Krzysztof Karoń Od estetyki do marksizmu


Opracowanie w trakcie realizacji...

PISMA TEORETYCZNE

Najważniejsze prace teoretyczne marksizmu to:

Karola Marksa:

„Manuskrypty filozoficzno-ekonomiczne”, 1844 (opublikowane dopiero w 1932 r.)

„Tezy o Feuerbachu”, 1845

„Nędza filozofii”, 1847

„Manifest Partii Komunistycznej”, 1848

„Praca najemna i kapitał”, 1849

„Zarys krytyki ekonomii politycznej”, 1858

Fryderyka Engelsa:

"Położenie klasy robotniczej w Anglii", 1845

"Zasady komunizmu", 1847

„Manifest Partii Komunistycznej”, 1848

"Rozwój socjalizmu od utopii do nauki", 1880

"Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa", 1884

Włodzimierza Lenina:

"Co robić?", 1902

"Marksizm i rewizjonizm", 1908

"Państwo i rewolucja", 1917

Marksizm składa się z czterech niezależnych części:

- wizji społeczeństwa przyszłości,

- wizji rozwoju ludzkości,

- taktyki walki o władzę,

- analizy systemu kapitalistycznego.

Ważna jest tu kolejność. W marksizmie najpierw powstała wizja społeczeństwa komunistycznego, potem wizja filozofii jako uzasadnienia rewolucji, następnie program rewolucji społecznej, dopiero potem marksistowska historiozofia, a na samym końcu ekonomiczna analiza systemu kapitalistycznego.

„Kapitał” powstał, gdy marksizm jako ideologia był już systemem zamkniętym i nie miał dla jego rozwoju żadnego znaczenia. Wyjaśnia to kwestię w marksizmie najbardziej uderzającą - całkowite oderwanie teorii od społecznej rzeczywistości i elementarnej wiedzy o ludzkiej psychice.

Polska wstąpiła w 2004 r. do Wspólnoty Europejskiej, czyli do organizacji międzynarodowej. Częściowa federalizacja nastąpiła po Lizbonie, ale nie była konieczna. Pełna federalizacja oznacza likwidację suwerennego państwa polskiego posiadającego własną armię podlegającą polskiemu rządowi. Unia jako suwerenne państwo może np. wprowadzać reformy administracyjne i np. odłączyć Śląsk od "landu" polskiego i przyłączyć do "landu niemieckiego". Albo zgodzić się na budowę eksterytorialnej autostrady z Rosji do Królewca przez Suwałki. I to zgodnie z prawem, a pozbawiony armii land polski nie będzie mógł nic zrobić. To przykład skrajny, ale realny. To samo dotyczy podziału tzw. "uchodźców", czy decyzji o odbudowie przemysłu polskiego. O wszystkim decydować będą urzędnicy w Brukseli.

Takich zagrożeń nie ma, dopóki nie zostanie domknięta federalizacja, która nam nie jest do niczego potrzebna, ale umożliwia kolonizację Europy wschodniej przez dogorywające państwa zachodnie.

"...Unia Europejska propaguje nie multikulturalizm, ale marksistowską ideologię antykultury, którą wielu nazywa multikulturalizmem. Coś, co jest zaprzeczeniem kultury nie może być wielokulturowe, bez względu na to, czym to coś miałoby być. W ogóle rozmowa na temat multikulturalizmu nie ma sensu, jeśli nie jest zdefiniowane pojęcie kultury (będzie o tym w "pojęciach podstawowych" programu wiedzy społecznej). W moich kategoriach to, czym multikulturalizm mógłby być w filologicznym rozumieniu tego słowa, nie stanowi istotnego zagrożenia, ponieważ między kulturami nie ma konfliktu, o ile są kulturami. To nie znaczy, że uważam to za dobre rozwiązanie. Wolę jednoznaczną tożsamość kulturową. Rzecz w tym, że sama kultura nie wystarczy, ale tu znowu trzeba by wrócić do definicji..."

We współczesnym języku istnieje ok. dwudziestu pojeć-zaklęć, wokół których koncentruje się niemal każda publiczna debata - wolność, równość, niepodległość, nacjonalizm, konserwatyzm, socjalizm, liberalizm, kapitalizm, komunizm, interwencjonizm, faszyzm, totalitaryzm - wyliczyłem pierwszy tuzin. Każde z tych pojęć ma swoją etymologię i bogatą historię, na temat każdego napisano grube (i rzadko czytane) dzieła, ale w dyskusjach używane są one w znaczeniu pojmowanym intuicyjnie, ukształtowanym przez szkołę i media.

Jednak język staje się coraz bardziej zideologizowany, a każda ideologia nadaje pojęciom wygodne dla niej znaczenia, w rezultacie uczestnicy sporów używając tych samych pojęć mówią o czymś zupełnie innym.

Wbrew pozorom dechrystianizacja kultury nie jest walką z religią. Wszystkie postępowe nurty antychrześcijańskie tolerowały i tolerują inne religie i albo proponowały reformę chrześcijaństwa, albo powoływały w jego miejsce własne religie

"...Ja z każdym rozmawiam jak równy z równym z wyjątkiem tych, od których wiem mniej. Wiem niewiele, ale mniej więcej wiem, czego nie wiem. Obecnie większość się ze mną nie zgadza, ale cześć zmienia zdanie, gdy pozna fakty. Osoby o identycznym toku myślenia i wnioskach nie zdarzają się w przyrodzie. Natomiast zdarza się, że ktoś przyjmuje mój tok myślenia w poruszanych kwestiach i po uwzględnieniu faktów dochodzi do takich samych wniosków. Zdarza się również, że ktoś dochodzi do takich samych wniosków, ale je odrzuca, ponieważ są niewygodne..." - Krzysztof Karoń.

Krzysztof Karoń:

"Niestety, nawet ludzie Kościoła nie rozumieli, na czym polega marksizm, bo oni kojarzyli go z "zepsuciem", demoralizacją itp., a tymczasem istota marksizmu polega na hodowaniu niezdolnego do pracy i uzależnionego od władzy pasożyta. Nie znam nikogo (co nie oznacza, że takich nie było, ale ja ich nie znam), kto by wcześniej zwrócił uwagę na ten aspekt, a to jest jedyny istotny w wymiarze społecznym aspekt sprawy. Bez jego uwzględnienia cała reszta nie ma związku z rzeczywistością."

Karoń Krzysztof

CZYM JEST NAPRAWDĘ ESTETYKA?

NA CZYM POLEGA PROBLEM ESTETYKI

Estetyka jako samodzielna dyscyplina powstała w połowie XVIII wieku, ale historia refleksji estetycznej rozumianej jako próba zdefiniowania piękna sięga Homera i pitagorejczyków, a więc liczy sobie niemal trzy tysiąclecia. W starożytności klasycznej Poliklet podjął pierwszą próbę sformułowania kanonu piękna i zastosował go w sztuce rzeźbiarskiej. Ponieważ istotą kultury jest twórczy wysiłek i doskonalenie (dążenie do niedoskonałości pozbawione jest sensu, bo i tak jesteśmy niedoskonali), związek sztuki z pięknem wydawał się oczywisty, a samo piękno stało się podstawą definicji sztuki. Z tego powodu przez wieki analiza dzieła sztuki odkrywała sposoby, jakimi artysta realizował w kształtowanej formie ideę piękna, a nawet jeśli analiza dotyczyła innych aspektów dzieła, to piękno pozostawało jego cechą oczywistą.

Jednocześnie już w antyku klasycznym Sokrates (469-399 BC) powiązał piękno z dobrem, a Ksenofont (430-355 BC) wprowadził pojęcie kalokagathia na oznaczenie połączenia doskonałości cielesnej (kalos - piękny) i duchowej (kagathos - dobry) w doskonałość ludzkiej osoby (arete), tym samym piękno będące kategorią estetyczną weszło do języka etyki. Z kolei Platon (427-347 BC) tworząc swoją teorię idei uczynił z piękna ideę obdarzoną samodzielnym bytem, wraz z dobrem i prawdą połączył w triadę wartości najwyższych i utożsamił je z absolutem. Idea platońska rozwinięta przez neoplatoników przejęta została przez pierwszych filozofów chrześcijańskich, którzy te najwyższe wartości powiązali z pojęciem osobowego Boga ustanawiającego zasady moralne. W ten sposób w kulturze chrześcijańskiej utrwaliło się rozumienie sztuki jako kształtowania formy ucieleśniającej ideę dobra i piękna i estetyki jako próby definiowania, materializowania i poszukiwania piękna w dziele sztuki.

Kiedy kategoria piękna została najpierw zakwestionowana przez część nurtów modernistycznych, a potem całkowicie odrzucona przez teorię współczesnej sztuki krytycznej, sztuka i cała kultura pozbawione zostały jednej z ich konstytucyjnych podstaw i dzisiaj wydaje się, że estetyka umarła, ponieważ rozmył się i zniknął jej odwieczny przedmiot, a nie ma ona narzędzi umożliwiających analizę takiej rzeczywistości (i takiej sztuki), z jaką ma do czynienia. Tak jest i tak nie jest. Współczesna estetyka jest bezradna wobec rzeczywistości, ponieważ przywiązała się do pojęć nie rozumiejąc ich treści i gdy pojęcia się rozmyły, przestała widzieć treść, która jest jej przedmiotem.

Tymczasem estetyka nie jest nauką ani o pięknie ani o sztuce, ale o postrzeganiu zmysłowym, czyli o zmysłowym poznawaniu rzeczywistości, którego przeżycie piękna jest tylko niewielkim fragmentem.

Przeżywaniu piękna można przypisywać specjalną wartość, ale nie zmienia to faktu, że każde inne przeżycie estetyczne jest równie ważne, ponieważ każde kształtuje naszą psychikę i naszą wiedzę o świecie. Przy takim podejściu estetyka, nie rezygnując z pojęcia piękna jako jednego z wielu, może zrozumieć i analizować każdą sztukę i każde dzieło sztuki, również takie, które pojęcie piękna świadomie neguje.

Niniejsze opracowanie ma na celu określenie przedmiotu badań estetyki i wskazanie sposobu interpretacji sztuki współczesnej w kategoriach estetycznych. Wymaga to przedstawienia w największym skrócie drogi, która doprowadziła estetykę do dzisiejszego stanu zagubienia.

NAJKRÓTSZA HISTORIA ESTETYKI

Angielskie słowo „ineffable” i niemieckie „unaussprechlich” znaczą „niewypowiedzialny, niewyrażalny” i odnoszą się do pojęć, których nie da się wyrazić słowami. W filozofii odpowiada im termin atopia oznaczający nieuchwytność i złożoność. Wszystkie te terminy mają zastosowanie w odniesieniu do takich fenomenów jak miłość i piękno, które wszyscy doskonale znamy i których nikt nie potrafi trafnie zdefiniować. Zapewne dlatego są one dla filozofów taką udręką.

SŁOWA

Angielskie słowo „ineffable” znaczy „niewypowiedzialny, niewyrażalny” i odnosi się do zjawisk, których nie da się precyzyjnie opisać słowami. W filozofii odpowiada im termin atopia oznaczający nieuchwytność i złożoność. Wszystkie te terminy mają zastosowanie w odniesieniu do takich fenomenów jak miłość, dobro, piękno, harmonia, które wszyscy doskonale znamy i których nikt nie potrafi trafnie zdefiniować. Nie jest to tylko problem estetyki czy filozofii, ale również nauki i to przede wszystkim współczesnej.

Współczesna fizyka wniknęła w strukturę atomu i zeszła (lub weszła) na taki jej poziom, na którym intuicyjnie rozumiana materia nie istnieje, a jej hipotetyczne elementy nie są dostępne żadnemu zmysłowi ani przyrządowi pomiarowemu. Współczesna kosmogonia uznaje za najprawdopodobniejszą tezę (Big Bang), że nawet ta niematerialna materia nie jest wieczna, ale że powstała razem z czasem i przestrzenią (co dokładnie odpowiada biblijnemu aktowi stworzenia minus stworzyciel). Cały opis rzeczywistości sprowadza się do formuł matematycznych nie mających odpowiednika w uchwytnych dla ludzkich zmysłów odczuciach i dostępnych dla ludzkiego rozumu pojęciach. To, co w świecie makro odbieramy jako formę rzeczy nie ma swojej materialnej podstawy i w języku teorii poznania wszystko, czego doświadczamy zmysłami jest zaledwie wrażeniem powstającym w naszym mózgu.

Z takim problemem borykali się ludzie przynajmniej od chwili, gdy po raz pierwszy użyli słowa „piękno”, ponieważ może odnosić się ono do indywidualnego przeżycia, do cechy rzeczy i zjawisk, ale może również - przynajmniej w ludzkim przekonaniu - oznaczać istniejącą realnie ideę.

PIĘKNO

Greckie słowo κάλλος (kallos) oznacza „piękny”, ale i „dobry”, „wysokiej jakości”. Jeśli ludzie poczuli kiedyś potrzebę stworzenia i użycia tego słowa to znaczy, że wcześniej doświadczyli przeżycia dziwnego stanu, którego nie umieli trafnie nazwać. Wiemy, że używali przymiotnika „piękne” i odnosili je do świata zewnętrznego, ale raczej nie znali jeszcze pojęcia „piękno” (tłumaczenia języka starogreckiego są dyskusyjne).

HOMER

Liczący 16.000 wersów epos Homera pt. Iliada spisany został w VII w. BC, ale powstawał zapewne bardzo długo i w czasach homerowskich był prezentowany na królewskich dworach podczas wielogodzinnych, a nawet wielodniowych melorecytacji. Ponieważ jest to dzieło literackie, a jego materią jest słowo, trudno dokładnie ustalić, jaki udział w budowaniu przeżycia słuchaczy miały opisywane losy bohaterów, jaki zaś forma wiersza (katalektyczny heksametr daktyliczny) i sposób interpretacji aktorskiej. Podobno jednak słuchacze pod wpływem wiersza wpadali w swego rodzaju trans uczestnicząc duchowo w biegu opowiadanych wydarzeń. Nie wiemy, jak określić przeżycie słuchaczy Homera, ale faktem jest, że Homer używał już słów „piękne”, a nawet „piękność”, ale to drugie zawsze przypisywane było jakiemuś przedmiotowi lub zjawisku i spełniało funkcje przymiotnika.

PITAGOREJCZYCY

W odkrywanych przez antropologów w XIX i XX wieku przykładach sztuki tzw. ludów dzikich znajdują się dzieła czystej sztuki dekoracyjnej, pokryte różnego typu abstrakcyjnymi wzorami nie mającymi (przynajmniej czytelnego dla nas) znaczenia symbolicznego. Motywy abstrakcyjne pojawiają się również w sztuce neolitycznej, i niemal wszystkie wyróżniają się rytmem, czyli pewną porządkująca regularnością rozstawienia elementów.

W 530 r. BC Pitagoras (572-497 BC), uczeń Talesa z Miletu, matematyk, mistyk i orfik (orficy wierzyli w nieśmiertelność i wędrówkę dusz) założył w greckiej kolonii w Krotonie (Italia) religijno-filozoficzną szkołą pitagorejczyków. Pitagorejczycy wierzyli, że struktura świata jest regularna, a relacje między jej elementami opisują proporcje liczbowe. Poszukując regularności w tej matematycznej zasadzie pitagorejczycy sformułowali wiele praw, odkryli pierwsze regularne wielościany (nazwane później od Platona bryłami platońskimi), rozwinęli numerologię, czyli symbolikę liczb (przejętą częściowo nawet przez św. Augustyna) i stworzyli podstawy nauki o proporcjach, w której relacje między częściami całości i całością mają charakter harmoniczny.

Pitagorasowi przypisuje się dwie wypowiedzi: (1) „Liczba jest zasadą form i idei, przyczyną bogów i demonów.”, oraz (2) „Pierwszą zdolnością człowieka są zmysły, dzięki którym widzi on piękne formy i słyszy piękne melodie i rytmy. Pierwszą wiedzę człowiek gromadzi dzięki melodiom i rytmom, panując nad obyczajami i namiętnościami i odzyskując pierwotną harmonię duszy.” Nie wiemy, czy najpierw pitagorejczycy sformułowali abstrakcyjną teorię proporcji, a potem wypróbowali ją w doświadczeniach muzycznych, ale chyba kolejność była odwrotna, ponieważ współbrzmienie (konsonans) nie jest pojęciem matematycznym, ale określeniem pozytywnego przeżycia, jakie wywołuje w człowieku pobudzenie jego zmysłów przez dwa jednocześnie brzmiące dźwięki o różnej wysokości. Jednak przeżycie wywołane zestawieniem innych dźwięków (o innych proporcjach) może wywołać wrażenie niewspółbrzmienia (dysonansu) i sprawić człowiekowi przykrość. Oznacza to, że nie każdy, a tylko szczególny sposób porządkowania chaosu (czyli kształtowania formy) wywołuje w człowieku przeżycie pozytywne.

Estetyczny dorobek pitagorejczyków sprowadza się do dwóch ważnych wniosków. Po pierwsze - cała natura zbudowana jest według jakiejś zasady możliwej do zapisania w formule matematycznej (liczbowej), ale tylko określone sposoby porządkowania (proporcje) decydują o tym, czy wywołuje ona pozytywne przeżycie piękna, Po drugie - przeżycie piękna może być wywołane przez odpowiednio skonstruowaną formę abstrakcyjną, odbieraną wyłącznie zmysłowo - tak właśnie działa muzyka.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt drugiego z przytoczonych cytatów, zapisanego w III w. w „Żywocie Pitagorasa” przez neoplatonika Jamblicha z Chalkis. Być może pod wpływem Platona zwrócił on uwagę na wpływ uwarunkowanych zmysłowo przeżyć psychicznych na utrzymanie stanu „harmonii duszy”, najwyraźniej rozumianej jako stan optymalny. Do tego tematu jeszcze powrócimy.

FOLOZOFOWIE PRZYRODY

Aż do czasu sofistów i Sokratesa filozofia grecka koncentrowała się na zagadnieniach ontologicznych, czyli na teorii bytu i konstrukcyjnej zasady wszechświata (kosmogonia i kosmologia). Dopiero z tej perspektywy kolejne próby intuicyjnego opisu źródeł piękna układają się w logiczny ciąg. Już współczesny Homerowi Hezjod (ok. 700 BC) przypisywał szczególne znaczenie pracy rolnika jako miarze rytmu regulującego porządek natury. Heraklit (554-483) definiował piękno jako materialną właściwość rzeczywistości, a sztukę jako umiejętność harmonijnego łączenia sprzeczności przez naśladownictwo natury, a Demokryt (460-371) rozumiał piękno jako zmysłowe odczuwanie symetrii i harmonii części składających się na całość.

SOKRATES, PLATON, ARYSTOTELES

Przełom w greckiej filozofii rozpoczęli sofiści porzucając kwestie ontologiczne i podejmując publiczne nauczanie umiejętności przydatniejszych w praktycznym życiu publicznym. Główne pytanie filozofii - jaki jest świat - zastąpili pytaniem - jak żyć, ale zarzucano im, że skuteczność przedkładali nad prawdę, czym wywołali krytykę następców, przede wszystkim greckich klasyków. Krytykiem sofistów był Sokrates (469-399 BC), dla którego najważniejszą cechą człowieka była cnota i który utożsamił piękno z dobrem. Sokrates twierdził, że człowiek nie może osiągnąć doskonałości w żadnej z cnót, ale może się do nich zbliżyć i skazany jest na samodzielne poszukiwanie najlepszej ku nich drogi.

Poglądy Sokratesa znamy z relacji jego ucznia Platona (427-347 BC), który m.in. zapisał taką jego wypowiedź: „Jeśli coś jest piękne inaczej niż absolutnie, to jest piękne tylko o tyle, o ile jest częścią absolutnego piękna, tak więc można powiedzieć, że rzeczy stają się piękne dzięki pięknu, wielkie dzięki wielkości i małe dzięki małości.” Z takiego stanowiska wynika wprost platońska teoria idei, ponieważ jeśli w każdej rzeczy odnaleźć można tylko część piękna, to musi istnieć wzorzec piękna kompletnego, absolutnego i ten wzorzec musi być od tych rzeczy niezależny, a ponieważ nie ma w realnych rzeczach pełnej „bazy”, to sam musi istnieć realnie (co nie znaczy, że materialnie).

Platon uniezależnił pojęcia od materialnego świata rzeczy i stworzył hierarchię samoistnych idei, których zwieńczenie stanowi triada Dobra, Piękna i Prawdy, najbliższych Absolutowi. Jego teorię łatwiej przedstawić w stworzonej przez Plotyna neoplatońskiej teorii emanacji. Cały świat powstaje w wyniku emanacji z najwyższej idei Absolutu kolejnych, niższych bytów - hipostaz. Najniższym bytem jest rzeczywistość materialna. W platońskiej hierarchii idei Piękno jest więc dobre, ale nie jest Dobrem, a mądrość jest i dobra i piękna, ale nie jest ani Pięknem, ani Dobrem. Żyjący w materialnym świecie człowiek ma duszę należącą do wyższego porządku niż ciało, ale wyposażony jest również w umysł, który należy do jeszcze wyższego porządku niż dusza. Piękno jest wprawdzie doświadczane przez zmysły, ale prawdziwe przeżycie piękna dostępne jest jedynie rozumowi, ponieważ idee dobra, piękna i prawdy są atrybutami boskości. Tak więc Platon oderwał ideę piękna od realnego świata i związał ją z ideą absolutu, co miało przynieść poważne skutki w przyszłości.

Platon przejął od pitagorejczyków koncepcję nieśmiertelnej duszy, oraz rozwinął teorię doskonałych brył geometrycznych stanowiących postawę struktury rzeczywistości, nazwanych później bryłami platońskimi. Cztery z pięciu takich brył powiązał z czterema żywiołami (ogień, ziemia, powietrze, woda), a piątą - dwunastościan (odkrytą przez jego ucznia Teajtetosa) uznał za symbol doskonałości wszechświata. Bryły platońskie stanowią same w sobie doskonałą ilustrację problemu teorii idei, ponieważ w starożytności nie znano odpowiadających im form naturalnych, tak więc trudno powiedzieć, czy platończycy bryły te „odkryli”, czy „wynaleźli”. W kategoriach platońskich zapewne odkryli, bo przecież idee istnieją realnie, ale wcale nie było to oczywiste dla ich następców.

Paradoksem w myśli Platona jest to, że mówiąc o ideach na najwyższym poziomie abstrakcji nie tracił z oczu ich związku z rzeczywistością. Świadczy o tym nieustanne wiązanie piękna idealnego z pięknem ludzkiego ciała, oraz uczyniona w przebłysku genialnej intuicji obserwacja, że forma dzieła sztuki ma przemożny wpływ na ludzką psychikę, a tym samym na jego społeczne zachowania. W swoim „Państwie” Platon wskazuje na demoralizujący wpływ na ludzi i społeczeństwo (a tym samym na trwałość państwa) muzycznej skali lidyjskiej (pijackiej i rozwiązłej) i dźwięku fletów, oraz przestrzega przez rewolucyjnymi zmianami w sztuce, nieuchronnie prowadzącymi do rewolucji społecznej. Była to obserwacja na miarę współczesnej psychologii społecznej.

Estetyczne poglądy ucznia Platona Arystotelesa (384-322 BC) tym różnią się od poglądów mistrza, czym różnią się ich filozofie. U Platona idea istnieje niezależnie od materii, natomiast u Arystotelesa tylko poprzez materię, kształtując jej formę. Forma jest nie tylko odbiciem idei, ale jest z nią tożsama, a to oznacza, że i piękno musi zawierać się w materialnej formie. Forma jest jednak w każdym przedmiocie „incydentalna”, dlatego Arystoteles wprowadził dialektyczne rozróżnienie Istoty i Obrazu. Artysta przedstawiając rzeczywistość nie musi naśladować jej obrazu (wyglądu, formy), ale powinien przedstawić jej Istotę. Tak więc zadaniem sztuki jest przedstawienie prawdy o (istocie) rzeczywistości, a nie ślepe i szczegółowe naśladownictwo (mimesis). Piękno pojawia się dopiero wtedy, gdy materialne dzieło w swojej zmysłowo dostępnej postaci posiada określone cechy, jak proporcje, porządek, celowość itp., ale wyrażają się one na sposób pitagorejski. W XIII księdze Metafizyki Arystoteles napisał: „Ci, którzy twierdzą, że matematyka nic nie mówi o pięknie i dobru są w błędzie. /…/ Głównymi cechami piękna jest porządek, symetria i konieczność które matematyka wskazuje w specjalny sposób.”

KATHARSIS

Arystoteles był najwszechstronniejszym filozofem starożytności, autorem traktatów dotyczących duszy (De anima) i rozpatrujących ją w kategoriach ontologicznych, ale i „Poetyki”, w której wprowadził on pojęcie katharsis, czyli oczyszczenia duszy w wyniku przeżytego wstrząsu emocjonalnego. Pojęcie to przeszło do teorii sztuki współczesnej, jest obecnie permanentnie nadużywane, dlatego dokładniej zostanie omówione w dalszej części.

KANON

Europejskie rozumienie piękna związane jest z pojęciem kanonu, czyli jego podstawowej zasady organizującej. Zasady takie formułowano na długo przez powstaniem kultury greckiej, a jej najstarszym znanym przykładem jest kanon egipski, nie ma jednak pewności, jakie miał on dla Egipcjan znaczenie. Na malowidłach ściennych odkrywanych w egipskich grobowcach znajdowano ślady regularnie rozstawionych punktów i na tej podstawie odtwarzano egipski system miar (m.in. Elke Roik, John Legon), a także modułowy schemat egipskiej sztuki. Pewne jest jednak to, że budowany na jego podstawie obraz człowieka daleki był od rzeczywistości. Egipski kanon nie przedstawia człowieka, ale jego ideę. Obraz idei (która być może była utożsamiana z pięknem) wtłoczony był w geometryczna formułę. Na dodatek sposób przedstawiania części ciała (głowa i członki z profilu, korpus frontalnie) wskazuje na to, że konwencja służyła przedstawieniu na płaszczyźnie informacji o trójwymiarowej bryle.

W klasycznej Grecji Poliklet (480-400 BC) stworzył kanon wspominany jest przez Galena (II w. BC): „Piękno nie tkwi w ogólnej symetrii elementów, ale w proporcjach części, a więc palców do siebie nawzajem i do dłoni, dłoni do przedramienia, przedramienia do ramienia i wszystkiego do wszystkiego, jak to opisuje Poliklet, bo to Poliklet wszystkie te symetrie opisał i w swoich dziełach przedstawił tworząc wzorzec, który nazwał Kanon.” Filon z Bizancjum (III/II w. BC), autor listy siedmiu cudów świata i mechanik, w dziele pt. Mechanike syntaxis cytuje Polikleta: „Piękne, Dobre i Słuszne ujawnia się w proporcjach liczb, a podstawę daje najmniejsza z nich.” Wg Pliniusza miał Poliklet wykonać wg przedstawionych zasad wzorcowy posąg nazwany Kanon, ale ten nie przetrwał i ilustracją kanonu jest dzisiaj Doryforos (wyk. ok. 450-440 BC).

Własny, nieco odmienny kanon stworzył Lizyp (akt. 370-320 BC), nadworny rzeźbiarz Aleksandra Wielkiego, wysmuklając kanon Polikleta, ale we wszystkich odnaleźć można próby pogodzenia pitagorejskiej magii liczb z niedoskonałą rzeczywistością - matematyczna formuła kanonu mogła być zrealizowana jedynie w dziele sztuki przedstawiającym nieosiągalny ideał.

NEOPLATONIZM

Być może najważniejszym etapem w historii myślenia estetycznego był neoplatonizm, ponieważ uporządkował on dość mgławicowe koncepcje Platona wchłaniając wiele elementów arystotelizmu. Neoplatonizm był próbą filozoficznego uzasadnienia pogańskiego politeizmu jako religii państwowej imperium rzymskiego. ale rozwijając się w okresie początków chrześcijaństwa w znacznej mierze wpłynął na tworząca się doktrynę chrześcijańską. Jego twórcą był Ammonios Sakkas (II/III w.), nauczyciel Orygenesa (185-254) i Plotyna (204-269), a wybitnymi kontynuatorami Porfiriusz (232-305) Rzym, Jamblich (250-326) Syria i Proklos (410-485) Ateny.

Neoplatońska wizja kosmologiczna mająca wiele odmian) przedstawia się następująco. Początkiem wszystkiego jest Jednia (Absolut), wyłaniający (emanujący) z siebie kolejne, niższe formy bytu - hipostazy Jedna nie ma właściwości, ale w gruncie rzeczy jest tożsama z Dobrem (istnienie jest dobrem). Jednia emanuje Nous (Duch, Umysł, Demiurg), który jest czystą, ponadzmysłową myślą. Nous emanuje anima mundi (Duszę Świata) ożywiającą kosmos, której aspektem jest czas (duchowy). Dusza świata obejmuje niezliczone dusze indywidualne, które są najniższa formą bytu. Dusza indywidualna kształtuje formę materii, ale nie jest z nią tożsama, to znaczy istnieje samodzielnie. Najniższą emanacją jest materia, która jednak nie jest już bytem, jest więc brakiem Dobra, czyli Złem i źródłem wszelkich słabości.

Piękno (metafizyczne) jest u neoplatoników atrybutem Nous, czyli najwyższego bytu posiadającego właściwości. Wyemanowana dusza tęskni za pięknem Nous, ale żeby do dostąpił, musi sama uczynić się piękną przez cnotę, która prowadzi do oczyszczenia. Piękno zbliża więc duszę do źródła Dobra.

Wg Plotyna „instynkt piękna” skłania duszę ku Dobru, a więc i estetyczne piękno dostępne zmysłom sprzyja zbliżeniu duszy do Absolutu (Dobru). Artysta tworzy dzieło nie przez naśladownictwo form naturalnych, ale przez odwołanie do duchowych pre-obrazów (archetypów), ale ponieważ warunkiem widzenia jest światło, staje się ono medium piękna (Jens Halfwassen: Die Idee der Schönheit im Neuplatonismus und ihre christliche Rezeption in Spätantike und Mittelalter).

Trzeba przyznać, że już sama konstrukcja neoplatońskiego świata jest wyjątkowo piękna… i dodać na marginesie, że - niezależnie od poetyki opisu, jest ona bardzo bliska konstrukcji świata przedstawianej przez współczesna fizykę, w której nie ma miejsca ma substancjalnie rozumianą „materię”.

ŚREDNIOWIECZE

Chrześcijaństwo rozwijało się w niewielkich, rozproszonych wspólnotach, których jedynym spoiwem była nowa wiara w monoteistycznego, osobowego Boga. Początkowo nie miało ani własnej teologii, ani filozofii, a tym bardziej estetyki i swoją doktrynę kształtowało czerpiąc z tradycji antyku i kontynuując wszystkie jej wątki, niesprzeczne z nową wiarą, której istota - i to należy podkreślić - nie leży w kwestiach ontologicznych, poznawczych ani tym bardziej estetycznych, ale ma wymiar moralny i koncentruje się na miłości jako relacji łączącej ludzi z Bogiem przez innych ludzi.

Lektura teorii neoplatońskich skłoniła św. Augustyna z Hippony (354-430) do studiowania Biblii i listów apostolskich. Na podstawie koncepcji Jedni, emanacji i hipostaz sformułował on dwustopniową wizji stworzenia oraz postawę teoriopoznawczą, w której drogą do najwyższej wiedzy jest iluminacja, czyli poznanie dzięki wewnętrznemu oświeceniu przez Boga co do istoty rzeczy. W takim ujęciu piękno było atrybutem wszystkiego, co stworzone zostało przez doskonałego Boga, a więc doskonałości i dobra moralnego wyrażającego się w porządku naturalnym. Piękno mogło pozostać kategorią „niewyrażalną” na tej samej zasadzie, jak ostateczna prawda nie była wynikiem manipulacji pojęciami, ale iluminacji. Wyobrażenie Augustyna o pięknie ilustrują trzy cytaty:

„Piękno bowiem, które przez dusze artystów spływa ku ich rękom, pochodzi od owej piękności, która ponad duszami jest i ku której dniem i nocą wzdycha dusza moja. Sprawcy i miłośnicy piękności materialnych stamtąd czerpią miarę, według której je oceniają.”

"Przede wszystkim zapytam, czy dlatego coś jest piękne, że się podoba, czy też dlatego się podoba, że jest piękne. Bez wątpienia otrzymam odpowiedź, że dlatego się podoba, ponieważ jest piękne.”

"Tyle stajesz się z dnia na dzień piękniejszy, o ile wzrasta w tobie miłość. Bo miłość jest ozdobą duszy, jest jej pięknem.

W VI księdze dialogu Politea Platona Sokrates przedstawia „porównanie ze Słońcem”. Twierdzi w nim, że zmysł wzroku tym się różni od innych, że potrzebuje jako medium światła mającego boski rodowód i naturę (bo stworzył je Helios). Bez światła oko jest ślepe. W III wieku Plotyn stworzył naukę o „światłości Jedni” i ten wielowiekowy, skądinąd artystycznie fenomenalny, alegoryczny schemat uzupełniony został przez św. Augustyna epistemologiczną wizją iluminacji jako wypełniającego duszę boskiego światła. Ta mistyka świetlistości przewijała się w całym średniowieczu, ale rozwinięta została w IX wieku w myśli irlandzkiego uczonego Johannesa Scottusa Eriugeny (810-880). Podkreśleniu blasku formy jako wcielenia boskiego piękna sprzyjać miało stosowanie w dziełach sztuki drogocennych materiałów, złota, kamieni szlachetnych, a w architekturze kolorowych przeszkleń otworów okiennych. Gotycka fascynacja światłem jest w prostej linii realizacją takiej właśnie architektury duchowej świetlistości.

W XI wieku odżyło również klasyczne pojęcie „anagoge”, które u Arystotelesa oznaczało sprowadzanie pojęcia do jego praźródeł, a w chrześcijaństwie interpretację tekstów odkrywającą głębsze znaczenia wykraczające poza wykładnię językową. Na tej zasadzie zmysłowe doświadczenie dzieła stworzenia może być drogą do poznania głębszego, niż poznanie racjonalne. Mistykę światła i anagogiczną kontemplację połączył w swoim dziele architektonicznym Suger z St. Denis (1081-1151), opat i budowniczy tamtejszej pregotyckiej bazyliki. Działający w Paryżu szkocki teolog Richard z St. Viktor (1110-1173) przyznawał wyższość kontemplacji nad myśleniem (cogitatio) i rozważaniem (meditatio). Dzieło sztuki jest obiektem kontemplacji piękna materialnego, prowadzącej do poznania świata ponadzmysłowego, a zatem sztuka otwiera wyższe możliwości poznania niż nauka.

SPÓR O UNIWERSALIA

We wczesnym średniowieczu teologia i filozofia chrześcijańska pozostawały pod wpływem neoplatonizmu, ale już od VI w., gdy Boecjusz (480-525) przetłumaczył dzieła Arystotelesa narastał tzw. spór o uniwersalia, czyli kwestia istnienia pojęć ogólnych. Spór ten osiągnął szczyt w okresie XI-XIV w. i w zasadzie trwa do dnia dzisiejszego, ale w szkołach jest przedstawiany jako fanaberia oderwanych od rzeczywistości scholastyków, dlatego warto wiedzieć, o co w nim (mniej więcej) chodzi.

Podstawowe stanowisko reprezentuje realizm (Platon), zgodnie z którym pojęcia ogólne istnieją realnie i niezależnie od świata materialnych rzeczy, wobec których są pierwotne. Forma rzeczy jest tylko odbiciem idei. Umiarkowany realizm (Arystoteles) zakłada, że pojęcia ogólne istnieją realnie, ale tylko za pośrednictwem rzeczy, których formę kształtują. Idea wyraża się więc w formie rzeczy. Wprawdzie realizm krytykowany był już przez współczesnych Platona (Diogenes z Sinope), ale dopiero w średniowieczu pojawiło się stanowisko zdecydowanie przeciwne. Nominalizm (Roscelin, 1050-1120) to pogląd, że pojęcia nie istnieją samodzielnie, ale powstają w momencie nazwania cech konkretnych rzeczy. Odmianą nominalizmu stał się konceptualizm, zgodnie z którym pojęcia nie istnieją realnie, a jedynie w ludzkim umyśle jako uogólnienia cech konkretnych rzeczy (tak rozumiany konceptualizm jest źródłem współczesnej sztuki konceptualnej). Myślenie konceptualistyczne zapoczątkował Pierre Abélard (1079-1142), a rozwinął franciszkanin William Ockham (1285-1348). Średniowiecznymi zwolennikami umiarkowanego realizmu byli dominikanie św. Albert Wielki (1200-1280) i jego najwybitniejszy uczeń św. Tomasz z Akwinu (1225-1274), który dokonał udanej syntezy chrześcijaństwa z arystotelizmem.

ZNACZENIE SPORU O UNIWERSALIA

Spór o uniwersalia miał ogromne znaczenie, ponieważ określał granice ludzkiego poznania (a także wagę teologicznego uzasadnienia władzy politycznej, co stawało się naglącym problemem w XI wieku).

Zasadniczy problem polega na tym, że jeśli - zgodnie z tezami nominalistów - pojęcia ogólne nie istnieją, to doświadczenie rzeczywistości, możliwe tylko przez pojedyncze rzeczy, nie daje podstaw do formułowania obiektywnej wiedzy naukowej. Rozwiązaniem problemu był umiarkowany realizm św. Tomasza, ponieważ ogólne zasady rządzące światem można wywnioskować z cech rzeczy, których te zasady (idee) są ucieleśnione. To św. Tomasz powiedział, że „Nie ma nic w umyśle, czego nie byłoby przedtem w zmysłach.”, czym otworzył drogę współczesnej nauce doświadczalnej, Inną sprawą jest natomiast to, że przy ówczesnym stanie wiedzy Tomasz nie mógł zdawać sobie sprawy z tego, że zmysły nie są źródłem wiedzy obiektywnej o rzeczywistości w całej jej złożoności, a jedynie wyobrażeń istniejących w umyśle człowieka. Z kolei krytycy tomizmu nie uwzględniali faktu, że w rzeczywistości makro w której żyje człowiek wrażenia, jakich dostarczają zmysły są podstawą przeżyć psychicznych, których realność (ból, radość, cierpienie) jest równie dotkliwa bez względu na ich ontologiczne podstawy.

KONIEC ESTETYKI

Jeśli myśleć o estetyce (jako poszukiwaniu definicji piękna) w kategoriach rozwoju, a rozwój rozumieć jako tworzenie nowych jakości, to historia estetyki skończyła się wraz ze średniowieczem i powstaniem dojrzałego gotyku jako formy ucieleśniającej ideę chrześcijańskiej duchowości. Wszystkie kolejne epoki aż do współczesności są kolejnymi nawrotami do antycznej tradycji platońskiej i kolejnymi próbami stworzenia chrześcijańskiej alternatywy dla gotyckiej zmysłowości.

ESTETYKA NA POWAŻNIE

Trudność w porządkowaniu dalszych dziejów estetyki wynika z faktu, że historia całej europejskiej kultury w wersji wpajanej nam wszystkim jest historią pisaną od połowy XIX wieku z określonych pozycji ideologicznych. Ich wspólnym mianownikiem nie jest ani antyklerykalizm ani antyreligijność, ale antychrześcijańskość. Nie ma tu miejsca na rozwijanie tematu (szerzej o nim w historii antropologii), należy jednak zwrócić uwagę na istotę problemu.

Centrum chrześcijaństwa stanowi nie jakiś „Bóg”, ale bardzo specyficzne pojęcie Boga doskonałego, dobrego i moralnego, stanowiącego zasadę całej rzeczywistości i nie „człowiek”, ale człowiek ułomny (grzeszny, podatny na zło), pokonujący swoją ułomność w drodze ku boskiej doskonałości. To trzeba podkreślić - ku doskonałości zmierza nie jakaś abstrakcyjna, platońska idea, ale konkretny człowiek.

W antyku również istniały religie i bogowie, ale ci bogowie stworzeni zostali „na obraz i podobieństwo” ludzi i mieli wszystkie ludzkie wady w „boskim stężeniu” - kradli, cudzołożyli, mordowali, kłamali, pożerali własne dzieci, albo byli przez własne dzieci zabijani. Antyczna religia jako instytucja nie miała wpływu na pojedynczych ludzi - była konwencją o wymiarze wyłącznie społecznym, a filozofowie tworzyli swoje koncepcje całkowicie od niej niezależnie. Kiedy tylko Sokrates spróbował wypowiadać się na temat moralności władzy - podano mu cykutę. Platon i jego idee zostały kompletnie zlekceważone przez tyrana Syrakuz. Religia nie miała nic wspólnego ani z filozofią, ani z moralnością. Władza była wynikiem walki.

I nagle pojawiła się idea jakiejś dziwnej, „nadprzyrodzonej” instancji narzucającej moralne ograniczenia nie tylko zwykłym ludziom, ale i ludziom sprawującym władzę i idea ta obudowana została w ciągu kilku wieków teologią, filozofią i związaną z nią estetyką, w której „piękno” stało się atrybutem tej dziwnej idei. O ile jednak teologia i filozofia nie są dostępne zwykłym ludziom, to przeżycie piękna (niezależnie od tego, co je wywołuje) jest udziałem każdego człowieka i to, z jaką ideą kojarzy się ono zwykłym ludziom na większy wpływ na ich postawy, niż filozoficzne debaty.

RENESANS

O ile tzw. renesans XII w. i XIII-wieczna scholastyka powróciły do arystotelesowskiego racjonalizmu, antycznej filozofii i nauki, to włoski renesans XV wieku powrócił do tradycji neoplatońskiej i hermetystycznej, tworząc konglomerat paradoksów. Z jednej strony deklarował uwielbienie dla natury jako wcielenia piękna, z drugiej zaś piękno rozumiał jako zwycięstwo nad naturą w przedmiotach odbijających boską ideę piękna. Neoplatonik Marsilio Ficino (1433-99) w dziele Theologia platonica przedstawia świat jako harmonijną hierarchię przenikniętą blaskiem boskiego piękna, dostępnego nie zmysłom, ale platonicznej amor intellectualis. W zakresie teorii sztuki odżyły takie sformułowane w starożytności kwestie, jak Paragone delle Arti, czyli spór sztuk o prymat między malarstwem a rzeźbą, w którym brali udział najwybitniejsi artyści i teoretycy (Alberti, da Vinci, Durer. Michał Anioł). Doprowadził on do sformułowania hierarchii gatunków malarskich (historyczne, portretowe, rodzajowe, pejzażowe, wizerunki zwierząt, martwa natura), przejętej później przez akademie sztuk i obowiązujące aż do XIX wieku. Da Vinci uznał malarstwo za królową sztuk, a za jego cel przedstawianie piękna zewnętrznego, formalnego, badanie istoty zjawisk pozostawiając nauce.

PERSPEKTYWA I REALIZM W SZTUCE

Zjawiskiem, w którym koncentrują się estetyczne paradoksy teorii dzieła sztuki jest perspektywa. Iluzjonistyczna perspektywa zbieżna znana była już w antyku. Grecki malarz Agatarchos z Samos (490-415 BC) stosował ją w dekoracjach do sztuk Ajschylosa, a przykłady można znaleźć we freskach pompejańskich. Została zarzucona w sztuce chrześcijańskiej na rzecz perspektywy hierarchicznej, uwzględniającej znaczenie postaci (w porządku świata), a nie ich przestrzenne relacje. Ponownie perspektywa zbieżna (stosowana intuicyjnie) pojawia się w malarstwie Giotta (1266-1337). W 1410 Filippo Brunelleschi (1377-1446) wykonał tablice przedstawiające perspektywiczne ujęcie Piazza S. Giovanni i Piazza della Signoria, a w 1436 r. Leon Battista Alberti (1404-1472) opublikował traktat De Pictura (O malarstwie), w którym przedstawił geometryczne i optyczne zasady konstruowania perspektywy. W 1525 r. Albrecht Dürer (1471-1528) napisał „Podstawy pomiarów cyrklem i liniałem w liniach, powierzchniach i całych ciałach” tworząc podstawy geometrii wykreślnej.

Problem wyboru perspektywy sprowadza się do pytania: co ma przedstawiać dzieło sztuki - czy rzeczywistość taką, jaką ona jest w jej materialnej postaci (obiektywna informacja i jej cechach), czy jej zasadę idealną istniejącą tylko w świecie pojęć i wartości, czy taką, jaką ją widzi obserwator posługujący się zmysłami.

Sześcian to bryła zbudowana z sześciu kwadratów, czyli równobocznych prostokątów. Można ją przedstawić na różne sposoby. Oglądana z jednej strony pod kątem prostym do najbliższej ściany wygląda jak pojedynczy kwadrat. Informacja dotyczy jednej ściany i wyobrażenie o przedmiocie jest żadne.

Można przedstawić jej dwie lub trzy ściany w taki sposób, że przekazana zostaje obiektywna informacja, albo powstaje czytelne dla zmysłu postrzegania wrażenie bryły ale nigdy nie można zrealizować tych dwóch celów jednocześnie.

W różnego typu tzw. aksonometriach obraz poszczególnych kwadratów przedstawionych na płaszczyźnie ulega w różnym stopniu przekształceniu, zachowując wszystkie lub tylko niektóre właściwości kwadratu, czyli równość boków i prostokątność, ale zbudowana z nich bryła razi współczesne oko geometryczną sztucznością. Dopiero gdy obrazy ścian przestają być kwadratami (a tak jest przy perspektywie zbieżnej, czyli gdy całkowicie tracimy obiektywną informację o właściwościach przedmiotu odnosimy wrażenie jego „realności”.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną cechę perspektywy zbieżnej i mechanizmu percepcji wzrokowej. Człowiek może zobaczyć jednocześnie maksymalnie trzy ściany sześcianu i im bardziej obraz tych ścian odbiega od ich rzeczywistego kształtu, tym lepsze mamy wyobrażenie przestrzenności bryły. Można dyskutować, czy to wrażenie jest „złudzeniem”, ale dzięki temu złudzeniu wiemy, że patrzymy nie na trzy ściany, ale na bryłę.

PERSPEKTYWA ODWRÓCONA

Istnieje jednak taka perspektywa zbieżna, która pozwala na zobaczenie jednocześnie wszystkich ścian sześcianu. Jest nią stosowana w sztuce bizantyjskiej ikony tzw. perspektywa odwrócona. Powstaje ona, gdy punkt zbiegu znajduje się nie za obrazowanym przedmiotem, ale przed nim, czyli po stronie obserwatora. Efektem zastosowania perspektywy odwróconej jest obraz sześcianu przedstawiający wszystkie jego ściany (zewnętrze krawędzie są jednocześnie bokami szóstego kwadratu). Informacja o ilości ścian bryły jest kompletna, ale współczesne oko traci wrażenie jej przestrzenności i dopiero pewne oswojenie z konwencją pozwala na jej odczuwanie. Trzeba na to dokładnie tyle czasu, ile zajęło oswojenie się XIX-wiecznej publiczności z kubizmem, który po wiekach powrócił do bizantyjskiej perspektywy odwróconej. Czy to nie paradoks?

Przedstawione przykłady prowadzą do kilku ciekawych wniosków, ale i do nowych pytań.

Pierwszym jest ten, że typowa dla sztuki renesansowej perspektywa zbieżna, oparta na analizie postrzegania wzrokowego i do dnia dzisiejszego uważana za podstawę malarstwa realistycznego, osiąga zmysłowe wrażenie realności przedmiotów przez ich przedstawienie w postaci skrajnie zdeformowanej. Elementy obrazu nie mają żadnego związku z definicją sześcianu ani jego ścian, ale człowiek odbierając te całkowicie abstrakcyjne formy składa je - w co? - w sześcian, w jego ideę? A jeśli potrafi to zrobić, to czy idea sześcianu jest w nim samym? Takie pytania stawiają od nowa problem mimesis, czyli naśladownictwa natury i całą definicję realizmu.

Drugi wniosek jest taki, że istnieją sposoby obrazowania, które są sprzeczne z mechanizmem postrzegania zmysłowego, ale dostarczają większej wiedzy o rzeczywistości. Perspektywa odwrócona jest tylko szczególnym przypadkiem obrazowania „ideowego”. Jeśli sześcian potraktujemy jako budynek, to w perspektywie odwróconej możemy pokazać, ile jest okien nie w dwóch, ale w trzech ścianach i czym pokryty jest dach. Arcgitekci wykonują projekt w rysunku technicznym (ideowym), a tzw. perspektywę traktują jako uzupełnienie - wizualizację czytelną dla oka niewprawionego w czytaniu rysunków technicznych. Zaawansowana technika opiera się wyłącznie na notacji ideowej.

Trzeci aspekt na wymiar filozoficzny, ponieważ przedstawione uwagi świadczą o tym, że średniowieczny spór o uniwersalia nie został rozstrzygnięty, a kolejne epoki postawiły pytania które cofają go do punktu wyjścia.

