Prześladowca
Wschodzące słońce oświetlało wschodnią część kampusu kiedy Ariana skradała się wzdłuż Drake. Nie spała całą noc. Patrzyła tylko w ciemność z ręką na klatce piersiowej Thomasa, kontrolując jego oddech. Wczesnym świtem wymknęła się oknem piwnicznym, i ostrożnie ruszyła do Billings po jakieś jedzenie. Teraz, trzymała tylko te rzeczy które zdołała znaleźć w szafce Noelle: butelkę SmartWater, kilka batonów zbożowych Zone, i białą czekoladę w kształcie renifera, którą przed przerwą świąteczną zostawił na jej poduszce Dash.
Ariana trzęsła się z zimna, jej ciało było słabe i wyczerpane. Nie była w stanie się zmusić do założenia na siebie płaszcza ubrudzonego krwią, który zakopała pod schodami w piwnicy zeszłej nocy. Wiec kiedy dotarła do Billings wzięła swoją karmelową, miękka kurtkę. Była ciepła, ale nie radziła sobie w walce z porannym ziąbem. Zmarzniętymi palcami przytrzymywała ją na karku, wywołując tym niekończące się dreszcze biegnące po kręgosłupie.
Dźwięk jej butów ubijających śnieg, wzbudzał skrzypienie, które przedzierało się przez świeże powietrze. Kiedy śpieszyła się przy Drake by wejść już do piwnicy, wydało jej się, że usłyszała jakiś inny dźwięk. Drugie, przedrzeźniające jej kroki. Zastygła, przyciskając ciało do ściany budynku. Wstrzymując oddech, starała się wyciszyć dźwięk jej tłukącego się serca.
Nic, tylko ogłuszająca cisza.
Nie bądź głupia, Ariana. Nikt inny nie wstaje o 5 w czasie przerwy. To tylko w twojej głowie.
Znów przyspieszyła, kiedy okrążała budynek, kierowała wzrok pod nogi. Nie mogła zmusić się do spojrzenia na Ketlar. Sama myśl o opuszczonym akademiku ziębiła ją bardziej niż mroźnie powietrze. Miała wrażenie, że znów jest w pokoju Thomasa, sparaliżowana i samotna. Patrząca na tą okropną fotografię, kiedy ciepły oddech sunął po jej karku. Jej żołądek znów wypełnił się tym wspomnieniem. Ktokolwiek tam był, chciał ją skrzywdzić. I się do tego przymierzył. Od myśli, że ktoś próbował ich sabotować, gorsze było podejrzenie, że tą osobą był Daniel.
Telefon pana Holmesa ciążył w kieszeni Ariany. Miała pomysł, żeby zadzwonić do kurortu z jej pokoju w Billings, ale chciała wrócić zanim Thomas się obudzi. Myśląc o tym telefonie, jej puls robił sobie szaloną przejażdżkę, ale musiała to zrobić. Gdziekolwiek był, tam, albo- broń Boże- tu, musiała wiedzieć. Przysięgła sobie zadzwonić kiedy już bezpiecznie dotrze do Drake.
Kiedy słońce wznosiło się wyżej, snopy różowego światła tańczyły po kampusie, tworząc kolorowe cienie na białym śniegu. Widok pięknych, gotyckich budynków Easton, nagle oświetlonych, powinien ją uspokoić. Ariana uwielbiała wdzięk jaki miał widok kampusu o poranku. Koszmary zawsze ją budziły zanim Noelle powstawała do życia, wiec często siadała na biurku i podziwiała widok. Easton wyglądało tak szlachetnie, tak pierwotnie, w godzinach w których nie było skażone przez uczniów.
Ale zamiast widoku spokojnego i nieskażonego, miała przed sobą groźnie wyglądające budynki wynurzające się z mgły.
