Prolog
Obudziła się zdezorientowania, nie wiedziała co wyrwało ją ze snu. Wczoraj odwiozła Julię do internatu i od razu wróciła do pracy. Musiała wymyślić nowy interfejs do gry i pracowała ponad piętnaście godzin nad tym. Była już blisko rozwiązania problemu, a wskazówki Julii bardzo pomogły. Gdy rozległo się pukanie do drzwi, podskoczyła nerwowo. Właśnie to musiało ją obudzić. Spojrzała na zegarek i stwierdziła, że spała niewiele ponad trzy godziny. Gdy pukanie do drzwi się powtórzyło, wstała i podeszła do nich. Spojrzała przez wizjer, stało tam dwóch mężczyzn. Wystraszyła się. Drżącą ręką przykryła usta, by nic nie powiedzieć. Usłyszała jak otwierają się drzwi naprzeciwko.
-Szukają panowie czegoś?- Zapytała Iwona Mazur
-Czy zastaliśmy pani sąsiadkę? Panią Sarę Rękacz?- zapytał jeden z nich
-Niedawno wróciła do domu i chyba nigdzie nie wychodziła. Czego panowie chcą od niej?
-Jesteśmy z policji- usłyszała Sara. Serce podskoczyło jej do gardła, ze strachu o Julię. Przetarła twarz dłońmi i szarpnięciem otworzyła drzwi. Obaj odwrócili się do niej, a Iwona powiedziała
-A nie mówiłam, że jest?- I trzasnęła drzwiami. Gestem ręki zaprosiła policjantów do środka.
-O Boże! -wykrzyknęła -Co się z nią stało? -Zapytała zaciskając dłonie na klamce. Przez głowę przeleciało jej kilka strasznych obrazów. Najbardziej obawiała się tego, przez który Julia trafiła do niej. Dziesięć lat temu jej rodzice zginęli. Julia prawie też, a teraz bała się, że morderca dopadł jej siostrzenice
-Czy jest pani matką Julii Rękacz?
-Jej ciocią.- Odparła- Co się stało?
-Julia uciekła ze szkoły razem z kolega.
-Jak to uciekła? Z kim? I dlaczego mnie nie powiadomiono?- pytała.
-Z Danielem Kłosem. Jej współlokatorka powiedziała, że widziała Julię około siedemnastej. Weszła do pokoju i zaraz wyszła. Myślała, że poszła do pokoju Daniela. A później nie zwróciła uwagi czy wróciła, więc podejrzewamy…
-Więc zniknęła wczoraj?- Zapytała, przerywając mu. Usiadła ciężko na sofę, zszokowana. Julka już drugi raz zwiała ze szkoły. Tylko, że wtedy nie nazywała się Julia, tylko Dominika. Od dziesięciu lat uciekają przed przeszłością i zmiana tożsamości, stały się ich sposobem na przeżycie- Dwie godziny wcześniej odwiozłam ją do szkoły.
-Dopiero podczas lekcji stwierdzono że Julii nie ma. Nie było też Daniela.
-Czy to jej pierwsza ucieczka?- zapytał drugi policjant
-Tak, pierwszy raz zniknęła- Mówiła prawdę. Pierwszy raz uciekła, przynajmniej pod tym nazwiskiem
- Czy pani mąż wie gdzie może być Julka?- Zapytał Czarek Kaź. Przyglądał się kobiecie. Odkąd otworzyła drzwi jest przerażona. I coś ukrywa. Była wysoka, miała krótkie rude włosy i niebieskie oczy. A przede wszystkim była zmęczona i przestraszona. Może mąż ją bije i oddala dzieciaka do szkoły z internatem i teraz boi się policjantów. Boi się, że mąż dowie się o ich wizycie.
-Nie mam męża- tego pytania nie spodziewała się usłyszeć- Nie wiecie gdzie ich szukać?
-Niestety nie. Na dworcach nikt nie widział ich. Czy Julia skarżyła się na cos? Może kogoś się bała?
-Nie, nic nie mówiła. -nawet nie zamierzała odpowiedzieć na drugie pytanie- Specjalnie wysłałam ją do tej szkoły. Andersen jest dobrą szkołą i nie mam powodu podejrzewać, że coś było źle.
-Czy Julia bała się kogoś?- Zapytał ponownie Czarek
-Pani Rękacz?
-Słucham? Zastanawiałam się właśnie gdzie mogła pojechać. Czy ktoś sprawdził jej laptop?
-Jeszcze nie. Nie możemy złamać hasła. Gdzie Julia chodziła wcześniej do szkoły?
-Może ja spróbuję z tym hasłem- Specjalnie zmieniła temat. Niech myślą o niej co chcą, ale nic im nie powie o przeszłości Julii. Gdy Julia odnalazła się po wypadku, powiedziała policjantom wszystko co się stało. Podała nawet rysopis mordercy, wszystko na marne ponieważ przez dziesięć lat nie odnaleźli sprawcy.
-Niech je pani poda- zaproponował Lucjan, drugi policjant
-Nie mogę, bo to kombinacja różnych znaków. Nawet znając je wszystkie można pomylić kolejność. Gdzie on jest?
-Mam go w samochodzie, zaraz wracam- powiedział Lucjan
-Napiją się panowie czegoś?- Zapytała
-Tak. Kawy- odpowiedział Czarek
-Czy laptopem Daniela ktoś się zajmuje?- zapytała idąc do kuchni. Wstawiła wodę i zasypała kawę do kubków
-Tak, nie miał hasła. Tylko, że nie ma na nim nic użytecznego- odparł- Zazwyczaj jak dzieci zakładają hasło to chcą ukryć coś przed rodzicami. Skromne mieszkanie jak na uczennice Andersena- rzucił
-Dopóki pieniądze wpływają na konto szkoły nie powinno to nikogo obchodzić jak mieszkam- odparła ze złością.
-Co z poprzednią szkołą Julii?- zapytał ponownie. Zaczynała go już irytować tym ukrywaniem prawdy. Złapał ja za rękę i szarpnięciem odwrócił do siebie- Twoja siostrzenica zniknęła! Rozumiesz?! Może miała wypadek, może już nie żyje- Zauważył, że pobladła. Wiedział, trochę przeholował, ale nie wiedząc czemu chciał ją zmusić do jakiejkolwiek reakcji.
-Doskonale to rozumiem. Ale moja przeszłość nie ma nic z tym wspólnego.- Powiedziała lodowato- A tym bardziej jej poprzednia szkoła. Może uciekli bo chcą pobyć trochę sam na sam
-I popierasz to? -zapytał. Może ma racje, ale to nie znaczy że nie maja ich szukać. Są przecież tylko dziećmi- Popierasz to, że wyjechali gdzieś na szybki numerek? A jak się okaże, że zaszła w ciążę? Bedzie miała zmarnowane życie przez jeden wybryk.- wciąż pamiętał jak matka wykrzykiwała mu te słowa zanim zaczęła go bić. Gdy to się zaczęło miał pięć lat, ale wciąż pamiętał jej przepełniony goryczą glos. I przesiąknięty alkoholem pokój w którym mieszkali. Wtedy szczerze wierzył, że posiadanie dzieci jest przekleństwem. Gdy miał siedemnaście lat, postanowił uciec. Pamiętał co wykrzyczał jej, gdy chciała go ostatnim razem uderzyć
-Zmarnowałeś mi życie głupi bachorze! A teraz mnie zostawiasz? Ty niewdzięczny szczeniaku
-Sama zmarnowałaś sobie życie!- odkrzyknął jej- Mogłaś nie rozkładać nóg przed każdym kutasem, który ci zapłacił!
-Dałam ci życie!- Wykrzyknęła, rozmazując tusz do rzęs.
-W cuchnącym bagnie w które zamieniłaś swoje życie!- powiedział i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Nie wiedział czemu przypomniało mu się to teraz, prawie po dwudziestu latach. Chociaż może to przez ich wiek. Też maja po siedemnaście lat
-Popieram wszystko co robi Julka żeby wieść normalne życie- powiedziała. Nie wiedziała czemu kłóci się z nim, coś ją jednak korciło by nie przyznać mu racji- A jeżeli zajdzie w ciążę, co nie powinno cię obchodzić, zajmę się jej dzieckiem tak jak Julią. Bedzie kochane i nikt nie wyrzuci mu że jest pomyłką- dokończyła i zaparzyła kawę. Miała ochotę wylać ją na niego, ale byłaby to napaść na policjanta. Nagle rozległ się dźwięk telefonu. Drgnęła nerwowo i oparzyła się kawą.
-Cholera- rzuciła i odwróciła się. W drzwiach kuchni ujrzała drugiego policjanta, z laptopem pod pachą. -Kawa zrobiona, a na szafce stoi cukier i mleko. Proszę się częstować- powiedziała, mijając go. Weszła do pokoju i wyjęła telefon z torebki. - Julia! Co z tobą?- zawołała do telefonu. Na dźwięk jej głosu, obaj policjanci wyszli z kuchni- Nic ci nie jest?
-Nie, wszystko w porządku- usłyszała -wysłałam ci mejla w którym wszystko ci wyjaśniłam. Kocham cie, ciociu
-Ale- zaczęła, ale Julia przerwała połączenie. Natychmiast oddzwoniła do niej, ale odezwała się poczta głosowa. Odłożyła telefon i włączyła swojego laptopa. Czekając, aż się załączy, przeszła obok policjantów do kuchni po kawę. Coś jej mówiło, że będzie potrzebowała kofeiny. I to dużo.
-Co powiedziała?- zapytał Czarek
-Zaraz- rzuciła. Podeszła ponownie do laptopa i zalogowała się na konto pocztowe. Dostała kilkanaście mejli, ale otworzyła tego ostatniego, od Julii i zaczęła czytać na głos.
"Kochana ciociu!
Wiem, że gdybym powiedziała Ci co chcemy zrobić, nigdy nie zgodziłabyś się na to. Dlatego wysłałam Ci mejla z opóźnieniem. Chodzi o przeszłość. Moją i Daniela. Kocham go! I dlatego musimy się dowiedzieć co stało się tamtej nocy. Ja sama wciąż tego nie rozumiem, ale jego rodzice też zginęli tamtej nocy. Jadę do domu, tam się wszystko wyjaśni.
Kocham Cie, Julia
PS. Po tym wszystkim wrócę do mojego prawdziwego imienia, tego po babci. A wiec kocham Cie. Mili"
-O Boże!- powiedziała przestraszona, wpatrując się w ekran. - Nie mogła tego zrobić, nie po tym wszystkim- szeptała
-O co w tym wszystkim chodzi?- zapytał Czarek
-Nie teraz. Musze jechać- powiedziała, złapała torebkę i kluczyki
-Nigdzie nie pojedziesz, dopóki nie wyjaśnisz o co chodzi- powiedział.
-Nie teraz do cholery. Wiem gdzie oni są. Jadę po nich.
Rozdział 1
-Ciociu!- Wykrzyknęła zdenerwowana Dominika- Nie chcę iść do kolejnej szkoły z internatem.
-Andersen jest prestiżową szkołą, dla najlepszych uczniów.
-Nic mnie to nie obchodzi! Kolejna szkoła pełna rozpuszczonych dzieciaków, którzy myślą, że wszystko mogą.- Mówiła. Chciała przekonać ciotkę, by pójść do szkoły publicznej. W końcu idzie już do liceum i chciałaby sama decydować o szkole.
-Julio, proszę cię, nie kłóć się ze mną.- Westchnęła zrezygnowana, próbując spakować ubrania dla siostrzenicy.
-Mam na imię Dominika.- Rzuciła
-Od teraz nazywasz się Julia Rękacz.- Powiedziała- Co było nie tak w poprzedniej szkole? Przecież zaprzyjaźniłaś się z kimś, jak on się nazywał- Przerwała na chwilę, chcąc przypomnieć sobie imię przyjaciela Julii.- A już wiem, Tomek.
-Tomek był spoko.- Wymamrotała
-Więc dlaczego uciekłaś stamtąd?- Zapytała i przerwała pakowanie. Spojrzała na siostrzenicę i zobaczyła swoją siostrę. Poczuła ból w sercu, z tęsknoty za starszą siostrą. Julia była bowiem dokładną kopią Elizy. Miała długie, kręcone blond włosy i ciemne oczy. Odziedziczyła po niej również wydatne usta, skore do uśmiechu jak i również do pyskowania. Pamiętała kłótnie matki i siostry, powody były różne, ale Eliza zawsze stawiała na swoim. Gdy Eliza wyszła za Iwana, była najszczęśliwsza na świecie, ale zawsze znalazła czas dla młodszej siostry. Julia po Iwanie otrzymała wysoki wzrost, miała dopiero siedemnaście lat, a mierzyła już ponad metr siedemdziesiąt. Ale patrząc na Julię zawsze widziała zmarłą siostrę.
-Bo mam dosyć zamknięcia. Czułam się tam jak w więzieniu, w oknach kraty, a poza teren szkoły nigdy nie mogliśmy wychodzić. Rzadko cię widziałam…
-Wiem kochanie, zbyt rzadko cię odwiedzałam, ale to nie powód do ucieczki.- Podeszła do Julii i ujęła jej dłonie.- Nigdy nie miałaś szansy by zaprzyjaźnić się z kimś, by poczuć się dobrze. Ale dobrze wiesz, że to konieczne…
-Ja po prostu nie chcę iść do kolejnej, prywatnej szkoły.
-Ale dlaczego?
-Bo prestiżowa szkoła to nie miejsce dla ludzi z tajemnicami. Zaczynają się pytania, o poprzednią szkołę, o odpowiednie znajomości, oczywiście odpowiednie dla nich.- Mówiła i czuła, że tym razem ciotka ją słucha i może zmieni zdanie.- W takich szkołach niewygodne dla bogaczy sprawy zamiata się pod dywan, a wszystkie osoby są hipokrytami. Myślą, że ich grzeszki nigdy nie ujrzą światła.
-Co masz na myśli?- Zapytała zaniepokojona. Kiedy dwa miesiące temu Julia zadzwoniła do drzwi, odchodziła od zmysłów. Dyrektora szkoły zadzwoniła do niej i poinformowała o ucieczce Dominiki, bo tak wcześniej się nazywała. Widziała wtedy zdecydowanie w jej oczach i determinację. Postanowiła, że nie wróci do Błękitnej Róży, bo tak nazywała się jej poprzednia szkoła. Pani Krużan, zapewniała, że w szkole jest perfekcyjny system alarmowy, że wielokrotnie włączał się przy wcześniejszych ucieczkach. Jednak tej nocy, gdy Dominka wymykała się z internatu, ten system zawiódł.
-Rafał zrobił mi zdjęcia.
-Uciekłaś przez zdjęcia?- Zapytała z niedowierzaniem.
-Nagie!- powiedziała z naciskiem.- Ubierałam się po prysznicu, gdy wszedł do łazienki. Zrobił kilka fotek, a następnego dnia były w Internecie.
-Przecież to przestępstwo. Co dyrektorka z tym zrobiła?- Zapytała- Bo chyba coś zrobiła…
-Nic. Zupełnie nic. Przecież Rafał to jej pupilek, on nie mógłby zrobić czegoś takiego. Nie chcę iść do kolejnej takiej szkoły. Dla takich jak on, prawo nic nie znaczy- Rzuciła- musiałam włamać się do jego komputera, by je usunąć. Ale niestety przyłapał mnie, gdy to robiłam
-Co zrobiłaś? Chyba nie użyłaś magii…?
-A nawet gdyby, to co? Powiedz mi co by się wtedy stało?- Mówiła zdenerwowana.- Wysyłasz mnie do szkoły z internatem, więc muszę robić to co konieczne.
-Nie rozumiesz, że gdyby ktoś zobaczył co robisz, byłabyś w niebezpieczeństwie? Masz dar, ale musisz nauczyć się z niego rozsądnie korzystać. Ludzie są okrutni, potrafią wykorzystać każdą…
-Myślisz, że tego nie wiem?- Przerwała jej- Nie wiedziałam, co chciał mi zrobić! Wystraszyłam się, że zrobi mi krzywdę. Pomyliłam formułę zaklęcia i skasowałam mu pamięć.
-To jakiego zaklęcia chciałaś użyć?
-No tego, ale chciałam wyczyścić wspomnienia związane ze mną, a usunęłam trochę więcej. Jakieś dwa miesiące. Proszę ciociu, ja chcę pójść do szkoły publicznej.
-Och, słonko…- Westchnęła zrezygnowana- Tylko w ten sposób mogę zapewnić ci minimum bezpieczeństwa. Roberto- powiedziała to imię z niesmakiem- łatwiej cię złapie właśnie w takiej szkole.
-Nie chcę się więcej przed nim ukrywać. Nie mogę nikomu ufać, w ten sposób nie da się żyć.
-Julia, wiem, że to niełatwe ale konieczne. Przez całe życie będziemy musiały ukrywać się. Robię to tylko dla ciebie
-Ciociu nie…
-Koniec dyskusji- Powiedziała stanowczo- Idziesz do Andersena.
Rozdział 2
-Długo jeszcze nie masz zamiaru odzywać się do mnie?- Zapytała Sara. Dojeżdżały właśnie do Akademii Andersena, a Julia nadal milczała. Od ostatniej rozmowy minął tydzień. Nie chciała rozstawać się z siostrzenicą w złości, ale Julia uparcie milczała.- Julia, proszę cię, przestań się boczyć na mnie. Akademia jest ostatnią prywatną szkołą do której idziesz.
-Naprawdę?- Wyrwało się Julii. Jej postanowienie nie odzywania się do ciotki, właśnie padło. Pewnie myśli, że wpadła na genialny pomysł.- pomyślała
-Tak.- Odpowiedziała i zjechała na pobocze. W końcu odezwała się do niej- pomyślała- Przecież niedługo kończysz osiemnaście lat i według prawa możesz sama decydować o sobie.
-Ach, więc to tak?- Zapytała z ironią- Osiemnastka na karku, więc spadaj?
-Julia, do cholery! Oczywiście, że nie!- Zdenerwowana wysiadła z samochodu. Trzasnęła drzwiami ze złością i zaczęła chodzić. Gdy Julia także wysiadła, dodała- Przecież wiesz, że kocham cię nad życie i zrobię dla ciebie wszystko. Więc to oczywiste, że w końcu pogodzę się z tym, że będziesz żyła na własny rachunek. Gdy skończysz osiemnaście lat, zaczniesz decydować sama, a ja zrobię wszystko, by ci pomóc. Pewnie będę krytykowała twoje decyzje, ale postaram się je zaakceptować.
-Przepraszam ciociu.- Powiedziała Julia i przytuliła ją mocno.- Kto wie, może zostanę tu do końca liceum
-Mam nadzieję, że tak. A co najmniej do końca roku szkolnego.
- Ale ciociu…- Zaczęła ze śmiechem.
-Weź po uwagę to, że nie zostało ci wiele.
W zgodzie ruszyły w dalszą drogę. Po paru minutach ukazał im się budynek. W niebo strzelały wieżyczki i mansardki z szarego kamienia, sam budynek jest wspaniałym przykładem stylu kolonialnego - ma wysokie, wąskie okna, majestatyczne kolumny. Wszystko to było nałożone na prosty trzypiętrowy dom z granitu ze schludnymi werandami i tarasami. Szyby w oknach lśniły jak tafla jeziora w letnim słońcu, po ścianie piął się bluszcz.
-Jest piękny- Szepnęła oszołomiona Julia. Zatrzymały się przed budynkiem i wysiadły. Julia wpatrywała się w niego. Zdążyły podejść do szerokich przeszklonych drzwi, gdy wyszła do nich starsza kobieta.
-Dzień dobry, nazywam się Weronika Maczewska i jestem dyrektorką Akademii.- Przywitała się, uśmiechając się radośnie. Miała krótkie, jasnobrązowe włosy i zielone oczy. Około pięćdziesięcioletnia, wysoka i wysportowana.- Panie Sara i Julia Rękacz?
-Tak. Dziękuję za przyjęcie Julki do Akademii.- Powiedziała Sara.- Zwłaszcza, że rok szkolny już się zaczął i do końca semestru zostało niewiele czasu.
-Jak pani wie, Julia ma doskonałe oceny, dlatego nie wahałam się, czy ją przyjąć, czy nie.- Odparła- Zapraszam do środka, załatwimy wszystkie formalności i oprowadzimy Julię po szkole.
Weszły do szerokiego holu, ściany były pomalowane na złoto i wisiały na nich zdjęcia. Zatrzymała się przed jednym z nich. Przedstawiało pięć dziewczyn w strojach chirliderek, miały krótkie czerwone spódniczki i złote koszulki. Stały, obejmując się i uśmiechając szeroko. Wszystkie były wysokie i szczupłe. Data zdjęcia 20 czerwiec 1976.
-Wszystkie zdjęcia przedstawiają naszych absolwentów.- Powiedziała dyrektorka- Akademia powstała w 1960 roku i było to pierwsze liceum koedukujące z internatem. Na tym zdjęciu jestem ja i moje przyjaciółki. Miałam osiemnaście lat, gdy ukończyłam szkołę. Po dwudziestu latach wróciłam tu jako dyrektorka. W innych korytarzach wiszą obrazy absolwentów, albo stoją rzeźby. Wiele naszych uczniów zostało artystami.
Po załatwieniu formalności, dyrektorka oprowadziła je po budynku. Sale lekcyjne zajmują cały parter, jest ich dwanaście. Pokoje uczniów zajmują drugie i trzecie piętro. Pokój Julii był na trzecim piętrze w wieżyczce.