ALBERTI

Głównym teoretykiem sztuki renesansu był Leon Battista Alberti (1404-1472), autor traktatów De pictura (O malarstwie, 1435), De Statua (Postać, 1435) i De re aedificatoria libri decem (Dziesięć ksiąg o sprawach budownictwa, 1452),

W De re aedificatoria odwołuje się Alberti do trzech zasad architektury witruwiańskiej - firmitas (trwałość), utilitas (użyteczność) i venustas (piękno), definiując to ostatnie jako „zgodność (konsensus) i współbrzmienie (conspiratio) przynależnych części pod względem liczby (numerus), relacji (finitio), rozmieszczenia (relatio), których wymaga harmonia (concinnitas) jako doskonałe, pierwotne praw natury.”

W De pictura i De Statua Alberti twierdzi, że „cała wiedza pochodzi z natury”, a więc artysta powinien naśladować naturę, co nie oznacza jej kopiowania, ponieważ powinien zwracać szczególną uwagę na piękno, które w malarstwie „powinno być tak przyjemne, jak to jest konieczne”. Kompletność dzieła polega na tym, że nie można w nim niczego zmienić bez szkody dla piękna całości, tym samym piękno jest „harmonią relacji części do całości”.

To pojęcie harmonii obejmuje wszystko, cały wszechświat i Alberti, wzorem filozofów antycznych, pisał o wszystkim. Zaczynał jako dramaturg (komedia Philodoxius, 1424, później Momus), potem powstał traktat De religione, 1429-1432, w dziele I Libri della familia (1433-1441) rozważał kwestie rodziny, małżeństwa, prowadzenia gospodarstwa domowego, a nawet teorię pieniądza. Wierzył, że piękno jest idealne i w De Statua przedstawił konstrukcję trzech przyrządów ułatwiających poszukiwanie tego idealu w naturze - hexempeda liniał do pomiary proporcji, normae do pomiaru średnicyi finitorium, skomplikowane urządzenie do pomiatu krzywizn. Traktat kończyTabulae dimensionum hominis, czyli zestawienie proporcji ludzkiego ciała w trzech wymiarach.

W De pictura mówi również Alberti o tym, że przedstawianie w dziele sztuki afektów służy poruszeniu widza, kształtowaniu jego nastroju, wywoływaniu wrażeń zmysłowych i umożliwianiu duchowego poznania, jednak to „przedstawianie afektów” wywołujące wrażenia zmysłowe oznacza raczej przedstawianie wyrazu afektów (np. wyrau radości czy melancholii na twarzy postaci), niż oddziaływanie estetyczne sensu stricte.

Specyficzne rozumienie piękna wynika z Albertiego definicji dzieła sztuki jako naśladownictwa natury: „[malując] wybieramy z natury potrzebne nam rzeczy, ale wybieramy tylko te najpiękniejsze i najbardziej wartościowe”. Rzecz w tym, że można dokonać takiego wyboru, jeśli zna się obiektywne kryteria piękna i wartości. Próbował je stworzyć on sam w Tabeli ludzkich proporcji, ale jego wysiłki zostały osądzone bezlitośnie. Giorgio Vasari (1511-1574), artysta i historyk, napisał w „Żywotach wybitnych artystów” z 1550 r. o Albertim, uznając jego wielkość jako teoretyka - że „spędzal czas badając naturę i studiując proporcje starożytności, ale, podążając za swym geniuszem, koncentrował się na teorii, a nie na artystycznej praktyce” i „w malarstwie nie stworzył niczego o większej wartości lub pięknie”.

PITAGOREJSKI PLATOŃCZYK LEONARDO

Równie złożony stosunek do Albertiego miał Leonardo da Vinci (1452-1519). Uważał go za nieuka (omo senza lettere), ale malarstwo traktował jako połączenie sztuki i nauki, gdzie zadaniem sztuki jest przedstawianie zewnętrznego piękna, a zadaniem nauki jest odkrywanie jego „mechaniki”. Leonardo zapełniał szkicowniki notatkami i rysunkami szczegółów anatomicznych, ale zwieńczeniem tej gigantycznej pracy był „człowiek Witruwiański”. Bardzo trudno jest stwierdzić, czy słynny rysunek Leonarda (którego najważniejsza część jest mało widoczna) przedstawia sylwetkę człowieka, która „re-emanuje” idealny schemat geometryczny, czy została ona w ten schemat wtłoczona.

Słynny rysunek Leonarda przedstawiający "człowieka witruwiańskiego" (ok. 1485-1490) często jest reprodukowany bez umieszczonej pod nim skali proporcji, znacznie ważniejszej od samej ilustracji. Rysunek nie przedstawia zresztą poglądów samego Leonarda na temat idealnych proporcji ludzkiego ciała, ale ilustruje podane przez Witruwiusza proporcje "człowieka dobrze uformowanego" (homo bene figuratus).

Ok. 1500 r. Leonardo wykonał 60 rysunków regularnych brył jako ilustrację do dzieła pt. „De divina proportione” (O boskich proporcjach, 1509) napisanego przez jego nauczyciela matematyki, franciszkanina Lucę Pacioli (1447-1517). Część tego dzieła staniał plagiat teoretycznego traktatu Piero della Francesca (1415-1492) pt. „O pięciu bryłach regularnych” (czyli o bryłach platońskich). Rysunki Leonarda przedstawiają rozwinięcie szeregu platońskich form idealnych o wielościany zbudowany z różnych i to niekoniecznie regularnych figur (np. trójkątów, kwadratów i pięciokątów). Są one przykładem bardzo dwuznacznej interpretacji dziedzictwa antyku. O ile figury platońskie były wynikiem swego rodzaju redukcjonizmu, czyli poszukiwania w rzeczywistości nieredukowalnych elementów podstawowych, to w pracy Pacioliego i da Vinci widoczna jest tendencja odwrotna - poszukiwania jakiejś regularności we wszystkim przez mnożenie i dopasowywanie elementów składowych. Przy takim podejściu nie poszukuje się struktury rzeczy pięknych (w rozumieniu - wywołujących przeżycie piękna), ale zasady, dla których rzeczy są piękne w kategoriach pozazmysłowych. Nie trzeba dodawać, że rozumowanie to musi prowadzić do uznania wszystkiego za piękne, bo zawsze można znaleźć jakąś matematyczną lub fizyczną zasadę organizującą formę rzeczy (np. strukturę atomu). Teoretycznie wszystko się zgadza, ale czy wszystkie rzeczy są piękne?

ANATOMIA

Zwracam uwagę na pewien zupełnie pomijany, a czysto „zmysłowy” aspekt humanistycznej estetyki, związany blisko z postacią Leonarda. Pierwsze sekcje ludzkich zwłok przeprowadzili podobno Erasistratos z Keos (304-257 BC) i Herofilos z Chalcedonu (335-280 BC) w aleksandryjskim Muzejonie, ale historię anatomii nowożytnej rozpoczął w XIV w. boloński lekarz Mondino de Luzzi (1270-1326). Anatomię patologiczną zapoczątkowali Antonio Benivieni (1443-1502) i Alessandro Achillini (1463-1512), współcześni Andrea del Verrocchio (1435-1488), nauczyciela Leonarda. Pod wpływem Verrocchia Leonardo zaczął przeprowadzać sekcje zwłok i tworzyć serie szkiców anatomicznych (ok. 750 rysunków w ciągu 20 lat). Tych sekcji przeprowadził ok. 30 (zaprzestał ich na rozkaz papieża Leona X), ale nie były to sekcje „pięknych humanistek i humanistów”, ale skazańców i nieboszczyków zniszczonych chorobami (rzadko umiera się „od zdrowia”). Znana jest sekcja stulatka, której wynikiem był opis marskości wątroby i arteriosklerozy.

Teraz trzeba sobie wyobrazić warunki, w jakich te sekcje były przeprowadzane i uwzględnić stan ówczesnej higieny, dostępność bieżącej wody itp. itd. Pracujący w tych warunkach Leonardo poznawał obiekty swoich badań za pośrednictwem wszystkich zmysłów i przeżywał wszystkie stany psychiczne związane z obserwacją krwi, chorób, rozkładu i śmierci (nawet przy uwzględnieniu właściwych epokom różnic we wrażliwości). Nie ma przy tym żadnych wątpliwości, że Leonardo przeżywał piękno i jako człowiek i jako wybitny artysta, a to oznacza, że pojęcie piękna musiało mieć dla niego (i wielu renesansowych artystów) wymiar tym bardziej idealny im bardziej prozaiczna i wręcz odstręczająca była jego materialna baza. Wydaje się, że źródłem renesansowego mistycyzmu znajdującego wyraz w powszechnie uprawianej alchemii i astrologii, ale ogarniającego również filozofów i teologów chrześcijańskich był rażący kontrast między coraz piękniejszymi ideami, a coraz brutalniejszą rzeczywistością. Kontrast, z którym renesans nie potrafił sobie poradzić inaczej, niż przez ucieczkę w magię liczb i abstrakcyjnych figur.

Doświadczeniem, które zaciążyło nad kulturą europejską i naruszyło długo budowaną wiarę w naturalny porządek świata była epidemia dżumy z połowy XIV w. Zapewne dlatego pamięć o Czarnej Śmierci utrwalana została w epoce renesansowego ożywienia w nowym schemacie ikonograficznym - tańcu śmierci - jaki pojawił się po raz pierwszy w latach 1410-1425 r. w gigantycznym fresku w opactwie św. Roberta w La Chaise-Dieu we francuskiej Owerni. Temat śmierci, filozoficznie „oswojony” w średniowieczu, mógł niepokoić szczególnie renesansowe elity dysponujące coraz większym bogactwem i doceniającym coraz bardziej uroki życia doczesnego. Trudno dzisiaj stwierdzić, jak ta problematyka odzwierciedlała się w renesansowym wyobrażeniu piękna, ale pewne wyobrażenie daje zanotowana myśl Leonarda da Vinci: „Doktorzy, którzy zajmują się chorymi, powinni koniecznie zrozumieć, czym jest człowiek, czym jest życie i czym jest zdrowie i w jaki sposób podtrzymuje je równowaga i harmonia wszystkich jego elementów.”

Nie ma tu wprawdzie mowy o pięknie, ale wydaje się, że Leonardo dał wyraz swoim doświadczeniom anatomicznym i obserwacjom zdekomponowanego, zniszczonego przez chorobę i śmierć ludzkiego ciała, które miało być przecież ukoronowaniem dzieła stworzenia i najdoskonalsza forma natury. Harmonia i równowaga, doskonałe zespolenie części w całość, to wg Leonarda warunek życia, poza którym istnienie piękna zmysłowego jest nie do pomyślenia.

LEONARDO CZY HIERONIM

Symbol renesansu Leonardo da Vinci żył w latach 1452-1519 i był niemal dokładnie rówieśnikiem Hieronima Boscha (ok. 1450-1516) niderlandzkiego malarza należącego do brabanckiej elity społecznej. Bosch nie pozostawił żadnych zapisków i mówią za niego same dzieła - współczesne cudownym obrazom - w których przedstawiona została kompletna wizja szaleństwa. Nasze wyobrażenie o renesansowej duchowości jest bardzo niepełne.

MANIERYZM

Giorgio Vasari określił późny styl Michała Anioła jako maniera moderna, a poeta Pietro Aretino (1492-1556) styl podkreślający oryginalność wyrazu nazwał maniera nuova. Aretino zdobył popularność jako autor pornograficznych wierszy (sonnetti lussuriosi) pisanych do pornograficznych rysunków Giulio Romano (1499-1546), znanego przede wszystkim jako projektant mantuańskiego Palazzo Te, będącego w istocie prywatnym klubem erotycznym Fryderyka II Gonzagi. Sytuację w ówczesnej sztuce ilustruje fakt, że Romano, specjalista od „sztuki niespodzianek” zmarł tuż przed objęciem obowiązków głównego architekta bazyliki św. Piotra w Rzymie. Wewnętrzne konflikty ideowe renesansu znalazły rozwiązanie w katastrofie Sacco di Roma w 1527 r., gdy Rzym został splądrowany przez wojska katolickiego Karola V (hiszpańskiego), antypapieskich kondotierów i luterańskich landsknechtów. Harmonijna wizja świata legła w gruzach, wszyscy walczyli ze wszystkimi kierując się nie ideami, ale interesem - świat był dziwny, zagadkowy, nielogiczny.

Zagadkowość, wieloznaczność, nagromadzenie skomplikowanej symboliki ikonograficznej, „znaczące” wyrafinowanie formy, a przede wszystkim niepokój to niektóre cechy sztuki manierystycznej, która nie miała już naśladować natury, ale ją zaklinać. O ile wpływy neoplatonizmu, hermetyzmu i antycznego pogaństwa zaznaczyły się w XV wieku przede wszystkim w przedefiniowaniu niektórych pojęć właściwych chrześcijaństwu, to w XVI wieku nastąpiła eksplozja wiedzy tajemnej, spoza której - przede wszystkim w sztuce - prędzej czy później wychylał się bardzo konkretny Eros. Nie można nie wspomnieć tu o rozpoczynającej się walce między władzą świecką (koronami) a Kościołem w związku z rosnącym problemem niewolnictwa. To w Kościele pojawił się pierwszy zorganizowany opór przeciw niewolnictwu i od 1537 r. przez kolejnych 300 lat był on jedyną instytucją kwestionującą prawo władców świeckich do zbrodniczych form kolonizacji odkrywanych terenów (Ameryka). Reakcją na taką postawę Kościoła była prosta - dobra jest każda religia, która pozwala trzymać w ryzach społeczeństwo, ale nie krępuje wolności władcy, a taka idealna religią była religia starożytnych Greków.

Oczywiście ikonografia chrześcijańska nie zniknęła ze sztuki, ponieważ Kościół był w dalszym ciągu potężnym mecenasem, ale w zamówieniach królewskich i książęcych zdecydowanie przeważała tematyka mitologiczna. Oczywiście zniszczenie Rzymu sprzyjało obiektywnie emigracji italskich artystów na inne dwory, ale najatrakcyjniejszymi mecenasami stawali się władcy traktujący chrześcijaństwo jako element władzy politycznej, a nie własnego światopoglądu. Na dworze cesarza Rudolfa II, przenisionym z obawy przez Turkami do Pragi, kłębił się tłum astrologów, znachorow, uzdrowicieli, wróżbitów, kabalistów itp. Pierwszą szkołę z Fontainbleau założyli artyści sprowadzeni z Italii przez Franciszka I, ale Henryk II zamawiał dzieła uwieczniające jego kochankę Dianę de Poitiers jako mitologiczną boginię łowów. Z kolei Diana de Poitiers zmarła prawdopodobnie wskutek picia roztworu złota zalecanego jako eliksir wiecznej urody (traktat „Krótka rozprawa o wspaniałych zaletach pitnego złota” dedykował Henrykowi III alchemik Alexandre de La Tourette). Rudolf II urządził na Hradczanach najsłynniejszy w Europie Gabinet Osobliwości, gromadzący wszelkiego rodzaju dziwadła (wśród nich dzieła sztuki), a jego syn, arcyksiążę Ferdynand II stworzył kolekcję obrazów przedstawiających ludzi z "interesującymi" deformacjami ciała.

Nawet estetyka eksperymentalna, nawet neuroestetyka i nawet w ich skrajnie redukcjonistycznych, ewolucjonistycznych odmianach sprowadzających przeżycia i stany psychiczne do zwykłych produktów procesów biologicznych i negujących właściwe tradycyjnej kulturze przenoszenie pojęcia piękna w sferę metafizyki, w gruncie rzeczy, badając fizjologiczne podstawy postrzegania zmysłowego nadają przeżyciu piękna wyjątkowe znaczenie. Jest to postawa właściwa filozofom i ideologom, ale całkowicie niedopuszczalna z naukowego punktu widzenia, ponieważ wstępny, zawężający wybór przedmiotu badań spośród zjawisk jakościowo identycznych powoduje, że podstawa faktyczna wyników jest ograniczona, a więc i wnioski stają się niewiarygodne. Greckie słowo αίσθηση (aísthisi) znaczy „zmysł”, a słowo αίσθάνομαι (aisthánomai) znaczy „odczuwać”, tak więc estetyka jest nauką o wszelkim postrzeganiu (odczuwaniu, przeżywaniu) zmysłowym, a nie tylko o postrzeganiu piękna. Z etymologicznego i naukowego punktu widzenia każde przeżycie każdego stanu psychicznego jest przedmiotem estetyki, nawet jeśli w kategoriach czysto fizjologicznych jest również przedmiotem badań innych nauk, jak psychologia, psychiatria, socjologia, fizjologia czy neurologia. Różnica między estetyką a innymi naukami polega na tym, że to samo kompleksowe zjawisko rozpatrują one z różnych punktów widzenia, które sobie nawzajem „zadają”. Np. neurologia może odpowiedzieć na pytanie, jakie rejony mózgu są aktywne podczas przeżywania piękna, ale nie jest w stanie w swoich kategoriach zdefiniować piękna (czyli ustalić, co bada). Nie jest nawet możliwa procedura odwrotna, czyli przyjęcie, że np. piękne jest to, co powoduje aktywność konkretnego rejonu mózgu, ponieważ mózg jest systemem zbyt skomplikowanym i każde przeżycie wiąże się z jednoczesną aktywnością różnych jego rejonów. Tak więc neurolog musi najpierw wiedzieć, czym jest przeżycie, którego fizjologicznych podstaw poszukuje, a taką informację musi otrzymać „z zewnątrz”. Zamyka się błędne koło. Mimo całej naszej niewiedzy wiemy jednak na pewno (do tego doświadczamy), że:

- człowiek przeżywa różne stany psychiczne, którym na jakiejś dziwnej zasadzie przypisuje różne wartości w ten sposób, że jednych stanów unika, inne zaś chciałby przeżywać częściej i podejmuje wiele wysiłków, żeby je wywoływać (np. tworząc odpowiednio spreparowane przedmioty nazywane dziełami sztuki, albo poszukując wywołujących je obiektów naturalnych),

- nawet współczesny człowiek wychowany na sztuce krytycznej i oswojony z przeżywaniem „brzydoty” ustawia się z własnej woli w kolejkach na wystawy Starych Mistrzów i płaci za przeżywanie na nich stany psychicznych ocenianych przez niego jako pozytywne i warte wydanych pieniędzy,

- przeżywanie różnych stanów psychicznych powoduje różne skutki zarówno tymczasowe jak i trwałe i że stany te mają wpływ na ludzkie samopoczucie i działanie.

Wydaje się więc uzasadnione, żeby pole zainteresowań estetyki traktowanej jako nauka oczyścić z "ideologicznie obciążonych", nieprecyzyjnych pojęć (wcale ich nie negując, lecz zawieszając) i skoncentrować się na tym, co jest pewne (przy dzisiejszym stanie wiedzy szczegółowej) i wyciągnąć z tego wszystkie logiczne i praktyczne wnioski, zachowując zasadę, że zadaniem nauki jest ustalenie stanu faktycznego, a nie jego ocena. Oceny powinien dokonać każdy samodzielnie według własnego systemu wartości.

METODA ESTETYCZNA

W zaproponowanym ujęciu przedmiotem estetyki jest postrzeganie zmysłowe rozumiane jako proces odbierania i (w mniejszym zakresie) obróbki bodźców zmysłowych wywołujących różne stany psychiczne określające czasowo lub trwale samopoczucie, oraz zdolności i skłonności odbiorcy do różnych zachowań.

Tak rozumiana estetyka pozostaje poza zasięgiem wszelkich sporów ideologicznych i światopoglądowych i staje się narzędziem rzeczowego opisu oddziaływania każdego dostępnego zmysłowo obiektu (w tym dzieła sztuki), oraz skutków, jakie ono powoduje.

W jej perspektywie nie jest ważne, czy dzieło jest piękne czy brzydkie (a nie są to kategorie uznawane przez sztukę współczesną), ale np. to, czy dzieło sztuki powoduje np. tymczasową euforię, czy trwałą (i jaką) zmianę osobowości (co już jest jasno sformułowanym celem sztuki współczesnej). Ocena zależy do tego, czy akceptujemy skutki dzieła sztuki, a nie samo dzieło. Po to jednak, żeby oceny dokonać, trzeba te skutki znać. Wyjaśnienia wymaga jeszcze kwestia języka. Ponieważ chcę posługiwać się językiem zrozumiałym na poziomie intuicyjnym, do czasu wypracowania języka nowej estetyki pojęcia takie jak piękny, ładny, brzydki, straszny itp. odnosić się będą wyłącznie do opisu bodźców wywołujących reakcję „przyciągania”, czyli chęci przedłużenia albo powtórzenia, albo „odpychania/ucieczki”, czyli chęci zakończenia lub unikania wywoływanego przez bodziec stanu psychicznego.

CO TO JEST BODZIEC ZMYSŁOWY

Każdy bodziec zmysłowy składa się z dwóch elementów - formy i treści. Jakkolwiek odwieczny jest spór o samodzielność i relacje tych dwóch elementów, w niniejszym opracowaniu przez „formę” rozumieć należy tę część bodźca, która wywołuje reakcje wyłącznie emocjonalne (czucie), natomiast przez treść „treść” tę część bodźca, która wymaga interpretacji intelektualnej (rozumienia). Różnicę ilustruje przykład: litera „A” nagryzmolona kulfonem na ścianie wychodka ma dokładnie taką samą treść intelektualną, co litera „A” wykuta klasyczną majuskułą w marmurze, wyfrezowana w drewnie, czy wycięta laserem w nierdzewnej stali, ale każda z tych czterech form wywołuje inną reakcję psychiczną.

KULTURA

Uwaga: Rozpoczynany etap Programu Wiedzy Społecznej może zaszokować i oburzyć zwolenników kultury, ponieważ prawda o kulturze jest szokująca i przykra Emotikon wink;-)

Antykultura zwalcza kulturę, ponieważ definiuje ją jako system społecznego zniewolenia natury ludzkiej, deformujący psychikę człowieka i krępujący jego naturalną potrzebę wolności. Antykultura ma całkowitą rację - kultura jest systemem zniewolenia natury ludzkiej, deformującym psychikę człowieka i krępującym jego naturalną potrzebę wolności.

I tylko dzięki temu systemowi zniewolenia, deformowania i krępowania natury ludzie zeszli z drzew. Antykultura to radosny powrót na drzewa.

Wszelka racjonalna dyskusja o antykulturze, jej hasłach i celach może rozpocząć się dopiero od ustalenia, jaki jest mechanizm powstawania i działania kultury, jakie są skutki jej działania i jakie są skutki jej likwidacji.

DEFINICJE KULTURY

Większość popularnych definicji kultury opisuje nie kulturę, ale jej „produkty”, albo warunki jej trwania i rozwoju. W pierwszym przypadku kulturą jest całość duchowego dorobku społeczeństwa, oraz dorobku materialnego o funkcji symbolicznej. W tym znaczeniu kultura jest czymś odrębnym od cywilizacji nazywanej czasami kulturą materialną, będącą całością dorobku materialnego o przeznaczeniu praktycznym, pozbawionego znaczeń symbolicznych. W drugim przypadku mówi się o kulturze jako zespole norm organizujących w niepowtarzalny sposób życie społeczne.

Chyba najkrótszą definicję kultury przedstawiła amerykańska antropolog Ruth Benedict (1887-1948), pisząc w 1934 r. książkę pt. „Wzorce kultury”. W jej ujęciu ludzkie zachowania nie są wrodzone ale wyuczone, a kultura stanowi zespół wzorców powielających zachowania preferowane w konkretnej społeczności. Zdaniem Benedict każda społeczność kształtuje taki własny zbiór zachowań i jest on zrozumiały wyłącznie w ramach tej jednej konkretnej społeczności. Nie ma więc podstaw, aby kultury ze sobą porównywać, a tym bardziej je oceniać, ponieważ istnienie wszystkich jest tak samo uzasadnione. Przekonanie o równocenności kultur i uznawanie ich równoprawności jest istotą tzw. relatywizmu kulturowego, pojęcia wprowadzonego w 1887 r. przez amerykańskiego etnologa Franza Boasa (1858-1942).

Taka definicja kultury i sama koncepcja relatywizmu kulturowego wydają się być uzasadnione na gruncie antropologii jako nauki, której celem jest opis i systematyzacja zjawisk. Gdyby jednak Benedict użyła innego pojęcia albo stworzyła na użytek antropologii jakiś neologizm, nie byłoby w ogóle problemu. Błąd (lub świadome dzialanie) Ruth Benedict i całej reprezentowanej przez nią szkoły polegał na tym, że w ich ujęciu każdy zespół wzorców zachowań tworzy odrębną "kulturę", tymczasem nie wszystkie zachowania są zachowaniami kulturowymi, a zatem nie wszystkie można objąć pojęciem kultura, ponieważ pojęcie to ma swoje konkretne, utrwalone w języku kultury znaczenie.

Wbrew pozorom nie jest to dzielenie włosa na czworo. W języku codziennym posługujemy się skrótami pojęciowymi, których pełne znaczenie utrwalone jest w naszej świadomości przez wykształcenie i wieloletnie uczestnictwo w kulturze. Takie skróty nie są jednak dopuszczalne, gdy próbujemy precyzyjnie ustalić i zweryfikować ich znaczenie. Taka weryfikacja jest konieczna, ponieważ zacieranie lub odwracanie znaczenia pojęć jest podstawową taktyką antykultury. Oczywiście przeciwstawienie jednej definicji jakiejś innej definicji nie ma żadnej wartości dowodowej. Rzetelna definicja musi opierać się na rzetelnej analizie zjawiska.

Czym więc jest kultura i jaka jest jej istota?

CO JEST ISTOTĄ KULTURY

Słowo kultura wywodzi się z łacińskiego słowa colere oznaczającego uprawę, pielęgnację, doskonalenie. Początkowo oznaczało ono po prostu uprawę rolniczą i było przeciwstawiane naturze, a więc rzeczywistości samoistnej, nie poddanej świadomemu i celowemu formowaniu. We wszystkich znaczeniach słowa kultura zawarty jest ten element celowego przekształcania formy i rozwoju. Na tej samej zasadzie do "kultywacji" należą również zabiegi służące powstrzymaniu regresu - podobnie jak podlewanie rośliny zapobiega jej więdnięciu.

Dzisiejsze znaczenie pojęciu kultura nadał Marcus Tullius Cicero (106-43 BC) używając po raz pierwszy w dziele Disputationes Tusculanae terminu cultura animi w odniesieniu do filozofii i nadając jej znaczenie „uprawy umysłu”.

Jeśli zatem sens kultury tkwi w doskonaleniu, to - w odróżnieniu od definicji Ruth Benedict - nie można za kulturę uznać zbioru dowolnych wzorców zachowań, a tylko takich, których celem jest rozwój, pielęgnacja i doskonalenie. Jednak - odwołując się do wcześniejszych uwag - są to bez wyjątku zachowania, które (1) nie dają człowiekowi zmysłowej przyjemności, (2) wymagają wysiłku celowego i systematycznego, (3) na ich efekty trzeba zwykle długo czekać i (4) ich efektem jest mniej lub bardziej doskonała, nowa forma.

Nie ma najmniejszych podstaw, aby wywodzące się jeszcze ze starożytności i jednoznaczne, w głębokim sensie "pozytywne" pojęcie kultura rozszerzać o treści z tym znaczeniem sprzeczne tylko dlatego, że tak napisała jakaś pani w Ameryce prawie sto lat temu, albo dlatego, że antropologom wygodnie jest używać w ich slangu branżowym pojęcia kultura w szerszym znaczeniu.

Wprost przeciwnie - uzasadnione jest rozumienie pojęcia kultura jako zbioru tylko takich wzorców zachowań, których celem jest doskonalenie (budowa, konstruowanie, rozwój, kwalifikacje, wiedza) osiągane kosztem regularnego wysiłku (praca, nauka, ćwiczenie, trening) zwieńczonego dziełem (materialnym lub niematerialnym) i nagradzanego satysfakcją (podziwem, uznaniem, zachwytem, szacunkiem, pieniędzmi).

W największym uproszczeniu można powiedzieć, że... kultura to nawyk twórczego wysiłku podejmowanego dla osiągnięcia satysfakcji - i od razu trzeba dodać - i nic więcej.

JAK POWSTAŁA KULTURA I JAK POWSTAŁA KULTURA WSPÓŁCZESNA

Tego nie wiemy, ale próba odpowiedzi na to pytanie będzie konieczna, o ile kiedykolwiek pojawi się możliwość określenia jakiejś nowej formuły kultury współczesnego człowieka. Nie ma to oczywiście nic wspólnego z próbą stworzenia "nowego człowieka" przez zniszczenie kultury tradycyjnej, bo tym zajmuje się antykultura. Problem przedstawię następująco:

Przez całe wieki kultura była atrybutem elit. Ogromna większość społeczeństw zmuszana była do pracy siłą i ograbiana z efektów tej pracy. Praca fizyczna i praca produkcyjna była trudem, karą i nieszczęściem. Dzięki przerzuceniu ciężaru tej znojnej pracy na zniewoloną większość elity mogły poświęcić się pracy umysłowej i organizacyjnej. Nie wiadomo, czy dawne elity miały świadomość, że również pracują. Charakterystyczne dla starożytności jest to, że władcy bardzo często byli jednocześnie filozofami i literatami, ale raczej nie zdarzało się, żeby zajmowali się twórczością związaną z wysiłkiem fizycznym (malarstwo, rzeźba). Dysponując siłą i dobrami materialnymi elita kupowała sobie intelektualistów i artystów, którzy tworzyli teorie i dzieła ku chwale bogów, systemu i elity. Intelektualiści (mniej) i artyści (bardziej) zawdzięczali swoja pozycję wyjątkowym kwalifikacjom - byli cenni - ale ich pozycja społeczna niewiele różniła się od pozycji zniewolonych robotników. Teorie i sztuka jaką tworzyli służyła utrwaleniu systemu i panowania elit. Mogła służyć, ponieważ imponując zniewolonej części społeczeństwa zapewniała elitom dominację kulturową (w kategoriach Gramsciego).

Niewolników do pracy zmuszał głód i strach. Nie potrzebowali żadnego "mechanizmu kulturowego", żadnego nawyku pracy, a tym bardziej pracy twórczej - wystarczał sam kij nadzorcy. O ile wśród rolników mógła powstać i utrzymywać się jakaś forma etosu pracy związanego z metafizyką własności ziemi oraz długotrwałym i powtarzalnym cyklem siewu, wzrostu i żniw, o tyle na początku XIX wieku proletariat stanowiła w znacznej części biedota wiejska emigrująca do powstających dopiero miast, zaludniająca przerażające slumsy i zmuszona do bezlitosnej konkurencji o miejsca katorżniczej pracy.

Wielkomiejski proletariat w ogromnej części pozostawał poza wpływem jakiejkolwiek kultury. Religia wskazywała wprawdzie pewien system wartości, ale system wartości bez kultury jest jak układ kierowniczy w samochodzie bez silnika.

Kiedy na początku XX wieku znacząca część proletariatu (czyli jego arystokracja zawodowa), będąc formalnie wolna, zaczęła dopiero wydobywać się z nędzy, powoli tworzyć dobrobyt dla siebie i swoich rodzin i na tym doświadczeniu budować etos pracy, rozpoczął się proces, którego nieuchronnym produktem powinna być liczna klasa ludzi wolnych i na tyle samodzielnych ekonomicznie, że zdolnych do realizacji własnych, nie tylko materialnych, ale i duchowych potrzeb. Jeśli w klasie tej uruchomiony został mechanizm kultury, jej produktem powinna być jakaś nowa forma sztuki przez nią finansowana i odzwierciedlająca jej ideały. I właśnie wtedy, 7 listopada 1929 r., kilka dni po "czarnym czwartku" rozpoczynającym Wielki Kryzys, za pieniądze Ansona Goodyeara (1877-1964), dyrektora Paramount Pictures i Gulf, Mobile and Ohio Railroad, oraz Paula Sachsa (1878-1965), partnera słynnej firmy Goldman Sachs, otwarto w Nowym Yorku Museum of Modern Art. Taki oto zbieg okoliczności.

PRAKTYCZNY SKUTEK KULTURY

Wytworzenie dóbr cywilizacyjnych (szczególnie dóbr zaawansowanych technologicznie) wymaga kwalifikacji i pracy. Wytworzenie tych dóbr w tak dużych ilościach, żeby były one powszechnie dostępne (czyli tanie) wymaga wysokiej technologii, wysokich kwalifikacji i bardzo dobrze zorganizowanej, wydajnej pracy. Brakoróbstwo, lenistwo, spychologia, marnotrawstwo, nieuczciwość, nierzetelność, niepunktualność, bierność itp. wykluczają możliwość skutecznej działalności produkcyjnej. Ze względu na skalę koniecznej produkcji jest ona możliwa tylko wtedy, gdy nie jednostki, ale duże grupy ludzi posiadają cechy ją gwarantujące, a to oznacza, że cechy te muszą w społeczeństwie dominować. Niestety, cechy te nie wynikają z biologicznej natury człowieka i nie sa wrodzone. Musza więc być wyuczone.

Oznacza to, że każde społeczeństwo, jeśli nie rezygnuje z osiągnięcia dobrobytu, a więc jeśli nie chce żyć w nędzy, lub chce się z tej nędzy wydobyć, musi zaakceptować fakt, że większości tego społeczeństwa muszą być wpojone cechy właściwe dla kultury. Dlatego konieczne jest powtarzanie do znudzenia prostej prawdy - jeśli z jakichkolwiek względów politycznych, społecznych czy ideologicznych zlikwidowane zostaną w społeczeństwie mechanizmy, które tworzą i utrwalają nawyki kulturowe, albo uruchomione zostaną mechanizmy, które takie nawyki likwidują, to ich nieuchronnym skutkiem musi być ekonomiczna nędza takiego społeczeństwa. Społeczeństwo może oczywiście świadomie i dobrowolnie wybrać inny cel - np. nieograniczoną wolność - ale cel ten będzie zrealizowany tylko w warunkach ekonomicznej nędzy, ponieważ jedynie nieograniczonej wolności i całkowitej nędzy nie trzeba produkować.

KULTURA I SYSTEM WARTOŚCI

„Układ kierowniczy” kultury, a więc określający cel i sens podejmowanego wysiłku i „mechanizm hamulcowy” wyznaczający jego granice tkwią w systemie wartości, który jest częścią kultury, ale nie jest z nią tożsamy.

Istnieją przecież różne kultury, które stworzyły swoje własne cywilizacje i osiagnęły bardzo różne efekty nie przestając być kulturami. Nikt nie ma wątpliwości, że Aztekowie i Majowie, chrześcijanie i mahometanie, konfucjoniści, buddyści, hinduiści (można długo wyliczać) stworzyli własne kultury, chociaż nikt nie ma wątpliwości, że jedynie kultura chrześcijańska stworzyła najwyżej rozwiniętą cywilizację wysokich technologii i powszechnego dobrobytu.

We wszystkich tych kulturach działał ten sam kulturowy silnik napędzający jej uczestników do działania, ale różne systemy wartości wyznaczały tym silnikom inne cele i powodowały np., że charakterystyczny dla kultury europejskiej wysiłek "produkcyjny" ograniczany bywał na rzecz celebrowania wspólnoty (jak to miało miejsce u Trobriandczyków) lub działań o charakterze kontemplacyjnym (jak to robili buddyści).

Różnice między kulturami sprowadzają się nie do mechanizmu kultury, który jest wszędzie taki sam, ale do leżących u ich podstaw systemów wartości wyznaczającymi ich cel, kierujących nimi w drodze do celu i wyhamowującymi przed stoczeniem się w przepaść.

DEFEKT KULTURY

Kultura pełni taką rolę w społeczeństwie, jaką w samochodzie pełni silnik, ale silnik nie ma ani hamulców, ani kierownicy, bo to są inne elementy samochodu. Ten brak hamulców i kierownicy można nazwać „defektem kultury”. O co w nim chodzi.

Kultura - owszem - umożliwia człowiekowi podejmowanie ambitnych wyzwań i wzmożonego wysiłku, ale w gruncie rzeczy jest bezrefleksyjnym nawykiem ukształtowanym w procesie wychowania i przełamuje wbudowany w naturalną psychikę mechanizm obronny, zabezpieczający organizm przed zniszczeniem. Kultura wyłącza opisany wcześniej, naturalny mechanizm demotywacji. Jednak mechanizm kultury nic nie mówi o tym, czy wzmożony wysiłek „ma sens”, a więc czy jego skutek jest pozytywny i czy wysiłek ten powinien mieć jakieś granice. Tymczasem nadmierny wysiłek może doprowadzić do zniszczenia zdrowia człowieka i uniemożliwić mu nie tylko realizację, ale nawet rozwinięcie różnych potrzeb (nie tylko materialnych), np. obcowanie ze sztuką, lektury, wycieczki, życie towarzyskie, a nawet chwile kompletnej bezczynności konieczne nie tylko do regeneracji sił, ale dające czas na refleksję.

W rezultacie takiej redukcji potrzeb człowiek "nakręcony do działania" zmienia się w automat produkujący dobra, które stają się celem samym w sobie. Staje się tym „jednowymiarowym człowiekiem”, którego krytykowali antykonsumpcjoniści z Herbertem Marcuse i Guy Debordem na czele. Jednak krytykowanie kultury za to, że zmienia człowieka w bezmyślną maszynę produkcyjną jest obarczaniem silnika winą za to, że samochód nie ma hamulców i kierownicy.

Kultura jest tylko mechanizmem umożliwiającym ludziom i społeczeństwom podejmowanie i organizowanie wysiłku koniecznego do rozwoju, natomiast jej "defektem" jest to, że nie określa ona sensu, celu, ani granic tego wysiłku

DLACZEGO CZŁOWIEK DZIAŁA

Człowiek działa ponieważ ma potrzeby i chce (musi) je zaspokoić. Mechanizm zmuszający człowieka do działania w celu zaspokojenia potrzeby nazywa się motywacją. Próby wyjaśnienia tego mechanizmu prowadziły do powstania różnych teorii motywacyjnych.

Jedną z najwcześniejszych był hedonizm, zgodnie z którym w naturze człowieka leży dążenie do przyjemności i rozkoszy oraz unikanie nieprzyjemności i bólu. Jego twórcą był Arystyp z Cyreny (435-355 BC), współczesny Sokratesa, założyciel filozoficznej szkoły cyrenajskiej. Inną próbą wyjaśnienia podłoża ludzkich działań był utylitaryzm opracowany przez Jeremy'ego Benthama (1748-1832) i Johna Stuarta Milla (1806-1873). Utylitaryzm akcentuje jednak nie impuls sprawczy, ale spodziewane skutki działania i ich cel widzi w mnożeniu pożytków (dążeniu do szczęścia).

Rozwój naukowej psychologii w XIX wieku stworzył różne teorie popędów, z których najpopularniejsza stała się psychoanaliza Zygmunta Freuda (1956-1939), rozwinięta później przez Carla Junga (1875-1961). Według Freuda siłą zmuszająca człowieka do aktywności jest popęd seksualny (libido, eros), z którym konkuruje instynkt destrukcji (tanatos). Cała osobowość składa się z trzech sfer: id - sfery popędów realizującej zasadę przyjemności, ego - sfery praktycznych działań dostosowujących realizację popędów do warunków otoczenia (zasada rzeczywistości), oraz superego - sferę wartości moralnych. W teorii Freuda ważne miejsce zajmuje wspomniana zasada przyjemności: organizm znajduje się w stanie równowagi, jednak poczucie braku powoduje napięcie odczuwane jako nieprzyjemność (przykrość) i zmusza go do podjęcia działań zmniejszających to napięcie. Redukcja tego napięcia odczuwana jest jako przyjemność. Usuwanie nieprzyjemności odbywa się przez najprostsze czynności odruchowe, nie wymaga więc udziału świadomości.

Teoria Freuda (ani liczne teorie konkurencyjne wobec psychoanalizy) nie wyjaśniała jednak mechanizmu takich zachowań człowieka, które nie miały łatwej do wskazania bazy fizjologicznej, ale kształtowały się w procesie uczenia. Próbą ich wytłumaczenia był behawioryzm, którego podstawy stworzyli Iwan Pawłow (1849-1936), Edward Thorndike (1874-1949), John Watson (1878-1958), a radykalną wersję sformułował w latach 50-tych amerykański psycholog Burrhus Skinner (1904-1990). Behawioryzm powstał z przekonania, że zjawiska psychologiczne nie poddają się badaniu naukowemu, a zatem nauka powinna ograniczyć się do badania związków między zjawiskami jej dostępnymi, czyli między bodźcami i reakcjami. Badania behawiorystów udowodniły, że związki między bodźcem i reakcją mogą być modyfikowane w procesie uczenia się, co stało się podstawą rozwinięcia różnych technik edukacyjnych i manipulacyjnych opartych na wywoływaniu pożądanych zachowań przez świadomie stosowanie określonych bodźców.

PIRAMIDA POTRZEB (Maslowa)

Jeden z najpopularniejszych modeli ludzkich potrzeb przedstawił amerykański psycholog Abraham Maslow (1908-1970) w formie tzw. piramidy potrzeb albo piramidy Maslowa.

Pierwszy model opublikował Maslow w 1943 r. w pracy "Teoria ludzkich motywacji", rozwinął go w wydanej w 1954 r. książce "Motywacja i osobowość", a w istotny sposób zmodyfikował w 1970 r. (a więc tuż po rewolcie amerykańskiej kontrkultury), dodając jako najwyższą potrzebę człowieka potrzebę transcendencji (czyli Boga).

Piramida Maslowa przedstawia dość powszechnie akceptowaną hierarchię potrzeb, w której najważniejsze są domagające się bezwzględnego zaspokojenia potrzeby fizjologiczne. Ostateczna wersja piramidy opracowana w 1970r. obejmuje osiem kategorii potrzeb:

- potrzeby fizjologiczne (np. jedzenie, sen, seks)

- potrzeby bezpieczeństwa (poczucie stabilizacji)

- potrzeby społeczne (np. przynależność do grupy, miłość)

- potrzeby indywidualne (np. niezależność, wolność, uznanie, szacunek, prestiż, duma)

- potrzeby poznawcze (np. wiedza, rozumienie)

- potrzeby estetyczne (np. harmonia i piękno)

- potrzeba samorealizacji (poczucie spełnienia celów)

- potrzeba transcendencji (poszukiwanie absolutu i doskonałości)

Oprócz samej hierarchii potrzeb, w koncepcji Masłowa istotne jest jeszcze to, że potrzeby nie pojawiają się wszystkie naraz i z równą siłą, ale potrzeby "wyższe" mogą ujawnić się dopiero wtedy, gdy zaspokojone zostaną potrzeby "niższe". Oznacza to, że człowiek nie będzie np. spokojnie i z uwaga czytał książki, jeśli będzie dręczył do głód lub niezaspokojony popęd seksualny.

Schemat Maslowa ma jednak dwie wady. Po pierwsze nie wyjaśnia, czy wszystkie potrzeby są wrodzone, a więc czy w miarę zaspokajania potrzeb „niższych” muszą ujawnić się potrzeby „wyższe”. Z badań Maslowa prowadzonych w latach 40-tych XX wieku wynikało, że tylko niewielki procent ówczesnej populacji uświadamiał sobie potrzebę samorealizacji (najwyższą w ówczesnym schemacie), ale nie ma podstaw do wnioskowania, czy potrzeby takiej większość ludzi w ogóle nie rozwinęła, czy też była ona tylko tłumiona przez niezaspokojone potrzeby „niższe”.

MOTYWACJA I DEMOTYWACJA

Druga wada jest znacznie ważniejsza, ponieważ piramida przedstawia motywacje skłaniające człowieka do działania, natomiast nic nie mówi o tym, co może człowieka do działania zniechęcać. Jednym słowem przedstawia spodziewane „korzyści”, ale nic nie mówi o "kosztach" ich uzyskania. Właściwie za wystarczającą „demotywację” można by uznać sam brak motywacji, nie jest to jednak zgodne z doświadczeniem. Chodzi o to, że człowiek działa po to, żeby zaspokoić jakąś potrzebę, ale zaprzestaje dzialania nie tylko dlatego, że ją zaspokoił.

jeśli np. człowiek podejmuje intensywny, fizyczny wysiłek w celu zdobycia pożywienia lub partnera do prokreacji, to w jego mięśniach zaczyna gromadzić się kwas mlekowy powodujący dojmujący ból i zmuszający do zaprzestania wysiłku (istneje teoria, że ból powoduje nie kwas mlekowy, ale mikrouszkodzenia mięśni). Ponieważ nadmierny wysiłek może prowadzić do zniszczenia organizmu, wcześniejsze pojawianie się bólu (zmęczenia) można traktować jako mechanizm demotywacyjny, zabezpieczający trwanie organizmu. Podobny mechanizm (wzrost poziomu prolaktyny) zmusza również do ograniczenia aktywności umysłowej i seksualnej w celu umożliwienia regeneracji organizmu (sen, znużenie postkoitalne). Oznacza to, że na poziomie fizjologicznym organizm posiada mechanizmy powstrzymujące go przed podejmowaniem aktywności nie nakierowanych na zaspokojenie aktualnie odczuwanych potrzeb, a nawet nakazujące zaniechanie wysiłku zmierzającego do zaspokojenia potrzeby, o ile grozi to zniszczeniem organizmu.

NIEPRZYJEMNOŚĆ I PRZYJEMNOŚĆ

W warstwie biologicznej człowiek niewiele różni się od zwierzęcia i ma zakodowane mechanizmy mające na celu przede wszystkim podtrzymanie życia i przedłużenie trwania gatunku. Bodźce i reakcje sprzyjające przetrwaniu muszą być proste i skuteczne na najniższym, fizjologicznym poziomie, ponieważ muszą zabezpieczać interes również organizmów najprostszych, które nie potrafią myśleć. Organizm nie może umrzeć dlatego, że "zapomniał" o jedzeniu. Gatunek nie może zaniknąć dlatego, że organizm czytał książkę i "zapomniał" o prokreacji. Organizm nie tylko "przypomina" o konieczności zaspokojenia tych elementarnych potrzeb, ale wręcz zmusza do ich zaspokojenia, tworząc negatywny stan nazywany nieprzyjemnością. Skrajna nieprzyjemność to ból. Zaspokojenie potrzeby likwiduje odczucie nieprzyjemności i wywołuje pozytywny stan nazywany przyjemnością. Skrajna przyjemność to rozkosz. Poczucie nieprzyjemności wywołane brakiem zmusza do aktywności rozumianej szerzej, niż np. samo jedzenie, bo również do zdobycia pożywienia i partnera do prokreacji. Niezaspokojenie potrzeby budzi stres i wyzwala agresję konieczną do walki o pożywienie i o partnera do prokreacji. Długotrwałe niezaspokojenie głodu może doprowadzić do skrajnej agresji i kanibalizmu. Długotrwałe niezaspokojenie popędu seksualnego może doprowadzić do skrajnej agresji i gwałtu.

Jednym słowem - każdy żywy organizm jest tak skonstruowany, że „nawet gdyby chciał”, nie ma możliwości zapomnienia o zaspokojeniu dwóch podstawowych potrzeb - głodu i popędu seksualnego. Zaspokojenie tych potrzeb musi być niezależne od jakichkolwiek umiejętności nabytych (kwalifikacji), bo zanim ktokolwiek by je opanował, umarłby z głodu. Dlatego jeść i kopulować potrafi każdy, a przyjemność oferowana przez te czynności jest dostępna dla każdego człowieka i każdego zwierzęcia.

Oprócz tych dwóch podstawowych instynktów organizm ulega również innym, wewnętrznym bodźcom, których charakter nie jest do końca jasny, ale ich celem jest prawdopodobnie umożliwienie jego optymalnego rozwoju. Np. dla wieku dziecięcego typowa jest wzmożona aktywność ruchowa sprzyjająca kształtowaniu się układu kostnego i mięśniowego, oraz poznawaniu otoczenia, ale zakres działania tego bodźca ograniczony jest pojawieniem się negatywnego stanu (nieprzyjemności) nazywanego zmęczeniem. Tak więc obok wszystkich tego rodzaju biologicznie uwarunkowanych mechanizmów motywacyjnych istnieją podobne mechanizmy "demotywacyjne", zniechęcających do podejmowania lub kontynuowania działań mogących zagrozić biologicznemu interesowi organizmu.

Organizm posługując się mechanizmem opartym na motywującym i demotywującym działaniu nieprzyjemności i przyjemności dba wyłącznie o własny "interes biologiczny" i zmuszając do podejmowania działań koniecznych, zniechęca do podejmowania działań zbędnych.

TROBRIANDZKA PRÓŻNOŚĆ CZY AMBICJA

Oczywiście nasza wiedza o tym, jak powstała i rozwijała się ludzka psychika nie ma podstaw naukowych, ponieważ nikt nigdy nie mógł prowadzić badań "człowieka przedkulturowego". Nasze wyobrażenia na ten temat czerpiemy z czterech źródeł: badania psychiki zwierząt, badania psychicznego rozwoju człowieka współczesnego od stanu niemowlęctwa, badania ludzi uważanych za psychicznie chorych (psychopatologii) i badania psychiki ludzi znajdujących się (przynajmniej zdaniem badaczy) na "niższym" etapie rozwoju, czyli tzw. ludów pierwotnych lub dzikich.

