Mądrala czy prorok
Autobus przyjechał pod szkołę z lekkim opóźnieniem.
-No nareszcie jest! - zawołał Kuba przepychając się do drzwi i ciągnąc za sobą Magdę. Jechali na wycieczkę do sanktuarium Matki Bożej Łaskawej i Kuba nie mógł powstrzymać radości.
-Wszyscy są? - pan od religii rozejrzał się dokoła.
- Jeszcze Mądrala - krzyknęła Magda wyglądając oknem.
Pan surowo spojrzał na Magdę.
- Nie Mądrala tylko Józek-sprostował.
Magda wzruszyła ramionami. Dla niej i dla innych to Mądrala. Zawsze się mądrzy i zawsze wszystkich przekrzykuje.
I rzeczywiście ledwo Mądrala usiadł od razu wyjął z plecaka przewodnik i po kilku kilometrach jazdy wskazując na pole za oknami zawołał;
- Widzicie te wiatraki? To taka mała elektrownia. Prąd wytwarza się za pomocą generatorów napędzanych wiatrem…
- Stary, siadaj i nie gadaj! - wysyczał ze złością Kuba.
Po kilku następnych kilometrach Mądrala znów zawołał;
-Mijamy właśnie hutę kolorowego szkła. Głównym surowcem do produkcji szkła jest piasek kwarcowy. Po dodaniu do masy szklanej odpowiednich tlenków metali można otrzymać szkło barwne.
- Wszystkie rozumy pozjadał - nie kryła zdenerwowania także Magda.
Ale Mądrala udał że ani Kuby ani Magdy nie słyszy. Co i rusz wskazywał coś za oknem i gadał, gadał, gadał. Aż do momentu, gdy autobusem szarpnęło, coś w nim zachrzęściło i silnik zgasł.
- Chyba mamy awarię! - kierowca wyskoczył z wozu. Coś tam pogrzebał pod maską, wyjął z kieszeni telefon i z kimś porozmawiał.
- Za trzy godziny podjedzie drugi autobus bo z moim „kicha” - rozłożył bezradnie ręce.
Wyszli więc na świeże powietrze. Lewą strona szosy szła jakaś kobieta.
-Szczęść Boże - pan od religii pozdrowił ją serdecznie - daleko stąd do sanktuarium Matki Bożej Łaskawej?
-Będzie z dziesięć kilometrów. Ale jakbyście poszli lasem na skróty - pokazała las ręką - to o połowę bliżej.
-Idziemy? - pan od religii nie lubił bezmyślnego czekania.
- Idziemy ! - zawołali pełni entuzjazmu.
Teraz Mądrala wyjął z plecaka mapę.
- Uwaga, tu można zabłądzić, albo wpaść z grzęzawisko - ostrzegał.
Popukali się w czoło. Pole w kierunku lasu było twarde i suche.
W lesie panował półmrok. Początkowo szło im się dobrze, później trawa zaczęła jednak mięknąć, a nogi się zapadać. Gdzieś zahuczała sowa, jakiś ptak przefrunął im tuż nad głowami.
- Boję się - zaczęła płakać Justyna, za nią Agata i Elka.
Mądrala się nie bał. Szedł szepcąc sobie coś pod nosem. Kiedy Kuba go mijał usłyszał jak mówi:
- Panie Boże pomóż mi ją odnaleźć.
Nagle coś zatrzeszczało w oddali.
- Dzik, dzik! - krzyknął przerażony Stefanek.
Ale to nie był dzik tylko sarna. Pobiegli kawałek za nią i wtedy zobaczyli kobiecą figurkę.
-To Matka Boża Łaskawa - westchnął z ulgą Mądrala.
-Skąd wiesz? - zapytał pan od religii.
- Czytałem, że kiedyś w tym lesie zabłądziły dzieci zbierające grzyby. Gdy już straciły nadzieję na ratunek ukazała im się Maryja i odprowadziła do domu. Tata dzieci w podziękowaniu wyrzeźbił tę figurę i przyniósł tutaj. A później ludzie ze wsi pobudowali sanktuarium do którego idziemy. Maryja patrzy właśnie w jego stronę.
- Dobrze, że dzielisz się z nami swoją wiedzą - w oczach pana widniał podziw.
- To nic wielkiego - burknął Kuba
- Mówisz tak jakbyś mu zazdrościł.
Kuba poczerwieniał. Chyba pan miał rację, zazdrościł Mądrali i dlatego go nie lubił. A przecież Mądrala rozmawiał dziś z Panem Bogiem. Ta sarna to był na pewno Boży znak.
- Mądrala…e nie ..Józek …a ty…no…może jesteś prorokiem? - wyjąkał czując w sercu dziwne ciepło.
- Nie, nie, nie jestem prorokiem - roześmiał się Mądrala - ale lubię pytać o wszystko Pana Boga.
- Jak biblijny Józef - zauważył pan - myślę że jesteś do niego nawet trochę podobny, on też uratował swoich braci, chociaż mu zazdrościli mądrości i dobrego serca.
Kuba znów się zaczerwienił, ale Mądrala udał, że tego nie widzi.
-Skoro Maryja wskazała nam drogę to chodźmy - zawołał wyjmując z kieszeni różaniec- jak się pospieszymy to zdążymy do sanktuarium na Mszę Świętą. Według mojego przewodnika to niecała godzinka drogi…