Rekolekcje dla myślących
- Kraków, Bazylika Mariacka 2103.2010 -
1. O co właściwie nam chodzi?
Żeby tak nie było całkiem anonimowo to może powiem, że jestem księdzem od 12 lat. Pochodzę z Podhala a dokładnie z Mizernej. Przez pierwsze 3 lata kapłaństwa byłem wikarym w Krakowie na os. Ruczaj. Potem wyjechałem za granicę.
Pięć lat spędzilem na studiach w Rzymie, trzy następne w Jerozolimie. Od października pracuję na Uniwersytecie Papieskim w Krakowie. Moja specjalność to nauki biblijne a dokładniej Stary Testament. Mieszkam przy Kolegiacie św. Anny.
W czasie studiów prawie każde wakacje spędzałem w różnych krajach czy to ucząc się obcych języków czy pomagając duszpastersko w parafiach. We Włoszech, Niemczech, Francji, Anglii, Irlandii, Stanach Zjednoczonych i Izraelu przyglądałem się światu, Kościołowi i sobie. Przyglądałem się i myślałem. Bo było i jest nad czym myśleć...
Tyle o sobie. Teraz o rekolekcjach.
Nie jestem, kochani, mistrzem świata w lotach oratorskich ani na dużej ani na małej ambonie, ani nawet na - możnaby rzec - mamuciej, jaką bez wątpienia jest zaszczytna ambona Kościoła Mariackiego. Chciałbym jednak zaproponować Wam i sobie, żebyśmy znaleźli czas i pomyśleli wspólnie o niektórych sprawach, które wydają się naprawdę ważne. Znaleźć czas i pomyśleć.
Pierwsze danie, które Jezus wypowiada w Ewangelii Marka brzmi: „Czas się wypełnił, przybliżyło się Król.estwo niebieskie, metanoeite - nawracajcie się a dosłownie zmieńcie myślenie i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15). Czas i myślenie... Chciałbym byśmy znaleźli czas i pomyśleli. Bo czasem w życiu człowiek jest tak zabiegany, że nawet Justyna Kowalczyk go nie dogodni i tak zakręcony, że nawet polski hydraulik nie jest w stanie go odkręcić. I wtedy mogą pomóc rekolekcje.
A Bóg, który pilnuje każdej nauki, zrobi swoje, czy to przez księdza czy pomimo księdza, ale nigdy bez was.
Niech zatem Bóg nas prowadzi...!
Na początek pomyślmy o sprawie numer 1:
„O co właściwie nam chodzi”?
1. Hans King ma 82 lata. Skończone studia na Gregorianum w Rzymie i paryskiej Sorbonie. 13 doktoratów honoris causa. A parę dni temu na łamach włoskiej gazety „La Repubblica” wypwoiada się tak: Obowiązek celibatu w Kościele jest podstawowym powodem upadku opieki duszpasterskiej.
Pomyślmy.
W Anglii do kościołów katolickich chodzi co niedzielę ok 25% katolików. W tej samej Anglii do kościołów anglikańskich chodzi 2% anglikanów. Nie rozumiem. Jeśli celibat jest powodem upadku opieki duspasterskiej, to dlaczego Kościół nie kwitnie bardziej tam gdzie są żonaci księża? Czy rzeczywiście wspólnoty protestanckie pękają w szwach a żonaci księża prawosławni pałają takim zapałem misyjnym, że nawet misie polarne opuszczają koło podbiegunowe, żeby ich posłuchać? Jak może profesor stawiać wnioski jak nie robił żadnych badań? To tak jakby prezenter pogody powiedział dzisiaj w wiadomościach: „Jutro nie będzie słońca w Małopolsce, bo w Pcimiu na Gorzkich Żalach było tylko 250 osób”.
O co chodzi Hansowi Kungowi? Na pewno nie o prawdę.
Idźmy dalej...