Powstanie antykultury związane jest bezpośrednio z intensywnym rozwojem badań prowadzonych na początku XX wieku przez etnologów wśród ludów, jakie przetrwały do tego czasu bez, lub przy bardzo ograniczonym kontakcie z cywilizacją białych ludzi. Właśnie dlatego dziedzina ta, nazwana później antropologią kulturową, jest kompletnie zideologizowana. Bliższe szczegóły podane będą w przygotowywanym, nowym dziale witryny pt. Historia Antropologii. W tym miejscu chcę zwrócić uwagę tylko na jeden aspekt.

Jeszcze przed I wojną światową wybitny polski antropolog Bronisław Malinowski rozpoczął badania terenowe społeczności pierwotnych zamieszkujących położone na zachodnim Pacyfiku Wyspy Trobriandzkie. Były to społeczności, które musiały żyć na tych izolowanych terenach od tysięcy lat i tworzyły specyficzny rodzaj kultury, której ekonomiczną podstawą była prymitywna gospodarka rolniczo-hodowlana. Nie były to więc mityczne społeczności myśliwsko-zbierackie, istniał tam nawet rodzaj podziału pracy, ale nie wiadomo, czy ten "poziom stosunków produkcji" był wynikiem jakiegoś rozwoju. Wszystko wskazuje na to, że sposób życia tych wspólnot ukształtował się w zamierzchłej przeszłości i przez setki kolejnych pokoleń nie pojawił się w nich żaden impuls, który skłaniałby je do "innowacyjności" i wyjścia poza hodowle świń i uprawę taro, chociaż miały one bardzo wyraźnie ukształtowaną strukturę społeczną.

W swoich relacjach Malinowski całkowicie burzy mity tzw. "komunizmu pierwotnego", "małżeństw grupowych", "wspólnej własności" opisując system wymiany dóbr sprawiający na laiku wrażenie "darów", a będący w istocie skomplikowanym układem wzajemnych świadczeń (zasada: do ut des), ale zwraca uwagę na znamienny fakt. Po każdych zbiorach taro (to taka bylina o jadalnych, bulwiastych kłączach) bulwy układane są w kilka kopców przeznaczonych dla różnych odbiorców i kopce te są przedmiotem oglądania, oceny i komentarzy wszystkich mieszkańców wsi. Największy kopiec składający się z najlepszych bulw przeznaczony jest dla siostry rolnika, transportowany do jej wsi (w systemie matrylinearnym siostra mężczyzny wychodząc za mąż przenosi się do wsi męża, ale pozostaje na utrzymaniu brata, z kolei jej mąż zaopatruje swoją siostę itd.), ponownie układany przed jej domem, gdzie staje się przedmiotem oceny (podziwu lub krytyki) mieszkańców tej wsi. Obfitość zbioru, dorodność bulw, wielkość kopca, oraz podziw lub krytyka i kpiny ze strony współplemieńców decydują o dumie lub hańbie rolnika.

Malinowski zwraca uwagę na to, że ogromny wysiłek, jaki wkładany jest nie tylko w samą uprawę, ale przede wszystkim w transport plonów i cały ceremoniał "wystawienniczy" ma tylko jeden cel - zaspokojenie czysto psychicznej potrzeby rolnika, którą określa on po prostu jako próżność, ale którą można nazwać również ambicją.

Opisany przykład świadczyłby o tym, że do bardzo naturalnych potrzeb człowieka (bo ujawniających się nawet w społeczeństwach dzikich) należą również takie potrzeby, które w naszej kulturze skłonni jesteśmy uznać na potrzeby wyższego rzędu, niż elementarne potrzeby fizjologiczne, tym bardziej, że nie można wskazać żadnego innego pożytku wynikającego z podejmowanego trudu.

Kłopot w tym, że nie można ustalić, czy opisywana przez Malinowskiego potrzeba była potrzebą naturalną, czyli wrodzoną, czy też była już wynikiem działania mechanizmu kultury.

SATYSFAKCJA CZYLI O SZTUCE FORTEPIANOWEJ

Kiedy młody człowiek w wieku kilku lat rozpoczyna naukę gry na fortepianie, naukę tańca klasycznego, albo wyczynowy trening sportowy, nie wie co go czeka. Nawet jeśli posiada wrodzoną skłonność do „bawienia się dźwiękiem” (co może być źródłem przyjemności zmysłowej), lub skłonność do aktywności ruchowej (naturalną u dziecka), osiągnięcie nawet minimalnej sprawności, a tym bardziej mistrzostwa wymaga wieloletnich, regularnych ćwiczeń i na początku zawsze wiąże się z prostymi, ale dojmującymi nieprzyjemnościami. Młody człowiek musi więc zrezygnować z wielu zajęć i przyjemności typowych dla wieku dziecięcego i pokonać nieprzyjemny stan znużenia/zmęczenia/bólu - reakcji na wielokrotne powtarzanie tych samych, nużących/męczących czynności.

Rozpoczynając naukę młody człowiek nie jest w stanie wyobrazić sobie celu ofiar, jakie musi ponieść. Dopiero po latach, gdy osiągnie już prawdziwe mistrzostwo, może przekonać się, że jego umiejętności budzą podziw, szacunek i wdzięczność u innych ludzi za dostarczone im przeżycia estetyczne i emocje, a wdzięczność ta może znaleźć wyraz nie tylko w aplauzie, ale również w bardzo wysokich honorariach.

Nawet jeśli w wyniku ćwiczeń młody człowiek nie stanie się wybitnym pianistą, nabyta ponadprzeciętna umiejętność wyróżniać go będzie z szarego tłumu, zwiększając osobistą atrakcyjność i szanse życiowe np. w znalezieniu równie atrakcyjnego partnera. Pozytywna reakcja innych ludzi na nabyte umiejętności jest podstawą do wysokiej samooceny, do budowy poczucia własnej wartości. Podziw, prestiż, wysokie honorarium i wysoka samoocena są nagrodami za nieprzyjemności, jakie młody człowiek poniósł, gdy rezygnował z przyjemności poświęcając czas na żmudne ćwiczenia. Pozytywny stan psychiczny wywołany tymi nagrodami nie jest jednak wynikiem bodźca fizjologicznego (jedzenie, seks), nie jest realizowany za pośrednictwem zmysłów, ale jest funkcją psychiczną i nazywany jest satysfakcją. Można więc powiedzieć, w odróżnieniu od przyjemności fizjologicznej, satysfakcja to przyjemność psychiczna.

Różnica między przyjemnością, a satysfakcję jest dwojaka.

Po pierwsze, natura skłania człowieka do podejmowania pod wpływem doraźnej nieprzyjemności (hormony, głód, strach) działania powodującego natychmiastową przyjemność (a przynajmniej likwidację realnego zagrożenia), natomiast osiągnięcie satysfakcji wymaga podjęcia działań powodujących natychmiastową nieprzyjemność i nie dających nic w zamian w krótkiej perspektywie czasowej. Na dodatek muszą to być działania wielokrotnie powtarzane, a więc po doznaniu jednej nieprzyjemności człowiek musi podjąć działanie narażające go na kolejne, znane już nieprzyjemności.

O ile więc do osiągania przyjemności fizjologicznej skłania człowieka dojmujące poczucie nieprzyjemności, to satysfakcji, jaka jest odległą (i wcale nie gwarantowaną) nagrodą za dojmujące nieprzyjemności nie można sobie wyobrazić.

Po drugie i ważniejsze, fizjologiczną przyjemność może dostarczyć samo działanie (jedzenie, samogwałt), natomiast warunkiem osiągnięcia satysfakcji jest reakcja innych ludzi, a tę wywołać może tylko materialny (obraz) lub niematerialny (śpiew) produkt, który jest wynikiem osiągniętej sprawności. Na dodatek produkt ten musi mieć charakter wyjątkowy, nikt bowiem nie będzie pozytywnie reagować (wzdychać, klaskać, chwalić, podziwiać, a tym bardziej płacić) na coś, co jest banalne i powszechnie dostępne. Osiągnięcie satysfakcji jest więc możliwe tylko poprzez wybitne dzieło i jego społeczny odbiór.

Reasumując można powiedzieć, że fizjologiczna natura człowieka skłania go do osiągania przyjemności fizjologicznej, ale powstrzymuje go od działań umożliwiających osiągnięcie psychicznej satysfakcji.

Z ustaleń współczesnej neurologii wynika, że w rzeczywistości jest jeszcze gorzej.

FUNDAMENTALNE PYTANIE KULTURY

Nawet jeśli sami jesteśmy za leniwi na to, żeby ćwiczyć i trenować, to przecież chętnie podziwiamy wielkich artystów, wybitnych sportowców i naukowców i bez oporu godzimy się na ich ponadprzeciętne honoraria (w gruncie rzeczy chętnie płacimy im właśnie za to, że nas w tych nieprzyjemnościach wyręczają).

Czy ktokolwiek myślący chciałby żyć w świecie, na którym nie ma pianistów, malarzy, skrzypków, sprinterów, noblistów, ale i dobrze wykształconych nauczycieli, kreatywnych inżynierów, solidnych murarzy itd. itp. Jednak wszyscy ci ludzie, którzy ze stanu „analfabetycznych fizjoli” wznieśli się do różnych poziomów mistrzostwa musieli „odcierpieć swoje”.

Fundamentalne pytanie kultury brzmi więc:Co miałoby skłonić młodych ludzi do podjęcia wieloletniego, nieprzyjemnego wysiłku nauki i treningu, jeśli ich biologiczna struktura nie tylko nie stwarza po temu zachęt, ale wyraźnie do takiego wysiłku zniechęca?

FUNDAMENTALNA ODPOWIEDŹ

Odpowiedź na pytanie, które zadaliśmy dzisiaj rano jest tylko jedna:

Tym czymś jest PRZYMUS.

ODMITOLOGIZOWANIE SŁOWA "PRZYMUS".

"...Ogólne zasady mają to do siebie, że zawsze można wskazać wyjątek. ...Dla dziecka w wieku pięciu lat pochwała od Pań w przedszkolu jest już istotną zachętą (nawet jeśli tylko dodatkową) do rysowania, ale to jest jeszcze faza zabawy. Zwykle w wieku 6-7 lat dzieci rozpoczynają naukę systematyczną, która wymaga coraz większej koncentracji na temacie i tych tematów jest coraz więcej. Dopiero od tego wieku dziecko jest w stanie się koncentrować i można skłaniać je do koncentrowania się na przedmiocie nauki. Oczywiste jest, że dzieci mają różne talenty, ale muszą opanować również umiejętności, które nie muszą ich pasjonować i wtedy potrzebny jest przymus. Gdyby okazało się za kilka lat, że Pańska córka za żadne skarby nie chce się uczyć matematyki, to myślę, że wolałby Pan, żeby - nawet jeśli wybierze karierę artystyczną - nauczyła się liczyć.

Moim celem jest odmitologizowanie słowa przymus, ponieważ całe wychowanie krytyczne opiera się na negowaniu jakiegokolwiek przymusu w jakiejkolwiek sprawie. Proszę sobie przypomnieć, czy rzeczywiście nigdy, w żadnej sprawie nie starał się Pan córki zachęcić do zrobienia czegoś, na co nie miała ochoty, a co powinna zrobić? Jeśli tak, to Pańska córka jest po prostu aniołem..." - fragment wypowiedzi Krzysztofa Karonia w komentarzach pod filmem: Mechanizm Kultury - Przymus.

OBSESJA PRZYMUSU

Przymus stał się obsesją antykultury, ponieważ jest on zaprzeczeniem wolności, która jest kolejną obsesją antykultury. Symbol przymusu to oczywiście sadystyczny nauczyciel obrywający zastraszonym malcom uszy, albo chłoszczący ich rózgą. Najlepiej do krwi. Jednym słowem - faszysta. Najlepiej z wąsikiem, w błyszczących oficerkach. Jednym słowem - Hitler. Albo klecha.

Przymus degeneruje i deprawuje, łamie psychikę tworząc osobowość sadomasochistyczną - uległą i podatną na upokorzenia, konformistyczną, a jednocześnie szukającą rekompensaty w upodleniu innych.

To jest antykulturowa wizja przymusu i oczywiście jest ona uzasadniona w kategoriach antykultury. Antykultura nie zna bowiem innej formy przymusu. Tak, jak nie zna innej definicji wolności, niż wolność od przymusu. Róbta co chceta i nie róbta, czego nie chceta.

CO TO JEST AUTORYTET

Autorytet, obok przymusu i wolności stał się trzecią obsesją antykultury do tego stopnia, że Erich Fromm wszelki wpływ jakiegokolwiek autorytetu i wszelkie uleganie wpływowi autorytetu sprowadził do pojęcia psychicznego sadmomasochizmu. Tymczasem autorytet w języku kultury stanowi zaprzeczenie przemocy z tego prostego powodu, że przemoc pojawia sie dopiero wtedy, gdy przestaje działać autorytet.

Pojęcie autorytetu wywodzi się z łacińskiego słowa "auctoritas" oznaczającego "godność", "użnanie" i opisującego zdolność wpływania na zachowania innych ludzi w sytuacjach, których nie regulują przepisy prawa i w których właśnie nie można zastosować przemocy, czyli przymusu bezpośredniego. Najlepiej przedstawił istotę autorytetu pierwszy rzymski cesarz August pisząc o tym, jak przejął władzę: "W tamtym czasie (początek cesarstwa) przewyższałem wszystkich uznaniem (auctoritas), chociaż sił (potestas) miałem tyle samo, co moi konkurenci".

Polski filozof i logik Józef Maria Bocheński (1902-1995) wprowadził rozróżnienie na autorytet deontyczny, którego siła wynika z miejsca zajmowanego w strukturze społecznej (autorytet przełożonego, nazywany również administracyjnym lub egzekucyjnym) i autorytet epistemiczny, ktorego siła wynika z uznania dla wiedzy i osiągnięć (autorytet wiedzącego, nazywany również kognitywnym). Jednak nawet autorytet deontyczny, ktoremu przysluguje prawo wydawania poleceń, nie opiera się na sile. Jeśli np. szef firmy ma prawo wydawać polecenia pracownikom, ale jest jednocześnie fachowcem i człowiekiem dobrze wychowanym, to istnieje duże prawdopdobieństwo, że będa się oni podporządkowywać jego poleceniom pod wpływem jego "autorytetu". Nikomu natomiast nie przyjdzie do głowy twierdzić, że "autorytetem" cieszy się szef, który jest niedouczonym chamem mieszającym pracowników z błotem.

Reasumując - w języku kultury autorytet jako siła wpływająca na ludzkie zachowania wyklucza konieczność stosowania przemocy jako skrajnej formy przymusu i wynika z osobistych cech i osiągnięć osoby dysponującej autorytetem, a nie z zajmowanej przez nią pozycji w stukturze społecznej.

PRZYMUS I AUTORYTET

W istocie przymus sprowadza się do zastosowania dowolnej metody w celu skłonienia człowieka do zrobienia czegokolwiek wbrew jego woli, a więc do przełamania jego oporu - bez względu na to, jak oceniamy celowość działania i jakie jest uzasadnienie tego oporu. Teoretycznie najprostszym sposobem jest przekonanie człowieka, że działanie, którego podjąć nie chce leży w jego interesie, ale jest to oczywiście tylko teoria.

Młodego człowieka można zmusić np. do regularnych ćwiczeń fortepianowych "prośbą i groźbą", albo po prostu przemocą w przekonaniu, że gdy osiągnie już sprawność w grze i przeżyje związaną z nią satysfakcję, pogodzi się ze stratą dziecięcej swobody i nawet będzie za ten przymus wdzięczny. To w końcu on stoi na scenie i bierze honorarium, a jego rówieśnicy, którzy wprawdzie przyjemniej spędzili dzieciństwo, siedzą na widowni i biją brawo. Ta metoda stosowana mechanicznie, jeśli na dodatek jest to przymus fizyczny lub inny system dotkliwych kar, zawsze wiąże się z poczuciem krzywdy, straty i zniewolenia, które w ostatecznym rozrachunku mogą doprowadzić do rzeczywistego zniszczenia ludzkiej psychiki, a w każdym razie uniemożliwić pełne przeżycie satysfakcji. Taki przymus opiera się jednak wyłącznie na motywacjach negatywnych. Człowiek podporządkowuje się nie dla osiągnięcia pozytywnego celu, ale dla uniknięcia kary.

Istnieje jednak inny rodzaj przymusu, który opiera się on na potrzebie naśladowania pozytywnych wzorców nazywanych autorytetami. Jeśli autorytet imponuje jako postać, jeśli młody człowiek chce mu zaimponować i dorównać (a nawet go prześcignąć), a tym samym zasłużyć na akceptację i uznanie, wysiłek nabiera sensu motywowanego psychicznie, a motywacja ma swoje źródło w innym człowieku, a nie w sobie samym.

Warunkiem działania takiego wzorca jest istnienie drugiego człowieka i pozytywna z nim relacja. Im człowiek jest młodszy, im mniejszy jest jego świat i im mniej ten świat jest zracjonalizowany, tym bardziej relacje z innymi ludźmi opierają się na emocjach. Na samym początku najważniejsze relacje ze światem wyznaczają emocje wiążące człowieka z rodzicami. To oni zastępują dziecku wszystkich ludzi i to oni są dla niego największymi autorytetami. To rodzice są w stanie stworzyć pierwsze sytuacje, w których dziecko pozna smak satysfakcji.

AUTORYTET BEZ ZŁUDZEŃ

Mimo wszystkich teoretycznych dywagacji nie należy jednak ulegać złudzeniom co do mechanizmu, o którym mowa - każda forma oddziaływania, której celem jest skłonienie człowieka do robienia rzeczy sprzecznych z jego biologiczną naturą jest i pozostanie przymusem. Przymus nie musi być „inwazyjny”, a tym bardziej nie musi przybierać formy przemocy, ale bez względu na to, jak go nazwiemy, pozostanie on przymusem.

Ucieczka od tej świadomości jest wynikiem stygmatyzacji kultury jako systemu opresji, a głównym celem stygmatyzacji jest obniżenie poczucia własnej wartości. Kultura (czyli ludzie ceniący kulturę i uważający się za jej obrońców) nie tylko nie ma odwagi przyznać, że warunkiem jej powstania jest przymus, ale nawet tej świadomości nie ma, ponieważ się przed nią broni w obawie przez oskarżeniem o "faszyzm" i utratą "popularności". Za wszelka cenę stara się być nowoczesna i rozpaczliwie poszukuje przepisu na stworzenie antykulturowego perpetuum mobile, czyli kultury, która "robi się sama". Tak, jakby piramidy wybudowano, a Sykstynę ozdobiono freskami dlatego, że ktoś się nudził i szukał jakiejś rozrywki.

AUROTYTET I PRZEMOC

Istnieje natomiast bezpośredni anty-związek między autorytetem a przemocą. Im silniejszy jest autorytet, tym mniej potrzebna jest przemoc - im słabszy jest autorytet, tym przemoc musi być brutalniejsza. Jeśli autorytety niszczone są programowo, jeśli przestaje działać przymus pozytywny, pozostaje wyłącznie przymus negatywny, a na końcu czysta przemoc - krzyk, pięść, policyjna pałka.

DOPAMINA

Przyjemność i satysfakcja mają coś wspólnego.

Dopamina jest neuroprzekaźnikiem, czyli związkiem chemicznym przekazującym sygnały między neuronami (komórkami nerwowymi) przez połączenia nazywane synapsami. Przekazywanie tych sygnałów ma w gruncie rzeczy naturę elektrochemiczną. Dopamina bywa nazywana „hormonem szczęścia”, ponieważ zaobserwowano wzrost jej poziomu w organizmie podczas takich stymulacji jak seks, jedzenie, ale również miłość, obcowanie ze sztuką czy przeżywanie sukcesu. Poziom dopaminy wzrasta więc w organizmie zawsze wtedy, gdy przeżywa on stany pozytywne.

Prowadzi to do dość przygnębiającego dla pięknoduchów wniosku - na poziomie biologicznym ten sam pozytywny skutek wywołuje zarówno prosty bodziec fizjologiczny, jak i skomplikowany proces psychiczny, będący wynikiem ciężkiej, długotrwałej pracy.

Jednym słowem - w gruncie rzeczy ten sam skutek powoduje dobry obiad, leniuchowanie, seks, wieloletnie studia pianistyczne, nauka łaciny, napisanie książki i morderczy, wyczynowy trening sportowy, przy czym w pierwszych trzech przypadkach bilans kosztów i zysków jest zdecydowanie korzystniejszy.

SAMOZAPŁON

Istnieje jeszcze jeden mechanizm motywacyjny, który można nazwać „samozapłonem” i który przypomina uruchamianie samochodu "na pych".

Nawet jeśli młody człowiek rozpoczyna naukę w wyniku nakazu, to ćwicząc, osiąga kolejne stopnie sprawności i stosunkowo szybko przychodzi moment, kiedy np. nieporadna brzdąkanina zaczyna układać się w czytelną, płynną melodię. Rozpoznanie na wczesnym etapie nauki własnych możliwości i przeżycie pierwszych ich pozytywnych skutków (czyli pierwszej satysfakcji jaką daje pozytywna samoocena), szczególnie gdy spotkają się one z uznaniem i pochwałą ze strony autorytetu (epistemicznego), potrafi dodać skrzydeł. Podobnie jak w silniku, który sam zapalić nie chciał, ale w którym pierwsza wymuszona iskra zapaliła kolejne iskry.

WOLNOŚĆ

W 1958 r. brytyjsko-żydowsko-rosyjski filozof Isaiah Berlin (1909-1997) sformułował (wychodząc od Kanta, Hegla i Nietzschego) popularny podział na wolność „negatywną” i wolność „pozytywną”.

Wolność negatywna to wolność od ograniczeń (nakazów, zakazów, terroru, konieczności) ze strony rządu, społeczeństwa i innych ludzi. Jest to więc prawo do robienia tego, co się komu podoba, ale i do nierobienia tego, na co ktoś nie ma ochoty. W praktyce przekłada się to na hasło: „róbta co chceta”, które można wyrazić nieco inaczej - „jak nie chceta, to nie róbta” (bo przecież nakaz robienia czegokolwiek to zniewolenie).

Wolność pozytywna to wolność do praw i środków umożliwiających realizację własnych potrzeb według własnej woli.

I tu zaczyna się problem, ponieważ nadanie praw nic nie kosztuje, ale środki służące do ich realizacji kosztują. Realizacja wolności słowa zakłada posiadanie środków na drukowanie gazet, produkcję i nadawanie programów telewizyjnych itp. Prawo do czytania zakłada możliwość kupienia książki, prawo do podróżowania zakłada możliwość kupienia biletu lub samochodu.

Jeśli ktokolwiek chce korzystać z wolności pozytywnej, musi środki konieczne do jej realizacji zdobyć sam (zarobić), otrzymać w prezencie, albo musi zabrać je innym, czyli ukraść. Innych możliwości nie ma. Jeśli wykluczamy (chociaż właściwie dlaczego?) kradzież i św. Mikołaja, oznacza to, że każdy, kto chce korzystać z wolności pozytywnej musi zrezygnować z wolności negatywnej, ponieważ najpierw musi się czegoś nauczyć (nie tego, co go interesuje, ale tego, co się może przydać innym), a potem musi chodzić do pracy (nie wtedy, kiedy ma ochotę, ale w wyznaczonych godzinach) i tam wykonywać różne czynności (ale nie te, na jakie ma ochotę, ale te, za które ktoś inny zechce mu zapłacić). Koszmar.

Hasłem, które rozwiązuje odwieczny problem równowagi między wolnością negatywną i pozytywną jest hasło: „jak chceta, to se zróbta”.

Jednym słowem - konieczność zdobywania środków umożliwiających realizację wolności pozytywnej wiąże się z koniecznością ograniczenia wolności negatywnej. To, czy ograniczenie wolności negatywnej odczuwane jest jako dotkliwa opresja, krzywda i niesprawiedliwość zależy tylko od trzeźwego bilansu zysków i strat. Jeśli zaspokojenie wielu różnych potrzeb cenimy wyżej, niż częściowe ograniczenie wolności związane np. z uczeniem się i pracą, utratę tej części wolności potraktujemy co najwyżej jako koszt zrównoważony z nawiązką przez zysk. W dawnych czasach (a nie można wykluczyć, że i współcześnie też) zdarzali się nawet ludzie, którzy do szkoły i pracy chodzili chętnie, ponieważ otrzymywali tam nie tylko dobre stopnie, świadectwa i wynagrodzenie, ale znajdowali jeszcze pewną nieekonomiczną „wartość dodaną” w postaci wewnętrznej satysfakcji z dobrze wykonanego zadania, radości ze zdobytej wiedzy i umiejętności, a nawet uznania i szacunku ze strony innych ludzi. Tych ludzi wcale nie było mało i - proszę sobie wyobrazić - nikt ich na siłę nie zapędzał ani do szkoły ani do pracy… no tak, ale to było dawno temu…

Ponieważ w ideologii antykultury nie ma w ogóle mowy o „ciemnej stronie wolności”, uzasadnione jest twierdzenie, że wolność w rozumieniu antykulturowym jest - w kategoriach Berlina - wolnością negatywną. Oczywiście realizacja takiej wolności jest możliwa - wystarczy robić to, co się komu podoba, albo nie robić nic - wiąże się to jednak, szczególnie w warunkach współczesnej cywilizacji, z pewnymi nieuchronnymi konsekwencjami. Oznacza życie w ekonomicznej nędzy. Taka perspektywa nie jest jednak dla większości ludzi atrakcyjna, ale są na to dwa sposoby.

Sposób pierwszy polega na redukcji wszystkich (a przynajmniej większości) potrzeb, których zaspokojenie wymaga ograniczenia wolności negatywnej. Przykładem jego stosowania jest „kloszard z wyboru”, czyli ktoś, kto dla zachowania całkowitej niezależności dobrowolnie rezygnuje z wszystkich udogodnień cywilizacyjnych i kulturowych, a absolutne minimum środków potrzebnych do przeżycia (czyli skromne wyżywienie i minimum odzieży) zdobywa żebrząc, korzystając z pomocy społecznej, a w przypadku modelowym - prowadząc „gospodarkę myśliwsko-zbieracką” polegającą na drobnych kradzieżach albo odzyskiwaniu i recyklingu surowców wtórnych ze śmietników (określenie „myśliwsko-zbieracka” należy rozumieć w kategoriach teorii ewolucji społeczeństw Lewisa Morgana (1818-1881) jako powrót do określonej fazy rozwoju systemów ekonomicznych).

W warunkach cywilizacji współczesnej model kloszardowski, szczególnie jako wybór świadomy należy do rzadkości i realizacja wolności negatywnej możliwa jest tylko dzięki drugiemu, wspomnianemu już sposobowi - polega on na zdobywaniu środków pozwalających zaspokajać różne potrzeby nie dzięki własnej pracy, ale dzięki rozdawnictwu (prezenty) lub kradzieży. W obydwu przypadkach sprowadza się to do korzystania z dóbr wyprodukowanych przez innych, a więc do pasożytnictwa. W kategoriach ekonomicznych wszystkie koncepcje antykulturowe stanowią połączenie tych dwóch metod zdobywania środków - rozdawnictwa i kradzieży - chociaż zwykle nazywane są znacznie ładniej. Jednak sens powyższych uwag odnosi się nie do kwestii ekonomicznych, ale do kwestii wolności.

Wyjaśnia to proste podsumowanie:

Wolność w rozumieniu ideologii antykultury jest wolnością negatywną, czyli wolnością od ograniczeń, konieczności i obowiązków, ale hasło wolności jest w tej ideologii rozumiane i używane w znaczeniu wolności absolutnej, czyli wolności negatywnej i pozytywnej jednocześnie. Z przedstawionych wyżej uwag wynika, że realizacja tak rozumianej wolności nie jest możliwa w wymiarze indywidualnym.

Jeśli realizacja wolności pozytywnej wymaga posiadania jakichkolwiek dóbr materialnych, to te dobra muszą być zawsze wytworzone przez konkretną osobę (osoby) kosztem pewnego ograniczenia jej własnej wolności. Jeśli ktokolwiek chce korzystać z wolności absolutnej (negatywnej i pozytywnej), to znaczy że chce korzystać z praw, ale nie chce ponosić obowiązków, a więc realizacja jego wolności jest możliwa tylko kosztem wolności innych ludzi.

ZNIEWOLENIE

Wolność ma w antykulturze specyficzne znaczenie - jest to wolność aktywna i walcząca i definiuje się jako antyteza zniewolenia.

Wolność antykulturowa nie oznacza ani obiektywnego braku konieczności ulegania jakimkolwiek formom przymusu, ograniczeń, norm, konwencji, autorytetów i hierarchii, krępującym swobodę działania lub niedziałania, ani tym bardziej subiektywnego poczucia nieistnienia takich ograniczeń, czyli subiektywnego poczucia wolności. W antykulturze nieodczuwanie zniewolenia, a więc subiektywne poczucie wolności jest najwyższą, najbardziej wyrafinowaną formą zniewolenia.

Taki jest sens pojęcia "charakteru społecznego" wprowadzonego do socjologii w 1932 r. przez klasyka neomarksizmu Ericha Fromma w pracy pt. "Psychoanalityczna charakterologia i jej znaczenie dla psychologii społecznej" (Zeitschrift für Sozialforschung).

Według Fromma charakter społeczny to ta wspólna część bardzo zróżnicowanych charakterów indywidualnych, którą formuje wychowanie i która umożliwia przystosowanie tych różnych charakterów do wymogów życia społecznego bez poczucia utraty wolności.

Definicja charakteru społecznego opisuje więc pewną modelową sytuację, w której istnieje wiele różnych charakterów indywidualnych, z których każdy może podejmować wolne wybory, ale życie społeczne wymaga, żeby te różne charaktery społeczne dla osiągnięcia jakiegoś celu podporządkowały się pewnemu szablonowi, a zatem zrezygnowały ze swojej całkowitej wolności. Tak więc każdy, kto bierze udział w jakiejkolwiek sytuacji społecznej polegającej na współdziałaniu traci jakąś część wolności, a więc wchodzi w stan zniewolenia. Różnica polega na tym, że w jednym przypadku człowiek może być do tego stanu zmuszany wbrew swojej woli, a nawet wbrew oporowi i wtedy stan ten odczuwa jako utratę wolności, w innym natomiast jego psychika została tak przekształcona, że poczucia utraty wolności nie ma. Najważniejsze w tej konstrukcji jest to, że w obydwu przypadkach różne są subiektywne poczucia wolności lub zniewolenia, ale wspólny jest obiektywny fakt zniewolenia. Oznacza to, że każdy człowiek uczestniczący w społeczeństwie jest z definicji niewolnikiem, ale może być niewolnikiem świadomym swojego zniewolenia i gotowym walczyć o swoja wolność, albo niewolnikiem tego zniewolenia nieświadomym, a nawet z niego zadowolnym.

Czy jednak istnieje stan większego upodlenia, stan bardziej zaprzeczający istocie człowieczeństwa, niż utrata świadomości własnego zniewolenia? Zapewne nic gorszego nie istnieje (przynajmniej po dobrym obiedzie).

Jednak stan takiego najwyższego z możliwych upodlenia właśnie na tym polega, że jest nieuświadomiony. Skąd więc człowiek zniewolony ma wiedzieć, czy jest jeszcze wolny, czy już jest zniewolony? (na marginesie - jeśli ktoś zastanawia się, o czym właściwie pisał Gombrowicz, to właśnie o tym) Otóż człowiek nigdy nie może mieć takiej pewności, dlatego musi stale swoją wolność dokumentować, pogłębiać i utwierdzać. W jaki sposób? Nieustannie łamiąc konwencje, przekraczając bariery, rozsadzając normy, a już szczególnie wtedy, gdy czuje, że zastosowanie się do tych konwencji i norm, uleganie wpływom i uznawanie autorytetów zaczyna mu przynosić korzyści, daje satysfakcję i zadowolenie, ponieważ ta „korzystność”, to drobnomieszczańskie doszukiwanie się prozaicznej, płaskiej „użyteczności” i "przydatności" zachowań jest pierwszym świadectwem konformizmu i popadania w nieuświadomione, samozadowolone zniewolenie. Jednym słowem - prawdziwa wolność nie zna bezruchu i wymaga nieustannej, aktywnej negacji, ponieważ brak negacji oznacza akceptację zniewolenia. W gruncie rzeczy powyższe rozumowanie przedstawia cały intelektualny ładunek teorii krytycznej i związanej z nią krytyki tzw. instrumentalnego rozumu.

INSTYTUCJONALIZACJA ANTYKULTURY

Antykulturowy marksizm programowo nie formułował konkretnych wizji nowego systemu społecznego a jedynie - niszcząc tradycyjną kulturę - tworzył możliwość kształtowania sprzyjających lewicy roszczeniowych postaw społecznych.

Moralny prestiż Rosji na Zachodzie zdobyty zwycięstwem nad hitlerowskimi Niemcami ostatecznie legł w gruzach po wojnie w Afganistanie w 1979 r., a podjęty na początku lat 80-tych wyścig zbrojeń tworzył niebezpieczeństwo konfliktu globalnego, którego pierwszą ofiarą miała być Europa zachodnia i centralna. Rosja wchodziła w fazę gospodarczego rozkładu i nie tylko przestała być nadzieją światowego komunizmu, ale stanowiła bezpośrednie zagrożenie dla całej Europy. Dla komunistów zachodnich ten układ sił stwarzał okazję do przekształcenia systemu suwerennych, wprawdzie konkurujących ze sobą, ale powiązanych wspólnotą interesów ekonomicznych państw w jedno totalitarne super-państwo. Idea ta przedstawiona jeszcze w 1941 r. w Manifeście z Ventotene przez włoskiego komunistę Altiero Spinelliego zastąpiła tzw. plan Schumana przewidujący integrację ekonomiczną suwerennych państw została zaakceptowana przez Parlament Europejski w 1984 r. jako podstawa programowa i wprowadzona do realizacji Traktatem z Maastricht w 1993 r. w atmosferze euforii wywołanej likwidacją Związku Radzieckiego i przyłączenia NRD do RFN. W 1999 r. wszedł w życie Traktat Amsterdamski wprowadzający tzw. gender mainstreaming jako oficjalną strategię kulturową Wspólnoty Europejskiej. W 2009 r. wszedł w życie Traktat Lizboński formalnie tworzący Unię Europejską jako - tymczasową - organizację ponadpaństwową (a nie międzypaństwową) likwidującą prawną suwerenność państw narodowych. Neomarksistowska antykultura jest oficjalną ideologią tego politycznego organizmu, a jego system prawny nakazuje państwom członkowskim wdrażanie antykultury we wszystkich sferach życia indywidualnego, rodzinnego i społecznego. Realizacji tego celu podporządkowane są ogromne środki finansowe Unii i budżety państw członkowskich Unii.

Zgodnie z obowiązującym prawem ani Unia jako całość, ani jej państwa członkowskie nie mają prawa finansować jakichkolwiek przedsięwzięć kulturalnych sprzecznych z neomarksistowską ideologią antykultury.

ETYKA KATOLICKA A DUCH KAPITALIZMU

"...Moim zdaniem etyka katolicka to zbiór zasad postępowania, który u ludzi głęboko wierzących może być motywowany religijnie, ale może być również przyswojony w procesie wychowania przez katolików przeciętnych, czyli ludzi należących do wspólnoty na zasadzie tradycji, oraz ludzi należących do innych wyznań, w tym ateistów (ateizm to religia) - tak jak to było w XIX-wiecznych Niemczech czy Stanach Zjednoczonych w latach 20-tych. W pierwszym przypadku stanowi ona kompletną całość i jest również motywacją do działalności gospodarczej jako zajęcia i koniecznego i naturalnego, w tym znaczeniu, w jakim kultura ograniczająca instynkty jest dla człowieka wymogiem natury (było o tym we wcześniejszych odcinkach). Jednak nie ma powodu, żeby instynkty traktować jako coś obcego i "antykatolickiego", ponieważ one są ludzkie. To jest błąd popełniany przez wielu katolików - pięknoduchów. Również fałszywe jest traktowanie etyki katolickiej jako "hamulca", chociaż trudno znaleźć lepsze określenie. To już jest efekt manipulacji semantycznej. Czy hamulec w samochodzie jest urządzeniem "opresji"? Czy ktokolwiek rozsądny uzna samochód bez hamulca za urządzenie sprawne? Przecież to nonsens. Samochodu bez hamulca nie kupi również ateista..."

NOWOCZESNY ETOS PRACY

Przemiany społeczne i demograficzne zachodzące w XIX wieku w cywilizowanym świecie były źródłem najważniejszego zjawiska w nowożytnej historii ludzkości. Liczba mieszkańców Europy podwoiła się (1800 - 203 mln > 1900 - 408 mln > 1930 - 500 mln), a ogromna większość ówczesnych społeczeństw przeszła ze stanu niewolnictwa do stanu formalnej wolności. Przez dziesiątki pokoleń ludzie ci zmuszani byli do pracy terrorem i okradani z efektów tej pracy, a nawet gdy zdobyli formalną wolność, do pracy zmuszała ich skrajna nędza - szczególnie dojmująca w okresie wczesnego kapitalizmu. Przez dziesiątki pokoleń dla ludzi tych praca była karą, nieszczęściem, katorgą. Wypełniała życie od świtu do nocy, a mimo to nie dawała podstaw godnej egzystencji. W pierwszej połowie XIX wieku szczególnie upośledzony proletariat przemysłowy nie miał żadnych perspektyw poprawy swego losu przez pracę, dlatego tak łatwo popularność zdobywały utopistyczne i radykalne koncepcje nowego ładu społecznego.

Tym większym fenomenem był fakt powstania na przełomie XIX i XX wieku nowoczesnego etosu pracy. Nowoczesny etos pracy to przekonanie, że jedynym środkiem poprawy własnego losu i podstawową miarą wartości człowieka jest praca.

Etos pracy jako postawa dominująca w społeczeństwie ukształtował się ostatecznie po I wojnie światowej w Stanach Zjednoczonych i niemal natychmiast stał się obiektem zaciekłego ataku światowej lewicy. Proces jego rozkładu rozpoczął się od Wielkiego Kryzysu i amerykańskiego programu New Deal, tempa nabrał w okresie rewolucji kontrkulturowej lat 60-tych XX wieku, a szczyt osiągnął w latach 90-tych XX wieku, w okresie tzw. deindustrializacji, czyli likwidacji klasy robotniczej jako jedynej realnej siły społecznej zdolnej do powstrzymania lewicowej antykultury.

Na proces powstawania etosu pracy złożyło się kilka czynników:

- rozwój ruchu związkowego i wprowadzenie prawa pracy,

- konflikt władzy politycznej z pracodawcami i pojawienie się kapitalizmu paternalistycznego,

- postęp techniczny zwiększający zapotrzebowanie na wykwalifikowaną siłę roboczą,

- powstanie katolickiej nauki społecznej,

- wprowadzenie fordyzmu, czyli motywacyjnego systemu wynagrodzeń,

- zmiana struktury rynku, na którym głównymi nabywcami stawali się pracownicy najemni.

ETOS PRACY I ENTUZJAZM

Etosu pracy nie należy mylić z entuzjazmem, ponieważ są to przeciwieństwa. Słowo „entuzjazm” pierwotnie oznaczało emocjonalne „oddanie się Bogu” (gr. éntheos - wypełniony Bogiem), a dla XVIII-wiecznych krytyków religii było synonimem fanatyzmu. Tak określano np. odłam francuskich hugenotów (kamizardów), czy angielskich i amerykańskich metodystów. Sokrates entuzjazmem nazywał poetyckie natchnienie. Z czasem termin ten utracił religijną treść i współcześnie oznacza pozytywny, głęboko emocjonalny stosunek do jakiejś idei. Entuzjazm potrafi dawać bardzo silną, ale nietrwałą motywację do działania. Jest to stan emocjonalny, nie można się go więc nauczyć. Jego siłą nie jest racjonalność, ale nadzieja. Dlatego jest typowy dla sytuacji rewolucyjnych. Entuzjazm nie „powstaje”, ale „wybucha”.

Etos pracy kształtuje się w wyniku zbiorowego doświadczenia, ale przekazywany jest w procesie wychowania i stanowi rodzaj nawyku.

Teoretyk klasycznego liberalizmu, Adam Smith w swoim pierwszym wielkim dziele pt. „Teoria uczuć moralnych” (1759) próbował określić źródło moralności i doszedł do wniosku, że kształtuje się ona w procesie wzajemnego obserwowania się ludzi zdolnych z natury do odczuwania sympatii. Stwierdzenie podobieństwa odczuwania przez innych ludzi takich stanów, jak radość, cierpienie itp. skłania człowieka do „korygowania” zachowań nastawionych wyłącznie na praktyczny cel. Na tej podstawie Smith stworzył pojęcie „niezaangażowanego obserwatora” (the impartial spektator), czyli fikcyjnej postaci nieustannie obserwującej zachowanie człowieka i skłaniającej go do zachowań moralnych.

Etos pracy można więc interpretować nie tylko jako wynik nabytego w wyniku doświadczenia przekonania o opłacalności pracy dla siebie samego, ale również jako wynik stałej obecności „niezaangażowanego obserwatora”, który przypomina o społecznych skutkach działań. Dzięki temu człowiek mający etos pracy nie musi być nieustannie kontrolowany, ponieważ kontroluje go jego „społeczne alter-ego”.

ETOS PRACY A KULTURA

Etos pracy nie jest tylko cechą indywidualną, nie może rozwinąć się poza społeczeństwem i nie może powstać z dnia na dzień. Człowiek rozpoczyna pracę w wieku ok. dwudziestu lat, czyli jako człowiek dorosły, mający w znacznym stopniu ukształtowany charakter. Ten charakter kształtuje się najpierw w rodzinie, a potem w okresie kilkunastu lat nauki i studiów. Jeśli w tym okresie człowiek nie nabył pozytywnego stosunku do pracy, to wejście w rolę pracownika musi oznaczać rozpoczęcie bardzo późnego „procesu socjalizacji”, w którym dorosłemu człowiekowi narzuconych zostanie szereg ograniczeń, jakie nieuchronnie związane są z pracą (nie ma co się oszukiwać - etos pracy zawiera w sobie dobrowolną akceptację wielu ograniczeń i niedogodności). Ten proces jest tym bardziej dotkliwy, im później się zaczyna i musi być odczuwany jako „tresura”. Etos pracy nie może jednak powstać w wyniku tresury. Jest on skuteczny i trwały tylko wtedy, gdy jest wynikiem długotrwałego kształtowania indywidualnych postaw w pewnej społecznej atmosferze. Tę społeczną atmosferę tworzy zespół zachowań akceptowanych społecznie i nagradzanych społecznym uznaniem, oraz reakcji służących eliminacji postaw sprzecznych z interesem społeczności. W gruncie rzeczy więc etos pracy jest zjawiskiem strukturalnie identycznym z kulturą. Zmiana jaka dokonała się na przełomie XIX i XX wieku polega na tym, że wcześniej kultura była cechą nielicznych elit, natomiast po niej postawy kulturowe stały się dostępne całemu społeczeństwu. Jednym słowem - etos pracy to kultura demokratyczna.

FORDYZM

Fordyzm definiowany jest najczęściej jako system produkcji taśmowej wykorzystującej wysokowydajne, jednofunkcyjne maszyny, wymuszający wysoką wydajność dzięki uproszczeniu operacji i podziałowi pracy. Rewolucja, jaką spowodował fordyzm nie miała jednak głównie organizacyjnego charakteru, ponieważ stworzyła warunki, w których nabywcą produktów przemysłowych mógł stać się sam proletariat. Wyglądało to tak:

Chociaż płacę jako element motywujący do pracy stosowano świadomie już znacznie wcześniej (np. w Standard Oil Johna D. Rockefellera), to w 1914 r. amerykański przemysłowiec Henry Ford (1863-1947) zaszokował świat wprowadzając z dnia na dzień zasadę „five-dollar-work-day” dla wykwalifikowanych robotników z jednoczesnym ustaleniem 48-godzinnego tygodnia roboczego (potem 40-godzinnego). Wynagrodzenie pracowników kompanii Forda było więc trzykrotnie wyższe, niż średnia płaca w przemyśle amerykańskim (11 dolarów tygodniowo). Dzięki temu firma zlikwidowała nieustanną rotację pracowników (zaczęła ona stanowić problem w przypadku pracowników kwalifikowanych) i ściągnęła najlepszych fachowców z całego regionu. Inicjatywa Forda nie była jednak akcją filantropijną. Ford wyszedł z założenia, że dzięki niej znacznie lepiej zarabiający robotnicy będą w przyszłości nabywcami samochodów, które sami produkowali.

O skutkach zmian może świadczyć fakt, że produkowany na początku 1914 r. samochód Ford-T kosztował 850 dolarów, a po wprowadzeniu produkcji taśmowej jego cena spadla do 350 dolarów. Oznacza to, cena samochodu równa była trzymiesięcznej pensji produkującego go robotnika (warto to porównać z relacjami współczesnymi).

Po raz pierwszy w historii ludzkości system produkcji, zmuszając robotników do ciężkiej pracy gwarantował wytworzenie atrakcyjnych dóbr w takiej ilości i w takiej cenie, że były one dostępne nawet dla nich. Mogli oni zracjonalizować i połączyć w swojej świadomości dotychczas oderwane elementy: pracę, wynagrodzenie i dostępność dóbr. Taka świadomość nie była udziałem XIX-wiecznego, niewykształconego robotnika, który ciężko harował, nic z tej pracy nie miał i na dodatek poddawany był nieustannej marksistowskiej agitacji rewolucyjnej wskazującej jako śmiertelnego wroga kapitalistę, który „ma wszystko”, bo mu wszystko zabrał.

Przedstawiony przykład fordyzmu był tylko częścią trwającego dziesięciolecia (a więc kilka pokoleń) procesu, w wyniku którego kapitalizm wprawdzie nie stał się systemem idealnym (idealne są tylko utopie), ale stworzył proletariatowi realną perspektywę powszechnej dostępności dóbr, czyli dobrobytu, żądając za to wydajnej pracy. Ta perspektywa była tak kusząca, że zakłady Forda w krótkim czasie ściągnęły najlepszych fachowców z całego Detroit i miejsc pracy nie wystarczyło dla wszystkich chętnych. Okazało się więc, że najlepiej płatna praca jest dla najlepszych.

W wyniku splotu przedstawionych czynników na początku XX wieku ukształtował się i upowszechnił nowy rodzaj świadomości społecznej - nowoczesny etos pracy. Zapewne fachowcy potrafią przytoczyć szerszą jego definicję, ale zupełnie wystarczy stwierdzenie, że etos pracy to wynikające z indywidualnego doświadczenia i utrwalone w normach społecznych przekonanie, że praca jest jedynym źródłem materialnego dobrobytu.

Nie ma innego, poza etosem pracy, czynnika, który skłoniłby człowieka do dobrowolnego podjęcia wydajnej pracy.

RELIGIA I PRACA

Ogromne znaczenie dla - w większości - religijnego proletariatu jak i dla pracodawców miała ogłoszona w 1891 r. encyklika Leona XIII Rerum Novarum, w której Kościół katolicki po raz pierwszy, opowiadając się przeciwko socjalizmowi i broniąc własności prywatnej, poparł socjalne i „godnościowe” aspiracje robotników. Dzięki tej deklaracji znacznie zmalała skuteczność marksistowskiej propagandy rewolucyjnej traktującej religię jako „opium ludu”, a Kościół katolicki jako podporę systemu kapitalistycznego.

Znaczenie encykliki jest trudne do przecenienia i ma związek z samą genezą i istotą kapitalizmu. W latach 1904/5 niemiecki socjolog (twórca socjologii panowania) Max Weber (1864-1920) opublikował pracę pt. „Etyka protestancka i duch kapitalizmu”. Teza książki głosi, że czynnikiem sprzyjającym nie tyle powstaniu, co ekonomicznemu sukcesowi kapitalizmu w Europie zachodniej i północnej była etyka protestancka (szczególnie kalwińska) z jej doktryną predestynacji i bezwarunkowym potępieniem lenistwa. Doktryna predestynacji mówi (przepraszam za uproszczenie), że zbawienie nie jest wynikiem zasług człowieka, ale łaski Bożej i człowiek nie ma na nie wpływu, ale może rozpoznać, czy należy do wybranych, osiągając życiowy sukces, czyli majątek. Dążenie do bogactwa połączone z nakazem ascezy i nieustannej pracy powoduje gromadzenie bogactwa bez jego konsumowania, a tym samym tworzy podstawę akumulacji kapitału i siłę napędową kapitalizmu. Teoria Webera przedstawia przekonywający model motywacji dla przedsiębiorcy, jednak w modelu tym nie ma wartości ograniczającej sposoby gromadzenia bogactwa. Nie ma hamulca powstrzymującego od stosowania wyzysku.