Zatrzymała się przy pierwszym oknie do piwnicy. Coś się poruszyło nad nią. Spojrzała w górę, na rzędy okien rozciągających się powyżej niej. Na czwartym piętrze jakiś cień przesuwał się za oknem. Zdziwiona, Ariana rzuciła się na ścianę budynku i przycisnęła do niej plecy. Spojrzała na zegarek. 5.15. Kto by wstał o takiej porze? Starając się kontrolować oddech, odchyliła głowę by spojrzeć w stronę okna. Postać się zatrzymała, stała znów przy samej szybie. W świetle wczesnego poranka rozpoznała ciemne włosy. Znajomy, grantowy sweter w romby. To był Sergei. Tylko Sergei. Czując ulgę, Ariana kucnęła i otworzyła okienko. Wrzuciła wszystko przez otwór na biurko, które przysunęła pod okno tego ranka. Usłyszała dźwięk turlającej się plastikowej butelki po podłodze. Ariana szybko przeczołgała się przez okno, opuszczając się na blat biurka i potem na ziemię. Ramiona wznosiły się i opadały przez jej gwałtowany oddech. Zbeształa sama siebie za to, że ciekawość z nią wygrała. Sergei mógł ją zobaczyć, nie wspominając już o innych uczniach pozostałych na miejscu podczas przerwy. Musi być bardziej ostrożna.
I musi się dowiedzieć gdzie jest Daniel. Trzęsącymi się dłońmi wyjęła telefon Holmesa i wybrała numer.
Po jednym sygnale, młody damski głos rozległ się w jej uchu.
- Dzień dobry. Winter Lodge Resort. Mówi Alessandra.
Ariana odchrząknęła.
- Tak. Staram się skontaktować z jednym z państwa gości. - wyszeptała do słuchawki, rozglądając się po piwnicy.
Thomas nadal leżał rozwalony na brudnej podłodze z jej kurtką pod głową. - Daniel Ryan?
- Chwileczkę, proszę Pani. Sprawdzę jego pokój.
- Dziękuję. - wychrypiała.
W porządku powiedziała sobie, kiedy w słuchawce rozległ się ostry dzwonek. Wszystko będzie w porządku.
Nagle poczuła się niedobrze. Jeżeli podniesie słuchawkę, będzie to oznaczało, że nie wiedział co tu zrobiła, ani z kim to robiła. Ale jeśli podniesie nadal będzie na nią zły. Co ona mu odpowie?
- Tak? -po drugiej stronie linii odezwał się podpity, przytłumiony głos.
Ariana ścisnęła telefon jeszcze mocnej swoją spocona dłonią. Głos Daniela. Był w Vermont.
- Halo? - jego głos odezwał się ponownie, tym razem wyraźniej. Był znajomy, prawie uspokajający. Ariana poczuła ukłucie w sercu. Niezdecydowanie? Wyrzut sumienia? Ale wtedy w jej umyśle pojawił się obraz jaskrawego ekranu jego laptopa. Obraz listy nazwisk, niekończąca się lista dziewczyn. I jej imię, nie różniące się niczym od innych, na samym końcu. Była dla niego niczym. Tylko dziewczyną którą planował pieprzyć w Święta.
Zatrzasnęła telefon, i rzuciła go na stół obok siebie. Ulga i przerażenie wypełniły ją w tym samym czasie.
Daniel nie był tym, który prześladował ją i Thomasa. To była dobra wiadomość. Ale teraz była w punkcie wyjścia. Osoba, która miała te zdjęcia była w stanie zrujnować jej życie. On lub ona miała dowód, że ona i Thomas byli na kampusie kiedy nie powinno ich tu być. Że byli w pokoju innego ucznia. I że robili rzeczy których zdecydowanie nie powinni robić. Osoba która zrobiła to zdjęcie mogła ją zniszczyć. I nie miała pojęcia kim ta osoba mogła być.
Czując nową falę adrenaliny płynącą w niej, Ariana podniosła butelkę wody, zgarnęła jedzenie i przykucnęła pod schodami, blisko ciała Thomasa.
- Thomas. - wyszeptała. - Obudź się.
Przycisnęła dłonie do jego klatki piersiowej. Jego ciało było wiotkie i nieruchome pod jej dotykiem. Spróbowała jeszcze raz potrząsając nim mocniej.
- Co do cholery? - ziewnął siadając prosto. Kiedy zobaczył Arianę naprzeciwko siebie, złapał się za głowę obiema rękoma i z powrotem położył się na ziemi, krzywiąc się z bólu. - Twoje pobudki są do poprawki.
- Jak się czujesz? - zapytała miękko.
- Jakbym dostał kijem w głowę. I kostkę.
Przetestował swoją kostkę przyciskając nogę do ziemi, wzdrygnął się z zamkniętymi oczami.
- Przepraszam za wyczucie czasu, ale potrzebuję byś się skupił. - powiedziała Ariana stanowczo. - Musze ci coś pokazać.
