I po co to wszystko?
Autor: psota95(Sandra)
Kiedyś wszystko było proste: szkoła, przyjaciele, rodzina i nic nigdy nie było w stanie tego zniszczyć. Aż wreszcie dowiedziałam się prawdy….
- Nat pamiętaj po ataku nie odsuwaj się tylko zadawaj kolejne szybie i bolesne ciosy - już nie mogę cały czas od 6 godzin to samo NUDA!!!!
-Jasne! To znaczy tak- rzuciłam się na Emetta i zwaliłam go z nóg, następnie wyrzuciłam w powietrzu i kopnęłam w brzuch nieszczęsny poleciał na drzewa.
- Ha ha ha tak mniej więcej tak - Jasper już nie wytrzymywał ze śmiechu.
- Możemy już kończyć???- Zrobiłam maślane oczka
-Jasne. - Renessme bardzo chce się z Tobą widzieć.
-Czego chce???- Zapytałam miedzianowłosego i wgryzłam się w swoje schowane wcześniej jabłko.
- Tego nie wiem.
-Kłamca!! Emett jesteś cały?? - Misiek pozbierał sprzęt potrzeby do naszej „Zabawy” zwanej inaczej treningiem i ruszył przed siebie.
-Jest zły co nie??- Wyszeptałam prawie nie słyszalnie nawet jak dla wampirów do Jaspera.
-Raczej poirytowany. Jesteś naprawdę niezwykłą Armidą w całej historii.
-Jasper śpieszysz się do domu??
-Nie a dlaczego??
-Chciałabym z Tobą porozmawiać
-Proszę mów jesteśmy sami.- zwolniłam do ludzkiego tempa, a mój towarzysz uczynił to samo.
-Powiedz proszę…. Jak to jest jesteś najmłodszy … znaczy najkrócej żywisz się krwią zwierząt a jednak nigdy gdy cię otrącano się nie poddałeś??
- Dlaczego o ty pytasz??
- Nie wiem interesuje mnie to… Właściwie fascynuje ten twój upór, chęć walki z przeciwieństwami. Świat daje ci w ”twarz” a ty „nadstawiasz drugi policzek” nie poddając się.
- Hoh… Zagalopowałaś się chyba! Ja po prosty mam oparcie - Alice gdyby nie ona już pewnie dawno żywił się ludźmi i żałował swoich decyzji. - Jasper mówił to z taką fascynacją, i zbyłam pewna że mówi to z głębi serca.- Z nadstawianiem drugiego policzka jak to nazwałaś to tak nie jest. Zauważyłaś trzymam się z dala jak się tylko da więc trudno się przeciwstawiać światu chowając się. Kogoś ci przypominam prawda??
- Jasper…. - Nie pozwolił mi dojść do słowa.
- Natalie pora to skończyć nie sądzisz??
- Co mam zrobić?? Esme mnie nie puści! A jeśli wyjdę sama Alice mnie zobaczy i przy okazji i Edward.
- Pomyśl! - i już go nie było.
Wróciłam ludzkim tempem do domu. Zmęczona pomaszerowałam do swojego pokoju nie zwracając uwagi na nic i na nikogo. Rozebrałam się i poszłam się wykąpać.
Leżąc w wannie wśród świeczek o zapachu jesiennego poranku. Zastanawiałam się dlaczego ten zapach i co mogę zrobić.
Przypomniało mi się że na 5 urodziny dostałam dwie śliczne obrączki tata zabronił mi ich nosić mówiąc że są mi jeszcze za duże. Ubrała się w szare aladynki i wyciągnięta bluzkę. Pobiegłam do Komnaty Królów. Jak zwykle było już ciemno. Straciłam poczucie czasu, godziny uciekały mi jak by to były minuty. Gnały. Otworzyłam drzwi swoim pięknym niebieskim pierścieniem. Przeoczyłam cos oczywistego ten pierścień miał kilkaset lub kilka tysięcy lat a wyglądał jak by był robiony specjalnie dla mnie. Stanęłam na środku komnaty, zamknęłam oczy. Po chwili podeszłam do księgi i zaczęłam ją wertować. Zatrzymałam się na stronie z królewska biżuterią. Zobaczyłam moje obrączki dokładnie takie same. Były one opisane ale w nieznanym mi języku.
