Gangster na psiej smyczy
Masa sypie i pogrąża, ale czy jest wiarygodny?
Na liście osób pogrążonych zeznaniami Jarosława Sokołowskiego, ps. Masa, wśród gangsterów, polityków i biznesmenów znalazł się też policjant Piotr Sikora (nazwisko zmienione). Były szef wydziału XV Centralnego Biura Śledczego (czyli warszawskiego oddziału CBŚ) od stycznia 2001 r. siedzi w olsztyńskim areszcie. Wcześniej Masa był jego agentem, wtyką w gangsterskim światku. Dzisiaj agent zmienił się w świadka koronnego, który oskarża policjanta.
PIOTR PYTLAKOWSKI
Sprawę Piotra Sikory prowadzi prokuratura w Olsztynie (z powodów proceduralnych wyłączono prokuratorów z Warszawy). Wprowadzono embargo na informacje. Obowiązuje formuła tajne przez poufne do tego stopnia, że nawet nazwisko adwokata reprezentującego interesy Sikory jest niejawne. Nie podaje się żadnych ustaleń dochodzenia, listy świadków. Nie wiadomo, kiedy zostanie sformułowany akt oskarżenia i sprawa trafi do sądu. Wiadomo jedno - co trzy miesiące sąd przedłuża Sikorze areszt, a wszystkie wnioski obrony o zmianę tego środka zapobiegawczego są natychmiast odrzucane.
Przy tak skonstruowanej procedurze dziennikarze, a co za tym idzie także opinia publiczna, praktycznie pozbawieni są oficjalnych wiadomości o postępach śledztwa. Ustalają więc fakty nieoficjalnie. Również źródła naszych informacji muszą pozostać anonimowe.
Aresztując Sikorę prokuratura i sąd dały wiarę opowieściom gangstera, nie uwierzyły zaś w relację funkcjonariusza. Jego służbowe kontakty z mafijnym agentem potraktowano jako złamanie zasad. Zarzucono mu ujawnienie Jarosławowi Sokołowskiemu informacji o planowanych działaniach policyjnych. - To brzmi groźnie, ale prokurator nie może udawać, że nie rozumie, na czym polega współpraca policjanta z agentem. Czasem trzeba wymieniać się fantami w postaci informacji - tłumaczy funkcjonariusz z grupy do walki z przestępczością zorganizowaną.
Wśród policjantów znających Piotra Sikorę panuje przekonanie, że padł ofiarą Masy. - Sokołowskiemu po śmierci Pershinga zawalił się cały świat - mówi jeden z oficerów policji. - Dlatego tak łatwo dał się skłonić do przyjęcia naszej oferty: gwarancja bezpieczeństwa i bezkarność w zamian za zeznania obciążające innych. Szkopuł polega teraz na tym, jak odsiać prawdę od fałszu. Jest rozżalony, czasem wściekły, niektórych obciąża z zemsty. Najprawdopodobniej właśnie z zemsty pogrążył Piotrka.
Kamerą i dolarami
Jarosława Sokołowskiego aresztowano 30 grudnia 1999 r. w Korbielowie na Żywiecczyźnie. Wcześniej poszukiwano go listem gończym. Był podejrzany o wymuszenie rozbójnicze na szkodę Dariusza R., handlującego sprzętem elektronicznym. Po zatrzymaniu Masę umieszczono w areszcie w Wadowicach. Tam w lutym odwiedzili go dwaj wysocy rangą funkcjonariusze CBŚ. Zaoferowali transakcję - on będzie zeznawał, w zamian zostanie świadkiem koronnym i uniknie kary. Tematem rozmowy były m.in. jego kontakty z Piotrem Sikorą. Policjantów interesowały wydarzenia związane z wizytą, jaką w grudniu 1999 r. Sikora złożył w domu Masy w podwarszawskim Komorowie. Był w towarzystwie dwojga policjantów (kobiety i mężczyzny). Żona Masy (on już w tym czasie ukrywał się) nie chciała go wpuścić, bo Sikora - jak twierdzi ona i dwie osoby, które w tym czasie gościła - był pijany i zachowywał się prowokacyjnie. Mieszkanie miał opuścić po przybyciu policyjnej ekipy posiadającej nakaz przeszukania.
