Katrarzyna Grochola
Pozwól mi odejść
Sztuka teatralna
Osoby:
Iwona - włosy zadbane, pół długie, zakręcone -, niebieska koszulka dość frywolna, umalowana, energiczna, koło 40, ale atrakcyjna)
Marta - włosy związane w koński ogon, ubrana poprawnie, robi wrażenie mało atrakcyjnej, szare kolory, spódnica do kolan, wąska, sweterek, nie umalowana, trochę młodsza od Iwony
Tomek - mąż Marty, przystojny, ciepły, zrównoważony mężczyzna, po czterdziestce
Akt I
Scena 1
Stare metalowe łóżko, przykryte kapą, pod łóżkiem mały kolorowy dywanik z paski, z tyłu tkanina, na stoliczku obok łóżka obrus do ziemi, na nim serweta - kolorowa, lampka z narzuconym szalem czy kawałkiem tkaniny, dość przytulne wnętrze, światło punktowo tylko na te elementy, nie widać, co jest dalej, Marta krząta się przy małym stoliczku, Iwona leży wpół na łóżku, uśmiecha się, ma zamknięte oczy, świeczka obok kieliszków, całość ma sprawiać wrażenie święta, które sobie zrobiły dwie przyjaciółki)
Marta
Jeszcze nie otwieraj, jeszcze nie... poczekaj, bądź cierpliwa, jeszcze tylko
Iwona
Już?
Marta
Nie podglądaj! (kładzie rękę na oczach Iwony, potem poprawia serwetę, kwiatki, wyjmuje z dużej torby szampana i stawia przy kieliszkach, szkło dźwięczy, wyjmuje magnetofon i kasetę, włącza, cichutka muzyka) Nie możesz wytrzymać takiej maluchnej chwilki?
Iwona
(rozjaśnia się, ale głos ma kapryśny, widać że dobrze się bawi) Słyszałam!
Marta
Nic nie słyszałaś!
Iwona
(otwiera oczy, odwraca się w stronę Marty, chwyta ją z tyłu za spódnicę, widać, że kobiety są od dawna zaprzyjaźnione) Jesteś naprawdę wielka! Chodź to cię ucałuję!
Marta
(wykręca się zgrabnie i odsuwa od łóżka, Iwona opada prawie poza łóżko, chichocze) Daj spokój, tylko bez czułości, bo jak nas ktoś nakryje...
Iwona
(manierycznie) Nie zapominaj, że jesteśmy dorosłe.
Marta
(udaje przestraszoną) Jezu, tylko nie to!
(Zapada cisza, Iwona rozgląda się wokół, Marta obserwuje ją kątem oka, z dala od łóżka, Iwona głaszcze kapę na łóżku, Marta skubie palce, bierze js do ust, Iwona jest uradowana, jakby pierwszy raz wszystko widziała, Marta nie wytrzymuje i pyta udając obojętność) No i jak?
Iwona
(patrzy na nią uważnie, mówi najpierw podekscytowana, potem szybko poprawia ton głosu na obojętny) Normalnie! Normalnie. (oddycha z ulgą) Normalnie.
Marta
No to dzięki Bogu.
(Obie milczą, jakby nagle skrępowane, Iwona wyciąga rękę, daje znak Marcie, żeby usiadła, Marta podchodzi, przygląda się jej, Iwona nagle zaczyna macać wokół siebie nerwowo)
Iwona
Tu gdzieś miałam zegarek!
Marta
(obchodzi dookoła łóżko, potem wraca do stoliczka, klepie się w głowę, sięga do kieszeni swetra, wyjmuje) Schowałam przecież, tak jak chciałaś, żeby nic...
Iwona
(przerywa jej nieco zirytowanym tonem) Ale muszę wiedzieć która godzina!
Marta
Siedem po.
Iwona
A więc odliczam siedem!
Marta
(wzrusza ramiona, jakby ją to dotknęło, potem je prostuje i już spokojnie) Jasne.
Iwona
(śmieje się jakby zrobiła dowcip)
Siedem, sześć, pięć, cztery, trzy, dwa jeden, start!
Marta
Uhm. Od czego?
(obie zaczynają mówić coraz szybciej jak w dziecięcej grze w pytania, przedrzeźniają się i śmieją)
Iwona
Grasz w pytania?
Marta
A ty nie?
Iwona
To było pytanie retoryczne?
Marta
A jak sądzisz?
Iwona
Wpuszczasz mnie w maliny?
Marta
Od kiedy jesteś taka spostrzegawcza?
Iwona
Czy to ma jakieś znaczenie?
Marta
Dlaczego zmieniasz temat?
Iwona
A jaki był temat na dzisiaj?
Marta
Czyżbyś nie wiedziała?
Iwona
Nie chcesz odpowiedzieć na moje pytanie?
Marta
Naprawdę myślisz, że wygrasz?
Iwona
Która godzina?
Marta
(zapominając się) Piętnaście po
Iwona
(śmieje się radośnie) Przegrałaś, przegrałaś!
Marta
(poważnie) Zawsze przegrywam.
Iwona
Tylko bez takich. (grozi jej palcem, wskazuje na łóżko, robi miejsce) Wskakuj i nie obrażaj się. Dzisiaj ja rządzę.
Marta
(uszczypliwie) Ani przez moment o tym nie zapomniałam.
Iwona
A teraz szampan.
Marta
Tak, ale...
Iwona
Tylko bez ale. Papieroski.
Marta
Są, ale...
Iwona
No to daj. Bez ale, bezale, bezalemucio (nuci na znaną melodię, Marta podnosi się, podaje jej papierosy i zapalniczkę, Iwona bierze papierosa, zaciąga się, kaszle, Marta kiwa głową - wiedziałam, że tak będzie) Taka była umowa. Bez ale... (Kaszle) Nienawidzę słowa ale... Ty, odpręż się... Najgorsze słowo we wszystkich językach świata... Masz śliczną sukienkę, ale...
Marta
(wpadając jej w słowa) Wyglądasz w niej jak krowa.
Iwona
Kocham cię, ale...
Marta
Musimy się rozstać. Dla naszego dobra.
Iwona
Brawo! Masz cudnie obcięte włosy, ale...
Marta
Tobie i tak nic nie pomoże.
Iwona
No właśnie. Będziesz żyć, ale... (zapada cisza) Co milczysz? Miałyśmy się świetnie bawić.(kaszle)
Marta
Wolałabym, żebyś nie paliła.
Iwona
Ty neofitko! Dymiłaś jak piec. A dlaczego to niby mam nie palić? Dostanę raka i umrę? Kochana, dlaczego mam nie palić?
Marta
Jak chcesz ,to pal.
Iwona
Lepiej, lepiej, dużo lepiej. Będę żyła długo i szczęśliwie. Dla ciebie zawsze butelka jest do połowy pusta. A u mnie do połowy pełna.
Marta
(urażona) Rób, co chcesz.
Iwona
Jestem wstrętna. Zobacz, gaszę. Tego już gaszę. Kiepuję. Olewam. Robię to dla ciebie, no (gasi papierosa, milczą)
Marta
(tłumacząc się ) Naprawdę palenie jest
Iwona
... szkodliwe dla zdrowia, minister zdrowia i opieki społecznej i chuj mu w du...
Marta
Iwona!!! Ale ty jesteś wstrętna z tym przeklinaniem.
Iwona
Nie bądź taka delikatna, siostro, od brzydkich wyrazów jeszcze nikt nie umarł. Ani od mówienia, ani od słuchania... Byłabym pierwszym wypadkiem... upierdliwa jesteś jak sto pięćdziesiąt... Kto o czym ten o czym, a nasza Marysia zawsze o pierogach...
Marta
(uradowana) Pamiętam!
Iwona
Ba! Trudno zapomnieć! Pamiętasz jak Jolka tego się uczyła?
Marta
Kto o kim mówi ten mówi, a ja o pierogach mówię... Inteligencja Joli przekraczała w znacznym stopniu inteligencję
Iwona
Kury, ale
Marta
już koguta to chyba nie.
Iwona
Ty jesteś złośliwa! Aż Jurek jej położył
Marta
rękę na oczy i krzyknął - oczy! oczy! kto o czym ten o czym, a nasza
Iwona i Marta razem
Marysia zawsze o pierogach!
Iwona
Takie zdanie w ekstremalnych warunkach może uratować życie.
Marta
Eeee. Ty jak coś powiesz...
Iwona
Ja (z naciskiem na ja, przywołuje Martę do porządku) dzisiaj mogę mówić co chcę.
Marta
(jej wesołość mija) Tak.
Iwona
Może nie odzywaj się nie pytana? (Marta wzrusza ramionami, Iwona reflektuje się) Nie wolno ci się obrażać.
Marta
OK.
Iwona
Nie wolno ci się obrażać. No, nie rób takiej minki, no dziubasku
Marta
Daj spokój (uchyla się przed dotykiem Iwony,, przesuwa nogi,dalej, Iwona goni ją pod kocem nogami, Marta się odsuwa coraz dalej)
Iwona
Dziubasku-kutasku, popatrz na mnie! Szczygiełku, to ja twój burek-siurek, twój szczurek-pisiurek, zrób ładną minkę do grzecznej dziewczynki, grzeczne dziewczynki mają ładne minki, minetki nimfetki, to grzeczne...No właśnie. Ok. Palimy, pijemy i sobie szalejemy, otwieraj!
(Marta otwiera szampana, nalewa do dwóch kieliszków, wyciemnienie)
Scena 2
(Leżą obok siebie, trochę jakby przytulone, szampan prawie pusty, porównują nogi Marta ma podciągniętą spódnicę)
Iwona
Zdecydowanie ja!
Marta
E, bo ty mierzysz od (podciąga bardziej spódnicę, podnoszą nogi) O, proszę, ja!
Iwona
Niemożliwe (wyciąga nogę bardziej, zsuwa się z poduszek) Ja!
Marta
Nie oszukuj!
Iwona
(prawie jej nie widać) Nie oszukuję!
Marta
(zsuwa się również, wylewa resztkę szampana na Iwonę, niechcący)
Iwona
Jezu! (podciąga się, teraz nogi Marty są dłuższe, trzyma je w górze)
Marta
O proszę!
Iwona
(wyciera ręką szampana) To nieuczciwe!
Marta
Ale prawdziwe. (pomaga Iwonie wytrzeć szampana) Prawda jak oliwa zawsze na wierzch wypływa.
Iwona
Czuję się prawie zadbana.
Marta
Dziękować Bogu.
Iwona
(układając się wygodniej, przysuwa się do Marty, kładzie jej głowę na ramieniu, Marta ma odruch, żeby się odsunąć, ale zostaje, Iwona nalewa resztkę szampana) Ja tyle rzeczy zaniedbałam...
Marta
(grzecznościowo) ummm?
Iwona
Wiesz, kiedyś powiedziałam na podwórku, że moja młodsza siostra jeszcze sika w majtki. Dzieciaki się śmiały...
Marta
(jakby chciała jej przerwać) Ale
Iwona
Nie przerywaj! Ale potem przestały... A ona tak... pobiegła do domu... nie odzywała się do mnie... Przestała wychodzić na podwórko... Teraz bym jej powiedziała, że ... Deszcz pada, słyszysz?
Marta
(drewnianym głosem) Słyszę.
Iwona
Nie myślałam, że to ją tak zaboli. Lubię spacery w deszczu... Poszłabym na spacer... Na takim spacerze... idziesz w kaloszach i odgłos taki chłepczący... i słychać kaaap przez te gałęzie... Pajęczyny całe w drobnuchnej mgiełce... Po deszczu to widać jak taki pająk się narobi... Tak precyzyjnie niteczka po niteczce zapierdalala, żeby akurat na wysokości twojej twarzy to powiesić, łeee (wzdraga się)....
Marta
Przesadzasz.
Iwona
(jakby jej nie słyszała) Bo w pogodny dzień to nie masz szans, żeby to zobaczyć, a po deszczu to widać... chciałabym to zobaczyć...
Marta
Myślisz, że by nam lepiej teraz było w zimnicy, z pajęczyną na gębie, z mokrymi nogami...
Iwona
A krople kaaap, kaaap jak z kroplówki...
Marta
(wpadając w jej tonację) A krople sraaap, sraaap...
Iwona
Nienawidziłam chodzić na spacery. Trzy cztery Ciapku! Teraz na spacerek! Jak do psa. Piotr był taki, zdrowowyznaniowy. Bo to zdrowo, Ciapku. A teraz podziwiaj Ciapku! Na trzy cztery! Przed obiadkiem, bo to zdrowo na apetyt, Ciapku, po obiadku nażarty Ciapku, bo brzuszek musi strawić.. Zdrowo! (prycha, a potem smutno) A teraz bym poszła...
Marta
Po nocy?
Iwona
(ożywia się) No! Kiedyś się założyłam...
