4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 18


ROZDZIAŁ 18

PREZENTUJEMY PAŃSTWU,

PO RAZ PIERWSZY W ROSEWOOD,

JESSICĘ MONTGOMERY

Tego samego popołudnia Aria stała na zewnątrz budundu Wydziału Sztuki Hollis i patrzyła na grupę młodzieży trenującej capoeirę na trawniku. Nigdy tego nie rozumiała. Najlepiej opisał to jej brat, mówiąc, że wygląda nie tyle jak brazyliska sztuka walki i tańca, a bardziej jakby ludzie próbowali powąchać nawzajem swoje tyłki, albo obsikać, jak psy.

Poczuła na ramieniu dotyk chłodnej, smukłej dłoni.

- Przyszłaś na kampus na zajęcia ze sztuki? - wyszeptał w jej ucho głos.

- Meredith. - Aria zesztywniała. Dzisiaj Meredith miała na sobie zielony blezer w prążki i porozdzierane dżinsy, oraz plecak khaki przerzucony przez ramię. Patrzyła na nią tak, że Arii wydawało się, że jest maleńką mróweczką pod szkłem powiększającym.

- Chodzisz na Sztukę Intuicyjną, prawda? - powiedziała Meredith. Kiedy Aria milcząco potaknęła, Meredith spojrzała na zegarek. - To lepiej tam idź. Zajęcia zaczynają się za pięć minut.

Aria poczuła się jak w potrzasku. Rozważała odpuszczenie sobie w ogóle tych zajęć - ostatnie, na co miała ochotę, to spędzenie dwóch godzin w towarzystwie Jenny Cavanaugh. Sam jej widok na ostatnich zajęciach przywołał całą masę nieprzyjemnych wspomnień. Ale Aria wiedziała, że Meredith przekazałaby wszystko Byronowi, a on dałby jej wykład, jak to nieuprzejmie jest odrzucać wspaniałomyślny prezent Meredith. Aria naciągnęła na ramiona różowy kardigan

- Odprowadzisz mnie? - zapytała ostro.

Meredith wyglądała na zaskoczoną.

- W sumie… nie mogę. Muszę coś załatwić. Coś… ważnego.

Aria przewróciła oczami. Nie mówiła poważnie, ale Meredith rozglądała się podejrzliwie, jakby ukrywała wielką tajemnicę. Arię naszła straszna myśl, że może robi coś związanego ze ślubem. Chociaż Aria za nic nie chciała wyobrazić sobie ojca i Meredith przed ołtarzem składających przysięgę, i tak ten okropny obraz pojawił się w jej umyśle.

Aria bez pożegnania podeszła do budynku i zaczęła przeskakiwać po dwa stopnie na raz. Na piętrze Sabrina zaraz zaczęła wykład i kazała wszystkim artystom zająć stanowiska. To było jak wielka gra w krzesła, a kiedy opadł już pył Aria nadal nie miała miejsca. Wolny został tylko jeden stolik… obok dziewczyny z białą laską i wielkim golden retrieverem-psem przewodnikiem. Oczywiście.

Aria miała wrażenie, że Jenna śledzi ją wzrokiem, gdy podchodząc do pustego miejsca uderzała cienkimi podeszwami chińskich pantofli o drewnianą podłogę. Pies Jenny sapnął z sympatią do Arii, kiedy przechodziła obok. Jenna miała na sobie czarną bluzkę z dekoltem, spod którego wystawał rąbek czarnego koronkowego stanika. Gdyby był tu Mike, pewnie uwielbiałby Jennę, bo mógłby patrzeć na jej piersi, a ona nic by o tym nie wiedziała. Kiedy Aria usiadła, Jenna przekręciła głowę w jej stronę.

- Jak się nazywasz?

- Jestem… Jessica. - rzuciła Aria, zanim zdołała się powstrzymać. Zerknęła na Sabrinę z przodu sali; w połowie przypadków wykładowcy na dodatkowych zajęciach nie zawracali sobie głowy zapamiętywaniem imion uczestników, i Aria miała nadzieję, że Meredith nie powiedziała Sabrinie, żeby zwróciła na nią uwagę na zajęciach.

