wiersze maria konopnicka


wiersze - maria konopnicka

 

Spis treści:

Choinka w lesie

- A kto tę choinkę
Zasiał w ciemnym lesie?
- Zasiał ci ją ten wiaterek,
Co nasionka niesie.

- A kto tę choinkę
Ogrzał w ciemnym boru?
- Ogrzało ja to słoneczko
Z niebieskiego dworu.

- A kto tę choinkę
Poił w ciemnym gaju?
- Jasne ją poiły rosy
I woda z ruczaju.

- A kto tę choinkę
Wyhodował z ziarna?
- Wychowała ją maleńka,
Ziemia nasza czarna!

 

Co mówi zegar

Na nic figle, na nic psoty
Od samego rana!
Dalej, żwawo do roboty,
Laleczko kochana!
Słyszysz, jak to zegar stary
Gderze na kominku?
Wiesz, co mówi?... Kto próżnuje,
Ten niewart spoczynku!

Słuchaj tylko, jak to gada:
-Tik-tak! - Tik-tak - dzieci!
Nie marnujcie żadnej chwilki,
Póki wiosna świeci!
Kto chce słodkie jeść jagody,
Niech grządkę opiele!
Pójdź, przynieś kwiatkom wody,
Wyrwiemy złe ziele!
Niechaj pracę naszą czuje
Ta ziemia kochana!
Wstyd, gdy na wsi kto próżnuje,
Dana, moja dana!

Co słonko widziało

Cały dzionek słonko
Po niebie chodziło:
Czego nie widziało!
Na co nie patrzyło!

Widziało nasz domek,
Jak się budzi rankiem.
Jak Magda na pole
Niesie mleko dzbankiem...

Jak Wojtek wyciąga
Ze studni żurawia*.
Jak się mały Janek
Z Wiernusiem zabawia...

Widziało, jak owczarz
Pędzi owce siwe,
Jak Antek karemu
Rozczesuje grzywę...

Widziało gołąbki,
Jak na dach nasz lecą
I trzepią w skrzydełka,
I pod zorzę świecą.
Widziało, jak Zosia
Z kluczykami chodzi.
Jak liźnie śmietany,
Choć się to nie godzi...

Widziało. Jak Kuba
Pługiem w polu orze.
Jak wołki pogania.
Żeby było zboże...

Widziało pod lasem.
Jak się pasą krowy.
Jak tam pokrzykuje
Nasz ciołeczek płowy...

Widziało, jak Kasia
Biały ser ogrzewa.
Jak Stach konie poi.
A gwiżdże, a śpiewa...

Widziało, jak wszyscy
Po pracy zasiedli
I z misy głębokiej
Łyżkami barszcz jedli.

 

Czytanie

No, już na dziś dość biegania!
Niech tu nisko siądzie Hania,
Julcia z lalką wyżej trochę,
Na kolana wezmę Zochę,
Bo Zosieńka jeszcze mała...
No i będę wam czytała.
O czym chcecie?
- Ja chcę bajkę,
Jak to kotek palił fajkę!
- A ja chcę o szklanej górze,
Gdzie to rosną złote róże!
- A ja chcę o jędzy babie,
Co ma malowane grabie!
- A to ja chcę o tym smoku,
Co to pękł z jednego boku!
- Ejże! Co wam przyjdzie z bajki?
Czy to koty palą fajki?
Na cóż by się zdały babie
Jakieś malowane grabie?
Czy kto widział złote róże?
Czy kto był na szklanej górze?
Wszak wam wiedzieć będzie miło,
Co się u nas wydarzyło.
Posłuchajcie...

W bok Kruszwicy
Żył Piast w cudnej okolicy...
Miał syneczka...
- Wiemy! Wiemy!
- No i chcecie?
- Chcemy! Chcemy!

 

Jabłonka

Jabłoneczka biała
Kwieciem się odziała;
Obiecuje nam jabłuszka,
Jak je będzie miała.

Mój wietrzyku miły,
Nie wiej z całej siły,
Nie otrącaj tego kwiecia,
Żeby jabłka były.

 

Kukułeczka

Po tym ciemnym boru
Kukułeczka kuka,
Z ranka do wieczora
Gniazdka sobie szuka.
Kuku! Kuku!
Gniazdka sobie szuka.

