Star Trek: Endevour - The probe
autor: Kirk
Kapitański dziennik osobisty, data 51834.5 - zaczął kapitan USS Endevour B - Denerwująca admirał Alynna Nechayev nareszcie opuściła Endevour. Nie wiem dlaczego, ale ta kobieta przyprawia mnie o ból głowy. To była ostatnia inspekcja przed pierwszą misją. Każdy admirał patrzy na mnie trochę ze zdziwieniem. Proponowali mi okręt klasy Soverein, pierwszy oficer, ale ja wolę nieco mniejsze jednostki. Klasa Defiant mi się podoba i nie mam zamiaru zrezygnować. Zastanawia mnie tylko nazwa, jaką mu nadali. "Endevour", to praktycznie nic nie znaczy. Przejrzałem niedawno listę załogi. Jest w niej sporo naukowców, a o sprzęcie naukowym wspominać już nie będę. Endevour to przecież okręt bojowy. Naszą pierwszą misją jest patrolowanie granicy Federacji, gdzie ostatnio są jakieś utarczki z nową rasą z kwadrantu beta. Mają lichy sprzęt, ale są zacięci jak Klingoni. Zobaczymy, jak to dalej będzie. Koniec wpisu.
Kapitan Nahtan Russ wyszedł ze swojej kwatery i udał się na mostek. Po drodze minął dwóch załogantów, którzy naprawiali oświetlenie w korytarzu. Kapitan był bardzo zdziwiony tym, że w ogóle coś nawaliło. USS Endevour kilka dni temu wyszedł ze stoczni.
Na mostku panował spokój. Na fotelu kapitańskim siedziała pani komandor, pierwszy oficer USS Endevour B. Była młodą Bajoranką, nazywała się Tora Nerys miała długie kasztanowe włosy okrywające ramiona. Urody dodawały jej zmarszczki na nosie i kolczyk, który wisiał na prawym uchu.
- Kapitanie, zeszliśmy z ziemskiej orbity. - powiedziała ustępując mu miejsca - Jesteśmy gotowi.
- Dobrze. Kurs na układ L'ona. Warp osiem. - mruknął kapitan spoglądając na konsolę, którą miał pod ręką - Przewidywalny czas lotu?
- Szesnaście dni. Odpowiedział pilot.
- Start. - westchnął ciężko kapitan.
Kapitan zmrużył na chwilę oczy i zaczął się zastanawiać, co będą robić przez te szesnaście dni. To będzie jeden z najbardziej dłużących się misji. Na Endevour nie ma holodeków, racje w replikatorach nie są zbyt wyszukane, a kwatery ciasne. Mężczyzna spojrzał na swojego pierwszego oficera. Nie wydawała się być z tego zadowolona. Admirał Nechayev powiedziała mu, że to bardzo "gorąca" osoba. Paliła się na okręt bojowy. W akademii zapowiadała się na dobrego naukowca. To było zdziwienie dla wszystkich. Proponowano jej stanowisko oficera naukowego na Enterprise E, ale odmówiła, gdy dowiedziała się o Endevour. Pani komandor podobno była świetnym taktykiem. Nie miała tylko okazji tego sprawdzić w warunkach bojowych. Endevour był pierwszym jej okrętem wojennym. Wcześniej służyła na USS Lablador i szybko awansowała z chorążego na komandora porucznika.
Kapitan był szczególnie dumny z pilota Endevour. Był nim chorąży Andrew Hikaru Sulu, w prostej linii potomek Hikaru Sulu, pilota Enteprise pod dowództwem James'a T. Kirk'a.
- Pani komandor, proszę ze mną. - powiedział kapitan - Panie Sulu, pan przejmuje mostek.
Komandor Nerys była zdziwiona. Nie znała dobrze kapitana. Jego postać była owiania dziwną mgiełką tajemnicy. Był w średnim wieku, dosyć atrakcyjny. Golił włosy codziennie na tę samą długość 6 milimetrów. Nerys słyszała o nim niewiele. Był pod Wolf 359 i jego statek jako jeden z nielicznych uszedł w całości. Proponowano mu awans na admirała. Byłby najmłodszym w historii Gwiezdnej Floty, ale odmówił. Wolał dowództwo statku kosmicznego. W czasie pierwszej rozmowy z Nerys, powiedział: "Tylko będąc na tym krześle mogę czegoś dokonać".