-To najmniejszy pokój- Powiedziała dyrektorka przepraszająco.
-Ale najładniejszy- powiedziała Julia. Pokój był półokrągły, pomalowany na delikatny róż, stały w nim dwa łóżka i biurka. Były w nim dwa ogromne okna, zajmujące całą zaokrągloną ścianę, szafa zajmowała całą drugą ścianę.
-Na tym piętrze jest piętnaście pokoi czteroosobowych i dwa dwuosobowe, w wieży. Jest to piętro dziewczyn, chłopców na dole. Rozkład jest taki sam. Cisza nocna jest od północy.- Opowiadała. Widząc wyraz twarzy Julki, dodała- Wiem, w innych szkołach od dwudziestej drugiej.
-Tak, to było najgorsze- przyznała
-Dlatego kilka lat temu zmieniłam regulamin. Zajęcia zaczynają się od dziesiątej, więc najpóźniej o dziewiątej musisz wstać na śniadanie. Na początku będzie ci trudno, ale jak już się zaaklimatyzujesz, poczujesz się dobrze. Po lekcjach nie musisz nosić mundurka. Za chwilę zawołam kilku chłopców, pomogą ci z bagażem. Masz jakieś pytania?
-Nie, chyba nie- odpowiedziała. Gdy wychodziła z pokoju, przypomniało jej się o co chciała zapytać- Przepraszam.- Zawołała, a gdy Weronka się odwróciła, zapytała- Czy będę mogła jeździć na deskorolce?
-Tak, wszędzie tylko nie w budynku. A i mów mi po imieniu, jak wszyscy.
Po tych słowach wyszła z pokoju.
-I jak? Podoba ci się szkoła?
-Budynek jest super, ale czy tak będzie to nie wiem. Chodźmy po moje rzeczy.
Zeszły po schodach i wyszły na zewnątrz. Przy samochodzie czekało już dwóch chłopaków, widocznie zadowolonych, że mogli zerwać się z lekcji.
-Jak myślisz, kto to będzie?- Zapytał niższy z nich. Jego brązowe włosy opadały mu na czoło i zawijały się w loczki na karku.
-Pewnie chłopak.- Odparł wyższy. Miał włosy takiej samej długości jak jego kumpel, tylko miały inny kolor. Były ciemno rude.
-Niee, sadzę, że to dziewczyna.
-A znasz jakąś dziewczynę, która jeździ na deskorolce? Zwłaszcza na takiej.
-E… Chyba nie.- Odparł zamyślony.
Julia cicho się roześmiała i powiedziała głośno:
-Ciociu, oni mnie obrażają
Obydwaj szybko odsunęli się od samochodu i Daniel powiedział
-Dyrektorka przysłała nas, byśmy pomogli z bagażami.
-Zbyt wiele tego nie ma, ale pomoc zawsze się przyda.- Powiedziała wdzięcznie Sara, spojrzała znacząco na siostrzenice i dodała- Prawda?
-Taa- Odparła. Głupek- pomyślała o Danielu. Szowinista! Już ona mu pokaże, że dziewczyna może być taka dobra jak chłopak. A ja jestem bardzo dobra.- Jestem Julia- przedstawiła się chłopakom
-Oli i Daniel-powiedział brązowowłosy.- Miło cię poznać
-Mi też- Uśmiechnęła się do niego i podała mu torbę z samochodu. Sama wzięła z niego laptopa i deskorolkę i dodała- Możemy iść.
Ruszyła razem z Olim
-Przepraszam za kuzyna- Powiedział
-Nikt nie będzie za mnie przepraszać- Zawołał Daniel za nimi.
Julia tylko się roześmiała i zaczęła wchodzić po schodach.
-Jesteście kuzynami?- Chciała się upewnić- W jakim stopniu?
-Nasze matki są przyjaciółkami.
-Więc nie jesteście spokrewnieni?
-To skomplikowane. Może kiedyś ci wyjaśnię.- Doszli do pokoju w wieży- Więc masz pokój z Karoliną?
-Nie wiem. Mam?
-Tak. Ona jest, jakby to powiedzieć, niezbyt miła. Nie będziesz miała z nią łatwo.
-Nie ona jedna ma trudny charakter- powiedziała, widząc jak Daniel wchodzi do pokoju.
-Może byś tak zabrał się za pozostałe rzeczy?- Powiedział do Oliego. Gdy Oliwer wyszedł, puszczając do niej oko, Daniel rzucił do niej- Więc może pokażesz co umiesz, księżniczko.
-Jako osoba inteligenta nie dam się podpuścić, więc daj mi spokój.
Powiedziawszy to, wyszła z pokoju. Zbiegła po schodach, mijając jakąś niską dziewczynę. Przy wejściu minął ją Oli, mówiąc- To już wszystko.
-Dzięki- Uśmiechnęła się do niego wesoło i pobiegła do cioci.
-Nie ma za co- Szepnął, oczarowany nią.
-Za pół godziny muszę jechać- Powiedziała Sara
-Tak szybko?- Zapytała smutna
-Niestety, jeszcze muszę pójść do pracy. Zobaczysz, te dwa miesiące szybko miną, niedługo święta i spędzimy razem dwa tygodnie.
-Wiem, ale nie lubię się z tobą żegnać.
-Ja też cię kocham- Powiedziała Sara
-Och, ciociu- rzuciła Julia i rzuciła się jej na szyję. Pociągnęła nosem i dodała- Ja też cię kocham.
-Idź po deskę i pokaż czego się nauczyłaś
Julia uśmiechnęła się i szybko pobiegła do pokoju. Przed drzwiami usłyszała głos jakiejś dziewczyny
-Co tu robisz?- Zapytała
-Przynosiłem rzeczy twojej nowej współlokatorki. Na pewno ucieszyłaś się słysząc tą nowinę.- Nie słysząc odpowiedzi, chciała wejść do środka, ale usłyszała ciąg dalszy- Karol, to nie moja wina. Pewnie niedługo przepłoszysz ją stąd , jak inne.
Nie byłabym tego taka pewna- pomyślała tylko i weszła do pokoju.
-A ty czego tu?- zapytała Karolina
-Cześć!- Zawołała radośnie- Jestem Julia. Na co tu jeszcze czekasz? Na napiwek?- Zapytała go zaczepnie. Wzięła deskorolkę i wyszła z pokoju. Punkt dla mnie- pomyślała. Ponownie wyszła z budynku i podeszła do cioci.
-Tomek pokazał mi jeden numer- Powiedziała i zaczęła pokazywać triki. Uwielbiała jazdę na deskorolce i rolkach. Była tak zajęta jazdą, że nie zauważyła jak Daniel wyszedł za nią i przyglądał się jej. Jest całkiem nie zła, ocenił jej zdolności. Gdy wykonywała 360 flip, ze zdumieniem uniósł brwi. Był zaskoczony tym, że jakieś dziewczynie udało opanować się ten trik i to tak dobrze, by zrobić go pięć razy pod rząd. Sam wciąż pamiętał ile razy wywalił się, gdy uczył się tego triku. Gdy tak stał i obserwował ją, dołączył do niego Oli.
-Jest świetna- Ocenił- I chyba lepsza od ciebie…
-Taa, nie zła.- Potwierdził.
-Daniel, brachu, masz konkurencję- Powiedział Marcin i klepnął go w plecy- Ale ją chętniej będę oglądał…
-Co powiedziałeś?!- Zawołał, wytrącając Julię z rytmu. Spadła z deski. Gdy wstała, zobaczyła spory tłumek przed szkołą. Stali sami chłopacy, było ich chyba z piętnastu- I to ma być konkurencja?
-Hej, piękna!- Zawołał jeden z chłopaków- Wyjedziesz za mnie?
-Jasne!- Odkrzyknęła- Ale najpierw kup mi brylant
-Wszystkie są takie same- Westchnął teatralnie- Tylko brylanty im w głowie.
-Nie tylko- Zawołała ze śmiechem i podeszła do ciotki- Zrobił to specjalnie- powiedziała do niej. Chłopacy, widząc, że pokazu już koniec, rozeszli się. Tylko Oli został
-Nic ci się nie stało?- Zapytała tylko
-Nic mi nie jest.- Odparła- Upadki są częścią nauki.
-Zawsze to mówisz.- rzuciła, przewracając oczami- Kto i co zrobił specjalnie.
-Daniel krzyknął i przez niego się zdekoncentrowałam.- Wyrzuciła
-Przesadzasz.- Powiedziała- Muszę już jechać.
-Och- pocałowała ciotkę w policzek i odprowadziła do samochodu.- Szerokiej drogi
-Do zobaczenia słonko.- I odjechała.
-Niezła fura- Powiedział Oli, odprowadzając czerwonego Chevroleta Camaro wzrokiem
-Taa, fajna.- Rzuciła i odwróciła się do niego. Uśmiechnęła się i podniosła deskę.
-Dawno nie widziałem, by ktoś jeździł tak jak ty- Zaczął. Ruszyli do szkoły.- Długo się uczyłaś?
-Zaczęłam dopiero trzy lata temu- widząc jego zdziwienie, dodała- szybko się uczę.
-Więc masz pokój z Karoliną- Zaczął- Ona lubi robić różne dowcipy i niekoniecznie są śmieszne- Ostrzegł ją
-Podsłuchałam jej rozmowę z Danielem. Powiedział jej, że pozbędzie się mnie tak szybko jak innych- Przyznała. Usiedli na schodach prowadzących na trzecie piętro.
-Tak, to w ich stylu.
-Są parą?- Zapytała. Wstrzymała oddech czekając na odpowiedź. Oli się roześmiał
-Nie, nie są.- Odpowiedział- Za bardzo się nie znoszą.
-Ale powiedziałeś, że to w ich stylu- Powiedziała zdziwiona.
-Ale nie miałem tego na myśli. Mają zbyt podobne charaktery, więc gdyby byli razem, ciągle by sobie dokuczali.
-Oliwerze, czy ty nie masz przypadkiem jakiejś lekcji?- Zapytała Weronika. Oli natychmiast poderwał się na nogi i zawstydzony, pochylił głowę.
-Tak przypadkiem to mam.- Odpowiedział i odchodząc, pomachał jej.
-Przepraszam, to moja wina.- Stanęła w jego obronie- W ogóle nie pomyślałam, że ma teraz lekcję.
-Nie przepraszaj. To dobrze, że porozmawiał z tobą.
-W przeciwieństwie do Daniela? To chciała pani powiedzieć?
-Tak. Nie wiem dlaczego Daniel jest taki, ale to jego sprawa. A Oli jest miły, tak jak i inni.
-Tak, miałam już przedsmak tego.- Rzuciła. Zauważyła wtedy, że Weronika przygląda się jej od dłuższego czasu. - Czy ubrudziłam się czymś?- Zapytała zaniepokojona
-Nie- odparła z roztargnieniem Weronika.- Mogłabym przysiąc, że już gdzieś cię widziałam
-Nie sądzę- powiedziała słabo. Właśnie tego najbardziej się obawiała, że ktoś ją rozpozna.- Gdybym poznała panią, nie wyleciało by mi to z głowy.
-Hmm. Nieważne, jak przypomnę sobie to ci powiem.- Podsumowała- Idź się rozpakować, bo jutro nie będzie laby.
-Dobrze- uśmiechnęła się i odeszła.
Rozdział 3
Zamyślona weszła do pokoju i zauważyła, że nie będzie sama. Karolina siedziała na swoim łóżku i patrzyła na nią.
-Dyrektorka przysłała mnie, żeby ci pomóc.- powiedziała
-Dzięki, ale nie potrzebuję pomocy.- Powiedziała. Podeszła do bagaży i postawiła laptopa na biurku. Wróciła do łóżka, na którym chłopacy poustawiali jej walizki, i otworzyła jedną z nich. Wyjmowała ubrania i wkładała do szafy. Opróżniła dwie walizki i otwierała właśnie trzecią, gdy Karolina powiedziała
-Po co ci tyle ubrań? Przecież i tak będziesz nosić mundurek.
-Tylko podczas lekcji- rzuciła- Nie powiesz mi chyba, że cały czas nosisz mundurek.
-Nie- prychnęła- Mam kilka par dżinsów i parę bluzek, ale to wszystko. Tyle mi wystarczy
-Na randkę też pójdziesz w dżinsach? Czy spódniczce od mundurka?- Zażartowała. Spojrzała na nią, przerywając rozpakowywanie.
-Nie chodzę na randki.- Powiedziała ze złością. Podniosła się, podeszła do okna i usiadła na ławie pod nim. Wyglądała przez nie chwilę i odwróciła się z powrotem do pokoju.- Zbyt dużo muszę siedzieć przy książkach, nie mam czasu na randki.
-Przepraszam, że to powiedziałam. Gdzie mogę poustawiać buty? Chyba będę musiała trzymać je pod łóżkiem.- Odpowiedziała sobie na pytanie.
-Ich też masz całą masę?- Zapytała zaczepnie
-Prawdę mówiąc mniej niż bym chciała. Ciotka mnie pakowała, więc wybrała tylko te, które się jej mniej podobały. Więc pewnie zacznie nosić te co zostawiła. A buty to moja słabość.- Dodała
-Możesz schować je do trzeciej szafki, jest pusta.
-Naprawdę? Dzięki- Powiedziała uśmiechając się. Karolina odwzajemniła jej uśmiech i patrzyła jak wyjmuje buty. A było na co popatrzeć, Julia miała dziesięć par butów. Miała trzy pary tenisówek, oczywiście w krzykliwych kolorach, z tą parą co miała na nogach, było ich cztery. Żółte i czerwone japonki. Reszta butów to wysokie szpilki i kozaki na koturnach. Najbardziej spodobały jej się bardzo wysokie, fioletowe szpilki i czerwone kozaki na koturnie.
-Mama zabrania mi nosić takie wysokie obcasy.- Powiedziała w końcu Karolina. Wstała i zaciekawiona podeszła do niej.- Jaki masz rozmiar?
-Trzydzieści osiem. Moje ulubione szpilki od Jimmy Choo- Powiedziała, gdy Karolina wzięła fioletowe szpilki. Przysiadła na łóżku i przymierzyła je. Wstała niepewnie i zrobiła parę kroków.
-Ile one mają?- Zapytała.- Czuję się taka cholernie wysoka
-Jedenaście centymetrów.
-O jeju.- Usiadła i szybko je zdjęła.- Trochę za wysoko
-Radziłaby koturny- Powiedziała, podając jej sandały na koturnach- Wygodniej się chodzi. Bo wiesz, w szpilkach trzeba umieć chodzić.
-Więc sugerujesz, że ja nie umiem?- Powiedziała urażona.
-Wyluzuj się. Nie każdy umie chodzić w szpilkach. -Po tych słowach Karolina wyszła, trzaskając drzwiami. Co ja powiedziałam- zastanawiała się. Jejku, jaka obrażalska.
Następnego ranka obudziła się o ósmej, wypoczęta i rześka. Uśmiechając się szeroko, wstała, wzięła ubrania i poszła do łazienki. Wyszła na korytarz i spotkała dwie dziewczyny, wychodzące z łazienki.
-Ty jesteś Julia?- Zapytała szatynka i wyciągnęła dłoń- Jestem Klaudia, a to Monika. Mój brat mówił, że jeździsz na deskorolce.
-Tak, od trzech lat. Miło mi poznać.- Powiedziała i podała dłoń Monice- A wy też jeździcie?
-Tylko na rowerach, lubimy się ścigać.
-Klaudia i Monika, dwie papużki nierozłączki- Powiedział sarkastycznie Daniel.- Czyżby szykowała się kolejna przyjaciółeczka?
-To piętro dziewczyn i nie możesz tu przychodzić kiedy ci się spodoba.- Powiedziała Klaudia. Widać było, że ona jest bardziej wygadana od Moniki. Gdy Daniel podszedł, Monika wsunęła się za Klaudię. Może to z powodu jej wyglądu, typowa szara myszka w okularach.- Poznałaś już klasowego dupka?- Zapytała Julię
-Raczej szkolnego, ale poznałam- odpowiedziała- Dziewczyny, miło was poznać ale muszę się ubrać.- Powiedziawszy to, weszła do łazienki. Kolejne starcie z Danielem i kolejny punkt dla mnie-pomyślała. Zaraz jednak zaczęła się zastanawiać, jak on będzie chciał się na niej odegrać. Bo wygląda na takiego, który nie przepuści żadnej złośliwości. Ale co ma być to będzie. Ubrała się i zrobiła delikatny makijaż i wyszła z łazienki. Zeszła na śniadanie przed Karoliną i usiadła z Moniką i Klaudią.
-Uważaj na niego- ostrzegła Klaudia- Pewnie obmyśla już plan zemsty.
-Czekam na to z niecierpliwością- rzuciła, posyłając Danielowi zimny uśmiech.
-I jak piękna, wyjdziesz za mnie?- Usłyszała głos Marcina, który usiadł obok niej na krześle
-A gdzie brylant?- Zapytała, posyłając mu szeroki uśmiech
-Siostra ratuj.- szepnął do Klaudii- Pożycz kolczyki
-To mój brat Marcin- rzuciła Klaudia
-Domyśliłam się- Powiedziała patrząc na nich.- Uderzające podobieństwo w kształcie oczu i kolorze włosów jest wystarczającą podpowiedzią. Bliźniacy.
-Zgadłaś- Powiedział zaskoczony Marcin i ukradł z jej talerza bułkę.
-Rzadko zgaduję.- Odparła, uśmiechając się tajemniczo i wstała od stołu.- Do zobaczenia.
Poszła na trzecie piętro do pokoju, umyła zęby i zeszła na parter. Postanowiła pozwiedzać i obejrzeć zdjęcia absolwentów. Nie była jednak długo sama, bowiem wkrótce dołączył do niej Oliwer.
-Cześć- Powiedział, uśmiechając się.
-Hej.- Odparła. Stała pod zdjęciem zrobionym w 1980 roku, było na nim osiem osób, trzy dziewczyny i pięciu chłopaków. Ubrani byli w wybrudzone stroje koszykarskie. Stali z uniesionymi wysoko rękami, w geście zwycięstwa. U ich stóp stał puchar.
-Co roku organizowane są zawody koszykarskie. Najpierw wybierani są najlepsi, a później Weronika ściąga pozostałe drużyny.- Mówił- Jestem tu pięć lat, od gimnazjum, i od tamtej pory nie było żadnej dziewczyny w drużynie. Żadna się nie zgłosiła
-To co kiedyś dla dziewczyny było, no nie wiem, zaszczytem albo wielką możliwością dziś jest niczym. Mają inne zainteresowania, którym nie jest sport.- Powiedziała
-Masz rację- Powiedziała Weronika- Lubisz grać?
-Czy lubię?- Roześmiała się- Uwielbiam i na pewno zgłoszę się do drużyny.
-Zmykajcie na lekcje- powiedziała z uśmiechem. Gdy odeszli, zaczęła sama wędrować i oglądać zdjęcia. Była pewna, że wcześniej już widziała tu twarz Julii. Dochodziła do kolejnego pokoju, gdy zawołał ją woźny.
Pierwszą lekcją była matematyka. Weszła do klasy z Oliwerem i zobaczyła, że połowa ławek jest już zajęta. Oliwer wziął ją za rękę i poprowadził do swojej ławki. Usiadła obok niego, w trzeciej ławce.
-Nie przeszkadza ci to?- Zapytał
-Nie, miło z twojej strony, że pomagasz mi.- Odpowiedziała z uśmiechem- Z doświadczenia wiem, że w połowie semestru klasy podzielone są już na pewne grupki i są one hermetyczne. Komuś nowemu, trudno dostać się do nich, a i innym też. Chociaż w internacie panują trochę inne zasady, nowym jest jeszcze ciężej.
-W ilu szkołach byłaś?
-Nie zliczę w ilu. Czasami po miesiącu, musiałyśmy się z ciocią przeprowadzić. Byłyśmy w ciągłym ruchu. Najdłużej w jednej szkole byłam dwa lata.
-Czyli nie miałaś żadnych przyjaciół? To smutne.- pomyślał o Danielu. On też nie ma przyjaciół, też często zmieniał szkoły. W końcu trafił do mojej rodziny i zaprzyjaźnił się ze mną, z przymusu.
-Wiesz to nie do końca tak. Nawet jak przez miesiąc mieszkasz z kimś w jednym pokoju, to w końcu poznajesz trochę tą osobę i lubisz ją, albo nie.
-Niby racja, ale…- Zaczął, ale przerwał mu dzwonek na lekcję.- Tęsknisz za kimś?
-Tylko za kilkoma osobami- Odpowiedziała.
-No i jakimi ploteczkami wymieniliście się?- Zapytał Daniel, przerywając im rozmowę.- Jakie buty są modne w tym sezonie?
-Tylko takie, którymi mogę kopnąć cię w tyłek.- Rzuciła słodko Julia. W tej chwili do klasy wszedł nauczyciel. Był to grubiutki, starszy pan z szopą siwych włosów. Wyglądał jak święty Mikołaj.
-Dzień dobry, dzieci. Mam wam przekazać, że od dziś będzie z nami nowa uczennica, nazywa się- Zaczął i spojrzał na karteczkę przyczepioną do dziennika.- A tak, Julia Rękacz. Wstań dziecko i pokaż się klasie.-Mówił rozglądając się za nową twarzą.
Julia wstała i niepewnie rozejrzała się po klasie. Nie lubiła jak wpatrywali się w nią.
