Magiczne Sluby
Prolog
Bella
Samolot. Wiatr. Kolega Ben obok mnie. Adrealina i niesamowita radość oraz mój krzyk: Kocham to!!!!!! Jestem bardzo szczęśliwa. Nagle głos Bena kończy moją euforię: Kocham Cię!!!!. Udaję, że go nie słyszę, jednak chłopak domaga się odpowiedzi. Nie wiem co zrobić, więc decyduje się na moim zdaniem najlepszą odpowiedź. Rozkładam więc spadochron i krzyczę: Nie słyszę Cię! Wylądowaliśmy. Szybko pędzę po swoje rzeczy i się przebieram. Pędzę na lotnisko, bardzo mi się spieszy, więc Ben mnie odwozi. Wykrzykuję szybkie podziękowanie i biegnę w stronę wejścia na lotnisko. Niestety zatrzymuje mnie jego głos:
- Chcę żebyś została.
- Muszę lecieć. Spóźnię się na samolot.
- Zadzwoń do mnie.
- Dobrze- odkrzykuję w biegu, chociaż doskonale wiem, że jeżeli zdążę na ten samolot to już się z nim nigdy nie skontaktuje, ale on nie musi wiedzieć prawda?
W sumie nic mnie to nie obchodzi. Aha jestem Bella Swan. W razie jakbyście się jeszcze nie zorientowali to dzisiaj skoczyłam ze spadochronem w Hiszpanii. W tej chwili spieszę się na samolot, ponieważ jedna z moich przyjaciółek Rosalie bierze ślub za 5 godzin w Stanach, a ja jestem jedną z druhen. Więc musicie o mnie wiedzieć tyle: Jestem Isabella Swan, podróżnik, poszukiwacz przygód, samotny strzelec, dziennikarz i……..
NIE CIERPIĘ ŚLUBÓW!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Rozdział 1
Bella
Siedzę w samolocie, który ma opóźnienie, na dodatek obok obleśnego, starego faceta, który ślini się na mój widok. Lądujemy i już wiem, że spóźnię się na ślub, a moje przyjaciółki Alice i Rose mnie zabiją. Wiem także, że będą na mnie czekać, więc ślub będzie opóźniony. Po odprawie szybko wybiegam z lotniska i wsiadam do pierwszej taksówki w zasięgu mego wzroku. Na szczęście nie ma korków, a wręcz przeciwnie drogi są prawie puste. Przed kościołem czeka na mnie zdenerwowany Jasper. Widząc go w takim stanie wiedziałam, że Alice będzie 10 razy gorsza. Całuję przyjaciela w policzek i proszę, by zapłacił za taksówkę. Teraz czeka na mnie najgorsze, muszę zmierzyć się z dziewczynami. Gdy tylko dotarłam do drzwi salki dla Panny Młodej, otworzyły się one gwałtownie i zostałam wciągnięta przez Chochlika- Alice do środka. Bez żadnego powitania, czy choćby jakiegokolwiek słowa, wepchnęła mnie za parawan, wraz z sukienką, bielizną i butami. Szybko się przebrałam, jednak dopiero teraz zauważyłam, co mam na sobie i szczerze byłam w szoku. Zwykła, prosta sukienka do samej ziemi, na grubych ramiączkach, z dekoltem w kształcie litery V, pod biustem odcinana grubą wstążką z kokardą w kolorze wiśniowym zdecydowanie nie była w stylu Rose, a już na pewno nie w stylu Alice. Może wreszcie pomyślały o tym, żeby mi to ułatwić?
Jednak gdy zobaczyłam buty zrozumiałam, że sukienka jest lekką rekompensatą, ponieważ miałam założyć sandałki na tak wysokiej szpilce , że prawdopodobnie zabiję się w drodze do ołtarza. Gdy Alice zobaczyła, że jestem gotowa, szybko przeczesała moje włosy szczotką, wcisnęła mi bukiet w ręce i szybko zaprowadziła do Rosalie. Dobra, mówiłam, że Alice jest wściekła???
Cofam to. W porównaniu do Rose, Alice jest tylko trochę zdenerwowana. Dziewczyna wyglądała jakby chciała mnie zabić. Na szczęście wiedziałam, jak ją udobruchać. Jej gniew zelżał, gdy zobaczyła, że przyniosłam jej mój stary naszyjnik, który tak uwielbiała. Po prostu przytuliła mnie i powiedziała: Isabello Swan! Zabiję Cię za to, że mój ślub zacznie się 30 min po czasie, ale cieszę się, że jesteś. Pocałowała mnie i wypchnęła za drzwi, ponieważ zaczęła grać muzyka i musiałam wraz z Jessicą i Alice wejść do kościoła. Przed drzwiami zdążyłam jeszcze pomyśleć: Przedstawienie czas zacząć!!!!!!
Alice
Nie mogę uwierzyć, że znów to zrobiła. 30 min przed ślubem ja i Rose, byłyśmy zirytowane, 10 min przed ślubem zdenerwowane. Gdy nadeszła godzina, w której miał się zacząć ślub byłyśmy wkurzone, ale już 5 min później wiedziałyśmy jedno zabijemy Bellę!!!!!! Rosalie już prawie podjęła decyzję, by zacząć bez niej, gdy usłyszałyśmy, że ktoś biegnie. Wiedziałam, że to ona, po prostu to czułam. Otworzyłam drzwi, wciągnęłam ją do środka i wraz ze strojem, wepchnęłam za parawan. 5 min później była gotowa. Widziałam, że suknia jej się podoba. Szybko przeczesałam jej włosy, wepchnęłam bukiet w ręce i zaprowadziłam do Rose. Gdy Bella dała jej swój naszyjnik, Rosalie powiedziała dokładnie to, o czym pomyślałam: Isabello Swan! Zabiję Cię za to, że mój ślub zacznie się 30 min po czasie , ale cieszę się, że jesteś. Potem szybko szłyśmy do kościoła.
Bella
Szłyśmy wolno środkiem kościoła. Najpierw Jessica, potem Alice i na końcu ja. Zobaczyłam Emmetta. Prezentował się świetnie, jednak jego mina mówiła: Cieszę się, że jesteś, ale mimo to cię zabije! Ustawiłyśmy się przy ołtarzu, muzyka zmieniła się i weszła Rose. Dopiero teraz zauważyłam, co ma na sobie i to wprawiło mnie w jeszcze większe osłupienie, niż moja suknia. Rose, która zawsze lubiła krzykliwe stroje , kroczyła środkiem kościoła, trzymając ojca pod rękę w zwyczajnej, prostej, czysto białej sukni, bez żadnych dodatków, z krótkim trenem. Jeszcze bardziej zdziwiłam się, że Rosalie, która zawsze mówiła, że welon jest totalnie brzydki i niegustowny oraz, że nigdy go nie założy miała na głowie taki do samej ziemi. Wyglądała pięknie, zresztą jak zawsze. Przecież to blond włosa Rose z wyglądem modelki. Ceremonia przebiegła szybko. Oczywiście oboje powiedzieli „tak”, nikt nie znał powodu dla którego nie mogliby być razem i na końcu się pocałowali. Jak zwykle nudy!!! Wiem, wiem. Większość dziewczyn o tym marzy, ale ja do tej większości nie należę. Wręcz przeciwnie, ja tego nie chcę!!! Po tym jak dałam Rosalie i Emmettowi prezent, zaczęłam zastanawiać się, gdzie jest Alice, która zniknęła zaraz po przyjeździe do Sali Weselnej. Wzięłam dwa kieliszki szampana i poszłam jej szukać. Oczywiście znalazłam ją w damskiej ubikacji z Jasperem. Nie mogłam tak po prostu odejść. Zła Bella musiała im przeszkodzić hehe.
- Wow. Ledwo zaczęło się wesele, poczekajcie do nocy, aż goście będą całkowicie zalani. Alice przyniosłam Ci szampana.- i zrobiłam minę niewinnego dziecka. Jasper spalił buraka, poprawił się i poszedł, natomiast Alice przyzwyczajona do moich akcji została ze mną. Ale wiedziałam, że czeka mnie ta rozmowa.
- Znów się spóźniłaś. Brawo. Rose o mało się nie rozpłakała. Rozumiem, że na ślub Lauren, Angeli i Iriny się spóźniłaś, ale na ślub Rose, jednej z twoich najlepszych przyjaciółek?- zaczęła swoją przemowę- Jako druhna powinnaś wspierać Pannę Młodą, pomagać jej.
- Daj spokój. Wiesz, że nie cierpię tej całej szopki. A poza tym, bez przesady, w ciągu dwóch miesięcy byłam druhną cztery razy! To jest beznadziejne!
- Nie narzekaj. Ja pomagałam w przygotowaniach. Chodziłam do kwiaciarni, kosmetyczki, fryzjera, firmy Cateringowej, kościoła. Pomagałam wybrać samochód, lokal, zespół. Nadzorowałam prace dekoratorów. Kupowałam z Rose sukienkę, pomagałam jej dobrać dodatki, doradzałam z fryzurą. Byłam z nią gdy wybierała sukienki i dodatki dla druhen oraz zaproszenia. Mało tego , pomagałam Emmettowi i chłopakom w kupnie garniturów. A ty co zrobiłaś?- Odpowiedziałam po jakichś 2 min, bo byłam w szoku. Zdecydowałam się zmienić temat. Wiem, że Alice to podłapie i zakończy wykład.
- Ty to kochasz i wiesz o tym wszystko, a ja tego nie cierpię i nie wiem nic o tym. A tak w ogóle to skoczyłam ze spadochronem!- po jej minie widziałam, że załapała, i że zacznie się luźna rozmowa.
- Sama?- zapytała z uniesionymi brwiami
- Z kolegą- odpowiedziałam szczerze. Nigdy jej nie okłamuje.
- Hmmmm z przystojnym kolegą??? Tylko skakałaś???
- Hej. Przepraszam bardzo to ty na każdy weselu bzykasz się z Jasperem w toalecie- i wystawiłam jej język jak mała dziewczynka.
- Zazdrościsz?
- Oczywiście
- Wiesz może ty też byś mogła, gdybyś przebywała gdzieś dłużej niż tydzień- zaczyna się pomyślałam
- Nie mogę. Piszę o podróżach i przygodach. A poza tym ja nie nadaje się do związków!!!!
- Taaaaa. Słyszę to od 5 lat!- postanowiłam zmienić temat po raz kolejny i już wiedziałam na jaki. Pończochy strasznie mnie cisną. Zapytałam więc:
- Jaki rozmiar pończoch mi kupiłyście? Strasznie cisną.
- Ten co zawsze 2.
Bez skrupułów zdjęłam je i wyszłyśmy z łazienki. Po drodze minęłyśmy staw, do którego wyrzuciłam pończochy. Zanim Alice zdążyła to skomentować, znalazła nas Jessica z informacją, że za chwile podadzą tort, więc poszłyśmy do stolika. Tort był pyszny, ale potem ojciec Rose, Pan Hale, rozpoczął swój nudny toast, który brzmiał bardziej jak reklama. Gdy myślałam, że zasnę, usłyszałam jak mówi:
- Wypijmy za zdrowie Młodej Pary- więc postanowiłam się wtrącić. Wzięła, do ręki kieliszek i powiedziałam:
- Za małżeństwo. Wesoły koniec namiętności.
Zaczęła się zabawa, a ja coraz więcej piłam i tańczyłam.
Rosalie
Cieszę się, że Bella dotarła. Ślub miną sprawnie. Toast taty był nudny i brzmiał bardziej jak reklama, ale to co powiedziała Bella o namiętności, było przesadą. Niestety, powiedziała to Bella i gdy zobaczyłam jak dobrze się bawi, nie mogłam zrobić jej awantury. Jednak po 22 była tak zalana, że ledwo kontaktowała. Gdy powiedziała mojemu dziadkowi, że żałuje iż to nie z nim straciła dziewictwo i jak gdyby nigdy nic poszła tańczyć z Jasperem, powiedziałam do Alice i Jessici:
- Dobrze, chyba starczy. Zabiorę ją stąd.
- Daj spokój- powiedziała Alice
-Tak, widzisz jak dobrze się bawi- poparła ja Jessica
-Powiedziała mojemu dziadkowi, że żałuje iż to nie z nim straciła dziewictwo- broniłam się.
- Na pewno go ucieszyła. Przecież wiesz jak nie cierpi ślubów. Musi odreagować. Ciesz się, że nie zaczęła przy nim robić striptizu jak przed dziadkiem Iriny - broniła jej Alice.
Jednak problem sam się rozwiązał, bo Bella właśnie skończyła tańczyć z Jasperem, podbiegła do nas i powiedziała:
-Świetna impreza. Idę szukać pończoch.
I już jej nie było. Po prostu wybiegła.
Bella
Zaczęłam tańczyć i pić. W pewnym momencie byłam tak pijana, że powiedziałam jakiemuś staruszkowi, że żałuje iż to nie z nim straciłam dziewictwo . Po tańcu z Jasperem zbiegłam z parkietu. Znalazłam dziewczyny i powiedziałam im, że świetnie się bawię oraz, że idę szukać pończoch. Wybiegłam na podwórko i nie zwalniając tempa, biegłam do stawu. Weszłam do wody i szukałam ich już dobre 5 min, gdy usłyszałam za sobą męski głos:
- Są po lewej….
http://www.wedding.w8w.pl/SUKNIE/SUKNIE%20DLA%20DRUHEN/slides/jh5722.html - suknia druhny, coś podobnego do tego ale nie do końca to
http://www.slubne.pl/index.php?pid=3&col=1&item_id=3085&cmd=show_item&gallery_id=&shift=7- suknia Rose, coś podobnego do tego modelu ale też nie do końca
Rozdział 2
Bella
Zastygłam w bezruchu. Głos był tak piękny, że musiałam zobaczyć jego właściciela, dlatego obróciłam się powoli. Zamarłam. W świetle latarni stał najprzystojniejszy facet, jakiego w życiu widziałam. Ubrany był jak każdy mężczyzna na ślub. Miał na sobie czarny garnitur, zieloną koszulę i zielono-czarny krawat. Kasztanowe włosy były utrzymane w cudownym nieładzie. Wpatrywałam się w niego jakieś 5 min. Doszłam do wniosku, że muszę coś powiedzieć, ale nie miałam pojęcia co. Dlatego wybrałam bardzo wyszukane pytanie:
- Co?- cudownie Bello, pomyślałam.
- Są po lewej.- Dalej patrzyłam na Niego jak ciele w malowane wrota więc wyjaśnił- Twoje pończochy są po lewej.