Pani komandor i kapitan przeszli wolnym krokiem w kierunku maszynowni. Russ chciał ją lepiej poznać. Przecież będą razem pracować przez najbliższe kilka lat. Tora Nerys okazała się być przyjemną osobą. Chciała wywrzeć jak najlepsze wrażenie na kapitanie, chociaż nie ukrywała swojej bezpośredniości i pytała o to, co ją trapiło. Russ był zadowolony, że ma tak dobrego pierwszego oficera. Miał nadzieję, że się sprawdzi.
Dziennik kapitański data 51844.5. Już dziesięć dni lecimy do układu L'ona. USS Endevour coraz bardziej mnie zadziwia. To chyba najlepsza konstrukcja w Gwiezdnej Flocie. Lecimy już dziesięć dni z prędkością warp dziewięć, a reaktor nic. Żadnej, nawet najmniejszej oznaki przeciążenia. Mam nadzieję, że wytrzyma kolejne sześć dni i nie będziemy musieli zwalniać. Załoga nie może doczekać się wizyty na planecie L'ona jeden. Podobno mają tam wspaniałe plaże.
Dziennik kapitański data 51844.5, uzupełnienie. Odebraliśmy wezwanie pomocy od koberiańskiego frachtowca przewożącego kormalin. Utknęli wir pola grawitacyjnego jakiejś anomalii. Lecimy im z pomocą. Będziemy na piętnaście minut. Miejmy nadzieję, że wytrzymają, zanim owa anomalia ich wciągnie.
Kapitan usiadł na swoim fotelu. Na mostku była pełna załoga.
- Alarm żółty. - powiedział Russ - Nie wiemy, co nas tam czeka.
- Zaburzenie grawimetryczne w zasięgu kamer. - powiedział oficer taktyczny.
- Na ekran.
Russ poruszył się na fotelu. Zaburzenie miało postać tunelu podprzestrzennego, podobnego do tego, jaki znajdował się przy Bajor. Stanowisko naukowe jednak zameldowało, że jest on bardzo niestabilny i jeżeli cokolwiek do niego wpadnie spowoduje jego zapaść. Tej niestabilności towarzyszą jeszcze bardzo duże zaburzenia pola grawitacyjnego wokół tunelu.
Koberiański transportowiec był sto tysięcy kilometrów od brzegu tunelu. Wpadł w falę zaburzeń, które zaczęły rozrywać jego poszycie.
- Wywołać ich. - powiedziała pani komandor.
- Brak odpowiedzi - zameldowała łączność - Mają uszkodzony system komunikacyjny.
- Ciągłość powłok statku dwanaście procent. Za kilka minut jego kadłub się zapadnie. - zameldowało stanowisko taktyczne.
- Wiązka holownicza. - powiedział natychmiast kapitan - Może uda się nam ich wyciągnąć. Namierzyć.
- Kapitanie. - zameldował pan Sulu - Nie możemy użyć wiązki z powodu zaburzeń kwantowych, które destabilizują jej promień.
Russ pomyślał chwile.
- Powiedziałeś, że jeżeli coś wpadnie to tunelu, spowoduje jego zapaść?. Gdy nie będzie tunelu... powiedział kapitan podchodząc do stanowiska naukowego - nie będzie też zaburzeń grawitacyjnych. Przygotować torpedy kwantowe!
- Chwileczkę. - powiedział oficer naukowy - Nie możemy. Zapaść tunelu wywoła falę uderzeniową, która zniszczy transporter.
Kapitan westchnął ciężko i wrócił na swój fotel.
- Sir, ciągłość powłok statku spadła do pięciu procent. Za dwie minuty kadłub się zapadnie.
- Zbliżmy się na odległość transportera i zabierzmy stamtąd ludzi.
- Rozerwą nas zaburzenia grawimetryczne! - wtrąciła pani komandor.
