Ryszard Tober
Autobus
Poznałem ją jakieś dwa lata temu, za sprawą znajomych. Umówiliśmy się w nowym klubie na śródmieściu, to znaczy klub był już stary, tylko my jeszcze nigdy tam nie byliśmy. Poznałem ją właśnie przez koleżankę, która chodziła razem z nią kiedyś do szkoły. Najważniejsze u mnie w ocenie człowieka jest pierwsze wrażenie, jakie u mnie wywoła jego wygląd, zachowanie. Właśnie to mnie u niej zauroczyło. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy bardzo długo. O wszystkim. Chciałem ją poznać jak najlepiej. Poniekąd mi się to udało, chociaż muszę przyznać, że była kobietą o bardzo skomplikowanej osobowości i co najważniejsze niezwykle inteligentną i oczytaną. Bardzo dobrze z nią mi się rozmawiało, a i jej ze mną chyba również. Poruszaliśmy różne tematy: religii, polityki, literatury, sztuki....
Na koniec imprezy, którą spędziliśmy właściwie tylko w swoim towarzystwie, nie zwracając uwagi na innych, umówiłem się z nią w swojej ulubionej kawiarni. Znała ją i podobno bywała tam dość często, chociaż sam osobiście nigdy jej nie widziałem. Wracając do domu moje myśli krążyły wokół jaj tajemniczej osoby. Pomimo tego, że nasza rozmowa schodziła na różne tory nie dowiedziałem się o niej niczego. Wytwarzała wokół siebie fantastyczną aurę tajemniczości. Nie wiedziałem jak ma na imię, gdzie mieszka, nic. Co gorsze nie potrafiłem przywołać w pamięci jej obrazu, tak jakby był dla mnie nie uchwytny. Zwykle pamiętam jak wygląda człowiek, którego poznałem. Potrafię określić jego kolor oczu, włosów, rysy twarzy. Teraz nic. Kompletna pustka w głowie.
Następnego dnia zjawiłem się o określonej godzinie w kawiarni. Dokładnie przyszedłem jakieś dwadzieścia minut wcześniej. Według mnie, aby być na czas należy byś wcześniej przed określoną godziną. Pozwala to na zapoznanie się z okolicą, a przede wszystkim z ludźmi, wśród których będzie się przebywać.
Punktualnie zjawiła się Ona. Z okna widziałem jak szła ulicą, zamyślona, z tym swoim wyrazem spokoju na twarzy. Weszła do kawiarni i usiadła przy moim stoliku. Znowu ten niesamowity nastrój tajemniczości. Zamówiłem dla niej kawę i ciasteczka. Przy naszym stoliku panował półmrok. Na każdym stoliku paliła się tylko świeczka mdłym, migoczącym światłem. Na zewnątrz było już szaro, w końcu jesień ma to do siebie, że coraz szybciej robi się ciemno. Właśnie, dlatego uwielbiam tę porę roku. Wszystko wydaje się być takie szare pozbawione koloru, a jednak pełne życia..
Znowu zaczęliśmy rozmawiać. Znowu rozmawialiśmy o wszystkim: filozofii, muzyce.... Jedyne, czego się dowiedziałem o niej to, to, że jest pisarką. Teraz już wiem skąd ta aura tajemniczości. Każdy pisarz, który bardzo szanuje swoją prywatność nie pozwala wniknąć do swojego życia, pewnym określonym rzeczom. Żyje w świecie, do którego dostępu nie mają inni, chyba, że zechce kogoś wpuścić do tego świata, ale i tak pozostawia sobie pewien obszar intymności. Czasami lubi być sam, lubi myśleć o sobie i swoim życiu. Nade wszystko jednak szanuje swoją prywatność oraz prywatność innych.
Dowiedziałem się też, że lubi muzykę, która czasem wypełnia jej świat.