No więc ruszyłam w kierunku moich pończoch, gdy znowu mi przerwał.
- Idziesz w prawą stronę. Pończochy są w lewą- zarumieniłam się i zmieniłam kierunek, Rzeczywiście były tam.
- Dziękuję bardzo. Musiały mi się ześlizgnąć, gdy przechodziłam koło stawu.
- Z pewnością same się zsunęły. Przecież ty ich na pewno nie zdjęłaś i nie wyrzuciłaś- powiedział z sarkazmem.
- Sugerujesz, że kłamię?- zapytałam unosząc brwi.
- Gdzież bym śmiał- odpowiedział. Postanowiłam, że czas na zmianę tematu.
- Piękna noc.
- Nawet bardzo.
- Cudowny księżyc i gwiazdy
- Zaiste
- Jest bardzo gorąco. Aż chce się pływać- powiedziałam, uśmiechając się dwuznacznie.
- Nie za bardzo.
- Hmmm. Masz żonę lub dziewczynę, czy po prostu jesteś prawiczkiem i nudziarzem?- zapytałam- Czy może jesteś gejem?
- I to wszystko wywnioskowałaś z tego, że nie mam ochoty pływać?
- Ta koszula jest gejowska.
- Co z nią jest nie tak?
- Czy powiedziałam, że jest z nią coś nie tak?
- No wiesz. Zawsze warto poznać opinię kobiety o stroju. Zwłaszcza druhny, która upiła się i szuka pończoch w stawie.
Byłam niesamowicie wkurzona. Wyszłam ze stawu i już miałam iść jak najdalej od niego, gdy usłyszałam:
- Jesteś przemoczona. Wsadzę Cię do taksówki.
- Nie, dziękuję. Sama umiem o siebie zadbać.- Odpowiedziałam i ruszyłam w kierunku kuchni. Weszłam do pomieszczenia, które teraz było puste. Wzięłam szampana i zaczęłam pić go z butelki. Było mi zimno w nogi, więc doszłam do wniosku, że poszukam skarpetek. I wtedy znowu usłyszałam ten głos:
- Wiesz, w niektórych częściach świata to, że kuchnia jest zamknięta oznacza, iż nie można z niej korzystać.
- No cóż, w niektórych częściach świata mężczyzna nie chodzi za kobietą, gdy ta wyraźnie ma go dość.
- Zostaw tego szampana. Już jesteś pijana
- Jak już Ci mówiłam, nie jestem dzieckiem i robię to, na co mam ochotę
- Czego szukasz?
- Skarpet
- I myślisz, że znajdziesz je w kuchni?
- Tak
- Na jakiej podstawie tak sądzisz?
- Gdybym była personelem schowałabym je tu w razie gdyby zalało kuchnię.
Facet podniósł mnie jakbym nic nie ważyła, posadził na blacie i kazał siedzieć. Oczywiście się wściekłam:
- Nie jesteś ani moim facetem, ani moim ojcem, ani moim przyjacielem. Nie znam Cię, więc nie możesz mi rozkazywać!
- Wystarczy! Dość tego!- powiedział i założył mi swoją marynarkę na ramiona. Gdy się przybliżył by to zrobić pomyślałam, że zamiast się kłócić moglibyśmy robić coś innego. Położyłam się na blacie i powiedziałam:
- Dasz mi buzi?
- Nie, bo nic byś nie pamiętała.
- To co?
- Dla mnie to problem, chyba powinienem iść- i tak po prostu wyszedł. Wkurzona i odtrącona wyszłam z kuchni. Spotkałam jakiegoś dzieciaka, który był kelnerem i zaczęliśmy rozmawiać. Poczułam, że muszę komuś powiedzieć co mnie trapi:
- Wiesz Alec, nie czuję się samotna. Nie na co dzień. Robię to co kocham, piszę i podróżuję, i to jest moje życie. Ale potem przyjeżdżam na taki ślub i widzę, że wszyscy mają partnerów do tańca- wyżaliłam się.
Ja mogę z tobą zatańczyć- odpowiedział. Zgodziłam się, więc zaczęliśmy tańczyć. Wtedy mnie pocałował. Nie chciałam tego, nie podobało mi się, ani nie sprawiło mi to przyjemności. I wtedy znowu usłyszałam Ten głos. Mówił do taksówkarza:
- Upewni się Pan, że ona wróci do domu?- powiedział, wskazując na mnie i zapłacił mu.
- Sama mogę o to zadbać- krzyknęłam, ale jego już nie było. Poszedł sobie. Nie pozostawało mi nic innego, tylko schować swoją dumę do kieszeni i wsiąść do taksówki. Podałam kierowcy adres domu mojego ojca i pojechałam.
Edward
Cholera. Jestem taki zajęty, a dzisiaj muszę być na ślubie córki bardzo ważnego gościa. Trudno, pomyślałem. Mus to mus. Założyłem czarny garnitur, zieloną koszulę i zielono-czarny krawat.. Gdy dotarłem do kościoła, zaparkowałem moje Volvo i wypełniając swój obowiązek ruszyłem w jego kierunku. Zająłem miejsce z tyłu, cały czas patrząc na zegarek. Jestem punktualny, więc zirytowało mnie to, że 20 min po czasie ślub jeszcze się nie zaczął. Już miałem wyjść, gdy zaczęła grać muzyka i weszły druhny. Pierwsza była szatynką, w której nie było nic szczególnego. Druga miała sterczące włosy koloru czarnego i przypominała chochlika. Ostatnia szła ONA. Przyciągnęła mój wzrok na dobre. Piękne brązowe włosy spływały kaskadami na jej plecy. Piękne oczy w kolorze czekolady, świeciły iskierkami. Suknia druhny uwydatniała jej idealne kształty. Muzyka zmieniła się, więc zapewne wchodziła Panna Młoda, jednak ja nawet na nią nie spojrzałem. Widziałem tylko piękną brunetkę. Ceremonia przebiegła w miarę szybko. Na przyjęciu weselnym obserwowałem ją cały czas. Złożyła życzenia Parze Młodej i zniknęła z dwoma kieliszkami szampana. Podszedłem do Nowożeńców i złożyłem im życzenia. Po jakichś 15 min zauważyłem, że Piękna wychodzi z ubikacji wraz z inną druhną. I wtedy zrobiła coś, czego bym się w życiu nie spodziewał. Wyrzuciła swoje pończochy do stawu. Później jak gdyby nigdy nic podeszła do stolika. Tort był pyszny. Potem Ojciec Panny Młodej wygłosił toast, który brzmiał bardziej jak reklama. Gdy powiedział: Wypijmy zdrowie młodej Pary, Piękna odezwała się: Za małżeństwo, wesoły koniec namiętności.
Później cały czas piła i tańczyła. Jednak w pewnym momencie wybiegła. Ruszyłem za nią i zobaczyłem, że jest w stawie, pewnie szukała pończoch. Zobaczyłem, że są po jej lewej stronie więc zawołałem:
- Są po lewej- obróciła się powoli i stała bezruchu jakieś 5 min. Albo tak zaszokował ją fakt, że ktoś ją widział albo była tak bardzo pijana. W końcu zapytała:
-Co?
- Są po Twojej lewej- dalej nie wiedziała o co chodzi, więc wyjaśniłem- Twoje pończochy są po lewej.
Kiwnęła głową i ruszyła w prawo. Tak, była bardzo pijana.
- Idziesz w prawą stronę. Pończochy są w lewą- zarumieniła się i zmieniła kierunek. Wyglądała bardzo słodko.
- Dziękuję bardzo. Musiały mi się ześlizgnąć, gdy przechodziłam koło stawu.
- Z pewnością się zsunęły. Przecież ty ich na pewno nie zdjęłaś i nie wyrzuciłaś
- Sugerujesz, że kłamię?
- Gdzież bym śmiał- miałem ochotę się roześmiać.
Zmieniła temat:
- Piękna noc
- Nawet bardzo
- Cudowny księżyc i gwiazdy
- Zaiste
- Jest gorąco. Aż chce się pływać
- Nie za bardzo
I wtedy zaczęła się kłótnia nawet nie wiem o co. Zarzuciła mi, że jestem gejem, a ja jej oczywiście musiałem odpowiedzieć. W końcu wkurzona poszła w kierunku kuchni. Nie mogłem jej zostawić tak samej. Była bardzo pijana, więc poszedłem za nią. Była w kuchni, piła szampana. Gdy rzuciłem coś o tym, że gdy kuchnia jest zamknięta to się z niej nie korzysta, ona odpowiedziała coś o tym, że faceci nie chodzą za kobietami gdy te mają ich dość. Okazało się, że szuka skarpet w tej kuchni, i że sądzi, że je znajdzie. Miałem dość. Posadziłem ją na blacie i założyłem swoją marynarkę. Wkurzyło ją to. Potem jednak położyła się na nim i chciała się ze mną przespać. Nie mogłem tego zrobić, bo by nie pamiętała. Powiedziałem jej to i wyszedłem. Zabawa trwała, jednak ja już nie miałem na nią ochoty, postanowiłem iść do domu. Wychodząc, zauważyłem ją tańczącą i całującą się z kelnerem. Zapłaciłem taksówkarzowi, żeby zawiózł ją do domu i odszedłem. Dojechałem w 5 min. Wszedłem pod prysznic i położyłem się do łóżka. Przed snem zastanawiałem się, czy wkurzyła się wtedy przy stawie na mnie, bo wypowiedź o pływaniu była dwuznaczna. Z takimi myślami zasnąłem. Oczywiście, śniła mi się Piękna.
Bella
Dojechałam do domu. Postanowiłam nie budzić taty, tylko wspiąć się do swojego pokoju po drzewie. Niestety, potknęłam się o kosz i narobiłam takiego hałasu, że ojciec w ciągu minuty zapalił światło i otworzył drzwi.
- Co ty do cholery robisz?
- Wróciłam!
- Zauważyłem. Co robisz pod tym drzewem?
- Nie chciałam cię obudzić!
- To nie wchodź w kosz na śmieci o 2 w nocy. Ohhh Isabello klucz nadal jest pod wycieraczką!- zaczyna się. Czemu on nie może mówić do mnie Bella? Wie przecież, że nienawidzę gdy ktoś mówi do mnie Isabella.
-Tato przepraszam, że Cię obudziłam.
- Mogłaś po prostu zadzwonić i powiedzieć: Tato przyjadę do domu
- A co? Zrobiłbyś przyjęcie powitalne? Wywiesiłbyś napis „Witaj w domu”? Upiekłbyś ciasto?- popatrzył na mnie tym wzrokiem- No dobrze, powinnam była to zrobić. Zamierzałam to zrobić.
- Tak jasne. Wiesz martwię się o Ciebie. Nie masz żadnego celu w życiu
- Naprawdę? Ja tak nie uważam
- Chcę żebyś miała prawdziwe życie: poważną pracę, zobowiązania, męża i dzieci
- Ja mam prawdziwe życie ale Ciebie to nie obchodzi! Masz to gdzieś! Widzisz tylko takie życie jakie miałeś zanim mama zmarła! Wszystko inne uważasz za złe!!!!!!- wybiegłam po schodach i trzasnęłam drzwiami do swojego pokoju. Położyłam się spać, jednak długo myślałam o Pięknym Idiocie. Przypominałam sobie jego wygląd, i myślałam jak może mieć na imię. W końcu zasnęłam i oczywiście śnił mi się ON!!!
Rozdział 3
Bella
Obudziłam się z lekkim bólem głowy. Całą noc śniłam o tym dupku i teraz też nie mogę przestać o nim myśleć. Jednak po 5 minutach przypomniałam sobie kłótnie z ojcem i poczułam wyrzuty sumienia. W końcu on chce dla mnie dobrze, nie powinnam na niego krzyczeć, a już na pewno nie powinnam mu powiedzieć tego, co powiedziałam.. Postanowiłam przeprosić go i zrobić mu śniadanie. Szybko wstałam i poszłam pod prysznic. Gorąca woda zawsze mnie dobudza. Po 10 minutach wyszłam spod prysznica, wytarłam się i owinąwszy się ręcznikiem ruszyłam w kierunku szafy. Ubrałam niebieskie szorty, T-shirt w tym samym odcieniu i japonki. Zeszłam do kuchni, przygotowałam jajecznicę i nalałam do szklanki soku pomarańczowego. Wszystko położyłam na tacy. Otwierając drzwi do pokoju ojca powiedziałam: Tato przepraszam.
Jednak Charlie nie odpowiedział, a ja upuściłam tacę, gdy tylko rozejrzałam się po jego pokoju. Tata leżał na podłodze. Szybko wezwałam karetkę, a sama przygotowałam sobie swój telefon i dokumenty swoje i ojca. Karetka dotarła po 5 może 10 minutach. Okazało się, że tata miał zawał. Pojechałam z nimi do szpitala. W drodze napisałam SMSa do Alice:
Alice, mój tata miał zawał. Nie przyjeżdżaj tutaj, proszę. Potrzebuję samotności, dlatego napisałam. Wyłączę telefon, więc nie martw się, jeżeli nie będziesz mogła się do mnie dodzwonić.
Wiedziałam, że uszanuje to i nie przyjedzie.
Tata obudził się dopiero rano następnego dnia. Od razu po przebudzeniu zapytał:
- Co mi jest? Zawał? Wylew? Czy wszystko na raz?
- Nie, tylko zawał.
- Dzięki Bogu.
- Tato, przepraszam za te słowa w noc, kiedy przyjechałam.
- Nie ma sprawy skarbie. Nie powinienem był się wtrącać. To twoje życie. Ale wiesz co, potrzebuje mojego terminarza. Zabrałaś go??
- Do karetki?
- Muszę zadzwonić do Edwarda Cullena, mojego zastępcy. Mam problem.
- Jesteś w szpitalu tato. Powinieneś odpocząć.
- Ja tak nie uważam.
- Cóż, skoro już tu jestem, czego potrzebujesz?
- Szczoteczki do zębów, nowego naczelnego i przede wszystkim mojego TERMINARZA!!!!
- Naczelnego?- zdziwiłam się
- Odeszła Victoria Walsh, jedna z moich naczelnych. Dostała lepszą propozycję.
I wtedy wpadłam na genialny pomysł.
- Ja mogę to zrobić.
- Oh, to dobrze kochanie. Terminarz leży na moim biurku. Dziękuję- nie zrozumiał mnie
- Nie o to mi chodzi. Zostanę naczelną jednego z twoich pism- popatrzył na mnie tak, jakbym zwariowała- mówię serio. Jestem dziennikarką. Poradzę sobie. Które to pismo?