-Cześć-Rzuciła
-Widzę, że znalazłaś się doborowym towarzystwie.- Powiedział, patrząc na Daniela i Oliwera.- Tylko nie zbałamućcie jej zbyt szybko.- Wszyscy się roześmiali. Tym kawałem rozpoczęli lekcję.- To na początek do tablicy Marcin, zrobisz to zadanie.
Marcin podszedł do tablicy i zaczął pisać. Przerabiali właśnie funkcję trygonometryczne i po kolei, ławkami, podchodzili do tablicy. Gdy doszli do Julii, nauczyciel ją ominął. Nikomu to nie przeszkadzało, nikomu, oprócz Daniela.
-Teraz Oli.- powiedział Sławek
-Ej, to nie fair!- wykrzyknął Daniel- A nowa?
-Ta nowa ma imię- Powiedziała do niego Julia. Wstała chcąc pójść do tablicy, ale Sławek zaprotestował.
-Nie, nie musisz nic robić dla widzimisię Daniela.
-Ale nie mam nic przeciwko temu. On ma rację, to nie fair.
-Chciałem dać ci czas na zaaklimatyzowanie się, ale skoro nalegasz, to chodź.
Julia wstała i przechodząc koło Daniela, pochyliła się ku niemu i powiedziała
-Palant.- Podeszła do tablicy, zapisała równanie i po paru sekundach znała już rozwiązanie. Zapisawszy je, odeszła od tablicy i usiadła obok Oliwera. Czuła jak wszyscy patrzą na nią, niektórzy z podziwem, a inni ze zdziwieniem. Uśmiechnęła się tryumfalnie do Daniela i skupiła na zadaniach. Po dzwonku na przerwę, szybko wstała i wyszła, nie patrząc na Daniela.
-Czemu tak jej nie lubisz?- Zapytał ze złością Oliwer.
-Tylko ją testuję.- Odparł i wyszedł.
Tak naprawdę sam nie wiedział, dlaczego tak jej dokucza. Coś pchało go do tego. Podejrzewał, że to przez jej wygląd, chociaż znał wiele pięknych dziewczyn. Ale Julia miała coś w sobie, coś co go pociągało. Była wysoka, wysportowana i wszystko miała na swoim miejscu. Długie, blond włosy kręciły się i sięgały połowy pleców. Na lekcje zaplotła je w warkocz, ale pamiętał jak wyglądała rano. Była lekko potargana, miała na sobie fioletową, sięgającą prawie do kolan koszulkę na ramiączkach, więc podejrzewał, że nie ma nic pod spodem. Na twarzy nie miała żadnego makijażu, choć na lekcję podkreśliła tylko oczy i pomalowała usta szminka. W wyzywającym, czerwonym kolorze, aż chciało się całować te usta. Oczy miała szare, prawie czarne i wydawały się wszystko widzieć. Aż miło patrzeć, jak zapala się w nich ogień. Podchodził właśnie pod klasę do francuskiego, gdy ją ponownie zobaczył, stała do niego tyłem. Podkusiło go i podchodząc najciszej jak umiał, zdjął jej gumkę z włosów. Szybko się rozplotły, zasłaniając jej twarz. Odwróciła się do niego i powiedziała.
-Mogłam się tego spodziewać, szczeniackie zachowanie pasuje do ciebie jak ulał. Oddaj mi ją.- Zażądała wyciągając rękę. Chciała związać ponownie włosy
-Może gdybyś przeprosiła…
-Niby za co- Aż ją zatkało. To on od samego początku jej dokuczał, obrażał ją. Puściła włosy i opierając ręce na biodrach, chciała dodać- To ty powinieneś przeprosić mnie
-Idziesz na francuza?- Zapytał Adam.
-Tak, ty też?
-Przerwałem wam…- zaczął
-Tak.- Odparł ze złością Daniel
-Nie- rzuciła jednocześnie Julia- ja już skończyłam. Wchodzisz?- Zapytała i ruszyła do klasy.
Adam wszedł zaraz za nią i usiadł obok niej.
-Chłopacy mówili, że dałaś wczoraj niezły popis na desce. Marcin z wrażenia ci się oświadczył
-Tak- roześmiała się- a ponieważ nie miał brylantu, musiałam mu odmówić. Nie widziałam cię tam.
-Siedziałem w kozie.
-Więc to nie jest idealna szkoła?- Zapytała, udając zaskoczenie. Adam zawtórował jej śmiechem.
-Niestety nie- szepnął konspiracyjnie.
-Dzień dobry- powiedziała nauczycielka. Była to trzydziestopięcioletnia szatynka
-Dzień dobry pani- Odpowiedziała cała klasa
-Niektórzy już pewnie wiedzą, że mamy nową uczennicę. Julia wstań
-Cześć- Mruknęła
- Zajmiemy się czasownikami. Podejdź do tablicy i odmień zgubić się
Czasowniki akurat umiała więc szybko odmieniała
-Dobrze, usiądź. Następny Marcin- Powiedziała do spóźnionego Marcina- Odmienisz spóźnić się.
Po kolejnych pięciu lekcjach na które na nieszczęście chodził też Daniel, poszła na trzecie piętro do pokoju. Przebrała się zielone dżinsy i różową bluzkę, założyła pantofle na obcasach i wyszła z pokoju. Postanowiła wymknąć się poza teren szkoły i pozwiedzać okolicę. Szybko podeszła do bramy i patrząc czy nikt nie idzie za nią wyszła za nią. Chciała choć przez chwilę pobyć sama i pomyśleć o Danielu. Denerwował ją sam fakt, że jej nie lubi. Wiedziała, że nie każdy musi za nią przepadać, ale żeby aż tak. To jednak lekka przesada.- rozmyślała, idąc powoli drogą prowadzącą przez las. Mogłam założyć tenisówki, nie musiałabym się martwić o buty. Jednak szła dalej, potrzeba samotności była zbyt wielka. Przystanęła na chwilę i odetchnęła głęboko. Jesień w pełnej krasie, na drzewach zostało jeszcze dostatecznie dużo liści, by nie przepuszczać promieni słonecznych. Na ziemi też leżało ich sporo, by utworzyć kolorowy dywan. Czerwone i żółte liście leżały na zielonkawej trawie, schyliła się i zebrała je i roześmiana podrzuciła. Uwielbiała jesień właśnie z tego powodu, tych kolorów. Jednak bardziej cieszyła ją wiosna, bo wtedy wszystko się odradza. Silniejsze i wytrwalsze. Tak jak ona, po każdym wypadku, była wytrwalsza, silniejsza a przede wszystkim mądrzejsza. Uniosła dłoń, chuchnęła na nią i bezgłośnie powiedziała
-Niech z oddechu mego powstanie kwiat najpiękniejszy na świecie. Niech to będzie radosny i pachnący goździk…
Uśmiechnęła się szeroko na widok pojawiającego się kwiatu. Prosta sztuczka i gdyby ciotka dowiedziała się o tym, była by zła. Ale widok goździków zawsze poprawiał jej humor. A poza tym nikogo tu nie było, więc mogła sobie na to pozwolić. Z kwiatem w ręce szła dalej, aż zobaczyła ogrodzenie. Zaciekawiona, podeszła bliżej i zobaczyła stado koni.
-Och, jakie jesteście piękne- zawołała. Podeszła do płotu i patrzyła oczarowana. Były różnego umaszczenia, ale najpiękniejszym z nich był biały jak śnieg źrebak.- Chodź mały, podejdź do mnie.- Mówiła. Zrobił parę kroków do płotu, po czym przystanął. Odwróciła się i zobaczyła Daniela
-One nigdy nie podchodzą do płotu.- Powiedział, przystając obok niej. Patrzył na nią i nie mogąc się powstrzymać, dodał- Wyglądasz pięknie.
-Czy mi się wydaje, czy powiedziałeś mi komplement?- zapytała zaczepnie- On przyszedłby, gdyby nie ty.- Niech w mej kieszeni zalśni dojrzałe, zielone jabłuszko.- pomyślała. Nie zamierzała rezygnować, chciała by koń podszedł do niej. Z uśmieszkiem wyjęła z kieszeni jabłko i zawołała ponownie- Chodź, masz.
Wyciągnęła dłoń, źrebak podszedł do ogrodzenia. Podała mu jabłko i zaczęła głaskać.
-Niewiarygodne- powiedział z podziwem Daniel. Wyciągnął dłoń, chcąc także go pogłaskać, gdy koń się odsunął.- Ej
-Widocznie ciebie nie lubi.- Roześmiała się. Gdy jednak zobaczyła jego minę, przewróciła oczami i złapała go za rękę. Prąd, który przeszedł pomiędzy ich dłońmi, wstrząsnął nimi. Momentalnie wypuściła jego dłoń. Odskoczyli od siebie, patrząc sobie głęboko w oczy. Dreszcz wstrząsnął ciałem Julii- Ja…- Zaczęła, ale przerwał jej
-Ja…
-No dobra- odetchnęła głęboko- to było dziwne.
-Trochę.- Odparł. Tym razem od złapał ją za rękę. Ponownie ta sama iskra przeskoczyła między nimi. Wciąż trzymając ją za rękę, zbliżył ją do końskiego grzbietu. Tym razem stał nieruchomo, pozwalając się głaskać.- Od pół roku próbowałem przekonać któregoś z nich by podszedł. Żaden się nie odważył.
-Do zwierząt trzeba mieć odpowiednie podejście- powiedziała, puszczając jego rękę. Źrebak natychmiast się odsunął od niego. Postanowiła zrobić to co koń, odeszła.
-Ej, gdzie idziesz?- zawołał za nią i zrównał się z nią. Zauważył, że w butach na obcasie była tego samego wzrostu co on.
-Jak najdalej od ciebie.- odparła ze złością- Wyszłam, bo chcę być sama. Jak się okazuje, tutaj jest to trudne.
- W takim razie idź- najeżył się i odszedł od niej.
Zadowolona szła dalej, z przyjemnością wystawiając twarz na powiew wiatru. Po piętnastu minutach, znalazła przewrócone drzewo. Przysiadła na nim i myślała o tym co się wydarzyło. Co to było- zastanawiała się. Powróciło do niej pragnienie, które wtedy poczuła. Po raz pierwszy poczuła takie silne pragnienie. Jej serce zaczęło szybciej bić, marzyła tylko o pocałowaniu go. Przecież go nawet nie lubię- pomyślała rozzłoszczona- i nie chcę polubić. Nie zauważyła, gdy zrobiło się ciemno i nagle zadrżała. Ciemno i zimno- myślała, rozcierając ramiona. Jak mogłam być taka nieostrożna. Wstała w pospiechu, upuszczając kwiat. Spojrzała na zegarek.- Jak to możliwe, że zrobiło się tak późno?- Zastanawiała się wystraszona. Dziewiętnasta godzina. Gdzie się podziały te cztery godzin? Szła szybko do internatu, przemarźnięta i głodna. Tylko słaby blask księżyca oświetlał jej drogę, bała się, że się zgubi, ale po upływie pół godziny, znalazła drogę do szkoły. Po kolejnych piętnastu minutach, była już w szkole. Wbiegła po schodach do ciepłego budynku. Szybko poszła na trzecie piętro, do pokoju, by założyć coś ciepłego. W drzwiach pokoju zderzyła się z Karoliną, wychodzącą właśnie z niego.
-Weronika cię szukała- rzuciła tylko i już jej nie było. O cholera- pomyślała. Na bluzkę założyła czekoladowy golf i wyszła z pokoju. Na półpiętrze spotkała dyrektorkę
-Mamy tu pewne zasady i jedną z nich jest mówienie gdzie się wychodzi i wracanie do dziewiętnastej. Gdzie byłaś młoda damo?
-Ja- zająknęła się- przepraszam. Spacerowałam i straciłam poczucie czasu.
-Spacerowałaś sama, po nieznanym terenie przez cztery godziny?! Czy ty straciłaś rozum? Ciemno, zimno? A gdyby coś ci się stało?- Prawie krzyczała. Piętro niżej zebrało się kilka osób i bezczelnie podsłuchiwało. Niezbyt często widują przyjaźnie nastawioną dyrektorkę, jak tak krzyczy. A właściwie to widzieli ją tylko raz w tym stanie, gdy pewien uczeń w środku nocy wymykał się i złamał nogę. Dopiero po kilku godzinach został znaleziony.- Bój się Boga dziewczyno, pewnie przemarzłaś na kość i jutro będziesz kichała. Po kolacji natychmiast do mnie- powiedziała i rozejrzała się.- Ty Daniel też. A teraz biegiem na kolację.
Wszyscy poszli do jadalni. Usiadła razem z Marcinem, Moniką, Klaudią i Adamem.
-Wiemy co ty zrobiłaś, wszyscy to słyszeli- zaczęła Klaudia- ale co zrobił Daniel?
-Właśnie?- Zawtórowała jej Monika
-A skąd mogę to wiedzieć?- Zapytała retorycznie- przecież mnie nie było.
-Jak się dowiesz to daj znać- powiedział Adam i zaczął wstawać.
-Poczekaj- rzuciła i złapała go za rękę- Nikt go tu nie lubi?- Zapytała
-Raczej on nie lubi nikogo- odpowiedział- A przez to trudno jest go polubić.
-Daniel to dupek.- powiedziała Monika i wstała. Odeszła od stolika razem z Adamem.
-Mnie nie pytaj- powiedział Marcin, gdy spojrzała na niego.- Od samego początku jest taki i nikt nie wie dlaczego.
Zadzwonił jej telefon, wyjęła go pewna, że dzwoni ciotka z burą za zaklęcia, ale wyświetlił się numer nieznany.
-Nie odbierzesz?- Zapytał Marcin. Gdy podniosła na niego wystraszony wzrok- Julka!
-Tylko jedna osoba ma ten numer telefonu.
-I jesteś pewna, że to nie jest ciotka?
Spojrzała na niego zaskoczona. Domyślił się, że mówiła o ciotce.
-Nie, to nie ona.
-Daj, odbiorę.- Zabrał jej telefon z ręki i odebrał- Halo
-Poproszę Julkę do telefonu. Dzwoni Tomek.
-Tomek?- zapytała szeptem. Miała nadzieję, że się przesłyszała. Gdy Marcin skinął głową, wzięła od niego telefon i powiedziała- Przepraszam, jakiś czas temu, ktoś straszył mnie przez telefon.
-Nie martw się, jest ok.- Powiedziała Klaudia. Julia uśmiechnęła się słabo i odeszła od stolika.
-Tomek? Stało się coś?- Zapytała zaniepokojona
-Nie wiem- odpowiedział- ty mi to powiedz.
Z telefonem przy uchu wyszła przed szkołę, by nikt nie podsłuchał
-Co mam ci powiedzieć?
-Jesteś w Akademii, tak?
-Przecież ci powiedziałam, że ciotka wysyła mnie tu.
-Więc pewnie słyszałaś już o corocznym meczu? W koszykówkę?
-Tak, mam zamiar zgłosić się do drużyny. Powiedz w końcu o co chodzi?
-To niedługo się spotkamy. Jestem w drużynie i przyjedziemy na mecz do Akademii.
-Cholera jasna!- rzuciła- Rafał też?
-Tak. Nie zapomniałaś o czymś Dominiko? Teraz nazywasz się Julia i tylko ja to wiem.
-Nie pomyślałam o tym.- szepnęła- W tym wypadku nie mogę się zgłosić.
-Możesz. Tylko na mecz z nami, ktoś będzie musiał cię zastąpić.
-W ogóle nie mogę się zgłosić. Pomyśl tylko, wy znaliście mnie jako Dominikę, ale byłam w tylu szkołach, pod tyloma różnymi imionami…
-Cholera, masz rację. Wyobrażam sobie zapowiedź, kto wchodzi na boisko. A teraz nasz najnowszy nabytek, Julia Rękacz. Wchodzisz ty i rozpoznają cię jako Dominikę, Aleksandrę i inne.
-A tak bardzo chciałam utrzeć mu nosa- szepnęła
-Komu?- zapytał
-Takiemu jednemu palantowi. Podobny do Rafała, tylko nie tak okrutny… chyba.- Usłyszała chrząknięcie za plecami. Szybko się odwróciła i zobaczyła Daniela.
-Palant przyszedł- powiedział Daniel głośno. Tomek go usłyszał i zapytał
-To on? Lepiej uważaj.- ostrzegł
-Zmądrzałam od czasów Rafała. Muszę kończyć- Powiedziała do telefonu.- Daj znać kiedy przyjeżdżacie, żebym mogła zejść niektórym z oczu i do zobaczenia.
-Pa- usłyszała i się rozłączyła.
-Czy to z nim szłaś dziś na randkę?- Zapytał- Powinien cię odprowadzić- powiedział z odrazą
-Odwal się ode mnie- warknęła i chciała wejść do środka. Złapał ją za rękę, przygotowany na wstrząs i zatrzymał ją. Julia nie była przygotowana na to i szarpnęła się do tyłu.- Zapłacisz mi za tego palanta- wycedził
-Palat, dupek i idiota- zawołała podniesionym głosem.
-Uważaj, ty mała czarownico- szepnął jej do ucha. Szarpnął ją za włosy, odchylając głowę do tyłu i zbliżając usta do jej ust- Lepiej uważaj
Rozdział 4
Zawładnął jej ustami w brutalnym pocałunku. Wyczuwała w nim złość, ale i pożądanie. Zanim zdążyła pomyśleć, by go odepchnąć, jej usta odpowiadały na jego pocałunki. Gdy poczuła jego zęby na wardze, szarpnęła głowę do tyłu, chcąc się cofnąć, ale nie pozwolił jej na to. Sprawiał jej ból, uniosła rękę, żeby go odepchnąć, gdy zalało ich światło z holu. Na słowa dyrektorki, odskoczyli od siebie
-Do mojego gabinetu.- Powiedziała- Już.
Julia odepchnęła go i wbiegła do środka, tłumiąc łzy. Pod drzwiami do gabinetu dyrektorki przyłożyła dłoń do drżących warg. Oddychała szybko, na dźwięk kroków, próbowała się opanować. Opuściła dłoń i czekała. Po chwili nadeszła dyrektorka, razem z Danielem. Wchodząc do pokoju nie spojrzała na Daniela. Czekała co powie im Weronika. Chciała jak najszybciej znaleźć się w pokoju i płakać.
-To czego byłam przed chwilą świadkiem, jest nie dopuszczalne, Danielu.- Zaczęła- Ja jestem wyrozumiała, ale tylko do czasu. Gdyby ktoś inny was zobaczył, nie skończyłoby się to tylko na kozie.
-Przecież nic nie zrobiłem- powiedział spokojnie
-Dojdziemy zaraz do tego. Dlaczego nie poinformowałeś mnie, że wiesz gdzie jest Julka?
-Coś ty jej nagadała?- Zapytał Julię. Szarpnął ją za ramię, by spojrzała na niego
-Odwal się- warknęła
-Danielu- powiedziała groźnie Weronika. Puścił jej ramię. Spojrzała na Julię z uniesionymi brwiami
-Przepraszam- sapnęła ciężko- chciałam powiedzieć daj mi spokój- zwróciła się do Daniela.
-I nikt nie musiał mi nic gadać. Widziałam was.- Kiwnęła głową w kierunku okna. Gdy spojrzeli nie widzieli nic poza ciemnością- Zapewniam was, że stąd jest doskonały widok na stadninę i łąkę gdzie są konie. Uspokoiłam się, widząc was jak rozmawiacie i idziecie w jedną stronę. Po chwili ty- Mówiła do Daniela- wróciłeś do szkoły sam.
-I co z tego? Przecież nie jestem jej niańką.- Powiedział bezczelnie
-Nie, nie jesteś- Przyznała mu rację.- Ale znasz zasady, a Julka nie. Znasz także teren, a ona nie. Mogło się jej coś stać. Mogła się przewrócić, mógł gonić ją wilk. Mogła zostać także napadnięta.- wprawdzie nie podnosiła głosu, ale wydawało się, że mówi głośniej. Jej słowa zaczęły do niego trafiać, ale jak zwykle miał odpowiedź na wszystko.
-Mogła by nie nosić tych wysokich obcasów- zaczął wyliczać arogancko- wilka by obłaskawiła i nikt by jej nie napadł. Przecież takie rzeczy nie zdarzają się u nas.-ciągnął tym samym tonem.- A poza tym jej chłopak mógł ją odprowadzić.
-Ty arogancki, bezczelny typie.- Wybuchła Julia- Tak się składa, że te buty są moimi ulubionymi, wszystkie zwierzęta mnie uwielbiają i jeśli jeszcze raz podsłuchasz moją rozmowę telefoniczną, to gorzko tego pożałujesz.
-Taak? A niby jak?- zapytał. Zanim Julia zdążyła mu odpowiedzieć, Weronika powiedziała
-Takich słów możecie używać przy kolegach, a nie w moim gabinecie. I trochę innym tonem, moje dzieci.
-Za to na pewno nie zamierzam przepraszać.- Powiedziała Julia i wyszła, trzaskając drzwiami. Daniel miał ochotę zrobić to samo, ale nawet nie zdążył zrobić kroku, gdy rozzłoszczona dyrektorka powiedziała
-Jeśli zrobisz choć krok w stronę drzwi, nie dopuszczę cię do kwalifikacji i uziemię w kozie do końca roku. Nie dość, że karygodnie zaniedbałeś zasady szkole, to jeszcze dobre wychowanie. Porzucać dziewczynę po środku lasu, zmuszać ją siłą do pocałunku? Co się z tobą dzieje? Przemyśl to i do swojego pokoju.- Powiedziała otwierając mu drzwi- A i jeszcze od jutra przez dwa tygodnie, przychodzisz tu- Zawołała za nim
W czasie gdy dyrektorka dawała Danielowi karę, Julia wbiegła do pokoju. Karolina siedziała na łóżku i uśmiechała się wrednie.
