Przedmowa
Wielu moich przyjaciół zaniepokoiło się, kiedy się dowiedzieli, o moim zamiarze napisania książki o Sai Babie. Byli świadomi moich przekonań do tej istoty, która jest ludzką tylko w ciele i braterską troską doradzali mi, błagali, zachęcali mnie do opublikowania tego pod pseudonimem, wyobrażając sobie nieszczęsne konsekwencje, z jakimi mogłem się spotkać, ze strony hierarchii kościelnej. Zastanawiałem się, czego musiałbym się bać, mówiąc o tym, co moje własne oczy widziały. Dlaczego miałbym się obawiać, uczynienia znanym tego, co moje biedne serce doświadczyło przed nadzwyczajną obecnością Sai Baby. Czy powinienem się czuć winny, tego, co odkryłem podczas tych lat i obawiać się ogłoszenia tego? Zdecydowanie nie! Czuję się całkiem szczęśliwy. Necessitas enim mihi inncumbit: Nie jest możliwe oprzeć się impulsowi prawdy i biada mi, gdybym miał pozostać milczący. Piszę tę książkę dedykując ją przede wszystkim kościołowi, mojej drugiej matce, dokładnie dlatego, że nie mogłem przejść do porządku dziennego nie wskazując mu wiadomości, które nie mogą już pozostać nieznane, ukryte przez obojętność, lęk, czy z powodu jakiegoś ogólnego zamieszania. Ta praca jest przedsięwzięciem, które mnie wykorzystało powiedział bym, jedynie, jako najemnego robotnika. Uważam, że treść tego dzieła należy do kogoś innego. Została ona napisana przede wszystkim dla mojego biskupa papieża a następnie dla moich współbraci, moich przełożonych i wszystkich tych, którzy poprzez wieki starali się pracować w służbie prawdy i poszukiwania prawdy. W przeciwieństwie do tego, czego ci moi przyjaciele się obawiają, ja mam nadzieję, a moje serce jest tego pewne, że te refleksje zabrzmią jak wezwanie i jako zapowiedź wielkiego duchowego przebudzenia. Ta era, era Sathya, era prawdy jest moim zdaniem momentem szczególnym, który zmieni porządek historyczny i religijny narodów. Z pewnością najbardziej niezwykłą cechą charakterystyczną tych badań, w wieku, w którym jest tyle dyskusji na temat sekt i odłamów religijnych jest to, że we wszystkich tych rzeczach, które ja odkryłem w tych latach, nie znalazłem niczego, co miałoby wywoływać jakąś awersję do naszej religii, nie znalazłem niczego, co przeszkadzałoby naszej wierze. Przeciwnie, wszystko, nad czym medytowałem przyprowadziło mnie znacznie bliżej do tajemnic, jakie celebrowałem często nie znając ich dokładnie. I właśnie dokładnie Sathya Sai Babie zawdzięczam odnowę mojego życia, jako kapłan. Krótko mówiąc, moja nadzieja jest taka, że te same rzeczy mogły się wydarzyć wielu moim współbraciom, których odnalazłem zmęczonymi, pełnymi napięcia i rozczarowanymi. Jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy oferowali mi cenne propozycje, szczególnie profesorowi Pierantonio Di Coste, który mnie zachęcał i podtrzymywał, popierał w czasie powstawania tej książki. Kładę tę książkę u stóp tego, który ją zainspirował, jedynego syna wczoraj, dzisiaj i zawsze. Niezmiennej prawdy, w nadziei, że ten owoc, który tylko on ma prawo zebrać sprawi mu przyjemność i że przyjmie go, jako ofiarę ku jego większej chwale.
Ksiądz Mario Mazzoleni - 23 listopad 1990 roku.
Mario Mazzoleni urodził się w 1944 roku. Ukończył studia teologii moralnej na Wyższym Instytucie Nauk Teologicznych Akademii Alphonsiano w Rzymie na której obronił doktorat. W latach siedemdziesiątych związany był z radiem watykańskim i pismem L,'Avvenire. Zajmował się szczególnie relacją masmediów stosowanych do kształcenia zakonnego. Badał cud, jakim jest Sai Baba przez dwanaście lat i wyprawił się osiem razy do jego Ashramu. Za napisanie tej książki i za kontakty z Sai Babą został ekskomunikowany za herezję i wydalony z kościoła katolickiego w sierpniu 1992 roku. Ksiądz Mario Mazzoleni już nie żyje. Fanatycy religijni ciężko ranili Mario Mazzoleniego, który ciężko ranny dojechał jeszcze do Indii i Sai Baby i w tamtejszym szpitalu zmarł. Jego ostatnią wolą był pochówek według tradycji hinduskiej, czyli spalenie zwłok na stosie drewna nad brzegiem rzeki. W tym czasie, koryto rzeki było prawie całkowicie wyschnięte. Sai Baba jednym ruchem ręki spowodował, że rzeka natychmiast zapełniła się wodą i była pełna wodyprzez tydzień czasu. W tym okresie przeprowadzono uroczystości pogrzebowe.
Rozdział pierwszy. Orędzie cudów.
„Cokolwiek Jahwe się spodoba, to uczyni na Niebie i na Ziemi, na morzu i we wszystkich głębinach." ( psalm 135 )
To, co na ogół wywiera największe wrażenie na ludziach, kiedy po raz pierwszy staną w obecności fizycznej Sai Baby, to łatwość, z jaką dokonuje on cudów. Można by o nim powiedzieć to co Jan mówi o Jezusie, pod koniec swojej Ewangelii. „Jest ponadto wiele innych rzeczy których Jezus dokonał, a które gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, które trzeba napisać". Lilas Sai Baby ( lilas -to są sanskryckie słowa oznaczające boską grę, albo cudeńka ), zawierają wiele rodzajów zjawisk. Można je pogrupować w następujących kategoriach. Pierwsza to materializacje. Od czasów jego narodzin, są one jego najczęstszymi cudami. Prosty ruch ręki, z dłonią skierowaną ku dołowi, tak jakby mieszał powietrze i przeróżne przedmioty wyłaniały się z pustki. Figurki różnych rozmiarów, pierścienie, naszyjniki, z różnych metali i różnych deseni, różańce, medaliony, owoce nie z tej pory roku, owoce w ogromnych ilościach, lingamy. Lingam ma formę matematycznie doskonałej figury, elipsoidy, nie ma ani przodu ani tyłu, jest bez końca i początku. Nie ma żadnych wyniosłości ani nieregularności, które by wystawały z jego gładkiej powierzchni, które by mogły mu nadawać jakiś charakter. Jego forma jest oparta na czysto geometrycznej figurze, na elipsoidzie. I stąd nie może być utożsamiony z jakąkolwiek inną znaną formą fizyczną we Wszechświecie. Z wyjątkiem innej, matematycznie doskonałej elipsoidy, która jest innym lingamem. Jest tak bardzo pozbawiona charakteru, że autora prawie kusi, nazwać go bezkształtnym kształtem. Dlatego Sai Baba powiedział, że jest to najbardziej stosownym symbolem do reprezentowania bezkształtnej Boskiej Istoty, to znaczy Boga. I tak, kiedy lingam emanuje z ust Baby , jest symbolem narodzin w czasie i przestrzeni Tego, który jest bezkształtny i wieczny. W obrębie prostej, geometrycznie doskonałej jednostki, lingamu. Święte obrazy, krucyfiksy i cudowne maści, czasami łagodnie dmucha na dany przedmiot i zamienia się on z jednej substancji w drugą, albo też natychmiast zmienia kształt. Innym razem, jeśli jest się na dobrym miejscu żeby obserwować z bliska, można też zobaczyć jak w przeciągu kilku sekund mała, błyszcząca kostka, tworzy się w dłoni Sai Baby i tworzy pożądaną formę. Jest to jak poof w komiksach, mały obłoczek świetlanej energii, która w krótkim czasie wykuwa klejnot, który pozostaje wiszący w powietrzu przez parę mgnień oka, wbrew prawu ciężkości. Kiedy dawany jest przyjmującemu, jest bardzo jasny, błyszczący i ciepły. Mam nadzieję że to wyrażenie nie będzie się wydawało przesadne, ale dzieła tworzenia, to będzie najdokładniejszy opis tych lilas.
artystach mówi się że tworzą dzieła sztuki, ale de facto to co oni robią, to ponowne użycie już istniejących elementów i połączenie ich na nowo, na nowy sposób. „Tworzenie" artysty ma miejsce w jego wyobraźni, która jest zdolna przy pomocy jego rąk, do kształtowania już istniejącej materii na kompletnie oryginalne formy. Innym razem, bierze on znany przedmiot i zmieni go nieco dotykiem osobistej interpretacji. W przypadku Sai Baby, dostarcza on materiału który następnie używa do stworzenia czegokolwiek chce, albo pragnie. Nie potrzebuje żadnych modeli. Doktryna chrześcijańska zawsze utrzymywała, że tworzenie to : „wyciąganie rzeczy
z próżni". Mimo że słowo „próżnia" wydaje się nieadekwatne i naiwne w odniesieniu do współczesnej wiedzy naukowej, teologia klasyczna nie mogła użyć lepszego terminu do opisania narodzin przedmiotu z niewidzialnych wymiarów. I stosuje to słowo, usiłując wyjaśnić powstanie Wszechświata. Kiedy zacząłem studiować Sai Babę, to te ciągłe cuda Sai Baby w tworzeniu błyszczących klejnotów działały mi na nerwy, bardziej niż trochę. W owym czasie nie byłem świadomy licznych i głębokich przesłań, zawartych w tych manifestacjach. Fakt, że większość tych klejnotów była zrobiona z kosztownych metali, wyłączała możliwość, że jest to tylko prosta magia. Magik nie wytrzymał by długo takiego krezusowskiego wydatku. Często tymi kosztownościami są pierścionki, naszyjniki z solidnego złota, platyny z drogimi kamieniami, zaskakująco dużymi diamentami, perłami, topazami, szmaragdami itp. Czasami przedmioty są ze skromnych materiałów, ale o wysokiej wartości duchowej. Tak jak różańce zwane japamala, z prostego kryształu, albo samo wibuti, święty popiół. Oczywiście zawsze może powstać podejrzenie, że mały przedmiot taki jak pierścień czy medalion, może być łatwo schowany w mankietach czy na nadgarstkach magika. Jednak pozostaje trudnym do wyjaśnienia, jak można by ukryć przedmioty takich wielkości jak solidne złote statuy, czasami większe niż trzydzieści kilka centymetrów, jakie Sai Baba często materializował wcześniej na brzegu rzeki Citrawatti. Podczas gdy z materialnego punktu widzenia, wibuti jest najskromniejszym podarunkiem jaki Sai Baba stale daje swoim wielbicielom, to jest to naprawdę najbogatszym, jeśli chodzi o moce i znaczenie. Nie jestem w stanie wyliczyć ilości poważnie chorych ludzi, których widziałem jak zostali uzdrowieni przez wibuti. Powstrzymam się od wyliczania moich własnych chorób, takich jak gorączki, różne bóle, które pozwalały mi doświadczyć z pierwszej ręki, jak objawy wycofywały się całkowicie po zastosowaniu wibuti. Oprócz swoich potężnych właściwości uzdrawiających, ten święty popiół ma szczególne, duchowe znaczenie. Chemicznie popiół reprezentuje końcowe stadium materii, stan który jest niezniszczalny, stabilny, aseptyczny, czysty i oczyszczający. De facto, popiół jest wolny od bakterii i można go umieścić bez niepokoju na ranie, jako środek obiecujący gojenie. Dla rolników w dawnych czasach, był on jedyną pierwszą pomocą, w przypadkach amputacji lub przypadkowych zacięć przy pracy. Kobiety stosowały go przy praniu, jako wybielacz. Wiejskie hinduskie kobiety mogłyby powiedzieć o postępowaniu które powodowało, że prześcieradła stawały się pachnące białe. Symbolicznie popiół przedstawia odkupieńczą śmierć, albo raczej stan śmierci, które jest preludium do życia. W wypowiedziach Sai Baby powraca często koncepcja, że ze śmierci Ego, z jego zredukowania do popiołów, człowiek powstaje do stanu niezniszczalnej boskości. Przez Ego rozumie się zespół namiętności takich jak gniew, zazdrość, zawiść, pożądanie i ambicje które je tworzą. Są prawdziwą śmiercią życia wewnętrznego człowieka. Ten mistyczny symbolizm wibhuti, przypomina chrześcijańską liturgię środy popielcowej. Kapłan sypie święcony popiół na czoła wiernych i wypowiada te
słowa : „ Pamiętaj człowieku, że jesteś prochem i w proch się obrócisz „. Mnie się wydaje, że ta formuła wywołuje myśl że jesteśmy ciałem i że nasza egzystencja się na tym kończy. Przy tej okazji pozwalam sobie poprawić ten tekst mówiąc : „Pamiętaj człowieku, że twoje ciało jest prochem i w proch się obróci „. Ciało umiera, ale my nie. Życie się tylko zmienia, nie zastosować do tej liturgii i nadaje jej nawet głębsze znaczenie. Zredukuj swoje ja, swoje ego, przyczynę wszystkich chorób do popiołu. A znowu powstaniesz do boskiego życia, tak doskonały i niezniszczalny, jak sam popiół. Gdyby zebrać razem wszystkie przedmioty stworzone dotychczas przez Sai Babę i tę nadzwyczajną Jego dłoń, to żaden dom nie byłby dość duży, aby je wszystkie pomieścić. To zapewnienie może się wydać jak hiperbola, ja jednak uważam, że tutaj za mało jest powiedziane. Jeżeli wziąć pod uwagę świadectwo Kasturiego, głównego biografa Sai Baby, który mieszkał u jego boku przez całe lata aż do swojej śmierci, ten czcigodny pisarz zapewniał w roku 1961 że Sai Baba materializuje około pół kilograma wibuti dziennie. A już to w tamtym czasie, gdyby cały popiół, który stworzył razem zebrać, utworzyłoby kopiec ważący 5 ton! Ale jaki jest cel tych wszystkich materializacji, tych wszystkich cudów? Powody, dla których kieruje się Sai Baba tworząc te przedmioty, są nieskończone. A są one często tak nieodgadnione, jak jego wola. Mimo to można zrozumieć kilka ich znaczeń, zarówno na podstawie tego co powiedział o nich, jak i słuchaj ąc bezpośrednio obdarzonych tymi niezwykłymi darami. Sai Baba dał pewne wyjaśnienie, cytuję : „ Nie przykładaj zbyt wielkiej wagi do cudów, to są po prostu moje lilas, boska gra. Najpierw daję ludziom to, czego chcą, aby później mogli chcieć to, po co ja przybyłem aby dać". Wyjaśnienie to jest ważne dla wszystkich cudów Sai Baby, ale szczególnie odnosi się do przedmiotów, jakie daje wielbicielom. Dać komuś naszyjnik albo coś wartościowego, jest gestem wielkiej miłości, czymś zazwyczaj jedynie czynionym dla ukochanej osoby. Dary te nie pochodzą ze sklepów jubilerskich, ale ze świata nieznanego nawet największym światowym specjalistom z dziedziny fizyki. Ich stwarzanie zatem przedstawia całkowite mistrzostwo, całkowite opanowanie materii i ukazuje intymną jej znajomość. Innym znaczeniem tworzenia talizmanów jest to, aby chroniły wielbicieli, którzy je noszą. To wyjaśnił sam Sai Baba. Powiedział, że talizman noszony w chwili niebezpieczeństwa, działa jak rodzaj przekaźnika radiowego, łączy go z tym, który stworzył go, tak że on może przesłać energię do pokonania tego momentu trudności. Któregoś dnia stworzył Sai Baba i włożył pierścień z diamentem przynajmniej 15 karatowym, na palec mojego drogiego przyjaciela. Ponieważ był on znakomitym inżynierem, więc zdawał sobie sprawę z olbrzymiej wartości tego klejnotu, którego jednym ruchem dłoni stworzył dla niego Sai Baba. Kiedy pierwszy wstrząs u niego minął, oszacował on, że kamień był wart około pól miliona dolarów! Przy takiej wartości, wszelkie twierdzenia ignorantów i krytyków, że Sai Baba jest magikiem, nie wytrzymują próby czasu, ponieważ żaden magik nie zdobyłby się na taką hojność, dla obcego sobie człowieka. Czasami Sai Baba ironicznie komentuje wartość pieniężną klejnotów, jakie produkuje. A powodując że się pojawiają tak szybko i tak bez wysiłku chce pokazać, jak materia jest iluzoryczna i jak ważną rzeczą jest dążyć do wyższych, bardziej trwałych celów. 5 sierpnia 1988 roku, w czasie wypowiedzi do dużej grupy międzynarodowej Sai Baba powiedział:
Trudno jest wam zrozumieć Sai, ponieważ Sai mówi jak zwykły człowiek i porusza się swobodnie wśród was. Ale oszukiwalibyście się, że Sai jest jak jakikolwiek inny człowiek. Tak nie jest. Sai może przekształcić cały świat w jednej chwili. Złoto, diamenty, wszystko jest w rękach Sai. Zobaczcie sami, za ruchem mojej ręki, nagle pojawi się duży diament.
Mówiąc to, Sai Baba poruszył ręką i pojawił się gigantyczny diament.
I jak widzicie, w oddechu Swamiego on zniknie - powiedział Sai Baba i dmuchnął na ten kamień i on zniknął - Wszystko co Swami chce, musi się wydarzyć. Prawdziwa natura boskości nie może być zrozumiana przez każdego, do tego konieczna jest wiara.
Leczenie chorób fizycznych.
Wyszczególniam choroby fizyczne, ponieważ cuda, jakich dokonuje Sai Baba na duszach ludzi, cuda, które są trudniejsze do zweryfikowania analizą obiektywną, są znacznie liczniejsze niż uzdrowienia cielesne. Sam widziałem naocznie wyleczenie z tumorów nowotworowych, w ich najbardziej zaawansowanych stadiach. Ci pacjenci zdają sobie sprawę, że ich dni są policzone i szukali ostatniej nadziei. Święty popiół lub woda, która została poświęcona przez lingam, zostały stworzone do tego celu przez samego Sai Babę. Lingam ma kształt podobny do jaja kurzego i ma podobną wielkość. Tworzy on się we wnętrzu Sai Baby i jego ustami wydobywa się na zewnątrz. Być może nagleni przez krańcowe okoliczności poważnej choroby, mieli wielką wiarę w ten środek uzdrawiający i zostawali uzdrowieni. Ale nawet nie odwołując się do najbardziej poważnych przypadków, które są najbardziej sensacyjne, zaobserwowałem, że w prawie wszystkich przypadkach, w których dawałem wibuti lub wodę lingamową ludziom, którzy mnie o to prosili, zdrowieli oni. Trzeba zrozumieć, że często ten problem nie był rozwiązywany w dokładnie taki sposób, w jaki dana osoba się tego spodziewała. Ale wzywając łaski uzdrowienia Sai Baby, nawet, jeśli dana osoba nie została fizycznie uzdrowiona, to z pewnością uzyskała większą, mentalną akceptację swojej choroby. Widziałem wielu ludzi, którzy mieli nadzieję na uzdrowienie a nie otrzymali go, ale uzyskali za to wielką siłę do pokonania znacznie trudniejszych przeszkód, łącznie z samą śmiercią. U jednej z moich sióstr rozwinął się guz piersi. W czasie kiedy odkryto ten guz, operacja usunięcia masy guza była tylko tymczasowym środkiem, ponieważ rak już miał zaawansowane przerzuty. Lekarze powiedzieli, że już jest za późno. Posypałem wibuti na jej czoło, przed i po operacji, zaproponowałem też, żeby trochę posypała nacięcie. Powiedziała mi później, że pokonała cały niepokój o operację w jednej chwili i że nawet lekarze byli zaskoczeni tym, jak szybko cięcie się zagoiło a ona zyskała siłę. Żyła jeszcze dwa i pół roku po tej operacji. Rokowanie nie było większe niż rok. Ale co jest najbardziej zadziwiające to to, że doszła do kresu swoich dni bez jakiegokolwiek bólu fizycznego, który zazwyczaj towarzyszy późnym stadiom raka. Ludzie mają taką chęć życia, że chcieliby cudów, dla przekazania nieśmiertelności swemu ciału, ale celem cudu, nie jest uczynienie masy rozkładających się pierwiastków organicznych, z których zbudowane jest nasze ciało fizyczne, w wieczną żywą masę. Jest nim raczej odłożenie wezwania do innego świata tak, aby dodatkowe dni, mogły być wykorzystane dla lepszego i dalszego postępu, niż tego się spodziewano. Nawet Łazarz przywrócony życiu przez Jezusa, w końcu musiał porzucić cudownie uzdrowione ciało za drugim razem. Ale to w żadnym razie nie umniejsza wagi jego wskrzeszenia.
Panowanie nad siłami przyrody.
Już wspominałem o tym, jak chmury deszczowe w cudowny sposób rozpraszały się podczas darszanu, podczas mojej pierwszej podróży do Sai Baby, ale to nie wydaje się być bardzo wielkim cudem, kiedy pomyślimy, że kiedyś Sai Baba spowodował cofnięcie się wód rzeki Citrawatti, kiedy wylała i miała już zmyć wioskę Puttaparthi. Książka Murphet'a mówi o pionowej tęczy. Biografia Kasturiego daje uroczy opis cudów tego rodzaju także. 24 listopada 1990 roku w środku pory suchej, Baba powiedział co następuje, setkom i tysiącom tłumów zebranych na wielkim stadionie Prasanthi Nilayam, którzy byli zaskoczeni niezwykłą pogodą w tych dniach. Baba powiedział: „Wszyscy byliście zaskoczeni tym, co było wczoraj. Całe niebo było wypełnione ciemnymi, deszczowymi chmurami. O godzinie 7.30 rano, wszystkie chmury zgęstniały i wyglądały groźnie. Wydawało się, że zbliża się gwałtowna burza. Ale tymczasem chmury te służyły, jako klimatyzacja i oferowały schronienie przed palącym słońcem. A następnie się rozproszyły".
Zmartwychwstanie.
Tutaj wielu ludzi jest gotowych do podniesienia barier podejrzenia i sceptycyzmu. Mogą przyjąć, że Sai Baba uzdrawia ludzi, albo, że tworzy przedmioty z niczego. Ale że wskrzesza ludzi umarłych - nie! Tak, to nie może mieć miejsca, to niemożliwe! Kiedy to się z bliska zanalizuje, to ten blok mentalny u chrześcijan pochodzi od opinii, że jedynie Chrystus był zdolny do tak wielkiego cudu jak wskrzeszenie ludzi ze zmarłych. Wielu katolików powinno być zaskoczonych własną ignorancją, zapominając o zdarzeniu, o jakim Dzieje Apostolskie opowiadają , jak Piotr wskrzesił Tabithę w Jaffie, jak Paweł ocucił chłopca który zasnął podczas jego mowy i spadł z okna. ( Dzieje Ap. 20, wers od 7 - 12). Oczywiście nie słyszy się o zmartwychwstaniach dokonywanych przez Sai Babę w wiadomościach wieczornych, ale zaprzeczać, że one mogą się zdarzać, jest już trochę za dużo. Przeciwnie, jeżeli je kwestionujemy, to co powstrzymuje nas od kwestionowania zmartwychwstań zapisanych w świętych księgach? W rozdziale 13 swej książki Murphet opisuje wskrzeszenie pewnego Radhakrishny. Szczegóły bardzo przypominają epizod Łazarza z Ewangelii. Sai Baba dokonał też innych cudów, oglądanych przez naocznych świadków. Sam znam pewną panią, która wyzionęła ducha w jednym z pawilonów Prasanthi Nilayam, a która odzyskała życie i siły, kiedy Sai Baba przechodził obok. Parę lat temu opowiedziała mi o studencie, jednym z koledżów, które wybudował Sai Baba, którego przywrócono do życia. Ciekaw jestem, ile z tych cudów nie jest znanych ludziom, a ile cudów pojawia się na świecie, kiedy nikt o nich nie wie. Nie jest to najwłaściwsze miejsce do zbadania wszystkich innych przypadków „reanimacji zwłok „ jakie określa dr Rosati, stosując typową terminologię lekarzy. Dla miłości nauki, lekarze starają się być czyści od ewentualnego zatrucia rozumu przez wiarę. I tutaj wystarczy, że moc Sai Baby obejmuje także tę możliwość. Każdy, kto chciałby wiedzieć więcej o cudach wskrzeszenia ludzi przez Sai Babę, będzie musiał przestudiować wszystkie historie wszystkich przypadków, w dodatku nie przy biurku. Sai Baba zapewnia : - Niech mi wolno będzie powiedzieć wam to, że moim narzędziem działania, nie jest hipnotyzm, cud, czy magia. Moim narzędziem działania jest autentyczna moc boska . Jestem Sravadaivattwaswarupam. Jestem wewnętrznym mieszkańcem każdego serca.
A teraz nie przechodząc do nudnego traktatu teologicznego, chciałbym poruszyć kwestię „cudów" z chrześcijańskiej perspektywy, aby określić, czy moc Sai Baby do czynienia cudów, można uważać za pochodzenie boskie. Moje dociekania wymagały, abym przeprowadził takie studium, ponieważ postanowiłem poddać Sai Babę „egzaminowi". Egzamin składał się z dokładnego badania historii przypadków jego cudów, stosując warunki, jakie zostały ustalone przez szkoły teologiczne. Szczególnie te szkoły, które skłaniały się do obrony wiary katolickiej. Właśnie dokładnie te szkoły wysunęły tezy, zmierzające do obrony religii przed możliwymi atakami i fałszerstwami. Nawet teologia biblijna oferuje liczne punkty wyjścia, do ścisłej analizy cudów Sai Baby, poprzez porównanie go z tymi studiami. Poprzez tą analizę możemy dojść do zrozumienia, za jaką powinniśmy uważać ludzką postać Sai Baby? Pojęcie „cudu" jest całkiem dwuznaczne, ponieważ, podczas gdy niektórzy ludzie wyruszają w poszukiwaniu cudownych wydarzeń, to naprawdę całe stworzenie w swoim ogromnym i doskonałym porządku, powinno się uważać za cudowne. Całe stworzenie wydaje się być przedmiotem kochającej troski, która sprzeciwia się przypadkowości, w którą wciąż wielu ludzi chce wierzyć, że to tylko przypadkowość kieruje nami i nieskończonymi przestrzeniami Wszechświata. Racjonalistyczna szkoła krytycyzmu na początku tego wieku reprezentowana przez Harnack'a, sprzeciwiała się prawdzie cudów widząc je jako : „ pogwałcenie praw przyrody". Ale bez względu na to, ile pojawi się rozumowych wyjaśnień dotyczących nadzwyczajnych wydarzeń, tych prawdziwych wyjątków od normalnych praw natury, faktem jest, że te cuda są jedynie niezwykłymi wydarzeniami, które wciąż w oczywisty sposób zależą od naturalnego porządku rzeczy. To znaczy - natura nie może występować przeciwko swoim naturalnym prawom. Jeżeli słynny aforyzm Leibniza o ewolucji, że - natura nie przeskakuje stopni - jest prawdą, to jest on także prawdziwy dla zjawisk, których nie można wyjaśnić przez zwykłe rozumienie uzyskane przez ludzkość, aż do naszych czasów. Innymi słowy, jeżeli coś ma miejsce w naturze, coś, co wydaje się burzyć teorie, które sami wymyśliliśmy, to widoczna sprzeczność pochodzi od naszej nieznajomości głębszych praw obejmujących ten wyjątek. Naprawdę, kiedy wychodzimy z tego punktu widzenia, to nie ma żadnych cudów. To znaczy nie ma niczego na świecie, czego człowiek nie może zrozumieć, przynajmniej potencjalnie. A to, co powinno nas naprawdę zadziwić to nie cud, ale fakt, że nie możemy go zrozumieć. W czasie, kiedy wynaleziono lokomotywę, uważano ją za instrument diaboliczny. Komputery z niezliczonymi możliwościami rozwoju jaki oferują , z prędkością z jaką przetwarzają wszelkie dane, można by uważać za cud w stosunku do tego, co było znane o elektronice nawet jeszcze parę lat temu. A najlepsze ma jeszcze przyjść. Ludzie przykładają coraz więcej uwagi do potęgi umysłu i do wyzdrowień uzyskanych poprzez healerów duchowych, albo poprzez siły koncentracji. Są nawet liturgie święte, jeżeli się je celebruje, to czasami daj ą w wyniku zjawiska zasługują na uwagę.
Pokazuj ą one, że Bóg nie jest jakąś zewnętrzną siłą, która interweniuje arbitralnie, aby pomóc człowiekowi, ale raczej, że jest on mocą w człowieku. To nie geniusze są nadzwyczajni albo „nie mieszczący się w normie". To raczej każdy, kto nie jest geniuszem , tzn. większość ludzkości, jest anormalny. Stan geniusza powinien być naturalnym stanem człowieka. Jeżeli dany człowiek nie osiągnął tego stanu świadomości, który umożliwiłby mu żyć w doskonałej zgodzie z prawami natury, to nie dlatego że postanowiono, że najniższym poziomem jest norma, ale jest to z powodu jego własnej głupoty. Przypadki tej głupoty, tej niezdolności, trzeba dokładnie zbadać, aby znaleźć odpowiedni środek zaradczy przeciwko temu. W Starym i Nowym Testamencie Biblii, pomijaj ąc rozróżnienie przeciwko tym, co jest opatrznościowe i co jest racjonalnie uzasadnione, wielką wagę przykłada się do znaczenia religijnego cudów. Zarówno tych, które stanowią czaruj ący porządek natury, jak i tych, które stanowią „wyjątki" od zwykłego porządku wydarzeń. W rzeczy samej, cuda stanowią istotną część Ewangelii. Nie sposób odrzucać cuda od całej reszty Ewangelii. Jezus dokonywał cudów po to, aby uzasadnić prawdę swoich zapewnień. Zbyt pospieszne jest wnioskować a priori, że cuda Sai Baby pochodzą od „miłości, cudowności, „ podczas gdy cuda Jezusa wynikały „z miłości tych, którzy cierpią „ I cytuję: „ dla ustanowienia królestwa Bożego „. Jak zapewniano w pewnym artykule w piśmie włoskim Famiglia Cristiana, osądy o cudach niosą z sobą ryzyko, że nie można na nich zbyt polegać, kiedy ludzie te sądy wypowiadają, którzy nie wiedzą wiele o misji osoby która tych cudów dokonuje. Nie powinno się zapominać, że Mistrz z Galilei nie pozwolił się też nakłonić, i zaniechał kilku sensacyjnym cudom. Gdyby woda w stągwiach na weselu w Kanie nie została zamieniona w wino, dobre wino, nie byłoby żadnej tragedii. De facto, mniej umiarkowani goście mogliby pozostać bardziej przytomnymi. Cud z monetą, która zmaterializowała się w ustach ryby, żeby można było zapłacić podatek, można było zastąpić przez dokonanie zbiórki. Czy przemienienie Pańskie na górze Tabor nie było spektakularne? A co z drzewem figowym, które uschło w jednej chwili, ponieważ nie dawało owoców? Kto wie, jaka byłaby krytyka Sai Baby w „Times", gdyby kazał stadu dwóch tysięcy świń pędzić do rzeki Citrawatti? Kto może się badawczo przyjrzeć boskiemu umysłowi i osądzić, czy byłoby mniej lub bardziej właściwe dla niego zadziałać w taki sposób czy raczej w inny? Samo to, że ludzki umysł, który nie pojmuje spraw boskich, nie może określić, czy cud został dokonany dla miłości widowiska, zamiast dla Królestwa Bożego? W swym traktacie „Catholic Dogma" M. Schmauss, ceniony profesor z Monaco zapewnia, że Chrystus dokonywał cudów: „Nie z czystego i prostego zmysłu współczucia w stosunku do tych którzy cierpią, ani też żeby wzbudzić podziw czy też zaspokoić ludzką ciekawość. To, że nie dokonywał ich tylko ze współczucia, wynika oczywiście z faktu, że ilość uzdrowionych przez niego, była mała w stosunku do ogromnej liczby chorych. Z drugiej strony nie dokonywał ich tylko dla pokazu, czy też własnej chwały. A w tym odróżnia się w podstawowy sposób od cudotwórców i magików hellenistycznych. Ujawnia to fakt, że nie dokonywał żadnych cudów tam gdzie brakowało wiary. Zamiarem cudów było wzbudzenie wiary w niego i w jego misję. Zatem jeśli spotyka się kogoś z zatwardziałym sercem i zaślepionym duchem, to on nie działa nie dlatego, że brak mu mocy, ale dlatego że sens jego cudów zostałby źle zrozumiany". Dlaczego nie zgodzić się, przynajmniej hipotetycznie, że ta sama rzecz ma miejsce z Sai Babą? Sai Baba nie uzdrawia każdego bezwarunkowo. Ale okazuje miłosną uwagę każdemu, kto się do niego zbliża. To może doprowadzić do uzdrowienia ciała lub umysłu. Nie może działać wbrew woli innych, ponieważ on, który określił siebie jako Narayana wierny sercu każdego człowieka, czuje wstręt do jakiegokolwiek gwałtu na osobie. On jest sumieniem w każdym człowieku. Powody do uciekania się do cudów, są dobrze wyłożone przez Jana ewangelistę. W sposób jasny ukazuje on, że celem znaków Jezusa było wzbudzenie i rozwinięcie wiary. Semaia , znaki, to de facto słowo jakiego Jan używa, aby wskazać na cuda Jezusa. A jest to najbardziej właściwy termin, jeżeli weźmie się pod uwagę poprzednie refleksje. Wielu uwierzyło w niego, widząc znaki które czynił. ( Jan 2, 23 ). Nikodem to człowiek wśród faryzeuszy który szedł do Jezusa w tajemnicy, żeby nie być krytykowanym przez sektę której przewodził, zwrócił się do Jezusa z tymi słowami : „Wiemy że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków jak ty czynisz, gdyby Bóg nie był z nim". ( Jan 3, 2 ). Św. Tomasz z Akwinu podkreśla boskie pochodzenie cudów. „Tylko Bóg może dokonywać cudów". A Jezus przygnębiony przez niedowiarstwo, zatwardziałość swego ludu, wykrzyknął któregoś dnia kiedy proszono go o uzdrowienie syna urzędnika dworskiego : „Jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie! „ ( Jan 4, 48 ). Podobnie jak Sai Baba, Jezus nie przypisywał wielkiej wagi „swoim znakom „. De facto, Nazareńczyk zabraniał ludziom, których uzdrowił, rozgłaszania wiadomości o tych cudach. Robił co tylko mógł, żeby oddalić się od entuzjazmu tłumów i odmawiał dokonywania cudów na żądanie. Udzielał reprymendy tym, którzy byli zachłanni na rzeczy nadzwyczajne. Cytuję: ( Mat. 16, 4 ). „Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku". Sai Baba na temat cudów wypowiadał się niejednokrotnie. Oto cytat z książki „Ganapati - Baba Sathya Sai „ (część druga str. 108 ). „Nie przykładajcie wagi do cudów. Nie przesadzajcie z ich znaczeniem. Wielkość mojej władzy nie spoczywa w tych cudach. Ona polega na mojej miłości. To prawda, że mogę zmienić Niebo w Ziemię a Ziemię w Niebo. Ale boska moc nie rozdrabnia się po to, żeby tylko się objawić. Bosko ść zstępuje, jako Avatar, jedynie z miłości. Wszystkie te widoczne cuda, są tylko kropelkami w Oceanie Miłości. Nie bądźcie oślepieni kropelkami, zobaczcie Ocean i przyjdźcie, aby się tam zanurzyć". I jeszcze jeden cytat: „ To jest głupie, że ludzie myślą, że jestem tylko człowiekiem cudów i nic więcej. Rodzaj odczucia, jakie ma słoń, kiedy komar ląduje na jego ciele, jest dokładnie takie jak to, czym cuda są dla mnie. Te cuda mają nieistotne miejsce w mojej całości. Czasami chce mi się śmiać z niewiedzy ludzi, kiedy przykładają wagę do moich cudów. Ludzie mówią tylko o tak małych rzeczach, a zapominają o znacznie większym aspekcie we mnie".
Znaki Jezusa i jego działania, jego życie, dowodzą jego boskości i jego roli, jako Mesjasza. Krótko mówiąc: Jezus nie zatrzymywał się tylko na zapewnianiu o swojej własnej boskości. Ale potwierdzał ją cudami, które go otaczały jak również nauczaniem, które zawsze towarzyszyło tym znakom. Musimy wziąć pod uwagę te cechy charakterystyczne po to, aby odróżnić prawdziwy znak od fałszywego. Jak powiedział Pascal: „Cuda identyfikują nauczanie a nauczanie identyfikuje cuda". Pytaniem dzisiaj jest, czy Sai Baba, autor cudów jest Bogiem czy diabłem? Wiele ludzi odrzuca Sai Babę z powodu własnych idiosynkratycznych namiętności. Oskarżają go o dokonywanie cudów poprzez demoniczne raczej, niż boskie moce. Ślepo powtarzają to, co zostało opisane w ewangelii, mianowicie to, kiedy Jezus został oskarżony o wypędzanie demonów „ w imię Belzebuba, księcia Diabłów". Odpowiedź Jezusa mogła tylko potwierdzić jego najwyższą mądrość. Cytuję: „Każde królestwo wewnętrznie skłócone, pustoszeje. I żadne miasto ani dom wewnętrznie skłócone, się nie ostoi. Jeżeli Szatan wyrzuca Szatana, to sam ze sobą jest skłócony. Jakże się więc ostoi jego królestwo ? Jeśli ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy, to przez kogo je wyrzucają wasi synowie? „ ( Mat 12 wers. 22, 27 ). Można sobie zadać pytanie, czy to Bóg czy Diabeł wykazuje, jak głęboko ludzie są w potrzasku i sieciach dualizmu? De facto: jest tylko jedna boska energia, jest tylko jeden wynalazca wszystkich rzeczy. Tylko jedno prawo, które wszystkim rządzi. Oczywiście Bóg nie jest bezpośrednim autorem zła, ale jest jego świadkiem. W tej dualistycznej grze, ustawionej przez niezbadaną Wolę, dobro i zło są dwiema kategoriami, które mają dokładny cel. Objawić Zasadę, która dała początek tej całej grze, sprowadzić wszystkie rzeczy z powrotem do Całości. W tej grze, którą kapryśny ludzki umysł odrzuca, jako niepojętą i absurdalną, Najwyższa Zasada ta Bez Przyczyny, nie przystępuje do konkursu, nie uczestniczy w niej zakorzeniając się w dobru, ani też nie manipuluje wydarzeniami tak, aby dobrzy ludzie byli w drużynie zwyciężającej. Biblijny „Ja Jestem", jest Czystym i Prostym Świadkiem, Absolutnym Obserwatorem wszystkich wydarzeń widzianych przez niego, jako będący w doskonałej harmonii z Jego Prawem. Wszystko pochodzi od Niego. Jak mógłby on być stronniczy? Rozróżnienie pomiędzy dobrem a złem, etyka, kodeksy moralne, wszystkie pochodzą od człowieka i różnią się w zależności od czasów, miejsca, ery i narodu. Jedynie niezmienny kodeks to ten, który w filozofii wschodniej jest określony jako prawo wieczne Dharma. „Mądrość jest prawem, które trwa na wieki". ( księga Barucha 4,1 ). A Łukasz ewangelista mówi: „Łatwiej Niebo i Ziemia przeminą, niż żeby jedna kreska miała odpaść z prawa". Żywić wątpliwości wobec tego, kto wykonuje cuda, utrzymywać, że energia, która je wywołuje może być zła, byłoby jak pytanie, czy całe cierpienie widziane na filmie wojennym, spowodowane jest przez kiepskiego reżysera. Bardziej sensowne byłoby zapytać, jaki cel i jakie przesłanie jest tego cudu. Jeżeli intencja jest jasna, to, jeśli przeciwne siły dobra i zła wciąż będą częścią tego obrazu, jasnym będzie, że ogólnym celem jest doprowadzić poza te dualistyczne kategorie dobra i zła. I właśnie tak św. Tomasz zmienia pytanie, aby następnie odpowiedzieć na nie z krystaliczną jasnością, jaka charakteryzuje jego dedukcje. Doktor Anielski poświęca temu problemowi specjalny rozdział. Cytuję: „Czy demony mogą odwodzić ludzi pewnymi cudami?". Odpowiada. Cytuję: „Jeśli rozumie się termin cud w jego właściwym sensie, to diabły nie mogą dokonywać cudów, ani nie mogą też tego czynić inne stworzenia a jedynie Bóg". Mimo to, cytując św. Augustyna, ten święty z Akwinu zauważa, że Bóg dopuszcza Szatana do wykonywania cudów, jako znaków fałszu. Gdy, cytuję: „Znaki Antychrysta służą celowi doprowadzenia człowieka do fałszu „. Zbadam kwestię, czy Sathya Sai Baba chce doprowadzić ludzi do fałszu w rozdziale poświęconym jego orędziu, które jest zasadniczo oparte na pięciu wartościach, prawdzie, sprawiedliwości, pokoju, miłości i niekrzywdzeniu? Są grupy chrześcijańskie albo sekty, które nie poczyniły żadnych poważnych dociekań, odnośnie tego, kim jest Sai Baba, nie przeczytały ani jednego słowa z jego dyskursów, a które oświadczają autorytatywnie, w atmosferze nie dopuszczającej żadnego sprzeciwu, że Sai Baba jest samym Diabłem. Kiedy słucham tego, chcę powtórzyć gorzką skargę, jaką Jezus skierował do swoich współczesnych. Cytuję: „Z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przebywających na rynku dzieci, które przemawiają swym rówieśnikom. Przygrywaliśmy wam a nie tańczyliście. Biadaliśmy, a wyście nie zawodzili. Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: zły duch go opętał. Przyszedł syn człowieczy, je i pije a oto oni mówią : oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników".( Mateusz 16 wers 16, 19 ). A ci ludzie, w czyim imieniu wyrzucają swoje demony? Inną wątpliwością, którą wzbudzają cuda Sai Baby jest to, czy są wykonywane przez magię. Św. Augustyn dokonuje ostrego rozróżnienia pomiędzy cudami magików i cudami świętych. Cytuję : „ Jeżeli magicy dokonują rzeczy podobne do tych, jakich dokonują święci, to z ukrytych pobudek i dla całkiem innego powodu. Dokonują tego szukając własnej sławy, podczas gdy święci dokonują tego dla chwały Boga. Dokonują tego dla jakiegoś prywatnego interesu, podczas gdy święci dokonują tego dla uniwersalnej ekonomii i na polecenie Boże, na polecenie Boga, któremu poddane są wszystkie stworzenia
Ten punkt będzie jaśniejszy, jak będziemy dalej omawiać dzieła Sai Baby. Ale czy cuda Sai Baby są wszystkie prawdziwe? Krótko mówiąc: czy są skutkiem iluzji, czy też można w nie wierzyć, jako w prawdziwe i autentyczne. Rana oświadczył w swoim kontrowersyjnym „Życiu Jezusa „ że to, co może potwierdzić, to jest to, że żaden cud nie był nigdy zweryfikowany. Niż że miałby potwierdzić niemożliwość cudów". Ale Sai Baba umożliwia wszystkim, aby każdy z nas mógł zaobserwować i zweryfikować, nie dający się zmienić dowód, co do jego cudów. Byli już naukowcy zakotwiczeni w upartym sceptycyzmie, którzy pojechali żeby obserwować cuda Sai Baby, z dokładną intencją wyzwania go, ale mimo tego wyzwania to jedyne, co mogli zrobić, to jedynie obiektywnie zweryfikować, że zjawiska, które obserwuj ą swoimi własnymi oczami są prawdziwe. Są zasady oficjalnie przyjęte przez Kościół, zarówno do zbadania wszystkich historii choroby związanych z uzdrowieniami w Lourdes, Fatimie i innych uznanych sanktuariach, jak również dla procesów beatyfikacji czy kanonizacji, które wynoszą ludzi, którzy zmarli w opinii świętości na ołtarze. Po pierwsze: cud, aby być prawdziwym musi być wydarzeniem historycznym, dającym się sprawdzić z pewnością. Cuda są niezwykłymi wydarzeniami, które odchodzą od normalnie znanych praw i ponieważ są one niezwykłe, trzeba być pewnym , że się nie stało ofiarą halucynacji. Na przykład, poprawa zdrowia nie jest sama w sobie niezwykłym wydarzeniem, ale być uzdrowionym z raka, w jego ostatnich stadiach przerzutów - jest czymś takim. Kiedy cud pojawia się niezbyt często, to podejrzenie, że nie jest prawdziwy jest większe niż wtedy, kiedy pojawia się stale i regularnie. Jeżeli wiemy o danym wydarzeniu tylko poprzez sprawozdania innych ludzi, wówczas jest znacznie łatwiej sprzeciwiać się jego autentyczności.
Bousset utrzymuje że „ cuda które nie zostały osobiście zweryfikowane, nie są prawdziwymi cudami, ponieważ wtedy to nie cuda podtrzymuj ą wiarę, ale wiara daje poparcie cudom „. Mimo że ta hipoteza jest bardzo surowa, jest ona zrozumiała, kiedy ma się na uwadze, jak łatwo ludzie się oszukują albo kłamią. „Żeby dane wydarzenie zostało uznane za cudowne, to jego nadprzyrodzony charakter musi być ustalony z pewnością. Nie jest to łatwym projektem, ale w pewnych sytuacjach jest w rzeczy samej możliwe. Bardzo trudno jest ustalić granice pomiędzy naturalnym, a „preter" naturalnym. Najpowszechniejsza obiekcja zasadza się na mocy sugestii, albo na efekcie placebo. Nie wiemy dokładnie, w jakim stopniu autosugestii możemy wejść bezpośrednio w fakty życia i manipulować nimi. Ale z pewnością jesteśmy zdolni do ustalenia, czego to nie może zrobić. Gdyby potęga sugestii została jednogłośnie uznana, jako przyczyna uzdrowienia, to już w ogóle nie byłoby miejsca dla terapii promiennych w szpitalach, ani dla oddziałów dializy i uniknięto by też wielu operacji. Św. Augustyn powiada: „ Wiemy, że ziarno nie wykiełkuje z jądra ziarenka, ani też jądro ziarenka nie wykiełkuje z takiego ziarna „. Nie jest konieczne znać wszystkie naturalne przyczyny jakiegoś wydarzenia po to, aby uznać je za cudowne. Fakt, że ludzie muszą się powoływać na nieznane siły, ukryte przyczyny tego wydarzenia, jedynie potwierdza jego nadzwyczajny charakter. Dowodem na cud jest często dokładnie nieugiętość, z jaką sceptycy zaprzeczają jego historycznej prawdzie. Innym wymaganiem dla nazwania nadzwyczajnego wydarzenia, w którym ujawnia się Boskość cudem, jest po pierwsze wykluczenie, że były tu jakieś wpływy diaboliczne. Np. Lang, od którego wyciągnąłem wiele tych refleksji zapewnia że: „ Nowe stwarzania i destrukcje, zarówno prawdziwe albo równoważne, mogą być jedynie dziełem wszechpotęgi samego Stwórcy. Cud wykonany przez Boga, będzie służył tylko Jego celom, podczas gdy duchy przeciwne Bożemu, zawsze się zdradzą przez swoje intencje, które są wrogie Bogu. Poznacie ich po ich owocach „. Słowa są zawsze ściśle związane z prawdą. Są one albo deklaracją boskości, albo orędziem ujawniającym prawdę. W związku z tym, tenże sam Lang powiada : „ Nie musimy rozstrzygać kwestii, czy wszystkie cuda służą do szerzenia wiary. Ale nie można zaprzeczyć a priori możliwości, że Bóg, nawet poza chrześcijaństwem, może poprzez cudowne środki pomóc jakiemuś człowiekowi, który walczy dla religii lub moralności. Jest pewne, że Bóg nigdy nie zatwierdzi błędu samego w sobie, poprzez cudowne znaki. Jeśli Bóg jest wzywany na świadka, to nie może służyć inaczej jak tylko świadek, wyłącznie dla prawdy „.
Jeżeli chodzi o cuda, to Sai Baba kończy i zdaje mój „egzamin" z doskonałym wynikiem. De facto, po pierwsze : Sai Baba pozwolił tysiącom ludzi oglądać swoje cuda, z częstotliwością nie mającą sobie równej. I wciąż jeszcze dzisiaj, każdy może pojechać i zweryfikować je dowodem bezpośredniej obserwacji. Po drugie: nie można w żaden sposób nawet zasugerować, że może tu być jakiś mesmeryzm , hipnotyzm, czy nawet zbiorowy hipnotyzm, ponieważ przedmioty jakie Sai Baba tworzy, pozostają świadectwem tego cudu i jest niemożliwe, aby przypisywać tutaj efekt placebo np. wibuti. Nawet zwierzęta były uzdrawiane przez wibuti. Jeżeli nawet komuś udałoby się udowodnić, że zwierzęta są podatne na efekt placebo, to wciąż jeszcze nie stosowałoby się to w przypadkach, kiedy wibuti stosowano bez wiedzy pacjenta. Zatem - cud cudów! Święty popiół działa nawet na materię nieożywioną, np. żeby włączyć silnik lub naprawiać samochody. Wiemy ze św. Augustyna, że jądro ziarenka nie może się narodzić z całego ziarenka. Na wzgórzu w Puttaparthi jest drzewo tamaryndy, wznoszące się nad wsią. Przy wielu okazjach na rozkaz Sai Baby, drzewo to wydaje pięć różnych owoców w tej samej chwili. Po trzecie: jeżeli to co Lang zapewnia że jest prawdą, że stworzenie i destrukcja mogą być jedynie dziełem Boga, to stałe materializacje i dematerializacje wykonywane przez Sai Babę, ukazują pochodzenie jego boskich mocy. Po czwarte: cel cudów Sai Baby jest zawsze ściśle dla ludzkiego zbawienia. Oprócz swego natychmiastowego efektu uzdrowienia, każdy cud wywiera efekt moralny na obdarzonego. Kiedy Sai Baba kogoś uzdrawia, to zawsze podkreśla fakt, że ludzkie dolegliwości pochodzą z nieporządku umysłu i stara się przekonać danego człowieka, aby poddał się Bożej woli. Ponieważ dokładnie to poddanie, wywołuje cud. Kiedy ofiarowuje komuś klejnot, to zawsze wyjaśnia jego znaczenie. Np. diamenty są dla niego symbolem pokoju mentalnego, pokoju umysłu, a zatem śmierci umysłu nękanego przez Ego. Czasami szlachetne kamienie symbolizują życie uczuciowe. Pragnienia i przywiązania, od których dana osoba musi się uwolnić. Pierścień może być znakiem Bożej odpowiedzi na wiarę wiernego, albo symbolem świętych zaślubin pomiędzy Bogiem a wiernym, jak między dwiema osobami. Ludzie, którzy byli świadkami, albo przyjęli jeden z cudów Baby, są zawsze przekształceni i wstrząśnięci tym doświadczeniem. Często rezygnują z życia, które jest bezsensownym i pełnym błędów, do istnienia spokojnego i szczęśliwego, w zgodzie z innymi , ze światem i z nimi samymi. I doprawdy, to jest jego największym cudem. Nie wolno zapominać, że możliwości Boga nie zostały wyczerpane przez stworzenie Wszechświata i nie zaczynały się na nim. Kosmos jest ciągłym cudem, który jest tylko małym świadectwem wspaniałości Bożej. Wydarzeniem, które człowiek nazywa cudownymi, cudami, są naprawdę wyjątkowymi znakami, które wydają się być poza porządkiem Natury. Mają one dokładny cel. Objawić człowiekowi istotę, esencję, z której on i wszystko wokół niego się narodziło.
Rozdział drugi.
Sai Baba i Jezus. Dwóch Odkupicieli i jedno odkupienie.