- Siedząc na tym krześle trzeba ryzykować. - mruknął Russ.
USS Endevour zbliżył się powoli na odpowiednią odległość. Jednak nie udało się namierzyć nikogo z powodu zakłóceń. Koberiański transportowiec eksplodował. Najgorsze było jednak to, że Endevour dostał się w zaburzenia grawimetryczne.
- Cała wstecz! - krzyknął Kapitan.
- Brak efektów. Kapitanie, zaczynamy się poruszać w stronę tunelu! - zameldował Sulu.
- Uda nam się przelecieć? - zapytała pani komandor.
- Być może, ale nie jestem pewien. - odpowiedział Savok oficer naukowy - Musielibyśmy wzmocnić pole podprzestrzenne.
- Wykonać. Energia z tarcz do deflektorów. - rozkazał kapitan.
Pole podprzestrzenne wzrosło o czterdzieści procent. Endevour obrał kurs na tunel podprzestrzenny i z pełnej impulsowej ruszył naprzód. Russ kilka razy przelatywał przez tunel podprzestrzenny przy Bajor, ale ten w niczym nie przypominał tamtego. Kiedy wlecieli do środka, lot stał się gładki jak po maśle. Statek otaczały włókienka plazmy, wokół było widać błękitne rozbłyski. Było to dość dziwne, szczególnie, że tunel był niestabilny. Ale ta jego niestabilność polegała na tym, że zaczął się zwężać, jak tylko Endevour wleciał do środka. Russ miał nadzieję, że zdążą z niego wylecieć, zanim stanie się tak ciasny, że Endevour w nim utknie. Ale na szczęście udało się. Po kilkunastu sekundach przed Endevourem pojawiła się normalna przestrzeń kosmiczna, a za nim otwarte wejście do tunelu.
- Panie Sulu, odległość dwa miliony kilometrów od tunelu.
- Tak jest sir.
Kiedy USS Endevour zajął pozycję, oficer naukowy rozpoczął szczegółowy skan okolic tunelu. Odkrył coś bardzo ważnego. Średnica tunelu zmalała do takiego stopnia, że przeleciałby przez nią nawet najmniejszy prom.
- Najpierw ustalmy naszą pozycję. - powiedział kapitan - Potem będziemy się zastanawiać, jak mamy wrócić do domu.
- Najbliższa gwiazda znajduje się dziesięć lat świetlnych stąd. - zameldowała pani komandor, która była także oficerem operacyjnym - Komputer ma problemy z jej identyfikacją. Komputer musi mieć trochę czasu.
Kapitan westchnął ciężko. To nie wróżyło dobrze. Mogli znajdować się już przy układzie L'ona, lub równie dobrze w innej galaktyce.
- Mam! - krzyknęła Nerys - Dwieście lat świetlnych stąd znajduje się układ podwójny Rimal. Znajduje się on w... kwadrancie delta.
Na mostku zapanowała cisza. Wszyscy popatrzyli po sobie, a potem spojrzeli na kapitana. Russ podparł głowę ręką i zapytał.
- Jak daleko znajduje się kwadrant alfa?
- Około siedemdziesiąt tysięcy lat świetlnych. - odpowiedział pan Sulu.
To oznaczało, że gdyby chcieli lecieć do domu normalną drogą, prawdopodobnie nikt z obecnej załogi nie dożyłby, zakładając, że Endevour miałby cały czas stałe zaopatrzenie.
- Panie Savok, Musimy jako ustabilizować ten tunel. - powiedział kapitan - Normalną droga, do kwadrantu alfa, szybko raczej wrócić się nie da.
- Zrobię, co będę mógł. - odpowiedział mężczyzna pochylając się nad konsolą.
USS Endevour krążył w pobliżu tunelu podprzestrzennego już od kilku godzin. Porucznik Savok ciągle pracował nad sposobem poszerzenia i ustabilizowania tunelu, jednak mu to nie szło. Kapitan poszedł do maszynowni, by skonsultować pewne rzeczy z głównym mechanikiem. Był nim John Nimitz. Russ sam go wybrał. Słyszał o nim sporo. Był jednym z konstruktorów USS Endevour i on znał wszystkie ulepszenia, jakie wprowadzono w klasie Defiant.