Marta
Ale...
Iwona
Ciii,nie przerywaj!
Marta
(Pokornie) przepraszam.
Iwona
I poszłam. W nocy. Na cmentarz...Ciemno... Jałowce jak ludzie? Pamiętasz? Wtedy pisałoś ię o tych chłopcach z pod Krakowa... się założyli, że jeden z nich pójdzie o 12 w nocy na cmentarz i na dowód, że był, wbije gwóźdź w krzyż. No i wbił ten gwóźdź, odwrócił się, żeby szybko wiać a tu jak go coś nie pociągnie (ciągnie Martę za coś, pod kocem, Marta podskakuje, Iwona się śmieje) do tyłu! I umarł ze strachu! A może to plotka...On kurtką o ten gwóźdź zaczepił...
Marta
(sarkastycznie) Rzeczywiście strasznie zabawne.
Iwona
No i poszłam na ten cmentarz... Powiem ci, że myślałam, że umrę ze strachu, już chcę wracać...
Marta
Ty? Nigdy...
Iwona
Ale usłyszałam za sobą głosy... Sprawdzali mnie... A ja już wiedziałam, że nie jestem sama... A oni myśleli, że jestem odważna...Możesz zrobić coś z tym światłem?
Marta
Zgasić jeszcze mogę...
Iwona
Lubię świece... chciałabym żeby było dużo świec...
(Marta odwraca się ze stłumionym jęknięciem) No! Twoja kolej, mów, na pewno miałaś coś strasznego jak byłaś mała... o czym nie mówiłaś nikomu, no...
Marta
Zeszliśmy kiedyś do kanału. Po Kanale - Wajdy. Wiesz, koło Głównego?
Iwona
Wiem.
Marta
No i zeszliśmy, z Grześkiem. A głupi Kotwa zasunął płytę i powiedział, że nas nie wypuści. I że nas szczury zjedzą, jak nie damy dwóch dych.
Iwona
W życiu bym nie zeszła do kanału.
Marta
A potem Kotwa odsunął ten właz. Bez tych dwóch dych. Ale najedliśmy się strachu...Ale człowiek jest głupi, jak młody...
Iwona
Wiesz, do kurwy nędzy
Marta
Czy ty naprawdę aż tak musisz...
Iwona
A tak. Do kurwy nędzy, to życie jest doprawdy bardzo krótkie... I tyle rzeczy robi się niepotrzebnych i głupich...
Marta
Mówisz o Francji? Żałujesz, że wyjechałaś?
Iwona
Nie wiem, o czym mówię... Tak ogólnie... Siku mi się chce... Idziemy? Nie chyba nie żałuję. Tyle ludzi wyjechało w 81...Idziemy?
Marta
Czy ja wiem?
Iwona
Proszę Marteńki , chodź ze mną do łazienki
Marta
No nie wiem...
Iwona
Oj chodź (podnosi się i lekko zatacza, Marta natychmiast wyskakuje z łóżka i jest przy niej).
Marta
No, chyba się upiłaś.
Iwona
Nie jest to wykluczone całkowicie.
(wychodzą, Marta podtrzymuje Iwonę, ciemność)
Scena 3
(Znowu są w łóżku, Iwona pali papierosa, Marta siedzi po turecku i też pali)
Marta
Nie wydał ci się dziwny ten kraj, po tylu latach?
Iwona
Wprost przeciwnie, bardziej normalny. Co to jest te paręnaście lat naprzeciwko wieczności...Nie zaszkodzi ci? ( o papierosie)
Marta
Daj spokój z tym filozofowaniem...(o papierosie) Nie sądzę. Nie będę paliła. Wiem.
Iwona
A daj ci Boże. Wieczność jest niebezpieczna...Boisz się śmierci?
Marta
A kto tu mówi o śmierci?
Iwona
Ja. Nie o śmierci, tylko o strachu.
Marta
Jak ojciec był w szpitalu... to zapytałam go, czy się boi... A on powiedział, że nie. Że życie już dla niego straciło smak... Powiedział to tak, że aż poczułam, tę stratę...Może się bał...
Iwona
Ludzie są dziwni. Nawet nie mogą przyznać się do strachu... Żałuję, że nie byłam z rodzicami... jak ...(patrzy na Martę, Marta odwraca wzrok) wiesz, odchodzili...Wszyscy chcą prawdy, ale pod warunkiem, że ta prawda będzie po ich myśli... Czy mnie kochasz? Ale powiedz prawdę. Kocham cię oczywiście... Czy mnie nie zdradziłeś? Nigdy... Czy będę żył, doktorze, zniosę wszystko, byle by to była prawda... byleby się okazało, że będę żył... Taka prawda wygodna dla mnie... Nie sądzisz?
Marta
Nie wiem.
Iwona
Widziałaś się z Saranowiczem?
Marta
Nie. Wyjechał. Mówiłam ci już, że wyjechał na dwa tygodnie.
Iwona
Ten to ma dobrze.
Marta
Słuchaj, chciałabym...
Iwona
Słuchaj, zapomniałaś jak się umówiłyśmy. Ty nic nie chcesz. Dzisiaj ja chcę.
Marta
Jasne.
Iwona
Nie ma szampana?
Marta
Wypiłyśmy.
Iwona
To nalej mi coli.
Marta
(waha się, ale sięga pod łóżko, gdzie stoi cola) Mam wrażenie, że...
Iwona
Nie płacę ci za opowiadanie wrażeń, do cholery! Nalej!
Marta
Niezdrowa jest (leje)
Iwona
(zirytowana) Co ty nie powiesz? Zachoruję? Za pół roku mi się porobią dziury w zębach, a za dziesięć lat wrzody? Dlaczego mi nie każesz wrzucić złotówki, żebym zobaczyła, jak colka zeżera nasz cynk, czy co tam dodajecie do tych waszych pieniędzy? Obiecaj mi, że za parę lat dopadnie mnie parodentoza z powodu coli! Obiecaj (agresywnie) obiecaj no! Ty masz nie po kolei z tym niezdrowo, kobieto! (miło) Chcesz trochę?
Marta
Dziękuję.
Iwona
Bez obrażanka, koleżanka.
Marta
Bez.
Iwona
Głupio się kłócimy.
Marta
Ja się nie kłócę.
Iwona
Jakoś mi tak... Nie wiem...
Marta
Sami sobie robimy to, jak nam jest.
Iwona
Czy ja ci płacę za komentarze?
Marta
(powstrzymując irytację, która od jakiegoś czasu narasta) Nie wiem.
Iwona
No to otóż nie. Już wiesz.
Marta
Już wiem.
Scena 4
(bladawy poblask z za kilimu, Iwona śpi, Marta siedzi przy niej, przygląda się jej badawczo, Iwona otwiera oczy)
Iwona
(agresywnie) Co się tak gapisz?
Marta
(obruszona, ale powściągliwa) Nie gapię się. Pozwól mi odejść.
Iwona
Przed czasem? Która godzina?
Marta
Ty masz zegarek na wierzchu..
Iwona
(sięgając na stoliczek) Już prawie szósta.
Marta
Dzięki Bogu.
Iwona
Nie podobało ci się?
Marta
Dlaczego?
Iwona
(uśmiecha się) Zaczynamy?
Marta
Chyba nie ma potrzeby.
Iwona
Nie udało się.
Marta
Nie wiem, co miałoby się udać.
Iwona
Nie możemy pogadać?
Marta
Jak sądzę jest już szósta.
Iwona
Nie możemy pogadać?
Marta
Daj już spokój. (ściąga makatkę, okazuje się, że była powieszona na parawanie szpitalnym, zasłaniała okno i stojak do kroplówki, rozjaśnia się pokój wczesnym brzaskiem świtu, widać w rogu pokoju zlew, Marta ściąga obrus i serwetkę ze stoliczka - to szafka szpitalna, składa koc - teraz widać, że to łóżko szpitalne, sprząta i myje kieliszki, chowa butelkę po coli i szampanie do torby, zakłada biały fartuch pielęgniarski i czepek, sięga do torebki, wyjmuje zegarek, zakłada na rękę, nie patrzy w stronę Iwony).
Iwona
Wściekła jesteś?
Marta
( patrzy na zegarek i podniesionym tonem zaczyna mówić, jak do petentki) Już szósta. Owszem, jestem wściekła, że dałam się nabrać. Na tę twoją grę.
Iwona
Za niezłą sumę.
Marta
Owszem. To cię usprawiedliwia, prawda?
Iwona
Może to ciebie usprawiedliwia?
Marta
Może. Dostałam pieniądze i wywiązałam się z umowy. Miałaś tak, jak chciałaś. Ale czasem ten kto płaci jest bardziej upokorzony, niż ten, kto bierze. I to jest właśnie taki przypadek.
Iwona
A cóż ty wiesz o mnie, żeby wydawać sądy? Nie wiesz nic!
Marta
Oto pierwsza prawda dzisiejszego dnia. Masz rację. Nic. Nic nie wiem i dlatego mogę z czystym sumieniem powiedzieć - koniec mojego dyżuru. Wierz mi, to były najciężej zarobione pieniądze w moim życiu.
Iwona
Nie przypominam sobie, żebym cię specjalnie zmuszała do ich zarobienia, siostro. Ale dwadzieścia tysięcy to niezła suma za dwanaście godzin, o ile orientuję się w tutejszych cenach.
Marta
(jadowicie) I owszem. Masz tę swoją nędzną satysfakcję. Może liczyć na to, że się obrażę? Powiem, że mam
Iwona
( z nadzieją)W dupie?
Marta
Gdzieś! Gdzieś te pieniądze - ale ja tego nie powiem. Poproszę czek, zgodnie z umową.
Iwona
(podnosi się na łokciach, sięga do szuflady szafki, wyjmuje książeczkę czekową i długopis, patrzy uważnie na Martę, Marta próbuje zamknąć torbę, ręce jej się trzęsą - i Iwonie i Marcie ) Proszę bardzo, siostro.
Marta
(bardzo spokojnie, aż obraźliwie) Dziękuję bardzo. (odwraca się w stronę ściany, nakrywa kołdrą, znowu odwraca w kierunku Marty, wyczekująco)
Iwona
Przyjdziesz jeszcze do mnie na płatny dyżur, siostro?
Marta
Samo zło! Oto czym jesteś! Duszę się w jednym pokoju z tobą (upycha rzeczy do torby, wypadają, podnosi je, wściekła nie może sobie dać rady, rozwija się koc, z powrotem go zawija, wypada butelka). Duszę się, bo tak wielkie jest twoje pieprzone ego, nawet w takiej chwili!
Iwona
(kpiąc) A w jakiejże to chwili ono jest tak wielkie?
Marta
(prawie ponownie spakowana) Bądź zadowolona, że masz forsę i możesz sobie kupować czyjąś obecność. Moją obecność! I opowiadać te głupie sentymentalne historyjki. Od których ma się zmienić świat. Ale on się od tego nie zmieni! Tylko za pieniądze! Bo gdyby było inaczej kazałabym ci się zamknąć po pierwszym zdaniu! To jest jedyna prawda o tobie, ot co! (przedrzeźniając Iwonę) Moja siostra się zsikała... teraz to bym jej powiedziała... Moi rodzice umierali beze mnie... Tak mi było ciężko ruszyć dupę i przyjechać do mamusi i tatusia! Taką ciężką dupę miałam, że nie mogłam przyjechać! A co mnie obchodzi pani życiorys! Trzeba było sobie zamówić księdza - i spowiadać się! Cała parafia robiłaby w majtki z radości - za to (macha czekiem) I spowiadać się! I kupić sobie rozgrzeszenie! Bo ja ci go nie dam! Ale wtedy nie byłoby tej przyjemności, prawda?
(spokojnym tonem jak do klienta) A więc do widzenia i jeszcze raz serdecznie dziękuję za pieniążki (bierze torbę i idzie w kierunku drzwi)
Iwona
Chciałabym, żebyś przyszła wieczorem.
Marta
(Wściekła) Ale ja nie chcę. Kupisz moje chcenie? Rzuć cenę to się będę zastanawiać! A na dzisiaj koniec przedstawienia! (trzaska drzwiami i wychodzi, za chwilę drzwi się otwierają, Iwona podnosi się na łokciu z nadzieją, Marta podnosi zapomnianą butelkę i wychodzi delikatnie zamykając drzwi za sobą, Iwona chwilę przytrzymuje głowę na łokciu, potem odwraca się w kierunku parawanu i okna, zwija w kłębek, i naciąga na siebie kołdrę, ściemnienie)
Scena 5
(Pielęgniarka Marta stoi przy łóżku Iwony, podaje jej termometr)
Marta
Proszę. I chciałam przeprosić za tamto... Jednak umowa to umowa. Nie miałam prawa się złościć, skoro się zgodziłam...
Iwona
(wkłada termometr pod pachę) Miałam nadzieję, że jesteśmy zaprzyjaźnione.