Rada miasta. Nie ważne jakiego. Późna jesień 2009. Jeden z radnych mówi: wiem, że powinienem zagłosować na tak. Wszyscy wiedzą, że tak byłoby lepiej dla miasta. Ale zagłosowaliśmy na nie. Bo to nie nasz projekt. A poza tym była dyrektywa odgórna.
O co właściwie im chodzi? Na pewno nie o dobro miasta.
Idźmy jeszcze dalej...
Dziś wieczorem od kościoła św. Anny w Krakowie ruszy Akademicka Droga Krzyżowa. Tym razem pod hasłem „W obronie krzyża”. Dużo się o tej obronie ostatnio mówiło i mówi. W całej Europie.
Ale pomyślmy. Jest rok 2001. Październik. Wchodzę na pierwsze zajęcia na Papieskim Instytycie Biblijnym w Rzymie. Jedna sala - nie ma krzyża. Druga sala - nie ma krzyża. Wchodzę do trzeciej - też nie wisi. Pytam się w sekretariacie, jak to jest, że u nas się i śpiewa „Nie zdejmę krzyża z mojej ściany” a tutaj nawet nie zdążyliście go powiesić. Sekretarz na to - No wiesz, jakoś nie uważamy, żeby to była szczególnie ważna sprawa. Poza tym wszyscy tutaj są wierzący.
Mija 8 lat. Wracam do Polski. Wchodzę na salę wydziału teologicznego. Nieważne jakiej uczelni. Ma być obrona doktorska. Patrzę. Nie ma krzyża. Za parę tygodni przychodzę jeszcze raz. Kolejna obrona. Ta sama sala. Reprezentacyjna. A krzyża dalej nie ma. A w prasie walka o krzyże.
Pomyślmy.
O co właściwie nam chodzi?
Idźmy jeszcze raz.
Dom. Taki jak wiele innych. Zwyczajny. Tylko, że mama ustaliła już wszystko. Córka poszła do takiej postawówki i Gimnazjum jak chciała mama. Liceum też udało się przeforsować. Teraz studia. Przecież dziecko na niczym się nie zna. Już udało się nawet zakupić działkę po dom. Tam będzie mieszkać, jak wyjdzie za mąż. Bo na pewno wyjdzie. I na pewno jej mąż nie będzie pochodził z Nigerii.
Mamo - o co właściwie Ci chodzi? Czy Ty chcesz mieć córkę czy marionetkę? Pajacyka do pociągania za sznurki czy człowieka dorosłego czyli wolnego.
2. Kochani, przykładów conajmniej tyle co ludzi. Ponad 6 miliardów. A pytanie jedno: o co właściwie nam chodzi? W tym co robimy, o czym myślimy i za czym biegamy. O co właściwie nam, mnie, Tobie w tym wszystkim chodzi?
Może to nie jest przypadek, że pierwsze pytanie w Biblii, które Bóg postawił człowiekowi brzmiało: „Gdzie jesteś?”
Na Podhalu ludzie dawno nie mówili sobie „dzień dobry”, „cześć”. Pierwsze słowo, które się wypowiadało widząc drugiego człowieka było: „gdzie idziesz”, „gdzie idziecie?”
Pytanie o co nam chodzi, pytanie o sens i kierunek jest ważne przynajmniej z trzech powodów.
a) Pierwszy to taki, żeby jak się w złą stronę idzie, to można sobie życie zmarnować.
Cóż masz z tego chcoćbyś cały świat zyskła jeśli na swej duszę szkodę poniesiesz.
5 lat temu głosiłem rekolekcje na Czerwonym Prądniku. Na jednej nauce powiedziałem, że wydaje mi się, że największym dramatem w życiu byłoby dożyć 60 lat, a potem stwierdzić, że się całe życie zmarnowało. Po Mszy św. przychodzi do zakrystii kobieta koło sześćdziesiątki i mówi: chciałam tylko powiedzieć, że to był mój przypadek. Zmarnowałam, życie. I wiem to od roku.