-Nigdy przecież nie byłaś redaktorem.
- Odkąd byłam dzieckiem, obserwowałam pracę redaktora. Poradzę sobie. Które to pismo? To o trawnikach, jedzeniu, urządzeniu domu, samochodach?
- Dobrze Isabello. Od dziś jesteś redaktorem naczelnym „Magicznych Ślubów”. A teraz zmykaj do domu, jutro twój pierwszy dzień.
Myślałam, że się rozpłacze. Ja, Bella Swan, najprawdopodobniej jedyna dziewczyna w Stanach, która nie cierpi ślubów, od jutra będę redaktorką naczelną pisma o ŚLUBACH!!!!!!!! Zabijcie mnie, błagam. Wiedziałam czego potrzebuję: rozmowy z Alice i Rose. Postanowiłam do nich zadzwonić. Najpierw do Rose, która nie pojechała w podróż ślubną z powodu pracy Emmetta.
- Hej
- Hej Bella
- Rosalie możemy się spotkać? Zaraz zadzwonię też do Alice.
- Jasne, że możemy się spotkać. A do Alice nie musisz dzwonić, bo właśnie u niej jestem.
- Świetnie. Będę tam za 10 minut.
Szybko wsiadłam do zamówionej wcześniej taksówki i podałam adres Alice. Dotarłam tam w 8 minut i biegiem ruszyłam do drzwi. Czekały na mnie obie.
- Cześć
- Cześć. Co się stało??- powiedziały jednocześnie.
- No więc, zostałam redaktorką jednego z pism mojego ojca.
- Gratulacje- powiedziała Alice.
- Dołączam się- powiedziała Rosalie
Jednak coś w mojej minie kazało im przestać.
- Bello nie cieszysz się?- zapytała Alice.
- O matko, Bello, które to pismo?- spytała Rose.
- Wiecie, to tylko aż tata wyzdrowieje. Później znajdzie kogoś innego.
- Bello, mam nadzieje, że to nie jest ta gazeta o samochodach?- drążyła Rosalie.
- Gorzej
- O cholera jasna- powiedziały jednocześnie i zaczęły mówić na zmianę. Alice zaczęła
- Nie!
- To niemożliwe!
- Twój tata nie zrobił z Ciebie…
- redaktora…
- „ Magicznych Ślubów” prawda?- krzyknęły obie na koniec.
- Tak. Właśnie tak. Zrobił ze mnie redaktora pisma o ślubach. Ja w piśmie dla młodych par. Ja, całkowita przeciwniczka tych szopek, zaczynam od jutra!!!!!!
- Spokojnie, dasz sobie radę- powiedziała Alice
- Tak, wierzymy w Ciebie- potwierdziła Rose
I obie mnie przytuliły. Potem przez kilka godzin rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym i opychałyśmy się kalorycznym jedzeniem. Potem pojechałam do domu, a ponieważ było już dość późno położyłam się spać. Moja ostatnia myśl przed zaśnięciem to: Jutro zaczyna się piekło!!!!!!!
Rosalie
Siedziałam właśnie u Alice, gdy zadzwoniła Bella. Powiedziała, iż musi pogadać, i że będzie tu za 10 minut. I rzeczywiście pojawiła się po tylu.
- Cześć
- Cześć. Co się stało?- odpowiedziałyśmy obie z Alice równocześnie.
- No wiec, zostałam redaktorką jednego z pism mojego ojca.
- Gratuluję- powiedziała Alice
- Dołączam się
Jednak Bella się nie cieszyła.
- Bello, nie cieszysz się?- spytała Alice
- O matko, Bello, które to pismo?- również się zdziwiłam
- Wiecie, to tylko aż tata wyzdrowieje. Później znajdzie kogoś innego.
- Bello, mam nadzieje, że to nie jest ta gazeta o samochodach- drążyłam
- Gorzej
- O cholera jasna- krzyknęłyśmy obie z Alice, a potem zaczęłyśmy mówić na zmianę. Oczywiście Alice zaczęła:
- Nie!!!
- To niemożliwe!
- Twój tata nie zrobił z Ciebie…
- redaktora…
- „Magicznych ślubów” prawda??- skończyłyśmy jednocześnie.
- Tak. Właśnie tak. Zrobił ze mnie redaktora pisma o ślubach. Ja w piśmie dla młodych par. Ja, całkowita przeciwniczka tych szopek, zaczynam od jutra.
- Dasz sobie radę- powiedziała Alice
- Tak wierzymy w Ciebie- potwierdziłam
I przytuliłyśmy ją obie. Kurczę, biedna Bella.
Bella
Rano obudził mnie głos budzika. Szybko wstałam i poszłam pod prysznic. Przerażona poszłam w kierunku szafy, zastanawiając się co ubrać. Zdecydowałam się na zwykłe jeansy i bluzkę w kolorze zielonym. Tak to jest mój styl. Zadzwoniłam po taksówkę, jedząc między czasie drożdżówkę. Gdy przyjechała taksówka wsiadłam do niej i podałam adres. Niecałe 20 minut później wysiadłam pod budynkiem, w którym znajdowała się redakcja „Magicznych Ślubów”. Weszłam do środka i pojechałam windą na swoje piętro. Czułam się nieswojo w windzie koloru różowego, więc nie mogłam się doczekać, aż wysiądę. Jednak gdy to zrobiłam, od razu bardzo zatęskniłam za windą. Tu też było różowo. Jakby tego było mało, pomieszczenie było wypełnione aranżacjami kwiatowymi, sukniami ślubnymi, modelami altanek i wieloma innymi rzeczami, które są potrzebne by urządzić ślub. W recepcji, pod ogromnym, różowym napisem „Magiczne Śluby” siedział blond włosy chłopak, ubrany w garnitur, z pilniczkiem, którym piłował paznokcie. Gdy tylko mnie zauważył, powiedział:
- Pani jest zapewne Isabella Swan
- Bella. Wolę żebyś mi mówił Bella. A ty jesteś?
- Mike. Mike Newton. Jestem twoim asystentem. Proszę tylko mnie nie zwalniaj. Wszyscy nie mogą się doczekać, aż cie poznają. Nigdy o tobie nie słyszeli. Czekają na Ciebie.
W tym momencie zamilkł, ponieważ za drzwiami czekał na mnie cały zespół. Wszyscy się przedstawili i jak zdążyłam zauważyć wszyscy byli elegancko ubrani. Imion niestety nie zapamiętałam. Opowiedziałam im, dlaczego jestem redaktorem naczelnym, później powiedziałam:
- Mam tu pracować, aż mój tata wyzdrowieje, obiecuje dać z siebie wszystko, ale będę z wami szczera. Uważam, że małżeństwo to koniec miłości, namiętności i jakiegokolwiek uczucia.- zapaliłam papierosa- No bo proszę was. Dlaczego w świecie intercyz, zdrad, feminizmu, przedmałżeńskiego seksu, kobiety nadal pakują się w małżeństwo? Dlaczego same skazują się na to więzienie?
W tej chwili uruchomił się alarm, który ostrzega o pożarze, wywołany przez dym z mojego papierosa, więc wszyscy zaczęli się rozchodzić. Dodałam tylko przekrzykując wszystkich: Pamiętajcie, nigdy nie pakujcie się w małżeństwo.
Teraz Mike zaprowadził mnie do mojego gabinetu, który też był różowy. Po drodze przekonałam się, że to będzie mój przyjaciel w tym piekle. Na dodatek jest gejem. Idealnie. Nigdy nie powie mi, że mnie kocha. Postanowiłam zadzwonić do Alice:
- Dzień dobry, tu przychodnia. W czym mogę pomóc?
- Alice?
- Tak to ja
- Od kiedy ginekolog odbiera telefony?
- Akurat byłam w pobliżu.
- Słuchaj, jestem w piekle. Na dodatek wszystko w tym piekle jest różowe.- i w tym momencie potknęłam się o zasłonę, zaplątałam się w nią i upadłam- A!!!!!
- Co się stało?
- Potknęłam się
- Aha. No i jak ci idzie debiutantko?
- Jest do bani. Wszystko jest różowe, a na dodatek nie można palić.
- Wow. Co za optymizm. Słuchaj muszę lecieć.
- No dobra. Pa
I w tej chwili ktoś zapukał do drzwi, jednocześnie je otwierając:
- Źle trafiłem?
Zaczęłam wyplątywać się z zasłony. O dziwo szybko mi poszło. I wtedy zobaczyłam tego faceta z wesela. Szybko się pozbierałam, usiadłam za biurkiem i powiedziałam:
-To ty? Jak mnie znalazłeś?
- Słucham?
- Mam ci oddać kasę za taksówkę?
- Jestem zdziwiony, że pamiętasz.
- Oczywiście, że pamiętam. Byłam tylko trochę zmęczona.
- Raczej całkowicie pijana.
- Ja swoje, ty swoje. Możemy się kłócić do jutra.
- Masz rację. Wychodzę.
Jednak po 2 sekundach wrócił.
- Kim jest Isabella Swan?
- To ja.
- Aha. Czyli jednak cię nie zostawię w spokoju. Jestem Edward. Chodź za mną to ci wszystko wytłumaczę.
To co powiedział wytrąciło mnie z równowagi. To nie może być on. Postanowiłam iść.
- Ty jesteś Edward? Edward Cullen? Zastępca mojego taty?
- Tak rozmawiałem z nim dziś rano. Mam cię nadzorować przez parę tygodni, a właściwie pilnować cię.
- Ale mówił, że mi ufa.
- Tak, jako kobiecie, człowiekowi. Ale musisz sobie zapracować na to by ci zaufał jako redaktorowi.
I wtedy zadzwonił mój telefon. Mina Edwarda mówiła: Wyłącz to natychmiast. Więc po prostu to zrobiłam.
- Przepraszam
- Zebranie jest za godzinę.
No cóż, muszę pogadać z Alice. Wsiadłam do taksówki i pojechałam.
Edward
Właśnie rozmawiałem z Charliem Swanem, którego jestem zastępcą. Kazał mi nadzorować nowego naczelnego „Magicznych Ślubów” przez parę tygodni. To jego córka Isabella Swan. Wszedłem do redakcji i poszedłem prosto do jej biura. Zapukałem, otwierając jednocześnie drzwi. Na podłodze leżała zawinięta w zasłonę kobieta.
- Źle trafiłem?
Kobieta, na dźwięk mojego głosu błyskawicznie wyplątała się z zasłony. I nie uwierzycie, przede mną stała ta pijana druhna w jeansach i zielonej bluzce. To ona pierwsza się odezwała.
- To ty? Jak mnie znalazłeś?
- Słucham?
- Mam ci oddać kasę za taksówkę?
To mnie zszokowało. Ona nie mogła tego pamiętać. Była zbyt pijana.
- Jestem zdziwiony, że pamiętasz.
- Oczywiście, że pamiętam. Byłam tylko trochę zmęczona.
- Raczej całkowicie pijana.
- Ja swoje, ty swoje. Możemy się kłócić do jutra.
- Masz rację. Wychodzę.
Jednak gdy wyszedłem i spojrzałem na drzwi wyraźnie pisało:
Redaktor naczelny: Isabella Swan.
Musiałem tam wrócić.
- Kim jest Isabella Swan?
- To ja.
- Aha. Czyli jednak cię nie zostawię w spokoju. Jestem Edward. Chodź za mną to ci wszystko wytłumaczę.
- Ty jesteś Edward? Edward Cullen? Zastępca mojego taty?
- Tak, rozmawiałem z nim dziś rano. Mam cię nadzorować przez parę tygodni, a właściwie pilnować cię.
- Ale mówił, że mi ufa.
- Tak, jako kobiecie, człowiekowi. Ale musisz sobie zapracować na to, by ci zaufał jako redaktorowi.
I wtedy zadzwonił jej telefon. Zirytowało mnie to, w końcu była w pracy. Posłałem jej wzrok: Wyłącz to natychmiast. Chyba zrozumiała, bo to zrobiła.
-Przepraszam
- Zebranie jest za godzinę
I wszedłem do gabinetu. Sadząc po jej toaście z wesela, ona nie cierpi ślubów. To będzie ciekawe doświadczenie.
Bella
Weszłam do przychodni. Alice była zapracowana, więc sama wpisałam się na jej listę jako Mocna Prezerwatywa. Wychodząc z gabinetu nawet mnie nie zauważyła, tylko przeczytała z listy:
- Pani Mocna. Prezerwatywa mocna.
I wtedy od razu zorientowała się, że ja tu jestem.
- Ja tu pracuje
- Potrzebuję porady o antykoncepcji. Może tabletki?
- Coś trwalszego. Na przykład implant hormonalny. Proszę do gabinetu.
- Chodźmy na lunch.
- Bella jest 10.30
- Czyli?
- Wracaj do redakcji.
- To się skomplikowało.
- Życie jest skomplikowane. Ale pamiętaj: Ty tam rządzisz!. A teraz marsz do pracy.
Miała rację muszę pędzić na spotkanie. Zdążyłam w ostatniej chwili. Edward właśnie wychodził ze swojego biura.
- Witam. Mam być łącznikiem podczas zmiany zarządu. Pismo się sypie. Uratuje nas: Po pierwsze: planowanie. Po drugie: dostosowanie. Po trzecie…
- Paplanie- dodałam.
- Nie właściwie nie paplanie Droga Pani Redaktor. Miałem powiedzieć myślenie. Leach powiedz coś o czytelnikach tego pisma.
- Dobrze. Czytają nas kobiety od 20 do 35 lat, zaręczone, głównie rasy białej z klasy średniej.
- Białe, zaręczone, z klasy średniej. Szokujące i w ogóle nie do przewidzenia.- wtrąciłam, a Mike się roześmiał, jednak zamienił to w kaszel.
- Czy to miał być żart?- oburzyła się Leach.
- Wiecie, Isabella jest trochę zmęczona.- wtrącił się Edward.
-- Bella nie jest zmęczona- powiedziałam- Isabella może jest, nie wiem, nie znam takiej. Ale mówię poważnie, nikt z was nie chciał napisać o czymś ważnym? Musimy mydlić ludziom oczy, wmawiając im, że będą szczęśliwi? Nie lepiej podać statystykę rozwodów, albo napisać o zaniku seksu po ślubie? Musimy wciskać kit?
- To nie to pismo- odpowiedział Edward.