Pojawienie się katolickiej nauki społecznej, szczególnie z jej moralnym uzasadnieniem obowiązków ale i roszczeń, a przede wszystkim godności robotnika stanowiło - w kontekście teorii marksistowskiej i teorii Webera - właściwie rewolucję moralną. Oczywiście przetłumaczenie na praktykę społeczną takiej rewolucji nie jest proste, ale w sferze ideologicznej dawało roszczeniom robotniczym wsparcie autorytetu wielkiej religii, nie zwalniając proletariatu z obowiązku pracy. Ponieważ encyklika bardzo podkreślała solidaryzm klasowy jako obowiązek pracy wszystkich dla dobra wspólnego, praca zyskiwała wymiar wspólnotowy.

WARTOŚĆ I GODNOŚĆ

W wielu nowoczesnych analizach współczesnego społeczeństwa (celują w nich krytycy tzw. konsumpcjonizmu) ubolewa się nad sprowadzaniem człowieka do roli bezdusznej maszyny produkcyjnej, której wartość mierzy się wydajnością i ceną. Ta anonimowość ma prowadzić do alienacji, czyli wyobcowania człowieka ze społeczeństwa i jego „odczłowieczenia”, a więc uprzedmiotowienia. W gruncie rzeczy krytyki te sprowadzają się do stwierdzenia, że jakieś „humanistyczne” relacje międzyludzkie zmieniają się w bezduszne relacje ekonomiczne. Jest to oczywista nieprawda, ponieważ każdą relację międzyludzką można sprowadzić do transakcji „wymiany świadczeń”, co wcale nie oznacza, że staje się ona przez to nieszlachetna. Oczywiście istnieją relacje oparte na związkach emocjonalnych i zmierzające do realizacji wartości niematerialnych, które zwykle cenimy najwyżej, ale w społeczeństwie rozwiniętym większość relacji ma charakter anonimowy. Nie ma w tym jednak nic deprecjonującego.

Fakt, że człowiek może innym ludziom „sprzedać” własny produkt będący wynikiem jego własnych wysokich kwalifikacji wcale nie oznacza, że człowiek się „sprzedaje”, a fakt, że produkt ten znajduje znaczną liczbę nabywców jest dobrą podstawą do budowania poczucia własnej wartości. Jeśli na przełomie XIX i XX wieku część robotników stwierdziła, że dzięki zdobytym kwalifikacjom ich wartość na rynku pracy wzrosła na tyle, że to nie oni muszą szukać pracy, ale to pracodawcy poszukują ich na tym rynku, to była to jedyna podstawa budowania własnej ludzkiej godności.

POSTĘP TECHNICZNY i KWALIFIKACJE PRACOWNIKÓW

Bardzo istotna była strukturalna zmiana polegająca na wprowadzaniu technologii wymagających od robotników coraz wyższych kwalifikacji, a nawet udziału pracy umysłowej. Takich pracowników było niewielu, a ich praca lepiej wynagradzana. Proces ten prowadził do tworzenia tzw. arystokracji robotniczej tworzącej hierarchię zawodową i wewnątrzbranżową. Prowadziło to do powstania wzorców awansu ekonomicznego i społecznego uwarunkowanego własnym wysiłkiem i wykształceniem. Sytuacja, w której każdą prostą pracę mógł wykonać każdy pracownik czyniła z robotnika łatwo wymienialną maszynę roboczą. Zróżnicowanie wymagań spowodowało zróżnicowanie w rynkowej wartości pracowników.

WSPÓLNOTA PIERWOTNA

Wspólnota pierwotna to hipoteza określająca domniemany system społeczno-ekonomiczny społeczeństw pierwotnych. Przypisywanymi jej cechami są brak własności prywatnej, kolektywna praca i kolektywny podział dóbr, niska wydajność uniemożliwiająca tworzenie zapasów, brak rodziny, brak prawa i promiskuizm, czyli brak ograniczeń życia seksualnego.

Pojęcie wspólnoty pierwotnej jest używane w języku polskim; w literaturze niemiecko- i anglojęzycznej jego odpowiednikiem jest komunizm pierwotny (ur-kommunismus i primitive communism). Pojawia się ono już w Manuskryptach Paryskich Karola Marksa z 1844 r., ale raczej jako poetycka metafora, a elementem marksistowskiego materializmu historycznego (czyli teorii dziejów) stało się pod wpływem pracy Fryderyka Engelsa „Pochodznie rodziny, wlasności prywatnej i państwa” z 1884 r., nawiązującej do pracy amerykańskiego antropologa ewolucjonistycznego Lewisa Morgana (1818-1881) pt. „Społeczeństwo pierwotne, czyli Badanie kolei ludzkiego postępu od dzikości przez barbarzyństwo do cywilizacyi.” (1877). Morgan stworzył ewolucjonistyczną klasyfikację rozwoju społeczeństw dzieląc go na trzy fazy: dzikości (zbieracko-myśiwskie społeczeństwa epoki kamiennej), barbarzyństwa (rolnicze społeczeństwa póżne epoki kamiennej) i cywilizacji (piśmienne społeczeństwa epoki brązu). W teorii Morgana organizację społeczną wspólnoty pierwotnej określała zasad matriarchatu, który stopniowo wypierany był przez patriarchat związany z pojawieniem się własności prywatnej. Późniejsze systematyczne badania antropologów, w tym szczególnie prace Bronisława Malinowskiego wykazały bezzasadność wszystkich hipotez Morgana w kwestiach ekonomicznych, socjologicznych i kulturowych. Więcej szczegółów w rozdziale „Źrodła antykultury”.

WŁASNOŚĆ I ODPOWIEDZIALNOŚĆ

Pojęcie własności odgrywa kluczową rolę w historii ideologii ostatnich dwóch wieków. W tym miejscu chcę zwrócić uwagę na jeden jego aspekt.

Większość definicji własności podkreśla wyłączenie praw innych osób niż właściciel (definicja negatywna), oraz wyłączne prawo właściciela do rozporządzania rzeczą (np., sprzedaży, a nawet jej zniszczenia) lub czerpania rozmaitych wynikających z niej pożytków (definicja pozytywna). Definicje te pomijają jednak „ciemną stronę” własności. Chodzi o to, że większość rzeczy ma ograniczoną trwałość i tą cechę, że przynoszą one pożytki tylko o tyle, o ile znajdują się w odpowiednim stanie technicznym. Nawet woda i powietrze mogą utracić swoją życiodajną przydatność. Wprawdzie podobno w czasach prehistorycznych społeczeństwa zbierackie zadowalały się samorodnymi darami natury (dzikie owoce, korzonki, nasiona), ale np. te wspólnoty pierwotne, jakie zachowały się do początków XX wieku (np. badane przez Bronisława Malinowskiego czy Margaret Mead) zakładały już i pielęgnowały ogrody w celu zwiększenia plonów.

Utrzymanie i odnawianie dobrego stanu rzeczy wymaga wysiłku i kosztów. Przyjemnie jeździ się samochodem, ale trzeba do niego wlewać benzynę, myć go i konserwować. Przyjemnie mieszka się w wygodnym domu, ale trzeba malować płot i remontować dach. Można tego nie robić, ale samochód wkrótce zamieni się w kupę skorodowanego złomu, a dom w ruinę. „Ciemną stronę” własności stanowi obowiązek dbania o stan rzeczy, którą się włada i z której czerpie się pożytki i jak to zwykle w życiu bywa, wielu ludzi chciałoby rzeczami władać, ale niewielu pali się do dbania o ich stan.

Indywidualny właściciel, nawet jeśli nie ma na to ochoty, dba o swoją własność we własnym interesie. Jeśli jednak samochód ma kilku współwłaścicieli, wszyscy chcieliby nim jeździć, większość rozumie, że musi zapłacić za benzynę (bo bez benzyny samochód nie ruszy), ale z myciem samochodu i jego naprawami jest już znacznie gorzej, bo zawsze można je odłożyć na potem. Jeszcze gorzej wygląda sprawa, jeśli liczba właścicieli rośnie, a rzecz staje się tzw. własnością społeczną. Każdy ma wtedy prawo do korzystania z niej, ale wyegzekwowanie od rozproszonych, najczęściej anonimowych współwłaścicieli obowiązku dbania o rzecz staje się coraz trudniejsze, a w końcu zupełnie niemożliwe.

POSIADANIE I WŁADANIE

W prawie istnieje kategoria odrębna od własności - posiadanie. Oznacza ono prawo do faktycznego władania rzeczą. Posiadanie rzeczy nabyte na drodze formalnej (np. umowa dzierżawy) zakłada najczęściej również zobowiązanie do dbania o tę rzecz, ale życie jest bardziej finezyjne i wymyśliło szczególny rodzaj „posiadania w imieniu”. Przykładem jest użytkowanie przez dyrektora państwowej instytucji (albo instytucji o rozproszonej formie własności) służbowego samochodu. Z samochodu korzysta konkretna osoba, ale koszty jego konserwacji i napraw ponosi właściciel, czyli państwo, a ponieważ państwo pokrywa te koszty z podatków, faktycznie ponosi je całe społeczeństwo. Społeczeństwo jako właściciel najbardziej rozproszony nie ma żadnych możliwości decydowania o tym, czy godzi się pokrywać takie koszty.

Z ekonomicznego punktu widzenia najkorzystniejsza jest sytuacja, w której użytkownik korzysta z rzeczy należącej do możliwie najbardziej rozproszonego właściciela (własność społeczna, państwowa, akcjonariat) który pokrywa koszty jej utrzymania. W dawnych czasach krążyło gorzko-ironiczne powiedzenie, że „w komunizmie proletariat pije szampana ustami swoich najlepszych przedstawicieli”.

WŁASNOŚĆ PRYWATNA

Wprawdzie istnieją ludzie, którzy czerpią satysfakcję z samego posiadania różnych dóbr, ale najczęściej służą one zaspokajaniu różnych potrzeb, czyli nie są celem, ale środkiem. Z kolei możliwość swobodnego decydowania o tym, jakie potrzeby i w jaki sposób chcemy zaspokoić jest miarą wolności (pozytywnej).

Jeśli jednak człowiek chce zaspokoić swoje potrzeby, musi zdobyć dobra temu służące, a zatem i środki służące zakupowi tych dóbr. Dla realizacji własnej wolności pozytywnej musi więc zrezygnować z części własnej wolności negatywnej. Oczywiście zdobyte własnym wysiłkiem dobra może podarować komu chce - w ten sposób również zrealizuje swoją wolność. Będzie to jednak jego własna decyzja. Jeśli wynikiem jego pracy będą dobra, których właścicieli będzie wielu, decyzje o tym, jakie i czyje potrzeby będą te dobra zaspokajać będą wynikiem kompromisu. Kompromis taki będzie jednak możliwy tylko wówczas, gdy liczba współwłaścicieli będzie dostatecznie mała, a wspólne dobro wystarczająco konkretne. Jeśli dobro i własność ulegną takiemu rozproszeniu, że zawarcie kompromisu stanie się technicznie niewykonalne, decyzje podejmowane będą przez niewielkie grupy lub jednostki, które obejmą dobro w „posiadanie w imieniu”. W ten sposób grupy te i jednostki otrzymają możliwość zaspokajania potrzeb swoich lub osób przez siebie wybranych za pomocą dóbr wyprodukowanych przez innych.

Własność prywatna jest więc jedyną gwarancją wolności indywidualnej, ponieważ tylko ona umożliwia skuteczne przeciwstawienie się wykorzystywaniu dóbr wytworzonych własną pracą przez pasożytów.

Oczywiście nie oznacza to, że własność wspólna nie ma uzasadnienia ani tego, że w niektórych sytuacjach stanowi ona jedyne racjonalne rozwiązanie. Zdarza się tak przede wszystkim wówczas, gdy wytworzenie dóbr zaspokajających jakąś potrzebę przekracza możliwości pojedynczego człowieka, oraz wówczas, gdy potrzeba, jaka dobra maja zaspokajać nie jest potrzebą jednego człowieka, ale grupy tworzącej wspólnotę.

INFANTYLIZM

Przez pierwsze lata życia dziecko dostaje wszystko od rodziców za nic, a właściwie za to, że jest. Mama i tata są cudotwórcami, ponieważ wyczarowują różne cudowne rzeczy - jedzenie, ubranka i zabawki. Oprócz codziennego wiktu, opierunku i akomodacji dziecko dostaje jeszcze prezenty od Świętego Mikołaja. Dziecko nie musi, ani nawet nie może wiedzieć, skąd biorą się te cuda. Rozumienie pewnych pojęć i zjawisk, podobnie jak odróżnianie niektórych kolorów możliwe jest dopiero w pewnym wieku. Jednak już dość wcześnie dziecko przekonuje się, że zasada „za darmo” obowiązuje tylko w domu, a np. w sklepie za wszystko trzeba płacić, ale zrozumienie tej prawdy może następować stopniowo, w procesie wychowania, albo gwałtownie, w wyniku konfrontacji naiwnych złudzeń z brutalną rzeczywistością. W wielu przypadkach brak wiedzy o zasadach życia społecznego utrzymuje się u ludzi dorosłych i mówimy wtedy o zjawisku infantylizmu (w rozumieniu potocznym, a nie medycznym). Infantylizm, czyli naturalna u dzieci nieświadomość związku przyczyny i skutku oraz wiara, że dobra powstają same z siebie i należą się człowiekowi dlatego, że mu się należą jest cechą ludzi dorosłych, ale cecha taka nie „powstaje”, lecz jest najczęściej wynikiem błędów wychowawczych. Pojawia się ona jednak również w specyficznych sytuacjach, gdy dorosły człowiek przez długi okres uzależniony jest od opieki innych osób - np. w wyniku długiej hospitalizacji - i przejawia wyuczoną bezradnością i oczekiwaniem pomocy nawet w kwestiach, w których pacjent obiektywnie rzecz biorąc jest samowystarczalny. Podobne cechy pojawiają się również u osób długo korzystających z opieki społecznej i we wszelkich sytuacjach, w których problem może być rozwiązany w sposób łatwiejszy, niż własnym wysiłkiem.

Jakkolwiek infantylizm jest często wynikiem negatywnych doświadczeń, na które człowiek nie ma żadnego wpływu i jest rodzajem ucieczki od rzeczywistości w świat złudzeń, to jednak najczęściej jest wynikiem naturalnej skłonności do unikania zbędnego wysiłku i poszukiwania łatwych rozwiązań. Podkreślam, że jest to skłonność naturalna, a więc nie można jej oceniać ani negatywnie ani pozytywnie, natomiast skłonność tę można redukować lub rozbudzać w różnych celach, a te już ocenie podlegają.

Najważniejszą cechą infantylizmu jest brak umiejętności logicznego myślenia pozwalającego łączyć przyczynę ze skutkiem, co zwiększa podatność na demagogię polegającą na składaniu obietnic łatwych rozwiązań trudnych problemów. Przykładów można wskazać mnóstwo. Jednym z nich jest popularność pacyfizmu i związanego z nim ruchu na rzecz powszechnego rozbrojenia. Zwolennicy pacyfizmu zakładają, że ich hasła doprowadzą do psychicznej przemiany potencjalnych agresorów, którzy z własnej nieprzymuszonej woli staną się sami pacyfistami. W rzeczywistości hasła pacyfistyczne docierają jedynie do ludzi nastawionych pokojowo, którzy stają się tym bardziej skłonni do rozbrojenia, otwierając drogę agresorom do agresji tym skuteczniejszej, że bezkarnej. Innym przykładem jest zachwyt nad niektórymi tzw. odnawialnymi źródłami energii. Widok kręcących się wiatraków produkujących energię elektryczną „z powietrza”, a także widok baterii słonecznych produkujących ją „ze słońca” całkowicie przesłania fakt, że wyprodukowanie zarówno tych wiatraków jak i kolektorów wymaga zastosowania materiałów i technologii, które powodują znacznie większe zniszczenie środowiska, niż dobrze opanowane technologie tradycyjne. To, że produkcję tych urządzeń wyprowadza się z Europy i Ameryki do dalekich Chin, w których połowa rzek rano ma kolor fioletowy, a wieczorem zielony jest faktem mało znanym, bo Chiny są daleko. Dokładnie na tym samym sposobie rozumowania opierała się koncepcja wydobycia proletariatu z ekonomicznej nędzy. Ponieważ wyzysk proletariatu miał miejsce w kapitalizmie, warunkiem likwidacji wyzysku uczyniono likwidację kapitalizmu. Jest to rozumowanie proste i logiczne - jeśli źródłem spalin są samochody, należy zlikwidować przemysł samochodowy. Rzecz w tym, że stosuje ono zasadę ograniczonego ciągu przyczynowo-skutkowego, w którym przyczynę i skutki dobrane są do założonego wyniku rozumowania.

Infantylizm to - na gruncie psychologii - zespół zachowań dorosłego człowieka właściwy poziomowi psychicznego rozwoju dziecka. Charakteryzuje się spontanicznością, nieopanowaną emocjonalnością, brakiem zdyscyplinowania, przekorą, irracjonalnym uporem, egocentryzmem, brakiem samokontroli itp.

DOBROBYT

Praca statystyczna jest warunkiem wolności w ogóle, dopiero potem można realizować wolność indywidualną. Nie można realizować wolności indywidualnej, jeśli dobrobyt nie jest powszechny.

Od ponad dwustu lat w walce ideologicznej używa się haseł wolności, równości i sprawiedliwości, ale hasła te są wieloznaczne. Tym, co najdotkliwiej ograniczało wolność robotników w XIX-wiecznym kapitalizmie nie było prawo, ale nędza. Robotnik miał wolny wybór - mógł nie pracować, ale musiał wtedy umrzeć z głodu. Przymus ekonomiczny był skuteczniejszy od przymusu fizycznego i to on zapędzał tłumy bezrobotnych pod bramy fabryk. Tym, co uniemożliwiało skuteczny opór robotników i odmowę pracy rujnującą kapitalistę była nadpodaż siły roboczej i właśnie nędza zmuszająca proletariat do pracy za wynagrodzenie umożliwiające egzystencje z dnia na dzień.

Nędza nie ma precyzyjnej definicji, ale intuicyjnie można ją określić jako stan, w którym człowiek mimo poświęcenia całej swojej energii na pracę, nie jest w stanie zaspokoić nawet podstawowych potrzeb życiowych (wyżywienie, odzież, mieszkanie, zdrowie). Nawet „bieda”, czyli stan, w którym człowiek może wprawdzie zaspokoić potrzeby podstawowe, ale nie ma ani sił ani środków na realizacje innych życiowych celów nie zmienia faktu, że staje się on „samoreprodukującą się” maszyną roboczą.

Podobnie intuicyjnie rozumiany dobrobyt jest stanem, w którym człowiek tylko część swojej energii musi poświęcić na zaspokojenie potrzeb podstawowych, natomiast znaczną jej część może poświęcić na rozwinięcie i zaspokojenie innych potrzeb dających mu poczucie tzw. samorealizacji.

Taka definicja dobrobytu wydaje się bardzo wyważona i nie ma nic wspólnego z pojęciami „luksusu”, „bogactwa”, czy „ostentacyjnej konsumpcji”. Nie ma przy tym żadnego znaczenia, w jaki sposób człowiek osiąga to poczucie samorealizacji - czy chce pić wódkę, pływać na jachcie, czy czytać książki - ponieważ jest to jego wolny wybór. Istotne jest to, czy ten wybór ma, a przede wszystkim czy w ogóle ma możliwość odkrycia w sobie potrzeb wykraczających poza potrzebę przetrwania.

Na tym poziomie uogólnienia wprawdzie nie można przyjąć za pewnik, że dobrobyt gwarantuje wolność, można natomiast z całą pewnością stwierdzić, że brak dobrobytu wyklucza realizację dowolnie zdefiniowanej wolności (poza prawem do nicnierobienia).

To banalne stwierdzenie ma ogromne konsekwencje, ponieważ różne siły polityczne przedstawiają społeczeństwom programy głoszące realizację wzniosłych haseł, ale bardzo rzadko pojawia się wśród nich hasło dobrobytu - i to nie bez przyczyny - ponieważ kryterium dobrobytu jest najskuteczniejszym weryfikatorem rzetelności programów społecznych i politycznych.

Oczywiście dobrobyt nie musi być ani jedynym, ani głównym celem życia społecznego, o ile społeczeństwo świadomie wybierze sobie inny cel, albo gdy inny cel zostanie mu narzucony. Istnieją przy tym sytuacje, gdy społeczeństwo jest gotowe czasowo poświęcić dobrobyt dla celu wyższego - np. dla obrony suwerenności. Jednak celem tego poświęcenia jest zwykle „incydentalna” obrona lub przywrócenie stanu, w którym wspólnota będzie mogła powrócić do realizacji różnych innych, „normalnych” celów.

Pytanie zasadnicze brzmi - czy we współczesnym świecie jakiekolwiek społeczeństwo, nawet jeśli na sztandarach wypisuje dowolne hasła - np. wolność, równość i braterstwo - nie związane bezpośrednio z dobrobytem, zechce świadomie zrezygnować z życia w dobrobycie albo z dążenia do życia w dobrobycie, umożliwiającym mu zaspokajanie dowolnych potrzeb zgodnie z własną wolą. Śmiem twierdzić, że takiego społeczeństwa nie ma i jeśli kwestie dobrobytu schodzą niekiedy na dalszy plan, to jest to wynikiem jednej z trzech przyczyn. Pierwszą jest wspomniany już stan tzw. wyższej konieczności, drugą jest stan długotrwałego dobrobytu, skutkujący uznaniem go za stan trwały i oczywisty, trzecią zaś, gdy kwestia tworzenia dobrobytu i koniecznych po temu warunków jest świadomie usuwana ze społecznej świadomości.

Ta trzecia przyczyna ma z kolei dwie własne przyczyny. Pierwszą jest założenie, że dbałość o tworzenie dobrobytu jest sprzeczne z tzw. wyższymi wartościami i grozi popadnięciem w konsumpcjonizm. Jest to założenie błędne, chociaż mechanizm tego błędu jest dość skomplikowany i dojdziemy do niego w dalszej części tej historii. W tym miejscu wystarczy tylko stwierdzić, że jeśli dobrobyt jest warunkiem pełnej wolności (czy nędzarz jest rzeczywiście wolny?), to wolność należałoby zaliczyć do „wartości niższych”, a to wydaje się nieuzasadnione.

Najczęściej jednak występującą przyczyną marginalizacji kwestii dobrobytu jest ta oto prosta prawda, że jego wytworzenie jest znacznie trudniejsze niż realizacja chwytliwego hasła wolności. Ilu ludzi tak naprawdę może porwać hasło „weź się do roboty”? Niewielu i to zwykle dopiero wtedy, gdy nędza zaczyna zaglądać do oczu. A ilu ludzi może porwać hasło „róbta co chceta? Tłumy.

CO TO ZNACZY POWSZECHNY DOBROBYT?

Na początku XIX wieku powstało wiele programów mających na celu likwidację niesprawiedliwości społecznej. Ta niesprawiedliwość wyrażała się w nierównym podziale bogactwa wytwarzanego przez ciężko pracujące masy - proletariat, dlatego większość tych programów naprawczych przewidywała wprowadzenie „sprawiedliwego podziału bogactwa”. Wszystkie te programy oparte były jednak na błędnym rozumowaniu utożsamiającym sprawiedliwy podział bogactwa z powszechnym dostępem do dóbr. Tymczasem jedno z drugim nie ma nic wspólnego.

Różnica polega na tym, że bogactwo oznacza jedynie posiadanie środków umożliwiających nabycie dóbr, natomiast dobrobyt oznacza dostępność dóbr, a dobrobyt powszechny (czyli sprawiedliwość społeczna) zakłada powszechną dostępność dóbr. Mówiąc w uproszczeniu - nie chodzi o to, żeby mieć dużo pieniędzy, ale o to, żeby za te pieniądze można było kupić potrzebne dobra. Do tego zaś dobra te muszą istnieć, czyli ktoś musi je w odpowiedniej ilości wyprodukować.

W końcu XVIII i na początku XIX wieku dobra używane przez zamożne elity nie były produktem przemysłu, ale wyspecjalizowanego i drogiego rzemiosła, które z natury rzeczy miało niską wydajność. Największy rozwój przeżywał przemysł włókienniczy, ponieważ rozpoczął się wzrost demograficzny, a każdy człowiek w coś ubrać się musi. Istniało więc masowe zapotrzebowanie na produkty absolutnie podstawowe. Wprawdzie słuszny postulat bardziej sprawiedliwych wynagrodzeń zapewne zmniejszyłby powszechną nędzę proletariatu, ale pozwoliłby mu to co najwyżej na życie w biedzie. O powszechnym dobrobycie nikt nie mógł nawet marzyć, ponieważ przemysł nie był w stanie wyprodukować dóbr, które mógłby kupić proletariat, nawet gdyby dysponował większymi środkami. Skalę problemu ilustruje fakt, że jeśli w 1800 r. Europa miała ok. 200 mln mieszkańców, to w 1900 r. już 400 milionów, a obecnie liczy ich ok. 730 milionów.

Problem, przed którym stanęła Europa w XIX wieku był więc tylko w części problemem moralnym (sprawiedliwość), w znacznym zaś stopniu był on problemem strukturalnym (wydajność).

JAK STWORZYĆ POWSZECHNY DOBROBYT

Stworzenie powszechnie dostępnego dobrobytu oznaczało przede wszystkim konieczność produkowania i odtwarzania (bo przedmioty się zużywają) ogromnego asortymentu dóbr materialnych nie w „większych”, ale w wielo-, wielokrotnie większych ilościach, niż było to możliwe w warunkach wczesnego kapitalizmu i to zarówno pod względem wydajności technologii produkcji jak i organizacji i wydajności ludzkiej pracy. Taka wzmożona produkcja wymagała więc nie tylko postępu technicznego, ale zmiany organizacji pracy, wyższych kwalifikacji robotników, a przede wszystkim zmiany ich mentalności. W gruncie rzeczy cały problem można streścić w następującym zdaniu:

Jeśli przez całe wielki zmuszane do pracy masy społeczne tworzyły dobrobyt nielicznych elit, to w XIX wieku te same masy społeczne własny dobrobyt musiały stworzyć sobie same i w tym celu musiały same zmusić się do pracy.

Takie zdanie nie ma jednak żadnej realnej treści, jeśli nie sprecyzuje się, co to znaczy, że jakieś abstrakcyjne „masy społeczne” miałyby same siebie zmuszać do pracy. W jaki sposób i w imię czego?

TOTALITARYZM

Czymś zupełnie odmiennym jakościowo jest totalitaryzm i inne są przyczyny stosowania przez totalitaryzm terroru.

Autorytaryzm stosuje terror dla utrzymania władzy i wymuszenia posłuszeństwa obywateli wobec jej poleceń. Z chwilą osiągnięcia tego celu terror w autorytaryzmie traci sens. Dzieje się tak dlatego, że autorytaryzm nie jest systemem opartym na ideologii. Totalitaryzm nie zadowala się posłuszeństwem obywateli, ale oczekuje od nich akceptacji celu ideologicznego, identyfikacji z ideą, a ponieważ cel ideologiczny jest jeden i wszyscy obywatele powinni się z nim identyfikować, wszelki indywidualizm musi być stłumiony na rzecz kolektywizmu. Nie chodzi przy tym o kolektywizm rozumiany jako organizacja (bo ten jest skutkiem a nie przyczyną), ale jako sposób stadnego myślenia.

Ponieważ identyfikacja z ideologią nie jest kwestią zachowań, ale przekonań, totalitaryzm musi dążyć do opanowania wszelkich sfer życia - nie tylko publicznego, ale i prywatnego. Ponieważ tak głębokie ujednolicenie poglądów ludzi nie może być wynikiem procesów naturalnych, gdyż każdy buduje swoje poglądy w wyniku indywidualnych, bardzo różnych doświadczeń, osiągnięcie powszechnej identyfikacji masy ludzi z jedna ideą możliwe jest tylko w sposób sztuczny - przez „stworzenie nowego człowieka”.

Z drugiej strony zdecydowana większość ludzi nie jest zainteresowana bezpośrednio kwestią władzy i realizuje swoje cele życiowe w innych sferach - w życiu rodzinnym, w aktywności społecznej na poziomie lokalnym, w życiu wspólnot religijnych, w działalności gospodarczej, naukowej lub w twórczości artystycznej. Kwestie systemowe i sprawy władzy zaczynają odgrywać istotną rolę dopiero wtedy, gdy uniemożliwiają realizację indywidualnych celów życiowych. Tymczasem system totalitarny oczekuje podporządkowania tych wszystkich sfer jednemu celowi wyznaczonemu przez ideologię, gdy cel ten może być w odosobnionych przypadkach w najlepszym razie obojętny wobec indywidualnych celów życiowych, a statystycznie musi być on sprzeczny z większością tych celów.

Oznacza to, że oparty na ideologii totalitaryzm musi dążyć do psychicznej unifikacji, musi więc natrafić na powszechny opór w każdej dziedzinie życia wszystkich obywateli (z wyjątkiem zdeklarowanych aktywistów ideologicznych), a zatem musi prowadzić do stosowania terroru jako metody na powszechną „reedukację”.

Jedyna różnica między totalitaryzmem bolszewickim i nazistowskim a totalitaryzmem współczesnym polega na tym, że terror fizyczny zastępowany jest coraz częściej terrorem psychicznym, ale nie terrorem psychicznym rozumianym nie jako strach, ale jako manipulacja.

AUTORYTARYZM

Inną formą władzy jest autorytaryzm. Jego definicja jest obecnie przedmiotem manipulacji, ponieważ opiera się na niej propaganda współczesnego totalitaryzmu.

Autorytaryzm to władza zmuszająca obywateli do posłuszeństwa przymusem, ale w sposób jawny. Władzę autorytarną nie interesują poglądy obywateli, o ile podporządkowują się władzy i tej władzy nie zagrażają. Mówiąc w uproszczeniu - władza autorytarna nie zwalcza ludzi, którzy są jej przeciwni, ale działania, które mogą jej zagrozić. Z tego powodu władza autorytarna likwiduje lub delegalizuje i zwalcza wszelkie organizacje opozycyjne zmierzające do jej obalenia.

Autorytaryzm dąży do utrwalenia status quo.

Ponieważ władza autorytarna wyklucza rozwiązania alternatywne, jakie by one nie były - w tym również wolę demokratycznej większości - nie może być akceptowana i budzi oczywisty opór. Jednak taka negatywna ocena nie oznacza, że władza autorytarna musi prowadzić do złych skutków społecznych, ponieważ kwestionuje ona sposób sprawowania władzy, a nie cele, którym ta władza służy. Nie można wykluczyć sytuacji, w której władza autorytarna realizuje cele akceptowane przez większość społeczeństwa, zyskując wtedy autentyczne poparcie. Rzecz w tym, że nie może ona realizować tych celów w długiej perspektywie.

Główną wadą władzy autorytarnej nie jest to, że stosuje przymus, bo każda władza go stosuje, ale to, że wykluczając alternatywę tworzy warunki, w których duże grupy ludzi z tą władzą związane demoralizują się pod wpływem poczucia bezkarności. System władzy autorytarnej musi więc ulegać patologizacji i prowadzić do patologizacji życia społecznego, a to musi prowadzić do prób jej obalenia i do terroru, którego celem jest wyłącznie utrzymanie władzy.

Ideologicznie bardzo dwuznacznym przykładem władzy autorytarnej jest włoski faszyzm Benito Mussoliniego, który z jednej strony wprowadził ogromne, socjalistyczne programy społeczne, z drugiej promował korporacjonizm nie likwidując całkowicie gospodarki rynkowej, z trzeciej zawarł kompromis z Kościołem, czym zyskał poparcie szerokich mas społecznych i stworzył podstawy do ekonomicznego sukcesu. Charakterystyczne jest to, że w okresie faszyzmu działali zarówno futuryści (z tego względu z futurystami nie może poradzić sobie „postępowa” historia sztuki) jak i ruch Novecento, a pod egidą syna Mussoliniego, Vittorio, działała we Włoszech grupa filmowców takich jak Federico Fellini, Roberto Rossellini, Luchino Visconti czy Michelangelo Antonioni, twórcy włoskiego neorealizmu i wybitne postaci w historii światowego filmu.

DEMOKRACJA

Pojęcie „demokracja” powstało w starożytnej Grecji i oznacza system rządów ludu (demos (lud) + kratia (władza). Rządy ludu mogą realizować się przez bezpośrednie podejmowanie przez lud konkretnych decyzji (demokracja bezpośrednia) lub przez wybór przedstawicieli, którzy decyzje podejmują w imieniu ludu (demokracja przedstawicielska).

Podejmowanie decyzji zakłada konieczność dostępu do pełnych informacji dotyczących problemu, kwalifikacji umożliwiających ocenę tych informacji i czasu potrzebnego do zdobycia i oceny informacji. Bez spełnienia tych warunków decyzje ludu muszą opierać się na opiniach „z drugiej ręki”, co stwarza pole do manipulacji.

W starożytnej Grecji demokracja mogła funkcjonować, ponieważ obejmowała ona tylko wolnych obywateli, na których pracowali niewolnicy. Dlatego warunkiem demokracji jest niewolnictwo szerokich mas społecznych. Również we współczesnej demokracji realny udział we władzy mają tylko ci, którzy nie muszą pracować (poza polityką), ale mogą poświęcić czas na wypracowanie racjonalnego stanowiska.

Jest to oczywiście teoria. W praktyce współczesna demokracja sprowadza się do przedstawiania obywatelom ofert wyborczych w celu zdobycia ich poparcia i na tym kończy się wpływ wyborców na podejmowane decyzje na okres poselskich kadencji. W Polsce dopiero w ostatnich kilku latach podjęto pierwsze próby organizowania referendów w celu odwołania posłów lub urzędników mianowanych w wyboru, ale skuteczność tych prób jest niewielka nawet na poziomie lokalnym ze względu na siłę propagandy medialnej, a na wyższym poziomie możliwość taka praktycznie nie istnieje. Bezpośredni wpływ obywateli na władzę jest żaden. Oczywiście wady demokracji nie podważają jej zasady - decyduje wola większości ujawniona w wolnych wyborach równoprawnych obywateli.

CENTRALIZM DEMOKRATYCZNY

Centralizm demokratyczny działa tak:

1. Podstawową zasadą jest zasada demokracji, czyli wolne głosowanie, w którym decyduje większość. Jednak z przyczyn technicznych zebrania plenarne odbywają się co jakiś czas, a między zebraniami władzę sprawuje wybrana większością głosów grupa kierownicza.

2. Demokratycznie wybrani delegaci reprezentują grupę podstawową w gremium wyższego stopnia, na którym obowiązuje taka sama zasada. W ten sposób powstaje hierarchiczna struktura partii.

3. Przedstawiciel większości niższego poziomu jest z definicji mniejszością na wyższym poziomie. Jego głos liczy się, gdy tworzy większość podczas głosowania, ale poza głosowaniem zobowiązany jest do realizacji decyzji grupy kierowniczej.

4. Decyzje większościowe zebrania plenarnego i decyzje grupy kierowniczej wyższego rzędu staja się więc wiążące dla całego poziomu niższego rzędu. W praktyce więc zebrania plenarne niższego rzędu mogą sobie uchwalać co chcą, ale i tak o wszystkim decyduje decyzja wyższego rzędu, bo większość wyższego rzędu jest ważniejsza, niż większość niższego rzędu.

Centralizm demokratyczny polega na demokratycznych wyborach absolutnej władzy centralnej, która między wyborami organizuje przygotowania do kolejnych wyborów tak, żeby były jak najbardziej demokratyczne.

POGARDA DLA PROLETARIATU

Proletariat z definicji nie może mieć swojej politycznej reprezentacji i skazany jest na popieranie tych ruchów politycznych, które obiecują realizację jego interesów. Ponieważ rewolucja w rozumieniu marksistowskim jest sprzeczna z życiowym interesem proletariatu (którym jest uczciwa płaca za prace w wydajnym systemie ekonomicznym), jego poparcie w końcu XIX wieku w znacznej mierze przejmowała idea socjaldemokratyczna, rezygnująca z czytelnego zła, jakim jest rewolucja na rzecz reform prowadzących do systemu socjalistycznego, którego racjonalności nikt wówczas nie był w stanie zweryfikować. Początek niemieckiej socjaldemokracji dał Powszechny Niemiecki Związek Robotniczy Ferdynanda Lassalle (1863), który był związkiem zawodowym, a nie partią polityczną.

Skłonności reformistyczne w proletariacie zwalczał Marks, ale wyraz autentycznej pogardy dla ciemnych "roboli" dał Włodzimierz Lenin w broszurze z 1902 r. (napisanej zresztą dla SPD) pt. "Co robić?". Przedstawił w niej niebezpieczeństwo reformizmu i bezrefleksyjnej "spontaniczności" (czyli zorganizowanego ruchu związkowego) i stwierdził, że świadomość klasowa nie może być stworzona przez sam proletariat, ale musi mu zostać "wpojona" z zewnątrz. Mówiąc wprost, Lenin stwierdził, że proletariat jest za głupi na to, żeby samodzielnie myśleć i zrozumieć, że prawdziwe wyzwolenie może przynieść komunistyczna rewolucja. Skutkiem tej zmiany taktycznej stała się teoria awangardowej partii komunistycznej składającej się z zawodowych rewolucjonistów, prowadząca propagandę wśród proletariatu za pomocą dobrze zorganizowanej sieci wyszkolonych, płatnych mówców, agitatorów i środków masowego przekazu. W życiu partyjnym miała obowiązywać zasada centralizmu demokratycznego, która sama w sobie jest majstersztykiem manipulacji.

Masa zradykalizowanych i zorganizowanych robotników stanowiła istotnie siłę, która mogła obalić istniejący system i władzę. Problem polega na tym, że proletariat mógł obalić każdy system i każdą władzę, zarówno kapitalistyczną jak i komunistyczną, w zależności od tego, co uznał za zgodne z własnym interesem. Dlatego proletariat był obiektem marksistowskiej i neomarksistowskiej propagandy nawet wtedy, gdy był już siłą jednoznacznie antykomunistyczną i gdy "nowym proletariatem" stała się młodzież. Rewolucja seksualna propagowana przez Wilhelma Reicha w Berlinie na początku lat 30-tych konfliktowała przede wszystkim proletariacką młodzież z ich proletariackimi rodzicami i spowodowała najsilniejszy opór wśród niemieckich i francuskich komunistów. Proletariat był i jest siłą z natury konserwatywną, ponieważ jego społeczne wyzwolenie realizuje się przez awans do klasy średniej, a awans jest możliwy tylko tam, gdzie istnieje hierarchia.

Proletariat nigdy nie dążył do władzy i nigdy nie stworzył własnej reprezentacji politycznej. Partie robotnicze zawsze zakładali inteligenci, czyli w kategoriach XIX wieku - drobnomieszczanie. Reprezentacją proletariatu były związki zawodowe. Robotnik związkowiec nie przestaje byc robotnikiem. Ten, kto obejmuje władzę, przestaje być proletariuszem. Ten, kto obejmuje władzę bierze odpowiedzialność za realizację celów wspólnoty, a więc i za tworzenie dobrobytu, tym samym prędzej czy później musi przeciwstawić się postawom roszczeniowym obecnym w każdej grupie społecznej.

Polityczne i godnościowe postulaty proletariatu nie miały na celu przejęcia władzy, ale obalenie jednej i powołanie innej władzy, ponieważ władza to nie tylko dominacja, ale przede wszystkim działalność organizacyjna wymagająca wysokich kwalifikacji

KOMUNIŚCI I WŁADZA

Poprawa sytuacji ekonomicznej i społecznej proletariatu wynikająca z przemian strukturalnych, ale i ze zorganizowanego oporu robotników oznaczała stopniową realizację celów proletariatu, ale nie dawała władzy komunistom. Tę mogła dać wyłącznie rewolucja. Dlatego komuniści bezwzględnie zwalczali wszelkie przejawy rewizjonizmu w ruchu socjalistycznym oraz rozwój ruchu związkowego. Kiedy w 1875 r. doszło do połączenia Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej (SDAP) Augustusa Bebla i założonego przez Ferdynanda Lassalle'a Powszechnego Niemieckiego Związku Robotniczego (ADAV) i podpisania tzw. Programu Gotajskiego, doprowadziło to Marksa do furii. Podobnie wrogi stosunek do reformizmu i związków zawodowych przedstawił Lenin w słynnej broszurze „Co robić?” z 1902 r., chociaż Engels już w 1891 r. odszedł od taktyki wyzwolicielskiej stwierdzając: „Pewne jest to, że nasza partia i klasa robotnicza może zdobyć władzę tylko w warunkach demokratycznej republiki. Republika jest nawet specyficzną formą dyktatury proletariatu, jak to było w czasach Rewolucji Francuskiej”.

WYZWOLICIELSKI SCHEMAT WALKI O WŁADZĘ

Wyzwolicielski schemat składa się z następujących elementów:

- należy określić ciemiężonych ( np. proletariat, młodzież, homoseksualistów),

- należy określić ciemiężców (kapitalizm, rodzinę, ksenofobów, faszystów),

- należy uświadomić ciemiężonym ich krzywdę i kształtować ich świadomość,

- należy podsycać ich gniew i skierować go przeciwko ciemiężcom,

- należy objąć kierownictwo rewolucji i objąć władzę po jej zwycięstwie.

Historia stosowania tej taktyki rozpoczęła się od wyzwolenia proletariatu z niewoli kapitalizmu.

Następnie wyzwalano:

- młodzież spod tyranii rodziców,

- homoseksualistów spod jarzma homofobów,

- dzieci spod tyranii społecznej konwencji płci,

- obecnie trwa wyzwalanie narodów Europy z jarzma faszystowskich nacjonalizmów.

KIEROWNICZA ROLA KOMUNISTÓW

Manifest Komunistyczny, 1848: "W praktyce więc komuniści są najbardziej zdecydowaną, wciąż naprzód prącą częścią partii robotniczych wszystkich krajów; w teorii wyprzedzają pozostałą masę proletariatu zrozumieniem warunków, przebiegu i ogólnych wyników ruchu proletariackiego. Najbliższy cel komunistów jest ten sam co wszystkich innych partii proletariackich: ukształtowanie proletariatu w klasę, obalenie panowania burżuazji, zdobycie władzy politycznej przez proletariat."

Komuniści nie stanowią więc awangardy proletariatu, ale awangardę jego awangardy, czyli partii robotniczej. Mają oni świadomość celów ruchu proletariackiego i kształtują świadomość proletariatu, a ich celem jest "zdobycie władzy politycznej przez proletariat". Jeśli jednak to komuniści są "najbardziej zdecydowaną, wciąż naprzód prącą częścią" i "w teorii wyprzedzają pozostałą masę proletariatu", to oznacza, że po zdobyciu władzy politycznej przez proletariat realną władzę sprawować muszą komuniści. Trudno bowiem zakładać, że po zwycięstwie odniesionym pod kierownictwem uświadomionych komunistów będzie nimi rządził nieuświadomiony proletariat.

Podstawowe tezy marksizmu składają się na taktykę walki o władzę, w której poszczególne elementy mogą być swobodnie wymieniane.

TEZA O NIEUCHRONNOŚCI REWOLUCJI

Nierozwiązywalny konflikt prowadzi nieuchronnie do rewolucji, ponieważ kapitaliści dysponują nie tylko ekonomiczną siłą, ale i aparatem państwowego przymusu stojącego na straży ich interesów. W rezultacie jedyną możliwą rewolucją jest rewolucja zbrojna, w której proletariat dla odebrania kapitalistom własności środków produkcji (chronionych przez prawo i państwo) musi zastosować terror. Ponieważ strażnikiem interesów kapitalistów jest państwo, proletariat musi dążyć do likwidacji państwa. Ponieważ jedynym celem państwa jest ochrona interesów kapitalistów, po zwycięstwie rewolucji i likwidacji klas państwo staje się zbędne.

TEZA O REWOLUCYJNEJ MISJI PROLETARIATU

Jedyną siłą zdolną do przeprowadzenia rewolucji jest proletariat, ponieważ tylko on ma w niej żywotny interes. Proletariat nie może jednak przeprowadzić rewolucji, ponieważ nie ma świadomości swojego położenia i nie rozumie istoty wyzysku. Proletariat jest "klasą w sobie", ale nie jest "klasą dla siebie", czyli świadomą celów siłą rewolucyjną.

Na przeszkodzie do zdobycia samoświadomości proletariatu stoi religia, czyli "opium ludu" - fałszywa świadomość obiecująca zbawienie w życiu przyszłym i opóźniająca dojrzewanie i radykalizację proletariatu, oraz tendencje reformistyczne.

Tendencje reformistyczne przejawiające się w ruchu związkowym i akcjach strajkowych są zagrożeniem największym, ponieważ wymuszając ustępstwa kapitalistów prowadzą wyłącznie do zmniejszenia wyzysku, łagodzą nastroje rewolucyjne i i uniemożliwiają jego całkowitą likwidację. Ruch związkowy jest więc naturalnym sprzymierzeńcem kapitalizmu i wrogiem marksizmu.

MARKSOWSKA TEORIA KONFLIKTU

W manifeście Komunistycznym z 1848 r. Marks i Engels pisali:

"Historia wszystkich dotychczasowych społeczeństw jest historią walk klasowych. Wolny i niewolnik, patrycjusz i plebejusz, pan i poddany, majster cechowy i czeladnik, słowem, ciemiężcy i ciemiężeni, pozostawali w stałym do siebie przeciwieństwie, prowadząc nieprzerwaną, raz ukrytą, innnym razem otwartą walkę, która kończyła się albo rewolucyjną przebudową społeczeństwa jako całości, albo wspólną zagładą walczących klas."

Najważniejszym elementem marksizmu jest specyficzna teoria konfliktu społecznego, który nie jest konfliktem racji lub interesów, ale konfliktem stron. Wynika to z mechanizmu powstawania konfliktu klasowego. Marksowski konflikt nie polega na tym, że ludzie, którzy są proletariuszami i kapitalistami mają sprzeczne interesy, ale na tym, że sprzeczne interesy tworzą z ludzi "sprzeczne" klasy, takie jak proletariuszy i kapitalistów. O ile sprzeczne interesy można uzgodnić zawierając kompromis, to nie można uzgodnić istnienia sprzecznych klas. Nie można być półproletariuszem lub półkapitalistą. Konflikt klasowy może być więc rozwiązany tylko przez likwidację klas i to wszystkich, ponieważ likwidacja nawet jednej klasy likwiduje to, co definiuje klasę przeciwną. Jeśli nie ma kapitalistów, nie ma proletariatu i odwrotnie.

Wg klasycznego marksizmu źródłem konfliktu jest prywatna własność środków produkcji, ponieważ umożliwia ona wyzysk ekonomiczny, oraz wolny rynek, ponieważ konkurencja skłania do agresywności. Wolny rynek zmusza więc kapitalistów do używania własności środków produkcji dla nieograniczonego mnożenia zysku przez wyzysk. Im wiekszy kapitał zgromadzi kapitalista, tym silniejszymi dysponuje środkami wyzysku.

W marksizmie klasycznym konflikt ma podłoże ekonomiczne, ale główna myśl teorii zawiera się w opozycji cięmiężcy i ciemiężonych. Na niej opiera się zarówno teza o nieuchronności rewolucji proletariackiej jak i marksistowski "schemat wyzwoleńczy", który uzasadniał kolejne teorie kolejnych społecznych rewolucji prowadzonych przez kolejne proletariaty.

INTERNACJONALIZM

Wrogiem proletariatu jest również nacjonalizm, ponieważ dzieli on proletariat i uniemożliwia jego zjednoczenie w walce z głównym wrogiem, czyli kapitalizmem. Celem państw narodowych jest ochrona interesów narodowych kapitalistów, a konflikt tych interesów prowadzi do wojen. Prawdziwym wrogiem proletariatu są więc kapitaliści jakoponadnarodowa klasa, a nie proletariusze innych narodowości. Proletariat zjednoczy się naprawdę, gdy znikną państwa narodowe, ale przede wszystkim gdy znikną nacjonalizmy rozniecane przez kapitalistów w celu podziału proletariatu.

MARKSIZM POETYCKI I MARKSIZM NAUKOWY

W 1880 r. Fryderyk Engels opublikował książkę pt. „Rozwój socjalizmu od utopii do nauki”. Była ona podsumowaniem usilnych starań klasyków marksizmu o nadanie ich teorii naukowego charakteru, a tym samym uzasadnienie obiektywnej nieuchronności rewolucji. Pojęcie „socjalizmu naukowego” Marks przejął z wydanej w 1840 r. książki anarchisty Pierre-Joseph Proudhona „Co to jest własność…”, a ostatecznym dowodem na naukowość marksizmu miał się stać „Kapitał” wydawany w latach 1867-1894. Jednak wizję nowego systemu komunistycznego Marks przedstawił już w 1844 r. w „Manuskryptach polityczno-ekonomicznych”. Została ona sformułowana w egzaltowanym języku młodoheglowskim, ale w istocie jest hymnem na cześć mitycznego "szlachetnego dzikusa"

Główna myśl tej wizji jest następująca:

Systemem, w którym panował sprawiedliwy podział dóbr była wspólnota pierwotna nie znająca własności prywatnej ani podziału pracy. Jej społeczny ustrój można nazwać komunizmem pierwotnym. Cała późniejsza historia ludzkości jest historią kolejnych systemów utrwalających własność prywatną, umożliwiającą ekonomiczny wyzysk, a ostatnim jej etapem jest kapitalizm. Wobec tego rzeczywiste zniesienie nierówności społecznych wymaga przejścia wszystkich etapów historycznych w kierunku odwrotnym, ku nowoczesnej formie wspólnoty pierwotnej.