Mówią o jednym Polaku, który chciał dostać się piechotą z Syberii do własnego kraju. Uciekł. Szedł dzień w dzień i tydzień za tygodniem. Przemierzył lasy i tajgę. Zmizerniały i głodny, ostatkiem sił doszedł do małego domku. „Panie! - pyta mieszkańca - Uciekam z Syberii. Daleko jeszcze do Polski? Człowieku - mówi gospodarz - przecież to nie w tym kierunku!
Cóż masz z tego chcoćbyś cały świat zyskła jeśli na swej duszę szkodę poniesiesz... - mówi Jezus.
Nie o to chodzi, że my w życiu mało robimy. Nie o to chodzi, że nam nie zależy, ale czasem harujemy jak woły i biegamy jak zające a potem się okazuje, że nikomu to nie było potrzebne. Ponoc my skieża jesteśmy specjalistami od udzielania odpowiedzi na pytania, które sobie nikt nie zadaje a rodzice ponoć są specjalistami od spełniania takich marzeń, które się dzieciom nie śniły nawet w noc mikołajową
b) Pytanie o co nam chodzi, o sens i kierunek jest ważne jeszcze z drugiego powodu. Kto na to pytanie odpowie dobrze, to zrozumie bardzo wiele. I nie będzie się dziwił.
Jeśli księdzu chodziło przede wszystkim o to, żeby kościół ładnie wyglądał, to nie może się dziwić, że ludzi nie ma w kościele, bo nie o to mu chodziło. A przynajmniej nie w pierwszym rzędzie.
Jeśli żonie chodziło przede wszystkim o dzieci, to nie może się dziwić, że nie może dogadać się z mężem.
Jeśli tacie chodziło przede wszystkim o pracę, to nie może mieć pretensji, że ma lepszy kontakt z szefem niż ze swoimi dziećmi.
Jeśli dziecku chodziło o to, żeby rodzice dali mu kasę, to nie może się dziwić, kiedy dadzą mu tylko kasę...
Jeśli studentowi zależało tylko na papierku, to wykładowca nie może się dziwić, że się student nic nie nauczył.
Rozumienie o co mi chodzi o co chodzi innemu pomaga nieraz uniknąć rozczarowan i pretensji
c) Pytanie o co nam chodzi jest ważne jeszcze z jednego powodu. Ktoś to ma określony sens i cel w życiu i jest zdeterminowny, aby osiągnąć, to co chce, ma zdecydowanie większe szanse na sukces.
Zasadniczo nie staje się ktoś dobrym rodzicem przez przypadek, szanowanym pracownikiem, najlepszym sportowcem, wiernym przyjacielem, zaufanym sąsiadem. Żeby dojść do czegoś, trzeba wiedzieć gdzie iść, zacząć iść i nie zmieniać drogi co 5 minut. Przecież zawsze można zacząć od dziś. Od 21 marca 2010. Zacząć przynajmniej od codziennej modlitwy: Panie Boże, pomóż rozeznać mi, czy to jest dobry cel i dodaj mi siły. I modlić się tak codziennie, aż do śmierci. Przecież Bóg nie zignoruje człowieka, który prosi go o coś przez 50 lat a przynajmniej nie ten Bóg, który mówi: „Proście a będzie wam dane”
Kochani,
Słyszeliście dzisiejszą Ewangelię. Złapali ją na cudzołóstwie. Nie pierwszą i nie ostatnią. Przyprowadzili do Jezusa. O co im chodziło? O to, że chcieli wyplenić grzech cudzołóstwa? To dlaczego nie przyprowadzili mężczyny? Może chcieli być wierni Prawu? To dlaczego jej zaraz nie ukamienowali? Ewangelista nie pozostawia złudzeń, o co im chodziło. „Wystawiali go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć”.
Kochani, niech to wystarczy na pierwszą naukę. Zosatje nam jeszcze tylko zadanie rekolekcyjne - wróćmy do domów i pomyślmy:
a mnie? co właściwie mi chodzi?