- A ty, kukułeczko,
Co na drzewach siadasz,
Jakie ty nowiny
W lesie rozpowiadasz?
Kuku! Kuku!
W lesie rozpowiadasz?

Leciałam ja w maju
Z ciepłego wyraju,
Zagubiłam w drodze
Ścieżynkę do gaju!
Kuku! Kuku!
Ścieżynkę do gaju!

Zgubiłam ścieżkę
Do gniazdeczka mego,
Teraz latam, teraz kukam,
Ot, już wiesz dlaczego.
Kuku! Kuku!
Ot, już wiesz dlaczego.

Na jagody (wiersz)

Spiesz się, śpiesz, laleczko,
Bo nie mamy czasu!
Idziem na jagody
Do boru, do lasu!

Idziem na jagody
Dla mamy, dla taty,
Będzie nam pomagał
Ten wilczek kudłaty!

Będzie nam pomagał
Ten dzięcioł, co puka,
Co w boru robaczków
Po drzewinach szuka!

A w boru, a w lesie
Szumią wielkie sosny,
Aż się głos ich niesie
Jako płacz żałosny!

A w boru, a w lesie
Tam drwal siedzi stary
I rąbie siekierą
Sosny na galary!

Co którą zarąbie,
To krzyk słychać drzewa
I płacze bór cały.
l jęczy, i śpiewa...

Aż tu Baby Jagi
Wyskoczą dwa koty,
Na sośnie się onej
Huśtają, niecnoty!

I świecą im ślepie
Wśród mroku zielone...
Niech Pań Bóg zachowa
Iść kiedy w tę stronę!...

Boisz się, laleczko?
Nie drzyj, moja miła!
To tylko - tak sobie,
Taka bajka była!

Śpiesz się, śpiesz, dziecino.
Bo nie mamy czasu!
Idziem na jagody
Do boru, do lasu!

 

Nasze kwiaty

Jeszcze śnieżek prószy,
Jeszcze chłodny ranek,
A już w cichym lesie
Zakwita sasanek.
A za nim przylaszczka
Wychyla się z pączka
I mleczem się żółtym
Złoci cała łączka.

I dłużej już dzionka,
I bliżej słoneczka...
A w polu się gwieździ
Biała stokroteczka.
A dalej fiołki,
Wskroś trawy, pod rosą,
W świeżych swych czareczkach
Woń przesłodką niosą.

A tuż ponad strugą,
Co wije się kręta,
Niezapominajka
Otwiera oczęta.
A w gaju, wśród liści,
W wilgotnej ustroni,
Konwalia bieluchna
W dzwoneczki swe dzwoni.
A wyjdziesz drożyną
Z gaiku na pole,
To spotkasz modraki,
Ostrózki, kąkole...

I maczek tam wilczy
Kraśnieje wśród żyta,
I różą krzak głogu
Na miedzy zakwita.
A ścieżką zieloną,
Co z górki zstępuje,
Srebrzysty powoik 
Po świecie wędruje...

Oj ziemio ty droga,
Ty boży zielniku!
I w polach, i w łąkach
Masz kwiecia bez liku!

Odlot

A te dzikie gąski
Na zachód leciały,
W zimnej rosie nocą
Pioieczka maczały.

A te dzikie gąski
Pióreczka zgubiły,
Z onej to żałości.
Że nas porzuciły!

 Pan Zielonka

Pan Zielonka, co nad stawem
Mieszka sobie żabim prawem,
Ma rodzinę wcale sporą:
Dzieci pono aż pięcioro. 
Już od dziada i pradziada
Wielkie Bagno tu posiada
I przy kępie, pod łopianem,
Na folwarku tym jest panem.
Tu na muszki w lot czatuje,
Tu się kąpie, tu poluje,
Tu napełnia staw swym krzykiem,
A jest sławnym gimnastykiem.
Jak dzień tylko się rozświeci,
Hyc z kąpieli, woła dzieci,
I za chwilę kawalkadą
Taką oto sobie jadą:
Ten najstarszy, co na przedzie,
Rej prowadzi w tym pochodzie,
A ma tuszę okazałą,
Od swych ocząt zwie się "Gałą".
Ten za ojcem, tak wesoły,
Co się trzyma fraka poły,
I ten w wielkich susach drugi:
"Miech" i "Skrzeczek" na usługi.
Czwarty "Żeruś" na ostatku
Pędzi, krzycząc: - "Tatku! Tatku!
Tatko, widzę, zapomina,
Że ma też Żerusia syna! 
Lecz najmłodszy, pieszczoch wielki,
Co się trzyma kamizelki
I na karku u tatusia
Wierzchem jedzie, zwie się "Trusia".
tata chlubi się tym chwatem,
Co odważnie śmiga batem,
Choć kapelusz mu ojcowy.
Całkiem zakrył czubek głowy! 
Nie wiem, czy się wam zdarzyło
Tę kompanię spotkać miłą?
Lecz po deszczu rad się błąka
Z dziatwą swoją pan Zielonka.

