Żywa woda i nowe życie
Mama zachorowała jakiś miesiąc temu. Była blada, jadła jak ptaszek, całe ranki przesiadywała w łazience albo leżała na kanapie trzymając się za brzuch. Tata parzył Mamie ziółka, głaskał po włosach i rękach.
- Musimy Mamie pomóc - któregoś dnia Magda weszła do pokoju Kuby zupełnie załamana - znów jest jej niedobrze. Jak dalej tak będzie to umrze.
- Tylko co my możemy zrobić? - Kuba też był zmartwiony- chyba, że przyniesiemy jej żywej wody. Takiej jak ci trzej bracia z legendy o których czytała nam kiedyś Mama.
- No tak, tamta woda miała rzeczywiście uzdrawiająca moc. Ale czy dzisiaj taką można znaleźć? - wątpiła Magda.
- Jak to? A ta woda w klasztornym źródełku? Znaleźliśmy ją latem w ogrodzie za tajemniczymi drzwiami świątyni, którą zwiedzaliśmy. Tryskała przy figurze Pana Jezusa. Kiedy się jej napiliśmy od razu przeszedł nam strach i zmęczenie.
- Pojedźmy tam zaraz! - oczy Magdy rozbłysły nadzieją.
- Oj, jakaś ty w gorącej wodzie kąpana. Możemy pojechać tam dopiero w sobotę! Tylko cicho sza! Bo jak się Mama i Tata dowiedzą to nas samych nie puszczą.
Z niepokojem czekali więc na sobotę i rano, kiedy jeszcze wszyscy spali wymknęli się po cichu z domu. Autobus podjechał punktualnie o szóstej. Jechali dość długo. W kościele nie było już takich tłumów jak latem, ale i tak musieli się nieźle nachodzić i naszukać by znaleźć tajemnicze drzwiczki. Ogród już nie olśniewał kwitnącymi kwiatami, za to trawnik pokrywały kolorowe liście a krople w nitkach pajęczyny mieniły się jak tęcza.
- Jest, jest nasze źródełko! - krzyknęła Magda wyciągając z plecaka pustą butelkę po mineralnej wodzie.
- Ładnie to tak zakradać się do czyjegoś ogrodu? - nagle pojawił się przy nich Mnich w białym habicie. - Ładnie to tak brać sobie coś bez pytania?
Pod Magdą ugięły się nogi.
- My tylko kilka kropel żywej wody dla mamy…bo ona chora jest i umiera - wyszeptała ściskając butelkę jak największy skarb.
Mnich popatrzył na nich z troską. Podrapał się po długiej brodzie.
- A to pewnie poprosić trzeba Pana Jezusa o zdrowie dla niej -powiedział łagodnie i uklęknął - bo widzicie, sama woda, choćby żywa czy święcona nie wystarczy.
Klęknęli więc i oni, złożyli ręce, przymknęli oczy.
- Ojcze nasz… Jezu ufam Tobie… - powtarzali cicho za Mnichem.
Kiedy skończyli Mnich pobłogosławił ich i wodę a później odprowadził do wyjścia.
Wrócili do domu pełni nadziei. Magda postawiła butelkę z wodą przy Mamy łóżku a później razem z Kubą modlili się do późnej nocy.
Poranek przywitał ich wesołym śpiewem Mamy. Wyskoczyli z łóżek podskakując radośnie jak pasikoniki. Rzucili się Mamie na szyję.
- Żywa woda pomogła i Pan Jezus pomógł - śpiewała Magda tańcząc wokół Mamy jak motyl a Kuba pobiegł do sypialni rodziców i wrócił wymachując w górze pustą butelką.
- A, ta woda! - domyśliła się Mama o czym śpiewa Magda - rzeczywiście mi pomogła. Miałam ogromne pragnienie i wypiłam od razu wszystko. Po raz pierwszy od wielu dni czuje się naprawdę świetnie!
- To może najlepszy moment, by wyjawić dzieciom naszą tajemnicę? - Tata objął Mamę czule ramieniem.
Mama pokraśniała jak czerwona róża.
- Bo my będziemy mieli dziecko - wyszeptała - a wy nowego braciszka albo siostrzyczkę.
- Żywa woda, Pan Jezus i nowe życie. Tyle cudów naraz …- niedowierzała Magda. A później przytuliła się do Mamy razem z Kubą, Bliźniakami i Tatą ciesząc się z tej cudownej nowiny zupełnie jak Maryja, gdy stanął przed Nią Boży Anioł i zwiastował narodzenie Pana Jezusa.