Najistotniejsze na tej drodze nie jest samo zniesienie własności prywatnej, ale przebudowa ludzkiej psychiki w taki sposób, żeby wyzbył się on żądzy posiadania.

W bardzo zawoalowany, ale czytelny sposób Marks daje również do zrozumienia, że idea komunizmu może być zrealizowana w warunkach ekonomicznej nędzy (co było świadectwem zdolności profetycznych).

Manuskrypty Marksa, prawdopodobnie pod wpływem Engelsa, trafiły do szuflady na niemal sto lat, a ich miejsce zajął "Manifest Komunistyczny" otwierający konkretną drogę do komunizmu - drogę rewolucji proletariackiej. Przedstawianie w połowie XIX wieku żyjącemu w skrajnej nędzy proletariatowi oferty szczęśliwego życia dzikusów mieszkających w szałasach i żywiących się korzonkami nie było rozsądna decyzją marketingową (dzisiaj za dwa tygodnie takego życia na Malediwach płacisie krocie). O wiele atrakcyjniejsza była koncepcja zabicia kapitalistów i odebrania im ukradzionego bogactwa. Ponieważ w tym czasie rozpoczynały burzliwy rozwój nauki przyrodnicze, na wstępnym etapie bardzo przydatne w walce z religią, również teoria rewolucji domagała się wsparcia autorytetem nauki.

Manuskrypty zwane „paryskimi” odkryto w końcu lat 20-tych w archiwach SPD i opublikowano w 1932 r., a więc w czasie, gdy we Frankfurcie nad Menem trwały prace nad zasadniczą rewizją teorii marksistowskiej. Wizja "nowoczesnej wspólnoty pierwotnej" odnaleziona we wczesnych pismach młodego Marksa uzasadniała zmianę marksistowskiego paradygmatu i połączenia koncepcji walki klasowej z psychoanalizą i wynikami rozwijającej się etnografii.

Fragment dyskusji wycięty z komentarzy pod filmikiem: MANUSKRYPTY PARYSKIE I MARKSIZM HUMANISTYCZNY

"Panie Krzysztofie a co z myślicielami, którzy sprzeciwiali się tym chorym pomysłom? No bo przecież musiał być ktoś kto te bzdury wywąchał. Mam na myśli nie "Rerum Novarum" i biskupa Kettelera ale cały ciąg lat po II Wojnie Światowej, zarówno w USA jak i w Europie. Czy nikt nie zwietrzył co się za chwilę będzie działo?

U nas na przełomie lat 70 i 80-tych wydawano Ginsberga, sam posiadam tomiszcze pt. "Amerykańscy poeci" gdzie większość to tzw. beatnicy, wychodzę więc z założenia, że kontrolę nad publikacjami w tych czasach w Polsce już zajęła Nowa Lewica, która, inteligentnie zresztą, pracowała nad nadrobieniem "straconego czasu". "Solidarność" tymczasem już była kontrolowana z obu stron, przez beton i przez "komandosów". Czy nikt oprócz ludzi Kościoła Katolickiego nie rozpoznał co do nas idzie z Zachodu? A właśnie? Co z Zachodem? Żadnego proroka?..."

Krzysztof Karoń:

"Niestety, nawet ludzie Kościoła nie rozumieli, na czym polega marksizm, bo oni kojarzyli go z "zepsuciem", demoralizacją itp., a tymczasem istota marksizmu polega na hodowaniu niezdolnego do pracy i uzależnionego od władzy pasożyta. Nie znam nikogo (co nie oznacza, że takich nie było, ale ja ich nie znam), kto by wcześniej zwrócił uwagę na ten aspekt, a to jest jedyny istotny w wymiarze społecznym aspekt sprawy. Bez jego uwzględnienia cała reszta nie ma związku z rzeczywistością."

CO TO JEST MARKSIZM

Marksizm jest ideologią komunizmu. Jego podstawą jest hasło, jakie Karol Marks (1818-1883) sformułował w 1845 r. w „Tezach o Feuerbachu”: „Filozofowie tylko różnie objaśniali świat, chodzi jednak o to, żeby go zmienić”. Wyznacza ono chyba największy przełom, jaki wydarzył się w historii filozofii.

Filozofia (czyli umiłowanie mądrości) została sprowadzona do uzasadniania metod realizacji ideologicznych celów i zlikwidowana została różnica między filozofem, a ideologicznym aktywistą.

Sam Marks twierdził ironicznie, że nie jest marksistą, dlatego pojęcie "marksizm" oznacza właściwie ideologię zbudowaną na filozoficznych i ekonomicznych teoriach Marksa, ale zmodyfikowaną i rozwiniętą przez jego następców. Istotną rolę w powstaniu marksizmu odegrał Fryderyk Engels. Tzw. Manifest Komunistyczny z 1848 r. jest powtórzeniem pracy Engelsa w 1847 r. pt. "Zasady komunizmu", a więc z czasów, gdy Marks dopiero zaczynał studiowac ekonomię. W duecie Marks-Engels Marks pełnił rolę wizjonera, natomiast Engels rolę solidnego administratora. Sam Engels przed śmiercią przeszedł na pozycje socjaldemokratyczne, natomiast ostateczną postać nadał marksizmowi Włodzimierz Lenin, który odrzucił koncecję proletariatu jako świadomej siły rewolucyjnej.

REWOLUCJA FRANCUSKA

W 1789 r. król francuski Ludwik XVI zwołał Stany Generalne, które przekształciły się w Zgromadzenie Narodowe zwane Konstytuantą. Konstytuanta uchwaliła Deklarację Praw Człowieka i Obywatela, postulującą wprowadzenie wolności osobistej, wolności słowa, trójwładzy, równości wobec prawa, ochrony własności.

W 1792 r. powstał Konwent Narodowy, który ogłosił republikę i skazał Ludwika XVI na śmierć. Lewicę w Konwencie reprezentowała tzw. „góra”, czyli jakobini (Stowarzyszenie Przyjaciół Wolności i Równości) oraz kordelierzy (Stowarzyszenie Przyjaciół Praw Człowieka i Obywatela). Kordelierzy podzielili się na radykalne stronnictwo herbertystów i umiarkowane stronnictwo dantonistów.

Dowodzeni przez Jacques-René Héberta (1757-1794) herbertyści byli ideowymi spadkobiercami Marata, przeciwnikami kościoła (mordowali kler), zwolennikami eksportu rewolucji (internacjonalizm), równości i zgilotynowania przeciwników politycznych.

Tzw. wściekli byli przedstawicielami sankiulotów, czyli ówczesnego proletariatu. Ich przywódcą był ksiądz Jakub Roux (1752-1794), zwolennik konstytucji cywilnej kleru, a przedstawicielem w parlamencie François Noël Babeuf (1760-1797), założyciel Sprzysiężenia Równych, pierwszej organizacji rewolucyjnej założonej w celu obalenia Dyrektoriatu. Wściekli domagali się kolektywizacja ziemi i nacjonalizacji przemysłu. Sprzysiężenie Równych Babeufa uważa się za pierwszą organizację o profilu komunistycznym.

Sprzysiężenie Równych powstało w 1795 r. jako Klub Panteonu, albo Towarzystwo Przyjaciół Republiki. W 1796 r. Towarzystwo zostało rozwiązane przez Napoleona, a w 1797 r. Babeufa zgilotynowano. W 1828 r. jeden z członków Ruchu, Filippo Buonarroti, opublikował książkę „Konspiracja dla równości”, w której przedstawił idee „Równych”. Książka miała ważny wpływ na powstanie blankizmu, czyli teorii rewolucji przeprowadzonej nie przez proletariat, ale przez tajny związek. Do idei Babeufa nawiązywał klasyk anarchizmu Pierre-Joseph Proudhon, klasycy komunizmu Wilhelm Weitling i Karol Marks i współcześni marksiści i komuniści Herbert Marcuse i Albert Soboul.

Francuski historyk i komunista Albert Soboul (1914-1982) w opublikowanej w 1983 r. książce pt. „Historia wielkiej rewolucji francuskiej” głosił pochwałę terroru: „[Terror] umożliwił rządowi odbudować autorytet państwa i narzucić wszystkim wolę państwa. Przyczynił się do wzmocnienia narodowej solidarności i stłumił egoizm klasowy. Terror umożliwił wprowadzenie gospodarki przymusowej, koniecznej do wysiłku wojennego ratującego republikę. W tym sensie władza strachu przyczyniła się do zwycięstwa republiki”. Od 1967 r. Soboul wykładał historię rewolucji francuskiej na Sorbonie. Był on przedstawicielem marksistowsko-rewolucyjnej szkoły historycznej pozytywnie oceniającej cały dorobek Rewolucji Francuskiej. Szkoła ta stała w opozycji do szkoły „rewizjonistycznej”, reprezentowanej m.in. przez Francoisa Fureta (1927-1997), uznającej terror jako przerwanie procesu wprowadzanych odgórnie reform społecznych. Furet zaczynał jako komunista, potem założył partię socjalistyczną (Zjednoczona Partia Socjalistyczna), a po rewolcie paryskiej 1968 r. związał się ze środowiskiem francuskich egzystencjalistów „sartre-owskich”, czyli z neomarksizmem anarchistycznym.

KULTURA A KAPITALIZM

Znaczenie systemu wartości dla kultury i jej skutków ilustruje analiza związku etyki protestanckiej z etosem przedsiębiorczości. W 1905 r. niemiecki socjolog Max Weber (1964-1920) opublikował pracę pt. „Etyka protestancka i duch kapitalizmu”, w której analizował związek między etyką religijną a etosem przedsiębiorczości. Weber wyszedł od obserwacji, że wśród ówczesnych katolików przeważała skłonność do wykształcenia humanistycznego, u protestantów zaś do technicznego, oraz że katolicy przejawiali znacznie mniejszą aktywność w zakresie przedsiębiorczości niż protestanci i odnosili w niej znacznie mniejsze sukcesy.

Na podstawie tej obserwacji Weber doszedł do wniosku, że okolicznością sprzyjającą podejmowaniu przez protestantów działalności gospodarczej i skutecznego mnożenia bogactwa była tkwiąca w kalwinizmie teoria predestynacji, zgodnie z którą sukces ekonomiczny jest świadectwem specjalnej łaski bożej.

Praca Webera wywołała do dzisiaj trwający spór między teoretykami ekonomii o "autorstwo" kapitalizmu. Najwidoczniej katolicy poczuli się urażeni przypisaniem przez Webera jakiejś szczególnej roli protestantyzmowi w uformowaniu kapitalizmu i w licznych pracach dowodzili, że początki kapitalizmu sięgają przedrenesansowych miast włoskich, a najzagorzalszymi zwolennikami leseferyzmu byli katoliccy ekonomiści francuscy, a nie pragmatyczni liberałowie brytyjscy (stanowiska tego sporu przedstawił Murray Rothbard).

Spór jest absurdalny, ponieważ XIX-wieczny kapitalizm był nieuchronnym wynikiem rozwoju europejskiej kultury chrześcijańskiej (czyli i katolickiej i protestanckiej), natomiast różne systemy wartości, jakie przyjęły różne wyznania chrześcijańskie zadecydowały o tym, że kapitalizm powodował różne skutki praktyczne.

Najważniejszym elementem teorii Webera (która zresztą była rozwinięciem poglądów innego niemieckiego socjologa Wenera Sombarta (1863-1941) badającego wpływ kalwinizmu na rozwój kapitalizmu, przedstawionych w książce pt. "Nowoczesny kapitalizm", 1902) jest teoria predestynacji. Teoria predestynacji (przeznaczenia) odwołuje się do pojęcia wszechmocy i wszechwiedzy boskiej i do wolnej woli człowieka, ale w praktyce sprowadza się do twierdzenia, że człowiek nie ma wpływu na swoje zbawienie lub potępienie, ponieważ losy świata, a zatem i los każdego człowieka, zostały określone przez Boga już na początku stworzenia. Człowiek nie może swoim postępowaniem zasłużyć na zbawienie, ani nie może mieć pewności, czy został do zbawienia wybrany. Skazany jest więc na życie w niepewności, ale może (i powinien) tak żyć, żeby w swoim życiu i działaniu odnaleźć znaki świadczące o łasce bożej i wybraniu go do zbawienia. Czytelnym znakiem takiego wybrania jest sukces, a jego miarą bogactwo. Bogactwo nie jest jednak środkiem umożliwiającym nieograniczoną konsumpcję, ale symbolem zbawienia. Wartość symboliczna bogactwa jest tym większa, im to bogactwo jest wieksze, a zatem bogactwo służy mnożeniu bogactwa. Człowiek z jednej strony zobowiązany jest więc do wytężonej pracy i mnożenia bogactwa, ale nie do konsumpcji, ktora nie jest jego celem. W praktyce taki sposób myślenia daje optymalny model przedsiębiorcy silnie motywowanego do rzetelnej pracy organizacyjnej i do akumulacji kapitału, czyli reinwestowania całego zysku.

W przedstawionym mechanizmie bogactwo nie ma żadnego praktycznego, "ludzkiego" wymiaru. Nie służy zaspokajaniu potrzeb własnych (ascetyczny tryb życia największych bogaczy ery kapitalizmu bywał przysłowiowy) ani tym bardziej wspólnoty, ponieważ w tej koncepcji najważniejsza jest indywidualna relacja człowieka z Bogiem. Problematyczne staje sie równiez pojęcie "sprawiedliwości" wyrażającej się zrównoważonym podziałem dóbr, ponieważ właśnie różnica w podziale dóbr jest znakiem sukcesu świadczącego o "wybraniu". Tak więc przedsiębiorca nastawiony na sukces nie miał żadnych powodów, aby mnożenie bogactwa ograniczać ze względu na interes robotników. Wprawdzie religia zabrania okradania, ale to, czy wyzysk jest formą okradania i od jakiego momentu zaczyna sie wyzysk - to już są kwestie niezbyt łatwe do ustalenia.

Weber słusznie więc zwrócił uwagę na to, że kalwinizm stworzył "etos przedsiębiorcy", czyli etos skutecznego kapitalisty, ale nie mógł stworzyć etosu pracy w tym znaczeniu, w jakim zaczął się on kształtować pod koniec XIX i na początku XX wieku, czyli "etosu pracownika" i pracy jako źródła własnej pomyślności i realizacji wszystkich ludzkich potrzeb. W etosie przedsiębiorcy nie ma miejsca na interes pracownika.

Dopiero z takiej perspektywy można ocenić znaczenie, jakie miała ogłoszona w 1891 r. encyklika Rerum Novarum precyzująca tzw. katolicką naukę społeczną, podkreślająca z jednej strony nienaruszalność hierarchicznej struktury społecznej i własności prywatnej jako gwarancji wolności, ale przede wszystkim kwestię godności człowieka. Oczywiście dla ludzi niewierzących teologiczne uzasadnienia nie mają żadnego znaczenia same w sobie, ale w kategoriach kultury, która formułuje normy i wyrabia nawyki działające już automatycznie i bez uzasadnienia, katolicki postulat, że zbawienie osiąga się przez miłość bliźniego i nie jest ono możliwe, jeśli narusza się godność innego człowieka, tworzy właśnie "hamulec" ograniczający indywidualną ekspansywność. Jeśli w społeczeństwie działa mechanizm kultury jako jego siła napędowa, a dominujący system wartości nie określa celów (potrzeb) i ograniczeń jego działania, bogactwo tworzone w takim społeczeństwie musi stać się celem samym w sobie i musi doprowadzić do tego, co nazywamy konsumpcjonizmem.

KAPITALIZM PATERNALISTYCZNY

Motorem istotnych zmian w stosunkach między przedsiębiorcami i pracownikami była nie tylko kalkulacja „negatywna”, a więc obliczona na uniknięcie niepokojów społecznych, ale również kalkulacja „pozytywna” mająca na celu ograniczenie negatywnych skutków nadmiernego wyzysku. Zmorą wczesnego kapitalizmu była ogromna rotacja pracowników oraz niski poziom kultury pracy. Źle opłacany robotnik pracował tylko pod ścisłym nadzorem, nagminne były kradzieże i bierny sabotaż. Dla eliminacji tych zjawisk podejmowano akcje mające na celu związanie robotników z zakładami pracy i stworzenie pracowniczej lojalności.

Jednym z praktycznych skutków takich przedsięwzięć stały się przyfabryczne osiedla i miasta robotnicze powstające w Anglii od 1849 r., w Niemczech od 1857 r., w USA od 1880 r. Do lat 20-tych XX wielu w USA powstało ok. 2500 takich miast, ale potem zaczęły one pustoszeć, ponieważ proletariat mógł pozwolić sobie na mieszkania skromne, ale niezależne. Osiedla takie budowano wg projektów najlepszych architektów i obejmowały one zwykle pełny zakres obiektów użyteczności publicznej (przedszkola, służba zdrowia itp.) oraz sieć zaopatrzenia po preferencyjnych cenach.

KONFLIKT WŁADZY Z PRACODAWCAMI

Wbrew marksistowskiej propagandzie w kapitalizmie interesy pracodawców i interesy państwa nie są tożsame. Państwo, czyli władza polityczna wspiera oczywiście system produkcji, na którym sama się opiera, ale tylko tak długo, jak długo system ten nie tworzy zagrożenia dla trwałości władzy, którą może sprawować rząd, monarcha lub ktokolwiek inny. Ponieważ konflikty między pracodawcami a pracobiorcami groziły wybuchem rewolucji, czyli obaleniem władzy politycznej, to właśnie ta władza wprowadzała prawo chroniące interesy proletariatu i to nie „w interesie” proletariatu, ale we własnym interesie, ponieważ likwidowała w ten sposób niebezpieczeństwo rewolucji. Tym samym państwo musiało występować przeciwko interesom pracodawców.

Jednym z pierwszych przepisów chroniących pracę był Preußisches Regulativ z 1839 r. ograniczający pracę dzieci i to nie ze względu na „dobro dzieci”, ale na fakt, że dzieci pracujące w przemyśle zaniedbywały obowiązek szkolny i często chorowały, co pogarszało jakość rekrutów i sprawność armii. Kiedy w 1871 r. niemiecki socjalista August Bebel (1840-1913) wygłosił w Reichstagu płomieną mowę na cześć Komuny Paryskiej, kanclerz Otto Bismarck (1815-1898) wpisał do swoich politycznych planów zarówno zakaz antypaństwowej agitacji jak i „uwzględnienie roszczeń klasy pracującej”. Wprowadzenie w Niemczech w 1883 r. ubezpieczenia chorobowego, w 1884 r. ubezpieczenia od wypadków, a w 1889 r. ubezpieczenia rentowego miało służyć wyrwaniu proletariatu spod wpływu lewicowych partii politycznych, ale jakie by nie były intencje prawodawców, służyły one interesowi robotników. I nie były to inicjatywy kapitalistów ale władzy politycznej.

Od lat 20-tych XIX wieku proletariat organizował się w związki zawodowe, dzięki czemu mógł wywierać nacisk na pracodawców przez strajki. Strajki dezorganizowały produkcję i zmuszały pracodawców do ustępstw w zakresie warunków pracy i wynagrodzeń, ale były to ustępstwa dotyczące pojedynczych przypadków. Organizowanie akcji strajkowych o większym zasięgu groziło destabilizacją nie tylko produkcji, ale całego systemu - groziło wybuchem rewolucji.

DEINDUSTRIALIZACJA I LIKWIDACJA PROLETARIATU

Pacyfikowanie proletariatu zaczęło się zaraz po zwycięstwie bolszewików w 1918 r. (czyli po rozwiązaniu Konstytuanty). Jego symbolem było stłumienie powstania kronsztadzkiego w 1921 r. przez Armię Czerwoną Lwa Trockiego, a potem likwidacja kolejnych powstań robotniczych w 1953 r. w Berlinie czy w 1956 r. w Poznaniu. Widmo robotniczego buntu nie kontrolowanego przez partię komunistyczną zrealizowało się w 1980 r. w okresie strajku i powstania Solidarności, która przekształciła się z protestu o charakterze ekonomicznym w ruch antykomunistyczny. Po raz pierwszy nowoczesny proletariat sformułował własne postulaty godnościowe i stworzył wielomilionową siłę, która zagroziła spokojnej transformacji komunizmu sowieckiego w zachodnią antykulturę. Dlatego symbol tego ruchu został zlikwidowany i tylko kwestią czasu jest zniknięcie ostatnich śladów istnienia Stoczni Gdańskiej. Prędzej czy później powstanie tam jakaś odmiana Disneylandu, a przynajmniej gigantyczny aquapark.

Historia likwidacji coraz lepiej wykształconego proletariatu jako siły antykomunistycznej czeka na opracowanie. Jej najważniejszym elementem w skali globalnej był proces tzw. deindustrializacji. Opierała się ona na pozornie infantylnym założeniu sformułowanym jeszcze przez Herberta Marcuse, że rosnąca wydajność gospodarki kapitalistycznej i postęp techniczny spowodują automatyzację produkcji i spadek zapotrzebowania na siłę roboczą.

W rzeczywistości proces ten przebiegał inaczej i miał zupełnie inny cel. W latach 80-tych przemysł wytwórczy będący skupiskiem wykształconego proletariatu likwidowany był wprawdzie w Europie i w znacznym stopniu w USA, ale produkcja nie była likwidowana ani automatyzowana, ale przenoszona do Azji (m.in. do Chin i Indii), czyli na obszary nędzy i najtańszej siły roboczej, która przez kilka dekad (ale nie w nieskończoność) gotowa była pracować za pół darmo. Likwidacja przemysłu a więc i rozproszenie proletariatu umożliwiło ww. transformację ustrojową finansowaną ze spekulacji bankowych i redystrybucji tzw. funduszy unijnych skierowanych przede wszystkim do sfery usług i antykultury.

KOMUNIZM A TERROR

Stosowanie terroru ma w marksizmie obszerne uzasadnienie z dwóch powodów. Jeden tłumaczy konieczność stosowania terroru w trakcie rewolucji i bezpośrednio po niej. Jasno wyjaśnil to Fryderyk Engels w pracy "O autorytecie":

"Czy ci panowie nigdy nie widzieli rewolucji? Rewolucja jest najpewniej najbardziej autorytarną rzeczą, jest aktem, w którym część ludzkości narzuca swoją wolę innej części ludzkości za pomocą broni, bagnetów i armat, a więc najbardziej autorytarnych środków, a zwycięska partia musi, o ile nie chce walczyć na darmo, zapewnić swemu panowaniu trwanie przez strach, jaki ta broń napedza reakcji. Czy Komuna Paryska przetrwałaby chociaż jeden dzień, gdyby nie posłużyła się przeciw burżuazji uzbrojonym ludem? I czy nie należy jej winić za to, że nie wykorzystała go w koniecznym stopniu?".

i Lenin w "Państwie i rewolucji" (1917):

"Dyktatura proletariatu, czyli przekształcenie awangardy uciemiężonych w klasę panującą po to, żeby utrzymać w ryzach ciemiężycieli, nie może być prostym rozwinięciem demokracji. Gwałtowne poszerzenie demokratyzmu, który jest demokratyzmem dla biednych, dla ludu, ale nie dla bogatych, wymaga ograniczenia wielu swobód ciemiężycieli, wyzyskiwaczy i kapitalistów. Tych musimy rzucić na kolana, żeby wyzwolić ludzkość z niewolnictwa. Ich opór musi być złamany siłą, a to oznacza, że tam, gdzie jest ucisk i przemoc, tam nie ma ani wolności ani demokracji".

Drugim powodem jest świadomość albo intuicja komunistów (nie wymagająca zresztą specjalnej wyobraźni i dostępna każdemu człowiekowi nie ulegającemu ideologicznemu fanatyzmowi), że komunizm jest systemem po prostu nieskutecznym, a więc musi doprowadzić do ekonomicznej nędzy i do buntu przeciw władzy komunistów.

NOWA KONCEPCJA WŁADZY

Lata 60-te to okres podsumowań osiągnięć nurtu psychologii nazywanego behawioryzmem oraz formowania się nowoczesnej psychologii społecznej, której jednym z prekursorów był Erich Fromm (charakter społeczny). Większość fachowych periodyków poświęconych tej dziedzinie powstała w drugiej połowie lat 60-tych i na początku lat 70-tych. Behawioryzm badał fizjologiczne podstawy procesów psychicznych, w tym przede wszystkim mechanizmu uczenia się. Psychologia społeczna bada modyfikujący wpływ grupy na psychikę indywidualną oraz wzajemne relacje grup społecznych. Połączona wiedza tych dwóch dziedzin pozwala nie tylko zrozumieć mechanizm społecznych interakcji, ale i opracować techniki ich kształtowania (to psychologia społeczna dokładnie przeanalizowała mechanizm powstawania kultury). Jedną z takich technik była odkryta i opracowana w 1976 r. przez francuskiego psychologa Serge'a Moscovici teoria konwersji wpływu mniejszości umożliwiająca dobrze zorganizowanej mniejszości sterowanie postawami i zachowaniem większości. Teoria konwersji Moscovici stała się więc technicznym rozwiązaniem problemu Herberta Marcuse, nie rozwiązanego w "Tolerancji represywnej" i umożliwiła skuteczne przeprowadzenie drugiej rewolucji antykultury - marszu przez instytucje.

Nowa "technika zarządzania" odpowiadała nowej strukturze społeczeństwa zatomizowanego, pozbawionego wykształcenia i tożsamości, niezdolnego do formułowania i realizacji jakiegokolwiek programu pozytywnego i całkowicie obojętnego na ideologie. Była techniką "zarządzania chaosem".

WSTĘP DO DRUGIEJ REWOLUCJI - TOLERANCJA REPRESYWNA

Prawdopodobnie Herbert Marcuse pisząc w 1964 r. "Człowieka jednowymiarowego" zdawał sobie sprawę z nieuchronnej klęski rewolucji kontrkulturowej, ponieważ wiedział, że kontrkultura ani nie jest w stanie zdobyć szerokiego poparcia społecznego, ani stworzyć kadr zdolnych do przejęcia i sprawowania władzy w normalnym systemie społecznym. Dlatego już w 1965 r. napisał najważniejszy swój esej pt. "Tolerancja represywna". Jego myśl jest prostym rozwinięciem teorii krytycznej. Tradycyjna tolerancja dominującej większości dla mniejszości wymusza tolerancję tych mniejszości dla dominacji większości, a tym samym utrwala status quo, które jest genetycznie wadliwe. Tradycyjna tolerancja jest więc sprzeczna z ideą postępu i nie może być tolerowana. Musi ją zastąpić nowa tolerancja - tolerancja represywna, która toleruje postępową lewicę, ale nie toleruje reakcyjnej prawicy. Postawa konserwatywna jest faszystowską psychopatologią, nie zasługuje więc na tolerancję. Teoria Marcusego jest w ostatecznej perspektywie teoretycznym uzasadnieniem fizycznej eksterminacji prawicy, a przynajmniej jej eliminacji z życia publicznego. W perspektywie bliższej uzasadnia prawo mniejszości do narzucania reguł życia społecznego większości - a więc jest uzasadnieniem rządów totalitarnych i likwidacji demokracji.

Problemem technicznym, którego Marcuse nie rozwiązał było znalezienie metody, dzięki której mniejszość mogłaby zmusić większość do posłuszeństwa. Na rozwiązanie tego problemu antykultura potrzebowała dziesięciu lat.

NOWY PROLETARIAT - MNIEJSZOŚCI

Marginalizowane i uciskane mniejszości społeczne jako potencjalna siła rewolucyjna mająca żywotny interes w niszczeniu status quo pojawiają się już w "Teorii krytycznej" Horkheimera z 1937 r. W tolerancji represywnej Marcusego a 1969 r. stają się one głównym reprezentantem postępu i "nowym proletariatem" rewolucji. We współczesnym, cywilizowanym świecie istnieje tylko jeden rodzaj mniejszości, która spełniają wszystkie warunki idealnego proletariatu freudomarksistowskiej antykultury - mniejszości seksualne. To przecież od tłumienia seksualności rozpoczyna się proces faszyzacji kultury.

Symbolicznym początkiem wyzwoleńczej rewolucji mniejszości seksualnych były zamieszki w czerwcu 1969 r. w barze dla homoseksualistów "Stonewall" w nowojorskiej dzielnicy Greenwich Village, kolebce beat generation i amerykańskiej awangardy artystycznej.

DRUGA REWOLUCJA ANTYKULTURY - MARSZ PRZEZ INSTYTUCJE

W 1967 r. przywódca rewolty studenckiej w Berlinie Zachodnim Rudi Dutschke przedstawił mało wówczas czytelny plan "marszu przez instytucje". Plan był odpowiedzią z jednej strony na coraz ostrzejsze reakcje policji na anarchizujące miasto studenckie demonstracje, z drugiej zaś na coraz bardziej niechętny stosunek społeczeństwa do ciągle protestującej młodzieży. Marsz przez instytucje formułował nową taktykę przekształcenia systemu demokratycznego i objęcia realnej władzy przez niewielkie grupy lewicowych aktywistów. Mieli oni stopniowo wnikać do instytucji społecznych, opanować je i przekształcić od środka. Hasło marszu brzmiało: "Wywrócić cały ten sklep do góry nogami".

Istota idei marszu przez instytucje była jednak znacznie głębsza i obejmowała przejęcie i przebudowę instytucji rozumianych nie jako struktury organizacyjne, ale jako mechanizmy życia społecznego - języka, religii, polityki, nauki, sztuki, kultury, a wreszcie elementarnej tożsamości indywidualnej i wspólnotowej. Koncepcja marszu kryła w sobie jeszcze jeden nieoczywisty, ale być może najważniejszy cel. Zrywała z pokutującym od początków XIX wieku wyobrażeniem rewolucji jako procesu niszczenia instytucji starego systemu w celu zrobienia miejsca pod budowę systemu nowego. Marsz przez instytucje zakładał nie zniszczenie, ale przejęcie instytucji tradycyjnego społeczeństwa z całym ich społecznym prestiżem i wypełnienie ich nową, antykulturową treścią. Hasło "wywrócenia sklepu do góry nogami" oznaczało więc w gruncie rzeczy totalną demoralizację instytucji tradycyjnej kultury i wystawienie jej na działanie mentalnej korupcji. W tak zakrojonym planie najważniejszą była demoralizacja najsilniejszego przeciwnika - chadecji.

Skutkiem marszu przez instytucje było opanowanie przez lewicowych intelektualistów już w latach 90-tych większości kluczowych stanowisk w kształtujących opinię publiczną środowiskach akademickich i w mediach.

WIELKA OFENSYWA I WIELKA KLĘSKA

Trzecia faza rewolucji kontrkulturowej objęła tzw. baby-boomers", czyli pokolenie powojennego wyżu demograficznego - wychowane bez doświadczenia wiojny i we względnym dobrobycie "dzieci - kwiaty". Rewolucję narkotykową rozpoczęła w 1964 r. grupa Merry Prankster, hasło "flower-power" ukuł Allen Ginsberg w 1965 r., amerykańską Wielką Odmowę rozpoczął Timothy Leary podczas zlotu hipisów pn. Human Be-In w Goldengate Park (Los Angeles) w 1967 r. Rewolucja osiągnęła szczyt w 1969 r. podczas festiwalu Woodstock i załamała się nagle po morderstwach "wspólnoty pierwotnej" Charlesa Mansona i zabójstwie jednego z widzów podczas festiwalu w Altamont.

W Europie ostatnia faza rewolucji kontrkulturowej miała o wiele głębszy i poważniejszy przebieg. Jej siłą napędową była wywodząca się z lettryzmu Międzynarodówka Sytuacjonistyczna Guy Deborda. W 1967 r. Debord opublikował manifest antykonsumpcjonizmu pt. "Społeczeństwo spektaklu", a sytuacjoniści opracowali wszystkie współczesne techniki socjomanipulacji, jak "wojna komunikacyjna" i "zakłócanie kultury". Oni też byli inicjatorami rozruchów studenckich 1968 r. w Paryżu i Berlinie Zachodnim. Mimo to rewolucja kontrkulturowa w wymiarze społecznym została pokonana własną bronią. Nowy człowiek antykulturowy gotów był do zabawy, happeningu, rozróby, nawet do rzucania koktajli Mołotowa, ale nie miał ani ochoty ani kwalifikacji do przejęcia władzy i organizowania społeczeństwa w jakimkolwiek celu. Filozofia krytyczna wyczerpywała się w radości samej destrukcji. Jednym słowem - rewolucja antykulturowa nie stworzyła własnych kadr, a więc nie mogła przejąć władzy, a nie chciała jej oddać w ręce komunistów zorganizowanych w prosowieckie, zachodnie partie komunistyczne.

ANARCHOPRYMITYWIZM AMERYKAŃSKI

Szczególna formą anarchizmu był anarchizm amerykański nazywany anarchoprymitywizmem.

Podstawy anarchoprymitywizmu przedstawił amerykański anarchista indywidualistyczny i transcendentalista Henry David Theorau (1817-1962) w opublikowanej w 1854 r. książce „Walden czyli życie w lesie”. Książka była wynikiem doświadczeń Thoreau zdobytych podczas dwuletniego pobytu w prymitywnej chacie zbudowanej własnoręcznie w lasach należących do jego mentora i przyjaciela, innego transcendentalisty Ralpha Waldo Emersona (1803-1882). W 1836 r. Emerson napisał książkę pt. „Natura”, przedstawiającą filozofię transcendentalizmu. Istotę transcendentalizmu stanowi przekonanie o równości i samodzielności jednostki wynikającej z jej autonomiczności w odkrywaniu prawd moralnych i formułowaniu zasad życia społecznego. W transcendentalizmie aspekt ekonomiczny, podstawowy w marksizmie odgrywa marginalną rolę.

Anarchoprymitywizm wyrósł z protestu przeciw negatywnym skutkom industrializacji i należy do tego samego nurtu, co tzw. Lebensreform, czyli reforma życia. Miał wiele związków z anarchonaturyzmem, czyli mniej wyrafinowaną i bliższą potocznej wyobraźni odmianą preferującą powrót do natury, tworzenie ekologicznych wiosek, pacyfizm, nudyzm, wegetarianizm, wolną miłość itp.

Eskapistyczny prymitywizm XIX-wieczny był zjawiskiem elitarnym o silnym zabarwieniu mistycznym. Rozwijał się w kręgach amerykańskich intelektualistów ulegających wpływowi europejskich emigrantów przybywających do USA po rewolucji 1848 r. Jego współczesną kontynuacją jest neoprymitywizm (Zerzan), który wprawdzie odwołuje się do klasycznych tekstów XIX-wiecznych, ale w istocie jest kontynuacją współczesnego, antykonsumpcjonistycznego sytuacjonizmu. Głównym hasłem neoprymitywizmu jest teoria „re-wilding”, czyli powrotu do dzikości, a właściwie do przedagrarnego nomadyzmu.

Związek z rzeczywistością wszystkich odmian prymitywizmu będących w gruncie rzeczy kolejnymi wersjami „dobrego dzikusa” jest żaden, ale doskonale wpisuje się on w ideologiczne założenia antykultury i z czasem zdobywa sobie coraz większe znaczenie.

KOMUNIZM

Ideowe korzenie komunizmu, jak zresztą całej lewicy, są chrześcijańskie, ponieważ tylko na gruncie chrześcijaństwa można sformułować postulat sprawiedliwości społecznej. Pojęcia tego nie da się uzasadnić poza systemem wartości chrześcijańskich, ponieważ tylko ten system wprowadza ograniczenia naturalnych instynktów rzetelnie opisanych w darwinizmie.

Współczesny komunizm jest zsekularyzowanym komunizmem chrześcijańskim, odwołującym się do idei komun chrześcijańskich. Nawet „Manifest Komunistyczny” miał pierwotnie nosić tytuł „Katechizm Komunistyczny”.

Różnica między komunizmem chrześcijańskim a komunizmem bolszewickim wynika z różnicy historycznej - nie jest on ideą skuteczną w warunkach rozwiniętego społeczeństwa przemysłowego, którego głównym celem (a przynajmniej koniecznością) jest skuteczna produkcja dóbr wystarczających do stworzenia powszechnego dobrobytu.

Nie ma pewności, kto wymyślił termin „komunizm”. Za jednego z twórców tego pojęcia uważa się angielskiego socjalistę utopistę z nurtu owenowskiego Johna Goodwyna Barmby'ego (1820-1881). Barmby był chrześcijaninem, w 1841 r. założył London Communist Propaganda Society i próbował stworzyć Kościół Komunistyczny. Odwoływał się do idei komun wczesnochrześcijańskich i to on wprowadził Fryderyka Engelsa w kręgi francuskich socjalistów używających już pojęcia komunizm. Drugim mógł być francuski socjalista utopista Etienne Cabet (1788-1856), który w 1836 r. użył terminu komunizm dla oznaczenia społeczeństwa wzorowanego na pierwszych wspólnotach chrześcijańskich. Termin użyty został w nazwie Związku Komunistów, przekształconego w 1847 r. ze Związku Sprawiedliwych.

Marks i Engels nie przedstawili precyzyjnej wizji systemu komunistycznego, ale można ją zrekonstruować na podstawie różnych rozproszonych uwag.

Komunizm oznacza więc globalne, ponadnarodowe i bezklasowe społeczeństwo, w którym nie istnieje jakakolwiek własność środków produkcji (nawet społeczna lub państwowa), wszyscy mają obowiązek pracy, a całość kierowana jest przez partię komunistyczną. Ponieważ Marks uważał państwo za aparat strzegący interesów kapitalistów, a w komunizmie kapitalistów nie ma, państwo w potocznym rozumieniu staje się zbędne i „obumiera”.

KOMUNIZM RADZIECKI

Jedną z odmian komunizmu był tzw. komunizm radziecki, którego nie należy mylić z rosyjskim komunizmem bolszewickim. Komunizm radziecki opiera się na rządach rad robotniczych (stąd nazwa), łączących uprawnienia wykonawcze, ustawodawcze, sądownicze i podejmujących decyzje kolektywnie. Rady podlegają nieustannej kontroli przez załogi robotnicze, muszą przedstawiać im sprawozdania i w każdej chwili mogą być przez wyborców odwołane. Oznacza to nieustanne obrady jednego gremium, nieustannie kontrolowanego przez inne gremium, co wyklucza możliwość prowadzenia jakiejkolwiek wydanej działalności gospodarczej i nadaje się na formę rządów „rewolucji permanentnej”. W praktyce daje to skutki podobne do kolektywistycznego anarchizmu Bakunina, ale na skalę globalną.

Wprowadzenie komunizmu radzieckiego w Polsce proponowali w 1964 r. autorzy słynnego „Listu otwartego do Partii” Jacek Kuroń (1934-2004) i Karol Modzelewski (1937). Komunizm radziecki miał być remedium na postępującą biurokratyzacje systemu socjalistycznego, w którym aparat partyjny stawał się faktycznym dysponentem majątku stanowiącego formalnie własność klasy robotniczej.

Warto podkreślić ten wątek, ponieważ wystąpienie Kuronia i Modzelewskiego było odbierane przez społeczeństwo nieznające treści listu jako przejaw kontestacji systemu socjalistycznego i dominacji partii komunistycznej. Tymczasem w rzeczywistości było ono echem haseł powstającej na początku lat 60-tych w USA i Europie zachodniej tzw. Nowej Lewicy, która poszukiwała realnej alternatywy dla bankrutującego systemu państw bloku wschodniego. Świadomość bankructwa komunizmu doktrynalnego była w środowiskach lewicowych tym głębsza, że Europa zachodnia, szczególnie Niemcy przezywała wówczas okres tzw. cudu gospodarczego (Wirtschaftswunder), czyli rozkwitu gospodarki rynkowej prowadzonej w ramach ordoliberalizmu - społeczno-gospodarczego programu chrześcijańskiej demokracji.

Lewacką (czyli neo-lewicową) alternatywą dla komunizmu państwowego miał być zwrot do rozwiązań bliższych anarchizmowi.

EUROKOMUNIZM

Główny nurt antykultury rozwijał się w opozycji zarówno do demokratycznego systemu zachodniego jak i do ortodoksyjnego marksizmu reprezentowanego przez komunistów rosyjskich. Przemiany następowały jednak również w środowiskach zachodnich partii komunistycznych podporządkowanych Moskwie w ramach Kominternu. Wprawdzie Komintern został zlikwidowany taktycznie przez Stalina w 1943 r. dla uśpienia podejrzliwości aliantów co do agenturalnej roli tych partii na Zachodzie, ale wszystkie partie komunistyczne i wiele socjalistycznych było przez Moskwę finansowanych i sterowanych kadrowo aż do likwidacji Związku Radzieckiego (jak jest obecnie, nie wiadomo).

Zasadniczy przełom w stosunkach między zachodnimi komunistami, a moskiewską centralą stanowiła inwazja wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w 1968 r., a to dlatego, że stłumiła ona nie antykomunistyczny zryw społeczeństwa (którym Praska Wiosna nie była), ale próbę wewnętrznej reformy komunizmu i "zmiany warty" wg receptury zachodniej Nowej Lewicy. Inwazja ostatecznie robiła złudzenia zachodnich komunistów co do historycznej roli "pierwszego państwa proletariackiego" i - jakkolwiek w dalszym ciągu brali oni z Moskwy pieniądze (potwierdzaj a to dokumenty ujawnione przez Mitrochina i Bukowskiego) - obudziła myśl o stworzeniu centrum światowego komunizmu w Europie Zachodniej. Inicjatorami ruchu nazwanego eurokomunizmem były partie komunistyczne w Hiszpanii i we Włoszech. Receptą na odzyskanie przez włoskich komunistów społecznego poparcia miało być odejście od doktrynalnego marksizmu klasycznego (m.in. od teorii walki klasowej) i historyczna koalicja z chrześcijańską demokracją.

Wprawdzie koalicja rozpadła się po spektakularnych akcjach lewicowych terrorystów (zamordowanie Aldo Moro), ale kilkuletnia współpraca, ale umożliwiła wielu komunistom i kryptokomunistom wejście do włoskiego parlamentu, a potem do Parlamentu Europejskiego. Marsz przez instytucje prowadzony był "szerokim frontem".

GOSPODARKA PLANOWA

Ponieważ w socjalizmie wolny rynek nie istnieje, nie ma w nim informacji o tym, jakie są rzeczywiste potrzeby społeczeństwa (istnieje tylko jedna oferta państwowa), tak więc produkcja i podział dóbr musi następować na podstawie różnego typu wskaźników i wytycznych bilansowanych w skali całej gospodarki. Ktoś po prostu musi przyjąć na jakiejś podstawie, że przeciętny mężczyzna potrzebuje rocznie np. pół garnituru i jeden but, a przeciętna kobieta ¾ sukienki i trzy buty. Ponieważ wszystkie wskaźniki dotyczące produkcji jednej wielkiej fabryki jaką jest państwo, muszą być zbilansowane (w tym np. import surowców i zaopatrzenie w energię dla całej gospodarki), bilansowanie takie może być skuteczne tylko w odniesieniu do gospodarki jako całości, a więc w odniesieniu do interesu bezosobowego, państwowego kapitalisty. Ponieważ interes pojedynczego pracownika nie istnieje (nie ma rynku, na którym mógłby on być zaprezentowany), gospodarka musi koncentrować się na zaspokajaniu potrzeb „obywatela statystycznego”. Ponieważ życie zmusza do podejmowania pracy u tego samego pracodawcy, a praca nie ma żadnego związku z indywidualnymi potrzebami pracowników, motywacja do pracy obniża się, a w końcu całkiem zanika. Nie będę tego tematu rozwijał, jest on opisany w literaturze przedmiotu.

Istotne jest to, że, z powodu całego nieuchronnego marnotrawstwa oraz zanikającej motywacji do wydajnej pracy, system socjalistyczny musi prowadzić do ekonomicznej zapaści i zawsze i wszędzie do tej zapaści prowadził. Nie dlatego jednak, że w społeczeństwach socjalistycznych żyją ludzie z natury gorsi, bardziej leniwi lub głupsi od ludzi żyjących w systemie rynkowym, ale dlatego, że socjalizm likwiduje motywację do pracy odrywając jej efekt od indywidualnych potrzeb konkretnych ludzi.

SOCJALIZM

Socjalizm jest systemem, w którym jedynym właścicielem środków produkcji jest państwo kierujące jednocześnie tzw. gospodarką planową i dystrybucją dóbr. Taka definicja nie wyłącza istnienia odrębnych państw, ani globalnego państwa socjalistycznego. Kłopot z socjalizmem polega na tym, że wiele nurtów o programie socjalistycznym nie używało tej nazwy (często stosowano określenie robotniczy zamiast socjalistyczny), a np. komuniści, z wyjątkiem deklaracji programowych, przez cały XIX i na początku XX wieku nazywali się socjalistami.

Różnica między różnymi odmianami socjalizmu polega przede wszystkim na tym, w jaki sposób ma być wprowadzony nowy system. W połowie XIX wieku jedyny realny program obalenia kapitalizmu w drodze rewolucji sformułowali komuniści, dlatego marksizm stał się ich podstawą programową. Bardzo szybko jednak pojawiły się w socjalizmie tendencje reformistyczne i nacjonalistyczne.

Wpływ reformizmu był wynikiem zmian w nastrojach proletariatu, który w miarę przemian wewnętrznych w kapitalizmie odrzucał propagandę rewolucyjną i skłaniał się ku taktyce zmian ewolucyjnych. Część przywódców ruchu socjalistycznego, żeby nie utracić wpływów, musiała więc zmienić taktykę walki o władzę. W ten sposób powstała reformistyczna socjaldemokracja.

Głównym przedstawicielem idei socjaldemokratycznej był niemiecki polityk Ferdynand Lassalle (1825-1864), założyciel pierwszej partii socjaldemokratycznej - Ogólnoniemieckiego Związku Robotniczego (ADAV - 1863). Zdaniem Lassalle'a w kapitalizmie wynagrodzenie pracowników najemnych musi zawsze oscylować na poziomie minimum egzystencji, a jego podwyższenie może nastąpić wyłącznie wtedy, gdy pracownicy zawiążą spółdzielnie produkcyjne i dzielić się będą wypracowanym zyskiem, zamiast oddawać go kapitaliście. Państwo ma obowiązek wspierać kredytami tworzenie takich spółdzielni produkcyjnych, ale obowiązek ten będzie spełniać dopiero wtedy, gdy socjaliści zdobędą władzę polityczną i zmienią prawo. Jednym słowem - sam ruch związkowy nie zagwarantuje poprawy sytuacji proletariatu, ale może to zrobić władza polityczna. W odróżnieniu od Marksa Lassalle nie uważał państwa za przeciwnika, ale za gwaranta realizacji idei socjalistycznej. Walka o władzę musi więc mieć charakter demokratyczny i zmierzać do reformy systemu politycznego, ale i umocnienia państwa.

W latach 1919/1920 przemówienia Lassalle'a (który zginął w pojedynku w 1864 r.) opublikował inny niemiecki socjalista Eduard Bernstein (1850-1932). Bernstein był początkowo przedstawicielem socjalizmu rewolucyjnego (marksistowskiego). Na początku lat 90-tych XIX wieku rozpoczął on tzw. spór rewizjonistyczny, w wyniku którego znaczna część socjalistów przeszła na pozycje socjaldemokratyczne. Pozycje bliższe marksizmu zajmowali tacy niemieccy socjaliści jak Wilhelm Liebknecht (1826-1900) i August Bebel (1840-1913). Ich partia (nazywająca się zresztą również socjaldemokratyczną) zmierzała do całkowitej zmiany systemu produkcji, likwidacji społeczeństwa klasowego, rozdziału państwa i kościoła, zniesienia podatków pośrednich, podziału całego zysku wśród pracowników najemnych itd.