Sai Baba mówi :„Kiedy idziecie do Kościoła i modlicie się przed obrazem Boga zamykacie oczy, czyż nie? Dlaczego? Ponieważ czujecie, że jedynie wewnętrzne oko mądrości objawi go tam". Wskutek studiów nauk Sai Baby są dwa przeciwne aspekty : jeden który im pomaga i jeden który im przeszkadza. W wysiłku studiowania postaci Jezusa Chrystusa ujemną stroną jest to, że to, co mamy dostępne, jako źródło informacji to Ewangelie, napisane po czasie jego historycznej egzystencji. Jest bardzo mało świadectwa na temat ipsissima verba Christi, dokładnych słów Jezusa. Z drugiej strony w przypadku Sai Baby, olbrzymi repertuar cudów z pierwszej ręki i doświadczeń jest dostępny, łącznie z pewnymi doświadczeniami, na których najbardziej można polegać, ponieważ są naszymi własnymi. Historia chrześcijaństwa daje obfite świadectwa, że „drzewo Chrystusa" zrodziło dobre owoce, podczas gdy w naszym wieku, współczesnym Sai Babie, owoce wciąż kiełkują. A zatem ci, którzy nie śmieją osądzać wydarzeń z wyjątkiem obserwowania ich przez filtr przeszłości, mogą uważać za przedwczesne, nierozważne, nieopatrzne, wypowiadanie korzystnego osądu na temat Sai Baby, świętego z Puttaparthi . Jest to najbardziej stymulujące pytanie, jakie pojawia się, czy to w stosunku do Jezusa, czy Sai Baby: kim jesteś? Jak mówisz? Jak się definiujesz? Takie pytania są czymś naturalnym, nikt z nas nie lubi mieć do czynienia z ludźmi, którzy się nie przedstawiają, chcemy żeby ludzie się przedstawiali, kiedy rozmawiamy z nimi przez telefon, a kiedy poznajemy ludzi, przykładamy do tego znaczną wagę jak się przedstawiają, jak mówią. Nawet, jeżeli opinia, jaką ludzie mają o sobie, nie zawsze odpowiada prawdzie, to jednak zapewnienia i zachowanie które towarzyszy tej opinii, są podstawą naszego ostatecznego osądu o innych ludziach. Nawet w sądzie, kiedy pozwanemu dajemy mówić, jego oświadczenie o niewinności jest ważne, nawet, jeśli przedstawiamy mu ciężkie zarzuty. To, czy rzeczywiście jest niewinny, jest wówczas określane poprzez fakty. W życiu Jezusa było zaznaczone jasną świadomością bycia posłanym, namaszczonym, jeżeli słowo „Mesjasz" którego stosowanie do opisu Jezusa podniesiemy do hebrajskiego „Masci'ah", oznacza on „namaszczenie", tak jak słowo „Chrystus". Z czterech ewangelistów Jan jest jedynym, który jasno wysuwa ten wyraźny rys przyjścia Chrystusa. Powiedział im Jezus: „ Gdyby Bóg był waszym ojcem kochalibyście mnie, bo ja wyszedłem i przychodzę od Boga. Nie przyszedłem od siebie, ale On mnie posłał. Zstąpiłem z Nieba nie po to, aby spełniać własną wolę, ale wolę Tego, który mnie posłał. Moja nauka nie jest moja, ale Tego który mnie posłał" ( Jan r.8 wers 42 , r.6 wers 38 i r. 7 wers 16 ). Jezus był w pełni świadomy, że jest Mesjaszem. I zapewniał o tym otwarcie w takim stopniu, że większość jego dysput z faryzeuszami wychodziła od tego stwierdzenia. Nawet złe duchy oświadczały, że jest świętym bożym. Całe życie publiczne Jezusa, było ześrodkowane na jego misji bycia wysłanym przez Boga. A kulminacją tego był proces, w którym to oświadczenie stało się głównym oskarżeniem przeciwko niemu. Teraz, dwa tysiące lat później, kiedy nie można już fizycznie ukrzyżować Jezusa po raz drugi, nie tylko, że nikt nie jest zaskoczony tym, że on był wysłanym przez Boga w ciele i krwi, ale uważa się za coś skandalicznego twierdzić inaczej. Być może, gdyby nastąpiło zniknięcie Jezusa z Ziemi, które uczyniłoby by jego boskość bardziej oczywistą i pozwoliło świeżo upieczonym kościołom sformułować teorię w sposób realny, bez dobrodziejstwa bezpośredniego dowodu i bez żadnej debaty. Podczas gdy żył na Ziemi, Jezus był otwarcie atakowany za swoje oświadczanie, że jest Mesjaszem. Kiedy zniknął, ludzie wrzasnęli : „Co to był za skandal, zabić Syna Bożego! „. Czując, że Ziemia się trzęsie, centurion u stóp krzyża wykrzyknął: „Więc on naprawdę był Synem Bożym! „. Gdyby Ziemia zatrzęsła się, kiedy on żył, czy przypadkiem nie powiedzieliby, że to Diabeł spowodował? Sai Baba przedstawia się z tą samą jasnością, ale z inną konotacją. Pierwszy skandal jaki Sai Baba prowokuje, to poprzez sposób przedstawiania swojej tożsamości. Czy to przy pomocy bardzo mocnego wyrażenia, które może zastosować tylko Istota o czysto boskiej świadomości albo szaleniec. Sai Baba mówi: "Moja rzeczywistość jest nieosiągalna. Będzie ona nieosiągalna nie tylko dzisiaj, ale nawet za tysiąc lat. Gdyby nawet tysiąc lat poświęcono wytrwałym badaniom, gdyby tego dokonywali wszyscy ludzie świata, działając jednogłośnie. Ale błogość emanująca z tej rzeczywistości, jest w zasięgu wszystkich narodów Ziemi i możecie w tym wziąć udział. Moja szakti, moja moc, moja tajemnica, nigdy nie zostaną zrozumiane. Ktokolwiek chciałby spróbować przez jakikolwiek długi okres, jakimikolwiek środkami". Sai Baba nie przedstawia siebie jako mającego dokładny „mandat" do spełnienia. Nie byłoby prawidłowe powiedzenie o nim, że „jestem mesjaszem". Ale nie mamy terminu na zachodzie,
który odpowiada „Purnavafar"- pełnemu Avatarowi. W mówieni o sobie samym, Sai Baba nie czyni żadnego odniesienia do jakiegokolwiek autorytetu wyższego niż on sam. Jego słowo jest stanowcze i pełne siły, jak słowo tego, kto posiada wszystko w swoich rękach. Niektórzy ludzie dziwią się, dlaczego to ogłoszenie nie jest dokonywane uroczyście, w sposób, w który dotarło by do większości ludzi w możliwie najkrótszym czasie. Kiedy najwyższy kapłan zadał Jezusowi najważniejsze pytanie, w imieniu żyjącego Boga: „Czy jesteś tym Chrystusem, synem Błogosławionego?" A Mesjasz odpowiedział : „ Ja jestem „ . Reakcja była taka, że pytający rozerwał swoje szaty i przeklął to bluźnierstwo, jakie usłyszał. Więc co zostało osiągnięte przez tę świętą deklarację? Dzisiaj w wieku, kiedy Ali Agca, zamachowiec, który usiłował zabić obecnego papieża oświadcza, że jest reinkarnacją Chrystusa, jaka korzyść byłaby dla kogoś innego, gdyby użył tu podobnych wyrażeń dla określenia siebie? Mówić o sobie cokolwiek, to każdy potrafi, dlatego ciągle można przeczytać w gazetach o kimś, kto oświadcza, że jest Mesjaszem. W szpitalach neuropsychiatrycznych nie jest czymś tak niezwykłym spotkać ludzi, którzy uważają, że są Napoleonem, Juliuszem Cezarem, czy nawet samym Mesjaszem. Jednakże próba, która ujawnia, kim dana osoba jest naprawdę, polega nie na słowach, ale na czynach. Właśnie tak jak w przypadku Jezusa, jego tożsamość, jako Mesjasza nie pochodziła z jego deklaracji, ale głównie z jego dzieła zbawienia. W taki sam sposób Sai Baba nie martwi się o to, żeby powiadomić każdego, kim on jest od razu. Ale działa w sercach ludzi, odkupując je. Świat się nie zmienia od czyjegoś oświadczenia, że jest Mesjaszem. Świat się zmieni, kiedy człowiek odkryje, że sam jest boski. Jezus nie poprawia tych którzy oświadczali że „jestem Synem Bożym", albo „Chrystusem", albo „Mesjaszem". Podczas swojego tryumfalnego wjazdu do Jerozolimy, potępił wysiłki faryzeuszy stłumienia hołdu tłumu jego hossannie. Zawsze okazywał ogromną rezerwę do tytułów, które mu ludzie przypisywali. Nie było to spowodowane fałszywą pokorą, było to spowodowane fałszywą koncepcją Mesjasza, jaką jemu współcześni rozwinęli w swoich umysłach. Mieli nadzieję na Mesjasza politycznego i nacjonalistycznego, takiego, który rozwiązałby ich wszystkie społeczne i ekonomiczne problemy. W taki sam sposób także dzisiaj jest wielu ludzi, którzy oskarżają Sai Babę o obojętność, na smutek jaki waży nad światem i zapytują siebie : Jeżeli jest on tak potężny, to dlaczego nie wyeliminuje wszelkiego cierpienia jakie jest na świecie? Ludzie ci chcieliby zmienić misję boskiej inkarnacji. Jezus Chrystus także nie zmienił smutnego stanu świata. Ani w swoim własnym czasie, ani też później. Wszystko, co się musiało wydarzyć, krwawe wojny, destrukcje, prześladowania, bieda, epidemie itd. to się wszystko zdarzyło w planie. Nawet przy jego narodzinach wszystkie dzieci poniżej drugiego roku życia zostały wymordowane, za szalonym rozkazem przestępczego króla, który bał się utracić swoje królestwo. Ten sam rodzaj rzeczy miał miejsce w czasach Kriszny. Kamsa spowodował śmierć wszystkich dzieci swojej siostry, ponieważ powiedziano jej, że jej ósmy syn pokona nikczemnego wuja. Nigdy nie było, ani nie jest zadaniem Sai Baby, lub innego odkupiciela rozwiązanie błędów ludzkich, przy pomocy magicznej sztuczki. Uczynienie tego spowodowałoby, że błędy popełniano by nadal. Nie jest misją ani nauczyciela szkoły podstawowej, ani rodzica, odrabianie pracy domowej uczniów. Gdyby to miało mieć miejsce, tryumfowałoby lenistwo, dyplomy wydawane byłyby niesprawiedliwie a stopnie naukowe wkrótce okazałyby się szkodliwe dla całego społeczeństwa. Nikt z nas nie poszedłby chętnie do doktora, który otrzymał wszystkie swoje certyfikaty poprzez wykupywanie swoich stopni. Projekt doskonalenia społeczeństwa, jest oparty na doskonaleniu swoich własnych błędów i na wysiłku, jaki czynimy dla ich uniknięcia. Niektórzy ludzie, którzy widzieli jak Sai Baba przechodzi przed wieloma chorymi ludźmi, często nawet nie patrząc na nich, myślą sobie, że wykrywają znak okrutnej nieczułości w jego zachowaniu. Prawda jest taka, że jego pozorna obojętność na chorobę, która nie jest niczym innym jak tylko malutkim epizodem wśród tylu innych istnień, zawiera głębokie przesłanie. „ To nie wasze ciała poruszają mnie do litości - powie nam Wielki Mistrz - Ale jedynie wasz stan umysłowy. Uzdrówcie swoje umysły a wtedy wasze ciała już więcej nie będą przechodziły cierpień. Najpierw usuńcie wszystkie przyczyny, które wprowadziły ból a będziecie doskonale zdrowi". Nie będę się angażował w opowiadanie o narodzinach i życiu Sai Baby, ponieważ do tego trzeba by kilku grubych ksiąg. Jednakże chciałbym podkreślić jeden nadzwyczajny szczegół jego poczęcia. Któregoś dnia, kiedy Sai Baba siedział otoczony przez swoich wielbicieli, miała miejsce nieoczekiwana przerwa. Bowiem pundit Mr. Rama Sarma, dobrze obznajomiony w świętych Puranach nagle miał impuls, aby zadać pytanie. - Swami! Czy ty inkarnowałeś przychodząc na świat bezpośrednio (Pravesa), czy też poprzez ludzkie poczęcie (Prasava)? Baba zwrócił się do swojej matki, żeby ona mogła odpowiedzieć na to pytanie sama. A matka jego powiedziała: „Miałam sen, w którym Anioł Boży (Satyanarayana Deva) powiedział mi, abym się nie bała, gdyby coś miało mi się wydarzyć, co zależało od woli bożej. Tego poranka kiedy byłam przy studni nabrać wody, wielka kula błękitnego światła pojawiła się tocząc w moją stronę . Straciłam na moment świadomość i padłam na ziemię. Potem poczułam, że ona wślizgnęła się we mnie". Baba zwrócił się do Ramy Sarmy uśmiechając się.
- Oto twoja odpowiedź. Nie narodziłem się poprzez ludzkie poczęcie. Była to Pravesa, a nie Prasava. Narodziłem się poprzez zstąpienie a nie przez ludzki kontakt. Przepowiedziano, że Sai Baba przyjdzie, jako Avatar. I wielka ilość ludzi wierzy, że on taki jest. Avatar to słowo sanskryckie które oznacza „zesłany przez Boga „ w fizycznej formie. W tradycji teologicznej i religijnej hinduizmu, koncepcja boskiej inkarnacji, która się manifestuje w postaci ludzkiej, jest ponawiającym się zjawiskiem w ludzkiej historii. I jako takie, nie wywołuje żadnego zdziwienia. W naszej kulturze zachodniej, chrześcijańskiej, jednak Avatar w sensie absolutnym i niepowtarzalnym, to Jezus Chrystus.W Bhagavatgita Pan Kriszna objawia swoją tożsamość i boską misję Arjunie. „ O potomku Bharata. Za każdym razem, gdy w jakimś miejscu Wszechświata religia upada a prawe postępowanie nie występuje, ja przybywam osobiście. Inkarnuję z wieku w wiek po to, żeby ratować pobożnych, niszczyć niewierzących i na nowo ustalać zasady religii". Jezus powiedział: „Jam światłość, przyszedłem na świat po to, abym mógł wierzących we mnie nie pozostawiać w ciemności. Jam się po to narodził i po to przyszedłem na świat, aby świadczyć o prawdzie".( Jan 18, 37). To między innymi odpowiedź Jezusa Piłatowi, kiedy został zapytany czy jest królem. W swym liście autor tej samej ewangelii potwierdza, że Jezus „przecież wiecie, że on pojawił się po to, aby zgładzić grzechy". W nim samym zaś, nie ma grzechu. Po to objawił się Syn Boży, aby zniszczyć dzieła Diabła. Słowa, które mocno przypominają ustęp cytowany z Bhagavatgita. Ale, podczas gdy żaden Hindus nie ma żadnej trudności w uwierzenie w boskość Jezusa Chrystusa i z czczeniem jego postaci równolegle z Kriszną czy Ramą, czy innymi Avatarami Wisznu, dla człowieka zachodniej cywilizacji byłoby to apostazją. Koncepcja Avatara zasługuje na dokładne studia ze strony naukowców chrześcijańskich. Może być tak, że cały problem, który każe nam myśleć, że jesteśmy w jakiejś antytezie ze wschodem, wywodzi się z błędnych interpretacji naszych dogmatów wiary, albo z irracjonalnego i służącego sobie szacunku dla opinii, które zakatalogowano jako bezdyskusyjne i przedstawiane jako niezmienne na wsze czasy. De facto, ludzie się zmieniają a wraz z nimi ich zbiorowy i indywidualny poziom świadomości także się zmienia. Jeżeli człowiek się zmienia, jego myśl także będzie się zmieniała. Pozycja zajmowana przez kościół chrześcijański, nie tylko przez katolików, co do postaci Chrystusa, nie widzi żadnych możliwości odkupienia poprzez innych Odkupicieli niż on sam. Potwierdzenie Dzieł apostolskich (4 -12 ) nie wydawałoby się zostawiać jakiegokolwiek miejsca do dyskusji. „ Nie ma bowiem, poza nim zbawienia, gdyż na świecie nie ma innego imienia danego ludziom, dzięki któremu moglibyśmy być zbawieni". Imię Jezus oznacza „ Bóg zbawia". A to zdanie wyciągnięte z mowy Piotra przed starszyzną, pisarzami i wysokimi kapłanami Jerozolimy, podkreśla zbawczą moc tego imienia i dzieł Jezusa. Upłynęło wiele lat od jego ukrzyżowania. W tym szczególnym momencie, apostołowie nie dociekali, jakie imiona i formy Bóg przyjmuje po to, by zbawiać ludzkość. Ich troską było szerzenie nowiny, że pojawił się wielki syn Odkupienia. Żadna istota ludzka, kimkolwiek ona by nie była, nie ma prawa, aby oświadczać, że Bóg może inkarnować tylko w ten jeden pewien sposób. Albo, że nie może wybrać szerzenia swojego posłania, tam gdzie chce i tak, jak on chce. Nie tylko przez proroków, ale także wcielenia się, jako Avatarzy. Byłoby niewybaczalnym teologicznym i filozoficznym absurdem, zaprzeczać boskiej mocy prawa przyjmowania postaci ludzkiej w innych epokach, wśród innych narodów i w innych postaciach fizycznych. W tej sprawie nie może być żadnego przeciwnego dogmatu. Ponieważ ta prawda jest oczywista sama w sobie i nawet dziecko może ją zrozumieć. Boga nie można ograniczyć niczym, w najmniejszym stopniu przez ludzki umysł. Jeżeli chcemy mieć jakąś mentalną koncepcję o Bogu, to atrybut, jaki musimy mu dać, to wszelka możliwa wolność. Lang pisze :
„Bóg stworzył świat z własnej wolnej woli. Po stworzeniu świata, może on także w wolnym wyborze, wejść w osobistą relację z nierozumnymi stworzeniami i łaskawie objawić się im w takiej postaci, jaką Bóg uzna za stosowną. Świat nie jest rozrywką ani potrzebą Boga. Jest on wolną manifestacją jego mocy i jego miłości, którą on daje. Przedstawiając tu nieszczęsną koncepcję Boga, to chcieć przyznawać, że jego możliwości wyczerpały się, wraz ze stworzeniem tego świata. Albo, że jego miłość, całkowicie się przez to zużyła. Nie jest dziedziną człowieka narzucać granice Bogu, to tylko mogą robić chore umysły kapłanów, ani też podnosić wątpliwości w tym względzie. Nie wiemy jak wielka jest jego moc i do jakiej miłości jest zdolny. Człowiek musi mieć pokorę przed Bogiem i odwagę do przyznania mu nieprzewidywalności".
Porównanie takich dwóch postaci jak Jezus i Sai Baba jest trudne, nie tylko dla tych, którzy widzą je, jako podobne z powodu swojej misji w tym samym. Ale także dla tych, którzy są niezdolni do pogodzenia ich. Ponieważ ci, którzy widzą je jako podobne, nie widzą żadnej sprzeczności między nimi, ryzykują bycie kuszonymi do określenia pozycji, jaką każda zajmuje w boskim planie zbawienia. Ludzie, którzy nie widzą żadnego sposobu na pogodzenie tych dwóch postaci, być może dlatego, że są uwarunkowani pewnymi interpretacjami, ze względu na ten który był cytowany z Dzieł apostolskich, nie są świadomi, że wpadli w gigantyczną pułapkę. Dla nich nie jest możliwe pogodzić te dwie inkarnacje, to znaczy - dwie formy fizyczne. Formy, postaci, to po prostu ciała i jak wszystkie ciała, są podmiotem zmiany i unicestwienia. Nie ma potrzeby pogodzenia dwóch różnych ciał. Dlaczego nalegać, że dwoje bliźniąt jest identycznych skoro wiadomo, że nie mogą być identyczne?. Ale tylko wydają się takie być. Z pewnością ludzie, którzy wszystko robią polegając na postaci, na formie, mieliby znacznie mniej trudności gdyby Sai Baba miał fizyczny wygląd podobny do Jezusa. Ciała Jezusa już nie ma wśród nas. Przynajmniej w postaci żyjącego człowieka. Ale Chrystus wciąż żyje wśród nas . To znaczy - Jezus nauczający i energia Chrystusa, która jest wszechobecna i nieśmiertelna, niezniszczalna i nierozkładalna. To samo zdarzy się z ciałem Sai Baby, które kiedyś porzuci. Ale chociaż może on opuścić swoje ciało, to istota, jaką Sai Baba reprezentuje, nigdy nie opuści swoich czcicieli, którym obiecał troszczyć się o nich na zawsze. Sai Baba powiedział:
- Ja nie jestem Sathya Sai Baba, to jest tylko imię, którym wy mnie teraz nazywacie. Wszystkie imiona są moje, jestem Bogiem, który odpowiada na modlitwy, które pojawiają się we wszystkich sercach, we wszystkich językach, ze wszystkich krajów, zaadresowane do wszystkich postaci boskości.
Wszystkie kościoły, wschodnie i zachodnie, protestanci i katolicy, przeprowadzają niekończące się bitwy, które nie przyczyniają się do pokoju. Zamiast wspólnie potwierdzić prawdę, która może być łatwo wydedukowana, oni podzielili się przez dokonanie dokładnych rozróżnień, z nużącą domyślnością, w kwestiach które są marginalne, wobec problemów które interesują ludzi religijnych. Wielkie wojny religijne podejmowano dla motywów związanych z sytuacjami, osobami i sformułowaniami wiary, która należała do poszczególnego, historycznego środowiska. Były one przemijające jak chmury i po stuleciu lub dwóch, przestarzałe. Dualizm, Chrystus, Baba, jest zatem morfologiczny i fizyczny a nie ontologiczny. Różnice między tymi dwoma zależą po prostu od rodzaju inkarnacji, którą jedyna rzeczywistość przyjęła. Historycznie są to dwie cielesne powłoki, dwie świątynie Najwyższego Ducha. Jezusa i Sai Baby, innej katedry bożej, w innej manifestacji.
Oczywistą rzeczą jest, że ani jeden kamień żadnej świątyni, nie może na stałe pozostać na miejscu. Jednak gdyby oni tego chcieli, to boscy goście mogliby odbudować świątynię w trzy dni, lub mniej. Ich ciała są bezpośrednią manifestacją ich boskiej woli. Ważną prawdą jest to, że żyjąca w nich boskość nigdy nie umiera. Ten Sai Baba, którego widzimy naszymi fizycznymi oczami, jest niczym innym jak zewnętrzną otoczką, zniszczalną i poddaną śmierci, która z mocami jakie przekazuje, ma na celu reprezentowanie wymiaru który jest nieskończony, duchowy, wieczny, Chrystusowy. Ciało, które otrzymało zadanie dania postaci tej jednej prawdzie musi umrzeć, ponieważ się narodziło. Wszystko, co się rodzi, rozwija i rośnie, także umiera. Jest to wieczne, fizyczne prawo. Jest to prawo boskie, jest to dharma całego Wszechświata i wszystkiego, co on zawiera. Co więcej, śmierć świętego ciała przekazuje naukę, którą można podsumować, jako zwierzchnictwo ducha, który, podczas gdy odkupuje materię, równocześnie transcenduje ją. Jak można zobaczyć inkarnację Chrystusa, jako inkarnację Boga, w oparciu jedynie na jego postaci? Jak można wierzyć, że Sai Baba jest naprawdę Avatarem, tylko patrząc na to, co się pojawia na powierzchni? Jezus twierdził o boskim autorytecie, który nie pochodził jedynie z jego misji, ale był zawarty w jego osobie. Stawiał on siebie ponad Jonasza, ponad Salomona, świątynię, szabat. A jednak często odwoływał się do władzy ojca, z którym miał bezpośrednie relacje i do którego często zwracał się wyrażeniem „mój Ojciec „. Sai Baba nie ma żadnych relacji, zależności od boskiego autorytetu, czy ojcostwa. Ale przedstawia się, jako ojciec i stwórca wszystkiego. Sai Baba powiedział:
Zobaczcie we mnie siebie, bo ja widzę się we wszystkich was. Wy jesteście moim życiem, moim oddechem, moją duszą. Jesteście wszyscy moimi formami. Kiedy was kocham, kocham siebie. Kiedy wy się kochacie, kochacie mnie. Oddzieliłem się od siebie tak, że mogę kochać siebie. Moi kochani! Wy jesteście moim własnym ja.
Sai Baba przedstawia się jako istota, która nie może być dotknięta przez cierpienie, nawet jeżeli bierze na siebie cierpienia wielu. Sai Baba powiedział:
Wziąć na siebie cierpienia tych, którzy mi się poddali, jest moim obowiązkiem, nie mam żadnych cierpień, a wy nie macie powodu, aby cierpieć, kiedy widzicie tę moją powinność. Dawanie i branie, jest grą ilości. Została ona przejęta przeze mnie w miłości. Więc jak mogę cierpieć?
Chrystus poświęcił swoje życie dla dobra tych, którzy pokładali swą wiarę w nim. Propagował prawdę, że poświęcenie to Bóg. W sierpniu 1988 roku Sai Baba miał „wypadek". Byłem w tym czasie w Prasanthi Nilayam. Avatar pośliznął się na małym kawałku mydła w łazience i upadł, raniąc kość udową. Przez kilka dni nie wychodził, ani nie dawał darszanów, ale któregoś dnia, 26 sierpnia przyszedł do Purnachandra i wygłosił przemowę z okazji świętego dnia Onam. Wielu ludzi było wstrząśniętych tym „wypadkiem" Sai Baby. Nie rozumiemy, że jest to próba, lekcja, podczas której Baba zademonstrował nam, jak mamy się zachować kiedy jesteśmy w bólu. Oto fragment tej przemowy, którą wygłosił stojąc przez godzinę i kwadrans, nie okazując żadnych oznak bycia zmęczonym, bez jednego grymasu bólu. Zdolność Swamiego do kontroli, wytrwałości, wytrzymałości, nie może być łatwo zrozumiana. Jedynie lekarze i ci, którzy cierpieli na podobne złamanie, wiedzą coś na ten temat. Polecono mi odpoczywać przez cztery tygodnie. Ale ja nie wiem, co to odpoczynek, nie czuję takiej potrzeby. Mam swój obowiązek do spełnienia. Wielu ludzi napisało do mnie, że powinienem się uzdrowić natychmiast z tego męczącego złamania. Ale nie, nie ma żadnej takiej potrzeby, są małe rzeczy, które się zdarzają od czasu do czasu, nie jestem chory. Prawie jest rzeczą niemożliwą dla mnie stać, ból jest nie do zniesienia, ale ja się z tego śmieję, a to jest znak mojej boskości. Niektórzy
wierni modlą się i myślą, że Swami mógłby się uzdrowić w jednej chwili. Mimo że jest to możliwe, Swami nie jest osobą dotkniętą przez egoizm. Kiedy ktoś jest ranny lub chory, nie uzdrawiam go natychmiast. Wszystko ma swój czas. Konieczne jest cierpieć, aż właściwy moment się pojawi. Mimo to można rozwinąć moc do odwrócenia umysłu, po to żeby panować nad bólem i nie pozwolić
miałbym się martwić o to ciało? To ciało nie jest moje, należy ono do was. I nie chcę interweniować. Z drugiej strony wasze ciała są moje. I jeżeli one przyczyniają się do jakichś waszych problemów, to ja się o to troszczę. Nic nie może powodować moich cierpień".
Sai Baba a Jezus.
Słowo Sai Baby dźwięczy, jak słowo stwórcy osobiście. Mielibyśmy tysiące powodów wątpić w niego, kiedy on zapewnia o rzeczach, które można przypisywać tylko Bogu Ojcu, gdyby nie demonstrował swoimi działaniami, że posiada absolutne moce stworzenia i destrukcji. Sai Baba powiedział:
Nie było nikogo, kto by wiedział kim ja jestem, dopóki nie stworzyłem świata dla mojej przyjemności Jednym Słowem. Natychmiast wzniosły się góry, rzeki zaczęły płynąć, utworzyły się Ziemia i Niebo, oceany, morza, lądy, podziały wód, słońce, księżyc i piaski pustynne pojawiły się z niczego, aby dowodzić mego istnienia. Pojawiły się wszystkie formy istnień, ludzie, zwierzęta i ptaki latające, widzące, słyszące. Wszystkie moce zostały im dane, za moimi rozkazami. Pierwsze miejsce dano ludzkości a moja wiedza została umieszczona w umyśle ludzkim.
I tak, jak wszystkie kryteria i solidne zasady nauki chwieją się przed Sai Babą, tak również teologia na tyle, na ile jest nauką, wykazuje brak środków, aby wyjaśnić i uzasadnić obecność tak nadzwyczajną, jak Avatara tego wieku. Najpoważniejszą przeszkodą, która będzie się wydawać naszej teologii nie do pokonania, pochodzi od przypisywania tytułu „Jedynie zrodzonego" wyłącznie Avatarowi Jezusowi. Jedynie wtedy, kiedy spojrzymy z wąskiej perspektywy, problem ten wydaje się naprawdę
niemożliwy do rozwiązania. Moim zdaniem, miejsce gdzie teologia katolicka popełniła błędy, jest stapianie i mieszanie razem dwóch rzeczywistości Jezusa i Chrystusa. Teologia powiada, że Jezus był prawdziwym człowiekiem i prawdziwym Bogiem. Naturalnie! Ale pojęcie „Jednorodzony" głównie dotyczy jego boskiej esencji, jego boskiej istoty. To jest sens nadawany mu przez wszystkie nauczania klasyczne, a przez doktrynę tomistyczną w szczególności. Jest przesadnie redukujące i symplicystyczne, przypisywać unikalność Jednorodzonego syna bożego w jednej inkarnacji w jednym macierzyńskim łonie. Tak jest nawet wtedy, kiedy przyjmiemy że, cytuję : „Bracia Jezusa" wspomniani w ewangeliach, to określenie można sobie oczywiście na wszelkie sposoby interpretować, jako dla przykładu „kuzyni", tak jak tradycja niesie czyli: zgadzamy się, że Jezus był jedynym dzieckiem Maryi. Myślę, że jest uzasadnione pytanie, jak posiadanie rodzeństwa bezpośredniego mogłoby ująć coś z wielkości Jezusa i jego roli mesjanistycznej? Ale tradycja zawsze okazywała wielką cześć matce Zbawiciela, w jej duchowym a także fizycznym dziewictwie, cytuję: „Przed, podczas i po narodzeniu". Uczciwie mówiąc, nie sądzę, że warto podnosić jakiekolwiek kwestie w tej sprawie, na pewno są one drugorzędnej wagi. To że w czasach starożytnych słowo „Jednorodzony" nie było stosowane w odniesieniu do fizycznej osoby Mesjasza, ale raczej do wymiaru metafizycznego, to znaczy do Chrystusa a nie do Jezusa z Nazaretu - jasno wynika z dyskursu przeciwko poganom św. Anastazego:
„Myślę o żyjącym i działającym Bogu, o słowie dobrego Boga, Boga Wszechświata. O Bogu, który jest odrębny i różny od wszystkich stworzonych rzeczy i od całego stworzenia. To on jest jedynym i właściwym słowem Ojca, on dał polecenie całemu Wszechświatu. Jestem jeden, Jednorodzony dobry Bóg, który pochodzi od Ojca, jak z fontanny dobra a który rządzi i zawiera Wszechświat".
Św. Tomasz sprowadza nawet z większą jasnością hipostatyczny proces, przez który boskość, to znaczy Chrystus, zagościła w boskiej inkarnacji Jezusa. Cytuję: „Po to byśmy mogli mieć udział w jego boskości, Jednorodzony Syn Boga przyjął naszą ludzką naturę po to, żeby po tym jak on uczynił się człowiekiem, ludzie mogli stać się bogami". A oto św. Augustyn, cytuję : „Ten jedyny Syn narodzony z substancji Ojca, był słowem identycznym z Ojcem w boskiej naturze, tym dla którego wszystkie rzeczy zostały uczynione".
Co niedzielę wierni chrześcijanie wypowiadając Credo, wyznają swoją wiarę w Jednorodzonego Syna, rozumianego dokładnie, jako emanacja Boga z całej wieczności. Cytuje: „Wierzę w jednego pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego Jednorodzonego, który z Ojca jest zrodzony przed wszystkimi wiekami". Pojęcie zrodzenie jest trudne do pogodzenia z pojęciem wieczności przed wszystkimi wiekami, ale tu znowu intuicje ducha są uwięzione w wąskich wędzidłach naszego języka. Zatem po to, aby rozwiązać powszechną obiekcję, jaka powstała u chrześcijan, którzy nie są w stanie uwierzyć, że Bóg mógłby się znowu inkarnować, ponieważ dla nich była tylko jedna inkarnacja Boża, a był nią Chrystus. Konieczne jest podkreślić wieczny i niepowtarzalny wymiar Jednorodzonego. Musimy odróżnić ten wieczny i niepowtarzalny wymiar od wymiaru fizyczno - historycznego, który może się powtarzać poprzez wieki, w różnych postaciach, zgodnie z wolą bożą. W tym momencie powstaje pytanie, po którym nie ma wyboru. Kto może nas zapewnić że Sai Baba jest tym, co do którego sam mówi że nim jest ? Czy ta tajemnicza istota w płomiennej szacie, mogłaby oszukiwać? Być może on chce nas oszukać wszystkich? W zadawaniu tych samych pytań o Jezusa Lang powiada, że to byłoby „ W przeraźliwym kontraście z intelektualną i moralną wielkością jego osobowości taką, jaką wykazują ewangelie". I że :" Jego osobowość jest zatem gwarantem prawdy, dotyczącej tego, co on sam twierdzi o sobie. Jeżeli Jezus z Nazaretu nie jest Mesjaszem, to albo należy mieć nad nim litość, jako nad ciężkim psychopatą, albo musi on być napiętnowany, jako najgorszy kłamca w historii".
Nie ma możliwości ucieczki od tego nieubłaganego dylematu, tak jak liberalne ruchy Jezusowe usiłowały zrobić. Jeżeli on nie jest Bogiem - nie jest dobrym. To samo rozumowanie stosuje się do Sai Baby. A pytanie które pozostaje otwarte to: Czy Sai Baba może być w jakiejś ekstazie, czy Sai Baba może być jakimś psychopatą, czy osobą o zaburzonym umyśle?
To pytanie jest bezpodstawne, ponieważ każdy kto widział lub spotkał się z Sai Babą, albo słyszał jak on mówi, odszedł z doświadczeniem miłości, bezpieczeństwa, prawdy i pełni. Każdy, kto miał kontakt z Sai Babą, po początkowym szoku, który przychodzi na każdego nieprzyzwyczajonego do wszechpotężnej energii miłości, czuje, że kontaktował się z wyższą rzeczywistością, pełną pokoju, litości, słodyczy i cierpliwości, niezawodności i prawdziwości, dowodzi ostatecznie bezpośrednie doświadczenie obecności fizycznej Sai. I dlatego każdy, kto nie miał tego doświadczenia, nie może wypowiadać żadnego sądu o Sai Babie. Dopóki słodycz czy kwaśność jakiegoś owocu jest tylko opisywana, można powątpiewać w opisy, chociaż trochę mniej, kiedy pochodzą one z wielkiej liczby źródeł. Ale żaden krytycyzm czy sąd nie może warunkować faktycznego doświadczenia kosztowania owocu, tylko choroba może uczynić podniebienie niezdolnym do smakowania. Albo spowodować mdłości, kiedy je się delikates. W ten sam sposób nikt nie może warunkować doświadczenia błogosławieństwa i miłości, które promieniują od osoby Sai Baby. Nikt, którego serce produkuje zdrowe uczucia, nie może się oprzeć fascynacji Sai Baby. Nawet i ci, którzy są wrodzy mu, nie mogą długo wytrzymać wobec mocy jego przyciągania. Po przeczytaniu tych wierszy, niektórzy ludzie mogą sobie pomyśleć, że osoba, która to napisała jest zagorzalcem. Klasyfikowanie siebie, jako bigoci czy liberałowie, nie pomaga nam zrozumieć dane wydarzenie, zwane Sai Babą, lub jakiekolwiek inne wydarzenie. W każdym przypadku, każdy na świecie, jest partyzantem dla czegoś. Miłość do Sai Baby, ludzie odrzucają z pogardą jako fanatyzm. Ale to uczucie jest niczym innym jak pragnieniem szczęścia, energią motywacyjną, która daje życie. Można być fanatykiem w stosunku do kobiety, drużyny piłkarskiej, swojego albumu ulubionego, mebli, albo swego samochodu wielkiej mocy. Fanatyzm oznacza nietolerancję wobec tych, którzy myślą inaczej od ciebie i powoduje gwałt. Również chrześcijaństwo, wraz z innymi nietolerancyjnymi religiami, bardzo się splamiło bigoterią. Dlatego też ci, którzy piszą o „sektach" czyniąc ich wykaz po to, aby je potępić, nie powinni zapominać, że wczesne chrześcijaństwo było potępione, jako sekta i oskarżane o popełnianie niewiarygodnych przestępstw, takich jak zabójstwa niemowląt, święta prostytucja itd. Jeżeli masz skłonności do atakowania kogoś, kto dotyka twego idola, to jesteś zagorzalcem, zelotą. Co do mnie, to usiłuję nigdy się nie złościć na tych, którzy „nie widzą", ponieważ ślepota przyjaciela nie uzasadnia własnego gniewu. Ani też rozpaczliwie nie usiłuję nawracać, bo i po co? Wiem natomiast, że nawet opieranie się Prawdzie, jest boską grą samej Prawdy. Dlatego ograniczam się do mówienia. Jeżeli twoje podniebienie jest rozwinięte, to zakosztuj żeby uwierzyć. Tylko skosztowanie da wiarygodność twojemu osądowi. Faryzeusze narzekali na to, że świat pędził za Jezusem. Ten sam entuzjazm przyciąga świat ku Sai Babie. Podczas gdy niektórzy ludzie, nie skosztowawszy tego Boskiego Owocu, uważają go za zatruty, więc działają przeciwko Prawdzie. Ale jest to normalne. W bożych dziedzinach jest nie tylko miejsce dla dobrego ziarna, ale także i dla kąkolu. Każda roślina zarówno dobra jak i zła, ma w sobie swoją naturę, która w końcu objawia nam boskość. Dlatego taka trawa, także zasługuje na nasz szacunek i miłość.
Rozdział trzeci.
Dzieło Sai Baby.
„Pan nigdy nie pozostawi swoich dzieci" - Sai Baba.
Kiedykolwiek słyszymy, że ktoś jest chwalony, nie możemy się doczekać ujrzenia tej osoby w działaniu. W końcu jest to konkretne działanie, które powoduje upadek szarlatana a wynosi człowieka prawdy. Słowa nie są wystarczające. W rzeczy samej, bardzo łatwo jest mówić. Punktem kulminacyjnym Jezusa Chrystusa był krzyż, gdzie spełnił swój własny przykład poświęcając swoje ciało tak, żeby świat mógł zostać odkupiony. I mógł się nauczyć z tego świętego symbolu poświęcać Ego, przyczynę całego zła. W ten sam sposób deklaracje Sai Baby kulminują się w jego działaniu, które można podzielić na trzy główne dziedziny. Edukację, wskazania duchowe i jego własny przykład.
Edukacja.
Po raz pierwszy, kiedy wszedłem do królestwa Sri Sathya Sai Baby, zostałem jakby rażony piorunem, ujrzawszy wszystkie budowle, które zaczęły się pojawiać na gołej i nieżyznej ziemi, kiedy zbliżałem się do wioski. To są jego koledże, instytuty i internaty. Mieszczą studentów, którzy zostali wybrani jeden po drugim, przez samego Sai Babę. Te gigantyczne budowle, które w 1981 roku były tylko małą częścią tego, co zbudowano w ostatniej dekadzie, mieszczą chłopców i dziewczęta z całego świata. Ale szczególnie z Indii, którzy wszyscy mogą się uczyć, począwszy od szkoły podstawowej do koledżu, po uniwersytet. Ale instytuty Sai Baby nie zostały założone tylko w Puttaparthi. Jest ich parę w Whitefield, 20 km od Bangalore i są inne, rozproszone po całych Indiach. Znaczenie Sai Baby nadaje dziedzinie szkolnictwa i edukacji cechy zasługujące na całą naszą uwagę. Inne szkoły mogłyby się bardzo dużo nauczyć od metody stosowanej w instytutach Sai Baby. Każdy, kto ma szczęście wybrać się do Prasanthi Nilayam, może zobaczyć już na pierwszy rzut oka, jakie efekty daje edukacja Sai Baby. Chłopcy gromadzą się w ciszy w Mandirze, aby czekać na Mistrza. Często mają książki i notatniki pełne mantr, siedzą z nogami skrzyżowanymi przez całe godziny, studiują, powtarzają, robią notatki, albo modlą się. Nie widać ani jednego grymasu niecierpliwości, czy nietolerancji. Nie widać ani jednego chłopca nawet wśród tych najmłodszych, aby się niespokojnie poruszał, czy rozproszony rozglądał się wokół. Jest to zadziwiający zastęp aniołów w białych szatach, który przypomina profetyczną wizję Jana. Metoda szkolenia oferowana przez Sai Babę, gwarantuje poprawę natury ludzkiej. I prowadzenie jej do najwyższego poziomu świadomości. Jest ona oparta na pięciu wartościach, które sam Sai Baba nazywa wartościami ludzkimi. Na prawdzie, właściwym działaniu, pokoju, miłości i niekrzywdzeniu. Stanowi ona całkowitą zamkniętą metodę, tak jak nasze metody Montessori czy Pestalozzi. Wielką zasługą systemu Sathya Sai jest to, że działa. Gdziekolwiek go wypróbowywano, miał wspaniałe rezultaty. Poprawa zachowania przechodziła wszelkie oczekiwania. Uczniowie idący za tą metodą, zyskują równowagę psychiczną i taki poziom intelektualny, którego nie może dać żaden inny system. System edukacyjny oparty na wartościach ludzkich, że w rozbitym społeczeństwie, któremu brak wartości moralnych, nie wystarczy nauczać pewnych pojęć w szkole. Owoce nauki muszą być stosowane w codziennym życiu i nie wolno budować barier dzielących różne dyscypliny naukowe. Założywszy, że one wszystkie są oparte na jednej, uniwersalnej zasadzie. Głównym celem metody Sathya Sai, jest krzewienie zdrowego i zrównoważonego rozwoju wszystkich aspektów osobowości ludzkiej, fizycznej, intelektualnej, emocjonalnej, psychicznej i duchowej. Grupą, którą się zajmuje, są dzieci od szóstego do piętnastego roku życia, w wieku w którym tworzą się procesy myślowe i rozwijają się wzory zachowania. Warto zauważyć, że ta metoda nie interferuje ze zwykłymi programami szkolnymi, ani też nie preferuje ich zmodyfikowania. Jest zatem metodą, którą można stosować w każdej szkole na świecie. Sai Baba wykazuje specjalną troskę wobec studentów swoich koledżów. Naprawdę to dogląda każdego indywidualnie. Upomina ich, gani ich, zarówno z surowością jak i miłością, zachęca ich i pieści ich. Często obdarzając ich nie tylko swoją upragnioną obecnością, ale też małymi podarkami ze słodyczy, które tworzy swoją dłonią w oka mgnieniu. Często się go widzi jak zatrzymuje się pod werandą świątyni, z rękoma trzymanymi z tyłu, jak wypytuje jakiegoś studenta na jakiś temat, albo zadaje komuś jakieś pytanie, które zawsze ma jakieś dokładne orędzie, często znane jedynie pytanej osobie. Ponieważ Sai Baba nie ma żadnych trudności z czytaniem czyichś myśli, to często kiedy przechodzi poprzez zastęp białych aniołów, to każe komuś dyscyplinować swój umysł, uporządkować swoje myśli i skoncentrować się na Bogu. A to wszystko czyni, dotykając swojej głowy, swoim palcem wskazującym. Całe stworzenie jest Wszechświatem - mówi Sai Baba. W tym Wszechświecie Wszechświatów, Natura jest pierwszym nauczycielem. Kiedy człowiek się rodzi, jest jak zwierzę. A wysiłkiem rodziców jest dostarczenie mu edukacji tak, aby mógł przekraczać ten stan. Rodzice zatem są drugim nauczycielem. Zrozumiawszy, że nie wystarczy rozwijać pewne ludzkie cechy w dziecku, starożytni mędrcy doskonalili system edukacyjny polegający na rytach prowadzących do inicjacji, dla jego wzrostu, rozwoju i duchowej transformacji. Często natura ludzka manifestuje się w sposobie, w jaki istota ludzka myśli, w jej zwyczajach i działaniach. Dlatego każdy rodzaj studiów, jaki jest podejmowany, musi służyć ciału, umysłowi i duchowi. Natomiast współczesna edukacja zatrzymuje się na fizycznych aspektach i nie idzie poza intelekt, aby sięgnąć serca. Ludzie mówią o edukacji w dziedzinie wartości ludzkich. Czyli głowa, serce i ręce. We wszystkich swoich dyskursach Sai Baba ciągle powtarza o cnotach, istotnych do stworzenia radykalnej zmiany w bieżącym systemie edukacji, o spójności między myślą, słowem a uczynkiem. Właściwą akcją, właściwym działaniem, dotrzymywaniem swego słowa, dyscypliną, pewnością siebie, dobrym przykładem nauczyciela, miłością ciszy, potępieniem marnotrawstwa, zdrowym rozsądkiem, słodyczą w mowie, punktualnością, rozróżnianiem i mądrością. Czasami ton jego staje się mocny i surowy: „Postanowiłem, że od tego roku, musi panować żelazna dyscyplina w naszych instytutach, że się nie będzie ulegało sentymentom litości. Nauczanie, które dajemy jest bezpłatne. Pobieranie pieniędzy zmusiłoby nas do kompromisów, podczas gdy to studenci muszą przyjąć naszą dyscyplinę. Wiedzcie, że ta dyscyplina ma tylko jeden cel - wasze dobro".
Kierunek duchowy.
Kiedy Sai Baba przyjmuje indywidualnie swoich wiernych, to po to, aby dać im rady, ostrzeżenia, zalecenia. Kiedyś wielbicielowi, który prosił go o pewne reguły zachowania Sai Baba wymienił pewne maksymy postępowania, poprzedzaj ąc je powiedzeniem, że są one wybranymi klejnotami. Ludzie są zaskoczeni i przyciągani poprzez jego stałe stwarzania. Jego najbardziej cennymi klejnotami są jego nauki, którymi obdarza tak gratisowo. Tylko wtedy, kiedy w twoim codziennym postępowaniu i we wszystkich czynnościach, które automatycznie wykonujesz, w ten sposób i ze wszystkimi wytycznymi, będziesz mógł osiągnąć boską zasadę i to bardzo łatwo. Niekiedy zobaczysz w tych zasadach, rozszerzenie i uzupełnienie rad ewangelicznych. Szczególnie tego, co znajdujemy w „ Kazaniu na górze". Mam nadziej ę, że ktokolwiek, kto wciąż jeszcze żyje z powątpiewaniem, myśląc że Sai Baba może być antychrystem, powita te ściśle ewangeliczne rady z czystym sercem i okaże pokorę, aby zmienić zdanie. Inną charakterystyczną cechą Sai Baby która każe nam się głęboko zastanowić jest to, że zna on wszystkie święte pisma, zarówno te z tradycji wschodu, jak i te z tradycji zachodu. I zna wszystkie naukowe zasady i prawa Natury. Potrafi przejść od niezwykle prostej rozprawy, którą może zrozumieć nawet dziecko, do traktatu z fizyki lub filozofii, dostarczaj ąc wyczerpuj ących odpowiedzi wybitnym naukowcom, teologom czy panditom - mędrcom hinduskim. A posiada on całą tę wiedzę, nie przeszedłszy nawet studiów nad nimi. Ze swoją boską mądrością potrafi udzielać odpowiedzi na najgłębsze, nierozwiązane pytania, które nurtują wiele serc, dotyczących Boga, dotyczących człowieka, dotyczących życia obecnego i przyszłego, ciała, duszy, społeczeństwa i indywidualnego człowieka. I tak jak jego osoba, jego nauczanie nie zna granic narodowych, ani restrykcji uzależnionych od czasu czy warunków geograficznych. Jego miłość płynie do wszystkich bez rozróżniania, bez względu na to czy są oni hindusami czy ludźmi z zachodu, dobrymi czy złymi, inteligentnymi czy ignorantami. Sai Baba nie używa swoich mocy, do pokonania normalnych barier, stworzonych przez człowieka. Język, którym mówi to telugu, język jego wczesnych początków, środowiskiem jest Puttaparthi, wyżywienie jest przygotowywane przez kuchnię hinduską, ale to wszystko jest tylko i wyłącznie zewnętrznym aspektem. Treść jego przesłania przekracza narodowość, jest ona ponadczasowa, uniwersalna. Jego słowa brzmią swojsko dla każdego, nie znają one żadnych przeszkód, wiekowych, zawodowych, klasy socjalnej, pochodzenia etnicznego, czy kultury. Ktokolwiek czyta jego rozprawy, czy to będzie Meksykanin czy Japończyk, znajduje tam Prawdę, której zawsze szukali, za którą zawsze tęsknili. Można by powiedzieć, że źródłem nauczania Sai Baby są wieczne Prawdy, zawarte we wszystkich pismach, szczególnie w Wedach, które dały narodziny wszystkim innym zainspirowanym księgom. Ale kiedy słyszy się na żywo jego głos, jest się poruszonym aż do chęci wykrzyknięcia, tak jak Żydzi byli zaskoczeni w stosunku do Jezusa. Jak on się nauczył czytać, przecież jego nie uczono, skąd ten człowiek to wszystko zdobył, czym jest ta mądrość, którą on został obdarzony i te cuda, które są przez niego dokonywane. Nie ma żadnej ewolucji ani rozwoju w jego nauczaniu. Pozostaje ono zawsze z sobą identyczne. Jeżeli czasami wydaje się, że są jakieś sprzeczności między tym, co on powiedział jakiś czas temu, a tym, co mówi teraz, to jest spowodowane faktem, że on adaptuje swoje do indywidualnego człowieka, do czasu, do kultury. Jego szacunek dla kultury pochodzenia każdej osoby, jest prawie niewiarygodny. Grupie katolików potrafi Sai Baba opowiadać historię Jezusa w kategoriach, które odpowiadają dokładnie tradycji chrześcijańskiej. Nigdy nie niepokoi wrażliwości lub wierzeń ludzi danego narodu, nawet wtedy, kiedy prawdy, jakie wypowiadają można by sformułować z większą jasnością. Do Hindusów będzie otwarcie mówił o reinkarnacji lub karmie, do ludzi zachodu będzie czynił o niej aluzje zawoalowanymi słowami. Albo też nie będzie podnosił tego tematu w ogóle. Wie i naucza tego, że trzeba wypowiadać prawdy, które jednoczą, a nie takie, które dzielą. To czasami nie powstrzymuje go od łamania tradycyjnych schematów i w ten sposób do rzucania wyzwania przehumanizowanym koncepcjom boskich tajemnic. Oczywiście rozprawy zaadresowane do Hindusów, mogą być czytane przez ludzi zachodu, a tu właśnie ludzie często masakrują jego orędzie, ponieważ nie biorą pod uwagę czasu, miejsca, kim jest istota, do której jest to zaadresowane, albo, jakie były okoliczności, w jakiej ta rozprawa, ten dyskurs został dany. Sai Baba często przekazuje Prawdę poprzez jasność przypowieści. Jezus także lubił mówić poprzez wyobrażenia, cytuję: „Przez swoją naturę, przypowieści są częścią sztuki nauczania. Przypowieści są oparte na jasności, na apelowaniu do życia, nieodpartych konkretów po to, żeby zmusić umysł do akceptacji".
Przykład dawany przez Sai Babę.
Trzecim aspektem Sai Baby jest konkretny przykład, jaki on sam daje. Życie jego jest wolne od grzechu. Czystość jego rozpraw przenika także jego życie i jego charakter. Fakt, że niektórzy ludzie mruczą i zniesławiają go, nie jest dowodem jego winy. O co jest oskarżany? O faworyzowanie ludzi bogatych, o przyjmowanie od nich pieniędzy, ale trzeba też powiedzieć, że on także przyjmuje i doradza biednym, przyjmuje też ich ofiary. Wystarczy być na darszanie, aby zobaczyć, kim jest większość ludzi którym pozwala wejść do pokoju na osobiste spotkanie. Nie ma tu żadnego rozróżnienia, kasty, religii czy rasy. Nigdy nie przyjmuje kobiet osobno. Jest to norma, która była także stosowana przez nas kapłanów i której wciąż powinniśmy przestrzegać, żeby uniknąć kłopotów. Sai Baba dokonuje tego, aby dać dobry przykład. Ale to razem z jego gestami ojcowskiego współczucia, sympatii i macierzyńskiej troski, jaką czasami okazuje młodym mężczyznom, pobudziła niektórych złośliwych ludzi do oskarżania go o homoseksualizm. Złodziej myśli, że każdy jest taki jak on - powiada stare i mądre przysłowie toskańskie. Czyż Jezusa nie oskarżano o kochanie grzeszników i prostytutki? De facto, on sam przebaczał grzechy prowokując zdziwienie tych, którzy byli obecni, tak jak wtedy, kiedy uzdrowił paralityka czy cudzołożnicę. Byli także ludzie, którzy insynuowali, że wszystko w działaniu Sai Baby to nic, jak tylko biznes. Byli i są ludzie, którzy insynuują, że wszystko w działalności Sai Baby jest niczym innym, jak tylko biznesem, po to, aby przyciągnąć ludzi z całego świata i w ten sposób poprawić nędzny stan Indii. Założywszy, że sama redystrybucja światowego bogactwa nie byłaby taka niemoralna, zapytałbym te osoby, czy znają jakiś sposób poprzez który ludzie mogliby uniknąć transferu pieniężnego z jednego kraju do drugiego gdy podróżują, albo czy znają jakąś technikę która mogłaby pozwolić ludziom mieszkać w pobliżu jakiegoś sanktuarium świata, bez wyżywienia i zakwaterowania. W uzupełnieniu zakwaterowania prawie bezpłatnie, Sai Baba nigdy nie radzi żadnemu ze swoich „gości" tracić pieniądze na bezużyteczne nabytki. De facto, nalega, aby nie tracić pieniędzy, żywności i energii. Sai Baba podsumowuje w sobie wszystkie cnoty, jakie człowiek chciałby posiadać. Jego równowaga jest wyjątkowa. Nigdy nie pozwala sobie być owładniętym namiętnością ani dać się posiąść złości. Kiedy pragnie pokazać surową stronę swojej złożonej rzeczywistości, czyni to tylko na powierzchni, nie będąc nią dotknięty. Jest pełen dobroci i słodyczy, nie będąc wszak zniewieściałym i słabym. Jego spojrzenie jest pełne miłości, bez bycia sentymentalnym. Czasami przyjmuje pokorną postawę, ale zachowuje swoją pełną królewskość. Jest to pokora matki, która naucza swoje uparte dziecko. Jest to prostota i umiarkowanie przyjaciela, który chce odzyskać swego niewdzięcznego towarzysza. Jest wyrozumiały i łagodny, ale staje się surowy wobec każdego, kto to wykorzystuje. Życie jego jest wolne od zmagań, albo konfliktów wewnętrznych lub zewnętrznych. Jego krok jest pewny, zarówno na ścieżkach podczas darszanów, jak i w działaniu w swojej historii. Pozostaje niewzruszony, przed cnotami i rozwiązłością. Ale wszystko, co czyni ma na celu usunięcie niesprawiedliwości z serc ludzi, a w ten sposób ze świata. Zawsze jest wokół niego boska atmosfera. A wszystko pojawia się z boską precyzją. Nawet incydenty, które dla ludzkiego oka wydają się jak tragedie. Z jego oblicza promieniuje święte światło. Jego słowa są pełne prawdy i pokoju. Każdy, kto słucha ich, zabiera ze sobą dziedzictwo, którego do tej pory nie posiadał. Jezus Chrystus rozróżnił dobrego pasterza od najemnika, w rozprawie napisanej w ewangelii wg. św. Jana. „ Ja jestem dobrym pasterzem, który oddaje swoje życie za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem i owce nie są jego własnością, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka. A wilk je porywa i rozprasza. A to, dlatego że jest najemnikiem i nie troszczy się o owce". Przez całe lata Sai Baba nie robił nic innego codziennie, jak tylko wychodził do czekających tłumów, dawał rady, błogosławił, przyjmował prośby, modlitwy i błagania. Każdego dnia rozdaje wibuti, uzdrawia, pociesza i wskazuje królewską drogę stawania się niczym w obecności bożej. Daje zasady postępowania najbiedniejszemu człowiekowi, słucha najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi w mieście. Rozdaje żywność biednym dzieciom, odzież i koce potrzebującym. Często staram się wejść w mentalność, kto widzi go po raz pierwszy i zapytywałem siebie, dlaczego ktoś, kto ma takie moce, dokonuje tak nudnych rzeczy codziennie, jakaż cierpliwość i wytrzymałość! Który polityk czy lider religijny chciałby robić to samo. W tym czasie Sathya Sai Baba powoduje, że budynki rosną wokół z fantastyczną szybkością, w różnych miejscach, które on wybiera i śledzi program edukacyjny, w jaki one prowadzą. Sai Baba jest jak więzień ludzkości, jest on tam jak ojciec tylu marnotrawnych dzieci czekając na każdego, kto powróci do niego. Kiedy rozwiązły syn powraca, to on nie każe mu recytować samooskarżenia jak grzesznikowi, przygotowuje wielki bankiet, wkłada cenny pierścień na jego palec, wydaje polecenia żeby syna, który powrócił, potraktowano z pełnym honorem. Przypomina mu, że był zawsze jego synem, nawet wtedy, kiedy był z dala od domu. Cechy, które każdy może zobaczyć w osobowości Sai Baby, demonstrują jego świętość i jego boską istotę z absolutną jasnością. Ponad wszystko, nie zwraca w ogóle żadnej uwagi na pieniądze. I chociaż nadaje im boską wartość, tyle na ile są one środkiem do okazania filantropijnej troski i pomocy, to on od nich nie jest uzależniony. Bogaci filantropi ofiarowali mu kolosalne darowizny. Po to tylko, żeby im odmówił tych ofiar. Przyjmuje pieniądze tylko od tych, których wybiera, po to tylko, aby utrzymać program budownictwa i na koszty prowadzenia Prasanthi Nilayam. Osobiście byłem przy tym obecny, kiedy gubernator Andhra Pradesch, który przyjechał, aby mieć interviv w sierpniu 1990 roku, musiał uroczyście czekać na bycie przyjętym. Każdy kąt aszramu był kontrolowany przez żołnierzy hinduskich i najeżdżany przez pojazdy rządowe, ale gubernator musiał czekać na swoją kolejkę, bowiem Sai Baba nie potrzebuje ludzi władzy. To oni go potrzebują, a pierwszym warunkiem, aby go spotkać, jest bycie pokornym i cierpliwym. Każdy, kto był w Prasanthi Nilayam wie dobrze, że może być przydzielonym do baraku z sanitariatem za żadną opłatą. Też może być zakwaterowanym w prostym pokoju czy mini apartamencie, który jest bardziej zbliżony do zachodnich, za skromną opłatą - 10 rupii za dobę. Jest to około 5 - 25 centów . Wszyscy goście mogą jeść w kantynie lub kafeterii, gdzie są dania zarówno dla podniebień hinduskich jak i europejskich i gdzie całkowity posiłek kosztuje symboliczną sumę 6 rupii. Ktoś, kto się zatrzymuje w aszramie, może wydać w sumie 50 centów do 1 dolara dziennie. Jest to wydatek umiarkowany, nawet jak na standardy hinduskie. Nikt nie może insynuować, że Sai Baba robi jakieś pieniądze na pielgrzymach przy takich cenach, nie wspominając faktu, że przy specjalnych okazjach takich jak celebracje jego urodzin, nakarmił setki tysięcy ludzi z całego świata gratisowo, w takiej obfitości, która zaskakiwała kucharzy, którzy wiedzieli, jak mało było pożywienia w magazynach. Teologowie i ludzie kościoła, którzy zawsze wymagają niekończących się dowodów po to, żeby potwierdzić cud, po to, żeby się upewnić że nie będą wyśmiani, nigdy nie będą usatysfakcjonowani świadectwem prostego kucharza, że nie wspomnę świadectwa ludzi, którzy zostali nakarmieni. Ale boska moc jest wciąż bardziej wzbudzająca grozę, kiedy kpi z ludzkich obliczeń i pokonuje je, wprowadzając nieustanne kwestionowanie sceptyka, zamieszanie. Dzieło, przez które Sai Baba ustawicznie manifestuje swoją świętość i swoją łaskę, jest najbardziej zadziwiającym cudem. Przyjdź - powiada - i bierz garściami. Każdy, kto był u niego, chciałby mieć ręce tak wielkie jak świat, po to, żeby zawrzeć w nich chociaż trochę z tego co on daje. „Człowiek jest Bogiem. Bóg czyni siebie człowiekiem tak, aby człowiek był Bogiem" ( św. Tomasz z Akwinu ). Zgodnie z Sai Babą, pozycja człowieka w stworzeniu jest nawet wyższa niż to sugerują pewne biblijne ustępy. Podczas gdy psalm 8 powiada, że człowiek został stworzony niewiele mniejszy niż Bóg, w rozprawach Sai Baby człowiek ma status Boga. Boskość, która poprzez błąd niewiedzy żyje nieświadoma swojej własnej godności i bogactwa. Człowiek jest jak nędzny i beznadziejny żebrak, śpiący na sejfie pełnym diamentów. Musi on się tylko obudzić po to, aby odkryć na nowo te bogactwa i czynić z nich pełny użytek. Człowiek jest boski, ma on Pana zamieszkującego w jego sercu, jednak jest on związany, nędzny, ograniczony, biedny, poirytowany. Dlaczego? Jest nieświadomy swojej rzeczywistości, wyobraża sobie siebie, jako słabego, ograniczonego, związanego, i jest tak on ukształtowany przez umysł, który jest źródłem swojego wyobrażenia. Człowiek jest nieświadomy swojej chwały. Jest on boskością wlaną w matrycę ludzką, tak jak wszystko inne, co żyje lub co jest nieożywione, ale jest przywilejem człowieka tylko być zdolnym do stania się świadomym swojej cennej prawdy. Baba bierze biblijne wyrażenie, że człowiek jest obrazem i podobieństwem Boga i wyraża je z większą siłą. Nie ma rozprawy Baby która by się nie zaczynała od wyrażeń takich jak : inkarnacje bożej istoty, inkarnacje bożej miłości, inkarnacje Ducha Świętego. To, że człowiek jest boski jest z pewnością jednym z najtrudniejszych nauczań dla chrześcijanina do zaakceptowania. Jednakże 2000 lat temu, Jezus nauczał tej samej prawdy. Poprzez wieki prawda ta została wyrugowana poprzez poczucie winy, uczucia braku wartości i samopotępienia, oraz oczekiwania na odkupienie z zewnątrz człowieka, jedynie poprzez łaskę Bożą. Jest z pewnością prawdą, że tylko łaska Boża, to znaczy jego miłość, może zbawić człowieka. Ale ta miłość nie powinna być wyeksmitowana ze swojej naturalnej rezydencji - serca człowieka. Jan ewangelista opowiada, że któregoś zimowego dnia podczas święta Poświęcenia, kiedy Jezus chodził po świątyni w Jerozolimie, został otoczony przez szereg Żydów, którzy pytali go o oświadczenie dotyczące jego tożsamości. Jezus oświadczył po raz nie wiadomo już który, że jest w jedności z Ojcem. Ale pytający podnieśli kamienie. Nie było to po raz pierwszy, co uczynili, aby go ukamienować. „ Ukazałem wam wiele czynów pochodzących od Ojca. Za który z tych czynów chcecie mnie ukamienować?". Odpowiedzieli mu Żydzi : „ Nie chcemy cię kamienować za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że ty będąc człowiekiem, uważasz siebie za Boga". Jezus odpowiedział im; „ Czyż nie napisano w waszym prawie - Ja rzekłem, bogami jesteście? Jeżeli Pismo nazywa bogami tych, do których jest skierowane słowo boże a Pisma nie można odrzucić, to jakże wy o Tym, którego ojciec poświęcił i posłał na świat mówicie „bluźnisz"- dlatego że powiedziałem, że jestem Synem Bożym „. Jest to fragment, który nie wymaga żadnego komentarza. Chociaż wiele ustępów czyta się i wyjaśnia w kościołach, wielu chrześcijan nie wie nawet, że ten pochodzi z kanonicznej ewangelii. Natomiast kazania wciąż podkreślają myśl, że jesteśmy grzesznikami i nicponiami. To jest moc uzależniania, która szerzy, rozciąga zasłonę nad wszystkim, co może budzić czyjąś boską naturę. Na wypadek gdyby ktoś pomyślał, że ja interpretuję ten ustęp w sposób zbyt pochlebiaj ący człowiekowi, to zacytuj ę inny, także z Jana, który rozwiąże tę wątpliwość. „ Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, kto we mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, które ja dokonuję. Owszem, i większe od tych uczyni, bo ja idę do Ojca" . ( Jan 14, 12 )
Rozdział czwarty.
„Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, kto we mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, które ja dokonuj ę. Owszem, i większe od tych uczyni, bo ja idę do Ojca. ( Jan 14, 12 )
Czytelnicy na pewno spotkali ludzi, którzy są zgorszeni i źli, kiedy są skonfrontowani z prawdą, często powtarzaną przez Sai Babę - jesteście Bogiem. Ludzie ci dedukują, że ktokolwiek czyni takie zapewnienie, musi być wysłannikiem Diabła. I zwracają uwagę na to, że wąż w Ogrodzie Edenu powiedział to samo Adamowi i Ewie. Ludzie, którzy myślą w ten sposób, czasami mają pewne wykształcenie w teologii, ale ich wiara nie śmie zrobić kroku poza granice dogmatów religijnych, poza granice pewnych osobistych interpretacji, poza granice głoszących teologów czy kaznodziei i ich interpretacji Biblii. Ponieważ są oni naśladowcami pewnych „specjalistów", kończą na tym, że widzą tylko część tego, co naucza Pismo. A widzą to też tylko pod pewnym kątem, wpadaj ąc we wzór faryzeuszy. Jeżeli jest ktoś, kto śmie oświadczać boskość człowieka, to taki ktoś jest w ich oczach bluźniercą, a to, co taki ktoś mówi, musi być w ich oczach potępione, jako przeciwne misji Chrystusa - niech będzie przeklęty! Ale jeżeli będziemy mieli cierpliwość w naszym dociekaniu, w naszym badaniu, jeżeli zaniechamy pragnienia wzajemnego atakowania, to odkryjemy, że naszym problemem są zbiory przeróżnych prawd, które zostały nam zakatalogowane tak, jakby były martwym językiem. Ekshumować ten język oznacza przywrócenie całego życia, które zostało w nim zagrzebane. Jest to wykopanie ukrytych i nieśmiertelnych znaczeń, które zostały zagubione w labiryncie dysputacji, w labiryncie dogmatów kościelnych, w labiryncie teorii i zaduszone poprzez zatroskania materialne. W tym wieku ignorancji, w którym prawda jest przedstawiana, jako fałsz, „Ktoś" wziął na Siebie ciężar przypomnienie ludziom, w ich stanie całkowitej amnezji, kim oni są, co jest ich ukrytą rzeczywistością. Tą osobą jest Avatar Sai Baba. To znaczy - samo Istnienie. Zstąpił on w ludzkiej postaci, przyciągnięty przez tęsknotę świętych wszystkich czasów i religii, aby podjąć nić opowiadania, które zostało przerwane i powtarzać wszystkim ludziom - „Jesteś Bogiem! Jesteś moją latoroślą, jesteś dzieckiem bożym. Dlatego, jeśli jesteś moim dzieckiem, jesteś także moim dziedzicem „. Niektórzy ludzie wciąż wierzą, że to dziedzictwo może być uzyskane tylko przez sakrament chrztu. Według nich jest to jedyny sposób, aby wejść do Królestwa Bożego. A jednak św. Paweł oświadcza : „Wszyscy ci, których prowadzi duch boży, są synami bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, aby się znowu pogrążyć w bojaźni. Ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać „Abba"- Ojcze". Sam duch wspiera świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami. Dziedzicami Boga a współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z nim cierpimy po to, aby mieć współudział w chwale". ( List do rzym. 8 rozdz. 14, 17 ) Stajemy się dziećmi bożymi, nawet przed ochrzczeniem rytualnym, w jakiejkolwiek poszczególnej religii. Chrzest jest uroczystą obietnicą życia jak dzieci boże, gwarantuje łaskę i pomoc ducha. Ktoś, kto żyje z dala od Boga, anuluje tę łaskę. Nawet, jeżeli jest ochrzczony. Samo chrzczenie ludzi nie jest wystarczające samo w sobie, aby spowodować, że porzucą swoje złe postępowanie. Ich chrzest zaczyna mieć skutek, kiedy sami robią krok w kierunku boskości. Prawdziwym źródłem grzechu pierworodnego jest myśleć, tak jak ludzie to czynili przez całe wieki po Chrystusie, że ludzka deklaracja jego boskości spowodowała jego upadek. Grzech pierworodny nie pochodzi od chwalenia się, że jest się Bogiem, ani od chcenia bycia Bogiem. Wynika on z twierdzenia czegoś przeciwnego. W oczach ludzi o ciasnych poglądach religijnych, będzie to oznaczać, że się jest diabolicznym. Tacy ludzie będą więc krzyczeć na wszystkie strony, że To „obraża" Tego, co nas stworzył. Tak jak rodzice byliby obrażeni, gdyby ich dziecko winiło ich za zrodzenie ze złymi cechami. Istota boska, która ma zarówno naturę Matki i Ojca, powiedziałaby nam : sprawiasz swojemu ojcu wielką nieprzyjemność, kiedy wciąż powiadasz że jesteś inwalidą, idiotą, biednym i niegodnym grzesznikiem. Czyżbyś zapomniał, jak przywitałem syna marnotrawnego? Fakt, że potraktowałeś siebie, jako biednego i niegodnego grzesznika jest błędem, który spowodował, że zapomniałeś o swoim boskim pochodzeniu. I trzymał ciebie w stanie cierpienia. A zatem poznaj siebie, dociekaj kim jesteś i po co tu jesteś, wiedz kim naprawdę jesteś i bądź szczęśliwy. Na przełomie wielu stuleci tradycji chrześcijańskiej, ludzie narzucili płaszcz niewiedzy i ciemnoty religijnej nad inteligencją swoich towarzyszy z ukrytych motywów personalnych. Tylko ludzie mogli uczynić taki błąd. To wygląda tak, jakby ktoś miał przyjemność w powywalaniu do góry nogami wszystkich znaków drogowych, w brutalnej zmianie ich kierunków. Wśród pierwszych chrześcijan, świadomość bycia boską emanacją była powszechnie znana we wszystkich środowiskach. Ale mgły czasu, sprowadziły pielgrzymów z kursu. Od nas kapłanów oczekuje się czytania Brewiarza, a zapewniam was, że ten obowiązek jest szczególnie pocieszający, kiedy spotyka się w nim taki ustęp: „ Nakazuję wam, obudźcie się wy, którzy śpicie! Doprawdy, nie stworzyłem was po to, żebyście pozostali więźniami w Piekle. Powstańcie z umarłych! Ja jestem życiem umarłych. Powstań dzieło moich rąk, powstań - podobieństwo moje, uczynione na mój obraz, powstań - opuśćmy to miejsce, ty we mnie a ja w tobie. Jesteśmy jedną, niepodzielną naturą. Wróg kazał ci opuścić kraj Kraju. Ja wprawdzie nie wprowadzę cię z powrotem do tego ogrodu, ale umieszczę ciebie na Tronie Niebieskim. Teraz niech wielbią cię Cherubini, tak jak to należne jest Bogu".
Nieznany starożytny autor innego tekstu w Brewiarzu powiada :"Zgodnie z samym apostołem Pawłem, Chrystus przybywa najpierw, ponieważ jest on autorem swojego zmartwychwstania i życia. Następnie przychodzą ci w Chrystusie, którzy żyją zgodnie z przykładem jego świętości". Chciałbym zakończyć tę serię cytatów z chrześcijańskich źródeł bardzo wyraźnym fragmentem cytatu Jana od św. krzyża. Powinien on rozproszyć jakiekolwiek wątpliwości, co do naszej natury, jeżeli wciąż one będą. Dusza zjednoczona i przekształcona w Bogu, żyje w Bogu i dla Boga. I odbija do niego ten sam witalny impuls, jaki on do niej nadaje. Nie wolno uważać za niemożliwe, żeby tak zdyscyplinowana rzecz miała się wydarzyć w duszy. Faktycznie, jeżeli Bóg obdarza duszę łaską bycia jak Bóg, i zjednoczoną z Trójcą Najświętszą, to ona staje się Bogiem przez udział. Wówczas inne życie intelektu, percepcji i miłości, staje się możliwe w duszy. To życie realizuje się w Trójcy, w jedności z Trójcą i jest podobne do życia w samej Trójcy. Dlatego dusze posiadają te same dobra, które Bóg posiada z natury. Z tego powodu, są one prawdziwie Bogiem, poprzez uczestnictwo, identyczne z nim i są jego towarzyszkami. O duszo ! Stworzona i wezwana do takich wysokości, co czynisz, dlaczego zwlekasz, czy chcesz być ślepą na tak wiele światła i głuchą na wezwania takiego autorytetu? Sai Baba nie zaprzepaszcza żadnej okazji, aby nam ciągle przypominać, jak świętym jest narodzić się, jako człowiek. Jest tyle rozpraw, w których Sai Baba nazywa urodzenie się w postaci ludzkiej rzadkim, dobrym losem. Bycie urodzonym, jako człowiek, jest bardzo świętą rzeczą. To znaczy - wśród wszystkich istot, jakie się rodzą, być urodzonym jako człowiek, jest czymś bardzo trudnym i bardzo świętym. Nawet devy, aniołowie, bogowie, w pewnym czasie chcą mieć narodziny ludzkie. Dlatego każdy z nas powinien dokonać przyrzeczenia, że będzie stosował wszystkie narządy ciała, tylko dla świętych celów. Człowiek jest z istoty boski. Ale ktoś dociekliwy może mieć obiekcje i zapytać: Jeżeli tak się rzeczy przedstawiają, to dlaczego jest tyle cierpienia na świecie? Jeżeli człowiek jest Bogiem, to dlaczego świat upadł tak nisko, dlaczego wciąż wielu ludzi jęczy w bólach, samotności, biedzie, chorobie i śmierci? Grzechem człowieka jest to, że zapomniał o swoim prawdziwym pochodzeniu. Przyczyną wszystkich jego problemów, jest jego ignorancja, niewiedza, fanatyzm religijny i ciemnota religijna. I ponieważ jest nieświadomy, że jest Bogiem, wciąż działa jak zwierzę. Goni za pieniędzmi, światowymi przyjemnościami, sukcesem, posiadaniem i zmysłowymi miłościami. Nie jest złem dążyć do szczęścia. Ta potrzeba jest w naszych żyłach, od momentu, kiedy się rodzimy. Ale w swojej niewiedzy lub naiwności ludzie szukają szczęścia tam, gdzie go tak właściwie nie ma, albo jest tylko tymczasowe. To, co jest tymczasowe, nie może dać Wiecznego Szczęścia. To, co jest narodzone z efemerycznego, nie może stworzyć tego, co nigdy nie błądzi. Człowiek jest atmasvarupą, wcieleniem ducha, natury atmy, który jest prawdą, pięknem, dobrem, pokojem i miłością. Ale człowiek występuje przeciw swojej naturze dla fałszu, uciekania, okrucieństwa, bezwładu i chaosu. Jest to poniżające i niewdzięczne. Człowiek musi odwrócić swą twarz od tych ulotnych i nietrwałych rzeczy, które go tylko zwodzą i wykierować się do swojego wnętrza i tam w sobie szukać powinien źródła siły i radości. Człowiek musi mieć zawsze Boga na widoku, którego jest wyrażeniem, kiedy czyni jakikolwiek akt. Źródłem wszystkich chorób człowieka, podstawą jego niewiedzy i ciemnoty religijnej jest jego przekonanie, że jest tylko swoim ciałem. Taki człowiek myśli, że wszystko, co widzi, i wszystko, co przydarza się jego ciału, przydarza się jemu samemu. Jeżeli ciało cierpi, to myśli, że on cierpi. Jeżeli jego uczucia są w depresji, to myśli, że sam jest przygnębiony. Jeżeli zrani się i krwawi, to natychmiast jest zmartwiony. Kiedy taki człowiek myśli o śmierci, to powiada: „Kiedy umrę, to pochowajcie mnie tam czy tam". Podczas gdy tylko jego fizyczne ciało umiera. Byłoby bardziej prawidłowe i prawdziwe, gdyby taki człowiek powiedział: „Kiedy moje ciało umrze, to pochowajcie je tam". Kiedy wiemy, że nasze ciało ma jakąś dolegliwość, nawet jak nie czujemy bólu, to mówimy „jestem chory „. Dlatego to całe nasze jestestwo, jest chore. Nasze błędne rozumienie, że jesteśmy naszymi ciałami, wynika z naszej samej natury, która gra grę iluzji. To, co manifestuje się nam, jako natura, jest tylko pozorem, zjawiskiem. Nawet, jeżeli wydaje się nam realne, jest tylko snem. Iluzja towarzyszy naszemu życiu nieoddzielnie od samego początku. Tak jak nasze cienie podążają za kształtem naszych ciał. Jest naturalne, że każda istota ludzka dąży do radości i rzeczy przyjemnych, unikając bólu i smutku. Człowiek zawsze czynił nieustanne wysiłki, dzień i noc, aby doświadczać radości bez jakiejkolwiek przerwy. Ale nie udawało mu się tego uzyskać. Dlaczego? Powodem tego jest to, że łudzi się myśląc, że jest swoim ciałem, swoimi narządami zmysłowymi. Mając na celu zadowolenie ich, robi wysiłki, aby dostarczyć im czegoś ze świata zewnętrznego, co je nasyci. Ale radość, jakiej człowiek szuka, za którą tęskni, nie należy do świata zewnętrznego. Nie jest ona osadzona w zmysłach, ani w przedmiotach materialnych. Nie znajdzie się jej nawet w osobach, które nas otaczają. Radość , której tak nieustannie szukacie aby ją uzyskać - tą radością jesteście wy sami! Tak! Wy sami! Nasze ciała fizyczne są świątynią bożą. Można się więc zapytać, kiedy nasze ciała staną się tą świątynia? Tylko wtedy, kiedy są wypełnione myślami bożymi. Uświęćcie swoje ciała, uważajcie je za tak święte, jak świątynia. Jakiejś troski i szacunku nie okazywalibyście miejscu, gdzie jak wiecie, Bóg mieszka? Jeżeli prawdą jest, że człowiek jest boski, to jakim sposobem mógł się tak dać wprowadzić w błąd, przez przewrotną myśl, że jest tylko ciałem fizycznym? Na pytanie to odpowiedział natchniony autor Genesis, w pierwszej księdze Biblii. Księga ta mówi nam o Ogrodzie Eden, który bogaty był w życie roślinne i pełen drzew owocowych. Ale zakazane było zjeść owoc z jednego z tych drzew. Z Drzewa Wiadomości. Faktycznie Bóg postawił taki warunek: „Możecie jeść owoce z jakiegokolwiek drzewa w ogrodzie. Ale nie z drzewa, które dostarcza wiedzy wszystkich rzeczy. Jeżeli zjecie z tego, to będziecie przeznaczeni na śmierć". Było to nie tyle zakazem, co kochającym ostrzeżeniem. Śmierć, która miała nastąpić po tym nierozważnym czynie, byłaby po prostu automatycznym rezultatem, takim jak rezultat rozmyślnego włożenia ręki w gniazdo jadowitych węży. Owoc jakiegoś drzewa jest jak coś, na co się zarobiło poprzez wysiłek, po długim oczekiwaniu. Drzewo owocowe nie będzie rodziło owoców, jeśli nie będzie najpierw zasadzone, a potem właściwie doglądane. Nikt na świecie nie będzie troskliwie dbał o drzewo, a następnie pozwolił, aby jego owoce spadły na ziemię i zgniły. Owoc drzewa można widzieć, jako zespół pragnień, które dojrzewają o każdej porze, w ludzkim umyśle. Tu można zobaczyć drugi znak miłości Stwórcy. On nie zakazuje jeść kategorycznie, jakiegokolwiek owocu w ogóle. Nie przecina apetytu i aspiracji swoich dzieci, ale raczej oferuje im wszystkie owoce, z boskiej obfitości. Z wyjątkiem jednego. Czy ten wyjątek to jakaś pułapka? Prawdą jest, że natura ludzka jest taka, że jeżeli ktoś nas ostrzega żeby czegoś nie dotykać, to to wywołuje niekontrolowany impuls ciekawości w nas tak, że jesteśmy naprawdę heroiczni, jeśli się temu oprzemy. Zdradziecki wąż, który sprytnie pojawia się, aby wykorzystać ten naturalny impuls jest niczym innym, jak potęgą iluzji zwaną maya w filozofii wschodniej. Tak jak magik, który tworzy i rozwiewa iluzje, jakie odgrywa, to maja, wielki iluzjonista, czyni, że to, co jest fałszywe, wydaje się prawdziwe, a to, co wydaje się fałszywe, wydaje się prawdziwe. Maya, czyli iluzja, jest jak cień Boży. Cień Boga, towarzyszy mu wszędzie. Ktoś, kto nakłada na siebie płaszcz ignorancji i niewiedzy, oraz fanatyzmu religijnego, nie może uzyskać wizji boskości. Tu małe opowiadanie, które to wyjaśnia. „Któregoś dnia Pan wezwał mayę i powiedział. - Popatrz, z powodu wielu moich manifestacji, każdy opisuje mnie, jako istotę spowitą w mayę, a to mi daje złe imię. Uzyskałem złą reputację, ponieważ ty stale jesteś ze mną. Od tej chwili opuść mnie, zostaw mnie samego. Pozostań z dala ode mnie i idź gdzie chcesz. Maya odpowiedziała . - Mój Mistrzu, jestem gotowa być posłuszna twoim poleceniom, ale najpierw musisz mi pokazać miejsce, gdzie ciebie nie ma tak , żebym mogła tam pójść. Bóg się uśmiechnął i powiedział. - W rzeczy samej, nie ma takiego miejsca, gdzie by mnie nie było. Jesteśmy jak ptaszki nierozłączki. Postawiłem ci to pytanie, aby zobaczyć jak odpowiesz". Insynuacje węża są subtelne, przewrotne, a jego słowa wykazują tendencje do przekraczania granic wyznaczonych przez Boga, aby tylko postawić Boga w złym świetle. Czy chcecie uwierzyć w to, że Bóg wam powiedział, żebyście nie jedli żadnych owoców? Jaka substancja mogła być w owocu tego drzewa, która czyni je tak trującym? Jakie jest źródło śmiertelnej mocy tego owocu? Dlatego jest ono tak jedyne i zakazane? Stwórca nazwał to drzewo, Drzewem Wiadomości, więc nie jest to zwyczajne drzewo, ale jest to szlachetna roślina, roślina wiedzy. Porównaj całą historię, która jest opowiedziana w Księdze Rodzaju, ( rozdz. 3 wers od 3 - 7), zobacz też Księgę Rodzaju rozdz. 11 wers od 1 - 9 ). Więc teraz możemy zrozumieć, dlaczego zakazane jest jeść jego owoce. Wiedza reprezentuje ostateczny pułap wszystkich pragnień. Już nie można zbudować więcej pięter nad nią, jeśli chce się pozostać przy życiu. Sai Baba wyraźnie powiedział, że nie ma większego szczęścia niż mądrość. Prawdąjest, że ktoś, kto ma wiedzę, kto posiada mądrość i rozróżnianie, dobrze sobie zdaje sprawę i wie, że może wciąż jeść wiele owoców. Ale gdyby kiedykolwiek chciał się uwolnić od granicy tego pułapu, i swobodnie oddać się każdemu pożądaniu, to nie tylko przyspieszyłby swoją fizyczną śmierć, co jest naturalne dla każdej istoty ludzkiej, ale już by nie postępował duchowo. Jego dusza pozostałaby związana ze śmiertelnymi mocami iluzji, mayi tego płaza, który wciąż powtarza swój łudzący refren, słodkim głosem. Tutaj możemy rozpoznać miłosierną taktykę Sai Baby, który proponuje, byśmy nie przekraczali pewnego pułapu pożądań. Wiedza jest najwyższym piętrem, i nie możemy do niego dojść, jeżeli nie zaliczymy pułapów na innych, niższych piętrach. I można nawet zacząć cenić sobie ostatnie piętro, nawet, jeżeli wciąż żyje się na niższych piętrach. Ostatnie piętro nie można osiągnąć wcześniej, jak tylko wtedy, kiedy wzniesiemy się ponad inne. Suma wszystkich pragnień, jest jak budowanie szeregu pięter. Dla niektórych ludzi jest to drapacz chmur, na szczycie musi być dach, jeśli nie zamknie się całej budowli, to ona się zawali. To się właśnie stało z Wieżą Babel, która została skonstruowana bez granic po to, żeby rzucić wyzwanie mocy bożej. Dochodzi się do dachu, w momencie, kiedy się rozumie, że cieszenie się owocami własnych działań, jest jak niesienie kamienia młyńskiego, dla każdego, kto chce się uwolnić od cyklu narodzin i śmierci. Kiedy zrozumiemy, że zaspakajanie ulotnych zachcianek i pragnień jest zniewoleniem, które trzyma nas na niższych piętrach, to wtedy zaczyna się widzieć jeszcze bardziej jasno, palącą potrzebę biegnięcia w kierunku dachu. Chociaż nie przez przeskakiwanie, czy unikanie niższych poziomów. Z dachu widok jest jaśniejszy , wszystko wydaje się małe i względne, jak zabawka. Na najwyższym piętrze, na poziomie dachu, nie ma już takiej rzeczy, jak konsumowanie owocu. Na poziomie wiedzy, kiedy już się zrozumiało jak względne są owoce wszystkich innych drzew w ogrodzie, już się nie pragnie radości korzystania z owocu wiedzy. Jedzenie tego owocu, równałoby się spadnięciu z powrotem, czyli z powrotem w niewiedzę. A to znaczy - śmierć. Owoc tego drzewa jest śmiertelny dla każdego, kto przybliża się do niego z pragnieniem zjedzenia go. A to ukazuje, że zaproszenie węża maskuje najwyższą i pierwotną pokusę. Pokusę cieszenia się zawsze owocem własnych działań. Oczywiście pragnienie wiedzy, jest jednym z najbardziej szlachetnych pragnień. Ale jeżeli nie jest sprawdzane przez świadomość bycia na dachu, innymi słowy, jeżeli chce się wiedzieć tylko dla samej wiedzy, to to, co się zyskuje, jest tylko mnóstwem umysłowego zamętu. Podział między religiami jest spowodowany pragnieniem, które jest dokładnie tym, co wszystkie religie mają pokonać. Człowiek chciał i chce wejść w dziedzinę wiedzy religijnej, ale ta jego wiedza religijna zdegradowała się z powodu jego miłości do owoców jego własnej inteligencji, zdegenerowała się jak ryby i doktrynalne kontrowersje. To zdradziło podstawowy cel religii, których zadaniem jest jednoczyć. Nie można odkryć prawdy bycia Bogiem, jedynie poprzez nie kończące się spekulacje i domysły bazujące na niewiedzy. To, czy jest się księciem, nie jest zdeterminowane subtelnymi argumentami, ani żadnymi domysłami, ale po prostu przez bycie synem króla. Do wypełnienia rzeczywistości bycia dziećmi króla, a w naszym przypadku, bycia dziećmi Boga, wymagane jest jedynie posiadanie świadomości, że to jest to, czym się jest, i działanie z naturalną postawą, która odróżnia ludzi tej rangi. Mistrzostwo Maya, czyli iluzja, nie zatrzymuje się tutaj. Chytry wąż dokonuje ruchu, który jest bardziej diaboliczny. Udaje mu się przekonać pierwszą parę do zjedzenia śmiertelnego owocu, pomimo, że Stwórca zabronił tego, jako ostrzeżenie, żeby oni nie mogli rywalizować z jego mocą. Drugą iluzję, jaką maya zradza w człowieku, to oczernianie celu ludzkiego życia, którym jest poszukiwanie boskiego „ja" w swoim wnętrzu. Maya czyni to, wskazując ze zwykłą obłudą i dwulicowością, że Bóg bałby się i dlatego ukarał jakąkolwiek konkurencję ze strony człowieka, który miałby wtedy wiedzę wszystkich rzeczy, taką samą, jaką posiada Bóg. Kiedy spojrzymy na rodzinne życie, to stwierdzimy, że każdy ojciec bardzo pragnie dla swoich dzieci, aby szły jego śladami, zarówno, co do wyglądu fizycznego, temperamentu, w zawodzie, w mądrości i tak dalej. Trzeba się więc zapytać, czy taki ojciec mógłby być zazdrosny, gdyby dzieci chciały go naśladować? Oczywiście, że nie, ponieważ właśnie tego Ojciec od nich pragnie. Podobnie jest z Bogiem, który także pragnie, aby jego dzieci osiągnęły jego pułap. A zatem wąż maya , wąż iluzja przebił kartę atutową w intelektualnym przechytrzeniu Ewy.
Zjedz też tego owocu - powiedział jej - Po to żeby być jak Bóg. Gdyby Ewa uważała na to, co robi, mogłaby odpowiedzieć.
Ale ja już jestem jak Bóg, nie muszę jeść tego owocu.
Ale zamiast tego, tym sofistycznym argumentem, udało się też wężowi iluzji przekonać Adama. Dualistyczna koncepcja życia zwyciężyła u naszych pierwszych rodziców. Zobaczyli siebie tak oddzielonymi od Stwórcy, tak różnymi od niego, że wpadli w więzy zmysłów, złapani w pułapkę iluzji. Tak naprawdę, to istnieje tylko jeden z nas, tylko jedna świadomość, tylko jeden Bóg, który podzielił się na nieskończenie wiele części, ale w rzeczywistości jest tylko jedno, nie dwa. Jeśli ktoś widzi drugie, to Maya, czyli iluzja działa. Maya nie może zaszkodzić wiernemu Boga. Ta sama maya, tak niebezpieczna dla osoby, która nie wierzy w Boga, chroni wielbiciela od wszelkiej szkody. Kotka przenosi kocięta w pysku z miejsca na miejsce, ale szczur, zostaje zabity przez kotkę. W wielu przypadkach jest to ten sam pyszczek. Maya sprowadza kłopoty, jednak to jest ta sama maya, który chroni wielbiciela Boga. Wierny wielbiciel Boga może czynić pracę dla Boga i nie zwracać uwagi na moce mayi. Do tego, nie można doświadczać spraw duchowych, poprzez zmysłowe. Tego, co jest poza przyjemnością, nie można osiągnąć poprzez radości fizyczne, umysłowe czy intelektualne. Zmysły, które są do pewnego punktu podstawą dla intelektu, nie mogą oferować doświadczenia boskości. Oszustwo węża polegało na przekonaniu człowieka do szukania boskiej rzeczywistości, przy pozostaniu na poziomie zmysłów. Po to, aby pozostać tym, czym już byli, pierwsi rodzice postanowili nie posłuchać Boskiego ostrzeżenia i zjedli owoc pożądania. W ten sposób oddzielili się mentalnie od Boga wprowadzając się pod władzę śmierci i jej prawa. Człowiek, który nie jest świadomy swojego szlachetnego stanu, tego, że jest boski, jest równie dobry, co umarły. Spełnienie pożądania spowodowało, że pierwszy człowiek upadł ze swego pierwotnego stanu. To spowodowało, że nasi pierwsi rodzice poczuli się „nadzy", tak jak każdy, kto mieszka w domu bez dachu by się poczuł. Niewiedza, która była za tym wyborem, była przekazywana następnym pokoleniom, jako „sztuka jedzenia owoców własnych działań „.
Rozdział piąty.
„Nie marnuj czasu i życia na przemijające przyjemności, miej trochę panowania, nad swoimi pożądaniami. Pożądanie powoduje, że człowiek zapomina o swojej prawdziwej naturze i redukuje go do statusu zwierzęcia. Okrada go ze wszystkich cnót i naraża na szwank jego honor i reputację. Uważaj na to, by unikać tego błędu. Mogę cię omamić śpiewając z tobą, rozmawiając z tobą i wykonując pewne działania z tobą, ale w pewnej chwili, moja boskość zostanie ci objawiona. Musisz być gotowy i przygotowany na tę chwilę". ( Sai Baba )
Na pierwszy rzut oka, orędzie wypowiadane przez Sai Babę wydaje się bardzo proste, czasami nawet oczywiste lub banalne. Jego nauczanie moralne może się wydawać jak pobożne rady jakiegokolwiek dobrego, wiejskiego proboszcza. Bądź dobrym, czyń dobrze, zachowuj się dobrze, bądźcie uprzejmi w stosunku do siebie. Słyszałem jak niektórzy ludzie w większości intelektualiści, wyrażali swoje rozczarowanie tym orędziem, które jest wypowiadane w tak prosty sposób. Ich krytyka jest krótkowzroczna. Nie wzięto pod uwagę pewnych czynników. Tylko dogłębne badanie, ujawni głębię rozpraw Sai Baby i rozproszy jakikolwiek świat powierzchowności. Przede wszystkim słuchacze Sai Baby są bardzo zróżnicowani. Jego nauczanie jest zaadresowane zarówno do prostej gospodyni domowej, jak i do fizyka. A co jest nadzwyczajne to to, że wszystkie rodzaje ludzi z wyjątkiem zwykłych, powierzchownych zrzęd, są głęboko zadowolone odpowiedziami, jakie Sai Baba daje w stosunku do problemów życia. Jednakże jest rodzaj ludzi, którzy są tak przywiązani do przekonań jakie nagromadzili poprzez lata, że nie chcą zrezygnować nawet z odrobiny tych swoich osobistych skarbów „wiedzy". W moim przypadku, po zbadaniu surowej doktryny Krishnamurtiego, surowych aforyzmów Babajii z Himalajów, po zasmakowaniu cudownej słodyczy Yoganandy i mądrości Maharisziego, znalazłem całkowitą syntezę wszystkich tych nauczań w słowach Sai Baby. Słowa te stały się kamieniem probierczym dla moich poszukiwań. Sai Baba jest czasami słodki, czasami surowy. Przy jednej okazji będzie jasny także dla dziecka, przy innej wymagający i surowy. Ukazuje każdej osobie różny aspekt tej samej Prawdy, skrojonej dla tej osoby, która czyta lub słyszy jego słowa i dostosowany do niej. I nie tylko to. W moim doświadczeniu, jako wydawca jego rozpraw odkryłem, że to samo wyrażenie przybiera różne znaczenia, w różnych chwilach mego życia. Jest to znak, że miała miejsce zmiana u mnie, ale ponad wszystko ukazuje to, że słowa Mistrza są zdolne do efektu o szerokim zakresie. Rozprawa Sai Baby, którą mogłem przeczytać dwa lub trzy miesiące temu, wydaje mi się całkowicie nowa dzisiaj, jeżeli ją czytam ponownie. Po jakiejś przerwie, szczegóły, które opuściłem lub nie zrozumiałem za pierwszym razem, wydają się doskonale jasne, a co jeszcze bardziej zaskakujące to fakt, że rozprawy nigdy nie są przestarzałe lub definitywne. Wydają się one mieć intencjonalnie otwarte zakończenie, tak, że te same słowa wydrukowane całe lata temu w książce, mogą wciąż dawać nowe nauczanie. Sai Baba łatwo przechodzi od moralnej eksportacji, którą każdy może zrozumieć, do konwersacji filozoficznej na najwyższym poziomie. Może się zwracać do naukowca przykładami i parabolami po to, żeby tamten mógł zrozumieć bardzo prostą koncepcję, ale też wie, jak objawić osobie, która jest analfabetą, trudną ścieżkę niedualizmu. Jego słowo jest obrazem i emblematem nie zmieniającej się Rzeczywistości, która się objawia poprzez liczne postaci i figury, pokonując wymiary przestrzeni i czasu. I właśnie w mówieniu o tej rzeczywistości, nie do pojęcia dla ludzkiego umysłu, Sai Baba ujawnia całą swoją chwałę i misterium swego jestestwa. Nadszedł czas, aby zakosztować jego myśli o tej Prawdzie, chociaż jej potraktowanie tutaj musi być ograniczone. Jego „wizja" Boga jest pouczająca i raz jeszcze jest w zgodzie, ze wszystkimi pismami i tradycjami religijnymi. Człowiek zajmuje pozycję wyróżniającą się na tle innych, i uprzywilejowaną w poszukiwaniu tej boskiej rzeczywistości. Bowiem jest on jedynym stworzeniem na świecie, zdolnym do pojęcia Boga. Ponad wszystko jest on jedyną istotą, „zdolną do zrozumienia Boga, który przybiera postać ludzką „. Ale kim jest ten Bóg, którego człowiek szuka przez całe tysiąclecia?
Z czego on się składa, jakie pojęcie boskości może człowiek stworzyć, przyjąwszy ograniczenie jego rozumu i intuicji, po to, żeby pokazać jak ograniczone są moce ludzkie w usiłowaniu zrozumienia boskości, Sai Baba daje wymowny przykład. Przypuśćmy, że słoń ma pragnienie adorować Boga. Uwarunkowana przez jego własną naturę, jego koncepcją Boga może być potężna forma słonia. I taki słoń nie mógłby być zdolny, do wyobrażenia sobie Boga w inny sposób. Gdyby mysz miała mieć jakieś pojęcie o Bogu, to mogłaby sobie wyobrażać Boga, jako gigantyczną mysz. W ten sam sposób człowiek może tylko pojąć Boga w postaci ludzkiej. Człowiek nie będzie zdolny do pojęcia Boga w sposób transcendentny tak długo, jak wciąż będzie widział siebie, jako wyłącznie człowieka. Dlatego nawet „specjaliści", jak doktorzy lub profesorowie teologii i tłumacze świętych pism, nie byli zdolni do wyjaśnienia problemu Boga całą swoją wiedzą, ponieważ wszyscy oni uważali i widzieli siebie tylko, jako człowieka, tylko widzieli swoje fizyczne ciało i byli święcie przekonani, że tylko nim są i nie byli w stanie wyjść dalej poza swoje ciało. Sai Baba ma pewne szczególnie surowe słowa dla nich, bowiem powiedział: „Wszystkie spekulacje, lub różne teorie w odniesieniu do Boga, są produktem czystej fantazji".
Tutaj czuję się osobiście wezwany do opowiedzenia czegoś. Jako naukowiec teolog, który się specjalizował w teologii moralnej, to muszę przyznać, że moje studia nie przyniosły mojemu życiu duchowemu nic więcej niż to, co już w nim było. Nie zapomnę też nigdy, że wśród najlepszych profesorów tego teologicznego nieba, jakim było seminarium, wśród owych orłów niezwykłej inteligencji i ostrego pióra byli tacy, którzy później cierpieli na niezwykle bolesne kryzysy wiary. Niektórzy z nich skończyli na porzuceniu życia zakonnego. To ukazało mi, że studia teologiczne niekoniecznie prowadzą do wiary w boskość. To, co sprowadza do Boga, to wprowadzenie w praktykę tego, czego się nauczyło w teorii. Kiedy jest się zaangażowanym w studia, to nawet, jeżeli jest się już dorosłym, to pozostaje się tak małym, jak student, jak uczeń w szkolnej ławie i taki człowiek martwi się o swoje egzaminy, o swoje wrażenie na innych, o swój stopień naukowy, o swoją przyszłość. Nie myślę o odrzuceniu uczoności przez mówienie tego. Ale chcę tylko zmienić skalę wartości, jaką przypisujemy jej. A szczególnie wadze erudycji teologicznej. Niektóre z dodatnich stron tych studiów są takie, że się uzyskuje metodologię i uczy się dokładnego wartościowania źródeł, z których wyciąga się swoje wnioski. Na moich studiach spotkałem się z niektórymi rzadkimi i fascynującymi świętymi tekstami. Ale teraz wiem z pewnym żalem, że jeżeli kubki smakowe nie są rozwinięte, to nawet najsłodszy owoc będzie się wydawał gorzki. Poza tym, zawsze zauważałem, że najbardziej oporni i uparci, w obliczu najbardziej ewidentnych i przejrzystych prawd, prawd, które nawet dziecko by zrozumiało, to są uczeni, a już szczególnie teolodzy. Jakiż rodzaj czystości i wolności może być w takim niby uczonym teologicznym intelekcie, który jest pełen błędnych pojęć, pełen dumy, kiedy je wypowiada, pełen założenia z góry, że posiada prawdę, pełen arogancji, która powoduje, że decyduje, że każdy inny jest ignorantem. Dlatego też Sai Baba posuwa się aż tak daleko, żeby powiedzieć :
„Pojęcie Boga, proponowane przez osobę świecką jest lepsze, niż wszystkie opisy panditów (uczonych hinduskich) i teologów. Bowiem osoba świecka woli pozostać w milczeniu, nawet, jeżeli potrafi zastosować tę samą terminologię. A wynikiem tego milczenia jest ogólny pokój. Różne interpretacje wyprodukowane przez teologów, tworzą podziały między ludźmi i wywołują spustoszenie w społeczeństwie, zaburzając sumienia ludzi. Byłoby lepiej dla tych teologów, aby pozostali w milczeniu raczej, niż tworzyli niepokój i zamieszanie. Uczony naukowiec, obdarzony rozumowaniem, może dać wiele opisów Boga. Niektórzy myśliciele opisują go, jako niezbadanego, niewypowiedzianego, nie dającego się opisać, transcendentnego i bez atrybutów. Jednakże te wszystkie górnolotnie brzmiące terminy są w końcu niczym, jak tylko czczym gadaniem. Jeżeli znaczenia, które przypisujemy tym słowom i wyjaśnieniom, które są wydedukowane z nich, nie pochodzą z osobistego doświadczenia, to są bezwartościowe i zdradzieckie. Bowiem nie reprezentują one Rzeczywistości".
Jeżeli chodzi o zbliżenie się do Boga poprzez koncepcje i słowa, to Sai Baba stale powtarza i nalega na to, że Rzeczywistość nie może być opisana przez tych, którzy jej nie doświadczyli. Zapytany gdzie jest Bóg, Sai Baba stwierdza : „Czy możesz określić miejsce dla tego, który jest w każdym miejscem? On jest immanentny. Można zdecydowanie powiedzieć, że Bóg jest wszędzie. Co więcej, w odniesieniu do czasu nie można powiedzieć, że Bóg istnieje w jednej erze, a nie w
drugiej. Jak może ten, który nie ma żadnego początku, ani środka, ani końca, ale który mimo to istnieje we wszystkich trzech wymiarach czasu, być związany czasem?"
Każde słowo zastosowane do opisania Boga, jest pełne znaczenia. Wszystkie pisma oświadczały, że Bóg znajduje się we wszystkich rzeczach. Miłość jest Bogiem. Zobacz jak wszystko na świecie jest pełne miłości. Tylko z miłością możesz doświadczyć miłości. Nie ma innego sposobu na zrozumienie tego, który jest wcieleniem miłości, z wyjątkiem samej miłości. Miłość ta jest niezmienna, ale mieszka stale w Duchu ( atma), w każdej istocie ludzkiej. Każde ciało ludzkie jest świątynią Boga, gdzie miłość jako Duch jest czczona, jak na ołtarzu święte relikwie. Taka święta i czysta miłość, może zamieszkać tylko w czystym sercu. Metafizyczną istotą Boga jest czysta, samoistniejąca istota, poza wszelkim przymiotem, poza wymiarami przestrzeni i czasu. I właśnie dokładnie tak, przedstawia się on Mojżeszowi z księgi wyjścia. Jestem, który jestem. Tak musisz powiedzieć synom Izraela. Ja Jestem posłał mnie do was. Jezus powtarzał to samo „Ja jestem". Tradycja wedyjska wyraża to aham. Kiedy Żydzi naśmiewali się z niego, że twierdzi, że przychodzi od Boga, „mówię wam bardzo uroczyście: zanim był Abraham, ja jestem". Byłoby bardzo interesujące poczynić studia tego, co doprowadziło tradycję katolicką do rozwinięcia obrazu Boga, jako transcendentnego, odległego, poza nami, nieosiągalnego. Psalm 139 wprost przeciwnie, oddaje hołd Bogu, jako znającemu intymne tajemnice ludzi, penetrującemu myśli człowieka z odległości. Gdzież się oddalę przed twoim duchem, gdzie ucieknę sprzed twego oblicza, gdy wstąpię do nieba , tam jesteś, jesteś przy mnie, gdy się w szeolu położę.
Wielu ludzi widzi w stwierdzeniach Sai Baby rodzaj doktryny panteistycznej. Są to ludzie, którzy są przyzwyczajeni do chrześcijańskich polemik z przeszłości, które usiłowały wykopać wszystko, co mogłoby wykazywać słabe miejsca innych religii. Zachód zawsze kierował oskarżenie o panteizm wobec teologii wschodniej. Moim zdaniem nadszedł czas , aby zrobić koniec z tym nieporozumieniem, które się zakorzeniło jako przesąd u wielu katolików. Jak samo słowo wskazuje, panteizm widzi świat, jako złożony z boskich istot, z których każda rządzi swoją własną dziedziną działania. Źródło nieporozumienia staje się oczywiste, kiedy słyszy się wyrażenia takie jak „wszystko jest Bogiem". Jak zawsze, to sam język nie usprawiedliwia tego, co pragnie zakomunikować. Jeżeli się dotrze do korzeni, zarówno doktryny wschodniej jak i zachodniej, to się zobaczy, że obydwie utrzymuj ą ten sam pogląd. Jest tylko jeden Bóg, który rządzi wszystkim, który daje życie wszystkim rzeczom, który porusza wszystko a bez którego nic nie może istnieć. Po to żeby uczynić tę wszechboskość łatwiejszą do pojęcia, wschód wybiera reprezentowanie jej, jako boskości, nieodłączne w różnych aspektach natury i działalności ludzkiej. To w żaden sposób nie stanowi ataku na monoteizm. A zatem nie mają powodu by być zgorszonymi, kiedy widzą tę samą rzeczywistość, wyrażaną poprzez różne aspekty i postacie. Katolik wchodzący po raz pierwszy do świątyni hinduskiej, będzie prawdopodobnie przerażony widokiem tego, że ludzie czczą coś tak monstrualnego jak otyły człowiek o głowie słonia. Dla nas takie obrazy są ekstrawaganckie i być może w złym smaku. Jednakże, jeżeli będzie miał on cierpliwość, żeby przestudiować ten obraz zwany Ganeszą, to odkryje, że wciela on cały traktat na temat duchowości i mistycyzmu. Jeżeli nie będzie miał cierpliwości, bo będzie zbyt zdegustowany, to powinien się na chwilę zatrzymać i pomyśleć, jakie wrażenie mógłby mieć hindus, wchodząc do któregoś z naszych katolickich kościołów? Na jednej ścianie zobaczy kobietę z dwunastoma gwiazdami na głowie, i wężem pod stopami. Na drugiej pasterza, pokazującego ranę na wyeksponowanej stopie. Następnie będzie to święty apostoł, żywcem odzierany ze skóry. I drugi, przybity do krzyża w kształcie litery X. Wszystkie ściany będą pokryte dziećmi, które wyglądają bardziej jak amorki niż aniołowie, a na każdym filarze będzie plakietka pokazująca chwilę za chwilą w czternastu scenach tortury , naśmiewanie się i w końcu ukrzyżowanie człowieka. Dla kogoś, kto jest oddany nonviolent, wszystko to może wydawać się gorszące i degradujące. Jednakże, jeżeli jest naprawdę nonviolent, to będzie szanował tych, którzy kochają takie obrazy, mimo że sam ich nie może aprobować. Poza tym, jeżeli poszperamy w historii teologii zachodniej to odkryjemy, że niektóre oświadczenia soborów nie są tak bardzo różne od tego, czego naucza Sai Baba. Sobór Watykański I poszedł tak daleko, że ustanowił, jako dogmat, że Bóg żyje. Traktat na temat dogmatów wyjaśnia ten dogmat, mówiąc, że Bóg „ jest wyraźnie określony, jako ten, kto żyje, albo raczej, jako pełnia samego życia, życie samoistniejące, źródło życia. Żyjący Bóg mówi poprzez błyskawice i chmury nieba". ( Księga powtórzonego prawa 5, 23 ) „Bóg jest także stwórcą życia ludzkiego, Duch Boży jest tym, który daje życie. Życie boskie nie jest ślepą bezczynnością, czy bezkształtnym przepływem, ale jest świętością, światłem, miłością. Życie, światło, miłość - są jednym w Bogu". ( Jan 1,5) Dzisiaj nawet nauka, szczególnie fizyka nie stwierdziłaby, że następujące zdanie jest tak zaskakujące. Jest to zdanie Sai Baby pochodzące z dyskursów z lat 1988-1989:
„Kosmos jest przeniknięty Bogiem i wszystkie rzeczy są w nim podsumowane. Nie ma ani jednego atomu we Wszechświecie, który nie jest pełen Boga". Wszystkie rzeczy są związane jednym jedynym Prawem. Znany naukowiec Leon M. Lederman powiedział : „Jako naukowcy, jesteśmy do tej pory gotowi przyjąć niektóre raczej dziwne pojęcia. Najbardziej precyzyjna teoria, jaka została kiedykolwiek wymyślona, elektrodynamika kwantowa, zaczyna się od stwierdzenia, od nieokreśloności, jako jednej z fundamentalnych przesłanek. Musimy się zajmować takimi koncepcjami, jak zakrzywiona czasoprzestrzeń kosmiczna, próżnie pełne właściwości fizycznych, cząstki które są punktami bez promienia, ale które mimo to mają obrót, ładunek elektryczny, masę i wiele innych własności. To jeszcze nie wszystko. Zagubiwszy jakiekolwiek pozory pokory, fizycy naszych czasów utrzymują, że te koncepcje prowadzą do końcowego celu. Tym celem jest całkowita synteza, w której ograniczona ilość obiektów, rządzonych przez zjednoczoną siłę, potrafiłaby wyjaśnić wszystkie obserwacje, zarejestrowane we wszystkich laboratoriach świata. Wyjaśniłaby nawet ewolucję Wszechświata od momentu Big Bang aż do chwili obecnej , z projekcjami na nieskończoną przyszłość". Zgodnie ze Stephenem Hawkingiem, innym wybitnym naukowcem, marzeniem współczesnej fizyki i nauki w ogóle jest „dostarczenie pojedynczej teorii, która opisze cały Wszechświat". Sheldon Lee Glasgow powiedział: „W poszukiwaniu ostatecznych budujących bloków materii, natknęliśmy się na nowe obiekty, które nie są częścią materii. Są to dziwne cząstki, które żyją przez mgnienie, a następnie zamieniają się w inne, lepiej znane cząstki. Nie ma wątpliwości, że one istnieją, ale stwierdzenie, dlaczego, stało się główną tajemnicą współczesnej fizyki. Mamy klucz do tajemnic Wszechświata w naszych rękach. Teraz musimy obliczyć, które drzwi on otwiera". Jak wynika ze wszystkich deklaracji Sai Baby, natura Boga jest taka, że nie ma niczego, co by się nie odnosiło do Boga. Dlatego też, Naturę również widzi się, jako wyrażenie Boga. A niezliczone formy, które stanowią Wszechświat, od najmniejszej gwiazdy do galaktyki czy zbitki galaktyk, wszystkie objawiają obecność Boskości i wszystkie objawiają świadomość. W tym momencie ktoś mógłby oponować. Jak to możliwe, aby Bóg manifestował się poprzez brzydotę, lub negatywne albo złe rysy, które w sposób oczywisty istnieją na świecie? Prawdą jest, że Natura jest wyrażeniem Boga, ale odzwierciedla ona także decyzje, w wolny sposób podjęte przez człowieka. To, że planeta Ziemia cierpi z powodu zanieczyszczenia i groźby nuklearnego holokaustu, z pewnością nie zależy od właściwego aktu woli, czy decyzji Boga. Bóg pozwolił człowiekowi na podejmowanie jego własnych decyzji, ale ustalił prawo dla wszystkich rzeczy. Każda akcja określa równą i przeciwną reakcję, która wraca jak bumerang. To zjawisko nazwane zostało prawem przyczyny i skutku. Na wschodzie zwane jest karmą. Na zachodzie lepiej znane, jako Nemesis, od imienia greckiej bogini, odpowiedzialnej za wymierzanie prawa. Chociaż prawo to jest łatwe do zrozumienia, kiedy się wejrzy w to, co powoduje degradację środowiska, jest ono trudniejsze do zastosowania w przypadku trzęsień ziemi czy powodzi. Prawo reakcji sugerowałoby, że nieszczęścia w przyrodzie są także reakcją Ziemi na działanie ludzkie. Ale w tym przypadku trudno jest zrozumieć, jak ludzie mogli być odpowiedzialni, jako przyczyna czy powód, że interakcja między skorupą ziemską, meteorologią a człowiekiem wydaje się trudna do zrozumienia, a to dlatego, że nasza filozofia nie bierze pod uwagę subtelnego, ale realnego, prawdziwego aspektu rzeczywistości. Ludzie normalnie myślą o Ziemi i Słońcu na przykład, jako o elementach bezwładnych i bez życia. Podczas gdy one się rodzą, żyją i oddychają jak ludzie, chociaż poprzez różne mechanizmy i posiadają własną świadomość. Jest w nich życie, a wraz z tym życiem jest najwyższe prawo, które rządzi ich zachowaniem. Może się wydawać to krańcowe, ale nawet istnienia, które nazywamy Ziemią, Słońcem lub Księżycem, mają swoją własną etykę, swoją dharmę, poprzez które manifestuje się w nich boskie życie. Stosuje się to także do wszystkich układów galaktyk, do całego porządku, jaki rządzi Wszechświatem. „Pogańskie" pojęcia wszystkich cywilizacji, które czciły te niebieskie ciała, powinny zostać zrewaluowane w świetle tej prawdy. Jakiekolwiek wkroczenie w ten porządek, nieuniknienie produkuje „moralne" zakłócenie w życiu każdej jednostki w Kosmosie. Mimo swojej własnej psychologicznej siły, chłopiec może stać się moralnie niezrównoważony, poprzez zadanie się ze złym towarzystwem. Z takim wynikiem, że kończy na zostaniu wciągniętym w złe działania. W ten sam sposób, przez bycie w towarzystwie okrucieństwa i gwałtu ludzkości, planeta Ziemia traci swoją własną „psychiczną równowagę" i trzęsie się albo choruje i dlatego Izajasz powiedział: „Ziemia została splugawiona przez swoich mieszkańców, bo pogwałcili prawa, przestąpili przykazania, złamali wieczyste przymierze. Dlatego Ziemię pochłania przekleństwo a jej mieszkańcy odpokutowują, dlatego przerzedzają się mieszkańcy Ziemi i mało ludzi pozostało" ( rozd.24 od 5-6) Biblia jest pełna przykładów, gdzie nieszczęścia są w wyniku konkretnych złych działań ze strony człowieka. Myśl, że Bóg odpłaca ludziom zgodnie z ich zachowaniem, jest w niej stałą częścią. W rozdziale na temat reinkarnacji, rozważymy bardziej szczegółowo jak słowa „kara i zapłata", tak często używane w Biblii należy rozumieć. Naszym podstawowym błędem jest to, że rozumiemy ten literacki motyw Biblii, jako konkretny przymiot Boga, Boga, który jest odległy od człowieka, który króluje na wysokościach, który wprowadza terror i dostarcza niszczących werdyktów, zamiast Boga miłości, wydaje się on być wysoce antropomorficznym i mściwym Jowiszem. Przez akceptowanie tej idei Boga, który się mści, który karze, który nie zapomni o długu, aż do ostatniego grosza, to dla nas zakończy się tym, że kończymy na Bogu, którego nie lubimy, na Bogu, który jest bardzo daleki od miłości którą obiecuje i którą ma w nas zainspirować. Jeżeli okrutny człowiek tworzy pojęcie o Bogu w swoim umyśle, i umieszcza to pojęcie w biblii, to ten Bóg może być tylko odbiciem jego własnego okrucieństwa. Jeżeli zastąpimy to mylne pojęcie Boga wielkim boskim prawem, wyciśniętym na świecie od samego początku, prawem gdzie wszystko złe i wszystko dobre jest zapisywane i odzwierciedlone, to wówczas nie możemy winić Boga za bycie tak okrutnym i tak mściwym w stosunku do człowieka, ponieważ zrozumiemy i zaakceptujemy naszą własną w tym wszystkim odpowiedzialność. To prawo jest pierwszą i ostateczną rzeczywistością. Podczas gdy wszystkie pojęcia o Bogu w naszej zachodniej cywilizacji, są po prostu produktem wymyślonym przez przeróżne ludzkie mózgi, często chore, dlatego tak bardzo odbiegają od prawdziwej rzeczywistości. Do nich należą myśli, które nie mają substancji, są całkowicie zmienne i za tym nierealne. Są one naprawdę fałszerstwem jedynej wiecznej i nie zmieniającej się prawdy. Sai Baba mówi:
„Awatarzy zstępują, aby uczyć człowieka wszystkich tych rzeczy. Jak już wam mówiłem wiele razy, Awatar nie przychodzi na Ziemię aby rozwiązać wszystkie wasze domowe problemiki i aby wam dać przemijającą szczęśliwość. Każda trudność, z którą się spotykacie i przed którą musicie stanąć, jest wynikiem waszych własnych działań. Z czasem wszystkie wasze trudności automatycznie się rozwiążą. Dobro i zło zależy od rodzaju działań, jakie wykonywaliście. Czyńcie dobrze a spotkacie się z dobrymi wynikami. Jeżeli będziecie czynić zło, rezultaty będą złe. Dlaczego prosić Boga? On w każdym wypadku da wam wszystko, czego zapragniecie. Jeżeli zasadzicie nasionko cytryny, to nie zbierzecie mango. Jeżeli zasadzicie mango, to nie wyrośnie drzewo chlebowe. Owoce, które dojrzeją, zależą od nasion, które zasiejecie. Dlatego też nie przykładajcie całej uwagi do owoców waszych działań, bowiem jest oczywiste, że zbierzecie zgodnie z tym, co wysiejecie". Jezus dawał także zwięzłe i jasne wyjaśnienia prawa karmy. Do jednego ze swoich uczniów, który obciął ucho synowi najwyższego kapłana mieczem, Mistrz powiedział: „Schowaj swój miecz do pochwy, bo wszyscy, którzy chwytają za miecz, od miecza giną „.( Mat. 26. 52) Prawo karmy wymaga bardziej szczegółowego przebadania, albowiem jest związane ono z doktryną reinkarnacji.
Rozdział szósty.
Jabłko niezgody.
