Pieśni, piosenki, wiersze z archiwum czasu stanu wojennego.
(przemycane z „internatów”, krążące w odpisach, odgrywane wielokrotnie z taśmy na taśmę, odpisywane z tajnych druków, śpiewanych na mszach za Ojczyznę i w czasie pielgrzymowania obrazu N.M.Panny, odpisywane z kaset magnetofonowych).
Spis treści: (z hyperłączem)
1. Hymn internowanych.
O Panie, któryś jest na niebie,
Wyciągnij sprawiedliwą dłoń.
Ze wszystkich stron błagamy Ciebie,
Ty nas i nasze domu chroń.
Ref. O Panie, skrusz ten miecz, co siecze kraj,
Do Wolnej Polski nam powrócić daj.
By stal się źródłem nowej siły,
Nasz dom, nasz kraj.
Gdy nami poniewiera marność,
My ślemy ci z obozu pieśń.
O Panie! Wspieraj „Solidarność”,
Górniczą do się przyjmij krew.
Ref. O Panie...
O Panie, coś z krzyża przebaczył!
Ojczyznę naszą w pieczy miej!
A wszystkich kłamców i krętaczy
Zawrócić ze złej drogi chciej.
Ref. O Panie...
Z ziemi Przemka, Mieszka, Bolesława
Ojczyzny sługi, Tobie wierny lud,
My w mocy krwawych generałów
Zbieramy żniwa za nasz trud.
Ref. O Panie...
Gdy minie czas naszej udręki
O Panie, dość nam siły daj,
Powstrzymaj odruch gniewnej ręki,
Niech całym będzie tylko kraj.
Ref. O Panie...
2. Pieśń Orląt Lwowskich.
O mamo, otrzyj oczy,
Z uśmiechem do mnie mów.
Ta krew, co z piersi broczy,
Ta krew to za nasz Lwów.
Ja biłem się tak samo
Jak starsi, mamo chwal,
Tylko mi Ciebie mamo,
Tylko mi Polski żal.
Z prawdziwym karabinem
U pierwszych stałem czat,
O nie opłacz za swym synem,
Co za Ojczyznę padł.
Z krwawą na piersi plamą
Odchodzę dumnie w dal.
Tylko mi Ciebie mamo,
Tylko mi Polski żal.
Czy jesteś mamo ze mną?
Nie słyszę Twoich słów;
W oczach mi trochę ciemno,
Obroniliśmy Lwów!
Zostaniesz biedna sama.
Baczność Lwów! Cel i pal!
Tylko mi Ciebie mamo,
Tylko mi Polski żal.
3. Musimy siać.
Musimy siać choć grunta nasze marne,
Choć nam do orki pługów brak i bron,
Musimy siać choć wiatr porywa ziarno,
Choć w ślad za siewca krocza stada wron.
Musimy siać nie wiedząc w która stronę
Poniesie wiatr i w ziemię rzuci siew,
Nie wiedząc kto i gdzie pozbiera plony
W dożynki czyj radosny huknie śpiew.
Nie wolno nam ni sił, ni dnia marnować,
Musimy siać, musimy tworzyć cud.
Nie wolno nam po spichrzach ziarna chować,
Na świecie głód, na świecie straszny głód!
A nas tak mało, tych co mogą ponoć
Ze swych zapasów szczyptę braciom dać.
I choć nie przy nas wzejdzie ruń zielona,
My róbmy swoje, my musimy siać.
My chcemy siać bo mi miłość nas ponosi
Do Ciebie Panie i do braci Twych,
Błogosław nam! - o to Cię każdy prosi,
W ofierze składa cale życie swe.
4. Czerwoni magnaci.
(Na melodie „Gdy naród do boju...)
Gdy naród pop latach zapragnął wolności
Panowie w stolicy radzili.
Gdy naród pomyślał o niepodległości,
Panowie na Moskwę patrzyli.
Ref. O cześć wam czerwoni magnaci,
Za naszą niewolę, kajdany.
O cześć wam czerwoni mordercy i kaci
Za kraj nasz krwią bratnią zbryzgany.
Dla chleba i Polski pracowała wiara
Rękami czarnymi od pługa.
Panowie na kontach zbijali dolary,
Radzili o braciach zza Buga.
Ref. O cześć wam...
Lecz wkrótce nadejdzie godzina odwetu!
Czerwonym co trzeba oddamy.
Za łzy naszych matek, za krew robotników,
Za kraj nasz Moskalom sprzedany.
Ref. O cześć wam...
5. Do boju chłopcy.
(na melodię Marsylianki)
Gdy noc grudniowa spala ciszą
Z nabitą bronią z nagonką szli.
Ich wraże wojska ciężko dyszą,
Walą pałami do naszych drzwi.
Partia wydala wojnę ludowi,
By skapać Polskę we łzach i krwi.
Na czapkach wrona, na twarzach złość,
Celem ataku „Solidarność”.
Ref. Do boju chłopcy wraz,
Za prawdę, za nasz kraj!
Pójdziem, Pójdziem po życia kres,
Za wolna Polskę swą.
Pieśń serc gorących niesie zorza,
Z mroków kopalni do fabryk wrót.
Z więziennych cel, od gór do morza
„Nie rzucim ziemi skąd nasz rod”.
ZOMO szarżuje, ZOMO morduje
W diabelskim widzie i w Moskwy śnie,
Syn przeciw ojcu, brat kontra brat.
Celem ataku - proletariat!
Ref. Do boju chłopcy...
6. „Solidarność”.
Dzień 13 grudnia: WRON, dyscyplina, karność.
W łomocie gąsienic i huku wystrzałów
Zamknięto „Solidarność”.
Na krajem odmłodniałym mundurów zawisła czarność,
Obozy, więzienia, karcery i kraty.
Tam teraz „Solidarność”.
I nie pomogła braci hutników, stoczniowców ofiarność,
Strzelali do ludzi, bezbronnych Polaków.
Strzelali w „Solidarność”.
Zgasła wolności jutrzenka,
Dla pałek, czołgów bezkarność.
Zdławiona nadzieja na wolność i równość.
Wyklęta „Solidarność”.
Lecz w końcu zwyciężymy,
Bo taki byt to marność.
I będzie „Solidarność”.
Katów, oprawców, złodziei
Za ich „wzorową” działalność,
Rozliczy robotnik, inżynier, rolnik.
Rozliczy „Solidarność”.
Ojczyzno nasza Polsko!
Do ciebie serca się garną
Twą przyszłość świetlaną, twą wolność i szczęście
Zbuduje „Solidarność”.
7. W ciemną noc grudniową.
W ciemną noc grudniową bez wiary i bez czci
Hardzi wasale podłością nagonki szli,
Zdusić polskie serca i narodowy zew,
Ujarzmić raz na zawsze robotniczy gniew.
W ciemną noc grudniową wyrwane ze snu dzieci
Pytają: „Kto łomocze do naszych drzwi?
Boję się mamo, tam zły duch! Niech odleci.
Dlaczego on jeszcze straszy nas? Powiedz mi!
Zabranych od swych dzieci ojców i matki,
Zakuli w kajdany, zawiedli do suk,
Do komend, do więzień, na spytki, za kratki,
By na rozkaz upodlić, bo tego chciał wróg.
8. My internowani.
My internowani sami ekstremiści,
Wolnością opętani, z piętnem nienawiści
Złączym serca nasze, odzyskamy ducha,
By na zawsze padła krasna zawierucha.
My internowani - „Solidarności” zwiad,
Cały kraj za nami, popiera wolny świat.
Zaświta jutrzenka - znajdziemy ojców ślad,
Białego Orła szlak, na którym był nasz dziad.
9. Grudniowy walczyk.
Za oknem mur, kolczasty drut
Obozu z dawnych lat,
Tęsknota, żal, idei głód
I niebo z poza krat.
Ref. To jest mój walczyk
Na miesiąc, na dwa, na trzy.
Grudniowy walczyk
Z glinami u mych drzwi. (bis)
Zapada mrok, w śnie wiedze go,
Mój mały synek śpi.
Być może ktoś z rozkazu WRON
Dziś tłucze tam do drzwi.
Ref. Nie bój się synku
Najdroższe serduszko me
Internowanie
Już wkrótce skończy się. (bis)
W zieleni drzew już tonie maj,
W opłotkach kwitnie bez.
Syneczku spójrz - już wolny kraj
Od szykan, kraty i łez.
Ref. Nie długo mały
Wrony odlecą na wschód,
A Orzeł Biały
Strzec będzie Polski wrót. (bis).
10. Matki boleściwe.
Stoją pod szybem matki boleściwe,
Tuląc do piersi mroźne „Ojcze nasze”.
Zew się nad Polska niesie przenikliwy:
„Krew ludu na was i na syny wasze”.
Spod drugiej bramy, pod szyby górnicze
Drogi krzyżują się w Golgotę marzeń
I niosą matki serc bolesnych znicze;
„Krew ludu na was i na syny wasze”.
Gdy orle pióro chodzi w drogi pyle,
A matki niosą puste patrontaże,
Pieśń się rozlega w piekielnej mogile:
„Krew ludu na was i na syny wasze”.
Cisną się słowa rozpaczliwej pieśni,
Powstańmy bracia, gdy nam Bóg rozkaże
Z otchłani gruzów nieśmiertelnej pieśni:
„Krew ludu na was i na syny wasze”.
11. Dzielnicowy.
(na melodię zwrotek „Maszerują strzelcy...)
Noc była ciemna i wicher tylko dmie,
A cały posterunek do służby aż się rwie.
Wiwat, niech żyje radiowóz, pała, gaz!
Dla chłopców milicjantów do akcji nadszedł czas.
Pobity jego ojciec, twój chory starszy brat,
A on sam dzielnicowy dziewczynie serce skradł.
W Izbie Wytrzeźwień raz zapoznali się,
I odtąd młode serce do niego aż się rwie.
Widziała jak ekstrema waliła w jego twarz,
O młody dzielnicowy służbową pałę masz.
Krew zalewała służbowy jego szat.
Tak zginął dzielnicowy jak polnej róży kwiat.
Tu płynie po policzkach, spływają smutne łzy,
Koledzy mu machali palami razy trzy.
Dzielną miał akcję i piękny pogrzeb miał,
Kiedy nad trawa machało tysiąc pał.
12. Na Wojtusia.
(na melodię „Na Wojtusia z popielnika iskiereczka...)
Na Wojtusia z Wieży Spaskiej*)
Lonia2) chytrze mruga:
Chodź opowiem ci bajeczkę.
Bajka będzie długa.
Zbudowano raz socjalizm
Między Odra - Bugiem.
Wszyscy byliby szczęśliwi,
Gdyby nie te długi.
Wszyscy byliby szczęśliwi
Gdyby nie ten Regan,
Gdyby związek „Solidarność”
Cicho sobie siedział.
A tak trzeba ściskać pasa,
Związek internować.
Może wreszcie ten socjalizm
Da się uratować.
Słucha Wojtuś, myśli długo,
Omal nie oniemiał,
Wreszcie wrzasnął; „Róbmy wojnę,
Związek do więzienia!”
Poposadzał, internował,
Zakluczył ich wielu.
Teraz nie wie, co ma robić,
Siedzi jak na jeżu.
Już ci nigdy nie uwierzę,
Ty kłamczuszku u Lońka,
Co poradzisz to do kitu,
Coraz bliżej końca.
Już na Lonię z Wieży Spaskiej
Iskiereczka mruga.
Chodź odpowiem ci bajeczkę,
Bajka będzie długa.
W nocy budzi się spocony
Biedny dziadek Lonia,
Śni mu się, że na Kremlu
Spotkał dziś Kuronia.
Idzie wielka defilada,
Wojsko Moskwą kroczy,
Nagle widać, że żołnierze
Maja skośne oczy.
Śni się Loni sen okropny,
Oraz nie dość świński:
Lenin palcem go pokazał,
Za nim stal Dzierżyński.
Wreszcie mary ustąpiły,
A sen jak z sielanki,
Lecz się zbudził - krata, kibel,
Ani śladu klamki.
1) wieża na Kremlu
2) dla urodzonych później: Leonid Chruszczow.
13. O czym myśli internowany.
(na melodię „Odrobinę szczęścia w miłości...)
O czym myśli nad ranem pan internowany,
Niegdyś krzykacz i ponoć chwat.
Co napawa go lękiem, o czym śpiewa piosenkę,
Czego chce aby dal mu świat.
Odrobinę szczęścia w nieszczęściu
Odrobinę serca czyjegoś.
Przeżyć mała chwilę w radości u boku oddziałowego.
Stanąć znów przed panem ubekiem
Nawet łzami zalać twarz.
Potem ścisnąć w ręku przepustkę
I pożegnać obóz nasz.
Cierpieć za ideały, gdy otwarty świat cały,
Po co siedzieć tu miesiąc czy rok.
Nowy Jork, San Francisco, do wolności tak blisko,
Trzeba tylko wykonać ten krok.
Jeden mały wywiad do prasy,
Kilka skromnych słów potępienia.
Za to pewnie ubek pochwali,
Wypuści z więzienia.
Jeszcze tylko kwit lojalności,
Jeszcze łzami zalać twarz,
Ścisnąć w ręki paszport i bilet
I pożegnać obóz nasz.
14. Nie łatwo być komendantem.
(na melodię piosenki Rosiewicza „Nie łatwe jest życie bankiera”)
Nie łatwo być komendantem
W obozie dla ekstremistów.
Tak pieśń się moja zaczyna,
Pieśń dla byłych czołgistów.
Inaczej było w Poznaniu,
Wtedy u Popławskiego,
Strzelało się do bandytów
Roboli od Cegielskiego.
Ref. Graj Kulesza, graj!
Serce swoje daj,
Muzyka twoja nagle żalem wzbiera.
Graj Kulesza, graj!
Nie łatwe jest życie Krauzera.
Teraz na dziką wojnę
Powołał Wojtek generał.
Na wysuniętej placówce
Umieścił czołgistę Krauzera.
Na wielka wojnę z narodem
Wyruszył dzielny towarzysz.
Za wierna służbę komunie
Szlif generalski się marzył.
Ref. Graj Kulesza, graj!...
Swoim ośrodkiem w Głogowie
Komendant chciałby się szczycić.
Oficer od rentgen-kosza
Nie może się ludzi doliczyć.
Pisza obłędne podania,
Śpiewają coś wstrętnym chórem,
Aż oddziałowy w panice
Się porwał na siebie ze sznurem.
Ref. Graj Kulesza ...
Nie dają się rewidować,
Kpią sobie z władzy i gliny,
Piszą plugawe wierszyki,
Więc wszystkich do kabaryny.
Nie zmieszczą trzydziestu chętnych
Dwie kabaryny w Głogowie,
Wiec wychowawcy z komendy
Włosy stają na głowie.
Ref. Graj Kulesza...
15. Na korytarzu...
Na korytarzu zamka zgrzyt,
Chyba rozdzielą nas,
Że łzy masz w oczach, to nie wstyd,
Już pożegnania czas. bis
Gdy nas wywiozą w nocy mrok
Nie trzeba zbędnych słów
Dzień może minie, może rok,
Gdy się spotkamy znów bis
Nas łączy wspólnej walki czas,
Wspólnej tęsknoty sny,
I nie podzielą nigdy nas
Więzienne szare dni. bis
Więc chociaż mury, kraty wkrąg,
Chociaż niewoli czas
Serdeczny uścisk bratnich rąk
Na zawsze złączył nas. bis
16. Nie oddamy Chinom....
Nie oddamy Chinom Związku Radzieckiego,
Nie oddamy Pekinowi Kraju Rad.
Słuchaj Wania, gdyby przyszło co do czego,
My przyjdziemy, wy możecie słodko spać.
Ref. Za tym pustym stepem państwo jest ogromne,
Żółty człowiek tam złowieszczo szczerzy kły.
Przyślę list, a potem ty przyjedziesz do mnie,
W socjalizmie utopimy szczęścia łzy.
Nikt nie zrobi z Moskwy pólka ryżowego,
Nikt na Kremlu sake też nie będzie chlał.
Słuchaj Wania, ty już nie ucz się chińskiego,
Język polski w zupełności starczy wam.
Ref. Za tym pustym...
Z Tichonowa nikt nie zrobi już balona,
Breżniewowi nikt nie będzie w mordę pluł.
Witaj Litwo! Z tobą przecież jest Korona,
Chińskich bajek nikt nie będzie wam już plótł.
Ref. Za tym pustym...
17. Gdy dzwoneczek się odezwie.
Gdy dzwoneczek się odezwie
Biegniemy do WRON - y
Aby wreszcie nam oddała
Skradzione miliony.
Danaż, moja dana!
Wrono usmarkana,
Nie patrz na nas wrogo
Gdy udrzemy ogon.
Gdy dzwoneczek się odezwie
Na grzyby pójdziemy,
Kanie i olszówki wszystkie
Dokładnie wyrwiemy.
Trochę się posoli,
Trochę octu się da.
Każdy widzi jak się
Pięknie grzyb ten dynda.
Gdy dzwoneczek się odezwie
Pójdziemy do ZOO
I będziemy rozpoznawać
Wszystkich naokoło.
Danaż, moja dana!
Będziem klaskać w dłonie.
Patrzcież co wypadło
Spod ogona WRON-ie.
18. Walczyk w kabarynie,.
Gdzie wolny świat ktoś robi szmal,
Wesoło życie płynie
A tutaj chór, ubeków sznur
I walczyk w kabarynie.
Walczyku nieś ożywczą treść-
Komunizm wkrótce zginie,
Że krąży krew, gdy słuchać śpiew
Walczyka w kabarynie.
Ref. La, la, la, la...
Breżniewa łeb generał kiep
Całował jak dziewczynie.
Tak silny chwyt, a tutaj gwizd
Walczyka w kabarynie.
Księżyc już wszedł, gdy słuchać pieśń
O pewnym skurwysynie.
Tam Lońka łka, a tutaj gra
Nasz walczyk w kabarynie.
Ref. La, la, la, la...
Raz Urban plótł, że zginie lud,
Zostaną tylko świnie,
Z rządowych klik nie śpiewa nikt
Walczyka w kabarynie.
Kto wreszcie nam uprzątnie kraj
I na rządzących wpłynie.
Gdy gnębi los śpiewajmy w głos
Walczyka w kabarynie.
Ref. La, la, la, la...
Lecz wieczór stęchł,
Gdzie tutaj sens
Skąd morał się wyśliźnie.
Na darmo ktoś by szukać chciał
Morału w komunizmie.
19. Santa Milicyja.
Tysiącem kwiatów kraj nasz rozkwita,
Piękna jest nasza Rzeczpospolita.
Nikt tu nie kradnie, nikt nie zabija,
Bo nad nią czuwa Santa Milicyja. (bis)
Partia wiodąca siłą narodu,
Ona ocali kraj nasz od głodu.
Kontrrewolucja się nie rozwija
Bo nad nią czuwa Santa Milicyja. (bis)
Rurarz1), Spasowski1) za oceanem
Podstępnie knują razem z Reganem.
Brać robotnicza już im nie sprzyja,
Bo nad nią czuwa Santa Milicyja. (bis)
Wszystkie ekstrema pod kluczem siedzą.