-Pierwszy dzień i już na dywaniku? Rób tak dalej, to niedługo wylecisz- Powiedziała- A ja nie będę musiała się ciebie pozbywać
-Jesteś większą idiotką niż Daniel.- Odparła ze złością- Mnie nie wyrzucą.
-Julia, Julia. Jeszcze nic nie widziałaś.
Nie odpowiadając na jej zaczepkę, wzięła ubrania i wyszła z pokoju. Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, popłynęły jej łzy. Starała się opanować szloch, ale nie mogła. Poszła do łazienki, a gdy się rozbierała, weszła do środka Klaudia
-Julka, co się stało?- Zawołała. Szybko podbiegła do niej i założyła jej szlafrok.- Trzęsiesz się. Zimno ci?
-Dlaczego to tak boli?- zapytała- Dlaczego to zrobił?
-Pójdę po Weronikę
-Nie!- Zawołała- Nie musisz.- Wzięła głęboki oddech
-Powiesz co cię boli?
-To nie taki ból. On zmusił mnie do pocałunku. Dlaczego to zrobił?
-Daniel?- Zapytała. Gdy Julka skinęła głową, zaśmiała się cicho.- Jego nikt nie zna, a tym bardziej nikt go nie rozumie. Jest nieprzewidywalny.
-W taki razie dlaczego to tak mnie boli? Znalazł doskonały sposób by się odegrać…
-Odwzajemniłaś pocałunek?- Zapytała. Julia spojrzała na nią- No co?
-Tak i spodobało mi się. To jest chyba w tym wszystkim najgorsze
-Już nic nie rozumie- powiedziała zdezorientowana
-Zrobił to tylko ze złości, wkurzyłam go i to go popchnęło do pocałowania mnie.- Wyjaśniła. Wstała uspokojona i zdecydowanym ruchem wytarła łzy z policzków- Dzięki, że mogłam pogadać z tobą. Gdybyś nie przyszła, ryczałabym pewnie przez godzinę, a jutro miałabym murowany ból głowy.
-Polecam się na przyszłość. Wszystko już ok?- Zapytała
-Tak. Postaram się nie przejmować Danielem.- Powiedziała i ściągnęła szlafrok. Stanęła pod prysznicem, odkręcając wodę. Myjąc włosy, wpadła na świetny pomysł. Jeszcze udowodnię temu dupkowi na co mnie stać- myślała. Ubrała się i ponownie poszła do pokoju. Zadowolona, że Karoliny nie ma w pokoju, położyła się, chcąc poczytać. Przed przyjazdem do szkoły, kupiła sobie kilka książek. Czytając pierwszy rozdział „Zawodu Wiedźma” śmiała się w głos. Po chwili zasnęła.
Rozdział 5
Znalazła się w środku koszmaru. Tylko, że to nie był tylko koszmar. Wciąż pamiętała swoje przerażenie i zapach krwi. Potworne wspomnienia nie chciały zniknąć, pojawiały się w jej snach. W zwolnionym tempie jechała z rodzicami samochodem, udawała, że śpi. Uwielbiała słuchać przekomarzających się rodziców. Perlisty śmiech matki, przerwał potężny huk. Podnosząc się, otworzyła oczy i z przerażeniem patrzyła na płonące auto, stojące na przed nimi. Ojciec chciał wysiąść z samochodu, by ugasić pożar, gdy zobaczył jak ktoś przechodzi koło niego.
-Ty szczeniaku! Gdzie jesteś?- Usłyszała jak ktoś woła. Na dźwięk tego głosu, skóra ścierpła jej na ramionach. Tata wrzucił wsteczny bieg, chciał odjechać. Nagle przednia szyba pękła i wszystko pokryła krew.
-Iwan! Co się stało?- wołała przestraszona
-Liz- wycharczał. Samochód powoli odjeżdżał- Zabierz Mili i uciekajcie.
-Nie zostawię cię- powiedziała płacząc. Morderca zbliżał się do nich. Szarpała ojca za ramię
-Kocham was- wyszeptał.- Idź
Eliza wysiadła i wyciągnęła Mili z samochodu. Zaczęły biec w stronę lasu, gdy upadła.
-Mamusiu?- wyszeptała
-Uciekaj.
Posłusznie pobiegła do lasu. Schowała się do dziury w drzewie i siedziała zapłakana. Usłyszała czyjeś kroki i skuliła się jeszcze bardziej.
-Wyłaź smarkaczu!- wołał- Nic ci nie zrobię, zaprowadzę do taty.
Obudziło ja szarpanie.
-Julka!- wołała wystraszona Karolina. Przebudził ją krzyk Julii, gdy podeszła do jej łóżka, zobaczyła, że dziewczyna ma szeroko otwarte oczy. Pomyślała, że wycięła jej żart. Pomachała jej przed oczami, a one nie zareagowały. Szarpnęła ją za ramię i zawołała- Cholera jasna! Obudź się w końcu.
-Co?- zapytała, ciężko dysząc. Koszulę nocną miała mokrą od potu, policzki od łez. Nie mogła złapać oddechu.- Krzyczałam?
-Tak. Wystraszyłaś mnie.- Mówiła.- Wrzeszczałaś.
-Co się stało?- Do pokoju wpadła Klaudia z kijem bejsbolowym, w wojowniczej pozie. Za nią weszła Monika i Majka.
-Nic, śnił mi się koszmar.- Powiedziała
-Dobrze się czujesz?- Zapytała Monika- Jesteś cała mokra
-Nic mi nie jest.- Zapewniła. Znowu otworzyły się drzwi i wpadło kilka innych dziewczyn.
-Nikomu nic się nie stało?- Pytały jedna przez drugą.
-Nic, to tylko koszmar- powiedziała Karolina
-Jakby mi śnił się taki koszmar przez tydzień nie szłabym spać.- Powiedziała Diana
-I sama wywoływałbyś koszmary- rzuciła złośliwie Karolina- Dziewczyny koniec przedstawienia. Nie wiem jak wy, ale ja chciałabym jeszcze trochę pospać.
Diana otworzyła drzwi i stanął w nich Marcin, Adam i Oliwer.
-Boże!- wykrzyknął Marcin- Mordowali tu kogoś?
-Ha ha, bardzo śmieszne braciszku- powiedziała Klaudia- Julce śnił się koszmar
-Jej też?- Zapytał Oli- Danielowi też się coś śniło, ale przebudził się na twój krzyk.
-Chociaż komuś wyszło to na dobre- rzuciła Julia. Spojrzała po twarzach zaniepokojonych przyjaciół i zerknęła na zegarek.- O rety, trzecia! Przepraszam, że was obudziłam.
-Nie musisz przepraszać- powiedział Adam.
-Co to za zbiorowisko?- Zapytała Weronika- Środek nocy a tu cały internat na nogach, kto to widział?
-Julce śnił się koszmar.- Wyjaśnił Adam
-To was tłumaczy, bo ja też słyszałam ten krzyk.- Spojrzała na Julię i dodała- Dobrze się czujesz?
-Tak- westchnęła- przepraszam za krzyki.
-Skoro wszystko w porządku, to do swoich pokoi.- Odwróciła się i odeszła.
Rozległo się chóralne dobranoc i wszyscy poszli do siebie. Julia, wiedząc, że nie zaśnie, postanowiła pójść ponownie pod prysznic. Wzięła czystą koszulę nocną i wyszła z pokoju. Podeszła do lustra i zobaczyła bladą dziewczynę ze strachem w oczach. Blond włosy posklejane w strąki i przyklejona koszula do ciała. Z ulgą zmywała z siebie przerażenie. Serce wciąż biło jej szybciej, a gdy zamknęła oczy ponownie widziała zastrzelonych rodziców. Szybko otworzyła oczy i po raz kolejny pragnęła wymazać z pamięci te obrazy.
Rozdział 6
Następnego dnia z trudem wstała z łóżka. Gdy po kąpieli wróciła do pokoju, położyła się i czytała. Zmęczenie dało znać o sobie około szóstej i zasnęła. Trzy godziny później zadzwonił budzik. Zwlekła się z łóżka, wyszła z pokoju i skierowała się do łazienki. Wzięła szybki prysznic, założyła mundurek i szare buty na obcasach. Zamaskowała cienie pod oczami, pomalowała rzęsy i usta i wyszła z łazienki. Zaplatając włosy zeszła na śniadanie. Po drodze spotkała Daniela, który powiedział
-Brawo. Zrobiłaś przedstawienie na całą szkołę, tak się darłaś, że obudziłabyś martwego.
-Nic dziwnego, skoro mi się śniłeś…- odparła
-Tak, twoja twarz potrafi wywołać koszmary- powiedział Marcin, który podszedł właśnie do nich- Nie to co moja. I jak się czujesz, piękna?
-O wiele lepiej.- rzekła z uśmiechem- Chodźmy na śniadanie, jestem głodna jak wilk.
Po zajęciach i zrobieniu pracy domowej, przebrała się w wygodny dres i tenisówki, wzięła deskorolkę i poszła trochę poćwiczyć. Zaplecione włosy, spięła w kok i zaczęła jazdę. Wykonując Ollie, ponownie zobaczyła Daniela.
-Czy ty mnie prześladujesz?- Zapytała. Zatrzymała się i spojrzała na niego. Daniel przyglądał się jej. Miała na sobie czerwoną koszulkę i tenisówki, zielone spodnie, kilka kosmyków wymknęło się i otaczały jej twarz. Pierwszego dnia jeździła w dżinsach, a dziś w dresie i widział różnicę. W dresie miała większą swobodę ruchów, ale i tak wyglądała jak jakaś modelka.- Daniel?
-Co?- odparł zamyślony, a gdy pstryknęła na niego palcami, dodał- Dyrektorka cię woła. Nieźle
-Jak na dziewczynę? To chciałeś powiedzieć?- podniosła deskorolkę z ziemi i nie oglądając się za siebie, poszła do szkoły. Zapukała do drzwi, a gdy usłyszała, że ma wejść, weszła.
-Wołała mnie pani?
-Tak, wczoraj nie dokończyliśmy rozmowy- odpowiedziała, patrząc na nią znacząco.- Daniel już wie, a teraz ty też się dowiesz. Od dziś przez dwa tygodnie po lekcjach, przychodzisz tu.
-Razem z nim?- zapytała
-Tak. Jeżeli choć raz opuścisz kozę, nie dopuszczę cię do kwalifikacji.
-Ona i tak rezygnuje- powiedział Daniel- Prawda? Więc od razu może stąd wyjść.
-Masz nie miły zwyczaj podsłuchiwania, wiesz?
-Rezygnujesz?- Zapytała Weronika. Głos miała lekko zawiedzony
-Nie- odparła patrząc na Daniela.- Za nic nie odpuszczę
-Więc już to uzgodniliśmy- powiedziała dyrektorka.- Teraz możecie przynieść zeszyty i zrobić lekcje.
-A mogę przynieść książkę? Poczytałabym trochę…
-Masz zrobić lekcje, nie słyszałaś?- Zapytał Daniel
-Już zrobiłam- powiedziała i wyszła. Usłyszała jak Daniel też wychodzi. Nie patrząc za nim, wbiegła po schodach na trzecie piętro.- Idiota- rzuciła, gdy weszła do pokoju. Wzięła drugą część książki, telefon i zeszła na parter. Usiadła w kącie i zaczęła czytać. Po chwili wszedł Daniel i usiadł przy biurku. Przechyliła książkę, żeby móc go obserwować. Patrzyła jak otwierał zeszyt i nic nie pisał. Siedział tak z dziesięć minut i nie napisał nic.
-Z czym masz problem?- Zapytała Weronika. Ona też go obserwowała. Zabrała mu sprzed oczu zeszyt i zaczęła czytać. Odwróciła stronę, by zobaczyć co robił wcześniej. Spojrzała mu w oczy i zwróciła się do Julii.- Wyjdziesz na chwilę?
-Hm?- widząc uniesione brwi dyrektorki, powiedziała- A, tak.
Wstała i wyszła. Usiadła na podłodze po turecku i czytała dalej. Tu nie będzie rozpraszał jej żaden chłopak. Musiała przyznać, że Daniel jej się podoba. Teraz przypomniała sobie jak ją pocałował. Najpierw ze złością, ale przede wszystkim ze złości… Nie był to jej pierwszy pocałunek, ale on zapadł jej w pamięć. Wciąż czuła jego twarde i nieustępliwe wargi, jego język i dotyk na ręce. Nie wiedziała czemu, jego dotyk tak boli, to dziwne uczucie, jakby przeszył ją prąd. Ale wtedy, gdy ją całował nie czuła tego bólu. W ogóle nic nie czuła, oprócz jego ust. Przymknęła oczy, pragnąc by jeszcze raz ją pocałował, by jej dotykał.
-Nie śpij- Daniel trącił ją. Gdy zarumieniona, otworzyła szeroko oczy, zobaczył w nich pragnienie. Bezwiednie oblizała usta. Przykucnął obok niej i wziął za rękę. Przygotowany był na wstrząs, jaki czuł za każdym razem, gdy ją dotykał, ale nie poczuł go. Przez parę sekund patrzyli na siebie, trzymając się za ręce. Usłyszeli chrząknięcie i poderwali się szybko na nogi.
-Co tak długo?- zapytała Weronika
-Ja chyba przysnęłam- powiedziała Julia. Była lekko zagubiona we własnych uczuciach, nie lubiła Daniela, ale podobał się jej i chciała by ją całował. Ponownie weszła do gabinetu i usiadła. W gabinecie panowała cisza, Daniel i Weronika coś pisali a Julia czytała. Co jakiś czas za drzwiami rozlegały się kroki, ale nikt nie wszedł do środka.
-Skąd do diabła mam wiedzieć ile wynosi Pi do sześciu miejsc po przecinku? Przecież tego nikt nie wie- wymamrotał Daniel
-Ja też nie wiem.- powiedziała dyrektorka- Poszukaj w książce, powinno gdzieś być
-3,141592- odpowiedziała Julia, czytając dalej.
-Rzeczywiście- powiedział Daniel- A dalej wiesz?
-Do dziesiątego miejsca. A co? 3,1415926535.
-Masz komputer zamiast mózgu?- Zapytał, zgryźliwie Daniel
-Dowcip roku, ha ha.
-Ile jest 261 do kwadratu?- Zapytała Weronika
-68121. Coś jeszcze?- Odparła Julia. W tym momencie otworzyły się drzwi i do środka zajrzał woźny.
-W piwnicy pękła rura i zalewa ją. Trzeba zakręcić główny zawór.
-Już idę.- Powiedziała. Spojrzała na nich i rzuciła- Nie zabijcie się. Niedługo wrócę.
-Czy ty nie masz innych ubrań, w których nie wyglądałabyś jak modelka?- zapytał z ironią. Julia spojrzała na swój dres i odpowiedziała
-O co ci chodzi? Ubieram się tak jak lubię.
-Wczoraj miałaś szpilki, dziś rano inne, a teraz tenisówki… Ile ty masz tych ubrań?- Zapytał. A przede wszystkim dlaczego tak seksownie w nich wyglądasz?
-A ty chodzisz cały czas w tym samym? Lubię różnorodność w ubraniach, ale mundurki to ograniczają- Powiedziała ze złością. Wstała i zaczęła chodzić po pokoju. Jak on w ogóle mógł mi się spodobać?- Pytała w myślach, kłóci się ze mną o byle co, dokucza. I poucza w sprawach mody.- Nie lubię nosić cały czas tego samego i będę ubierać się jak mi się podoba.
-Uważaj, bo kiedyś skręcisz sobie kark od noszenia zbyt wysoko głowy.- Ostrzegł ją. Stanął tuż obok niej- Ubierasz się jak jakaś damulka i patrzysz na wszystkich z góry.
-Nie wiem, jak to się stało, że kłócimy się o moje ubrania. I nie, nie na wszystkich, tylko na ciebie, palancie.- Rzuciła wyzywająco. Ze złości złapał ją za ramię i syknął
-Już raz cię ostrzegałem- przyciągnął ją do siebie i pocałował.
Rozdział 7
Czekała tylko na to, by poczuć ponownie jego usta. Objął jej usta gniewnym, gwałtownym pocałunkiem. Odpychała go, lecz on bezlitośnie nalegał, rozchylając językiem jej wilgotne wargi. Pozwoliła mu na to. Sprzeciwiała się jego sile, lecz zarazem dziwnie ją ona podniecała. Zarzuciła mu ręce na szyję i unosząc się na palcach przywarła do niego, odpowiadając na jego pocałunki. Pocałunek sprawił, że kolana się pod nią ugięły, a ciało zadrżało z rozkoszy.
-Pragnę cię- wyszeptała pomiędzy pocałunkami
-Teraz, zaraz- szeptał. Dłonią objął jej szyję, później zsunął ją na pierś.- Serce bije ci jak oszalałe
-Tylko dzięki tobie- odszepnęła. Zanurzyła dłonie w jego włosach i zacisnęła lekko. Objął jej pośladki, unosząc ją do góry. W ten sposób wyraźnie poczuła jego erekcję. Zaplotła nogi wokół jego bioder i ocierała o jego ciało.
-Torturujesz mnie- wydyszał- rób tak dalej…
Przesunął usta na jej szyję, więc odchyliła się lekko do tyłu. Obrysował językiem jej ucho, przygryzł delikatnie. Wrócił do jej ust, tym razem delikatnie, muskał je. Zadrżała z rozkoszy. Językiem rozchylił jej usta i powoli wsunął do środka.
-Możecie…- zaczęła dyrektorka, otwierając drzwi. Zaniemówiła na ich widok. Odsunęli się od siebie. Gdyby nie była odpowiedzialna za ich zachowanie, roześmiała by się. Mieli tak samo zaskoczony wyraz twarzy.- Mój Boże- pomyślała- gdybym nie weszła, pewnie kochaliby się na moim biurku. Julia rozplotła nogi i Daniel ją odstawił. Twarz Julii zrobiła się czerwona jak burak, z zażenowania zaczęła się jąkać.
-Ja, my…
-Możecie już iść- Powiedziała zmęczona. Trzeba coś z tym zrobić- pomyślała.- Tylko co?
Po wyjściu z gabinetu Julia powiedziała
-Musimy porozmawiać.
-Tak, o tym.- odparł Daniel i wciągnął ją do pustej klasy. Przycisnął ją do ściany i ponownie pocałował.- I o tym- Zsunął rękę na jej tyłek i przyciągnął do siebie. Gdy otarła się o jego pobudzoną męskość, oparł się o nią czołem.- Tak, o tym też.
-Pragniemy się- powiedziała rzeczowo.
-Kiedy?- Zapytał- A przede wszystkim gdzie?
-Och- odparła z drżeniem. Oparła głowę o jego klatkę piersiową.- Nie możemy
-Dlaczego?
-Niby gdzie?- Odpowiedziała pytaniem.- Przecież nie mamy sami pokoi. Nie mamy jak.
Rozdział 8
Gdy Julia szła do pokoju, zadzwonił jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz, uśmiechnęła się, odebrała i zaczęła schodzić na dół. Wyszła przed budynek i powiedziała
-Cześć Tomek.
-Hej śliczna.- usłyszała- Już wiem kiedy przyjedziemy na mecz.
-Kiedy?
-Tydzień po Nowym Roku. Może zostałabyś u ciotki dłużej?- zaproponował
-Nie zostanę i wezmę udział. Wpadłam na pewien pomysł, zrealizuję go przed świętami i nikt mnie nie pozna
-Julka, jeśli chcesz utrzeć mu nosa w ten sposób- zaczął
-Nie o to chodzi. Po prostu chcę zagrać, a to są tylko mecze międzyszkolne.
-Nie myślisz logicznie- przerwał jej ze złością.- Pamiętasz co stało się dwa lata temu?
-Doskonale pamiętam- odpowiedziała i zadrżała na wspomnienie napaści. Mimowolnie potarła bliznę na żebrach- Wtedy odbywały się międzynarodowe zawody sportów ekstremalnych. Kamery z całego świata śledziły każdy mój krok.
-A co jeśli on przyjedzie na mecz? Jeśli jego syn przyjedzie?
-Syn Roberta nie żyje- odparła głucho- Zginął w wypadku samochodowym.
-Nie wiedziałem.- Powiedział i przymknął oczy- Ale to nie ty?- zapytał, gdy taka myśl pojawiła się w jego głowie
-Nie!- Zawołała- Inaczej już dawno bym nie żyła.
-Ale, ale skąd ty to wiesz?
-Ciotka włamała się do danych policyjnych. Tydzień później nie żył sprawca. Roberto sprawnie załatwił sprawę.
-Mój Boże- szepnął Tomek- Myślisz, że ci odpuścił?
-Nie- ponownie zadrżała. Przypomniał się jej sen. Spojrzała na drzwi, które się właśnie otworzyły. Stał w nich Daniel. Uśmiechnęła się do niego promiennie i zobaczył ogniki w jej oczach- On nigdy nie zrezygnuje. Muszę kończyć. Zobaczymy się niedługo.
-Ok, pa.- Odpowiedział Tomek i się rozłączył. W tym czasie podszedł do niej Daniel. Obrzucił spojrzeniem jej sylwetkę, a Julia objęła go za szyję. Musnął jej usta w delikatnym pocałunku. Bawił się jej włosami i całował coraz goręcej. Przygryzła mu łagodnie wargę i zaraz w delikatnej pieszczocie przejechała po niej językiem.
