List z Krakowa
7.05.2010
Redakcja
ECHA OSIEKA
Szanowna Pani Redaktor,
Być może, przy tej złej pogodzie, jest Pani w nienajlepszym nastroju. Mam nadzieję, że wiadomość, którą chcę tym listem przekazać, poprawi Pani samopoczucie. Otóż donoszę, że Osiek, - w którym Pani się pewno urodziła, mieszka i pracuje - według kryteriów międzynarodowych ekologów można by umieścić w czołówce miejscowości, czy regionów, które przyczyniły się do ochrony środowiska. Zanim podam więcej szczegółów, na podstawie jakich to kryteriów Osiek można wyróżnić we wspomnianej kwestii, muszę cofnąć się do Osieka sprzed paru dziesięciu lat. Niedługo po wojnie, i aż do końca lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, jak w okresie od maja do września wyszło się w pole w okolice kapliczki (na Kramarczykówce), wokół można było dostrzec, w godzinach przedpołudniowych i po godzinie 16:00 po południu, dziesiątki wypasanych krów, spiętych łańcuchami, i pilnowanych, aby poza trawą na drogach polnych i uwrociach nie szukały czegoś smaczniejszego na przylegających polach. W godzinach popołudniowych pasienie krów należało wyłącznie do młodzieży szkolnej, przeważnie chłopców. Na mnie, przez pewien czas, także ciążył ten obowiązek. Szczęściem, siódemka moich młodszych braci dość rychło pozbawiła mnie tego interesującego zajęcia. Poczułem się upokorzony przez nich, ale nie protestowałem. Z perspektywy minionego czasu uważam, że pasienie krów było bardzo wychowawcze. Uczyło obowiązkowości, odpowiedzialności, cierpliwości, spostrzegawczości, i zbratania z przyrodą. Jeżeli proces uczenia nie przebiegał dość efektywnie (np. z powodu nie dość wyrobionego zmysłu spostrzegawczości, krowy wyjadły pół stajania koniczyny na polu sąsiada), wówczas sprawa trafiała do wychowawcy w rodzinie, którym dla chłopców był ojciec. Ojcowie w tych „zamierzchłych” czasach golili się brzytwami, które przed goleniem wymagały ostrzenia. To wymuszało na wychowawcach posiadanie dobrej jakości paska, który, jak praktyka to wykazała, był także dobrym narzędziem wychowawczym. Kiedy więc sąsiad - właściciel wyjedzonej koniczyny zgłaszał wieczorem rozmiary klęski, która go dotknęła, to wtedy pasek skutecznie zapobiegał temu, żeby sąsiad nie zbankrutował w dłuższej perspektywie czasu. Wiem co piszę, bo zanim w roku 1992 prezydent Wałęsa wręczył mi w Belwederze akt nadania tytułu profesora, to 47 lat wcześniej, jak już wspomniałem, pasłem krowy. W czasach, o których piszę, nie było Rzecznika Praw Dziecka, bo też nie było takiej potrzeby, proces wychowawczy w rodzinie nie budził niczyich zastrzeżeń, i rzecz dziwna, rzadko zdarzały się skargi nauczycieli na młodzież męską.
No, a teraz krów nie ma, ojcowie golą się maszynkami, stąd problemy wychowawcze,
ale nie tylko. Moja bratowa - Halinka (z Kawczaków, wydana za mojego brata Janka, ul. Główna 157), co roku w sierpniu gości całą naszą rodzinę na imieniny naszego nieżyjącego już ojca, dziadka, pradziadka Ludwika, i na tę okazję przygotowuje m.in. sernik. Skąd wziąć dobrej jakości ser na sernik? Jeździ gdzieś aż na Górny Osiek po ten ser. No, a skąd śmietanę dobrą dostać, gdzie napić się prawdziwego kwaśnego mleka? Teraz w gospodarstwie wiejskim rzadko można te produkty znaleźć. Takie są skutki postępu cywilizacyjnego. Wieś kupuje mleko, i produkty mleczne w sklepie, bo krowy wyniosły się do dużych, wyspecjalizowanych farm.
Wracam do ochrony środowiska, i w tym kontekście do pozytywnych osiągnięć Osieka. Otóż międzynarodowi ekolodzy, gdyby im donieść, przyjechaliby nagrodzić osieczan za zaniechanie chowu bydła. Dowodzą oni bowiem, że emisja gazów cieplarnianych (m.in. CO2, metan, ozon, freony i inne, zapobiegające wydostawaniu się promieniowania podczerwonego z Ziemi, pochłaniające je i oddając do atmosfery, powodujące zwiększenie temperatury powierzchni Ziemi), w dużej mierze wiąże się z chowem bydła (metan, CO2). Szerzej ten związek wyjaśnia mój artykuł wydrukowany w Wiadomościach Zootechnicznych, IZ Balice,2010, nr 1, który dołączam do tego listu, i jeżeli pani uzna, że może on zaciekawić czytelników, wyrażam zgodę na jego przedruk w E.O.