Wojtuś ich zamknął, i oni siedzą.
Miecio Rakowski skrzydła rozwija,
Bo nad nim czuwa Santa Milicyja. (bis)
Teoria Marksa niech będzie przeklęta,
To ona z ludzi robi bydlęta.
Tej teorii broni, tej teorii sprzyja
Zbrojna w długie pały Santa Milicyja. (bis)
Och, wy Polacy! Za ruble ze wschodu,
Historii fałszerze, krzewiciele głodu,
Odrodzi się Związek i tak nawywija
Że wam nie pomoże Santa Milicyja. (bis).
1) dla urodzonych później: dyplomaci PRL-u, którzy opuścili placówki w proteście na ogłoszenie stanu wojennego.
20. Hymn Armii Polskiej na obczyźnie.
O Panie, który jesteś w niebie,
Wyciągnij sprawiedliwa dłoń.
Wołamy z obcych stron do Ciebie
O wolną Polskę, wolny dom.
Ref. O Panie! Skrusz ten miecz, co siecze kraj,
Do wolnej Polski nam powrócić daj.
By stal się źródłem nowej siły
Nasz dom, nasz kraj.
O usłysz Panie prośby nasze
O usłysz nas tułaczy śpiew.
Z nad Warty, Wisły, Sanu, Bugu
Męczeńska do Cię woła krew.
Ref. O Boże...
21. Mazur kajdaniarski.
Do mazura stań wesoło
Buntownicza wiaro!
Suń wesoło, dalej w koło
Warszawo i karo.
WRON ma dla nas kajdan dużo,
Ma tez dużo tiurem*).
My weseli, bo kajdany
Dzwonią nam mazurem.
Chociaż mazur wraca w przeszłość,
Czas nam się powtórzył.
Dziś dyktator wpada w wściekłość,
Przed narodem stchórzył.
„Solidarność” za kratami
Śpiewa dyktatorom,
Że wiktoria będzie z nami
Choć nas w tiurmy biorą.
W bluzach polskich robotników
Wolne serce bije.
Z nas nie zrobią niewolników
Póki Polska żyje. (bis)
Nie płacz matko, naród cały
Ku wolności zmierza,
A komuna z generała
Nie zrobi papieża. (bis)
A gdy tańca czas nadejdzie
Nasze kazamaty
Nam wybiją takt mazura
Łańcuchem o kraty. (bis)
Taki będzie śliczny, dziarski
Aż pękną ogniwa,
A nasz mazur kajdaniarski
Cały kraj zaśpiewa.
1) tiurma, to po rosyjsku więzienie.
22. Grudniowe tango.
Trzynastego grudnia w nocy,
Niech go trafi szlag,
Pałowali do południa
Kładąc nas na wznak.
Tak powstało nasze białe tango,
Z za kraty tango, dni KMMO ZK1)
Poszły w tango stare gliny
W zgodny rytm z SB2).
W sukach chłopcy i dziewczyny.
Dokąd hunta wie.
Czarna WRON-a tańczy w śniegu tango.
Z za kraty tango, dni KMMO ZK.
Gwiazdy, kraty i rabaty,
Generalski szlif.
Demokraci biorą baty,
Zmykaj pókiś żyw.
To wojenne nasze polskie tango,
Z za kraty tango, dni KMMO KZ.
Nawet Jacek przedszkolaczek Wie co znaczy WRON.
Mama płacze, tata w pace
W telewizji MON3)
Dziadek z babcią tańczą w celi tango, Z za kraty tango, dni KMMO KZ.
„Solidarność” tańczy w celi tango,
Z za kraty tango, dni KMMO KZ.
1) dla urodzonych później: Komenda Miejska Milicji Obywatelskiej Zakład Karny.
2) dla urodzonych później: Służba Bezpieczeństwa, dawniej Urząd Bezpieczeństwa.
3) dla urodzonych później: Ministerstwo Obrony Narodowej.
23. Wojenna samba.
Po gorącym lecie przyszła chłodna zima,
Była demokracja, teraz jej już ni ma.
Za kratami siedzi, przemoc się nie zgina,
Naród na nas czeka, więc i ty siwe trzymaj.
Ref. Patrz w oczy wszystkim szczerze,
Wierz w siebie jak ja wierzę.
Kiedy w kraju tym jest źle
Samba, wojenna nasza samba.
Ci, co nas wsadzili teraz obiecują, Złote Eldorado i miraże snują.
Zachód blaskiem kusi, dolar mocno stoi Tam będziesz wśród obcych szukał tylko swoich.
Ref. Patrz w oczy...
Nie daj się wykiwać, rządzić twoim krajem
Ubek niech wyjeżdża, Polak pozostaje.
Pamiętaj o ludziach co ci zaufali,
Nie daj się przekupić, nie daj się wydalić.
Ref. Patrz w oczy...
24. Chłopcy z Golędzinowa.
Gaz-rurę wznieś, szeregi formuj zwarte,
Gaz- rurę wznieś i naprzód idź i bij,
Bo społeczeństwo krnąbrne jest i uparte,
Najwyższy czas by społeczeństwu przylać w ryj.
Ref, Więc wolny szlak chłopcom z Golędzinowa,
Więc wolny szlak chłopakom z KGB1).
Najwyższy czas napełnić cele Mokotowa
I ku wolności wieść w kajdanach wolny kraj.
I gdy spod pał gęgaczy krew wytryśnie,
Gdy w mózg się wbije ubecki but,
Jutrzenka wzejdzie nam w ludowej dziś ojczyźnie
I rozpoczniemy nowy gospodarczy cud.
Ref, Więc wolny szlak...
1)dla urodzonych później: Kamisja Gasudarstwiennoj Biezapasnosti.
25. Niech się hunta wystrzela.
Niech siwe hunta wystrzela,
Trafi szlag Jaruzela,
Orła WRON-a nie zdoła pokonać.
Wtedy wolni związkowcy,
Ekstremiści, korowcy1)
Na premiera wybiorą Kuronia2)
Będą tańczyć wśród zgliszczy
Gwiazda, Jurczyk i Michnik2)
Z boku trumny Siwaka Albina.
Na wieść o tym sam Breżniew
Tak potężnie się zerżnie,
Że rozpadnie się mumia Lenina.
Wtedy wszystkich czerwonych
Hen, za Ural się zwiezie
I gdy Polska powstanie już nowa,
Chińczyk gorszy od Berii
Każe im na Syberii
Aż do śmierci komunę budować.
1) ach, to oni pisali!
2) co nie daj Boże!
3) jakoś „mój Chichnik” tu nie pasuje
26. Nie chcemy komuny.
Gdy umęczony naród powitał ciepły maj,
Gdy padł już okupant z Zachodu,
Gdy wiosna wolności nadeszła nad kraj,
To przyszedł przyjaciel ze Wschodu.
Ref. Nie chcemy komuny, nie chcemy jej znać!
Nie chcemy ni sierpa, ni młota!
Za Sybir, za Katyń, za Wilno, za Lwów
Zapłaci czerwona hołota.
Po latach tułaczki nasz ojciec i dziad
Witali Ojczyznę z nadzieją.
Przyjaciel ze Wschodu nas gnębił i kradł,
Kraj zalał zarazy czerwienią.
Ref, Nie chcemy komuny, nie chcemy jej znać!
Nie chcemy ni sierpa, ni młota!
To im, bohaterom żołnierzom z AK
Wzniesiemy pomniki ze złota.
Gdy w czas posierpniowy rozliczyć z tych lat
Chcieliśmy morderców, zbrodniarzy,
We własnym narodzie pojawił się kat,
W stan wojny Ojczyznę postawił.
Ref. Nie chcemy komuny, nie chcemy jej znać!
Nie chcemy ni sierpa, ni młota!
Za Poznań, za Radom, za Kwidzyń i Gdańsk
Zapłaci czerwona hołota.
Za naszą niewolę, za ból matek, żon,
Haniebny stan wojny z narodem
Niech będzie przeklęty generał i WRON
I ustrój, co nieszczęść powodem.
Ref. Nie chcemy komuny, nie chcemy jej znać
My wolni dziś, jutro zwycięzcy.
Przy słusznej idei będziemy wciąż trwać,
Nie złamią nas katy, ciemięzcy.
Po latach niewoli pójdziemy na Wschód
Upomnieć się o to co nasze.
Za krew robotników, za nędze i głód
Czerwona nam gwiazda upadnie do stóp.
Ref. Nie chcemy komuny, nie chcemy jej znać!
Pomysły lenina1) przeklniemy,
Wysoko, wysoko, do nieba, do chmur
Nasz sztandar zwycięstwa wzniesiemy.
1) zmieniłem „ideę Lenina” na „pomysły lenina”, bo jakaż to, pożal się Boże, idea - wierutne oszustwo i jawny bandytyzm.
27. Wojciechu, Wojciechu!
Wojciechu, Wojciechu!
Cóżeś ty uczynił?
„Solidarność” zamknął,
A naród zniewolił.
.... ci w ....1) wślinił.
Wojciechu, Wojciechu!
Marna twoja chwała.
Moskwa się wycofa.
Moskwa cię opuści.
Spotka ciebie kara.
Wojciechu, Wojciechu!
Podłość twoja wielka.
Naród nie zapomni.
Naród zapamięta.
Ciebie czeka belka2).
Ciebie już nie będzie,
Trafi szlag komunę,
WRON - y się rozlecą,
WRON - y się rozfruną,
Naród stanie murem.
Wolny stanie naród
I zbuduje Polskę
Wolni niepodległą
Wolni suwerenną3)
Z narodowym wojskiem4).
Wróci Orzeł Biały
Dumny i w koronie5).
I królował będzie,
I hetmanił będzie
Na pohybel WRON - ie.
1) bardzo niecenzuralne. 2) smutnie, ale prawdziwe - czekała tylko że z „B” i minister. 3) smutne, bo z UE, a więc nie tak się stało. 4) które to „wódz naczelny” wyśle na wojnę iracko- żydowską. 5) i kto przypuszczał, że na koronie będzie nie krzyż, a gwiazdeczka.
28. Dalej bracia do bułata.
Dalej bracia do bułata!
Pokażemy jak nam żyć.
Pokażemy, że Sarmata
Umie jeszcze wolnym być. (bis)
Długo spała Polska święta,
Długo polski orzeł spał,
Lecz się zbudził i pamięta,
Że on kiedyś wolność miał. (bis)
Śmiałym skrzydłem on poleci
Przez szczęk mieczy i kul grad,
Za nim, za nim polskie dzieci
Tylko w zgodzie za nim, w ślad. (bis)
Będziem rąbać, będziem siekać
Jaki nam miły Bóg i kraj.
Dalej bracia, a nie czekać,
Z naszej Polski zrobić raj. (bis)
Już złodzieje i tyrani
Na piekielny poszli brzeg,
A Moskalom zaprzedany
Ziemię gryzie zdrajca - szpieg.
W szlachetnej młodzieży żyle
Staropolska płynie krew.
Ufność bracia w naszej sile
A wolności wzrośnie krzew. (bis)
Wiwat gwardia narodowa!
„Solidarność” tobie cześć!
Bądź gotowa, bądź gotowa
Za Ojczyznę życie nieść. (bis)
29. Zatętni ziemia czarna.
Gdy rzucą nam wyzwanie,
Ze Wschodu albo Zachodu,
Zawisza miecz nam poda,
Ruszymy do pochodu.
Ref. Zatętni ziemia czarna
Gąsienic kopytami
I równać będziem w prawo
Szarymi szeregami.
I będzie Duch nad nami
I będzie prawda nad nami,
Zawisza miecz nam poda,
Ruszymy do pochodu.
Ref. Zatętni...
I pójdziem jak te hymny
Wskroś miast, wskroś pól, łąkami.
Zawisza mecz nam poda,
Ruszymy do pochodu.
Ref. Zatętni...
30. A „Solidarność” od Gdańska do Piasta.
My więziennej Polski dzieci,
Którym z rak wyrwano
Pokój, pracę, ziemie świętą,
Co dzień przysięgamy
Ref. Że „Solidarność”
Od Gdańska do Piasta
Przechowamy w naszych sercach
Dojrzała i jasną.
Wiemy kiedy dzień nastąpi
Szary niepozorny,
Że wypuszczą nas na zgliszcza
i powiedzą - „wolność”.
Ref. A „Solidarność”
Od Gdańska do Piasta
Z serc wystąpi i zaleje
Wszystkie wsie i miasta.
W chłodzie, głodzie, niepokoju
Z chmurami nad głową
Położymy nowy kamień
Pod budowle nową.
Ref. A „Solidarność”
Od Gdańska do Piasta
Blada, bosa, ale czysta
Przesłoni złą gwiazdę.
31. Z tamtej strony Wisły.
Z tamtej strony Wisły
Kąpała się WRON - a.
Jaruzelski myślał,
Że to jego żona.
Ref. Oj, dana! Oj, dana!
Oj, dana! Oj, dana!
Nie daj się zwariować
Ojczyzno kochana. (bis)
Panie generale
To nie pańska żona.
To jakieś ptaszysko
Nazywa się WRON - a.
Ref. O, dana!...
WRON - a ptaszek znany
Dzięki Hitlerowi.
Teraz jaruzelski
Dał ja narodowi.
Ref. Oj, dana!...
Nad Wisłą, nad Wisła
Partia chce mieć rację.
Zawezwała ZOMO
Robi demokracje.
Ref. Oj, dana!...
32. Dałeś dupy generale.
Dałeś dupy generale, dałeś dupy!
Żaden dekret twój narodu nie utrupi.
Policzone są dni WRON -y
Krotka jej żywota nić.
Zamiast wielu
Wyszedł z tego wielki pic. (bis)
To nie do nas, generale, taka mowa;
Pałą w łeb, a w serce wpłynie znów odnowa.
Na bagnecie nie usiedzisz,
Na ubeku nie ujedziesz,
Nie wymyślisz generale więcej nic. (bis)
Już łuczywo twojej sławy dogorywa,
Już ubecki zamek z piasku mocno drży
Z wielkiej WRON - y mała kupa,
Nie zabrudzi nawet buta
Ludziom, którzy wzrośli z sierpnia pięknych dni. (bis).
Dałeś dupy, generale, dałeś dupy!
Jeden dekret twój narodu nie utrupi.
Policzone są dni WRON - y,
Krótka jej żywota nić,
Zamiast wielu Wyszedł z tego wielki pic. (bis)
33. A to byli chłopcy.
Tam na polu stała Nyska,
Chciałem jej się przyjrzeć z bliska,
Bo dziennika nie słuchałem,
Nic o WRON- nie wiedziałem.
A to byli chłopcy,
Przystojni ubowcy,
Kajdanki przypięli,
Wolność diabli wzięli.
Wkrótce brać związkowa cała,
Wolą pana generała,
Po sowieckim przyuczeniu,
Znaleźć miała się w więzieniu.
Ale jego chłopcy,
Przystojni ubowcy,
Robotę spaprali,
Wszystkich nie zabrali.
Józek popsuł im opinię
Bank przenosząc na melinę.
Zafrasował szpetnie Władek,
Co dal nogę z teczka składek.
Rozwścieczeni chłopcy,
Przystojni ubowcy,
Ćwierć miliona dają
Gówno z tego mają.
Więc wrocławski pan pułkownik,.
Drżąc o całość swoich spodni,
Kto się ruszał pozamykał,
Od oseska do starzyka.
Przyciskają chłopcy,
Przystojni ubowcy,
Podpiszesz lojalkę
Dam wolność i miarkę.
Ale na nic te karesy,
Na nic podzwanianie kiesy,
Połkniesz wkrótce własna pałę
Pułkowniku, generale.
Wtedy wszyscy chłopcy,
Przystojni ubowcy,
W dupę dostaniecie,
Za Ural pójdziecie.
34. Marsz „Solidarność” ty dzielny narodzie.
Jeszcze Polska nie zginęła
Póki my żyjemy,
Co milicja siłą wzięła
Sercem odbierzemy.
Ref. Marsz „Solidarność”
Ty dzielny narodzie.
Nie złożymy swoich racji
Chyba tylko w grobie.
Mówi matka do swej córki
W kajdany skowana:
„Słuchaj córuś, to za prawdę
Matka jest zabrana”.
Ref. Marsz „Solidarność”...
„Przejdziem góry, przejdziem kraty,
Będziem znowu z wami.
Pokażemy jak Polacy
Walczą z palaczkami”.
Ref. Marsz „Solidarność”...
„Słuchaj córuś, nie płacz mała,
Jestem jeszcze żywa,
Jeszcze Polska będzie wolna,
Ty będziesz szczęśliwa”.
Ref. Marsz „Solidarność”.
35. Dawne życie poszło w dal.
Dziś prawdziwej ekstremy już nie ma
Ni KPN, ni ROPCiO, ni KOR.
Taka fuchę nam zabrał generał,
Przyjedzie odejść na boczny nam tor. (bis)
Dawne życie poszło w dal,
Nikt nie powie „w mordę wal”!
Tylko KOR-u, tylko KOR-u, tylko KOR-u,
Tylko KOR-u żal1).
Dziś prawdziwej ubecji już nie ma,
Ekstremiści uczynili cud
I z Kuronia zrobili premiera2).
Emigrować nam przyjdzie na Wschód3).
Dawne życie poszło w dal,
Nikt nie powie „w mordę wal”!
Tylko pały, tylko pały, tylko pały,
Tylko pały żal.
1) może jemu, a nie mnie.
2) same nieszczęścia!
3) do zastanowienie. Może niechcący dal dobra radę.
4) wyszło szydło z worka - im konieczne są pały dla poczucia bezpieczeństwa i dlatego tak pał żal.
36. Generał Wojtek ma rację.
(na melodię „Maryśka, moja Maryśka, chodźże ze mną ...na jabłuszka”)
Generał Wojtek ma rację!
Mamy teraz demokrację.
Generał Wojtek ma rację!
Demokracja jest!
Aby godnie zyskać sobie
Tanią popularność,
Tanią popularność,
Tanią popularność,
Wydal rozkaz żeby zamknąć
Całą „Solidarność”,
Całą „Solidarność”,
W obozach, hej!
Generał Wojtek ma rację,
Mamy teraz demokrację!
Generał Wojtek ma rację,
Demokracja jest!
Zapisano dość dokładnie
W wojennym dekrecie,
W wojennym dekrecie,
W wojennym dekrecie,
Aby wzmocnić założono
W Wierchowym Sowiecie,
W Wierchownym Sowiecie,
Sowiecie, hej!
Towarzysz premier ma rację
Mamy teraz demokrację!
Towarzysz premier ma rację,
Demokracja jest!
Już od grudnia w naszym kraju
Rządzi jakaś WRON - a,
Rządzi jakąś WRON - a,
Rządzi jakąś WRON - a,
Lafirynda ślepa, głucha,
Po prostu czerwona,
Po prostu czerwona,
Czerwona, hej!
I kracze WRON-a, ma rację
Mamy teraz demokrację!
I kracze Wrona-a, ma racje,
Demokracja jest!
Wokół WRON-y, wokół WRON-y
Widać jakieś wróble,
Widać jakieś wróble,
Widać jakieś wróble,
Niby swojskie, niby nasze,
Volksdeutsche za ruble,
Volksdeutsche za ruble,
Za ruble, hej!
