O Inkwizycji hiszpańskiej
Wielkim klęskom politycznym, a zwłaszcza gwałtownym atakom na państwo można zapobiec lub odeprzeć jedynie za pomocą równie gwałtownych środków. Prawda ta należy do najbardziej niezaprzeczalnych aksjomatów politycznych. Przy wszelkiego rodzaju niebezpieczeństwach wszystko sprowadza się do owej formuły rzymskiej: Videant consules, ne respublica detirementum capitat. Co zaś do środków to (wyjąwszy zbrodnię) najlepszy jest ten, który jest skuteczny. [...]
W Hiszpanii i Portugalii -jak i gdzie indziej -dają spokój każdemu, kto siedzi spokojnie, głupiec zaś, co dogmatyzuje czy zakłóca porządek publiczny, sam jest sobie winien; nie znajdzie pan żadnego narodu już nie powiem chrześcijańskiego, nie powiem katolickiego, ale po prostu cywilizowanego, który nie karałby śmiercią za poważny zamach na jego religię. I cóż za znaczenie ma nazwa trybunału, który winien karać występnych. Ważne jest, że wszędzie są i wszędzie powinni być karani. Nikt nie ma prawa domagać się odpowiedzi od królów Hiszpanii, dlaczego spodobało im się wyznaczać akurat taką karę za taki to występek. Oni sami najlepiej wiedzą, co mają robić: znają swoich wrogów i zwalczają ich tak, jak to uważają za właściwe. Jedyną istotną kwestią, kwestią niezaprzeczalną jest to, że za zbrodnie, o których mowa, wymierza się karę wyłącznie na zasadzie praw powszechnych i znanych wedle stałych formuł, przez legalnych sędziów, którzy całą swą moc czerpią od króla i nie są zdolni uczynić nic wbrew niemu. Przy takim założeniu wszystkie deklamacje upadają i nikt nie ma prawa się skarżyć. Człowiek ma rację, że lęka się być sądzonym przez człowieka: zna on siebie i wie, do czego jest zdolny, gdy go porywa lub zaślepia namiętność; lecz prawu każdy powinien się podporządkować spokojnie, ponieważ najlepsza rzecz na jaką stać naturę ludzką, to powszechna, oświecona i bezstronna wola prawodawcy postanowiona wszędzie w miejsce osobistej, ślepej i namiętnej woli człowieka.
Jeżeli tedy prawo hiszpańskie, ustanowione dla wszystkich, orzeka karę wygnania, więzienia, czy nawet śmierci wobec jawnego i publicznego przeciwnika jakiegoś hiszpańskiego dogmatu, nikt nie powinien żałować złoczyńcy, który na te kary zasłużył, a nawet on sam nie ma prawa się skarżyć: miał przecież taki prosty sposób, aby ich uniknąć -milczeć. [...]
[...] Herezjarchów, upartych heretyków, głosicieli herezji trzeba zaskarżyć bezsprzecznie do rzędu największych zbrodniarzy. Zwodzi nas w tej kwestii to, że nie potrafimy wstrzymać się od wydawania sądów w sprawach religii z obojętnością, właściwą dla naszego wieku, podczas gdy miarą dla nas winna być raczej owa dawna gorliwość, którą można sobie nazywać fanatyzmem: słowo nie zmienia w niczym rzeczy. Nowoczesny sofista, który rozprawia do woli w swoim gabinecie, niewiele przejmuje się tym, że argumenty Lutra wywołały wojnę trzydziestoletnią, ale dawni prawodawcy, zdając sobie w pełni sprawę, jak drogo mogą ludzi kosztować owe zgubne doktryny, jakże słusznie wymierzali karę mąk śmiertelnych za zbrodnię, zdolną wstrząsnąć do podstaw społeczeństwem i skąpać je we krwi.
Pewnie, że dzisiaj mają mniej powodów do niepokoju, ale gdy się pomyśli, że trybunał Inkwizycji zapobiegłby z całą pewnością rewolucji francuskiej, trudno orzec, czy władca, który pozbawia się bez zastrzeżeń tego narzędzia, nie zadaje aby ludzkości śmiertelnego ciosu. [...]