Marta
Przecież tak naprawdę wcale się nie znamy.
Iwona
Tak, ale
Marta
Bez ale.
Iwona
Przyjechał Saranowicz?
Marta
Nie, coś mu się przedłużyło...
Iwona
(dwuznacznie) Coś? To musi być zadowolony...
Marta
(kiwa głową z zażenowaniem, poprawia łóżko) Podnieś pupę... Powoli, o tak, to minie... Na razie tak jest... bo... lekarz mówi, że masz leżeć, możesz być osłabiona po ostatnich lekach, to takie częste pogorszenie związane ze zmianą na lepsze, takie przesilenie.. Daj termometr... (wpisuje w kartę temperaturę, w tym czasie Iwona próbuje się podnieść) . Nie, nie wstawaj!
Iwona
Muszę do łazienki...
Marta
Mowy nie ma!
Iwona
Proszę, siostro. Zawieź mnie do łazienki, nie chcę basenu...
Marta
Lekarz mnie zabije.
Iwona
Ale ja bardzo proszę...
(Marta przyjeżdża z wózkiem inwalidzkim, delikatnie próbuje przemieścić Iwonę na wózek, Iwona jest zmęczona po wstaniu, Marta dyktuje jej co ma robić spokojnym miłym głosem pielęgniarki)
Marta
Najpierw tę, powolutku, nie, nie opieraj się tak o łóżko, oprzyj się o mnie, nie bój się, będzie ci łatwiej... dobrze, teraz tę nogę, o tak, a potem - odpocznij chwilę... potem dobrze drugą, gdybyś miała trzecią, to teraz byłaby trzecia, ale nie mamy trzeciej nogi... wspaniale... Połóż tutaj, na tym, zimna ta podłoga, nie, nie pomagaj mi...
Iwona
Do facetów też tak mówisz?
Marta
Coś ty?
Iwona
Myślisz, że w szpitalu im nie staje?
Marta
Staje, staje.
Iwona
Opowiedz! Opowiedz!
Marta
(odpina kroplówkę, wykonuje różne czynności przy Iwonie, wózku, który nie może ruszyć itd) Raz stanął. To znaczy jednemu stanął. Ale to było na początku - jeszcze na praktykach... Doktór nas wziął na cewnikowanie - mnie i Gośkę... No i cewnikowałyśmy jakiegoś staruszka... ze czterdzieści lat miał.
Iwona
Nie mów! To mężczyźni żyją tak długo?
Marta
No wiesz, nie zapominaj że ja miałam wtedy dwadzieścia ...
Iwona
(rozbawiona) No i?
Marta
No i zakładamy z Gośką rękawiczki, ten jego penis
Iwona
Kutas?
Marta
tak leży bezwładnie, malutkie toto, no to biorę w dwa palce, poliki mnie palą, facet też czerwony jak burak, rurkę Gośka trzyma, a tu z takiego beleco robi się
Iwona
Kutas!
Marta
(z podziwem) I to jaki ! Puściłam go, a facet bąka przepraszam, siostro, przepraszam...
Iwona
A za co? Głupek, gdyby nic, to rozumiem...Nie miał się czego wstydzić.
Marta
No, nie miał. Lekarz udaje że nie widział, a widzę, że dusi się ze śmiechu, a ten
Iwona
Kutas!
Marta
kurczy się. No to znowu biorę delikatnie a to rośnie! Jak słowo daję nigdy mi się to nie zdarzyło!
Iwona
Współczuję.
Marta
No wiesz, nigdy tak , oj nie chodzi mi o normalne życie...
Iwona
Może zacznij używać poza szpitalem rękawiczek!
Marta
No wiesz!
Iwona
(naśladuje gejowski głos i domniemane ruchy Marty) O Boże i co ja mam z tym zrobić ty babonie jeden ty, fe!
(śmieją się) Słuchaj prawdę powiedziawszy zdrowy czterdziestolatek...
Marta
Chory, chory on był. (wypycha wózek z Iwoną przed sobą)
Iwona
Chyba, że tak.
(wracają)
Iwona
(powoli schodzi z wózka, rusza się dużo gorzej niż wtedy, kiedy szła z Sarą do łazienki) A ten chłopaczyna
Marta
dziewczynina
Iwona
cielęcina
Marta
wołowina
Iwona
(odkrywczo) Kurczak! Zjadłabym kurczaka! (kładzie się)
Marta
W kraju gdzie tak drastycznie spada przyrost naturalny chcesz jeść ptaki?
Iwona
Kurczaka powiedziałam! Nie bociana! Choć nie zostało udowodnione, że to bociany
Marta
(rozmarzona) Może to zupełnie inne ptaki...A nawet na pewno!
Iwona
(zaskoczona) Nie poznaję cię, siostro!
Marta
(niechcący) A, głodnemu chleb na myśli...
Iwona
O ile się orientuję, masz męża.
Marta
Ale coś ostatnio nie za dobrze między nami (reflektuje się) To znaczy w ogóle dobrze...Tylko...
Iwona
Pamiętam... Byłam mężatką...
Marta
No i co?
Iwona
Fajnie to się dopiero rozwodziliśmy.
Marta
Dlaczego się rozwiedliście?
Iwona
Oj, czy ja wiem. Bo dlaczego nie ugotowałaś rybnej? Dlaczego rybna. Dlaczego ta długa spódnica. Pokaż nogi. Dlaczego taka krótka spódnica, przecież pokazujesz nogi! Na spacerek, raz dwa, raz dwa. Dlaczego mam z tobą chodzić na spacery, idź sama. Itd. Siadaj.
Marta
Eeee. (siada przy łóżku, nalewa sobie soku, pije z kubka Iwony) Chcesz?
Iwona
Nieee. Dopiero na rozwodzie porozumieliśmy się. Choć niecałkowicie. Sędzina nas prosi na salę, Piotr drepcze za mną. Siada przy mnie. Sędzina mówi - miejsce pana jest po przeciwnej stronie, to przemieszcza się, ale znacząco mnie dotyka, tak wiesz, dodaje mi otuchy... szarpie za rękę. Sędzia pyta, od jakiego czasu nie żyje pan z żoną. No chyba ze cztery lata - mówi Piotr. Ale przecież państwo jesteście trzy lata po ślubie. A to przepraszam, to prawie trzy - poprawia się. A po orzeczeniu rozwodu taki speszony podchodzi i pyta czy przyjmę od niego prezent.
Marta
Prezent?
Iwona
Wyobraź sobie! Akurat skończył książkę i dostał gratisy. „17 wypróbowanych sposobów na trwały związek!”
Marta
(pokłada się ze śmiechu) Przys... przys...
Iwona
Przyspieszyć? (uśmiecha się)
Marta
Przys... przys...(krztusi się ze śmiechu)
Iwona
Uspokój się! Przysposobić? (śmieje się)
Marta
(macha ręką, odkłada kubek) przys... przys (łapie się za brzuch)
Iwona
Przysunąć? Przyswoić? przystosować? (też się zanosi ze śmiechu) Przystać? Przysrać?
Marta
Przys... przys... przy sędzinie ci to dał?
(wybuchają śmiechem, Iwona łapie się za brzuch)
Iwona
Nie mogę, boli!
Marta
To nie był rozwód! To było rozwiązanie adopcji!
Iwona
Patrz! Że też na to nie wpadłam! Od początku wiedziałam, że coś tu nie gra...
Marta
O matko, ale ty masz...
Iwona
Nie mogę się śmiać. Wiesz, od razu po operacji był ten taki blady... w białym
Marta
Fartuchu (śmieje się, ogarnęła je głupawka). Lekarz!
Iwona
Lekarz! Dwa dni po operacji! Od razu mu powiedziałam kawał, wiesz, ten o Chrystusie. Idzie z uczniami a tam człowiek jęczy w bólach się wije,
Marta
(zaniepokojona) Ale brzydki kawał?
Iwona
No i Chrystus powiedział, jesteś zdrów, jęczący się zerwał i pobiegł. Uczniowie zachwyceni, ale następnego dnia ten sam człowiek leży i jęczy, sytuacja się powtarza, człowiek podnosi się, ale po czwartym razie Chrystus się nawet nie zatrzymuje i uczniowie pytają dlaczego, a On macha ręką i mówi - jemu już nic nie pomoże, on ma raka (śmieje się, Marta milczy). Nie podoba ci się? Jemu też się nie podobał.
Marta
Ha, ha, ha.
Iwona
No dobrze, mów, co tam z Tomkiem.
Marta
No właśnie o to chodzi, że nic. Nawet nie mamy czasu porozmawiać. Jakoś tak się zrobiło... Że jakoś nam trudno... czy ja wiem...
Iwona
Zaskocz go czymś.
Marta
Zaskoczyć?
Iwona
No tak. Na przykład rozpuść włosy.
Marta
Nie zauważy.
Iwona
Jak nie zauważy to go zabijesz.
Marta
Włosy...
Iwona
Chodź tu, daj grzebień. O właśnie tak (czesze ją) Zobacz zupełnie inaczej wyglądasz. Musi cię zapytać, co się stało, a ty i tak od słowa do słowa... Podmaluj się. Chodzisz zawsze taka wyblakła.
Marta
Będę z siebie robiła idiotkę!
Iwona
Głupia! Nie idiotkę, tylko atrakcyjną kobietę, której zależy na mężu.
Marta
To on pomyśli, że to nie dla niego.
Iwona
To mu wytłumaczysz. Zaskoczenie, to jest to, czego mężczyzna się boi.(wyjmuje z szafki kosmetyki)
Marta
Ale ja nie chcę żeby on się bał!
Iwona
Chodzi o to, żeby cię zauważył.
Marta
Dobrze byłoby...
Iwona
No. Dawaj. (podmalowuje ją) Zupełnie inaczej wyglądasz. I zrób mu jakiś prezent. Tak sobie.
Marta
Ja jemu??? Bez okazji?
Iwona
Bez.
Marta
Jaki?
Iwona
A ja wiem? Może krawat? Nie, to zbyt wyszukane.
Marta
No. Oryginalne bardzo.
Iwona
Muchę! Tak muchę. Ale wiesz co? Nie normalną, tylko (zastanawia się) jaką... może... tak ... hiszpańską! Śliczna!
Marta
Muchę?
Iwona
No. To świetny prezent, niech normalnie się przekręcę, jeśli to nie będzie oryginalny prezent.
Marta
A gdzie ja dostanę akurat hiszpańską?
Iwona
Gdzie? U Kalvina Cleina na pewno. Sto procent. Mówię ci, to wspaniała rzecz. Zobaczysz. Będzie zaskoczony. A jak będzie zaskoczony, to wtedy ... rozumiesz... rutyna niszczy... element zaskoczenia jest po prostu jak z poradnika...
Marta
Eeee... Hiszpańską?
Iwona
Koniecznie, koniecznie! Wiesz, hiszpańska jest magiczna...Taki przesąd...Zobaczysz, przysięgam! Zrobisz to? Zrób nareszcie coś... coś innego! Zobacz jak pięknie wyglądasz!
Marta
(przegląda się w lustrze, jest zadowolona, odwraca się do Marty ale już myślami jest gdzie indziej) Wygodnie ci? Nie potrzebujesz niczego?
Iwona
Nie. Mówię ci leć, nie zastanawiaj się 50 razy, raz się nie zastanawiaj, zrób głupstwo, głupstwa są bardzo pożyteczne...
Marta
No jasne... Dobra, to do jutra.
Iwona
Do jutra.
(Marta wychodzi, Iwona do siebie) Mam nadzieję, że nie przesadziłam.
Scena 6
(Do sali wpada Marta, w ręku trzyma wypchaną foliową torbę, wściekła, łóżko jest niedbale posłane, jakby ktoś leżał, kogo nie widać, Iwona staje za nią w drzwiach, kołysze się)
Marta
Ty głupia babo! Nigdy więcej nie będę
Iwona
A kuku!
Marta
(podskakuje ze strachu i podbiega do Iwony) Dlaczego wstajesz (pomaga jej dojść do łóżka, bardzo delikatnie ją przykrywa, podnosi wezgłowie) Na co ty mnie naraziłaś idiotko!
Iwona
Podziałało?
Marta
Ty wstrętna
Iwona
Hipokrytko?
Marta
Po prostu brak mi słów.
Iwona
Opowiadaj, opowiadaj. Ciekawie się zaczyna.
Marta
Ty idiotko!
Iwona
Ja idiotko?
Marta
Ja, idiotko, idiotka taka sama! Co mnie podkusiło, żeby tak się.. mucha, mucha hiszpańska!
Iwona
Nie wiedziałaś co to jest? Naprawdę?
Marta
A skąd do cholery miałam wiedzieć?