- Widzisz, literatura i muzyka nawzajem się uzupełniają - powiedziała - To, czego nie możesz wyrazić za pomocą słowa, możesz wyrazić za pomocą muzyki i na odwrót. Nie wyobrażam sobie, aby mogły istnieć te dwie rzeczy, wzajemnie się nie uzupełniając. Niektórzy ludzie jednak zbyt upowszechniają je. Przykładem mogą być kasiążki8, które nie wnoszą do literatury niczego nowego i muzyka, która jest tylko pustym „brzęczeniem”.
Tak, więc rozmawialiśmy sobie poruszając się jak gdyby w magicznym świecie, nie zwracając uwagi na to gdzie się znajdujemy i jak szybko płynie czas. Opuszczając kawiarnie dała mi karteczkę ze swoim adresem i powiedziała, żebym przyjechał do niej za kilka dni.
* * * * * *
Jechałem właśnie autobusem, kiedy mignęła mi na chodniku. Wtedy przypomniałem sobie o karteczce. Wyciągnąłem ją z kieszeni płaszcza, aby sprawdzić gdzie mieszka. ul. Ciemna 13.Postanowiłem, że pojadę do niej jutro.
Następnego dnia pogoda była deszczowa. Ciemne chmury przysłaniały niebo. Późnym popołudniem wsiadłem do autobusu, który miał dowieźć mnie na Ciemną. Ciekawe, ale nigdy tam jeszcze nie byłem. Był to ostatni przystanek, dalej autobus już nie jechał. Wysiadłem.
Okolica, tak jak moja nowa znajoma, również była tajemnicza. Wszędzie stały, co najmniej stuletnie domy z zapuszczonymi ogrodami. Gdzie niegdzie paliło się światło, a od czasu do czasu ulicą przemykała skulona przed wiatrem i deszczem postać. Szukałem numeru 13. Szedłem wzdłuż ulicy, oglądając zaniedbane budowle, zapomniane przez ludzi i trochę nadgryzione zębem czasu. W końcu znalazłem jej dom. Cały był porośnięty bluszczem, a gdzie niegdzie widoczne były okna. Przed domem stała mała, drewniana weranda ozdobiona rzeźbami nietoperzy, pająków i kotów. Otworzyłem żelazną furtkę i podszedłem do drzwi. Zapukałem. Po chwili otworzyła mi drzwi.
- O, cześć. Myślałam, że o mnie zapomniałeś.
- Przecież obiecałem, że przyjadę
- Wejdź.
Mieszkanie było naprawdę wielkie. Większe niż wskazywałyby na to zewnętrzne rozmiary domu. Wrażenie zrobił na mnie ogromny holl, z którego po bokach na parterze wchodziło się do pokoi, a na środku ogromne schody prowadziły na piętro. Zdjąłem płaszcz i buty i przeszliśmy do pokoju na piętrze. Po drodze oglądałem wiszące na ścianach portrety.
- To twoi przodkowie? - Spytałem.
- Poniekąd.
Pokój był również ogromny. Wszędzie pod ścianami ustawione były półki z książkami. W głębi stało ogromne, dębowe biurko, a przy nim stał równie ogromny fotel ze skóry. Przy biurku stała kanapa, która mogłaby być w wieku moich dziadków, co najmniej.
Nie jest istotne jak przebiegało moja wizyta u niej. Piliśmy herbatę i wreszcie opowiedziała mi trochę o sobie. Jej rodzice zginęli w dość niewyjaśnionych okolicznościach. Wychowywała się, więc pod opieką wujka, brata jej ojca. Był on dość ekscentryczny. Czasami znikał na kilka tygodni, a potem pojawiał się nie wiadomo, kiedy i nie wiadomo skąd. Dom, w którym mieszka zbudował kiedyś jej dziadek, ponad sto lat temu. Był architektem. Obecnie jej wuj ponownie zniknął i nie wiedziała, co się z nim dzieje.
- Pamiętasz może, jak jechałeś autobusem? - Spytała.
- Jasne.
- Próbowałeś może wsłuchać się w myśli pasażerów?