-Jak ty mnie rozpalasz- szepnął. Przesunął dłońmi wzdłuż jej boków, do piersi i z powrotem w dół. Trzymał je na jej biodrach, przyciągając ją jeszcze bardziej do siebie. Czuła jego erekcję i otarła się o nią. Zadrżał w odpowiedzi.
-Weźcie zimny prysznic- powiedziała Weronika. Gdy odskoczyli od siebie, dodała- Osobno.
Rozdział 9
Karolina postanowiła odegrać się na Julce, która właśnie brała prysznic. Zakradła się do łazienki i zabrała jej ubrania i ręczniki. Dzięki spływającej wodzie, Julia jej nie usłyszała. Wychodząc z łazienki napisała sms'a do wszystkich znajomych. „Chodźcie na trzecie piętro. Nowa nago.” Szybko zaniosła ubrania do pokoju i wybiegła z powrotem na korytarz. Wbiegła do łazienki i zawołała do Julii:
-Szybko twój telefon dzwoni- I znowu wyszła z łazienki. Przed drzwiami stało już trzech chłopaków i niecierpliwie czekali.
-Kiedy ona wyjdzie?- Zapytał Bartek.
-Za chwile.
Tymczasem Julia wyszła spod prysznica i zobaczyła, że nie ma jej ubrań. Podejrzewała, że Karolina zabrała jej ubrania i wymyśliła ten telefon. Chociaż z drugiej strony mogła zabrać ubrania dopiero jak przyszła powiedzieć o telefonie. To może być ważny telefon, ale przecież nie wyjdzie nago z łazienki. Mógł być to żart i za drzwiami może stać już kilku chłopaków.- Rozmyślała. Mam usprawiedliwienie do użycia zaklęcia. Wypowiedziała zaklęcie i po chwili trzymała w rękach duży, puchaty ręcznik. Owinęła się nim i biorąc głęboki wdech, otworzyła drzwi. Stało za nimi z piętnastu chłopaków. Czekali zniecierpliwieni, chcąc zobaczyć ją nago. Widząc zawód na ich twarzach, powiedziała z uśmieszkiem
-Tym razem musi wystarczyć wam Playboy, którego na pewno gdzieś ukrywacie.
Przeszła koło nich i wyszła zza rogu i wpadła na Daniela. Przytrzymał ją za ramiona, by nie upadła, jednocześnie przyglądając się jej sylwetce. Widząc jak woda spływa pomiędzy piersi, przełknął głośno ślinę i szepnął
-Jak bardzo chciałbym się z tobą kochać- i przywarł do jej ust w gwałtownym pocałunku. Przyparł ją do ściany i mocno przycisnął się do niej. Jego język wdarł się do jej ust, a ręka powędrowała wzdłuż jej ciała. Cichy jęk, który wydostał się z jej gardła, zelektryzował jego ciało. Poczuła jego dłoń na udzie i powoli przesuwał ją do góry po wewnętrznej stronie. Musnął delikatnie ją między nogami i zadrżała.
-Mój Boże- powiedziała zdegustowana Karolina- Macie zamiar się tu bzykać?
-Odwal się- warknął Daniel, odsuwając się od Julii.
-Natychmiast do swoich pokoi.- Powiedziała Weronika. Karolina uśmiechnęła się, triumfując, ale mina natychmiast jej zbladła, gdy dodała- Karolina od jutra do kozy.
-Jak to? Co ja zrobiłam?
-No nie wiem, może ten sms „Chodźcie na trzecie piętro. Nowa nago”. Spodziewałam się tego.
Karolina zaczerwieniła się i poszła do pokoju. Weronika spojrzała na Daniela nadal trzymającego Julię w objęciach. Uniosła brwi widząc Julię okrytą tylko ręcznikiem.- Zabrała ubranie?
-Tak- odparła. Zarumieniła się- Na szczęście miałam jeszcze jeden ręcznik.
-Jakie szczęście- mruknęła- A ty co tu robisz?- zapytała Daniela
-Czekałem na Julię, chciałem powiedzieć jej dobranoc.- Odpowiedział, patrząc na Julię. Zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
-Już powiedziałeś, więc do pokoju.
Julia patrzyła jak Daniel i Weronika schodzą po schodach. Przyłożyła dłoń do serca, biło szybko i mocno. Po chwili weszła do pokoju i całkowicie ignorując Karolinę, przebrała się w piżamę. Położyła się do łóżka i czytała o dalszych przygodach Wolhny. Po chwili zmorzył ją sen.
Po drugiej w nocy obudziła się przerażona. Serce waliło jej szybko, przełknęła głośno ślinę. Uniosła się na łóżku i zapaliła światło, chcąc rozproszyć ciemności. Karolina nadal spała, więc nie krzyczała przez sen. Co dziwne, nie pamiętała, co się jej śniło, a przecież zawsze pamiętała. No tak, zawsze śnił się jej ten sam koszmar. Wiedząc, że i nie zaśnie, postanowiła pójść do kuchni po coś do picia. Schodząc na drugie piętro, zderzyła się z Oliwerem. Szedł szybko w stronę schodów i nie spodziewał się tego, że wpadnie na kogoś o tej godzinie.
-Co się stało?- Zapytała szeptem
-Danielowi znowu coś się śni i nie mogę go obudzić.- powiedział lekko wystraszony.- Idę po dyrektorkę.
-A może ja go obudzę?- zapytała chcąc pomóc. I poszła w stronę pokoju kuzynów. Oli doszedł do niej w chwili gdy otwierała drzwi
-To nic nie da, ja próbuję od dziesięciu minut
Gdy weszła do pokoju zobaczyła Daniela, który strasznie rzucał się po łóżku. Szybko podeszła do łóżka i szarpnęła Daniela za ramię. Nic. Nachyliła się nad jego głową, chcąc obudzić go spoliczkowaniem ale okazało się, że ma otwarte oczy. Czuła ból patrząc na niego, gdy coraz głębiej odpływał w krainę koszmarów. Wiedziała, co musi zrobić, tylko bała się reakcji Oliego, gdy zobaczy jak rzuca zaklęcie. Ale potrzebuje jego pomocy.
-Przytrzymaj go.
-Co chcesz zrobić?
-Zaufaj mi, pomogę mu.- odparła. Spojrzała na niego i dodała- Jak chcesz mu pomóc, to musisz mi zaufać.
Gdy usiadł na Danielu, pochyliła się, opierając się o niego czołem i wypowiedziała zaklęcie
-Spokoju ci trzeba i spokój ci dam. Spokój przeleję w myśli twoje. Zły sen odejdzie i skończy się, zastąpi go słońce i sny radosne.
Już w trakcie wypowiadania zaklęcia Daniel się uspokoił. Oliwer zszedł z niego i spojrzał na Julię.
Rozdział 10
-Co ty mu zrobiłaś?- zapytał. Odsunął się od niej i patrzył na nią jak
-Rzuciłam zaklęcie na spokojny sen.- Odpowiedziała cicho. Bała się spojrzeć mu prosto w oczy, bała się co w nich zobaczy. W końcu odważyła się, uniosła głowę i spojrzała w oczy Oliwera. Zobaczyła w niech strach i obrzydzenie.- Powinnam kazać ci wyjść zanim to zrobię.
-Kim ty jesteś?- zapytał zdegustowany
-Nie wiem, czarodziejką chyba. Nie używam złych zaklęć. Właściwie to w ogóle nie powinnam czarować, ale gdy widzę jak ktoś cierpi
-To co? Mówisz hokus pokus i po sprawie?
-Nie- odparła szeptem. Z oczu spłynęły jej łzy.- Nie mów mu nic o tym- poprosiła, patrząc na śpiącego Daniela
-A co niby miał bym powiedzieć?! Że jego dziewczyna jest czarownicą?- Zaczął chodzić po pokoju.- A może wykasujesz mi pamięć, czy coś takiego? Wtedy na pewno nic bym mu nie powiedział
-Przestań. Patrzysz na mnie jak na kosmitę!- Wybuchła- Myślisz, że to miłe? Otrzymałam dar, nie wiem z jakiego powodu. Chwilami jest to przekleństwo, właśnie w takich chwilach, gdy przyjaciel patrzy na ciebie jak na jakiegoś potwora.
-Nie mów mi co mam myśleć!- warknął- Nie jest łatwo uwierzyć w magię.
-Mnie to mówisz?- zapytała- Gdy miałam dwanaście lat, odkryłam to. Mogę leczyć i umiem rzucać proste zaklęcia, przesuwać przedmioty. Nie wiem czy to dar, czy przekleństwo, ani dlaczego ja. Wiem tylko, że to umiem.- Zatoczyła rękoma szeroki krąg i powiedziała- Niech tę noc rozjaśni zorza polarna
W pokoju rozbłysła zorza. Gdy zobaczyła minę Oliwera, natychmiast ją zgasiła. Siedział oszołomiony na krawędzi łóżka- Przepraszam- szepnęła- Pójdę już
-Poczekaj- Powiedział, gdy doszła do drzwi- Czy ktoś wie co potrafisz?
-Tylko dwie osoby. Ciotka i Tomek.- Roberto. Zakołatało jej. On może wiedzieć. O Boże! Tylko nie on- myślała przerażona.- Jeszcze ktoś może wiedzieć.- Dodała, przełykając głośno ślinę
-Tomek?- zapytał, unosząc brwi- Kto jeszcze?
-Kolega ze starej szkoły. Nie wiem czy mogę ci zaufać- wyrzuciła- opowiedzieć wszystko.
-Więc co chcesz zrobić? Usunąć mi pamięć?
-Zrobiłam to tylko raz, więc daruj sobie. Mogłabym rzucić zaklęcie ochronne dla mnie. Musiałbyś się zgodzić na nie.
-Co to, to nie.- roześmiał się gorzko- Nie pozwolę eksperymentować ci na sobie.
-To nie tak!- zawołała- To zaklęcie które ochroni mnie przed… Nie to nie tak. Gdybyś z kimś rozmawiał na mój temat i wymsknęło by ci się to, byłabym w niebezpieczeństwie. To zaklęcie dało by mi pewność, że mnie nie zdradzisz.- A w razie czego, ostrzegło by mnie i miałabym czas, by zniknąć- dodała w myślach
-Nie- odparł stanowczo- Nie pozwolę ci na to. A teraz wyjdź.
Gdy wyszła, potarł czoło w zadumie. Czarodziejka- pomyślał- też coś. Wstał i podszedł do łóżka Daniela. Spał spokojnie, jak dziecko.
Ze spuszczoną głową, zrezygnowana, szła do swojego pokoju. Postawa Oliwera zaskoczyła ją. Nie dość, że na pewno dostanie burę od ciotki, to jeszcze będzie musiała opuścić Akademie Andersena. I Daniela, którego pokochała. Chwila, zaraz, jakie pokochała- pomyślała spanikowana. Zakochałam się w nim?- Pytała siebie. Gdy dotarło to do niej, zaczęła płakać. Weszła do łazienki na swoim piętrze, usiadła na podłodze pod prysznicem i pozwoliła płynąć łzom. Podciągnęła nogi i oparła na nich głowę. Dlaczego wszystko można uleczyć oprócz uczuć?- Rozpaczała- Złamana noga zrośnie się, jeśli jest unieruchomiona, można przeszczepić serce, ale z uczuciami nic nie można zrobić. Gdy już kogoś się pokocha, kocha się długo, na zawsze. Rękaw miała przemoczony, gardło ją bolało od szlochu. Po godzinie płaczu, skończyły się łzy. Wstała i spojrzała w lustro. Zobaczyła czerwone oczy i nos, blade, mokre policzki i pusty wzrok. Tak patrzy osoba, która cierpi. Zaczynała boleć ją głowa i czuła, że już nigdy nie zaśnie. Otarła twarz ręcznikiem i poszła do pokoju. Zasnęła, gdy tylko się położyła. I natychmiast znalazła się w środku koszmaru.
Widziała płonący samochód i potwora w ludzkiej skórze. Był to wysoki, ciemno włosy mężczyzna . Szedł ku niej, siedziała w gąszczu wysokiej trawy, ukryta przed nim.
- Ty szczeniaku! Gdzie jesteś?- usłyszała przerażający głos. Był zimny i szyderczy, jakby nie miał żadnych wyrzutów sumienia. A przecież widziała jak przed chwilą zabił rodziców. Widziała wymierzoną w siebie broń. Czuła potworny ból głowy, spływającą po skroni krew, jej metaliczny zapach. A przecież, przypomniała sobie, nie siedziałam ukryta w trawie, byłam w samochodzie. I co najważniejsze, nie krwawiłam. Zaraz jednak zobaczyła podjeżdżający samochód. Chciała krzyczeć, żeby uciekli gdy szyba eksplodowała. W tym samym czasie z samochodu wysiadła jej matka i ona. Jak to możliwe, że widzi samą siebie? Nagle mama upadła, a ona biegła dalej, do lasu. Po chwil straciła siebie z oczu. Potwór ruszył za nią. Która z nich to ja?- zastanawiała się- gdy podszedł do drzew, zaczęła biec, przez pole. Potknęła się i upadła, straciła przytomność. W tym samym momencie obudziła się. Ponownie była zlana potem, trzęsła się z zimna. Owijając się kołdrą, podciągnęła kolana i oparła na nich głowę.- Co to było?- zastanawiała się.- Widziała właśnie śmierć czworga osób, swoich rodziców i rodziców tej drugiej osoby. Tylko kto to był? Ja i ja? To przecież niemożliwe.- rozmyślała. Gdy zadzwonił budzik, poskoczyła i krzyknęła wystraszona.
-Co?- usłyszała zaspany głoś Karoliny- Znowu koszmar?- zapytała unosząc się na łokciach
-Coś takiego- odparła Julia. Pośpiesznie wstała z łóżka, wzięła mundurek, ręczniki i wyszła do łazienki. Puściła gorącą wodę i po chwili łazienka zamieniła się w saunę. Stała pod gorącym prysznicem, chcąc choć trochę się rozgrzać. Pocierała energicznie ramiona, ale nadal trzęsła się z zimna.
-Parzy!- krzyknęła Klaudia, zwracając uwagę Julii. Sięgnęła ręką, chcąc zakręcić jej wodę, gdy Julia zawołała
-Nie.
Klaudia spojrzała na przyjaciółkę, zauważając, że ta trzęsie się z zimna.
-Moni!- zawołała. Monika szybko odeszła od lustra i stanęła obok Klaudii.- Biegnij po Weronkę, tylko szybko.
Monika wybiegła z łazienki. Julia ciągle się trzęsła, stojąc pod gorącą wodą. Po paru minutach drzwi otworzyły się i weszła Weronika z Moniką.
-Co się stało?- Zapytała patrząc na nagą Julię
-Ona jest lodowata- powiedziała Klaudia- a woda aż parzy.
-Moni pilnuj drzwi- powiedziała i podeszła do Julii. Włożyła rękę po prysznic, chcąc złapać Julię za ramię. Aż syknęła, gdy poczuła temperaturę wody. Dotknęła ramienia dziewczyny i wyczuła gęsią skórkę. Zakręciła wodę i opatuliła Julię ręcznikiem.- Co się stało?- zapytała ją. Julia spojrzała na nią otępiale, ale nie odpowiedziała. Tylko się patrzyła i drżała coraz bardziej.
-Przyniosłam koce- powiedziała Diana. Monika, biegnąc na dół po dyrektorkę, wpadła na nią i powiedziała co się stało. Martwiła się o koleżankę i szybko przeszła się po kilku pokojach, chcąc zebrać koce, by ogrzać Julię.
-Daj- powiedziała Klaudia i wzięła koc. Okryła nim Julię. Weronika, nie doczekawszy się odpowiedzi, potrząsnęła ją za ramiona. Julia się zachwiała i zemdlała. Dyrektorka nie zdążyła jej złapać i Julia upadła na podłogę, uderzając się w głowę.
-Wezwijcie pogotowie- powiedziała do dziewczyn i kucnęła przy Julii. Klaudia już dzwoniła, szybko podała dyspozytorce adres internatu i powiedziała, że ktoś będzie czekał przed drzwiami.- Diana idź do mojego gabinetu i powiedz pani Ralskiej, żeby powiadomiła jej ciotkę.
Diana szybko wyszła z łazienki. Na parterze skierowała się do sekretarki i powiadomiła o sytuacji. Gdy ta dzwoniła do Sary, Diana wyszła przed szkołę. Wydeptywała ścieżkę, czekając na lekarzy. Taką zobaczył ją Oli, który właśnie szedł do klasy
-A ty nie idziesz na lekcję?- Zapytał
-Co?- zapytała nieprzytomnie.- Nie, nie idę.
-Czemu?- zapytał. W tej samej chwili na podjazd wjechała karetka. Wyskoczyło z niej dwóch lekarzy.
-Co się stało- zapytał jeden z nich.
-Koleżanka zemdlała. Na trzecim piętrze w łazience. Zaprowadzę was.
-Co się stało?- Zapytał Oli
-Nie teraz.- rzuciła i szybko weszła do szkoły. Za nią weszli lekarze z torbami. Oliwer szedł za nimi, chcąc dowiedzieć się co się stało. Po wejściu lekarzy do łazienki, zajrzał do niej. Zobaczył nieprzytomną Julię, obok niej klęczała Weronika i Klaudia. Była przykryta chyba pięcioma kocami.
-Co się stało?- Zapytał lekarz dyrektorkę
-Stała pod gorącym prysznicem, a była lodowata. Zakręciłam wodę, okryłam ręcznikiem.- relacjonowała- gdy potrząsnęłam nią, zemdlała.
Lekarz już kucał obok Julii, badał ją. Weronika spojrzała w stronę otwartych drzwi i zobaczyła Oliwera. Podeszła do drzwi i powiedziała- Nie wchodź tu. Nie powinieneś być na lekcji?
-Co z nią?- zapytał
-Hipotermia.- odpowiedział lekarz.- Niech pani zamknie drzwi.
Gdy to zrobiła, ściągnęli z Julii koce i okryli folią termalną.
-Będziemy musieli porozmawiać z jej współlokatorką.- dodał drugi. Gdy Julia była odkryta, wszyscy zauważyli bliznę na żebrach. Podnosili Julię, by położyć ją na noszach, gdy do łazienki weszła Karolina, wezwana przez dyrektorkę.
-O co chodzi?- zapytała
-Co brała wczoraj?- zapytał rzeczowo lekarz
-W mojej szkole nie ma narkotyków!- zawołała Weronika
-A skąd mam wiedzieć?- zapytała arogancko- nie jestem jej niańką. Lepiej zapytajcie Daniela, może razem coś biorą.
-Karolino, licz się ze słowami.
-A może jest w ciąży- ciągnęła dalej, nie zwracając uwagi na dyrektorkę.
-Dobra, zabieramy ją- powiedział drugi lekarz.- Zawiadomiła pani krewnych?
-Tak, sekretarka zadzwoniła do jej ciotki.- odparła rozzłoszczona. Uwaga o narkotykach ją zdenerwowała, ale Karolina przesadziła. Nie dość, że musiała zorganizować pogadankę o bezpiecznym seksie, to jeszcze wymyślić jakąś karę dla Karoliny.
-Jeśli to przez narkotyki, to czeka panią i uczniów przesłuchanie- powiedział pierwszy lekarz, zapinając Julię na noszach. Na podłodze były ślady krwi z rany na głowie.
Rozdział 12
Weronika postanowiła jechać z Julią w karetce. Zagoniła uczniów na lekcję i wsiadła do karetki. Patrzyła na dziewczynę.
-Czy choruje na coś? Bierze jakieś leki?
-Nie, jej ciotka nic nie mówiła.- odparła zamyślona
-A okresowe badanie?
-Przyjęłam ją dopiero kilka dni temu, a badania już były. Teraz myślę, że powinnam zapytać o to jej ciotkę. Ale niestety nie przyszło mi to do głowy.
Podjechali właśnie pod szpital, wyjęli nosze z Julią i Weronika wysiadła. Szybko weszli na izbę przyjęć. Od pół godziny czekała na jakieś wieści od lekarzy, gdy do środka wbiegła Sara Rękacz. Zauważyła dyrektorkę i podeszła do niej.
-Co się stało?- zapytała zaniepokojona
-Nie wiem, naprawdę nie wiem- powiedziała zdezorientowana- dziewczyny mnie zaalarmowały, że Julia stoi pod prysznicem i trzęsie się z zimna. Płynęła na nią gorąca woda. Gdy weszłam do łazienki, zemdlała.
-Czy ratownicy coś mówili?
-Pytali o narkotyki, ale w mojej szkole nie ma żadnych prochów. Stwierdzili hipotermię.
Gdy rozmawiały, zaniepokojone o wydarzeniu, do poczekalni weszła pielęgniarka i zapytała
-Krewni Julii Rękacz?
Sara wstała i podeszła do niej
-Tak, jestem jej ciotką. Co z nią?
-Zapadła w śpiączkę z powodu hipotermii.
-Ale jak to możliwe?
-Wykonujemy teraz różne badania krwi, ale możemy stwierdzić to wcześniej. Czy Julia jest na coś chora? Przyjmuje jakieś leki?
-Nie jest na nic chora, leków żadnych nie przyjmuje. Nigdy wcześniej nie brała żadnych leków, oprócz przeciwbólowych, albo na gorączkę.
-Ostatnio przyjmowała te?
-Nie, nic nie mówiła, że się źle czuję, a pani?- Zwróciła się do dyrektorki
-Nie, śniły jej się koszmary, ale nie skarżyła się na nic.