Iwona
To nawet dzieci wiedzą (śmieje się)
Marta
Nie śmiej się! Wchodzę do sklepu, oglądam, cholerne muchy, aksamitne, w kratę, czarne, bordowe, no i pytam czy mają hiszpańskie, bo podobno są magiczne.
Iwona
Ha, ha, ha!
Marta
No, bardzo śmieszne, bardzo. Im też było wesoło. Uraczyli mnie paroma eufemizmami na temat pornoszopów! Pokładali się ze śmiechu jak wyszłam! Widziałam przez szybę!
Iwona
A Tomek?
Marta
Zapytał co się stało. Ale wiesz... Byłam tak zła, że wszystko mu opowiedziałam... Pierwszy raz mnie słuchał... od wielu miesięcy... chyba nawet... ma taką zmęczoną twarz... On tak ciężko pracuje... Podobały mu się włosy...
Iwona
No widzisz!
Marta
(schyla się, wyciąga z foliowej torby dywanik z pierwszej sceny i rozkłada pod łóżkiem, Iwona tego nie zauważa) Ale woli jak nie jestem tak mocno pomalowana... Zmizerniał ostatnio...Nie zauważyłam...
Iwona
Element zaskoczenia zrobił swoje.
Marta
Nie powinnaś mnie była tak podpuścić.. bo...(zasłania ręką twarz) Głupio jednak... Ale pogadaliśmy.. Pierwszy raz nie o szpitalu...
Ale powiedziałam mu, że pomysł z muchą nie był mój.
Iwona
No i dobrze.
Marta
Aż się popłakałam. Bo wiesz, kurcze, on nie rozumie, że ja też... potrzebuję czułości i w ogóle...
Iwona
Każdy potrzebuje.
Marta
No, masz większe doświadczenie.
Iwona
Mam.
Marta
(niezłośliwie) Ale jesteś sama.
Iwona
Ano tak.
Marta
Z wyboru. Czasem to ci zazdroszczę. Robisz, co chcesz. Z nikim nie musisz się liczyć. Małżeństwo, romanse. Ciekawe życie... Twoje obrazy są kupowane w całej Europie! A ja? Jeden mężczyzna i to (robi ręką ruch wokoło siebie)
Iwona
Co ty za głupstwa mówisz?
Marta
Sama już nie wiem. Muszę iść, czekają na mnie.
Iwona
Przyjdziesz potem?
Marta
Tak, oczywiście.
Scena 7
(Iwona leży, ma podłączoną nie tylko kroplówkę, ale również tlen, Marta taszczy torbę)
Marta
Halo!
Iwona
(słabo) Halo.
Marta
(zaczyna się krzątać) O matko, jaki tu burdel, będę musiała opierdolić salową.
Iwona
Jak ty mówisz, Marta!
Marta
Daj spokój. Nikogo tu dziś nie było, czy co?
Iwona
Nie sprzątaj, proszę. Usiądź tu, koło mnie.
Marta
Jestem. Co słychać?
Iwona
Wózek... ten co rozwozi posiłki... ma taki charakterystyczny dźwięk... I kroki... Wiesz odróżniam kroki Basi i Joli... wiem, która ma dyżur...Właściwie nic mnie poza tym nie obchodzi... Może ci się to wyda śmieszne, ale... teraz nie zobaczysz, bo jest ciemno... tam jest taka nisza, za oknem, widzę ją stąd... Gołębie... Ta gołębica przed srokami tych jaj pilnuje... A on, znaczy jej mąż, przylatuje do niej i tak ją dzióbkiem całuje
Marta
Karmi.
Iwona
Może też i karmi. Potem przylatują sroki i drą się. Ona się niepokoi... Tera to ja codziennie... najważniejsze, czy oni dopilnują... śmieszne nie?
Marta
Nie
Iwona
Wiem, że to głupie.
Marta
Potrzeba ci czegoś?
Iwona
Nie.
Marta
Chcesz pić?
Iwona
Nie!
Marta
Może przyniosę ci telewizor?
Iwona
Nie.
Marta
Naprawdę ci nic nie trzeba?
Iwona
Nic.
(Marta rozgląda się, zbiera kubki, myje, nie siada, Iwona ma zamknięte oczy)
Marta
Aaa, zmienię pościel (rozpakowuje torbę i wyjmuje kolorową pościel, białą szpitalną kładzie koło drzwi, robi to zgrabnie, przesuwając Iwonę na łóżku)
Iwona
Dziękuję...Zostań jeszcze... proszę....
Marta
Jestem po dublecie... wiesz co to znaczy? Od szesnastu godzin na nogach. (Siada, podciąga spódnicę - zdejmuje buty i rozciera nogi) Popatrz!
Iwona
Ciężki miałaś dyżur?
Marta
Nie ma lekkich dyżurów, wierz mi.
Iwona
Słyszałam ten cholerny wózek, od trupów... Umarł ktoś?
Marta
Tak.
Iwona
Kto?
Marta
(ma zmęczony głos, nie bardzo zwraca uwagę na Iwonę) Nie dręcz mnie, proszę. Piękna osiemnastoletnia dziewczyna. Kiedyś. A dziś osiemdziesięcioletnia staruszka. Lepiej. Wtedy lżej, prawda? Ale to nieprawda. Za każdym razem jest tak samo... Nigdy się nie przyzwyczaję... Nigdy... Cały czas czekała, że córka przyjdzie... Ale nie przyszła... Na karcie jak byk stało, że przywieźli ją z domu starców...Ale do końca udawałam, że wierzę w tę córkę...(zakłada klapki) Pozwól mi odejść, jestem taka zmęczona...
Iwona
Byłaś przy niej jak umierała?
Marta
Nie mówmy o tym. Posiedzę z tobą chwilę i pójdę. Zapomniałam jak mój dom wygląda. Nie powinnam brać dwóch dyżurów pod rząd...Potrzebujesz czegoś?
Iwona
Przepraszam, nie pomyślałam... To dlatego, że jesteś stała jak wzorzec metra, czy coś takiego... Wydajesz mi się taka... Zupełnie o tym nie pomyślałam... Idź, już, oczywiście, że idź...
Marta
Oj znowu tak nie chwytaj mnie za słowa... (prostuje ramiona, jakby zrzucając z siebie ciężar) Bez przesady. Mogę jeszcze chwilkę posiedzieć.
Iwona
Nie, idź, bardzo proszę, idź już. Zajrzysz do mnie jutro, prawda? Na chwilkę, proszę, jeśli będziesz mogła...
Marta
(nachyla się nad Iwoną, całuje ją w policzek, waha się, jeszcze raz ją całuje) Oczywiście, śpij. Miałaś dzisiaj zastrzyk?
Iwona
Nie. Mam jeszcze poczwórniaka z południa. Odłożyłam na potem. Będę spać, obiecuję, no idź, już, idź.
Scena 8
(Iwona leży z zamkniętymi oczami na łóżku, przykryta, nie podłączona do niczego, tlen odwieszony, w drzwiach staje Tomek, wchodzi do sali jakby trochę przestraszony)
Tomek
(cicho) Iwona?
Iwona
(otwiera oczy, uśmiecha się) Ano to ja. Nie poznałeś mnie? Tak źle wyglądam?
Tomek
Wyglądasz ślicznie. Mogę? Liczyłem, że nie będzie Marty...
Iwona
(poprawia się, podnosi wyżej, uklepuje ręką koc, już nie szpitalny, ale kolorowy z pierwszej sceny) Była przed południem. Pewno już jest w domu. Nie stój w drzwiach.
Tomek
Jak się czujesz?
Iwona
(uśmiecha się, ale mówi najzupełniej poważnie) Umieram. (Tomek podchodzi bliżej, jest poważny również, milczy) Co u ciebie?
Tomek
Chciałem się z tobą zobaczyć
Iwona
To miło. Usiądź
Tomek
(siada przy łóżku, przysuwa sobie krzesło, jest lekko zakłopotany, ale nie unika Iwony) Chciałem cię prosić...
Iwona
Ja też cię chciałam o coś prosić...
Tomek
Żebyś mi wybaczyła...
Iwona
Masz to u mnie jak w banku.
Tomek
To ważne dla mnie. Nie chciałem...
Iwona
Niestety pamiętam. Ale to już bez znaczenia.
Tomek
Może dla ciebie, ale dla mnie...
Iwona
Daj spokój.
Tomek
Właściwie chciałem ci podziękować...
Iwona
A za cóż to?
Tomek
Że Marta się nie dowiedziała...
Iwona
Nie chwal dnia przed zachodem słońca.
Tomek
Żartujesz?
Iwona
Żartuję, żartuję...
Tomek
Bałem się... Jak przyjechałaś...Jesteście teraz...
Iwona
Jak siostry?
Tomek
Można tak powiedzieć... Właściwie chciałem cię prosić, żebyś nie mówiła...
Iwona
O czym? Tomku, kochanie? O jednej zwariowanej nocy na styropianie? Zachowujesz się doprawdy jak kobieta.
Tomek
Nie powinienem był wtedy...
Iwona
Nie powinieneś.
Tomek
Już byłem z Martą.
Iwona
Owszem.
Tomek
Od kiedy wróciłeś nie mogę...
Iwona
Wtedy mogłeś.
Tomek
Nie kpij.
Iwona
Po co mi to mówisz? Nie bój się nie zniszczę twojego świetlanego małżeństwa.
Tomek
Nie chodzi o nas. Damy sobie radę.
Iwona
Więc o co chodzi?
Tomek
O ciebie. O mnie.
Iwona
Słucham?
Tomek
Chciałem cię przeprosić.
Iwona
Teraz dopiero mnie wkurzyłeś. Nie odgrywaj roli skruszonego małżonka. Ja umieram. Nie należy mi się coś tak plugawego...Zrobiłeś to tak dobrze prawie 20 lat temu, że możesz sobie podarować powtórkę.
Tomek
Nie przyszedłem tu po to, żeby się cię obrażać. Iwona, ja....
Iwona
Nie masz takiego prawa, żeby mnie oceniać, ani rozgrzeszać.
Tomek
Iwona, przyszedłem cię po prostu zobaczyć. Podziękować ci. Zawsze byłaś ważna dla Marty... Dla nas.
Iwona
A nie pomyślałeś o tym, że nie zgrzeszyłam? Wpadło ci do głowy, że mogłam kochać cię całym sercem i że ta noc była dla mnie...
Tomek
Kochałem już Martę.
Iwona
Jednak nie na tyle mocno, żeby móc się oprzeć moim wdziękom.
Tomek
Nie trywializuj, proszę.
Iwona
Słyszysz, co mówię? Trudno ci to usłyszeć? To takie niewygodne, prawda? I co ty z tym zrobisz Tomeczku? Nie byłam kurewką. Ja ciebie kochałam.
Tomek
Nie wiem, co powiedzieć.
Iwona
Nic. Wynoś się.
Tomek
(odwraca się, jakby chciał wyjść, a potem, jakby się zdecydował na coś ważnego, odwraca się w kierunku Iwony, wraca do łóżka, siada)
Wiedziałem o tym. I dlatego przyszedłem cię przeprosić. Bo ja kochałem Martę. . To nie ty byłaś nieuczciwa, tylko ja. Ciąży mi to. Mogę nie mieć okazji porozmawiać z tobą. Nie przerywaj mi, proszę. Może to trudniejsze niż myślałem. Wiedziałem, że ty myślałaś, że czujesz, że mnie kochasz, ale...Żałuję...
Iwona
Ty durniu! Żaden facet nie ma na tyle uzwojonego mózgu, żeby po osiemnastu latach żałować czegokolwiek. Że myślałam, że czuję? Ja nie myślałam, ja czułam!
Tomek
Tym bardziej mi przykro.
Iwona
Dziękuję. Myślaleś, że to wystarczy?
Tomek
Chciałem po prostu to powiedzieć.
Iwona
No, to już powiedziałeś.
Tomek
Iwona?
Iwona
Tak?
Tomek
Naprawdę przepraszam. I naprawdę chciałem ci podziękować. Za wszystko, za te wszystkie lata. Za pomoc. Nawet za tę muchę. Chciałem cię tylko zobaczyć.
Iwona
No to zobaczyłeś.
Tomek
Tak. Trzymaj się.
Iwona
Trzymaj się.
Tomek
Tak.
Iwona
(z rozpaczą, ze smutkiem)
Dlaczego? Dlaczego nie ja? Dlaczego ona?
Tomek
Bo ją kocham.
Iwona
(spokojnie, łagodnie)
Dziękuję ci.
Tomek
Nie rozumiem...
Iwona
A co tu jest do ruzumienia....Mogłeś przecież powiedzieć tyle innych nieprawdziwych rzeczy... Więc dziękuję ci... Choć to ... ale dziękuję ci... bo to prawda...i naprawdę jestem szczęśliwa... choć nie było mi łatwo...
Tomek
To ja ci dziękuję.
Iwona
Możesz zostać jeszcze chwilę?