- Dlaczego? To może być to pismo.
- Dość. Bella do mojego gabinetu. Teraz.
- Słuchaj, możemy dyskutować nad nowymi kierunkami, ale nie przy ludziach.
- Wow. Muszę pogratulować ojcu, dobrze cię wyszkolił.
- Ty mnie nie słuchasz, prawda?
- Chcę to zrobić sama.
- Dobra. Niech Ci będzie. Pokaż co potrafisz.
Potem wyszedł i zakończył zebranie. Powiedział, że mogę już jechać do domu. Zrobiłam to. Gdy dojechałam postanowiłam się zdrzemnąć, bo wieczorem spotykam się z Rose i Alice. Może pomogą mi z materiałem do tej cholernej gazety?
Rozdział 4
Bella
Obudziłam się o 19. Z dziewczynami byłam umówiona na 19.30, więc wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się i w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Wpuściłam dziewczyny do środka. Postanowiłam powiedzieć im o Edwardzie. Opowiedziałam im o ślubie i o dzisiejszym dniu w pracy. Wszystko. Ze wszystkimi szczegółami, jakie zapamiętałam. Dziewczyny zamilkły. Po chwili odezwała się Alice
- No, no, no. Widzę, że nareszcie ktoś zainteresował naszą wieczną podróżniczkę na poważnie- zatkało mnie. Jak mogły tak pomyśleć? Czyżbym nie wyraziła się jasno?
- Co?! NIE! Coś ty!!! Zwariowałaś!!!! To zbyt pewny siebie sztywniak.....- zaczęłam, ale oczywiście Alice mi przerwała. Jak zwykle zresztą
- Dlatego pamiętasz kolor jego włosów i oczu?? Jego zapach?? Wzrost?? I uczesanie??- zrobiło mi się ciepło. Pewnie byłam czerwona jak burak. Owszem, pamiętałam dokładnie jego zielone oczy, kasztanowe włosy w nieładzie. Pamiętałam, że był okropnie wysoki, ale przecież tylko dlatego, że jestem kobietą i ciężko nie zauważyć tych wszystkich cech, prawda??
- Bello, ja też uważam, że coś do niego czujesz- wtrąciła nieśmiało Rose.
- Oh w takim razie obie zwariowałyście, a nie tylko Alice- powiedziałam i postanowiłam zmienić temat- W każdym razie Edward dał mi wolną rękę na jeden numer. Pomożecie mi??
- Twój tata go lubi, prawda?
- Tak, lubi go. Wydaje mi się, że on go kocha jak własnego syna, którego nie ma. No przecież znacie mojego tatę, a Edward to na pewno dla niego ideał. Biega dla zabawy, mówi o tych gazetach, jak o najważniejszej rzeczy na świecie. Aha byłabym zapomniała, kompletnie brakuje mu pomysłu i wyobraźni. Co jest złego w urządzeniu sesji zdjęciowej na przykład na dachu wieżowca???
- No wiesz- odpowiedziała Rose- duża zależność od pogody, trudny dostęp...
- Ty jesteś prawnikiem. Zawsze znajdziesz powód i argument,- przerwałam jej- Ja natomiast widzę coś nowego.
- Tak, twój tata będzie zachwycony. Na pewno pocałuje cię za to w policzek i powie dobra robota Isabello- powiedziała z sarkazmem Alice
- Jest chory. Jeżeli nikt mu nie powie, to dowie się dopiero za kilka tygodni.
Rozmawiałyśmy, żartowałyśmy i rzucałyśmy pomysły na artykuły do północy, potem położyłyśmy się spać. Przed zaśnięciem wpadłam na cudowny pomysł: Trzeba zmienić nazwę pisma.
Gdy wstałam rano, dziewczyn już nie było. Zostawiły mi kartkę z informacją, że już poszły do pracy. Wzięłam prysznic, ubrałam jeansową spódniczkę, balerinki i czerwoną bluzkę na ramiączkach. Gdy tylko dotarłam do redakcji wezwałam Mike'a i powiedziałam mu, że musimy zmienić nazwę
- Ale dlaczego chcesz ją zmieniać??
- Bo uważam, że jest zbyt długa. Może pierścionek?- ale zamiast Mike'a odpowiedział mi głos dochodzący od drzwi
- A może obrączka?
Obróciłam się w stronę głosu i zobaczyłam mężczyznę o indiańskich rysach, z długimi czarnymi włosami. Niezły.
- Cześć.
- Cześć. Byliśmy umówieni na południe, jestem trochę wcześniej, ale to chyba zły moment?
Zamiast mnie odpowiedział mu Mike.
- Nie, nie. Dobrze, że Pan jest.
Po tonie głosu Mike'a zrozumiałam, że nie tylko ja zauważyłam urodę tego faceta.
- Jestem Jacob Black. Fotograf.
- Oh, oczywiście. Mike przynieś mi kawę.
Wychodząc Mike powiedział coś do mnie bezgłośnie. Chyba wyczytałam słowa: przystojniak i niezły tyłeczek. Miałam ochotę pogadać z fotografem, ale Mike nie mógł jak zauważyłam zostawić nas samych. Cały czas pożerał Jacoba wzrokiem. Zaproponowałam więc
- Może pójdziemy gdzie indziej?
- Jasne
5 minut później byliśmy w bardzo przyjemnej knajpce. Zamówiliśmy po drinku i pokazał mi swoje prace. Były świetne.
- Mogę ci zadać pytanie? Odpowiedz szczerze. Dlaczego chcesz dla nas pracować?
- Szczerze? Potrzebuje pieniędzy. A ty? Czemu to robisz?
- To chwilowe. Normalnie piszę o podróżach.
- Nie jesteś miłośniczką ślubów?
- Ja nie uznaje ślubów.
- A miłość?
- To bzdura. Wole wielokrotny orgazm.
- No, no. Kto by pomyślał?
- Jacobie, jesteś zatrudniony.
Potem wróciliśmy do redakcji i dalej miło gawędziliśmy, jednak przerwała nam jakaś babka. Chyba na imię jej było Leach.
- Panno Swan, musimy coś sobie wyjaśnić. Kieruje działem sprzedaży. Bez reklam nie będzie tego pisma. Teksty powinny zwiększać sprzedaż. Pani kaprysy są kłopotliwe. Samo zdjęcie na okładkę. Atłas i stal może stanowią szyk dla pani, ale nie dla wsiowej baby!
- Nie piszę dla wsiowej baby.
- Pani w ogóle nie pisze. Pani redaguje i wydaje pismo dla kobiet, które o ślubie marzą.
I odeszła.
- Wieczna Panna Młoda?
- Raczej Stara Panna, przynajmniej na razie.
I tak się rozstaliśmy, umawiając się, że dzisiaj o 16.00 zrobimy sesję na dachu wieżowca. Do 15.30 trzeba było załatwić wszystkie formalności. Gdy wszystko było gotowe, ja, Jacob, Mike i Leach pojechaliśmy na dach. Tam czekała już cała ekipa. Jednak pojawił się problem, modelka ledwo żyła . Była pod wpływem narkotyków. Prawie wcale nie kontaktowała. Miała być zlatującym aniołem. Zaczęto ją wciągać, a Leach próbowała ją pobudzić. Na niewiele się to zdało. Przed nimi zamiast pięknego anioła, zwisała nieprzytomna narkomanka. Zdecydowałam, że mimo wszystko to będzie okładka. Mike wezwał pogotowie, a Jacob zrobił zdjęcia. Edward się wścieknie.
Edward
Jutro pojawia się pierwszy numer "Magicznych Ślubów" opracowany przez Bellę. Ciekawe jak jej poszło.
Bella
Ruszyłam do redakcji w świetnym humorze. Przespałam spokojnie całą noc. Dziś wychodzi mój numer "Magicznych Ślubów". Oprócz okładki wszystko jest świetne. Jednak gdy wchodziłam, usłyszałam jak Leach czyta recenzję całemu zespołowi.
Edward
Zabije ją. Zabije, zabije, zabije. Beznadziejna okładka i teksty jak z pisma anty ślubnego. Czy już mówiłem, że ją ZABIJE?!!!!
Bella
Treść recenzji zamurowała mnie.
"Magiczne Śluby" opanowali kosmici nie wierzący w miłość. Teraz na okładce pojawiają się naćpane modelki. Co będzie w następnym numerze? Rasowe dziwki? Może Isabella Swan myśli, że cynizm ją wyróżni, ale...
I wtedy przerwał jej Edward.
- Isabello, do mojego gabinetu. Natychmiast!
Posłusznie podreptałam za nim. Gdy już doszliśmy do jego gabinetu. powiedziałam:
- Nazywaj mnie Bella.
- Nie obchodzi mnie jak chcesz być nazywana, ani ile krajów przeskoczyłaś jako osławiona podróżniczka. Obchodzi mnie tylko to pismo. Chcę, żeby ono się trzymało.
- To miał być lecący anioł. Nie moja wina, że modelka się naćpała. To wina agencji, a może nawet twoja i taty, że podpisaliście z nimi kontrakt.
- Tak, ale nie tylko o to mi chodzi- wziął do ręki gazetę- Ceń siebie? Spisz dobrą intercyzę?
- Warto o tym wspomnieć- broniłam się.
- Pokusy miesiąców miodowych: Historia dwudniowego małżeństwa- I rzucił gazetą.
- No, ale ta historia jest autentyczna.
- To tak jakbyś już oddała to pismo Aro Volturiemu. Właśnie zapewniłaś mu okazję. Nie obchodzi cię, że twój ojciec może stracić wszystko?
- Volturi wydaje tylko dzienniki.
- Zyskał 50 % tej firmy. Rozrósł się.
- Naprawdę?
- Nie łapię tego. Prowadzisz pismo, a nie rozmawiasz ani ze mną, ani ze swoim ojcem? Nie ważne. Może już idź i podpisz z Aro umowę. Bo tu już nic nie pomoże.
I odszedł, a ja poszłam do szpitala pogadać z ojcem.
Rozdział 5
Bella
Gdy tylko weszłam do sali ojca, on powiedział:
- Oh, nasza cyniczna redaktorka przyszła mnie zdenerwować jeszcze bardziej? A może przyszła mi powiedzieć, że Aro przejął pismo?
- Tato powinieneś mi powiedzieć!!
- Mówiłem, że mam kłopoty.
- Tak, ale już nieraz tak mówiłeś. Zawsze chodziło o jedno pismo. Myślałam, że tym razem jest tak samo!!!
- Dlatego mogłaś pogrążyć to głupie pismo o ślubach? Sprawić, że przestanie istnieć? Myślałem, że się postarasz i zrobisz wszystko, by prosperowało. Myślałem, że mimo swojego uprzedzenia do ślubów, postarasz się. Miałem nadzieje iż fakt, że to pismo stworzyła twoja zmarła matka, będzie wystarczający. Myślałem, że zrobisz to dla niej!!
Nie wiedziałam co powiedzieć. Zresztą nie mogłam i nie chciałam nic powiedzieć!!! Po prostu stamtąd wyszłam. Pobiegłam do pobliskiego parku i płakałam. Płakałam za zmarłą matką. Płakałam przypominając sobie sposób w jaki dowiedziałam się o jej śmierci. Wreszcie płakałam o to, co powiedział mi ojciec. Oraz o to co zrobiłam przygotowując to wydanie "Magicznych Ślubów". Płakałam około 2 godzin. Potem doszłam do wniosku, że muszę z kimś pogadać, ale nie może to być ani Alice, ani Rosalie. Jeszcze nie teraz. Zadzwoniłam więc do Jacoba. Zgodził się na spotkanie. Już 20 min później zwierzałam się mu ze wszystkiego. Powiedziałam o sytuacji w jakiej znalazł się ojciec. O wszystkim. Nawet o tym, że myślałam iż dam sobie radę i znów go zawiodłam. Jacob powiedział:
- Spokojnie Bello. Dasz sobie radę, ale nie sama. Otocz się najgorszymi nudziarzami jakich znasz i będzie dobrze. Ja też nie chcę stracić tej pracy. Potrzebuje jej. Przykro mi, ale ja już muszę lecieć. Trzymaj się.
Wyszłam z restauracji. W domu idąc spać, zastanawiałam się nad tym, co powiedział Jacob i doszłam do wniosku, że ma rację, a największy nudziarz jakiego znam to Edward Cullen. Myśląc jak go udobruchać zasnęłam.
Edward
Jest już 20.00, a ja dalej nie mogę przetrawić tego, co Bella zrobiła. Cały dzień zastanawiałem się, dlaczego ona taka jest. No nic trzeba iść spać. Oczywiście Bella nie opuściła moich snów.
Bella
Wstałam rano wcześniej niż zwykle. Wzięłam prysznic, ubrałam się i wyszłam. Kupiłam kawę zbożową, podjechałam pod dom Edwarda, stanęłam pod drzwiami i czekałam, aż pójdzie biegać. Niecałe 5 minut później drzwi się otworzyły.
- Czego chcesz- zapytał
- Niczego. Przyniosłam Ci kawę. Zbożowa!
Zignorował mnie i pobiegł. Zostawiłam kawę i ruszyłam za nim.
- Potrzebuje twojej pomocy.
Nic.
- No dobra, nawaliłam. Przepraszam. Edward ja muszę ratować to pismo.
Nie zatrzymując się powiedział.
- Małżeństwo to ogromne ryzyko i kompletny brak wyobraźni. Jaka naczelna tak pisze w piśmie o ślubach?!
- Wiem, wiem. Wybacz mi, proszę.
Zatrzymał się nareszcie, obrócił do mnie i dobrze, bo dłużej już bym nie ubiegała.
- Dobra. Przekonaj zespół. Jak zaczną ci ufać, może cię szanować, odezwij się.
- Ok. Jutro o tej samej porze?
Ale już mi nie odpowiedział. Pobiegł dalej. Ja natomiast całkowicie wykończona, położyłam się na trawie. Cholera będę miała zakwasy. Poleżałam 30 minut, a potem poszłam do redakcji. Trzeba się zabrać do pracy. Pozdejmowałam stare zdjęcia z gazetek. Potem zaczęłam przeglądać na podłodze stare numery "Magicznych Ślubów". Oczywiście czytając je jadłam batony czekoladowe. Potem zamówiłam książki o ślubach, miały zostać dostarczone za 2 tygodnie. I tak właśnie one minęły. Poranny bieg z Edwardem, studiowanie pism, pójście do domu, spanie. Nie miałam nawet czasu na spotkanie z Alice i Rose. Po dwóch tygodniach przyszły zamówione książki. Było ich więcej niż myślałam, ale wzięłam je za jednym razem. Zrobiłam parę kroków i gdyby Edward, który wyszedł coś skserować nie złapał ich i nie pomógł mi wszystkie potoczyłyby się po ziemi. Podziękowałam mu i zaczęłam czytać. W następny dzień zamiast biegać, wyprowadzaliśmy jakiegoś psa. Ja sobie siedziałam na ławce, a Edward próbował przekonać psa, by załatwił swoje potrzeby. Postanowiłam zapalić.