Wyjęła z kieszeni zdjęcie przedstawiające ją i Thomasa. Musiał zobaczyć to zdjęcie - musiał się dowiedzieć co się dzieje.
- Co to jest?
Thomas walczył by podnieść się na cementowej ścianie. Chwycił butelkę SmartWater, odkręcił zakrętkę i wypił połowę wody za jednym razem.
Ariana upuściła fotografię na ziemię obok niego.
- Znalazłam to wczoraj w twoim pokoju. - zaczęła, otwierając telefon Holmesa i świecąc nim na zdjęcie. Niebieskie światło ukazało każde zagniecenie, każdą niedoskonałość papieru. - Na twoim biurku.
- Ktoś nas śledzi. - Ariana starała się zabrzmieć pewnie, ale jej głos drżał. - i to nie jest Daniel. Dzwoniłam dzisiaj rano do ośrodka. Jest tam. Tak jak mówiłeś.
- Dlaczego? - zapytał Thomas marszcząc brwi. - Kto by…
- Nie wiem. - powiedziała stanowczo.
Wpatrywała się w zdjęcie. Thomas był skierowany do obiektywu. Ona w inną stronę. Oboje siedzieli na biurku Daniela, wśród stosów podręczników i brudnych ubrań. Laptop Daniela był otwarty na brzegu biurka, odwrócony w stronę drzwi. Jeszcze raz, na myśl o arkuszu kalkulacyjnym przebiegł przez jej ciało dreszcz obrzydzenia.
- Co to jest? - Thomas mocniej zmrużył oczy, zbliżając fotografię do twarzy.
- Ale co? - Ariana czuła, że jej puls przyspiesza.
- Nic. - wzruszył ramionami. Jego twarz stwardniała. - Wydawało mi się że coś zobaczyłem. - znów upuścił zdjęcie ale Ariana złapała ją zanim miała szansę dotknąć podłogi.
- Pokaż mi. - domagała się.
Zdjęcie było jedyną rzeczą, która była powiązana zarówno z nimi jak i tym który ich śledził. Jeśli było coś co mogło pomóc dowiedzieć się kto to był, musiała o tym wiedzieć.
Thomas przewrócił oczami i wskazał.
- To tylko ciemna plama w rogu lustra. Pomyślałem że to fotograf ale to tylko atrament z drukarki czy coś. - Thomas sięgnął po renifera z białej czekolady i oderwał kawałek sreberka. - Nie wiedziałem, że kiedyś to powiem, ale zaczynam żałować że nie pojechałem do domu na Święta. - sięgnął w dół do swojej kostki i dotknął jej delikatnie. - Zdecydowanie zwichnięta.
Ariana studiowała zdjęcie, starając się by te słowa ją nie ukuły. Wiedziała, że ten komentarz nic nie znaczył, ale ciężko było nie brać tego osobiście.
- To nic. - ponownie powiedział Thomas, odgryzając olbrzymi róg. - Nie marnuj swojego czasu.
Ale puls Ariany znów przyspieszył. Wstała i podeszła z fotografia do okna, gdzie wczesne światło słoneczne zaczynało nabierać na sile.
Nagle, plama, jak to ją nazwał Thomas, wyostrzyła się. Oczy Ariany się rozszerzyły z niedowierzaniem, kiedy rozpoznała znajomy kształt. Granatowy sweter w romby, który widziała zaledwie sekundy temu, w oknie czwartego piętra bursy Drake.
- O mój Boże. - wolna ręka zasłoniła sobie usta. Jej wnętrzności zaczęły łopotać. Powinna wiedzieć. Jak mogła być tak głupia?
- Co? - Thomas usiadł prosto.
- Sergei Tretyakov. - jej głos drżał z podekscytowania.
- Ten Rosyjski dzieciak? - zapytał z niedowierzaniem.
- On jest Łotyszem.
- Naprawdę? Chcesz się o to kłócić? - po raz pierwszy od kiedy opuścili Ketlar Ariana zobaczyła tańczące światło w jego oczach.
- To jego sweter widać w rogu lustra. - Ariana ponownie rzuciła zdjęcie na ziemie, tak by mógł je zobaczyć. - Miałeś rację. Kiedy robił zdjęcie, przypadkiem ujął też swoje odbicie.
