Jak znaleźć czas
Milenkę wyjrzała przez okienko drewnianego domku. Ptaki na gałęziach drzew śpiewały tak pięknie, że trudno było spać. Dziewczynka potrząsnęła jasnymi włosami i boso zbiegła do pokoju rodziców.
- Wstawajcie - krzyknęła - bo znów prześpicie cały dzień
Ale oni udali ze jej nie słyszą.
- Mamusiu, zapomniałaś, że dziś niedziela? Obiecałaś, że pójdziemy do kościoła.
- Nie krzycz tak - Anna objęła głowę dłońmi próbując otworzyć oczy.
- Mama źle się czuje - Mirek też nie wyglądał najlepiej. No tak, skoro się imprezowało do rana to trudno być wyspanym i wypoczętym. Milenka posmutniała, wyszła przed dom i usiadła na drewnianej ławeczce. Dookoła walały się jakieś naczynia, talerzyki, widelce i grill z resztkami kaszanki i kiełbasy. Milenka nie tak wyobrażała sobie wymarzone wakacje. Cieszyła się nimi już od kilku miesięcy. Tymbardziej, że mama mama i tata, kiedy nie mieli dla niej czasu wciąż powtarzali :
- Jak pojedziemy na wczasy to będziemy wreszcie całe dnie spędzać tylko ze sobą. Razem się kapać, biegać po plaży, grać w piłkę, chodzić na grzyby i łowić ryby.
Ale to była nieprawda, tu też nie mieli dla niej czasu. Ważniejsze były te wieczorne spotkania ze znajomymi i ich odsypianie niż zabawy z córką. Gdyby nie ten staruszek spod lasu Milenka zanudziłaby się na śmierć. Ten staruszek miał na imię Franciszek i miał psa, dwa koty i oswojoną wiewiórkę. I zbierał zioła i chowając je do płóciennych woreczków. Pokazywał jej te zioła, tłumaczył ich nazwy, wygląd, kolory. A któregoś dnia zabrał ją do swojego domu i zaparzył herbatę miętową w glinianym kubeczku. Ta herbata była naprawdę smaczna i taka aromatyczna.
Milenka westchnęła ciężko. Szkoda, ze rodzice nie mają dla niej czasu tak jak pan Franciszek. Ale może gdyby poszła do ..? Milenka aż krzyknęła z radości ciesząc się, ze taki pomysł przyszedł jej do głowy, zerwała się z ławki i pobiegła szybko w kierunku lasu…
***
- Gdzie ona może być ? - Anna popatrzyła na męża wystraszonymi oczyma. Szukali Milenki już od dłuższego czasu , ale małej nigdzie nie było. Anna traciła zmysły, choć znajomi z ośrodka pocieszali ją i pomagali w poszukiwaniach.
- Dzwonię na policję - Mirek był tak samo przerażony. Tyle razy mówił, żeby córka nie oddalała się zbyt daleko. Przecież przywieźli jej tu ze sobą laptopa z grami i bajkami, żeby się nie nudziła. .
- A może ona poszła do tego starego zielarza , co mieszka pod lasem - powiedział nagle dozorca ośrodka - nieraz ją z nim widziałem .
Anna poczuła, jak miękną jej nogi.
-I pan mi tego nie powiedział, nie ostrzegł ?
- Myślałem , ze wiecie gdzie i z kim dzieciak przebywa.
Anna chwyciła męża za rękę, pociągnęła go w stronę lasu.
Kiedy dopadła do domu starego zaczęła walić pięściami w drzwi.
- Oddaj mi moją córkę - krzyknęła.
Zielarz wyszedł przed dom wystraszony tak samo jak oni. Chyba ich rozpoznał , bo powiedział:
- Tu jej nie ma, ale chyba wiem, gdzie można ją znaleźć . Proszę iść za mną, zaprowadzę.
W oczach Anny pojawiła się iskierka nadziei. Ruszyła za starym wąską leśną ścieżką , za nią mąż i cała zaniepokojona reszta
- Przecież to chyba jakiś skansen - zawołał Mirek, kiedy zza ostatnich drzew ukazały się stare chaty, wiatrak i karczma. Był nawet kościół z szeroko otwartymi drzwiami. Nie wiedzieli, ze tuż za lasem jest takie urocze miejsce. Podeszli cicho najpierw do kościoła i nagle przystanęli na jego progu zdumieni niezwykłym widokiem
Milenka klęczała w smudze jasnego światła i wpatrywała się w wiszący na ścianie obraz Pana Jezusa . Wyglądała jak rozmodlony Anioł , choć Anioły nie chodzą w piżamkach w czerwone kropki i z bosymi stopami.
- Ledwośmy cię tu znaleźli - Anna przypadła do niej, objęła ją drżącymi ramionami.
- Pewnie pan Franciszek was tu przyprowadził - mała zauważyła zielarza i uśmiechnęła się do niego - to dobrze, bo ja tak bardzo chciałam, żebyście mnie tu odnaleźli i pobyli ze mną choć przez chwilę..