18. POŻEGNANIE
Jacob i Seth popędzili na lekcje angielskiego, a ja na historię. Nauczyciel od historii, niski mężczyzna, troszkę przy kości siedział przy biurku i jadł pączka.
- Imię? - Mówił z intonacją robota.
- Renesmee - nic więcej go prawdopodobnie nie obchodziło, więc zaczęłam szukać nowego miejsca. Ławki były długie na pięć osób.
- Usiądziesz ze mną? - Kelvin dosłownie zmaterializował się.
- Dobrze.
- Na pewno?
- Na pewno. - Zapewniłam go i usiedliśmy w przed-ostatniej ławce, a koło mnie nieznana mi dziewczyna.
Nie polubiłam za bardzo historii, była tylko o ludziach, wojnach, dokonaniach. Byłam pewna, że wampiry też w przeszłości coś robiły, powinni to opisać - dzięki temu, może byłaby ciekawa lekcja.
Mój blond kolega podsunął mi kartkę:
Nuda
Zaśmiałam się cicho, tak, aby nauczyciel nie zwrócił na mnie uwagi i odpisałam mu:
Cóż zrobić?
Kelvin długo coś pisał na kartce, nie był ani trochę zainteresowany lekcją. Ja jednak spróbowałam skupić się i cofnąć do II Wojny Światowej. Nauczyciel stał przy swoim biurku opowiadając, patrzył na ucznia w pierwszej ławce. - widocznie był jego pupilkiem. Przyjrzałam się uważnie owemu uczniowi, który wydał mi się kopią pulchnego pana od historii. Miał okrągłą twarz, jego usta składały się w cienką linię, a na głowie pełno blond loczków.
Może zabierzesz się dzisiaj ze mną i jeszcze paroma osobami do centrum? Przedstawię cię reszcie i powiększy się grono twoich znajomych. Weź ze sobą Agnes jeśli masz ochotę.
Wpatrywałam się właśnie w kartkę lekko zaskoczona jego propozycją.
Nie wiem czy to dobry pomysł, muszę rozpakować resztę rzeczy. Kiedy indziej, dobrze?
Zauważyłam, że Kelvin posmutniał, a po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech jakby wpadł na jakiś pomysł ratujący mu życie.
- No to jutro - szepnął mi do ucha radośnie. Nic mu nie odpowiedziałam, patrzyłam prosto na tablicę, czy powinnam przyjąć zaproszenie?
Lekcja wreszcie dobiegła końca, a inne równie szybko minęły, zanim się obejrzałam wychodziłam ze szkoły i zmierzałam do zaparkowanego nieopodal volvo.
- Nie wiedziałam, że Kevin zagadał do ciebie - Agnes dogoniła mnie.
- A czy to coś złego? - spytałam zaskoczona.
- Jasne, że nie, tylko wiesz on to typ sportowca. Spytaj jakąkolwiek dziewczynę, powie ci to. - chciała wymusić obojętny ton, jednak nie wyszło jej to.
- Nie wiedziałam - przyznałam.
- Rozumiem - potwierdziła podejrzliwie.
- Do jutra, Agnes! - Kiwnęłam jej głową i podeszłam do samochodu.
- Cześć loczku. - Jacob siedział tym razem na miejscu pasażera, a Seth prowadził.
- Opowiadaj.
- Co dokładnie chciałbyś wiedzieć?
- Jak tam lekcje? Pewnie siódme niebo dla ciebie, co?
Jake posłał mi łobuzerski uśmieszek.
- Bez przesady, historia przynudzała tak szczerze mówiąc. Reszta do wytrzymania.
Wzruszyłam ramionami.
- A u was? - spojrzałam zaciekawiona na Setha.
- Jest nawet dobrze, szczególnie, że jesteśmy daleko od Paula.
- Nie był taki zły.
Nie rozumiałam, dlaczego, aż tak bardzo go nie lubią.
Wreszcie dojechaliśmy do domku, Seth przez całą drogę opowiadał o w-f, chyba ktoś mu płaci za gadanie.
- Jak tam lekcje? - to pytanie w tym dniu padło chyba setki razy. Byłam zmuszona do zdania relacji, krok po kroku, chociaż niektóre momenty wycięłam. Najwięcej wypytywała mnie Bella. Jak mały przedszkolak opowiadający wszystko mamusi. Poczułam nagłą ulgę, gdy wreszcie znalazłam się w swoim pokoju z Jacobem. Odrabialiśmy lekcję, na tyle ile umiałam pomogłam mu, chociaż nie potrzebował aż tak wielkiej pomocy. W końcu przeszłam do zadania z języka angielskiego, miałam napisać jakieś fantastyczne opowiadanie, postanowiłam, że zacznę od dzisiejszego dnia, mimo, że mieliśmy tydzień. Nie musiałam wytężać mózgu i wymyślać jakieś historii, wzięłam pierwszą z brzegu - o wilkołakach. Mogłabym napisać o nich książkę, więc to żaden wyczyń zapełnić 10 stron opowiadaniem. Jake po dwóch godzinach męczenia się zakończył swoją pracę domową i w ciszy obserwował mnie.