 

Poranek

Minęła nocka, minął cień,
Słoneczko moje, dobry dzień!
Słoneczko moje kochane,
W porannych zorzach rumiane.

Minęła nocka, minął cień, 
Niech się wylega w łóżku leń,
A ja raniutko dziś wstanę, 
Zobaczę słonko rumiane.

Pranie

Pucu! Pucu! Chlastu! Chlastu!
Nie mam rączek jedenastu,
Tylko dwie mam rączki małe,
Lecz do prania doskonałe.

Umiem w cebrzyk wody nalać,
Umiem wyprać... no... i zwalać,
Z mydła zrobię tyle piany,
Co nasz kucharz ze śmietany.

I wypłuczę, i wykręcę,
Choć mnie dobrze bolą ręce.
Umiem także i krochmalić,
Tylko nie chcę się już chwalić!
- A u pani? Jakże dziatki?
Czy też brudzą się manatki?

- U mnie? Ach! To jeszcze gorzej:
Zaraz zdejmuj, co się włoży!
Ja i praczki już nie biorę,
Tylko co dzień sama piorę!

Tak to praca zawsze nowa,
Gdy kto lalek się dochowa!

Przy mrowisku

- Co to się tak rusza nisko?
- To, dziateczki jest mrowisko
Czyście nigdy nie widziały,
lak ten naród żyje mały?

O, to światek jest ciekawy!
Ma on swoje ważne sprawy,
A choć drobny, tak się trudzi,
Że zawstydza dużych ludzi.

Miastem mrówek jest mrowisko
Budują je przy pniu blisko,
By gałęzi dach zielony
W deszcz przydawał im ochrony.

Wnet tam domy i ulice
Wznoszą pilne robotnice.
Wnet budują mosty, wały -
Taki zmyślny ludek mały.

Co igliwia tam naniosą,
Co żywicy z ranną rosą,
Co wszelakiej tam zdobyczy,
Tego, dziatki, nikt nie zliczy!

Mały, duży się przykłada
Każdy ma - gdy ma gromada,
Zyska gniazdo - każdy zyska -
Takie prawo jest mrowiska.

Gdy już miasto się podniesie,
Biją drogi skroś po lesie
Jedne suchą, ciepłą porą
Na zapasy żywność biorą.

Inne - słomkę drobnej miary
Ciągną cości we trzy pary
Czasem - w sto - dźwigają z gąszcza
Muchę, osę lub chrabąszcza

- I poradzą?
- A poradzą!
Bo i bąkom się nie dadzą
Jedna - nic by nie zrobiła,
Lecz mrowisko - to jest siła!

Widzicie tam tego bąka.
Jak w ostrogi złote brząka.
Jak to huczy, w bęben bije!
Jaką to ma grubą szyję!

Patrzcie! Mrówki całą rzeszą.
Na obronę miasta śpieszą
Wszystkie rzędem w jedną stronę
Różki mają nastawione.

Wszystkie zwartym idą szykiem
Za swym wodzem - naczelnikiem.
Wszystkie w jedno, co sił, mierzą,
- Zmiataj, bąku, nim uderzą!

Przygoda z lalką

Panna Stefcia i Maryla
Nie są to zbyt grzeczne damy,
Nawet - powiem wam w sekrecie -
Nie słuchają czasem mamy.

Panna Stefcia i Maryla
Nad Dunajcem bawiąc w lecie -
Proszę spojrzeć, gdzie Karpaty,
A Dunajec wnet znajdziecie.