Bezpieka zawsze ma rację,
Mamy teraz demokracje!
Bezpieka zawsze ma rację,
Demokracja jest!
Już niedługo generały
Przestaną być króle,
Przestaną być króle,
Przestaną być króle,
Bo ten Regan niespodzianie
Przykręcił im śrubę,
Przykręcił im śrubę,
Na fest, na fest!
W telajwizji przedstawiono
Komentarz Urbana,
Komentarz Urbana,
Komentarz Urbana,
Cały świat nie widział dotąd
Takiego barana,
Takiego barana,
Barana, hej!
Reaktor Urban ma rację
Mamy teraz demokrację!
Redaktor Urban ma rację
Demokracja jest!
Teraz WRON-a się nie boi
Nie jestem stracona,
Nie jestem stracona,
Nie jestem stracona.
Jak się cały naród wkurwi
Trupem padnie wrona
Trupem padnie wrona
I Wojtek też!
Bo polskie naród ma rację,
Odbuduje demokrację
Bo polski naród ma rację,
Z dyktaturą precz!
37. Naszli nas ubecy.
Trzynastego grudnia
Roku pamiętnego
Naszli nas ubecy
Z raniutka samego. (bis)
Drzwi powywalali,
Ubrać się nie dali.
Potem za kratkami
Wszystkich powsadzali. (bis)
Pamiętajcie ludzie,
Komunie nie wierzcie,
Bo komuna mocna
Gdy wszyscy w areszcie. (bis)
Nie bój się narodzie,
My jeszcze zdążymy
I po wyjściu z więzień
Polskę uwolnimy. (bis)
38. Nie mów, że głód odbiera wiarę.
Nie mów, że głód odbiera wiarę,
Nie mów, że lud przebiera miarę.
Droga jest prosta, kiedy coraz więcej nas,
Nieba wystarcz nam za progiem,
Chleba wystarczy nam na drogę
Sil nam wystarczy by spróbować jeszcze raz.
Sierpień wolnością nam zapłonie
I będziemy!
W pieść się zacisną nasze dłonie
Gdy wyjdziemy.
Powstaną sztolnie, staną huty, staną doki,
Zagrają w ciszy pustych ulic nasze kroki.
Nie uronimy jednej łzy,
Nie poskąpimy własnej krwi.
Nie mów, że kraj obroni praca,
Nie mów, że brat pogrąży brata.
Strzeże nas grób, co broni ojców stóp.
Przyjmie w ofierze nasze strajki,
Przyjmie w ofierze naszą walkę,
Przyjmie i nas, gdy przyjdzie stanąć przeciw złu.
Płomień nadziei poprzez kraty
Nam zaświeci.
Głos naszych dziejów odnajdziemy
Wśród zamieci.
Ziemia odzyska blask Korony bez Pogoni,
Usłyszy świat radosny powrót naszej broni.
Nie uronimy jednaj łzy,
Nie poskąpimy własnej krwi.
39. Nie mam chęci do roboty.
Nie mam chęci do roboty,
Ani rano, ni wieczorem.
Hej! Wpiszę się do partii
Będę dyrektorem. (bis)
Do ministra będę pisał
Bardzo pikne sprawozdania.
Hej! Kupię rogatywkę
I będę się kłaniał. (bis)
Będę chwalił stan wojenny
I bandycką ich podwyżkę.
Hej! Będę jadł schabowy,
Inni czarną kiszkę. (bis)
Pokumam się z SB-kami,
Będę chwalił wszelkie zmiany.
Hej! Lepiej być kapusiem
Niż internowanym. (bis)
I doniosę na tatusia,
By iść za przywódcy wzorem.
Hej! Zrobia mnie ministrem,
Lub ambasadorem. (bis)
Będę pisał do Regana,
By dal więcej niż potrzeba.
Hej! Będę go opluwał
W kieszeni mu grzebał. (bis)
Na komendę gienierała
Partia doły wyrównała.
Komenda była taka -
„Równaj do Siwaka”.(bis)
40. WRON-a z jaja czerwonego.
Trzynastego grudnia
Roku pamiętnego
Wylęgła się WRON-a
Z jaja czerwonego.
Rozpostarła skrzydła
Od Gdańska po Kraków
Wtrąciła za kraty
Niewinnych Polaków.
Rozpostarła skrzydła
I klepie slogany
Aż otworzył oczy
Naród oszukany.
Niewinni Polacy
W więzieniach siedzieli,
Bo się o swój honor
Wreszcie upomnieli.
Że strzelać nie będzie
WRON-a obiecała
Tymczasem na Śląsku
Krew się znów polała.
Polacy, rodacy
Nie dajcie się nęcić.
Trzeba będzie wreszcie
WRON-nie łeb ukręcić.
41. Nie chcemy Komuny.
Nie chcemy Komuny, nie chcemy i już!
Nie chcemy ni sierpa, ni młota!
Za Katyń, za Grodno, za Wilno i Lwów
Zapłaci czerwona hołota. (bis)
Za mordy, za gwałty, cierpienia i łzy,
Za lata w niewoli spędzone,
Za fałsze, oszczerstwa i cyniczne gry,
Nadzieje bestialsko zniszczone. (bis)
Od Jałty ten koszmar sowiecki już trwa
I z każdym wciąż rokiem narasta.
Nie lękaj się walki, w szeregi dziś stań,
Przed tobą czerwona hałastra. (bis)
Nie chcemy Komuny, podnieśmy więc głos,
Nasz protest do Kremla już dotarł.
Dziś weźmy w swe ręce nieszczęsny nasz los
Niech zadrży czerwona hołota. (bis)
Choć w celach ponurych, nadzieja w nas tkwi -
Wolności uchylą się wrota!
Nadejdą dla WRON-y ostatnie już dni,
Zamilknie czerwona hołota. (bis)
Czas błędów, wypaczeń już znudził się nam,
Wymierzmy sztywnemu już kopa.
Czas Polsko wystawić rachunek Twych ran,
Niech płaci czerwona hołota. (bis)
42. Zielona WRON-a.
Ekstrema już śpi,
Szczekają gdzieś psy,
Skończyła się wolna sobota.
Wyruszył sznur suk,
Rżną buty o bruk
Ktoś do drzwi gwałtownie łomota.
Ref. Zielona WRON-a
Dziób w wężyk szamerowany.
Kto nie da drapaka,
Kto nie chce zakrakać
Ten będzie internowany.
Grudniowy wstał świt,
Nie wiedział nic nikt,
Milczały jak grób telefony.
Aż w radio wódz sam
Obwieścił, że stan
Wojenny jest wprowadzony.
Ref. Zielona WRON-a...
Od tego poranka
Codzienna łapanka
Szalała w bezsilnej wściekłości.
To właśnie na Święta
Zrobili internat
Dla członków „Solidarności”..
Ref. Zielona WRON-a...
Z chaosu porządek
Wyłania się nowy;
Nowego nam trza Robespierre'a,
By odciął te łapy,
Co władzę brać chciały,
To hasło naszego premiera.
Ref. Zielona WRON-a...
Świetlica w KC,
Gdzie Gierek - błazenek,
Albina1) zaś duma rozpiera.
W niej siedzi ekstrema,
Pożytku z niej nie ma,
Gdy Polskę zbudujem od zera.
Ref. Zielona WRON-a...
A Wanda2), co kona,
To gówno dokona,
Choć duma jej piersi rozpiera.
Czerwona zaraza
Od nowa zagraża.
A niech ja jasna cholera!
1) dla później urodzonych: Albin Siwak, towarzysz, prościuch i prymityw, był kreowany na „robotnika” w KCPZPR jako, że od początku robotników w KC nigdy nie było.
Wystarczało, że ogłoszeni byli jako klasa wiodąca, w co zresztą uwierzyli. Siwak, jak pamiętam, nie miał któregoś palca u ręki i wesołość wzbudziło jego oświadczenie w telajwizji, że „tymi ręcamy budowałem PRL”.
2) dla urodzonych później: Wanda, to imię wyjątkowo wrednej dziennikarki z Telajwizji owego czasu. Przyjęła nazwisko bodaj „Obarska”, ale to przecież wszystko jedno.
44. My pierwsza brygada.
Legiony to żołnierska nuta,
Legiony to ofiarny stos,
Legiony to żołnierska buta,
Legiony to straceńców los.
Ref. My, Pierwsza Brygada,
Strzelecka gromada.
Na stos rzuciliśmy
Nasz życia los,
Na stos m na stos!
O ile mąk, ile cierpienia?
O ile krwi, wylanych łez?
Pomimo top, nie ma zwątpienia,
Dodawał sił wędrówki mkres.
Ref. My, Pierwsza Brygada...
Krzyczeli żeśmy stumanieni
Nie wierząc nam, że chcieć to móc.
Laliśmy krew osamotnieni,
A z nami był nasz drogi wódz.
Ref. My, Pierwsza Brygada...
Inaczej się dziś zapatrują
I trafić chcą do naszych dusz.
I mówią, że nas już szanują
Lecz właśnie czas odwetu już.
Ref. My, Pierwsza Brygada...
Nie chcemy dziś od was uznania,
Ni waszych mów, ni waszych łez.
Już skończył się czas kołatania
Do waszych serc, do waszych kies.
Ref. My, Pierwsza Brygada...
Dziś nadszedł czas pokwitowania
Za mękę serc i katusz dni.
Nie chciejcie więc politowania
Zasada jest - za krew, chciej krwi.
Ref. My, Pierwsza Brygada...
Dzisiaj już my, jednością silni,
Tworzymy Polskę - przodków mit.
Że wy w tej pracy nie dość pilni
Zostanie wam potomnych wstyd.
Ref. My, Pierwsza Brygada...
Umieliśmy w ogień zapału
Młodzieńczych wiar rozniecić skry,
Nieść życie swe dla ideału
I swoją krew i marzeń sny.
Ref. My, Pierwsza Brygada...
Potrafim dziś dla potomności
Ostatki swych poświecić dni,
Wśród fałszów siać siew szlachetności
Miazgą swych ciał, żarem swej krwi.
Ref. My, Pierwsza Brygada...
44. My robotnicy ziemi tej.
Mu robotnicy ziemi tej,
My grudzień pamiętamy.
Przelanej robotniczej krwi
Zapomnieć wam nie damy.
Ref. Więc solidarnie
Walczmy znów.
Tak nam dopomóż Bóg! (bis)
Sierpień nam nowym znakiem był,
My chcemy służyć sprawie,
By w kraju nam dostatek był,
Skończyło się bezprawie.
Ref. Więc solidarnie...
Niech „Solidarność” będzie nam
Gwiazdą na nowej drodze.
Więc solidarnie stańmy znów
Grabieżcy ku przestrodze.
Ref. Więc solidarnie...
45. To mój synku...
To mój synku kurant wybił.
To rodaków rozmów pora.
Wtedy zmarli pośród żywych
Posplatani stoją kołem.
Goście świetni, sala w czerni,
Historyczna to lekcyja,
Duchy mężów z pól bitewnych
W wierze ciągle się wybija. (aaaaaaaa)
W środku pola, w ich obrączce,
Nad nim duchy potępieńcze
Czy ruch zgubił górę w śpiączce?
Czy zamysły miał szaleńcze?
Lżę uronił wódz z Racławic,
Podchorążych smutne twarze,
Boleść krąg kręgów zadławił,
Rozpacz ledwie zna i dziadek. (aaaaaaaa)
Tajemnie czterdzieści cztery
Zbawiciela imię wieszczy,
Lecz polegli przeminęli,
Co w kanałach wolność nieśli.
Potem czerwce, marce, grudnie,
Niby krople groźne skałom
Przeżerały wolno, żmudnie
Drogi peta, fałszu narośl. (aaaaaaaa)
Sierpniem zżęto w krąg dążenia,
Solidarnie stali żeńce.
Zadziwiony wróg oniemiał,
Chrystus rodził się Panience.
Już widziano Orła w locie,
Bliźnim brata nie Judasza,
Już grzebali czarci posiew,
Obcym chwała kwitła nasza. (aaaaaaaa)
Lecz nie dali rosnąc synku,
Moce złe żywot przerwały.
Może sił zbrakło do czynu,
Może zamiar był zuchwały.
Synku zaśnij snem zajęczym,
Zbieraj czucie, rozum, wolę,
Połóż kres Orła udręce,
Skończ chocholi krąg pokoleń. (aaaaaaaa)
46. Janek Wiśniewski padł.
Chłopcy z Grabówka, chłopcy z Chylonii,
Dzisiaj milicja użyła broni.
Dzielnieśmy stali, dzielnie rzucali,
Janek Wiśniewski padł. (bis)
Na drzwiach ponieśli go Świętojańską,
Naprzeciw glinom, naprzeciw tankom.
Chłopcy stoczniowcy, pomścijcie druha.
Janek Wiśniewski padł. (bis)
Padają strzały, ścielą się gazy,
Na robotników sypia się razy.
Padają dzieci, starcy, kobiety
Janek Wiśniewski padł. (bis)
Jeden zraniony, drugi zabity,
Krwi się zachciało słupskim bandytom.
To partia strzela do robotników
Janek Wiśniewski padł. (bis)
Krwawy Kociołek1), ten kat Trójmiasta,
Przez niego giną dzieci, niewiasty.
Poczekaj draniu, my cię dostaniem
Janek Wiśniewski padł. (bis)
Stoczniowcy Gdyni, stoczniowcy Gdańska
Idźcie do domu, skończona walka.
Świat się dowiedział, nic nie powiedział,
Janek Wiśniewski padł. (bis)
Nie płaczcie matki, to nie na darmo
Nad stocznia sztandar z czarna kokardą.
Za chleb i wolność, za wolną Polskę
Janek Wiśniewski padł. (bis)
1) dla urodzonych później: Kociołek jeden z członków KCPZPR, obecny w Gdańsku w owym czasie, wydał rozkaz strzelania do robotników lecąc podobno nad nimi w helikopterze. Miałem okazję widzieć go w szpitalu, bezpośrednio po próbie (albo tylko manifestacji) samobójstwa przez oblanie się benzyną do zapalniczek (pewnie w takiej buteleczce jest 10 -20 ml) i podpalenie. Miał oparzone ręce. Poinformowani mówili, że „Kociołka puszczono z dowodem”, a to oznaczało, że ze wszystkich przywilejów i uprawnień (jak własny krawiec, własny fryzjer, osobne przydziały jadła i napitków bez ograniczeń, własna manikiurzystka i masażystka, leczenie w tzw. Lecznicy Ministerstwa Zdrowia przy ul. Emilii Plater w Warszawie, która nic nie miał wspólnego z Ministerstwem Zdrowia oprócz tego, że Minister Zdrowia też tam się leczył. Puścić z dowodem, to oznacza, ze z uprawnień pozostawiono mu dowód osobisty. W szpitalu milczał, ponurość całkowita. Po kilku dniach wyszedł. Ci dalej z nim - nie wiem.
A że nic się nie zmieniło i inna forma komunizmu nadal jest stosowana, to dowód , ze wierchuszka nadal ma zapewnione leczenie poza ich wymysłem Narodowego (koń się śmieje) Funduszu Zdrowia.
47. Pieśń konfederatów barskich.
Nigdy z królami nie będziem w aliansach,
Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi,
Bo u Chrystusa my na ordynansach
Słudzy Maryji. (bis)
Więc choć się spęka świat, chociaż zadrży słońce,
Chociaż się chmury i morza nasrożą,
Choćby na smokach wojska latające,
Nas nie zatrwożą. (bis)
Bóg naszych ojców i dziś jest nad nami,
Więc nie dopuści upaść w żadnej klęsce.
Wszak póki On był z naszymi ojcami,
Byli zwycięzce. (bis)
Więc nie wpadniemy w żadną wilczą jamę,
Nie uklękniemy przed mocarzy władzą,
Wiedząc, że nawet grobowce nas same
Bogu oddadzą. (bis)
Ze skowronkami wstaliśmy do pracy,
I spać pójdziemy o wieczornej zorzy,
Ale w grobowcach my jeszcze żołdacy
I hufiec Boży. (bis)
Bo kto zaufał Chrystusowi Panu
I szedł na świeże kraju werbowanie,
Ten de profundis z ciemnego kurhanu
Na trąbę wstanie. (bis)
Bóg jest ucieczka i obrona naszą,
Póki On z nami całe piekła pękną,
Ani ogniste smoki ustraszą,
Ani ulękną. (bis)
Nie złamie nas głód, ni żaden frasunek,
Ani zhołdują żadne świata hołdy,
Bo na Chrystusa my poszli werbunek,
Na Jego żołdy. (bis)
Wszechmocny Boże, ojców naszych Panie
W Tobie nadzieja nasza i odwagą,
O wsparcie Twoje i o zmartwychwstanie
Twój lud Cię błaga. (bis)
Dano, o Panie, już nas jarzmo ciśnie,
Dziedzinę nasza wrogi rozszarpały.
Niech po dniach klęski cień łaski nastanie,
Wróć nas do chwały. (bis)
Krwi nie wołamy, zdobyczy nie chcemy,
Nie chcemy mordów, do łupiestw niezdolni,
Tylko Ojczyznę odzyskać pragniemy
Tylko być wolni. (bis)
Boć nie nowina Maryi puklerzem
Zastawiać Polskę, wojować rycerzem,
Przybyć w osobie, sukurs dawać Tobie
Moja Ojczyzno! (bis)
Tyś coś przez wieki był z ojcy naszemi
O powróć wnukom dziadów ich spuściznę.
O Boże polskiej pobłogosław ziemi
Zbaw nam Ojczyznę. (bis)
48. Ekstremistka jestem.
Ekstremistka jestem!
Danaż moja, dana!
Siedzę sobie w celi
Bom internowana.
Ekstremistka jestem
Z Olszynki Grochowskiej.
Na koszt państwa pędzę
Tu żywot beztroski.
Od dni paru miewam
Nieproszonych gości,
Którzy mnie wciąż kuszą
Mirażem wolności.
Na którą powrócić
Łatwo jest szalenie.
Wystarczy podpisać
Jedno oświadczenie.
Lecz ja nie podzielam
Takiego poglądu.
Całym sercem wierzę
Rzecznikowi1) rządu.
Bo jak skuszą mnie te
Ubeckie namowy
Może mnie ominąć
Ośrodek wczasowy2).
Ekstremistka jestem
Danaż moja, dana.
Siedzę sobie w celi
Bom internowana.
1) dla urodzonych później: goebels propagandy wron-y - urban jerzy. Tu kpina.
2) dla urodzonych później: kpina, tu znaczy więzienie w Olszynce Grochowskiej.
49. Mury.
On natchniony i młody był,
Ich nie policzyłby nikt.
On im dodawał pieśniami sił,
Śpiewał, że blisko już świt.
Świec tysiące palili mu,
Znad głów unosił się dym.
Śpiewał, że czas by runął mur
Oni śpiewali wraz z nim.
Ref. Wyrwij murom zęby krat,
Zerwij kajdany, połam bat,
A mury runą, runą, runą,
I pogrzebią stary świat.
Wkrótce na pamięć znali pieśń
I stara melodia jak świat,
Niosła za sobą starą treść,
Dreszcze na wskroś serc i ból.