Łącze pozdrowienia.
Stanisław Płonka
Kraków.
P.S. Gdyby Pani uznała, że zamieszczenie przeze mnie w tekście wzmianki o serniku, wypiekanym przez moją bratową Halinkę, ma charakter reklamy, to proszę pominąć w druku ten fragment listu, lub obciążyć mnie kosztem reklamy. Sernik Halinki wart jest tego.
Artykuł
Zielone krowy
W języku angielskim przymiotnik green (zielony), w ostatnich latach używany jest nie tylko do opisywania barwy różnych przedmiotów, obiektów, obrazów natury itp. W Polsce można więc np. spotkać oferty firm: Green Way (międzynarodowa marka polskich firm oferujących produkty wiązane ze zdrowym stylem życia), GREEN LIFE (porady w zakresie dietetyki), Green (serwer ekologiczny), Green Planet (produkty ekologiczne dla wegetarian), itp.
A za granicą: Green Thing (is a public service that inspires people to lead a greener life.- porady inspirujące społeczeństwo do prowadzenia „zieleńszego” - zdrowszego sposobu życia). GET YOUR GREEN ON (Being environmentally conscious is important - znaczenie wrażliwości na zagadnienia środowiskowe), Green Car Congress (transport w aspekcie ochrony środowiska), a w parlamencie Anglii i USA - Green Party (Partia Zielonych - szczególnie wrażliwa na aspekty ochrony środowiska, podobnie jak partie o tej samej nazwie w innych parlamentach niektórych krajów europejskich). Tak więc green w nazwie oznacza często coś, co jest zdrowe dla człowieka, przyjazne środowisku naturalnemu.
Przegladając numery Newsweeka z ostatniego lata, natknąłem się na popularno-naukowy artykuł zatytułowany: THE COW TURNS GREEN - Krowa zmienia się na zielono (Mac Margolis , Newsweek, 2009, September 7, 44-46). Poniżej obszerne omówienie tego artykułu.
Mimo iż krowy są bardzo pożytecznymi stworzeniami (mięso, mleko, sery, skóry, obornik), to radykalne grupy zielonych uważają je za weapons of mass destruction -broń masowego rażenia, nie tylko dlatego, że ich mięso powoduje nadciśnienie i choroby serca, ale chów tych zwierząt wiąże się z niszczeniem lasów tropikalnych i gleby, a także ze zwiększeniem stężenia gazów cieplarnianych w atmosferze. Według naukowców krowa rasy Holstein produkuje średnio w roku do 180 kg metanu, który pochłania 25 razy więcej ciepła niż dwutlenek węgla. Łącznie, według ONZ, wołowina, od wypasu na pastwisku, aż do finalnego produktu usmażonego na patelni, odpowiada za emisję 18% wszystkich gazów cieplarnianych. Stąd Rajendra Pachauri - przewodniczący Międzyrządowego Panelu Zmian Klimatycznych ONZ nawołuje do wstrzymania się od jedzenia mięsa przynajmniej raz w tygodniu. Jeden z wegetarianów nawołuje, że jeżeli chcemy uratować planetę, to wszystko co powinniśmy zrobić, to zaprzestać spożycia mięsa. A tymczasem w okresie od 1960 roku, światowa produkcja mięsa wzrosła czterokrotnie, do ponad 280 mln ton rocznie.
Jeśliby nawet bogate społeczeństwa wykreśliły ze swojej diety mięso, to jego spożycie i tak by utrzymało tendencję wzrostową, z powodu chęci wzbogacenia swojego jadłospisu białkiem przez ciągle powiększającą się klasę średnią Chin, Brazylii i innych krajów rozwijających się. Z tych powodów lobby środowiskowe nie zakłada eliminacji przemysłu mięsnego, ale przeobrażenie go na przyjazny środowisku.
Produkcja wołowiny, wieprzowiny i drobiu może być procesem powodującym dewastację środowiska (wycinka lasów na pastwiska, produkcja nawozów sztucznych dla uprawy roślin pastewnych). Według czasopisma Plenty, w porównaniu do tofu (preparaty białkowe z nasion soi), produkcja mięsa wymaga do 17 razy więcej: ziemi uprawnej, - 26 razy więcej wody, - 20 razy więcej opału kopalnianego, - 6 razy więcej nawozów sztucznych. Szczególnie dużych obszarów ziemi uprawnej wymaga produkcja wołowiny (na wyprodukowanie 1 kg wołowiny potrzeba odpowiednio 7 i 15 razy więcej ziemi niż na 1 kg drobiu i 1 kg wieprzowiny). Jednak naukowcy, hodowcy i środowiska ekologiczne są przekonane, że negatywne skutki dla środowiska, związane z produkcją wołowiny, można zminimalizować poprzez odpowiedni sposób utrzymania i żywienia zwierząt oraz zmianę ich genotypu. Wysiłki w kierunku produkcji - jak się to przyjęło określać - mięsa „zielonego” (green meat), nabrały charakteru ogólnoświatowego.