Prawdopodobnie wiedzę o tych szczegółach wysocy funkcjonariusze CBŚ posiadali od Aleksandra Gawronika (niedawno aresztowanego przez prokuraturę w Katowicach pod zarzutem - sformułowanym na podstawie m.in. zeznań Masy - dokonania oszustwa na rzecz Skarbu Państwa i współpracy z przestępczą grupą zorganizowaną). Wiadomo bowiem, że wcześniej wielokrotnie spotykali się z tym biznesmenem. Gawronik opowiadał o tych spotkaniach reporterowi „Polityki”. Twierdził, że współpracuje z UOP i CBŚ, pomaga tym instytucjom w zwalczaniu gangów.
Według naszych ustaleń tamte wydarzenia miały następujący przebieg. Żona Masy zawiadomiła go telefonicznie, że w mieszkaniu jest Piotr Sikora, ale Sokołowski nie chciał z nim rozmawiać (potem wyjaśniał, że był na niego obrażony). Sam z miejsca, gdzie wtedy przebywał, zatelefonował do Władysława Wagnera (wiceprezesa spółki Italmarca, którą poseł AWS Marek Kolasiński sprzedał związanej z Aleksandrem Gawronikiem firmie KG Found - patrz Senatorska VATolina). Wagner w Italmarca uważany był za człowieka Masy. Teraz dostał od niego polecenie, aby skompromitować Sikorę. Wagner skontaktował się z Gawronikiem, ten powiadomił znajomego dziennikarza z telewizyjnej „Panoramy”, że w domu Masy rozrabia pijany policjant. Reportera z kamerą zawiózł do Komorowa Wagner, ale willa Masy była już obstawiona policjantami, w środku dokonywano legalnej rewizji, dziennikarza nie wpuszczono. Później Masa ujawnił, że obiecał Gawronikowi 20 tys. zł na opłacenie tego dziennikarza. Biznesmen w rozmowie z „Polityką” zaprzeczał: ani nie dostał żadnych pieniędzy, ani sam dziennikarzowi też nie zapłacił. Jakkolwiek było, nigdy w telewizji nie ukazał się materiał nakręcony wtedy przez owego reportera, prywatnie zresztą, jak twierdzą policjanci, dobrego znajomego Masy.
Opisane wyżej wydarzenie zostało wykorzystane do sformułowania jednego z zarzutów przeciwko Piotrowi Sikorze: „znajdując się w stanie nietrzeźwości, wdarł się do domu Jarosława Sokołowskiego przekraczając przy tym posiadane uprawnienia policjanta”. Ale faktu, że był wtedy nietrzeźwy, nie potwierdzają policjanci, którzy mu towarzyszyli, ani ci, którzy dojechali później z nakazem rewizji. Sam Sikora też zaprzecza, twierdzi, że był wtedy trzeźwy, a do Komorowa pojechał, bo chciał skontaktować się z Jarosławem, ostrzec go przed niebezpieczeństwem; miał informacje, że gangsterzy z Pruszkowa wydali na Masę wyrok śmierci, kilka dni wcześniej zabili jego protektora Pershinga.
Poważniej brzmi zarzut dotyczący próby wymuszenia korzyści majątkowej. Sikora miał domagać się 10 tys. dolarów w zamian za ostrzeżenie Sokołowskiego o planowanym aresztowaniu. Fakt ten ujawnił, rzecz jasna, sam Masa, już jako świadek koronny, a prokurator skwapliwie wykorzystał tę informację, kiedy formułował wniosek do sądu o zastosowanie wobec Sikory tymczasowego aresztowania. Ale sprawa nie jest wcale tak jednoznaczna, sam Masa wielokrotnie zmieniał swoją wersję. W rozmowie z dziennikarką „Rzeczpospolitej” Anną Marszałek stwierdził nawet, że Sikora wziął od niego te pieniądze. Policjantom, którzy odwiedzili go w wadowickim areszcie, oświadczył natomiast, że Sikora nigdy nie przyjmował od niego żadnych korzyści majątkowych. Prokuratorowi zeznał, że Sikora żądał forsy, ale on mu jej nie dał. Podczas konfrontacji Masy z Sikorą, przeprowadzonej w olsztyńskiej prokuraturze, Sokołowski potwierdził, że policjant wspominał o tych dolarach, ale to był raczej taki żart niż poważna propozycja.