Śpiewali więc, klaskali w rytm,
Jak wystrzał poklask ten brzmiał,
I ciągnął łańcuch, zwlekał świt.
A on wciąż śpiewał i grał.
Ref. Wyrwij murom...
I zobaczyli ilu ich,
Poznali siłę i czas
I z pieśnią, że już blisko świt
Szli ulicami miast.
Zasłali pomniki, rwali bruk.
Ten z nami, ten przeciw nam.
Kto sam ten największy wróg,
A śpiewak zawsze ten sam.
Ref. Patrzył na równy tłumów marsz,
Milczał wsłuchany w kroków huk.
A mury rosły, rosły, rosły,
Łańcuch kołysał się u nóg. (bis)
Uwaga: autora nie znam, ale wyraźny zapach kor-y w tym czuję; tak typowe podpuszczanie tłumów do rewolucji „a śpiewak zawsze ten sam”.
50. I znów na „albo- albo” trzeba siły.
Bywają rożni - ten wesoły, ten ponury,
Lecz jeśli przyjdzie nam wybierać bez ogródek,
To wybierzemy drewniane garnitury,
Ludzie, ludzie!
Wtedy tłumaczyć zaczną nam powstały kram.
„Ach - westchną - przecież masz zerowe saldo,
A życia szkoda, widzisz ty sto gram?”
A potem krotka propozycja ; Albo - albo!
Albo plaże, wernisaże, albo w darze
Samochody, bogactw całe góry,
Ekwipaże, bale, rauty i wojaże,
Lub po prostu - drewniane garnitury!
I będą różni - ten wesoły, ten ponury.
Raz błazen szydzi, raz dobry wujek łudzi.
Lecz dla nas mają drewniane garnitury,
Ludzie, ludzie!
A jeszcze może być i tak, że czegoś brak:
„Ach - westchną - przecież tak dawno nie paliłeś,
Ty nawet nie wiesz jaki życie miewa smak”.
I znów na „albo - albo” trzeba znaleźć siłę.
Dym przypomina cios innego, spokój niesie,
Papieros może rozwiać czarnych myśli chmury.
A palić chce się, och! Jak bardzo palić chce się,
Lecz trzeba wybrać drewniane garnitury.
Szczęśliwe życie jak na tacy w każdej chwili,
Będą życzliwi, dobrotliwi i na luzie,
Lecz odmówiłeś i strasznie będą bili,
Ludzie, ludzie!
51. WRON-a na płocie.
Wrona na plocie, acha,
Popatrzże no ociec, acha.
Pancerny autobus
Do Gołdapi1) gna
W nim internowane
Achachachacha! (bis)
Kamczatkę2) żegnają, acha,
Kraty opuszczają, acha.
Maciusia3) ośrodek
Im schronienie da.
Ze wzmocnioną strażą,
Achachachacha!
1) dla urodzonych później: w Gołdapi był ośrodek internowania dla kobiet.
2) Kamczatka - tak nazywano więzienie, gdzie przed Gołdapią więziono kobiety (czy nie Białołęka lub Olszynka Grochowska?)
3) - tu żartobliwie, ale: z Encyklopedii Powszechnej PWN rok wydania 1976 - „Szczepański Maciej (ur. 1928),publicysta, dziennikarz, działacz społeczny; w latach 1966 - 1972 redaktor naczelny „Trybuny Robotniczej”; od 1970 zastępca członka, a od 1975 członek KC PZPR, od 1969 poseł na sejm, od 1972 przewodniczący Komisji do Spraw Radia i Telewizji „Polskie Radio i Telewizja”. To encyklopedia!!! I to „powszechna”. Pamięć zwodzi, ale ośrodki w Arłamowie i Gołdapi były Paradisum dla komitetowców z polowankami, koniakami, żarciem, „rozrywką” ad quantum satis ut fiat conteta (ile trzeba, aż do zadowolenia). Po szczycie kariery był areszt, kryminał za złodziejstwa i to chyba dla pozorów, bo sprawa wycichła jako, ze złodzieje nie robią sobie krzywdy wzajemnie. W encyklopedii czerwonej został na wieki jako „zasłużony działacz ruchu robotniczego”. A czy był wyrok na złodzieju? I czy siedział? Tu historia milczy!
52. Czemu palisz świeczkę w oknie.
Powiedz mi mamo kiedy tatuś wróci
Kiedy nasz smutek w radość się obróci.
Czemu palisz świeczkę, w oknie stawiasz ją,
Czemu tę wiązankę skrapiasz swoja łzą. (bis)
Trzeba, mój synku, świece w oknie palić,
By o górnikach pamięć móc ocalić.
Szesnastego grudnia dali życie swe,
Te bolesna datę zapamiętać chciej. (bis)
A tę wiązankę tatuś nasz miał złożyć
Tam, przed kopalnią, gdzie znak Męki Bożej,
Ale go zabrali ludzie bardzo źli,
Którzy nie pojmują, co to ból i łzy. (bis)
A tatuś wróci, kiedy ziarno wzejdzie
I naszym krajem miłość rządzić będzie.
Wtedy to nasz smutek w radość zmieni się,
Czy rozumiesz synku słowa matki swej? (bis)
Rozumiem mamo, trzeba świecę palić,
Aby o „Wujku” pamięć móc ocalić.
Trzeba tam poległym okazywać cześć,
Choćby za to przyszło wikt więzienny jeść. (bis)
Zapamiętajmy - trzeba świecę palić,
Aby o „Wujku” pamięć móc ocalić.
Trzeba tam poległym okazywać cześć
Choćby za to przyszło wikt więzienny jeść.(bis)
53. W grudniu nad ranem.
W grudniu nad ranem straszna wieść grucha,
W noc mroźna dnia trzynastego,
Że u nas w Polsce wojna wybuchła
I tok sobie - z niczego. (bis)
Nikt nas nie zgwałcił, nikt nas nie napadł,
Nie było wcale powodu.
Widać ktoś w rządzie na zdrowiu zapadł,
Własnego zląkł się narodu. (bis)
W nocy zebrały się gienieraly,
By cos uchwalić mądrego.
Wreszcie wojenny stan zawiązały
Pod wodzą Jaruzelskiego. (bis)
Podobnież Ruskie go skołowały,
Coraz z czem który wyskoczy.
Polok, nie Polok? Ciut ociemniały
I słabo widzi na oczy. (bis)
I choć nie było żadnego bunta,
A ludzie biedne, zgłodniałe,
To się zebrała wojskowa junta
I się ochrzciła na wronę1).
Czołgi, pancerki, rakiety, działa
I co tam może się przydać.
Pod bron stanęła armija cała
I tylko wroga nie widać (bis)
Święta bez rybów, maków i szynki,
By ludzi więcej rozeźlić.
Nie ma cytryny, śledzia, sardynki
I wroga też nie dowieźli. (bis)
Nawet myśliwym strzelby zabrały
Choć niewinne są ony,
Bo się podobnież jeich bojały,
Że strzelec będą do wrony1) (bis)
W telewizji, jak w jakim sztabie,
Zbierają się mundurowe
I redaktory przy czarnej kawie
Wciskają kit narodowi. (bis)
Wśród nich najgorszy łysy, nieduży,
Tyn co ma uszy kłapiaste
Un czerwonemu jak diabłu służy
Łżąc hucpiarsko i kwieciście2). (bis)
1) dla urodzonych później: WRON - Wojskowa Rada Odrodzenia Narodowego, to tak trochę dziwnie, bo - 1. „wojskowa” to ona nie była, tylko partyjna, 2. „rada” też nie, bo pod komendą jaruzela, a więc kto tu miał radzić. 3. „od rodzenia”, to są kobiety, a nie pezetpeeria, 4. „narodowa” - jeśli tylko zostaną za naród uznani bolszewiccy komuniści, to może kiedyś i taka może być „narodowa”. Aha, to jak PZPR: 1. „Polska” - ależ raczej żydowska i kacapska. 2. „Zjednoczona” - niby z kim i kto był chętny? 3. „Partia” - jeżeli takie coś jak mafia, banda, zbójcy, mordercy, kaci będą kiedyś nazwani partią, to tak! 4. „Robotnicza” - i tu największy śmiech, od początku żadnego robotnika w tej bandzie nie było, a jak pisze Dzilas (prawa ręka Tity, a później jego oponent) „w Komitecie Centralnym Węgierskiej Partii Robotniczej nie była ani jednego Węgra”. A w tzw. „polskiej”? Wciągnęli tuż przed zgonem jednego Albina (Siwaka), co to „tymy ręcamy” skompromitował ich do końca, tak że go wysłali na ambasadora do Libii, żeby idioty nie trzymać w kraju. Miałem kolegę, który miał wątpliwą przyjemność ze styczności z tym głąbem Albinem będąc na kontrakcie u Kadafiego.
2) ostatnie dwa wiersze na taśmie magnetofonowej uległy zniszczeniu. Próba odtworzenia wypadła jak wypadła?!
54. Pieśń o Lechu.
Lechu, Lechu! Polska jest w potrzebie,
Kto ja uratuje, kiedy nie ma ciebie?
Przyjdź i pociesz ja w najprostszych słowach
A powstanie silna i moralnie zdrowa.
Ref. Lechu, Lechu, Lechu, Lechu,
Lechu, Lechu, Lechu, Lechu.
Lechu, Lechu dzielna twa postawa,
Wierność i niezłomność siłą nas napawa.
„Solidarność” nigdy też nie zginie,
Bo mamy ja w sercach, jak krew w żyłach płynie.
Ref. Lechu, Lechu...
Lechu, Lechu, czas wypalić fajkę
Z tymi, którzy noszą zieloną fufajkę.
Jak wypalisz to i nam zakręć wąsa,
By się nasze sprawy więcej nikt nie wtrącał.
Ref. Lechu, Lechu...
Lechu, Lechu, niechaj Matka Boska
Sprawi, aby Polska była zawsze Polską
I niech ciebie wspiera na twej drodze
Byś był dla nas, Lechu, najwspanialszym wodzem.
Ref. Lechu, Lechu...
55. Hej, bracia! Razem formujmy legiony.
Zawsze ci mówię, że nasi walczą,
W obronie wiary dają życie, krew.
O matko Polsko! Dziś na Twoje hasło,
Kto czuje cię podnosi wspólny śpiew.
Ref. Hej, bracia! Razem formujmy legiony,
Orężem ducha zwalczajmy strach i śmierć.
Nas nie rozdziobią kruki ani wrony
Płomień wolności wnet wybuchnie z naszych serc.
Wierni tradycji, Orłowi z Koroną
Nie pozwolimy by nas gnębił wróg.
A za tę ziemię polska krwią zbroczoną
Osadzi zdrajców naród oraz Bóg.
Ref. Hej, bracia...
Panno święta, co Jasnej bronisz Góry
A swą opieką wszystkie dzieci swe,
Weź nasze serca, rozpędź groźne chmury
I od wszelkiej trwogi obroń nas.
Ref. Hej, bracia...
56. Pamiętaj o mnie Mistrzu z Galilei.
Pamiętaj o mnie Mistrzu z Galilei,
Kiedy dzień kolejny przez kraty ucieka,
A wkoło w szarych mundurach anieli
Jak psy szalone warczą na człowieka. (bis)
Pamiętaj o mnie, gdy wieczór nadchodzi,
A ja nie mogę go niczym ugościć
I chcą mi zabrać, jak zgłodniały złodziej,
Codzienną porcję marzeń o wolności. (bis)
Pamiętaj o mnie, gdy księżyc na niebie
I na modlitwie zasypiam wpół słowa.
Weź mnie za rękę i z drutów kolczastych
Do obiecanej ziemi doprowadź. (bis)
Daj mi swą pamięć na krzyżowa drogę,
Usłysz me słowa z więziennej pościeli.
Pamiętaj o mnie, który jesteś Bogiem,
Wolny człowieku Mistrzu z Galilei. (bis)
Pamiętaj o mnie Mistrzu z Galilei,
Gdy dzień kolejny przez kraty ucieka,
A wkoło w szarych mundurach anieli
Jak psy szalone warczą na człowieka. (bis)
57. Ojcu Świętemu - pieśń internowanych.
Choć nad Polską noc trwa
Wszyscy czekają dnia,
W którym wspólnie wzniesiemy nasz dom.
Choć nie łatwy nasz los
Jednak radosny głos
Dolatuje do matek i żon.
Ref. No, bo przyjdzie ten dzień
Pośród anielskich pień
Znikną kraty, kajdany i zło,
Spełnią się nasze sny,
Przyjdzie wolność, a my
Solidarny spleciemy nasz krąg.
Gdy w niedzielę, po mszy,
Znów odwiedza mnie syn,
Małą rączkę wyciąga do krat,
Mówi: „Tato nic to
Ja zabiorę cię stąd
Niech no tylko skończę pięć lat”.
Ref. No, bo przyjdzie ten dzień...
A gdy smutno ci jest
Pomyśl bracie, że wnet
Paczkę z domu dostaniesz i list,
Kilka serdecznych słów,
„Trzymaj się i bądź zdrów
Jeszcze trochę i nastanie świt”.
Ref. No, bo przyjdzie ten dzień...
Ciągle przez cały czas
My jesteśmy wśród was.
Wasze myśli i serca są tu.
A wieczorem przed snem,
Kiedy modlimy się
Księżyc się do nas śmieje zza chmur.
Ref. No, bo przyjdzie ten dzień...
Choć nad Polska noc trwa
Wszyscy czekamy dnia
W którym znów odwiedzi nas On.
On zjednoczy nasz lud
Sprawi, że dobry Bóg
Odbuduje ojczysty nasz dom.
Ref. No, bo przyjdzie ten dzień...
58. Poległym górnikom.
Płacze Polska, bo ja pragną skuć,
Wróć mój chłopcze z tego strajku, wróć!
Na ulicach czołgów cały rój,
Śmierć się skrada podła,
Wróć kochany mój! (bis)
Tyś kajdany rozkul z moich rąk,
Tyś nie szczędził zdrowia, sił i mąk.
Ty szukałeś lepszych dróg,
Jam się radowała,
Błogosławił Bóg. (bis)
Czemu Polsko lejesz gorzkie łzy?
On swą śmiercią wolność niesie ci.
Tam, na „Wujku”, gdzie od kuli padł,
W miejscu w którym poległ
Wyrósł krzyża znak. (bis)
Nie rozpaczaj biedna Polsko, nie,
Niech nadzieja nie opuszcza cię.
„Solidarność” przecież żyje w nas,
Przyjdzie dzień zwycięstwa,
Przyjdzie taki czas! (bis)
59. Z dawna Polski Tyś Królową.
Z dawna Polski Tyś Królową, Maryjo!
Ty za nami przemów słowo, Maryjo!
Swym poddanym podaj rękę
Nieprawości skróć udrękę
Swe królestwo weź pod rękę, Maryjo! (bis)
Dziś, gdy cała Polska płacze, Maryjo!
Odmień losy jej tułacze, Maryjo!
Oszczędź ziemi polskiej cierpień
„Solidarność” wyzwól z więzień,
Ocal Matko polski sierpień, Maryjo! (bis)
Naród polski całe wieki, Maryjo!
Wzywa ciągle Twej opieki, Maryjo!
Niech zakwitnie polskie kwiecie1),
Niech rozniesie się po świecie,
Że Twa Polska wolna będzie, Maryjo! (bis)
Z dawna Polski Tyś Królową, Maryjo!
Ty za nami przemów słowo, Maryjo!
Weź pod rękę naród cały,
Który żyje dla Twej chwały,
Niech rozwija się wspaniały, Maryjo! (bis)
1) tekst w rękopisie całkiem nieczytelny, dałem od siebie nowy.
60. Solidarni, nasz jest ten dzień.
Solidarni, nasz jest ten dzień,
A jutro jest nieznane.
Lecz żyjmy jak gdyby nasz był wiek,
Pod wolny kraj spokojnie kłaść fundament.
A kiedy kto nasz polski dom zapali,
To każdy z nas gotowy musi być.
Bo lepiej byśmy stojąc umierali
Niż mamy na kolanach żyć. (bis)
Solidarni, nasz jest ten dzień,
Łączmy się, jeden nasz cel,
A jeśli ktoś nasz polski dom zapali,
To każdy z nas gotowym musi być.
Bo lepiej byśmy stojąc umierali,
Niż mamy klęcząc na kolanach żyć.
Solidarni nasz jest ten dzień,
Połączmy się, bo jeden jest nasz cel. (bis)
61. Giewontowe wojska.
Choćbyś Wojtuś sto duchrytów wyrychtował,
Choćbyś wszystkich jurnych chłopów intyrnował
„Solidarność” nie zginie
W góralskiej krainie.
Nie ty bedzies nom góralom harnasiował. (bis)
Giewontowe obudzone staną wojska,
Na chorągwiach Panienecka Częstochowska,
Celususieńka, wiatr duje
Już od Tater, że go znacie,
Już z niewoli budzi Polską1). (bis)
Z ziemi włoskiej wróć do Polski nasz hetmanie,
Dobrą rada daj Ojczyźnie ratowanie.
Za Twoim przewodem
Ziści się nam potem
Cudnej Pani Jasnogórskiej Królowanie.
1) na taśmie przemyconej z więzienia trzy ostatnie, tej zwrotki, wiersze całkiem nie zrozumiałe. Próba odtworzenia wypadła tak?!
62. Matka robotników.
Ref. Matko nasza, Matko robotników
Niesiesz nadzieje w kurz fabrycznych hal,
Roboczym sercom jesteś jak kotwica
Zatknięta w klapę mocniejszą niż stal.
Wypełniając słowa Syna „oto matka Twoja”
Twe oblicze na ryngrafie niósł rycerz do boju,
Pomny ślubów ojców swoich Chrystusa wyroczni,
Znów robotnik Twój zbudował tron na bramie stoczni.
Ref. Matko nasza, Matko robotników...
Gdzieś samotnie odłączony w największej potrzebie
Patrząc w klapę marynarki modli się do Ciebie..
Jeśli jeszcze mogę prosić ciebie, o Maryjo!
Wskaż jak mam płacić miłością, kiedy inni biją.
Ref. Matko nasza, Matko robotników...
63. Ojcze nasz.
Kiedy brat dla brata jest wrogiem,
A Ojczyzna jest polem bitwy,
Kiedy serce zwiastuję trwogę,
Kiedy brak jest słów do modlitwy,
My do Ciebie Boże Ojcze
Swoje prośby przez łzy kierujemy.
Przecież Panie to takie proste -
My wolności, pokoju pragniemy.
Ref. Ojcze nasz, któryś w niebie jest
Spójrz, zastępy serc wzywają Cię.
Panie nasz, pobłogosław krew,
Która wsiąka w bruk w walce ze złem.
Jakże trudno kochać człowieka,
Gdy orężem za miłość odpłaca.
Jak pocieszyć zranione serce,
Które ludzka nienawiść przestrasza.
Spójrz, przed tronem Twoim, o Panie!
Twoje córki, synowie Polacy,
Usłysz, proszę, nasze wołanie.
Pociesz serca i pomóż przebaczyć.
Ref. Ojcze nasz, któryś w niebie jest...