Thomas wyglądał sceptycznie.
- Jesteś tego pewna? Mam na myśli, dlaczego on…
- On zawsze miał do mnie coś dziwnego. - powiedziała Ariana przejęta odkryciem. Teraz, kiedy w końcu wiedziała kim był sprawca, mogła coś z nim zrobić. - Pamiętasz jak ten dzieciak robił mi mnóstwo zdjęć na Zimowym Balu? Daniel zabrał mu aparat. - jej głos emanował energią. Wszystko zaczęło się ze sobą łączyć. - On praktycznie ma obsesję. Dlatego włamał się do mojego pokoju i ukradł zdjęcie na którym jestem. Jakoś się dowiedział, że nadal jestem na kampusie, wyśledził mnie i zostawił nasze zdjęcie na twoim biurku. To była jego krew na mojej kurtce.
- Poczekaj. Skąd się dowiedział, że nadal się tu kręcisz? - przerwał jej Thomas.
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziała. - Może widział nas tamtej nocy w Hell Hall albo coś. Mógł wrzucać pracę do skrzynki kiedy ja to robiłam. I - o mój Boże. On był w North Face kiedy ja tam byłam - czapka leżąca przed kaplicą musiała być jego!
- Dzieciak jest trochę przerażający. - Thomas wzruszył ramionami, nie wyglądając na przekonanego. - Ale dlaczego zostawił to zdjęcie żebyśmy je znaleźli? Jest zbyt głupi by zdobyć się na szantaż.
- Jest jedna możliwość by się dowiedzieć. - powiedziała. - Musimy się włamać do jego pokoju.
- No, nie. - jęknął Thomas. - Ja zostaję tutaj. - odsunął się od niej i oparł o ścianę.
Potrząsnęła głową.
- Nie mogę tego zrobić sama, Thomas. Drake jest jego akademikiem. Nie musimy nawet wychodzić na zewnątrz.
Ulga wypełniła jej serce. Sergei był różny, ale zastraszanie nie należało do jego natury. Mogli sobie z tym poradzić. Razem. Sprawdziła godzinę na zegarku. Dwie godziny do śniadania.
- Poczekamy aż wszyscy wyjdą na śniadanie i wtedy się zakradniemy.
- Nie mam za dużego wyboru, prawda? - Thomas podał jej do połowy pusta butelkę wody i rozdarł batonik Zone.
- Nie. Nie masz. - powiedziała radośnie.
Ariana uniosła butelkę do ust i pozwoliła by chłodna woda wślizgnęła jej się do gardła, uspokajając ją. Za mniej niż dwie godziny dostaną swoje odpowiedzi.
Misja
- Możesz chodzić? - Ariana przyglądała się przejęta, kostce Thomasa, kiedy zwrócili się w stronę schodów.
- Ta. - skrzywił się przy pierwszych kilku stopniach. - Zniosę to.
Wziął jej twarz w dłonie, poważna mina pokryła jego rysy.
- Agentko Osgood, twoim zadaniem jest włamać się do pokoju Rosjanina i upewnić się, że nie trzyma tam twoich zdjęć. - w oczach Thomasa tańczyło rozbawienie. - Pytania?
- Thomas. - zachichotała. - To nie jest śmieszne. To jest poważne. Teraz chodźmy.
Trzymała go za rękę kiedy kuśtykał powoli po schodach.
- Mówi agent Pearson. - powiedział. - I wiem, że to poważne. Powinnaś zaakceptować misję, droga do pokoju Rosjanina może być niebezpieczna. Możesz spotkać sztruksy. Mogą tam być szachy.
- Ponownie, Łotysza. - Ariana przewróciła swoimi niebieskimi oczami. - Pokój Łotysza.
- I najgorsze, agentko, tam będą… - przerwał dramatycznie, wlepiając w nią oczy. - Romby.
- Myślę, że nadal jesteś trochę naćpany, agencie Pearson. - powiedziała Ariana ze śmiechem.
- Nic w tym złego. - odpowiedział.
Ariana zatrzymała się i oparła się o ścianę chcąc nacieszyć się lekkością tej chwili. Po tym wszystkim co przeszli przez ostatnie dwa dni, śmianie się teraz z Thomasem było dobre. Normalne. I patrząc przez okno, po raz pierwszy zauważyła jak pięknie wygląda kampus pokryty grubą warstwą śniegu. Wyglądało to jakby ktoś wziął biały kaszmir i rzucił go, ot tak, na ziemię. Drzewa; stare, kamienne budynki, latarnie - wszystko było pokryte nieskalaną bielą. Przy wczesnym świetle słońca, Easton Academy wyglądało na niewinne. Nietknięte.