- Bella! Jest 8 rano.
- Lepiej palić, niż rozmawiać z tą paskudą na smyczy.
- Nie cierpię tego psa.
- Niech zgadnę to pies byłej dziewczyny?- nie odpowiedział- Dobra, mniejsza o to. Jako szefowa jestem sprawiedliwa, myśląca, zdecydowana i hojna.
- Musisz stworzyć ludziom przyjemne warunki pracy, a będą pracowali dłużej, ciężej, mądrzej.
- Mówisz jak szef.
- Bo nim jestem.
Zamówiłam do biura drinki, kosmetyczki i masażystki. Pracownicy się zrelaksowali, a ja chodziłam od jednego do drugiego i pytałam o pomysły na okładkę. Najbardziej zdziwiła mnie odpowiedź Leah:
- A może pan młody bez koszuli, wyskakujący z tortu?
Potem przeglądaliśmy te pomysły z Edwardem. Było przy tym dużo śmiechu. Na dodatek, gdy następnego dnia biegaliśmy, okazało się, że nadążam za Edwardem i nawet mogę z nim rozmawiać w czasie biegu:
- Musisz być znawczynią tematu.
- Taaa, powinnam wyjść za mąż na koszt czasopisma.
I pobiegłam dalej, jednak Edward zatrzymał się przy jakiejś szafce, która była do sprzedania. Zawróciłam i powiedziałam:
- Ta szafka jest bardzo podniecająca.
- Nie kupuj kitu, tylko go sprzedawaj.
Tego dnia przyszły również próbki zdjęć na okładkę. Dogoniłam Edwarda w jego limuzynie:
- Poczekaj!
- Nie mogę umówiłem się!
- Wsiadam. Przeszły próbki zdjęć na okładkę. Co myślisz?
- Nuda, nuda, nuda i jeszcze raz nuda.
- No daj spokój. Wielkie, białe marzenie.
- Ślubna sielanka. Wielka miłość. Związek po latach. Znajdź motyw i trzymaj się go. Najlepiej zbierz zaufane osoby, spytaj co chcą oglądać i zinterpretuj to. Dobra, musisz wyjść.
Spojrzałam w lusterko wsteczne i już wiem, dlaczego tak się denerwował. Do limuzyny szła piękna blondynka o wyglądzie modelki.
- Więc, to twoja była dziewczyna?
- Była żona. To złożone.
- Fajna. Modelka? Aktorka?
- Chirurg.
- Połam nogi.
I zła Bella postanowiła wyjść, ale przez drzwi po jego stronie. Przeszłam więc nad nim i wyszłam z auta na czworaka, wprost pod nos zdziwionej blondyny. Idąc do redakcji trzęsłam się ze śmiechu, bo wiedziałam, jak to wyglądało.
Edward
Ta dziewczyna mnie zabija. Gdy wychodziła, wypinając swoją kształtną pupcię wprost na moją twarz myślałem, że nie wytrzymam. Miałem wielką ochotę, pomacać te kształtne pośladki, ale nie mogłem, bo koło drzwi była Tanya . Pomagając jej wsiąść, podążyłem wzrokiem za Bellą. Wchodziła do redakcji trzęsąc się ze śmiechu.
Rozdział 6
Bella
To dzisiaj. Właśnie jadę do Alice, gdzie spotkam się z moimi przyjaciółkami i pogadam z nimi o ślubach. Tak jak radził Edward. Przecież najbardziej ufam przyjaciółkom. Dojechałam. No trudno, musze wejść i pogadać o takim badziewiu jak ślub. Już na progu zwątpiłam w to, że ten pomysł jest genialny, ponieważ moje zamężne przyjaciółki kłóciły się która miała najlepszą podróż poślubną i jakby tego było mało krytykowały Rose, bo na nią nie pojechała. Alice siedziała z nimi i się z nich śmiała, natomiast naszej jeszcze jednej przyjaciółki Jessici nie było. Postanowiłam wkroczyć do akcji:
- Dobra dziewczyny, kończymy tę kłótnie, ponieważ nie o podróży poślubnej przyszłyśmy tu rozmawiać.- powiedziałam- Musimy pogadać o sensie ślubu i sensie życia żony. Widziałyście mój pierwszy numer?
- Tak widziałyśmy tą katastrofę-odpowiedziała Jane.
- Mam parę pytań
- Ja też- przerwała mi Alice- Mam 30 lat i jedno pytanie. Czy mogę sie zabić widząc jeszcze jedną młodą matkę wyglądającą na modelkę i obok niej jej męża wyglądającego jak bóg grecki???
- Nie kotku jeszcze nie jesteś taka stara. Ja wyszłam dopiero nie dawno za mąż- powiedziała Jane.
Tylko Rose i ja zaczęłyśmy się śmiać, a nasze koleżanki popatrzyły na nas zaskoczone. Alice powiedziała:
- Matko, wy naprawdę nam współczujecie, że nie wyszłyśmy za mąż- powiedziała Al.
Wszystkim zrobiło się głupio. Trzeba to zakończyć.
- Mniejsza o to . Nie to jest tematem naszego spotkania.- powiedziałam- Czy zakochani nie mogą mieszkać razem? Po co ta cała szopka? Po co elegancki obiad, długa biała suknia, welon ????
- Daj spokój- powiedziała Elizabeth- Jestem lesbijką a zawsze chciałam ślubu. Naprawdę ty i Alice nigdy o tym nie marzyłyście?
Niestety przerwało nam wejście Jessici:
- Naprawdę bardzo przepraszam za spóźnienie. Ale Tyler mi się oświadczył!!!!!
I to był już koniec, ponieważ teraz już dziewczyny tylko wyrażały ohy i ahy nad pierścionkiem Jessici i planowały ślub. Po dwóch godzinach postanowiłam wyjść, a Alice wyszła mnie odprowadzić do samochodu, żebyśmy mogły pogadać:
- Alice powiedz mi co się z nami stało? Co się im stało? Wszystkie miałyśmy podbić świat. Wszystkie po kolei. Dlaczego one z tego zrezygnowały? Z naszych marzeń?
- Bello, a dlaczego uważasz, że małżeństwo im w tym przeszkodzi??? A może jeszcze podbiją świat??
- Alice, wiesz dobrze, że one już o tym nie myślą. Tylko Rose się nie zmieniła po ślubie, nie straciła samej siebie. Tego się boje, że nie będę taka jak Rose, że tak jak inne nasze przyjaciółki zgubię samą siebie!!!! Ja nie będę słuchać męża jak na przykład Jane.
- Wiesz nie wszyscy są tacy jak twój ojciec czy mąż Jane. Jasper nie chce mną rządzić, podobnie jak Emmett nie chce rządzić Rosalie.
- Jasper??? Czemu miałby tobą rządzić?? Przecież wy się tylko bzykacie na ślubach w łazience lub w krzakach!!!! Gdy byłam mała obserwowałam mamę. Tata kierował gazetami, a ona domem. Gdy trzeba było podjąć jakąś wżną decyzje, zawsze to tata miał ostatnie słowo. Obiecałam sobie, że taka nie będę.
- Tak, ale pamiętaj, że "Magiczne śluby" założyła twoja mama!!!!
- A potem umarła- zakończyłam ten delikatny temat, a Al zrozumiała.
- Wiesz Bello, zawsze możemy nie brać ślubu.
- I żyć patrząc jak one się nad nami litują?? Nasze przyjaciółki???
- Bello uważam, że potrzebujesz seksu.
- Masz racje- powiedziałam- Alice przepraszam, ale musze już jechać. Do zobaczenia.
- Ok. To pa
Alice poszła do domu, a ja pojechałam do Jacoba. On da mi to czego teraz potrzebuje. Seks!!!
Zajechałam w 30 min. Zadzwoniłam do drzwi, które zaraz się otworzyły:
- Cześć.
- Cześć.
- Wejdź. Nie mogłaś zasnąć???
- Tak nie mogłam zasnąć.
- Więc chcesz żeby nasza przyjaźń zeszła na inne tory.
- Jacob, ja nie znam sie na związkach, one mnie nie interesują.
- Mnie też. Ale to nie znaczy, że nie możemy zrobić sobie przyjemnego wieczoru. Po prostu to zróbmy.
- Ok.
To było szybkie i przyjemne. Miewałam lepszy seks, ale ten jak zwykle naładował mnie energią. Potem poszłam do domu, wyspać się przed jutrzejszym meczem z konkurencyjnym pismem. Musimy to wygrać!!!!!!
Rozdział 7
Bella
Obudziłam się nabuzowana energią. Jak zawsze po seksie. Dzisiaj jest w parku mecz więc ubrałam białe spodenki i różową koszulkę firmową. Dojechałam do parku, gdzie wszyscy juz byli: gracze i kibice. Przywitałam się z Edwardem i poszliśmy się rozgrzać biegając.
-Pięknie tu. Ziemia i pot!!!!
- Bierzesz valium???- spytał Edward
- Nie jestem tak podniecona tym, że będziemy biegać za plastikowym, latającym talerzem. I że faceci będą się nieumyślnie obmacywać, gdy na siebie wpadną!!!
- Tak to wymarzony sport dla Mikea- podsumował Edward- dobra to gramy.
Wygrywaliśmy 5-4 gdy przyszedł Jacob. Oczywiście na myśl o seksie humor jeszcze mi się polepszył i pomachałam do niego. I wtedy zdobyłam ostatni punkt. Poszłam przywitać się z Jacobem.
Następnego dnia gdy byłam w windzie jadąc do pracy postanowiłam zadzwonic do Alice.
- Hej Al to ja Bella. Co robisz???
- Hej Bello. Nic ciekawego Jasper robi mi obiad.
- Proszę???!!!! Dlaczego Jasper robi ci obiad??
- Po prostu......- nie słuchałam odpowiedzi, bo słuchałam rozmowy dwóch mężczyzn, którzy weszli do windy. Nie zauważyli mnie. Był to Aro Volturi i jego współpracownik.
- Ten budynek jest za kosztowny. Widziałeś ostatni numer "Magicznych Ślubów"? - spytał Aro.
- Pewnie. Wariaci rządzą wariatkowem. Pisma Swana są do bani. Wszystkie.- odpowiedział ten drugi.
- Tak ale już wnet Swan zostanie bez niczego. Już ja sie o to postaram.
I wyszli, a ja byłam w szoku. Dopiero gdy wyjechałam na moje piętro zauważyłam, że Al się rozłączyła, ale nie o tym teraz myślałam. Musze pogadać z Edwardem. Poszłam prosto do jego biura.
- Edward w windzie podsłuchałam rozmowę Aro z jakimś facetem. Mówił o "Magicznych Ślubach" i innych pismach taty, jakby już były jego!!!
- To nie twoja wina!!!
- Naprawdę się staram. Chce żeby było dobrze, chce to zrobić dla taty, ale znów go zawodzę.
- Bello to nie twoja wina, że twój ojciec nic ci nie mówi.
- Dobra już późno.
- Jedź do swojego faceta.
- Do mojego faceta??
- No tak.
- Edward ja nie mam faceta. Związki nie są dla mnie. No nic wezmę makietę do domu i ją przejrzę. Do jutra.
- Paa.
Gdy dojechałam do domu czekałam mnie jeszcze większa niespodzianka. Mój tata wrócił do domu. Jakaś kobieta pomagała mu wyjść po schodach.
- Tato powinieneś do mnie zadzwonić.
- Nie było takiej potrzeby.
- Bello mogłabyś wziąść bagaże?- zapytała kobieta.
- Nie potrzebna nam pielęgniarka bez obrazy.
- Córko bądź rozsądna, przecież masz mnóstwo pracy. Ktoś musi ze mną być, a ty jedziesz na konferencje!!!!
- Nie musze jechać. Leah sobie poradzi!!!
- Jedź poradzimy sobie.
- Dobra. Witaj w domu.
Poszłam do siebie. Wzięłam prysznic i poszłam spać. Musze się wyspać jutro jest konferencja.
Rozdział 8
Bella
Wstałam wcześnie. Jak zwykle zaczęłam dzień od prysznicu. Ubrałam zwykłe jeansy i T-shirt. Szybko wsiadłam do samochodu i pojechałam do Alice, która wczoraj kupiła mi sukienkę. Jestem ciekawa czy podążała za swoim czy za moim gustem. Dojechałam do Alice w 30 minut, bo były małe korki. Szybko wysiadłam z samochodu i pobiegłam do drzwi. Zanim zdążyłam zapukać Al już otwierała drzwi:
- Chodź musisz zobaczyć.
- Dzień dobry Al. Spokojnie nigdzie się nie pali.
- No szybko. Chce zobaczyć czy ci się spodoba.
- Dobrze, dobrze już idę.
- No oto ona!!!!! I co myślisz.
Zatkało mnie. Już nigdy więcej nie pozwalam Alice robić za mnie zakupów!!!!! Sukienka byłą ładna, w kolorze fioletowym, ale była tak krótka, że na pewno ledwie zakryje mi tyłek. Na dodatek pod nią stały tego samego koloru buty na strasznie wysokim obcasie ( przynajmniej dla osoby, która potrafi zrobić sobie krzywdę w trampkach).
- Alice ostatni raz robiłaś dla mnie zakupy. Wiesz co myślę o sukienkach tej długości i tak wysokich butach.
- Oj Bello przestań musisz wreszcie pokazać światu te nogi!!
- Eh masz szczęście, że muszę już jechać. Pogadamy jak wrócę. Masz sie bać!!!!!
Szybko wzięłam sukienkę, buty i w ekspresowym tempie ruszyłam pod redakcje, gdzie umówiłam się z Leah. Przeżyłam szok gdy zamiast niej czekał na mnie Edward.
-Nie jesteś Leah!!!!
-Tak wiem. I bardzo się z tego cieszę.
- Miała ze mną jechać!!!!!
- Tak niestety nałożyły się terminy tego zjazdu i zjazdu branży reklamowej na Jamajce.
- Nic mi nie mówiła.