Tomek
Z przyjemnością. Jeśli to nie sprawi ci przykrości.
Iwona
Z przyjemnością nie sprawi mi to przykrości. Fatalnie wyglądam, prawda? (poprawia rozpuszczone włosy, przeczesuje je palcami, uśmiecha się)
Tomek
Nieprawda. (po pauzie) Iwona?
Iwona
No?
Tomek
To dla mnie ważne spotkanie. Cieszę się, że w końcu możemy tak pogadać.
Iwona
Jak?
Tomek
Od serca.
Iwona
Od serca? Wiesz, że wyjechałam przez ciebie?
Tomek
Nie?
Iwona
Tak. I kiedy wybrałeś...nie mnie... kiedy rano... no wiesz...
Tomek
Pamiętam, aż nadto dobrze...
Iwona
Więc przez ciebie...dopiero potem okazało się, że jestem w ciąży...(po pauzie) Tomek? (Tomek pochyla głowę i nie patrzy na nią) Czy ty mnie słyszysz?
Tomek
Tak.
Iwona
Byłam w ciąży. Z tobą.
Tomek
(z roztargnieniem) Ze mną?
Iwona
Z tobą.
Tomek
Iwona... proszę cię...Po co?
Iwona
Nie żałujesz?
Tomek
Nie wiem. Nie wierzę. Powiedziałabyś mi.
Iwona
Miałam przefaksować ci moją ciążę?
Tomek
Daj spokój.
Iwona
Jak możesz?
Tomek
Słuchaj...
Iwona
Czy ty w ogóle jesteś w stanie czuć cokolwiek?
Tomek
To niepotrzebne, to niepotrzebne...My nie mamy dzieci...
Iwona
Przecież wiem! I to nie mogła być jej decyzja! Czy to była twoja decyzja, czy to ty zmusiłeś Martę...
Tomek
Do niczego nigdy jej nie zmuszałem.
Iwona
Ale nie macie dzieci! Marta mi napisała, że podjęliście taką decyzję!
Tomek
Tak ci napisała?
Iwona
Boże, czy ty mnie w ogóle słuchasz? Czy nic nie zrobi na tobie żadnego wrażenia? Czy ty jesteś kawałkiem lodu? Czy mam współczuć Marcie, zamiast jej zazdrościć?
Tomek
A może nam jest ciężko, że nie mamy dzieci, nie pomyślałaś o tym?
Iwona
Czy wam jest ciężko, że nie macie dzieci? Czy byłbyś szczęśliwy mając nasze NASZE dziecko?
Tomek
Na początku było ciężko...Marcie było ciężko...Iwona, ale ja...
Iwona
To ty zdecydowałeś? Nic nie mów! To twoja decyzja? Boże, niech ktoś będzie ze mną uczciwy!
Tomek
Iwona!
Iwona
Iwona, Iwona! Ja też tak mogę: Tomek!
Tomek
Niewiele wiesz...
Iwona
Dlaczego postanowiliście nie mieć dzieci? Tomek! Mówię do ciebie? Już mogę o wszystko pytać, już przekroczyłam wszystkie granice, już nic mi nie będzie policzone na zło, albo na dobro, Tomek, ale muszę to wiedzieć? Czy ty...czy ona...?
Tomek
Ale to nie ona, Iwona, to nie ona...
Iwona
Jak mogłeś? Jak mogłeś ją do tego zmusić? Ona zawsze była bardziej delikatna, wiedziałeś, że podporządkuje się we wszystkim, jak mogłeś, jak mogłeś jej to zrobić?
Tomek
Iwona! To nie ona... ja jej nie zmuszałem... Ona zdecydowała, że ze mną zostanie... mimo tego...
Iwona
Wiedziałam! Wiedziałam, że musiałeś ją zmusić do takiej decyzji... ona tak bardzo chciała mieć dzieci... tak nie wolno,... macie jeszcze czas... tak nie wolno...życie jest takie krótkie...
Tomek
Nie naprawiaj naszego życia. Niewiele wiesz. To była jej decyzja. Że zostanie ze mną. Że nie opuści mnie aż do śmierci. Że mimo tego, że cierpię na chroniczne... jednym słowem moje plemniki są martwe i były martwe zawsze, ona mnie nie opuści...
Iwona
Co?
Tomek
To ja nie mogę mieć dzieci.
Iwona
Dlaczego ja nic nie wiem? Dlaczego ja nic o niej nie wiem?
Tomek
Usłyszałaś co ja mówię? Cierpię na chroniczne zapalenie...
Iwona
Biedna, biedna Marta...
Tomek
Więc kłamałaś. Po co? Ja i tak... Mnie i tak było ciężko... Ale cieszę się, że wróciłaś...
Iwona
(niedbale, myśli o czym innym) Przepraszam cię, Tomek, przepraszam. Chciałam cię zezłościć. Przepraszam.
Tomek
Ty już nic nie musisz Iwona. Nic nie musisz. Wykorzystaj to. Ale nie przeciwko sobie. Wszystko cokolwiek robisz przeciwko innym, robisz przeciwko sobie. Nie musisz. Ty już nie musisz.
Iwona
Przepraszam cię. Wybacz mi, proszę.
Tomek
Miałaś do mnie jakąś prośbę.
Iwona
Chciałabym, żeby ona ... nie... żebyś jej nie mówił... o moim stanie...Nie chcę, żeby ona się dowiedziała. Szczególnie teraz...
Marta
(niepostrzeżenie dla nich pojawią się w drzwiach)
O czym mam się nie dowiedzieć?
Akt II
Scena 1
Marta
(podchodzi do nich, wściekła) O, Tomeczku, co za spotkanie, nie wiedziałam, że cię tutaj znajdę. O czym mam się nie dowiedzieć?
Tomek
Mówiłem ci, że chcę się zobaczyć z Iwoną.
Marta
Ale myślałam...
Tomek
Chciałem się z nią widzieć sam.
Marta
To miłe. Na pewno miłe. Prawda, Iwona? Czy to nie miłe, że Tomek postanowił cię odwiedzić? O czym mam się nie dowiedzieć?
Tomek i Iwona razem
Marta, proszę!
Marta
Och, jaka zgodność! Nie, to ja proszę! O czym mam nie wiedzieć?
Tomek
Marto! Miej wzgląd na nią!
Marta
Może mam nie wiedzieć o tym, że rżnąłeś ją osiemnaście lat temu? Może o tym mam się nie dowiedzieć??? Czy to o tym mam nie wiedzieć, Iwonko? A ty Tomeczku, jak myślisz, czy to jest ta rzecz, o której nie będę wiedzieć?
Tomek
Marto! Proszę, chodźmy do domu. Tu nie jest miejsce na takie rozmowy.
Marta
O nie, kochanie. Tylko tu jest miejsce na takie rozmowy.
Tomek
Marto! Proszę!
Marta
(do Tomka) Mógłbyś mieć tyle taktu, żeby zaprzeczyć. Lub powiedzieć, nie rżnąłem, tylko kochałem się z nią, czy coś równie głupiego...
Tomek
Marto, ja...
Marta
(Doskakując do Tomka) Milcz ty głupcze! Myślisz, że o tym nie wiedziałam? Osiemnaście lat z tym żyłam. Wiedziałam, że w tobie to siedzi. Ale nie możesz z nią być!
Iwona
Wyjdźcie stąd. To nie jest moja sprawa.
Marta
(do Iwony) To jest twoja sprawa!
Iwona
Nie kochanie. To nie jest moja sprawa.
Tomek
Pozwól, Iwona. Chcę to wyjaśnić. Z wami obiema.
Iwona
Nie ma czego wyjaśniać.
Marta
Więc to prawda?
Iwona
Dajcie mi spokój. Proszę
Tomek
To prawda. Owszem, Marto, w czasie strajku mieliśmy... wtedy na uczelni... incydent..., (do Iwony) przepraszam Iwona...
Iwona
Za co? Przecież to prawda...
Tomek
Atmosfera, czy Bóg jeden wie, co...
Iwona
(do Tomka) Ja cię kochałam i to wszystko. Walczyłam.
Marta
(do Iwony) Przeciwko mnie?
Iwona
(do Marty) Nie przeciwko tobie, ale o Tomka. Kochałam go.
Tomek
Ale...
Iwona
(Do Marty) Przegrałam. Więc wyjechałam.
Tomek
Stało się. A ona wyjechała! Ile lat można myśleć o tym, co się stało?
Iwona
Nic się nie stało.
Tomek
Stało się. Ona wyjechała... jak mogłaś za mnie wyjść i nie powiedzieć mi, że wiesz?
Marta
To była twoja sprawa - twoja . Twoja i jej! Co miałam powiedzieć? Że wiem, że żenisz się ze mną z żalu za nią?
Tomek i Iwona jednocześnie
Co ty mówisz?
Marta
To bardzo ciekawe spotkanie, nie sądzicie?
Tomek
(do Marty) Tyle lat...Nie powiedziałaś ani słowa...
Marta
To ty obiecywałeś szczerość i prawdę!
Tomek
I dotrzymałem słowa.
Marta
A ona?
Tomek
(do Marty) Iwona jest nieistotna! To było przedtem... Kochałem cię, i nie chciałem cię stracić! Iwona wyjechała. Przeszłość nie mogła być tak ważna, żeby niszczyła teraźniejszość! Byłem lojalny wobec ciebie... zawsze...To ty byłaś nieuczciwa.
Marta
Słucham?
Tomek
Wiedziałaś... Ale nie zapytałaś mnie nigdy...
Marta
Mądre kobiety nie pytają...
Tomek
A ja się starałem, przez te wszystkie lata... bo nie chciałem cię ranić... żadnymi nieistotnymi dla nas wyznaniami o przeszłości... i tylko tobie to ciążyło, Marto.
Marta
Ty chyba żartujesz? Ja? Ja jestem winna , nie wiem, czy cię dobrze rozumiem, Tomek, (Iwona chce coś powiedzieć, ale Marta zwraca się do niej) nie, nie, ty nic nie mów, Iwona, tak ładnie mówisz, że zapomnielibyśmy może o czym mówimy, (do Tomka) więc ja jestem winna?
Tomek
Wiedziałaś i nigdy nie zapytałaś. Miałaś dużą przewagę Marto. Szczerość, to nas łączyło, prawda?
Marta
Łączyło?
Tomek
Starałem się, że przez te wszystkie lata udowodnić ci....
Marta
Że potrafisz o niej zapomnieć?
Iwona
(do Marty) Nigdy mnie nie zapamiętał. Nie można zapomnieć kogoś, kogo się nie zapamiętało.
Tomek
Iwona jest naprawdę teraz nieistotna, Marto. Chodzi o nas.
Marta
Jak ty śmiesz? Jak śmiesz tu przychodzić i mówić, że ona jest nieistotna? Że to był błąd? Ty męski .. ty szowinistyczny... ty! Jak możesz przy niej tak mówi? Ona... nie zasługuje żeby tak ją traktować!... Gdyby nie ona... ,
Iwona
Dajcie mi do cholery spokój!
Tomek
Szanuję i podziwiam Iwonę. Ale kocham ciebie Marto, nie chcę cię stracić. Ona o tym wie. Nie zadowolę was obu. Wybrałem. Boję się, że nie zadowolę ciebie Marto nigdy. Ani z Iwoną, ani bez Iwony. Myślałem, że coś się zmieniło. Szczególnie ostatnio.... Nie muszę ci się zwierzać z naszej rozmowy. Dziękuję ci za wszystko (do Iwony) Dziękuję ci. Do zobaczenia.
Marta
Wychodzisz? Nie wyjdziesz w ten sposób!.
Iwona
Marta! Pozwól mu odejść!
Tomek
Zobaczymy się w domu. Może wtedy będziemy mogli porozmawiać. Chyba najwyższy czas, Marto.
Marta
Jesteś palantem, ot co!
(Wychodzi, Marta trzaska za nim drzwiami)
Iwona
Ten palant jest twoim mężem.
Marta
No i co z tego?
Iwona
Żałuję, że nie wybrał mnie, Marto. Niestety, nie wybrał mnie. Ty uczepisz się wszystkiego, żeby tylko twoje widzenie świata się sprawdziło. Nie słyszysz, co on mówi, ponieważ tak naprawdę gówno cię to obchodzi.
Marta
Wiesz, że to najgorsze świństwo w jakim uczestniczyłam! Wtedy kiedy bronię ciebie....
Iwona
(podniecona, a potem rozżalona) Ja nie potrzebuję obrony - Marto. Już nie. Wiemy, jak było. Przepraszam, że tak się stało. Ale wyjechałam. Wyjechałam, od razu, kiedy zrozumiałam, że on mnie nie chce. Czego jeszcze ode mnie chcecie! Przecież wyjechałam! Wyjechałam, wyjechałam, dajcie mi już wszyscy spokój....