Niechaj płomień Twojej miłości
Dziś ogarnie ojczysta krainę,
Niech prowadzi nas ku wolności,
Niech pochłonie nieszczęścia przyczynę.
Dziś pytamy Ciebie ze łzami,
Kiedy wreszcie wybije godzina,
Która wszystkim ludziom oznajmi
Chwałę Ojca i Ducha i Syna.
Ref. Ojcze nasz, któryś w niebie jest...
64. Lulajże Jezuniu.
Lulajże Jezuniu Dziecino Boska,.
Dziś cała ku Tobie garnie się Polska.
Ref. Lulajże Jezuniu na polskiej ziemi,
Choć głodno i chłodno, lecz między swemi.
Nie złoto, nie mirrę, lecz dni udręki
Składamy z ufnością u Twojej stajenki.
Ref. Lulajże Jezuniu na polskiej ziemi,
Choć głodno i chłodno, lecz między swemi.
Racz wejrzeć Dziecino w ten czas ponury
Promyki nadziei rzuć nam przez chmury.
Ref. Lulajże Jezuniu na polskiej ziemi,
Choć głodno i chłodno, lecz między swemi.
Spraw no Dziecię, by naród znękany srodze
Odnalazł się kiedyś na jednaj drodze.
Ref. Lulajże Jezuniu na polskiej ziemi,
Choć głodno i chłodno, lecz między swemi.
A gdy nam szczęśliwa zorza zaświeci
Zakrzykną znów starsi, a z nami dzieci.
Ref. Lulajże Jezuniu na polskiej ziemi,
Choć głodno i chłodno, lecz między swemi.
65. Do „zielonego” Amerykanina.
Wysyłam, ci gazetę, która o wszystkim kłamie.
Na czołowej stronie - portret diabła,
Co zamiast duszy złote ma medale.
Mówi - „pokój” - gdy sięga do gardła.
Przeczytaj gazetę, która o wszystkim kłamie,
Przypatrz się obliczu diabła.
Ty śpisz tam słodko w zielonej Montanie,
Tulisz piersi do chłodnego prześcieradła.
Wyślij struny do mojej gitary,
Tu wciąż stal przekuwają na lemiesze,
Ten list będzie śpiewem,
Co pięć przed dwunastą
Wiatr przebudzenia niesie.
Wybacz charakter pisma, maszynę i zabrali,
Kiedy wiersze i książkę, którą przesłałeś mi
Ostatnio pisze mało,
Chowam w pamięci,
Gdy wcześnie rano wala do drzwi.
Oto post scriptum, proszę cię, idź
Przed kryształowa nocą zanim uderzy dzwon
Pójdź, oddaj pokłon
Polarnej zorzy
W Cavendish Wermont1).
1) w Cavendish Wermont mieszkał Sołżenicyn
66. Twą nadzieją.
Mario-Matko polskiej ziemi
I nadzieja wszystkich nas.
Twą nadzieja dziś żyjemy,
W złej godzinie obroń nas. (bis)
Ciebie matko miłujemy
Od Bałtyku aż do Tatr
Twą nadzieja dziś żyjemy,
W złej godzinie obroń nas. (bis)
Mrok niech w jasność się zamieni,
Niechaj prawdy przyjdzie czas.
Twą nadzieja dziś żyjemy,
W złej godzinie obroń nas. (bis)
Ty co brałaś nas w obronę,
Nie opuszczaj nigdy nas
Twą nadzieja dziś żyjemy,
W złej godzinie obroń nas. (bis)
67. 30 - to lecie PRL.
Więc na punkty rozbij zły mój sen,
Zaprojektuj garnitur marzeń mych.
Rację masz, kiedy chcesz
Mieć w grafiku każdy wiersz.
Uzupełnij też formularz marzeń mych. (bis)
Bardzo chce, bardzo chce, dobrze wiesz.
Powiedz tylko jak ci mogę pomóc w tym.
Daj mi raz byle znak
A zobaczysz wreszcie jak
Z twych wykrętów zrobię prosty męski rym. (bis)
Wytycz ścieżki mych rozmyślań tuż przed snem
Nie zapomnij nanieść też uwag co do łez.
Ramy stwórz, wyznacz dni,
W których upić dasz się mi
I rozpocznij ustalenie nowych tez. (bis)
Co zostanie z mojej duszy za lat pięć,
Czy ma dostęp do mnie wiedzy każdy fakt
Kogo kochać, z kim się bić,
Z kim widywać i jak żyć,
Nanieś wstępnie wszystko naraz do mych akt. (bis)
Widzisz to warunki są konieczne,
By osiągnąć zwycięstwo bezpieczne.
Jeszcze czas by wyleczyć mnie z wad,
Przecież mam dopiero trzydzieści lat.
Jeszcze możesz wyleczyć mnie z wad,
Przecież mam dopiero trzydzieści lat.
68. Święta naiwności.
Nie róbże mnie swojego i ty, i ty, i ty.
Ty często do mnie mrugasz
I myślisz, że jak z innych
Ze mnie idiotę strugasz.
Nie patrzcie mi na ręce
Gdy śpiewam to co czuje
Ja się nie orientuję
Kto kim kieruje
A jeśli czasem wiem,
To chciałbym nie dostrzegać,
To chciałbym zapomnieć
I moc jeszcze biegać.
I być poza wszystkim,
I móc cokolwiek zmienić
Szczery bracie rozwód,
Naprawdę się zenić.
Świeta naiwności
Staraj się przy mnie stać.
Daj jeszcze trochę pożyć,
Bez ciebie trzeba grać.
O święta naiwności
Staraj się przy mnie stać
Daj jeszcze trochę pożyć,
Bez ciebie trzeba grać.
O święta naiwności!
69. Partyzant.
Gdy przełamał wróg granicę,
I zażądał bym się poddał,
Powiedziałem - nie!
Wziąłem broń i zniknąłem.
Moje imię zmieniam często,
Żona z dzieckiem gdzieś przepadli,
Lecz przyjaciół mam,
Kilku z nich jest ze mną.
Stary człowiek nas ocalił
Na swym strychu dał schronienie.
Potem nadszedł wróg.
Starzec zmarł bez jęku.
Trzech nas było dzisiaj rano,
A wieczorem sam zostałem.
Jednak muszę trwać.
Granice są więzieniem.
Wicher wieje, wicher wieje,
Nad grobami wicher wieje,
Wolność musi przyjść.
A my wyjdziemy z więzienia.
70. Kiedy przyjdą do ciebie.
Kiedy przyjdą podpalić ci dom,
Jeśli zechcą ci go zapaskudzić,
To nie czekaj aż zbudzi cię dzwon
Bo się z ręką w nocniku obudzisz. (bis)
Czas odnowy dla grubej pogardy,
Gdy dom się myje i bieli.
Wciąż próbują nam nasrać do farby,
Jak takiego w łeb palą nie zdzielić? (bis)
Będą słali ulotki, instrukcje,
Opowiadać rzeczy i takie,
Że widzieli tu kontrrewolucję
Pełzającą pospołu z kułakiem. (bis)
Trzeba nam tez trwać w działaniu i trosce
I uważać bo spraw to ważna.
Lecz za dłoń wyciągnięta ku Polsce
W mordę lać choćby była słowiańska. (bis)
Są w ojczyźnie rachunki krzywd,
Nadszedł czas, że pospłacać je trzeba
Bo już w twarz nam nie będzie pluł nikt
Choć publicznie by potem ubolewał. (bis)
I nie trzeba obstawiać się wojskiem,
Bo bez sensu dziś taka obrona,
Lecz w tę dupę wypięta na Polskę
Kopa dać choćby była czerwona. (bis)
I nie spadnie nam z głowy korona,
Gdy tej zgrai co Polski by chciała
Nie będziemy cytować Cambronne'a
Lecz powiemy - o! takiego wała!
71. Jechali pociągiem.
Na tle miasta wyszło kilku takich
Z których każdy o podróży sobie snuł.
Zbudowali niby dworzec kolejowy,
Każdy kupił sobie bilet w nim.
Ref. A tylko cicho, tylko cicho,
Tylko cicho, tylko cicho,
Tylko cicho, tylko,
Więc tylko cicho,
Tylko cicho, tylko cicho,
Cicho, tylko cicho, o ho, ho!
Lecz kiedy pociąg nadjechał
I stal na peronie zdyszany,
Ktoś spytał - dokąd jedziemy?
Usłyszał - na razie wsiadamy!
Ref. A tylko cicho, tylko cicho...
Po chwili siedzą już przy oknach,
Rzucali okrzyki zdumienia,
Mijali widoki przepiękne,
Że spełnić się mogły marzenia.
Lecz oni pędzili wciąż dalej
Szukając piękniejszej ziemi.
Ktoś spytał - więc gdzie wysiadamy?
Usłyszał - na razie jedziemy!
Ref. A tylko cicho, tylko cicho...
Rozmowy ciągnęły się długo
I pewnie by jeszcze trwały,
Lecz pociąg swój bieg już zakończył,
Więc każdy ten postój pochwalił.
Lecz kiedy wyszli z wagony,
To nagle w zdumieniu siedli.
Ktoś spytał - więc gdzie my jesteśmy?
Usłyszał - na razie tu gdzieśmy wsiedli!
Ref. A tylko cicho, tylko cicho...
Lecz gdyby ktoś mylnie osądził,
Że w tej podroży była strata,
Niech wie - podrze kształcą,
A zwłaszcza dookoła świata.
Ref. A tylko cicho, tylko cicho...
72. Budowaliśmy socjalizm.
Kiedyś bawił się u nieba wrót,
Prze Najwyższym stawić się kazali.
Pan spytał cię: - jakeś swe życie wiódł?
Jak to jak? Budowałem socjalizm! (bis)
Na to rzecze Pan: - „Cóż w tym za treść?
Synu jaśniej mów, drżę z ciekawości”.
- Budowałem świat, jak głosi wieść,
Dobrobytu i sprawiedliwości. (bis)
„Miałeś szczęście więc - powiada Pan -
Że poznałeś go, żeś życia w nim zaznał!
Bo ja taki świat, bez nędzy i zła
Próbowałem sam stworzyć od lat”. (bis)
„Nie udało się, ty zatem mów
Cóżeś zdziałał w tym świecie jak w niebie.
Ileż pięknych to uczynków i słów
Wzbogaciło twe życie i ciebie. (bis)
„Lepszy znałeś świat, na pewno wiem.
Żyłeś mądrzej wśród szczęśliwych ludzi,
Życiem godnym, prawdziwym, co sens
Bierze z wiary, że nie próżno się trudzisz”. (bis)
„To wspaniale, tak,. Tak, tak, chce żyć w swe dni”.
Pan raduje się, więc przerywasz od razu:
- Budowaliśmy socjalizm i
Na nic więcej nie było już czasu. (bis)
73. Pieśń pielgrzymów 1983 roku.
Stąd gdzie tak trudno o mieszkanie
A łatwo o więzienie.
Z ciasnoty betonowych klatek,
Z ciasnoty betonowych mózgów,
Ślemy Ci nasze narzekanie,
Wierzymy w przebaczenie
Wszystkiego zła z niechcianych braterstw
Przyszłości co świetlana rózgą
Siecze nam oczy i proroczo
Wymierza ciosy lepszych czasów.
A my naprawdę ich nie chcemy.
Niech się objawi naszym oczom
Prawda jak przaśny chleb bez kwasu.
I my ten chleb pobożnie zjemy!
Ref. Racz ociemniałych, poniżonych
Prowadzić znów na Jasną Gorę
Królowo Orła bez korony
Królestwa za więziennym murem.
Będziemy się mozolnie wspinać
Do czułych stóp Twojego Syna,
Co przez ten świat pielgrzymowały
Od ziemskiej do niebieskiej chwały.
Oświeć nas, pomóż dojść do siebie,
Przemyj nam oczy z tej ciemnoty,
Co nie pozwala widzieć w niebie Ojca ni Syna,
Niech Twój dotyk przemieni wszystkich poniżonych,
Z ciemności wybaw nasza ziemię.
Królowo Orła bez korony
Nasze obrzękle stopy przemień.
Racz błogosławić nowe drogi
Błogosław zagonionych
Albo skazanych na chodzenie
O tych Annaszów do Kajfaszów,
Co usprawniają nasze nogi.
Na przyszłe maratony,
Po których sami zwyciężeni
Będą się chwalić klęska naszą.
I przebacz nam, że oślepieni
Kineskopową lampą złudy
Nie mamy oczu na nadzieję.
Ale Ty możesz nas przemienić
Odnawiającym się wciąż cudem,
Co sprawia, że zła moc truchleje.
Ref. Racz ociemniałych...
74. Rota.
Nie rzucim ziemi skąd nasz ród,
Nie damy pogrześć mowy.
Polski my naród, polski lud,
Królewski szczep Piastowy.
Nie damy by nas gnębił wróg,
Tak nam dopomóż Bóg. (bis)
Do krwi ostatniej kropli z żył
Bronić będziemy ducha,
Aż się rozpadnie w proch i pył
Krzyżacka zawierucha.
Twierdza nam, będzie każdy próg,
Tak nam, dopomóż Bóg. (bis)
Nie będzie Moskal pluł nam w twarz
I dzieci nam moskiwczył,
Orężny wstanie hufiec nasz
Duch będzie przewodniczył.
W ten dzień, gdy zabrzmi róg,
Tak nam dopomóż Bóg. (bis)
Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz
I dzieci nam germanił,
Potężny stanie hufiec nasz,
Duch będzie nam hetmanił.
W ten dzień, gdy zabrzmi zloty róg.
Tak nam dopomóż Bóg. (bis)
Przetrwamy złego losu dni,
Duch się nasz zeń wyzwoli,
A z naszych ofiar, trudu, krwi
Powstanie mściciel doli.
W zloty wolności zagrzmi róg,
Tak nam dopomóż Bóg. (bis)
75. Apel Jasnogórski.
Maryjo Królowo Polski!
Maryjo Królowo Polski!
Jestem przy Tobie,
Pamiętam o Tobie,
I czuwam na każdy czas. (bis)
Maryjo jesteśmy młodzi,
Maryjo jesteśmy młodzi.
Już dzisiaj zależy
Do polskiej młodzieży
Następne tysiąc lat. (bis)
Maryjo Królowo nasza,
Maryjo Królowo nasza!
Ciebie prosimy
Uświęcaj rodziny,
Uświęcaj każdego z nas. (bis)
76. Nie rzucim Chryste...
Nie rzucim Chryste świątyń Twych,
Nie damy pogrześć wiary.
Próżne zakusy duchów złych
I próżne ich zamiary.
Bronić będziemy Twoich dróg,
Tak nam dopomóż Bóg. (bis)
Ze wszystkich świątyń, chat i pól
Popłynie hymn wspaniały:
Niech żyje Jezus Chrystus Król
W koronie wiecznej chwały.
Niech żyje Maria - zagrzmi róg,
Tak nam dopomóż Bóg. (bis)
Sztandarem naszym będzie krzyż,
Co ojców wiódł do wiary,
I nas powiedzie także wzwyż
Gdzie buja Orzeł Biały.
Zwycięski znój i stromość dróg,
Tak nam dopomóż Bóg. (bis)
Młodzieży nasz Polskę wskrześ
Szczęśliwa, Bogu miłą.
Gdy z nami Bóg przeciw nam któż,
On jest największą siłą.
Ojczyźnie święty spłacisz dług.
Tak nam dopomóż Bóg. (bis)
Oto ślubujem z ręką wzwyż
Synowie polskiej córy,
Świadkiem nam Zbawca, Jego krzyż
Królowo z Jasnej Góry.
Nie spoczniem wpierw, aż spierzchnie wróg,
Tak nam dopomóż Bóg. (bis)
77. Chorał.
Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej
Do Ciebie Panie bije ten śpiew.
Skarga to straszna, jęk to ostatni,
Od takich modłów bieleje włos.
My już bez skargi nie znamy śpiewu,
Wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń.
Wiecznie jak pomnik Twojego gniewu
Sterczy ku Tobie błagalna dłoń.
Ileż to razy Tyś nas nie smagał,
A my niezmyci ze świeżych ran
Znowu wołamy: „On się przebłagał,
Bo On nasz Ojciec, bo On nasz Pan!”
I znów powstajem w ufności szczersi,
Lecz za Twą wolą zmiata nas wróg
I śmiech nam rzuca jak głaz na piersi-
„A gdzież ten Ojciec, a gdzież ten Bóg?”
I patrzym w niebo czy z jego szczytu
Sto słońc nie spadnie wrogom na znak?
Cicho i cicho, pośród błękitu
Jak dawniej buja swobodny ptak.
Otóż w zwątpienia strasznej rozterce,
Nim nasza wiarę ocucim znów,
Bluźnią Ci usta, choć płacze serce.
Sądź nas po sercu, nie według słów.
O Panie, Panie! Ze zgrozą świata
Okropne dzieje przyniósł nam czas.
Syn zabił ojca, brat zabił brata,
Mnóstwo Kainów jest pośród nas.
Ależ o Panie, oni nie winni,
Choć nasza przeszłość cofnęli wstecz,
Inni szatani byli tam czynni
O, rękę karaj, nie ślepy miecz!
Patrz, my w nieszczęściach zawsze jednacy.
Na Twoje łono, do Twoich gwiazd
Modlitwą płyniem, jak senni ptacy,
Co lecą spocząć wśród własnych gniazd.
Osłoń nas, osłoń ojcowską dłonią,
Daj nam widzenie przyszłych Twych łask.
Niech kwiat męczeński uśpi nas wonią,
Niech nas niebiański otoczy blask.
I z Archaniołem Twoim na czele
Pójdziemy wszyscy na straszny bój,
I na drgającym szatana ciele
Zatkniemy sztandar zwycięski Twój.
Zbłąkanym braciom otworzym serca,
Winę ich zmyje wolności chrzest.
Wtenczas usłyszy podły bluźnierca
Odpowiedź naszą: „Bóg był i jest!”.
78. Pieśń wiary.
Szliśmy do ziemi obiecanej nam
Przez proroków i kuglarzy,
Funkcjonariuszy mętnych marzeń
O raju dla niepokonanych.
I przeznaczyli nas ojczyźnie
Co miała być nieziemską ziemią.
I nasze kobiety i ich mężczyźni
Siali nasienie nowych plemion1).
Uwierzyliśmy poecie,
Że ta ziemia to gospoda1)
W której głośno, w której drogo.
Moc truchleje, przemoc gniecie
Ale za nią już swoboda.
Tam anieli nam pomogą
Żyć i użyć,
Bo ta ziemia to gospoda
W ogromnej naszej podróży1).
Ogromna podróż, więc ogromni
My w piórach ognia i kos błysku
Szliśmy pod wiatr, pod grad pocisków
Rzeźbiąc w powietrzu żywy pomnik.
Nad narodami, ponad czasem
Cudze wetknęli nam sztandary.
I znów szedł żołnierz polem, lasem,
Wierny niewolnik nowej wiary.
Uwierzyliśmy wieszczowi,
Że ta ziemia to gospoda,
W której biją, zabić mogą.
Ale kto nam wreszcie powie
Co swawola, co swobody?
Kto pomoże naszym wrogom
Żyć i użyć?
Bo ta ziemia to gospoda
W ogromnej naszej podróży.