- Kapitanie? - zdziwił się John - Czemu zawdzięczam pańską wizytę?!
- Gdyby Endevour musiał lecieć przez ponad siedemdziesiąt tysięcy lat świetlnych bez stałego zaopatrzenia, udałoby się?
Nimitz zastanowił się chwilę i powiedział.
- Powiedzmy, że statek nie psułby się zbyt często, to doleciałby prawdopodobnie bez żadnych poważniejszych problemów. Zapasy antymaterii łatwo uzupełnić. Gorzej by było z nami. Bez uzupełniania żywości nie wytrzymamy kilku miesięcy. Musielibyśmy przerobić układ środowiskowy i zacząć hodować roślinki, czy coś takiego. Czy wybieramy się w podróż do kwadrantu alfa?
- Pan Savok pracuje nad możliwością szybszego powrotu, ale jest coraz bardziej sceptyczny. - westchnął kapitan - Musimy rozważyć wszystkie opcje. Niech pan poczyni wszelkie przygotowania to takiej podróży. Tylko na razie nikomu ani słowa. Nie chcę, by załoga dowiedziała się, że resztę życia spędzą na okręcie. Dopóki istnieje szansa wrócenia przez tunel, niech w to wierzą.
Gdy Russ wracał na mostek, zaczepiła go pani komandor.
- Savok ma pomysł. - powiedziała z uśmiechem na ustach - Sfazowana wiązka neutrinowa może ustabilizować i poszerzyć tunel, na tyle, że będziemy mogli przelecieć. Jest tylko jeden problem. To nie jest stu procentowy sposób. Savok potrzebuje kilku dni na symulacje. Nie chce próbować nie mając pewności.
- Dobrze. Proszę przedstawić ten problem inżynierowi Nimitz'owi. - polecił kapitan - Emisja takiego promienia prawdopodobnie będzie wymagać przebudowy deflektorów.
Dziennik kapitański, data 51845.5. Już od dwóch dni jesteśmy w kwadrancie delta. Porucznik Savok cały czas prowadzi symulacje i dobiera odpowiednie parametry wiązki neutrinowej. Na razie nie ma zbyt dobrych wieści, ale porucznik jest pełen zapału do pracy i zapewnia, że dobranie parametrów to tylko kwestia czasu. Dzisiaj rano czujniki dalekiego zasięgu zarejestrowały przelatujący niezidentyfikowany statek z prędkością warp trzy. Chyba nas nie zauważył. Mam nadzieję, że mieszkańcy tutejszego sektora będą przyjaźnie do nas nastawieni. Piętnaście lat świetlnych stąd okryliśmy planetę klasy M, wokół małej gwiazdy, która już nie długo się wypali.
Russ siedział w swoim fotelu na mostku. Nudził się. Porucznik Savok cały czas pracował nad wiązką neutrinową. Mostek obsadzony był jednak w pełnym składzie. Porucznika Savoka zastępowała bardzo ładna kobieta. Russ przyglądał się jej. Miał wrażenie, że kiedyś ją spotkał. Po chwili sobie przypomniał. To była chorąży Lindsey O'Brien. Spotkali się kiedyś, gdy Russ miał wykład w Akademii Gwiezdnej Floty. Ona najbardziej wyróżniała się w swojej grupie. Stąd ją pamiętał.
- Kapitanie z kierunku trzysta piętnaście na dziesięć zbliża się niezidentyfikowany statek. - zameldował oficer taktyczny.
Kapitan wstał z fotela.
- Na ekran.
Statek obcych był większy od Endevour mniej więcej trzy razy. Główny kadłub statku miał kształt owala, od którego odchodziły cztery, prawdopodobnie gondole warp.
- Mają podniesione osłony, ale uzbrojenie jest rozładowane. - dodał oficer taktyczny - Będą tu za pięć minut.
- Niech nie myślą, że my zrobimy inaczej. - mruknął kapitan - Żółty alarm. Unieść osłony! Starsi oficerowie na mostek!