Zabrakłoby istotnego punktu w apologii Inkwizycji, gdybym nie zwrócił pańskiej uwagi na wpływ, jaki wywarła ta instytucja na charakter hiszpański. Jeśli naród zachował swe maksymy, swą jedność i ten duch publiczny, który go uratował zawdzięcza to wyłącznie Inkwizycji. Niech pan spojrzy na tę całą zgraję adeptów nowoczesnej filozofii: co przynieśli oni Hiszpanii? Zło i tylko zło. To oni wzywali tyranię bądź paktowali z nią, to oni zalecali półśrodki, poddanie się okolicznościom, ostrożność, słabość, opieszałość, umiarkowanie, gdy trzeba było rozpaczliwego oporu i niezachwianej wierności. Jeśli Hiszpania miałaby zginąć, to właśnie przez nich. Mnóstwo ludzi powierzchownych sądzi, że została ona uratowana przez Kortezy, podczas gdy naprawdę stało się to wbrew Kortezom, które krępowały Anglików znacznie bardziej niż mogli to wyjawić ze względów politycznych. To lud zdziałał wszystko i nawet gdyby znaleźli się w partii filozoficznej i między wrogami Inkwizycji prawdziwi Hiszpanie, zdolni do poświęcenia się za ojczyznę, czegóż dokonaliby bez ludu? A cóż zdziałałby z kolei lud, gdyby nie kierowały nim idee narodowe, zwłaszcza zaś to, co określa się mianem przesądu? Jeśli chcecie zgasić ten entuzjazm, który jest natchnieniem dla wielkich myśli i wielkich czynów, zmrozić serca i w miejsce płomiennej miłości ojczyzny postawić egoizm, zabierzcie ludowi jego wiarę i uczyńcie go filozofem. [...]
Aby dopełnić mego wyznania wiary, panie hrabio, muszę na zakończenie tych listów oświadczyć panu, że jak śmiertelny wróg wszelkiej przesady daleki jestem od tego, by wzbraniać się przed jakimkolwiek ustępstwem i przez to szkodzić swojej sprawie. Pragnąłem tylko dowieść, że Inkwizycja sama w sobie jest instytucją zbawienną, która oddała Hiszpanii niezwykłej wagi usługi, a którą sekciarski i filozoficzny fanatyzm wyszydził i haniebnie spotwarzył. Na tym poprzestaję i nie mam bynajmniej zamiaru usprawiedliwiać nadużyć. Jeśli Inkwizycja niekiedy zbytnio tłumiła umysły, jeśli była niesprawiedliwa, jeśli okazała się zbyt podejrzliwa czy sroga (a oświadczam, że mi o czymś takim absolutnie nic nie wiadomo), gotów jestem potępić wszystko, co godne potępienia. Lecz nie doradzałbym nigdy żadnemu narodowi zmieniać swych starodawnych instytucji; u ich podstaw tkwią zawsze głębokie racje i prawie nigdy nie daje się ich zastąpić przez coś równie dobrego. Nic nie dzieje się przez przypadek, nic nie dzieje się bez racji. Człowiek, gdy niszczy, jest tylko energicznym dzieckiem, wzbudzającym litość. Zawsze, ilekroć zobaczy pan, że jakaś wielka instytucja czy jakieś wielkie dzieło uznane jest przez narody, a zwłaszcza przez Kościół, jak na przykład rycerstwo, zakony religijne: żebracze, nauczające, kontemplacyjne, misyjne, wojskowe, szpitalne etc., odpusty powszechne, wyprawy krzyżowe, misje, Inkwizycja, etc., niech pan to wszystko zaaprobuje bez wahania, a niebawem analiza filozoficzna wynagrodzi pańskie zaufanie, dostarczając pełnego dowodu ich zasług. Powiedziałem panu to już raz i nic nie jest bardziej prawdziwe: gwałt można odeprzeć tylko gwałtem.
Lettres d'un gentilhomme russe sur l'Inquisition espangole. Ouveres, t. III, s. 292, 318-320, 323-4, 352-3, 358-9, 393-4.
(tłum. J.Trybusiewicz)
Józef de Maistre