- Jak to wsłuchać się w myśli?
- Normalnie. Chodź pokażę ci.
Ubraliśmy się i wyszliśmy z domu. Czekaliśmy na przystanku około piętnastu minut. W końcu przyjechał autobus. Wsiedliśmy. Skasowałem bilety i usiedliśmy z tyłu.
- A teraz skup się na całym autobusie. Wyczuj go. Liczy się sam autobus. Poza nim nie ma nic innego. W środku wyczujesz poszczególne istnienia, poszczególne umysły. Skup się a będziesz mógł usłyszeć ich myśli.
Wytężyłem umysł. Zacząłem sobie wyobrażać autobus. Po chwili w głowie miałem jego pełen obraz i wyczuwałem poszczególne myśli ludzi jadących w nim. Spojrzałem na nią. Chyba zauważyła, że mi się udało. Skupiałem się coraz to na innych pasażerach. Słyszałem ich myśli.
„......Co ja teraz zrobię? Rodzice zabiją mnie, kiedy dowiedzą się, że nie zdam. Może porozmawiać z wychowawcą. Może on mi pomoże. Porozmawia z kobietą od matematyki..............”
„.....Niezła jest ta książka. Czemu wcześniej nie wpadłem na tego autora?........”
„.....ale idiotka. Chyba a karę muszę z nią jechać autobusem. Jeszcze trochę i zanudzi mnie na śmierć..........”
- Rzeczywiście, słyszę ich myśli. Jak to możliwe?
- Każdy człowiek to potrafi. Trzeba tylko trochę poćwiczyć, albo pokazać jak się to robi. Tylko, że ludzie nie doceniają własnej wartości, wartości swojego umysłu.
- A ty skąd to umiesz?
- Pokazał mi mój wujek, ten, u którego mieszkam.
- A nie boisz się, że ktoś ciebie będzie podsłuchiwał? Co z twoim poczuciem prywatności?
- Nie, nie boję się. Jeżeli nie chcesz, żeby ktoś słyszał twoje myśli, nie usłyszy ich. A co do podsłuchiwania innych nie robię tego nałogowo, tylko wtedy, kiedy nie mogę pisać, bo nic nie przychodzi mi do głowy. To tak, jak bym poznała w kawiarni kogoś nowego i zacząłby mi opowiadać o swoim życiu. Tyle tylko, że sprawdza się tylko w autobusach. Nigdzie poza nim nikogo nie usłyszysz. Przynajmniej mi się to nie udało. Poznawanie historii innych ludzi stanowi najlepszą inspirację dla pisarza.
Wysiedliśmy. Rozmawialiśmy jeszcze trochę o jej wujku. Potem musiała już iść. Odprowadziłem ją kawałek i obiecałem, że jeszcze do niej wpadnę.
Nic nie mówiła.
* * * * *
Przez kilka dni, kiedy jeździłem autobusami wsłuchiwałem się w myśli ludzi. Teraz już wiem, czemu szanowała tak swoją prywatność. Ludzie pomimo tego, że wyglądali na „porządnych”, w gruncie rzeczy byli zepsuci do szpiku kości. Niektórych było aż strach słuchać. To, co rodziło się w ich głowach..............
Postanowiłem ją ponownie odwiedzić. Pojechałem na Ciemną. Bardzo długo szukałem jej domu, ale nie znalazłem. Spytałem przypadkowego przechodnia gdzie znajdę numer trzynasty. Zdziwiony odpowiedział mi, że takiego domu nigdy tu nie było. Tłumaczyłem, że przecież tam byłem i mieszka tam taka dziewczyna......., nie potrafiłem jej opisać. Przechodzień powiedział mi, że chyba żartuję i oddalił się pospiesznie.
Od tej pory, kiedy jadę autobusem wsłuchuję się w myśli ludzi, którzy nim jadą. Jej jednak nigdy, jak dotąd nie spotkałem.
Początek formularza
|
|
|
Dół formularza
|