- Gotowy? - zapytała w końcu z ręką na klamce.
- Ta. - Thomas skinął, omiatając podejrzliwie wzrokiem opuszczoną piwnicę. - Ruszajmy, Osgood.
- Jesteś takim debilem. - jęknęła. - Kiedy ludzie wrócą na kampus, powiem wszystkim jakim jesteś debilem. - skłamała.
Nie była pewna, które części tego weekendu będzie mogła kiedykolwiek ujawnić, ale po prostu chciała się trochę pobawić - i spróbować nie zastanawiać się czy ich prześladowcą naprawdę był Sergei i czy faktycznie mógł być niebezpieczny.
Wślizgnęli się razem do ciemnego holu bursy Drake. Ariana przyłożyła swój palec wskazujący do ust, pokazując Thomasowi by zachował ciszę. Przesadnie przytaknął, a ona musiała się skoncentrować na tym by powstrzymać chichot. Thomas sprawdzał na tablicy jaki numer pokoju należy do Sergeia.
- Czwarte piętro. - powiedział Thomas kuśtykając do windy.
Po jakimś czasie, Ariana znalazła się przed drzwiami pokrytym fotografiami. Ujęciami kampusu Easton Academy. Zdjęciami budynków, profesorów i studentów. Było takie, gdzie Noelle pokazywała odpowiedni palec do aparatu podczas Zimowego Balu, na jej twarzy malowała się irytacja pomieszana z satysfakcją. Kolejne, pokazywało Dasha i Thomasa podrzucających piłkę na dziedzińcu. Zdjęcie całego ciała studentów, zrobione z tyłu kaplicy Eastońskiej podczas apelu poprzedniego ranka. Błyszczące czerwone i niebieskie światło witraży rozlewało się na uczniów. To był oszałamiający widok. Wszystkie zdjęcia takie były, każde na swój sposób. Jakimś sposobem, Sergeiowi udało się uchwycić w Easton coś takiego, czego Ariana nie umiała nazwać. Czym Easton było, kim byli uczniowie, kiedy nikt nie patrzył, kiedy było obdarte z wypolerowanej okleiny pieniędzy, prestiżu i siły. Sergei ujął to, co było pod spodem.
- Tu jesteś. - Thomas trafił w sedno.
Oddech Ariany uwiązł w jej gardle. Na zdjęciu, opierała się o marmurową kolumnę w Driscoll patrząc w sufit, światło z kryształowego żyrandola padało wprost na jej twarz i włosy. Nie mogła oderwać oczu od dziewczyny na fotografii. Była w niej jakaś niewinność, która wyglądała obco. Dziewczyna czuła się bezpiecznie i pod ochroną. Wierzyła, że wszystko na końcu się dla niej ułoży. Ariana poczuła niespodziewane ukłucie wściekłości.
- Ariana? - Thomas położył rękę na jej ramieniu przez co się wzdrygnęła.
- Co? - warknęła. Jej głos sprawił, że między nimi powstała pustka, jakby przecięła coś żyletką.
Thomas wyglądał na zaskoczonego.
- Nic. Po prostu myślałem, że chcesz już na tym poprzestać.
Ariana unikała jego wzroku.
- Masz rację. Chodźmy.
Pchnęła drzwi Sergeia i spróbowała włączyć światło. Zadziałało.
- Energia wróciła.
Pokój Sergeia był skromny i perfekcyjnie zorganizowany. Jego książki i zeszyty były ułożone w symetryczne stosy na jego biurku, jego łóżko było pościelone tak dokładnie, że Ariana się zastanawiała, czy on kiedykolwiek w nim spał. Przykładanie wagi do detalów było znajome - w dziwnie kojący sposób. Było to bardzo podobne do pokoju Ariany.
Pojedyncza fotografia przedstawiająca starszego mężczyznę i kobietę, stała na jego komodzie. A na szafce nocnej, obok małego, podróżnego budzika, stało inne zdjęcie. Czarno-białe przedstawiające Arianę, wysyłającą buziaka do obiektywu.