- Zapomniała.
Wsiadł i ruszyliśmy.
- Czy wiesz, że spóźniłaś się 30 minut!!
- Przepraszam, ale i tak zdążymy.
- A przygotowałaś przemówienie??
- Przecież to nie oficjalne spotkanie. Kieckę wzięłam tylko gdybyśmy poszli na jakąś imprezę.
Nic mi nie odpowiedział, ale pokazał zaproszenie, na którym:
- O Mój Boże!!!!!!!!! Oficjalne stroje i redaktor naczelny "Magicznych Ślubów" przemówi?? Co ja mam tam powiedzieć i o czym???? O losie druhny???? No w sumie nie mogę, bo byłam tak pijana, że niewiele pamiętam!!!
- Noo to świetny początek.
Przez następne 30 min jechaliśmy w milczeniu. Ja myślałam o swoim przemówieniu. Co ja tam do diabła powiem??? Nagle Edward wyrwał mnie z zamyślenia:
- Skręć w lewo.
- Po co??
- Wstąpimy na chwile do antykwariatu.
Gdy już byliśmy w środku, a Edward upatrzył sobie jakieś łóżko, na którym aktualnie siedział zapytałam:
- Co ty masz z tymi antykwariatami???
- To mi coś przypomina.
- Co????? Namiętny seks z byłą żoną??
- Nie skomentuje tego. Łóżko ma świetny materac, przynajmniej dla mnie, bo lubię twarde.
- Tak lubię twarde materace.
- Dobra chodźmy już.
- Nie chcesz go kupić.
- Nie. Chodźmy.
-Chodźmy.
Dalsza droga zajęła nam godzinę. Potem od razu poszłam do pokoju przebrać się w sukienkę i zrobić makijaż.
http://www.galeria-mody.com.pl/Sexy-sukienka-HS9177-Sukienki-mini-sexy-p1516.html - sukienka Belli
http://www.primastradaesklep.pl/spot.html-50- buty Belli. Coś podobnego tylko, że w kolorze sukienki.
Rozdział 9
Bella
Dwie godziny późnij byłam już w sali gdzie odbywała się oficjalna część zjazdu. Stałam z tyłu z Edwardem i piłam drink za drinkiem. Postanowiłam improwizować, bo nie zdążyłam ułożyć przemówienia. W tej chwili jakiś stary gościu przynudzał witając wszystkich. Aż w końcu powiedział:
- Najpierw przemówi Isabella Swan, nowy redaktor naczelny "Magicznych Ślubów".
Wzięłam ze sobą drinka i wyszłam na środek. No nic trzeba zacząć:
- Cześć wszystkim. Będę z wami całkowicie szczera: nigdy nie byłam mężatką, nigdy nie chciałam być mężatką, nigdy nie lubiłam ślubów, nigdy nie byłam w poważnym związku, nigdy nie byłam redaktorem naczelnym, nigdy nie marzyłam o tłumie gości, białej sukni, diamentach i uroczystym obiedzie. Ale redaguje to pismo ze względu na moją zmarłą matkę, która je założyła. Gdy zaczęłam tę prace musiałam polubić część mnie, głęboko schowaną i ukrywaną przez lata. Część Isabelli Swan. Isabelle Swan romantyczkę. Byłam wiele razy druhną, ale dopiero ostatnim razem płakałam na ślubie. Wyobrażałam sobie siebie w roli Panny Młodej. Mam nadzieje, że w przyszłości ja też będę mieć cudowny ślub. Wypijmy za prawdziwą miłość.
Zeszłam oklaskiwana przez wszystkich. Po oficjalnym bankiecie poszliśmy z Edwardem do innej knajpy żeby się napić.
- Widzisz, dobrze mi poszło.
- Tak, to było wzruszające. Bella romantyczka płacząca na ślubie i miejąca nadzieje, że kiedyś też będzie Panną Młodą.
- Pamiętasz co mi kiedyś powiedziałeś?? Nie kupuj kitu tylko go wciskaj!!!
- Masz racje. Gratuluje!!!!!
- Jesteś na mnie zły??
- Nie, ale to twoje przemówienie.....
- Dokończ.
- Co byś powiedziała, gdybyś była szczera???
- Że dla mnie to wszystko, to tylko jedna wielka bzdura. To tak naprawdę reklamowanie wiązania się z tak właściwie całkiem obcą osobą!!!
- Dobra skończmy.
- Bawimy się w pytania!!!
- Ok.
Więc tak siedzieliśmy i piliśmy coraz więcej.
- Gdzie pierwszy raz uprawiałaś seks?
- W kajaku. Nie polecam. Dobra teraz ja: Twój najgorszy podryw??
- Powiedziałem dziewczynie, że wygląda jak mój pies. To miał być komplement.
- Twój najlepszy dzień??
- Dzień w którym zrezygnowałem ze studiów prawniczych.
- Twój najgorszy dzień?
- Kiedy miałam 10 lat pojechałam we wakacje na obóz. Źle się tam czułam, więc postanowiłam zadzwonić do mamy. Gosposia powiedziała, że mama zmarła. Myślała, że tata mi powiedział.
- Bello bardzo mi przykro.
- To było dawno. Poza tym to nie była nagła śmierć, długo przed tym chorowała, a tata był wiecznie zajęty. Więc dlaczego rozwiodłeś się z żoną??
- Po prostu pewnego dnia przestaliśmy mieć tematy do rozmowy. Za bardzo się różniliśmy. Największy sekret?
- Nosze tipsy, bo obgryzam paznokcie. A twój??
- Tak naprawdę nie mam na imię Edward. Moje prawdziwe imię to Anthony.
- Zagram ostrzej. Widzisz kobietę przy stoliku naprzeciw nas??
- Tak, ale nie jestem pewny czy to kobieta.
- Ale chce tańczyć więc jako dżentelmen chyba powinieneś ją poprosić prawda???
Edward niechętnie poszedł i w momencie gdy wyszli na parkiet wolna piosenka zmieniła się na szybką salsę. Patrzyłam jak biedny Edward nie umie tańczyć do takiej muzyki i miałam z tego niezły ubaw. Patrząc na niego wiedziałam, że dzisiaj muszę uprawiać z nim seks. Po prostu do mojego pijanego mózgu docierało tylko tyle, że jest seksowny, a ja mam ogromną ochotę na seks. Gdy Edward podszedł do stolika powiedziałam:
- Chodźmy już.
-Dobrze.
- No więc co odprowadzisz mnie do pokoju??
- Dobrze.
5 minut późnij byliśmy już w moim pokoju. Stał tam szampan więc wzięłam kieliszek i przeszłam do dalszej części apartamentu. Na środku sypialni stał ładny, okrągły mini basen. Wiedziałam, że Edward jest za mną więc nalałam sobie szampana i weszłam do basenu pełnego wody tak jak byłam ubrana. Potem obróciłam się do Edwarda, który był w szoku.
- Kupiłem Ci pamiątkę.
- Zanurzysz się ze mną??
- Daj spokój.
- Nie słyszę cię- powiedziałam podpływając do niego i stają na przeciwko niego.
- Co ty robisz??
- Czy to ważne?- Położyłam mu ręce na ramionach i przybliżyłam swoje usta do jego ust.
- Tak to ważne.
- Bo co?? Wpakujesz mnie do taryfy i odeślesz do domu?? Dlaczego??
- Na ogół jesteś taka dzielna. Mówisz i robisz co chcesz. Ale potem zamykasz się w sobie i odsuwasz wszystko co ważne.
- Jak pismo??
- Wszystko sobie zaplanowałem. Chciałem cię tu ściągnąć i porozmawiać. Ale nie ważne.
- Zaplanowałeś to??
- Tak jakby.
- Ale wytłumacz mi dlaczego??
- Bo bardzo Cię lubię.
I wtedy to się stało. Pocałował mnie, a ja zapomniałam o całym świecie. Miał takie niesamowite usta. Chwile później nasze języki zaczęły walczyć o dominacje. Edward wszedł do basenu i zaczęliśmy się rozbierać. Szybko. Nawet nie wiem w którym momencie zsunął ze mnie sukienkę i zdjął moje buty. Ani kiedy ja pozbawiłam go ubrań. Pamiętam tylko, że moja skóra paliła się żywcem w miejscach, w których się dotykaliśmy. Rozpływałam się czując na sobie jego gładkie ręce, tak rzadkie u mężczyzn. Bicie mojego serca zwiększało się dziesięciokrotnie, kiedy pieścił ustami moje piersi i gdy czułam jego twardego penisa. W końcu wszedł we mnie i to było idealna. Wypełnił mnie perfekcyjnie, tak jakby był dla mnie stworzony. Poczułam się jak w niebie, rozkosz była niesamowita. I gdy myślałam, że nie może być już lepiej, zaczął się poruszać. I wtedy zrozumiałam, że się myliłam. Zaczęłam jęczeć, krzyczeć, wypychać biodra, bo to pomagało mi przeżyć tę rozkosz. Edward miał tak samo. Krzyczał, jęczał i przeklinał. Edward Cullen przeklinał!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! W końcu moja rokosz osiągnęła maksimum i doszłam krzycząc imię Edwarda. Chwilę później Edward doszedł krzycząc moje imię i ten dźwięk mi się zajebiście podobał. Później wziął mnie na ręce i przeniósł na łóżko. Tam zrobiliśmy to jeszcze raz. A potem wtulona w Edward zapadłam w głęboki sen.
Rozdział 10
Bella
Obudziłam się, błagając Boga żeby wczorajsza noc była snem. Otworzyłam powoli oczy i już wiedziałam, że to nie był sen. Obok mnie leżał nagi Edward, a na dodatek nasze ciuchy były porozrzucane po całym pokoju. Na szczęście Edward jeszcze spał, więc szybko wstałam, ubrałam się, wzięłam swoje rzeczy, zamówiłam taksówkę (samochód zostawiłam Edwardowi) i pojechałam do domu.
Edward
Obudziłem się ze wspomnieniem wczorajszej nocy. Moja pierwsza noc z Bellą. Postanowiłem przytulić ją ale niestety nie znalazłem jej na łóżku. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po pokoju. Zdecydowanie coś mi tu nie pasuje. Gdzie są ubrania Belli???? Wstałem ale nie było żadnych jej rzeczy. Znalazłem tylko kluczyki do auta, żadnej kartki. Mam nadzieje, że musiała szybko wracać, bo coś ją wezwało, a nie uciekła ode mnie i nie żałuje wczorajszej nocy.
Bella
Wróciłam do domu. Wzięłam prysznic, rano mi się spieszyło i nie miałam czasu na takie głupoty. Później zasnęłam, a gdy się obudziłam po ok. godzinie zaczęłam się zastanawiać nad wczorajszą nocą. Jak mogłam się przespać z Edwardem???? Przecież on jest typem człowieka, który nie robi tego jeżeli nie kocha drugiej osoby, a ja go nie kocham. Przecież miłości nie ma przynajmniej dla mnie. Nie wierzę w jej istnienie. A co jeśli będzie nalegał na związek??? Taki trwały związek. Przecież ja nie chcę i nie mam czasu na takie głupoty. Będę musiała mu odmówić. Bo przecież on nie zgodzi się na sam seks, albo na otwarty związek, prawda? Moje rozmyślania przerwał tata, który zawołał mnie do siebie. Posłusznie weszłam do pokoju ojca i czekałam, aż zacznie mówić.
- Izabello naprawdę się o ciebie martwię.
- Naprawdę?
- Tak.
- Dobrze, że rozmawiamy, bo czuje się zagubiona i myślałam o mamie.
- Mówię o piśmie. Sprzedaż reklam nadal jest niska.
- Pracujemy nad tym. Teraz będzie niesamowity numer.
- Masz już okładkę???
- Jeszcze nie, ale mam świetne pomysły.
- O Edward. Wchodź.
Zatkało mnie co on tu robi????
- Dzień dobry Charlie.
- Cześć Edward. Usiądź.
Niestety miejsce było tylko na kanapie obok mnie, więc oddaliłam się jak najdalej od niego.
- Edwardzie, czego Cię uczyłem o reklamach??
- Szczęśliwe pismo jest grube.
- Teraz proszę cię bardzo, wytłumacz to Belli. Teraz proszę powtórzmy to razem.
- Tato nie jesteśmy w przedszkolu!!!!!
- Bello nie spieraj się ze mną. No już. Wszyscy razem.
- Szczęśliwe pismo jest grube.
- Edwardzie nie spuszczaj Isabelli z oczu!
- Tato...
- Jej trzeba męskiej ręki!
- Nie żałuje jej ręki. I nie spuszczam jej z oczu. Znam dokładnie całe jej ciało.
W tej chwili wystąpiły cholerne rumieńce. On nie mógł powiedzieć nic bardziej dwuznacznego. Jak może przy moim ojcu. Utwierdziło mnie to jednak w przekonaniu, że wcześniej miałam rację. On chce poważnego związku.
- I bardzo dobrze. Możecie iść.
- Dowidzenia Charlie.
- Pa tato.
Wyszliśmy z pokoju ojca i już miałam iść do siebie, gdy Edward złapał mnie za rękę.
- Porozmawiajmy.
- Przecież rozmawiamy.
- Na zewnątrz.
- Ok.
Kurczę i co ja mam mu powiedzieć. Wyszliśmy i zamknęliśmy za sobą drzwi. Nastąpiła krępująca cisza, którą przerwał Edward.
- Dlaczego uciekłaś dzisiaj rano??
- Nie uciekłam. Miałam mnóstwo pracy.
- Bella, co ty robisz???
- Nic.
- Nic? Co z nami?
- Edwardzie nie ma nas. Ja ci od dawna mówię, że nie chce stałego związku.
- Czyli co było wczoraj??
- To był tylko seks.
- Naprawdę tylko tyle to dla Ciebie znaczyło?? Zwykły seks?? Jedna z twoich przygód??
- Tak.
- Rozumiem żegnaj Bella.
I poszedł, a mi się zrobiło źle. Muszę iść się napić!!!!!!
Edward
Tak po prostu nic to dla niej nie znaczyło??? Najpiękniejsza noc mojego życia, dla niej była tylko jedną z seksualnych przygód. Cullen ale z ciebie idiota. Naprawdę myślałeś, że masz coś czego nie mieli jej poprzedni faceci???? Myliłeś się!!!!!!!!!!