„Pierwszą rzeczą, jaką należy uczynić, to przerwać cykl poprzednich żywotów". ( św. Bazyli ).Kiedy Bóg posłał Natana do Dawida, aby upomnieć go za jego grzechy, ten święty prorok potępił króla za dwie rzeczy. Dawid wykradł żonę swemu generałowi Uriaszowi, a po to, aby móc ją poślubić, wysłał Uriasza aby walczył na przedniej linii frontu w bitwie, gdzie został zabity. ( 2 księga Samuela rozdz. 11 ). Prorok Natan doprowadził króla Dawida do pokuty, zręcznie opowiadając mu przypowieść która wydobyła jego błędy, w niedwuznacznych kategoriach. Zakończył swoją wizytę, prorokując nieuniknioną karę która miała nadejść : „ To mówi Jahwe. Oto ja wywiodę przeciwko tobie nieszczęście z własnego twego domu. Żony zaś twoje, zabiorą sprzed oczu twoich. A oddam je twojemu współ konkurentowi, który będzie obcował z twoimi żonami wobec tego Słońca. Uczyniłeś to wprawdzie w ukryciu, jednak ja obwieszczę tę rzecz wobec całego Izraela i wobec Słońca". Dawid rzekł do Natana: „Zgrzeszyłem wobec Jahwe". Natan odrzekł Dawidowi: „Jahwe odpuszcza ci twój grzech, nie umrzesz. Lecz dlatego, że poprzez ten swój czyn odważyłeś się wzgardzić Jahwe, syn, który ci się urodzi, na pewno umrze". Podwójna tragedia przepowiedziana przez Natana musiała mieć miejsce, tak jak to zostało wyprorokowane. Syn Dawida jakiego miał z żoną Uriasza Batszebą, umarł. Absalom, syn Dawida, „na oczach całego Izraela poszedł do nałożnic swego ojca". Mimo że Dawid pokutował i podjął ciężką pokutę, aby zadośćuczynić za swoje grzechy, to bumerang złego działania został wcześniej rzucony. Osiągnąwszy swój cel, musiał on teraz znaleźć swoją satysfakcję w równym działaniu odwrotnym. Prawo karmy jest nieubłagane. G.Von Rad powiada: „Przez prawo oko za oko, które jest ukrytą zasadą tej historii, sam Bóg interweniuje przeciwko przestępcy. Teologowie powinni nareszcie ustąpić tajemnej mocy tego epizodu z historii świeckiej. Historia ta ma pewne prawdziwie spektakularne aspekty, które ukazują, że kiedy ludzie są pozostawieni swojej własnej pomysłowości, to często sprowadzają na siebie błędne koło błędów i cierpienia". To nie tylko złe akcje, które mają złe reakcje. Na szczęście dobre reakcje, przynoszą również dobre konsekwencje. Kiedy faraon egipski, zmartwiony wzrostem populacji żydowskiej, rozkazał pielęgniarkom udusić wszystkie niemowlęta płci męskiej urodzone Żydom, one nie posłuchały tego rozkazu. Bóg obdarzył niańki dziećmi i porodziły. ( Księga wyjścia 1,17- 21). Porównaj przysłowia ( 19,17). Pożycza samemu Jahwe, kto dla biednych życzliwy. Za dobrodziejstwo on mu wynagrodzi. Proszę zobaczyć Księgę Wyjścia ( 22 i 21 i następne wersety ). Z drugiej strony faraon zapłacił za ten okrutny edykt dziesiątą plagą, kiedy wszyscy pierworodni wśród Egipcjan umarli w ciągu jednej nocy. ( Księg. Wyjścia 12,.29-30 ). Nawróćcie się! - powiada prorok Ezechiel. Odstąpcie od wszystkich waszych grzechów, aby wam już więcej nie było sposobności do przewiny. Odrzućcie od siebie wszystkie grzechy któreście popełniali przeciwko mnie i utwórzcie sobie nowe serce i nowego ducha. Dlaczego mielibyście umrzeć, domu Izraela? Ja nie mam żadnego upodobania w śmierci, wyrocznia Jahwe Pana. Zatem nawróćcie się a żyć będziecie. ( Księga Ezechiela 18.30b-32). U Izajasza znajdujemy: „Szczęśliwy sprawiedliwy bo pozyska dobro, spożywać będzie owoc swoich czynów, biada złemu bo odbierze zło, bo według czynów jego rąk mu odpłacą". ( Izajasz 3.10-11). Na pustynnej ziemi Marah, gdzie na polecenie Pana Mojżesz wrzucił drewno do wody nie nadającej się do picia i stała się ona nadająca do picia, Pan uczynił pakt z ludem i powiedział: „Jeśli wiernie będziesz słuchał głosu swego Boga Jahwe i będziesz wykonywał to, co jest słuszne w jego oczach, jeśli będziesz dawał posłuch jego przykazaniom i strzegł wszystkich jego praw, to nie ukażę cię żadną z tych plag, jakie zesłałem na Egipt, bo ja, Jahwe, chcę być twym lekarzem". ( Exodus 15.26 ). Czwarte przykazanie na Górze Synaj mówiło: „Czcij ojca swego i matkę swoją, tak abyś mógł długo żyć w kraju, który Jahwe twój Bóg ci dał". ( Exodus 20.12). Ludzie ci, których Moj żesz wysłał na zbadanie kraju i którzy po powrocie pobudzili zgromadzenie do szemrania, podając fałszywe wiadomości o kraju, ci ludzie, którzy podali fałszywe, złośliwe wiadomości o kraju, pomarli nagłą śmiercią przed Jahwe. ( Księga Liczb 14.36-37). Kiedy lud protestował przeciwko Bogu wobec trudności podczas exodusu z Egiptu, zostały nasłane jadowite węże. ( Księga liczb 21.5-7 ).Jako dowód karmy zbiorowej, proszę zajrzeć do następujących ustępów. ( Księga Kapłańska 26.3-5, 6-8, 9-10, 14-18, 19ff ). Wydaje się, że Bóg ma szczególną awersję do zrzędzenia, nawet, jeżeli jest ono czynione w tajemnicy. „Tego, co skrycie uwłacza bliźniemu, chcę zgładzić". ( Psalm 100.5 ). Oczywiście Biblia nie mówi o karmie, ale tak łatwo jest znaleźć ekwiwalent tego sanskryckiego słowa w wyrażeniach takich jak: prawo kary, słuszna pomsta Boga, kary i groźby Boga, poprawy czynione przez Boga. Wszystkie te wyrażenia służyły do uczynieniu z Boga nieco litościwego Ojca wszystkich istot, ponieważ Bóg w biblii wygląda jak żądny krwi i okrutny ojczym, niedający posłuchu żadnej modlitwie o przebaczenie. Jest to zrozumiałe, jeśli pojmujemy Boga, jako osobę i będziemy sobie stale wyobrażać jego, jako odległego od ludzkich istot, siedzącego na niedostępnym dla nas piedestale, autora naszych przeznaczeń. Dlatego taki biblijny Bóg będzie odzwierciedlał wszystkie cechy charakterystyczne grzesznego człowieka, który pojmuje go na swój własny obraz i podobieństwo i tak dokładnie go w biblii opisuje. Święty autor Księgi Mądrości wydaje się być zmartwionym tym zniekształconym obrazem Boga. „ Nie dążcie do śmierci przez swe błędne życie. Nie gotujcie sobie zguby własnymi rękami. Bo śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących". ( Księga Mądrości 11.12 i następne ). W sytuacji Dawida „słuszna zemsta Boga", przez usta Boga, wykonała swój werdykt na przestrzeni kilku miesięcy lub lat. W każdym razie jeszcze podczas życia Dawida. Ale ta „sprawiedliwość" nie wydaje się działać sama, zawsze w tym samym rytmie i z tą samą prędkością, jak to uczyniła w przypadku Dawida. Czasami wydaje się, że dokumenty procesowe leżą na stole sędziego, albo może jest to stół egzekutora. Leżą o wiele za długo, aż do momentu, kiedy wydaje się, że niektóre przestępstwa uchodzą za nieukarane. Może zapomniane przez niewydajną biurokrację. Niektóre wykroczenia są karane zbyt surowo a inne nie dość surowo. Dlaczego osoba, która jest bardzo bogata, nagle dziedziczy miliony dolarów? Dlaczego jakiś biedny nieszczęśnik, który już jest obciążony szeregiem nieszczęść, staje się prześladowany i zostaje niesłusznie aresztowany? Dlaczego kobieta, która niczego innego nie pragnęła jak tylko mieć dzieci, musi się przyglądać jak jej ukochane dziecko umiera ? Dlaczego rodzą się dzieci niezdolnym rodzicom? Dlaczego ten ośmiolatek pełen cnót ginie w wypadku samochodowym, podczas gdy jego towarzysz z samochodu, który jest gwałtowny i agresywny, całkowicie przychodzi do siebie za dziesięć dni? W swoim nauczaniu Jezus nie zmieniał żadnego z przekonań, jakie były zakorzenione głęboko w tradycji judaistycznej. W niewielu jego zdaniach, które zostały przekazane nam przez ewangelie, każe nam widzieć, że sprawiedliwość Ojca jest odbiciem sprawiedliwości ludzkiej. „Jeśli przebaczycie ludziom ich przewinienia i wam przebaczy Ojciec was Niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni. Nie potępiajcie a nie będziecie potępieni. Odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną. Odmierzą wam, bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie". U Jana ( 5.14) Jezus w świątyni spotyka paralityka, którego krótko wcześniej uzdrowił. Było to uzdrowienie, na które jego współcześni narzekali, ponieważ pojawiło się ono w sobotę a on ostrzegał tego człowieka „pamiętaj, abyś więcej nie grzeszył, bo inaczej coś gorszego może ci się zdarzyć". Czy rzeczywiście mamy uwierzyć, że jest Bóg który waży wszystkie nasze działania na wadze i redystrybuuje je tak, jak tego chce, czy nie jest bardziej prawdopodobne że „boskość ludzka", czyli sam człowiek, który jest uczyniony na obraz i podobieństwo Boga, steruje swoim własnym przeznaczeniem? Po prostu dziedzicząc rezultaty swoich dobrych i złych działań. W tym przypadku, nie jest to Bóg, który przebacza lub mści się, ale jest to raczej święte i doskonałe prawo, według którego, za każde działanie, jakie człowiek popełnia, wynikają konsekwencje, które każdy z nas wcześniej lub później odczuje na własnej skórze. Więc nie ma usprawiedliwienia, aby winić za wszystko Boga. Co najwyżej może być człowiekowi przykro, że się sam przeklął. W końcu oczernianie Boga jest oczernianiem samego człowieka, w którym objawia się Bóg. Gdyby bluźniercy byli tego świadomi, to nauczyliby się więcej siebie kochać. Jest rzeczą naturalną, że jeśli się przylgnie do myśli o Bogu, który rządzi wszystkimi sprawami świata z zewnątrz, niezależnie od ludzkich działań lub nie w bezpośrednim związku z nimi, to w końcu umysł poczuje konflikt. A przynajmniej będzie się buntował przeciwko takiemu absurdowi i przewrotnemu zachowaniu ze strony Boga. W końcu po to nam Bóg dał nogi, abyśmy mogli sami chodzić, po to dał nam Bóg intelekt, abyśmy codziennie mogli wybierać, kim lub czym chcemy się stać. W tym świetle łatwo jest współczuć tym, którzy są bluźniercami w stosunku do Boga, ponieważ uświadomili oni sobie, że cokolwiek zrobią, to i tak są skazani na łaskę lub niełaskę mściwego Boga, w czym nas niestety ciągle nasza religia katolicka utwierdza. Ludzie tacy mogą łatwo dojść do przekonania, że taki Bóg nie wie, jak wymierzać sprawiedliwość lepiej, niż to wiedzą ludzie, wówczas stracona jest cała nadzieja. A kiedy nadzieja stracona, to również umiera wiara w Boga. Trudno jest podsumować kredyty i debity, wszelkie długi, w całym tym boskim rachowaniu. Wszystko to, może nadzorować jedynie Najwyższa Istota. Żeby zrozumieć mechanizm, według którego bilansuje się księgi, potrzebujemy wiedzieć coś innego:
Czy jest jakiś plan rat, oraz jaki jest ostateczny termin spłacenia hipoteki?
Wiele ustępów biblijnych implikuje, że Bóg sądzi zgodnie z tym jak ludzie się zachowują. „Sprawiedliwość sprawiedliwego jemu zostanie przypisana, występek zaś występnego na niego spadnie". ( Ezechiel 18.20 ). Jeżeli to jest prawdą, to wówczas jak to się dzieje, że nikczemny człowiek często nie płaci od razu. A często nawet nie płaci w czasie swojego życia, podczas gdy dobra osoba nie otrzymuje swojej nagrody natychmiast? Myśl, że jest cykl ludzkich żywotów, wchodzi tutaj dokładnie po to, żeby zająć się tym odłożeniem długów i zasług. To ułatwia spłacanie długów i kasowanie kredytów. I czyni cały proces bardziej wiarygodny. Naturalnie wchodzimy tutaj w dziedzinę, która przynajmniej obecnie, różni się od oficjalnej doktryny kościoła chrześcijańskiego, z wyjątkiem tego, kiedy jest przedmiotem badań. Jest zatem jasne, że to co następuje należy do dziedziny badań i dociekań. Nie w taki sposób jest obecnie interpretowany ortodoksyjny dogmat. Jest to z pewnością punkt największego podziału, między chrześcijaństwem a religiami wschodu. Wciąż uważam, że nie warto poruszać problemu, jeżeli miałoby to oznaczać powodowanie niezgody. Mimo to jednak warto to rozpatrzyć z uczciwością, bez namiętności, czy jakiejś partyzantki, po prostu dla miłości Prawdy. Na początku ery chrześcijańskiej prawo reinkarnacji było prawem powszechnie znanym i stanowiło podstawę wszystkich religii, zarówno w wschodniej jak i zachodniej kultury i było jasnym, zrozumianym i do przyjęcia przez wszystkich. Kiedy pojawił się Jezus, to nie musiał on ustanawiać prawa reinkarnacji, jako czegoś nowego, ponieważ prawo reinkarnacji było podstawą każdej wtedy religii, z żydowską włącznie. W nowej religii chrześcijańskiej przez kilka wieków prawo reinkarnacji było znane, ale 500 lat później, na soborze w Konstantynopolu zostało ono wymazane z nauk kościoła. O reinkarnacji, w kościele szczególnie dużo nauczał Orygenes z Aleksandrii, żyjący w latach 185 - 255. Orygenes był wielkim filozofem i teologiem wczesnego chrześcijaństwa, zwanym ojcem biblistyki i teologii, który jasno i wyraźnie głosił doktrynę reinkarnacji. Jako światły człowiek, miał Orygenes jeszcze za swojego życia równie wielu zwolenników jak i przeciwników. Jedni nazywali go drugim po św. Pawle nauczycielem w kościele, inni znowu przeklinali go i wymyślali mu od najgorszych heretyków. Ci ostatni po prostu zazdrościli mu sławy, wiedzy, płodności pisarskiej i autorytetu, jakim się cieszył. Cała rzesza późniejszych kapłanów, zniekształcała na wszelkie możliwe sposoby dzieła Orygenesa oraz przypisywała mu poglądy, które sam Orygenes zwalczał. Ta kampania kłamstwa ze strony kościoła trwała ponad dwieście lat i zaowocowała uznaniem Orygenesa za heretyka na piątym soborze powszechnym w roku 553 w Konstantynopolu. Potępienie Orygenesa jest o tyle paradoksalne, że przez całe swoje życie walczył Orygenes o czystość nauki chrześcijańskiej, występował przeciw licznym w owych czasach herezjom i rozstrzygał spory dotyczące wiary. Dzięki niemu nawróciło się na chrześcijaństwo wielu światłych ludzi, których kościół uznał później za świętych, jak dla przykładu św. Bazyli Wielki, św. Grzegorz z Nazjanzu, św. Grzegorz z Nyssy, św. Atanazy. Reinkarnację, powszechnie nauczaną w tamtych czasach, kościół ostatecznie wymazał ze swoich nauk się w 553 roku, na piątym soborze powszechnym w Konstantynopolu, zwołanym przez cesarza bizantyjskiego Justyniana. Narosłe w kościele pokolenia nowych kapłanów, którzy nie mieli już wiele wspólnego z naukami Jezusa, oraz naukami pierwszych chrześcijan, uznali te nauki, za nauki fałszywe, uznali te nauki za poganizującą herezję, która niby wyrosła na gruncie pogańskich poglądów pierwszych wieków chrześcijaństwa. Tak oto ogłoszono, że doktryna reinkarnacji jest błędną nauką, nie odpowiadającą duchowi nauki Jezusa. Wymazanie przez kościół nauk o reinkarnacji było brzemienne w skutkach, ponieważ prawie natychmiast zanikła reinkarnacja w nauce i filozofii. Następstwa tego dla naszej zachodniej kultury były fatalne. Zniknęły szkoły, zniknęli nauczyciele i przestał funkcjonować łącznik Boskości, który wszystko wcześniej jednoczył i wszystkiemu nadawał jakiś konkretny sens. Nauka o reinkarnacji była boską wiedzą, która powodowała jednię w nauce, filozofii i religii. Z chwilą wymazania reinkarnacji przez kościół, ta jednia nauki, filozofii i religii legła natychmiast w gruzach, co spowodowało, że całkowicie zagubił się sens i cel życia, i to nie tylko człowieka, ale całego życia. To spowodowało, że na narody świata zachodniego nadciągnęła olbrzymia chmura ciemnoty średniowiecza, ze wszystkimi zabobonami, nietolerancją, antagonizmami, okrucieństwem i wszelkim wyobrażalnym złem. Z biegiem czasu teologowie kościoła wymyślili wiele nowych obrzędów, rytuałów i dogmatów, aby zapełnić otchłań, jaka powstała po wymazaniu reinkarnacji, ale nie na wiele to się zdało, ponieważ uniwersalne boskie prawo w żaden sposób nie da się zastąpić prawem wymyślonym przez człowieka. Do tego, wiele tych nowych praw kościelnych moim zdaniem jeszcze bardziej pogłębiło otchłań, która powstała po wymazaniu prawa reinkarnacji. Podaję kilka przykładów, aby czytelnik mógł sam ocenić: 593 roku, Papież Grzegorz I wprowadził wiarę w czyściec, głównie dla uzdrowienia finansów kurii rzymskiej poprzez sprzedaż odpustów od kar czyśćcowych; w 600 roku wprowadzono „Godzinki" do M. B. oraz łacinę do liturgii; 715 roku, wprowadzono modlitwy do Marii Panny oraz świętych; 726 roku, zaczęto w Rzymie czcić obrazy; 783 roku, wprowadzono zwyczaj całowania nóg papieża; 813 roku, ustanowiono Święto Wniebowzięcia N.M.P.; 993 roku papież Leon III zaczął za pieniądze kanonizować zmarłych; 1000 roku, ustanowiono Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny; 1015 roku, wprowadzono przymusowy celibat dla duchownych; 1077 roku, papież Grzegorz VII ustanowił „klątwę"; 1116 roku, Sobór Laterański ustanowił spowiedź ustną; 1140 roku, ułożono i przyjęto 7 Sakramentów Świętych; 1204 roku, zaczęła działać „Święta Inkwizycja"; 1229 roku, papież Grzegorz IX zakazał czytania biblii pod sankcją kar inkwizycyjnych; 1263 roku, zatwierdzono przyjmowanie komunii pod jedną postacią; 1264 roku, ustanowiono uroczystość Bożego ciała; 1300 roku wprowadzono coroczne wyklęcie (w Wielki Czwartek) inaczej myślących; 1563 roku, ustanowiono, że tradycja kościoła jest ważniejszym źródłem objawienia od Słowa Bożego. Dla ludzi z tamtych czasów, często z ograniczonym światopoglądem, uchwała soboru miała znaczenie rozstrzygające. Pomimo to, większość ludzkości wierzy w reinkarnację, i jestem przekonany, że gdybyśmy mieli przeprowadzić anonimową ankietę dla celów statystycznych na temat tego, jak wielu chrześcijan wierzy w nią, to otrzymalibyśmy zaskakujące wyniki. Problem reinkarnacji porusza pewne nieracjonalne reakcje u ludzi, zanim jeszcze zostaje wypowiedziany. Ludzie, którzy są bardzo przywiązani do życia, są bardzo poruszeni na myśl, że będą mogli przejść przez następne „nowe edycje życia". Oczywiście myślą oni przy tym, że będą mogli cieszyć się nim znowu tak, jak to czynią obecnie. Z kolei pesymiści, ci najbardziej rozczarowani do życia, wolą nie wierzyć w reinkarnację. Oni nie lubią tej myśli, tej idei, ponieważ dla nich oznaczałaby ona, po prostu przedłużenie cierpienia i goryczy, jakie ich obecne życie już i tak hojnie na nich wylało. Pomiędzy tymi dwiema niedojrzałymi postawami jest przesąd chrześcijański, że bardziej pożądane jest być wysłanym do Nieba od razu, poprzez jakiś jeden sakrament lub dwa, niż kontynuować męczące i uciążliwe poszukiwanie i ewoluować się przez wiele żywotów. Jest wiele argumentów za reinkarnacją jak i przeciw. Na korzyść tej idei, że życia się powtarzają przemawia fakt, że cały rytm natury jest oparty na cyklach. Nie ma niczego na Ziemi ani w Kosmosie, co nie byłoby oparte na cyklach. Dni, miesiące, lata, pory roku, wszystkie idą za powtarzającymi się cyklami. Nawet ciało ludzkie przechodzi pewne cykle. Dzięki temu prawu możliwa jest ewolucja życia na naszej planecie i na innych zamieszkałych planetach i światach równoległych. Ta ewolucja polega na przeobrażaniu się różnorakich niedoskonałych form, w tym także nas ludzi, w bardziej doskonalsze. Cały świat wokół nas byłby statyczny, nie mógłby wznosić się, nie mógłby ewoluować, gdyby nie istniało prawo reinkarnacji. Każda komórka stanowi cykl sama w sobie, jak i zarówno do makrokosmosu. Atom idzie za cyklem kurczenia się i rozszerzania. Tak jak Kosmos rozszerza się i kurczy, od Big Bangu do czarnej dziury, od stworzenia do destrukcji. Nie ma niczego w naturze, co by się nie zaczynało od narodzin, a kończyło śmiercią, aby potem się narodzić na nowo i umrzeć na nowo i znowu i znowu, bez końca. Nie ma powodu żeby sądzić, że wszystko, co się pojawiło a następnie zakończyło, nie może powrócić do istnienia znowu. Ściślej mówiąc, nawet ciało, które się rozkłada albo jest z kremowane, „nie znika", wszystkie jego sole mineralne i węglowodany zostają przekształcone w gazy, popiół, płyny, które zawierają każdą pojedynczą cząsteczkę, jaka tworzyła ciało, która budowała ciało, ale teraz o innej strukturze. Gdyby było możliwe czynić to, co Lilipuci w „Podróżach Guliwera" robili, to znaczy zachować wszystkie organiczne odpady i wszystko, co paruje i rozkłada się, i gdyby jakiś genialny umysł był zdolny do zebrania tych wszystkich atomów i komórek z powrotem, wówczas to, co wydawało się stracone, byłoby z powrotem jak przedtem. Natura jest bardzo oszczędna, nie marnuje niczego, co zostało wyrzucone. Ona reintegruje i dokonuje recyklingu wszystkiego z mądrością, jakiej człowiek jeszcze nie uzyskał. To, co większości ludzi utrudnia uwierzenie, że życia się powtarzają, ma swoje korzenie w tej niezwykle iluzorycznej mocy zewnętrznego świata, oraz całej tej zmieniającej się materii. W rzeczy samej jest to taniec Sziwy, który powoduje, że rzeczy pojawiają się ponownie, znikaj ą, rodzą się i umieraj ą, ale który zawsze używa na nowo tych samych pierwiastków i elementów. Kiedy siedzimy na przedstawieniu, to widzimy na scenie, że króliki i gołębie, wychodzą z tego samego kapelusza. Ale ręka, która je wyciąga, jest zawsze ta sama. W ten sam sposób, ciała są jak gołębie i króliki. Cylinder jest łonem, które je karmi, a najwyższa wieczna dusza jest magikiem, który sprowadza je na przedstawienie. Jaką to robi różnicę, jeśli na następnym przedstawieniu białe gołębie staną się inne? Przedstawienie idzie dalej, gołębie są zawsze gołębiami, białe jest zawsze białym. Z biegiem czasu wszystkie gołębie umierają, ale tylko dla naszych ograniczonych zmysłów. Gołąb i króliki przeżywają swoją własną śmierć. Mimo że z biegiem lat niby umieraj ą, ale ich manifestacje, jako gołąb i króliki nie zatrzymuj ą się, tak oto każda żywa istota przeżywa indywidualną egzystencję. Ale to, co martwi ludzi, którzy sprzeciwiaj ą się reinkarnacji to to, że obawiaj ą się oni kocię umarły, ponieważ „ja", to jest nasze ego i to „ja" należy do świata iluzji. Dlatego jest on przeznaczony na wymarcie, ponieważ nie jest realny. Z drugiej strony, jeżeli przez „ja" rozumiemy boską istotę, która przenika wszystkie rzeczy i jest wieczna, to wówczas lęk przed utratą jej jest bezpodstawny. Ta istota jest jedyną rzeczywistością, która przeżywa wszystkie ludzkie doświadczenia. W tej rzeczywistości nie ma niczego, co różnicuje nas, albo odróżnia nas od siebie. Kiedy się o tym pomyśli, to obawianie się o reinkarnację nie istnieje już więcej. To lęk, który pochodzi od obawy zjednoczenia postaci fizycznej z tą, która ostaje się ponad wszystkimi postaciami, czyli z bezpostaciowym. Jest to banie się przyj ęcia nowego fizycznego kształtu, który unicestwi obecną formę i skaże ją na zapomnienie. Najwięksi filozofowie zademonstrowali, że dusza jest wieczna. Z drugiej strony, każdy, kto ma jakąś roztropność, widzi jak krótkie jest życie jakiegokolwiek ciała. Jeżeli ciało umiera a dusza przeżywa, to niby dlaczego nie powinniśmy myśleć, że dusza zamieszkuje więcej niż w jednym ciele? W końcu dusza przeżywa, więc co stoi na przeszkodzie, gdyby zechciała zamieszkać w nowym ciele? Albo następnym i jeszcze w nowym? Jednym po drugim. Łatwiej to przyjdzie nam zrozumieć na przykładzie płaszcza. Wyobraźmy sobie, że nasze ciało fizyczne jest dla duszy jakby takim płaszczem, który dusza przyodziewa, aby coś tam zrealizować na poziomie ludzkiej świadomości tutaj na ziemi. Oczywiście każdy płaszcz, pod jakąkolwiek by nie był postacią, będzie się z biegiem czasu zużywał, aż w końcu dojdzie do momentu, kiedy już ze starości, nie będzie się do niczego nadawał. Więc co wtedy robimy na ziemskim planie? Po prostu idziemy do sklepu i kupujemy sobie nowy płaszcz. Na planie duchowym, nasza nieśmiertelna dusza nie musi kupować nowego płaszcza w postaci fizycznego ciała, ponieważ pojęcie kupna- sprzedaży jest tam w ogóle nieznane, ale po prostu szykując się do ponownego wcielenia na poziom ludzkiej świadomości wybiera środowisko, miejsce, warunki i rodziców dla swoich ponownych cielesnych narodzin w zależności od tego, co chce doświadczyć. Jeśli wszystkie okoliczności są dla duszy sprzyjające, więc przyodziewa nowy fizyczny płaszcz i naradza się w konkretnej rodzinie. Czy naprawdę jest tak bardzo irracjonalne przypuszczać, że duch boski, który mieszka w każdym w nas, a który jest czysty w sobie samym, że taki duch potrzebuje więcej niż jednego wcielenia po to, żeby uzupełnić to, co pozostawił niedokończone w poprzednich życiach? W końcu większość z nas umiera ze świadomością, że jednak nie wszystko zdołali osiągnąć w tym życiu, co sobie zaplanowali. Nie jest to na pewno dusza boska, która przeżywa post-mortem: dusza boska żyje w sobie i dla siebie, ale wszystko, co towarzyszy tej duszy, jest częścią świata, który nie polega tylko na ciele czy gęstej materii, ale zawiera on także subtelniejszy świat. Świat ten jest zrobiony z myśli i pożądań, które z pewnością nie są wieczne, ale które z pewnością przeżywają fizyczne ciało i nie umierają, aż nie zostaną albo usatysfakcjonowane, albo jakoś spełnione. Kto może twierdzić, że wie, jak zakończyć trudne zadanie osiągnięcia Boga, czyli osiągnięcia boskiej świadomości tylko w jednym jedynym życiu tutaj na ziemi, skoro trzeba pokonać wszystkie swoje złe tendencje i trudności charakteru, aby to osiągnąć? Poza tym, czy tzw. wrodzone tendencje, są naprawdę wrodzone? Dlaczego jest tak, że jeśli się weźmie czterech braci, wszystkich będących dziećmi tych samych rodziców, to będzie jeden, który kocha muzykę i jest łagodny, drugi, który oddany jest sportowi i który jest aktywny, jeszcze inny, który jest leniwy i nie lubi pracować, i czwarty, który jest impulsywnym hedonistą, cały zanurzony w przyjemnościach życia. Jak oni mogą być tak różni, w takim stopniu, że jeśli się weźmie ich indywidualnie, można by powiedzieć, że każdy z nich należy do innych rodziców. Mówi się, że czynniki genetyczne są odpowiedzialne za charakterystykę fizyczną i psychiczną ludzi. Jest to prawdą, ale tylko częściową. Dlaczego jest tak, że nawet identyczne bliźnięta różnią się zarówno temperamentem jak i przeznaczeniem? Albo inny jeszcze przykład. Pewnie każdy z nas doświadczył tego, że z nowo poznaną osobą natychmiast poczuł się jak jakimś bliskim, a z drugiej strony, jakoś z innym nie możemy nijak dogadać, pomimo naszych wysiłków nawiązania przyjaznych stosunków. Życiowy ignorant w swojej niewiedzy będzie to sobie różnie błędnie tłumaczył, ale zdając sobie sprawę z reinkarnacji, można to sobie bardzo łatwo wytłumaczyć. W tym pierwszym przypadku, z tym człowiekiem już nas wcześniej w poprzednich żywotach łączyły więzy przyjaźni lub więzy pokrewieństwa, a z tym drugim człowiekiem być może spotkaliśmy się pierwszy raz, albo już w poprzednich reinkarnacjach byliśmy w złych stosunkach. Nasze uczucia sympatii i antypatii pozostają w nas i nawet nasza fizyczna śmierć nie powoduje ich utraty. Dlatego w nowym wcieleniu nasze sympatie i antypatie uzewnętrzniają się, jako wzajemne przyciąganie lub odpychanie. Nasza współczesna nauka, nasza filozofia i nasz kościół w swojej niewiedzy nie są w stanie wyjaśnić takich życiowych przyziemnych spraw, ponieważ to wykracza poza ramy ich materialistycznego poglądu na świat. Czy jest to aż tak irracjonalne przypuszczać, że w uzupełnieniu do czynników, jakie może nauka określić, są też subtelniejsze, inne ukryte czynniki, których materialistyczna nauka w żaden sposób nie może wykryć?. Czy jest to całkowicie niezdrowe myślenie, kiedy przyjmiemy za pewnik, że kiedy każda osoba rodzi się znowu w nowej formie cielesnej, to idzie za nią dokładny software, dokładne oprogramowanie, całkowity program z zastosowaniami i użytecznością, które zostały umieszczone tam pod koniec jej poprzedniego życia? Ileż to ludzi w końcu umiera, myśląc o projektach, jakich nie skończyli? Bardzo dużo. Ludzie, którzy byli obecni u łoża śmierci, wiedzą, że w wielu przypadkach, na kilka godzin przed śmiercią, pacjent w jakiś niewytłumaczalny sposób uzyskuje nową energię z rzadkiego powietrza. Kiedy ktoś, kto jest terminalnie chory, okazuje wielkie zainteresowanie nowymi ideami, albo nowymi projektami, i wstaje, albo chce wstać po to, żeby zacząć je realizować, można być pewnym, że jest na krawędzi opuszczenia swego ciała. Pomijając naszą boską rzeczywistość, to każdy z nas niesie skarbiec myśli, pożądań, tęsknot, pragnień i postanowień. Czy nie jest realne i logiczne myśleć, że każdy z nas, jest jak niedokończone dzieło sztuki? Jak nie dokończona symfonia Schuberta na przykład, oczekująca na poprawki i retusze, po to, żeby osiągnąć wysublimowaną prostotę i najwyższą czystość stylistyczną? Inną okolicznością, która przemawia za reinkarnacją, jest problem boskiej sprawiedliwości. Nie ma wątpliwości, że ta sprawiedliwość mogłaby zostać przedstawiona bardziej uczciwie, jeżeli założymy reinkarnację. Każdy z nas może się rozejrzeć wokół siebie i zobaczy na własne oczy istniejącą nierówność. Wcale nie trzeba być bystrym, ani mądrym żeby dostrzec nierówność, jaka panuje między ludźmi. Jedni są dla przykładu piękni i bogaci, inni znowu biedni jak mysz kościelna, jedni są już od urodzenia kalekami, inni schorowani, a inni jeszcze zdrowi jak ryba. Czy ta istniejąca nierówność, którą każdy widzi, nie jest koronnym dowodem na istnienie prawa reinkarnacji? Niby dlaczego, jeden z nas może być dla przykładu mądry, a drugi obok niego bezrozumny? Niby dlaczego, ktoś może być niezwykle utalentowanym, a inny obok niego niezdolny do niczego? No, niby dlaczego? Przecież Bóg jest niezwykle mądrą istotą i nie stworzyłby dla swoich dzieci taką oczywistą nierównowagę i taką dziejową niesprawiedliwość. Ludzie, którzy są przekonani, że żyją tylko jeden jedyny raz i na tym koniec, pewnie narzekają na boską niesprawiedliwość, jeśli są dla przykładu kalekami lub żyją w skrajnym ubóstwie. Przecież to nie może być przypadkowe, że dla przykładu ktoś się rodzi niewidomy lub jest obdarzony innym kalectwem, ktoś inny jest znowu błyskotliwy na umyśle, a drugi jest całkowicie bezrozumny, ktoś inny jest wyjątkowym skąpcem, co w naszych czasach jest niestety nagminnym zjawiskiem, a ktoś inny jest szczodry i wspaniałomyślny.
Czy będzie to aż tak błędne myślenie z naszej strony, jeśli przyjmiemy, że to, czy ktoś jest dla przykładu piękny, bogaty i błyskotliwy, lub biedny, brzydki i nieuk, nie jest czasem następstwem lub skutkiem naszych czynów, naszych pragnień, naszych dążeń, naszych myśli i naszej mowy w poprzednich reinkarnacjach? Każdy z nas swoim czynem, słowem i myślą kreśli swój los w obecnej reinkarnacji i tym samym stwarza podwaliny pod następną reinkarnację. Wszystkie niesprawiedliwości społeczne, krzywdy, smutki, cierpienie, ubóstwo, wojny i wszystkie różne inne nieszczęścia, które dotykają człowieka, nie są tak całkiem przypadkowe i skoro je przeżywamy, to musiał wcześniej istnieć ku temu jakiś bardzo ważny powód, inaczej byśmy tego nie doświadczali. W ten sposób każda osoba niesie swoje własne brzemię i nie ma powodu, aby narzekać na los, przeznaczenie lub na bożą niesprawiedliwość. Każda osoba powinna nieść swoje brzemię z godnością, powinna spłacać swój dług z radością i sumiennością, tak jak ktoś, kto wkrótce ma skończyć spłacanie ciężkiego zobowiązania a nie chce znowu wpaść w długi. Przed którym Bogiem powinniśmy narzekać na ten narzut, jeśli nie przed sobą samym? To od nas zależy rozwiązywanie naszych problemów, przy pomocy boskiej Łaski, która zamieszkuje w nas wszystkich w podobny sposób, bez preferencji jednej osoby nad drugą. Jednym z głównych argumentów dla ignorantów duchowych i wszystkich innych przeciwników negujących prawo reinkarnacji, jest pogląd, że skoro oni nie mogą sobie przypomnieć nic o poprzednim życiu, to znaczy, że reinkarnacja nie istnieje. Mitologia starożytna opowiada o rzece zapomnienia zwanej Lethe. Pijąc z jej wód, dusze, które odeszły, zapominały o wszystkich radościach i smutkach. Ale kiedy zapytamy takiego człowieka, czy pamięta, co robił dziewięć lat temu, konkretnego dnia, to taki człowiek będzie najpierw długo milczał, aż w końcu powie, że nie pamięta. Ale przecież żyłeś wtedy, prawda? - można go zapytać. Nasza pamięć ma zakres czasu, który jest znacznie krótszy niż czyjeś życie, już nie mówiąc o wielu życiach. Warto zwrócić uwagę, że nasze wspomnienia z poprzedniego życia, były związane z poprzednim ciałem, z poprzednim mózgiem, z poprzednim ego i poprzednim umysłem. Wraz ze śmiercią ciała fizycznego, większość z tych rzeczy także się traci, a naradzając się na nowo, otrzymujemy nowe ciało i wszystko inne, które doświadczają w nowych uwarunkowaniach nowe doświadczenia i tworzy się nowa pamięć. Odsyłam czytelników do studiów na temat reinkarnacji przeprowadzonych przez tak wybitnych badaczy jak E.Cayce, G.B. Rhine lub I. Stevenson. Z mojej strony, na podstawie pośrednich doświadczeń hipnozy, podjętych z roztropnością i przy pomocy poważnych naukowców wnioskowałbym, że żadne doświadczenie, żadne przeżycie, nie jest całkowicie stracone, zgubione, w odziedziczonej pamięci człowieka. Zasadniczo cała jego poprzednia historia, może być odtworzona. Nie radziłbym jednak tego robić. Byłoby to bolesne i prawdopodobnie obudziłoby traumy, które w tym momencie powinny leżeć na półkach w archiwach. Sądzę, że wiarygodną hipotezą jest to, że w każdym z nas są wszystkie katalogi naszych przeszłych żywotów. Wymazane, ale jednak nie całkowicie zagubione. Każdy, kto się zna na komputerach wie, że musisz znaleźć tylko pierwsze litery katalogu i można odtworzyć cały katalog. Nasze życia, zatem są jak starożytne pergaminy, z których pismo zostało całkowicie lub częściowo wymazane, po to, żeby zrobić miejsce na nowy tekst. W ten sam sposób, szereg razy kasowaliśmy i przepisywaliśmy nasze życia na tym samym pergaminie. Za każdym razem, kiedy „autor" tworzy swoje litery na tym samym materiale, przybliża się coraz bardziej do najwyższego autora. Moment końcowy, w którym wędrujące „ja" zlewa się z nie zmieniającym się „ja", jest to rozwiązaniem długiej historii, która doszła do końca, po prostu dlatego, że się wyczerpała z tematu. To znaczy można powiedzieć, że wyczerpała wszystkie impulsy i niepokoje ego. Mimo, że wielu ludzi mówi, że nie ma poparcia dla reinkarnacji w Biblii, to są w niej pewne ustępy, które wydają się wskazywać na wyraźne obeznanie się z nią. A nawet wiarę w nią. Zacytujemy tylko niektóre. Psalm 90, który jest przypisywany Mojżeszowi, zawiera poetycki opis przypływu i odpływu żyć. „Zanim góry narodziły się w bólach, nim Ziemia i świat powstały, od wieku po wiek ty jesteś Bogiem. W proch każesz powracać śmiertelnym i mówisz: „Synowie ludzcy, wracajcie ! Bo tysiąc lat w twoich oczach jest jak wczorajszy dzień, który minął, niby straż nocna. Porywasz ich, stają się jak sen poranny, jak trawa, co rośnie, rankiem kwitnie i jest zielona, wieczorem więdnie i usycha". I także moim zdaniem, wyjątek, który wyraża doktrynę reinkarnacji najbardziej jasno, to rozdz. 8. wiersze od 19-20 Księgi Mądrości. Mimo że komentatorzy pospieszyli zademonstrować, że ten ustęp nie tyczy się proegzystencji dusz, to ich rozumowania nie są przekonujące. Salomon zastanawia się nad tym, jak mądrość nadaje nieśmiertelność i zastanawia się, jak ją uzyskać. Następnie powiada: „Byłem dzieckiem dorodnym i dusza przypadła mi dobra. A raczej będąc dobrym, wszedłem do ciała nieskalanego". Wersety. 11-12 rozdz. 41 Księgi Syracha mówią o przeznaczeniu niegodziwych: „Biada wam ludzie bezbożni, że porzuciliście prawo Boga Najwyższego. Jeżeli zostaliście zrodzeni, narodziliście się na przekleństwo. A jeżeli pomrzecie, przekleństwo, jako wasz dział weźmiecie". I tutaj pojęcie o reinkarnacji, stawia się z pojęciem karmy. Jedno nie może istnieć bez drugiej. Niektóre wyjątki z Nowego Testamentu, wydają się oferować spojrzenie na reinkarnację. Faktycznie pewne czytania z ewangelii nie mają sensu, jak tylko w świetle reinkarnacji i karmy. Na przykład Mateusza 16.13-14. Jezus pyta uczniów, co ludzie mówią o nim. Uczniowie mówią mu, że niektórzy uważają go za Jana Chrzciciela, za Eliasza, inni za Jeremiasza, czy też któregoś z innych proroków. Oczywiście zawsze na siłę można interpretować teksty, i w ten sposób wnioskować, że w ten sposób porównuje się wielkość Jezusa z wielkością innych proroków. Jednakże wydawałoby się całkiem jasne, że ci uczniowie, którzy na pewno wiedzieli o reinkarnacji, chcieli powiedzieć: „Ludzie mówią, że jesteś jednym z tych proroków, który wrócił na świat". Wersja Marka jest nawet jaśniejsza i pozostawia mniej wątpliwości. ( Marek 8.27-28). Wersja Łukasza podkreśla myśl bycia nowonarodzonym. Niektórzy mówią Jan Chrzciciel, Eliasz, jeszcze inni mówią „jeden ze starożytnych proroków wrócił do życia". ( Łukasz 9.18-19 ). Zstępując z Góry Przemienienia, uczniowie zapytali Mistrza, dlaczego pisarze mówią, że Eliasz będzie musiał przybyć pierwszy. Jezus odpowiedział: „Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam, Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak jak chcieli". ( Mateusz 17.9-12). Ten wyjątek ewangelii rzuca światło na inny ustęp, w którym Jezus publicznie chwali Jana Chrzciciela. „Zaprawdę powiadam wam, między narodzonymi z niewiast, nie powstał większy od Jana Chrzciciela. A jeśli chcecie przyjąć, to on jest Eliaszem, który ma przyjść. Kto ma uszy, niechaj słucha". ( Mateusz 11.7-15). Epizod, w którym Jezus przywraca wzrok człowiekowi ślepemu od urodzenia, ma sens tylko wtedy, jeżeli założymy reinkarnację. Jezus przechodząc obok, ujrzał pewnego człowieka niewidomego od urodzenia. Uczniowie jego zadali mu pytanie: „Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy? On, czy jego rodzice?". ( Jan 9.1-3). Dlaczego miałaby się pojawić kwestia odpowiedzialności w pytaniu, dlaczego ktoś urodził się ślepy? Pytanie to pokazuje wyraźnie wiarę w prawo karmy. O co w tym pytaniu naprawdę chodzi, to czy człowiek ten urodził się ślepy w konsekwencji swoich własnych grzechów, czy też z powodu grzechu jego rodziców. Po to żeby wykonywać działania, które mogłyby uzasadniać bolesną konsekwencję bycia urodzonym ślepym, człowiek ten musiał mieć poprzednie życie. Bez tego założenia, pytanie uczniów o tego ślepego człowieka, nie ma żadnego sensu. Odpowiedź Jezusa jest trochę wymijająca. Często tak robił, jeśli chodziło o nienaruszenie czyjejś reputacji, albo wywoływanie skandalu, jak w przypadku cudzołożnicy, która miała być ukamienowana. Dlatego też, Jezus nie przypisuje konkretnej odpowiedzialności ani temu ślepemu człowiekowi, ani jego nieszczęsnym rodzicom. Natomiast mówi, że urodził się on ślepy, aby na nim objawiły się sprawy boże. ( Jan 9.1-3). I faktycznie przywrócił mu wzrok, w ten sposób chwaląc dzieła boże, przez dokonanie cudu. Na ogół jednak, Biblia nie oferuje wystarczających, czy ostatecznych dowodów na reinkarnację. Jeżeli w ogóle, bowiem ludzie w interpretacji Biblii, mogą zawsze zastosować subtelne rozróżnienia, aby odrzucić tę teorię. Jest to jeden z powodów , dlaczego nie warto argumentować, sprzeczać się na temat reinkarnacji. Ludzie potrafią stosować rozsądek albo do niszczenia samego rozsądku, albo do bronienia go, w zależności od tego, co chcą osiągnąć. W każdym razie, jeśli się spojrzy poprzez pisma ojców kościoła, to się natknie na znacznie wyraźniejsze dowody na ten temat. W swoim dialogu z Tryfonem, święty Justyn, który żył w drugim wieku po Chrystusie powiada, że dusza żyje więcej niż raz w ludzkim ciele. Ale nie może sobie przypomnieć, swoich poprzednich doświadczeń i przeżyć. Powiada, że dusze które stały się niewarte kontemplowania Boga, zostają zjednoczone z ciałami dzikich zwierząt . Święty Grzegorz z Nazianzus ( czwarty wiek ), który był biskupem Konstantynopola, zapewniał że ludzie którzy argumentują za reinkarnacją, są w zgodzie z katolikami, którzy wierzą w doktrynę Rezurekcji, zmartwychwstania. Ten święty biskup powiedział, że dwie strony jednoczą się w swym przekonaniu, że : „Ciało, czy to teraz czy w przyszłości, jest złożone z atomów Wszechświata". Poprzez katechizm,
a raczej poprzez naiwność pewnych katechetów nauczyliśmy się, że przy Sądzie Ostatecznym, każda część naszych ciał zostanie odnowiona i złożona z powrotem po to, żeby utworzyć chwalebne i doskonałe ciała. Jeżeli to miałoby być prawdą, to ta końcowa „operacja", wymagałaby kolosalnego nakładu naturalnej i nadnaturalnej energii, co jest przeciwne normalnym, mądrym prawom Natury. Poza tym powinniśmy się dziwić : ad quid perditio haec ? Po co to całe marnotrawienie? Boję się, że dla wielu ludzi wiara w zmartwychwstanie stała się wiarą, że ciało, do którego jesteśmy tak bardzo przywiązani, na samym końcu nie zmarnuje się. Boję się także, że oryginalne znaczenie zmartwychwstania, katharsis z materialnego świata, przez który się podnosi do rzeczywistości duchowo boskiej, zostało zagubione. Żywienie
nadziei odzyskania swego ciała na końcu czasów, udoskonalonego i bez fizjologicznych granic, jest rozrzewniającą skazą w całym projekcie duchowego panowania. Nie tylko sprzeciwia się to każdemu duchowemu nauczaniu każdego wieku, które konsekwentnie nalega, abyśmy przekraczali każde materialne pożądanie, byłoby to także rodzajem drugiej myśli, lub żartu w boskim planie. W końcu założylibyśmy piękno ciała dokładnie wtedy, kiedy już nie będą miały dla nas żadnego użytku. Czy droga do Prawdy nie byłaby jaśniejsza, jeżeli wyrażenie „zmartwychwstanie ciał" zastąpimy wyrażeniem „powrót do ciała"? To znaczy - „reinkarnacja". Teksty wschodnie są znacznie bardziej obszerne w wyjaśnianiu idei reinkarnacji. Na przykład Bhagawatgita powiada: „Dusza nigdy się nie rodzi i nigdy nie umiera. Nie narodziła się i nie narodzi ponownie. Bez narodzenia, bez końca, wieczna, starożytna, nie jest zabijana, kiedy ciało, w którym żyje, zostaje zabite. I tak jak ktoś odrzuca stare ubranie, aby założyć nowe ubranie, tak dusza odrzuca zużyte ciało po to, aby przybrać nowe". ( BG II rozdz. 20.22 ). Nawet ci, którzy kroczą w kierunku ducha, nie są wyłączeni od prawa wiecznych cykli. Nie teoretyzując tak bardzo na temat reinkarnacji, Sai Baba koncentruje się znowu na fundamentalnym celu każdej istoty ludzkiej. Słowa Sai Baby : „Czym jest powrót człowieka? Dokąd się on udaje? Dlaczego stale rodzi się na nowo? Po to, aby szukać właściwej ścieżki i znajomości prawdy. Jakiej drogi powinno się szukać? Powinno się wrócić, skąd się przyszło. To jest szukanie. Przybyłeś od boskiej istoty, od Boga, to musisz powrócić do niego. Nie oczekuj znalezienia szczęścia w innym świecie. Tamten świat także nie jest permanentny. Kiedy wyczerpiesz już swoje zasługi, to zostaniesz znowu z niego wyrzucony. Także w polityce, wybiera się kandydatów na kadencję, która wygasa po pięciu latach. Każdy miniony rok, skraca prawa, które ten kandydat uzyskał poprzez elekcję. W ten sam sposób, okres trwania twojego „raju", będzie zależał od twoich zasług. Kiedy już zostaną zużyte, to będziesz musiał wrócić na ziemię". Dlaczego kościół przeciwstawia się albo ignoruje doktrynę o reinkarnacji, pomimo że była ona znana we wczesnych latach chrześcijaństwa, szczególnie za sprawą Orygenesa z Aleksandrii. Jak doszło do tego, że znajomość tajemnic Królestwa Bożego, które są tajemnicami bytu, znikły z nauki chrześcijańskiej? Obrońcy współczesnych zniekształconych religii, nie wiedząc o nich nic i nawet nie starając się dowiedzieć, na czym te prawa polegały oraz gdzie je można poznać, co zdradza całkowicie ich nieprzygotowanie do przyswojenia tych prawd, nie uznają ani samych prawd, ani ich potrzeby. Są dwie główne przyczyny tego, że znajomość praw Bytu w chrześcijaństwie zanikła. Po pierwsze, to polityczno-społeczna zawierucha, która przeszła nad Europą, oraz sprawy wyższego, duchowego rzędu. Wielka wędrówka ludów i związany z nią upadek imperium rzymskiego nie tylko zmieniły polityczne oblicze Europy, ale zburzyły stare podstawy ówczesnego świata. Wtedy to ostatecznie legł w gruzach dawny świat pogański. Nowo zaś powstałe chrześcijaństwo, które nie okrzepło jeszcze po straszliwych prześladowaniach ze strony rzymskich despotów, doznało nowych ciosów od barbarzyńców i uległo daleko idącym przeobrażeniom. Tworzenie się nowych państw i wynikłe stąd nie kończące się wojny, w których i chrześcijanom przyszło brać udział, a także urwanie się w związku z tym wszystkich kontaktów międzyludzkich z jednej strony, oraz odejście z życiowej sceny światłych nauczycieli oraz uczonych i trudność znalezienia godnych, przygotowanych uczniów z drugiej strony sprawiły, że wiedza o reinkarnacji i o innych prawach naszego Bytu stopniowo zanikała. Nowe pokolenia kapłanów nie rozumiejąc znaczenia tej wiedzy, nie tylko nie uznawali jej konieczności, ale wręcz zaczęli uważać pisma Ojców Kościoła za naukę fałszywą, za „poganizującą herezję". W owym czasie, około 537 roku, kościół katolicki był rozdarty szeregiem kontrowersji. A sprawą pierwszej wagi dla ludzi kościoła, było wykorzenienie „herezji". I to nie było tylko tak, że ważni prałaci owych czasów chcieli zjednoczyć wiernych, którzy byli rozproszeni wśród wielu ideologii. Także Justynian, który był rządzącym cesarzem, szukał jakichś środków, aby uniknąć walki religijnej w cesarstwie. We wszystkich swoich decyzjach, Justynian szukał rady u swojej żony Teodory, o której wiedziano, że ma wielki wpływ na działania cesarza. Mówi się, że zanim została cesarzową, Teodora była kobietą o skromnym pochodzeniu, prowadziła raczej beztroskie życie tancerki, ale była wyjątkowo egocentryczna i żądna władzy. Opanowana manią wielkości, uważała się ona za kogoś lepszego od innych i trwała w przekonaniu, że po śmierci będzie czczona. Jednak nauka Orygenesa, mówiąca o powrocie duszy na ziemię, stawiała ją na równi z resztą ludzkości. Z drugiej strony Justynian : „ Bardziej niż kiedykolwiek przekonany, że dysponował zarówno nauką teologiczną jak i autorytetem kościelnym, pozwalał sobie rządzić kościołem. Po zorganizowaniu potępienia wszelkich dzieł ludzi, którzy stanowili przeszkodę ku zjednoczeniu, wziął na siebie sprawę opublikowania dogmatycznych edyktów, które określały prawowierną wiarę. Po ratyfikowaniu ich przez władze kościelne, zostały nałożone na wszystkich, bez zróżnicowania. Jedną z najważniejszych interwencji Justyniana w sprawie kościelnej, było wykorzenienie doktryn takich jak Orygenesa. Zostały one już wcześniej potępione, ale znowu zaczęły się rozszerzać, szczególnie w klasztorze Palestyńskim założonym przez ascetę o imieniu Saba, między Jerozolimą a Morzem Martwym. Odsunąwszy dyrektywy świętego Saby, klasztor ten, na południe od Betlejem, „stał się głównym ośrodkiem oregynesowskiej nauki, doktryny o reinkarnacji, i o migracji dusz". Kiedy legat papieski Pelagiusz został poinformowany o tych doktrynach, uszczęśliwiło to tylko Justyniana, który miał okazję do interwencji w sprawie tego dogmatu. Napisał więc traktat przeciwko Orygenesowi, którego punktem kulminacyjnym było gwałtowne potępienie Orygenesa i jego naśladowców. Traktat ten przeniesiono na ten sobór i został on tam opieczętowany. Czy śmierć doktryny o reinkarnacji została spowodowana tymi kontrowersjami, czy też innymi, to są kwestie do zadecydowania przez historyków. Myślę, że już nie można dłużej trzymać tylu tajemnic zamkniętych na klucz, ani też nie będziemy mogli tyle rzeczy wmieść pod dywanik. W każdym razie jestem przekonany, że z punktu widzenia ascetyki, jeżeli ktoś już wyszedł poza barierę ciała i zwrócił swoje zainteresowania w kierunku spraw duchowych, to problem reinkarnacji nie ma więcej dla niego znaczenia. Znaczeniem dla niego byłoby z powrotem wpaść na poziom świadomości, związanej granicami historii czasu. Na przedmieściu Bombaju był sklep tytoniowy, którego właściciel Nisargadatta Maharaj, był wielkim świętym. Miał on przeszłość hinduską, żył w tym stuleciu a zmarł parę lat temu. Gościowi, który pytał czy powinno się wierzyć w poprzednie życia, odpowiadał: „Reinkarnacja zakłada jaźń, która jest zdolna do reinkarnacji. Ale jaźń nie istnieje. Pęczek wspomnień i nadziei, które nazywamy „ja" wyobraża sobie, że będzie trwał na wieki. I wynajduje czas, po to, aby uczynić miejsce dla swojej fałszywej wieczności. Po to, żeby być, nie mam potrzeby myśleć ani o przeszłości, ani o przyszłości. Każde doświadczenie, począwszy od narodzin do śmierci, jest produktem wyobraźni. Ja nie wyobrażam sobie, dlatego też ani się nie narodziłem, ani nie umrę. Tylko ci, którzy myślą, że się narodzili, mogą myśleć, że się znowu narodzą". I znowu wschód i zachód mogą się spotkać: jeden zachęcający do życia który przekracza czas, drugi , pchający do życia w „unikalnej" egzystencji. W końcu dla obu, tak naprawdę jest tylko jedno życie, a to dlatego, że myślenie o innych życiach spowalnia tylko naszą ewolucję duchową, albo dlatego, że jeśli się myśli że ma się tylko jedno życie, to trzeba je przeżyć w pełni, tak jakby naprawdę nie było innych żyć.
Rozdział siódmy.
Religia.
Nabożeństwo do jednego Boga.
Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który jest i działa ponad wszystkimi. Przez wszystkich i do wszystkich. ( Św. Paweł w liście do Efezjan rozdz.4.5-6). Każdy, kto miał szczęście odwiedzenia aszramu Sai Baby wie, że atmosfera tam jest nasycona pokojem i dobrymi myślami. Jest tak dlatego, że w szramie jest zwyczaj umieszczania wyrażeń z nauczaniem Sai Baby wszędzie. Gdziekolwiek się pójdzie, to się spotyka z cytatami, które zwracają uwagę na wartości duchowe i przypominają nam, że jest się tutaj tylko dlatego, że postanowiło się rozwinąć swoje wewnętrzne życie. Jednym z tych cytatów, który uczynił misję Sai Baby sławną na całym świecie jest następujący: „Jest tylko jedna religia, religia miłości. Jest tylko jeden język, język serca. Jest tylko jedna kasta, kasta ludzkości. Jest tylko jeden Bóg, i jest on wszechobecny". Niektórzy ludzie, którzy chcieliby umniejszyć znaczenie Sai Baby uważają, że hasło to implikuje pragnienie zjednoczenia wszystkich religii w jedną. A zatem uczynienie jednej religii. Ten rzekomy cel tego, nazywamy synkretyzmem. W przeszłości kościół przeszedł wiele walk, żeby uniknąć tego, co w danym czasie słusznie uważano za erozję jednej „prawdziwej" religii. Etymologicznie słowo synkretyzm pochodzi z greki, ze słowa greckiego „sinkretismos", które dosłownie oznacza zjednoczone na sposób kretyński. Odnosi się on do fuzji różnych elementów mitologicznych, kulturalnych i doktrynalnych, wziętych z różnych religii. Próba takiego rodzaju zjednoczenia poprzez wstrzyknięcie do jednej religii rytuałów i symboli wziętych z innych tradycji, stworzyłaby jedynie konfuzję i zamieszanie. I dlatego myślę, że kościół katolicki zadziałał mądrze, kiedy bronił swojej własnej tradycji przed wtrętami innych form kultu. Jak już przedtem powiedziałem, liturgia powinna być jasna i skoncentrowana z powodu swoich funkcji, którą jest informowanie i uczenie. Gdyby się stale proponowało nowe butelki niemowlęciu, to mogłoby ono odrzucić mleko.
Kiedy ta zasada jest jasna, to powinno być oczywiste, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa w daniu tego samego „mleka", mimo że pochodzi z innych piersi. Innymi słowy, nie ma żadnej podstawy do oskarżania danej religii o synkretyzm tylko dlatego, że słucha tych samych prawd, w nauczaniu innych świętych mędrców. Prawda nie potrzebuje znaku fabrycznego. To nie imprimatur tej samej władzy czyni orędzie wiarygodną. Prawda jest prawdą sama w sobie. Poznaliśmy ją wewnątrz, w samym sercu. Tylko czyste serce może gwarantować, że jakaś prawda jest „koszerna". Kiedy Hindusi mówią mi, że Bóg przenika wszystkie rzeczy, to ja w to wierzę, ale nie dlatego, że jest to rzecz popularna, ale wierzę w to, ponieważ kiedy otwieram książkę z dziedziny fizyki czy astrologii, albo kiedy zatrzymuję się, aby rozważać cuda, które mnie otaczają, to widzę własnymi oczami, że jest to zdecydowanie prawda. Dlaczego miałbym zwracać jakąkolwiek uwagę na kogoś, kto usiłuje mi powiedzieć, że ta prawda nie może być prawdziwa?. Tylko dlatego, że jakaś owca powiedziała mi, że należy do innego stada? Sai Baba nie ma absolutnie żadnego zamiaru założenia nowej religii. Sam powiedział, że jest już sporo religii, w rzeczy samej za dużo. Świętym zadaniem, jakie podjął, jest poprowadzenie z powrotem wszystkich religii do prawdy, którą jest Bóg i miłość. Każda religia, która walczy z innymi religiami albo odrzuca je, po to, żeby bronić się, nie jest prawdziwą religią, ponieważ jest przeciwko miłości, co znaczy być przeciwko Bogu. Etymologiczne znaczenie słowa „religia" nie jest pewne, ale wydaje się pochodzić z łacińskiego religare, „wiązać na nowo". Sai Baba także skłania się w kierunku tego wyjaśnienia. „Słowo religia, zawiera przedrostek re. Re oznacza uczynienie czegoś znowu, ponownie. Druga część tego słowa, oznacza zjednoczenie. Religię zatem można interpretować jako ponowne zjednoczenie, reunifikację dwóch jednostek rozdzielonych przez czas, albo odtworzenie jej początkowej, organicznej jedności. Jivatma i Paramatma, ( dusza indywidualna i dusza uniwersalna ), straciły swoją fundamentalną jedność. Odnowienie pierwotnej jedności Atmy i Paramatmy poprzez samorealizację, jest główną funkcją religii". Religiom się nie powiodło, ponieważ ludzkość straciła z oczu główną funkcję instytucji religijnych, którą jest stymulowanie poszukiwania Boga, przekształcenia nabożeństwa jakie człowiek ma w stosunku do rzeczy, w nabożeństwo do Boga. Sai Baba mówi: „Ludzie różnych nacji i religii, poświęcili się szukaniu celu życia. Z powodu tych wszystkich poszukiwań, religie przyjęły różne kierunki i drogi". Pierwszym zadaniem jakiejkolwiek religii, powinno być znalezienie powodów, dlaczego ludzie stale odchodzą od Boga. Każda religia powinna poczynić wielki wysiłek, a najlepiej przy pomocy swoich siostrzanych religii, aby stwierdzić, co skłania ludzi do odwrócenia się od Boga, a skłania w kierunku rzeczy stworzonych. Jednym z głównych i najbardziej rujnujących zabiegów religii, jest znajdowanie różnych sposobów na zdobywanie konwertytów. Wychodzenie, aby nawracać ludzi, nie służy żadnemu celowi, jak tylko naginaniu kolektywnego ego. Poza tym, jeśli się kogoś nawróci, trzeba mieć coś żeby mu zaoferować. Ktoś, kto staje się zainteresowany inną religią, to prawdopodobnie dlatego, że nie jest zadowolony ze swojej własnej. Jeżeli dana religia chce zrobić postępy, to musi być „uwierzytelniona" i wykazać, że potrafi rozwiązywać problemy, jakich inne religie nie mogą. Człowiek ma dwa wieczne problemy: potrzebę szczęścia, która nigdy nie jest zaspokojona, i lęk przed chorobą i śmiercią. Jeśli jakaś
religia nie odnosi powodzenia w rozwiązaniu moich wątpliwości dotyczących tych problemów, i nie jest zdolna do zaoferowania mi czegoś, co powstrzymywałoby mnie od zwrócenia się do leków sterujących nastrojem lub do psychoanalityka, to mam dobre powody aby uważać, że ta religia minęła się z celem. Jeżeli widzę kapłana, który zamknięty jak jeżozwierz w czarnym pesymizmie, tylko dlatego, że boi się rychłej śmierci, to jest to zła reklama dla religii którą głosi. Jeżeli spotykam sadhu (wędrującego ascetę), który wydaje się bardzo spokojny i pogodny, ale który jest brudny i obdarty, to zaczynam poważnie się zastanawiać, czy jest konieczne zrezygnować z czystości i higieny po to, żeby osiągnąć Boga. Jeżeli dla przykładu, żeby pomóc mi na skoncentrowaniu się na modlitwie, wspólnota proponuje mi biczowanie i surowość obozu koncentracyjnego, to prawdopodobnie nie zechcę się do niej przyłączyć. Nawet Budda opuścił wspólnotę zakonników, z którą zaczął swoje życie duchowe mówiąc, że nadmierna fizyczna pokuta, jest szkodliwa dla ducha. Dzisiaj stało się modą iść od drzwi do drzwi, aby wyładowywać idee religijne w sposób, w jaki ludzie zwykli byli sprzedawać mydło. Musimy się zastanowić, czy to, co motywuje tych wszystkich apostołów, to naprawdę święte pragnienie poszerzenia świadomości narodów, czy też raczej pragnienie zwiększenia własnej władzy. Ostatnio dwoje młodych Świadków Jehowy przyszło do mego domu. Nie było to po raz pierwszy, ale tym razem przyszli, aby zadać mi konkretne pytanie. Była Wielkanoc, więc temat do dyskusji wydawał się oczywisty. Jeden z nich powiedział mi: „Wiele rodzin żyje bez pokoju. Jaki jest najbardziej skuteczny sposób do osiągnięcia pokoju?" Zamilkłem, aby zastanowić się przez chwilę. Pokój to dokładnie to, czego wszyscy ludzie szukają od tysiącleci. Pomyślałem, że to jest inteligentne pytanie, mimo że zostało zadane tak, jakby tych dwoje młodych ludzi znało już odpowiedź i oczekiwało abym powiedział to, co dokładnie mieli na myśli. Po chwili wyciągnęli Biblię ze swojej torby, i przeczytali mi parę ustępów. Świadkowie Jehowy korzystają z Biblii, jako jedynego możliwego źródła znania prawdy. Usiłowałem im wytłumaczyć, że jakakolwiek doktryna z góry ustalona, która nie pozwala na wolność dociekań i myśli, jakikolwiek z góry ustalony autorytet, jakiekolwiek nauczanie wygłaszane z drugiej ręki, kończy się na zduszeniu impulsu w kierunku szukania i zamienia religię na zwykłą imitację. Powiedziałem im: - Błagam was, nie wpadajcie w ten błąd, w jaki my katolicy wpadamy. Daję wam definicję dogmatyczną, w którą musicie uwierzyć bez zadawania żadnych pytań. A potem możecie robić, co chcecie. Jeżeli chodzi o Biblię, to musicie pamiętać o innym istotnym czynniku. Kto ją tłumaczy? Kto ją czyta? Czy mają oni oczy, żeby widzieć, czy ich głowy sąjasne, czy mają dość mądrości, aby móc nauczać z tych tekstów? Rozmowa się ożywiła. Powiedziałem półszeptem: - Bóg jest w ciszy umysłu. Jeden z nich natychmiast odpowiedział: - Ale Diabeł może się wślizgnąć do umysłu.
Bóg nie zdradza nikogo, kto szuka go szczerym sercem. Nalegali, żeby odpowiedzieć im na ich początkowe pytanie, w końcu im odpowiedziałem: - Powodem stałego braku pokoju na świecie jest to, że zawsze jest ktoś, kto chce narzucić swoje wierzenia i idee komuś innemu. Oczywiście w imię Boga, którego zakłada, że go zna. - Proszę - błagałem ich. - Zostawcie swoje torby na zewnątrz i porozmawiajmy jak przyjaciele, ręka w rękę. Jeżeli będziecie używać Biblii przeciwko komukolwiek, to będzie to zawsze prowadzić do podziału. Sposób, w jaki Biblia jest interpretowana, różni się w zależności od czasów, miejsca i poziomu świadomości. Dla jakichkolwiek cytatów, które mi przyniesiecie, mogę wam znaleźć sto innych, które udowodnią coś przeciwnego. Dlaczego i po co mamy się sprzeczać? Czy nie widzicie, że każda religia szuka dokładnie tego, o co wyście mnie zapytali, pokoju? Dlaczego mamy szukać pokoju z wyciągniętymi mieczami, kiedy ubieracie wasze poszukiwania w teorie, bez względu na to jak szlachetne one są, a zapominacie o tym, że prawdziwe dociekanie oznacza wprowadzanie w życie, w praktykę, nauczań przewodnika, którego wybraliście, to w takiej sytuacji jesteście na dobrej drodze prowadzącej do nieszczęścia i podziału. Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że podczas gdy my się sprzeczamy, tracimy miłość, zapalamy się, każdy jest zaangażowany w obronę swojej własnej opinii, co jest punktem widzenia Ego, nawet jeśli poprawnego, jako punkt widzenia. Następnym krokiem jest utrata wzajemnego szacunku do siebie. Już nie możesz akceptować drugiej osoby taką, jaka on jest, chcesz ją oczerniać, być może nawet obrazić. Poprzez konflikt, który pojawia się z czyjejś własnej pozycji, serca stają się nieczułe, najbardziej intensywny jest umysł, który stosuje wszystkie swoje energie, żeby walczyć z ideami innych ludzi. Dlaczego zatem nie ma pokoju w rodzinach? Jak przywrócić w nich pokój? Będzie to miało miejsce, kiedy wszystkie religie nauczą się wzajemnie respektować, akceptować się i nie walczyć między sobą. Kiedy religie będą szukały tego, co je jednoczy, zamiast tego, co je dzieli, to wówczas pokój zstąpi na jedną wielką ludzką rodzinę.
Tych dwoje młodych ludzi było w trochę ponurym nastroju, i nie wydawali się być zadowoleni tym, co im powiedziałem Zaprosili mnie na swoje spotkanie i rytuały. Przystąpiłem do odmówienia „Ojcze nasz" razem z nimi. Potem pożegnaliśmy się. Najważniejszym problemem dla każdego, kto szuka Boga, jest zdominować wszystkie impulsy umysłu. To one są naprawdę odpowiedzialne za brak pokoju. Tylko przez pokój umysłu, można osiągnąć najwyższy pokój Boga. I dlatego pierwszym celem orędzia Sai Baby, jest nauczenie ludzi kontrolować swoje umysły. Pokonanie pożądań i swoich namiętności. Oczywiście chrześcijaństwo naucza tego samego. Ale nigdy nie przykładało dość wagi do potęgi umysłu. Mimo, że nie wyklucza ćwiczeń duchowych, jako sposobu duchowej ewolucji, to nigdy nie powiedziało, że umysł jest odpowiedzialny za każdy aspekt życia istoty ludzkiej. Cytuję Sai Babę : „Jest to błędne postępowanie umysłu, który jest odpowiedzialny za kolejne następstwa radości i smutku w codziennym życiu. Z poczuciem „mój" i „twój", z każdym doświadczeniem, pojawiają się dualizm i dyskryminacje. Co można zrobić, aby poprawić tę wrodzoną tendencję umysłu do błądzenia? Trzeba ograniczyć jego tendencję do myślenia zawsze o „ja" i o tym, co zaspokaja to „ja". Jest szereg zalecanych dyscyplin, ale pierwszą i najbardziej podstawową jest zaczynanie karmienia swego ciała pokarmem, który jest lekki i zrównoważony, pokarmem, który ani nie pobudza go, ani nie zanieczyszcza. Na poziomie materialnym pożywienie, jakie człowiek je, jest wydalane, jako ekskrementy. Jednak na subtelniejszym poziomie, jest ono przekształcone w krew, a na jeszcze subtelniejszym poziomie w mentalną substancję człowieka. A zatem umysł zależy od rodzaju pokarmu, jaki jest jedzony. Przyczyną demonicznych namiętności, jaka jest ewidentna w tych czasach, to pożywienie, które się je. Brak jest cierpliwości, wytrwałości, miłości i współczucia. Są tylko myśli diabelskie. Główna przyczyna tego wszystkiego, znajduje się w pożywieniu. Dlatego też pożywienie, powinno być czyste i święte. Cała forma ludzka, pochodzi z pożywienia. Duża część wody, którą pijemy, tonizuje ciało a subtelna jej część daje energię witalną, tak zwaną pranę. A zatem przez pożywienie, jakie człowiek wybiera, może on manifestować albo zadusić swoją boskość".
Sai Baba nie tylko zachęca ludzi, aby jedli właściwie. Opracował on także rodzaj medytacji, której celem jest uspokoić umysł i oczyścić go ze wszystkich myśli, które go niepokoją. Jeżeli się ją praktykuje regularnie i bez ambicji, to ta prosta i przyjemna technika, przekazuje wiele światłości umysłowej i siły woli, aby pokonywać trudności życiowe. Myślę, że właściwą rzeczą będzie ją tutaj przytoczyć, ponieważ jest ona kluczowym komponentem nauk Sai Baby. Mimo podejrzeń świata katolickiego, ten sposób ustanawiania kontaktu ze swoją własną boską świadomością, w żaden sposób nie sprzeciwia się nauczaniu Chrystusa. Faktycznie może odnowi pole tradycji chrześcijańskiej, co, do którego nawet ważni ludzie kościoła sądzili, że zostało stracone na zawsze.
Medytacja światła.
1. Przygotowanie.
Najpierw umieść świecę przed sobą i niech płomień będzie stały, bez migotania.
Usiądź wygodnie, z wyprostowanym kręgosłupem.
Odizoluj się od podłoża, siedząc na czymś drewnianym lub wełnianym.
Słowa Sai Baby: „Siedzenie prosto jest ważne. Między dziewiątym a dwunastym kręgiem, jest siła życiowa. Jeżeli kręgosłup jest uszkodzony w tym punkcie, to pojawia się paraliż. Jeżeli ciało jest w pozycji wyprostowanej, to tak jakby było nawinięte na prosty pal, to siła życiowa może wznosić się poprzez wyprostowane ciało i nadać umysłowi cechy intensywnej koncentracji. Co więcej, tak jak piorunochron przyczepiony do dachu budynku przyciąga błyskawice, tak też w podobny sposób doskonale wyprostowane ciało dostarcza przewodnika dla mocy boskiej, aby mogła wejść do świątyni twojego ciała i dać ci siłę do realizacji twojego zadania i osiągnięcia twojego celu. Moc boska jest tu zawsze, jak sygnały radiowe. Ale żeby usłyszeć muzykę radiową, musi być antena. Jeżeli urządzenie strojące nie jest właściwie ustawione, to będzie jakiś dźwięk, ale żadnej muzyki. W podobny sposób moc boska, która jest zawsze obecna, może wpływać do ciebie, jeżeli medytacja będzie prawidłowa a ciało wyprostowane".
Pamiętaj o modlitwie do Boga, prosząc go, aby był twoim przewodnikiem i podtrzymywał cię w tej podróży ku niemu. Dobrze jest się przygotować poprzez recytowanie psalmów albo modlitw, przez powtarzanie imienia bożego, albo przez myślenie o świętych historiach. Weź kilka głębokich oddechów, bez napinania się. Twoje ramiona i pierś nie powinny się wznosić i opadać. Uwaga: ta praktyka przygotowawcza, służy do zwolnienia przepływu myśli i uciszenia ciała. To dlatego, ponieważ jest interakcja pomiędzy ruchem ciała, przepływem myśli i oddychaniem. Nie usiłując wpływać na rytm swego oddychania, towarzysz mu umyślnie tworząc sylabę JE, podczas wdechu, i ZUS podczas wydechu. Można także podczas wdechu stosować SO, a podczas wydechu HAM. Słuchając tej mantry JE-ZUS, pozostań świadomy jej znaczenia. Kontynuuj to wyrażenie przez 5 - 10 minut. Słowa Sai Baby: „So-ham - nim ja jestem. Nim - z wdechem, ja - na wydechu. Albo SAI - RAM. Albo imię z twojego wyboru, wypowiedziane z ruchem oddechu. Oddech jest formą, i tak imię i forma idą razem. Oddech to życie. Życie to Bóg. Oddech jest Bogiem. Imię Boga i forma Boga. Oddychaj Bogiem. Zobacz Boga. Jedz Boga. Kochaj Boga. Imię Boga będzie oświetlać każdy krok twojego życia i zabierać ciebie do niego. To imię musi być wypowiadane z miłością. Bóg jest miłością. Jeżeli oddech jest wypowiedziany z miłością, wówczas życie jest miłością. Nie ma niczego mocniejszego niż miłość. Jeżeli jest wypowiedziane z miłością, to imię Boga, jakiekolwiek imię Boga, Ram, Sai Ram, Kriszna, Jezus, to te imię otworzy i oświetli całe twoje życie. Dla kogoś, kto pragnie sobie zdać sprawę z Boga, potrzebne jest tylko imię. Ocean jest ogromny, ale potężny parowiec nie jest potrzebny, aby wejść do Oceanu. Wystarczy mała opona, aby zabrać ciebie na Ocean".
2. Omkara.
Teraz cicho recytuj 21 razy OM.
Om to starożytne ściągnięcie z łacińskiego AMEN. Jest to święta sylaba, która jest źródłem i życiem Wszechświata. Liczba 21 oznacza pięć zewnętrznych zmysłów, pięć wewnętrznych zmysłów i pięć żywiołów, pięć powłok cielesnych i indywidualnego ducha boskiego - Duszę. Dźwięk Om jest AUM. Zaczyna się cicho od gardła, jest to Ziemia. U wychodzi z ust i dźwięk wznosi się, jeżeli chodzi o siłę, tak jak samolot słyszany początkowo z odległości gdzie dźwięk jego narasta w miarę jak się zbliża, i słabnie, kiedy się oddala. A to świat, U to niebo, M jest boskie, poza wszystkimi zmysłami. OM jest w każdym miejscu, umyśle, języku, sercu itd. Najpierw wypowiedz OM na języku, następnie w umyśle. Brzmienie OM 21 razy jest ważne, pięć zewnętrznych zmysłów, pięć wewnętrznych zmysłów, pięć żyć, pięć żywiołów, pięć powłok. W dalszym ciągu bądź świadkiem przypływu i odpływu twojego oddechu.
3. Światło.
Słowa Sai Baby: „Dlaczego jest światło? Jeżeli się bierze piasek, to on się wyczerpie. Jeżeli się czerpie ze zbiornika wody, jeżeli każdy będzie czerpać, to zbiornik wyschnie. Ale tysiąc ludzi może brać płomień świecy do zapalenia swoich świec, a płomień ten w żaden sposób się nie zmniejszy. Wpatruj się prosto na płomień".
W tym momencie możesz otworzyć oczy i spokojnie wpatruj się w płomień
świecy. Świeca powinna być na poziomie oczu. Po kilku sekundach wpatrywania
się w światło świecy, znowu zamknij oczy. Zobaczysz obraz odbicia płomienia.
Jeżeli go nie zobaczysz, otwórz oczy i w dalszym ciągu patrz na płomień.
Rozprzestrzeń to światło poprzez wnętrze swojej głowy. Upewnij się, żeby
dotknęło każdej komórki twojego mózgu. Powiedz sobie w myślach - mój intelekt
jest oświecony. Powoli i łagodnie przyciągnij płomień do okolicy serca
i wizualizuj światło w sercu, jako płatki kwiatu lotosu. W centrum światła możesz
sobie wyobrazić najświętsze serce twojego ulubionego obrazu Boga. Wyobraź
sobie płatki lotosu, otwierające się jeden po drugim, oświetlające serce. Zmyj
każdą myśl uczuciem i emocją w tym świetle, rozpuszczając wszystkie cienie. Nie
ma ani jednego kąta, gdzie by mogła się ukryć ciemność. Światło rozprzestrzenia
się coraz bardziej i staje się coraz bardziej intensywne. Złe uczucia nie mogą
przetrwać. Teraz pomyśl ( uwaga: między każdym z poniższych przymiotów
należy zrobić parosekundową przerwę ).
Czuję że miłość obejmuje wszystko,
jestem prawdą,
jestem czystością,
jestem pokojem,
jestem miłością,
jestem niekrzywdzeniem,
jestem współczuciem,
szczęściem,
tolerancją,
wyrozumiałością,
przebaczeniem,
łagodnością,
roztropnością,
sprawiedliwością,
siłą,
spokojem umysłu,
cierpliwością,
pięknem.
Teraz pozwól światłu przeniknąć każdą część twego ciała.
Nie ma znaczenia w jakim porządku. Światło dochodzi do pępka, a stąd wpływa do lewego uda, nogi, stopy, do palców aż po ich czubki. Następnie to samo dla prawej strony. Następnie powiedz - moje stopy niosą mnie tylko tam, gdzie Bóg chce. Światło unosi się poprzez ciało, zalewając każdy narząd i każdą przestrzeń. Następnie napełnia lewe ramię, przedramię, dłoń, do czubków palców. Następnie prawy bark, ramię, i rękę. Teraz powiedz - moje ręce mogą wykonywać tylko dobrą pracę, teraz żadna część mojego ciała nie może podjąć żadnej czynności, która jest zła, podejrzana lub ciemna. Każda część stała się narzędziem światła i miłości. Niech światło niesie się do gardła a następnie do głowy. Powiedz - cały fałsz znika z moich słów i myśli. Światło dociera do oczu. Powiedz - widzę tylko dobro, w każdym i we wszystkim. Otacza ono uszy - powiedz- słyszę tylko dobre słowa. Zalewa usta i język - powiedz - moje wargi chcą wyrażać tylko chwałę Bożą. Mój język wypowiada tylko dobro, moje podniebienie kosztuje tylko pokarm dobroczynny dla ciała i ducha.
Światło podnosi się do nosa. Powiedz - czuję i doświadczam tylko Boga. Teraz światło wznosi się do czubka głowy. Cała głowa jest pełna światła, nie pozostaje w niej ani jedna zła myśl. Światło to staje się świetlaną koroną, która otacza i pokrywa głowę. Jestem w świetle. Jest poczucie rozdzielenia między moim ciałem a światłem. Światło jest we mnie i przenika całe moje jestestwo. Światło staje się coraz bardziej intensywne, od czubka głowy. Świeci wokół i rozprzestrzenia się w coraz to szerszych kręgach, rozchodząc się we wszystkich kierunkach. Światło z zewnątrz i światło wewnątrz są jedną rzeczywistością. Membrana ciała już nie oddziela mnie od niczego innego. Ciało też jest całe światłem. Jestem światłem, nie jestem tylko duszą, jestem obrazem i podobieństwem Boga. Światło zawiera wszystko i wszystkich. Jestem jednością ze wszystkimi osobami które kocham, krewnymi, przyjaciółmi, towarzyszami. Jestem jednością ze wszystkimi tymi, co do których myślę że nie są przyjaźni wobec mnie. Jestem jedno ze wszystkimi tymi, co chcą mi zaszkodzić, jedno z tymi, którzy mną rządzą, jedno z moimi przełożonymi, jedno z całą ludzkością, chorymi, biednymi, opuszczonymi, umierającymi itd. Jestem jedno ze wszystkimi zwierzętami, od największych do najmniejszych, od nosorożców do owada, od delfinów do mięczaków. Jestem jedno ze wszystkimi warzywami, kwiatami, trawą, łąkami, lasami. Jestem jedno także z królestwem minerałów, kryształami, skałami, górami, jeziorami, morzami, planetą, układem słonecznym, galaktyką, kosmosem. Wszystko i każdy są przeniknięci tym światłem, moje światło to to samo światło całego wszechświata. Wszystko jest światłem. Wszystko jest miłością. Teraz spróbuj wizualizować postać Boga, która jest tobie najdroższa. Jezus, Dobry Pasterz, Najświętsze Serce, Ukrzyżowany itd. W świetle zalewającym wszystko. Bóg jest światłem. Światło jest Bogiem. Ja i Ojciec jesteśmy jedno. Jestem jednością z Jezusem i Ojcem. Jestem boski. Jestem tym: SO-HAM.. .SO-HAM.. .SO-HAM.... JE-ZUS.. JE-ZUS.. JE-ZUS...
W tym momencie możesz ułożyć modlitwę uwielbienia, adoracji i dziękczynienia Bogu. „Panie, moja mocy, obrono, moja ucieczko, moja warownio, mój bastionie. Ty Panie znasz mnie, ty mnie widzisz, ty czujesz, że moje serce jest z tobą. Moja łasko, mój harcie ducha, moja ucieczko i moje wyzwolenie, moja tarczo, której zaufałem. O Boże ! Mój Królu, chcę cię wywyższać i błogosławić twoje imię, teraz i zawsze. O Panie ! Jak chwalebne jest twoje imię na całym świecie". Kontynuuj JE-ZUS albo SO-HAM przez kilka minut.
Delektuj się świadomością ciszy, jaka wypełnia twój umysł. Następnie sprowadź światło z powrotem do swego serca, gdzie będziesz go pilnował dzień i noc w postaci Jezusa lub innej, jaką wybrałeś. Uwaga: odpocznij przez chwilę, zanim zaczniesz się ruszać.Stopniowo otwórz oczy, i wprowadź błogosławieństwo, jakie otrzymałeś, do twoich czynności.Wśród dobrodziejstw, jakie ta medytacja przynosi, jest moc kontroli zmysłów i kierowania ich do konstruktywnych celów. Ponieważ rozwija ona twoją moc koncentracji i kontemplacji boskości, praktyka ta może być wielką pomocą w twoich studiach i innych działaniach. Wyostrza pamięć i pogłębia intuicję. Kiedy
już zdasz sobie sprawę i doświadczysz, że Bóg jest we wszystkich rzeczach, to uczucie „ja", poczucie oddzielenia i egoizmu, znika. Kochasz całe stworzenie, przez tę uniwersalną miłość twój charakter doskonali się, a w konsekwencji również naród, czy wspólnota, w której żyjesz. Ponieważ próbowałem innych form medytacji, mogę zaświadczyć o wielkiej skuteczności, i kusi mnie żeby powiedzieć, o wyższości medytacji światła, tezy opartej na doświadczeniu osobistym. Porzuciłem inne techniki z różnych powodów. Albo nie zgadzałem się z tym, jak były uczone, albo też grupie, która je promowała brakowało duchowego wymiaru, albo też miałem wątpliwości, co do samych technik. Jak tylko postanowiłem sobie przyswoić metodę Sai Baby, to po dokładnym rozważeniu, stwierdziłem że w krótkim czasie uzyskałem więcej dobrodziejstw z niej, niż miało to miejsce wcześniej, z innych technik. Medytacja światła Sai Baby, ma tę wielką stronę dodatnią, że zmniejsza pragnienie osiągnięcia pewnych mocy, albo pewnych konkretnych cech korzystnych dla kogoś, albo czyichś relacji w stosunku do społeczeństwa. Ona koncentruje uwagę wyłącznie na osiągnięciu jedności z Boskością, przez kontemplowanie i asymilowanie cnót, które charakteryzują boskość. W końcu uważam, że każda technika jest dobra, jeżeli jest praktykowana z wiarą, właściwymi intencjami, i zaufaniem do mistrza, który jej naucza. Ludzie, którzy wybierają praktykowanie pewnej metody, nie zawsze mają ten sam cel. Dla każdego celu jest stosowna technika. W ostatnich latach Sai Baba stale podkreślał, jakie dyscypliny duchowe są istotne dla samorealizacji. Powtarzanie imienia Boga i niesamolubna służba innym. Słowa jakie skierował w Prasanthi Nilayam 19 listopada 1990 roku, z okazji Piątej Konferencji Światowej, Sathya Sai Baba wychwalał te dwie praktyki, stawiając nawet powyżej medytacji, jeżeli chodzi o wagę. Oto jego słowa: „Służba dla innych jest najwyższą dyscypliną duchową. Modlitwa i medytacja, znajomość pisma i Wedanty, nie mogą ci pomóc w osiągnięciu celu tak szybko, jak może to zrobić bezinteresowna służba. Służba ma podwójny skutek. Wytępia ego i daje szczęście". Powtarzanie Imienia jest starożytną wschodnią praktyką, która ma swoje początki w mocy dźwięku. Wschodnia tradycja religijna jest ojczyzną mantry. Są to krótkie, potężne formuły, związane z pewnymi wibracjami, co do których, wielcy mędrcy wiedzieli, że mogą wprowadzić człowieka w pewne stany świadomości. Stany, które ułatwiają transcendencję i związek z Bogiem. W tradycji chrześcijańskiej, asceci i święci zawsze mocno zalecali, aby się szeptało pewną świętą exclemation stale, dla umysłu. Jest to ta sama zasada, co powtarzanie mantr, albo imienia Boga. Być może nasza bogata tradycja jest w litanii, pochodzi od tej świadomości. Niestety, w tym wieku, kiedy ludzie są zainteresowani bardziej formułami magicznymi, niż w rozumie lub w sercu, wielu ludzi sądzi, że mantry wschodnie mają większą moc, niż mantry zachodnie. Zapominają, że skutek modlitwy nie zależy od tego jak jest wypowiadana, ani od tego, w jakim jest języku, ale od jakości serca które ją wypowiada, które się modli. Tak jak J. Blofeld powiedział: "Tam gdzie wiele ludzi błądzi i myli się, to przykładanie zbyt wielkiej wagi do tego, jak wypowiada się sylaby mantry. Jestem przekonany, że dźwięk, oddzielony od wszystkiego innego, normalnie liczy się bardzo mało". W związku z tym, zacytuję małe opowiadanko, jakie podaje J. Blofeld i które wyjaśnia tę sprawę. „Hinduski mnich, przerwał swoje roczne rekolekcje podczas pory monsunowej po to, żeby odwiedzić swoją matkę. Ponieważ obawiał się, że mogła mieć rozpaczliwe braki w żywności, był zaskoczony znajdując ją w doskonałym zdrowiu, a jeszcze bardziej był zdziwiony, kiedy matka powiedziała mu, że nauczyła się specjalnej mantry, dzięki której „przez moc wielkiej bogini" była w stanie gotować kamienie i zamieniać je na pożywne jedzenie. Jednak mnich ten był bardzo uczonym człowiekiem, i jak tylko usłyszał jak matka recytuje tę mantrę, zaczął poprawiać liczne błędy wymowy. Niestety, kiedy biedna kobieta recytowała tę mantrę poprawnie, nie było żadnego rezultatu. Więc syn poradził jej, żeby wróciła do starego sposobu recytacji. W krótkim czasie dzięki wielkiej wierze, kobieta znowu zaczęła zamieniać kamienie w żywność". Na zakończenie: cel medytacji, powtarzanie Imienia i służba, to to samo. Krzewić nabożeństwo. Najbardziej głębokie i wzruszające dyskursy Sai Baby, są na temat nabożeństwa do Boga. Upomina nas za sposób, w jaki się modlimy, prosząc o rzeczy, których nie potrzebujemy, albo o rzeczy, co do których Ojciec już wie, że potrzebujemy. Sai Baba mówi: „Miłość Boga jest najcenniejszym darem. Jeśli chcecie prosić o coś Boga, módlcie się do niego w taki sposób: „O Panie, chcę tylko ciebie". Kiedy go macie, macie wszystko. Zawsze mówi nam o tym, aby nie myśleć o Bogu jako istocie odległej i nie oddalać go poprzez retoryczne i kwieciste opisy. Ale trzymać go jak najbliżej, jak drogiego przyjaciela. Sai Baba mówi: „ Kogo chwalicie? Kiedy chcecie zdobyć kogoś, jako nowego przyjaciela, a on przychodzi was odwiedzić, zalewacie go formalnościami, aby mógł się poczuć jak w domu i przyjazny w stosunku do was. Okazujecie mu szacunek i mówicie bardzo grzecznie, „proszę wejść, proszę pana, proszę się rozgościć", cały czas mu nadskakując. Jest bardzo inaczej, kiedy przyjmujecie starego przyjaciela. Nie ma potrzeby tonąć w retorycznych wyrażeniach i konwencjonalnych postawach. Każde słowo, jakie kierujecie do starego przyjaciela, ukazuje waszą bliskość i miłość. I tak powinniście się zwracać do Boga. On jest waszym najbliższym i najbardziej intymnym przyjacielem. Nie dawajcie upustu służalczym wyrażeniom w stosunku do Pana. Uważajcie go za swego najbliższego przyjaciela. Sprawicie mu ogromną radość, jeżeli będziecie go traktować, jako swego towarzysza duszy, i pozwolicie, aby wasze uczucia miłości i ciepła, płynęły w sposób swobodny, niż mielibyście się do niego zwracać z pretensjonalnymi i afektowanymi wyrażeniami". „Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni Pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego". ( Jan 15.14) Nabożeństwo, oddanie się, poświęcenie, to najłatwiejsza droga do osiągnięcia Boga, do osiągnięcia boskiej świadomości w naszym wnętrzu. Ścieżkę tę porównuje się do postawy kociaka, który pozwala swojej matce, żeby go wzięła do pyszczka i poniosła. Kiedy Awatar przybywa do ludzi, nie może się doczekać, aby zebrać wielbicieli pod swoją ochronę. „Jak kwoka, gromadzi pisklęta pod swoje skrzydła". ( Łukasz 13.34 ) Jest to reunifikacja, ponowne zjednoczenie wszystkich istot ludzkich, w jednej Istocie boskiej. Jednej świadomości bycia dziećmi tego samego Ojca. Jest to powód, dla którego wielkie istoty poświęciły swoje życie: ut unum sint, aby byli jedno. Poświęcenie prowadzi do jedności. Misja Awatara Sai Baby jest także podsumowana w tym jednym zdaniu.
Rozdział ósmy. Szkoły i edukacja.
Wspominałem już o systemie edukacji, jaki Baba stosuje w swoich szkołach, ale teraz chciałbym to przedyskutować z większymi szczegółami. Sai Baba przykłada ogromna wagę do nauczania i edukacji. Są to jego
„Edukacja polega na wyciąganiu tego, co najlepsze jest w dziecku, ciele, umyśle i duchu" - Gandhi. najwybitniejsze cele społeczne. Kiedy istota taka jak Sathya Sai Baba „zstępuje" między ludzi, po to aby ich obudzić i udoskonalić, gdzie miałaby zacząć, jeżeli nie od początku? Najpierw od edukowania najmłodszych dzieci. W rzeczy samej, jest to jedyny sposób, w jaki społeczeństwo się zmieni. Żeby wszczepić fundamentalne wartości, które istotę ludzką czynią „ludzką", to znaczy stworzenia obdarzone rozumem i inteligencją, trzeba zacząć od pierwszych lat życia. System edukacyjny Sathya Sai, jest oparty na pięciu wartościach. Każdej towarzyszy metoda. Jest to znak wysokiego uznania, jakie Bóg ma dla stworzeń ludzkich, że te wartości - prawda, właściwe działanie, pokój, miłość i niekrzywdzenie, są zwane „wartościami ludzkimi", wartościami naturalnymi dla człowieka. Techniki i metody, przez które te wartości są osiągane to: medytacja, modlitwa, recytowanie znanych powiedzeń, śpiew grupowy i muzyka, opowiadania historii i działania grupowe. Każda wartość jest związana w szczególności z konkretną techniką, ale wszystkie te techniki i wartości, są ze sobą wzajemnie powiązane. Na przykład: medytacja jest najwyższą techniką, aby osiągnąć wartość prawdy. Ale medytacji powinny towarzyszyć inne działania, takie jak śpiewanie i praca w grupach, po to, aby była jak najbardziej skuteczna. Na temat tej metody były już studia i doświadczenia, a nawet konferencje. W szczególności dwie konferencje międzynarodowe powinny być wymienione. Jedna w Odense w Danii i druga w Asyżu. W wyniku tych konferencji, opracowano dojrzałe pedagogiczne traktaty, które są fundamentalnej wagi, do nauczenia się tej metody. Znakomici naukowcy i specjaliści z dziedziny psychologii i pedagogiki, uczestniczyli w tych sesjach. Wśród nich mogę wymienić Art-ong Jumsai, który jest sławny z powodu opracowania systemu lądowania dla modułów Vikinga, które dotarły do Marsa. W moich latach badań naukowych, nie znalazłem programu tak pełnego, całkowitego i skutecznego jak Sathya Sai Education In Human Values. Jest to program, który oferuje realne rezultaty w przekształceniu dzieci. Osoba która stworzyła albo wynalazła ten program, musi naprawdę być geniuszem !" Art.-ong Jumsai jest osobą o wysokim formacie intelektualnym i moralnym. W Trakcie wykładu, jaki dał w Odense, zapewniał: „We wszystkich praktycznych działaniach, gdzie adaptowano program kształcenia w wartościach ludzkich, wynik przechodził wszelkie oczekiwania. Ma on systematyczną strukturę, i w ten sposób zainteresował wybitnych naukowców. Program ten zdobył już akceptację w wielu krajach, takich jak Tajlandia, India, Dania, Niemcy a obecnie także Włochy. Wyniki są oczywiste w nagłej zmianie, jaka ma miejsce u dzieci. Lepsze zachowanie, większa równowaga, i bardziej harmonijny, zgodny rozwój osobowości. Wywołało to głębokie zmiany i intensywne zainteresowanie, także u samych nauczycieli. Wielu ludzi do tej pory nie było świadomych braku równowagi, jaki się pojawił w ludzkiej psychice. Z jednej strony, technika postępuje z szybkością zapierającą dech w piersiach, a z drugiej strony, społeczeństwo jest torturowane, nękane przez niepokoje i zmartwienia, i żyje pod groźbą nuklearnego holokaustu, albo przynajmniej śmiertelnego zniszczenia środowiska. To, czego brakuje w przygotowywaniu człowieka do stanięcia wobec tych problemów, to adekwatna formacja charakteru ludzkiego i kultywowanie wartości, które czynią życie bardziej pogodnym i harmonijnym. W szczególności można zobaczyć, jak krytyczna jest sytuacja ludzkości z następujących faktów:
Dyskryminacja rasowa, ideologiczna i religijna, wciąż trwa.
Moc i integralność rodziny słabnie.
Jest mniej szacunku dla rodziców, nauczycieli i liderów.
Wzrasta zachowanie destrukcyjne i gwałtowne.
Młodym brak celu i kierunku, i są niezadowoleni z nauczania, jakie otrzymują.
Gatunki zwierząt i roślin, są szybko niszczone.
Środowisko jest nieodwracalnie zanieczyszczane.
Jedynym skutecznym środkiem na schorzenia tego świata, jest system edukacji oparty na wartościach, o których zapomniano. Podkreśla to w swoim oświadczeniu Uniwersalna Deklaracja na temat Wartości Ludzkich, przyjęta przez ONZ. „Nauczanie musi mieć na celu pełny rozwój osobowości ludzkiej i wzmocnienie szacunku dla ludzkich praw i podstawowych wolności. Musi wzmocnić wzajemne zrozumienie, tolerancję i przyjaźń między wszystkimi narodami i wszystkimi etnicznymi i religijnymi grupami, zachęcając ponadto do korzystania ze środków podjętych przez ONZ dla zachowania pokoju. Nauczane wartości muszą być uniwersalne, tak, żeby całkowicie przekraczały wszelkie powierzchowne rozróżnianie rasy, czy credo religijnego. Muszą one przedstawiać istotę życia ludzkiego, i wartości ludzkich".
W praktyce, co wymaga system edukacyjny Sai Baby? Wymaga on przygotowywania rodziców, i w szczególności najwrażliwszych nauczycieli wśród rodziców, tak, żeby mogli oni współpracować w serii lekcji dawanych swoim dzieciom. Program Sathya Sai Education In Human Values, może trwać od kilku dni do szeregu tygodni, jak w normalnym roku szkolnym, podczas których stosowałby kilka popołudni, jako działalność pozaszkolną. Jest on przeznaczony dla dzieci od 6 - 15 roku życia, ponieważ są to lata formacyjne, w których można z powodzeniem zasiać nasiona wartości. Gdziekolwiek wdrożono system SSEHV ( WWL ), tam zawsze osiągał wyjątkowe wyniki. Przedstawia on syntezę 9-cio letniego kursu, który narodził się jakieś 15 lat temu , jako dodatkowy program integrujący sprawy moralne, ideowe i kulturalne. Setki tysięcy dzieci na całym świecie, szły za tym programem z ogromnym powodzeniem. Ostatecznym celem tej metody Sathyi Sai Baby, jest krzewienie zdrowego i dobrze zrównoważonego rozwoju wszystkich aspektów dziecięcej osobowości. Fizycznego, intelektualnego, emocjonalnego, psychicznego i dotyczącego ciekawości. Obecny system edukacji, zajmuje się tylko dwoma pierwszymi aspektami i w jakimś stopniu trzecim, ale całkowicie pomija ostatnie dwa. System Sai rozwija tych pięć aspektów osobowości, przez wszczepienie pięciu fundamentalnych wartości: prawdy, właściwego działania, pokoju, miłości i niekrzywdzenia. Tych pięć wartości odpowiada logicznie pięciu ideałom edukacji: wiedzy, zdolności, zrównoważenia, mocy introspekcji i rozpoznawania własnej prawdziwej tożsamości. Studia prowadzone przez naukowców i psychologów, potwierdziły, że ludzie są najbardziej chłonni między 6 - 15 rokiem życia. Metoda edukacyjna Sathyi Sai Baby, koncentruje się na tym przedziale wiekowym. Nie proponuje ani nie zaleca zmian w bieżącym programie szkolnym. Pragnie go tylko wzmocnić i wzbogacić, przez podanie nowego wymiaru wartości. Spróbujmy dać zarys tej metody. Chcemy to uczynić przez krótkie zanalizowanie pięciu wartości, poprzez słowa samego Mistrza. Każda wartość ludzka, odpowiada poziomowi ludzkiej osobowości. I tak jest też pięć poziomów człowieka. Poziom fizyczny, poziom uczuciowy, poziom intelektualny, poziom miłości ( nie w sensie sentymentalnego przyciągania ) i poziom duchowy.
Prawda - wartość ludzka prawdy, odpowiada poziomowi intelektu. De facto, to intelekt prowadzi człowieka do odkrycia prawdy. Osiąga ona swój cel przez określenie tego co nie jest prawdziwe, co jest nierealne. To, co jest prawdziwe jest niezmienne, wieczne, niezniszczalne, nie zmienia się z jednego dnia na drugi. Kiedy człowiek zaczyna szukać prawdy, zdaje sobie sprawę, że nic, co może analizować czy badać, nie jest prawdziwe. Zdaję sobie sprawę, że wszystko, czego doświadczam poprzez zmysły, stale się zmienia. Poprzez nauki dowiaduję się, że wszystko jest energią, że wszystko w Kosmosie składa się z pól wibracyjnych. Wibracja stale się zmienia, i w ten sposób zmiana charakteryzuje cały Wszechświat. Spragniony stałych prawd, a rozczarowany niestałością wszystkiego, co go otacza, człowiek uczy się w ten sposób wchodzić w siebie po to, aby odkryć to co nie przemija, co jest stałe. Sai Baba mówi : „Prawda w swoim realnym sensie, to jest to, co zawsze jest niezmienne, co się nie zmienia w żadnym czasie. Jest to wieczna rzeczywistość. Wszystkie przedmioty materialne w tym świecie, które widzicie, podlegają zmianie w każdej chwili i są poddane rozkładowi. Ale duchowa prawda Boga
jest wiecznie ważna, jest ważna w każdych warunkach, i nigdy się nie zmienia". A zatem pierwszym celem szkoły, jest prowadzić uczniów do odkrycia, że wszystko w świecie zjawisk jest względne. I do przekonania ich o tym, że poza zmieniaj ącymi się dogmatami nauki, jest nie zmieniająca się rzeczywistość która istnieje. Niestety, obecne szkoły nie spełniaj ą tego celu, ponieważ ich program jest oparty na nauczaniu jednego pojęcia lub innego. Prawdziwym celem szkoły, jest doprowadzenie człowieka do prawdy, doprowadzenie dzieci do podstawowego prawa, które rządzi wszystkimi naukowymi prawami, i to jest fundamentalnym oraz fascynującym zadaniem edukacji. Przy postępowaniu tego dociekania, dwie ludzkie cechy należałoby rozwijać w dziecku: pamięć i intuicję. Pamięć jest użyteczną zdolnością zachowywania informacji, elementów nauki, elementów wiedzy. Intuicję można rozwinąć jedynie poprzez oczyszczenie intelektu. Możemy powiedzieć, że intuicja jest najwyższym poziomem intelektu. Działa ona na obszarze, co do którego zwykły intelekt jest bezsilny w badaniu. Intuicja jest intelektem geniuszy. Sam głos sumienia jest intuicją. Wszystkie pięć z zaproponowanych metod nauczania, prowadzi do silniejszej pamięci i intuicji. Ale w szczególności medytacja, naucza jak uspokoić swój umysł. To czyni intelekt, chłonny na wyższe prawdy. Dla każdej wartości ludzkiej jest szereg odpowiadających jej podwartości np. ludzka wartość prawdy może być badana i rozszerzona, przez rozważanie rozeznawania, uczciwości, ducha dociekania. Właściwe działanie, kiedy prawda zostaje przełożona na działanie, staje się właściwym postępowaniem. Jej sferą jest dziedzina fizyczna. Dzieci dochodzą do zachowania zgodnie z kodeksem właściwego postępowania, ucząc się dyscyplinowania swoich ciał i regulowania wszystkich wkładów, które otrzymują podczas dnia, lub życia. Sai Baba Często podkreśla fakt, że stajesz się tym, co się myśli. Za każdym działaniem jest myśl. Myśl jest karmiona wolą, która jest często w konflikcie z pragnieniem. Wola i pragnienie, to nie ta sama rzecz. Często pragniemy tego, czego nie chcemy, albo pragniemy tego, co nie jest samo w sobie pożądane. Wola jest bezcenną siłą, która pozwala nam działać zgodnie z prawdą. Pragnienie, pożądanie, także pcha nas w kierunku działania, ale często przeciwstawia się prawdzie. Dziecko należy uczyć dokonywania tego rozróżnienia, a zatem uczyć stawiania pułapu swoim pożądaniom. Sai Baba mówi : „Nie ma sensu uwielbiać Boga jako wcielenie prawdy, kiedy się lekceważy prawdę w swoim codziennym życiu. Właściwe Działanie rodzi się z Prawdy. Wytryska z serca i wlewa wewnętrzną satysfakcję. Jest wyrażeniem znajomości własnej kondycji. Zaufaj temu, co boskie sumienie w tobie podpowiada. Nikt nie powinien działać przeciwko dyktatom własnego sumienia. To jest właściwa ścieżka. Prawdziwy kult zatem, polega na czynieniu tego, co jest właściwe w zgodzie z własnym sumieniem. Myślisz jedną rzecz, a mówisz inną. To z pewnością nie sprowadzi cię bliżej Prawdy. Musi być całkowita spójność między myślą, słowem a uczynkiem. Można wzmocnić wolę dziecka, stosując każdą okazję do dania mu jego własnej autonomii. I tak, musi się ono przyzwyczaić do mycia rąk przed jedzeniem, do tego, by nie jeść za dużo ani za szybko, do utrzymania schludnego ubrania, zębów, paznokci, włosów i do utrzymywania swoich rzeczy w porządku. Do punktualności, do nieśmiecenia i tak dalej. Trzeba także pracować nad doskonaleniem cech socjalnych dziecka, społecznych, towarzyskich, jego zachowania w szkole, z przyjaciółmi, jego posłuszeństwa. Należy stymulować jego zdolność do pracy z innymi i do zajmowania się nimi. Powinno się promować wszystkie wartości etyczne, które sprawią jego właściwy wzrost moralny. W ten sposób dojdzie do tego, że będzie sobie cenił to, jak przyjemnie jest być w pokoju z sobą i z innymi, mówić spokojnie, dzielić rzeczy z innymi, nie niszczyć rzeczy, nie kraść, nie kłamać itd. Jego motywacja w tym wszystkim, musi pochodzić ze zrozumienia, że każdy jest ogniwem w wielkim łańcuchu Istnienia, a siła tego łańcucha zależy od każdego ogniwa".
Pokój - z pewnością pokój jest podstawowym celem jakiego każdy szuka. Wszyscy szukamy pokoju i szczęścia na jakiejkolwiek drodze. Można doświadczyć prawdziwego pokoju tylko wtedy, kiedy ma się równowagę emocjonalną. I tak pokój, jest związany z emocjonalnym stanem człowieka. Zamieszkuje wewnątrz człowieka. Rodzi się ze zdania sobie sprawy, że źródło spełnienia nie jest na zewnątrz człowieka. Nikt nie jest odpowiedzialny za nasz pokój, za wyjątkiem nas samych. Nie można zaimprowizować tej zdolności znajdywania pokoju w sobie spontanicznie. Musi być ona rozwijana od pierwszych lat dzieciństwa. Sai Baba mówi: „Jutrzenka pokoju może być rozwijana tylko przez uczenie się, praktykowanie i nauczanie sztuki życia razem, w pokoju i zgodzie w domu. Wówczas pokój światowy, będzie mógł zostać ustanowiony bez zwłoki i mozołu".
Metodami nauczania dla stanowienia pokoju są: medytacja, poprzez którą dziecko uczy się, jak tworzyć pokój w sobie, i twórcze czynności działania, które przyzwyczajają je do pokojowej koegzystencji ze swoimi towarzyszami. Wśród tych wartości pokoju należałoby wspomnieć spokój, koncentrację, zadowolenie, optymizm, samoakceptację itp.
Miłość - wytryska z psychicznej sfery człowieka. Miłość to nie po prostu uczucie, jest to energia, którą otrzymujemy i przekazujemy w każdej chwili. Ma ona moc wpływać na każda formę życia. Poprzez doświadczenie, jakie Art-ong Jumsai przeprowadził ze swoimi studentami uniwersyteckimi, zademonstrował on, że miłość jest energią, która wpływa na wszystkie żywe istoty. Oto jak sam opisuje ten unikalny eksperyment: „Powiedziałem moim studentom na uniwersytecie w Bangkoku: musicie wszyscy promieniować miłością ! Nastąpiło poruszenie wśród studentów i wszyscy nazwali mnie Acharya, co znaczy Przewodnik Duchowy. Panie profesorze - powiedzieli mi - to jest uniwersytet, dlaczego pan prosi nas o promieniowanie miłością ? Pan powinien być w świątyni, a nie na uniwersytecie. Odpowiedziałem im w ten sposób: W porządku, to jest uniwersytet, musimy być naukowi. No dobrze zatem, ale jeżeli udowodnimy, że jest energia zwana miłością i że ta energia może mieć pozytywny wpływ na żyjące istoty, czy obiecacie wówczas praktykować tę miłość? Wszyscy powiedzieli - tak. Zgodzili się przyjąć to wyzwanie. Powiedzieli mi: w porządku, jeżeli sądzi pan, że może nam to udowodnić, to my to wprowadzimy w praktykę. Poprosiłem ich o przeprowadzenie doświadczenia, dotyczącego potęgi miłości. Poprosiliśmy innego naukowca, aby był bezstronnym obserwatorem. Naprawdę był on sceptyczny odnośnie tych spraw, ale nadzorował postępowanie w doświadczeniu. Oto, co ci studenci zrobili. Wzięli nasiona kwiatów margerytek i spowodowali ich kiełkowanie i wzrost do wysokości czterech centymetrów. Przerzedzili rośliny na podstawie wysokości, tak, że wszystkie kwiaty były dokładnie tej samej wysokości. Uszkodzone zostały odrzucone. W ten sposób otrzymali szereg sadzonek, wszystkie identyczne, co do rozmiaru i zdrowia. Każda otrzymała identyczna ilość wody, która była starannie odmierzana. Z uwagą zapewniano te same warunki dla wszystkich. Światło, powietrze i temperaturę. Wszystko było dokładnie kontrolowane. W tym momencie, rośliny zostały podzielone na dwie grupy. Połowa roślin została wybrana, do otrzymywania miłosnej uwagi. Studenci zebrali się, i zaczęli projektować przyjemne myśli na grupę roślin, przeznaczonych do miłosnego traktowania. Myśleli o miłości dla swoich rodziców, i miłości do roślin. Następnie modlili się, aby rośliny mogły rosnąć, żeby były szczęśliwe itd. W ten sposób przekazywali miłość roślinom, każdy na swój sposób. Oto, jaki był wynik: rośliny, które otrzymały miłość, urosły znacznie wyżej i były pełne kwiatów, były pokryte żółtymi kwiatami. Druga grupa roślin nie rosła tak szybko, i musiała jeszcze zakwitnąć. Doświadczenie zakończyło się tak, że można było porobić pomiary. Odkryliśmy, że te rośliny, które otrzymały miłość, urosły przeciętnie o 49.2% wyżej, niż te, które nie otrzymały miłości. Studenci mierzyli grubość łodyg i analizowali wyniki, statystycznie stosując analizę wariantową i inne metody statystyczne, po to, żeby określić margines błędu. Rośliny, które były napromieniowane miłością, były pełne kwiatów, podczas gdy te pozostałe, nie miały ani jednego kwiatka. Dokonaliśmy badań statystycznych ilości kwiatów, ponieważ jedne miały więcej, a inne mniej. Odkryliśmy, że prawdopodobieństwo, aby te dwie grupy były tak różne, było minimalne. Musiał być jakiś powód. Studenci zatem zabrali się do znalezienia przyczyn, które spowodowały tak duże rozbieżności w tych grupach roślin. Nie znaleźli żadnego powodu, jak tylko miłość. W końcu studenci musieli przyznać, że potęga miłości naprawdę istnieje. Musieli przyznać, że promieniowanie energii psychicznej, wpływa na rośliny. Następnie wysłałem raport na ten temat do szeregu narodów, gdzie nauczyciele podejmowali analogiczne doświadczenia z dziećmi w swoich klasach. Otrzymałem dużą ilość listów, które donosiły o tych samych zaskakujących rezultatach, a które razem wzięte, stanowią ciało dowodowe. Miłość pomaga istotom żywym, szczególnie roślinom, rosnąc szybciej. Na uniwersytecie gdzie nauczałem odkryto, że podczas tych doświadczeń z miłością, jedna roślina załamała się i zwiędła. Podejrzewałem, że jakiś student przeklął tę roślinę. Zapytałem wszystkich studentów czy to prawda. W końcu jeden ze studentów przyznał się, że wszedł w sobotę po to, żeby przekląć tę roślinę. Spędził trzy godziny, stosując swoje złorzeczenie. I dlatego roślina załamała się, aż do momentu zwiędnięcia. Student ten przyznał się, że zaraz potem dostał okropnego bólu głowy i nudności, i że był chory przez dłuższy czas. Cytuję: „Jest to ostrzeżenie dla nas wszystkich. Na wypadek gdyby komuś z nas przyszło do głowy przeklęcie rośliny, albo, co gorsze, człowieka. Oto co się dzieje, kiedy przekazujemy negatywną energię!".
Miłość jest rozwiązaniem na cierpienie. Jak Matka Teresa z Kalkuty powiada: „Ludzkość cierpi, ponieważ jest głodna miłości". Miłość wyraża się dawaniem i przebaczaniem. Pierwsza miłość, która powinna być wpajana w dzieci, to miłość do ich rodziców. Następnie powinno się ich uczyć poszerzania jej na ich rodziny, sąsiadów, kraj, a w końcu na Tego, który przenika cały Wszechświat. Sai Baba mówi: „Miłość to ananda, błogość, szczęście, miłość to potęga, miłość jest światłem, miłość to Bóg".