Marta
Iwona?
Iwona
....
Marta
(Jest przestraszona wybuchem żalu Iwony) Iwona?!!!
Iwona
Nie mieszajcie mnie do waszych spraw, proszę... Już nie...
Marta
Patrz na mnie!
Iwona
Nie dość ci, że wyjechałam?
Marta
Znowu rosną ci skrzydła?
Iwona
Ty idiotko! Nie zrobiłam tego dla ciebie! Zrobiłam to dla siebie! chcę zostać sama, proszę, zostaw mnie!
Scena 2
(Marta nachyla się nad śpiącą Iwoną, kładzie obok łóżka torbę, wyjmuje z niej kolorową domową pościel, z każdą sceną pokój ma bardziej przypominać wystrój z pierwszej sceny pierwszego aktu, a Marta jest coraz elegantsza, kolorowa, podmalowana, uczesana itd.,- tak jakby zewnętrznie kobiety zamieniały się miejscami )
Marta
Śpimy sobie? Bardzo dobrze... Sen jest potrzebny. (robi porządek na stoliku, nakrywa go obrusikiem, stawia kwiatki)
Iwona
(Odsłania się, podnosi) Sen jest zdrowy.
Marta
(pomaga jej) Poprawimy zaraz poduszki, będzie nam się lepiej leżało. (fachowo poprawia pościel, unosi Iwonę, przewraca na bok, z powrotem układa) Zmienię ci pościel. (fachowo zmienia) O już jest dużo lepiej. Na pewno jest lepiej. Wygodnie nam? Na pewno jest nam dużo wygodniej.
Iwona
(z wysiłkiem) Dlaczego znowu zaczynasz? Chcesz mi wszystko zepsuć? Co mi jeszcze chcesz zrobić?
Marta
Iwona, spokojnie, wszystko będzie dobrze, nie denerwuj się...
Iwona
Co będzie dobrze? Co będzie dobrze? Może tobie będzie dobrze, bo nam nie będzie dobrze.
Marta
Jezu Chryste, nie chciałam cię urazić.
Iwona
Nie odzywaj się do mnie tym protekcjonalnym tonem, nienawidzę tego, nienawidzę, możesz sobie podarować te ciumki, ja jestem ja, zachowaj je dla innych pacjentek i tę pogodną pieprzoną twarzyczkę! I to będzie dobrze, będzie dobrze... Będzie dobrze, pani Alinko, Sralinko, a co my tu mamy, zmoczyłyśmy się, zrobiłyśmy kupę, to cudowne. Nie! Nie my, tylko ja. Wyłącznie ja. Nie byłyśmy grzeczne, patrzyłyśmy przez okna, miałyśmy bóle. Nie! Kochana siostro, to tylko ja! Ja leżę, a nie my leżymy. To ja gapię się na ten biały prostokąt, to ja mam bóle i to nie my musiałyśmy w nocy dzwonić po zastrzyk! Ciebie przy tym nie było! To tylko ja!
Marta
(zastanawia się przez chwilę, najpierw przerażona wybuchem, potem zaczyna słuchać) Dobrze. Możesz na mnie napluć. Jestem głupią bezsensowną kretynką. Masz rację.
Iwona
Oczywiście, że mam rację. Czy ja ci zadaję te idiotyczne pytania w liczbie mnogiej? Czy zrobiłyśmy wczoraj obiadek? Czy mąż nas zdupczył wczoraj troszeczkę? Byłyśmy u znajomych miłych?
Marta
(krzyczy) Masz rację!!!
Iwona
(spokojnie) Wiem.
Marta
Przepraszam. Źle się czujesz?
Iwona
A dlaczego mam się źle czuć?
Marta
Leżysz?
Iwona
Zgadnij.
Marta
Potrzeba ci czegoś?
Iwona
Skąd. Jest mi po prostu znakomicie. Tak sobie leżę już piąty tydzień. Rękę mam unieruchomioną. Z trudnością się podnoszę. Ale jest mi fantastycznie. Świeży tlen. Powietrze. Zmieniają pościel. Bosko. Chcesz się zamienić?
Marta
Jesteś rozdrażniona, ale ja to rozumiem.
Iwona
Czyżby?
Marta
Tak, rozumiem.
Iwona
(Jakby się chwilę zastanawiała, patrzy bacznie na Martę, podejmuje deczyję, lekko wznosi się na poduszki) Czy możesz coś dla mnie zrobić?
Marta
Wszystko.
Iwona
(odpina tlen, wplątują jej się włosy, pokazuje kroplówkę)
Odłącz.
Marta
Nie mogę! Musi zejść do dwudziestej drugiej.
Iwona
To odwiąż rękę. Na moment, proszę.
Marta
(odwiązuje)
I co teraz?
Iwona
Pomóż mi.
Marta
Co ty robisz?
Iwona
Boże, pomożesz mi czy nie?
Marta
Chcesz wstać?
Iwona
Nie. (wstaje)
Marta
Przecież widzę!
Iwona
Źle widzisz...
Marta
A jednak...
Iwona
Popraw to wszystko, proszę...
Marta
Tak? (poprawia łóżko) Mogłaś leżeć.
Iwona
A teraz kładź się.
Marta
Co?
Iwona
Kładź się.
Marta
Zwariowałaś?
Iwona
Proszę, połóż się. A teraz tlen. A teraz rączka. Wygodnie ci?
Marta
Tak. (leży na łóżku, Iwona przywiązuje jej rękę bandażem do łóżka)
Iwona
Leż. Udawaj, że ci jest wygodnie.
Marta
Tak?
Iwona
Właśnie tak.
Marta
Jak długo? Ktoś może tu wejść.
Iwona
Nikt nie wejdzie. Przecież wiedzą, że ty jesteś. Udawaj, że nie możesz się ruszyć. Zamknij oczy.
Marta
Dobrze... Leżę...
Iwona
(siada na stoleczku koło łóżka, podsuwa kroplówkę, włącza ją, majstruje, żeby wolniej skapywała, wszystko to robi z wysiłkiem)
Zobaczysz, co to znaczy tak leżeć. I nic nie móc. Jaka to przyjemność. Ostatnia. Więc sobie poleż Marto, a ja posiedzę, przy tobie, jak ty siedzisz przy mnie. Aż zdrętwieje ci ręka, kręgosłup, aż zacznie cię boleć krzyż (Marta ma zamknięte oczy, oddycha równo i spokojnie, zasnęła, czego Iwona nie widzi jeszcze) I potem porozmawiamy. Kiedy odciśnie ci się gumka od tlenu. Ale za to świeże powietrze. I w ten sposób, Marto, może się zrozumiemy...Bo innego wyjścia nie ma. I może wtedy już nie będziesz wchodzić i pytać czy leżę. Bo muszę leżeć, prawda? Marto? Ty śpisz??? (Jest oburzona, potem podnosi się, nakrywa Martę kocem, siada, wyciąga książkę, ale nie może czytać, opiera się o łóżko, światła gasną)
Nie możesz...Może to i lepiej...(światła gasną, potem włączają się, na krzyk Marty, Iwona, która drzemała opierając się o krzesło podrywa się))
Marta
Jezu! (zrywa się, przytrzymuje ją ręka, plącze się, odczepia, w panice) Która godzina? Zasnęłam! Iwona!
Iwona
Jestem tu.
Marta
(wygrzebuje się)
Kroplówka!
Iwona
Wyłączyłam.
Marta
Przepraszam... Taka byłam zmęczona...
Iwona
Odpoczęłaś?
Marta
No...
Iwona
Pomóż mi.
Marta
(pomaga) Co ty robisz, co ty robisz...
Iwona
Nie możesz wiedzieć. I ja nie mogę wiedzieć.
Marta
Wiedzieć? Czego?....
Iwona
Nic, niczego...
Marta
Późno już. Weź poczwórniaka, nie będzie ci tak niewygodnie. Będziesz spała... Dobrze... Dobranoc...
(kładzie dzwonek blisko ręki Iwony, poprawia kołdrę, Iwona zamyka oczy, Marta myje kubki, wychodzi, gasi światło, zostawia uchylone drzwi, światło pada przez szparę) Wrócę jutro...
Iwona
Marto?
Marta
Tak?
Iwona
A jak tam mąż, zdupczył nas wczoraj troszeczkę?
Scena 3
(Iwona wygląda dużo gorzej, ma podkrążone oczy, prawie się nie rusza, Marta odstawia basen)
Iwona
To takie straszne, takie upokarzające
Marta
Ale co ty opowiadasz... Zobaczysz... To jest wszystko normalne...Zaczęly działać leki... Tak musi być.. Będzie lepiej, za dzień, dwa...
Iwona
Wcale mi życie nie staje przed oczami...
Marta
Przestań, przestań tak mówić! Jeszcze nie wszystko stracone!
Iwona
To bzdury, że całe życie staje przed oczami. Całą tylko zamieniam się w prośbę, niech nie boli, niech już nie boli? Jak mogłam się skurczyć do takiego myślenia! Tylko o tym, żeby nie bolało! Żebym jeszcze dzisiaj mogła normalnie zrobić kupę? Jeszcze tylko dziś! Dlaczego wcześniej nie wiedziałam, że normalne wysranie się to takie wielkie porażające szczęście?
Marta
Proszę cię...
Iwona
Nie proś mnie! Dlaczego moje życie skurczyło się do problemu kupy? Dlaczego mnie tak boli?
Marta
Poczekaj, zrobię ci zastrzyk!
(wychodzi, wchodzi, robi, Iwona zasypia, Marta siada przy niej, rozjaśnienie, ściemnienie)
Iwona
Siedzisz tu cały czas?
Marta
Nie... Tak...Iwona?
Iwona
Co?
Marta
Przyszłam... Nie wiedziałam, że Tomek będzie... Przyszłam, bo chciałam ci oddać ten czek.
Iwona
Nie możesz nic ode mnie przyjąć?
Marta
Mogę....Ale... Ale tamten dyżur nie był tyle wart... Nie chcę tego... tych pieniędzy...(z kieszeni fartucha wyjmuje czek, trzyma go w ręce, Iwona patrzy na nią uważnie, trwa to chwilę, zanim od niej bierze)
Iwona
(normalnym głosem) OK. Daj. (drze czek) Nie żal ci?
Marta
Żal. Żal jak cholera żal. Taka kupa forsy! Jeszcze jak mi żal. Ale teraz mi lepiej. Jest jedna rzecz, którą chciałabym od ciebie dostać... teraz...
Iwona
Nie zaczynaj. Ale możesz sobie obejrzeć... Tu leży...
Marta
(wyjmuje z szuflady pierścionek, oglądają) Ten pierścionek był dla mnie.
Iwona
Ale ja go dostałam.
Marta
Nie chcesz mi go dać, bo to by ciebie zbyt dużo kosztowało?
Iwona
Przez prostą złośliwość.
Marta
Nie chcesz mi dać tego, co ja chcę. Chcesz mi dawać tylko to, co ty chcesz.
Iwona
To wysoce prawdopodobne.
Marta
A może mi tak na nim zależy, bo tobie na nim zależy...
Iwona
Zsuwa mi się ze wszystkich palców... A na kciuku nie mogę go nosić.
Marta
Piękny...
Iwona
Nie chcę ci go dać Marto.
(Marta chowa do szuflady, Iwona opada na poduszki, zamyka oczy)
Marta
Jesteś? Hej, jesteś?
Iwona
Jestem, jestem, ale już słabo jestem. Co mówi Saranowicz?
Marta
Saranowicz?
Iwona
Schowaj go, tutaj, po prawej stronie. Widziałaś się z nim?
Marta
Z Saranowiczem? Chyba jeszcze nie przyjechał.
Iwona
Słyszałam jego głos na korytarzu.
Marta
Może i przyjechał, ale skąd ja mogę wiedzieć, co mówi. Czy ty myślisz, że ja się opierdalam cały dzień? Nie wiedziałam dzisiaj w co ręce włożyć. Dawno nie było takiego pieprzonego dnia. Ta z erki nam zeszła - wiesz, mówiłam ci, co przywiózł ją mąż i rzucił na łóżko. Samobójczyni pieprzona. Mówiłam, zostawić wenflon, bo żyły mi uciekają. Ale oczywiście lekarz wiedział lepiej. Wyjąć, bo jutro wypis. No i spadło ciśnienie, Basia w jedną nogę, ja w drugą, on szuka w dłoniach, ale już
Iwona
Ta, co się przez męża truła?
Marta
Uhm. Sinieje nam w oczach, a Basia z aparatem tylko mówi 100 na 60, 80 na czterdzieści, 60 na 30, a ona mówi pani doktór ja będę umierać, 40 na 0... Gdyby był wenflon można było podać... To jak ja miałam Saranowicza pytać o cokolwiek!
Iwona
Martuniu...
Marta
A potem jeszcze dwa cukry, posiew...