SOCJALIZM UTOPIJNY

Socjalizm utopijny stworzył trzy nurty proponujące wizje nowej organizacji społeczeństwa oparte na tak skrajnie odmiennych zasadach jak chrześcijaństwo i libertynizm - saintsimonizm, owenizm i furieryzm. Saintsimonizm był koncepcją sformułowaną przez francuskiego filozofa i ekonomistę Henri de Saint-Simona (1760-1825). Zakładał, że społeczeństwo pod wpływem uprzemysłowienia i rozwoju nauki jest w stanie samo odrzucić anachroniczną koncepcję władzy i przekształcić się w społeczeństwo produktywne, stanowiące „związek ludzi zaangażowanych w pożyteczną pracę”. Szczególne miejsce zajmuje w teorii Saint-Simona nauka i sztuka. Nauka ma zastąpić średniowieczne, teologiczne uzasadnienie porządku społecznego (co było próbą pogodzenia religii z materializmem), a sztuka jest najwyższą formą twórczej pracy. Pojęcie pracy w jego teorii obejmowało nie tylko pracę fizyczną, ale również umysłową (wynalazczość) i artystyczną i dlatego nie ma w niej podziału na klasy w znaczeniu marksowskim. Praca jest warunkiem pełnego uczestnictwa w społeczności. Pasożytnictwo powinno być karane. Jako zasadę porządkująca Saint-Simon przyjął wartości chrześcijańskie, a nowe zadania religii przedstawił w wydanej pośmiertnie książce „Nowe chrześcijaństwo” (1825), jednak w nowym ujęciu religia pozbawiona została uzasadnienia transcendentnego i zredukowana do zbioru humanistycznych haseł (m.in. sprawiedliwy podział dóbr.). Mimo to Saint-Simona uważa się za prekursora chrześcijańskiej nauki społecznej, rozwijającej się w końcu XIX wieku.

Na zupełnie innej zasadzie miała być zorganizowana wspólnota wymyślona przez francuskiego krytyka kapitalizmu Charlesa Fouriera (1772-1837). Nazwana została „falanster”, miała być wspólnotą produkcyjno-mieszkaniową i składać się z 1620 członków dobieranych pod względem charakterologicznym. Globalne społeczeństwo miało tworzyć 6 milionów wspólnot zarządzanych przez Światowy Kongres Falansterów. Siłą napędową falansteru jako wspólnoty miało być dążenie do szczęścia przez wyzwolenie indywidualnych skłonności i emocji, a falanster miał być nie tylko wspólnotą produkcyjną, ale przede wszystkim wspólnotą miłości. Fourier odrzucał ascetyczną, protestancką „moralność pracy”, prowadzącą do traktowania seksu jako towaru i uważał wolną miłość za element stosunków socjalnych. Fourier stworzył także podstawy feminizmu oraz domagał się „bezwarunkowej płacy minimalnej” zabezpieczającej każdego członka społeczeństwa przed nędzą. Fourier nie wskazywał jednak realnych źródeł, z których społeczeństwo miałoby brać na ten cel środki. Nie ekonomia była jednak specjalnością Charlesa Fouriera, ale rewolucja. W napisanej w 1820 r. pracy pt. „Nowy świat miłości” przedstawił on tezę, że rewolucja społeczna nie jest możliwa bez jednoczesnej rewolucji seksualnej, której celem jest wolna miłość. Książkę tę wydano w pełnym brzmieniu dopiero w 1967 r., ale sama idea wyprzedziła o cały wiek freudomarksizm. Historia różnych prób tworzenia falansterów i ich upadków to zupełnie odrębna historia, na która tu nie ma miejsca.

W 1799 r. angielski przemysłowiec Robert Owen (1771-1858) rozpoczął w swojej przędzalni w New Lanark (Szkocja) eksperyment polegający na skróceniu czasu pracy, podwyższeniu wynagrodzeń, likwidacji pracy dzieci, budowie mieszkań robotniczych, wprowadzeniu opieki medycznej i opieki nad dziećmi, zaopatrzenia w tańsze produkt dostępne w fabrycznym sklepie, ograniczenie spożycia alkoholu itp. udogodnień dla robotników. Wprowadzone zmiany przyniosły ogromny sukces, zwiększyły wydajność pracy, zlikwidowały kradzieże itp. Wzorcowe osiedle odwiedziło w latach 1815-1825 ponad 20.000 gości, w tym car Mikołaj I i austriaccy książęta.

W 1825 r. Owen sprzedał fabrykę, przeniósł się do USA, gdzie założył od podstaw spółdzielnię produkcyjną w New Harmony. Opierała się ona na zasadzie współwłasności i współdecydowania. W liczącej ok. 1000 mieszkańców komunie prekursorki feminizmu wprowadziły nawet prawo wyborcze dla kobiet (chyba pierwsze w historii). Kolonia przyciągała wielu entuzjastów, ale po dwóch latach kompletnie zbankrutowała, podobnie jak inne zakładane przez Owena komuny. New Harmony przekształciło się z czasem w coś, co dzisiaj nazwalibyśmy centrum kultury i nauki, ale oczywiście musiało być już finansowane przez miasto.

Jeden z uczestników kolonii w New Harmony, amerykański anarchista Josiah Warren (1798-1874) stwierdził, że poniosła ona klęskę, ponieważ zasada współwłasności i współdecydowania pozbawiła uczsetników możliwości realizacji własnych celów, a więc likwidowała motywację do pracy. Warren był muzykiem, ale wzbogacił się na produkcji wynalezionej przez siebie lampy łojowej. W 1825 r. pod wpływem informacji o New Harmony próbował założyć własną komunę w Cincinnati, ale gdy kandydaci nie mogli porozumieć się co do jej zasad, Warren sprzedał fabrykę i wraz z rodziną wstąpił do komuny Owena. Swoje doświadczenia z tego okresu życia podsumował stwierdzeniem, że warunkiem dobrowolnej współpracy jest jednoznaczne określenie i respektowanie interesów indywidualnych.

Josiah Warren był pierwszym amerykańskim anarchistą indywidualistycznym, reprezentującym ten sam nurt, co Proudhon.

Koncepcje socjalistów utopijnych były z punktu widzenia ekonomicznych wymagań produkcji przemysłowej (a tylko masowa produkcja przemysłowa może zapewnić powszechną dostępność dóbr cywilizacyjnych) absurdalne. Ich szkodliwość była jednak niewielka lub żadna. Bankructwo pierwszych wspólnot socjalistycznych oznaczało stratę finansową tylko dla tych, którzy zainwestowali w ich powstanie (z reguły były to inwestycje samych teoretyków lub ich sponsorów). Ci, którzy naiwnie (bo chcieli rzeczywiście pracować), lub cynicznie (bo nie chcieli pracować, ale korzystać z pracy innych) do nich wstąpili, zawsze mieli możliwość opuszczenia eksperymentalnej wspólnoty i powrotu do społeczeństwa tworzącego normalną gospodarkę. Koncepcje polityczne realizowane w skali całego społeczeństwa takiej możliwości nie dają.

ANARCHIA

Anarchizm zakładał likwidację państw i jakiejkolwiek formy hierarchicznej władzy. Był naturalnym następcą pierwszych nieudanych prób socjalizmu utopijnego, które w gruncie rzeczy były pierwszymi komunami anarchistycznymi. Podstawą społeczeństwa anarchistycznego miały być niewielkie, samorządne wspólnoty produkcyjne tworzące dobrowolne federacje. Myśl anarchistyczna wywodzi się z oświeceniowej idei wolności i równości i rozwijana była m.in. przez francuskiego rewolucjonistę Sylvaina Maréchala (1750-1803) i angielskiego dziennikarza i filozofa Williama Godwina (1756-1836). W drugiej połowie XIX wieku stworzyła trzy nurty: anarchizm indywidualistyczny, anarchizm kolektywistyczny i anarchizm komunistyczny.

ANARCHIZM INDYWIDUALISTYCZNY

Teoretykami anarchizmu indywidualistycznego byli francuski anarchista Pierre-Josepha Proudhona (1809-1865) i wspomniany już Josiah Warren (w USA). Jego istotę stanowi likwidacja wszelkich ograniczeń jednostki w prawie do realizacji swojego interesu, co zakładało, szczególnie w amerykańskiej odmianie, pozostawienie jakiejś formy własności prywatnej, pochodzącej z własnej pracy. Z tych samych względów indywidualiści byli zwolennikami gospodarki rynkowej, ale wykluczali jej kapitalistyczna formę wielkoprzemysłową. Główną ideą Proudhona był tzw. mutualizm, czyli zasada wzajemnej pomocy, przeciwna rynkowej zasadzie konkurencji. Anarchizm proudhonowski miał więc u podstaw określone postulaty moralne. Z czasem coraz większy wpływ zyskiwał egoizm (zwulgaryzowana teoria Maxa Stirnera), który anarchizmowi nadał rys indywidualizmu amoralnego.

ANARCHIZM KOLEKTYWISTYCZNY

Zasady anarchizmu kolektywistycznego przedstawił rosyjski rewolucjonista Michał Bakunin (1814-1876) w książce z 1873 r. pt. „Państwowość i anarchia”. Podstawą systemu są kolektywy produkcyjne zrzeszone w dobrowolne federacje regionalne, a te z kolei w federację globalną. We wspólnotach obowiązuje zasada kolektywnej własności środków produkcji i wynagrodzenia proporcjonalnego do wkładu pracy. Nie istnieje państwo jako struktura hierarchicznej władzy, zniesiony jest również kapitalizm. Dystrybucja dóbr odbywa się na kolektywistycznym rynku właściwie bez pośredników, co umożliwia stosowanie znacznie niższych cen. Bakunin był zagorzałym przeciwnikiem zarówno państwa, jak i komunizmu marksistowskiego, ponieważ uważał, iż komunizm prowadzi do władzy totalitarnej i do tzw. kapitalizmu państwowego. Z tego powodu ostro krytykował teorie Marksa i za to został na jego wniosek wykluczony z I Międzynarodówki. Anarchokolektywizm realizowany był w najszerszym zakresie w Hiszpanii.

ANARCHIZM KOMUNISTYCZNY

Najpóźniej powstał anarchizm komunistyczny, którego teoretykiem był pochodzący z rosyjskiego rodu książęcego Piotr Kropotkin (1842-1921). Najważniejsze różnice między anarchizmem komunistycznym, a kolektywistycznym polegają na tym, że anarchokomuniści uznawali wyłącznie społeczną własność środków produkcji (a więc właścicielem nie był określony kolektyw, ale całe społeczeństwo), zasadę wynagradzania „od każdego wg jego zdolności, każdemu wg potrzeb”, a także zakładali bezpłatną dystrybucję dóbr, a więc eliminację pieniądza.

Z wymienionych odmian najbardziej „anarchistyczny” (i najmniej wpływowy) był anarchizm komunistyczny, który odrzucał jakiekolwiek formy organizacyjne poza samorzutnie tworzącymi się komunami, mającymi produkować jak chcą, co chcą i kiedy chcą, a dobra dzielić kolektywnie wg zasady „każdemu wg potrzeb od pierwszego dnia rewolucji” (Kropotkin).

W kontekście uwarunkowań współczesnej cywilizacji anarchizm jest produktem umysłowego infantylizmu.

Jak np. wyobrażali sobie zwolennicy anarchizmu włączenie w struktury globalnego społeczeństwa samorządnych komun takich zjawisk jak mafia, naziści, komuniści, kartele narkotykowe, szmuglerzy alkoholu czy międzynarodowy handel bronią? Nie wiadomo. Jest jednak raczej wątpliwe, aby członkowie gangów stali się rzetelnymi uczestnikami wspólnot, natomiast znacznie bardziej prawdopodobne, że albo po zwycięstwie anarchistycznej rewolucji i likwidacji państwa wszyscy anarchiści zostaliby wystrzelani przez członków ww. stowarzyszeń (tym bardziej, że nie byłoby już policji, a gangi są na ogół dobrze zorganizowane). Nie jest jednak wykluczone, że to anarchiści musieliby wystrzelać członków tych grup lub pozamykać ich w obozach pracy, o ile swoją ideę traktują poważnie. Retoryczne pytanie: jak anarchiści wyobrażali sobie np. organizację międzynarodowego transportu lotniczego w ogóle nie ma sensu.

W społeczeństwie realnym, a nie w świecie fikcji zamieszkiwanym przez skrzydlate anioły, anarchizm musi doprowadzić do globalnej władzy przestępców i do całkowitego upadku jakiejkolwiek produkcji, czyli do gospodarki myśliwsko-zbierackiej. Ten pierwszy aspekt ważniejszy jest nawet od ekonomicznej niewydolności anarchizmu - ponieważ realne społeczeństwo zbudowane z anarchistycznych wspólnot nie posiadających broni i dowództwa, musi zostać opanowane przez zorganizowaną przestępczość. Anarchizm jest teorią wystarczającą do funkcjonowania przez kilka miesięcy wakacyjnej komuny hipisowskiej, finansowanej przez rodziców lub ze studenckiego stypendium (albo z żebraniny lub drobnych kradzieży w supermarketach). To, że w wielu przypadkach wspólnoty takie przez jakiś czas funkcjonowały wynikało z faktu, iż działały one w otoczeniu racjonalnego rynku, który wymuszał na ich uczestnikach racjonalne działania, jak to było np. w przypadku izraelskich kibuców. Anarchizm we wszelkich odmianach jest jednak wizją systemu globalnego, w którym rynku nie ma i co najwyżej współistnieją w nim różne formy wspólnot anarchistycznych.

To nie są rozważania teoretyczne. Anarchizm był i jest jedną z głównych światowych ideologii XIX, XX i XXI wieku, a jego aktywiści funkcjonują w obecnych strukturach władzy nie tylko państwowej, ale i na poziomie Unii Europejskiej, a to dzięki temu, że w okresie XX wieku różnica między różnymi nurtami lewicy uległa zatarciu.

KONFLIKT W TAKTYCE MARKSISTOWSKIEJ

Marksizm nie jest filozofią, ale ideologią. Jej celem jest przejęcie władzy politycznej przez komunistów w imię realizacji szczytnych celów. Szczytne cele są ogólnymi hasłami, w które można wierzyć lub nie i obietnicami, których można dotrzymać lub nie, natomiast zdobyta władza jest konkretna.

Marksistowska taktyka zdobycia władzy opierała się zawsze na kreowaniu nierozwiązywalnego konfliktu między katem i ofiarą, w którym marksiści stawali po stronie ofiary. Eskalacja konfliktu miała doprowadzić do wybuchu rewolucji. Władzę mieli objąć przywódcy rewolucji, czyli marksiści. To, czy konflikt był prawdziwy czy wymyślony, nie miało i nie ma żadnego znaczenia. Podstawą klasycznego marksizmu był wyzysk i nierozwiązywalny konflikt klasowy między kapitalistami a robotnikami. Katami byli kapitaliści i system, ofiarami robotnicy, wyzwolicielami marksiści. Niestety, gdy kapitaliści zaczęli lepiej płacić dobrze wykwalifikowanym robotnikom robotnicy zaczęli się uczyć, zmuszać do nauki własne dzieci, sami zdobywać dobrobyt i odmówili udziału w rewolucji. Marksiści uznali proletariat za ciemny motłoch.

Nowy marksizm bazował na konflikcie natury i kultury. Katem była tłumiąca popęd seksualny, opresyjna kultura, ofiarą zniewolona przez kulturę młodzież, wyzwolicielami marksiści. Niestety, nawet gdy system zliberalizował normy obyczajowe, wyzwolona młodzież nie chciała rewolucji - wolała wydajny kapitalizm i konsumpcję.

Nowy konflikt rozgorzał między zacofanym, szowinistycznym heteroseksem, a postępowym, wyzwolicielskim homo(bi-trans)seksem i radosną pedofilią. W 1974 r. marksistowscy intelektualiści (Sartre, Foucault) zwrócili się do parlamentu francuskiego z petycją o legalizację pedofilii. Pedofile udzielili politycznego poparcia ruchowi Zielonych, ruch Zielonych odwzajemnił się zrozumieniem dla pedofilii. Znowu katem okazała się opresyjna kultura, ofiarami mniejszości seksualne, a wyzwolicielami marksiści. Właśnie znajdujemy się w tej fazie marksistowskiej ofensywy wyzwolenia seksu nienormatywnego z kajdan kulturowych konwencji.

Sztuka zawsze była odbiciem jakiejś ideologii i zawsze legitymizowała jakąś władzę, ale przez całe wieki była to ideologia tych, którzy już sprawowali władzę zdobytą siłą. Władcy i elity kupowały lub wynajmowały artystów, którzy tworzyli ich apoteozy. Pomysł uczynienia ze sztuki narzędzia walki o władzę konkretnej formacji politycznej pojawił się w okresie modernizmu (Breton). Jednak pomysł uznania walki politycznej za sztukę, a politycznych agitatorów za artystów jest dokonaniem spadkobierców dadaizmu - sytuacjonistów - chyba najważniejszego nurtu artystycznej antykultury.

Sztuka jest najtrwalszą, materialną manifestacją kultury i najsilniej formatuje ludzką psychikę, ponieważ odwołuje się nie do umysłu, ale do emocji (αισθησις - gr. uczucie). Nie trzeba sztuki rozumieć, żeby ją przeżywać. Rozumieć musi sztukę krytyk.

Najważniejszą, niezależną od epoki, "formatującą" funkcją sztuki w kulturze było świadczenie o ludzkim dążeniu do warsztatowego mistrzostwa. Dopiero zrozumienie mechanizmu i celu antykultury pozwala zrozumieć sens sztuki współczesnej, jej pogardy dla warsztatu i jej kultu amatorszczyzny, ale uważnemu obserwatorowi rozwój sztuki współczesnej pozwala zrozumieć mechanizm i cel antykultury.

Pojęcie "antykultura" należy odczytywać nie wartościująco, ale dosłownie, jako najkrótszy opis mechanizmu tej ideologii. Stosunek do antykultury może być krańcowo odmienny, w zależności od oceny skutków, jakie ta ideologia powoduje. Rzecz w tym, że każda ideologia powoduje nie tylko skutki wypisane jako cele na jej sztandarach, ale również różne "skutki uboczne". Wyrobienie rzetelnej oceny antykultury wymaga poznania wszystkich jej skutków.

Pierwszy etap historii antykultury obejmuje poszukiwanie nowej broni zdolnej rozsadzić istniejący system społeczno-ekonomiczny. Jakkolwiek dla opracowania nowej ideologii stworzono Instytut Badań Społecznych we Frankfurcie nad Menem, najważniejszego odkrycia dokonano w Wiedniu.

Najważniejszą postacią w historii antykultury jest austriacki komunista i psychoanalityk Wilhelm Reich - współpracownik, a potem zaciekły wróg twórcy psychoanalizy Zygmunta Freuda. Reich w 1927 r. opublikował książkę pt. "Funkcja orgazmu", w 1929 r. "Materializm dialektyczny a psychoanaliza", w 1933 r. "Psychologię społeczną faszyzmu", a w 1936 r. "Seksualność w walce kulturowej" wydaną później pt. Rewolucja seksualna". W książkach tych przedstawił teorię nazywaną później freudomarksizmem, zgodnie z którą tłumienie popędu seksualnego u dzieci prowadzi do powstawania patologicznej, podatnej na wpływy faszyzmu osobowości, a źródłem tej patologii jest wychowanie w rodzinie, autorytet rodziców i religijna moralność seksualna. Reich jako człowiek, a nie jako ideolog, był maniakiem seksualnym, seks był naprawdę jego obsesją a wyzwolenie człowieka spod władzy tradycyjnej moralności było naprawdę jego celem. Dlatego w jego ujęciu rewolucja seksualna była celem głównym, a rewolucja społeczna miała ją poprzedzać i jej służyć.

Teorię Reicha wprowadził do programu frankfurckiego Instytutu jego były współpracownik Erich Fromm. W 1936 r. powstała praca zbiorowa Maxa Horkheimera, Ericha Fromma i Herberta Marcuse pt. "Studia nad rodziną i autorytetem". Fromm był autorem pojęcia "charakteru społecznego" i teorii Reicha nadał wymiar socjologiczny. W jego ujęciu rodzina, autorytet i moralność są tylko elementami kultury, za pomocą których opresyjne społeczeństwo zniewala psychikę człowieka, dostosowując ją do potrzeb kapitalizmu.

Wg Fromma wyzwolenie seksualne miało rozsadzić podstawy systemu kapitalistycznego i wywołać rewolucją społeczną.

Niezależnie od tych różnic freudomarksizm odkrył sposób na skuteczne zniszczenie każdego dobrze zorganizowanego systemu społecznego przez programową seksualizację i anarchizację dzieci i młodzieży, a tym samym rozbicie systemu edukacji i wychowania i uniemożliwienie młodemu pokoleniu zdobycia rzetelnego wykształcenia i umiejętności pracy zespołowej. System, którego społeczeństwo nie ma tych cech musi się rozpaść.

Jeszcze zanim Erich Fromm wprowadził freudomarksizm do programu Instytutu głównym polem działania tej placówki było przygotowanie we współpracy z moskiewskim Instytutem Marksa-Engelsa zbiorowego wydania dzieł klasyków marksizmu. Wśród odnalezionych w archiwum SPD tekstów znajdowały się nieznane pisma młodego Marksa, w tym tzw. Manuskrypty Paryskie z 1844 r. (czyli sprzed publikacji Manifestu Komunistycznego - 1948). W jednym z nich Marks napisał, że warunkiem budowy komunizmu jest powrót ludzkości do tej fazy rozwoju społecznego, w której nie było przyczyny wyzysku - własności prywatnej - czyli do nowej formy wspólnoty pierwotnej. Marks uważał, że komunizm powstanie tylko wtedy, gdy ludzie wyzbędą się całkowicie żądzy posiadania, osiągając tym samym pełnię człowieczeństwa. Oczywiście w połowie XIX wieku przedstawienie żyjącemu w nędzy proletariatowi wizji "nędzy sprawiedliwej" było absurdem i prawdopodobnie dlatego Manuskrypty Marksa powędrowały do lamusa.

Ponownie odkryte zostały w czasach, gdy stworzone przez Lewisa Morgana pojęcie wspólnoty pierwotnej należało już do kanonu marksistowskiego materializmu dialektycznego, a Wilhelm Reich swoją rewolucję seksualną uzasadniał całkowicie zresztą wypaczonymi, etnograficznymi odkryciami Bronisława Malinowskiego.

Infantylna wizja wspólnoty pierwotnej nie znającej własności prywatnej i wiodącej szczęśliwe życie wypełnione śpiewem, tańcem i wszechobecnym, wyzwolonym seksem znajdowała pośrednie uzasadnienie we wczesnych pismach samego Karola Marksa.

Po przejęciu w 1933 r. władzy w Niemczech przez narodowych socjalistów większość intelektualnej lewicy niemieckiej udała się na emigrację najpierw do Europy zachodniej i Skandynawii, potem do USA. Do Nowego Yorku przeniósł się również frankfurcki Instytut Badań Społecznych, pracując przy Columbia University pod nazwą Institute for Social Research. Po wybuchu wojny w Stanach Zjednoczonych znalazła się również czołówka lewicy francuskiej, tworząc trzon tzw. Uniwersytetu na Wygnaniu przy nowojorskiej New School for Social Resarch. W czasie wojny europejska lewica oddziaływała na trockistowskie i anarchistyczne środowiska lewicy amerykańskiej, sama przyjmując wpływy amerykańskiego pragmatyzmu i anarchoprymitywizmu, a przede wszystkim amerykańskiej szkoły antropologii kulturowej i kulturowego relatywizmu Franza Boasa.

Jako ciekawostkę należy dodać, że amerykańską antropologię stworzył w całości wykształcony w Niemczech wspomniany wyżej Niemiec Franz Boas, który promował doktorantów, których potem obsadzał na katedrach antropologii we wszystkich ówczesnych amerykańskich uniwersytetach, a potem robił wszystko, żeby uniemożliwić wykłady na tych uniwersytetach Bronisławowi Malinowskiemu, który swoimi badaniami ośmieszył banialuki wypisywane przez uczniów Boasa.

STYGMATYZACJA KULTURY

Teoria krytyczna stworzyła nową, neomarksistowską metodologię na poziomie języka filozofii, ale nie przedstawiła przekonywających dla szerokich mas powodów, dla których miałaby zostać zlikwidowane sama kultura i jej instytucje. Dlatego jednym z najważniejszych celów neomarksizmu była (i jest) jej stygmatyzacja, przenosząca konflikt na płaszczyznę emocjonalną.

Stygmatyzacja polega na przypisaniu osobie, grupie społecznej lub zjawisku cech ocenianych powszechnie jako negatywne, powodujących obniżenie poczucia ich wartości, tworzenie poczucie winy i społeczne odrzucenie.

W latach 1941-1944 Max Horkheimer i Theodor W. Adorno przygotowali pracę pt. "Dialektyka oświecenia". Przedstawili w niej proces, w jakim oświeceniowy rozum (czyli rozum instrumentalny) uległ mitologizacji stając się uzasadnieniem nazistowskiego barbarzyństwa (barbarzyństwo komunistyczne nie jest tematem rozważań). Najgłębszym źródłem zła jest chrześcijańska kultura, a religia źródłem najwyższego zwyrodnienia, psychopatologii, sadomasochizmu, faszyzmu i antysemityzmu. Wszystkie plagi gnębiące ludzkość, na czele z dokonanym właśnie Holokaustem są wynikiem instrumentalizacji rozumu i mitologizacji idei oświeceniowej. Występki Julietty de Sade'a odkrywają prawdziwy sens "obywatelskich cnót" współczesnego społeczeństwa, które nie potrafiło zapobiec zbrodniom Holokaustu. Jednym słowem - winę za Holokaust nie ponosi antykulturowy narodowy socjalizm, ale kultura, która zbrodni nie zapobiegła.

Jak postrzegał teorię dyskursu Jurgen Habermas?

W 1973 r. ostatni (jawny) przedstawiciel szkoły frankfurckiej Jurgen Habermas (ur. 1926) opublikował tekst pt. Teorie prawdy, a w 1981 dzieło pt. Teoria komunikatywnego działania.

W pierwszym Habermas przedstawił dyskursywną koncepcję prawdy opartą na konsensusie. W koncepcji tej o prawdziwości poglądu, opinii, twierdzenia itp. nie decyduje ich zgodność z rzeczywistością (doświadczeniem), ale akceptacja wszystkich stron dyskursu.

W dziele drugim przedstawiony jest pogląd, że "dziedzictwo okcydentalnego (tzn. łacińsko-chrześcijańskiego) racjonalizmu przestało być w zachodniej kulturze niepodważalne", a racjonalność "instrumentalna" powinna być zastąpiona racjonalnością "komunikacyjną" (czyli dyskursywną). Zgodnie z przyjęta perspektywną uzasadnienie swojej tezy opiera Habermas na analizie poglądów m.in. Marksa, Webera, Luckasa, Durkheima, Meada, Adorno, Parsonsa, dając tym samym do zrozumienia, że świat przedmarksowski nie tylko nie jest już źródłem inspiracji, ale nie jest nawet wart krytyki.

TEORIA KRYTYCZNA i KRYTYKA INSTRUMENTALNEGO ROZUMU

W 1937 r., już po przenosinach frankfurckiego Instytutu do Nowego Yorku, jego dyrektor Max Horkheimer opublikował pracę pt. "Teoria klasyczna i teoria krytyczna" tworząc alternatywę dla anachronicznego materializmu dialektycznego.

Marks popełnił błąd, ponieważ jego teoria była zbyt konkretna - wskazał wyzysk jako nieusuwalną cechę kapitalizmu, proletariat jako siłę z natury rewolucyjną i komunizm jako optymalny ustrój docelowy. Życie udowodniło, że Marks pomylił się we wszystkich prognozach.

Teoria krytyczna definiuje rzeczywistość jako genetycznie wadliwą na tej zasadzie, że jeśli cokolwiek może być lepsze, to to, co jest, jest złe, a to, co ew. mogłoby być lepsze też jest złe, ponieważ mogłoby być jeszcze lepsze. Poprawianie rzeczywistości nie ma więc sensu, ponieważ prowadzi do lepszej, ale i tak wadliwej rzeczywistości. Natomiast zawsze ma sens niszczenie rzeczywistości wadliwej. Teoria krytyczna jest więc uzasadnieniem destrukcji.

Ponieważ jest jednocześnie teorią absurdalną, w 1944 r. Horkheimer przedstawił w cyklu wykładów na Columbia University "krytykę instrumentalnego rozumu" (opublikowana w 1947 r.). Wyjaśniał w niej, że kartezjański racjonalizm, usystematyzowana wiedza o rzeczywistości i zasady logicznego myślenia są tylko instrumentami osiągania bieżących celów praktycznych. Im lepiej poznajemy rzeczywistość i uczymy się wykorzystywać ją do własnych celów, tym bardziej stajemy się jej niewolnikami. Warunkiem wyzwolenia jest więc odrzucenie postawy tradycyjnej (kartezjańskiej) z jej anachronicznym kultem wiedzy i racjonalności.

METODY WYCHOWANIA KRYTYCZNEGO

Stałymi elementami wychowania krytycznego są:

1. Kreowanie nierozwiązywalnego konfliktu,

2. Biologistyczny redukcjonizm, irracjonalny emocjonalizm tworzący obraz natury zniewalanej przez opresyjną kulturę,

3. Stygmatyzacja pracy jako udręki, kary i metody zniewolenia, a nie źródła dobrobytu,

4. Stygmatyzacja wiedzy i racjonalnego myślenia, jako metody instrumentalizacji człowieka,

5. Kult zabawy i spontaniczności działań bezcelowych,

6. Wszechobecność seksu,

7. Atomizacja wiedzy wynikająca z faktu, że współczesny system edukacji przekazuje ogromną wiedzę szczegółową opanowywaną pamięciowo, ale bez rozumienia związków między jej elementami i między wiedzą a rzeczywistością. Atomizacji wiedzy sprzyja testowy system egzaminacyjny sprawdzający opanowanie wiadomości wyrwanych z wzajemnego kontekstu.

W wyniku tego absolwent współczesnej szkoły i uczelni bardzo dużo wie, ale niewiele potrafi.

STYGMATYZACJA PRZECIWNIKA

Walkę ideologiczną toczą nie ideologie, ale reprezentujący je ludzie. Jest to w gruncie rzeczy walka o zdobycie społecznego poparcia i odebranie tego poparcia przeciwnikowi. Sympatia i antypatia, jaką budzą reprezentanci ideologii ma większe znaczenie dla ich społecznego odbioru, niż ich merytoryczna zawartość.

Zamiast dyskutować z poglądami przeciwnika znacznie wygodniej jest wyrobić mu opinię przestępcy. Stygmatyzacja przeciwnika jest skuteczniejsza, niż stygmatyzacja ideologii.

W 1950 r. opublikowana została przygotowana już w 1947 r. na Uniwersytecie w Berkeley i pod kierownictwem Theodora W. Adorno praca zbiorowa pt. "Osobowość autorytarna", będąca rozwinięciem "Studiów nad autorytetem i rodziną" z 1936 r. Wprowadzono w niej naukowy instrument umożliwiający pomiar skłonności ludzkiej osobowości do zachowań typowych dla faszyzmu. Instrumentem tym jest specjalny kwestionariusz i tzw. "Skala-F". Zgodnie z przyjętą metodyką typowe dla postawy konserwatywnej przejawy szacunku dla tradycji, trwałych wartości, religii, poszanowania autorytetów, rodziny, patriotyzmu, tzw. cnót mieszczańskich itp. są świadectwem skłonności faszystowskich prowadzących do ciężkich psychopatologii. Ich źródłem jest typowe dla kultury wychowanie autorytarne. Szeroko rozumiany konserwatyzm i tradycjonalizm stały się więc z definicji objawami psychopatologii.

POWRÓT Z EMIGRACJI I RESTYLING NEOMARKSIZMU 1944-47

Do 1944 r. wynik II wojny światowej nie był przesądzony. Po Teheranie i Jałcie Armia Czerwona dotarła tylko do Łaby i Europa zachodnia pozostała w strefie demokracji i wolnego rynku. Instytut Badań Społecznych powrócił do Europy dopiero w 1951 r., ale zanim to nastąpiło nowa ideologia została przystosowana do potrzeb nowej sytuacji politycznej.

Przed publikacją w 1947 r. holenderskiego wydania "Dialektyki oświecenia" i przed amerykańskim wydaniem w 1950 r. "Osobowości autorytarnej" obydwie książki zostały poddane specyficznej obróbce, a mówiąc wprost - sfałszowane. Pozostawiono zasadniczą treść, ale usunięto z nich ślady teorii walki klasowej i całą frazeologię rewolucyjną - pojęcia "rewolucja-rewolucjonista-rewolucyjny" zastąpiono pojęciami "demokracja-demokrata-demokratyczny". Dopiero w wyniku tego re-stylingu ideologia bolszewickiej rewolucji przeistoczyła się w ideologię demokratycznej wolności. W tej postaci "Dialektyka oświecenia" była ona kolportowana jeszcze w czasie rewolty studenckiej 1968 r., a jej całkowitego "oczyszczenia" dokonano w 1969 r. przygotowując pierwsze wydanie niemieckie.

BEAT GENERATION I LETTRYZM 1948-1960

W powojennych Stanach Zjednoczonych rozpoczął się okres ekonomicznej prosperity wynikający z przestawienia przemysłu zbrojeniowego na produkcję dóbr konsumpcyjnych. W Nowym Yorku atmosferę intelektualną i obyczajową środowisk opiniotwórczych kształtowała marginalna grupa nowojorskich ekscentryków nazwana beat-generation (Ginsberg, Kerouac), pozostająca pod wpływem rewolucji seksualnej Wilhelma Reicha. Do młodego pokolenia klasy średniej adresowana była książka Herberta Marcuse "Eros i cywilizacja" (1955) promująca nową seksualność jako następstwo ekonomicznego sukcesu kapitalizmu.

W Europie, w najmniej zniszczonej i najbardziej podatnej na wpływy komunizmu Francji rozwijał się dadaistyczny lettryzm Isidore Isou, jednak jego oddziaływanie było w skali społecznej marginalne. Europa zachodnia znajdowała się pod okupacją amerykańską i realizowała plan Marshalla budując dobrobyt w systemie tzw. ordoliberalizmu, czyli chadeckiej, prospołecznej gospodarki rynkowej.

PIERWSZA REWOLUCJA ANTYKULTUROWA 1955-1970

Freudomarksizm, rewolucja seksualna i teoria krytyczna były podstawami pierwszej rewolucji antykulturowej nazywanej rewolucją kontrkulturową. Na jej przebieg wpływ miały zimna wojna, rosnąca ekonomiczna niewydolność i agresywność komunizmu i zmiana pokoleniowa w światowej lewicy. Ze względu na zasięg terytorialny II wojny światowej i jej skutków, rewolucja antykulturowa inaczej przebiegała w USA i w Europie i miała trzy fazy: fazę beat-generation (1948-1962), fazę Nowej Lewicy (1962-1964) i fazę Wielkiej Odmowy będące schyłkową fazą rewolucji hipisowskiej. Chociaż rewolucja kontrkulturowa rozpoczęła się w USA, jej ideologami byli Europejczycy pozostający na emigracji Wilhelm Reich i najmłodszy przedstawiciel szkoły frankfurckiej Herbert Marcuse.

PIERWSZY KRYZYS KOMUNIZMU I NOWA LEWICA 1960-1964

Od 1949 r. pogłębiała się izolacja dwóch bloków zimnej wojny, a w bloku wschodnim pojawiły się pierwsze objawy kryzysu ekonomicznego. Protesty robotników w Berlinie w 1953 r., w Poznaniu 1956 r. zostały spacyfikowane, w Budapeszcie przerodziły się w otwarte powstanie zbrojne i zostały stłumione przez Rosję czołgami. W 1956 r. Nikita Chruszczow w tajnym raporcie ujawnił część prawdy o zbrodniach stalinowskich. W 1958 r. Chruszczow postawił ultimatum domagające się przekształcenia Berlina w wolne miasto. Ucieczki Niemców z berlińskiego sektora wschodniego do zachodniego spowodowały wybudowanie w 1961 r. muru berlińskiego. Próba rozmieszczenia rosyjskiej broni atomowej na Kubie doprowadziła do kryzysu kubańskiego w 1962 r.

Bezwzględne tłumienie roszczeń wolnościowych w państwach komunistycznych, prawda o stalinizmie i agresywna polityka Rosji spowodowały zmianę taktyki zorganizowanej lewicy zachodniej, która dystansowała się od marksizmu rewolucyjnego i przejmowała antykulturową taktykę neomarksistów frankfurckich. Proces ten był zresztą skomplikowany i wielokierunkowy, ponieważ np. niemiecka SPD (czyli formalnie socjaldemokracja) była partią marksistowską i dopiero wobec utraty popularności w 1959 r. wykreśliła marksizm z oficjalnego programu przeistaczając się w tzw. partię ludową, a w 1961 r. zerwała współpracę z własną młodzieżówką, czyli SDS (Niemieckim Socjalistycznym Związkiem Studentów) tworzącym radykalne skrzydło kontrkultury i ognisko niemieckiej Nowej Lewicy, jednak zachowała nieformalne związki z komunistami z bloku wschodniego (SPD poparła wprowadzenie w Polsce stanu wojennego).

Celem Nowej Lewicy był "powrót do źródeł", czyli do bliskiej anarchokomunizmowi koncepcji tzw. "komunizmu radzieckiego" i spontanicznej samoorganizacji wg teorii Róży Luksemburg. W istocie Nowa Lewica powracała do idei rewolucji społecznej w dowolnym wydaniu, o ile było ono przeciwne kontestowanej rzeczywistości totalitarnej sowieckiej Rosji, z czasem więc przejęła wpływy zarówno trockizmu jak i maoizmu.

CZŁOWIEK JEDNOWYMIAROWY I "WIELKA ODMOWA" 1964-1970

W pierwszej połowie lat 60-tych w USA zrealizowane zostały wszystkie postulaty rewoltujących środowisk, przede wszystkim dotyczące zniesienia segregacji rasowej i podjęcia programów opieki społecznej. W Europie problem rasowy nie istniał, a gospodarki przeżywały intensywny rozkwit (tzw. cud gospodarczy). Zdecydowana większość społeczeństwa zaakceptowała istniejący system i skoncentrowała się na tworzeniu dobrobytu. Stanom Zjednoczonym i Europie zachodniej zaczynał zagrażać konsumpcjonizm. Zdobycie dóbr materialnych wymagało jednak wykształcenia i wydajnej pracy. Koszmar neomarksistów trwał.

W 1964 r. Herbert Marcuse napisał książkę pt. "Człowiek jednowymiarowy". Była ona powtórzeniem głównych haseł teorii krytycznej i ostrym atakiem na konsumpcjonizm. Winą za brak postępów rewolucji Marcuse obarczył "pozytywne myślenie" (czyli instrumentalny rozum), odwołujące się do "empirii" (czyli faktów), ignorujące jakościową ocenę rzeczywistości, instrumentalizujące człowieka i powodujące jego "jednowymiarowość". Ta jednowymiarowość oznaczała pogoń za dobrobytem, poddanie się mechanizmowi eksploatacji i wyzbycie się ambicji mylenia kategoriami wielkich idei. Na ostatnich stronach książki pojawia się hasło Wielkiej Odmowy, wzywające młodzież do bojkotu systemu kapitalistycznego i oferowanego przezeń modelu życia. To właśnie hasło powtórzył w 1967 r. Timothy Leary w wersji "Turn on, tune in, drop out" i ono stało się hasłem sytuacjonizmu.

NOWA LEWICA W BLOKU WSCHODNIM

Zachodnia Nowa Lewica miała swój odpowiednik w bloku wschodnim. Była to ukształtowana jeszcze w atmosferze stalinowskiej generacja młodych komunistów, którzy obserwowali rosnący opór społeczny i proces postępującego rozkładu i patologizacji systemu komunistycznego będąc jednocześnie jego ideową kadrą i beneficjentami. Awangardę tego środowiska stanowił odpowiednik zachodniej beat generation (jej symbolem może być Jacek Kuroń, środowisko "walterowców" i elita ZMP i ZMS). Miała ona kontakty z lewicą zachodnią i śledziła toczące się w niej przemiany. Jej pierwszym spektakularnym wystąpieniem był "List Otwarty do Partii" Kuronia i Modzelewskiego, będący wezwaniem do powrotu do komunizmu radzieckiego (nie mylić z sowieckim). To pokolenie i jego następcy (jego symbolem może być postać Adama Michnika i tzw. "komandosów") rozpoczęło Praską Wiosnę i studenckie strajki w Polsce w marcu 1968 r., które nie były protestami społeczeństwa przeciwko komunistycznej władzy, ale walką różnych wizji komunizmu w ramach komunistycznego establishmentu. Podobnie, jak Nowa Lewica zachodnia, nowa lewica wschodnia nie przestawała być komunistyczną lewicą i nie zrezygnowała ze swego celu, czyli budowy komunizmu, wybierając jedynie nowocześniejsze środki ich realizacji. Można powiedzieć, że wschodnia Nowa Lewica była wystąpieniem radykalnych, komunistycznych "młodych wilków" przeciwko "betonowi" komunistycznej biurokracji.

Właśnie ten rodowód tłumaczy łatwość, z jaką po tzw. "upadku komunizmu" w państwach dawnego bloku wschodniego w 1989 r. dojrzała już generacja komunistycznych radykałów Nowej Lewicy mogła odegrać rolę "wolnościowej", czyli antykulturowej alternatywy dla komunizmu betonowego. Wszystko mogło zostać w rodzinie.

TERROR JAKO HISTORYCZNA KONIECZNOŚĆ

W 1941 r. włoski komunista (wyrzucony z partii za "trockizm") Altiero Spinelli (patron Parlamentu Europejskiego) napisał w faszystowskim więzieniu "Manifest z Ventotene", czyli program zjednoczonej, komunistycznej Europy. Manifest ten - nieco przeredagowany - został przyjęty w 1986 r. przez Parlament Europejski jako nowy program ideowy Unii.

Cytuję cztery punkty z Manifestu z Ventotene:

  1. „Pierwszym zadaniem, bez rozwiązania którego wszelki postęp będzie tylko złudzeniem, jest ostateczne zlikwidowanie granic dzielących Europę na suwerenne państwa”.

  2. "Partia rewolucyjna nie może powstawać w decydujących chwilach w wyniku amatorskiej improwizacji, ale musi już teraz wypracować przynajmniej podstawowe stanowisko polityczne, sformułować linie kierunkowe własnej działalności i stworzyć własne kadry".

  3. „Nieprzydatni starzy zostaną wyeliminowani, a wśród młodych trzeba obudzić nową energię.”

  4. „Chodzi o stworzenie państwa federalnego, które /.../ dysponuje europejską armią zamiast armiami narodowymi. Trzeba ostatecznie skończyć z gospodarczą samowystarczalnością, która stanowi kręgosłup totalitarnych reżimów. Potrzeba wystarczającej ilości organów i środków, żeby w poszczególnych państwach związkowych wprowadzić zarządzenia wydane w celu utrzymania porządku ogólnego.”

W 1965 r. Herbert Marcuse napisał esej pt. "Tolerancja represywna". Twierdził w nim, że postępowa mniejszość ma prawo do narzucania swojej woli reakcyjnej większości. Tolerancja przysługuje postępowej lewicy, reakcyjnej prawicy (ultranacjonalistów, niegdyś faszystów) tolerować nie można. Marcuse nie mówił wprost o użyciu terroru. Użycie terroru zapowiedział Martin Schulz (sobota, 11.09.2015)

NOWA WĘDRÓWKA LUDÓW

W Europie istnieje tylko tylko jedna uniwersalistyczna ideologia i tylko jedna siła, która potrafiła organizować społeczeństwa ponad podziałami narodowymi do oporu i która stanęła na drodze komunizmu - jest nią katolicyzm i Kościół. Na zniszczenie tej siły przeznaczono gigantyczne środki, żeby stłumić możliwość oporu, zanim komunistyczny system doprowadzi Zachód do nędzy i zanim Chiny i Daleki Wschód odmówią pracy za grosze. Mimo wszystkich wysiłków zamiar ten jeszcze nie został zrealizowany.

Ideolodzy Unii muszą więc zniszczyć chrześcijaństwo i jego kulturę wszelkimi środkami, bez względu na przyszłe koszty. Setki tysięcy młodych ludzi po uzyskaniu statusu uchodźców będą miały prawo ściągnąć do Europy swoje rodziny (do 10 osób). To oznacza zalanie Europy przez islam. A gdy w "demokratycznej" Europie większość wybierze swoich przedstawicieli, wprowadzą oni takie prawo, jakie będą chcieli wprowadzić.

W latach 60-tych ideolodzy neomarksistowskiej teorii krytycznej wyznaczyli rolę rewolucyjnej awangardy nielicznym, chociaż agresywnym mniejszościom seksualnym rozbijającym podstawy chrześcijańskiej kultury, ale ta awangarda okazała się mało skuteczna. Teraz zaprosili obcą kulturowo, agresywną armię. Będzie to armia szybko reprodukującej się siły roboczej i wiernych żołnierzy, którzy zrobią wszystko dla tych, którzy "ROZDAJĄ PIENIĄDZE". W pewnym dokumentalnym filmie uchodźca paradujący już po ulicach Monachium mówi: "Niemcy dali mi ubranie, dobrej jakości, dbają o mnie, powodzi mi się dobrze. Dlatego kocham Niemcy".

Kiedy trzeba będzie "narzucić ducha wspólnoty europejskiej siłą", zrobią to kochający Niemcy uchodźcy, być może ich dzieci. A co się stanie z mniejszościami seksualnymi? A kogo to będzie obchodzić?

ODMIENNE KONCEPCJE CZŁOWIEKA

Zdaniem lewicy własność prywatna roznieca chciwość i antagonizuje ludzi czyniąc ich wrogami, a wrogość tę pogłębia konkurencja, która rozbudza agresywność. W gruncie rzeczy prawica jak i lewica podobnie opisują rzeczywistość z tym, że prawica instynkt posiadania i agresywność traktuje jako naturalne cechy człowieka, natomiast lewica traktuje je jako wypaczenie idealnej ludzkiej psychiki wynikające z wpływu własności prywatnej. W konsekwencji prawica dąży do systemu społecznego uwzględniającego naturalne cechy człowieka, natomiast lewica dąży do systemu uwzględniającego cechy człowieka idealnego, czyli pozbawionego instynktu posiadania i agresywności.

Nie bardzo jednak wiadomo, co miałoby motywować takiego idealnego człowieka do pracy w ogóle, a tym bardziej do pracy intensywnej, koniecznej do stworzenia wysokiej cywilizacji i powszechnego dobrobytu. Elementarna znajomość ludzkiej psychiki mówi, że idealny „człowiek lewicowy” nie istnieje, ponieważ nie da się całkowicie oddzielić np. takich cech jak ambicja, czy skłonność do rywalizacji od agresywności, a gdyby ktokolwiek zechciał takie rozgraniczenie wprowadzić, musiałby uznać rywalizację sportową (i wszelką inną) za przejaw patologii.

Ponieważ jednak wszystkie lewicowe koncepcje społeczne zakładają eliminację ww. negatywnych motywacji do działania, wszystkie muszą dążyć do stworzenia „nowego człowieka” pozbawionego instynktu posiadania i agresywności, a zatem człowieka pozbawionego motywacji do wydajnej pracy.

WRAŻLIWOŚĆ SPOŁECZNA

Apologeci lewicy twierdzą, że jej cechą jest tzw. wrażliwość społeczna sugerując tym samym, że postawa prawicowa jest na tę społeczną krzywdę niewrażliwa. Jest to określenie nieuzasadnione, ponieważ istotna różnica między prawicą a lewicą sprowadza się tylko do tego, że prawica dąży do sprawiedliwego podziału dóbr w ramach wydajnego systemu ekonomicznego, jakim jest konkurencyjny system wolnorynkowy, natomiast lewica dąży do sprawiedliwości społecznej przez zmianę systemu na system, który we wszystkich swoich dotychczasowych realizacjach prowadził do ekonomicznej nędzy i który do takiej nędzy musi prowadzić z przyczyn strukturalnych.

CO TO JEST LEWICA

Wyzysk i skrajna nędza proletariatu zrodziły w okresie wczesnego kapitalizmu moralny sprzeciw oświeconych kręgów społecznych wobec rażącej niesprawiedliwości i dwie przeciwstawne koncepcje zmian.

Jedna z nich uznawała system wolnorynkowy za optymalny, ale postulowała wprowadzenie do niego mechanizmu sprawiedliwego podziału wytworzonego bogactwa. Ta koncepcja jest wspólna dla nurtów nazywanych prawicą.

Druga zakładała, że źródłem niesprawiedliwości jest sam system wolnorynkowy (utożsamiany wówczas z kapitalizmem), a zatem sprawiedliwy podział dóbr możliwy jest tylko przez likwidację tego systemu i zastąpienie go innym systemem zbudowanym według zasad sprawiedliwości społecznej. Ta koncepcja dała początek wszystkim nurtom nazywanym lewicą.

Najważniejsza różnica między tymi dwoma nurtami polegała na stosunku do prywatnej własności w ogóle i do prywatnej własności środków produkcji w szczególności. Prawica postulowała utrzymanie własności prywatnej ze względów praktycznych (proletariat nie domagał się zarządzania fabrykami, ale lepszych warunków pracy i wynagrodzeń) lub doktrynalnych (w doktrynie chrześcijańskiej własność jest warunkiem wolności), lewica natomiast domagała się zniesienia prywatnej własności środków produkcji, a nawet wszelkiej własności twierdząc, że własność prywatna demoralizuje budząc zachłanność i agresywność.