Metodami nauczania najbardziej odpowiednimi do krzewienia tych wartości, to oprócz przykładu kochającego i tolerancyjnego nauczyciela, opowiadanie właściwych historii, odwiedzanie miejsc kultu, odczuwanie i doświadczanie pewnych tradycyjnych świąt. Do tych wartości, jakie należy podkreślić, jest troska o innych, współczucie, poświęcenie, przyjaźń, przebaczanie, łagodność, dzielenie się, tolerancja itd.
Niekrzywdzenie - znaczenie ahimsa jest takie, że nie powinno się powodować krzywdy nikomu, w myśli, słowie i uczynku. Najwyższą manifestacją ludzkiej doskonałości jest niekrzywdzenie. Jest to miłość, która nie jest ograniczana do przyjaciół i krewnych, lecz rozciąga się na wszystkie stworzenia. Z tego powodu niekrzywdzenie charakteryzuje duchowy poziom człowieka, jego najwyższy aspekt. W praktyce niekrzywdzenie oznacza: niekrzywdzenie nikogo i bycie przyjaznym, pozostawanie w zgodzie z naturą, i we wzajemnym zrozumieniu z każdym i unikanie, na ile jest to możliwe, szkodzenia czemukolwiek. Oczywiście absolutne niekrzywdzenie jest niemożliwe, ponieważ życie jest podtrzymywane poprzez inne życia. I trzeba szukać sposobności powodowania jak najmniejszego możliwie wykroczenia. I tylko w stosunku do jak najniższych form życia. Niekrzywdzenie osiąga się po zrozumieniu motywacji, jakie są poza właściwym działaniem, po rozwinięciu miłości, zrozumieniu podstawowej prawdy, i dojściu do pożądania pokoju w wystarczającym stopniu, aby chcieć poświęcić coś po to, aby to uzyskać. Poziom niekrzywdzenia stymuluje całkowity rozwój dziecka. Dziecko zyska wartość niekrzywdzenia, ucząc się miłości do kwiatów, hodowli roślin i troski o zwierzęta. Pod wartościami, jakie należy podkreślić, to uniwersalne braterstwo, szacunek dla innych kultur i religii, duch obywatelski, jednomyślność, szacunek dla własności innych ludzi, powodowanie minimalnej szkody itd. Zrozumiawszy teoretyczne zasady stojące za wartościami ludzkimi, trzeba je rozprowadzić w praktykę, w poszczególnych lekcjach. Każdy przedmiot uczony w szkole, dostarcza bogatych możliwości odzwierciedlenia większych tematów, które czynią przedmiot bardziej ciekawy. Zwykłe uczenie się przedmiotu, czyni szkołę ciężką i promuje konkurencję. Z drugiej strony, podejście nauczania, które stosuje teoretyczną wiedzę w życiu praktycznym, stosuje ją do rozwiązywania własnych problemów dziecka, jako rozwijającej się istoty ludzkiej, czyni godziny spędzone w ławie szkolnej przyjemnymi. Jednym z celów jest ujawnienie powiązań łączących matematykę z astronomią, astronomię z fizyką, fizykę z teologią itd. Innym celem jest sprowadzenie pojęcia naukowego do poziomu i doświadczenia osoby uczącej się go, a nie vice versa. Ucząc dodawania, można zastanowić się nad liczbą jeden, która dodana do siebie rośnie do nieskończoności, i można porównać to działanie do Boga, który w swojej jedności manifestuje się, jako wielość. Typowa lekcja oparta na wartościach ludzkich będzie miała wielką różnorodność. Może zawrzeć moment ciszy, medytacji, wyjaśnień z cytatami, może przejść w pieśń na dany temat, opowiadanie moralnych nauk, angażowanie je w budowanie scenerii albo ogrywaniu skeczy, a kończyć się na dyskusji, w której usiłują znaleźć rozwiązania problemów życia praktycznego. W przygotowywaniu tej metody opartej na pięciu wartościach ludzkich, Sai Baba zaopatrzył nas w wysoce naukową technikę. Mimo że może ona się wydawać nieoryginalna, de facto wartości ludzkie, są równie ponadczasowe jak człowiek. Jej prawdziwą nowością jest sposób, w jaki program jest skonstruowany i przez który jest zdecydowanie skuteczny. Dzieci kształcone tą metodą, rosną uzyskując całkowitą i zrównoważoną osobowość. Stają się one bodźcem nawet dla swoich rodziców, ponieważ prowadzą one życie bardziej moralne. Jest jednak pewne fundamentalne wymaganie, bez którego cały ten system upada. Wartości ludzkie przede wszystkim muszą być stosowane w praktyce przez nauczycieli. Sai Baba poświęca wiele swojego czasu i wiele ze swoich rozpraw, problemom edukacji. Więc jest wielkie bogactwo materiału dostępnego do studiowania „pedagogiki" Sai Baby, z większą głębią. Oto kilka ustępów na chybił-trafił, gdzie mówi on o nowoczesnych szkołach i kształceniu: „Obecne metody nauczania, nie oferują adekwatnej edukacji. Między zwykłymi naukowcami, jest bardzo mało inteligentnych ludzi na świecie. Nie łatwo znaleźć taką metodę, która wydobywałaby pełnię potencjału intelektualnego i pełnię mądrości narodu. Faktycznie ludzie wciąż cierpią na świecie, dokładnie z
powodu niewłaściwego stosowania wiedzy naukowej. Obecnie ludzie uważają, że zasadniczym celem edukacji powinno być zadowolenie zmysłów. Obecny system edukacji służy tylko rozwinięciu bardziej aktywnej inteligencji, ale nie wpaja ludziom jakości i cnót, które są pożyteczne w życiu. Przywódcy naszego kraju są stale zajęci wprowadzaniem innowacji i zmian w systemach edukacji. Utworzono wiele komitetów, ale kończą one swoje spotkania tylko na herbacie, a nie na przeprowadzaniu metodologicznych badań, które mogłyby dostarczyć modeli do naśladowania, po to żeby przekształcić bieżący system edukacji. Ich postęp jest na papierze, ale taki postęp nie może być przełożony na praktykę. Istnienie oparte na prawdzie, przekracza trzy wymiary czasu. Jedna przeszłość, z teraźniejszością i przyszłością. Niestety jednak, ten rodzaj życia zszedł na bok. Dziś powszechną opiniąjest, że właściwym sposobem życia jest to, co człowiekowi daje przyjemność. Studenci nie mają miłości do swoich nauczycieli, i nie traktują ich z odpowiednim szacunkiem. Nie boją się ich. To raczej nauczyciele boją się studentów i uczniów. I dlatego w bieżącym systemie szkolnym, nauczyciele nie mogą się doczekać, kiedy się pozbędą studentów czy uczniów". Nauczyciele, którzy zapoznali się z metodą Sai Baby stwierdzili, że jest ona fascynująca i ekscytująca. Niestety, są oni związani rutyną, która często hamuje wdrożenie tej metody. Jest wiele do zrobienia, a praca ta byłaby ułatwiana, gdyby instytucje publiczne mogły zjednoczyć nauczycieli we wspólnym wysiłku. Mam zatem nadziej ę, że politycy i edukatorzy o dobrych intencjach, wkrótce uzyskają motywację, aby zamienić ten projekt, który jest tak obiecujący i pełen możliwości, w rzeczywistość.
Rozdział dziewiąty.
Była nas jakaś trzydziestka, upakowana w maleńkim pokoju. Wezwał nas podczas darszanu. Kolega powstał i nieśmiało poprosił: „Swami, proszę, udziel nam interview". Sai Baba odpowiedział jak zwykle to czyni: „Ilu was jest?". Po usłyszeniu odpowiedzi poczekał chwilę, jakby zastanawiał się jak pożyteczne byłoby interview, a następnie powiedział: „Go!". Było to drugie interview, jakie otrzymałem, przynajmniej w stanie czuwania. Trząsłem się i byłem niespokojny, miałem ostre zapalenie krtani i zupełnie straciłem głos. Usiedliśmy w ogrodzie pełnym różnych zwierząt, królików, kogutów, sarenek. Czekaliśmy na powrót Sai Baby. Oto on. Ten mały a nieskończony kształt, ukazał się w bramie Whitefield. Szedł swoim charakterystycznym krokiem, unosząc skraj swojej szaty, aby się nie potknąć. Ręka wzniesiona do góry zatoczyła łagodne koło, jakby mówiąc „jakże szczęśliwy jestem, że was widzę". Spojrzenie jego było pełne blasku, skierowane w stronę nadprzyrodzonego wymiaru, po to by w transie był tym, który się wydawał być wiernym, a nie te tysiące ludzi u jego stóp, których ręce były złożone w modlitwie. Praktycznie mogłoby się to wydawać paradoksalne, ale naprawdę on był prawdziwym wiernym. Sai Baba jest tym, który wkłada radość, na tego ktokolwiek go prosi o łaskę, tym, który daje całego siebie, jeżeli się wie jak czekać cierpliwie, tym, który jest zatroskany najmniejszymi problemami i obiecuje zająć się nimi osobiście. Kto ma więcej poświęcenia? Matka czy dziecko? Dziecko, które szuka ochrony i miłości, czy matka, która daje całą siebie, nie prosząc nic w zamian? Boski lekarz złożył ostatnią wizytę na „oddziale" innych wiernych i studentów ze swego koledżu, a następnie podszedł do nachylenia muru który prowadzi do jego prywatnej „izby" pogotowia, aby zatroszczyć się o jeszcze więcej pacjentów. Szeroko otworzył drzwi i zaprosił nas abyśmy weszli, przyjmując każdego z nas po kolei w wejściu. Pozostawiliśmy nasze rzeczy, razem z pieniędzmi i dokumentami na zewnątrz. Właściwe jest iść do niego z pustymi rękami. Jakże inaczej mógłby je napełnić? Nie przynosi się Wszechmocnemu rzeczy, ponieważ wszystko i tak jest jego. Musimy mu oferować siebie, nasze oczyszczone serca, odarte z nadmiernego bagażu. Lekarz nie chce naszych nędznych paczek, naszych posiadłości, naszych banknotów. Prosi nas tylko o czyste serce. Sai Baba jest tym, który rozdziela nie tylko leczenie, ale także podarunki swoim pacjentom. W sali interview, wezwał jednego studenta ze swojego koledżu i surowo zganił go za to, że miał umysł małpy. Następnie zwrócił się do Antonietty, prawdziwej dwudziestowiecznej gopi, i poprosił ją o zaśpiewanie zwrotki z Ved. Dziewczyna posłuchała radośnie, śpiewając czystym, muzykalnym głosem. Swami przerwał jej i zwracając się znowu do swego studenta powiedział: „Czy widzisz jak dobrze człowiek zachodu może śpiewać Vedy? Ty pochodzisz z tej tradycji, czy nie powinieneś być zdolny do czynienia tego równie dobrze?". W tym momencie zmaterializował wibuti, które dał każdej z kobiet, i uczynił dwa pierścienie, które dał dwom kobietom. Następnie zaprosił nas do drugiego pokoju, tego małego. Byliśmy upakowani jak sardynki. Sai Baba usiadł, a ja przykucnąłem tak blisko niego, że mogłem go dotknąć. Kobieta, która siedziała naprzeciwko mnie, przełamała lody mówiąc Babie, że jest w grupie „Kapłan katolicki". „Wiem, wiem" - odpowiedział Swami, i jakby na potwierdzenie tego wypatrzył mnie, szybko zwracając swą głowę w moją stronę, i utkwił oczy we mnie. W tamtym momencie nie pomyślałem o tym, że ktokolwiek inny musiałby spędzić trochę czasu, aby mnie odszukać wśród tylu ludzi. Ale on nie potrzebuje żadnych wskazówek, on wie o nas wszystko, on nie potrzebuje żadnych sugestii po to, aby znaleźć to, czego szuka. I tak mógł mnie wyłowić natychmiast, bez wahania, mimo że byłem ubrany dokładnie tak samo, jak wszyscy inni mężczyźni. W tym momencie skorzystał z okazji, aby dać mi parę rad i zdiagnozować moją kondycję duchową. Sai Baba powiedział: „Czasami jesteś ofiarą wątpliwości, co do tego, co jest właściwe, a co jest niewłaściwe. I w ten sposób torturujesz się. Studia dadzą ci stabilność. Porozmawiam z tobą na osobności". Powtórzył swoją obietnicę trzy razy, ale jak starzy wielbiciele wiedzą, kiedy Swami coś obiecuje, to nigdy dokładnie nie mówi jak obietnica zostanie spełniona lub kiedy. Nagle znowu utkwił swój wzrok we mnie i powiedział: „Jak tam twoja żona?" Zlodowaciałem....upokorzyły mnie chichoty innych ludzi. Fakt, że straciłem głos stresował mnie, ponieważ nawet nie mogłem zapytać o wyjaśnienie, ani usiłować się jakoś usprawiedliwić. W tym momencie, na przestrzeni kilku sekund, przejrzałem szereg epizodów z mojego życia, a rozumiejąc „żona" w dosłownym znaczeniu, zadawałem sobie wiele pytań. Czyżby to było ostrzeżenie, aby uważać na pewne ziemskie uczucia? Czy to było ostrzeżenie, aby uważać na przyszłość? Albo czy było to wyzwanie w stosunku do teraźniejszości? Czułem się wolny od uczuciowych więzów tego rodzaju, i chciałbym to móc powiedzieć, gdyby mój głos wrócił. Patrzyłem na niego błagalnie, jak gdyby mówiąc: „Nie Swami. Przecież wiesz bardzo dobrze, że to nieprawda. Wiesz, że uczyniłem wszystkie moje decyzje i śluby z Twoim błogosławieństwem, i pod twoim nadzorem. Dlaczego mi to mówisz? Czy są wciąż jakieś więzy uczuciowe w moim sercu? Jeżeli tak, to błagam ciebie....nie tutaj, nie teraz!" A on mówił dalej to samo: „Czasami chcesz żony, innym razem nie chcesz jej". Chciałbym móc mu powiedzieć: „Ależ Swami! O czym ty mówisz! Wiesz dobrze, że to nieprawda! Wiesz bardzo dobrze, że nie mam pragnień do tego rodzaju związków!" W tym czasie, aby osłodzić pigułkę, Swami zabawnie wziął mnie za podbródek i łagodnie uszczypnął mnie w policzki. Cały czas trzymał swoją prawą rękę parę cali od mojego nosa, dłonią do góry. Nie mogłem się powstrzymać od pokusy chwycenia jej. Właściwie wydawało się, że celem jego trzymania jej w ten sposób, było danie mi pocieszenia. Nieśmiało wśliznąłem lewą rękę pod jego rękę i ująłem ją swoją prawą ręką, tak jak to się robi w stosunku do starego i dobrego przyjaciela. Zostawił swoją dłoń w mojej przez kilka minut, wciąż mówiąc. Dziewczyna, która zaśpiewała Vedy, „zainterweniowała" w mojej obronie mówiąc: „Swami! Księża się nie żenią!". Swami uśmiechnął się do mnie i powiedział: „Nie, nie wolno ci się żenić, pozostań samotny". W tym czasie kontynuował swoją radę: „Myśl tylko o Bogu. Wszystko jest Bogiem. A Bóg jest z tobą, w tobie, wokół ciebie, miłość jest Bogiem. Żyj w miłości". Kontynuował, korygując pewne aspekty moich myśli i zachowania. Z jednej strony pochlebiało mi, że dawał mi tyle uwagi, z drugiej strony byłem zażenowany, ponieważ poprawiał moje błędy na oczach wszystkich. Pewna pani która była poważnie chora, z załamaniem nerwowym, powstała żeby poprosić: „Mistrzu, proszę, uzdrów mnie!". Sai Baba obiecał, że się nią zajmie, a obecnie pani ta jest już zdrowa. Do mojego przyjaciela powiedział, że martwi się o swego syna. "Nie martw się, ja się nim zajmę". Wszystko, co Swami powiedział było dokładne, i wyprzedzało przyszłość. Ten ojciec martwił się faktycznie o swego syna, a wydarzenia, które nadeszły, pokazały jak bardzo ta rodzina jest pod ochroną Sai Baby. Syn jego miał bardzo poważny wypadek samochodowy, który miał miejsce w środku nocy. Samochód został całkowicie zniszczony, ale syn doznał jedynie kilku powierzchownych ran głowy. Pod koniec interview w tym małym pokoju, zaprosił nas z powrotem do poprzedniej sali. Ja wciąż myślałem o tych wszystkich rzeczach, które mi powiedział. Wciąż nie potrafiłem zrozumieć, co te słowa oznaczały, i czułem się bardzo zdeprymowany. Sai Baba zobaczył mnie zgnębionego i zapytał mnie: „Jak masz na imię? ".
„Mario - odpowiedziałem ochrypłym głosem"
„Jaki jest twój kościół?"
„Katolicki".
„Jest wiele kościołów, katolicy, protestanci itd. ale Bóg jest tylko jeden. Bądź taki sam i czujący tak samo w stosunku do każdego. Jezus także to powiedział". Pokłoniliśmy się do stóp Swamiego, i nasze spotkanie się zakończyło. Towarzyszył nam do drzwi i wdzięcznie pożegnał. Wszyscy byliśmy milczący i zaabsorbowani. Kiedy wychodzi się z interview Swamiego, czuje się głęboką ciszę, która dotyka nie tylko umysłu, ale każdej okolicy ciała. To jest tak, jakby każda komórka zawiesiła swoje działanie, po to, aby przestrzegać świętej ciszy. Umysł nie ma już nic do powiedzenia. Przy tej okazji jednak, mogłem doświadczyć tego stanu tylko przez parę chwil. Schroniłem się w cieniu. Czułem, że wiele pytań pozostało bez odpowiedzi. Pojawiły się wątpliwości. Czułem się ślepy, niezdolny do zrozumienia, z pełną głową, pytałem siebie: „Dlaczego mówił do mnie w ten sposób, dlaczego nie rozumiem tego co powiedział, w jaki sposób to wiąże się z moim obecnym stanem sumienia, rzeczywistymi faktami mojego życia?". Widząc jak bardzo jestem przygnębiony, kilka kobiet w grupie powiedziało mi: „Słuchaj, nie zrozumiałeś, co Baba miał na myśli mówiąc o twojej „żonie". On na pewno mówił o kościele, to było doskonale jasne, a dowodem jest to, że na końcu zapytał, z jakiego jesteś kościoła". Ta interpretacja była możliwa do przyjęcia. Fakt, że Swami powiedział „Czasem chcesz żony, innym razem jej nie chcesz", odnosiłby się zatem do kryzysów sprowadzonych przez fakt, że kościół nie podzielał moich uczuć w stosunku do wschodu. W tych momentach myślałem o wycofaniu się po cichu z kościoła, i w ten sposób o rozwiązaniu mojego „małżeństwa' z nim, po to żeby rozwiązać ten konflikt. Kościół zawsze uważa się bardziej za matkę niż żonę. Czułem zatem, że moja „rodzina" musi mieć inną strukturę, nie taką jaką zasugerowały te panie. Moje myśli nie dawały żadnego znaku, że stają się jaśniejsze, owszem, stawały się coraz bardziej zmieszane. Owinięty w biały hinduski szal, z głową między kolanami, oddałem się zdrowej sesji płaczu, cały czas modląc się o pomoc w mojej samotności:
„O Boże !
Powiedz mi.. ..chcę ci dać wszystko, co mam.
Jeżeli wśród rzeczy, które mam jest coś, co może być nazwane moim. Dlaczego mówisz poprzez metafory? Dlaczego twoje słowa są niejasne?
Jaki jest sens twego przybycia tutaj do nas, jeżeli nie możemy ciebie zrozumieć?
Albo, jeżeli potrzebujemy tłumaczy?
Powiedz mi, czego chcesz, błagam cię!
Ale powiedz mi jasno.
Chcesz abym mówił innym o tobie.
Ale najpierw chcesz, abym żył twoim przykładem.
Bez doskonałości, jakiej wymagasz, słowa są bezużyteczne.
Z tego powodu zawsze jestem kuszony, aby nic nie mówić.
Nie czuję się wart mówienia.
Jeżeli nawet wielcy mędrcy milczeli, dlaczego ja mam mówić, który nie jest mądry? Czego chcesz o Panie? Powiedz mi.
Chcesz mnie całego dla siebie, prawda?
Ty nie chcesz tego, co zbywa, nie masz pożytku z jabłek do połowy zjedzonych. Chcesz całych, dojrzałych owoców. Teraz rozumiem.
Ty jesteś żoną, którą czasami chcę poślubić. A czasami nie.
Ty jesteś oblubienicą, która musi wyrugować wszystkie inne więzy.
A teraz wiem, że ty jesteś zazdrosną żoną.
Tak!
Ty jesteś „zazdrosnym" Bogiem, który zauważa najmniejszą niewierność
jednej jedynej myśli, chociaż zawsze jesteś gotów przebaczyć.
Ale ty jesteś także Bogiem wiernym,
nie chcesz, aby dzielić serca z innymi miłościami,
ale w zamian, dajesz wszystko twojemu kochankowi.
O Boże !
To tak wykradasz ludzkie serca! „.
Moją modlitwę przerwał młody człowiek, który widząc mnie tak zdeprymowanego, podszedł i powiedział do mnie: „Czy byłeś szczęśliwy przebywając ze Swamim?". „Tak - odpowiedziałem - Ale wydaje się, że mam teraz więcej problemów niż przedtem. Być może Bóg nie jest ze mnie zadowolony, i teraz będę musiał przeprowadzić gruntowny remont mojego życia". „Masz dużo szczęścia. Potraktował ciebie jak jednego ze swoich studentów. Poprawia ciebie z miłością. Wielu ludzi by tobie pozazdrościło, błogosławieństwa, jakie otrzymałeś". Byłem poruszony i czułem, że mój nastrój się poprawia. Może tą słodką duszą był Sam Baba, przychodząc, aby mnie pocieszyć? Założywszy, że wszystko, co się wydarza w aszramie nosi znak boskości, nie wahałem się w to uwierzyć. Natychmiast potem, jakiś grzeczny Hindus podszedł do mnie, i zaproponował trochę wibuti, które miał w szklanym dzbanie. Powiedział mi, że Baba zmaterializował je dla niego, i zaproponował mi wzięcie tyle ile chcę. Następnie stanął przed statuą Kriszny i zaczął śpiewać: Prema mudhita.Rama Rama Ram. Głos jego, był niewiarygodnie podobny do głosu Sai Baby. Gdybym nie wiedział, kto śpiewa, to bym przysiągł, że to jest głos Sai Baby. Tego wieczoru powróciłem do hotelu jak zwykle, moje serce jednak było wciąż nękane. Postanowiłem napisać do Niego list. Zamknąłem się w moim pokoju, ale zanim zasiadłem do pisania, położyłem się na łóżku. Otworzyłem książkę, którą właśnie kupiłem w Bangalore: „The Brihadaranyaka Upaniszad', z komentarzem Schankaracharya. Czytałem: „Każdy ród związany jest z żoną". W ustępie „Niech wezmę żonę" i dalej „to naprawdę jest pożądanie", wykazane jest, że całe działanie jest naturalnie powodowane pożądaniem. To, zbiór pożądanych obiektów, było na początku jedynie realnie istniejącą rzeczą. Pragnął on: „Niech mi wolno będzie mieć żonę, tak żebym mógł się narodzić, jako dziecko, i niech mi wolno będzie mieć bogactwo, tak żebym mógł dokonywać rytów". To naprawdę jest zakresem pożądania. Umysł jest jego jaźnią. Mowa jest jego żoną. Siła witalna jest jego dzieckiem. Oko jest bogactwem ludzkim, bo uzyskuje go przez oko. A ciało jest jego instrumentem rytu, ponieważ wykonuje ryty poprzez ciało". Te odpowiedzi były całkiem tajemnicze, ale biorąc je, jako rodzaj proroctwa, tak jakby były I Ching, wydawało się, że rzucają pewne światło na to, co termin „żona" oznacza. Oznacza on pożądanie, zewnętrzne ryty, które powodują, że rośnie ego. Jeżeli „słowa są żoną", a w tej alegorii żona reprezentuje całość pożądań, to utrata głosu mogła oznaczać: „Chcę ciebie w taki sposób, bez głosu, bez jednego pragnienia". Usiadłem przy stole i napisałem o moich odczuciach. List, który się wyłonił, można by było podsumować w taki sposób. „Jest tylko jedno pragnienie, które przesłania wszystkie inne pożądania. A jest to pragnienie bycia w doskonałej jedności z Bogiem. Jest to prawdziwy mariaż, za którym tęsknię. Jeżeli użyłeś słowa „żona" , jako symbolu moich wszystkich przywiązań, to błagam cię, daj mi siłę zakończyć z nimi raz na zawsze. Jeśli zamiast tego jest to propozycja mariażu, to zaproś mnie do poślubienia boskości, daj mi znak przez łaskawe przyjęcie tego listu". Następnego dnia poszedłem na darszan, z mocną intencją spowodowania aby Baba przyjął ten list. Myślałem: „Bóg może odmówić wszystkiego. Ale nie może odmówić poślubienia duszy". Jest to jego jedyny cel, i dla tego celu inkarnuje z wieku na wiek, tak jak powiada Bhagawatgita. Byłem niecierpliwy i bardzo podniecony. Z jednej strony byłem pewien, że weźmie mój list, a z drugiej obawiałem się, że jeśli tego nie zrobi, to niebo się nade mną zawali. Z odległej bramy jasny Płomień Miłości podchodził do grupki ludzi. Pomyślałem: „Swami, jeśli nie weźmiesz mojego listu, to będę szedł za tobą, ryzykując bycie natrętnym. Będę ciebie nękał, aż wydobędę z ciebie Yes!" Swami szedł w linii prostej, nie odchodząc na bok. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Nie było niczego, co można by zamienić za to szczęście. Nawet, jeżeli ciebie już nie zobaczę, to twoja obietnica rozraduje każdy dzień mojego życia. Co jeszcze mogę pragnąć? Zrozumiałem jego „Yes priest" jako potwierdzenie tego, że mam kontynuować bycie księdzem. Miałem niczego nie zmieniać w moim życiu, jeżeli chodzi o moje powołanie. Przeciwnie. Moim obowiązkiem było żyć moim kapłaństwem lepiej i w większej pełni. Jego „YES" było potwierdzeniem tego, że otrzymałem łaskę, która przyszła przez moje powołanie. Jego „si", po włosku, było jego zgodą, jako oblubienica. Naturalnie, mariaż wymagał „si" również ze strony pana młodego, co nie mogło być jedynie zwykłą monosylabą „si", zbyt łatwą do powiedzenia. Było to i jest poważnym obowiązkiem, gdzie nie dopuszcza się myśli o wpadnięciu w cudzołóstwo. Kiedy myślę o tym dzisiaj, czuję wielką odpowiedzialność, i czuję, że zawsze jestem pod kontrolnym okiem Boga, który jest kochający, ale także wymagający. „Sługo zły i gnuśny, wiedziałeś, że chcę żąć tam gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów". W przypowieści Chrystusa, powiedział to pan słudze, któremu powierzył tylko jedną miarę ziarna. Uważam, że jest bardzo uspokajające zawierzyć się Jemu, który zna wszystkie rzeczy. W dniach słońca i miłości możemy powiedzieć: „Jeżeli po prostu powiem ci, że cię kocham, to ty, który jesteś samym Czasem, mógłbyś zobaczyć, że wpadam w jakieś przyszłe pożądanie. Dlatego chcę ci powiedzieć: kiedy widzisz, że idę po omacku w ciemne dni, pamiętaj, błagam ciebie, o miłości którą czuję do ciebie teraz.. .jeżeli będą momenty kiedy zechcę ciebie porzucić, to proszę....w twojej dobroci, i w imię mojej obecnej miłości, nie porzucaj mnie ! Ale wyciągnij swą rękę i podnieś mnie". Św. Bernard mówi: „Fontanna zawsze daje zawsze więcej wody, niż potrzebuje jej spragniony człowiek". Jest to wielkie pocieszenie dla każdego, kto wie o swoich własnych ograniczeniach. Następujące słowa św. Opata, są jeszcze bardziej pocieszające: „Jeżeli stworzenie kocha mniej, ponieważ jest niższe, to dopóki kocha całym swoim istnieniem, nie potrzebuje niczego dodawać. Niczego nie brakuje tam, gdzie wszystko zostało dane. A zatem kochanie przez stworzenie w ten sposób, jest celebrowaniem ślubu z boskością. Ponieważ nie można kochać w ten sposób, i nie być wielce kochanym. Doskonałe i całkowite małżeństwo polega na zgodzie obu stron, a nie ma żadnej wątpliwości, że miłość „Słowa" dla duszy jest większa i przychodzi pierwsza" ( Pieśń nad pieśniami) Zwykłe „Yes", więcej niż kompensuje wszystkie dni smutku. To „Yes", potwierdziło mariaż, którego szukałem.
Rozdział dziesiąty.
Wątpliwości i dociekania. Listy od teologizującego przemysłowca.
„Miłość Chrystusa przewyższa wszelką wiedzę".( Św. Paweł do Efezjan 3.19 ).
W moich latach, studiując nauki Sai Baby, miałem okazję poznać wielu ludzi, którzy byli bardzo zainteresowani tym Boskim Istnieniem. Fakt, że byłem kapłanem, czynił wielu ludzi ciekawymi odnośnie tego, jak godziłem Sai Babę z Jezusem Chrystusem. Iluzja generowana przez różne formy fizyczne, wciąż żąda wielu ofiar. Przekonanie, że jedyna, wieczna boska istota może się manifestować tylko poprzez jedno fizyczne ciało, jest głęboko zakorzeniona. Wyobrażenie sobie, że boskość może się ukazać przez wiele form, uderza wielu ludzi, jako nie dające się pogodzić z ich wiarą. Dla wielu bojaźliwych poszukiwaczy, jest to największa przeszkoda i powoduje, że osiadają na mieliźnie, albo zatrzymują się w swoich dociekaniach. Wśród wielu interesujących ludzi, jakich spotkałem, szczególnie dwoje wartych jest specjalnej uwagi. Jeden podchodził do problemu Chrystus - Sai Baba, z prawdziwym duchem dociekania, jako teolog. Drugi podchodził do niego w duchu miłości i nabożeństwa, zabarwiony niepokojem o pozorny dualizm wspomniany powyżej. Pierwszy jest przemysłowcem. To doktor Gianni Venier, zwany Venice, który poświęcił się studiowaniu teologii w wolnym czasie, a nawet uczęszczał do szkół teologii. Drugą osobą jest zakonnica, która chociaż nękana wątpliwościami, co jest zrozumiałe, to jednak intuicyjnie rozpoznała tę rzeczywistość, która jej się przedstawiła, jako Sai Baba, i dlatego była w stanie docenić to, czym Sai Baba jest. Doświadczyła nawet momentów głębokiej jedności z tą Rzeczywistością. Poprosiłem ich o pozwolenie na opublikowanie wyjątków z niektórych z ich listów, ale nie ujawnię tożsamości zakonnicy, dla powodów, które się okażą oczywiste. Obok problemów, które wyrażała, umieszczę odpowiedzi, jakie do niej wysłałem. Powodem, dla którego publikuję tę wymianę listów jest to, że jak mam nadzieję, może to być z pożytkiem dla czytelników. Oto pierwsza grupa listów, z teologizującym przemysłowcem Dr. Venierem. Poznałem go w Indiach i dowiedziałem się, że odbył już szereg wypraw do Sai Baby. Jego badania zawsze natykały się na Chrystusa katolickiej tradycji, i nie widział żadnego sposobu pogodzenia tego Chrystusa, z boską obecnością Sai Baby. Mieliśmy na ten temat długą rozmowę, którą następnie kontynuowaliśmy w serii listów. To, co teraz następuje, to istotne strony z tych listów. 19 grudnia 1989 roku. Czcigodny Ojcze Mario. Zamknięty w moim gabinecie, w atmosferze spokojnej błogości, jaka zawsze poprzedza święte narodzenie Chrystusa, pragnąłbym podjąć na nowo te długie dyskusje, jakie prowadziliśmy, koncentrując się w szczególności na niektórych punktach, jakie Ojciec poruszył w swoim referacie, na Uniwersytecie w Padwie. Zacznijmy od Chrystus - Sai Baba - my. Pamiętam, że proboszcz ojca miał obiekcje i mówił Ojcu, jak to wszystko godzi się z Chrystusem, Jednorodzonym Synem Ojca. Wie Ojciec, że zadawałem sobie to pytanie również w odniesieniu do Maryi, która ucieleśnia napięcie między ludzkim a boskim, co jest typowe dla tradycji judeochrześcijańskiej. W przypadku Maryi, próbowałem formułować ten problem tożsamości, między boskim a ludzkim. Jak Ojciec wie, dla nas chrześcijan, ta tożsamość istnieje tylko w Chrystusie. Pozostaje problem, jak Maryja ujawnia kobiecą twarz Boga. W tradycji hinduskiej jednak, Awatar naszych czasów nazywa się Sai Baba. A imię to oznacza zarówno męską jak i żeńską twarz Boga. Dlatego inkarnacja Boga jak Sai Baba wskazuje, to stanie się ciałem, zarówno mężczyzną jak i kobietą. Jednak że zarówno w przeszłości jak i w czasach obecnych, różni teolodzy naszej tradycji tacy jak Balthazar i Boff, bronili tej samej koncepcji boskości. W ich pracach, podkreślano to podwójne wcielenie, i mówią o pewnej jedności między Chrystusem i Maryją. Jest zatem moim zamiarem zbadać tradycję hinduską na ten temat, i mam nadzieję, że mogę liczyć na pomoc Ojca, tak żeby poczynić w moich badaniach postęp. Kiedy rozwiążemy ten problem, to dokonamy znacznego kroku naprzód w rozumieniu znaczenia boskości, rozumianej, jako relacja intymności z Bogiem. Również zaczniemy pokonywać antytezę, pomiędzy świętością a boskością. Faktycznie jest oczywiste, że świętość ma udział w boskości, dokładnie poprzez posiadanie uprzywilejowanego stosunku z Bogiem. Ale nie oznacza to, że święci widzą siebie, jako identycznych z Bogiem. Dla nas Chrystus jest bez dyskusji osobą boską. Jedna osoba o dwóch naturach. Ale Maryja i Sai Baba, również są z pewnością nie samą boską istotą, w sensie jednej z osób Trójcy. Największym problemem, na jaki się natykam, to Paweł: „Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik też pośrednik między Bogiem a ludźmi, Jezus Chrystus, który wydał siebie samego na okup za wszystkich. Chrystus jest jedyną ludzką manifestacją Syna, dlatego tylko on ma uprzywilejowaną i wyłączną relację z Trójcą, która dla chrześcijan jest w oczywisty sposób jedynym wyobrażeniem Boga". ( List Tymoteusza 2. 1-8). Refleksje Ojca na temat przebiegu kilku dni, doprowadziły Ojca do wniosku, że jeżeli prawdą jest, że Chrystus - Syn, jest Jednorodzonym Synem Ojca, to wówczas w Chrystusie są Sai Baba, Maryja, święci, Awatarzy i my sami, wszyscy jesteśmy uczestnikami w tym nadzwyczajnym wydarzeniu kosmicznym, które czyni nas wszystkich dziećmi Ojca, synami Boga. I tak my wszyscy mamy udział w boskości, która powoduje, że wszyscy stajemy się samym Bogiem. Tutaj moglibyśmy zacytować Pawła, Jana, i szereg innych ustępów z ewangelii. Odpowiedź Ojca sprowadza zatem wszystko z powrotem do ortodoksyjnej doktryny katolickiej. Jednakże nie jestem naprawdę pewien, czy to jest to, co Sai Baba ma na myśli mówiąc: wasze rozwiązanie wydaje mi się zbyt proste. Weźmy dogmaty naszego kościoła. Moim zdaniem, niektóre z nich nie mają sensu, przynajmniej na powierzchni. Wszystkie one zapewniają, że Chrystus jest jedyną możliwą inkarnacją Boga, a drugiej nadają szczególne przywileje Maryi. Niepokalane poczęcie, stałe dziewictwo, wniebowstąpienie z ciałem i duszą, i dają podobne przywileje pewnym świętym jak: wszechobecność, wszechpotęgę i wszechwiedzę. Ponieważ świętość nie może być cechą tylko zachodu i chrześcijaństwa, w oczywisty sposób manifestuje się w Awatarach wschodu. Relacja Bóg - człowiek powoduje, że tożsamość zarówno człowieka jak i Boga, staje się niepewna. Moim zdaniem tu właśnie potrzebujemy szukać odpowiedzi na nasze pytania. Awatarzy przedstawiają się, jako znacznie bardziej kompletna manifestacja Boga, niż to, co chrześcijaństwo przypisuje świętym. W każdym razie problemem, który musimy rozwiązać, to inkarnacja Boga, co dla nas chrześcijan jest związane bezdyskusyjnie z Chrystusem. Całkowicie zgadzam się z Ojcem, odnośnie nadzwyczajnego wpływu, jaki Sai Baba ma na każdego, kto się z nim spotka. A także akceptuję ideę Ojca, że są trzy możliwe sposoby do podejścia do niego. Najbardziej utożsamiam się z pierwszą z kategorii Ojca, chodzi o nadzwyczajny wpływ, jaki wywiera i umacnia wiarę. Ale także trochę z trzecią, z poszukiwaniem innych podejść do prawdy. Ojciec powiedział, że Ojciec się najbardziej utożsamia z tą trzecią kategorią, chociaż ja byłem poruszony odniesieniem się Ojca do duchowej ścieżki Ojca, jako kapłana. Ojciec powiedział też wiele innych rzeczy i ja zapewniam Ojca, że słuchałem wszystkiego z wielkim zainteresowaniem. Uważam jednak, że relacja Jezus - Sai Baba, jest istotnym momentem dla nas chrześcijan. Czy relacja Sai Baba do Boga, koniecznie przechodzi przez Chrystusa ?
29 grudnia 1989 roku.
Drogi Gianni.
Byłem także rad widzieć pana w audytorium w Padwie. Z powodu pańskiego przygotowania teologicznego, które od pańskiego spotkania się z Sai Babą, stale odwraca się od wiedzy do mądrości, nie było nikogo, kto byłby lepiej wyposażony niż pan, aby docenić to, co powiedziałem. Św. Paweł zwykł był mówić że: wiedza nadyma pychę, i że Jezus był bardziej zatroskany o to, aby sprawiedliwość oddać Mądrości. Jestem wdzięczny panu za pytania, jaki mi pan zadał. Każą mi one się zastanowić, a jak pan dobrze wie, kiedy trzeba napisać to, co chce się powiedzieć, są filtrowane, czyniąc myśli jaśniejszymi. Omówię główne punkty pańskich bezcennych obiekcji i mam nadzieję osiągnąć cel, służąc sprawie Prawdy.
Kwestia Jednorodzonego Syna.
Jak już powiedziałem w Padwie, Jednorodzony to boski przymiot, który odnosi się nie do genetycznego pochodzenia w sensie ludzko-biologicznym tego terminu, ale raczej do jedności natury przyjętej przez „Słowo", które na początku narodziło się z łona Absolutu. Język - no cóż.jest tutaj także ograniczony, jako instrument wyrażania niewyrażalnego, niewypowiedzianego. Każde słowo, jakie bierzemy z naszego słownictwa może stać się zdradliwe, ale podejmę to ryzyko, ponieważ dotąd nie mamy żadnego innego sposobu komunikowania się. Prolog Ewangelii Jana, jest na pewno strona wielkiej, i ośmieliłbym się powiedzieć, wedyjskiej mądrości. „Na początku było Słowo a Słowo było Bogiem. A słowo stało się ciałem". Składnia tego ustępu, ma coś bezczasowego i bezwymiarowego. I jest wciąż prawdziwa, bez względu na wydarzenia historyczne. W tym przypadku, wydarzeniem jest inkarnacja istoty, która przyjęła imię Jezus a o której powiedziano, że jest Chrystusem. W naszej tradycji, jesteśmy przyzwyczajeni do wypowiadania jego imienia bez rozróżnień. Jezus Chrystus. W teologii ostatnich lat, ulubione jest wyrażenie Chrystus, to znaczy „namaszczony". Mimo, że to wyrażenie wydaje się trochę nienaturalne, wyraża ono lepiej Rzeczywistość jednej boskiej istoty. Nie ma ono żadnych braci ani sióstr. Jest to ta Rzeczywistość, która zamieszkuje i manifestuje się poprzez ludzkie ciało. Ponieważ tylko poprzez ludzkie ciało może ona ustalić kontakt z istotami ludzkimi. Ludzkie ciało wybrane do tego celu, nosiło imię Jezus. To czy w swoim życiu rodzinnym Jezus miał jakichś rodzonych braci czy siostry, czy byli tylko przyrodnimi, to nie ma żadnego istotnego znaczenia. Po to, żeby bronić źle rozumiane pojęcie Jednorodzonego, kościół oficjalnie utrzymuje że „bracia" Jezusa, wspominani często w ewangeliach, byli naprawdę jego kuzynami. Posiadanie prawdziwych braci, w żaden sposób nie ujmowałoby ani fragmentu chwały wielkości Jezusa. Fakt, że miałby dzielić z nimi tę samą linię genetyczną, jest nieistotny. Tę samą rzecz można powiedzieć w przypadku Sai Baby. Nadludzka Rzeczywistość, zamieszkała w historycznym ciele, którego nazwisko rodziny było Sathyanarayana Raju. Rzeczywistość jest Bogiem, Bogiem, który nie może się bezpośrednio komunikować ze współczesnym człowiekiem, jak tylko poprzez przybranie tego samego fizycznego kształtu danego organizmu, tych samych fizycznych wymagań, co ludzie. W przyjęciu tego ciała, przyjął on nowe imię, które wskazuje jego misję: Sathya Sai Baba, to znaczy Prawda, która generuje całą prawdziwą istotę ludzką w tym sensie, że jest ona ojcem i matką. W przypadku Sai Baby, także Jednorodzony Syn, który „narodził się przed wszystkimi wiekami", manifestuje się poprzez formę uczynioną z ciała i krwi, będącą przedmiotem rozkładu, starzenia się i śmierci. Jednakże jego duchowa, metafizyczna i ontologiczna Rzeczywistość, jest poza wszelkim ludzkim zrozumieniem. Istota wszelkich istnień pulsuje w tym małym ciele, które jest tak potężne w ogniu miłości, promieniującej światło jak słońce. I dlatego jego ręka tworzy cokolwiek, bez ograniczeń. Jest to dla pokazania człowiekowi natury mocy, jaka żyje w tym ciele. I dlatego kiedy udziela darszanu, nasze serca przepełnia radość, a nasze całe jestestwo tęskni za rozpuszczeniem się w Nim. Są to siły, których nie można zobaczyć ani zmierzyć w laboratorium, a których teologia nie może pojąć. Pochodzą one z dziedzictwa, które jest wspólne dla wszystkich istnień, a których źródło jest w Nim. Jeżeli ocean się przesunie, to wszystkie fale za nim podążą. Ciepło jest zarówno w małym płomieniu, jak i w niszczącym płomieniu gigantycznego pożaru. Nie ma ognia bez gorąca. Powiedziałbym zatem, że Jednorodzony to niepostrzegalna siła, która animuje nasze życia. Siła ta znajduje swoje najbardziej kompletne wyrażenie w boskich inkarnacjach, które od czasu do czasu, kiedy jest to konieczne, są dawane człowiekowi przez nieskończoną dobroć miłości. Św. Athanasius rozumiał to i wyjaśniał: „Jest on Jednym, Jednorodzonym dobrym Bogiem, który pochodzi od Ojca jak z fontanny dobroci, a który rządzi i zawiera w sobie Wszechświat". W kilku słowach niewiarygodnej jasności, wielki Tomasz z Akwinu obejmuje istotę Jednorodzonego, która czyni się człowiekiem. Jednorodzony Syn Boga, pragnie abyśmy mieli udział w Jego boskości. Przyjął naszą naturę po to, aby stając się człowiekiem, ludzie mogli stać się bogami. Jak pan zatem widzi, Jednorodzony nie jest synem cieśli z Nazaretu, ale Istotą która istnieje od wieczności, a która zatem wypełniła ducha Jezusa, pozwalając mu utożsamiać się z nią.
Maryja - Boska Matka.
Rad jestem, że pańskie studia doprowadziły pana do wniosku, że Maryja jest znacznie więcej, niż tylko prostodusznym obrazem ludzkim i macierzyńskim, którym stała się w naszej tradycji. Z okazji ostatniej uroczystości Niepokalanego Poczęcia, miałem pewną intuicję, ryzykując wstrząśnięcie zakonnicami, które były na mszy, którą celebrowałem tego dnia, pospieszyłem im to zakomunikować w mojej homilii. To dopiero tego roku, po tylu latach ignorancji, zrozumiałem, że Niepokalane Poczęcie po prostu oznacza: „Narodziny bez grzechu", to znaczy bez karmy. Bez żadnej wątpliwości wobec poprzednich żywotów, to oznacza narodzenie się w stanie absolutnej doskonałości. Więc zadałem sobie pytanie: czy nie jest to jeszcze jeden sposób na potwierdzenie, że istota ludzka uzyskała boskość? Czy to oznacza, że Dziewica Maryja jest jeszcze jedna Awatarą? Raczej mi się ta myśl podobała. Godziła mnie ze świętym obrazem, który stał się już przestarzały, poprzez tyle żałosnych kazań, które zawsze miały na celu wynoszenie cnót ludzkich Maryi i jej „wymuszonego" macierzyństwa. Pomyślałem: a zatem Maryja i Jezus osiągnęli ten sam cel, poprzez dwie różne role. Maryja osiągnęła go, przez milczenie, które jest bardziej pasujące dla kobiet, które z natury są bardziej kontemplatywne niż mężczyźni. Jezus osiągnął go przez głoszenie i działalność społeczną, która jest bardziej odpowiednia dla mężczyzn, albo „Kshatriya . Jest to kasta wojowników, jedna z czterech kast w tradycji hinduskiej. W ten sposób dogmat, który był trudny do przyj ęcia, ponieważ był narzucony, w końcu ma znaczenie głębsze niż zamierzały to uczynić umysły, które go opracowały. Widzę w tym działanie Ducha Świętego. Każe on często wypowiadać ludziom prawdy, których oni sami nie mogą zrozumieć. Nie można zaprzeczyć, że także religia była i jest uwarunkowana przez fakt, że kobiety tak źle traktowano przez wiele stuleci. Maryja zatem jest nie tylko tym kim ją uczyniono, czyli biedną matką, która nie wie, co się dzieje, która jest ślepo posłuszna jakiemuś ukrytemu celowi. Jest ona za to wielką Panią, która zmiażdżyła głowę węża przez wypowiedzenie słowa „tak". Maryja zasługuje na to, by siedzieć obok Chrystusa, ponieważ oni oboje przybyli dla tego samego celu, a celem tym było skruszenie głowy Mayi, bogini ignorancji. Ignorancja umiera w obliczu pokory. Maryja i Jezus są męską i żeńską zasadą stworzenia, co dzisiaj jest zjednoczone w osobie Sai Baby. Święte pisma hinduskie nazywają te dwie zasady Prakriti i Purusha. Wczesna tradycja chrześcijańska, przed skażeniem jej przez późniejsze rewizje, wyobrażała sobie Maryję, jako Królową, na tronie obok Chrystusa. Utrzymywała ona także, że ciało Maryi nie podlegało naturalnemu prawu rozkładu. Zarówno wniebowzięcie Maryi jak i zmartwychwstanie Chrystusa, wskazują na tę samą Rzeczywistość. Na wschodzie Bóg jest często czczony, jako Boska Matka. Szacunek Hindusów dla krów, który często dla ludzi zachodu wydaje się śmieszny, to po prostu cześć dla przymiotów boskich, które są tak ewidentne w krowie. Krowa je z łąki i ponownie ją użyźnia. Przy takim umiarkowanym pożywieniu, daje cenne pożywienie jak mleko, które jest podstawą masła, sera itd. Krowa o nic nie prosi w zamian, nie jest agresywna, ale jest stale atakowana. Jest to obraz prawdziwej matki, która kocha bez oczekiwania na nagrodę. Problem podniesiony przez ustęp w pierwszym liście do Tymoteusza, można rozwiązać, jeżeli zwróci pan uwagę na wyrażenie „dla chrześcijan jest jedyną manifestacją Boga". „Dla chrześcijan" wydaje się implikować z wartą podkreślenia tolerancją, że w innych kulturach mogą być inne sposoby, na które wyrażana i wyjaśniana jest boskość. Wydaje się, że Paweł mówi: dla nas takie jest spostrzeganie, i nie ma sensu, aby zmieniać formy Boga. Inni osiągają ten sam cel, na innych drogach. Drogi Gianni.
Pańskie dociekania na pewno dadzą dobre rezultaty, ponieważ są motywowane autentycznym pragnieniem prawdy. Proszę nie zapominać, że intelekt ludzki, a zatem także teologia, która zależy od tego intelektu, mają wielkie ograniczenia. Ideałem jest
połączyć to, czego się pan nauczył poprzez studia, z tym co ludzie o czystych sercach postrzegają. Różnica pomiędzy studiami teologicznymi a rzeczywistością, to ta sama różnica, która jest pomiędzy podręcznikiem naukowym, który analizuje jakiś owoc, aż do najmniejszego biologicznego szczegółu, a doświadczeniem faktycznego kosztowania tego owocu. Sai Baba powiada: „Nie próbujcie mnie zrozumieć, zanurzcie się w moją Rzeczywistość". Wiedzę można uzyskać poprzez studia, ale proces ten jest powolny, trudny i pełen ryzyka. Święci jednak często cieszyli się natchnioną mądrością, zrozumieniem, które pochodziło z całkowitego zanurzenia się w boskości. I dlatego nawet bez studiów, św. Teresa, św. Proboszcz z Ars, i wielu innych mogło przyjąć do serca problem, kiedy mówili o Bogu. A także dotknąć serc tych, którzy są pełni problemów.
16 luty 1990 roku.
Drogi Ojcze Mario.
Dzisiaj pragnę zacząć moją analizę pojęcia Objawienia. Dla wszystkich religii, które są na nim oparte, Objawienie oznacza samą manifestację boskości. Dla nas chrześcijan, Bóg objawił się w Jezusie z Nazaretu. Prolog ewangelii Jana mówi że: „W Nim słowo stało się ciałem".( Jan 1.14 ) Co więcej, jako objawienie Boga Jezus z Nazaretu jest jedyną Drogą, jaka prowadzi do Ojca. ( Jan 14.6 ). Pomiędzy tymi dwoma, Jezusem a Ojcem, więź jest tak ścisła, że nie sposób ich rozróżnić. Zatem ewangelia powiada; „Ja i Ojciec jesteśmy jedno"( Jan 10.30 ). A zatem wszystko jest zogniskowane na Jezusie z Nazaretu. On i tylko On jest wypełnieniem Objawienia, ponieważ tylko w zmartwychwstałym Chrystusie, wierni zmartwychwstaną i będzie im wolno mieć udział w boskim życiu. A zatem to, co boskie i to, co ludzkie, zostało całkowicie zjednoczone w osobie Chrystusa. Jak oświadczali ojcowie kościoła i wszystkie wielkie starożytne sobory kościoła, droga zbawienia została zatem wskazana raz na zawsze. Z tego, co powiedzieliśmy mogłoby się wydawać, że wszystko zostało rozwiązane, że na każde pytanie odpowiedziano. A jednak cała seria pytań znowu powstaje, dwa tysiące lat po tym fakcie. Właściwie to musiało być w ten sposób, biorąc pod uwagę to, że podstawa religii chrześcijańskiej jest ustanowiona przez Tajemnicę, dogmat Trójcy. Tajemnica ta zajmuje się samą istotą Boga, jest kluczem do interpretacji każdego innego aspektu chrześcijaństwa. Zgodnie z tym dogmatem, jeden Bóg, tak jak on stopniowo się objawiał poprzez Stary i Nowy Testament, istnieje i żyje, jako Ojciec, Syn i Duch Święty. Dla chrześcijan Bóg jest Ojcem, Synem i Duchem Świętym, w wiecznym znajomym stosunku, interpenetracji i miłości. Jest to niezbadana tajemnica, która Orygenes pojmował jako energię i komunikację, a Augustyn pojmował jako wyrażenie miłości. Jeżeli widzisz miłosierdzie, to widzisz Trójcę. Teraz Trójca jest jedną naturą lub substancją w trzech osobach. W Chrystusie jednak, jest jedna osoba a dwie natury. Ludzka i Boska. To, co jest jedno w Chrystusie, jest wielością w Trójcy. To, co jest wielością w Chrystusie, jest jednym w Trójcy. Dla nas chrześcijan, wcielenie jest jedynym, unikalnym i niepowtarzalnym wydarzeniem, ponieważ jest tylko jedna hipostaza Boga jako Jednorodzony. Ale czy Bóg komunikował się ze swoimi stworzeniami tylko przez Syna? Często mam uczucie, że łatwiej byłoby wszystko przyjąć, jako nieprzenikalną tajemnicę, ale wówczas znowu pojawiają się pytania. Kto to jest Jezus? Kim jest Maryja? A zatem kim jest Sai Baba? Kim jesteśmy my? Więc jakoś musimy wyjaśnić te wzajemne relacje, które w końcu dotyczą Boga, samego Absolutu. To nie może być bez znaczenia, wierzyć, że Chrystus jest jedyną drogą, również będąc prawdą i życiem jak pisze Jan ( 14.6 ). My chrześcijanie uważamy te trzy pojęcia, jako istotne, nawet w definiowaniu kościoła, jedna wspólnota w Chrystusie sama jest oparta na naszym udziale w jednej drodze, prawdzie i życiu. Niech mi wolno będzie powrócić znowu do wniosku Ojca. Jest jasne, że Jednorodzony nie jest synem cieśli z Nazaretu, ale raczej preistniejącym Słowem. Ale jest także prawdą, że ten Syn Jednorodzony jest wcieleniem, on inkarnował się przyjmując ludzką naturę, nie rezygnując z boskiej natury. A inkarnował w Chrystusie, tylko w Chrystusie. Jesteśmy z powrotem gdzie byliśmy przedtem. Może być tylko jedno wcielenie, ponieważ jest tylko jedna Osoba, albo hipostaza Trójcy, która inkarnuje. Być może lepiej byłoby dojść do wniosku, który Ojciec umieścił w swoim wstępie. Cytuję: „Język jest nieadekwatnym instrumentem do wyrażenia tego, co jest niewyrażalne, co jest niewypowiedzialne". Poprzez szukanie odpowiedzi, nieodwołalnie wpadamy na te same ryzyka, ale jak możemy unikać szukania odpowiedzi?
PS. Znowu wysłuchałem wykładu Ojca na temat Sai Baby w Padwie. Dwie koncepcje są dla mnie niejasne. W pierwszej części referatu Ojca, gdzie jest mowa o Sai Babie, o jego cudach i o intymnej wiedzy struktury materii, jaką one zawierają, czyni Ojciec następującą analogię: Tak jak komputer jest znany doskonale osobie, która go zrobiła, tak też materia jest całkowicie znana jedynie stwórcy. Z tego, co Ojciec mówi wydaje się, że wiedza jest tym samym, co stworzenie. Czy Ojciec to miał na myśli, czy też ja to źle zrozumiałem? Drugie moje pytanie odnosi się do koncepcji Ojca pomiędzy relacji między Bogiem a kategoriami dobra i zła. Po to, żeby bronić Sai Babę przeciwko oskarżeniu bycia diabłem, Ojciec kończy na zaprzeczaniu, że rozróżnienie pomiędzy dobrem a złem, jest oparte i ugruntowane w Bogu, że można je przypisać Bogu. Aby zacytować dokładne słowa Ojca cytuję: „Świat zjawiskowy ma swoją naturę dualistyczną. Ponieważ wszystko pochodzi od Boga, Bóg jest ponad, albo raczej poza czysto ludzkimi kategoriami dobra i zła „. Bóg jest zatem Najwyższym Świadkiem, obojętnym na każdą stronę w walkach życia. Ale zaraz potem jednak, kiedy Ojciec wyjaśnia koncepcję Awatary, Ojciec mówi: „Kiedy upada sprawiedliwość, Bóg inkarnuje". Jak może ojciec pogodzić to stwierdzenie z poprzednim? O jakiej sprawiedliwości Ojciec mówi? Do jakich pojęć dobra i zła odnosi się ta sprawiedliwość?
27 luty 1990 roku. Drogi Gianni.