Po chwili na mostek weszła pani komandor z porucznikiem Savok'em. Statek zbliżył się.
- Wywołują nas.
- Na ekran.
Na ekranie pojawił się obcy. Nie było widać jego twarzy, tylko postać stojącą w cieniu. Nie wróżyło to dobrze.
- Jesteśmy Numa. Znajdujecie się na naszym terytorium. Odlećcie, albo zostaniecie zniszczeni.
- Jestem kapitan Russ okrętu Zjednoczonej Federacji Planet USS Endevour. - zaczął poważnie Russ - Chciałbym wyjaśnić powód naszego postoju. Wpadliśmy w anomalię. Pochodzimy z drugiego końca Galaktyki. Próbujemy tam wrócić, ale potrzebujemy czasu, by otworzyć tunel podprzestrzenny, którym tu przybyliśmy...
- Nie do zaakceptowania. Przygotujcie się na śmierć! - powiedział obcy i przerwał łączność.
Russ szybko wrócił na swój fotel.
- Stanowiska bojowe! - krzyknął kapitan.
- Ładują baterie! - zameldował oficer taktyczny.
- Panie Sulu, pełna impulsowa. Manewry uchyleniowe!
Endevour ruszył z miejsca. Numa zaczęli strzelać. Niebieską wiązka energii nie mogła jednak trafić w statek, który był szybszy i zwrotniejszy. Gdy Endevour robił zwrot wiązka kilka razy uderzyła w tarcze rufowe.
- Osłony na dziewięćdziesiąt procent.
- Panie Sulu manewr ofensywny alfa sześć. - powiedział spokojnie kapitan - Wycelować w ich baterie. Ognia!
Endevour zrobił szybki zwrot i oddał pierwszą salwę z fazerów.
- Bezpośrednie trafienie. - powiedział z dumą chorąży Sulu - Ich uzbrojenie nieaktywne. Tarcze trzydzieści procent.
- Kapitanie, wycofują się!
Russ zastanowił się chwilę. Rozpętał małą wojnę. Jeżeli sprowadzą większe posiłki może być gorąco, a trzeba wziąć pod uwagę sytuację, że Endevour nie będzie miał możliwości szybkiego naprawienia ewentualnych strat. Mogą stracić możliwość emitowania wiązki neutrino, jeżeli wdadzą się w cięższą walkę. Jedyną szansą było zawarcie rozejmu i rozmowy.
- Torpedy kwantowe. Celować w gondole. Ognia!
- Bezpośrednie trafienie w prawą gondolę, tracą prędkość.
Kapitan westchnął ciężko i kazał połączyć się z obcymi. Nie odpowiadali. Russ kazał więc dodać do wiadomości ostrzeżenie, że jeżeli nie odpowiedzą, zostaną zniszczeni. Po dłuższej chwili na ekranie pojawiła się ta sama postać.
- Bardzo mi przykro, ze doszło do takiego incydentu, ale my naprawdę chcemy pokoju. Kiedy poznamy sposób na otwarcie tunelu, powrócimy do siebie. - powiedział Russ - Oferujemy także swoją pomoc. Jeżeli macie jakieś problemy, pomożemy wam w miarę naszych możliwości.
- Dobrze. Możecie polecieć na planetę znajdującą się trzydzieści jednostek stąd i wezwać dla nas pomoc.
- Nie trzeba. Możemy was tam odholować. - uśmiechnął się kapitan.
Obcy najwyraźniej przekonał się do Russ'a. Endevour wziął statek na hol i wszedł w warp, kierując się na planetę Numa, odległą o piętnaście lat świetlnych. Kiedy statki dotarły już na orbitę, na pokład Endevour przeniósł się przedstawiciel ich rasy. Był średniego wzrostu, w porównaniu do ludzi. Na pierwszy rzut oka można by powiedzieć, że to Trill, ale układ i kształt plamek na ciele był inny. Przedstawiciel Numa był dość nieufny, ale gdy kapitan wyjaśnił mu dokładnie, że znaleźli się tu przypadkiem i nie z własnej woli, uwierzył i stał się bardziej przyjazny. Wyjaśnił, dlaczego zaatakowali. Według historii Numa, ich rodzinna planeta została zbombardowana przez istoty z tunelu dwa tysiące lat temu. Przedstawiciel Numa przywiózł ze sobą starożytne teksty, które upamiętniały ten dzień. Od tamtej pory Numa przyrzekli sobie, że będą bronić swojego terytorium przed obcymi z drugiej strony galaktyki za wszelką cenę.