Otóż bawiąc nad Dunajcem
Cały ranek i dzień cały,
Na urwistym brzegu rzeczki,
Na kamieniach siadywały.

A co jeszcze było śmiechu,
A co drwinek z innych dzieci:
"Uciekajcie! Uciekajcie!
Bo Dunajec na was leci".

Aż raz wpośród śmiechu, drwinek
Smutna stała się przygoda:
Lalka panien wpadła w rzekę,
Het ją, precz, poniosła woda...

"Jezus Maria!" - krzyczą obie -
- Co się stało? - pytam. - "Boże!
- Lalka nasza, jedynaczka,
Lalka nasza wpadła w morze!"

Szczęściem Feluś to zobaczył,
Skoczył pędem na głębinę,
Dał łbem nurka - i wydobył
Zwłoki lalki mokre, sine...

Ile było narzekania,
Ile płaczu i lamentu!
Ale damy ostrożniejsze
Od owego są momentu.

Rzeka

Za tą głębią, za tym brodem.
tam stanęła rzeka lodem,
ani szumi, ani płynie,
tylko duma w swej głębinie.

Gdzie jej wiosna, gdzie jej zorza?
Gdzie jej droga, het do morza?

Oj, ty rzeko, oj ty sina,
lody tobie nie nowina,
co rok zima więzi ciebie,
co rok wichry mkną po niebie.

Aż znów przyjdzie wiosna hoża 
i popłyniesz het do morza!

Nie na zawsze słonko gaśnie,
nie na zawsze ziemia zaśnie,
nie na zawsze więdnie kwiecie,
nie na zawsze mróz na świecie.

Przyjdzie wiosna, przyjdzie hoża,
Pójdą rzeki het do morza!

 

Sanna

Jasne słonko, mroźny dzień,
A saneczki deń, deń, deń.
A koniki po śniegu
Zagrzały się od biegu. 
Jasne słonko, mroźny dzień,
A saneczki den, den, den,
A nasz Janek w złym sosie,
Bo ma gila na nosie.

 

Skąd się biorą piosenki

- Piosenki, piosenki,
Skąd wy się bierzecie?
Czy tak wyrastacie
Jako polne kwiecie?

Czy na łąki nasze,
Na tę ziemię czarną,
Razem z deszczem pada
Złote wasze ziarno?

Czy was cichy wietrzyk
Roznosi po świecie?
Czy razem z tą chmurką
Nad wioską płyniecie?

Czy jak ten strumyczek,
Co się błoniem wije,
Słodka wasza nuta
Ze źródełka bije?

Czy was jaskółeczka,
Co za morze lata,
Na czarnych skrzydełkach
Przynosi ze świata?

Czy was wyoruje
Oracz swoim pługiem,
Kiedy wołki pędzi
Polem równem, długiem?

Czy rośniecie z wierzby
U tej modrej rzeczki,
Kędy chłopcy w maju
Kręcą fujareczki?

Czy was ten skowronek,
Ten śpiewaczek Boży,
Wyucza się rankiem
U różanej żony!

Czy was w swych poświstach
Szumy naszych lasów
Żałośliwie niosą
Z dawnych, dawnych czasów?

Czy lecicie w iskrach
Jasnego ogniska,
Co na prządki nasze
Złotą łuną błyska?

Piosenki, piosenki,
Powiedzcież mi przecie,
Skąd wy się rodzicie
Na tym Bożym świecie?

- Ani my z pól kwietnych,
Ani z łąk kobierca,
Tylko się rodzimy
Z młodzieńczego serca.

Nie niosą nas szumy
Ani rzeczki fale,
Tylko smutek ludzki,
Tylko ludzkie żale.

Nie uczy nas ptaszę
Ani zorza złota,
Tylko łzy sieroce
I długa tęsknota...

 

Stefek Burczymucha

O większego trudno zucha,
Jak był Stefek Burczymucha...
- Ja nikogo się nie boję!
Choćby niedźwiedź... To dostoję!
Wilki?... Ja ich całą zgraję
Pozabijam i pokroję!
A te hieny, te lamparty
To są dla mnie czyste żarty!
Lew!... Cóż lew jest - kociak duży!
Naczytałem się podróży!
I znam tego jegomości,
Co zły tylko, kiedy pości.