-No cóż, dalej nic nie wiemy.- powiedziała pielęgniarka i chciała odejść, gdy Sara zapytała
-Mogę do niej wejść?
-Jeszcze nie, niedługo przyjdzie ktoś po panią- odparła i odeszła. Gdy zniknęła za drzwiami, zapytała Weronikę
-Mówiła co jej się śniło? Rozmawiała z kimś na ten temat?
-Nie- odparła. Podeszła do krzesła i zmęczona usiadła- Nie chcę być nie uprzejma, albo nietaktowna, ale skąd Julia ma bliznę na żebrach?
Przed oczami ukazał się Roberto i Julia. Trzymał ją obok siebie, jak zakładniczkę, przystawiając jej nóż do gardła. Stała przerażona i patrzyła jak na jej szyi pojawia się cienki strumyczek krwi. Zaczęła spływać powoli po szyi i wsiąkała w zielony T-Shirt. Szybko pojawiła się na niej plama. Julia osłabiła aurę Roberto, chciała doprowadzić do jego omdlenia, jednak on okazał się silniejszy. Gdy Julia odsuwała się od niego, wbił jej nóż w klatkę piersiową. Teraz w okolicy żeber ma długą bliznę.
-Pani Rękacz?- Zapytała Weronika
-Tak? Przepraszam, zamyśliłam się
-Skąd Julka ma bliznę na żebrach?
-Kilka lat temu miałyśmy wypadek samochodowy. Kawałek szyby utkwił w jej ciele- wyjaśniła szybko. Po próbie zabójstwa, gdy Roberto nie został aresztowany, wymyśliły tą wersję dla zainteresowanych. Sara włamała się do akt policyjnych i sfałszowała raport o wypadku.
-Proszę pani, co Julką?- Koło nich pojawił się zaniepokojony Oliwer. Obok niego stała Klaudia. Również martwiła się o Julię.
-Czy wy nie macie lekcji?- Zapytała Weronika
-Przepraszam, ale nie mógłbym się skupić na lekcjach, dopóki się nie dowiem co z Julią- Powiedział Oli
-Ja też- dodała Klaudia
Weronika westchnęła głośno i pomyślała, że zaraz przyjdzie reszta uczniów. Omdlenie Julki będzie dla nich pretekstem, by nie pójść na lekcje, tylko na wagary.
-Julia zapadła w śpiączkę- wyjaśniła Sara. Widziała zmartwienie na twarzy dzieciaków. W oczach Oliwera dostrzegła jednak głębsze zmartwienie i poczucie winy. Już chciała zapytać go o to, gdy podeszła do nich pielęgniarka.
-Może pani do niej wejść- powiedziała. Sara wstała i ruszyła za nią. Weszła do pokoju i zobaczyła Julię podłączoną do respiratora.- Podajemy jej ogrzaną sól fizjologiczną, by ją ogrzać. Mamy nadzieję, że niedługo będziemy mogli ją wybudzić.
-A wyniki tomografii?- zapytała z nadzieją.- Może wyjaśni jej śpiączkę.
-Tomografia nic nie wyjaśniła. Nie ma żadnych urazów, krwiaków, nic co wyjaśniało by jej stan.
-Więc jakim cudem doszło do takiego wychłodzenia organizmu?- zapytała odwracając się do niej.
-Nie wiemy- odparła- Robimy wszystkie możliwe badania, szukamy jakiejkolwiek przyczyny. I nic.- odparła i wyszła.
Sara usiadła przy łóżku i wzięła siostrzenicę za rękę. Ścisnęła ją mocno.
-Musisz się obudzić.- szeptała- Nie mogę stracić również ciebie.
Łza spłynęła jej po policzku. Puściła jej dłoń i zaczęła gładzić po głowie, tak jak zawsze po koszmarze.- Chciałabym wiedzieć co się stało. Ogromnie żałuję, że nie mam mocy, jak ty. Może wtedy bym wiedziała.
Siedziała przy niej i gładziła po włosach. Ciszę w sali przerywało pikanie respiratora. Po piętnastu minutach do sali ponownie weszła pielęgniarka i powiedziała- Przepraszam, ale musi pani już wyjść
Skinęła głową, pochyliła się nad Julią, pocałowała ją w czoło i powiedziała do niej- Proszę cię, obudź się.
Wyszła z sali i zobaczyła w poczekalni kilkunastu uczniów. Jeden przez drugiego pytali Weronikę, co z Julią. Gdy Klaudia zauważyła Sarę, szybko podniosła się z krzesła, podeszła do niej i zapytała:
-Proszę pani, jak się czuje Julia?
Oczy wszystkich skierowały się na nią.
-Julia zapadła w śpiączkę z powodu hipotermii- wyjaśniła uczniom- Lekarze nie znają przyczyny. Nic nie wiedzą- dodała gorzko- Czy wy może wiecie, co mogło się jej przydarzyć?
-Ja ją znalazłam w łazience- zaczęła Klaudia- Łazienka była cała w kłębach pary. Zastanawiałam się jak długo ona tam stała. Już raz zastałam ją w takiej sytuacji
-Kiedy?- zapytała Weronika
-Następnego dnia po jej przyjeździe do szkoły. Stała pod prysznicem i płakała.- Zerknęła niespokojnie na Oliwera. Wiedziała, że to co powie zrani go. Myślała, że zakochał się w Julce, więc to, że Daniel i Julia się całowali, może go zranić.
-Co się stało?- zapytała z niepokojem Sara.- Dlaczego płakała?
-Pokłóciła się z Danielem i on ją pocałował. Powiedziała, że zrobił to tylko ze złości… To ją trochę zabolało.
-Próbował ją zmusić do czegoś?- zapytała Sara.
-Ona była bardzo chętna do całowania- rzuciła Karolina od drzwi. Wszyscy spojrzeli na nią.- Co z księżniczką?
-Jest w śpiączce- rzucił ze złością Marcin- Jeśli przyszłaś tylko po to, to możesz już wyjść. Przecież nawet jej nie lubisz.
-To wymówka, żeby nie być na lekcjach- powiedziała, wzruszając ramionami i wyszła.
-Mów dalej- zwróciła się do Klaudii- Czy Daniel próbował ją zgwałcić?
-Nie- wybuchną Oliwer i zerwał się z krzesła.- w nocy nic jej nie było.
Sara spojrzała na niego- Spotkałeś się z Julią w nocy?
-Nie- zaprzeczył. Klaudia spojrzała na niego i zobaczył zawód w jej oczach. Zastanawiając się nad jego przyczyną, dodał- wpadliśmy na siebie. Ona szła do kuchni a ja do łazienki. Chwile rozmawialiśmy i każde poszło w swoją stronę.
-A Daniel?- Zapytała Sara
-Jak wróciłem do pokoju, spał spokojnie jak dziecko. Kiedy wychodziłem z pokoju, nadal spał.
-Proszę pani, Saro- wtrąciła Weronika- Daniel jest spokojnym chłopakiem, ale kilka razy byłam świadkiem jak się kłócą, a po chwili obłapiają się. Jest wredny z charakteru i robi głupie dowcipy, ale nikogo nie skrzywdziłby. Zaręczam za niego.
-Zapytałam co się stało- kontynuowała Klaudia- Nie zareagowała, więc podeszłam do niej. Chciałam zakręcić wodę, zawołałam, że parzy. Julia powiedziała nie. Miała gęsią skórkę, trzęsła się z zimna. Kazałam Monice pobiec po dyrektorkę.- skinęła głową na przyjaciółkę- I to tyle. Weronika przyszła, a Julia zemdlała.
-Sanitariusz pytał o narkotyki, przyszła Karolina i powiedziała
-Wszyscy wiedzą, że Karolina mówi same głupoty.- rzucił Marcin- Lubi siać zamęt i skłócać ludzi
-Co powiedziała?- Zapytała Sara
-Że Julia może być w ciąży.- odparła Klaudia
Rozdział 13
Po oświadczeniu Klaudii w poczekalni zapadła cisza. Wszyscy wątpili w tą możliwość, przecież była tam tylko kilka dni. A objawy ciąży występują po jakimś czasie. Weronika spojrzała na uczniów i powiedziała:
-Wracamy do szkoły.
-Chciałbym ją zobaczyć- powiedział Oli- Chociaż na chwilę
-My wszyscy chcemy- powiedział Marcin- Proszę pani, możemy?
-Nie- powiedziała twardo Weronika- Nie wpuszczą nikogo, oprócz rodziny. Wychodzimy.
-Pani Saro, proszę.- Powiedziała Klaudia.
-Zapytam pielęgniarkę- powiedziała tylko i podeszła do dyżurki. Pochyliła się nad kontuarem i zapytała- Czy mogą zobaczyć Julię?
-Nie wpuszczamy nikogo, prócz rodziny. Julia powinna wypoczywać, a taka ilość osób w pokoju może stworzyć zagrożenie dla jej życia. Któreś z nich mogłoby niechcący odłączyć respirator.
-Wiem o tym. Chcą ją tylko zobaczyć przez szybę. Nikt oprócz mnie nie będzie jej odwiedzał. Jestem jej jedyną krewną.
-W takim razie zgoda. Zresztą i tak nie mogą tu przebywać.
Wyszła z dyżurki i podeszła do uczniów.
-Zobaczycie Julię tylko przez szybę- powiedziała do nich. Zaprowadziła ich przed salę. Spojrzeli przez okno i zobaczyli ją. Jeszcze niedawno widzieli ją roześmianą, zamyśloną, po prostu w ruchu, a teraz leżała nie ruchomo, podłączona do jakiś urządzeń. Policzki, które wcześniej pokrywał rumieniec, teraz były blade.
-Czy Julia wyjdzie z tego?- Zapytała Klaudia, walcząc ze łzami. Oliwer chciał ją objąć, ale odsunęła się od niego.
-Mamy nadzieję- odparła krótko pielęgniarka.- Musicie już pójść.
Wrócili do poczekalni, każde na swój sposób odczuwało tragedię Julii.
-Możemy już pójść?- zapytała Weronika. Gdy skinęli głowami, zwróciła się do Sary- Proszę zadzwonić gdyby stan Julki się zmienił.
-Dobrze- odparła Sara. Po chwili wszyscy wyszli i została w poczekalni sama. Zamknęła oczy i oparła się o ścianę. Przez całe życie była sama. Najpierw umarła matka, później Eliza i Iwan. Julia trafiła do niej, dziewiętnastoletniej dziewczyny. Była zamknięta w sobie i zrozpaczona śmiercią rodziców. Przez trzy miesiące była w szoku, mówiła tylko o człowieku który wyszedł z ognia. O Roberto. Od tamtej pory minęło dziesięć lat, wiele przeprowadzek, zmian nazwiska. Dziesięć lat, ukrywania się. Teraz Julia jest w śpiączce, zaledwie kilka dni po zmianie szkoły. Co się wydarzyło?- pytała samą siebie. Wiedziała, że Julia często używa czarów. Czy zabawa magią doprowadziła siostrzenicę do śpiączki? Chciałaby mieć oparcie w kimś. Żeby nie musiała sama przeżywać tego wszystkiego, tych dobrych chwil i tych złych. Wiedziała jednak, że nikomu nie może zaufać, bo może sprowadzić na niego nieszczęście. Nie mogła tego zaryzykować.
Rozdział 14
-Milagros, obudź się.- Słyszała głos matki. Otworzyła oczy i zaraz je zmrużyła, przed oślepiającym światłem. Zobaczyła ją, stała tuż obok. Miała łzy w oczach, uśmiechnęła się drżącymi wargami. Wyciągnęła dłoń i pogładziła po policzku. Z drugiej strony łóżka siedział tata.
-Milagros, nie chcemy cię tu. Twój czas jeszcze nie nadszedł.- powiedział Iwan. Obszedł łóżko i stanął przy Elizie.- Wracaj do Nory.
-Mamo, tato, nie odchodźcie.- powiedziała ze łzami.- Kocham was
-My ciebie też, myszko.- Powiedziała Eliza. Pochyliła się nad nią i delikatnie objęła. Poczuła chłód na skórze, rodzice zaczęli się oddalać.- Musisz się obudzić.
Po chwili oboje zniknęli i białe światło zaczęło gasnąć. Ogarnęła ją ciemność i pustka.
Gdy następnym razem otworzyła oczy widziała całą swoją rodzinę. Roześmianego ojca, matkę i ciotkę z tortem. Siedziała na ziemi i bawiła się z tatą. Gdy mama postawiła na stole tort z siedmioma świeczkami, wstała i podeszła.
-Pomyśl życzenie i zdmuchnij- powiedziała ciocia. Wspomnienie zaczęło bladnąć i ponownie pogrążyła się w ciemności.
Rozdział 15
-Klaudia, powiedz mi co się stało?- Zapytał Oliwer, gdy dojechali do szkoły.
-Niby co się stało? Julia jest w szpitalu- odparła
-Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi.- poszedł za nią do jej pokoju.
-Wyjdź- rozkazała. Czuła, że mur, którym się otoczyła, zaczyna się kruszyć. Nie chciała zrobić z siebie idiotki, zwłaszcza przed Oliwerem. Cholernym Oliwerem, w którym jest zakochana odkąd pamięta. Zdradzieckie łzy popłynęły, odwróciła się od niego.
-Klaudia, proszę nie płacz.- Powiedział, chcąc ją objąć, pocieszyć. - Zrobię co tylko zechcesz.
-Więc wyjdź- Rzuciła. Ukryła twarz w dłoniach i odsunęła się od niego. Usiadła na łóżku i czekała, aż wyjdzie.
-Serce mi się łamie, gdy widzę jak płaczesz- powiedział.- Pozwól sobie pomóc.
Ukucnął przed nią i chciał pogładzić ja po kolanie.
-Nie dotykaj mnie- zawołała i odskoczyła od niego. Zaskoczony jej zachowaniem, osunął się na podłogę - Wiem co czuję i nic tego nie zmieni. Ale przecież mam oczy i widzę jak na nią patrzysz. Na mnie nigdy tak nie patrzyłeś i mam tego dosyć. Dosyć rozumiesz?- Mówiła
-O kim ty mówisz?- Zapytał zdezorientowany
-O Julce!- Wykrzyknęła- Ledwo się pojawiła w szkole, ty z miejsca się w niej zakochałeś. Najgorsze jest to, że ja ją polubiłam. Nie będę mogła patrzeć na to. Ona z Danielem. A ty? Zrozpaczony tym. I znowu przyjdziesz do mnie, szukać pocieszenia. A ja już nie mogę być twoją przyjaciółką.- Moje serce- mówiąc to, dotknęła piersi- ono tego nie wytrzyma.
-Kocham cię- przerwał jej.
-A ty chcesz tylko przyjaźni. Kochasz ją.- Powiedziała jakby go nie usłyszała.- Co powiedziałeś?
Podszedł do niej i korzystając z jej konsternacji, pocałował ją.
-Kocham cię- wyszeptał, przerywając pocałunek. Jej oczy zrobiły się okrągłe ze zdumienia. Objął dłońmi jej twarz, spojrzał głęboko w oczy i powtórzył- Kocham cię
-Ja ciebie też kocham- wyszeptała i ustała na palcach, podając mu usta do pocałunku. Musnął jej wargi w delikatnym pocałunku, który szybko pogłębił. Rozchyliła wargi i wsunął w nie język. Od razu wyszła mu naprzeciw swoim, był to długi pocałunek. Gdy zabrakło im tchu, odsunęli się odrobinę. Ukryła twarz w jego piersi, wdychając jego zapach. Oskoczyli od siebie, gdy rozległ się dzwonek na lekcje. Roześmiała się lekko i podeszła do drzwi. Wyszli z pokoju i Klaudia weszła na chwilę do łazienki. Szybko opłukała twarz zimną wodą i wyszła. Szli do klasy, trzymając się za ręce.
-Jak powiemy Danielowi o Julce?- Zapytała Klaudia
-Nie wiem, chyba prosto z mostu.- Odpowiedział. Dochodzili do klasy, gdy wyszła z niej Karolina
-Och, co ja widzę.- Zaczęła jadowicie. Widziała Daniela, który szedł za nimi i chciała mu dopiec. Im wszystkim.- Jaki słodki widok, szkoda, że Julka tego nie widzi. Bidulka leży w śpiączce, a wy zachowujecie się jak gołąbki.
-Co?- Zawołał Daniel- Julka jest w śpiączce?
-Cholera- rzucił Oli. Złapał go za rękę i odciągnął kawałek.- Chciałem powiedzieć ci to jakoś inaczej.
-Ale co się stało?
-Właściwie to nie wiemy dokładnie co- powiedziała Klaudia- Lekarze stwierdzili śpiączkę z powodu hipotermii. Tylko nie mają pojęcia jak mogło dojść do takiego wychłodzenia organizmu.
-Jadę do szpitala- powiedział i skierował się do wyjścia.
-Poczekaj chwilę- zawołał za nim Oliwer. Kiedy Daniel się zatrzymał i odwrócił dodał- My przed chwilą wróciliśmy stamtąd. Nie wpuszczają nikogo prócz rodziny.
-Nic mnie to nie obchodzi.- warknął- Muszę ją zobaczyć
Wyszedł poza teren internatu i wezwał taksówkę. Czekając na nią chodził w kółko. Co się stało?- zastanawiał się. Przyjechała taksi, wsiadł do niej i rzucił
-Do szpitala.
Pogrążył się w myślach. Myślał nad sposobem minięcia dyżurujących pielęgniarek, bo dostać się do pokoju Julii. Jeśli go nie wpuszczą, chciałby chociaż ją zobaczyć. Dojechał do szpitala, zapłacił i wszedł do środka. W poczekalni zobaczył ciotkę Julki. Podszedł szybko do niej i zobaczył, że płacze.
-Proszę pani, co z Julią?- Zapytał zaniepokojony
-Daniel- powiedziała, gdy jej oczy spoczęły na jego twarzy. Otarła policzki- Ciągle w tym samym stanie. Co tu robisz?
-Przyjechałem od razu, gdy się dowiedziałem. Proszę mnie nie odsyłać do szkoły. Chcę być przy niej.
-Po pierwsze nie wiadomo, jak długo potrwa ta śpiączka. Lekarze nie znają przyczyny. Po drugie rodzice płacą za twoją edukację, więc musisz wrócić. Będę informować dyrektorkę o stanie jej zdrowia, a ona przekaże wam to.
-Chcę zostać- wziął ją za ręce. Spojrzał w jej oczy, chcąc ją przekonać- Pani kocha ją przez całe życie, ja zakochałem się w niej jak ją tylko zobaczyłem. Zakochałem się w niej- powtórzył
-Daniel- westchnęła przekonana- zadzwoń do rodziców. Jak się zgodzą, możesz zostać.
-Proszę pani?- zagadnęła pielęgniarka- Może pani do niej wejść.
-Jakaś poprawa?- zapytała Sara wstając
-Niewielka, temperatura się podnosi. Podajemy jej ogrzaną sól fizjologiczną.
Weszła do sali, usiadła na łóżku i powiedziała, biorąc Julię za rękę
-Przyszedł Daniel- zaczęła, gładząc ją po dłoni- chce zostać. Nie wiem czy mogę go wpuścić. Powiedział, że się w tobie zakochał. Chcesz go zobaczyć?- zapytała- Daj jakiś znak. Ściśnij mnie za rękę, cokolwiek.- przerwała na chwilę, czekała. Gdy nic nie nastąpiło, mówiła dalej- Chciałabym mieć dar, zajrzeć w twoje myśli. Dowiedzieć co się stało. Kochanie, wróć do mnie.
Pocałowała ją w czoło i wyszła. Oparła się o drzwi, biorąc głęboki oddech. Wróciła do poczekalni i powiedziała do Daniela
-Wejdź do niej na chwilę.
Szybko przeszedł przez korytarz. Staną przy drzwiach i zajrzał. Leżała blada, podłączona do jakiś urządzeń. Wszedł do środka. Usiadł przy łóżku, wziął za rękę. Podniósł do ust i powiedział
-Nawet teraz jesteś piękna. Kocham cię. Proszę, obudź się.
Wiedziała, ze była u niej ciocia, słyszała co mówi. Tylko dlaczego nikt mnie nie słyszy?- myślała. Przecież głośno krzyczę. Gdy usłyszała, że przyszedł Daniel, serce zabiło jej radośnie. Ja też go kocham- odpowiedziała jej. Niech przyjdzie, szybko. Och w końcu jesteś- krzyknęła, gdy usłyszała jego głos. Jej serce zaczęło bić szybko, usłyszała jakieś pikanie.-Kocham cię, kocham, kocham- powtarzała- chociaż ty mnie usłysz. Dlaczego nie słyszysz jak mówię? Proszę, Daniel. Zaczęła płakać. Czuła mokre policzki, chciała unieść dłoń, ale nie mogła.- Co się dzieje?
-Julia, proszę obudź się- Mówił. Nagle urządzenia zaczęły pikać. Wszystkie naraz. Szybko wyszedł i zawołał pielęgniarkę. Wrócił do sali i zobaczył łzy na twarzy Julii.- Jeśli słyszysz mnie to ściśnij moją dłoń- powiedział, ponownie biorąc jej dłoń. Patrzył z napięciem na ekrany- No dalej, zrób to.- zachęcał- wiem, że potrafisz.
-Co tu robisz? Kto cię wpuścił?- Zapytała pielęgniarka
-Jej ciocia pozwoliła mi zobaczyć Julię- odparł. Nadal patrzył na wykresy- Zrób to.
-Wyjdź natychmiast- powiedziała
Nie! Krzyknęła Julia. Muszę uścisnąć mu dłoń. Wtedy zostanie
Poczuł na dłoni lekki uścisk.