Czego szukamy oszukani?
W co mamy wierzyć przeniewiercy?
Mieć serce, aby patrzeć w serce
Rozstrzeliwane na zesłaniu
Albo miejscowo znieczulane
Przez pielęgniarzy bezpieczeństwa.
Pokazującym nam nad ranem
Najkrótsza drogę do zwycięstwa.
Uwierzyliśmy natchnionym,
Że ta ziemia to gospoda,
W której nie ma gospodarza
I że nikt z niej nie wygoni
Tych, z którymi wieczna zgoda
I braterstwo zdrajców każe
Żyć i użyć.
Bo ta ziemia to gospoda
W ogromnej naszej podróży.
Niech jeszcze zatli między nami
Wątły promyczek wiary, żeby
Chleb znowu był powszechnym chlebem,
Który będziemy dzielić sami.
I znajdziemy w sobie tyle siły,
By sadzić drzewa rozłożyste
Choćby dopiero na mogiły
Miały nam kłaść nadziei listek.
Nie wierzym już nikomu,
Że ta ziemia to gospoda
Na spoczynek tymczasowy,
Bo nie mamy nigdzie domu.
Lecz wystarczy rękę podać
I pokrzepić szczerym słowem,
Żeby wzburzyć śpiących
Po gospodach
I powrócić ich z podróży.
1) chyba nie ma wątpliwości, jaki to podróżnik pisał. Korą pachnie na milę.
79. Kiedyś osiągniemy to.
Kiedyś osiągniemy to,
Że nadejdzie dzień,
Który wszystkim ludziom spokój da.
Mocno wierzę w to,
Że przyjdzie dzień,
Że zwycięży dobro w nas.
Chociaż wszędzie zło
Niech lęk nie ogarnia nas.
Przecież my musimy zmienić świat.
Mocno wierzę w to,
Że właśnie my
Zbudujemy lepszy świat.
Splećmy silny łańcuch rąk
Wtedy w walce przeciw złu
Nikt z nas już nie będzie sam.
Mocno wierzę w to,
Że przeciw złu
Nikt z nas już nie będzie sam.
80. Walczymy dla ciebie.
Nie mam teraz pracy dla ciebie,
Nie widziała cię długo matka.
Jeszcze trochę poczekaj, dorośnij,
Opowiemy ci o tych wypadkach,
Pełnych rozmów i sporów gorących,
O tych nocach kiepsko przespanych,
Naszych sercach mocno bijących,
O tych ludziach, którzy poczuli,
Że są teraz wreszcie u siebie.
Solidarnie walczą zaciekle
O jutro, także dla ciebie.
Walczymy jeszcze, czekaj cierpliwie
Aż powrócisz w nasze objęcia,
W naszym domu, który nie istniał,.
Bo w nim brak było prawdziwego szczęścia.
81. Moja Ojczyzna jak sztandaru strzęp.
Moja Ojczyzna jak sztandaru strzęp,
Znów zamiast Orła krąży nad nią sęp.
Codziennych modlitw naszych gazet,
Szarzeją nam pijane twarze.
Idzie rocznica! Włóżmy cos do gąb.
Czy wychylimy głowy z poza braw?
W pierwszym szeregu wyskubany ptak.
Możemy mówić o wolności,
Swych pod przymusem gościć,
Pozwolić żeby w cyrku
Tańczył Pegaz a nie koń.
Trzech budowniczych: kłamstwo, przymus, strach,
Wznosiło ten fundamentalny gmach.
Ktoś ponad termin oddał życie,
Ktoś ponad plan donosił skrycie.
Wszystko by teraz móc się kapać
W szczęścia łzach,
Moja Ojczyzna jak sztandaru strzęp,
Znów zamiast Orła krąży nad nią sęp.
Codziennych modlitw naszych gazet,
Szarzeją nam pijane twarze.
Idzie rocznica! Włóżmy cos do gąb.
82. Jeźdźcy Apokalipsy.
Auta pokryte stalowa blachą,
Tego to nawet kule nie przebije.
Jedyny sposób na taka maszynę
To chyba tylko butelki z benzyna.
Na dachu działko wodne obrotowe
Wciąż do użytku gotowe jest.
Nie służy jednak do wali z ogniem
A do gaszenia pożaru serc.
Krzyczący ludzie i my skupieni,
Czekają jeszcze na odpowiedź.
A megafony rdzawym charkotem
Krzyczą, by się natychmiast rozejść.
Rykot silników jak śpiew Walkirii
Poraża wszystkie me siły i zmysły.
Więc na kolana gniewny narodzie,
To będą jeźdźcy Apokalipsy.
Posępne twarze, a na nich rozkaz
Odbity znakiem bezmyślności.
Żadne wahanie, ni żadna troska
Wśród nich na pewno nie zagości.
Każdy powiedział swoje „tak jest”
I od tej chwili więcej nie rozumie.
Że grube wstawki pancernych szyb -
Trudno jest braci rozpoznać w tłumie.
No, który pierwszy zacznie strzelać?
83. Olimpiada 80.
Myśli Wydział kiedy wyruszamy.
Ciężarówki stały już od rana.
Papierosy palone w rękawach,
Kucharz wciąż nie zdążał słowom kapitana,
Kapitana, pułkownika, generałów.
To od nich mówiono nam od roku -
„ To zadanie najważniejsze w waszym życiu!”
„Tu nie wolno zrobić fałszywego kroku”,
„Terroryści i rożne swołocze
Wzmacniają rzędy, aby tutaj wejść nam w paradę”,
„A wy świadomi i gotowi
Ochronicie tę największą olimpiadę”.
„I powtórzcie to - nagroda w wysiłku!”
Rozkaż padł jak stalowe szyny
- Hej, dowódco! Kiedy wyruszymy?
„Zdążymy towarzysze, zdążymy!”
A kiedy ruszamy w stronę miasta
Stare domy kłaniały się nam obłudnie,
Jak kowboje, jak w samo południe..
Jadąc więc na dół, na zamachowców,
Posuwali się jak jasności cienie.
„No rebiata! Złazić z ciężarówek,
Otaczamy stadion pierścieniem!”.
A kiedy więc padnie taki rozkaz
Pierścieniem fortunę otoczymy.
Niech żadne wrogie siły się nie łudzą -
Zdążymy towarzysze, zdążymy!
84. Nauka geografii.
Pod wielka mapa imperium
Odpocząć, jak kto potrafi.
Kończymy bliska Syberią
Skrócony kurs geografii.
Świt powstać może po drodze
Trudniej jak lekcja historii.
Na wielkiej pustej podłodze
Egzamin z wstępnej katorgi.
Najmłodszy w mapę jak w okno
Patrzy czytając litery,
Układa drogę powrotną
Przez białe wiorsty papieru.
Dwaj inni uciekli razem,
Dręczą się w mokrych ubraniach.
Jakże tu ojcu pokazać
Naganę ze sprawowania.
Ten śniący o górze z ałmazu,
Ten noga zdrętwiałą kołysze,
Ten jeszcze myśli o walce
Ten Odyseję już pisze.
Szynele o wyrok za duże.
Ten co im worki dopełniał,
Ksiądz po tobołki podróżne
Pod wielka mapą imperium.
85. Bo jeszcze nie zginęła.
Pamiętny był nam Radom,
Pamiętam jeszcze krwią zbroczony Gdańsk.
I będę śpiewał spoza murów, spoza więzień bram
Nawet czasów zwątpienia.
Tej myśli nikt już nie odbierze nam,
Naszej godności nikt już nie odbierze nam.
Ref. Bo jeszcze nie zginęła dopóki my żyjemy
To cóż, że znów walka i zaciętość w nas1).
Niech serca nam wypełni otucha i nadzieja
To nic, że naszedł nas waszej pogardy czas
Pogardy czas.
Zabrali i cichaczem
Zamknęli do więziennych zimnych cel.
Górnicy z kopalń Śląska, stoczniowcy gdańscy tak złączyli się,
Nie zniszczą nam nadziei,
Jedności tez nie uda zdeptać się,
Naszej godności zdeptać też nie uda się.
Ref. Bo jeszcze nie zginęła...
Te kwiaty spod bramy,
I które ciężko miażdży głupi czołg,
Podnieśliśmy znękanym
I za wolność naszych matek, żon..
Lecz przyjdzie czas wolności
Ty swoją godność ocal na ten dzień.
Ref. Bo jeszcze nie zginęła...
1) zniszczony maszynopis. Ten wiersz dodany w miejsce całkiem nieczytelnego.
86. Jadą, jadą chłopcy.
Obok drogi stoi fiacik,.
Obok stacja benzynowa
Działkowicze niosą kwiaty
Droga jedzie dyskoteka.
Jada, jada chłopcy,
Bojowi ZOMO-wcy,
Blaszana czapeczka
Przy boku pałeczka.
Wtem z kościoła tłum wychodzi,
Nie wiadomo co za jedni.
Idą prosto do zajezdni,
Będą składać kwiaty.
To już nie na żarty!
ZOMO1) nie pozwoli,
Dosyć tej swawoli.
I tak w tłum się puści wodę,
Pójdą w ruch bojowe pałki.
Pręży ZOMO ręce młode,
Będą gazy, będą walki.
Jadą, jadą chłopcy,
Bojowi ZOMO-wcy,
Oczka im się świecą
Walka robotniczą.
Stanowisko mają świeże,
I sojusze i puklerze.
Są to wszystko dzielni chłopcy,
Przodownicy, komisarze.
Idą, idą chłopcy,
Bojowi ZOMO-wcy,
Pałeczka cofnięta,
Niechaj popamięta.
Warchoły się rozpierzchają
Akcja się rozwija gładko,
Z życiem twoim niedaleko
Prze do przodu ZOMO stadko.
A tu barykada,
Grad kamieni pada,
Sikawka rzucona,
Noga przetrącona.
A za rogiem jest apteka,
Niedaleko barykada,
Obok w sklepie pełno mleka,
Nie pomoże dyskoteka.
Butelki już lecą,
ZOMO-wcow kaleczą,
Suki podpalone,
Natarcie skończone.
A za rogiem stoi fiacik,
Obok stacja benzynowa,
Działkowicze niosą kwiaty,
Drogą jedzie dyskoteka.
Jadą, jadą chłopcy,
Pobici ZOMO-wcy,
Pogięta czapeczka
Złamana pałeczka.
1)dla urodzonych później: Zmechanizowane Oddziały Milicji Obywatelskiej - wyjątkowo brutalne pachoły; chodziły wieści, że skrycie „dokarmiano” ich narkotykami wywołującymi agresję.
87. Kolęda z Białołęki.
Bóg się rodzi, a rodacy
Po więzieniach rozrzuceni,
Bo marzyła im się Polska
Niepodległa na tej ziemi.
Solidarni i odważni
Górnik, rolnik i stoczniowiec
Dziś składają swoje modły'
„Daj nam wolność Panie Boże!”
Cóż nam wrogi, cóż nam katy,
Gdy w jedności nasza siła.
Pierwszym znakiem będzie słońce,
Zbudzi się Ojczyzna miła.
Nasze żony, siostry, dzieci
Same przy świątecznym stole.
Tylko szatan mógł zgotować
Naszym bliskim taka dolę.
Podnieś rękę Boże Dziecię
Błogosław Ojczyznę miłą,
W trudnych chwilach, w złej godzinie
Wspieraj jej siłę swa siłą.
Solidarni i odważni
Górnik, rolnik i stoczniowiec
Dziś składają swoje modły”
„Daj nam radość Panie Boże!”.
88. „Solidarność” się odrodzi.
Jak to ciężko być ZOMO-wcem,
Jeszcze gorzej być ORMO1)-wcem,
Komunistą, glina itepe.
Ciężka wojna jest z narodem,
Nie da się zamorzyć głodem,
Chociaż Urban bardzo tego chce.
Ref. Kamienna Góra, Głogów, Opole, Szczekanica,
Obozy, drogie życie.
I każdy spośród żywych na apel wola nas.
Rewizja, przesłuchania, transporty i więzienia,
Cenzura i kolejki, wezwanie „idź i służ”
Socjalizm wszerz i wzdłuż.
Solidarnie naród stoi,
No i wcale się nie boi
Może nie da przefarbować swoich ust.
Przeciw rządom generała
Widać stoi Polska cała
Od Bałtyku do wyniosłych naszych Tatr.
Ref. Kamienna Góra, Głogów... .
Niech nie myśli oddziałowy,
Że to pomysł taki nowy,
To historia znana już od lat.
Coś tam w górze jest nieczyste,
I klawiszów ręce czyste,
Pozostanie na sumieniu brudny ślad.
Ref. Kamienna Góra, Głogów...
A historia was rozliczy
W jedności robotniczej!
Tak piosenka rozbrzmiewała w ryku aut.
Wtedy każdy będzie słodki,
Winne zawsze będą płotki,
Bo ten firer z góry dla nas
Zawsze dobrze tylko będzie chciał
Ref. Kamienna Góra, Głogów...
1) dla urodzonych później: Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej - równie gnioty, nawet bardziej tępe od ZOMO.
89. Chopenowska nuta.
Jak oślepione słońcem ptaki
W strachu szukają swoich gniazd,
Gdy obserwujemy niebo w blasku
Gamy na oślep tracąc twarz.
Kto nie ma twarzy, kto imienia
Komu paraliż zadał strach,
Kto dziś godności nie docenia,
Jutro mu plecy zdobi pal.
Jutro to może być za późno,
By z ruin dźwignąć stary dom.
Cegła do cegły składać równo,
Dzisiaj ostatni przestróg prog.
Stanąć na nogi Polska musi
W „Solidarności” wielki gmach.
Trzeba nam kochać się, nie kłócić,
W sercach odwagę mieć, nie strach.
Kto czuje winę, kto pokorę,
Gdy przyzna się - przebaczy Bóg.
Gdy ust nie wyrwą, nie zabiorą
I spać spokojnie będzie mógł.
Więc póki czas i póki pora
Trza na swe pola, z bratem brat,
Rozsądek każe, serce woła -
Nie stój nade mną tak jak kat.
Każdy zaprosi polskie imię
I chce po polsku myśleć krzyż
Krzyczeć - niech wiek trwa, nie chwilę,
Chcę żyć naprawdę, nie chcę gnić!
90. Ballada o św. Włodzimierzu.
Między żywych wchodzi, co jesieni,
Nowy święty - towarzysz Lenin.
Wieczorami stąpa po asfalcie
W leninówce i w niemodnym palcie.
Chodzi, brodzi po szarym świecie,
Wiatr mu liście pod nogi miecie.
Idzie sobie w żółte drogi,
Opryskują go samochody.
Patrzy Lenin w lewo, w prawo,
Czasem mruknie do siebie - „brawo!”
Czasem okiem mongolskim błyska
I w kieszeni pięści zaciska.
Wielkomiejski ruch dookoła,
Tu fabryka, tu nowa szkoła,
Oświetlone sklepy i drogi
I urzędnik w błyszczącej wołdze.
Myśli Lenin - „Wszystko przewidziałem,
Moje słowo stało się ciałem,
Nawet trochę za bardzo się stało,
Ciała dużo, a słowa zbyt mało”.
Jak to mało - w sklepach, witrynach
Leninowi, z Leninem, Lenina.
Jego portret maluje chałturnik
I kicz o nim nakręcono w wytwórni.
Ściąga Lenin leninówkę na oczy,
Ulicami jesiennymi kroczy.
Mija pałac błyszczący, nowy,
Nie wiadomo: Smolny - filmowy.
Idzie Lenin, w tył założył ręce,
Drepcze za nim moje biedne serce,
Moje serce melancholijne,
Gówno warte, bo bezpartyjne.
91. Brygadzista Albin.
Brygadzista Albin, to chłopak morowy,
Został delegatem na zjazd kilkudniowy.
Ref. Ojra, tariri, ojra,
Tariri ojra, tariri raz, dwa trzy.
Jada delegaci na Dworzec Centralny
A tu na peronie czeka na nich Albin.
Ref. Ojra, tariri, ojra...
Uwija się Albin w pocie i zadyszce,
Jednej towarzyszce pomógł nieść walizkę
Ref. Ojra, tariri, ojra...
Padają z trybuny słowa szczere, gorzkie,
Że w bufetach tylko suchy chleb z twarożkiem.
Ref. Ojra, tariri, ojra...
Zjazd już się kończy, czas do pracy wrócić,
Ale Albinowi żal koleżków rzucić.
Ref. Ojra, tariri, ojra...
Nie tak koleżków jak tej delegatki,
Co przywiozła z sobą domowe kanapki.
Ref. Ojra, tariri, ojra...
Więc w piersi Albina gniew klasowy wzbiera,
Przebił Rakowskiego, na Kanię naciera.
Ref. Ojra, tariri, ojra...
Za to zabrali, wzięli go jak swojego,
Wzięli go do biura, do najważniejszego.
Ref. Ojra, tariri, ojra...
Biuro czy brygada, tego już za wiele,
Jak pod jedną dupą trzymać dwa fotele.
Ref. Ojra, tariri, ojra...
Pod oknami biura słychać śpiew brygady,
„Nikt nam , tak jak Albin, nie zaparzy kawy!”.
Ref. Ojra, tariri, ojra...
Nie martw się Albin, my jeszcze żyjemy,
My cię z tego biura za łeb wyciągniemy.
Ref. Ojra, tariri, ojra...
Nie martwcie się bracia, kłopot z tą lebiegą,
W ambasady poszedł on do Kadafiego1).
Ref. Ojra, tariri, ojra,
Nie miał palca w ręce, ale to nie plamy,
Budował on socjalizm „tymi to ręcamy1)”
Ref. Ojra, tariri, ojra...
1)dwie ostatnie zwrotki dodałem, by uzmysłowić jak takiego Albina trudno „wyciągnąć za łeb”. Poszedł wysoko na boczny tor, tzw. „kop w górę”/.
92. Sami - towski.
Pytanie owo stawi dziś pół Polski,
Czy wyrok zapadł już w procesie twoim?
Czy dacie sobie rade sami-towski
Czy może jeszcze ktoś za wami stoi?
A Może jesteś pan w UB-ezpieczalni
I nasz cywilny każdy proces z głowy?
I PZU się tylko musi martwić
Jak ubezpieczyć pana od odnowy.
Cenzura chyba także ma problemy
Przez tą wojskową niby tajemnicę,
Że jeśli władza wchodzi w konflikt z życiem,
To władzy przyrżnąć może i oficer.
Kraj zmienił nam się dzisiaj generalnie,
Choć różne tego stanu są przyczyny,
To jednak człowiekowi co z marmuru,
Nie może dziś podskoczyć człowiek z gliny.
A także człowiekowi, co z żelaza,
Któremu dzień dzisiejszy nie jest metą,
Człek twardogłowy wcale nie przeszkadza,
A nawet dobrze uzbrojony beton.
Dziś podziękować winno ci pół Polski,
Bo bez twej znanej dzielnej hipokryzji.
To moglibyśmy chyba sami-towski
W odnowę wierzyć nawet telewizji.
93. Uczyła mnie mama.
Uczyła mnie mama bym się nie bał chama.
Kształciła mnie matka na historii świadka,
Uczyła mnie mama bym się nie bał chama,
Bo cham to jest cham i boi się sam.