Sikora nigdy nie przyznał się, jakoby miał domagać się od Masy pieniędzy w zamian za ostrzeżenie. Prokurator jednak dał wiarę jednej z wielu wersji gangstera.
Lista fałszywych numerów
Piotr Sikora pozyskał Masę do współpracy w drugiej połowie lat 90. Gangster był wtedy na górze pruszkowskiej hierarchii, uważano go za prawą rękę Pershinga. Dla policjanta pracującego z agenturą pozyskanie takiej wtyczki to sukces nie do przecenienia. Informacje przekazywane przez Masę były zawsze najwyższej rangi, sprawdzał je nie tylko Sikora, ale i jego przełożeni. Dzisiaj już wiadomo, że to właśnie dzięki agentowi Masie rozpracowano gang Rympałka, wyjaśniono okoliczności i sprawców strzelaniny przed supermarketem Makro Cash and Carry oraz ujęto Karola S., głównego organizatora i sprawcę strzelaniny w barze Gamma na warszawskiej Woli (zginęło wtedy 5 osób związanych z tzw. grupą wołomińską).
Masa jako agent Piotra Sikory miał nadane pseudonimy operacyjne. Występował raz jako Książę, raz jako Brat. Wszystko działo się za wiedzą i zgodą przełożonych Sikory, przez cały czas musieli więc mieć nadzór nad jego pracą operacyjną z gangsterem-agentem. Sikora zdawał sobie sprawę, że Masa pracuje na dwie strony. Jemu ujawnia tylko te informacje, które chce, przemilcza zaś swój udział w dokonywanych przestępstwach. Wiedział też, że Masa, widywany przez innych gangsterów w jego towarzystwie, wmawiał im, iż to „swój pies”, czyli przedstawiał Sikorę jako glinę na usługach mafii. Taka jest bowiem specyfika pracy z agenturą - coś za coś. Owym czymś były też informacje, jakich Sikora udzielał swojemu agentowi. Stanowiły dla Masy skuteczne alibi wobec podejrzliwych kompanów. Mógł przecież przekazywać je dalej nadmieniając, że pochodzą od „mojego psa”.
Dzisiaj prokurator czyni z działań Piotra Sikory zarzut przeciwko niemu. Policjant broni się twierdząc, że zawsze działał zgodnie ze specjalną instrukcją o kryptonimie 0039. Jego informacje przekazywane Masie były więc w gruncie rzeczy dezinformacjami. Według prokuratury wśród informacji ujawnianych przez Sikorę były ostrzeżenia o mających nastąpić akcjach policyjnych. Jedną z takich akcji miały być aresztowania ludzi z grupy Rympałka. Sikora miał o nich uprzedzić Masę. Ale to właśnie dzięki faktom uzyskanym od Masy grupę Rympałka rozbito. Masa był wtedy jej członkiem, przedstawicielem „starych pruszkowiaków” w zarządzie gangu Rympałka. Wiedział o szykowanej akcji, ale nikogo nie ostrzegł.
Masa ujawnił prokuratorowi, że Sikora przekazał mu kiedyś numery rejestracyjne samochodów operacyjnych policji. Ale tych numerów nie zapamiętał, nie posiadał też wydruków z ich listą. Taką listę policja znalazła podczas kontroli samochodu jednego z członków grupy pruszkowskiej. Okazało się, że pruszkowiakom przekazał ją inny policjant, nie Piotr Sikora. Była zresztą typową fałszywką, zawierała nieprawdziwe numery, miała dezinformować.