Szakal, wilk?... Straszna nowina!
To jest tylko większa psina!...
(Brysia mijam zaś z daleka,
bo nie lubię, gdy kto szczeka!)
Komu zechcę, to dam radę!
Zaraz za ocean jadę,
I nie będę Stefkiem chyba
Jak nie chwycę wieloryba! -

I tak przez dzień boży cały
Zuch nasz trąbi swe pochwały.
Aż raz usnął gdzieś na sianie...
Wtem się budzi niespodzianie.
Patrzy, a tu jakieś zwierzę
Do śniadania mu się bierze.
Jak nie zerwie się na nogi,
Jak nie wrzaśnie z wielkiej trwogi -
Pędzi, jakby chart ze smyczy...
- Tygrys, tato! Tygrys! - krzyczy.
- Tygrys?... - ojciec się zapyta.
- Ach, lew może!... Miał kopyta
Straszne! Trzy czy cztery nogi,
Paszczę taką! Przy tym rogi...
- Gdzież to było?
- Tam na sianie,
Właśnie porwał mi śniadanie...

Idzie ojciec, służba cała,
Patrzą... A tu myszka mała,
Polna myszka siedzi sobie
I ząbkami serek skrobie!... 

 

Ślizgawka

Równo, równo, jak po stole, 
Na łyżewkach w dal...
Choć wyskoczy guz na czole, 
Nie będzie mi żal!

Guza nabić - strach nieduży, 
Nie stanie, się nic;
A gdy chłopiec zawsze tchórzy, 
Powiedzą, że fryc!

Jak powiedzą, tak powiedzą, 
Pójdzie nazwa w świat;
Niech za piecem tchórze siedzą, 
A ja jestem chwat!

 Śmigus

Panieneczka mała
Rano dzisiaj wstała: 
Śmigus! Śmigus!
Dyngus! Dyngus!
Bo się wody bała.

Panieneczka mała 
W kątek się schowała! 
Śmigus! Śmigus!
Dyngus! Dyngus!
Bo się wody bała.

Panieneczka mała
Sukienkę zmaczała: 
Śmigus! Śmigus!
Dyngus! Dyngus!
Choć się wody bała.

 

Taniec

Dalej raźno, dalej w koło,
Dalej wszyscy wraz!
Wszak wyskoczyć i zaśpiewać
Umie każdy z nas.

Graj nam, skrzypku, krakowiaka,
A zaś potem kujawiaka
I mazura graj!
Jak się dobrze zapocimy,
To polskiego się puścimy,
Toż to będzie raj!

Dalej raźno, dalej w koło,
Dalej wszyscy wraz!
Wszak wyskoczyć i zaśpiewać
Umie każdy z nas.

 

W lesie

Zawitał nam dzionek
I pogodny czas,
Pójdziemy, pójdziemy
Na jagody w las.

Na jagody, na maliny.
Na czarniawe te jeżyny
Pójdziem, pójdziem w las!

A ty ciemny lesie,
A ty lesie nasz!
A skądże ty tyle
Tych jagódek masz?

I poziomki, i maliny,
I czernice, i jeżyny.
A skądże je masz?

Uderzyły deszcze,
Przyszło sionko wraz;
Zarodziła ziemia
W dobry, błogi czas.

Te jagody, te maliny,
Te czernice, te jeżyny,
W dobry, błogi czas.

  W polu

Pójdziemy w pole w ranny czas,
Młode traweczki, witam was!
Młode traweczki zielone,
Poranną rosą zroszone.

Długoście spały twardym snem
Pod białym śnieżkiem w polu tym,
Teraz główeczki wznosicie,
Bo przyszło słonko i życie.

  

Zajączek

Nasz zajączek w boru spał,
Aż tu z hukiem wypadł strzał!
Pif! Paf! Pif Paf!
Aż tu z hukiem wypadł strzał!

Nasz zajączek na bok szust!
Skręcił młynka, zapadł w chrust!
Hej! Ha! Hej! Ha!
Skręcił młynka, zapadł w chrust!

Nasz zajączek cały drży,
A tu z boru gonią psy,
Ham! Ham! Ham! Ham!
A tu z boru gonią psy.

