Pięć sposobów na miłość
Jeśli ktoś wmawia ludziom, że sprzeczności da się rozwiązać w sposób pozbawiony napięć i bezkonfliktowy, to powiększa tylko grono kłamców w sprawach seksu i miłości.
Dlatego, jakkolwiek udoskonalone, każde rozwiązanie będzie dla mnie tylko chwilowym lub dłuższym miejscem postoju wśród sprzeczności. Gładkie rozwiązania wydają się niemożliwe z powodu złożoności tematu, a jeśli już, to tylko przejściowo. Na podstawie tego, jak partnerzy opisali swoje doświadczenia, autor książki "Pięć sposobów na miłość" Michael Mary zidentyfikował pięć form związku.
Znalezione przez nich rozwiązania mają jeden wspólny mianownik - porzuciwszy ideały mówiące, jakby mogło, powinno lub musiało być, uznali: tak to jest! Tak to jest, przynajmniej u nas! W tym momencie albo już od samego początku! Po tym rozpoznaniu następuje nadanie formy, czas zazwyczaj niespokojny i pełen konfliktów, kiedy odpowiada się na pytanie: co mamy począć z naszym związkiem? Jak sobie z nim poradzimy? Jaka forma związku nam odpowiada? Na co się zgadzamy, a na co nie?
Nadawanie związkowi formy może być wynikiem całkowicie świadomego zmierzenia się z problemem. Często jednak wydaje się "przypadkowe" lub "niezamierzone". Jedno z małżonków na przykład popełnia zdradę, związek przetrzymuje kryzys, a para odkrywa pozytywne aspekty tej sytuacji i od tej chwili włącza taką możliwość w życie swojego związku. Albo partnerzy odkrywają w rozstaniu dobroczynny wpływ dystansu, po czym próbują jeszcze raz, mieszkają jednakże odtąd osobno, mają osobne konta i żyją na dystans. Istnieje jeszcze wiele innych możliwości, opisanych poniżej w listach partnerów.
Lista zastrzeżeń wobec nowych form związku jest długa. Często zauważa się, że powodują cierpienie. To oczywiście prawda. Ale przecież tak samo często można mówić o cierpieniu w małżeństwie, gdyby związek przetrwał we wcześniejszej formie. Poniżenia, przemoc psychiczna, a czasem nawet fizyczna, beznamiętne i ledwie tolerowane życie seksualne to także są cierpienia, nierzadko znoszone latami, jak o tym piszą partnerzy: "To po prostu straszne i traumatyczne, gdy jakiś mężczyzna chce ze mną sypiać tylko dlatego, że jesteśmy małżeństwem, a ja nie mam na to żadnej ochoty, żadnej, zero. Raz, dwa razy w życiu się zapomniałam, niezbyt przekonująco i dla obojga z nas było to okropnie frustrujące. Człowiek czuje się wtedy jak prostytutka, powinno się to zrobić, a nie chce się". "Wraz z tym związkiem zaczęła się faza 'samogwałtu', trwająca trzy lata aż do chwili, gdy zaszłam w ciążę z pierwszym dzieckiem. W tym czasie mój przyjaciel regularnie masturbował się we mnie, jak to teraz nazywam". "Często robiłam to tylko dla niego, ponieważ, gdy odmawiałam lub mówiłam 'nie chcę', był urażony i zaczynał wątpić w naszą miłość. Z biegiem lat coraz bardziej czułam się jak 'maszyna'".
Inny argument powiada, że alternatywy dla związku opartego na wyłączności nie funkcjonują dobrze. Ale co właściwie oznacza "funkcjonowanie"? Że alternatywy te są wolne od sprzeczności, załamań, rozstań? Że są na zawsze? Jeśli tak, to małżeństwo w ogóle nie "funkcjonuje". Rozwiązania znajdowane przez partnerów są praktyczne i wolne od ideologii. Kto prowadził walkę o seks w małżeństwie, kto przeżył drugą młodość, czasem nawet trzecią, by potem i tak wylądować w małżeńskiej normalności, z której nie jest zadowolony albo z którą nie daje sobie rady, ten szuka indywidualnych sposobów poza sferą ideałów, wymagań i apeli.
Aby nie potępiać z góry tych pomysłów na związek, trzeba mieć do nich otwarty stosunek w sensie proponowanym przez Wolfganga Schmidbauera: "Jestem praktykiem, a nie kaznodzieją; szukam indywidualnych rozwiązań i w praktyce lepiej radzę sobie z modelem, który dopuszcza w związku zorientowanym na wierność zarówno zdradę, jak i walkę o seks. Już przeczuwam te pytania, którymi wkrótce zostanę zarzucony: 'panie Mary, którą formę związku pan zaleca?' Kto o to pyta, nie zrozumiał, o co mi chodzi".
Nadawanie związkowi formy, czy to świadomie, czy przypadkowo, jest zawsze indywidualnym rozwiązaniem. Będzie ono dostosowane do konkretnych, faktycznych możliwości i umiejętności właśnie tych dwojga ludzi. Rozwiązanie to zawiera też - z psychologicznego punktu widzenia - "braki" i "zaburzenia" u partnerów. O tyle formy związku są kompromisem pomiędzy życzeniami a rzeczywistością, pomiędzy tymi życzeniami a tą rzeczywistością dwojga w pełni określonych ludzi. Tak jak nie istnieje dająca się uogólnić rzeczywistość jednostki, o czym poucza nas teoria postrzegania, tak nie istnieje też obowiązująca powszechnie rzeczywistość związku. Rzeczywistość pary to wynik jej własnych celów, jej gotowości i możliwości. Na określenie pięciu form związku, jakie się wykrystalizowały z opisów partnerów, proponuję następujące nazwy:
• Układy
Faworyzują one harmonię, a w skrajnych przypadkach dopuszczają nawet abstynencję seksualną.
• Związki na dystans
Cenią sobie w szczególny sposób dystans jako warunek namiętności.
• Związki seryjne
Stawiają wyżej namiętność od trwania nawet kosztem permanentnej zmiany partnerów.
• Związki równoległe
Umożliwiają różnorodność, utrzymując dwa równoczesne związki.
• Wolne związki pod kontrolą
W związkach opartych na wyłączności dopuszczają w ograniczonym zakresie seks z innym partnerem.
Jak już wspomnieliśmy, formy te nie są sztywne, lecz zmieniają się zależnie od fazy życiowej i potrzeb.