Jeszcze nie zginęła i nigdy nie zginie.
Trzymajmy się razem, nie dajmy ześwinić.
Nie dajmy się naszczuć Polak, Czech, Rosjanin,
Trzymajmy się razem i nie dajmy schamieć.
Trwajmy jak w Zbarażu z Bogiem i narodem.
Siłą nas nie wezmą, nie zamorzą głodem.
Uczyła mnie mama bym się nie bał chama.
Kształciła mnie matka na historii świadka,
Uczyła mnie mama bym się nie bał chama,
Bo cham to jest cham i boi się sam.
94. Protest song.
Pewien urzędnik z urzędu
Nie przyszedł dzisiaj do pracy.
Chciał w ten sposób zaprotestować
Przeciwko niskiej płacy.
La, la, la, la, la, la.
Przeciwko niskiej płacy.
A pewien kelner z Kristalu
Nie wydał reszty ze stówki
Chciał w ten sposób zaprotestować
Przeciw spadkowi złotówki.
La, la, la, la, la, la.
Przeciw spadkowi złotówki.
A pewien złodziej włamywacz
Nie ukradł nic w Pedecie.
Chciał w ten sposób zaprotestować
Przeciw powszechnej tandecie.
La, la, la, la, la, la.
Przeciw powszechnej tandecie.
A pewien piłkarz ligowy
Przyłożył w ryło sędziemu.
Chciał w ten sposób zaprotestować
Przeciwko Chomeiniemu.
La, la, la, la, la, la.
Przeciwko Chomeiniemu.
A pewien piekarz z Białej
Gwoździe zapiekał w kajzerkach.
Chciał w ten sposób zaprotestować
Przeciwko rządom Gierka.
La, la, la, la, la, la.
Przeciwko rządom Gierka.
A pewna pani spod baru
Przestała się lekko prowadzić
I wcale nie w ramach „Solidarności”
Ino z powodu starości.
La, la, la, la, la, la.
Ino z powodu starości.
95. Wojenko, wojenko.
Raz najemnik z demobilu siedział w barze Soho,
Do barmanki się zalecał, puszczał sztuczne oko.
Na dodatek jej zaśpiewał przytupując nogą
„Kogo w Kongo nie popieszczą tego stukną w Togo”.
Ref. Wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani,
Że za tobą idą, że za tobą idą chłopcy malowani.
Jedzie pociąg z daleka, na nikogo nie czeka,
A w przedziale rekrut łka, a w przedziale rekrut łka.
Oj! Matulu! Oj! Matulu! Jadę do Kabulu.
Oj! Matulu! Oj! Matulu! Jadę do Kabulu.
Ref. Wojenko, wojenko...
Na placówkach wysuniętych w strefie buforowej
Przez lornetki się zmacali chłopcy z Towarowej.
Warszawiacy, dwaj cwaniacy, szkoła Hemelana,
Jeden robił u Watheima, drugi u Wajzmana1).
Ref. Wojenko, wojenko...
1) autor nie podpisany, ale KORnik
96. Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał.
Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał,
Wrogów poszukam sobie sam.
Dlaczego q....mać bez przerwy
Poucza ktoś, w co wierzyć mam.
Nich się gazeta Neues Deutschland
Wstrzyma z wstępniakiem o pomocy,
Bo tu są ludzie którzy jeszcze
Budzą się z krzykiem w środku nocy.
Zaiste wierny to przyjaciel,
Wszak znów pucuje śniedź pomników,
Na wieczną chwałę i pamiątkę
Pruskich kaprali, Fryderyków.
Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał,
Wrogów poszukam sobie sam
Dlaczego q....mać bez przerwy
Poucza ktoś, w co wierzyć mam.
Jakim wy prawem o wolności
Głosicie bracie w „Rudym Prawie”?
Wszak to od waszej nieostatnie
Zwariował pisarz Pota Paweł.
Przebacz mi smutna Bratysławo,
Hradcu Kralowy, Złota Prago
Za śmierć jaskółki tamtej wiosny
I polskie tanki nad Wełtawą.
Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał,
Wrogów poszukam sobie sam
Dlaczego q....mać bez przerwy
Poucza ktoś, w co wierzyć mam.
97. Alleluja!
Alleluja, alleluja, alleluja, alleluja, alleluja!
Prawdy, prawdy po trzykroć, prawdy jako chleba,
Oto hasło na dzisiaj, tego nam potrzeba.
Niech słowo znaczy słowo, a nie hasło puste
I nieprawdę odbitą w szybie krzywych luster.
Prawda rano, w południe i prawda z wieczora,
Prawda na dziś, na jutro i prawda o wczoraj.
Taka jest wola ludu, powszechne wołanie,
A wola ludu święta i niech tak się stanie.
Prawda pełna i czysta, prawda z rodowodu,
A nieprawda stworzona przez mędrców ze Wschodu.
I nieprawdy najczystszej nikt się nie odważy
Oddać w ręce sprzedawców, kupców, badylarzy, szewców, kowali,
niegodnych litości cenzorów, rewizorów - rycerzy ciemności.
A prawda jako chlebem dzielić się wypada
W domu, w sejmie, urzędzie, w partyjnych naradach,
Żeby było jej dosyć dla przyszłych pokoleń
I w każdym polskim domu i na polskim stole.
Niech nie zbraknie tej prawdy w POP i gminpowiecie,
W urzędzie wojewódzkim, w centralkomitecie.
A kto zechce te prawdę razem z kłamstwem dzielić,
To miejcie go w opiece niebiescy anieli.
Chamstwu trzeba się godnie przeciwstawić siłą,
A jak tylko cios skłamie, to od razu w ryło
Trzaskać aż popamięta, trzaskać już od rana,
Tak aż u pójdzie w pięty, metodą Urbana.
Autor - Andrzej Rosiewicz, co chyba poznać. Przypuszczam, że w tym czasie inaczej nie mógł (cenzura).
98. Propaganda sukcesu.
Szła sobie drogą z kulawą nogą,
Głodna i biedna, odarta z marzeń.
Deszcze padały, psy ja szarpały.
Szarpali dziennikarze.
Już przez nikogo nie kochana,
Jak nocna służba, jak druga zmiana.
Zapomniana przez pana
Wyklęta przez lud,
Szła, szła na wschód.
Ref. Choć pogoda była brzydka i zła,
Choć na drodze położyła się mgła,
Choć paliła pod powieka słona łza
Szła, szła, szła.
Z kraju węgla, miedzi i rud,
Gdy dokoła rozpanoszył się głód,
Pan ją zdradził i wyklął ją lud.
Szła, szła, na Wschód.
Swoje nieszczęście chciała wykrzyczeć,
W twarz rzucić klasie robotniczej,
Kiedyś tak piękna i atrakcyjna,
Dziś już całkiem bezpartyjna.
Szła taka biedna, sama jedna,
W deszczu, w wojskowych onucach.
Psy ją szarpały miejskie i wiejskie,
Chora też była na płuca.
Krwawe słońce promieniem dotykało już ziemi,
Głodne kruki krążyły nad szosą,
Pociągnęła z manierki na te swoje rozterki
I ruszyła gdzie oczy poniosą.
Ref. Choć pogoda była brzydka i zła...
I trudna rada szła cala blada,
Oczy sińcami podkute.
Z włosem rozwianym, ze zbitym kolanem,
Z dziąsłem przeżartym szkorbutem.
Łóżka nie miała, gdzie mogła spała,
Brak snu ją gnębił i troska.
W knajpie, na stole, czasem w stodole,
Gdy przytuliła ją wioska.
Ref. Choć pogoda była brzydka i zła,
W kręgu ogniska, taka mi bliska,
Jadła kiełbasę zawzięcie.
W ustach pobladła i dalej jadła
I pokazała i zdjęcie.
A na tym zdjęciu oczy zachwycał
Obraz nieziemskiej urody.
Warkocz złocisty, wzrok jasny czysty
I lica jako jagody.
Oko poznało, lecz co się stało,
Co stało się z cud dziewicą?
Oczy wygasłe, luny nad miastem
I spopielało jej lico.
Powiedz mi, powiedz szkaradna wiedźmo!
I podsunąłem jej zdjęcie.
Czy ta dziewica i ty to jedno?
Skinęła jedząc zawzięcie.
To była ona. Chude ramiona
Mi zarzuciła na szyje.
To ty kochana? To ja kochany!
Myślałem, że już nie żyjesz!
Jędruś - szepnęła - Jędruś kochany,
Wiesz takam ja nieszczęśliwa.
Powiedz mi miła gdzieżeś ty była?
Wiesz Jędruś, ja się ukrywam.
Jędruś, z oddali cały ze stali,
Odjechał sznur mercedesów.
Ja twoja rana, twoja kochana,
Propaganda sukcesu.
Nie odchodź proszę, nie odchodź miła!
Westchnęła i już nie żyła.
Leżała biała ta, co nie znała
Barwy codziennej szarości,
W liściach wawrzynu, planów i czynów,
Haseł i ludzkiej słabości.
Ciszej przy grobie grała orkiestra
I trochę miej było ludzi.
Wy dalej żyjcie, braw mi nie bijcie,
Bo może znów się obudzić.
Panie, panowie, spoczęła w grobie
I nie ma na to sposobu.
Nędzne jej szaty dajcie na kwiaty,
Na kwiaty dajcie do grobu.
Panie, panowie, spoczęła w grobie
Niegodna córka systemu.
Brak wyobraźni, więzy przyjaźni,
Więc dajcie, choć po złotemu.
Niegodna córka tego systemu
I kilku mężów „uczonych”.
Kto chce niech wierzy!
Wiecie gdzie leży - w Alei Zasłużonych!
Ref. Choć pogoda była brzydka i zła...
Też Andrzej Rosiewicz i też na czasie.
99. Nie łatwe jest życie bankiera.
Ciężka jest praca górnika,
Nie łatwe jest życie kelnera.
Tak pieśń się moja zaczyna,
Pieśń o zachodnich bankierach.
Motyl wiosenny przeleci, osiadł,
Już kąpie się w kropli rosy.
A tam zachodnim bankierom
Za wcześnie siwieją włosy.
Ref. Graj Cyganie, graj!
Serce swoje daj!
Muzyka twoja nagle
Żalem w sercu wzbiera
Graj Cyganie, graj!
Serce swoje daj!
Nie łatwe jest życie bankiera.
Legitymacje partyjną
Oddal Wincenty Kalemba.
A tam zachodnim bankierom
To włosy staja dęba.
Chłopak pręży muskuły,
Dziewczyna ma swoje wdzięki.
A wśród zachodnich bankierów,
To lament jeno i jęki.
Ref. Graj Cyganie, graj!...
Skrzypek, żebrak, samouk,
Kapelusz leży pod murem.
A tam się bankier zachodni
To porwał na siebie ze sznurem.
Jesteśmy trochę szczuplejsi,
I jakby trochę roślinni1).
Lecz za co cierpią bankierzy?
Za co? Czy oni są winni?
Ref. Graj Cyganie, graj!...
Skowronek gwiżdże beztrosko
Wśród wiosennego listowia.
A tam, bankierzy odchodzą
Ze względy na zły stan zdrowia.
Płynęła rzeka zielona2),
Płynęła kiedyś w te strony.
A teraz nie ma już rzeki
I wysechł strumyk zielony.
Ref. Graj Cyganie, graj!...
Dwadzieścia cztery miliardy3),
Po tysiąc dolców na głowę.
I co nam z tego zostało?
Trudności paszportowe!
Płynęła rzeka zielona
I złote miały być karpie.
A teraz naród głodny
I cała partia się szarpie.
Ref. Graj Cyganie, graj!...
Żal mi zachodnich bankierów
Choć sam już nie wiem dlaczego.
Blady księżyc na niebie
Nie wróży im nic dobrego.
Wiecie, o co mi chodzi?
Dlaczego nad nimi płaczę?
A dobrze im tak krwiopijcy,
Lichwiarze, wyzyskiwacze.
Ref. Graj Cyganie, graj!...
W łazience prosię różowe
Beztrosko chrząka i kwiczy.
A tam zachodni bankierzy
Nie mogą się swego doliczyć.
Mógłbym pożyczyć bankierom
Lub w formie im dać zapomogi
Lecz nie chce szafy przesuwać,
Nie będę zrywał podłogi.
Ref. Graj Cyganie, graj!...
Też Andrzej Rosiewicz
1) Dla urodzonych później: w tym czasie brakowało produktów żywnościowych mięsnych, które były „na kartki”.
2) Dla urodzonych później: to o pożyczkach tow. Gierka, którego doradcą do spraw ekonomicznych był profesor (od kurtyzan paryskich XV wieku) Bronisław Geremek .
3) A teraz podobno ponad 70 miliardów, to ile będzie na głowę?
100. Boże nasz, jak ten strajk długo trwa.
My stoczniowcy i portowcy dzisiaj tu
Zwyciężymy, przeżyjemy cały trud,
By mieć jutro zapewnione,
Wolne związki utworzone
I do pracy przystąpimy już.
Boże nasz, Boże nasz, Boże nasz!
Jak ten strajk, jak ten strajk długo trwa?
Więc dlaczego przetrzymują,
Postulatów nie przyjmują?
Niech pomyślą ile to kosztuje nas.
Boże nasz, Boże nasz, Boże nasz!
Jak ten strajk, jak ten strajk długo trwa?
Nasze serca, nasze myśli wciąż tam są,
Kiedy grudzień przypomina się.
Teraz wiemy jak strajkować
I jak z rządem pertraktować
By żądania nasze wypełniły się
Boże nasz, Boże nasz, Boże nasz!
Jak ten strajk, jak ten strajk długo trwa?
Więc dlaczego przetrzymują,
Postulatów nie przyjmują?
Niech pomyślą ile to kosztuje nas.
Nasze żony, nasze matki są wśród nas,
Całym sercem, cała duszą życzą nam,
Byśmy szybko to skończyli
I do domowe powrócili,
Ale musza wytrwać dłuższy czas.
Boże nasz, Boże nasz, Boże nasz!
Jak ten strajk, jak ten strajk długo trwa?
Więc dlaczego przetrzymują,
Postulatów nie przyjmują?
Niech pomyślą ile to kosztuje nas.
101. Z naganem do MHD.
Chociaż nie cierpię formy ballady
Najlepiej ująć w balladę.
A było tak. Z naganem w ręku
Wtargnąłem di MHD1).
I pryncypialnie do ekspedientki
Ryknę na sto decybeli:
Jak nie masz dla mnie szynki i rajstop,
Poproszę kilo idei.
A to pomiotło drobnomieszczańskie,
Z strachu łykając ślinę,
Wychrypi - „Dość to już dawno
Idei zabrakło na magazynie.
Co było robić? Zabijam ścierwo,
Ciało, pod ladę umyka.
Ja skok przez bufet. Nagan2) przede mną.
Hajda na kierownika!
Bladł i czerwieniał jak kameleon.
Do pępka nagan mu wtykam.
„Ty sukinsynie, ten brzuch upasłeś
Bratnią krwią robotnika.
A on, że jego ojciec przed wojną
Prywatna miał barykadę.
„A ty - ja na to - przed plebejuszem
Serce chowasz pod ladę.
Po pierwszym strzale krew w sadło wsiąkła,
Po drugim pociekła z czoła.
A ja przez okno, dla dobra sprawy
Pędzę do dyrektora,.
Wywlekam drania by go powiesić
Na jego nowiutkich szelkach.
Kto rewolucję zrobi światową,
Gdy stoimy w kolejkach?
Od nas odciąłeś się, pracujących.
Już ci się pogląd odmienił?
Odmownie byś go załatwił, gdyby
Przyszedł z podaniem Lenin?
Z ołowiu plombę wlepiłem w czerep
Jak najzdolniejszy dentysta.
Na sekretarkę szkoda mi kluli.
Walę ja do ministra.
Już czekał na mnie, był uprzedzony,
Z mauzera strzelił wielkiego!!!
„Syneczku mały - powiada matka -
Co ci się śniło złego?”.
„Nagutki, bosy, spadłeś z tapczanu,
Rozbiłeś sobie głowę!”
A jej na to: „Zrobiłem wreszcie
Porządki, matuś, nowe!”
Bo chociaż mam już latek trzydzieści,
Jak żyję, kurtka na wacie,
Ja nie słyszałem by z Zetemesu3)
Ktoś w pysk dał biurokracie.
Więc żebyś nigdy od kierowników
Nie usłyszała słów blagi,
Ja, przez pół nocy, z naganem w ręku,
Walczyłem jak Korczagin4).
Wszak to Korczagin dawnymi laty
Młodziutkiej władzy radzieckiej
Bronił przed Wranglem i biurokratą.
Nagan to colt sowiecki.
A mama głową z uśmiechem kiwa
:Proszę byś w czas urlopowy,
Gdy jesteś u mnie, w nocy nie czytał
Książek tak wywrotowych”.
Światło zgasiła, z pokoju wyszła.
Wolno zacząłem snuć wnioski:
„Jak hartowała się stal” napisał
Ślepy Kola Ostrowski.
Że przypominam jego kalectwo,
Wybaczcie! Widzów się dzieli
Na młodych gniewnych, co nie czytali
I starych, co zapomnieli.
1) dla urodzonych później: Miejski Handel Detaliczny (sklep)
2) dla urodzonych później: Nagan - rewolwer bębenkowy, typowe uzbrojenie NKWD.
3) dla urodzonych później: ZMS - Związek Młodzieży Socjalistycznej, takie coś, do którego należało należeć. Nie należący mieli niskie loty.
4) bohater najsłynniejszej powieści Związku Sowieckiego „Kak zakalałaś stal”, bohater, który dźgał bagnetem w pierś polskiego oficera z największa radością i zadowoleniem. Szkolna lektura obowiązkowa!!!
102. Modlitwa o przebaczenie.
Stajemy przed Tobą z największa pokorą,
W gore krzyże wznosimy naszego cierpienia.
Módl się za nami Matko i wstaw się do Boga,
By dal nam wszystkim laskę, łaskę przebaczenia!
Tym, którzy sami w gore wysoko się wspięli
Nid bacząc, że władza tylko od ludu święta
I tworząc nowe prawo szybko zapomnieli,
Że pamięć tych, których krzywdzą będzie przeklęta.
Daj nam łaskę przebaczenia, sługom ich płatnym,
Którzy judaszowe w dłoni tuląc srebrniki,
W nagrodę za swe czyny kainowej hańby,
Pozostaną - wśród swoich - na zawsze obcymi.
I kiedy codzienni rozpacz i ból przemierza
Przez wioski i miasta udręczonej tej ziemi
Daj nam o Matko, łaskę - łaskę przebaczenia
Nim się kielich goryczy po brzegi wypełni.
103. Modlitwa.
Módl się do Syna, Ty, co w Ostrej Bramie
Słyniesz cudami, Matko Nieskalana.
Weź mękę naszą, i ból, i konanie
I złóż pod stopy Najświętszego Pana.
Tęsknotę biednych dzieci w poniewierce
Niszczonych pastwą i przemocą wroga.
Niech się zlituje Syna Twego serce,
Niech wstanie Polska, spraw to Matko droga!
Niech nam z Zachodu powieje wiatr wiosny...