Wspólnymi hasłami lewicy były zawsze wolność, sprawiedliwość społeczna i tzw. prawa człowieka i obywatela, jednak była ona bardzo zróżnicowana zarówno co do szczegółów przyszłego ustroju sprawiedliwości społecznej jak i metod jego wprowadzenia. Historia prób realizacji tych haseł miała kilka etapów i zawsze kończyła się ekonomiczną katastrofą.

WOLNY RYNEK I KULTURA

Wolny rynek premiuje tylko takie działania, które są społecznie przydatne. Warunkiem przetrwania i sukcesu na wolnym rynku jest przedstawienie oferty, która zaspokoi potrzeby innych ludzi. Wolny rynek wymusza kreatywność, ponieważ udoskonalanie oferty jest jednym z warunków sukcesu. Wymusza również lojalność, rzetelność i punktualność, ponieważ niedotrzymana umowa kończy się sprawą sądową i utratą klientów. Tym samym wolny rynek, dopóki jest wolnym rynkiem, eliminuje ludzi, których działanie jest społecznie szkodliwe lub nieprzydatne.

Wolny rynek jest bezwzględny, ale dzięki temu skutecznie utrwala jedne zachowania, eliminując inne. Dzięki temu jest społeczną przestrzenią utrwalającą zachowania typowe dla kultury.

Oczywiście pojęcie „wolny rynek” należy tu rozumieć znacznie szerzej, niż organizację działalności gospodarczej. Właściwie każde spotkanie ludzi, każdą społeczną interakcję można zinterpretować jako grę wolnego rynku, w którym dwie lub więcej stron spotykają się po to, żeby wymienić między sobą jakieś równocenne wartości - materialne i niematerialne. W tym znaczeniu wolnym rynkiem jest i spotkanie biznesowe i recital pianisty dla publiczności i zakup książki.

Czy publiczność z własnej woli kupi krzesło bez nogi? Czy kupi bilet i wysłucha koncertu pianisty, który nie potrafi grać? Czy kupi nudną, albo głupią książkę?

Okazuje się, że czasami kupi, ale dzieje się tak tylko wtedy, gdy człowiek nie potrafi ocenić jakości oferowanego towaru. Dzieje się tak najczęściej, gdy wartości towaru nie da się ocenić stosując prostą miarę praktycznej przydatności. Najczęściej dzieje się tak w sztuce.

CO TO JEST LIBERALIZM

To, że wolny rynek można określić jako amoralny nie oznacza, że jest on „niemoralny”. W rzeczywistości ma on w sobie pewien mechanizm, który przez wielu uważany jest za podstawę moralności. Chodzi o to, że pojęcie „wolny rynek” nie oznacza rynku, na którym nie obowiązują żadne ograniczenia - a tak definiowane jest współcześnie pojęcie wolności.

Podstawą wolnego rynku jest liberalizm. Jest on stanowiskiem stawiającym za cel polityczną, gospodarczą i społeczną wolność jednostki. Wyrósł on z angielskiego Oświecenia, a jego pierwszą polityczną reprezentacją była założona w drugiej połowie XVII w. angielska partia Wigów. Do partii tej należeli m.in. twórca teorii liberalizmu John Locke (1632-1704), wybitny architekt barokowy i twórca pałacu Blenheim John Vanbrugh (1664-1726), czy klasyk konserwatyzmu Edmund Burke (1729-1797).

Istota liberalizmu nie tkwi jednak w samej wolności, ale w wolności połączonej z całkowitą odpowiedzialnością za to, co się robi. Odpowiedzialność (rozumiana również jako ryzyko) jest więc ceną wolności i tym liberalizm różni się od antykultury i wszystkich innych nurtów wolnościowych, w których wolność jest prawem wyzutym z jakiejkolwiek odpowiedzialności.

Połączenie wolności z odpowiedzialnością nadaje liberalizmowi wyjątkowy walor moralny.

WSPÓŁCZESNE LIBERALIZMY

Współcześnie pojęcie liberalizmu nie znaczy nic.

Najlepszym przykładem całkowitego pomieszania znaczeń jest belgijska i flamandzka partia liberałów i demokratów (Open Vlaamse Liberalen en Democraten), która od 1992 r. połączyła „lewicowych liberałów” z „chrześcijańskimi demokratami”, w 2007 r. połączyła się z „radykalnymi demokratami”, a jej przewodniczący Guy Verhofstadt jest szefem komunistycznej Grupy Spinelli w Parlamencie Europejskim i największym, obok Daniela Cohn-Bendita orędownikiem federalistycznego, ponadnarodowego państwa europejskiego.

W Stanach Zjednoczonych słowo „liberał” oznacza członka Partii Demokratycznej będącego odpowiednikiem europejskiego socjaldemokraty, trzeba jednak pamiętać o tym, że np. niemiecki socjaldemokrata „demokratą” jest dopiero od 1959 r., ale do tej daty był marksistą.

Ponieważ pojęcie liberalizmu zostało albo zawłaszczone przez inne nurty, albo kojarzone jest z zupełnie obcymi mu postawami o podobnie brzmiących nazwach, warto wspomnieć, że w obiegu funkcjonują takie terminy, jak np.: liberalizm polityczny czyli demokracja liberalna, liberalizm kulturowy / obyczajowy łączący liberalizm gospodarczy z libertarianizmem, socjalliberalizm promujący interwencjonizm i państwo opiekuńcze (w USA to jest właśnie „liberalizm”), a także libertarianizm, czyli filozofia polityczna oparta na koncepcji samoposiadania i ograniczenia funkcji państwa z jej odłamami minarchizmem i anarchokapitalizmem, czy wreszcie libertynizm, czyli ruch odrzucający wszelkie normy oraz ograniczenia obyczajowe, zmierzający do uznania patologii jako normy (John Wilmot (1647-1680), de Sade (1740-1814), Sacher-Masoch (1836-1895).

Wszystkie wymienione zjawiska nie mają nic wspólnego z klasycznym liberalizmem, ponieważ w ich ideologii

KIEDY POWSTAŁ KAPITALIZM?

Termin "kapitalizm" pochodzi od słowa kapitał oznaczającego bogactwo przekraczające poziom konsumpcji, umożliwiające inwestowanie w środki produkcji. Teoretycznie każdy, kto ma nadwyżkę (lub pożyczy) środki umożliwiające mu rozpoczęcie działalności gospodarczej na własne ryzyko jest kapitalistą, ale oczywiście nie jest to prawdą, ponieważ staje się on tylko przedsiębiorcą działającym na wolnym rynku. O kapitalizmie możemy mówić dopiero od momentu, gdy kapitał osiągał takie rozmiary (stąd wzięło się pojęcie akumulacji kapitału, czyli jego gromadzenie), że umożliwiał inwestowanie powodujące zmiany strukturalne w systemie produkcji i gdy zapewniał posiadaczom (kapitalistom) taką przewagę ekonomiczną nad innymi uczestnikami rynku, że umożliwiał trwałą patologizację rynku. W pierwszym przypadku chodzi o inwestowanie w postęp techniczny oraz system produkcji przemysłowej opierającej się na podziale pracy, w drugim przypadku chodzi o możliwość przetrzymywania kryzysów, jakie powodowały niezorganizowane jeszcze, spontaniczne bunty i strajki robotnicze, a także eliminowanie konkurencji przez tworzenie nieformalnych porozumień służących monopolizacji rynku.

Prawdopodobnie nikt z XIX-wiecznych teoretyków ekonomii nie był w stanie przewidzieć, w jakim kierunku pójdą zmiany w systemie kapitalistycznym, a przede wszyskim tego, że system ten - coraz bardziej wydajny dzięki postępowi technicznemu - zacznie "połykać własny ogon", dławiąc się wyzyskiem proletariatu.

Chodzi o to, że kapitalistyczny przemysł produkował coraz więcej towarów, ale nie mógł ich sprzedawać, ponieważ najliczniejsza grupa społeczna, czyli proletariat, była za biedna, by kupować to, co sama produkowała. Nieograniczony wyzysk przestawał mieć ekonomiczny sens.

WOLNY RYNEK

Niezależnie od tego, jak bardzo skomplikowany jest współczesny system ekonomiczny, jego podstawowy cel był, jest i pozostanie tylko jeden - jest nim zaspokajanie ludzkich potrzeb. Wiele potrzeb człowiek jest w stanie zaspokoić we własnym zakresie, ew. w ramach wspólnoty składającej się z rodziny lub wspólnoty sąsiedzkiej. Jeszcze niedawno przeciętny chłop był nie tylko rolnikiem, ale i spawaczem i kowalem i przetwórcą żywności i mechanikiem samochodowym itp., a jego żona krawcową, prządką, kucharką i specjalistką od konserwacji żywności. Jednak taka wielobranżowa gospodarka samowystarczalna (autarkiczna) możliwa jest przy niewielkiej wydajności produkcji i niewielkich kwalifikacjach. Specjalizacja wymaga kwalifikacji, ale umożliwia zwiększenie wydajności i produkowanie lepszych wyrobów w ilościach większych, niż tylko na własne potrzeby. W ten sposób dochodzi do pierwszego podziału pracy i powstania konieczności wymiany produktów i usług między kowalem a mleczarzem, między zdunem a tkaczem, między rzemieślnikiem a rolnikiem itd.

Bezpośrednia wymiana towarów i usług nie jest wygodna, ponieważ producent towaru A wcale nie musi potrzebować akurat towaru B produkowanego przez kogoś innego, kto potrzebuje towaru A, ale woli towar C produkowany przez producenta, który potrzebuje jeszcze innego towaru D.

Po to, żeby umożliwić wymianę dowolnych dóbr na dowolne dobra ludzie wymyślili coś, co jest zamiennym "nośnikiem wartości", czyli pieniądz - łatwy do przechowywania i przewożenia, nie psujący się itp. Za sprzedane jesienią zboże można było dostać nie psujące się pieniądze i za rok kupić za nie świeże ryby.

Zasady wolnego rynku opisał w 1776 r. Adam Smith (1723-1790) w dziele „Badania nad naturą i źródłami bogactwa narodów”, ale był to właśnie opis działającego już mechanizmu, a nie model abstrakcyjnej konstrukcji. Genialny szkocki filozof (specjalizował się w etyce) wskazał podstawy bogactwa narodów - pracę i jej racjonalny podział, oraz konkurencję i wolny rynek.

Skuteczność systemu nazywanego przez Smitha „systemem przemysłowym” wynika z psychicznych cech człowieka skłaniających go do zabiegania o własny interes, oraz reguł wolnego rynku, na którym spotykają się te indywidualne interesy. Nie wynika ona jednak z tego, że uczestnicy rynku mają jakiś wspólny cel, lub że panuje na nim jakaś abstrakcyjna powszechna zgoda (a więc nie ma konfliktu interesów), ale z tego, że indywidualne interesy „docierają się” nawzajem. Nawet najcięższa i najrzetelniejsza praca nie przyniesie efektu, jeśli jej skutki nie będą przydatne dla innych uczestników rynku, a więc jeśli nie będzie ona „społecznie pożyteczna”.

Na wolnym rynku interes jednego człowieka może być zrealizowany tylko wtedy, gdy jego działanie zaspokaja potrzeby innych ludzi.

Na rynku spotyka się oferta towarów i usług (podaż) z ludzkimi potrzebami (popyt). Jeśli nikt nie będzie tego rynku zakłócał, to prędzej czy później ten, kto ma potrzebę, znajdzie kogoś, kto tę potrzebę zaspokoi. Ludzie we własnym interesie obserwować będą sygnały płynące z runku, żeby ustalić, jakie są potrzeby innych ludzi i jeśli podejmą działania, żeby te potrzeby zaspokoić - osiągną bogactwo. Jeśli jednak pracować będą bez uwzględniania tych sygnałów, zbankrutują. Jeśli na rynku jest zbyt wielu stolarzy, to część stolarzy nie zarobi na życie. Jeśli na rynku zabraknie stolarzy, a będzie zapotrzebowanie na stoły, prędzej czy później ktoś nauczy się stolarstwa i otworzy warsztat stolarski. To samoregulujące działanie rynku Smith nazywał „niewidzialną ręką”.

System rynkowy traktuje się jako model gry interesów jednostek, w których wspólne dobro jest wynikiem indywidualnego egoizmu i taką interpretację przypisywano samemu Smithowi. Nie jest to uzasadnione, ponieważ troska o własny interes nie jest jednoznaczna z egoizmem. Egoizmem jest zabieganie o własny interes wbrew interesowi innych.

Na wolnym rynku egoizmowi zapobiega wolna konkurencja, ponieważ jeśli ktoś za swoją pracę żądałby zbyt wygórowanej ceny, albo oferował towar złej jakości, to zawsze znajdzie się ktoś, kto tę samą pracę wykona za cenę korzystniejszą dla nabywcy, albo zaoferuje towar lepszej jakości. Z drugiej strony nikt nie może oferować towarów za zbyt niską cenę (dumping), ponieważ musiałby do nich dopłacać, a zatem musiałby zbankrutować.

Wolny rynek jest jednak bezwzględny, ponieważ praca (siła robocza) jest na nim taką samą usługą jak każda inna usługa. Jeśli chętnych do pracy jest zbyt wielu, cena pracy (wynagrodzenie) spada. Wynagrodzenie może być tak niskie, że pracownik żyć będzie w nędzy.

Zasady wolnego rynku działają jednak tylko wtedy, gdy rynek ten jest naprawdę wolny, to znaczy, gdy wszyscy mają do niego nieograniczony dostęp, ponieważ tylko wtedy może działać zasada wolnej konkurencji.

DEFEKT WOLNEGO RYNKU

Rozważania Adama Smitha odnosiły się do bogactwa narodów traktowanych jako całości. Były więc rozważaniami ogólnoekonomicznymi i nie zajmowały się kwestią podziału tego bogactwa. W czasach, gdy powstawał rynek wolnej wymiany świadczeń kwestie indywidualnej wolności dopiero zaczynały pojawiać się jako problem filozoficzny i etyczny i miały znacznie bardziej skomplikowane podłoże niż nam się wydaje. Feudalizm, który w sensie prawnym skończył się dopiero wraz ze zniesieniem pańszszczyzny (czyli mniej więcej w połowie XIX wieku) opierał się na specyficznym systemie zależności dwukierunkowej, która wprawdzie jednoznacznie określała podległość, ale zobowiązywała feudała do różnych świadczeń wobec wasala. W jakimś sensie stosunek między poddanym a feudalnym panem przypominał stosunek między współczesnym wolnym człowiekiem a państwem, które zabiera mu bogactwo w formie podatków, ale w zamian gwarantuje bezpieczeństwo socjalne. Kiedy pożar strawił domostwo albo zdarzała się klęska nieurodzaju, wieś dostawała drewno na odbudowę z pańskiego lasu i ziarno z zapasów na nowy zasiew. Oczywiście feudal robił to we własnym interesie, ponieważ chłopi stanowili jego majątek.

Kiedy stosunki feudalne przestały działać, ogromna rzesza wolnych, ale niewykształconych i biednych ludzi znalazła się na rodzącym się rynku wymiany towarów i usług i jedynym towarem, jaki miała do zaoferowania była siła fizyczna. Cenę tej siły wyznaczał rynek, a jeśli przedsiębiorca mógl kupić robotnika taniej, nie widział powodu, żeby kupować go drożej. Z powodu nadpodaży siły roboczej robotnicy popadali w coraz większą nędzę, a przedsięciorcy gromadzili coraz większe bogactwo. Podział bogactwa był więc „niesprawiedliwy”.

Wolny rynek posiada bardzo brutalny mechanizm likwidujący nadwyżkę zbędnego towaru. Powoduje on, że jeśli na rynku jest zbyt wielu robotników i muszą oni swoją pracę sprzedawać zbyt tanio, to część z nich musi po prostu umrzeć z głodu, a wtedy zmniejszy się podaż i cena siły roboczej (płaca) wzrośnie. Takie rozumowanie tkwi w stworzonej w 1798 r. teorii przeludnienia angielskiego ekonomisty Thomasa Malthusa (1766-1834), ale tzw. maltuzjanizm wydaje się być przykładem wręcz „nieludzkiej niesprawiedliwości”.

Jest to oczywiście prawda, ale nie jest to „prawda ekonomiczna”, ponieważ w ekonomii nie ma pojęcia sprawiedliwości. System ekonomiczny albo jest wydajny i tworzy bogactwo, albo jest niewydajny i tworzy nędzę. Nie ma żadnych podstaw do tego, żeby rynek oskarżać o niesprawiedliwość, podobnie jak nie można winić pędzącego samochodu za to, że pozabijał przechodniów. Winę w takim przypadku ponosi kierowca.

Rynek, czyli miejsce, w którym spotykają się ludzkie potrzeby i oferty ich zaspokojenia jest tylko częścią życia społecznego. Tym, co powoduje, że ludzie chcą zaspokajać potrzeby innych ludzi jest korzyść, jaką mogą uzyskać w zamian za te usługi. Jeśli rynek stwarza możliwości zdobycie korzyści większych niż oczekiwane, większość ludzi będzie taką możliwość wykorzystywać, ponieważ skłania ich do tego natura. Na rynku nie istnieje pojęcie korzyści „nadmiernych” czy „niesprawiedliwych”. Korzyść, którą określamy jako „niesprawiedliwą” pojawia się tylko wtedy, gdy przykładamy do niej jakąś zewnętrzną, "nieekonomiczną" miarę. Każda miara operująca pojęciem niesprawiedliwości jest miarą nie ekonomiczną, ale etyczną. Można więc powiedzieć, że rynek ma taki sam "defekt", jak opisany w innym miejscy defekt kultury. Kultura motywuje do działania, ale nie określa celu i granic wysilku. Podobnie rynek motywuje do wysiłku, ale w przypadku indywidualnych decyzji nie zabepiecza przed katastrofalnymi skutkami tych decyzji. Jeśli w przypadku kultury i rynku zgłaszamy postulaty moralne, to ich źródłem jest system wartości dominujący w kulturze i na rynku.

CO TO JEST KAPITALIZM

Do czasu likwidacji w 1991 r. Układu Warszawskiego i RWPG w świadomości społeczeństw państw komunistycznych pojęcie "kapitalizm" oznaczało połączenie demokracji parlamentarnej z ekonomicznym systemem gospodarki wolnorynkowej, w odróżnieniu od "komunizmu" oznaczającego połączenie monopartyjnego komunizmu z ekonomicznym socjalizmem (czyli tzw. państwową gospodarką planową). Obydwa pojęcia nie miały żadnego odniesienia do zmieniającej się rzeczywistości i przedstawiały ukształtowane jeszcze w XIX wieku zasadnicze przeciwieństwo dwóch koncepcji organizacji życia społecznego, ale były wygodne w użyciu i przetrwały w języku potocznym i w języku propagandowym, tym bardziej, że izolacja bloków sprzyjała mitologizacji tych pojęć. Na Zachodzie komunizm długo wydawał się ustrojem socjalnego bezpieczeństwa i sprawiedliwości społecznej, na Wschodzie kapitalizm wydawał się ustrojem wolności i dobrobytu.

Formalna likwidacja systemu komunistycznego i związana z nią euforia sprzyjały powstaniu złudzenia, że jeśli komunizm upadł, to w byłych krajach komunistycznych zapanuje ustrój panujący wcześniej na Zachodzie, a więc że musi to być niechybnie "kapitalizm".

Rozczarowanie, jakie przeżywają społeczeństwa krajów komunistycznych, gdy obserwują likwidację ich przemysłów i postępująca pauperyzację spychającą je do roli starego, XIX-wiecznego proletariatu, sprzyja powstawaniu kolejnego złudzenia, że wszystkiemu winien jest "kapitalizm", który okazał się wcale nie tak wspaniały, jak to sobie wyobrażały pokolenia żyjące pod dyskretnym urokiem "Pewexów".

Czym więc jest, albo czym był naprawdę kapitalizm?

Jak w każdej prostej i pogmatwanej przez ideologów sprawie - zacząć trzeba od początku, a nie od końca.

SYSTEM NATURALNY I SYSTEMOWY "KONSTRUKT"

Socjalizm rozumiany jako koncepcja systemu ekonomicznego był tworem całkowicie sztucznym - pewnym "konstruktem" nie mającym żadnych podstaw w wiedzy ekonomicznej, a szczególnie psychologicznej - i powstał dlatego, że zdaniem jego twórców istniejący system ekonomiczny miał wadę - był niesprawiedliwy w podziale wytworzonego bogactwa. Socjalizm powstał więc po to, żeby tę wadę usunąć.

Pierwsze koncepcje socjalizmu powstawały na na przełomie XVIII i XIX wieku, gdy istniejący system ekonomiczny wchodził w fazę tzw. kapitalizmu, ale próby praktycznego ich zastosowania kończyły się fiaskiem, dlatego Marks uznał je za "utopijne" (stąd nazwa socjalizm utopijny) i wraz z Engelsem stworzył teorię uzasadniającą wprowadzenie socjalizmu siłą i podtrzymywania go siłą. To uzasadnienie nazwane zostało naukowym, chociaż oczywiście z nauką nie miało nic wspólnego, a przede wszystkim dotyczyło nie samego socjalizmu jako systemu ekonomicznego, ale historycznej nieuchronności rewolucji, czyli odbierania własności i zabijania ludzi.

Ten sztucznie wykoncypowany system socjalistyczny miał zastąpić system istniejący, który miał oczywiście wadę niesprawiedliwości, ale miał również zaletę skuteczności, a to dlatego, że był systemem, którego nikt nie wymyślił, który ukształtowal się w wyniku naturalnych przemian społecznych i cywilizacyjnych i ktorego celem była nie sprawiedliwość, ale skuteczność, czyli zdolność do tworzenia bogactwa.

To, że ten "naturalny", czyli powstający w wyniku wewnętrznych przemian system doprowadził do niesprawiedliwego podziału dóbr jest jedna kwestią, natomiast to, że był on systemem wydajnym jest inna kwestią i tych kwestii nie należy ani mylić, ani łączyć, ani pomijać.

FINANSOWANIE PASOŻYTA

W latach 1955-1968 rząd niemiecki zawarł dziewięć umów międzynarodowych z Włochami, Hiszpanią, Grecją, Turcją, Marokiem, Koreą Południową, Portugalią, Tunezją i Jugosławią otwierających możliwość napływu do Niemiec robotników sezonowych, tzw. gastarbeiterów. W ich wyniku w ciągu kilku lat do Niemiec przybyła ogromna liczba nisko wykwalifikowanych robotników podejmujących za niską płacę najcięższe i najbrudniejsze prace, których nie chcieli już podejmować coraz bardziej roszczeniowo nastawieni Niemcy. Wspomniane umowy były wynikiem m.in. wybudowania muru berlińskiego, który całkowicie zahamował napływ robotników z Niemiec wschodnich. Kiedy na początku lat 70-tych w wyniku kryzysu energetycznego ograniczono gastarbeiterom wypłatę dodatków na dzieci mieszkające w krajach macierzystych, rozpoczął się masowy napływ do Niemiec rodzin gastarbeiterów, którzy różnymi sposobami (m.in. przez tzw. Scheinehe, czyli fikcyjne małżeństwa) nabywali prawa stałego pobytu, co przyczyniło się do powstania całych dzielnic obcojęzycznych i narastających konfliktów między młodymi, bezrobotnymi Niemcami a coraz bardziej marginalizowanymi mniejszościami etnicznymi. Zanim jednak do tego doszło, robotnicy sezonowi stali się źródłem finansowania znacznej części zachodniego dobrobytu, z czego jednak większość społeczeństwa nie zdawała sobie sprawy.

Ekonomicznym i psychologicznym skutkiem tego zjawiska stała się znaczna rzesza młodych ludzi, którzy najpierw szybko przyzwyczaili się do tego, że ciężkie, proste i brudne prace są niegodne „białego człowieka” i załatwiane są przez „Turków”, potem - w miarę narastania kryzysu - równie szybko przyzwyczaili się do zasiłków dla bezrobotnych, a następnie uznali gastarbeiterów za przyczynę ich deklasacji, ponieważ cudzoziemcy zaniżali wymagania płacowe na całym rynku, ale pobierając jednak jakieś wynagrodzenia obniżali fundusze przeznaczane dla bezrobotnych. Procesy o podobnych skutkach można wskazać w Stanach Zjednoczonych, gdzie rolę gastarbeiterów spełniała napływająca masa imigrantów z Ameryki Środkowej i z Azji.

Proces „psucia” społeczeństw rozpoczął się na masową skalę właśnie w Stanach Zjednoczonych od polityki New Dealu, która wprawdzie w intencjach miała służyć ożywieniu gospodarki zniszczonej Wielkim Kryzysem i likwidacji znacznych obszarów nędzy, ale jednocześnie była ustępstwem wobec roszczeń rozniecanych przez polityczną lewicę, grożących w okresie kryzysu wybuchem rewolucji. Dla uspokojenia nastrojów uruchomiono ogromne programy socjalne finansowane z rosnącego deficytu budżetowego, które przyniosły wprawdzie skutek zamierzony, ale również skutek uboczny w postaci ogromnej rzeszy ludzi wykonujących prace kompletnie zbędne, albo korzystających po prostu z różnego rodzaju zasiłków umożliwiających - przy niskich potrzebach - spokojną egzystencję bez podejmowania pracy w ogóle.

Rozwiązywanie problemów przez tworzenie problemów jeszcze większych jest immanentną cechę lewicy, nie może być jednak inaczej, jeśli istotę lewicowych ideologii tworzy nieprecyzyjne pojęcie „sprawiedliwości” wpajane ludziom o mentalności pasożytniczej. Z tego względu lewica, dla utrzymania własnej popularności musi wskazywać coraz to nowe źródła finansowania nieuzasadnionych roszczeń (nieuzasadnionych w tym znaczeniu, że nieproporcjonalnych do własnego wkładu pracy). Współcześnie takim źródłem stało się przerzucanie produkcji z krajów europejskich i USA do krajów azjatyckich, a więc likwidacja w krajach europejskich zarówno miejsc pracy, jak i kadr mających wykształcenie konieczne do funkcjonowania przemysłu. Dzięki różnicy kosztów pracy kraje europejskie i Ameryka mogą finansować rzesze ludzi pracujących w sektorze usług i w coraz liczniejszych branżach o znikomej albo żadnej przydatności społecznej. Co się stanie, gdy poziom życia w krajach azjatyckich wyrówna się z poziomem życia w Europie i Ameryce, a zdolności produkcyjne zachowa wyłącznie Azja - to jest problem, którym lewica specjalnie się nie przejmuje. Jednak źródła tego problemu tkwią w ofensywie antykultury, jaka zaczęła się w połowie lat 60-tych XX wieku.

HOMO PARASITUS

Freudomarksizm jest filozofią destrukcji permanentnej i całkowitego regresu kultury. Jego produktem jest człowiek o zdrowej psychice, pozbawiony kompleksów i leków, gotowy do spontanicznej zabawy i najróżniejszych aktywności, ale pozbawiony usystematyzowanej wiedzy i nawyków umożliwiających skuteczne współdziałanie w ramach jakiejkolwiek wspólnoty wyznaczającej sobie konkretny cel wymagający zorganizowanego i długotrwałego działania. Takie cechy nie są potrzebne w idealnym społeczeństwie pierwotnym, którego uwaga koncentruje się na zdobywaniu pożywienia w zakresie umożliwiającym trwanie i życiu seksualnym umożliwiającym przetrwanie. Są one jednak niezbędne we współczesnym społeczeństwie wysokich technologii, o ile - realizując jakiekolwiek inne cele - nie chce ono zrezygnować z korzyści, jakie daje cywilizacja.

W tłumaczeniu na język potoczny - chociaż nie przystoi on żadnej poważnej „historii” - oznacza to, że produktem antykultury musi być sympatyczny i beztroski, ale nieuk i nierób. Wynika to z faktu, że człowiek taki, o ile nie został poddany reżimowi wychowania, nie był w stanie opanować rzetelnej, usystematyzowanej wiedzy i nie nabył umiejętności podporządkowania się wymogom organizacji. Człowiek taki nie jest w stanie brać udziału w tworzeniu dóbr cywilizacyjnych (ani jako ich projektant ani wykonawca), jeśli więc chce on korzystać z takich dóbr, musi nastawić się na korzystanie z dóbr, które wyprodukować musi ktoś inny. To zaś oznacza, że człowiek taki musi być pasożytem - musi pasożytować na pracy innych.

ZASADA WIĘKSZOŚCI

Każdy człowiek (również „lud”) podejmuje decyzje kierując się własnym interesem, a interesy poszczególnych jednostek nie muszą być zbieżne. Poza tym interesy jednostek nie muszą być zbieżne z interesem całej wspólnoty. Ponieważ w tej kwestii nie ma idealnego rozwiązania, w demokracji obowiązuje zasada większości, która jest ucywilizowaną zasadą brutalnej siły.

Zasada większości nie rozwiązuje sprzeczności interesów większości i mniejszości, ale we współczesnej demokracji określa, kto decyduje o zasadach życia całej wspólnoty, a ściślej mówiąc, o zasadach życia obowiązujących w tzw. przestrzeni publicznej, z której korzystają członkowie całej wspólnoty. Zasada ta nie określa życia w przestrzeniach przeznaczonych dla realizacji celów mniejszości, ale jest zasadą decydującą o być-albo-nie-być wspólnoty. Chodzi o to, że zasady obowiązujące w życiu społecznym nie służą sobie samym, ale realizacji konkretnych celów.

Pewnych celów nie można zrealizować, jeśli w tej samej przestrzeni obowiązują dwie zasady sprzeczne. Nie może funkcjonować sprawny system komunikacji, jeżeli w jednym kraju obowiązują jednocześnie zasady ruchu prawo- i lewostronnego i nie jest żadnym racjonalnym kompromisem przejęcie zasady jeżdżenia środkiem jezdni.

Jeśli natomiast większość chciałaby narzucać swoje zasady mniejszościom funkcjonującym poza przestrzenią publiczną, demokracja zmieniłaby się w tzw. tyranię większości. Zabezpieczeniem przez taką tyranią jest zasada tolerancji. Treść zasady tolerancji wynika z definicji pojęcia tolerancja. Łacińskie słowo tolerare znaczy „wytrzymywać”, „znosić”, „przecierpieć”, a więc uznawać prawo innych do odmiennych niż własne poglądów i działań. Tolerancja nie oznacza więc ani akceptowania odmiennych poglądów, ani tym bardziej ich afirmacji. W życiu społecznym nakazuje ona powstrzymanie się większości od działań ograniczających prawa mniejszości.

Kontrowersje budzi kwestia, jaki jest zasięg praw mniejszości - czy jest to prawo do realizacji swoich celów w jakimś określonym zakresie nie kolidującym z prawami większości i interesem całej zbiorowości, czy też jest to prawo do narzucania zasad określających zasady życia całej społeczności. Rozwiązanie tego problemu napotyka na podobne trudności, co rozwiązanie problemu sprzeczności między wolnością negatywna i pozytywną, czy między ruchem prawo- i lewostronnym.

Rozsądne wydaje się przyjęcie zasady, że każda grupa społeczna ma prawo określać zasady rządzące w przestrzeni należącej do tej grupy, o ile ponosi ona koszty funkcjonowania tej przestrzeni, natomiast zasady rządzące w przestrzeni należącej do całej wspólnoty (przestrzeni publicznej) ma prawo ustalać ta grupa, która ponosi największą część kosztów funkcjonowania tej przestrzeni.

Jest to problem praktyczny, ponieważ ogólnie obowiązujące zasady życia społecznego nie decydują o realizacji jakichś abstrakcyjnie pojmowanych praw, ale warunkują realizację praktycznych celów. Takim celem może być np. tworzenie dobrobytu.

GENDER

PODSTAWY IDEOLOGICZNE, FILOZOFICZNE I NAUKOWE

SYTUACJA PRAWNA

W 1999 r. wszedł w życie podpisany w 1997 r. Traktat Amsterdamski, wprowadzający (artykuł 2) tzw. gender mainstreaming jako strategię polityczną Unii Europejskiej. Ogólne zasady gender mainstreaming przedstawione są na stronach Rady Europy (nie mylić z Radą Europejską i Radą Unii Europejskiej).

Gender mainstreaming określane jest potocznie jako "polityka równościowa" i - w popularnym rozumieniu - kojarzone z równouprawnieniem kobiet i mężczyzn we wszystkich dziedzinach życia i na wszystkich płaszczyznach, ale walka o równouprawnienie kobiet i mężczyzn jest zjawiskiem znanym od dawna i - zdaniem środowisk postępowych - nie była do tej pory skuteczna, jeśli więc w tej dziedzinie pojawił się nowy dokument w randze traktatu międzynarodowego i nowa terminologia, to musi to oznaczać jakąś istotną zmianę jakościową.

Zmiana ta ma charakter przełomowy i polega na:

- wprowadzeniu w miejsce dotychczasowego pojęcia "równouprawnienia płci" nowego pojęcia "równości płci",

- wprowadzenia w miejsce pojęcia "płci biologicznej" (sex) pojęcia "gender", czyli płci społecznej, kulturowej lub psychicznej, ale przede wszystkim na wprowadzeniu zbitki pojęciowej gender+mainstreaming, którego znaczenie wymaga wyjaśnienia.

Wprowadzenie pojęcia gender do języka prawa międzynarodowego oznacza wprowadzenie nowej, obowiązującej na mocy przepisów prawa, a więc niezależnie od aktualnego stanu wiedzy naukowej definicji płci, niezależnej od płci biologicznej. Kategoria płci biologicznej nie może więc być trwała podstawą jakichkolwiek instytucji społecznych, np. małżeństwa czy rodzicielstwa.

Zastosowanie pojęcia mainstreaming (główny nurt) w odniesieniu do polityki społecznej oznacza, że gender staje się centralnym pojęciem całej polityki społecznej Unii Europejskiej, a zmiana definicji płci ma obowiązywać "we wszystkich dziedzinach życia i na wszystkich jego płaszczyznach", a więc w życiu społecznym, kulturalnym, prywatnym, rodzinnym a nawet intymnym, a zatem władza polityczna ma i prawo i obowiązek kontrolowania wszystkich dziedzin życia społecznego i prywatnego w celu "implementacji" polityki równościowej i nadzoru nad jej skutecznością.

Język traktatów międzynarodowych ma swoją specyfikę, jest językiem gładkich haseł i wzniosłych celów, trudnym do jednoznacznej interpretacji, dlatego konieczne jest przedstawienie znaczenia jego podstawowych pojęć w kontekście historii idei celów ideologii, która je wprowadziła.

GŁÓWNA MYŚL IDEOLOGII GENDER

(Uwaga: w tym opracowaniu pojęcie „ideologia” oznacza ideę formułującą konkretny cel społeczno-polityczny i wskazującę narzędzia realizacji tego celu,dlatego w dalszej części zjawisko bazujące na współczesnym pojęciu gender nazywane jest ideologią gender lub genderyzmem).

Zgodnie ze stanowiskiem współczesnego genderyzmu tożsamość płciowa człowieka nie jest całkowicie (a w wersji radykalnej w ogóle) zdeterminowana przez płeć biologiczną, ale jest narzucana przez kulturową konwencję przypisującą ludziom o określonej płci biologicznej określone role społeczne i związane z tymi rolami zachowania. Tradycyjne rozróżnienie między kobietą a mężczyzną nie ma więc obiektywnych podstaw.

Społeczeństwo (kultura) narzuca ludziom role społeczne i zachowania zgodne z ich płcią biologiczną, które nie muszą być zgodne z ich subiektywnie odczuwaną tożsamością płciową, a to oznacza, że kultura ogranicza wolność człowieka. Warunkiem wolności jest więc prawo do indywidualnego wyboru własnej tożsamości płciowej, niezależnej od płci biologicznej.

PREHISTORIA GENDER

Pojęcie gender nie pojawiło się znikąd. Ma ono swoje źródła językowe, ideologiczne i filozoficzne, a ponieważ odnosi się z jednej strony do szeroko pojętej duchowości i cielesności człowieka i ma pływ na życie społeczne, ma również swoje aspekty psychologiczne, socjologiczne i medyczne. Są one ściśle powiązane, ale ujawniały się w określonej kolejności i określonych warunkach historycznych, dlatego przedstawione zostaną chronologicznie, bo tylko w takim układzie można pokazać ich związek przyczynowo-skutkowy.

Uwaga: w dalszej części pojawia się pojęcie "feminizm" opisujące bardzo złożone zjawisko mające wiele, często nawet zwalczających się nurtów. Uprzedzam, że jest ono stosowane w wielkim - chociaż dopuszczalnym - uproszczeniu. Szczegółowa historia feminizmu pojawi się za jakiś czas).

ZWROT LINGWISTYCZNY

Na przełomie lat 50-tych i 60-tych XX wieku w filozofii, a stopniowo w naukach humanistycznych i społecznych dokonał się tzw. zwrot lingwistyczny. Zdaniem jego inicjatorów rzeczywistość dostępna jest poznaniu jedynie przez uwarunkowany kulturowo, językowy opis, a zatem nie ma podstaw do formułowania jakichkolwiek obiektywnych praw rządzących rzeczywistością, która jest nam dostępna wyłącznie w postaci subiektywnych wyobrażeń. Oznaczało to radykalną zmianę paradygmatu w nauce i przeniesienie dyskusji o zjawiskach psychicznych i społecznych ze sfery faktów w sferę językowych konstruktów.

TOLERANCJA REPRESYWNA

Prowadzona pod hasłem rewolucji seksualnej rewolucja kontrkulturowa lat 60-tych, chociaż poderwała autorytet tradycyjnej kultury i przygotowała grunt do kolejnych przemian, poniosła klęskę. Jedną z przyczyn tej klęski była kształtowana od wieków w tradycyjnej kulturze zasada tolerancji, która w ogóle umożliwiła publiczną działalność neomarksistom (w systemie represyjnym siedzieliby oni w więzieniach) i znaczną liberalizację zasad życia społecznego. Przeczucie tej klęski skłoniło współtwórcę neomarksistowskiej teorii krytycznej Herberta Marcuse do zakwestionowania tradycyjnego pojęcia tolerancji i przedstawienia definicji nowej "tolerancji represywnej" uprawniającej postępowe mniejszości do reedukowania lub eliminacji konserwatywnej większości.

Marcuse wprowadził również brzemienną w skutki, nową definicję prawdy prowadzącą do subiektywizacji rzeczywistości.

AWANGARDA NOWEJ REWOLUCJI - MNIEJSZOŚCI SEKSUALNE

Teoria rewolucji seksualnej w połączeniu z teorią represywnej tolerancji wykreowała nową awangardę rewolucji kulturowej - zawsze skonfliktowane z konserwatywnym społeczeństwem mniejszości seksualne.

NARODZINY GENDER STUDIES

Popularna obecnie dyscyplina akademicka gender studies pojawiła się na uczelniach w końcu XX wieku, ale nie jako nowa specjalność, lecz w wyniku przemianowania istniejących wcześniej women's i men's studies. Być może kwestią przypadku jest to, że pierwszy program pn. gender studies ruszył w 1997 r. (gdy w Europie podpisywano Traktat Amsterdamski), a women's i men's studies powstawały na początku lat 70-tych, gdy politycznie organizował się ruch LGBT.

IDEOLOGIA VS. NAUKA

Podstawą genderystycznej antropologii jest aksjomat, że tożsamość płciowa człowieka i przypisywane płciom zachowania człowieka nie wynikają z jakiejś jego niezmiennej struktury psychicznej i biologicznej, ale są kwestią kulturowych konwencji.

Aksjomat jest to przyjmowna za prawdziwą podstawa teorii nie wymagająca w ramach tej teorii dowodzenia.

Ponieważ jednak gender mainstreaming odnosi się do całej skomplikowanej i całkiem realnej rzeczywistości społecznej, a nauka ma dorobek umożliwiający weryfikację genderystycznej aksjologii, trzeba przedstawić ten dorobek, który nie jest wielki objętościowo, ale - w kategoriach naukowych - rozstrzygający.

PODSUMOWANIE

W tym krótkim opracowaniu poruszonych zostało wiele zagadnień szczegółowych umożliwiających przedstawienie ideologii gender w szerokim kontekście, ale na koniec należy zwrócić uwagę przede wszystkim na kilka kwestii.

Specyfika badań przeprowadzonych przez Melforda Spiro uzasadnia twierdzenie, że w kategoriach metodologii socjologicznej trudno zaprojektować badania tematu o wiekszej reprezentatywności i wiarygodności, co pozwala uznać je za obiektywne co do opisu objętych nimi ludzkich zachowań, tym bardziej, że w całej rozciągłości potwierdza je tragiczny przypadek Davida Reimera.

Podstawowe założenia ideologii gender nie tylko nie mają uzasadnienia naukowego, ale są całkowicie sprzeczne z wiedzą naukową w dziedzinie psychologii i medycyny. Człowiek posiadający ukształtowaną płeć biologiczną ma również związane z nią określone predyspozycje i skłonności psychiczne tworzące jego tożsamość płciową i nawet w przypadku, gdy jego osobowość poddawana jest sprzecznemu z tymi predyspozycjami wychowaniu, to w warunkach wolnego wyboru człowiek taki powraca do zachowań właściwych jego płci biologicznej.

Oznacza to, że wszelkie programy edukacyjne i wychowawcze mające na celu utrudnienie albo uniemożliwienie rozpoznania własnej tożsamości płciowej zgodnie z prawidłowo (w kategoriach medycznych) ukształtowaną płcią biologiczną, a tym bardziej kształtujące tożsamość z nia sprzeczną muszę prowadzić do deformacji psychiki i są pogwałceniem praw człowieka.

Tożsamość płciowa zgodna z tożsamością biologiczną jest tożsamością wynikającą również z naturalnych praw ewolucji, ponieważ bez tej utrwalanej z pokolenia na pokolenie tożsamości i wynikających z niej zachowań gatunek ludzki nie mógłby przetrwać.

Współczesna nauka zgromadziła znaczną wiedzę specjalistyczną na temat przyczyn nieukształtowania się jednoznacznej płci biologicznej jak i problemów związanych z kształtowaniem się naturalnej, ale odbiegającej od normy tożsamości płciowej, a także prblemów z funkcjonowaniem w społeczeństwie osób mających odmienną tożsamość płciową. Osobom takim w sposób oczywisty przysługują wszystkie prawa ludzkie i obywatelskie i chronione są zasadą tolerancji.

Granicę tolerancji wyznacza podejmowanie przez dowolne siły społeczne i polityczne działań zmierzających do podważenia norm umożliwiających trwanie gatunku i sprawne funkcjonowanie nowoczesnego społeczeństwa.

Zawarta w strategii gender mainstreaming zasada wdrażania środkami administracyjnymi ideologii gender, oraz kontroli wszystkich sfer życia rodzinnego, prywatnego, zawodowego społecznego i politycznego jest podstawową cechą totalitaryzmu.

SEKS, MARKSIZM, KOMUNIZM.

To opracowanie nie jest szczegółową historią teorii krytycznej (patrz: historia antykultury), chociaż przedstawia najważniejsze fakty tej historii. Jego głównym celem jest wyjaśnienie przyczyn powstania teorii krytycznej, jej celu, oraz roli rewolucji seksualnej w ideologii marksizmu kulturowego.

Drugim celem jest przedstawienie zachodnich źródeł komunizmu i umożliwienie rozróżniania komunizmu bolszewickiego (rosyjskiego) i komunizmu kulturowego (zachodniego). Być może ten drugi cel jest nawet ważniejszy, ponieważ żyjemy w fałszywym przekonaniu, że po formalnym upadku ZSRR komunizm się skończył, a system, w jakim żyjemy jest - wprawdzie niedoskonałym, ale jednak - „kapitalizmem” i to na dodatek "wolnorynkowym".

 

  CZĘŚĆ I. KONFLIKT W TAKTYCE MARKSISTOWSKIEJ Marksizm nie jest filozofią, ale ideologią. Jej celem jest przejęcie władzy politycznej przez komunistów w imię realizacji szczytnych celów. Szczytne cele są ogólnymi hasłami, w które można wierzyć lub nie i obietnicami, których można dotrzymać lub nie, natomiast zdobyta władza jest konkretna.

Marksistowska taktyka zdobycia władzy opierała się zawsze na kreowaniu nierozwiązywalnego konfliktu między katem i ofiarą, w którym marksiści stawali po stronie ofiary. Eskalacja konfliktu miała doprowadzić do wybuchu rewolucji. Władzę mieli objąć przywódcy rewolucji, czyli marksiści. To, czy konflikt był prawdziwy czy wymyślony, nie miało i nie ma żadnego znaczenia.

Podstawą klasycznego marksizmu był wyzysk i nierozwiązywalny konflikt klasowy między kapitalistami a robotnikami. Katami byli kapitaliści i system, ofiarami robotnicy, wyzwolicielami marksiści. Niestety, gdy kapitaliści zaczęli lepiej płacić dobrze wykwalifikowanym robotnikom robotnicy zaczęli się uczyć, zmuszać do nauki własne dzieci, sami zdobywać dobrobyt i odmówili udziału w rewolucji. Marksiści uznali proletariat za ciemny motłoch.

Nowy marksizm bazował na konflikcie natury i kultury. Katem była tłumiąca popęd seksualny, opresyjna kultura, ofiarą zniewolona przez kulturę młodzież, wyzwolicielami marksiści. Niestety, nawet gdy system zliberalizował normy obyczajowe, wyzwolona młodzież nie chciała rewolucji - wolała wydajny kapitalizm i konsumpcję.

Nowy konflikt rozgorzał między zacofanym, szowinistycznym heteroseksem, a postępowym, wyzwolicielskim homo(bi-trans)seksem i radosną pedofilią. W 1974 r. marksistowscy intelektualiści (Sartre, Foucault) zwrócili się do parlamentu francuskiego z petycją o legalizację pedofilii. Pedofile udzielili politycznego poparcia ruchowi Zielonych, ruch Zielonych odwzajemnił się zrozumieniem dla pedofilii. Znowu katem okazała się opresyjna kultura, ofiarami mniejszości seksualne, a wyzwolicielami marksiści. Właśnie znajdujemy się w tej fazie marksistowskiej ofensywy wyzwolenia seksu nienormatywnego z kajdan kulturowych konwencji.

W całej neomarksistowskiej historiozofii kreowany jest bezpośredni związek między chrześcijańską kulturą a zbrodnią i seksualna perwersją. To chrześcijańska kultura przez restrykcyjne wychowanie powoduje wynaturzenie popędu seksualnego w perwersję, tworzy z ludzi faszystów, a faszyzm doprowadził do Holokaustu, tak więc to kultura jest odpowiedzialna za Holokaust (fakt, że to nie faszyści, ale socjaliści budowali komory gazowe nie ma dla marksistów znaczenia).

Źródłem niesprawiedliwości i konfliktów jest zróżnicowanie. Nie ma sensu konflikt, gdy kat jest ofiarą lub gdy ofiara jest katem, tak więc warunkiem likwidacji konfliktów i niesprawiedliwości jest likwidacja różnic. Zacząć trzeba od fundamentów. Najbardziej fundamentalną różnicą antagonizująca ludzi jest płeć. Podstawowym warunkiem postępu jest likwidacja różnicującej definicji płci.

Jednak najgłębsze zagrożenie dla wolności tkwi w samej naturze rzeczywistości i w rządzących nią prawach. Jeśli bowiem rzeczywistość rządzi się jakimikolwiek prawami, to te prawa muszą ograniczać wolność. Przestrzenią wolności nie może być rzeczywistość rządzona niewzruszalnymi prawami. Jedyną przestrzenia wolności jest chaos. Tylko w chaosie powodowany naturalnymi popędami człowiek nie napotyka na żadne przeszkody w ich zaspokajaniu.

Taka jest istota teorii krytycznej.

Historia teorii krytycznej jest podstawą historii sztuki współczesnej, ponieważ w teorii neomarksizmu sztuka i koncepcja kultury są najważniejszymi czynnikami formatującymi ludzką psychikę, a pierwszymi praktycznymi manifestacjami teorii krytycznej w sztuce były ekspresjonizm abstrakcjonistyczny i twórczość Johna Cage'a. Tak więc historia sztuki współczesnej jest historią krytycznej awangardy. Dlatego to opracowanie znajduje się w witrynie poświęconej historii sztuki.

 CZĘŚĆ II. KAMIENIE MILOWE TEORII KRYTYCZNEJ

Ideologia nowego marksizmu składa się z czterech elementów i formowała się w kolejności ich powstawania: 
- wczesnomarksowskiej
 koncepcji nowoczesnej wspólnoty pierwotnej,
- rewolucji seksualnej jako metody formatowania ludzkiej psychiki,
- teorii krytycznej jako filozoficznego uzasadnienia rewolucji seksualnej,
- teorii zarządzania chaosem jako taktyki sprawowania władzy zorganizowanej mniejszości nad zdezorganizowaną większością.

Ideologia ta zrodziła się w konkretnych warunkach historycznych i przeszła długą i skomplikowana drogę przekształceń. Droga te nie jest znana, ponieważ celem tych przekształceń było, oprócz uwzględniania zmieniających się warunków działania, zatarcie związków neomarksizmu z marksizmem klasycznym, czyli ideologii skompromitowanego, sowieckiego bolszewizmu.