- Czy coś nie tak? - Wymamrotałam bezgłośnie.
- Tylko patrzę - wyjaśnił.
Uśmiechnęłam się do niego z nad papieru i wróciłam do swojej twórczości. Straciłam kompletnie głowę. Najchętniej napisałabym wszystko w jeden dzień, ale postanowiłam, że zapełnię tylko dwie strony, sam wstęp.
- Mogę zobaczyć?
Jacob nie lubił za bardzo czytać, więc zdziwiło mnie jego pytanie. Podałam mu kartkę i w skupieniu oglądałam jego reakcje na moje wypociny.
- Dziwnie się o sobie czyta - stwierdził.
- Masz coś przeciwko temu? - Zaniepokoiłam się.
- Jasne, że nie, możesz nawet dołączyć moje zdjęcie.
Ustawił się próbując naśladować modeli z brukowców, według mnie był o niebo piękniejszy. Uwielbiałam, gdy się uśmiechał, jego białe zęby, kontrastowały z miedzianą karnacją.A usta ciągle wysyłały zaproszenie, by je całować.
- Chciałabym - o dziwo nie odszczeknął się. Wpatrywał się w moją twarz.
Zniknął jego uśmiech. Chłopak spoważniał.
- Muszę pojechać na tydzień do Forks, ktoś kręci się w pobliżu watahy.
Jego dobry humor prysł jak bańka mydlana, zresztą mój również.
- Musisz? - Powtórzyłam za nim jak echo, a on kiwnął głową. Przysunęłam się bliżej i położyłam głowę na jego nogach.
- Kiedy jedziecie?
- Jadę z Edwardem i Emmettem dzisiaj w nocy. Seth zostanie z tobą. - Odparł bez większego entuzjazmu.
Już dzisiaj...
- Smucisz się z tego powodu? - spytał cicho, przykrzywiając z ciekawości głowę.
- Nie - oczywiście poznał, że kłamię.
- Może troszkę.
Spojrzał na mnie spod łba.
- No dobrze, tak. - Zrezygnowana przyznałam się. Dotknął opuszkami palców mojego policzka, poczułam przechodzące ciarki na plecach. Schylił się do mnie, nasze usta dzieliły milimetry. Gdy chciałam go pocałować odsunął się ode mnie.
- Co się stało?
Cały czas zawadiacko się uśmiechał.
- Z przyjaciółmi się nie całuje. - Wyjaśnił.
Posłałam mu pełnie rozdrażnienia spojrzenie i zanim cokolwiek powiedział przycisnęłam do podłogi i pocałowałam. Jego ręce rysowały jakieś znaki na moich plecach przez co kompletnie oszalałam. Jednak jak zawsze - wyczułam, że jest spięty.
Wieczór zleciał zbyt szybko. Próbowałam nie zasnąć, bym mogła pożegnać Jacoba. Ostatnimi siłami zeszłam na dół i usiadłam na schodkach. Edward pocałował mnie w policzek, a potem podszedł do Belli. Emmett potargał mi tylko włosy jak to miał w zwyczaju, cały dygotał z radości - uwielbiał takie akcje. Jake podszedł do mnie jako ostatni i przycisnął mnie do siebie , a oderwał dopiero, gdy zabrakło mu tchu. Normalnie nie pozwalał sobie na takie ekstazy. Zawstydzona spuściłam głowę, wolałam nie widzieć twarzy Belli, chociaż sama pzed chwilą całowała się z Edwardem. Pokiwałam im dalej siedząc na schodach i opierając głowę o ścianę. Widziałam Jacoba, który zamykał drzwi. Zauważyłam również, że jest smutny - tak jak ja. Reszty - nie pamiętam.
- Niech sobie tu śpi. - Usłyszałam głos Alice.
- Ma swój pokój. - Zaprotestowała Bella.
Otworzyłam oczy i pierwsze, co ujrzałam to ich pochylone głowy w moją stronę.
- Niech zgadnę, zasnęłam? - Spytałam wstając, czułam, że moje oczy znowu się zamykają, byłam wykończona, obróciłam się i ruszyłam na górę. - A niech to! Już nawet na schodach zasypiam! Czemu akurat ja muszę spać? Składam reklamację i na swój `talent' również. Wolałabym czytać w myślach lub widzieć przyszłość. Jakbym nie musiała spać tyle rzeczy bym mogła zrobić, ale nie! Muszę iść spać, bo zaraz padnę.
Nie mogłam powstrzymać potoków słów, mówiłam, co mi przyszło na myśl.
Na dole ktoś wybuchł śmiechem. Przebrałam się w białą, za dużą koszulkę i położyłam na łóżku.
- Niech mnie ktoś obudzi proszę o siódmej. - Mruknęłam, dobrze wiedząc, że i tak dojdzie ta informacja do reszty.