Rozdział 11
Bella
W barze spotkałam Jacoba. Przywitałam się i zamówiliśmy piwo. Jacob zauważył jakiegoś znajomego i poszedł się z nim przywitać. Po jakichś 20 minutach słyszałam jego śmiech, aż do mojego stolika. Po kolejnych 5 minutach zawołał przez cały lokal:
- Bella chodź, musisz tego posłuchać!
- Przepraszam Jacob, ale musze już iść. Cześć.
- Pa Bello.
Wyszłam, ponieważ nie miałam ochoty tam siedzieć. Nie chciałam spotkać Jacoba w tym barze. Po prostu poszłam się upić. Poszłam zatopić wszystkie problemy. Poszłam zapomnieć o minie Edwarda, gdy mówiłam mu, że dla mnie to był tylko seks, o jego zranionym głosie i w końcu o sposobie odejścia. O tym, że nawet się nie pożegnał. Ale jeszcze bardziej nie chciałam myśleć o tym, co czułam gdy on odszedł. To jest niemożliwe, że go pokochałam. Po prostu przez to, iż patrzyłam przez pryzmat potrzeby seksualnej straciłam przez jeden głupi błąd przyjaciela. Tak, teraz dopiero zrozumiałam, Edward zaczął znaczyć dla mnie za dużo. Ale nie kochałam go, prawda??? Na takich rozmyślaniach minęła mi droga do domu. Potem szybko wzięłam prysznic i poszłam spać.
Edward
Nie mogę spać. Cały czas słyszę w głowie jej słowa: "Edwardzie, nie ma nas. Ja ci od dawna mówię, że nie chce stałego związku" i " To był tylko seks". Jak mogła mi to zrobić. Znała mnie na tyle, by wiedzieć, że nie jestem typem faceta, który uprawia seks, gdy nic nie czuje do drugiej osoby. Po raz drugi zakochałem się w niewłaściwej kobiecie. Bo nie ma co się oszukiwać KOCHAM BELLE, zakochałem się w niej już wtedy, na weselu córki Pana Hale, gdy szukała pończoch. Powinienem wiedzieć, że jest zagrożeniem dla mnie. Nie wiem czemu łudziłem się, że znaczę dla niej więcej, niż poprzedni partnerzy seksualni. Przecież ona chciała się ze mną przespać całkowicie zalana, na blacie kuchennym. Co mnie zaślepiło??? Dlaczego po raz kolejny wybrałem kobietę niegotową na poważny związek?? Ta przynajmniej mi to powiedziała od razu. Tanya wyszła za mnie i dopiero po roku małżeństwa stwierdziła, że do siebie nie pasujemy i że nie jest gotowa na taki związek. Co do pierwszego powodu naszego rozstania, wiedziałem, że ma racje. Przecież przez ten rok prawie w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy, no i po jakimś miesiącu przestaliśmy uprawiać seks. Nic nas nie łączyło i oboje byliśmy zgodni co do tego, że czas się rozstać. Mimo wszystko zostaliśmy przyjaciółmi. Z Bellą jest inaczej. Wiem, że gdyby tylko dała nam szansę wyszłoby nam, ale ona mi jej nie da. Nigdy nie będzie chciała poważnego związku. Dla niej mogę być tylko partnerem seksualnym. Może mi dać tylko otwarty związek, a ja na taki nie mogę się zgodzić. Byłbym chorobliwie zazdrosny i w ostateczności i tak byśmy z niego zrezygnowali. O czym ja w ogóle myślę, nie ma mowy Cullen, nie pakujemy się w to!! Super zaczynam gadać ze sobą!!! Isabello co ty mi zrobiłaś?
Bella
Wstałam rano. Ubrałam się luźno, gdyż dzisiaj nie idę do redakcji. Wybrałam już motyw okładki następnego numeru, a mianowicie "Kopciuszek", więc mogę tam dzisiaj nie iść. No dobra, po prostu stchórzyłam. Nie chcę się widzieć z Edwardem. No ale cóż, przynajmniej pomogę Alice przygotować plakaty, o bezpiecznym seksie i środkach antykoncepcji do jej wykładu. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do Alice. Dojazd zajął mi 10 minut. Al i Rose już robiły plakaty, ja się dołączyłam, jednak nie mogłam przestać myśleć o Edwardzie. Muszę pogadać z dziewczynami.
-Al, Rose co robicie jeśli wam z kimś dobrze?
- No wiesz Bello, Rose wyszła za mąż, ja ciągam faceta po krzakach i toaletach na weselach, a ty po prostu uciekasz.-powiedziała Al
- Jak dobrze Bello?- zapytała Rose.
- Bardzo, bardzo dobrze.
- Już uciekłaś, prawda?- zapytała Alice
- Tak
Alice i Rosalie popatrzyły na siebie, podeszły do mnie, rozpuściły mi włosy i powiedziały (oczywiście Al pierwsza):
- Wiesz co, moja droga chyba zwariowałaś. Musisz się leczyć.
- Alice ma na myśli, że musisz go odzyskać Bello.
Wiedziałam, że miały rację, dlatego bez słowa wybiegłam od Al i pojechałam do redakcji. Biegłam po dwa schody na piętro, ponieważ winda wydawał się za wolna, jednak gdy doszłam do biura Edward i usłyszałam jego rozmowę przez telefon, a raczej jej temat:
- Tak Panie Volturi, mogę zacząć przygotowywać wszystko od zaraz. Pomiędzy nami, Charlie nie jest najzdrowszy, ulży mu. "Magiczne Śluby" nie idą ostatnio najlepiej. Jak nie będzie lepiej kończymy z tym. Ma Pan ciekawe pomysły na nowy początek.
Byłam w szoku. Nie wierzę, że czułam wyrzuty sumienia, że się z nim przespałam. Musiałam stamtąd wyjść. Natychmiast. Poszłam do Jacoba. Powiedziałam mu o wszystkim.
- Edward pomaga Volturiemu przejąć pismo! I to za plecami taty.
- Dupek. Powiedziałaś ojcu??
- Nie mogę mu tak po prostu powiedzieć. Co będzie jak dostanie drugiego zawału? Kolejny numer pisma musi być świetny.
- Rozumiem.
- Od jutra realizujemy naszą wielką okładkę z motywem Kopciuszka. Bądź gotowy. Ja lecę załatwić formalności. Cześć.
- Pa.
Droga do domu zajęła mi minut. Tam zaczęłam dzwonić do wszystkich osób, potrzebnych w czasie sesji. Zamówiłam sukienkę i poprosiłam agencję o modelkę inną niż ostatnio. Wszystko było załatwione na 10.00 jutro. Skończyłam wszystko ustalać około 23.00 i padłam ze zmęczenia. Zasnęłam bez żadnych problemów.
Rozdział 12
Bella
Następnego dnia, wstałam wypoczęta. Wzięłam prysznic, ubrałam garsonkę i pojechałam na sesję. Prace już szły całą parę. Modelka była idealna do tej roli. Już zaczęli jej robić makijaż i dopasowywać sukienkę, Jacob przygotowywał aparaty, a ja doglądałam wszystkiego: światła, atrybutów, wszystko musiało być idealne, jak w bajce. Po godzinie modelka była gotowa. Pierwsze ujęcie miało wyglądać tak, że Renesmee miała siedzieć na krześle z wikliny, w białej sukni i welonie. Wszystko szło świetnie przez jakieś 2 minuty. Gdy Jacob zasugerował, żeby Nessie zrobiła minę, jakby coś ukrywała, ta się rozpłakała. Zmieniliśmy scenę, modelka zapewniała, że jest jej lepiej. Teraz miała stać przy stoliku na którym stał Szampan i miała trzymać dwa kieliszki. I było dobrze jednak Jacob zdążył zrobić dwa zdjęcia i ona znowu sie rozpłakała. I tak było przez całą sesję. Idealnie wyszło tylko jedno ujęcie i tak najlepsze ze wszystkich więc mieliśmy okładkę. Na zdjęciach tych Renesmee siedziała na dyni w białej sukni, już bez welonu. Podczas sesji zaobserwowałam jak Jacob flirtuje z modelką i jak ją pociesza. On na pewno nie ma nic przeciwko otwartemu związkowi, ale czy ja nadal chcę takiego związku? No nic później o tym pomyśle, teraz trzeba zakończyć sesję i wszystkim podziękować. Gdy to zrobiłam, zaniosłam zdjęcia do redakcji. Tam wlepią je na okładkę, a jutro nowy numer pojawia się na rynku. Z redakcji pojechałam do Pubu, wypiłam parę piw, potem wzięłam taksówkę, dojechałam do domu i poszłam spać.
Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie. Szybko wzięłam prysznic ubrałam się i wsiadłam do samochodu. Nie mogłam doczekać się recenzji najnowszego numeru. Niestety jechałam do redakcji prawie godzinę. W wejściu spotkałam Jacoba, powiedział, że recenzje są świetne. Gdy wyszliśmy z windy, wpadliśmy na Edwarda:
- Gratuluje wam. Wasza okładka kandyduje do nagrody NP dla najlepszego pisma. Rozdają ją za tydzień.
- Bello, słyszałaś, to nieprawdopodobne! Leah słyszałaś.
Jacob był bardzo podekscytowany. Edward powiedział tylko:
- Tak, to trzeba opić.
Zgodnie z sugestią Edwarda wszyscy poszliśmy do klubu. Tam Jacob nawet na mnie nie spojrzał. Gadał tylko z radości z kumplami o tym, że dzwoniły do niego trzy pisma z propozycją pracy. I cieszył się, że to jego czas. Do mnie podszedł tylko Mike, który też nie był w humorze.
- Co się stało Mike? Czemu się nie bawisz?
- Wydaje mi się, że mój chłopak chce ze mną zerwać. Bardzo staram się udawać, że mi nie zależy i że mam branie, żeby cierpiał.
-Co się stało?
- Kurierzy nie potrafią być wierni. Pewnie dlatego, że za dużo podróżują.
-Wiesz mam samotnego sąsiada.
- Hetero, zawsze próbują nas swatać z jedynymi gejami jakich znają.
-Nie truj. Ja naprawdę umie swatać.
- Patrz zaczęli tańczyć na rurze. Myślisz, że Edward się skusi?
-Nie. To nie jego styl.
-Nie, ale dla niego i tak warto się rozebrać.
Nie podobały mi się uwagi Mikea o Edwardzie. Dziwne, bo widok Jacoba tańczącego na rurze z Nessie mnie irytował, ale nie wkurzał tak jak uwagi Mikea. Stwierdziłam, że musze się zamknąć na parę dni i to wszytsko przemysleć. Pożegnałam się z Mikeiem i poszłam do domu. Poszłam spać.
Rozdział 13
Bella
Przez następny tydzień siedziałam w domu. Musiałam wszystko przemyśleć. Dzwonił Jacob, któremu powiedziałam, że potrzebuje trochę czasu, żeby wszystko przemyśleć i Edward, któremu nic nie powiedziałam. Nic mi nie pomogło to myślenie, tydzień jest po prostu za krótki. Nadszedł dzień rozdania nagród, ubrałam przygotowaną wcześniej kieckę, kupiłam szampana i poszłam do Jacoba. Otworzył mi już gotowy do wyjścia.
-Przepraszam, że się nie odzywałam, ale mówiłam Ci, że potrzebuje czasu...
-Skarbie czy to taksówka?
Za moich pleców usłyszałam damski głos. Była to Renesmee. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Myślałam, że..
-Dzwoniłem do Ciebie.
Nic już nie mówiłam. Po prostu wyszłam. Pojechałam prosto do Al. Opowiedziałam jej wszystko, potem powiedziałam co czuje:
- Jestem urażona. Ale jednocześnie czuje ulgę. Nigdy nie chciałam Jacoba. Był wolny. My też jesteśmy wolne, spotykamy się z kim chcemy i robimy to co chcemy. Czuje się szczęśliwa, ale błagam nie każ mi iść tam samej. Masz papierosa, ubierz sukienkę, buty i chodź ze mną.
-Belo, ja nie mogę palić.
- Nie. Ty nie jesteś w ciąży. Przecież uczysz innych jak nie zajść w ciąże.
-Przykro mi. Wiem, że uczę innych.
-Chcecie go?? Ty i Jasper??
- Tak. On się ucieszył. Wręcz oszalał.
-Dlaczego mnie przepraszasz? Cieszę się twoim szczęściem.
-Zrobić wam herbaty?- To Jasper się wtrącił.
-Chciałabym zostać, ale nie mogę. Obiecuje, że opijemy to później. Bardzo się cieszę. Gratulacje.
-Bella.....
-Chcę być matką chrzestną.
Gdy znalazłam się w taksówce, już nie musiałam udawać, że się cieszę i że wszystko gra. Po prostu zaczęłam płakać i myśleć nad swoim życiem. Co ono jest warte? Zaczynam zostawać sama na tym świecie. Jacob mnie zostawił, zresztą nigdy go nie chciałam. Tata kiedyś umrze. Rosalie wyszła za mąż. Alice, wieczna panna tak jak ja, będzie miała dziecko i pewnie za niedługo wyjdzie za Jaspera. A ja ??? Co ze mną?? Zostanę sama jak palec??? To chyba najlepsze wyjście skoro niszczę wszystko czego sie dotknę.
Alice
Zaraz po tym jak Bella wyszła, a właściwie uciekła przyszła Rose. Opowiedziałam jej co zaszło między Bellą i Jacobem. Później musiałam jej powiedzieć, że ona wie o ciąży:
- Rosalie, to nie wszystko. Ona wie, że jestem w ciąży.
-Jak to przyjęła.
-Udawała, że wszystko jest w porządku, ale ja znam ją aż za dobrze. Jestem pewna, że płakała zaraz po wejściu do taksówki.
-Myślisz, że będzie z nią w porządku.
-Nie wiem Rose. Myślę, że ona teraz bardzo cierpi. Ma poczucie, że sama zostanie na świecie, że będzie samotna. To będzie dla niej ciężka noc. Będzie musiała patrzeć na Jacoba i Renesmee, gdyby nie wiedziała, że jestem w ciąży, pewnie by myślała, że ja i ona zawojujemy świat, a teraz nie mam pojęcia jak ona to przetrwa.
-Musimy wierzyć. Ona jest silna. A my zawsze będziemy jej przyjaciółkami.
-Gdyby to było takie prosto. Jej się wydaje, że nas straciła. Zmyślą o tobie już ją nie boli, ale o mnie to jest świeża rana. Musimy ją bardzo wspierać przez najbliższe dni.
-Zgadzam się Al. Zrobimy to dla niej.