-Uścisnęła mi dłoń- powiedział do pielęgniarki. Odwrócił wzrok od ekranu i spojrzał na nią- To EEG?- zapytał wskazując na monitor- Pokazuje wykres fal mózgowych?
-Tak- Odpowiedziała. Podeszła do aparatury, chcąc sprawdzić czy nic się nie popsuło. Spojrzała na chłopaka, wpatrującego się w Julię.- Dotykałeś czegoś?
-Nie- powiedział oburzony- wszedłem, wziąłem ją za rękę i zacząłem mówić do niej. Zaczęła płakać, a urządzenia zaczęły pikać. Wszystkie naraz.
-Musisz wyjść- powiedziała pielęgniarka. Widząc, że chce zaprotestować, uniosła dłoń- Nawet jej ciotka nie siedzi tu cały czas. Wołamy ją co pół godziny i zostaje dziesięć minut. A za chwile zabieramy ją na tomografię.
Nie wychodź, Julia wołała w myślach, nie zostawiaj mnie. Proszę cię, zostań. Ścisnęła go mocniej za rękę. Gdybym tylko mogła cię objąć, Danielu ja też cię kocham. Słyszysz mnie?
Wchodzili do niej na zmianę, był wdzięczny Sarze, za to. Niestety, Julia nie zareagowała więcej na jego obecność. Mimo to mówił do niej, trzymając ją za rękę. Minęły już dwa dni, odkąd Julia trafiła do szpitala, widział w oczach lekarzy, że jej szanse na wyzdrowienie maleją z każdym dniem.
-Nie poddawaj się. Wiem, że dasz radę- powiedział. Cmoknął ją w czoło i wyszedł. Powolnym krokiem wszedł do poczekalni i usiadł koło Sary.
-Powinieneś wrócić do szkoły- powiedziała Sara.- Porządnie się wyspać.
-Proszę pani, nie mogę- odpowiedział i spojrzał na nią- nie chcę się stąd ruszyć, dopóki Julia się nie obudzi. Dopóki nie będę wiedział, czy z nią wszystko dobrze.
-Daniel, martwię się o ciebie- wzięła go za rękę- pojedź do internatu i wróć jutro.
Chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu telefon. Sara spojrzała na wyświetlacz, odeszła parę kroków i odebrała
-Tak?
-Dzień dobry, pani. Powiem prosto z mostu, martwię się o Julię.- usłyszała- Od kilku dni mam złe przeczucia, próbowałem dzwonić do niej, ale wyłączyła telefon. Chciałem się nawet z nią połączyć telepatycznie, ale nie mogę.
-Julia jest w szpitalu. Przepraszam, że wcześniej nie zadzwoniłam do ciebie, ale wyleciało mi to z głowy.
-W szpitalu? Jak to?- Usłyszawszy tą wiadomość Tomek zbladł. -Ale przecież nic nie czuję… Czy ona?- nie mógł dokończyć pytania.
-Żyje, ale zapadła w śpiączkę- wyjaśniła mu- Lekarze stwierdzili hipotermię, ale nie wiedzą dlaczego. Prawdę mówiąc nie wiedzą nawet jak ją wybudzić
-Musiała użyć jakiegoś zaklęcia. Tylko, że nie znam żadnego które wywołuję śpiączkę.- Stwierdził
-O tym nie pomyślałam- powiedziała do telefonu.- To by wszystko wyjaśniało- Ale zarazem to wyjaśnienie było najgorsze z możliwych. Julka musiała użyć potężnego zaklęcia, a ani ona, ani Tomek nie znają takiego. Aby Julia obudziła się ze śpiączki, musi poznać formułę zaklęcia. Ale jak mam się tego dowiedzieć? Przecież sama nie mam żadnych zdolności… Tomek!- nagle ją olśniło. Przecież on także jest czarownikiem.
-Ale co by wyjaśniało?- usłyszała głos Tomka
-Nie mogę wyjaśnić tego przez telefon, musisz przyjechać do szpitala. Zrobisz to?
-Dla Julii zrobię wszystko. Jutro będę- rozłączył się i wezwał taksówkę. Szybko spakował kilka rzeczy i po kryjomu wyszedł z internatu.
-Proszę pani, coś się stało?- zapytał Daniel
-Nic- uśmiechnęła się- Pomyślałam tylko, że ktoś mógłby cię zmienić. Może twój kuzyn?
-Ale- zaczął
-Żadnych ale- przerwała mu- musisz wypocząć. To jak? Kto ma przyjechać za ciebie?
-Oli- powiedział z westchnieniem. Prawda, był zmęczony, ale nie chciał opuszczać Julii.
-Wypoczniesz trochę, zjesz coś porządnego i jutro przyjedziesz.
Rozdział 16
Niedługo po wyjeździe Daniela, do szpitala przyjechał Oliwer z Klaudią. Powiadomiła pielęgniarki i uprosiła u nich, by przyjaciele mogli odwiedzić Julię. Najpierw poszła Klaudia, następny poszedł Oliwer. Uświadomiła sobie, że nie wie nawet jak Julka dowiedziała się o Tomku. Nigdy jej o to nie zapytała. Julia bardzo szybko nawiązała przyjaźnie w Akademii .Trochę ją to martwiło, zwłaszcza Daniel i jego stwierdzenie, że zakochał się w Julce. Jeśli Julia będzie musiała opuścić szkołę, będzie musiała opuścić także jego. A raczej kiedy, nie jeśli. A Julia straciła już tak wiele, że straty Daniela może nie znieść.
-Przepraszam, że pytam, ale czy Julia nie ma więcej krewnych?- zapytała nieśmiało Klaudia
-Niestety ma tylko mnie- powiedziała smutna Sara- Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, w którym Julia została poważnie ranna.
-Dla pani z pewnością jest to trudne, to czekanie, niepewność.
-Tak, jest mi ciężko.- powiedziała- Cieszę się, że Julia ma takich przyjaciół.
-Oli opowiadał o tym jak Daniel trafił do jego rodziny. Miał niecałe siedem lat i był strasznie zamknięty w sobie.
-Pewnie im obydwu było ciężko przyzwyczaić się do siebie. Ja miałam dwadzieścia lat, gdy cały mój świat się zawalił. Zmarła moja siostra, a nie wiele wcześniej straciłyśmy matkę. Gdyby nie Julia, z pewnością bym się załamała.- Gdy to mówiła, uświadomiła sobie, że po raz pierwszy mówi prawdę. Tak trudno jest okłamywać wszystkich dookoła, że w końcu powiedziała prawdę. Czuła się jakby zrzuciła z siebie straszliwy ciężar. Kiedy Oliwer wyszedł z sali i usiadł koło Klaudii, ta odruchowo oparła się o niego i wzięła za rękę. A przecież zauważyła zachowanie dziewczyny tego pierwszego dnia. Widocznie musieli wyjaśnić sobie kilka spraw i to zrobili.
-On nie był zamknięty w sobie- powiedział- tylko niczego nie pamiętał. I tak zostało do dziś. Nikt nie wie jak się nazywa, jak znalazł się w szpitalu.
-Nigdy o tym nie mówiłeś- szepnęła Klaudia. By go pocieszyć, pogłaskała go po dłoni. Odpowiedział lekkim uśmiechem.
-Ciocia miała dyżur w szpitalu, odwiedzała go codziennie. Ja też byłem u niego. Gdy nikt nie zgłosił zaginięcia i nie zgłosił się po niego, trafił do domu dziecka. Ciocia strasznie to przeżyła, długo rozmawiała z wujkiem i w końcu go adoptowali. Wspólnie stworzyli mu życie od tego momentu.
-A jak ty się wtedy czułeś?- zapytała Klaudia
-Czasami pominięty, nie chciany, ale byłem dzieckiem. Wkrótce zaprzyjaźniliśmy się. Było trudno, Daniel ciągle pyskował, ale w końcu staliśmy się rodziną.
Rozdział 17
-Czy ktoś mnie słyszy? Gdzie jest Daniel?- wołała Julia.- Usłyszała otwierające się drzwi i serce zabiło jej radośnie.- W końcu jesteś. Kocham Cię. Proszę usłysz mnie. Daniel kocham cię.
-Cześć Julia. Tu Oli. Nawet nie wiem, czy mnie słyszysz- mówił. Przysiadł na krześle i patrzył na nią- Wiele myślałem o tym, co widziałem i jestem pewny, że Daniel cię kocha. A to co zrobiłaś uświadomiło mi, że ty też go kochasz. Musiałaś zrobić coś i wiedząc, że się odwrócę od ciebie, zrobiłaś to. Och, to co mówię nie ma żadnego sensu- oparł głowę o jej dłoń i mówił dalej- Jestem ci wdzięczny za to co zrobiłaś, ale nie jestem pewny czy chcę byś była z Danielem.
-Oli, dlaczego tak mówisz?- zapytała, płacząc. Poruszyła lekko dłonią. Odsunął się od niej gwałtownie i spojrzał na jej zapłakaną twarz.- Kocham go, nie rozumiesz tego?
-Wolę zranić cię, niż później patrzeć na zranionego Daniela. Kocham go i nie chcę by cierpiał. A twoje czary na pewno go skrzywdzą. O ile już tego nie zrobiły, przecież mogłaś go zaczarować. Co ja plotę, przecież nie ma czegoś takiego jak magia. Mam nadzieję, że wyzdrowiejesz i odejdziesz. To tyle chciałem powiedzieć.
Wyszedł z sali i oparł się o ścianę. Muszę się uspokoić zanim wejdę do poczekalni. Weź się w garść. Po chwili wszedł do poczekalni.
-Mamo! Tato! Chcę umrzeć!- Wołała Julia.
-Nie możesz. Jeszcze nie nadszedł twój czas- powiedziała mama. Stała koło łóżka, łagodnie się uśmiechając.- Mili nie możesz odejść i zostawić Nory. Ona cię potrzebuje.
-Nie chcę żyć. Nie rozumiesz tego? Kocham Daniela, zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. On też mnie kocha, mówił mi to…
-Wiem Milagros. Słyszałam to.- Eliza uśmiechnęła się radośnie- Przypomina mi Ivana, mojego kochanego męża.- Widząc minę córki, dodała- Oczywiście nie z wyglądu, a z charakteru.
-Och, mamo…- wyszeptała Julia
-Widziałam jak się całujecie, cały czas obserwuję ciebie i Norę. A Oliwer niedługo zmieni zdanie. Wracaj do Nory, my zawsze będziemy blisko- Po chwili Eliza zniknęła. Julia poruszyła ręką, chciała, żeby ktoś przyszedł.
-Oli co się stało?- Zapytała Klaudia. Widziała coś w jego wzroku, ale nie wiedziała co to było
-Nic złego- uspokoił ją.- Proszę pani, Julia poruszyła ręką. Wprawdzie lekko, ale jest jakaś nadzieja.
Rozdział 18
Sara od razu poszła powiadomić o tym pielęgniarki. Poszła z nimi do siostrzenicy. Barbara, jedna z pielęgniarek podeszła do aparatu EEG i sprawdziła wykres. Zobaczyła niewielką aktywność i odwróciła się do Sary
-Proszę powiedzieć coś do niej.
-Julio, słoneczko moje- zaczęła- zrób coś, uściśnij moją dłoń. Daj znak, że wracasz do nas
-Proszę spojrzeć- powiedziała i wskazała na głowę Julii. Twarz miała zapłakaną, ale lekko poruszyła głową.
-Doskonale Julio. Spróbuj jeszcze raz- wpatrywała się w nią z napięciem. Jeszcze dwukrotnie poruszyła lekko głową. Na jej czole pojawiły się kropelki potu.-Tomek niedługo przyjedzie i mam nadzieję, że ci pomoże
-Zostawmy ją samą, niech odpocznie- powiedziała Barbara
Tomek wszedł do na izbę przyjęć. Wyczuł wiele bólu, słyszał różne myśli. Słyszał zrozpaczonego ojca, który w myślach prosi Boga o zdrowie dla córki. Widział starszą panią, płaczącą bezgłośnie, w jej sercu czuł ogromny smutek. Właśnie pożegnała ukochanego męża, z którym żyła ponad 50 lat. Nie umiał wyciszyć całkowicie tych myśli innych osób i chyba nigdy mu się to nie uda. Widział dwoje nastolatków, pogrążonych w myślach.
-Coś cię martwi?- zapytała dziewczyna- Oli?
-Co?- zapytał nieprzytomnie chłopak- Po prostu myślę o Julii. Jest taka blada, a przecież minęło już kilka dni i lekarze powinni coś wiedzieć
-W końcu poruszyła ręką.- Powiedziała.- Niedługo wyzdrowieje
-Mam nadzieję- szepnął chłopak. Zamknął oczy i oparł głowę o ścianę. Przeze mnie ona płakała- pomyślał
Tomek już chciał do nich podejść gdy usłyszał głos Sary
-Nie podchodź. Najpierw odeślę ich do internatu.
Skinął nieznacznie głową i usiadł w pobliżu starszej pani. Sara podeszła do Oliwera i Klaudii i powiedziała do nich
-Chyba już jest lepiej, poruszała lekko głową
-Więc niedługo się wybudzi?- Zapytała z nadzieją Klaudia
-Miejmy nadzieję.- Przyznała i usiadła obok nich na krześle.- Coś mi mówi, że Daniel niedługo przyjedzie, więc możecie już jechać.
-Jest pani pewna?- Zapytał Oli
-Tak, zresztą i tak zaraz zabierają Julię na kolejną tomografię, co trochę potrwa.- Uśmiechnęła się, gdy Oliwer objął Klaudię i razem skierowali się do wyjścia. Tomek podszedł do niej i zapytał
-Mogę już iść do niej?
-Tak, wymyśliłam tą tomografię.- wzięła go za rękę i dodała- dowiedz się co się stało. I mam nadzieję, że jeśli użyła zaklęcia, będziesz umiał je cofnąć.
Wstał bez słowa i poszedł do sali, w której leżała Julia. Gdy ją zobaczył, pomyślał, że pomylił sale. Julia była blada, leżała nieruchomo. Włosy jakby straciły blask. Podszedł do łóżka i wziął jej dłoń. Zamknął oczy i w skupieniu zaczął przywoływać ją. Spotkał ją w miejscu, w którym kończyła się ciemność. Oślepiające światło po chwili zblakło i zobaczył ją. Była smutna
-Co się stało?- zapytał podchodząc do niej
-Odchodzę stąd- odpowiedziała
-Nie możesz- złapał ją za rękę- ta brama jest zamknięta dla ciebie. Jakiego zaklęcia użyłaś?- zapytał
-Żadnego.- odparła i odsunęła się od niego. Szła w stronę światła
-Kłamiesz- stanęła i spojrzała na niego- I jeśli zrobisz jeszcze jeden krok to pójdę za tobą. Będziesz umiała żyć z tym?
-Przecież już jestem martwa!- zawołała- Nie chcę i nie umiem wrócić. I nie chcę żyć w tej ciemności.
-Więc powiedz mi jakie zaklęcie rzuciłaś. Pomogę ci wrócić.
-Nie chcę wracać! Nie rozumiesz? Jeśli wrócę moje życie będzie puste. Śmieszne co? Zakochałam się w kilka dni i teraz jego najlepszy przyjaciel czuje do mnie wstręt. Życzy mi jak najlepiej, ale mam odejść. A wtedy moje życie straci sens.
-A Sara? Przecież jesteś sensem jej życia!
-Będzie jej lepiej beze mnie. Przecież wiesz ile dla mnie poświęciła. I ile jeszcze będzie musiała poświęcić… A Daniel wkrótce zapomni o mnie.
-Czy ty jesteś idiotką? Co zrobiłaś, że on cię nienawidzi?
-To nie on, tylko Oli- zaszlochała- widział jak czaruję, a przecież zrobiłam to by ratować jego kuzyna. A teraz brzydzi się mnie
-Może nie wie jak poradzić sobie z tym. Mógł nigdy nie wierzyć w żadną magię. Jakie zaklęcie?
-„Spokojny sen”
-Hmm, nie znam takiego- powiedział po chwili zastanowienia. Zmarszczył brwi i dodał- wymyśliłaś je?
-Nie. Kiedyś przeglądałam księgę mamy i je znalazłam. Było napisane jeszcze coś w innym języku, nawet nie wiem w jakim, ale nie wiem co to znaczyło. Brzmi ono tak „Spokoju ci trzeba i spokój ci dam. Spokój przeleję w myśli twoje. Zły sen odejdzie i skończy się, zastąpi go słońce i sny radosne”
-Nadal nic mi to nie mówi. Wrócę i zapytam się Sary, może ona coś będzie wiedziała.- odwrócił się i zrobił parę kroków, gdy przypomniał sobie coś jeszcze- Nie idź nigdzie.
Otworzył oczy i trochę nieprzytomnie rozejrzał się po sali. Zawsze gdy odbywał taką podróż, chwilę zajmował mu powrót do rzeczywistości. Gdy tak dochodził do siebie, do sali weszła Sara.
-I jak, udało ci się skontaktować się z Julią?
-Tak. Miała pani rację, użyła zaklęcia. Niestety nie znam go.- potarł twarz rękoma- Jest coś jeszcze, jest w depresji.
-Jak to?
-Użyła tego zaklęcia na Danielu i Oliwer był tego świadkiem. Uratowała go, a teraz Oli chce, żeby odeszła…
-Ma umrzeć?- zapytała- Oli życzy jej śmierci?
-Nie, nie- zaprzeczył gwałtownie- Opuścić szkołę.
-Jakie to zaklęcie?
-„Spokojny sen”
-Znam takie dwa. Jedno jest nieszkodliwe, Eliza czasami używała go na mamie, gdy chciała wyjść na dyskotekę. Mama zasypiała, a ona szła się bawić- uśmiechnęła się na myśl o czasach młodości.
-A to drugie?- zapytał Tomek
-Jest bardzo szkodliwe, właściwie działa rykoszetem na osobę, która go użyła.
-Bingo- rzucił- Czy nie szło tak? „Spokoju ci trzeba i spokój ci dam. Spokój przeleję w myśli twoje. Zły sen odejdzie i skończy się, zastąpi go słońce i sny radosne”? Z jakiejś księgi?
-Tak- Sara pobladła na samą myśl, że Julia je użyła- Wraz z ostrzeżeniem po irlandzku, że powinny rzucać je dwie osoby.
-Więc ten koszmar, który śnił się Danielowi, przyśnił się później Julii?
-Dokładnie nie wiem, ale to na pewno było napisane.
-A ta księga gdzie jest?
-W moim mieszkaniu.- Odparła- Będziesz musiał ją wyczarować- powiedziała sięgając do torby po notes
-Jak? Nigdy jej nie widziałem, a poza tym księgi przekazywane z pokolenia na pokolenie mają własne zaklęcia przywoławcze
-Dodatkowo potrzebna Ci będzie krew osoby z tej rodziny. Nie wiem czy moja krew wystarczy, ale musimy spróbować-mówiła, rysując.- Jeśli nie poskutkuje użyjemy krwi Julki.
Podała mu kartkę na której narysowała prostą księgę, z węzłem celtyckim i napisem Mirra. Pod rysunkiem napisała „Mirro przybądź do mnie, Milagros potrzebuje cię, uratuj swoją krew, bo twój ród zginie.” Gdy on czytał zaklęcie, wyjęła scyzoryk i nakłuła palec. Ścisnęła go, żeby pojawiła się krew. Podała mu nożyk i powiedziała
-Zrób to samo. Później połóż kartkę na podłodze, rysunkiem do góry. Upuść na nią swoją krew i wymów zaklęcie. Potem ja upuszczę swoją. Gotowy?
Zamiast odpowiedzieć, położył kartkę. Ścisnął palec i gdy kropla krwi upadła na papier powiedział
-„Mirro przybądź do mnie, Milagros potrzebuje cię, uratuj swoją krew, bo twój ród zginie.”
Gdy krew Sary także spadła, usłyszeli syk. Po chwili kartka znikła i pojawiła się księga. Sara szybko schyliła się po nią i przesunęła zakrwawionym palcem po węźle celtyckim. Zalśnił i księga się otworzyła. Podniosła ją i zaczęła szukać zaklęcia. Gdy znalazła odpowiednią stronę, zaczęła czytać na głos
„Gdy dręczą Cię koszmary, albo pragniesz miłych snów, użyj tego zaklęcia. Brzmi ono tak, „Spokoju Ci trzeba i spokój Ci dam. Spokój przeleję w myśli Twoje. Zły sen odejdzie i skończy się, zastąpi go słońce i sny radosne”. Lecz pamiętaj, zaklęcie te nie jest tarczą, która uchroni Cię przed koszmarem, bowiem uderzy w Ciebie. Nie czaruj sama, ponieważ jedna czarownica to za mało. Jeśli jednak popełnisz błąd i sama rzucisz czar, zapadniesz w sen głęboki. Cofnąć go będzie trudno, bo druga wiedźma odbędzie podróż za Tobą i popchnie Cię i stracisz życie. Musisz zaufać jej i powierzyć swoje życie. Niech odwiedzi Cię we śnie i powie „Światło zniknie, ciemność też, wrócisz do świata, w którym żyjesz. Nim ten dzień upłynie sen głęboki przeminie”.
-Niezłe- powiedział Tomek- A Julia nie chce wracać.
-Nie musi chcieć. Wystarczy, że wypowiesz zaklęcie.
-Saro, a jeśli Julia przeszła?