Iwona
Martuniu...
Marta
Ach, wyobraź sobie, i przyjęliśmy na oddział Piłata. Śmieszne nazwisko nie? A za mną stanął lekarz, Jacek, wiesz, ten młody z ginekologii i mówi mi na ucho, to wy macie taką umieralność, że z biblii musicie dobierać? (śmieje się wymuszonym śmiechem)
Iwona
Martuniu...
Marta
Ale obiecuję, jutro z samego rana...
Iwona
Martuniu, muszę ci coś powiedzieć...
Marta
(przerażona) Był tutaj???
Iwona
Nie.
Marta
(z ulgą odwraca się od Iwony) No widzisz...
Iwona
Ja te badania miałam robione w Paryżu. Dlatego wróciłam...
Marta
(zakrywa oczy, idzie w kierunku łóżka, cofa się, wreszcie siada, , jakby z niej wypuszczono powietrze, chowa twarz w dłoniach)
Dlaczego?
Iwona
Dlatego.
Marta
To po co to wszystko?
Iwona
Czasem ci wierzyłam... Że nie ma kto odczytać... Że wszystko przede mną...
Marta
(rozpaczliwie) Ale po co, po co???
Iwona
Po nadzieję. Bo ty nie wiedziałaś. Mogłam udawać, że też nie wiem.
Marta
Przecież ja od razu wiedziałam.
Iwona
Ma to dobre strony. (Marta patrzy na nią ze zdziwieniem) Możemy przynajmniej zejść z tematu Saranowicza.
Marta
Wiesz, ale to jeszcze nie znaczy...
Iwona
Oczywiście, Marto. Nic nie znaczy. (kładzie nacisk na „prawie”) (zmęczonym głosem) prawie nic nie znaczy. A ja prawie jestem... Jestem jeszcze trochę. Poznaję to po tym, że chcę spać. Idź już, Marto, idź już, chcę spać...
Scena 4
(Iwona leży, ma związane włosy w koński ogon, Marta ma rozpuszczone, ładnie ułożone, jakby zamieniły się rolami ze scen pierwszych, jest lekko podmalowana i czujna)
Iwona
(nie otwierając oczu) Boję się, że umieram.
Marta
(jakby podjęła jakąś ważną decyzję powtarza) Boję się, że umierasz. (Jakby przerażona tym co powiedziała odwraca się, chce się podnieść, ale zostaje i patrzy na Iwonę)
Iwona
Nic już nie można zrobić, prawda?
Marta
Zawsze jest nadzieja.
Iwona
(nie zmieniając intonacji, jakby trochę sennie, ma zamknięte oczy) Nie pierdol, siostro. Nic już nie można zrobić, prawda?
Marta
Wszystko, co było można, zostało zrobione.
Iwona
(raczej stwierdza, niż pyta) Nie ma dla mnie ratunku?
Marta
Zawsze jest nadzieja.
Iwona
Na cud?
Marta
Na cud.
Iwona
(Otwiera oczy i patrzy na Maartę) Dziękuje ci.
Marta
Ale to nic nie znaczy!
Iwona
Daj spokój. Nie psujmy tego.
Marta
(szlocha). Nie psujmy.
Iwona
Tak się boję, siostro.
Marta
(jakby tępo powtarzała) Tak się boję siostro...
Iwona
Wydaje mi się, że nie wytrzymam tego strachu...żeby tak od razu... A potem myślę, że to dobrze, że jeszcze nie... Jak jest słońce... Ale słońce wschodzi niezależnie od wszystkiego, prawda?
Marta
Prawda.
Iwona
I wzejdzie po mojej śmierci. Jakby się nic nie stało. Jak po śmierci rodziców... A od tej pory nie było dla mnie nic świętego... Podnieś mi wyżej łóżko... (Marta podnosi wezgłowie, Iwona sadowi się wygodniej, poprawia włosy) Dla ciebie też?
Marta
(poprawia jej koc na nogach, jest coraz bardziej zdenerwowana, zagryza usta, jakby powstrzymując się od wybuchu, milczy)
Iwona
Marto? Pytałam cię... czy dla ciebie... Marto!
Marta
(przez łzy, nie panuje nad sobą) Jak możesz! Jak możesz mnie o to pytać! Nigdy ci nie jest za mało siebie samej?
Iwona
(nie rozumiejąc) Nie rozumiem...
Marta
(staje u nóg łóżka, trzyma za poręcz, pochyla się w stronę Iwony, ściska łóżko) Jak możesz używać słowa też? Zapomniałaś, że to ja siedziałam przy matce, myłam ją i cierpiałam z nią, to ja byłam na każde zawołanie, to ja musiałam na to patrzeć!
Iwona
Ale ja...
Marta
( jakby coś w niej pękło) Zdajsie, że nienawidzisz słowa ale, siostro! Co ty? Wyjedziesz znowu ze swoimi pieniędzmi? Oczywiście, że dzięki tobie było na najdroższe leki, ale to wszystko. To nic! To już tylko ja wyłam z rozpaczy i widziałam, jak gaśnie dzień po dniu i nawet wtedy nie zauważała mnie, tylko widziała brak ciebie i słyszałam twoje imię we wszystkich przypadkach - o tobie, z tobą, przy tobie. Ty, ty, ty! (Z żalem i jakby zdziwieniem) Tęskniła do ciebie, a ja trzymałam ją za rękę...
Iwona
(stara się wejść jej w słowo, odpina sobie tlen, unosi się na łóżku) Marto!
Marta
Nie! Nie przerywaj mi teraz! Myślałaś, że nie będę miała odwagi w tej sytuacji? Pieprzyć to! Chrzanić to wszystko! Zawsze ty! Wspaniała ty! (Naśladując matkę) Bierz z niej przykład, kochanie, dlaczego nie zachowujesz się jak Iwona? Iwona to boże dziecko, widzisz jaka jest odważna, nigdy nie bała się ryzykować. Iwona nie może - ale jestem taka szczęśliwa wiedząc, że Iwona sobie ułożyła życie. Iwona jest po prostu bardzo zdolna. Iwona na pewno będzie robiła w życiu coś nietuzinkowego (Marta macha rękami, jakby pokazując szerszemu audytorium wspaniałość Iwony, odgrywa rolę matki chodzi, raz mówi do wyimaginowanego dziecka w praw ą stronę, raz w lewą) ) Ale to dobrze, że z ciebie taki pracuszek, o Iwona to ma fantazję, widzieliście co zrobiła ze swoim pokojem? Iwona jest taka barwna (w drugą stronę, zmieniejąc głos) ale i z ciebie jesteśmy dumni dziecinko. (bardzo smutno do Iwony) Nawet wtedy kiedy ciebie nie było, było cię o wiele za dużo dla mnie... A ty nie przyjechałaś... Ty (zdziwiona) nie przyjechałaś..
Iwona
Marto, ja...
Marta
TY - nie przyjechałaś! Nawet na pogrzeb. A co z Iwoną, o Iwonie, dla Iwony, Iwona? (Kpiąco) Iwona nie przyjedzie mamusiu, bo jej się nie opłaca. Bo jak przyjedzie, to już nie wróci do swojej kochanej Francji, swojej nowej ojczyzny au revoir mes dammes und messieurs! I do Piotra, oczywiście. Już nie będzie mogła wrócić, mamusiu. I dlatego masz tylko mnie. Ta, która zawsze była mniej kochana siedzi przy tobie i nie boi się, że jej coś zabiorą. Niestety. Tylko ta druga, ta mniej ważna siedzi przy tobie i słucha o Iwonie. Przepraszam mamusiu, że nie jestem Iwonką. Mogłybyśmy się zamienić, bo ja bym przyjechała zewsząd, z końca świata i nie bałabym się ubecji, ani stanu wojennego, mamusiu. Ale ta dzielna Iwona też się nie boi, mamusiu. Przecież zawsze była taka odważna. Może nie może znieść myśli o twoim umieraniu, mamusiu. Od tego masz mnie. Tyle osób umarło mi na rękach przed tobą, mamusiu. Nie martw się, poradzę sobie. Zawsze sobie radziłam. A poza tym jestem przyzwyczajona, mamusiu. Przecież sama sobie wybrałam ten zawód, choć to był zawód (łamie jej się głos) dla ciebie, mamusiu. (Dopada łóżka, ze zjadliwością, pochylając się nad Iwona) Nie ćwicz tego ze mną! W tej chwili nie! Zawsze to robiłaś! Teraz jesteś taka biedna, że nie można ci mówić takich rzeczy, prawda? (Z rozpaczą, prawdziwie) To kiedy ci to mogę powiedzieć, Iwona, kiedy, no! (Iwona ma zamknięte oczy, Marta szarpie ją za ramię) Odpowiedz mi! (Orientuje się, że coś jest nie w porządku, zakłada tlen, zmienia się w pielęgniarkę, robi zastrzyk, Iwonie mija po chwili atak duszności, ale to trwa chwilę) Spokojnie, Iwona, spokojnie, chwileczkę, już dobrze malutka, już dobrze, poczekaj, psiakrew jasna, oddychaj, oddychaj, tak...
Iwona
Nie...(macha ręką jakby odganiała się od much)
Marta
Boże, co ja zrobiłam...Nie wytrzymuj ę tego napięcia... Nie chciałam, nie słyszę, co mówisz (pochyla się nad Iwoną)
Iwona
Nie... Nie przerywaj. Mów dalej... Proszę.
Marta
Przepraszam, nie wiem, co mnie opętało, to nieprawda, taka jestem podła...
Iwona
Nie...Nigdy nie myślałam... to musiało być straszne dla ciebie... jakie straszne...
Marta
(uspokajająco) Nie, ja to w złości mówiłam, ja wcale tak nie myślę..
Iwona
Myślisz, dzięki Bogu myślisz. Wybacz mi Marto, że musiałaś mi to powiedzieć...
Marta
(Odchodzi do okna, chwilę stoi odwrócona, potem ponownie się zwraca do Iwony, głos ma chłodny od wściekłości, ale spokojny) Niestety, jednak cię nienawidzę. Nawet teraz musisz być lepsza? Nie sprawdzisz czy cię nie swędzi pod łopatkami? To taki pierwszy objaw wyrastających skrzydeł! Boże, jak ja cię nienawidzę!
Iwona
Zamknij się i pozwól mi coś powiedzieć !
Marta
Już sobie kupiłaś dyżur i dobrze za to zapłaciłaś! Ale ja nie muszę się teraz podporządkować! Nic naprawdę! Nic! (przedrzeźniając Martę z pierwszych scen) och, moja siostra posikała się w majtki, och wszyscy się z niej śmiali... Powiedz - przepraszam cię siostro, że byłam wstrętną gówniarą, która ośmieszała cię na każdym kroku! Powiedz to, póki możesz jeszcze mówić!
Iwona
(Kaszle, ciężko oddycha) Przepraszam, przepraszam, przepraszam (odkręca sobie tlen, Marta widzi to, ale jej nie pomaga)
Marta
(ze smutkiem) Co ja ci takiego zrobiłam, że tak strasznie się na mnie mściłaś?
Iwona
(sięga po kubek, wkłada sobie rurkę do ust., pije, odstawia i dość spokojnie wyjaśniająco) Byłam zazdrosna o ciebie.
Marta
(ze zdumieniem) Ty???
Iwona
To ja cię nienawidziłam. Tego twojego porządku...i tego że z ciebie gówniary mam brać przykład. Stawałam na głowie, żeby mnie zauważyli. To dlatego z lampy wisiał koński ogon - zakurzony i śmierdzący... Żeby przynajmniej wiedzieli, że ta druga córka jest oryginalna. A moje zeszyty nigdy nie były pokazywane. I nie umiałam żadnego pieprzonego wierszyka na pamięć. I próbowałam się nauczyć ojca zadżumionych, żeby nareszcie... Trzy razy księżyc obrócił
Marta
Odmienił, odnienił się złoty... gdy na tym piasku rozbiłem namioty...
Iwona
Widzisz? (po pauzie) Maleńkie dziecko karmiła mi żona...
Marta
(wchodząc jej w słowa, ale nie inwazyjnie a uzupełniająco)
Prócz tego dziecka trzech synów trzy córki...
Iwona
Cała rodzina dzisiaj pogrzebiona przybyła ze mną. ..
Iwona i Marta razem
Dziewięć dromaderów chodziło co dnia na piasku pagórki karmić się chwastem nadmorskich ajerów.
Iwona
I nie grałam na pianinie. I to mi nadepnął słoń na ucho. Marto, zagraj nam coś kochanie, niestety - i tu nasz tatuś konfidencjonalnie ściszał głos - Iwonie słoń nadepnął na ucho. Budziłam się w nocy i czułam te pazury słonia depczące po moich rozklapcanych uszach... Chciałam, żebyś umarła...
Marta
(Milczę, po pauzie) Iwona?