- A ja Jenna. - wyciągnęła rękę, a Aria nią potrząsnęła. Potem szybko się odwróciła, zastanawiając się, jak u licha, przetrwa do końca zajęć. Kiedy dzisiaj rano jadła śniadanie w upiornej kuchni Meredith, nasunęło się jej na myśl nowe wspomnienie o Jennie, wywołane zapewne przez majaczące na lodówce Meredith krasnale. Ali, Aria i reszta nazywały Jennę Śnieżką, jakby była Królewną Śnieżką z filmu Disney'a. Pewnego razu, kiedy ich klasa wybrała się do Longwood Orchads zbierać jabłka, Ali zaproponowała, żeby dać Jennie jabłko podtopione dla żartu w ohydnej damskiej toalecie, tak jak w filmie zła wiedźma dała Królewnie zatrute jabłko.

Ali zasugerowała, żeby to Aria dała Jennie jabłko - zawsze zmuszała innych do odwalania za nią brudnej roboty.

- To wyjątkowe jabłko. - powiedziała Aria Jennie trzymając w wyciągniętej ręce owoc i słysząc, jak Ali za nią parska śmiechem. - Farmer mi powiedział, że jest z najsłodszego drzewa. I chciałabym dać je tobie. - twarz Jenny była taka zaskoczona i wzruszona. Gdy tylko Jenna ugryzła wielkie, soczyste jabłko, Ali zapiała:

- Zjadłaś jabłko, na które ktoś nasikał! Kiblowy oddech! - Jenna zatrzymała się w pół gryzu i pozwoliła, żeby kęs wypadł z jej ust.

Aria wyrzuciła wspomnienie z głowy i zauważyła stertę olejnych obrazów ułożonych na skraju stołu Jenny. Były to portrety, wykonane jaskrawymi kolorami i energicznymi pociągnięciami pędzla.

- Ty to namalowałaś? - zapytała Jennę.

- To na moim biurku? - zapytała dziewczyna z dłońmi złożonymi na kolanach. - Taa. Rozmawiałam z Sabriną o moich obrazach i chciała je zobaczyć. Może weźmie je na jeden ze swoich wernisaży.

Aria zacisnęła pięści. Czy dzisiejszy dzień mógłby być jeszcze gorszy? Jak, do licha, Jenna dostała się na wernisaż? Jakim cudem w ogóle wiedziała jak malować, skoro nic nie widziała?

Z przodu sali Sabrina kazała studentom wziąć woreczek mąki, pociętą w paski gazetę i pusty koszyk. Jenna próbowała sama znaleźć te rzeczy, ale ostatecznie przyniosła je dla niej Sabrina. Aria zauważyła, jak wszyscy uczniowie patrzą na Jennę kątem oka, obawiając się, że jeśli ktoś spojrzy zbyt ostentacyjnie to zostanie zganiony za gapienie się.

Kiedy wszyscy wrócili do biurek, Sabrina odchrząknęła.

- Okay. Ostatnio mówiliśmy o postrzeganiu dotykiem. Dzisiaj zrobimy coś podobnego wykonując nawzajem maski ze swoich twarzy. W pewnym sensie wszyscy nosimy maski, prawda? Wszyscy udajemy. Patrząc na odlew swojej twarzy możecie się dowiedzieć, że wcale nie wyglądacie tak, jak wam się wydawało.

- Już to robiłam. - wyszeptała do ucha Arii Jenna. - To zabawne. Chcesz to zrobić ze mną? Pokażę ci jak.

Aria chętnie dałaby nura przez okno klasy. Ale stwierdziła, że potakuje, a kiedy zdała sobie sprawę, że Jenna tego nie widzi, powiedziała:

- Jasne.

- Ja pierwsza. - kiedy Jenna się obróciła, coś zapiszczało w jej dżinsach. Wyciągnęła cienkiego LG z wysuwaną klawiaturą i wyciągnęła go w stronę Arii, jakby wiedziała, że ta patrzy. - Tą klawiaturę uruchamia się głosem, więc w końcu mogę pisać sms-y.

- Nie martwisz się, że obsypiesz go mąką? - zapytała Aria.

- Zmyję. Tak bardzo go kocham, że zawsze jest przy mnie.

Aria pocięła dla Jenny paski gazety, skoro i tak nie mogła powierzyć jej nożyczek.

- Gdzie chodzisz do szkoły? - zapytała Jenna.

- Hm, Rosewood High. - Aria wymieniła miejscową szkołę publiczną.

- Ekstra. - powiedziała Jenna. - To twoje pierwsze zajęcia ze sztuki?

Aria zesztywniała. Chodziła na zajęcia ze sztuki, zanim jeszcze nauczyła się czytać, ale musiała przełknąć dumę. Nie była Arią - była Jessicą. Kimkolwiek ona była.