Zgadzam się ze wszystkim, co mówisz z wyjątkiem jednego momentu, który jak wiem, można uważać za jeden z filarów doktryny katolickiej. Cytuję: „Dla nas chrześcijan inkarnacja jest wydarzeniem unikalnym i niepowtarzalnym, ponieważ jest tylko jedna hipostaza boskości, jako Jednorodzony". A następnie cytuję: „To Jednorodzony inkarnował, przyjmując naturę ludzką, bez rezygnowania ze swojej boskiej natury. A inkarnował w Chrystusie i tylko w Chrystusie". Na pierwszy punkt odpowiem mówiąc: jak można ograniczać najwyższą potęgę Boga, kiedy On postanawia przyjąć jakąś formę? Jakąkolwiek formę w tym momencie. Tak jak przyjął formę ameby czy jelenia, czy gwiazdy Syriusza, wnikając w każdą z tych form, jako poziom świadomości odpowiedniej dla nich, tak też przyjmuje swoją maksymalną formę, maksymalną w kategoriach ewolucji form w człowieku. Dlatego też człowiek jest błogosławiony najwyższą świadomością, nawet, jeśli ogranicza ją przez złe używanie swojej wolnej woli. Poza poziomem „ludzki, człowiek", Bóg przyjmuje formę „Bóg- człowiek", który jest człowiekiem, który poddaje swoją wolną wolę. To znaczy zanurza swoje ego w boskości. I który zatem osiąga najwyższy poziom świadomości, możliwy dla istoty ludzkiej. Dlaczegoż by ten Bóg miał tylko jedną możliwość, tylko jedną okazję, tylko jedną szansę przyjęcia „specjalnej formy", po to, żeby spełnić „specjalną misję"? Nawet gdyby to było prawidłowe zrozumienie całej tradycji chrześcijańskiej, to nasza moc rozumowania, na której oparta jest cała nauka i teologia, zmuszałaby nas stale do rewizji naszych poglądów. Na tyle na ile są one ze skazą i prowadzą do filozoficznych i teologicznych absurdów. Bóg opiera się jakiejkolwiek granicy nałożonej na Niego, przez naszą ułomną logikę. Jeżeli on tego zechce, to może wysłać Chrystusa, albo kilku Chrystusów w każdym stuleciu. Bez względu na to, czy ludzie będą nalegać przy kłanianiu się przed wnioskami, do których doszli własnymi umysłami przez złą interpretację, albo nadmierną interpretację znaczenia pism. Ludzkie interpretacje mogą degenerować do mentalnych teorii, które następnie mogą stać się idolami skamieniałego kultu, zamieniając ludzi w mumie. Ale boska ekonomia jest oszczędna i mądra. Umieściła skarb wiecznej mądrości, który odkrywa „dlaczego" wszystkich rzeczy, a który znajduje się w każdym ludzkim sercu. Cytat: „Prawda was wyzwoli". Prawdy nie można osiągnąć, jeśli staniemy na taborecie, co do którego myślimy, że jest mocny, kiedy faktycznie on się trzęsie. Jeżeli chodzi o ten drugi punkt to zaobserwuję, że zdrowa teologia musi zwrócić uwagę na swój wybór słów. Jest powód do tego, że dzisiaj nawet liturgia zamieniła słowo Chrystus, wyrażeniem ten Chrystus, co oznacza „ten namaszczony", który jest konsekrowanym, tym wybranym, tym Jednorodzonym sobą. Jednorodzony nie może inkarnować w Jednorodzonym. Jednorodzony inkarnuje w istocie ludzkiej. Dwa tysiące lat temu, istotą ludzką był Jezus z Nazaretu, który przez autentyczną hipostazę utożsamiał się z Tym, a stopniowo stał się Jednym z Nim. To świadomość syna Maryi, człowieka Jezusa, stała się jednym ze Świadomością Jednorodzonego, Chrystusa. Umysł jogina, który się narodził w Betlejem i który dorastał w Galilei rozszerzał się, aż zlał się z umysłem uniwersalnego Planisty. Najlepszy aktor zawsze mieści się w planach reżysera, ponieważ go rozumie. Więc tak jak sam reżyser, on także obserwuje grę stworzenia. Postrzegając, że ludzie zapomnieli o swojej prawdziwej naturze, i potrzebują pomocnej ręki boskości, tenże jogin-aktor, przedstawia swój plan zabawienia Ojcu a nie vice versa. Teraz, co do twego P.S.
Tak, wiedza ma moc stwarzania. Kiedy inżynier opracował projekt swojego komputera, musi go teraz zbudować.
Kiedy Leonardo da Vinci marzył o tajemniczej kobiecie, narodziła się Mona
Lisa. Luka między myśleniem a tworzeniem, zależy od indywidualnej woli
i od potrzeby. Czasami zostaje ustalony subtelny, ezoteryczny kontakt, także
w momencie, kiedy poczyna się pragnienie, które sprzyja twojej duchowej ewolucji, zostaje to natychmiast spełnione w rzeczywistości fizycznej. W momencie, kiedy cielę kieruje się do matki, jej mleko zaczyna płynąć. Jest to wspaniała metafora, która pochodzi z Upaniszad. Nasza wiedza jest ograniczona, dlatego musimy tak bardzo pracować, aby łączyć metale, tworzyć reakcje chemiczne, dokonywać odkryć. Znamy tylko niewielki fragment całej historii materii, ale nic z tego wszystkiego co ludzki intelekt nie zna, nie ucieka od boskiej mądrości. Dla człowieka ustalonego w pełnej boskiej świadomości, tajemnicza siateczka struktury molekularnej, jest jak otwarta księga. Aby zmodyfikować tę strukturę w taki sposób jak on by pragnął, wystarczy mu tylko wstrzyknąć do niej shakti, energii, jaką ma w palcu. Cud!
Kiedy mówiłem o dobru i złu, powiedziałem dokładnie tak: "W tej grze widzimy dualistyczną naturę świata zjawiskowego, w którym dobro i zło są po prostu ludzkimi kategoriami, i w którym wszystko ma dokładny cel. Najwyższa egzystencja nie uczestniczy w tej grze, przez zakorzenianie się po stronie dobra. Jest ona po prostu świadkiem, Najwyższym Świadkiem. Wszystko pochodzi od niego. Jak on mógłby wziąć stronę: „Rozróżnienie między dobrem a złem, etyką, kodeksami moralnymi, wszystko pochodzi od człowieka i różni się zgodnie z czasem, miejscem, erą i narodem. Jedynym nie zmieniającym się kodeksem jest ten, który został określony, jako wieczne prawo, Dharma. Boska energia prowadzi wszystkie rzeczy, do najwyższej sublimacji miłości". Gdyby Bóg dopingował dobru, byłby przez nie ograniczony. Gdyby miał się zasmucać z powodu zła, zło byłoby jego panem. Bóg, Absolut, nie może zstąpić do poziomu samej gry, z wyjątkiem tego momentu, kiedy sam się przebiera za gracza, Awatarę. Jakiś czas temu Sai Baba powiedział coś w tym rodzaju: Przyszedłem aby walczyć ze złem. Życie jest grą itd. Jest tylko jeden Bóg, a wszystkie rzeczy na niego nie wpływają. Jednakże, kiedy przybiera jakąś postać, wychodzi na scenę grając rolę w doskonały sposób. Płacze, śmieje się, cierpi, choruje, ale uwaga! Nie tak, jak to czynią ludzie. Czyni to tylko zawsze i po to, żeby nauczać. Po to, żeby go osiągnąć, droga jaka jest zalecana, to droga dobra, sprawiedliwości, czyli Dharmy. Kiedy już się jego osiągnęło, to już jest jedynie błogość, samospełnienie i całkowite uwolnienie od wszystkich dobrych i złych działań. Sprawiedliwość, która prowadzi do przekraczania kategorii dobra i zła, jest sama uwarunkowana przez dobro i zło. Mam nadzieję, że się rozumiemy. Nigdy nie zapominaj o złotej regule, zaproponowanej przez Swamiego. Módl się, aby otrzymać Boga. Kiedy będziesz go miał, to będziesz miał całą resztę. Szukajcie królestwa Bożego a wszystko inne będzie wam przydane.
2 kwietnia 1990 roku.
Drogi Ojcze Mario.
Kiedy wróciłem z mojej długiej wyprawy, znalazłem list Ojca z 27 lutego,
i obiecałem sobie, że odpiszę przed Wielkanocą. Więc oto piszę, szczęśliwy, że mogę kontynuować tę budującą i wyzywającą korespondencję. Odnośnie pierwszej odpowiedzi Ojca, to wyznaję, że nie zgadzam się z zapewnieniami Ojca. Bóg nie przyjął jednej formy z wielu, w Chrystusie. Mówiąc tak wydaje mi się, że ryzykuje się mieszaniem Boga ze stworzeniem. Stworzenie jest czymś odróżniającym się od Boga, ameba, jeleń, gwiazda Syriusz, a na końcu szczyt stworzenia-człowiek, nie są formami Boga. Jeżeli ten punkt nie zachowa się jasno, to wpadnie się w panteizm. Bóg jest sprawczą, a nie immanentną przyczyną świata. Bóg transcenduje stworzenie, jest całkowicie innym. Bóg jednakże objawia się człowiekowi, wybiera sobie mówienie do człowieka stosując jego język. Słowo stało się ciałem. Bóg, który już mówił do człowieka przez proroków, i wciąż mówi przez proroków nawet i dzisiaj, to rozmawiał z człowiekiem bezpośrednio tylko jeden raz, kiedy stał się człowiekiem. To wydarzenie jest unikalne, jedyne i nie może być inaczej, jeżeli chcemy zachować bożą transcendencję. Jest to tajemnica Chrystusowa, zakorzeniona w misterium Trójcy. Cała nasza wiara opiera się na tym punkcie. Ale jaką rolę mają święci, awatarowie, Swami, a przede wszystkim Maryja w naszej wierze? Niech mi wolno będzie zostawić na razie to pytanie otwarte. Odnośnie drugiej odpowiedzi ojca, to z drugiej strony zgadzam się z Ojcem. Ja także widzę to jak Ojciec. Podobnie jak Ojciec, jestem także przekonany, że cały język jest nieadekwatny. Dlatego spróbujmy wyrazić z wielką ostrożnością, jak Chrystus stał się „Synem", jedną osobą z Nim, w jedności z Ojcem tzn. jak Chrystus stał się tego świadomy? Najpierw Jezus mówi i działa pod autorytetem Ojca, później jednak „Słowo Boga", słowo „Pana", słowo „Chrystusa", stają się wyrażeniami wymiennymi. W końcu Jezus „staje się" samym Słowem Boga, Jezusem Chrystusem, słowem, które stało się ciałem, wysłanym, jako człowiek dla ludzi. Wypowiada on słowo boże ( Jan 3.34 ), i doprowadza do spełnienia dzieło zbawienia, zawierzone mu przez Ojca. ( Jan 5.36 i 17.4 ). Ktokolwiek go widzi, widzi Ojca. ( Jan 14.9 ). Czasami doznaję uczucia, że naprawdę rozumiemy się nawzajem, i że stopniowo zaczynamy mówić tym samym językiem. To, co Ojciec napisał w odpowiedzi na moje P.S. pomogło mi, i jestem naprawdę Ojcu wdzięczny za to. Sposób, w jaki Ojciec wyraził swoją myśl, przypomniał mi niektóre strony ze św. Augustyna, które są dla mnie bardzo drogie. „Bóg jest zawsze obecny w rdzeniu naszego jestestwa. Oddaj się jemu, a z nim przez ponowne odkrycie siebie, będziesz miał wszystko". Cytuję: „Czy pragniesz być naprawdę wolny? Twoją najwyższą wolnością jest służyć Chrystusowi". Wiele wypowiedzi Sai Baby, odbija się jak echo w myśli Augustyna. A jeszcze bardziej w słowach Chrystusa z Ewangelii.
Drogi Gianni.
Wybacz moją zwłokę w odpowiedzi. Nie mam żadnego usprawiedliwienia, z wyjątkiem mojej pasji do wydania rozpraw Sathyi, co powoduje, że zapominam o całym świecie. Spróbuję wyjaśnić moją myśl, która spowodowała twoje nie zgadzanie się ze mną. Boga nie można mieszać ze stworzeniem, mimo że w świecie zjawisk nie ma ani jednej plamki, ani jednego punkcika w materii podatomowej, która nie nosiłaby jego boskiego copyright. Kiedy mówimy, że stworzony świat jest Bogiem, to jest to tylko błąd w słowach, ponieważ wiemy, że jeśli za słowo Bóg podstawimy słowo Absolut, ten, który jest nieopisywalny, nienazywalny, wieczny, bezkształtny, to zapewnienie nie ma sensu. Jednak żeby jeszcze raz powtórzyć, cytuję: „Nie ma niczego na świecie, co nie zostałoby przez niego uczynione, co nie otrzymuje energii, istnienia i życia od niego". Co nie jest przez niego rozwiązane. Z tego powodu mówimy, że on jest wszędzie, mimo że to stwierdzenie jest niedokładne, ponieważ nasze słownictwo jest niedoskonałe. To nie znaczy, że on jest mieszany ze światem. Weźmy przykład. Samochód zrobiony jest z różnych części, z których silnik jest istotną składową. Bez silnika samochód nie może jechać, no chyba, że się go pcha. Silnik jest potrzebny dla samochodu, jak DNA dla komórek. Ale naprawdę istotną jednostką jest umysł ludzki, który pojmuje i kieruje samochodem. Inżynier i kierowca, są ściśle związani z samochodem. Ale nie można ich zrównać z samym mechanizmem. Kiedy kończysz swoją wyprawę, to wysiadasz z samochodu i idziesz do domu. Samochód wciąż żyje, jest wydajny i zdolny do poruszania się, ale ty odpoczywasz, myśląc o swoich egzaminach. I tak jest z każdą składową istnienia, od ameby do słonia. Najwyższy kierowca, który jest najwyższym inżynierem, podróżuje w nich wszystkich, aby prowadzić stworzenie zgodnie z prawami, jakie zna, ponieważ jest on także prawodawcą. Jeżeli zatem mówię, że Bóg jest we wszystkich rzeczach, to nie popełniam błędu panteizmu. Ten inżynier towarzyszy każdemu szczegółowi swoich dzieł. Może się też wycofać z nich, kiedy postanawia zakończyć grę i przywrócić Kosmos jego początkowemu stanowi, jako nie manifestującemu się. Zwróć uwagę, że nie powiedziałem, że on wycofuje się z części stworzenia, kiedy rzeczy umierają, ponieważ on w dalszym ciągu kieruje każdym działaniem nawet do „śmierci", czy rozwiązania materii, od soli, węglowodanów, witamin itd. do fosforanu wapnia w popiele czy nawozach. Życie się zmienia, ale nigdy nie jest zniszczone. Czy to miałeś na myśli mówiąc:" przyczyna sprawcza"? Innymi słowy to, co mówisz jest prawdą. Bóg jest czymś odrębnym od stworzenia. Powiedzieliśmy, że jest on jednym, ale wszystko zależy od wyjaśnienia, co leży poza tym jednosylabowym „Bóg". Czy jest to Absolut czy Stwórca? W rozróżnieniu tych aspektów hindusi są wyraźniejsi, są jaśniejsi niż my. Brahman, Absolut, Paramatma; a Brahma, Bóg, który tworzy, Inżynier, Uwielbiony, Atma. Ale jeżeli będziemy czytać nasze pisma dokładnie, to ujawnią one tę samą prawdę. Nienazywalny Bóg Izraelitów, Wieczny, Najwyższy Duch, który także zamieszkuje w każdym sercu. I Mądrość, Bóg Ojców, Bóg, który powoduje, że ludzie wygrywają lub przegrywają. Moim zdaniem, trudno sobie wyobrazić jakąś niewzruszalną podstawę do uwierzenia, że „Bóg mówił do człowieka tylko raz". Powróćmy do tego, co już powiedzieliśmy. Bóg robi to, co chce i to, czego pragnie. I żadna nasza teologia nie może stać mu na drodze.A zatem Maryja, święci, awatarowie, Jezus, Swami co oni wszyscy tutajrobią? Jaki kąt znajdziemy dla nich w naszej wierze, która już tak dobrze osiadła i się ścięła? Są oni znakami boskiej drogi dla człowieka, który przez labirynt czasu odszedł od wspaniałości swojej początkowej wiary. Oczywiście wielu ludzi wciąż mi pyta, dlaczego potrzebujemy Sai Babę, skoro już Jezus powiedział wszystko. Powodem, dla którego ludzie potrzebują wychowawców po szkole, prywatnych lekcji, jest to, że nie uczą się porządnie swoich lekcji podczas roku szkolnego. Wiadomości trzeba powtarzać znowu. To studenci, którzy są trochę niezdyscyplinowani, minęli się z celem lekcji, ponieważ nie uważali. I dlatego też Boski Nauczyciel wciąż znajduje czas, wolę i energię, żeby chodzić między naszymi ławkami szkolnymi i pokazywać Drogę, znowu. Z pieszczotą albo delikatnym klapsem. Ten Nauczyciel nie jest interesowny, te prywatne lekcje, jakie nam daje, są zawsze bezpłatne. Jedynie, o co prosi, to o poważny wysiłek z naszej strony. Fakt jest, że jego łaska jest ciągle dawana, nie jest żadnym wskazaniem, że brak jej w jakiś sposób, ale raczej, że nam się wydaje, że nam jej brakuje. Czy nie powinniśmy być wdzięczni za tę miłość, którą jesteśmy obdarzeni? Co więcej, nie powinniśmy zapominać, że aktor się przebiera, ale że duch, który go porusza, jest zawsze ten sam. Chrystus w przeszłości, obecnie i w przyszłości. Początek i koniec, alfa i omega, cała chwała jest jego teraz i na wieki. Amen. Gorący uścisk tobie i Marisie. Om Jesu admirabilis. Om Maria, Mater Divinae Gratiae, Om Sri Sathya Sai Babaye Namah.
Rozdział j edenasty. Udręka i ekstaza - listy mniszki oddanej Sai.
„Nie zazdroszczę nikomu ani nie faworyzuję nikogo. Jestem bezstronny
w stosunku do wszystkich. Ktokolwiek służy mi z oddaniem, żyje we mnie. Jest moim przyjacielem, a ja jestem jego przyjacielem". ( Bhavagad Gita).
Po usłyszeniu Sai Baby i zrozumieniu jego głównych punktów, siostra W. napisała entuzjastycznie do swego spowiednika, po to, żeby mu opowiedzieć o swoim nowym odkryciu. Spowiednik jej był sceptyczny. Zakonnica czuła, że musi mu wyjaśnić, że znajomość Sai Baby nie zaszkodzi jej. Ona od wiary chrześcijańskiej nie otrzymała tylu wielkich duchowych korzyści, co od Sai Baby. Napisała do niego: „Zapoznanie się z Sai Babą, dało mi ogólne dobre samopoczucie. Głównym tematem nauczania Baby jest miłość".
Kochany Don Mario.
Mój pobyt w aszramie Sai Baby zbliża się do końca. Baba przewidział i przygotował wszystko z troską i miłością. Nawet to, co dla naszych oczu wydaje się być przypadkowe. Tak, naprawdę wierzę, że Prasanthi Nilayam jest w sercu tych, co kochają przesłanie Sai Baby i którzy doświadczyli słodyczy siedziby tej oazy pokoju. Ja też przeżyłam odblask tego, i naprawdę w dowolnym czasie, gdy zamknę oczy, mogę zobaczyć słodką i wdzięczną postać Sai Baby idącą wśród stłoczonych wielbicieli w aszramie. Mogę włączyć magnetofon i usłyszeć jego melodyjny głos jak śpiewa. Przyozdabiam się czterdziestoma sześcioma ozdobnymi kamieniami, jakie dzisiaj dostałam. Był to dar, jakiego oczekiwałam, a Sai Baba dał mi go bez mojej prośby. Faktycznie myślałam, aby go poprosić, o zbiór wskazówek dotyczących zachowania. Zdaję sobie sprawę, że Sai Baba zna nasze myśli, że on nas pilnuje i że życie z nim jest stałym następstwem cudownych rzeczy, małych i wielkich. Moje serce jest przepełnione radością i chcę przyłączyć się do Gopis, które zwracają się do Boga mówiąc :
„Gdybyś był drzewem,
chciałybyśmy być winem , aby przylgnąć do Ciebie; Gdybyś był kwiatem,
chciałybyśmy być pszczołami, aby lecieć do Ciebie w rojach; Gdybyś był oceanem,
chciałybyśmy być rzekami, aby się zatracić w Tobie;
Gdybyś był nieskończonym niebem,
chciałybyśmy być gwiazdami, aby świecić w Tobie;
Boże, wszechpotężny Boże,
Nie żyjemy, nie możemy żyć z dala od Ciebie,
chcemy z Tobą grać, żyć z Tobą,
tchnąć nasze dusze w Ciebie „.
W swoich zainteresowaniach Sai Babą, siostra doświadczyła napięć z jej współ siostrami, które ostrzegały ją, co do heterodoksyjnych wierzeń. Kiedy później po to, żeby je przekonać, dała im parę rzeczy do przeczytania o Sai Babie, sytuacja się pogorszyła. Uważały ją za łatwowierną, naiwną i zdrajczynią wiary. W chwili gorzkiego bólu napisała do mnie, zwierzając się z nadzwyczajnego „interview" jaki miała z Sai Babą.
8 października 1989 roku.
Napiszę, co Sai Baba objawił mi 13 września. Tego dnia byłam przybita, brakowało mi przyjaciół, z którymi mogłabym porozmawiać o Sai Babie, a także byłam zła na niego. Pytałam, dlaczego dał mi się poznać? Kiedy skończyłam wylewanie goryczy w stosunku do niego, w dalszym ciągu patrzyłam na niego w ciszy. Z ciszy wyłonił się dialog, który pozostawił mnie zakłopotaną, kiedy przeczytałam go ponownie. „Nie wiesz, kim byłaś. Ale to życie jest twoim ostatnim serwem w grze. Dlatego dałem się tobie poznać, aby ci pomóc. Droga córko, wiem, że walczysz bardzo ciężko i że wola twoja jest słaba. Nie ma sensu żebyś wiedziała, czym byłaś. Dość będzie dla ciebie, abyś wiedziała, kim jesteś teraz. W punkcie, który osiągnęłaś nie możesz już się cofać, ponieważ nie ma tam już drogi, ja ją wymazałem. Możesz tylko iść naprzód. Jest to trudny odcinek drogi, ale gdybyś tylko wiedziała, jak blisko jesteś ujrzenia śniegu świecącego w słońcu, uwierz w to, bo to jest prawda. Kocham ciebie najdroższa córko i nie mogę się doczekać, kiedy będziesz ze mną. Twoja podróż, twoje poszukiwanie mnie, były długie i męczące. To, czy kochałaś mnie podczas tej podróży, nie ma znaczenia, to co się liczy, to twoja miłość teraz. Zrozum to, co ci mówię moje dziecko. Nie jesteś sama, jestem z tobą, zaufaj mi. Nie rozglądaj się za wątpliwościami, których tam nie ma, jestem twoim Bogiem, dlaczego pragniesz temu zaprzeczyć? Zawsze czuj moją obecność w swoim sercu i wzywaj mnie w każdej okoliczności, pytaj mnie, a ja ci zawsze odpowiem. Patrzę na ciebie z radością i tak bardzo cię kocham".
11 stycznia 1990 roku. Najdroższy Don Mario.
Zdumiewająca historia Babaji, tego wielkiego Mistrza który nie podlega śmierci, który zawsze pojawia się jako młody człowiek i o którym mówią, że jest w bliskim kontakcie z Chrystusem, każe mi myśleć o słowach Chrystusa: „Jakaż to wasza sprawa, jeżeli ja pragnę, aby on pozostał tutaj, aż powrócę?".
Jeżeli dobrze pamiętam, to Ojciec mówił mi, że był u Babaji. Miał Ojciec wielkie szczęście, biorąc pod uwagę, że żyje on w północnych szczytach Himalajów, a jego ciało widzialne jest jedynie dla małej grupki ludzi na ziemi. Ponieważ Ojciec go widział, to, co Ojciec o nim myśli? Czasami zastanawiam się, czy całe Indie nie są science-fiction? Czy Ojciec uważa obecność guru za istotną w czyimś życiu? Czy Sai Baba może być moim guru, nawet, jeśli nie jestem blisko niego fizycznie? Drogi Don Mario, czuję się jakbym wchodziła głębiej w inny świat. Świat, który się unosi nad problemami ziemskimi i niepokojami. Świat, który mówi tylko o boskości. Słowa Ojca niepokoją mnie: Bóg jest wszystkim, Bóg jest niczym. Czy Bóg może być pojmowany, jako coś określonego? Dokądże prowadzą mnie Indie? Ku Bogu, jestem tego pewna. I ku Sai Babie, który jest pewniejszy niż ja jestem i mówi, że nie jestem uczyniona, aby żyć w tym ludzkim świecie. Zachęca mnie abym żyła w Bogu, dla Boga i tylko dla Boga, z moim sercem i umysłem zawsze zwróconym ku Bogu, zanurzonym w Bogu. Któregoś poranka, wpatrując się w obraz jaki Ojciec mi dał, powiedziałam Babie: „Drogi Mistrzu, czy nie sądzisz, że jako twój uczeń, powinnam ciebie zobaczyć?". Baba odpowiedział: „Dlaczego? Czy nie widzisz mnie w tej właśnie chwili? Pamiętaj, że zawsze jak widzisz mnie na tym zdjęciu, ja naprawdę jestem obecny". Powiedziałam: „Ale jakiś znak, że naprawdę jesteś prawdziwy?". Baba odrzekł: „Tym znakiem jest pokój, który wchodzi do twego serca. Fakt, że twój oddech i umysł są wypełnione po brzegi i że jesteś zatracona w słodkiej ciszy.". Wykrzyknęłam: „Czy to znaczy, że mogę mieć twój darszan kiedykolwiek zapragnę?". „Kiedykolwiek zapragniesz". Powiedziałam mu, że to wydaje się zbyt dobre, aby było prawdziwe, a on powiedział: „Jeżeli nie wierzysz w te małe rzeczy, jakże uwierzysz w większe rzeczy?". „Baba, co muszę zrobić?". „Drogie dziecko, nie trzeba robić niczego, jak tylko kochać Boga. Jesteś teraz w mojej szkole i chcę, abyśspędzała cały swój czas ze mną". Drogi Don Mario, zdałam sobie sprawę, że spędziłam sporo czasu na nauce, i że teraz nadszedł czas na miłość, czas, w którym muszę wzmocnić moją miłość do Boga. W wieczór sylwestrowy o godzinie 22 -giej nie mogłam się zdecydować, czy pójść do mojego pokoju, czy pójść do auli, gdzie byli goście, którzy czcili ten wieczór i czekali na Nowy Rok. Zapytałam Babę, a on odpowiedział: „Pozostań ze mną. Spędź ten czas w moim towarzystwie. Gości masz codziennie i cały dzień". Słowa te wzruszyły mnie, ponieważ są one jak słowa Jezusa: „Biednych zawsze będziecie mieli między sobą".
20 stycznia 1990 roku. Droga siostro W.
Indie to kraj, gdzie cuda nie są sensacją, ponieważ giganci duchowi, którzy dokonują takich cudów, żyli w Indiach od wieków, od tysiącleci. Odpowiem krótko na twoje pytania. Guru, który prowadzi twoje życie, to twoje sumienie, ukształtowane słowem Pana. Idź za nauką pana Jezusa, a także, jeżeli daje ci to radość, za nauczaniem Sai Baby. I nigdy nie będziesz musiała pytać, co robić, ponieważ stanie się to dla ciebie oczywiste. Sai Baba powiada: „ Zawsze powinieneś pytać się, czy to, co czynię sprawia Bogu przyjemność czy nie". Naturalnie Sai Baba także wie jak być Guru. Trzymaj się tego, co mówi ci Sai Baba poprzez swoje słowa i swoją mistyczną obecność, oto cały instruktaż, jakiego potrzebujesz. Jak można podsumować Boga, jako pewną określoną rzecz? W momencie, kiedy się usiłuje zdefiniować Absolut, on
„umiera" a zatem nie jest Absolutem. Można doświadczyć go jednak etapami. W ten sam sposób, tylko ty możesz doświadczyć miłości, którą czujesz do kogoś. Nie możesz przekazać swego aktu miłości innym ludziom, tak, żeby czuli oni w pierwszej osobie, w taki sposób, jak ty to czynisz. Kiedy ty sama ją czujesz, jest ona ogromna. Kiedy próbujesz dać komuś innemu opis jej, to w efekcie brzmi to jak scena z „Grand Hotelu". Dokąd cię wiodą Indie? Oczywiście wiesz. Indie dadzą ci ostatni dotyk twojej edukacji religijnej. To nie znaczy, że powinnaś zostać hinduistką czy buddystką, to byłoby naprawdę głupie. Ale oznacza to uzupełnienie tego, czego się nauczyłaś z głębią myśli, która przeżyła „nietknięta" przez tysiące lat. Wedy są świętymi pismami, które najpierw były przekazywane ustnie, a następnie przepisywane przez Vyasę. Pochodzą one z niezwykle dawnych czasów i są zagubione w mrokach dziejów. W samej tylko formie pisanej, datują się na 5000 lat przed Chrystusem. Prawda jest jedna. To człowiek czyni ją zamgloną, po to, żeby ukryć ją przed oczami swoich braci. Po to, żeby mieć korzyści materialne. To dzieło konfuzji jest osiągnięciem „diabła", to znaczy Mayi. A
iluzja jest sama częścią boskiego planu. Ona opóźnia, ale pogłębia poszukiwanie najwyższego dobra. Zakochaj się w Bogu. Pod jakąkolwiek postacią pragniesz go widzieć i wzywaj go. Wzywaj go w każdej chwili dnia, kiedy jesteś kuszona przez swoje zmysły, oddaj się jemu, z całą namiętnością, jaką masz. Kiedy jesteś zniechęcona, oblej jego obraz swoimi łzami. Kiedy się czujesz od niego oddalona, oprzyj swe serce na jego, niech biją jak jedno. Pokryj jego twarz pocałunkami i powiedz mu, że jesteś jego i tylko jego. Potok błogości przepełni twą duszę, a twoje życie nabierze znowu nowego wigoru. Chwała i cześć jemu, który nigdy się nie męczy biegnięciem za nami, po to, żeby nas zbawić.
10 kwietnia 1990 roku. Drogi Don Mario.
Jestem sama z Babą, albo raczej, nie mogę rozmawiać o Babie z nikim, a kiedy to robię, to powoduje to tylko kłopoty. Onegdaj, kiedy byłyśmy razem zebrane, jedna z sióstr zaczęła czynić insynuacje po raz enty. To mnie poirytowało, bo uważałam, że jeżeli ma coś do powiedzenia, to powinna to powiedzieć otwarcie. Dodałam, że każdy jest wolny, aby iść za Chrystusem i kochać go tak, jak się mu podoba, stosując jakiekolwiek metody. Ostatnią uwagą poruszyłam prawdziwe gniazdo szerszeni. Przez jakiś czas usiłowałam odpierać ataki, ale następnie poszłam za radą wewnętrznego głosu, który mówił: „Dlaczego się tak denerwujesz, niech one gadają". To, co one powiedziały to brzmiało tak: „To jest oczywiste, że mahometanin nie może pomóc ci w szukaniu Chrystusa. Tacy ludzie robią wszystko dla pieniędzy. My musimy głosić Chrystusa i jego Ewangelie, a nie inne rzeczy". Rozmawiałam później z moim spowiednikiem na temat Konferencji Wartości Ludzkich w Asyżu. Był zadowolony dopóki nie usłyszał, że chociaż program był otwarty dla wszystkich, to uczestnikami byli głównie ludzie świeccy, zaangażowani w organizacji, która powstała w Indiach i na czele której, stał człowiek o imieniu Sai Baba. W tym momencie zaczął mówić, że nawet wartości ludzkie mogą być zniekształcone, jeżeli są przedstawiane przez ludzi, którzy reprezentują doktryny niechrześcijańskie, a w szczególności niekatolickie. To wywołało ożywioną dyskusję. Kiedy wychodził, powiedział, że zrobiłabym mu przysługę, aby poświęcić mu trochę czasu, aby porozmawiać z nim na ten temat. On o mnie się troszczy i jest przekonany, że jestem na złej drodze. Co mam teraz zrobić? Czy mam iść, czy powinnam przestać chodzić? Jest oczywiste, że nigdy nie zaakceptuje kwestii Sai Baby. Mówiąc o „nigdy" któregoś dnia powiedziałam Sai Babie: „Kościół katolicki nigdy ciebie nie zaakceptuje, tak jak nigdy nie zaakceptuje twoich teorii, albo raczej twoich prawd". Otrzymałam tę odpowiedź: „Kiedy się wypełnił czas, Bóg posłał swojego Syna. Kiedy się wypełnił czas, Ojciec wyruszył w kierunku dzieci, Swoich dzieci. Będzie miało miejsce poszczególne wypełnienie czasu dla każdego dziecka, ponieważ nie stanie się to w tej samej chwili i w ten sam sposób dla każdego. Kocham ciebie tak bardzo droga córko, Bóg nie martwi się o to, jak rzeczy będą się miały, ponieważ one w końcu pójdą zgodnie z jego wolą". Myśląc o zbliżającej się wizycie matki przełożonej w naszej prowincji i że ona może wejść gdziekolwiek, miałam myśl ukrycia zdjęcia Sai Baby. Po czym poczułam, że będę działała sprzecznie z moją wiarą, więc pozostawiłam je tam, gdzie było, mówiąc Sai Babie, żeby nie sprawiał mi kłopotu. Więc matka przełożona, która została poinformowana o wszystkim powiedziała mi: „Weszłam do twego pokoju i zauważyłam innego Jezusa Chrystusa". Powiedziałam: „Ma matka na myśli Sai Babę". Odpowiedziała: „Uważaj, ponieważ wiele ideologii, które określają się, jako religijne, są uważane za sekty. Sekty spowodują, że stracisz wiarę. Jeżeli troszczysz się o swoją wiarę, to powtarzam: bądź ostrożna".
19 kwietnia 1990 roku. Droga Siostro W.
Widzę, że wiesz jak ustanowić dialog z Bogiem, po to, żeby stanąć przed problemami życia codziennego. Jest to jedyny sposób, w jaki można je pokonać. Nie upadaj na duchu, kiedy przychodzą próby. Służą one, aby przyciągnąć Bożą miłość do nas w sposób bardziej pełny. Jest zbyt łatwe i wygodne kochać go, gdy wszystko idzie dobrze. Wielkość miłości danej osoby, jest wykazywana, gdy wszystko wydaje się walić na niego, a on mimo wszystko pozostaje wierny swemu słowu. Nie martw się, jeżeli nie możesz z nikim mówić o Sai Babie. Przede wszystkim potwierdź swoją wiarę w Chrystusa, którego moc manifestacji jest nieograniczona. Postanów kochać go z całego serca i we wszystkich twoich działaniach. Kiedy będziesz czuła, że to nie ty żyjesz, ale raczej on żyje przez ciebie, to przyciągniesz wiele ludzi do siebie. Przyjdą nie dlatego, że to się opłaca, ale dlatego, że będą potrzebowali zrozumieć. Być może to miał na myśli Jezus, kiedy powiedział: „Kiedy zostanę wyniesiony, przyciągnę wszystkich do siebie". Zatracić siebie w nim, oznacza zgasić swoje ego. Stopić swoją wolę z jego wolą, już nie odróżniać „Ja" od „Ty". To znaczy, że doświadczać siebie tylko, jako my. Fakt, że jesteś tak poirytowana z powodu swoich współsióstr, ukazuje, że wciąż masz jakąś drogę do przebycia. Ich prowokacje były kontrolowane przez Niego, po to, żeby budować twoją duchową ewolucję . Ta urocza historia wyjaśni ci to. Pewien uczeń zdecydował, że nadszedł moment, aby otrzymać ostatnią serię nauczań od swego Mistrza, nauczania, które były dawane najbardziej rozwiniętym aspirantom. Ale jego nauczyciel zdecydował wypróbować go, zanim spełni jego wolę. Powiedział mu, żeby przyszedł do niego tylko wtedy, jak się bardzo dokładnie umyje w rzece. Więc uczeń tak uczynił. Jednakże Mistrz zorganizował coś takiego, że ktoś przyszedł w momencie kiedy uczeń wychodził z rzeki i wyrzucił na niego zbiornik śmieci. Wściekły uczeń pobiegł za nim i zbił go. Mistrz dał studentowi poznać, że jeszcze nie jest gotowy do nowego nauczania i że wart go będzie dopiero po następnych trzech latach dyscypliny duchowej. Trzy lata minęły i Mistrz poprosił ucznia znowu, aby przyszedł do niego po dokładnym umyciu się. Ta sama rzecz znów się wydarzyła. Po kąpieli ucznia, nasłany przez mistrza człowiek, przyszedł i wylał zbiornik plugastwa na ucznia. Nieszczęśnik wybuchł przekleństwami i obelgami, ale tym razem trzymał ręce przy sobie. - Jeszcze dwa lata - powiedział Mistrz. Po tych dwóch latach, uczniowi raz jeszcze powiedziano, aby wykąpał się w rzece i przyszedł do Mistrza. Tym razem, kiedy kąpiel się skończyła, wypróżniono na niego kosz nawozu. Uczeń w końcu przyswoił sobie lekcje. Opanował się i zwracając się do osoby, która wykonała to nieprzyjemne zadanie powiedział: Dziękuję ci, że byłeś narzędziem takiej wielkiej lekcji. W tym momencie i tylko wtedy był gotowy, aby pójść do swego Mistrza. Powiedziałem ci, że jeszcze nie jest czas, aby rozmawiać ze swoim spowiednikiem o Sai Babie. Ludzie, którzy jeszcze nie są poważnie zaangażowani w badanie tego przedmiotu, łatwo są oszukani przez stereotypy i błędne koncepcje. Dlaczego prowokować takie rzeczy? Czyż nie jest ważniejsze, aby żyć nauczaniem Baby, niż mówić o nim? Kiedy nadejdzie właściwy moment, to będzie możliwe mówienie o nauczaniu Sai Baby otwarcie. Nie pal gruntu wokół siebie. Twoje siostry, twój spowiednik, twoja matka przełożona, zachowaj dobre relacje ze wszystkimi. Demonstruj swoim zachowaniem, że coś się w tobie zmieniło. Wówczas zdjęcie na twoim stoliku będzie znane dla każdego samo przez się, a nie, dlatego że chcesz im coś narzucić. Rozmawiaj z Bogiem stale, tak jakbyś rozmawiała z Jezusem osobiście, Jezusem przed tobą w ciele i krwi. Idź z nim, wychodź z nim na spacery i mów mu o wszystkim. Możesz nawet stracić cierpliwość z nim, z powodu jego niechęci do ukazania się. Połóż wszystkie swoje problemy u jego stóp, u tych świętych stóp, które są świeże i pachnące jak dwa kwiaty. Idź i przeczytaj ostatni dyskurs Sai Baby w wydaniu 2/10 Matki Sai. Zakochaj się w Bogu, w jakiejkolwiek postaci chcesz go wizualizować, oddaj się jemu. Kiedy go mamy, mamy wszystko. Co jeszcze potrzebujemy?
Kwiecień 1990 roku.
Drogi Don Mario.
Jakiś czas temu przeżywałam swoje dni w stanie konfuzji i już nie widziałam jasno mojej drogi. Nie wiedziałam, dokąd idę, czego szukam, za kim idę. Czułam się, jakbym się cofnęła do bycia tą osobą, jaką byłam, zanim poznałam Sai Babę, z tymi samymi negatywnymi cechami, jakie miałam. Któregoś poranka czwartkowego, mocno postanowiłam pozwolić Sai Babie, aby sobie poszedł, i zmienić kierunek swoich kroków. Pomyślałam sobie, że On mi nie pomaga, więc dlaczego miałabym słuchać go? Odesłałam go takimi słowami: „możesz teraz iść, im szybciej tym lepiej". Po tym zaczęłam się modlić patrząc na obraz Jezusa, a następnie jak zwykle zwróciłam się do Ojca. Na samą myśl o Nim, zostałam zanurzona w morzu pokoju, błogości, miłości. Modliłam się w ten sposób: Tatusiu, proszę wybacz mi, jeżeli nazywałam kogoś „tatusiu", kto nim nie jest, jeżeli dawałam moje serce komuś, komu nie powinnam dawać, jeżeli popełniłam błędy, to jestem gotowa je odrobić. Nie chcę stracić twojej miłości, chcę wierzyć w ciebie, w Jezusa i Maryję, jego matkę. Potem zadałam mu pytanie: Powiedz mi tatusiu, kto to jest Sai Baba? Nie było żadnej odpowiedzi, tylko usłyszałam zdanie Sai Baby: „czyń wszystko z miłością w sercu". Nie zwróciłam na to uwagi, postanowiłam zostać na modlitwie, aż mi da jasną odpowiedź. Zadałam to samo pytanie Jezusowi, kto to jest Sai Baba? Ale wydawało się, jakby on nie chciał ingerować w sprawy które należały do jego Ojca. Po chwili zrezygnowałam. Czułam, że tym uporem obrażam miłość i powiedziałam mu: „nie ma znaczenia, jeżeli nie chcesz mi powiedzieć, kim jest Sai Baba, ale pozwól mi pozostać w tej wspaniałej twojej obecności". Było to w tym momencie, kiedy nie oczekiwałam już niczego. Kiedy nagle usłyszałam w swoim wnętrzu: „Ja jestem Nim, Sai Baba to ja. Kochana córko, nie łatwo jest ci to zrozumieć, ale to jest naprawdę Prawda". Teraz opowiem Ojcu o śnie jaki miałam. Wyznawałam grzechy Sai Babie w jakiś dziwny sposób. Trzymałam w rękach książeczkę i czytałam na głos, podczas gdy Baba słuchał. Pod koniec strony, Baba wyjaśniał mi znaczenie tego, co przeczytałam. Następnie zaczynałam znowu czytać, aż sen się rozwiązał. Kiedy się obudziłam, nie pamiętałam niczego z tego, co czytałam, ani z tego, co Sai Baba powiedział. Moja pierwsza reakcja była taka: dlaczego pozwalasz mi śnić o tobie, jeżeli nie pamiętam nic z tego? Ale wówczas myśląc o tym uważniej, przypomniałam sobie pewien szczegół, który wyjaśniał wszystko, tzn. wyjaśniał „lekcję", jakiej Sai Baba chciał mi udzielić. Podczas tego snu byłam zaabsorbowana zadaniem Sai Babie pytania i czekałam na właściwy moment, aby je zadać. To pytanie brzmiało: Czy Ty jesteś naprawdę Bogiem? Odpowiedź otrzymałam następującą: „Dopóki martwisz się, dopóki zadajesz sobie pytania, które do tej pory powinny być oczywiste, to oznacza, że nie wnikasz w głębię mojego przesłania, mojego nauczania, mojej miłości, ale pozostajesz na powierzchni. Dopóki masz to niedostępne w sobie, to w jaki sposób, chcesz zrozumieć moje rozprawy? Nawet, jeżeli miałbym ci je wyjaśniać poprzez twoje wewnętrzne zmysły?".
3 maja 1990 roku.
Droga Siostro W.
Guru jest słowem sanskryckim i oznacza nie tyle „nauczyciel", tylko ten, co rozprasza cienie ignorancji. Guru nigdy nie daje rad, nigdy nie ustala reguł, on po prostu wskazuje ścieżkę. Czasami my księża, jesteśmy tymi, którzy potrzebują światła najbardziej. A skoro tak się rzeczy mają, to z pewnością nie możemy zakładać, że niesiemy światło innym ludziom. W tej chwili zmagam się z podstawowym poleceniem, jakie otrzymałem od boskiego Nauczyciela: „Praktykuj to co głosisz". Dlatego mój projekt budowlany to „przejście podziemne", a mój plac budowy, jak wszystkie place budowy jest w chaosie i będzie taki, dopóki budynek nie zostanie skończony. W twoim przypadku, powinnaś sobie ogromnie cenić wszystkie te wyraźne sugestie, które otrzymujesz z głębi serca. To tam On do ciebie mówi. Wiesz bardzo dobrze, że to nie umysł mówi, kiedy te wszystkie instrukcje przychodzą w medytacji. Jest to twój prawdziwy Guru. Faktycznie Sai Baba powiada, żeby działać zgodnie z własnym sumieniem, ponieważ tam właśnie wyraża on swoją wolę. Jeżeli umysł twój poddaje się wątpliwościom, odnośnie fizycznej manifestacji Sai Baby, to wzywaj Ducha Świętego. Powiedz mu o wszystkich swoich udrękach, o nieporozumieniach z twoimi współsiostrami, zawierz się całkowicie jemu, bez jakichkolwiek warunków, bez oczekiwań. Pozostaw wszystko jemu, bez względu na to, co się wydarzy. W jakichkolwiek okolicznościach, bez względu na to, co się wydarzy, nawet, jeśli jest to wydarzenie nieprzyjemne. Tak długo, jak długo masz Ducha Świętego, który jest Duchem Prawdy, nie stracisz niczego. Jeżeli umieścisz swoje zaufanie w ludziach, to skończysz na tym, co oni mogą ci dać, to znaczy nic... Stale pytaj o Niego, z nim będziesz miała wszystko, wszystko! Zdecydowanie wszystko! Czy widziałaś jak dwoje kochanków idzie razem, nie zwracając uwagi na świat, który ich otacza? Nawet gdyby Niebo miało się zawalić, to wciąż patrzyliby sobie w oczy i zatracali się w sobie. Kiedy mówi się, że miłość jest ślepa, to nie oznacza to, że namiętność jest oślepiająca, ale to także oznacza, że przez całkowite ofiarowanie się innej osobie, tonie się w niej. I taka właśnie powinna być nasza miłość do Boga. Jaki powód moglibyśmy mieć, aby bać się albo martwić, kiedy jesteśmy pewni Jego miłości? Czego jeszcze mielibyśmy szukać, kiedy w Nim otrzymaliśmy wszystko? Sny, które miałaś są bardzo uspokajające i potwierdzające. Ty to wiesz, to nie twój umysł śnił, to był On, który przybył do ciebie. On to już potwierdzał szereg razy. Sny to jego zwykły sposób dotarcia do wszystkich wielbicieli Boga. W swojej wydajności, w ten sposób bycia w wielu miejscach jednocześnie, jest to bardziej dogodny sposób i najmniej marnotrawiący cenne energie. To nie ma znaczenia, że nie pamiętasz tych snów. Pouczenia, które zostały dane, zostały wyciśnięte na twoim ciele astralnym i już nigdy go nie opuszczą. Czasami jest konieczne, aby świadomy umysł nie zobaczył ich, ponieważ zamąciłby je wszystkimi swoimi głupimi racjonalizacjami, tak jak wymyślne mentalne badanie, które wciąż prowadzisz na temat manifestacji fizycznej Sai Baby. Jego nauczanie jest boską kopalnią. Im więcej kopiesz, tym więcej znajdujesz diamentów. Jest ona niewyczerpalna i ma rozwarstwienia, które odpowiadaj ą każdemu poziomowi naszej świadomości. I dlatego Sai Baby rozprawy są zawsze nowe i wydaje się, że je zapominamy, mimo że przeczytaliśmy je już 10 razy. Za każdym razem, kiedy je czytamy, jego słowo kopie głębiej. I objawia nową ^
warstwę. Więc niech twoim obecnym projektem, będzie zrozumienie jeszcze głębiej rozpraw duchowych, które przychodzą do ciebie. Nie zapominaj, że jeżeli masz tę okazję, to Sai Baba daje ci ją. Bądź za to wdzięczna. Czasami myślę o tym, ile przeszkód mogłabyś mieć w otrzymywaniu tego Słowa. Nie marnuj tej okazji. Wielkie okazje nigdy się nie powtarzają. Czytaj i jeszcze raz czytaj te nauki Sai Baby. Zrób sobie mały program, prosty, nie jakiś ambitny, abyś mogła wprowadzać te nauki w praktykę. W swojej istocie jego słowo jest bardzo proste, choć wyzywające. Nie trać czasu, nie marnuj pożywienia, nie trać pieniędzy, nie marnuj energii, nie marnuj wiedzy. Gdybyśmy zaczęli od tych rzeczy, to byłoby więcej niż dosyć. Żyjemy dla jego miłości, z jego miłością, w jego miłości. Nigdy nie zapominajmy o tym, ani przez jedną minutę dnia, poprośmy o jego przebaczenie. Kiedy pozwalamy sobie być odciągnięci przez troski światowe, powiedzmy mu: „Moja dusza jest Twoją. Cóż mogę ci dać Sai Babo, skoro wszystko jest Twoje?" Chciałbym usłyszeć od ciebie, co możemy Mu dać, coś, co nie jest Jego? Daj mi znać. Z Nim życie jest wspaniałe, nieskończoną radością, czasami nasze ciało nie może znieść intensywności tego światła, blasku Sai Baby, w świetle Chrystusa i w ich boskiej przyjaźni, błogosławię tobie.
Lipiec 1990 roku.
Drogi Ojcze Mario.
List Ojca dotarł do mnie w czasie braku miłości. Więc trudno jest mi wiedzieć, co mogę oddać Bogu, co nie jest już jego, grzech, złe cechy, te ostatnie są jak mówi Sai Baba, pierwszymi rzeczami, które powinniśmy oddać Bogu. Również ja jestem przekonana, że wszystko jest jego, że w końcu złe moce, zostaną przekształcone w dobro. Nie sadzę jednak, że to oznacza, że powinniśmy mówić, że grzech, że zło, że złe cechy, już są jego. One będą, kiedy zostaną przekształcone. Można powiedzieć, że Bóg jest wiecznie obecnym i z tego powodu posiada najwyższą i ostateczną rzeczywistość. Jeżeli to jest prawda, to wówczas nawet mój grzech jest jego i nie mam nic, co mogłabym mu dać. Przybyłam od niego w czystości i w czystości muszę wrócić do niego. Ale czy przybycie od Boga w pewnym czasie, implikuje posiadanie początku? Czy raczej, nie zawsze byliśmy w Bogu, tak, że jesteśmy wieczni tak jak on? Myślę, że niewłaściwe jest mówić, że przybyliśmy od Boga. Prawdopodobnie nigdy nie opuściliśmy go. Po prostu przyjęliśmy pewien sposób życia i relacji z nim. Jednakże dystansujemy się od Boga, albo zbliżamy się do niego poprzez wolną wolę. Jednakże nawet ta myśl wydaje mi się niepoprawna, tak jakbym mogła zdystansować się od siebie. Jak mogłabym się przybliżyć do Boga, skoro jestem Bogiem? Myślę, że rozumiem, że istnieje tylko jedna rzeczywistość - Bóg. I tylko jedna dusza - Jego. To wyjaśnia, dlaczego ja jestem innymi, a inni są mną. I dlaczego wszyscy razem jesteśmy Bogiem, wszyscy jesteśmy jedną rzeczą. To rzuca światło na coś, co mnie męczy, za każdym razem, kiedy myślę o tym. Fakt, że Sai Baba jest reinkarnacją Sai Baby z Szirdi. Właśnie w tych dniach myślałam sobie. Jeżeli Sai Baba jest Bogiem, to ma swoją własną duszę. Jeżeli jest inkarnacją Sai Baby z Szirdi, to wówczas gdzie poszła dusza Sai Baby z Szirdi? Baba z Szirdi jest kimś jak my i jak my, przeszedł swój cykl nowych narodzin. Zapytałam Babę, dlaczego nie inkarnował w ciele bezpośrednio. Myślę, że odpowiedź była, że całe stworzenie zaczęło istnieć naraz, łącznie z człowiekiem. Znalazłam się na świadomym poziomie bezpostaciowego Boga. Powiedział mi, że Bóg idzie drogą poza formami Jezusa czy Baby. A jednak powiedział mi, że skoro pragnę kochać go w dokładnej formie, to powinnam kochać go w postaci Baby. Odnośnie Jezusa to powiedział mi, że Jezus będzie nauczycielem. Modelem, jaki muszę naśladować. Moje życie musi się zgadzać z jego, musi być kopią najbardziej ukochanego Odkupiciela. Zawsze jest jeden pan i jedna wiara. I właśnie, gdy wtedy myślałam, że Baba odpowiedział na fundamentalne pytanie, pojawiła się katastrofa. Wczoraj, w dniu upamiętniającym Wniebowstąpienie Jezusa, podczas moich modlitw porannych, usłyszałam te straszne słowa : „Baba jest wężem, wcielonym wężem". Płakałam tak jak nigdy w życiu, mówiąc że to nieprawda, że to niemożliwe. Dzisiaj rano, modląc się żarliwie do Sai Baby, wycofałam się sama na małe wzgórze. Czułam się raczej szczęśliwa, ponieważ Baba wyraził pragnienie pójść ze mną. Byłam sama a wszystko było bardzo piękne. Wydawało się, że Baba mówi: „Skosztuj mnie i podziwiaj w każdej rzeczy". Prosiłam go o wyjaśnienie wczorajszego głosu. W pewnym momencie moja uwaga skoncentrowała się w przerażeniu na gadzie. Długim czarnym wężu, który był parę kroków nade mną. Pomyślałam, że jest jadowity. Wpadłam w panikę i wołałam: „Baba, nie!". Wąż zmienił kierunek i zniknął w trawie. Nękają mnie dwie myśli, ponieważ wątpię, aby to zdarzenie było zbiegiem okoliczności. Myślę, że Sai Baba chciał mi powiedzieć, że uchroni mnie w każdej trudności, jakkolwiek byłaby bolesna czy przerażająca. Drogi Ojcze Mario. Czy mógłbyś mi dać wyjaśnienie? Czekam, aby Sai Baba pokazał mi drogę jaką mam iść. W tych dniach napisałam do niego mówiąc mu, że nie mogę dalej już iść z tymi wątpliwościami i niepewnościami. I nie mogąc pogodzić jego fizycznej formy z postacią Jezusa, mówiąc „Jezusa, mam na myśli całe moje życie, jako wiernej i jako zakonnicy".
5 czerwca 1990 roku.
Droga Siostro W.
W długim liście siostry nie znalazłem ani jednego punktu, który byłby przeciwny miłości. Istoty ludzkie są niczym innym, jak tylko blaskiem bycia świadomością. Nie jesteśmy niczym innym jak miłością. Jedyną rzeczą, które mogą się zmieniać to nasze zmysły. Dała siostra dobrą odpowiedź na moje pytanie. Że nie możemy Sai Babie oferować niczego, co nie byłoby Jego. Że nasze słabości nie są jego w tym sensie, żeby on miał je wywołać, ale żeby je zniszczyć. Zostaw mu miejsce, aby przeprowadzał swoją terapię. Być może obecny bolesny stan siostry, obecna próba, jest początkiem tej kuracji. Proszę wyrazić pragnienie znalezienia wyjaśnienia dla wszystkiego. My nie możemy Sai Baby zrozumieć, możemy tylko próbować naśladować go. Kiedy dojdziemy do niego całkowicie, kiedy nasze serca stopią się całkowicie z jego sercem, to wówczas wszystko będzie dla nas jasne. Jego plan już nie będzie tajemniczy. Teraz widzimy go jak w zwierciadle, ale wówczas, w samadhi, zobaczymy go twarzą w twarz. To, co siostra mówi jest bardzo piękne, że Bóg bierze to, co jest jego, uświęcone ciało. Karma siostry, która jest dziedzictwem działań i skutków, jakie siostra nagromadziła i od której nikt nie może uciec, zmusza siostrę do życia wśród ludzi ślepych. Proszę to zaakceptować z właściwą postawą, rezygnacją, ale pełną nadziei pewności, że ślepi przejrzą, dzięki także słodyczy siostry, tchnieniu twojej miłości, twojej cierpliwości. Ludzie chorzy są często niecierpliwi, agresywni, ty, która widziałaś, już nie możesz „nie widzieć", ty prowadzisz niewidomych za rękę drogą tolerancji i dobra. Wybacz całą ich agresję i miej dla nich współczucie. Tak jak i masz dla niewidomego człowieka, który zaczyna szaleć, ponieważ pomogłaś mu przejść przez ulicę. Ta intensywna miłość zniszczy apatię, która jest wokół ciebie i ochroni tak jak szkatułka, która chroni klejnoty. Czasami zamiast głosu boskiego, mózg twój chwyta dziwne głosy, zabłąkane głosy negatywnych myśli, które ciebie otaczają. Jeżeli nie będziesz powtarzała imienia Bożego, jeżeli nie będziesz medytowała, to twoja modlitwa serca, ta szkatułka, może pęknąć. I różne rzeczy mogą wtargnąć do twojego wewnętrznego sanktuarium, nawet wyrażenie „on jest wężem". Sai Baba ma nieskończoną i niezgłębioną miłość. W chwili, kiedy pomyślałaś że jest wężem, chciał ci dać darszan w tej postaci. A odszedł tylko z powodu twojego głupiego lęku. Poza tym, wąż, którego opisujesz, jest niejadowity, nieszkodliwy i przynosi wiele pożytku naturze, zachowując równowagę owadów i szkodliwych małych zwierząt. Sai Baba zapewniał: „Wszystkie postacie są moje". Jest rzeczą nadzwyczajną, że natknęłaś się na niego właśnie w tej chwili, w tej postaci, to tak jakby ci powiedział: „Jeżeli uwierzysz że jestem wężem, to ukażę ci się w postaci w jakiej oczekujesz". Zastanów się nad tym. Czy nie czujesz się szczęśliwą? Jakich innych dowodów bożej miłości chcesz? Dlaczego zawsze żądać od niego, który już wszystko dał? To, co możemy zrobić, to tylko poddać się i zostawić nasze serce jemu takie, jakie jest. Jeżeli krwawi, to on je uzdrowi. Jeżeli jest spuchnięte od łez, to on je wyciągnie i napełni miłością. Jeżeli jest koślawe, to on je zrehabilituje. Jeżeli jest z kamienia, to on zastąpi je sercem z ciała. Nie wzmacniaj tych przemijających chmur zamętu, niepokoju, wzlotów i upadków. Ustabilizuj się czytając Sai Baby rozprawy, ewangelie, ale ponad wszystko wprowadzaj w praktykę nawet kruszynę tego, co przeczytasz. Zaczynaj powoli, postępuj bezpiecznie, a dojdziesz do celu całkiem zdrowa. Zaakceptuj swoją samotność w tym dociekaniu, wtedy, kiedy ją zaakceptujesz, już nie będzie ciebie bolała. Ten, kto wytrwa do końca, będzie zbawiony.