Endevour wrócił na pozycję blisko tunelu podprzestrzennego. Kapitan i pani komandor przeglądali teksty, które zostawił przedstawiciel Numa. Nerys zauważyła pewną analogię. Bardzo interesowała się starożytnymi kulturami w kwadrancie alfa. Przypomniała sobie pewną legendę o rasie Ubri, którzy słynęli z dużej chęci podboju. Tunel podprzestrzenny znajdował się właśnie w obrębie ich imperium. Jednak trafili na rasę, która im się przeciwstawiła i zniszczyła doszczętnie cywilizację Ubri półtora tysiąca lat temu. To by pasowało. Obcy z tunelu to byli Ubri.
"Dziennik kapitański, data 51847.5. Numa obiecali, że ich statki nie będą nas nękać. Porucznik Savok powiedział, że może już dziś znajdzie parametry wiązki. Mam nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej. "
Russ chodził po mostku. Był znudzony ciągłym czekaniem na wyniki prac porucznika Savok'a.
- Kapitanie, czujniki wykryły mały obiekt zbliżający się do nas z kierunku dwieście trzydzieści na pięćdziesiąt osiem. - zameldowało stanowisko taktyczne.
- Na ekran. - powiedział kapitan. Obraz był jednak zbyt mały, by cokolwiek zobaczyć. - Powiększenie. Co to może być?
- Sonda?! - mruknął Sulu.
- Przygotować wiązkę holowniczą. - powiedział Kapitan udając się w kierunku turbowindy - Panie Nimitz, proszę ją przetransportować i umieścić w polu izolacyjnym. Już idę do maszynowni.
Pomimo ze sonda leciała dość szybko, to wiązka holownicza bez problemu ją przechwyciła. Kapitan tym czasem był już w maszynowni i czekał na transport. Sonda miała jakieś półtora metra długości i wyglądała znajomo. Nimitz sprawdził poprawność pola izolacyjnego i gdy odwrócił się w stronę sondy by ją zobaczyć, zaniemówił.
- Kapitanie, to federacyjna sonda klasy czwartej.
- W kwadrancie delta?! - zdziwił się kapitan - Może pan ustalić z jakiego statku pochodzi?
- Być może. - mruknął mechanik - Mogę wyłączyć pole. Czujniki nie wykryły nic, co mogłoby nam zagrozić.
Nimitz podszedł do konsoli stołu, na którym leżała sonda i wyłączył pole. Skinął na kapitana, by pomógł mu ją przekręcić, gdyż była dość ciężka. Na spodniej stronie była nazwa statku i jego numer: "NCC-74656 Voyager". Russ słyszał o nim. Kapitan Janeway była nawet jego znajomą z akademii.
- Jak dawno została wystrzelona ta sonda?
- Trzy dni temu. - powiedział po dłuższej chwili - Jeżeli to naprawdę sonda z Voyagera, statek jest niedaleko, jakieś cztery dni stąd.
Kapitan zastanowił się chwile i popatrzył na sondę. Musiał znaleźć Voyagera. Może razem udałoby się przelecieć przez tunel. Russ przycisnął swój komunikator.
- Starsi oficerowie zgłoszą się do sali odpraw.
Russ i Nimitz przedstawili sprawę sondy, którą zabrali na pokład i chęć wszczęcia poszukiwań Voyagera. Porucznik Savok stwierdził, że tunel podprzestrzenny jest stabilny i przetrzyma kilkanaście dni. Pierwszy oficer też nie miał obiekcji. Kilkanaście minut później Endevour włączył urządzenie maskujące i wszedł w warp kursem, którym przyleciała sonda.