- To dla mnie duża zmiana. - powiedziała, szybko wczuwając się w rolę. - Zazwyczaj bardziej interesuje mnie sport, na przykład hokej na trawie.

- Na jakiej pozycji grasz? - Jenna nalała wodę do miski.

- Hm, na wszystkich. - wymamrotała Aria. Ali próbowała kiedyś nauczyć ją hokeja na trawie, ale po mniej więcej pięciu minutach przerwała lekcję, bo stwierdziła, że Aria biega jak ciężarna gorylica. Aria zastanawiała się, dlaczego na swoje alter ego wybrała Typową Dziewczynę z Rosewood - dokładnie taką, jaką zawsze bardzo starała się nie być.

- Cóż, miło, że próbujesz czegoś nowego. - wymruczała Jenna mieszając wodę z mąką. - Dziewczyny z drużyny hokeja z mojej dawnej szkoły robiły to tylko wtedy, kiedy pojawiał się jakiś nowy projektant, o którym przeczytały w „Vogue'u”. - prychnęła sarkastycznie.

- To w twojej szkole w Filadelfii były dziewczęca drużyna hokeja? - rzuciła Aria, myśląc o szkole dla niewidomych, do której rodzice posłali Jennę.

Jenna wyprostowała się.

- Hmm… nie. Skąd wiesz, że chodziłam do szkoły w Filadelfii?

Aria uszczypnęła wnętrze dłoni. Co miała teraz powiedzieć, że Aria dała jej zatrute w toalecie jabłko w szóstej klasie? Że była w pewnym sensie zamieszana w śmierć jej przyrodniego brata kilka tygodni temu? Że ją oślepiła i zrujnowała życie?

- Zgadywałam.

- Mówiłam o mojej dawniejszej szkole. Jest nawet w pobliżu. Znasz Rosewood Day?

- Słyszałam. - wymamrotała Aria.

- Wracam tam w przyszłym roku. - Jenna włożyła pasek papieru w mieszankę mąki i wody. - Sama nie wiem, co o tym myśleć. Wszyscy w tej szkole są tacy idealni. Jeśli nie interesujesz się właściwymi rzeczami, jesteś nikim. - potrząsnęła głową. - Przepraszam. Pewnie nie masz pojęcia, o czym mówię.

- Nie! Absolutnie się zgadzam! - zaprotestowała Aria. Nie mogła jeszcze bardziej się ujawnić. Naszło ją dręczące przeczucie. Jenna była piękna - wysoka, pełna wdzięku i była artystką. Prawdziwą artystką - gdyby trafiła do Rosewood Day Aria zapewne nie byłaby już najlepsza w szkole ze sztuki. Kto wie, kim mogłaby Jenna zostać, gdyby nie zdarzył się wypadek. Nagle pragnienie, żeby powiedzieć Jennie kim jest i jak bardzo żałuje tego, co zrobiły stało się tak przytłaczające, że Aria musiała wytężyć wszystkie swoje siły, żeby milczeć.

Jenna do niej podeszła. Pachniała lukrem.

- Nie ruszaj się. - poleciła Jenna Arii, szukając po omacku jej głowy i układając na twarzy gumiaste paski. Teraz były chłodne i mokre, ale wkrótce stwardnieją wokół konturów jej twarzy.

- Jak myślisz, wykorzystasz do czegoś tą maskę? - zapytała Jenna. - Na Halloween?

- Koleżanki robią bal maskowy. - powiedziała Aria, po czym natychmiast zastanowiła się, czy przypadkiem znowu nie podaje zbyt wielu informacji. - Pewnie tam ją założę.

- To cudownie. - zagruchała Jenna. - Ja wezmę swoją do Wenecji. Rodzice zabierają mnie tam w przyszłym miesiącu, a słyszałam, że to światowa stolica masek.

- Uwielbiam Wenecję! - pisnęła Aria. - Cztery razy byłam tam z rodziną!

- Łał. - Jenna ułożyła paski papieru na czole Arii. - Cztery razy? Twoja rodzina musi lubić wspólne podróże.

- Kiedyś tak było. - Aria starała się nie ruszać głową ze względu na Jennę.

- Dlaczego mówisz: kiedyś? - Jenna zaczęła zakrywać policzki Arii.

Aria drgnęła - paski zaczynały twardnieć i szczypać. Mogła powiedzieć o tym Jennie, prawda? Przecież ona nie wiedziała niczego o jej rodzinie.