W procesach trawiennych u bydła wydzielają się duże ilości metanu. ,zwłaszcza w przypadkach kiedy dawka pokarmowa zawiera duże ilości soi i kukurydzy. W takiej sytuacji może dochodzić do wzdęć. Na farmie Stonyfield w stanie Vermont w USA, stwierdzono, że można utrzymać wysoką mleczność, poprawiając równocześnie zdrowotność stada i obniżając emisję metanu, jeżeli wyeliminować z dawki soje i kukurydze, zastępując je lucerną i ziarnem lnu. Taka dawka jest bogata w składniki odżywcze i korzystne kwasy tłuszczowe. Ten model żywienia, szeroko stosowany już we Francji, znajduje naśladowców w innych rejonach USA. W Kanadzie, gdzie wypas bydła odpowiedzialny jest za emisję 72% gazów cieplarnianych, naukowcy pracują nad obniżeniem emisji CO2, związanego z produkcją bydlęcą, przez odpowiednie bilansowanie w dawce głównych składników pokarmowych, takich jak celuloza, skrobia, tłuszcz, i sole mineralne.
Bardziej ambitne projekty obejmują manipulowanie genotypem krów. Badacze University of Alberta badają u bydła DNA przedżołądków i żołądka, w celu zidentyfikowania genów odpowiedzialnych za regulację ilości wydzielanych gazów, i zjawisko określane jako beknięcie. Profesor Stephen Moore z tego uniwersytetu, badający genomy u bydła opasowego, ma nadzieję na wyhodowanie cleener cows - „czystszych krów”, u których emisja gazów będzie niższa o 25%. Badacze Colorado State University zidentyfikowali markery DNA, które, jak wierzą, pozwolą na selekcję do chowu osobników cechujących się lepszym trawieniem paszy, a przez to produkujących mniej metanu.
Wycinka lasów w celu zakładania farm zwierzęcych to także powód, aby produkcję mięsa uznać za niekorzystną, z punktu widzenia środowiska. Brazylia w ostatnim czasie wyrosła na potęgę w dziedzinie rolnictwa, ale jest także na czwartym miejscu w świecie pod względem ilości emitowanych gazów cieplarnianych, a to głównie z powodu destrukcji tropikalnych lasów deszczowych amazońskiej dżungli. Ostatniego roku wycięto 12900 km kwadratowych lasów deszczowych (wielkość przewyższająca powierzchnię Jamajki), powodując uwolnienie do atmosfery 160 mln ton węgla. Międzynarodowe grupy ekologów krytykują Brazylie za plany budowy dróg przecinających Amazonie, i uleganie naciskom lobby farmerów, którzy swoje obszary gospodarowania rozciągnęli już do brzegów lasów deszczowych.
Mimo wielu negatywnych zjawisk, związanych z produkcją zwierzęcą, nie można oczekiwać wyeliminowania mięsa z diety człowieka. Jak już wspomniano, powstrzymanie się od mięsa w krajach rozwiniętych nie wiele znaczy dla ochrony środowiska, bo wzrasta spożycie mięsa w krajach rozwijających się. W Brazylii, w ostatnich 15-tu latach spożycie mięsa potroiło się, osiągając 89 kg na głowę. Także w Chinach, w porównaniu z rokiem 1990, spożycie znacznie wzrosło (dwu i półkrotnie). Nawet Indie zainteresowane są czerwonym mięsem - w czasie ostatniej dekady spożycie wołowiny wzrosło o 36%. W sumie, w krajach rozwijających się roczny przyrost spożycia mięsa wynosi 5% - dwukrotnie więcej niż średnia światowa. Mięso stało się najbardziej poszukiwanym produktem rolniczym w czasach najnowszej historii. Podczas gdy w krajach bogatych mięso może być także problemem zdrowotnym, dla mieszkańców wielu biednych krajów jest dobrodziejstwem.
Mając na uwadze względy ekologiczne, rozwiązaniem nie jest zaniechanie produkcji mięsa. Koniecznym jest natomiast podejmowanie wysiłków aby uczynić ją bardziej przyjazną środowisku. Paulo Adario - ekspert produkcji zwierzęcej w organizacji Greenpeace mówi: Who is going to tell the developing world's new consumers, „Sorry, you can't eat beef” (Kto powie nowym konsumentom w krajach rozwijających się: „Przepraszam, wy nie możecie jeść wołowiny”), i dodaje: Of course, with green beef, you might not have to (Oczywiście, mając wolowinę „zieloną”, będziesz mógł tego nie powiedzieć).
Stanisław Plonka
Wydrukowano w „Echa Osieka” 2010, nr 3,- strona 8, i nr 4,- strona 16