Nad polską ziemią od Karpat do morza.
Niech się rozełka dzwonów hymn radosny
W cud Zmartwychwstania! Spraw to Matko Boża!
Niech ze skowronkiem zlecą Orły Złote
Ze stron dalekich do rodzinnej strzechy,
Niech zedrą z kraju niewoli martwotę.
Daj nam, o Matko, choć rąbek pociechy.
O Polskę wolną po błękitne morze
Błagamy Ciebie , o Najlepszy Boże
Słowami, które pozostawi/ł nam
Jezus Chrystus ,... Ojcze nasz...
104. Święty Boże.
Święty Boże!
O sprawiedliwa bijemy się rzecz,
O naszą wolną wolę
O naszą ziemię i morze,
O matki krzyż na czole,
O polskie kości na Wawelu,
O cmentarzyska ojcowskie,
Na których Twój znak świeci.
O lata przeszłe i przyszłe,
O nasze góry, o Wisłę,
O nasze żony i dzieci,
O dolę daleka i bliską,
O prawa ludzkie i boskie,
O wszystko!
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Usłysz nasze wołanie,
Który jesteś z nami
Wszechmocny Panie!
Daj nam zwycięstwo.
Autor: K. Wierzyński.
105. Modlitwa.
Od krwi przelanej naszych braci,
Od ceny, którą trzeba płacić,
Za robotnicze zawezwanie
Uchroń nas Panie!
Od poniewierki, zastraszenia,
I od wyzbycia się sumienia,
Od leku przed tym, co się stanie
Uchroń nas Panie!
Od dzieci naszych znieprawienia
I od umysłów zniewolenia,
Od krzywd i zemsty za nie
Uchroń nas Panie!
Od młodych naszych katowania,
KI człowieczeństwa podeptania,
Od tych, którzy kłamią
Uchroń nas Panie!
Od rozerwania rąk łańcucha
I upodlenia ducha,
Od popadnięcia w obłąkanie
Uchroń nas Panie!
Od zbezczeszczenia, co najświętsze
I od zwątpienia, w co największe
Od tego, co niesie rozstanie
Uchroń nas Panie!
Za solidarność narodową
I wszystko to, co jest odnową
Na życie czyste
Daj silę Panie!
N.N. obozu w Gołdapi.
106. Matka Boska Częstochowska.
Z dawna Polski Tyś Królową,
Pani Częstochowska,
Zielna, Siewna i Gromniczna
Pani - Matko Boska.
Z Twym imieniem pod Grunwaldem
Dziadowie stawali.
Białe Orły na sztandarach
Przed Tobą schylali.
Byłaś z nami w chwilach trwogi,
Byłaś w chwilach męstwa.
Matko Boska Częstochowska
Prowadź do zwycięstwa!
Byłaś z nami w chwilach powstań,
W tragedii rozbiorów.
Nie zniknęłaś z wiejskiej chaty
I szlacheckich dworów.
I w poezji naszych wieszczów
I w modlitwach dzieci,
Imię Twoje Pani nasza
Nadzieję wciąż nieci.
W imię Twego panowania
Sławim Twa koronę
Matko Boska Częstochowska
Pod Twoją obronę...
Pod Twoją obronę
Dziś się uciekamy
Matko Boska Częstochowska
Zmiłuj się nad nami.
Daj nam wytrwać w naszej walce,
Dodawaj nam siły,
Wypędź z serca nienawiści
I daj pokój miły.
Jesteś z nami w naszym trudzie
I codziennym znoju.
Jesteś z nami w czasach wojny
I w czasach pokoju.
Jesteś z nami dziś w kopalni,
W stoczni, za drutami...
Matko Boska Częstochowska
Przyczyń się za nami.
N.N. z obozu w Mielęcinie
107. Słuchałem Jana Pawła II.
Z wysoka padały słowa mądre i proste,
Słowa miłością nabrzmiałe.
Na polska kładły się ziemię - prawdy spragnioną -
Słowa wiarą dojrzałe...
A kiedy jan Paweł mówił - Ojczyzna -
Nie było w tym nic z miałkiego patosu,
Ale trudnych wieków polskich wielka spuścizna.
I ziemi naszej czas śpiewnych odgłosów...
Dźwięki dzwonów kościelnych,
Łoskot maszyn w fabrykach,
Ból i śmiechy weselne...
Słabość i potęga
Naszych skłębionych lotów
Splątana wstęga...
A kiedy mówił - praca i wolność człowieka -
Nie było w tym nic z gładkiego hasła-apelu,
Ale ufności, że praca w wolność obleka,
W godność i piękno - spełnienie człowieczych celów...
A kiedy mówił - nigdy wojny więcej -
W czci chyląc głowę w miejscu kaźni,
Gdzie miliony ludzi ginęło w męce
I spełniały się ofiary podobne
Chrystusowej ofierze...
Moc w nim była ogromna...
I olbrzymiała z dna pragnień wydarta.
Chcemy wszyscy w to wierzyć!
A kiedy się modlił...
Kiedy słowa mszy świętej mówione wiekami
Pod nieba słoneczna kopułą łopotały
I płynęły serc ludzkich złaknionych rzekami
Przez Polskę całą...
Podniesiony czuł się nawet najlichszy,
O to jest z siły prawdziwej wielkości,
Że wielkości każdy staje się bliższy!
A gdy pierwszego papieża Polaka,
To pierwszy w dziejach naszego biegu,
Droga pielgrzymia po ojczystych szlakach
Dobijała brzegu...
I gdy jak ptak niebieski odlatywał
Do stolicy swego przeznaczenia...
Żegnały go rzesze ludzi wsłuchanych
W płonące wiarą słowa pokrzepienia...
108. Daj nam Boże laskę siły.
Bliska przyszłość ciemna mgła przysłania,
Teraźniejszość gasi tęcza złud.
Nie prosimy Cię Boże o cud,
Lecz prosimy o siłę przetrwania.
Wolno wlecze się posępna noc,
W gorzkim trudzie załamuje się męstwo,
Nie prosimy Cię o łatwe zwycięstwo,
Lecz prosimy Cię o godność moc.
Daj nam oprzeć się bezradnym łzom,
Daj nam powstać od najdroższej mogiły,
Daj nam Boże łaskę takiej siły
Co na nowo odbuduje dom.
H. Mortkowicz
109. Cicha noc.
Cicha noc, święta noc,
Pokój niesie ludziom wszem.
A u żłóbka Matka Święta
Czuwa sama uśmiechnięta
Nad dzieciątka snem, (bis)
Cicha noc, święta noc,
Narodzony Boży syn.
Pan wielkiego majestatu,
Niesie dziś całemu światu
Odkupienie win. (bis)
Cicha noc, święta noc.
Pastuszkowie od swych trzód
Biegną wielce zadziwieni
Za anielskim chórem pieni
Gdzie się spełnił cud. (bis)
110. List wigilijny od matki.
Pisze ci synku list z daleka, z domu.
Na szynach śnieżne łyskają się płatki.
Wspominam dawne dni i po kryjomu
Płaczę... Ty synku zrozumiesz łzy matki.
Jest już choinka... wiesz, zaraz u stoła
Siędziem, jak dawniej, z siostrzyczkami trzema.
A z nami razem i myśl niewesoła,
Że ciebie, synku, wśród nas dzisiaj nie ma.
Ty tam samiutki w odległej gdzieś stronie.
Jak ty tam liczysz mijające chwile?...
Jak ci gwiazdka dziś wieczór zapłonie?
Kto ci świąteczną przyrządzi wigilię?
Jak kolędą, syneczku mój miły,
Rozjaśnisz swoje godziny tułacze?
Myśmy się dzisiaj za ciebie modliły,
A ja nad listem, widzisz, jeszcze płaczę...
Myśl o nas, synku... wspomnij przy wieczerzy...
W liście mym znajdziesz okruchy opłatka.
Wiem, że nam wrócisz... ten co „w żłobie leży”
Czuwa nad nami... całuje cię ... Mama.
111. List matki do syna skazanego na osiem lat.
Kochany mój synku!
Chciałabym dziś życzenia przekazać świąteczne
Tobie i tym, co los swój dzieła z twoim losem.
Gdziekolwiek są. Więc wzywam wszystkie wasze serca,
Mówiąc do was, kochani, serca mego głosem.
Chce by dotarły one do Zakładów Karnych,
Do wszystkich w całej Polsce miejsc odosobnienia,
Aby czuli więzieni, że jesteśmy razem
Wszyscy. Że dla nas nigdy nie ma zapomnienia.
Że „Solidarność” żyje w sercach i umysłach
I to, co było piękne w niej to pozostanie
I to co było mądre w niej, tego nie zniszczy
Pałka, więzienie, przemoc i prześladowanie.
Bo mulą się zaiste ci, których wyrokiem
Zostaliście skazani. Niech każdy z nich słucha!
Powiedział pewien mędrzec, którego więziono:
„Ciało możecie uwięzić - nie uwięzisz ducha!”
Nie uwięzi nikt nigdy czystej ludzkiej myśli,
Ani troski serdecznej o ojczystą ziemię,
Ani wiary praojców, ani tęsknot dzieci,
Ani uczuć łączących cała nasze plemię.
One tak spotężniały, tak nabrały mocy,
Że kratami zatrzęsą i rozwalą mury,
Skowronkiem, który wiecznie dzwoni hymny słońcu,
Krzepiąc nasze nadzieje, poszybują w chmury.
Zwykłej „Solidarności” niech tylko nie zabraknie
I wiary, a pan powie: ”Niech się Polska stanie
Z ofiar, bólu, łez krwawych, nędzy, poniżenia”.
I to będzie właśnie nasze ZMARTWYCHWSTANIE.
Niech Bóg ma Was w swej opiece i zachowa w zdrowiu.
Kochająca cię. Matka
112. List matki do syna skazanego na więzienie.
Kochany synku!
Jak mam dziś czas odmierzać? Czy podług zegara,
Co na wieży kościelnej czas odmierza?
Czy podług słońca wschodów lub gwiazd bledniejących?
Kiedy dzień taki długi i noc też nie mija
Tak jak noc, lecz się wlecze a otwarte oczy
Błądzą po smutnych ścianach wypatrując cienia
Choćby twojego i dostrzec go nigdzie nie mogąc
Mgłą wilgotną zachodzą i tona w marzeniach.
A może czas odmierzać od jasnych, sierpniowych
Dni buntu i nadziei, podług tych serc bicia,
Które nas, naród, Polskę, prowadziły pieśnią
Do godnego, lepszego i wolnego życia?
A może czas odmierzać od grudniowej nocy,
Podług odgłosu kajdan i tysięcy kroków
Prowadzonych do więzień? Lub podług wydanych
Hańbiących nie sądzonych lecz sędziów - wyroków?
Minęły już miesiące. Jakże bardzo długie
Miesiące tego roku! Więc się zgubiłam
W czasach gwałtu i płaczu rozdzielanych rodzin.
W czasach salw, co śmierć niosły. I wiarę traciłam/.
I właśnie teraz, Synku, dostałam życzenie,
Aby wciąż trwać w wierze w prawdę, w sprawiedliwość.
Jakże prawe i czyste macie młode serca,
Jeśli taka dla sprawy wierna wasza miłość?
Dziękuję ci za pamięć. Zapewniam kochany,
To właśnie wiara, Synku, żyć matkom pomaga.
I tym godniej, tym wyżej nosić siwe włosy
Im większe upodlenie i im większa zniewaga.
Wierzę dziś, jak tysiące kobiet - wrócisz!
Przecież syn musi wrócić, gdy go matka woła.
I pochyli się na nią i obejmie czule,
Aby ustami dotknąć zmarszczonego czoła.
Czuwajcie więc i dbajcie o siebie wzajemnie,
By przetrwać było łatwiej i spełnić nadzieje.
I niech wszystkich łączy wiara, która nigdy
Na moment nawet jeden w was się nie zachwieje.
Całuje Ciebie i pozdrawiam.
Matka.
113. Rozmyślania przed całopaleniem.
Żyć i nie wiedzieć, że kraj twój w niewoli?
Żyć i udawać, że wolni żyjemy?
Łez nie dostrzegać i krzywdy co boli?
Pozostać ślepym i głuchym i niemym?
Żyć w nędznych chatach, budując pałace?
Być zaślubionym, a żyć jako wdowiec?
Być pohańbionym?
Nie! Lepiej spłonąć!
Żyć i nie wiedzieć, że wolność jest w świecie?
I o zarobku ciągle myśleć głucho?
Nie widzieć słońca i ślepie mieć krecie?
To jedno tylko: jak wypełnić brzucho?
Wdzięcznością płacić za wieczna udrękę?
Żyć i pod kijem pracować na wroga?
I słowa prawdy codziennie się lękać?
Żyć w tchórza skórze?
Prawdy nie ujrzeć?
Nie myśleć wcale?
Nie, lepiej spłonąć!
Więcej wolności, więcej gorąca!
Rwij się do światła, rwij się do słońca!
Niech każdy ogniem świetlistym pała,
Niech płomień będzie palącym lękiem!
Byleś nie skamlał, byleś wciąż działał!
Byleś pamiętał, żeś jest człowiekiem!
Dość żyć w pokorze,
Już lepiej zgorzeć!
Masz zawsze płonąć jeśliś człowiekiem!
St. Krawanskij 1969 rok z Włodymiru.
114. Wstajemy.
Wstajemy. Ciężko brodzimy w cieniu.
Każdy judasza ma na ramieniu.
Judasz nas dziobem uderza w szyję
I milczkiem sprawdza jak serce bije.
I ostrzy pióra i łyka ślinę,
I pleśń wyczuwa, sen i padlinę.
Pomóż nam Boże, bo upadamy,
Gdy nas zaciska swymi skrzydłami,
Ciśnie, tłuścieje sobie na chwałę
I chce, by stać się z nim jednym ciałem.
Ernest Bryll.
115. Modlitwa.
... Niegdyś Ciebie Maryjo, w świętej Częstochowie
O lud swój polscy błagali królowie.
Niegdyś Cię Polska jeszcze wielka, cała,
Królową swoja przed zgonem obrała.
Naród ten niegdyś służył Ci orężno,
Bój Chrystusowy tocząc z poganami,
Królowo Polski i Litewska Księżno
Zmiłuj się nad nami.
Mąk, trosk, łez, zgryzot i strachu i bólu
Pełno na świecie. Ty widzisz o Pani,
Co serce nęci i co serce rani.
Na cmentarzowym Twego życia polu
Ty wiesz od czego dusze umierają.
O rozwieś płomień lepszego błękitu
Nad serc i ludów umarłych gruzami.
Ty królująca u wszechświata szczytu
Zmiłuj się nad nami.
Zygmunt Krasiński.
116. Przyjdzie taki dzień.
Wierzę, że przyjdzie taki dzień,
A może jest już bliski,
Gdy wieli ból i smutku cień
Opuści serca wszystkich.
I będzie taki piękny czas,
Spokojny i bezpieczny,
Nie będzie różnic ani ras
I będzie pokój wieczny.
Wierzę, że ludy ziemi tej
Złączą się w celu bratnim
I wszelkiej krzywdy niecnej, złej
Wnet zabrzmi jęk ostatni.
Gdy dłonie swe na zgody znak
Podadzą sobie ludzie,
Pójdą na życia twardy szlak
W radosnym, zgodnym trudzie.
Ustanie zła, straszliwa noc,
Radości nic nie zaćmi
Skończy się ciemna grzechu noc
I ludzie będą braćmi!
Wierzę, że przyjdzie taki dzień!
I choć go nie doczekam,
Choć kryje go niewiedzy cień,
To wiedze go przez mgły, z daleka...
Wierzę, że przyjdzie taki dzień...
M. Bartikowska.
Nie znam autorki, ale czuć, że kor-niki ją przeżarły. Lubują się w blondynkach, a te im wierzą i „czekają na ten dzień” raju czerwonego na ziemi!
117. Moja Polska.
Moja Polska poszarzała
Jak kobiety twarz zmęczonej.
Bez uśmiechu, bez nadziei
W posmutniałych troską oczach.
Moja Polska zagubiona
Stoi na rozstajnych drogach
Z krzyżem cierpień na ramionach
Tak bolesnych jak Golgota.
Moja Polska przerażona
Brakiem chleba, brakiem prawdy.
Choć najświętszych uczuć godna
Dźwiga brzemię obcej hańby.
Moja Polska, zapłakana
Łzami matek nad grobami,
Patrzy czernią otulona,
Droga ściele się krzyżami.
Moja Polska zatroskana
Losem dzieci swych najlepszych
Uwięzionych i wygnanych,
Rozrzuconych gdzieś po świecie.
Moja Polska rozmodlona,
By polskości nie zagubić,
Wraz z Maryja w jej kościołach
Udręczony naród tuli.
Teresa.
Autorki pozostało tylko imię i nic więcej. Może się odezwie? A może to była moja znajoma, dziennikarka, tez Teresa; ona też pisała wiersze i była internowana?
118. Prośby do Czarnej Madonny.
Jasnogórska Pani z ikony sczerniałej,
Królowo sześćsetletnia narodu polskiego.
Jasnogórska Madonno od innych odmienna,
Przywrócona losowi narodu Twojego,
Rozdawczyni laski, pogromczyni zła
trwaj!
Kiedy sil mu z brakuje pielgrzymom tej ziemi
Umęczonej przez innych oraz wady własne,
Nie zostawiaj na pastwę słabości i męki,
Nie pozwól by się szerzyły kąkole złośliwe
W ogródku Pana Boga - sercach tego ludu
bądź!
Albo, gdy nadzieje ta, z wiary płynąca,
Przygasać zaczyna i staje się szara
Jak noce i ranki codzienności naszej,
Gdy miłość zastępuje nieprzychylność wrogów,
„Solidarność” zaś wypiera nienawiść do sobie
czuwaj!
119. Gawęda o ziemi ojczystej.
Bez tej miłości można żyć,
Mieć serce suche jak orzeszek,
Malutki los naparstkiem pić
Z dala od zgryzot i pocieszeń.
Na własną miarę mieć nadzieję,
W mroku kryjówkę sobie uwić,
O blasku próchna mówić „dnieje”,
O blasku słońca nic nie mówić.
Jakiej miłości brakło im,
Że są jak okno wypalone,
Rozbite szkło, rozwiany dym,
Jak drzewo z nagła powalone,
Które za płytko wrosło w ziemię,
Któremu wyrwał wiatr korzenie
I jeszcze żyje cząstka czasu,
Ale już traci swe zielenie
I już nie szumi w chórze lasu.
Ziemio ojczysta, ziemio jasna!
Nie będę powalonym drzewem.
Codziennie mocnej w ciebie wrastam
Radością, smutkiem, duma, gniewem.
Nie będę jak zerwana nić.
Odrzucam pusto brzmiące słowa.
Można nie kochać cię i żyć
Ale nie można owocować!
Był ten wiersz zapisany na taśmie magnetofonowej i recytowany prze męski glos.
Przepisałem by nie zginął. Później dowiedziałem się, że autorką jest W. Szymborska.
Nie wiem czy to jest prawda, więc pozostawiam jak był na ostatniej pozycji archiwum.
Nie wiem czy pozostawiłbym go teraz.
1