- Cóż, moi rodzice… nie wiem. Chyba się rozwodzą. Ojciec ma nową dziewczynę, jest młoda i uczy w Hollis sztuki. A ja teraz z nimi mieszkam. Ona mnie nienawidzi.

- A ty nienawidzisz jej? - zapytała Jenna.

- Na maksa. - powiedziała Aria. - Niszczy życie mojego ojca. Każe mu brać witaminy i ćwiczyć jogę. I jest przekonana, że ma grypę żołądkową, ale według mnie nic jej nie jest. - Aria zagryzła wnętrze policzka. Chciałaby, żeby ta rzekoma grypa żołądkowa Meredith już ją zabiła. Wtedy nie musiałaby kilku następnych miesięcy spędzić na znajdowaniu sposobu, żeby powstrzymać Byrona i Meredith przed ślubem.

- Cóż, przynajmniej się nim opiekuje. - Jenna zamilkła, na jej twarzy pojawił się półuśmiech. - Wyczuwam, że marszczysz brwi, ale we wszystkich rodzinach są problemy. W mojej na pewno. - Aria usiłowała utrzymać nieruchomą twarz, żeby jeszcze czegoś nie zdradzić. - Ale może powinnaś dać tej dziewczynie szansę. - kontynuowała Jenna. - Przynajmniej jest artystką, prawda?

Arii poczuł ucisk w brzuchu. Przestała kontrolować mięśnie wokół ust.

- Skąd wiesz, że jest artystką?

Jenna zatrzymała się. Kawałek mącznej mazi spadł z plaśnięciem z jej ręki na porysowaną drewnianą podłogę.

- Przecież sama przed chwilą to powiedziałaś, no nie?

Arii zakręciło się w głowie. Powiedziała? Jenna przycisnęła więcej papierowych pasków do jej policzków. Gdy przesuwała się od policzków Arii do jej podbródka, czoła i nosa, Aria coś sobie uświadomiła. Skoro Jenna mogła wyczuć, że marszczy brwi, pewnie mogła na jej twarzy wyczuć inne rzeczy. Możliwe, że potrafiła wyczuć jak Aria wygląda. W tej samej chwili, kiedy uniosła wzrok, po twarzy Jenny przemknął błysk zaskoczenia i zaniepokojenia, jakby ona też to zrozumiała.

Sala była duszna i nagrzana.

- Muszę… - Aria szperała przy swoim stanowisku i prawie się potknęła o duże wiadro niewykorzystanej wody.

- Gdzie idziesz? - zawołała Jenna.

Aria chciała się stamtąd wyrwać tylko na kilka minut. Ale kiedy zatoczyła się w stronę drzwi, z maską tężejącą i ściągającą skórę na twarzy, jej Treo zapiszczało. Sięgnęła ostrożnie po komórkę do torebki, starając się nie nie ubrudzić klawiatury mąką. Miała jedną nową wiadomość.

Bycie ciemnym jest do bani, co? Wyobraź sobie, jak musi się czuć ślepy! Jeśli powiesz KOMUKOLWIEK co jest moim dziełem, poznasz wieczny mrok. Mrau! - A

Aria zerknęła do tyłu na Jennę. Siedziała przy swoim stanowisku, muskając palcami klawisze komórki, nie zważając na mąkę na dłoniach. Kolejne piśnięcie komórki zaskoczyło ją. Spojrzała znowu na ekran. Przyszedł kolejny sms.

P.S. Twoja przyszła macocha, tak jak ty, ma drugą tożsamość! Chcesz sobie popatrzeć? Wybierz się jutro do „Hooters”. - A

Capoeira - wywodząca się z tradycji afrykańskiej i brazylijskiej sztuka walki, której formy są rytmiczne, akrobatyczne i skupiają się na kopnięciach. Istotą capoeiry są elementy tańca wpływające na płynność i nieprzewidywalność ataków.

Pretty Little Liars - Unbelievable Nie do wiary

4



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
7 - Pretty Little Liars - Heartless - Rozdział 18, 7 - HEARTLESS
7 - Pretty Little Liars - Heartless - Rozdział 18, 7 - HEARTLESS
4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 15
4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 26
4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 17
4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 13
4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 42
4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 29
4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 4
4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 20
4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 16
4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 14
4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 1
4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 9
4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 5
4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 31
4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 21
4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 27
4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 30

więcej podobnych podstron