Bella
Po 40 minutach jazdy byłam na miejscu. Poszłam do toalety poprawić makijaż. Potem weszłam na salę i poszłam prosto do stolika. Była tam Leah z jakimś gościem i się całowali oraz Mike z jakimś nowym chłopakiem. Przywitałam się i usiadłam. Zaraz potem przyszedł Edward z byłą żoną. Przywitał się i ją przedstawił. Poczułam jakieś dziwne uczucie, ale to przecież nie mogła być zazdrość prawda? Ten człowiek przecież zdradził mojego ojca. A zaraz za nimi przyszedł Jacob z Nessie. Wszyscy popatrzyli na mnie, ale ja tylko wzruszyłam ramionami. Mój tata dostał nagrodę za dokonania życiowe:
- Mojego ojca nie ma. Odebrać nagrodę??
- Pewnie, idź- odpowiedziała Nessie.
Wstałam, byłam w połowie drogi, gdy nagle kobieta, która wręczała nagrodę powiedziała:
- Niestety, Pan Swan nie mógł przybyć, ale poprosił swojego zastępcę Edwarda Cullena, żeby przyjął nagrodę.
Miałam ochotę płakać. Popatrzyłam na Edwarda, który z zszokowaną miną wstał i poszedł po nagrodę. Podeszłam do stolika wzięłam swój szal i torebkę i wyszłam. Wszyscy przy stoliku byli zszokowani. Jacob chyba mówił, żebym została, ale ja już nic nie słyszałam, liczyło się tylko to, że mój własny ojciec poprosił o odebranie swojej nagrody zastępcę zamiast mnie. Czekałam na taksówkę, gdy usłyszałam Edwarda:
- Bello. Bello, przykro mi. Nie miałem pojęcia...
-To nic.
-To nie jest nic. To niesprawiedliwe i nie w porządku. Odwiozę cię do domu, dobrze?
- Nie jadę tam.
-Znowu będziesz uciekać? Nie masz już dosyć Bello?
- Nie mam. To moje życie.
-Skakanie na bungee, przypadkowi faceci, którzy nie są ciebie ani trochę warci?
-Nie znasz mnie.
-Wiem, że brakuje Ci matki i że nie rozmawiasz z ojcem. Wiem jak całujesz i że nigdy nie miałaś nikogo bliskiego.
- I myślisz, że ty jesteś tym kimś bliskim?
-Nie uciekaj Bello.
-Dlaczego? Słyszałam twoją rozmowę z Volturim. Sprzedałeś mojego tatę. Zdradziłeś go! Mówiłeś mi, że dam radę, ale tak naprawdę myślałeś, że zawiodę i udało Ci się. Ale tak naprawdę Edwardzie, co ci to dało? Co ci zostało? Była żona? Marzenie o żaglówce, które boisz się spełnić? Przyjmowanie cudzych nagród? To nie jest życie Edwardzie Cullen. To coś żałosnego!
Wzięłam nagrodę taty i poszłam do taksówki, która podjechała w tym czasie. Pojechałam do domu, musiałam porozmawiać z tatą. 10 minut później stałam przed nim w salonie. Podniosłam wysoko nagrodę i zaczęłam:
-Nagroda za życiowe dokonania. Nie warta wzmianki skoro odebrał ją Edward Cullen, twój doradca.
-Współpracuje z nim od lat to mój uczeń.
-A ja, Isabella Swan, jestem twoją córka, ale to się dla Ciebie nie liczy, prawda? Nie liczyłam się dla Ciebie jako dziecko, jako nastolatka. Nie miałeś czasu nawet do mnie zadzwonić i mi powiedzieć, że moja mama nie żyje!
-Chciałem CI to powiedzieć osobiście.
-Jestem tu teraz. Mieszkam z tobą w tym ogromnym, pustym domu. Mam 29 lat i czekam ze swoim życiom, żebyś był wreszcie ze mnie dumny. Żałosne. Wiesz, że Edward cię zdradził? Negocjuje z Volturim nieuniknione przejęcie.
-On mnie nie zdradził. Nikt nie przejmuje firmy, ja ją sprzedaję. Edward to załatwia.
-Poprosiłeś go o to? Czy zamierzałeś mi o tym powiedzieć? Postaw tę nagrodę nad kominkiem, odkurzaj ją codziennie i dbaj o nią, bo tylko ona ci została.
Wyszłam. Musiałam wyjść w tej chwili z tego domu. Poszłam do ulubionego baru i razem z barmanem zaczęliśmy pisać list do Edwarda. Nie za bardzo nam to wychodziło. W końcu barman kazał mi iść do Edwarda i powiedzieć mu po prostu, że na niego lecę, bo to widać na odległość zamiast bawić się w listy. Posłuchałam go, ale Edwarda nie było w domu, albo spał i nie słyszał pukania. Usiadłam pod jego drzwiami i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
http://moda.wieszjak.pl/stylizacja/255963,Taniec-z-Gwiazdami---odcinek-5---taneczne-stylizacje.html - sukienka Belli (Ta błękitna).
Rozdział 14
Bella
Rano obudziłam się, ponieważ dostałam gazetą w głowę, od dzieciaka rozwożącego gazety. Edward dalej tu nie było, więc poszłam do redakcji, zobaczyć czy może tam go nie ma. Nie było go, a jego gabinet został opróżniony z rzeczy. Chyba zrezygnował. Poszłam do Al opowiedziałam jej wszystko, przebrałam się, wzięłam prysznic i wróciłam do redakcji. Postanowiłam zadzwonić do Edwarda. Włączyła się sekretarka, więc zaczęłam mówić:
- Edwardzie, nie umie przepraszać, ale spróbuje.
I to by było na tyle stchórzyłam. Odłożyłam słuchawkę.
- Isabello.
-Matko tato, ale mnie przestraszyłeś.
-Wyrzucam cię.
-CO?!
- Nie chcesz prowadzić pisma o ślubach, dla rozpadającej się firmy.
-Nie rozumie
- Nie możesz rozumieć, bo nic ci nie mówiłem. Jak miałem powiedzieć, że nie mam już sił? I że przez ,35 lat budowałem firmę, zaniedbując twoją matkę i ciebie, a teraz oddam ją bez walki? I że ukrywałem prawdę, zamiast błagać cię o wybaczenie?
-Czemu?
-Nie umie z tobą rozmawiać. Bo byłem złym ojcem. Nigdy ci nie powiedziałem, że jesteś niezwykła. Więc Bello uciekaj stąd, do czegoś co kochasz.
-Nareszcie nazwałeś mnie Bella.
-Jutro oddaję firmę.
- I co to koniec?
- W okresie przejściowym będę jeszcze prezesem.
-Chcę przygotować ostatni numer.
- Zgadzam się.
Ok do pracy. Najpierw telefon do Alice.
- Al wyświadczysz mi przysługę?
-Oczywiście.
-Zaprojektujesz suknie na okładkę?
-Oczywiście. Jaką tylko chcę?
-Tak.
-Nie ma sprawy.
-Mike piszesz tekst o ślubie gejów.
-Lee projektujesz co chcesz, ale masz mnie zaskoczyć.
-Leah, piszesz listy do redakcji z problemami i na nie odpowiadasz, a ja ci pomogę jak nie będziesz wiedziała jak odpowiedzieć.
-Czy Edward o tym wie?
-Nie, to niespodzianka.
-Wszyscy do pracy!!!!!!!!!!
To był bardzo pracowity tydzień. Wydałam ostatni numer, recenzje były cudowne. Ja jednak nie będę już redaktorką, przekazałam to stanowisko Leah. Wiem, że sobie na nim poradzi. Jutro ślub Al jest wkurzona, bo będąc w 4 miesiącu już nie ma swojego płaskiego brzucha i musi zmienić plan, jeżeli chodzi o sukienkę. Idę spać jutro muszę byś wypoczęta.
Rozdział 15
Bella
Dziś ślub Al, właśnie stoję przed ołtarzem, po raz kolejny jako druhna. Zaraz po uroczystości jadę na wyspę znajomej taty, pomyśleć i pisać książkę. Próbowałam skontaktować się z Edwardem, ale mi się nie udało. Zostawiłam mu list, mam nadzieje, że go przeczyta. Al wygląda pięknie, jest tak strasznie szczęśliwa, to widać. Ceremonia minęła szybko i to był pierwszy ślub na którym naprawdę płakałam. Zaraz po ślubie, złożyłam życzenia nowożeńcom, wsiadłam do samochodu i ruszyłam na wyspę. Najpierw miałam lot samolotem, a potem motorówką dostałam się na wyspę. Był tu ładny, nieduży domek, ocean, spokój i cisza. Byłam tu sama. Idealne warunki do pisania książki. I tak przez tydzień spałam, pływałam, jadłam i pisałam książkę, to było wszystko co robiłam. Po tych 5 dniach czekała mnie duża niespodzianka, przypłynął do mnie Edwarda. Przeczytał mój list, nie gniewał się na mnie, tylko po prostu, wyjechał na jakiś czas, bo odkupywał żaglówkę i to właśnie nią przypłyną do mnie na wyspę. Pierwsze co zrobiliśmy, po tym jak już sobie wszytko wyjaśniliśmy, to uprawianie miłości. Od tej pory moje dni na wyspie były przepełnione Edwardem. Całowanie się z Edwardem, posiłek z Edwardem, uprawianie seksu z Edwardem, wycieczki z Edwardem, uprawianie seksu z Edwardem. Po dwóch tygodniach wróciliśmy do Stanów. Tam dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Edward oświadczył mi się, ale stwierdziliśmy, że ślub weźmiemy nie wcześniej jak za rok. Ja chciałam skromną uroczystość, a Edward bardzo huczną, z wieloma gośćmi. Ale na to mamy jeszcze czas, na razie musimy myśleć o imieniu dla naszego dziecka i o rzeczach dla naszego dziecka, bo to ono jest najważniejsze!
Epilog
Rok pózniej
Bella
Nie uwierzycie, co ja teraz robie. Ja Bella Swan, siedzę w łazience Alice, a jej właścicielka wraz z Rose wyżywają się na moim ciele i na moich włosach. Tak to dzień mojego ślubu z Edwardem. Tyle wydarzyło się rok temu. Tyle spraw wydawało się beznadziejnych, a jednak wszystko jest świetnie. 3 miesiące temu urodziłam ślicznego, zdrowego chłopczyka, któremu daliśmy na imię Seth. Stał się dla nas całym światem. Edward oczywiście przekonał mnie do hucznego ślubu i wesela, dlatego teraz jestem w szponach Al i Rose. Alice urodziła córeczkę i nazwała ją Mary. Są bardzo szczęśliwi z Jasperem, którego oczkiem w głowie jest Mary. Rosalie jest teraz w siódmym miesiącu ciąży. Gdy ja była w piątym miesiącu ona dowiedziała się, że też zostanie obdarowana dzieckiem. Teraz okazało się, że będzie miała nawet dwoje dzieci, gdyż jest to ciąża bliźniacza. Emmet zwariował, już nie może się doczekać, aż będzie miał swoje dzieci. Mój tata związał sie z Sue swoją pielęgniarką, a Mike z Tylerem, który jest kelnerem. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że już go kiedyś spotkałam. Jacob i Nessie też są razem, niestety oni nigdy nie będą mieli dzieci, gdyż jak się okazało Nessie nie może ich mieć. Szkoda mi ich, ja nie wyobrażam sobie życia bez Setha. Ojć musze przestać rozmyślać, Al coś ode mnie chce.
-Bello, musisz ubrać sukienkę!!!
-Już Al, spokojnie, bez nerwów.
-Chodź już Bello.
Poczłapałam za nią posłusznie i przy jej pomocy ubierałam sukienkę. Oczywiście na zakupach byłam z moimi kochanymi wariatkami. po raz pierwszy miałam wtedy fajną zabawę na zakupach. Ciężko było wybrać tą jedną jedyną sukienkę i do niej buty. Chodziłyśmy od sklepu do sklepu, aż w końcu trafiłam na nią. Suknia jest biała, górę ma bez ramiączek, ale leży na mnie idealnie, dół ma szeroki. Od góry idzie materiał taki połyskujący i jest marszczony od pasa w dół i spod niego jakby wychodzi taki lekki materiał niczym koronka. Leżała na mnie idealnie i wszystkie wiedziałyśmy, że to musi być ta sukienka. Dziewczyny żartowały sobie z mnie, że mam bardziej wymyślną sukienkę, niż miała Rose. Dobra ale jestem już gotowa. Oprócz sukienki mam na sobie niebieską podwiązkę, stary wisiorek mojej mamy i pożyczoną od Rosalie spinkę we włosach. Bukiet mam bardzo delikatny i mały. Do tego wszystkiego mam taką niewyobrażalnie wysoką szpilkę przy butach, że to będzie cud, jeżeli dojdę do ołtarza. Właśnie grają marsza, czas iść. Powoli weszłam do kościoła z tatą pod rękę, gdy zobaczyłam Edwarda wszystko przestało sie dla mnie liczyć. Nie obchodziło mnie czy obok jest tylko mój tata, czy jeszcze tysiące innych osób, najważniejszy był on. Ceremonia minęła bardzo szybko. I na szczęście nikt nie znał powodu dla którego nie moglibyśmy być razem i oboje powiedzieliśmy tak. A ja największa przeciwniczka ślubów stoję tu, płaczę i cieszę się jak szalona, ze zgodziłam się na ten ślub.
-No i co Bello jesteś szczęśliwa??
-Oczywiście Edwardzie.
-Nie było tak źle prawda?
-Nie , powiem ci , że nawet mi sie podobało.
-Cieszę się. Teraz będziemy razem przez wieczność.
- Nie Edwardzie przez wieczność i jeden dzień dłużej. Kocham Cię.
- Też cię kocham Bello. Ty i Seth jesteście dla mnie całym światem i nic nas nie rozdzieli.
http://trendybride.pl/kolekcje/suknie-lubne/sarah/2004#kotwica - suknia Belli (coś podobnego)
To już koniec. Dziękuje wam za czytanie tego fanfica. Jak już pisałam, nie jestem z niego zadowolona i trochę go zepsułam, chociażby dlatego, że jest taki krótki, ale mam nadzieje, że mimo wszystko wam się spodoba. Proszę o komentarze pod plikiem. Wkrótce zacznę pisać nowy ff "Problemy gimnazjalistek". Serdecznie zapraszam do folderu i proszę sobie przeczytać o czym będzie. Potem napiszcie na PW, czy w ogóle opłaca się go zaczynać i czy wydaje się fajny. Serdecznie Pozdrawiam
80