"Dziennik kapitański, data 51850.5. Już drugi dzień lecimy kierunkiem, z którego przyleciała sonda. Zwolniliśmy do warp 6, żeby nie przegrzewać reaktora. Jeżeli nie znajdziemy Voyagera w ciągu najbliższych czterdziestu ośmiu godzin, musimy zawracać. Załoga trochę się niecierpliwi i padają pytania, dlaczego. Wyjaśniłem o co chodzi i mam nadzieję, że wszyscy dokładnie to zrozumieli."
Russ siedział w swoim kapitańskim fotelu i przecierał oczy. Za godzinę kończyła się jego zmiana. Był bardzo zmęczony nie spał prawie przez dwa dni. Nagle rozległ się alarm czujników.
- Kapitanie, czujniki wykryły trzy statki w kierunku jeden siedem dwa na cztery pięć odległość trzy lata świetlne. Jeden to statek Federacji.
- Wyznaczyć kurs. Maksimum warp. Żółty alarm.
Endevour przyleciał na miejsce bardzo szybko.
- Kapitanie. Voyager jest atakowany przez dwa niezidentyfikowane okręty.
- Alarm czerwony. Stanowiska bojowe! Torpedy kwantowe do wyrzutni.
Na mostku Voyagera panował chaos. Statek był bardzo uszkodzony. Osłony miały tylko dwadzieścia procent mocy. Kapitan Janeway była ranna po ostatnim wybuchu, gdy spadł na nią panel z sufitu, ale udało się jej podnieść z podłogi i usiąść z powrotem na fotelu.
- Panie Paris, zwrot o sto dwadzieścia stopni. Manewr uchyleniowy omega cztery. Panie Tuvok przygotować torpedy fotonowe.
Nastąpił kolejny wstrząs.
- Zasilanie torped nie działa. Zostały nam tylko fazery. - zameldował Tuvok.
- Kapitanie czujniki wykryły wyładowania tetrionowe z prawej burty. - zameldował oficer operacyjny Kim - To ujawniający się okręt.
- To niemożliwe. Następny? Panie Paris, manewr uchyleniowy...
- Zaraz... - krzyknął Kim - To okręt Federacji. USS Endevour, klasa Defiant.
- Co?! - zdziwiła się Janeway patrząc na ekran.
Endevour pojawił się tuż za jednym z wrogi okrętów. Russ siedział twardo na swoim fotelu.
- Ogień ciągły.
Fazery przebiły się przez osłony rufowe i uszkodziły główny reaktor i emitery osłon.
- Torpedy kwantowe pełna moc!
Endevour odpalił sześć torped kwantowych, które doszły celu i zniszczyły reaktor. Statek obcych eksplodował. Voyager zaczął atakować drugi statek, który zaczął się wycofywać.
- Pełna impulsowa. - rozkazał Russ - Przygotować torpedy kwantowe. Celować w główny reaktor.
Dwie salwy z fazerów z torped pozbawiły statek zasilania, a strzał z fazera Voyagera zniszczył go.
- Wywołajcie Voyagera.
- Już nas wywołują.
Na ekranie Voyagera pojawił się mostek Endevour i kapitan Russ.
- Kathreen przelatywaliśmy obok i pomyśleliśmy, że przyda wam się pomoc.
- Kapitan Russ, zawsze musi być pierwszy. - uśmiechnęła się szyderczo Janeway - Ale cieszę się, że tu jesteście. Jak tu trafiliście?
- Mamy tunel podprzestrzenny dwa dni drogi stąd. Jest wąski, ale Voyager może się przeciśnie.
Russ chciał zobaczyć starą znajomą, z którą dość często rywalizował w Akademii, więc przeniósł się na pokład Voyagera. W hali transportera przywitała go kapitan Janeway i jej pierwszy oficer - komandor Chakotay. Kapitan Janeway zaprosiła kapitana Russ'a do mesy. Pomieszczenie było bardzo duże, jak żadne inne na pokładzie Endevour. Za czymś co przypominało bar stał Talaksjanin Neelix, jak go przedstawiono.
- To jest nasza kuchnia. - powiedziała Kathryn - Co pan dziś poleca panie Neelix?