Iwona
Więc jak to było? Trzy razy księżyc odmienił...
Marta
(równocześnie z „odmienił”) Obrócił...
(Obie się uśmiechają do siebie)
Iwona
Uczeszesz mnie? Zobacz jak wyglądam...
Marta
(bierze grzebień, rozczesuje włosy, upina) Nie będą się wplątywać w to... (zakłada z powrotem tlen) A ten dyżur? Ten wygłup? Żeby tak jak w domu, za pieniądze? Po co?
Iwona'
Nie chciałaś ze mną rozmawiać. To był jedyny sposób, żebym ci coś mogła powiedzieć...
Marta
Ale już nie usłyszeć...
Iwona
Zgodziłaś się... Mogłaś się nie zgodzić. Ale się zgodziłaś.
Marta
No. Taki dobry pretekst...
Iwona
Tomek powiedział mi...Dlaczego nie ty? Dlaczego nie ty?
Marta
Co ci powiedział?
Iwona
Dlaczego nie macie dzieci.
Marta
Bo ja...
Iwona
Dlaczego nie ty???
Marta
Kurcze, Iwona. Ty i ta twoja ciąża. Zdecydowałam się na skrobankę. Ja bym życie oddała, żeby być w ciąży... z nim. (przedrzeźniając Iwonę) Miałam zabieg kochana Marto, nie mogę przyjechać, bo miałam zabieg kochana Marto...
Iwona
(smutno) Miałam zabieg kochana Marto, nie mogłam przyjechać... Najpierw leżałam cztery miesiące z nogami do góry, kochana Marto, z zeszytą szyjką, kochana Marto, ale nie udało się, więc miałam zabieg, kochana Marto...
Marta
(jakby tłumacząc się) Napisałaś - miałam zabieg...
Iwona
A co miałam napisać do ciebie? Która zdecydowała, że dzieci właściwie na tym świecie nie powinny się rodzić, bo jest zbyt okrutny? (Przedrzeźniając Martę) Kochana Iwonko, postanowiliśmy nie mieć dzieci, nie chcemy dokładać cierpień do bólu tego świata, trzeba być odpowiedzialnym... jakże cię nie lubiłam Marto. Nie mogłam przyjechać... Leżałam wtedy z nogami do góry... Nie mogłam...
Marta
Jak ja cię przeklinałam! Zabieg! Kiedy ja wszystko za ten jeden jedyny raz... (z miłością) Czułaś je? (siada na łóżku Iwony)
Iwona
Słucham?
Marta
(bardzo łagodnie, z naiwnością dziecka, ciekawością, intymnie) Czułaś je? Powiedz...
Iwona
(łagodnie, odwołując się do wspomnień) Tak...
Marta
Jak?
Iwona
Takie... bulgotanie.
Marta
Bulgotanie?
Iwona
Tak. Bulgotanie. Przelewanie...Przewracanie... Ale głównie bulgotanie...
Marta
Bulgotanie...
Iwona
Takie łaskotki...
Marta
Łaskotki?
Iwona
Łaskotki od środka... Takie osobne... ostrożne... Takie bulgotki...
Marta
Bulgotki...
Iwona
Nie udało się. (po pauzie) I Piotr odszedł.
Marta
(poprawia) Piotra rzuciłaś!
Iwona
(wyjaśniająco) Skoro odszedł, to musiałam go rzucić!
Marta
Skurwysyn.
Iwona
Marta!
Marta
(wyjaśniająco) Skruwysyn powiedziałam.
Iwona
Jakich ty słów używasz!
Marta
Przepraszam. (po pauzie) Normalny chuj.
Iwona
Marta?!
Marta
Co Marta, Marta? Myślałaś, że nie znam takich słów? Od Piotra wiem, że wtedy... Ty i Tomek... Przyszedł do mnie... Myślał, że ja coś zrobię... bo on tak (z ironią) ciebie kocha! Skurwysyn!
Iwona
Powiedział ci? A to skurwysyn. (po chwili) Szkoda, że nie wiedziałam...
Marta
Szkoda, że
Iwona
Szkoda, że?
Marta
Że nie wróciłaś.
Iwona
Wróciłam.
Marta
Wcześniej.
Iwona
Wcześniej?
Marta
No. Cieszę się, że wróciłaś.
Iwona
Ja też.
Marta
Iwona? (Iwona milczy, ma zamknięte oczy, Marta bierze ją za rękę, jest bezwładna, nakrywa ją, opuszcza łóżko, głaszcze ją po policzku) Ty chudzinko moja, cieszę się... (wychodzi)
Scena 4
(Marta cicho wsuwa się przez drzwi)
Marta
Hej, to ja! Ja!
Iwona
Ja sosna, ja sosna, odbiór.
Marta
(Uśmiecha się) Prawie zapomniałam! O rany, ile to lat! Odbiór.
Iwona
To myśmy go tak załatwili.
Marta
Ależ skąd! To nasza klasa! (naśladując głos sztywnego profesora) A klasy czwarte zostają w szkole i ćwiczą przygotowania do wybuchu atomowego! I uzyskają łączność z klasami pierwszymi, które będą na boisku, ha! Iwona
(Naśladując profesorki głos) I klasy czwarte będą się posługiwały radiostacją w klasie, a pierwsze na boisku, choć to maj!
Marta
I ten maj popamiętają!
Iwona
I pamiętają!
Marta
To Małolepa wymyślił hasło do łączności! Wiesz, że on teraz jest komputerowcem?
Iwona
(naśladując skostniały głos) Ty tym się różnisz od prostej Małolepszy, że prosta jest nieograniczona! Skończył studia?
Marta
No! A wtedy aż żałowałam, że nie mogę być z wami w klasie.
Iwona
Siedzimy sztywno i wpatrujemy się w to pudło i nagle słyszymy
Marta
Ja sosna, ja sosna,
Iwona
(Śmiejąc się) głąb wzywam cię, odbiór! I ten patałach bierze to (ściąga rurkę i mówi w nią jak w mikrofon) ja głąb, ja głąb, odbiór!
Marta
O matko, jak myśmy się śmiali!
Iwona
(krzywi się, widać, że już dłużej nie może się bawić, jęczy, Marta natychmiast jest przy niej) Jakbyś trochę...
Marta
Co mam zrobić?
Iwona
Nie wiem... Jakbyś mi podłożyła pod nogi... (Marta zwija koc i podkłada pod kolano) Nie nie tak... Pod tę drugą... wyżej... wyżej (zniecierpliwiona, widać, że cierpi) Nie słyszysz o co proszę! Pod kolano... Może by mi było trochę lżej... Przepraszam...
Marta
Proszę bardzo, do usług.
Iwona
Co słychać?
Marta
U nas w porządku.
Iwona
My... my... (trochę do siebie) zawsze liczba mnoga... Wasze małżeństwo, wasz dom, wasz czas teraźniejszy, przeszły i przyszły... Ja w każdym czasie byłam sama...
Marta
Teraz nie. Jestem.
Iwona
Teraz nie mam już czasu. (zwija się w łóżku)
Marta
Zastrzyk?
Iwona
Nie, nie.. Jeszcze nie (przez zęby) Jeszcze trochę...
Marta
Poczekaj, zaraz zrobię. (zrywa się)
Iwona
Nie, jeszcze nie...wytrzymam jeszcze ... trochę...Nie, nigdzie nie chodź, proszę nie zostawiaj mnie... Nic nie mów... Dlaczego tak się dzieje? Przecież to, że mnie boli, nie przydaje się nikomu... To nie jest w porządku... nie jest...Potrzymaj mnie za rękę...
(Milczą, Iwona coraz bardziej stara się ukryć, że cierpi, nie wytrzymuje Marta)
Marta
Proszę cię! Może ty wytrzymasz, ale ja nie wytrzymam! Pozwól mi zrobić ten cholerny pierdolony zastrzyk, bo nie wytrzymam! Proszę!
(Iwona kiwa głową, Marta robi zastrzyk, siedzi przy łóżku, głaszcze Martę po ręce) Wytrzymaj Iwoniu, kochana moja, wytrzymaj, spróbuj zasnąć, jutro będę u ciebie wcześniej, albo nie, zostanę tutaj. No. Zostanę. Jestem wypoczęta. Tomek napisał do Stanów, do kolegi, on coś zrobi, muszą być jakieś leki, o których nie wiemy... Może nie przetestowane, ale to się sprowadzi na lewo, musi coś być, co ci pomoże...
Iwona
Już mi lepiej...Opowiedz mi coś...
Marta
Co? Baję?
Iwona
Dlaczego akurat na geriatrii?
Marta
Dlaczego akurat na geriatrii?
Iwona
Nigdy cię o to nie zapytałam...
Marta
(bardzo prawdziwie z serca, do siebie, nie zwraca uwagi na Iwonę) Wiesz, bo oni mnie potrzebują. To znaczy nie mnie. Kogokolwiek. Bo to najważniejsze... czekać... mieć nadzieję. Najpierw strach i radość, jeszcze nie wiadomo... Ale przy końcu, kiedy już wiadomo, to wszyscy się niecierpliwią... Już? Jeszcze? Kiedy? A oni nie chcą być sami... Im już jest trudno z własnym... No wiesz, tym wszystkim (Iwona słucha jej uważnie, nie przerywa, czasem kiwa głową) A ty patrzysz na te twarze i widzisz... W każdym mętnym białku jest ślad zachwytu, którego już nie będzie... w każdej bruździe jest młodość - przeszła, w każdych ustach są pocałunki, nawet jeśli... one są te same... ci sami ludzie... Tylko teraz nie mogą... Oni nie mogą sami nie mogą już znieść tej powłoki, która odmawia posłuszeństwa... ale to przecież oni... Ręce - są niespokojne, biegają w te i we w te... A ja widzę pod tymi palcami główki dzieci, głaskane ciała... Bo ja nie chcę się bać... Więc... (milknie speszona, patrzy na Iwonę, która jest , bardzo wzruszoną)
Iwona
Moje obrazy... (Marta obrusza się) Moje obrazy nigdy nie były takie, jak to, co ty tworzysz. Nigdy o nich nikt tak nie powie... Jak ty, o tym, co robisz... Piękno i dobro... Ja to chciałam stworzyć... ty to masz...
(są wzruszone, Marta podnosi się i całuje Iwonę, ociera łzę)
Marta
Jaką ty masz spierzchniętą skórę? Gdzie krem?
Iwona
Tutaj.
Marta
Poczekaj, nasmaruję cię. (delikatnie kremuje twarz Iwony)
Iwona
Skremujesz mnie?
Marta
Przecież kremuję.
Iwona
Pytam, czy mnie skremujesz ..jakby co
Marta
A mnie wyłącznie w razie śmierci, nie jakby co...
Iwona
Dziękuję...
Marta
(klepie ją w policzki, Iwona się przelewa) Iwona, Iwona, patrz na mnie! Patrz na mnie! Przyniosę ci Gniazdo książąt Dżawacha, pamiętasz jak nam mama czytała, będę ci czytać, będzie jak wtedy, nie chcę twojego pierścionka, Iwona, tak nie może być, coś wymyślimy, nie odchodź proszę, nie odchodź!!!
Iwona
(z wysiłkiem) Wiem, że wtedy za mną szłaś...
Marta
Kiedy???
Iwona
Wtedy... Na ten cmentarz... Dlatego się nie bałam...
Marta
(Smieje się przez łzy, które ociera, żeby Iwona nie widziała, że płacze) Namówiłam ich, żeby cię sprawdzić. Umierałam ze strachu o ciebie. A tak miałam cię na oku...
Iwona
(cicho) dwie dychy...
Marta
(nachyla się nad nią) Co?
Iwona
(z wysiłkiem) Dwie dychy... Jesteś mi winna dwie dychy (z trudem wyciąga rękę do Marty) Dałam dwie dychy Kotwie... Z procentami...
Marta
Nie pytasz o Tomka.
Iwona
Nie. Nie muszę...
Marta
Proszę cię, proszę! (rzuca się po pokoju, wraca do łóżka, siada, podnosi się itd., rozpaczliwie) Proszę, Boże, co ja mam robić? Co ja mam zrobić? Posłuchaj Iwona, chcesz, wezmę urlop, mam chyba sześć tygodni zaległego urlopu, coś razem wymyślimy, zawsze coś wymyślałyśmy, proszę, proszę... (płacze)
Iwona
Nie... Jestem taka zmęczona... taka zmęczona... Nie płacz... Rzeczy ostateczne i tak się dzieją mimochodem... Zrób mi zastrzyk - jeszcze jeden... i idź już... Nie siedź już przy mnie... Pocałuj mnie... Pozwól mi odejść siostro, pozwól mi odejść...
Koniec
Pozwól mi odejść
______________________________________________________________________________________
66
______________________________________________________________________________________
Autor: Katrzyna Grochola