Teoria krytyczna posługuje się skomplikowaną, nieczytelną, pełną neologizmów frazeologią filozoficzną. Dzięki temu łatwo rozprzestrzenia się wśród tzw. intelektualistów, ponieważ skutecznie uzasadnia, a jednocześnie zawarowuje prowadzoną konsekwentnie rewolucję seksualną.

Jacques Lacan, jeden z najbardziej wpływowych psychoanalityków XX wieku i prekursor poststrukturalizmu wsławił się takim stwierdzeniem w książce z 1966 r. pt. "Subwersja przedmiotu i dialektyka pożądania w podświadomości freudowskiej":

"... W podobny sposób organ erekcyjny zaczyna symbolizować miejsce rozkoszy, nie jako on sam, ani nawet nie jako obraz, lecz jako brakująca część pożądanego obrazu: dlatego można porównywać go do 0x01 graphic
 znaczenia uzyskanego powyżej, do rozkoszy, którą mnożnik wygłoszenia przywraca funkcji braku signifiant, wynoszącego (-1)".

Miejsce seksu w neomarksizmie jest kluczowe. Właściwie poza głównym celem ideologii, jakim jest zdobycie i skuteczne sprawowanie władzy nie ma w neomarksizmie nic prócz seksu. Takie postawienie sprawy musi oczywiście budzić zarzut jednostronności czy wręcz obsesyjności. W dalszym ciągu tego opracowania teza ta jednak będzie szczegółowo zilustrowana. W tym miejscu warto tylko zwrócić uwagę na trzy fakty.
Każda ideologia ma jakaś jedną główną myśl, bez której traci spójność. W chrześcijaństwie jest to Bóg i jego relacje z człowiekiem, w marksizmie klasycznym jest to wyzysk i walka klasowa. Ich usunięcie likwiduje całą ideologię.
Wszystkie programowe teksty neomarksizmu, od „Studiów nad autorytetem i rodziną” Fromma, przez „Dialektykę oświecenia” Horkheimera i Adorno, prace Herberta Marcuse, koncepcje Lacana czy Foucaulta aż po teorie współczesnego feminizmu i ideologię gender Moneya i Butler - obracają się wokół seksu i płci, a wyzwolenie seksualne (w ostatnich dekadach głównie „nienormatywne”) jest w nich synonimem wolności jako takiej.

Neomarksizm jest jedyną ideologią obejmującą wszystkie aspekty życia społecznego ograniczające wolność jednostki - z jednym jedynym wyjątkiem - nie ma w niej ani słowa o produkcji dóbr materialnych koniecznych do zaspokajania ludzkich potrzeb. Produkcja potraktowana jest jedynie jako źródło deprawującego konsumpcjonizmu, albo konieczność hamująca seksualne wyzwolenie człowieka.

Trudno nie zauważyć, że jak na ideologię stworzoną w połowie XX wieku przez ludzi wybitnie inteligentnych takie zachwianie proporcji nie świadczy dobrze o ich znajomości rzeczywistości. Nie jest ono jednak wynikiem błędu ani przypadku. Jest wynikiem celu, dla którego powstała neomarksizm i jego teoria krytyczna.

 1923 FIASKO REWOLUCJI KOMUNISTYCZNEJ W 1923 r. fiasko poniosła ostatnia próba reimportu rewolucji bolszewickiej z Rosji do Europy zachodniej. Przyczyną klęski marksizmu były zmiany strukturalne w kapitalizmie, związana z nimi reforma wychowania i  zdobywany przez proletariat nowy etos pracy.

1923 POWSTANIE INSTYTUTU BADAŃ SPOŁECZNYCH WE FRANKFURCIE

Na rozwiniętym Zachodzie rewolucja bolszewicka stała się nierealna. Zachodni komuniści stanęli wobec konieczności rewizji marksizmu i opracowania nowych metod walki ideologicznej. W tym celu powołano do życia Instytut Badań Społecznych przy Uniwersytecie we Frankfurcie nad Menem.

1927 MANUSKRYPTY KAROLA MARKSA

Impulsem do rewizji marksizmu klasycznego było odkrycie w 1927 r. Manuskryptów Paryskich Karola Marksa z 1844 r. W pismach tych Marks stwierdził, że warunkiem budowy komunizmu jest powrót ludzkości do nowoczesnej wspólnoty pierwotnej, czyli do stanu przedcywilizacyjnego. Manuskrypty przygotowywał do publikacji IBS we Frankfurcie.

1929-1936 REWOLUCJA SEKSUALNA WILHELMA REICHA

W 1929 r. austriacki psychoanalityk i marksista, współpracownik Zygmunta Freuda Wilhelm Reich zaczął opracowywać teorię rewolucji seksualnej. Reich uważał, że życiowym celem człowieka jest uwolnienie „orgastycznej potencji” i przeżycie orgazmu. Warunkiem szczęścia i zdrowia psychicznego jest usunięcie wszelkich ograniczeń w zaspokajaniu popędu seksualnego - religii, norm społecznych, systemu kapitalistycznego itp. Rewolucja seksualna musi więc być poprzedzona rewolucją społeczną i likwidacji systemu kapitalistycznego.

1931-1936 REWOLUCJA SEKSUALNA ERICHA FROMMA

Pracujący w IBS Erich Fromm wprowadził teorię Reicha do programu badań Instytutu. Marksiści dokonali odwrócenia kolejności rewolucji. Jeśli obalenie systemu miało wyzwolić tłumioną seksualność, to uwolnienie tłumionej seksualności powinno obalić system. Fromm, Horkheimer i Marcuse opracowali na nowo teorię Reicha w języku socjologii psychoanalitycznej, kreując wspomniany wyżej konflikt między naturą a kulturą, czyli między popędem seksualnym dzieci o tłumiącym ten popęd rodzicami, wychowaniem i kulturą. Obudowanie rewolucji seksualnej filozoficzną teorią było konieczne, ponieważ w połowie lat 30-tych działalność Reicha napotkała opór samych komunistów i został on nawet wyrzucony z partii komunistycznej. Nawet komunistyczni rodzice sprzeciwili się demoralizacji ich dzieci.

KONFLIKT W MARKSIZMIE

Część zachodnich marksistów zrezygnowała z rewolucji społecznej i dążyła do rewolucji kulturowej (seksualnej). Wywołało to konflikt między tzw. rewizjonistami, a komunistami związanymi z Moskwą i Kominternem. Rewolucja seksualna została odwołana w ZSRR i wprowadzono restrykcyjne zasady moralności socjalistycznej, bliskie seksualnej moralności chrześcijańskiej. W sztuce proklamowano realizm socjalistyczny, który upowszechnił się ok. 1935 r. W 1933 r. Reicha wyrzucono z partii komunistycznej, a w 1934 r. Freud usunął go z organizacji psychoanalityków.
Zachodni marksiści dążący do komunizmu kulturowego stali się wrogami komunizmu stalinowskiego, co miało mieć ogromne następstwa w przyszłości.

PRZYCZYNA KONFLIKTU

Konflikt między rewizjonistami i rewolucjonistami był głębszy niż różnice ideologiczne i taktyczne. W ZSRR rewolucję seksualną wprowadzono zaraz po rewolucji, bo, podobnie jak artystyczna awangarda, rozbijała tradycyjny system społeczny, ale już w następnym pokoleniu zaczęła ona przynosić praktyczne skutki. Młode pokolenie ani nie chciało, ani nie potrafiło pracować. Wydaje się, że marksistowscy rewizjoniści nie zdawali sobie jeszcze z tego sprawy, ale zdawal sobie z tego sprawe Stalin dążący do uprzemysłowienia kraju (inna sprawa, że w celu jego militaryzacji, ale to odrębny problem). Mało znany jest fakt, że po rewolucji bolszewickiej w Rosji próbowano wprowadzić nowe, amerykańskie metody organizacji produkcji (tayloryzm i fordyzm), sprowadzano amerykańskich specjalistów i kupowano technologie (płacąc przede wszystkim kawiorem i futrami), jednak nowa organizacja pracy wymagała nowocześnie wykształconych, zdyscyplinowanych kadr, a ich kształcenie uniemożliwiała rewolucja seksualna wprowadzona przez Aleksandrę Kołłontaj.

Wydaje się, że rosyjscy komuniści jako pierwsi zrozumieli, że nowa wersja marksizmu kulturowego oparta na rewolucji seksualnej musi rozbić nie tylko kapitalizm, ale każdy system - również komunistyczny - o ile będzie on chciał stworzyć warunki do wydajnej pracy.

1935 EMIGRACJA KOMUNISTÓW DO USA

W połowie lat 30-tych większość europejskiej lewicy udała się na emigrację do USA. W Ameryce Horkheimer zetknął się z nowoczesnym społeczeństwem przemysłowym (Niemcy były w tym czasie zrujnowane). Na emigracji komuniści mogli spokojnie rozwijać nową teorię przygotowując ją do zastosowania po zakończeniu wojny.

1937-1947 TEORIA KRYTYCZNA Pod wpływem klęski Reicha i doświadczeń amerykańskich Max Horkheimer napisał w 1937 r. książkę pt. „Teoria krytyczna”. Przedstawił w niej nową wizję rzeczywistości i swoistą filozofię destrukcji. W następnych latach powstały trzy dzieła rozwijające teorię krytyczną i tworzące podstawy jej praktycznego wdrożenia: Dialektyka oświecenia” (1942-44) „Krytyka instrumentalnego rozumu” (1947) i „Osobowość autorytarna” (1943-1950). Oto główne myśli wymienionych pozycji.

TEORIA KRYTYCZNA

Rzeczywistość jest wadliwa z natury, ponieważ jest społecznie niesprawiedliwa. Formułowanie jakichkolwiek programów pozytywnych i ich realizacja nie mają sensu, ponieważ ich wynikiem będzie rzeczywistość wprawdzie nieco lepsza, ale również wadliwa. Takie działanie jest więc reakcyjne. Postępowi nie służą więc programy ani działanie zmierzające do konkretnego celu, ale sama nieustanna zmiana istniejącej rzeczywistości. Destrukcja jest zawsze pozytywna, ponieważ zawsze niszczy wadliwe status quo. Postawą postępową jest postawa krytyczna zmierzająca do wykazywania wadliwości status quo i jego niszczenia. Stanem optymalnym, stwarzającym szansę na pozytywne zmiany jest chaos.

DIALEKTYKA OŚWIECENIA

„Dialektyka oświecenia” jest zbiorem esejów wykazującym, że (1) już od wczesnej starożytności w kulturze istniały zarodki społecznej niesprawiedliwości i reakcyjnej mentalności drobnomieszczańskiej - drobnomieszczaninem był nawet Odyseusz. (2) Religia i kultura (a także racjonalistyczne oświecenie będące triumfem kultury nad naturą) tłumią naturalny popęd seksualny, co prowadzi do psychopatologii i „zemsty” stłamszonej natury w postaci zbrodni i perwersjach seksualnych. (3) Kultura niszczy samą siebie, napędzającej produktami kultury masowej zgubny konsumpcjonizm. (4) Opresyjny wpływ kultury rodzi w ludziach skłonności faszystowskie, których efektem stał się Holokaust.
Jednym słowem - tłumienie popędu seksualnego prowadzi do Holokaustu, tak więc każdy system reglamentujący dostęp dzieci i młodzieży do seksu i pornografii wychowuje zbrodniarzy.

KRYTYKA INSTRUMENTALNEGO ROZSĄDKU

Każdy system jest wadliwy. Człowiek tym łatwiej osiąga sukces w wadliwym systemie, im lepiej wykorzystuje jego wady, a tym lepiej wykorzystuje wady rzeczywistości, im większą ma o niej wiedzę i im sprawniej myśli. Im większy sukces człowiek osiąga, tym bardziej skłonny jest do akceptowania status quo. Jego umysł ulega instrumentalizacji, koncentruje się na doraźnej korzyści i traci zrozumienie dla wyższych idei, np. idei wolności czy sprawiedliwości.
Proletariat zdobywając wykształcenie nauczył się osiągać dobrobyt własną pracą w ramach wadliwego systemu, utracił więc zdolność rozumienia celów rewolucji i stał się reakcyjną siłą antyrewolucyjną.
Prawdziwą siłą rewolucyjną jest młodzież (zawsze dążąca do zaspokojenia popędu seksualnego wbrew rodzicom, wychowawcom i normom społecznym), intelektualiści - outsiderzy zawsze skonfliktowani ze społeczeństwem, oraz uciskane mniejszości społeczne, zawsze cierpiące pod uciskiem opresyjnej większości - przede wszystkim mniejszości seksualne, łaczące upośledzenie mniejszości z prześladowanym seksem "nienormatywnym".

OSOBOWOŚĆ AUTORYTARNA

„Osobowość autorytarna” podsumowuje teorie Reicha i Fromma z 1936 r. wprowadzając do socjologii nowe narzędzie badawcze umożliwiające pomiar skłonności faszystowskich w osobowości człowieka (Skala-F). Zgodnie z przyjętą metodologią szacunek dla tradycji, kultury, rodziców i jakichkolwiek autorytetów, uznanie hierarchii za warunek sprawnej organizacji, a norm społecznych za warunek skuteczności społeczeństwa są oznaką skłonności faszystowskich i podatności na psychopatologie, natomiast odrzucanie wszelkich norm i skłonność do anarchii jest świadectwem zdrowia psychicznego. Postawa konserwatywna jest źródłem faszyzmu.

1933-1950 WZAJEMNE WPŁYWY FILOZOFII AMERYKAŃSKIEJ I KONTYNENTALNEJ

W latach 1933-1950 w USA przemywała niemal cała elita europejskiej lewicy, współpracując z amerykańskimi progresywistami i trockistami. W wyniku tej współpracy teoria krytyczna została wzbogacona o wątki anarchistyczne i prymitywistyczne. Trockistowska lewica amerykańska określała w czasie II wojny światowej profil nowej amerykańskiej kultury.

1947 POWRÓT DO EUROPY IDEOLOGII WOLNOŚCI

Po II wojnie światowej Europa została podzielona na dwie strefy okupacyjne - amerykańską Europę zachodnią i radziecką Europę wschodnią. W strefie wschodniej dominował komunizm stalinowski. Do Europy zachodniej powracali z Ameryki lewicowi emigranci w Nimbie „antyfaszystów”, obejmując czołowe stanowiska uniwersyteckie. Przed powrotem IBS do okupowanych Niemiec teoria krytyczna została oczyszczona z frazeologii marksistowskiej. IBS uczestniczył w procesie tzw. denazyfikacji Niemiec. Teoria krytyczna była protestem przeciwko kulturze obarczanej odpowiedzialnością za Holokaust i chociaż stworzona przez komunistów, była ideologią antystalinowską, antysowiecką i antybolszewicki. Manifestem antykolektywistycznego indywidualizmu było malarstwo gestu Jacksona Pollocka - produkt „made in USA”. Nikt nie był w stanie rozpoznać w teorii krytycznej śladów Marksa.

1950 REICH I BEAT GENERATION

Rewolucje nie robią się same. Rewolucja seksualna jest projektem zaplanowanym na pokolenia, realizowanym mimo potężnego oporu społecznego. Pierwsze kadry rewolucji krytycznej rekrutowały się z outsiderów środowiska akademickiego i nowojorskiego półświatka nazywanych beat-generation. Na początku lat 50-tych ich idolem był Wilhelm Reich, otwarcie głoszący wyzwolenie seksualne w mieszczańskiej jeszcze Ameryce. Z wielu przyczyn postać Reicha została jednak w historii teorii krytycznej wyciszona.

1955 MARCUSE I WYZWOLONY EROS

Biblią beat-generation stała się wydana w 1955 r. książka Herberta Marcuse pt. „Eros i cywilizacja”. Tłumaczyła ona skomplikowane pojęcia teorii krytycznej na język praktyki, odwołując się do Freuda. Marcuse twierdził, że w kapitalizmie trzeba było pracować, a więc dominowała zasada wydajności tłumiąca nastawioną na przyjemność seksualność. Rosnąca wydajność kapitalizmu, a przede wszystkim automatyzacja zwolni ludzi z konieczności pracy, praca stanie się zabawą a ludzie będą mogli poświęcić się odkrywaniu nowych wymiarów seksualności, zgodnie z nową moralnością libidynalną.
W proroczej intuicji Marcuse zaznaczał jednak, że będzie to możliwe pod warunkiem rezygnacji z osiągniętego na Zachodzie standardu życia.

1957 DEBORD I KONSTRUKCJA SYTUACJI

W 1957 r. francuski neomarksista Guy Debord napisał tekst pr. „Raport o konstruowaniu sytuacji”. Debord był zwolennikiem wandalizmu. Lettrystą i sytuacjonistą. Idea sytuacjonizmu polega na kreowaniu konfliktowych sytuacji społecznych rozbijających utrwalone postawy i zachowania. Sytuacjoniści stanowili siłę napędową studenckiej rewolty w Paryżu w 1968 r.

1964 WIELKA ODMOWA

Rewolucja krytyczna przygotowywana była pod atrakcyjnymi dla młodzieży hasłami sprawiedliwości społecznej, tolerancji, walki z rasizmem i pacyfizmu, jednak ok. 1964 r. większość postulatów buntującego się pokolenia zostało w USA spełnionych, a Europa zachodnia dokonywała „cudu gospodarczego”. Młodzi ludzie nie chcieli rezygnować z dobrodziejstw cywilizacji. Konsumpcjonizm i reklama stały się tematem ironicznego pop-artu, ale społeczeństwo w większości akceptowało niesprawiedliwy kapitalizm.
W 1964 r. Herbert Marcuse napisał książkę pt. „Człowiek jednowymiarowy”
niepiętnującą konsumpcjonizm pozbawiający ludzi zrozumienia dla wyższych idei. Książka jest właściwie łatwiejszą w czytaniu wersją „Krytyki instrumentalnego rozumu” i kończy się wezwaniem do Wielkiej Odmowy, czyli do otwartego bojkotu systemu kapitalistycznego. Negacja rzeczywistości (teoria krytyczna) jest warunkiem transformacji potrzeb i zastąpienia judeochrześcijańskiej moralności szczęściem w jego nowym, estetyczno-erotycznym wymiarze.
Hasło Wielkiej Odmowy powtórzył w 1967 r. na mitingu hippisów w San Francisco Timothy Leary, promotor LSD i „odmiennych stanów świadomości”, rozpoczynając dwuletnie apogeum rewolucji kontrkulturowej.

1965 TOLERANCJA REPRESYWNA

Książka „Człowiek jednowymiarowy” adresowana była do szerokiej publiczności, ale Marcuse wiedział już, że rewolucja kontrkulturowa skazana jest na fiasko, ponieważ postawa krytyczna wyklucza możliwość prowadzenia celowej, zorganizowanej działalności. Wydaje się że w połowie lat 60-tych wśród neomarksistów dojrzała świadomość, że przejęcie realnej władzy politycznej przy poparciu młodzieży zainteresowanej seksem i zabawą ani nie jest możliwe, ani nie jest celowe, ponieważ wiąże się z polityczną odpowiedzialnością.
W 1965 r. Marcuse napisał mało znany, a prawdopodobnie najważniejszy tekst teorii krytycznej, esej pt. „Tolerancja represywna”, adresowany do elitarnej publiczności Brandeis University. Przedstawił w nim nową koncepcję władzy dobrze zorganizowanej, świadomej swoich celów mniejszości nad rozbitą, zdezorientowaną większością. Tekst ten stał się programem tworzącej się w latach 60-tych tzw. Nowej Lewicy.
Tolerancja represywna to teoretyczne uzasadnienie terroru (fizycznego i psychicznego) stosowanego przez postępową lewicę wobec reakcyjnej prawicy. Po raz pierwszy wskazana została ta część społeczeństwa, która jest trwałym elementem antysystemowym - mniejszości.

1967-1969 REWOLUCJA HIPPIE

Znaczenie rewolucji kontrkulturowej końca lat 60-tych utożsamianej z ruchem hipisów i rewoltą 1968 r. jest przeceniane i mitologizowane w mediach. Doprowadziła ona do ogólnej liberalizacji norm obyczajowych, również w zakresie dostępności seksu, ale w gruncie rzeczy nie naruszyła podstaw tradycyjnej kultury. Ta część młodzieży, której nie zniszczyły narkotyki i która nie porzuciła szkół po osiągnięciu wieku dojrzałego powróciła na rynek pracy i do zasad zapewniających im (i ich rodzinom) bezpieczeństwo i dobrobyt. Można powiedzieć, że społeczeństwo, liberalizując restrykcyjne normy obyczajowe rozbroiło rewolucję seksualną.
Faktem, którego się nie docenia, była polityzacja środowisk homoseksualnych rozpoczęta rozruchami w nowojorskim barze Stonewell i powstaniem w 1969 r. Gay Liberation Front. Zgodnie ze wskazaniami Marcusego nastąpiło połączenie dwóch ładunków - nieakceptowanych społecznie zachowań seksualnych i świadomych swoich celów mniejszości.

1973 MARSZ PRZEZ INSTYTUCJE

Tzw. marsz przez instytucje jest również traktowany jako zjawisko historyczne, jako zamknięty proces, który umożliwił lewicowym aktywistom objęcie kluczowych pozycji w instytucjach i środowiskach opiniotwórczych i formatowanie społecznych postaw zgodnie z celami neokomunizmu. Prawdziwy marsz przez instytucje trwa i dopiero nabiera rozpędu, a i tak nie da się zrozumieć, jak możliwe jest, żeby garstka funkcjonariuszy miała tak skuteczny wpływ na społeczeństwo. Siła mass-mediów niczego nie tłumaczy. W PRL propaganda była totalna, komuniści mieli do dyspozycji wszystko, radio, telewizję, prasę, sztukę, artystów, pieniądze, instytucje a przede wszystkim całe szkolnictwo, od przedszkola po uniwersytety i nie osiągnęli nawet ułamka tej skuteczności, jak ma teoria krytyczna.
Marsz przez instytucje ogłosił po klęsce rewolucji kontrkulturowej niemiecki aktywista Rudi Dutschke w końcu lat 60-tych, ale zaczął się on zapoczątkowanego w 1964 r. założeniem Centre for Contemporary Cultural Studies kulturoznawstwa. Stworzyło ono zaplecze teoretyczne dla zastosowania tolerancji represywnej i jej podstawowego narzędzia - przemocy symbolicznej.

1976 PRZEMOC SYMBOLICZNA

Pojęcie przemocy symbolicznej wprowadził Pierre Bourdieu w 1979 r. w książce pt. „Różnica”, ale jej uzasadnienie tkwi w „Tolerancji represywnej”, praktyczne narzędzie opracował w 1976 r. Serge Moscovici w teorii wpływu aktywnych mniejszości, ale uzasadnienie moralne przedstawione zostało w ostatnim eseju „Dialektyki oświecenia” Horkheimera i Adorno (1944-47), w której źródłem wszelkich patologii  i winą za Holokaust obarczona została kultura chrześcijańska.
Przemoc symboliczna polegająca na uzyskaniu przewagi psychologicznej nad przeciwnikiem oparta jest na stygmatyzacji kultury jako źródła faszyzmu, nietolerancji i zniewolenia i zepchnięcia jej przedstawicieli na pozycje obronne - zgodnie z zasadą, że tłumaczy się winny.

1990 NOWA AMERYKA, NOWA EUROPA

W 1992 r. podpisano Traktat z Maastricht, który zmienił podstawę programową Unii Europejskiej. Tzw. doktryna Schumana zastąpiona została programem włoskiego komunisty Altiero Spinelliego, przewidującym likwidację suwerennych państw narodowych i politykę „multi-kulti”, czyli likwidacji chrześcijańskich kultur narodowych. Otworzyło to drogę dla przedstawicieli kulturowej lewicy dominującej w środowisku akademickim do instytucji europejskich. Podobne przyspieszenie marszu przez instytucje miało miejsce w USA po objęciu władzy przez demokratę Billa Clintona.
Główny kierunek kultury realizowanej w Europie i USA przez Nową Lewicę wyznaczyła książka Judith Butler pt. „Gender Trouble”. W 1997 r. „gender mainstreaing” wprowadzono w Unii Europejskiej jako oficjalną politykę kulturową. Teoria krytyczna powróciła do źródeł - metodą gender mainstreaming jest wczesna seksualizacja dzieci i promocja „nienormatywnych” zachowań seksualnych od przedszkola.

2004 NOWY KRYZYS

W 2004 r. podpisano Traktat o ustanowieniu Konstytucji dla Europy (nie dla Unii Europejskiej, ale Europy) faktycznie znoszący suwerenność państw członkowskich UE i tworzący jedno państwo federalne. Jednak niespodziewanie w 2005 r. Traktat został odrzucony w referendach przez Francję i Holandię. Wprawdzie w 2009 r. większość postanowień wprowadził Traktat Lizboński ustanawiający Unię Europejską, ale kolejne kryzysy ekonomiczne, narastające konflikty z mniejszościami etnicznymi oraz kryzys w strefie euro spowodowały wzrost sceptycyzmu wobec nieograniczonej unifikacji państw narodowych.
Eskalacja w ostatnich latach ideologii gender, agresywna działalność środowisk LGBT+ zmierzają do stłumienia tego sceptycyzmu i pojawiającego się otrzeźwienia w ocenie rzeczywistości. Jako największe zagrożenie dla wolności przedstawia się - jak zwykle - tradycyjną, „faszystowską” kulturę.

Analizę roli seksu w życiu indywidualnym i społecznym trzeba całkowicie oddzielić od oceny tej roli w kategoriach moralnych i należy ją prowadzić wyłącznie w kategoriach psychologicznych.

Nie oznacza to negowania kryteriów moralnych. Ocen moralnych można dokonywać według różnych systemów wartości, ale można ich dokonywać dopiero wtedy, gdy zna się rzeczywisty wpływ seksu na psychikę i rozwój człowieka w możliwie najpełniejszym kontekście.

Wiedzę w tej dziedzinie daje psychologia rozwoju.

 PSYCHOLOGIA ROZWOJU I TEORIE WYCHOWANIA

Psychologia rozwoju to dziedzina psychologii zajmująca się rozwojem psychicznym człowieka od urodzenia (a nawet wcześniej) aż do śmierci. Szczególne miejsce zajmuje w niej psychologia rozwoju dzieci i młodzieży, oraz wynikające z niej teorie dotyczące mechanizmu uczenia się i kształtowania psychiki (postaw, zachowań) człowieka (trzeba wyraźnie podkreślić, że chodzi tu o psychiczny rozwój człowieka, ponieważ istnieje wiele teorii psychologicznych powstałych w wyniku zastosowania do człowieka wiedzy wynikającej z doświadczeń nad zwierzętami).

Trzeba również wyraźnie oddzielić psychologię, która bada mechanizmy rozwoju psychicznego oraz skutki różnych technik nauczania i metod wychowawczych od teorii pedagogicznych, których celem jest zastosowanie wiedzy psychologicznej do formowanie pożądanego typu osobowości. Te drugie nie należą do psychologii, ale do ideologii, ponieważ każda ideologia zmierza do formowania innego typu osobowości i stosuje w tym celu wiedzę psychologiczną.

Szczegółowa wiedza psychologiczna jest oczywiście ogromna i istnieje w niej wiele różnych teorii, ale istnieje również pewien zasób wiedzy podstawowej, którą akceptują wszyscy psychologowie rozwoju.

 ETAPY ROZWOJU

Większości psychologów rozwoju wspólne jest przekonanie, że:

- rozwój osobowości człowieka ma charakter etapowy (zachodzą zmiany jakościowe), ale ciągły, to znaczy, że opanowanie umiejętności etapu wcześniejszego jest warunkiem opanowania umiejętności etapu następnego i dotyczy to wszystkich sfer - zdobywania wiedzy, życia emocjonalnego i społecznego.

- opanowanie umiejętności właściwych każdemu etapowi rozwoju wymaga pewnych wrodzonych predyspozycji wewnętrznych (i te, chociaż w różnym stopniu, ma każde dziecko), ale i pewnych umiejętności wyuczonych, np. umiejętności koncentracji, formułowania problemu, myślenia abstrakcyjnego (to zależy od wyniku etapu wcześniejszego) i optymalnych warunków zewnętrznych, np. ciszy ułatwiającej koncentrację lub eliminacji wpływu silnych bodźców emocjonalnych zakłócających proces precyzyjnego myślenia.

- istnieje wiele umiejętności, które człowiek może rozwinąć w pełni tylko w dzieciństwie, ponieważ psychika dziecka rozwija się i jest „plastyczna”, a z wiekiem ulega ona „usztywnieniu”, podobnie jak kości po okresie wzrostu ulegają zwapnieniu. Znacznie łatwiej jest socjalizować dziecko, niż resocjalizować człowieka dorosłego. Łaywiej jest kształtować nawyki, niż eliminować nawyki już utrwalone.

- istnieją takie psychiczne skłonności i możliwości człowieka, które pojawiają się dopiero na pewnym etapie rozwoju biologicznego (do którego należy rozwój mózgu), czyli w określonym wieku. Dziecka w wieku przedszkolnym nie można nauczyć teorii względności, ponieważ nie jest ono w stanie zrozumieć pojęcia czasu. Podobnie nie można małego dziecka karać jak osobę dorosłą, ponieważ nie jest ono w stanie zrozumieć konsekwencji swojego postępowania, a więc nie może ponosić za nie odpowiedzialności.

- do takich naturalnych, ale pojawiających się z wiekiem skłonności należą zainteresowania i zachowania powodowane popędem seksualnym, który jest wynikiem biologicznego dojrzewania płciowego i zaczyna pochłaniać uwagę człowieka w wieku młodzieńczym. Psychologowie są zgodni co do tego, że do wieku ok. 10-12 lat popęd płciowy nie zajmuje w sposób istotny uwagi dziecka i nawet zwolennicy freudowskiej psychologii głębi rozwijający teorię seksualności dziecięcej wskazują okres tzw. latencji, czyli wyciszenia popędu seksualnego w wieku od 6 lat do wieku dojrzewania, gdy uwagę dziecka pochłania poznawanie otaczającego świata.

Psychologowie wyodrębniają podobne, jakkolwiek różnie definiowane fazy rozwoju człowieka przed wiekiem dojrzałym:

 

WIEK

KLASYFIKACJA POPULARNA

PIAGET

ERICKSON

 

niemowlęctwo

stadium sensoryczno-motoryczne

ufność >< nieufność

1

2

wczesne dzieciństwo
(przedszkolne)

autonomia >< wstyd i zwątpienie

3

stadium przedoperacyjne

4

inicjatywa >< poczucie winy

5

6

pracowitość >< poczucie niższości

7

późne dzieciństwo

stadium operacji konkretnych

8

9

10

11

12

dojrzewanie

stadium operacji formalnych

tożsamość >< rozproszenie tożsamości

13

14

15

16

17

intymność i oddalenie >< zaabsorbowanie sobą

18

Każda z faz ma swoją specyfikę wynikająca z możliwości rozwojowych związanych z wiekiem i rozwojem biologicznym. Przez "możliwości rozwojowe" należy rozumieć nie tyle możliwość opanowania przez dziecko różnych umiejętności wyuczonych przy zastosowaniu odpowiednich technik edukacyjnych (można nauczyć słonia tańczyć na jednej nodze, ale słoń tańczy nie dla tańczenia, ale dla nagrody, jaką dostanie za posłuszeństwo), co skłonność do naturalnej aktywności, która dopiero po jej "zorganizowaniu" może być źródłem pożytku i satysfakcji. Np. w bardzo młodym wieku dziecko przejawia bardzo różnorodne i bardzo intensywne zainteresowania wynikające z naturalnej ciekawości świata, ale są to zwykle zainteresowania spontaniczne i krótkotrwałe i wiedza o rzeczywistości jest powierzchowna i ulotna. Dopiero umiejętność przedłużenia tego zainteresowania, skupienia uwagi na jednym temacie pozwala tę wiedzę pogłębić i ugruntować oraz opanować umiejętności przez powtarzanie ćwiczeń.

Nie ma tu ani miejsca ani potrzeby wnikać w szczegóły - literatura jest dostępna. Tu trzeba zwrócić uwagę jedynie na fakt, że już we wczesnym wieku szkolnym dziecko nabywa umiejętność samokontroli, tzn. samodzielnego, celowego planowania swoich działań. Małe dziecko jeśli chce się bawić, traci zainteresowanie dla wszystkich innych zajęć, ulega chwilowemu impulsowi - chce się bawić natychmiast, natomiast uczeń nawet niższych klas potrafi swoje zajęcia planować - np. najpierw dokończy rozpoczętą czynność (np. naukę), a dopiero po jej zakończeniu zajmie się czymś innym (zabawą). Trzeba przy tym podkreślić, że w takim przypadku nie ma "strat", tzn. dziecko nie musi odmawiać sobie zabawy, ale odkładając ją w czasie zyskuje wiedzę lub umiejęstności, które by straciło, gdyby ulegając impulsowi rzuciło wszystko i poświęciło się zabawie. Jednym słowem - tak rozumiana samokontrola w niczym nie ogranicza wolności dziecka, poza wolnością ulegania kaprysom, a na pewno przynosi mu pożytek.

Umiejętność samokontroli nie jest wrodzona - jest umiejętnością wyuczoną, ale można ją opanowywać na bardzo różne sposoby. Jednym jest jej opanowywanie dla osiągnięcia jakiegoś pozytywnego celu, który bardzo umownie można nazwać "nagrodą" (chociaż nie chodzi tu o przysłowiową kostkę cukru, ale np. o uznanie rówieśników czy dobre wynagrodzenie w pracy). Drugim jest osiągnięcie celu negatywnego - uniknięcie kary za nieposłuszeństwo. Ten drugi sposób pozwala wprawdzie na uniknięcie "strat", ale nie daje żadnych "zysków".

 WARUNKI ROZWOJU A POPĘD SEKSUALNY

Każdą umiejętność łatwiej jest rozwijać, gdy człowiek skupi na niej uwagę i jest zaangażowany, szczególnie jeśli chodzi o umiejętności intelektualne. Najtrudniej, gdy uwaga jest ciągle rozpraszana niespodziewanymi wydarzeniami, lub gdy gdy młody człowiek ma problemy emocjonalne, wynikające np. z konfliktów rodzinnych itp. Huśtawka nastrojów, stanów eyforii i zniechęcenia nie sprzyja skupieniu.

Popęd seksualny jest najsilniejszym instynktem człowieka, dzięki któremu ludzki gatunek przetrwał i istnieje. Ze względu na biologiczną naturę domaga się on zaspokojenia bezwarunkowego, tworząc napięcie emocjonalne silniejsze od jakichkolwiek względów racjonalnych. Pochłania całą uwagę, jest tak silny, że może pchnąć człowieka do zbrodni. Tłumienie popędu seksualnego (ale i nadmierna koncentracja uwagi na sprawach seksu) może doprowadzić człowieka do znacznej, a nawet całkowitej utraty kontroli nad własnymi zachowaniami i do zaniedbania innych ważnych sfer życia.

Na szczęście (i być może nieprzypadkowo) natura tak zaplanowała rozwój człowieka, że w okresie, gdy opanowuje ona/on najważniejsze dla dalszego życia umiejętności, tzn. przed okresem dojrzewania, popęd seksualny nie jest jeszcze aktywny z przyczyn biologicznych, a w wieku dojrzewania, gdy zaczyna on zaprzątać uwagę człowieka, posiada ona/on już pewną umiejętność samokontroli umożliwiającą dokonywanie wyborów i panowanie nad chwilowymi impulsami i nastrojami.

Podkreślam przy tym, że na poziomie analizy zjawiska nie chodzi o to, czy młody człowiek powinien czy nie powinien ulegać popędowi seksualnemu z przyczyn moralnych, a tylko o to, czy potrafi nad nim zapanować na tyle, by popęd ten nie dezorganizował całkowicie innych dziedzin życia i nie tłumił w niej/nim ambicji rozwijania innych umiejętności, niż (niezbyt w końcu skomplikowane) zaspokajanie popędu seksualnego, a więc nauki, studiów, poznawania świata, poznawania i tworzenia sztuki, czy prowadzenia życia towarzyskiego nastawionego nie tylko na "0x01 graphic
 ".

Otóż jeśli we wczesnym dzieciństwie i w okresie dojrzewania młody człowiek będzie poddawany silnym bodźcom celowo rozbudzającym popęd seksualny, to w najlepszym przypadku musi to doprowadzić do takiego rozchwiania emocjonalnego, takiej dekoncentracji uwagi (a w konsekwencji do takich konfliktów), które uniemożliwiają optymalny rozwój psychiczny, a w konsekwencji rozwinięcie wszystkich swoich talentów, zdobycie optymalnego wykształcenia i umiejętności funkcjonowania w dobrze zorganizowanym społeczeństwie.

Nawet jeśli opisany proces pozbawi człowieka tylko części możliwych do osiągnięcia satysfakcji życiowych, to szukać on będzie satysfakcji (przyjemności) najłatwiejszych do osiągnięcia, bo nie wymagających żadnych kwalifikacji. Seks jest jedyną działalnością, do której nie trzeba żadnego wykształcenia. Nic w tym dziwnego, czytanie książek nie gwarantuje trwania gatunku.

Dla całkowitej jasności wywodu trzeba przypomnieć, że nie chodzi tu o oddziaływanie popędu seksualnego na psychikę dojrzałego człowieka (chociaż i takiego też), ale jego oddziaływanie na psychikę dziecka i człowieka młodego, którego psychika dopiero się formuje.

 BADANIE SKUTKÓW INDYWIDUALNYCH I SPOŁECZNYCH

Każdy opis zjawiska wymaga poparcia dowodami w postaci faktów, szczególnie że mówimy o dominującej współcześnie ideologii i jej metodach walki o władzę. Zanim je przedstawię, konieczne są dwie uwagi.

Bardzo trudno jest badać wpływ wychowania seksualnego w przypadkach indywidualnych, ponieważ na los pojedynczego człowieka ma wpływ wiele czynników i trudno dokładnie ustalić, który z nich okazał się decydujący. Trudność jest tym większa, że nie istnieją badania prowadzone pod tym kątem, dotyczące przypadków indywidualnych. Jeśli zdarzają się badania prowadzone przez psychologów, psychiatrów czy seksuologów, to najczęściej dotyczą one przypadków patologicznych, nie są jawne i niewiele było prób ich gromadzenia i analizy. Nie jest to wileki problem, bo dla oceny społecznych skutków wychowania seksualnego istotne są badania statystyczne prowadzone na większych grupach. Problem w tym, że dotychczas takich badań również nie prowadzono, a jeśli prowadzono, to nie są one publikowane, albo powszechnie dostępne. Na dodatek istnieją poważne trudności metodologiczne i organizacyjne, bo badania takie musiałyby obejmować liczne grupy (żeby były wiarygodne) i musiałyby być prowadzone na przestrzeni wielu lat.

Poza tym do tej pory podejmowane były wprawdzie próby wczesnej seksualizacji dzieci, ale dzieci te nie były przedmiotem badań i skala tych prób nie była masowa. Pierwszą instytucją, w której taką seksualizację prowadzono planowo była tzw. szkoła w Sommerhill założona w latach 20-tych XX wieku w Anglii przez Aleksandra Neilla. Neill współpracował z Wilhelmem Reichem i pod jego wpływem aplikował małym dzieciom "masaże" usuwające blokady popędu seksualnego oraz sprzyjał jego zaspokajaniu przez masturbację. Sam Reich stosował takie metody na początku lat 30-tych w Berlinie, a potem w USA, gdzie założył specjalne Centrum do badania seksualności dzieci. Centrum zostało zamknięte w 1952 r., gdy matka 5-leniego pacjenta złożyła do władz skargę, ponieważ terapeuci uczyli go masturbacji.

Program planowej, systematycznej i powszechnej seksualizacji dzieci od wieku przedszkolnego wprowadzany jest dopiero współcześnie w Europie zachodniej i przygotowywany do wprowadzenia w Polsce. Prowadzić go mają instruktorzy z placówek pozarządowych, kładący szczególny nacisk na promocję homoseksualizmu. Informacje na ten temat, broszury i podręczniki są dostępne i promowane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, więc informację tę łatwo można zweryfikować (jeśli się chce). O tym, czy i w jakim stopniu programy te zostaną wdrożone zadecyduje wynik bieżącej walki politycznej, ale na skutki tych działań trzeba będzie poczekać wiele lat i jakie by one nie były, będą to skutki nieodwracalne.

 PORNOGRAFIA

Istnieje jednak przestrzeń, w której seksualizacja dzieci jest prowadzona na ogromną skalę i przynosi ona skutki już dzisiaj widoczne i jednoznacznie negatywne, chociaż w oficjalnej propagandzie całkowicie ignorowane. Tą przestrzenią jest internet i najostrzejsza nawet pornografia dostępna dla dzieci bez jakichkolwiek ograniczeń czasowych i wiekowych przez coraz powszechniej używane telefony komórkowe (smartfony). Z rzadko publikowanych wypowiedzi seksuologów wynika, że już obecnie mają oni do czynienia z uzależnieniem od pornografii, a nawet z przypadkami spowodowanego jej nałogowym oglądaniem psychicznego rozstroju u kilkuletnich dzieci.

Nie ma żadnego znaczenia, czy dostępność pornografii internetowej jest wynikiem świadomego działania providerów lub ich sponsorów. Znacznie ma skutek, który już dzisiaj jest katastrofalny i będzie coraz powszechniejszy, ponieważ nie chodzi o tak czy inaczej prowadzone wychowanie czy uświadomienie seksualne dorastającej młodzieży, ale o ekspozycją nieukształtowanej psychiki dziecka na takie obrazy, których treści nie jest ono nawet w stanie zrozumieć.

Jedno jest natomiast pewne - wszyscy zdają sobie sprawę z istnienia takiego dostępu i żadna z instytucji państwowych, unijnych czy międzynarodowych nie podejmuje żadnego z wielu możliwych działań, które nie ograniczając wolności przepływu informacji w internecie zabezpieczyłoby dzieci przed niekontrolowanym dostępem do pornografii.

Podkreślam - mówimy o sytuacji, w której nawet jeśli obowiązujący zakaz sprzedaży alkoholu nieletnim nie jest ściśle przestrzegany, to raczej rzadko zdarza się, żeby dorosły sprzedawca sprzedał kilkuletniemu dziecku dwa litry spirytusu i spokojnie patrzył, jak je ono na miejscu konsumuje. Tymczasem smartfon umożliwia dziecku w każdej sytuacji i w każdej chwili nieograniczony dostęp do najostrzejszych, najbrutalniejszych, a nawet kompletnie patologicznych form pornografii.

Zwierzenia Martina Schulza

"Europa ultranacjonalistów, jeśli ona zwycięży, to będzie to ich Europa, nie tylko w tej kwestii, ale także w wielu innych. Potrzebujemy ducha europejskiej wspólnoty. I w razie konieczności to musi być narzucone siłą. /.../ W pewnym momencie trzeba walczyć i trzeba powiedzieć: w razie konieczności, także walką przeciwko innym, postawimy na swoim".

Ultranacjonaliści to wszyscy, którzy mają jakiekolwiek wątpliwości co do nieograniczonego napływu do Europy uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki północnej. To im Unia Europejska będzie narzucać ducha europejskiej wspólnoty siłą.

Ta wypowiedź komentowana jest jako "wybryk" Martina Schulza, ale to nie był wybryk.

TERROR JAKO HISTORYCZNA KONIECZNOŚĆ

W 1941 r. włoski komunista (wyrzucony z partii za "trockizm") Altiero Spinelli (patron Parlamentu Europejskiego) napisał w faszystowskim więzieniu "Manifest z Ventotene", czyli program zjednoczonej, komunistycznej Europy. Manifest ten - nieco przeredagowany - został przyjęty w 1986 r. przez Parlament Europejski jako nowy program ideowy Unii.

Cytuję cztery punkty z Manifestu z Ventotene:

„Pierwszym zadaniem, bez rozwiązania którego wszelki postęp będzie tylko złudzeniem, jest ostateczne zlikwidowanie granic dzielących Europę na suwerenne państwa”.

"Partia rewolucyjna nie może powstawać w decydujących chwilach w wyniku amatorskiej improwizacji, ale musi już teraz wypracować przynajmniej podstawowe stanowisko polityczne, sformułować linie kierunkowe własnej działalności i stworzyć własne kadry".

„Nieprzydatni starzy zostaną wyeliminowani, a wśród młodych trzeba obudzić nową energię.”

„Chodzi o stworzenie państwa federalnego, które /.../ dysponuje europejską armią zamiast armiami narodowymi. Trzeba ostatecznie skończyć z gospodarczą samowystarczalnością, która stanowi kręgosłup totalitarnych reżimów. Potrzeba wystarczającej ilości organów i środków, żeby w poszczególnych państwach związkowych wprowadzić zarządzenia wydane w celu utrzymania porządku ogólnego.”

W 1965 r. Herbert Marcuse napisał esej pt. "Tolerancja represywna". Twierdził w nim, że postępowa mniejszość ma prawo do narzucania swojej woli reakcyjnej większości. Tolerancja przysługuje postępowej lewicy, reakcyjnej prawicy (ultranacjonalistów, niegdyś faszystów) tolerować nie można. Marcuse nie mówił wprost o użyciu terroru. Użycie terroru zapowiedział Martin Schulz.

DOKĄD ZMIERZAJĄ I CZEGO SZUKAJĄ UCHODŹCY?

Tzw. uchodźcy to w większości młodzi mężczyźni, bez bagażu, z niewielkim plecakiem i telefonem komórkowym w dłoni. Większość z nich nie ucieka przed prześladowaniami. Nie chcą pozostać ani w Grecji, ani we Włoszech, ani na Węgrzech - wszyscy zmierzają do Niemiec. W jednym z filmów dokumentalnych pokazany jest uchodźca mówiący wprost: "Nie bójcie się nas, my tu nie zostaniemy. Jedziemy do Niemiec, BO TAM ROZDAJĄ PIENIĄDZE".

CZEGO POTRZEBUJE UNIA?

W Europie istnieje tylko tylko jedna uniwersalistyczna ideologia i tylko jedna siła, która potrafiła organizować społeczeństwa ponad podziałami narodowymi do oporu i która stanęła na drodze komunizmu - jest nią katolicyzm i Kościół. Na zniszczenie tej siły przeznaczono gigantyczne środki, żeby stłumić możliwość oporu, zanim komunistyczny system doprowadzi Zachód do nędzy i zanim Chiny i Daleki Wschód odmówią pracy za grosze. Mimo wszystkich wysiłków zamiar ten jeszcze nie został zrealizowany.

Ideolodzy Unii muszą więc zniszczyć chrześcijaństwo i jego kulturę wszelkimi środkami, bez względu na przyszłe koszty. Setki tysięcy młodych ludzi po uzyskaniu statusu uchodźców będą miały prawo ściągnąć do Europy swoje rodziny (do 10 osób). To oznacza zalanie Europy przez islam. A gdy w "demokratycznej" Europie większość wybierze swoich przedstawicieli, wprowadzą oni takie prawo, jakie będą chcieli wprowadzić.

W latach 60-tych ideolodzy neomarksistowskiej teorii krytycznej wyznaczyli rolę rewolucyjnej awangardy nielicznym, chociaż agresywnym mniejszościom seksualnym rozbijającym podstawy chrześcijańskiej kultury, ale ta awangarda okazała się mało skuteczna. Teraz zaprosili obcą kulturowo, agresywną armię. Będzie to armia szybko reprodukującej się siły roboczej i wiernych żołnierzy, którzy zrobią wszystko dla tych, którzy "ROZDAJĄ PIENIĄDZE". W innym dokumentalnym filmie uchodźca paradujący już po ulicach Monachium mówi: "Niemcy dali mi ubranie, dobrej jakości, dbają o mnie, powodzi mi się dobrze. Dlatego kocham Niemcy".

Kiedy trzeba będzie "narzucić ducha wspólnoty europejskiej siłą", zrobią to kochający Niemcy uchodźcy, być może ich dzieci. A co się stanie z mniejszościami seksualnymi? A kogo to będzie obchodzić?

 



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Brzechczyn, Krzysztof Polityka jako proces rewolucyjnej zmiany społecznej Od Marksa do współczesnyc
Od retoryki do estetyki
Od konceptualizmu do biologizmu Krzysztof Jurecki
Z cyklu Od Mazowieckiego do Tuska” (4) – Krzysztof Skubiszewski
Empatia – od wrażeniowości do estetyzmu
od relatywizmu do prawdy
od 33 do 46
od 24 do 32
Ewolucja techniki sekcyjnej – od Virchowa do Virtopsy®
Od zera do milionera
OD BABILONII DO HISZPANII
Od złotówki do stówki
Moje dziecko rysuje Rozwój twórczości plastycznej dziecka od urodzenia do końca 6 roku życia
Zagadnienia z botaniki pytania od 30 do 38, Botanika
Dziecko poznaje smaki - żywienie niemowląt, Dziecko, Żywienie niemowląt, żywienie dzieci (od noworod
Od zera do gier kodera6

więcej podobnych podstron