JASEŁKA DLA PANA MICHAŁA
- Ojej, już dawno się tak nie bałam - drżała z przejęcia Baśka przebrana za Maryję.
- Nie martw się, najwyżej ci podpowiem - pocieszał ją święty Józef, którego grał Zbyszek.
Prawie miesiąc trwały przygotowania Promyków do jasełek. Stroje, dekoracje, teksty, zaproszenia - po prostu było co robić.
Dekoracja była naprawdę imponująca. Wspaniałą szopkę zbudował tata Zosi. Znajomy leśniczy podarował choinki i dał trochę siana.
Chłopcy uparli się, że tak jak w betlejemskiej] szopce, tak i u nich muszą być żywe zwierzęta.
Z braku wołu i osła uzgodnili, że Stefek przyprowadzi z sobą psa - młodego owczarka podhalańskiego. Przecież do Betlejem przybieżeli pasterze, a ci na pewno mieli psy. Ich pomysł o mało co nie zakończył się tragicznie.
Cezar znudzony długim czekaniem na występ, zdenerwowany tym, że trudno mu było rozpoznać poprzebieranych przyjaciół pana, zabrał się do obgryzania tekturowej korony, którą zostawił na stoliku jeden z Trzech Króli. Stefek wyrwał mu ją z pyska w ostatniej chwili.
Wszystkie miejsca w salce były już zajęte - rodzice, znajomi, przyjaciele ze szkoły i liczni parafianie.
Zabrzmiała melodia kolędy "Cicha noc, święta noc". Pani Ania wyszła na scenę i przywitała zebranych. Krótko powiedziała, kim są dzieci należące do grupy "Promyków Jutrzenki" i jaki jest cel istnienia takiej grupy. Zapowiedziała też, że po jasełkach dzieci będą prosić o dary pieniężne, tak jak to zostało zapowiedziane w zaproszeniach. Te jasełka bowiem są dla pana Michała…
Pan Michał ma siedemdziesiąt lat. Od pięciu lat, czyli od śmierci żony, mieszka sam. Promyki poznały go rok temu, kiedy przed świętami Bożego Narodzenia chodziły do osób starszych, chorych z drobnymi upominkami i pytaniem, w czym mogą pomóc. Tak rozpoczęła się ich przyjaźń z panem Michałem. Zawsze cieszył się z ich odwiedzin, a i oni lubili do niego przychodzić na herbatę i przyjacielską rozmowę. Pomagali mu przeważnie w zakupach.
W ostatnim czasie pan Michał zaczął bardzo źle słyszeć. Lekarz orzekł, że musi nosić aparat słuchowy. Niestety aparat ten był bardzo drogi. Pana Michała, któremu ledwo starczało na opłacenie mieszkania, węgiel i żywność, nie stać było na jego zakup.
Młodzi przyjaciele przejmowali się tym bardzo i myśleli, jakby tu zebrać potrzebne pieniądze. "Jasełka" wymyślił Zbyszek. Panu Michałowi na razie nic o tym nie mówili. Postanowili, że dopiero jak zbiorą potrzebną sumę i pan Michał kupi sobie aparat, to wtedy zagrają jeszcze raz - tylko dla niego. Rozpoczęło się przedstawienie. W niejednych oczach pojawiły się łzy, kiedy Maryja z Józefem nie mogli znaleźć mieszkania. Drzwiami domów były duże, tekturowe serca symbolizujące drzwi ludzkich serc, do których puka Maryja i Józef, pragnąc przynieść dar Zbawiciela. Czy ktoś je otworzy?
Jasełka dobiegały końca. Promyki wspaniale grały swoje role. Tylko Cezar niestety opuścił scenę zaraz na początku przedstawienia, bowiem wśród widzów rozpoznał tatę Stefka i poleciał się przywitać, a później zasnął przy jego nogach. Ale i on dostał gromkie brawa.
Na zakończenie zaśpiewano kolędę "Bóg się rodzi". Wszyscy śpiewali ją na stojąco. Aktorzy i widzowie byli zamyśleni i wzruszeni.
Wzruszeniu i radości nie było końca, kiedy okazało się, że zebranych pieniędzy starczy nie tylko na aparat słuchowy, ale również na radio, którego pan Michał nie miał.
Maleńki Jezu, na pewno się cieszysz, bo dziś znalazłeś ciepłe schronienie w tylu ludzkich sercach…
Oim
Promyk Jutrzenki 1/94 s. 10-11