-Natalie Sophie!!- To się musi skończyć, mam zamiar to zakończyć.
-Tak skarbie? - Moja opiekunka była dziś ubrana w gustowna suknie jakby żywcem zabrana z średniowiecznej Francji.
- Przetłumaczysz mi to??- pokazałam jej księgę.
- Oczywiście. Ale to już wiesz srebrno- biała obrączka należy do Sandry, a srebrno- czarna do Matta z twoim pierścieniem tworzą całość.
- Ha! Gówno prawda! Wszyscy się mylicie. Tak łatwo daliście się zwieść! Ona zrobiła to specjalnie. - Bez słowa tłumaczeń wybiegłam z komnaty.
Zbiegłam do garażu.
- Feliksie klucze do Astona!- Nie starałam się już o uprzejmość.
- Proszę!
Wyjechałam z zawrotną prędkością. Nie liczyło się dla mnie nic prócz zakończenia. Wiedziałam że za pare minut dogoni mnie ktoś ze szkoły. Przyspieszyłam jeszcze bardziej. Przekroczyłam bramę wymiaru. Po godzinie byłam pod domem. Żałosne nawet tego się bali powiedzieć. Rzuciłam się do otwierania drzwi. Wpadłam jak burza do gabinetu ojca i wywracałam wszystko dopóki, dopóty nie znalazłam tych zasranych obrączek. Ubrałam obrączkę siostry na serdeczny palec prawej ręki, a obrączkę brata na serdeczny palec prawej ręki. Pierścień królów miałam na wskazującym palcu prawej ręki. Usłyszałam hałasy. Wymówiłam zaklęcie niewidzialności i uciekłam oknem. Przed domem zobaczyłam kanarkowe porsche Alice i czarownego Jeepa Emetta. Zostawiając Astona ruszyłam w miasto. Gdy poszłam już do miasta, ukradłam pierwszy lepszy samochód i ruszyłam.
Udałam się do wymiaru w którym mieszkał mój brat.
Zaparkowałam przed ogromna willą z basenem. Wysiadłam i udałam się do drzwi jednak nie dane mi było do nich podejść.
-TY! CO to robisz ? Matti zabronił ci tu przychodzić! - słodki głoski był przepełniony jadem. Odwróciłam się w stronę jego pochodzenia i ujrzałam małą dziewczynkę o blond kręconych włosach i pięknymi morsko-zielonymi oczami.
- Ty nie jesteś Sandrą! Więc kim jesteś?
- Ja Nazywam się Natalie Sophie Mondgomery i jestem …
- Moja siostrą! Witaj w domu. - dziewczynka rzuciła mi się na szyje mocno ściskając.
- Ja nie rozumiem jestem siostrą Matta , a o tobie nic nie wiem.
- Ha ha ha bo mnie nie zaliczają do waszego rodu. Zaraz ci wytłumaczę. Chodź! - Mała złapała mnie za rękę i poprowadziła do domu.
- JA jestem Miranda siostra Matta, Sandry i Twoją ale że nie posiadam mocy nie jestem jak by was godna.
- Tak więc… Jest nas czwórka. Tak??
- W rzeczy samej. Matti mamy gościa. - Miranda zwróciła się do wysokiego szatyna.
- Natalie! Tak długo czekałem. - Chłopak tak że mnie przytulił a ja poczułam się jak bym była w odpowiednim miejscu.
- Witaj braciszku. Będę miała do was prośbę i będzie wymagała waszego poświęcenia.
- Dla Ciebie wszystko- Jakie zgodne rodzeństwo pomyślałam po tym jak Matt i Miranda odpowiedzieli mi razem.
- Musimy tu sprowadzić Sandrę. - Miny im zrzedły
- To jest ważne. proszę was .
-Dobrze. Loreto!
- Tak panie?
-Pojedź proszę po moja siostrę Sandrę!
-Oczywiście. Witam Panienkę.- Młoda piękna dziewczyna zwróciła się do mnie.
- Witaj Loreto. Pozwolisz że pojadę z tobą?
- Natalie!
-Matt. Ona jest nie obliczalna a tylko ja i ty jesteśmy jej równi.