- Znalazłam je. - pochyliła się nad łóżkiem Sergeia z niedowierzaniem, patrząc w swoje własne oczy. Bez względu na to jak pewnie wcześniej brzmiała, jakaś część jej nadal nie wierzyła, że Sergei mógł zrobić coś takiego. Był taki skromny, taki cichy. Ale kto wiedział, co mieściło się w jego wnętrzu. Po raz pierwszy odkąd zauważyli ciemny kształt na zdjęciu jej i Thomasa, zaczęła się bać.
Thomas opadł na łóżko obok niej.
- Mam aparat. - powiedział trzymając w ręku Nikona Sergeia. - twój chłopak musiał mu go oddać zanim wyjechał.
Uniósł go tak, że Ariana mogła zobaczyć podgląd zdjęć, wybrała przyciskiem pokaz slajdów.
- Ale pozwolił Łotyszowi zostawić zdjęcia.
Ariana wpatrywała się w jaskrawe obrazy na ekranie. Ujęcia jej, wchodzącej do klasy, przyciskającej książki do piersi. Zdjęcie jej i Noelle śmiejących się w kawiarni. Niezliczone obrazy jej siedzącej samotnie, czytającej książki. Ujęcie za ujęcie, jej na Zimowym Balu. Przytulającej się do szyi Daniela. Biorącej łyk szampana. Kręcącej pasmo włosów na palcu wskazującym.
Ariana oparła się o Thomasa, nagle czując się słaba.
- Nie miałam pojęcia, że był tym… - nie mogła nawet dokończyć tego zdania. Musiał mieć tuziny jej zdjęć w swoim aparacie. Przewijając te fotografie, czuła się jakby oglądała w zwolnionym tempie pokaz slajdów swojego życia z ostatnich kilku miesięcy. Wszystko co robiła, wszędzie gdzie była, było tuż pod jej placami.
- O mój Boże. - wysapała Ariana.
Na ekranie właśnie zatrzymało się zdjęcie jej i Thomasa kiedy wchodzili do starej kaplicy w lesie, poprzedniej nocy. Następne przedstawiało Eli odwróconego w stronę miasta. Prawdopodobnie złapał wczoraj pociąg do Greenwich. Mądry facet.
- Miałam rację. Śledził nas przez ten cały czas. - powiedziała, pokazując aparat Thomasowi. - Co jest z nim nie tak?
Odepchnęła się od łóżka, trzymając oprawioną fotografię w ręku. Znajome uczucie paniki spłynęło na nią raz jeszcze, grożąc, że zawlecze ją na dno. Jeżeli Sergei był zdolny do prześladowania jej w ten sposób, co jeszcze mógł jej zrobić?
- Thomas, co jeżeli on planuje nas szantażować? - powiedziała Ariana drżącym głosem. - Ma mnóstwo zdjęć przedstawiających nas przez ostatnie dwa dni. Mógłby sprawić, że wylecimy w mgnieniu oka.
- Ariana, jest dobrze. - głos Thomasa brzmiał odlegle. Głośny dźwięk wydobył się z aparatu. - Po prostu je wszystkie wykasuję.
- Ale może mieć je zapisane na swoim komputerze. Albo gorzej, na koncie internetowym. To nic nie zagwarantuje…
Thomas odłożył aparat, i założył ręce.
- Będzie dobrze. Zajmiemy się tym.
Ariana patrzyła Thomasowi w oczy, ale ledwo go słyszała. Sergei nie może wszystkiego zrujnować. Jeżeli zostanie wydalona, jej życie będzie skończone. Nigdy nie ukończyłaby Easton, nie poszłaby do Princeton, nie miałaby życia, które ona i jej mama zaplanowały dla niej.
I nigdy nie zobaczyłaby Thomasa. Nie mogła pozwolić, by to się zdarzyło. Po raz pierwszy w życiu, nareszcie żyła. Była sobą, kiedy była z Thomasem. Ariana, i nikt inny. Nie mogłaby wrócić do sposobu w jaki rzeczy miały się wcześniej. Nie mogłaby wrócić do udawania. To by ja zabiło.
Thomas miał rację. Zajmą się tym. Zaczynając od teraz.
Z walącym sercem, Ariana odwróciła się do drzwi i zastygła. Sergei stał w drzwiach, jego chłodny wzrok skupiał się na niej.