Dostawcę prądu możemy sobie zmieniać już od 2008 roku, ale to w październiku ubiegłego roku nastapił szczególny wysyp umów zawieranych za pośrednictwem akwizytorów i zwiazane z tym kłopoty, zwłaszcza osob starszych.
Jest coraz więcej niechcianych umów. - Wasz dostawca to bankrut. Ale można zawrzeć umowę z nami - straszą niektórzy akwizytorzy. Głównie ludzi starszych, którzy bez dokładnego czytania podpisują dokumenty. Na lata.
Przyszedł do nas przedstawiciel jakiejś firmy i mówił, że nasz dostawca prądu bankrutuje do maja - opowiada pan Jan z Wasilkowa. - Zachęcał, żeby podpisać z nim umowę, bo będzie taniej i wygodniej. W maju to już trzeba będzie chodzić do siedziby tej jakiejś tam firmy. A, i jeszcze oferował w pakiecie jakies ubezpieczenie zawierające 10 procent zniżki na zakupy w aptece „z największej sieci farmaceutycznej Polsce”. Jakiej - nie wiem. Miałbym za to płacic 36 zł miesięcznie.
Pan Jan nie był w ciemię bity: szybko obliczył, że musiałby miesiąc w miesiąc wydawać na leki 400 zł, żeby mu się ten biznes opłacił. A że, jak mówi, zdrowie dzięki bogu jeszcze im dopisuje, szybko wycofał się z tego interesu. Bo faktem jest, że żona w pierwszym momencie umowę podpisała.
- Złapałem jeszcze tego gościa chodzącego po osiedlu i składając odpowiednie oświadczenie, wycofałem się z umowy - tłumaczy pan Jan. - Nie bał się, że gdzieś powiem, że opowiada o bankructwie mojego dostawcy prądu. A jak mi pan udowodni, że tak mówiłem? Śmiał się.
Z kolei akwizytor, kortyn zameldował się u drzwi pani Barbary z Białegostoku, zaczął od zachęcającego: Może pani płacić taniej za prąd, wystarczy teraz podpisać nową umowę.
- W pierwszym momencie myślałam , że przyszedł z zakładu energetycznego. Nie dziwię się, że tak mówił, bo inaczej większość ludzi w bloku zamknęłaby mu drzwi przed nosem.. Nęcił mnie jeszcze jakimś pakietem medycznym powiązanym z tą umową, ale gdy dopytałam, to okazało się, że w ramach tej oferty mam prawo do wizyt u lekarza… dwa razy w roku!
Od października ubiegłego roku nastąpił wysyp tego typu ofert wynikających z uwolnienia rynku energii elektrycznej. Wreszcie możemy wybrać sobie dostawcę prądu. Niestety, wielu z nas podejmuje decyzje pochopnie i potem nie wie, jak się z tego wycofać. Ponad 30 takich właśnie osób zgłosiło się już z prośbą o pomoc do biura rzecznika praw konsumenta w Białymstoku.
- Tu największe znaczenie ma czas - zdecydowanie podkreśla pracująca tam Agata Lewkowska. - Te umowy są zawierane poza siedzibą firmy, więc w ciągu 10 dni można wysłać do firmy listem poleconym odstąpienie od umowy. Owe dziesięć dni liczy się od dnia następnego po podpisaniu umowy. Niestety, jeśli chcemy umowę zerwać później, trudno to zrobić bezkosztowo.
Wiąże się to bowiem z karą, która może wynieść kilkaset złotych, bo są to umowy długoterminowe.
- Najczęściej są zawierane na pięć lat, czego wiele osób po prostu nie wie, bo akwizytor nie mówi niepytany, a umowy klienci nie czytają - dodaje Agata Lewkowska. - Często dopiero wtedy zdają sobie sprawę że podpisali nie to, o co im chodziło, gdy przyjdzie do nich pierwsza faktura. Nie zdają sobie nawet sprawy, że teraz będą opłacac dwie faktury: jedną od dostawcy prądu, drugą jego dystrybutorowi.
Rzeczniczka przyznaje, że od strony prawnej do umów zazwyczaj nie można mieć zastrzeżeń: jest informacja o warunkach odstąpienia, o dodatkowych abonamentach czy ubezpieczeniach, ale większość podpisujących tego nie czyta, po prostu poddając się naciskowi akwizytora.
- Mało na to odporne są zwłaszcza osoby starsze. Na nich żerują tacy handlowcy - mówi pani Agata. - I karać za to nie ma podstaw. Każdy z nas sam odpowiada za to, co podpisał. Co innego, gdyby udowodnić akwizytorowi, że oszukał klienta mówiąc mu o bankructwie jego dotychczasowego dostawcy. To już można zgłosić policji, ale trzeba też udowodnić.