- Przez te nasze potyczki nie zdążyłem nic ugotować, ale może mają państwo ochotę na Igaliański pudding.
Janeway i Russ usiedli przy jednym ze stolików. Pani kapitan zaczęła opowiadać o ich przygodzie w Badlands i co przytrafiło im się w kwadrancie delta. Obecnie statek był dosyć mocno uszkodzony po ostatnich potyczkach z nieznaną rasą. Russ siedział i słuchał przez blisko cztery godziny. Pomimo, że Janeway była jego rywalką w Akademii, teraz wszystko jakby poszło w niepamięć. Oboje byli zadowoleni, że się spotkali siedemdziesiąt tysięcy lat świetlnych od Federacji.
Inżynierowie i część załogi Endevour przeszli na Voagera i pomagali w naprawach. Na miejsce tunelu podprzestrzennego dotarli dopiero po pięciu dniach, gdyż Voyager z powodu uszkodzeń nie mógł lecieć szybciej niż warp 3. Tunel podprzestrzenny wciąż był na swoim miejscu. Porucznik Savok przeprowadził skan i okazało się, że przez czas ich nieobecności tunel jest nieco węższy i Voyager przez niego nie przeleci. Gdy Janeway to usłyszała, zmartwiła się, ale to dla niej nie była pierwszyzna. To już trzeci z kolei tunel podprzestrzenny, który ma połączenie z kwadrantem alfa, ale z różnych przyczyn Voyager nie może przez niego przelecieć. Załoga na szczęście też była do tego przyzwyczajona. Tym razem jednak był Endevour, więc załoga mogła przelecieć przez tunel na jego pokładzie a pusty Voyager mógł zostać w kwadrancie delta. Zaczęto więc przygotowania do opuszczenia Voyagera.
Janeway i Russ byli na pustym mostku Voyagera. Russ nie był jeszcze na okręcie tej klasy, więc był nim bardzo zaciekawiony. Nagle na mostek wpadł porucznik Savok z tricoderem.
- Kapitanie! - odezwał się do Russa siedzącego na fotelu kapitańskim - Mamy poważny problem. Nie możemy zabrać ze sobą załogi Voyagera.
- Dlaczego? - zapytała zaniepokojona Kathreen.
- Cząstki chronitonowe. - odpowiedział - Skażony jest cały statek i załoga. Nam nic nie grozi, bo cząstki są nieaktywne, ale gdy wejdziemy do tunelu z załoga Voyagera na pokładzie, cząstki zaczną oddziaływać z polem tunelu i nastąpi implozja. Tunel się zapadnie.
- Nie da się jakoś usunąć cząstek chronitonowych z ich ciał? - zapytał Russ.
- Nie! - odpowiedziała Janeway - Rok temu przelatywaliśmy przez obszar o podwyższonej aktywności tych cząstek, ale nie sądziliśmy, że będą one miały jakikolwiek wpływ na późniejsze nasze działania. Doktor wynalazł szczepionkę, która zabezpieczyła załogę przed promieniowaniem chornitonowym. Teraz wiadomo, że nawet nieaktywne cząstki mogą przysporzyć nam wielu kłopotów. Trudno. Nie da się nic zrobić. My próbowaliśmy wszystkiego. Do zobaczenia za siedemdziesiąt lat.
Russ westchnął ciężko i wstał z fotela kapitańskiego. Bardzo mu było szkoda załogi Voyagera i samej Janeway. Jednak nie mógł ryzykować życia swoich ludzi.
Endevour przekazał większość swoich zapasów na Voyagera. Im powinny się przydać bardziej. Kiedy przechodzili przez tunel podprzestrzenny Russ poczuł się bardzo dziwnie, może dlatego że nie odważył się zaryzykować.
Dziennik kapitański 51857.5. Znów jesteśmy w kwadrancie Alfa cali i zdrowi. Musimy jednak jak najszybciej dotrzeć do najbliższej placówki Federacji. Oddaliśmy wszystkie zapasy, które mieliśmy Voyagerowi. Mam nadzieję, że dotrą szybciej niż za 70 lat.