- Źle zajączku, z tobą, źle,
Do pogrzebu szykuj się.
Bim! Bam! Bim! Bam!
Do pogrzebu szykuj się!

- Jeszcze mi ten miły świat,
Jeszczem sobie pożyć rad...
Myk! Smyk! Myk! Smyk!
I zgubiły pieski ślad!

 Zima zła

Hu! hu! ha! Nasza zima zła!
Szczypie w nosy, szczypie w uszy,
mroźnym śniegiem w oczy prószy,
wichrem w polu gna!
Nasza zima zła!

Hu! hu! ha! Nasza zima zła!
Płachta na niej długa, biała,
w ręku gałąź oszroniała,
a na plecach drwa...
Nasza zima zła!

Hu! hu! ha! Nasza zima zła!
A my jej się nie boimy,
dalej śnieżkiem w plecy zimy,
niech pamiątkę ma!
Nasza zima zła!

 

Zmarzlak

A widzicie wy zmarzlaka, 
Jak się to on gniewa;
W ręce chucha, pod nos dmucha, 
Piosenek nie śpiewa.

- A czy nie wiesz, miły bracie, 
Jaka na to rada,
Gdy mróz ściśnie, wicher świśnie, 
Śnieg na ziemię pada?

Oj, nie w ręce wtedy dmuchaj, 
Lecz serce zagrzewaj,
Stań do pracy, jak junacy, 
I piosenki śpiewaj! 

Żurawie

Pod tą cichą, złotą zorzą
Żurawie leciały,
Z tym szerokim, smutnym polem
Krzykiem się żegnały.

- Ty szerokie, puste pole,
Ty czarny ugorze!
Już my lecim, odlatujem
Za to sine morze!

Już my lecim, odlatujem
W te powietrzne drogi,
Nie będą nas więcej żywić
Twoje chlebne brogi.

Nie będą nas więcej poić
Wody strumieniące;
Nie zakrzykniem już hejnału
Na to ranne słońce!

Nie zakrzykniem już hejnału,
Bijący skrzydłami;
Nie zaszumią nasze pióra
Nad tymi łąkami.

Nie zaszumią nasze pióra
W chorągwiane loty:
Nie poniosą twoich pieśni
W błękit jasny, zloty!

Hej, szerokie, puste pole.
W sinych mgłach stojące!
Czekaj ty nas, jak zaświeci
To majowe słońce!

Czekaj ty nas a wyglądaj
Od zachodniej strony.
Jak zapachną trawy twoje
I ten gaj zielony.

Czekaj ty nas a wyglądaj
Rankami cichemi,
Jak się wiosna rozbłękitni
Dookoła ziemi!

A my drogi nie zagubim
Przez to morze sine,
Po pióreczku rzucać będziem
W szumiącą głębinę...

A my drogi nie zagubim
Z powrotem do ciebie;
Poznamy ją po tej zorzy,
Po tym bladym niebie...

Poznamy ją po tej rosie,
Co na tobie świeci,
Po tych jasnych, lnianych główkach
Twoich małych dzieci! -

Lecą, lecą, odlatują.
Żegnać ich żałosno...
- Nie smućże się, puste pole:
Wrócą, wrócą z wiosną!...

 



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pozytywizm, Wiersze, Wiersze - Maria Konopnicka
WIERSZE Maria Konopnicka 2
Wiersze Maria Konopnicka
Maria Konopnicka Wiersze
Maria Konopnicka Nowele i Wiersze
Maria Konopnicka Wiersze
Maria Konopnicka Wiersze i nowele
15 Maria Konopnicka wiersze
Maria Konopnicka Wiersze i obrazki
Maria Konopnicka Nowele, wiersze
Nasza szkapa (2) , Nasza szkapa - Maria Konopnicka
Nasza szkapa (2) , Nasza szkapa - Maria Konopnicka
wiersze asnyk i konopnicka, informacja nukowa i bibliotekoznawstwo semestr 4
Maria Konopnicka Wianki
Maria Konopnicka Nowele
Maria Konopnicka Co slonko widzialo
NOWELA Maria Konopnicka Mendel Gdański
Maria Konopnicka Jak To Ze Lnem Bylo

więcej podobnych podstron