-Nie- rzuciła gniewnie.- Nie mogę nawet tak myśleć. Już z nią lepiej, rusza głową, rękami. Bez pomocy magii nie obudzi się ze śpiączki, spowodowanej magią.
-W porządku- spojrzał na pogrążoną we śnie Julię- wracam tam.
Ponownie złapał ją za dłoń i zaczął pogrążać się w myśli przyjaciółki. Szedł do światła, tam gdzie opuścił ją.
-Jednak wróciłeś- powiedziała zmęczona
-Tak, dla Ciebie poszedłbym do piekła.- Odparł
-Chciałabym się jeszcze pożegnać z rodzicami- rzuciła i wskazała na cienie na świetle. Szli ku nim Eliza i Iwan, zdecydowani.
-Córeczko- powiedział Iwan- Czekają cię ciężkie chwile, ale pamiętaj, że zawsze jesteśmy z Tobą- Objął córkę i spojrzał na Tomka- Opiekuj się nią i zabierz stąd.
Skinął tylko głową, Eliza także objęła Julię i szepnęła coś na ucho. Iwan spojrzał na nią gniewnie, ale nic nie powiedział.
-Gotowa?- Zapytał ją, spojrzała na niego ze łzami w oczach i skinęła głową. Wziął ją za rękę i powiedział- „Światło zniknie, ciemność też, wrócisz do świata, w którym żyjesz. Nim ten dzień upłynie sen głęboki przeminie”.
Ledwo wypowiedział zaklęcie, został wyrzucony z jej myśli. To było tak jakby ktoś wyłączył film, w który wpatrywałeś się w skupieniu. Ocknął się w sali szpitalnej Julii, koło niego stała zaniepokojona Sara. - Chyba wszystko w porządku.
Odetchnęła i uśmiechnęła się z wyraźną ulgą- Czekała na mnie, po chwili przyszli Eliza i Iwan, pożegnali się i wypowiedziałem zaklęcie. Momentalnie wyrzuciło mnie z jej myśli.
-Mam nadzieję, że wkrótce się obudzi i wszystko będzie dobrze.- wyprowadziła go do poczekalni i wyjęła telefon.- Daniel? Tu Sara. Jak chcesz, możesz przyjechać.
-Zaraz będę. A jak się czuje Julia?
-Już z nią lepiej, częściej reaguje.
-To dobrze. Wzywam taksówkę i niedługo przyjadę.- powiedział i rozłączył się.
-Mamy jakieś pół godziny, zanim Daniel przyjedzie.
-Ja już pojadę. Niech pani da znać jak Julia się wybudzi ze śpiączki. Będę czekał.
-W takim razie do zobaczenia- powiedziała i uściskała go na pożegnanie. Gdy wyszedł z poczekalni, usiadła i czekała. Podejrzewała, że Tomek poczeka na Daniela gdzieś przy wejściu, by zajrzeć mu w myśli. Nie sądziła, że pojedzie do Akademii i rozmówi się z Oliwerem.
Rozdział 19
Gdy przyjechał do Akademii, pomyślał, że to idealne miejsce dla czarodziejek. Ogromny i romantyczny budynek oświetlały promienie zachodzącego słońca. Zastanawiał się czy wejść do środka jako przyjaciel Julii, czy jako policjant. Mógł rzucić zaklęcie, dzięki któremu byłby starszy, spróbować porozmawiać z uczniami szkoły. W końcu wymyślił pretekst do wejścia. Spojrzał w lusterko wsteczne i wypowiedział zaklęcie. Z zadowoleniem spoglądał na swoje starsze odbicie. Wysiadł z samochodu i przeciągnął się lekko. Ruszył w kierunku drzwi, gdy one się otworzyły i wypadły przez nie trzy roześmiane dziewczyny.
-Przepraszam którędy do gabinetu dyrektorki?
-Pierwszy korytarz po lewej, drugie drzwi na prawo.- wyjaśniła jedna z dziewczyn i zaraz wszystkie wybiegły na dwór. Nie wsłuchiwał się specjalnie w ich myśli. Poszedł według wskazówek uczennicy i stanął pod drzwiami.
-Nie rozumiem dlaczego mam tu przychodzić?- Zapytała zaczepnie Karolina
-Ponieważ tak postanowiłam- odparła dyrektorka- Jak Julia wróci ze szpitala, też będzie przychodziła tu. Z Danielem.- Mam dość twoich wybryków i tego aroganckiego zachowania. Nie chcesz mieć współlokatorki? Musisz podać wyraźny powód, a nie, że nie lubisz kogoś. Nie dajesz nikomu szansy takim zachowaniem.
Karolina wpatrywała się w swoje paznokcie
-Może nie chcę mieć przyjaciół?
-Każdy chce mieć kogoś, na kim może bezwarunkowo porozmawiać. Wiesz jak to było z Danielem?- Musiała pokręcić głową, bo nie usłyszał żadnej odpowiedzi.- Został adoptowany przez ciotkę Oliwera. Na początku wszystkich nieznosił, aż w końcu zaprzyjaźnił się z Olim. Jesteście do siebie podobni. Przemyśl to. Możesz wyjść.
W tym samym momencie zapukał do drzwi, a Karolina je otworzyła.
-Czy to gabinet dyrektorki?- Zapytał
-Tak, o co chodzi?- zapytała Weronika, podchodząc do drzwi
-Nazywam się Tomek Orłoś i jestem ze szpitalnego laboratorium. Badałem krew uczennicy z pani szkoły
-Tak?
-Ona nazywa się Julia Rękacz i odkryłem w jej krwi coś dziwnego. Żadne laboratorium w kraju nie umie określić co to jest. Podejrzewamy więc, że to jakiś nowy rodzaj narkotyków.
-W mojej szkole nie ma narkotyków- powiedziała Weronika ze złością
-Nie twierdzę tego. Ale może Julia przywiozła coś ze sobą, coś co niektórzy określą jako zioła. Chciałbym przejrzeć jej rzeczy, porozmawiać z przyjaciółmi. Może coś znajdę.
-Dobrze. Zaprowadzę pana do pokoju Julii- powiedziała i skierowała się do drzwi. W milczeniu weszli po schodach na trzecie piętro. Szybko przejrzał jej rzeczy, większość przecież pamiętał z Błękitnej Róży, ale teraz dla zachowania pozorów…
-Gdzie trzyma kosmetyki?
-Chyba w szafce nocnej- odparła. Otworzył ją i zobaczył kosmetyczkę. Wyjął małe pudełeczko z różowego plastiku. Nie miało żadnych nalepek, mówiących jakie to tabletki.
-To muszę zabrać ze sobą- oznajmił dyrektorce
-Może pan je otworzyć?- zapytała. Właśnie wyjmował woreczek z kieszeni, ale otworzył pudełeczko. Zobaczyli kilkadziesiąt malutkich pigułek.- Nie musi pan ich zabierać. To są pigułki antykoncepcyjne.
-U siedemnastolatki?- Zapytał z niedowierzaniem.
-To się czasami zdarza, choć tego nie pochwalamy. Jednak niektórzy rodzice, wolą się asekurować i zabezpieczają tak dzieci. U niektórych chłopaków znajdujemy prezerwatywy, no i u kliku dziewczyn też.
Odłożył pudełeczko z powrotem do kosmetyczki.
-Chciałbym teraz porozmawiać z jej przyjaciółmi.
-Wolałabym, żeby nie wspominał pan o narkotykach. Mógłby pan powiedzieć, że Julka zaraziła się jakąś chorobą i szukacie jak do tego doszło.
Hmm, na to nie wpadłem- pomyślał
-Dobrze, ani słowa o narkotykach.
Wyprowadziła do z pokoju Julii i Karoliny, zaprowadziła do swojego gabinetu i powiedziała
-Będę ich przyprowadzała pojedynczo.
Najpierw weszła Monika, później dziewczyna ze szpitala, Klaudia i jakiś chłopak
-Witam. Jestem Tomek Orłoś- przedstawił się
-Marcin Kosecki.
-Czy Julia robiła coś dziwnego?
-W jakim sensie?
-Wychodziła gdzieś, rozmawiała z kimś?
-Tomek- rzucił nagle Marcin
-Tak?- zapytał
-Nie pan. Drugiego dnia ktoś do niej zadzwonił, a ona się wystraszyła. Powiedziała, że ktoś wcześniej ją straszył przez telefon. Odebrałem, a gdy usłyszała, że to jakiś Tomek, wzięła telefon i wyszła z nim porozmawiać.
-Dlaczego wcześniej nic nie powiedziałeś?
-Zupełnie wyleciało mi to z głowy.
-Dobrze możesz wyjść.
Po chwili do gabinetu wszedł Oliwer. No to jazda- pomyślał. Wstał i zamknął drzwi na klucz. Usiadł za biurkiem i patrzył na zdumioną twarz Oliwera. W drodze do drzwi cofnął zaklęcie i teraz był znowu młody.
-Podejrzewam, że o mnie słyszałeś od Julii.
-Przed chwilą był pan stary, a teraz jesteś moim rówieśnikiem- wyjąkał
-Jesteś zdumiony tym? To prosta sztuczka. Julka zna o wiele ciekawsze i lepsze czary. Ale przecież ty nie wierzysz w czary, co nie?
-O co tu chodzi? To jakaś pieprzona ukryta kamera?
-Nie- zaprzeczył- zraniłeś moją siostrę.
-Podobno Julia nie ma żadnej rodziny.
-Fakt. Poznałem ją trzy miesiące temu i przez miesiąc chodziliśmy do tej samej szkoły. Wiem o jej czarach, a ona o moich.
-Więc jesteś czarodziejem?
-Nie. Jasnowidzem, potrafię też czytać w myślach jak w otwartej książce. Dlatego wiem, że to ty ją zraniłeś, słyszałem to w szpitalu
-To byłeś ty? Koło tej starszej pani?
-Tak. W moich żyłach płynie magiczna krew i w Julii też. Pochodzimy od celtyckich czarodziejów, bądź czarnoksiężników. Zależy jaką wersję legendy usłyszysz.
-Jaka to legenda?- zapytał zaintrygowany
-W tej chwili jest to nieważne. Zraniłeś Julię. Tak bardzo, że chciała umrzeć… Chciała odejść z tego świata. Dlaczego to zrobiłeś?- Zapytał wzburzony
-Julia jest wiedźmą.- odparł tylko- gdy wypowiedziała zaklęcie, Daniel momentalnie się uspokoił. Wystraszyłem się.
-Julia jest najlepszą osobą, którą znam. Prędzej skrzywdzi siebie niż kogoś.- Huknął Tomek i zaraz rozległ się huk pioruna. Oliwer podskoczył nerwowo.- Nie bój się. Naszą pierwszą i najważniejszą zasadą jest nikogo nie krzywdzić- zaśmiał się szyderczo. Oli wstał i podszedł do drzwi, chcąc wyjść.
-Nie masz prawa przetrzymywać mnie tu. Natychmiast mnie wypuść.
-Jeszcze nie. Siadaj- warknął. Machnął ręką i krzesło przesunęło się w stronę Oliwera.- Powiem Ci część prawdy, która może narazić cię na niebezpieczeństwo. Więc lepiej nikomu nie mów o tym. Znałem Julię pod innym imieniem. Gdy pojawiła się w mojej szkole od razu zacząłem czytać jej w myślach. To jest jak oddychanie, spotykam kogoś obcego i czytam. Julka od razu mnie zablokowała. Miała rację, bo musi chronić ciotkę. Ja nie mam nikogo, żadnej rodziny. Nie wiedziała kim jestem i rzuciła we mnie piorunem. Odbiłem go i spaliło się drzewo. Julka szybko się przekonała, że jest silniejsza ode mnie i zaproponowała zawieszenie broni. Musiałem się zgodzić. Szybko się zaprzyjaźniliśmy.
-Po co mi to opowiadasz?- Przerwał mu
-W naszej szkole był pewien bydlak. Wszystkim dziewczynom robił nagie zdjęcia i wrzucał do Internetu. Było widać na nim bliznę Julii.
-Słyszałem, że miała wypadek samochodowy.
-Nie. Sara skłamała. Gdyby tę bliznę zobaczył Roberto, Julia i ja byśmy już nie żyli.
-Takie bajki możesz sprzedawać dzieciakom w Haloween, nie mnie.
-Możesz sprawdzić w Internecie, albo ci pokaże co się stało dwa lata temu, wybór należy do ciebie. Roberto Perez jest seryjnym mordercą nieuchwytnym od ponad dziesięciu lat. Zamordował wielu ludzi, w tym rodziców Julii i moich. Julia przeżyła jego atak już kilkakrotnie. Ostatnim razem, dwa lata temu dzięki magii, uniknęła śmierci. Wiedz, że jeśli spróbujesz sprawdzić to w Internecie, dowiesz się wszystkiego, ale nie pożyjesz długo.
-Teraz mi grozisz?- prychnął
-Nie ja. Ja cię tylko ostrzegam. Roberto jest świetnym hakerem, jeśli ktoś wpisze w wyszukiwarce jego nazwisko, nie pożyje na tyle długo, by wykorzystać te informację. Słyszałeś o X-trem Sports Olimpic? O napadzie na Amelię Kamelo?
-Coś tam słyszałem. Jaki to ma związek z Julką?
-Zaraz zobaczysz- powiedział tylko. Wziął z biurka zdjęcie w ramce i powiedział- „Niech na tym szkle zalśnią tajemnice, odpowiedzi na niezadane pytania. Ukaż wydarzenia X-trem Sports Olimpic. Pokaż jej historię”
Podał Oliwerowi ramkę, z którego zniknęło zdjęcie. Zamiast niego zobaczył wysokiego, muskularnego, czarnowłosego mężczyznę i jakiegoś nastolatka.
-Gdy ja poznasz tatusiu, przekonasz się dlaczego tak szaleję za nią- powiedział chłopak
-Fernando, gdy byłem w twoim wieku też szalałem za mnóstwem dziewczyn.
-Ale ona jest wyjątkowa. Ma szare oczy, a chwilami robią się srebrne. Jakbyś w księżycu zobaczył ogień.
-Ach tak?- zamyślił się na chwilę
-Panie i panowie, a teraz Amelia Kamelo. Jest jedną z trzech dziewczyn, które doszły do półfinałów. Przywitajcie ją gromkimi brawami.
-To ona- szepnął chłopak
-Widzę- odpowiedział. Dziewczyna zaczęła zjeżdżać. Wykonała bezbłędnie wszystkie triki i idealnie wjechała na rampę. Dostała najwyższe noty.
-Mamy naszą zwyciężczynie, a zostaje nią Amelia Kamelo.- Prowadzący podszedł do niej i w ramce pojawiło się zbliżenie jej twarzy. To była twarz Julii.- Co masz do powiedzenia, mistrzyni?
-Jestem taka podekscytowana, że nie wiem co powiedzieć!- Zawołała do mikrofonu- Czy ja naprawdę wygrałam?
Na głośny gwizd wykrzyknęła i pomachała. Lecz nagle zmienił jej się wyraz twarzy. Zobaczył w jej oczach strach, ten sam, który widział w nocy.
Po chwili scena się zmieniła, szła z telefonem przy uchu i mówiła ze łzami w oczach
-Ciociu, on tu jest. Boję się- nie usłyszał jednak, co odpowiedziała Sara- prędzej czy później bym go poznała. Jest ojcem Fernanda.
-Amelia- wołał radośnie Fernando. Gdy zatrzymała się, podbiegł do niej i objął mocno.- gratuluję!
-Amelio, gratuluję- powiedział Roberto. Skuliła się lekko i odsunęła.
-Dziękuję. Przepraszam, że już uciekam, ale ciocia na mnie czeka. Musimy już wracać
-Nie chcesz zobaczyć mojego pokazu?
-Nawet nie wiesz jak bardzo chcę, ale nie mogę. Przepraszam Ferni- pochyliła się i cmoknęła go. Gdy usłyszała, że go wywołują, szepnęła- Powodzenia
Zrobiła dwa kroki, gdy usłyszała
-Tato, odprowadzisz Amelię do samochodu?
-Z chęcią- podszedł do niej i wziął za rękę.- Tylko mrugnij a zabiję wszystkich w pobliżu.
Z niechęcią poszła razem z nim na parking. Wszyscy mijali ich, chcąc zdążyć na kolejny pokaz. Nie wiedział kiedy w jego ręce pojawił się nóż. Objął ją i przyłożył go jej do boku. Dla wszystkich wyglądali jak ojciec z córką, nikt nie podejrzewał, że grozi jej niebezpieczeństwo.- Zaraz cię zabiję i zniknę stąd. Obiecuję ci maleńka, niedługo będzie po wszystkim.
Widział zamach, ale nóż nie sięgnął celu. Chwiał się kilka centymetrów od ciała dziewczyny. Miała zamknięte oczy, jakby czekała na cios. Po chwili otworzyła je i nasunęło mu się porównanie do księżyca i ognia. Tak wyglądały jej oczy. Widział jakie to męczące dla nich obojga, ale w tej chwili nadbiegła Sara i zawołała ją, co zdekoncentrowało dziewczynę. Nóż wbił się w żebra, nie w serce. Amelia krzyknęła z bólu i upadła. Roberto uciekł, gdyż jej krzyk usłyszało kilka osób.
Rozdział 20
-Czy ja to naprawdę widziałem?- Zapytał oszołomiony Oliwer.- To było jak film akcji, ale przecież nim nie było. Dlaczego on to robi? Dlaczego chciał zabić niewinną dziewczynę?
-Bo była świadkiem innego zabójstwa. Bo lubi zabijać. Pokazując ci to naraziłem cie na niebezpieczeństwo. Ale dla Julii zrobię wszystko.
Odebrał od niego ramkę i przelał ponownie energię.- Zobacz jeszcze to
Oliwer ponownie wziął od niego ramkę i zobaczył Julię. Wyglądała dokładnie tak samo jak pierwszego dnia w Akademii. Chociaż nie, stała zapłakana w ciemności, naprzeciw silnemu światłu.
-Mamo! Tato! Chcę umrzeć!- Wołała Julia.
-Nie możesz. Jeszcze nie nadszedł twój czas- odpowiedziała kobieta łudząco podobna no niej. Stała koło łóżka, łagodnie się uśmiechając.- Mili nie możesz odejść i zostawić Nory. Ona cię potrzebuje.
-Nie chcę żyć. Nie rozumiesz tego? Kocham Daniela, zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. On też mnie kocha, mówił mi to…
Po chwili zobaczył Tomka i Julię, stali w miejscu, w którym kończyła się ciemność. Była smutna
-Co się stało?- zapytał podchodząc do niej
-Odchodzę stąd- odpowiedziała
-Nie możesz- złapał ją za rękę- ta brama jest zamknięta dla ciebie. Jakiego zaklęcia użyłaś?- zapytał
-Żadnego.- odparła i odsunęła się od niego. Szła w stronę światła
-Kłamiesz- stanęła i spojrzała na niego- I jeśli zrobisz jeszcze jeden krok to pójdę za tobą. Będziesz umiała żyć z tym?
-Przecież już jestem martwa!- zawołała- Nie chcę i nie umiem wrócić. I nie chcę żyć w tej ciemności.
-Więc powiedz mi jakie zaklęcie rzuciłaś. Pomogę ci wrócić.
-Nie chcę wracać! Nie rozumiesz? Jeśli wrócę moje życie będzie puste. Śmieszne co? Zakochałam się w kilka dni i teraz jego najlepszy przyjaciel czuje do mnie wstręt. Życzy mi jak najlepiej, ale mam odejść. A wtedy moje życie straci sens.
-A Sara? Przecież jesteś sensem jej życia!
-Będzie jej lepiej beze mnie. Przecież wiesz ile dla mnie poświęciła. I ile jeszcze będzie musiała poświęcić… A Daniel wkrótce zapomni o mnie.
-Czy ty jesteś idiotką? Co zrobiłaś, że on cię nienawidzi?
-To nie on, tylko Oli- zaszlochała- widział jak czaruję, a przecież zrobiłam to by ratować jego kuzyna. A teraz brzydzi się mnie.
I obrazy zniknęły. Pojawiło się zdjęcie dyrektorki.
-Jak mogłem to zobaczyć?
-Jakiej odpowiedzi oczekujesz? Mam wytłumaczyć ci na czym polega magia?
-Chcę wiedzieć jak weszłam w jej myśli?- wstał wzburzony i zaczął chodzić po gabinecie- Skąd mam wiedzieć, że nie wyczarowałeś tego od tak sobie?
Zanim zdążył odpowiedzieć, zadzwonił jego telefon. Szybko wyjął go z kieszeni i odebrał
-Saro, co z nią?
-Obudziła się!- wykrzyknęła- Milagros obudziła się tylko dzięki tobie
-Saro, to najlepsza wiadomość, którą usłyszałem. Już myślałem, że zawiodłem.
-Nawet tak nie myśl- rzuciła i rozłączyła się. Postawił łokcie na biurku i oparł na nich głowę.
-Obudziła się- powiedział tylko
-Co za ulga.- Powiedział Oli.
-Gdybym dziś zawiódł, albo nie zadzwonił do Sary zaniepokojony, Julia by umarła.
-Ale dlaczego? Przecież rzuciła tylko zaklęcie.
-Właśnie przez nie mogła umrzeć. Dwie osoby powinny rzucać ten czar. A gdyby przeszła przez światło, gdy ja byłem w jej śnie, umarlibyśmy oboje.
-Nie rozumiem
-Bo jesteś zwykłym śmiertelnikiem, który nigdy nie zrozumie magii. Muszę wyjść- ponownie rzucił na siebie zaklęcie postarzające i wyszedł z gabinetu.