Epilog. Droga Matko... List otwarty do Kościoła Katolickiego.
Kochana Matko.
Czekałem na to, aby napisać do ciebie od dłuższego czasu. Ale nie wiedziałem jak to zrobić, zawsze wydajesz się tak zajęta. Ponieważ bierzesz na siebie problemy całego świata, kończysz na tym, że nie masz czasu ani możliwości słuchać takiego małego głosu jak mój. Piszę te słowa, aby ci powiedzieć, że wciąż jestem z ciebie dumny, nawet, jeżeli czuję, że jesteś pochłonięta innymi rzeczami. Tak chciałem czuć twoją obecność, kiedy przechodziłem przez trudne momenty. Zamiast tego, w tych momentach, czułem się porzucony przez ciebie. Są święci w twoich szeregach, ale czasami działania tych, którzy nie służą ci z altruizmem i samopoświęceniem, zaznaczają się nawet bardziej. Jestem pewien, że nie było to nic innego jak ludzki błąd, albo jedna z twoich głębokich lekcji, tak żebym mógł nauczyć się żyć bez zewnętrznych podpór. Niestety wielu ludzi rzuca ostry krytycyzm na ciebie, nie zdając sobie sprawy, że jesteś destylacją ich własnych tendencji. Twarogi będą dobre jedynie wtedy, kiedy mleko jest dobre. Będą słone, zrobione z mleka koziego, będą słodkie i tłuste z mleka bawołu. Ci, którzy krytykują ciebie tak ostro, nie zdają sobie sprawy, że potępiają samych siebie. Często mam pełne ręce pracy, broniąc ciebie przed tymi, którzy są na ciebie najbardziej źli. A którzy widzą w tobie tylko macochę, tym, którzy pamiętają tylko najbardziej nieprzyjemne sprawy ze swego życia. Niektórym wyrządził zło jakiś kapłan, albo zakonnica, kiedy byli jeszcze w internacie i w oparciu o to, potępiają ciebie bezwarunkowo i odrzucają wszystko, co czynisz, nawet, jeśli jest to pełne mądrości. Wielu ludzi nie zrozumiało metod twojego nauczania i widzą to nauczanie, jako trick, tak jakbyś usiłowała schować prawdę po to, aby kazać ludziom wierzyć w rzeczy, które są na twoją korzyść. Wielu mężczyzn i kobiet, których obmyłaś wodą chrztu, kiedy jeszcze byli w pieluszkach, teraz powstali przeciwko twojej trosce, oceniając ją w najlepszym wypadku, jako przestarzałą, często oskarżając ciebie o usiłowanie zniewolenia ludzi, tak jakby twoja troska była spiskiem, mającym na celu podporządkowanie ich indywidualnego sumienia twojej woli. Tak stracili wiarę w doktrynę, której nauczasz, widząc twoje dogmaty, jako jedynie narzucone, strząsnęli je ze swoich pleców. W przeszłości, żeby być uczciwym, ty naprawdę czasami poddawałaś się impulsowi dominowania nad innymi. Ale ludzie ci nie zrozumieli, że wszystko co robisz, poprzez potwierdzanie tych pewników tak mocno, wskazuje mocno na drogę, która nie traci swojej wiarygodności nawet po tysiącleciach. Droga Matko. Chciałbym, abyś się nie poczuła dotknięta, jeśli powiem ci te rzeczy. Nie dziw się, ale te głosy normalnie do ciebie nie docierają, w wysokich murach twoich pałaców. Łatwiej jest tym z nas je usłyszeć, którzy żyją na ulicy. Nie łudź się, się Matko. Dla milionów ludzi, którzy ciebie okrzykują, jest wiele milionów, którzy wymagają większej jasności od ciebie i którzy by chcieli, abyś rzuciła większe światło na wiele pytań. Jestem pewien, że gdybyś zmieniła swoją postawę i zrezygnowała z bycia dominującą matką, która chce zawsze mieć rację i nigdy nie przyznaje się do błędu, to byś przyciągnęła do swojej owczarni wszystkie te dzieci, które odeszły w poszukiwaniu innych brzegów, gdzie mogą znaleźć współczucie, a nie potępienie. W tym moim liście, chciałbym przedłożyć przed tobą to, co uważam za fundamentalne przyczyny upadku twojego prestiżu, wśród katolików jak i nie katolików. Mam nadzieję, że mogłoby to być z pewnym pożytkiem dla ciebie. Traktuj mnie, jako swojego syna, który chce widzieć ciebie zawsze młodą, a dostrzegając jakąś zmarszczkę czy siwy włos, chce być dla ciebie kosmetykiem, tak abyś mogła poprawić swój wygląd. Jednym z powodów, dlaczego przyciągasz do siebie wrogość jest to, że masz tendencje do panowania nad innymi. Ja wiem, że jesteś niezwykle piękna, masz historię, tradycję, dałaś narodzenie wielkim świętym, podniosłaś wielu ludzi z paskudnej biedy, dałaś ucieczkę sierotom, łóżka chorym. Posiadasz wspaniałe świątynie, które są wyrażeniem połączenia nabożeństwa do pokory i potęgi. Poruszyłaś ważnymi ludźmi w rządach i osiągnęłaś wierzchołek świata. Ale jeżeli chcesz być matką całego świata, to zaakceptuj wszystkie stworzenia tak, jakby były twoje, a nie przykładaj wagi do różnic w formach i polityce. Jeżeli chcesz być jedyna i niepokonana, to zrezygnuj z bycia primadonną. Wówczas każdy będzie ciebie kochał za twoją prostotę i pokorę i wszyscy zobaczą, że są twoimi dziećmi. Nie zatracaj się w marginalnych kwestiach moralności, ponieważ etyka różni się od narodu, do narodu. Skoncentruj się na substancji, którą jest to, co każdy człowiek i każdy naród szuka od tysiącleci. W Prawdzie Miłości, wszyscy ludzie rozpoznają swoje braterstwo. Tylko tam jest Pokój. Chcesz jednego stada pod jednym pasterzem. No dobrze. Rozszerz zakres tych metafor. Pomyśl o stadzie świata, ze wszystkimi jego wiarami, religiami. Pomyśl o Dobrym Pasterzu, który sam króluje nad wszystkimi ludźmi. On nie zajmuje się intrygami ani politycznymi zawirowaniami, idzie do domu biednych oraz tych, którzy go szukają, i są spragnieni prawdy. Jak wiesz, było to Stado, do którego dążył Chrystus. Niech twoi pracownicy nie mieszają tego stada, z przedmiotem własnej zachłanności i pragnień. Nie martw się, jeżeli wszyscy chcą zostać przy swoich własnych rytach, przy swoich formach, nie ma powodu, abyś była zniechęcona tylko, dlatego, że wśród sześciu miliardów istot ludzkich, pięć miliardów wierzy w swoje własne bóstwa i ma swoje własne, egzotyczne ceremonie. To nie są różni bogowie. A ci, którzy czczą je, nie są poganami, mogę cię zapewnić. Te bóstwa, to po prostu zewnętrzne formy, przebrania tego samego Boga, którego miłość jest tak niewyczerpalna, że stale pojawia się z nowymi sposobami, z nowymi trickami ze swojego rękawa, po to, aby ulżyć kondycji ludzkiej, która jest często tak smutna i bolesna. Najdroższa Matko. Obejmij wszystkich bez oddzielania kogokolwiek i bez jakichś ukrytych warunków. I nie obawiaj się uklęknąć przed boskimi „formami", czczonymi przez innych. One także są doskonałe. Tak jak i te, które ty uwielbiasz. A poza ich maskami jest jeden, Najwyższy, Niewyrażalny Bóg, którego ty w swoim matczynym zapale, chciałabyś wszczepić we wszystkie narody. Jeżeli przyznasz, że to nie formę powinno się czcić, ale raczej Istotę w niej zawartą, to będzie dla ciebie jasne, że nie ma powodu dla podziału między tymi sześcioma miliardami ludzi i nie zawahasz się też modlić, przed statuą Ganeszy, czy w pagodzie. Najbardziej godna podziwu Matko. Uwierz mi, jedna forma ma tę samą wartość, co druga. A jest to prawdziwe przede wszystkim w dziedzinie intelektu. Ileż było bezużytecznych sporów i kontrowersji, żeby powiedzieć tę samą rzecz różnymi słowami. Ponadto, kiedy Pan powierzył ci zadanie rozprzestrzeniania swego przesłania, to nie powstrzymywał ciebie od myślenia, że przyjdzie znowu. Jeżeli od dawna „mówił już wiele razy do ojców", to dlaczego nagle miałby zmęczyć się dawaniem swego słowa nam? Faktycznie, nawet przestrzegł cię, że przyjdzie znowu, ale nie ujawnił ci formy, w jakiej się pojawi. Zaklinam cię Matko, nie popełniaj tego samego błędu, jaki twoja siostra popełniła około dwóch tysięcy lat temu, myśląc, że całe Objawienie skończyło się na Abrahamie, Mojżeszu i prorokach. Bóg nigdy się nie męczy biegnięciem za nami, ponieważ jego miłość jest niewyczerpalna i jest zawsze gotów czynić to, co czynił przez Jezusa. Tak jak to czynił przedtem i jak to czyni znowu dzisiaj. O Matko! Nie wiesz jak ja marzę, aby pewnego dnia być po twojej stronie, towarzyszyć ci w magicznej podróży odkrywania żywego skarbu, tego, którego przedstawiłaś milionom istot ludzkich, a który przybył znowu, grając inną rolę, aby objawić całą miłość Ojca. Chodź Najdroższa Matko, nie bądź uparta, nie mów „uspokój się" - swojemu dziecku. To dziecko wskazuje tobie prawdziwy los, ten, który nie jest daleko od domu. Nie udawaj, że gardzisz tym skarbem, dla lęku utraty swojej wiekowej godności. Nie możesz sobie nawet wyobrazić tego powitania, jakie ciebie oczekuje, w tej świętej siedzibie, gdzie płonie ten skarb. Zapewniam cię, że otrzymasz honory, jakich od dwóch tysięcy lat nie doznawałaś od żadnego narodu na Ziemi. Pan tej siedziby, czeka na ciebie od tysiącleci. Nie obawiaj się Matko, on nie chce ciebie zdetronizować, w żadnym wypadku. On zdecydowanie nie chce tego zrobić, on czeka tylko na ciebie, aby ciebie koronować osobiście. Tego dnia wyda on wielką ucztę, aby uczcić twoje spotkanie z nim, a nawet aniołowie w Niebie, będą cieszyć się. Cały świat uniesiono będzie wibrował pierwotną modlitwą „Amen" i hymny będą śpiewane, aby uczcić tryumf Chrystusa! Jest jeszcze inny powód, dla którego wielu ludzi dystansuje się od ciebie, a jest to rodzaj prawd, jakich nauczasz, i to jak idziesz nauczając tych prawd. Społeczeństwa się zmieniają, twoje dzieci dorosły. Wy matki, zawsze macie tendencje widzieć swoje dzieci, jako berbecie, nawet, jeżeli doszły do trzydziestki, mają rodziny i własne dzieci. My zrobiliśmy się starsi przez te dwa tysiące lat. Już nie chcemy tego samego pokarmu, jaki dawałaś nam, jako niemowlętom. Osiągnęliśmy ten wiek, gdzie chcemy osobiście zbadać i zrozumieć prawdy, których nas nauczałaś, kiedy byliśmy mali. W owym czasie, po to, aby utrzymać nas w posłuszeństwie, przedstawiałaś nam Boga, który był surowy i
szybki do karania. To wyobrażenie już nie spełnia naszych potrzeb. Chcemy studiować, poznawać tę
rzeczywistość, która jest tak prosta, a równocześnie tak złożona. Chcemy czynić to bez stałego przerażenia, z powodu bycia zdeklarowanymi heretykami, czy z powodu bycia wyrzuconymi z domu, po prostu dlatego, że w pewnym punkcie zgadzaliśmy się z jakimś przyjacielem. To, co dzieci cenią sobie najbardziej u swoich rodziców, to wolność prowadzenia własnych badań. Jeżeli zatem w tym samym duchu wolności rodzice także przyłączą się do dociekań dziecka, to jego szacunek dla nich sięga gwiazd. Droga Matko. To, co chciałbym widzieć w tobie, to dokładnie to. Niech twoje dzieci szukają tam gdzie chcą. Jeżeli ich wysiłki wywołane są uczciwością i powagą, to wyniki będą znakomite. A poszukiwacze wrócą do ciebie, z odnowionym i wiecznym uczuciem. Nie obawiaj się naszych teorii, nie obawiaj się, że to skandal, jeżeli ktoś mówi, że Jezus żył i „znowu zmarł w Kaszmirze". Rodzimy się tyle razy, ile trzeba, żeby wrócić do domu Ojca. Niech nam będzie wolno poszukiwać, albo czyżbyś coś usiłowała przed nami ukryć? Czy uważasz nas wciąż za młodych i niedojrzałych? Najbardziej cenną rzeczą w tym wszystkim jest to, że wciąż są na świecie ludzie, którzy chcą wciąż brnąć przez boże archiwa. Powinnaś być dumna, że masz tak odważne i zaskakujące dzieci. To są dzieci, które powinny być ci najdroższe. Nie możesz zaprzeczyć, że przez te wszystkie stulecia, ty również usiłowałaś zmienić kurs i że się czasami potykałaś się, o pewne teologiczne czy naukowe pytania. Ale zawsze jesteś naszą drogą Matką, nawet, jeśli uderzasz w
niewłaściwe struny, grając swoją muzykę. Właściwie to czyni ciebie nawet droższą nam, to powoduje, że jesteś bliższa nam, bardziej nasza, mniej wyniosła i dopóki nie usiłujesz zaprzeczać swoim błędom, uśmiechamy się na nie. I natychmiast chcemy ci wybaczyć. Innym powodem, dla którego ludzie są niezadowoleni z ciebie to jest to, że nagle zmieniasz swoje formy i swoją treść. Czekaliśmy na twoją ogólną odnowę, rodzaj rewizji, która dotknęłaby zarówno „sukni" jak i „serca" twojej egzystencji. Zamiast tego, nagła eliminacja naszych zwyczajowych rytuałów nie tylko zdezorientowała nas, ale w dużym stopniu zmniejszyła twoją wiarygodność. Wiem bardzo dobrze, że usiłowałaś adaptować twoje dyscypliny do człowieka współczesnego, ponieważ wiedziałaś, że w praktyce prawie wszystkie twoje dzieci ignorowały je. Ale Matko! Pozwól mi zwrócić uwagę na to, że lepiej byłoby zachować standardy wysoko, po to, żeby podnieść ogólny poziom sumienia. Lepiej jest mieć trzy dobre owce w stadzie, niż sto takich, które są leniwe i zepsute. Najwyższy szczyt przyciąga uwagę dobrego alpinisty, podczas gdy tylko leniwi wspinają się na małe pagórki. Niech mi będzie wolno wyjaśnić, co mam na myśli, kilkoma praktycznymi przykładami. Post - wymagany do przyjęcia komunii podczas Mszy Świętej był kiedyś surowy. Ani kropli wody po północy poprzedzającej tę mszę. Teraz wolno nam jeść normalny posiłek, zawierający nawet napoje alkoholowe, aż do godziny przed komunią. Poprzednio mięso było nie dopuszczane w 52 piątki roku. To zostało zredukowane do zaledwie 5 piątków postu. Ponadto, poprzez zmianę reguły, niczego nie osiągnięto. Z tego, co zaobserwowałem, większość katolików je mięso podczas postu. Supermarkety mają różnego rodzaju wyprzedaże mięsa, właśnie w tym czasie. To wszystko w wieku, kiedy nawet lekarze widzą korzyści z diety wegetariańskiej. Potężna i poruszająca msza suma, która dawniej oddzielała niedzielę, jako „Dzień Pański", bogata była w śpiewy gregoriańskie. Została ona zastąpiona przez bezbarwną mszę, celebrowaną z jednym okiem na zegarze i z muzyką, która na ogół nie jest inspirowana. Suma przedtem wypełniała kościół kadzidłem, zapach ten nie tylko wywoływał transcendentne stany u wiernych, ale na cały następujący po niedzieli tydzień. Pozostawiał ślad tego uroczystego rytuału. Matko! Mogę sobie wyobrazić, co ty teraz myślisz. Myślisz, że idę za Lefevre'm, że wykazuję nostalgię za dawnymi drogami. Nie Matko. Jeżeli naprawdę chcesz wiedzieć, to ja nie lubię rytuałów. Ale uważam, że dla wielu ludzi są pożytecznym instrumentem, który pomaga ludziom wzrastać i pomaga im zbliżać się do niepojętego. Kiedyś natknąłem się na książkę napisaną przez niejakiego Leadbeater'a, biskupa o niezwykłej wrażliwości, który jest twoim kuzynem w kościele liberalnym. W książce tej pt. „Sakramenty", ten wysoce postawiony prałat opisuje rzeczy, które „widział" podczas celebracji mszy św. Jego doświadczenie jest naprawdę nadzwyczajne. Nie możesz sobie wyobrazić, co się dzieje na poziomie subtelnym w kościele, kiedy suma jest celebrowana. Gdybyś mogła „zobaczyć" te energie, które rozwijają się w tym czasie i jak wszystko, nawet najmniejszy gest, najprostsza szata, mają głębokie ezoteryczne znaczenie i wielką moc charyzmatyczną, to wydałabyś proklamację odżywienia starożytnego sposobu celebrowania sakramentów. Chciałbym ci tylko powiedzieć, że po przeczytaniu tej książki, doświadczyłem znowu starej namiętności śpiewania mszy św. Ale teraz możemy tylko żałować straty języka, który zapomnieliśmy. W każdym razie, to po prostu kilka spraw, które dotykają jedynie naskórka religii. To znaczy rytuałów i dyscyplin, jakie ona wprowadza, aby pomóc człowiekowi osiągnąć boskość. Co powinniśmy powiedzieć o tych wszystkich punktach, które dotyczą aspektu doktrynalnego. Dla wielu prawd, jakie nam przedstawiasz, takich jak Raj, Piekło, Czyściec, Otchłań, zmartwychwstanie ciał, Wniebowstąpienie Jezusa, istnienie Boga itd. już nie dajesz nam żadnego zadowalającego wyjaśnienia. Na zajęciach z katechizmu, tematy te są tabu. Dzieciom opowiada się historie o różnych epizodach biblijnych, które odgrywają one w scenkach biblijnych, ale żaden z nich nie jest składany w system, tak jak to uczynił św. Pius X. Jest oczywiste, że zapamiętywanie na pamięć formuł, jest bez sensu. Zamiast tego np. definicja taka że „ Bóg jest w Niebie, na Ziemi i w każdym miejscu", może generować serię lekcji, które mogą sięgać od kosmologii do fizyki nuklearnej, aby w końcu osiągnąć teologię. Cały rok nauczania katechizmu, mógłby być oparty na studiowaniu i wyjaśnianiu „Dzieł miłosierdzia cielesnego i duchowego". Nie byłoby złą myślą zmienić ten bombastyczny język wiktoriański i nazwać książkę „Bezinteresowna służba fizycznym i duchowym potrzebom innych". Pokrótce Matko. Jeżeli chcesz, abym powiedział to prosto z mostu, to znalazłem wśród wiernych skandaliczną i rażącą ignorancję twoich nauczań. Kiedy cytuję nawet najsłynniejsze ustępy Ewangelii, to widzę tępe twarze, jakbym mówił o niedawno odkrytym zwoju. Czuję się zawstydzony z powodu tej ignorancji. Za każdym razem, kiedy spotykam hindusa albo buddystę, to z nimi zawsze mogę mieć rozmowę na wysokim poziomie teologicznym, nawet, jeżeli ludzie ci wyglądają na wszystko inne, tylko nie na religijnych. Naprawdę poznałem ludzi, którzy nazywają siebie ateistami, albo niepraktykującymi, ale którzy są spragnieni Boga i uważnymi na wszystko, co jest duchowe. Inni rezygnują ze swojego komfortu po to, aby poświęcić cały swój czas i energię, pomagając słabym i odrzuconym, widząc ich, jako Boga. Parę dni temu byłem w samolocie lecącym do Indii. Obok mnie siedział młody człowiek, który był sparaliżowany ze strachu. Był blady, oblany zimnym potem. Po mojej prawej stronie siedział Hindus, był najwyraźniej bogaty i nosił na sobie mnóstwo złota, był jubilerem. Mówił o pieniądzach, swojej karierze, przyjemnościach życia. Zauważając marny stan psychiczny młodego człowieka, zapytał mnie. - Co jest nie w porządku z twoim przyjacielem? Powiedziałem mu. - Cierpi, ponieważ strasznie obawia się latania. Słysząc to, Hindus wybuchnął serdecznym śmiechem. Następnie odezwał się do młodego człowieka. Wciąż tłumiąc swój śmiech, powiedział mu. - Boisz się śmierci? Twoje życie nie należy do ciebie, należy do Boga, dlaczego boisz się utracić coś, co nie jest twoje, niech On się zatroszczy o to, co jest Jego. Te zdania wydały się jak diament wśród góry żużlu. Matko, tacy właśnie powinni być twoi ludzie. Chciałbym, żeby mówili o Bogu bez fałszywej pobożności, ale jednak, aby nie stali się rozpuszczonymi istotami, które nie mają zmysłu praktycznego. Powinni być w świecie, nie ze świata, ze swoimi umysłami zawsze w Bogu. Po to, żeby do tego doprowadzić, powinnaś moim zdaniem uczynić coś, co mogłoby spowodować, że będziesz niepopularna, a co mogłoby kosztować ciebie paru wpływowych przyjaciół. Powinnaś położyć cały nacisk na wartości duchowe, a nie kłaść nacisk na światowe zabiegi. A powinnaś zacząć przez pokazanie przykładu. Jesteś często zaaferowana usiłowaniem rozwiązania pewnych pilnych problemów, takich jak aborcja, rozwody, narkomania i wiele innych nieprawości, które dotykają współczesny świat. Ale są one niczym innym, jak tylko symptomami, które są zakorzenione głębiej z braku wykształcenia religijnego i duchowego. Właściwe postępowanie rodzi się spontanicznie u każdego, kto ma głęboko zakorzenioną wiarę w Boga. Jeżeli ludzie nie mają pojęcia, dlaczego potrzebują być posłuszni prawom moralnym, to nie będą mieli żadnego przekonania, a także ich dobre zachowanie nie będzie długo trwało. Po to, żeby osiągnąć ten cel, człowiek musi odzyskać swoją pewność siebie, musi przestać uważać siebie za bezwartościowego grzesznika, biednego nieszczęśnika. Musi zdać sobie sprawę, że jest synem, współdziedzicem samego Ojca i zdolnym do osiągnięcia tych samych celów, jakie Chrystus ustanowił swoim przykładem. Ludzie zachowują się jak Diabły, ponieważ głęboko są przekonani, że to jest to, czym oni są. Matko. Czas abym zakończył ten długi list. Miałbym jeszcze wiele innych rzeczy do powiedzenia tobie, ale wolę się ograniczyć do tych punktów, jakie przedstawiłem. Jestem pewien, że będziesz wyrozumiała i jestem pewien, że źle nie zrozumiesz tej książki. W rzeczy samej, to z powodu miłości, jaką czuję do ciebie, dedykuję ją tobie. „Jeżeli tęsknisz za pokojem, to respektuj sumienie każdej osoby". Gdy usłyszałem, że twój papież wypowiedział te mądre i pocieszające słowa, jako temat na nowy rok 1991, poczułem, że dojrzał czas dla mnie abym się odezwał. Nikt z nas nie wie, ile ma czasu, aby zrealizować misję, dla której przyszedł na świat. Bez względu na to, ile czasu mi pozostało, chcę skończyć tę książkę, tak, jakby była ona ostatnim projektem mego życia, tak jakby była moim testamentem. Już nie było dość miejsca w moim sercu, aby utrzymać taką tajemnicę. Musiałem zwierzyć się z mojej miłości do ciebie i podzielić się nią z tobą. Chciałbym, aby treść tej książki pomogła rzucić światło na podróż w kierunku boskości. Mógłbym powiedzieć, że zrealizowawszy cel pokazania niebiańskiej ścieżki innym, czuję, że zrobiłem z mego życia dobry użytek. Miłość ta nie ma granic: jest ona tak obfita, że nikt nie musi się obawiać, że nie będzie miał jej dosyć. Niech nikt nie usiłuje zmonopolizować tej „Kopalni". Ponieważ nasze ręce i serca są za małe, aby w pełni docenić jej Skarb, który wypływa w tak nieograniczonej obfitości. Droga Matko. Wiedz, że wierzę w ciebie, wiedząc, że jesteś jedna, ponieważ kochasz pokój, nie pragniesz dzielić. Święta - ponieważ kiedy głosisz miłość to jesteś z Bogiem. Katolicka - ponieważ kiedy jesteś sprawiedliwa, to rozumiana jesteś przez wszystkich. Apostolska - ponieważ kiedy znasz prawdę, to nie możesz jej ukryć, ale szerzysz ją na cztery strony świata, nie oczekując za to żadnej nagrody. Z całą miłością syna, czule ciebie obejmuję, zawsze twój, Don Mario.
Mój miły śnieżnobiały i rumiany, Znakomity spośród tysięcy, Głowa jego najczystsze złoto, Kędziory jego włosów jak gałązki palm, Czarny jak kruk, Oczy jego jak gołębice, Nad strumieniami wód, Zęby jego wymyte w mleku,
Spoczywają w swej oprawie,
Jego policzki,
Jak balsamiczne grzędy,
Dające wzrost wonnym ziołom.
Jak lilie wargi jego,
Kapiące mirrą najprzedniejszą.
Ręce jego jak walce ze złota,
Wysadzane drogimi kamieniami,
Tors jego jak rzeźba z kości słoniowej,
Pokryta szafirami,
Jego nogi, kolumny z białego marmuru,
Wsparte na szczerozłotych postawach,
Postać jego wyniosła jak liban,
Wysmukła jak cedry,
Usta jego przesłodkie,
I cały jest pełen powabu.
Taki jest miły mój.
Taki jest przyjaciel mój,
Córki jerozolimskie.
Pieśń nad pieśniami. ( rozd.5.10-16 )
Posłowie.
>
Zegnaj Matko. Historia mojej ekskomuniki.
Z pewnością nie trzeba być jasnowidzem, aby przewidzieć, że kiedy ta książka zostanie opublikowana, to będzie reakcja ze strony hierarchii kościelnej. Celem autora było obudzenie zainteresowania jakiegokolwiek rodzaju, wielkim głosem ze wschodu, który ogłasza czas odkupienia dla naszej chorującej rasy ludzkiej. Prawdę mówiąc, nie wyobrażałem sobie, aby kościół mógł się uciec do tak anachronistycznych kroków. Posunięcia te doprowadziły mnie do poważnego zastanowienia się, innymi słowy nie była to fantazją, jaka by była moja reakcja, gdyby zamiast ekskomuniki doręczonej pocztą, przyszli do moich drzwi strażnicy z nakazem spalenia mnie na stosie na publicznym placu. Parę dni temu obejrzałem piękny i gorzki film Lilian'a Cavani'ego pt. „Galileo". Usiłowałem postawić się na miejscu Giordano Bruno, który został potępiony przez kościół i spalony żywcem. Wstrząsające krzyki tego mnicha otoczonego płomieniami, poruszyły mnie głęboko. Pytałem siebie: czy byłbyś zdolny
do stawienia czoła stosowi? Lęk przed utratą ciała jest instynktowny. Drżałem na samą myśl, że mógłbym się poddać. Ale także pomyślałem: ogień zabije ciebie w kilka minut, straszliwych minut, ale krótkich. Co by się ze mną stało, gdy aby uniknąć spalenia skonsumowałbym się w ogniu zdrady Prawdy. To byłby najgorszy wyrok śmierci, nawet Czas, nie mógłby nigdy zmniejszyć go. A nawet ulżyć jego bólowi. Prasa włoska poświęciła dużo miejsca faktowi, że zostałem ekskomunikowany. Niektórzy dziennikarze wykazali, że rozumieją, co się wydarzyło. Inni ze zwykłą powierzchownością, pomieszali ten temat przez pomieszanie boskości z tzw. hinduskimi Guru. Oczywiście ze strony prasy katolickiej, było jednogłośne potępienie. I zachęta do moralnego zlinczowania grzesznika. Watykan był na tyle ostrożny, aby uniknąć wytoczenia mi zwykłego procesu. Miałem do czynienia jedynie z kardynałem Camillo Ruini, wikariuszem diecezji rzymskiej. Z kardynałem Ratzingerem, głową Świętej Kongregacji do spraw Doktryny Wiary, najwyraźniej w ogóle się nie skonsultowano w mojej sprawie. Oczywiście Papieża, co do którego wiem, że jest nieugięcie niechętny do pozwolenia komukolwiek, aby porzucał kapłaństwo, nawet nie zapytano. Wyrok, który oświadczał, że jestem heretykiem i następujące po nim potępienie, został wydany z zaskakującym pośpiechem. Niech tu zaświadczą fakty, o których za chwilę opowiem. Nie pozwolono mi na żadną obronę prawną. Ani nawet nie zaproponowano jej „pozwanemu", który w prawie kanonicznym określany jest, jako „delinguent" tzn. jest delikwentem albo winnym. Wciąż nie rozumiem, dlaczego postanowiono uniknąć postępowania prawnego przeciw mnie, chociaż pewien sędzia w sądzie kościelnym powiedział mi, że w ten sposób zaoszczędziłem sobie wielu upokorzeń i psychologicznych presji. Postąpiłem zatem tak, jak zaproponował mi mój wydawca. Zdać sprawozdanie z wydarzeń, jakie miały miejsce dla trzech powodów. Po pierwsze: aby dać publiczności okazję do osądzenia tej sprawy. Po drugie: ponieważ dysponuję wszystkimi komunikatami i wszystkimi dokumentami dotyczącej tej sprawy. Po trzecie: ponieważ zawsze uważam, że lepiej jest usłyszeć wiadomości z pierwszej ręki. Gazety mają zawsze jakiś ukryty interes. Ponieważ zawsze muszą zadowolić tych, którzy umożliwiają im biznes. Autor tej książki nie ma już nic do stracenia. Jego zamiarem jest przekazać historii krótką dokumentację tej sprawy, bez jakichkolwiek literackich upiększeń czy osądów osobistych tak, aby czytelnik mógł osądzić z całkowitą wolnością, nie rezygnując z własnych opinii. A ponad wszystko nie chcę warunkować reakcji czytelnika na to sprawozdanie. I dlatego chciałem, aby pojawiło się ono pod koniec książki, jako posłowie. Pomimo że kościół ekskomunikował mnie, to wciąż go kocham, jako moją matkę, nawet bez wzajemności miłości. Jednakże zawierzanie tego czytelnikowi, jak zostałem ekskomunikowany, musze wyrazić moje przekonanie, że każdy ludzki osąd jest pusty. Jedynym sądem, który kocham z grozą i szacunkiem, jest sąd Boga. Wiem, że działam w jego obecności z czystym sumieniem, że wszystko, co napisałem i powiedziałem, wypływało z wielkiej miłości dla Prawdy. Nawet to posłowie jest okazją dla mnie, aby rzucić światło na prawdę, bardziej przypadkową, nie absolutną prawdę, tę, którą rzadko dotykają sprawozdania dziennikarzy. Rad jestem także móc zaoferować ten opis najpierw Ameryce, ponieważ jest to kraj wolny, gdzie jest respekt dla wolności opinii i wolności prasy. I gdzie ludzie nie są poddani kaście kapłanów. Kiedy Pontifex Kościoła Rzymskiego rehabilitował Galileusza parę miesięcy temu i przepraszał naukowców za błędy przeszłości, pomyślałem o wszystkich tych dokumentach, protokołach procesowych, wszystkich potępieniach, jakie wydano przeciw temu wybitnemu astronomowi. Dumałem: kto wie, kiedy świat zobaczy z pierwszej ręki, co właściwie napisano i powiedziano nie tylko o Galileuszu, ale także o tych wszystkich innych ludziach, którzy za sprawą kościoła zakończyli na stosie, albo torturach, albo wygnaniu. Więc postanowiłem, że właściwe będzie napisać parę historycznych uwag na temat mojego przypadku, jeżeli ktoś będzie zainteresowany tym, aby mógł wiedzieć co tak właściwie się wydarzyło. Poza tym, zbyt wielu ludzi nie wie o tym, jak działa mechanizm organizacji kościelnej. I poddają się maskowaniu swojej ignorancji, fasadą przyzwoitości. Oświadczam, że to, co następuje, a dotyczy wydarzeń dotyczących mojej ekskomuniki, jest całą prawdą. Jeżeli chodzi o interview z różnymi prałatami, którzy wówczas byli moimi przełożonymi, to zadbałem o to, aby spisać je natychmiast po spotkaniach, tak, żeby sprawozdania były jak najdokładniejsze. Listy są zarówno w moim posiadaniu jak i w archiwach Watykanu. Za namową władz kościelnych, wyjątki z nich użyła prasa, rozgłaszając wiadomość o mojej ekskomunice. Władze te były tak bardzo zajęte rozpowszechnianiem tej wiadomości, że po czterech miesiącach zaczęły ją rozpowszechniać znowu, tak, jakby była całkiem nowa, w całej prasie krajowej, a także w Szwajcarii. Myślę, że byłoby naiwne myśleć, że to miało miejsce nieumyślnie, poprzez błąd jakiegoś urzędnika. A zatem opiszę teraz, co się wydarzyło. Kiedy wyszła moja pierwsza ksiązka, siedziba biskupia w Bergamo była faktycznie wakująca. Ordynariusz tej diecezji zrezygnował z urzędu, z powodu poważnej choroby. Jakiś czas wcześniej usiłowałem skontaktować się z biskupem monsignor Giulio Oggioni a nawet napisałem do niego list, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Miejsce jego zajął obecny biskup monsignor Roberto Amadei. Był moim profesorem historii kościoła, kiedy studiowałem teologię w latach 19651969. Pomyślałem, że będzie właściwe, jeśli pójdę do niego i okażę mój szacunek i w ten sposób będę miał okazję zacząć dialog, którego nie miałem okazji mieć od roku 1978. Zanim poszedłem otrzymałem telefon, że nowy biskup chciałby się ze mną zobaczyć. Mimo, że podejrzewałem, że ten telefon może być preludium do działania dyscyplinarnego, to byłem szczęśliwy, bo pragnąłem się spotkać z nim. Umówiłem się z sekretarzem i niecierpliwie czekałam na nadejście tego dnia: 16 marca 1992 roku. Biskup pozdrowił mnie serdecznie i poprosił żebym usiadł. Po kilku wstępnych grzecznościach, zwrócił się do mnie w sprawie tej ksiązki. Powiedział, że telefonowano do niego z Rzymu, aby powiedział mi o tej książce. Biskup powiedział mi tak:
B: Ojciec utrzymuje pewne myśli, które nie są zgodne z nauczaniem kościoła np. Chrystusem dla nas jest Jezus i nie może być żaden inny, a ojciec czyni różnicę pomiędzy Jezusem a Chrystusem.
Ja: Tak, ale mam na myśli, że jest różnica pomiędzy naturą ludzką a boską Jezusa Chrystusa. Pierwsza jest pojemnikiem, druga jest treścią. Pierwsza jest iluzoryczna, druga jest realna, prawdziwa.
B: To jest dokładnie punkt prawdziwej rozbieżności pomiędzy tym, co ojciec mówi a oficjalną doktryną kościoła, magisterium. Nie mogę się zgodzić z opinią ojca. Ojciec stawia Chrystusa i Sai Babę na tej samej płaszczyźnie.
Ja: Niedokładnie w tych kategoriach, ale rozumiem, że to można by było interpretować w ten sposób. Wiem, że to trudne do wyjaśnienia, szczególnie mając te wieki interpretacji za nami, ale monsignor, kto może odmówić Bogu pozwolenia na przyjmowanie formy, jakiejkolwiek On by pragnął?
B: Mario, Bóg nie może przeczyć samemu sobie. Jeżeli objawił nam, że przyszedł jako Zbawiciel jedynie w Jezusie Chrystusie, to nie może złamać swojego słowa.
Rozmowa ta trwała długo na ten temat. Dotykaliśmy różnych przedmiotów takich jak Jednorodzony, Prawda, która według biskupa została objawiona raz na zawsze przez Chrystusa. Jezus także nie zniknął, jako człowiek. Jest wieczny, jako Chrystus do punktu tego, że tych dwóch idzie razem. Patrzyłem na niego zaskoczony a następnie zapytałem go:
Ja: Czy eminencja utrzymuje, że ciało Jezusa wciąż istnieje? A jeśli tak, to gdzie? B: W Eucharystii.
Ja: Proszę to powiedzieć jakiemukolwiek dziecku a ono powie eminencji, że nie widzi niczego innego jak kawałek chleba. Proszę mi powiedzieć, gdzie prawdziwe ciało Jezusa w ciele i krwi mogło być schowane i manifestować się? B: Widzisz Mario, tutaj także nie zgadzasz się z kościołem.
Ja: Ale dlaczego monsignor, czy kościół nigdy nie popełniał błędów w swojej myśli? B: Nie wnikajmy w to, tu o to nie chodzi.
Ja: Dlaczego musimy dochodzić do momentu kiedy muszę usłyszeć „nie wnikajmy w to?" Monsignor, pozwól mi zadać ci prowokacyjne pytanie: Nasze pisma mówią nam, że Chrystus przyjdzie ponownie. Jak my go rozpoznamy? Biskup po chwili wahania i konfuzji: To się wydarzy pod koniec historii, kiedy ludzkość zakończy swoje istnienie.
Ja: Nawet astronomowie mówią, że Wszechświat jest ogromny i jest w stałym rozszerzaniu się. Czy eminencja wierzy, że tylko historia naszej małej ludzkiej rasy, jest zaznaczona jedynym definitywnym końcem? B: Nie ma innych światów a zatem tak właśnie jest.
Ja: Nie ma potrzeby zakładania innych światów, a zatem jeżeli ludzkość skończy się za jednym razem, jaki byłby cel powrotu Chrystusa w ciele, w całej swojej chwale? Żeby się pokazał, komu?
Zaczynałem się zapalać w całej tej dyskusji. Ton był swojski, biorąc pod uwagę nasze poprzednie relacje nauczyciel-student, ale byłem także świadomy, że wchodzę na jakieś pole minowe. Widziałem go, jako emerytowanego nauczyciela historii, a on widział mnie jak sądzę, jako studenta. Raz jeszcze wróciłem do strefy bitewnej, ale moje pytania miały na celu proszenie go o wyrozumiałość w stosunku do moich Poszukiwań duchowych.
Ja: Czy nie ma żadnych możliwości rewizji jakiejkolwiek opinii, która zdecydowanie zależy od ludzkiego intelektu? Czy te pozycje nigdy nie mogą zawierać błędów? B: Ależ oczywiście że nie, Mario! W przeciwnym razie negowalibyśmy zasadę sprzeczności.
Ja: Zasada sprzeczności...Zdaję sobie sprawę, że dla jego eminencji jestem heretykiem.
Użyłem słowa „heretyk" prawie pewny, że mój rozmówca, jako historyk wyczuje, jaki jest anachroniczny. Myślałem, że to załagodzi tę dyskusję, że on powie coś oddalającego te przeszłe wydarzenia, które teraz na dobre minęły. Zamiast tego biskup opuścił głowę i pozostał w milczeniu. Uśmiechnąłem się do niego i powiedziałem.
Ja: A zatem co teraz eminencja ze mną zrobi? B: Nie mam pojęcia.
Długa cisza zmroziła pokój. Potem zacząłem znowu z innej beczki. Ja: Czy nie będzie się zwracać uwagi na teologów, których cytuję w książce, a którzy podtrzymują te same idee, co ja? Kościół zawsze składa się z ludzi i zawsze robi użytek z myśli teologów i odstępców.
B: Kościół jest dobry, w ogóle nie jest „primadonną" jak ojciec zapewnia w książce, ponieważ to Jezus Chrystus prowadzi go. Po to żeby znać Boga, nie trzeba nic innego, jak tylko oficjalne nauczanie kościoła, które daje nam poprawne wyjaśnienie nie świętych pism. Teolodzy nie dostarczają oficjalnego nauczania (sic!). Ja: A jednak cała nasza teologia jest wzbogacona przez teologów np. św. Tomasza, którego cytuję wiele razy w książce.
B: Święty Tomasz nie stanowi magisterium oficjalnego nauczania! Ja: A zatem dlaczego jego eminencja każe nam tak bardzo dokładnie studiować go w seminarium? Dlaczego przykłada do niego tak wielką wagę, prawie tak wielką jak do Biblii? Czy jego eminencja może implikuje, że można osiągnąć Boga tylko poprzez nauczanie kościoła katolickiego?
B: Dokładnie! Nie ma innego zbawienia poza kościołem! Mój nastrój się popsuł. Tutaj zapisałem jedynie kilka podstawowych momentów tej rozmowy. Biskup poruszył szereg innych tematów, usiłując przekonać mnie, że nie mam racji. Nie było to wypytywanie, on raczej sondował mnie, aby zobaczyć czy rzeczywiście myślę tak, jak napisałem. I stało się oczywiste, że tak było. Moja pozycja wydawała się nie do wybawienia. I cały ślad nadziei został stracony, kiedy subtelnie zaproponował abym zmienił zdanie. A ja zapewniłem go, że nigdy, nigdy w żadnym czasie nie zdradzę tego, co czułem i co wciąż czuję w moim sumieniu. Od czasu do czasu mój rozmówca brał książkę i wyciągał jakąś krytyczną frazę, po to żeby ją skomentować i sprzeciwić się. Potem odkładał ja, z okładką na dół. Obwarował się w doktrynalnej pozycji. Czasami słuchał moich słów, ale ja zdawałem sobie sprawę z tego, że on stosuje moje własne słowa, aby wykazać mi, że jestem w błędzie. Nie miał postawy inkwizytora. Słuchając mnie był nawet grzeczny, a poprawiał mnie bez złośliwości. Było to tak, jakby stale się powtarzał, tak jak ktoś, kto zauważa niezaprzeczalny fakt. Większość czasu nie miałem szans, aby dać adekwatną odpowiedź, albo mieć czas na dostarczenie subtelnego wyjaśnienia. Nie można tego zrobić gawędząc w salonie. Oczywiście jakakolwiek prawda, którą głosiłem w książce, zostawała odrzucana jako zbyteczna. Nie zaniedbałem okazji, aby opowiedzieć mu o Sai Babie, o jego przesłaniu i o wielkiej przemianie, jaką powoduje w ludzkim sercu. Ja: Chciałbym wam powiedzieć ostatnią rzecz zanim skończymy tę rozmowę, rozmowę, która wykazuje jak to, co dzieli, jest zawsze tym, jak prawda jest tłumaczona. Nie sama Prawda, która jest czysta. Dlaczego nie bierzecie pod uwagę faktu, że wiele ludzi, którzy pojechali do Sai Baby, poczuło impuls do odnowy swojej wiary katolickiej, wiary religijnej, co jest tym złego, co sam Sai Baba proponuje. B: Zrobię porównanie, które jest może nieadekwatne w twojej pozycji. Nawet zamachowiec może być instrumentem czyjegoś zbawienia. To jednak nie czyni go w mniejszym stopniu zamachowcem.
Ja: Uczciwie mówiąc, wasz przykład wydaje mi się być źle wybrany. Zdając sobie sprawę z impertynencji, jaką powiedział, biskup przeprosił za ten przykład, ale następnie potwierdził go szereg razy w tych samych kategoriach. W końcu łaskawie zaproponował mi kawę, której ja grzecznie odmówiłem. Poprosił o mój numer telefonu, po czym grzecznie odprowadził mnie do drzwi. W drzwiach spojrzał mi intensywnie w oczy i poprosił mnie, abym pamiętał o nim przed Panem. Miałem wrażenie, że ta rozmowa była pogodna. Prawda jest taka, że była ona pogodną kontemplacją nieprzeniknionego muru, za którym była absolutna pewność, że katolicy są lepsi niż pozostali ludzie. Wydarzenia, które nastąpiły, uczyniły to jasnym.
Parę tygodni później, w katolickim dzienniku L'Eco di Bergamo, pojawiły się dwa artykuły, które obalały pewne punkty poczynione w mojej książce. Napisał je ksiądz, który nauczał w seminarium diecezjalnym. Był to pierwszy oficjalny odzew ze strony kleru. Z całkowitą zgodą, etykietą klerykalną, ten mój kolega nie pomyślał o tym, żeby się skontaktować ze mną przed napisaniem przeciwko mnie. Zatem ja nie uważałem za właściwe, aby odpowiedzieć na ciężkie oskarżenia, jakie on podniósł przeciwko mnie publicznie. Przyjaciele pokazali mi te artykuły, a pocieszała mnie duża ilość telefonów, jakie otrzymywałem na poparcie mojej pozycji, że nieznany ksiądz miałby dokonać egzekucji swego brata przez wypełnienie papieru atramentem. Wielu ludzi było faktycznie zaskoczonych, że jakiś ksiądz miałby atakować drugiego księdza tak bezlitośnie. 24 maja otrzymałem list polecony z wikariatu rzymskiego. Nie trzeba było mieć szczególnej mocy przepowiadania, aby zgadnąć, co on zawierał.
Rzym, 18 maja 1992 roku.
Kardynał Kamillo Ruini, Wikariusz Generalny przy Papieżu Janie Pawle II na Diecezję Rzymu.
Widząc, że biskup Bergamo poinformował Wikariat Rzymu w nocie z 17 grudnia
1991 r, że pisma, publiczne oświadczenia i niepokojące myśli utrzymywane przez księdza don Mario Mazzoleni, w odniesieniu do hinduskiego nauczyciela Sai Baby, co do którego uważa się za przekonanego naśladowcę, wywołują znaczne zdziwienie i skandal wśród wiernych. Kapłan ten 23 listopada 1990 r. dedykował Kościołowi Katolickiemu książkę zatytułowaną „Kapłan katolicki spotyka Sai Babę", książkę, która pomimo że zaczyna się od chwalebnej intencji szukania Ducha Bożego w każdym człowieku i w każdym doświadczeniu religijnym, to kończy się na negowaniu prawd wiary katolickiej. Uważne czytanie tej książki ujawnia to, że autor stracił wiarę katolicką w Trójcę Świętą i w Chrystusa, jako jedynego Zbawiciela. Zwłaszcza w listach zaadresowanych do przyjaciela
( str.210-213 i 216-217), jedności Chrystusa Zbawiciela wyraźnie się zaprzecza.
Zapewnienia poza tym, które akceptują twierdzenie Sai Baby, że jest boską inkarnacją, które bronią jego dzieł, powiedzeń, cudów i doktryn, są ciężkimi stwierdzeniami przeciwko wierze. Publiczne oświadczenia don Mario
Mazzoliniego spowodowały konfuzję i skandal, z powodu faktu, że pochodzą od kapłana, który wciąż wykonuje swój urząd w imieniu Kościoła Katolickiego. Ponieważ dobra wiara autora ukazuje się jasno z tenoru dedykacji książki, jest tym bardziej konieczne wezwać tego księdza do wycofania się z błędu, z pilną prośbą o zaprzestanie powodowania skandalu i o powrócenie do doktryny Kościoła. Zaprasza księdza Mario Mazzoliniego do wycofania się ze swoich heretyckich doktrynalnych pozycji, zaprasza do wycofania się ze skandalu, do wyraźnego wycofania się ze swoich błędów w ciągu odpowiedniego czasu trzech miesięcy, z ostrzeżeniem, że jeżeli nie nastąpi to wycofanie się, to Kardynał będzie musiał przejść do oświadczenia ekskomuniki latae sententiae, w szerokim tego słowa znaczeniu, z powodu herezji zgodnie z Prawem Kanonicznym 1364. I następnie zabronić księdzu wykonywanie władzy swego urzędu, aż powróci do doktryny katolickiej. Dalej, zaprasza tego samego księdza na osobiste widzenie na ten temat, do swojego Urzędu przy Wikariacie Rzymu dnia 3 czerwca 1992 o godzinie 10-tej rano, albo 6 czerwca 1992 roku o 12-tej w południe. RUINI
Odsłoniłem powagę mojej sytuacji, ale nie byłem tym nadmiernie zaniepokojony. Przeciwnie, zaproszenie przez kardynała na spotkanie, wydawało się być dobrą okazją do porozmawiania z nim o moim doświadczeniu i do przedstawienia Sai Baby
tym ludziom. Zawsze było to moim marzeniem jako księdza katolickiego. Zatelefonowałem, aby się umówić na spotkanie, które zostało zaplanowane na 3 czerwca, w rocznicę śmierci papieża Jana XXIII. Na szczęście miałem przyjaciół, którzy wypożyczyli mi małe mieszkanie w Rzymie, biorąc pod uwagę, że moje wydatki na komunikację i na zakwaterowanie, spoczywały całkowicie na moich barkach. O godzinie 11.15 po długim wyczekiwaniu w poczekalni, kardynał zaprosił mnie. Nie mówił dużo, ale wysłuchał mnie, patrząc na mnie badawczym wzrokiem spoza okularów. Poczułem wielką ulgę, nie czułem żadnego lęku, a wewnątrz siebie stale sprowadzałem swoją myśl do Niego, który trzyma wszystkie nici historii. Pomyślałem o tym, co Sai Baba często mówi: „Zobacz Boga w każdym. Ja przebieram się w postacie wszystkich istot". Więc kiedy kardynał zbierał moje papiery, cieszyłem się, że mogę widzieć postać Sai Baby za tym przebraniem. „Twoje wskazówki sceniczne są zdumiewające - mówiłem do siebie - i taki właśnie jesteś. Co ty dla mnie teraz robisz?". Poczułem się jak widz w kinie, gdzie kardynał i ja graliśmy odpowiednie role. Na biurku prałata były różne papiery, listy od różnych biskupów, którzy pisali protesty przeciwko mnie i mojej książce, tym razem zwróconej okładką do góry. Zauważyłem, że kardynał patrzył na zdjęcie Swamiego przez parę chwil. Rozmawialiśmy na temat wielu rzeczy. Po to, żeby być grzecznym i z obawy że mógłbym zapomnieć ważne momenty, napisałem w liście do niego wiele rzeczy, które chciałem mu powiedzieć kiedy go spotkam. Zakończyłem mówiąc dokładnie to co napisałem. Oto tekst tego listu.
Najwielebniejsza Eminencjo. W obecnym liście, zamierzam zawierzyć pisaniu to, co być może podczas naszego spotkania wyszłoby najmniej jasno. Chciałbym wyrazić swoją wdzięczność za uwagę, jaka została mi dana i za pozwolenie mi wyjaśnienia osobiście powodów, dla jakich to zrobiłem. Można by powiedzieć, że niecierpliwie oczekiwałem na tę wizytę, ponieważ bez względu na decyzje, jakie przełożeni czynią w moim przypadku, pragnąłem zakomunikować im o moim doświadczeniu, które wciąż pozostawia dobroczynny znak w życiu codziennym. Przesłanie Sri Sathyi Sai Baby, jest oparte na nieograniczonym ekumenizmie, gdzie ekumenizm nie oznacza zduszenia różnych religii, po to, żeby uczynić jedną galimatiasową religię, ale raczej stałe poszukiwanie za punktami, które różne religie mają wspólne. Celem tego poszukiwania jak mówi Wielki Mistrz jest to, żeby była tylko jedna religia, religia miłości. Kiedy studiuje się nauki Sai Baby, tak jak ja to czyniłem przez 12 lat, to stale się widzi, że celem Jego nie jest stworzenie nowej religii, ale raczej podniesienie świadomości ludzkiej. Czyni On to przez kierowanie każdego, kto przybywa do Niego, ku życiu pełnemu prawdy, sprawiedliwości, pokoju, miłości i niekrzywdzenia. Sai Baba mówi wielbicielom, którzy przychodzą do Jego aszramu, aby wprowadzali w praktykę fundamentalne zasady ich własnych religii. Często ludzie, którzy się do Niego zwrócili, nie praktykowali żadnej religii albo odeszli od własnego kościoła. Prawdziwym cudem, który się stale powtarza, jest pragnienie, którego ludzie stale doświadczają, aby wrócić do praktykowania swojej wiary. Błagam was Eminencjo, nie zamykajmy drzwi na tych ludzi, oni przeżywają delikatny moment, a dla naszego kościoła byłoby szlachetnym gestem, włączenie ich z powrotem do naszego stada. Sai Baba nie chce nowych kościołów, chce zapełnić te, które już istnieją. Wiem, że kościół jest poważnie zatroskany tworzeniem się nowych sekt, ale ja bez zastrzeżeń gwarantuję, że Sai Baba dał jasne wskazówki, żeby nie tworzyć nowych wspólnot religijnych w opozycji do istniejących oficjalnych. Jeśli grupy wielbicieli spotykają się w ośrodkach, to tylko po to żeby prowadzić prace charytatywne i studiować święte pisma. Niech mi będzie wolno zwrócić uwagę, że Hare Kriszna, Świadkowie Jehowy czy Adwentyści Dnia Siódmego, nigdy nie postawią nogi w kościele katolickim, aby uczestniczyć w nabożeństwie. Ale zapewniam Eminencję, że jest wielu wielbicieli Sai Baby, którzy modlą się w naszych kościołach parafialnych z odnowioną żarliwością i że przyjmują komunię świętą z mistycznym zapałem, rzadko znajdowanym wśród normalnych katolików. Wielbiciele Sai Baby zbierają się raz w tygodniu po to, aby modlić się i śpiewać, ale ich nabożeństwo jest skierowane do tego samego Boga, który jest czczony w kościołach. Znam wszystkie ośrodki Sathyi Sai Baby we Włoszech. Wiele razy namawiałem ich członków, aby upraszczali swoje rytuały, które wypływają z ich sympatii do Indii i żeby prosili swoich proboszczów na zezwolenie spotykania się w kościele parafialnym, aby modlić się i śpiewać uwielbienie Panu. Niestety, niezrozumienie i przesądy odsuwają ich. Mimo to jest już wielu kapłanów, którzy się ze mną kontaktują, po to, żeby dowiedzieć się więcej o Sai Babie i Jego nauczaniu. W ostatnich miesiącach otrzymałem wiele listów uznania, większość z nich od katolików. Głosy odmienne, które są jak zwykle najbardziej hałaśliwe, stanowią malutką mniejszość. Co mnie najbardziej martwi w doświadczeniu, przez które przechodzę, to fakt, że widzę niezwykłą powierzchowność, z jaką kościół zwraca się do Sai Baby i Jego przesłania. Tymczasem miliony ludzi z różnych narodów, rasy, religii są stale zalani Jego zdumiewającą wielkością, a ja widzę, że najwięksi erudyci i intelektualiści, poddają się jeden po drugim temu, co zobaczyli własnymi oczami i poczuli we własnych sercach. Eminencjo, nie chcę się angażować w obronę teologicznych pozycji, jakie ująłem w swojej książce. Zdaję sobie sprawę, że są otwarte dla dyskusji. I że mogą być „wprawiające w zakłopotanie". Proszę mi wierzyć, nie było moim zdaniem wywoływanie skandalu, jeżeli to się stało, to z powodu mojego naiwnego zapału i będę się starał naprawić tę szkodę. Obiecuję, że jeśli będzie mi wolno kontynuować mój urząd kapłański, to nie będę wygłaszał już publicznych wykładów, ani udzielał wywiadów o Sai Babie w środkach masowego przekazu. We wszystkich tych latach, nigdy nie zatruwałem mojego urzędu, teoriami obcymi naszej doktrynie. Biorąc pod uwagę, co ma dla mnie znaczenie, to jest to, żeby nasz kościół poznał Sai Babę w poważny sposób, bez podziałów.
- 4 -
3
- 1 -
- 10 -
- 9 -
- 52 -
- 53 -
11
- 58 -
- 59 -
- 94 -
- 93 -
- 96 -
- 95 -
- 102 -
103
- 97 -
- 106 -
- 107 -
- 114 -
- 113 -