Polubić gangstera
Barbara R., matka Piotra Sikory, emerytowana policjantka, ma pretensje do prokuratora za traktowanie syna jak groźnego przestępcy. - Jestem pewna, że podczas procesu wszystkie zarzuty zostaną obalone - mówi. - Przecież Piotr był świetnym policjantem, o jego uczciwości jestem przekonana.
Prokuratora i sądu nie przekonują nawet poręczenia udzielane Piotrowi Sikorze przez innych policjantów. Jego wyjście na wolność grozi, według prokuratora, próbami dokonania tzw. matactwa procesowego. Prokurator nie wyjaśnia, w jaki sposób Sikora mógłby mataczyć, na czyje zeznania wpływać. Wśród głównych świadków oskarżenia wymieniani są Jarosław Sokołowski i Aleksander Gawronik. Ten pierwszy po uzyskaniu statusu świadka koronnego znajduje się pod nieustannym nadzorem policji, miejsce jego pobytu jest starannie ukryte - Sikora nie miałby żadnych szans na kontakt z tak głęboko zakonspirowanym człowiekiem. Ten drugi siedzi w areszcie.
- Piotrek dopuścił się na pewno jednego błędu - ocenia jeden z byłych współpracowników Sikory. - Za bardzo spoufalił się z Masą. Bywał z nim w miejscach publicznych, razem popijali, podobno nawet się polubili. Przez to stracił czujność, dał się wrobić.
Piotr Sikora, według naszych informacji, przyznaje, że kontakt operacyjny, jaki utrzymywał z Masą, z czasem przerodził się w - żeby tak to nazwać - stosunki towarzyskie. Po śmierci Pershinga obawiał się o życie Sokołowskiego. Chciał go uratować i w tym celu wymyślił specjalny scenariusz. Częścią tego planu było aresztowanie Masy pod zarzutem rzekomego wymuszenia rozbójniczego. W areszcie byłby lepiej chroniony. Sikora ponoć twierdzi, że rzekome ostrzeżenie Masy przed aresztowaniem w gruncie rzeczy było jedynie uzgodnieniem terminu. Dał swojemu agentowi jeden dzień na zamknięcie spraw i przygotowanie się do pójścia za kratki. Ale Masa w ostatniej chwili zmienił front. Bał się zamachu ze strony kolegów-gangsterów, ale panicznie bał się też pobytu w celi. Był nałogowym alkoholikiem, czasem alkohol zastępowały mu narkotyki, wpadał w stany deliryczne, miał niestabilną psychikę, był nieprzewidywalny. Uciekł myśląc, że umknie zarówno przed killerami jak i przed aresztowaniem. Zatrzymali go po trzech tygodniach funkcjonariusze katowickiego wydziału do walki z przestępczością zorganizowaną, ale dzięki pomocy Piotra Sikory. Policjanci są zgodni: - To Piotrek tak naprawdę wytropił Masę.
Prokurator musi wziąć pod uwagę, że to właśnie człowiek, któremu zarzuca ostrzeżenie gangstera, doprowadził do jego aresztowania. Masa umieszczony za kratami prawdopodobnie postanowił się na Sikorze zemścić, pogrążył go w swoich zeznaniach. Podczas wspomnianej konfrontacji wyjaśniał, że miał złość do Sikory, za - jak to określił - fabrykowanie dowodów w bzdurnej sprawie (mówił o wymuszeniu rozbójniczym, za które miał trafić do aresztu). Dodał też, że zrozumiał, iż koleżeński układ z Sikorą był tylko fikcją. Piotr do końca był przecież policjantem, a on gangsterem.
- Przeraża mnie myśl, że oni bez końca będą trzymać Piotra za kratami - mówi matka aresztowanego policjanta. - Mogą go więzić bez aktu oskarżenia nawet dwa lata. Coraz bardziej nabieram przekonania, że oni boją się przyznać, iż oskarżając mojego syna popełnili błąd. Przyznanie się do tego błędu to jednocześnie podważenie wiarygodności Masy jako świadka koronnego.
Masa sypie równo
Zeznania Masy jako świadka koronnego pogrążyły już kilkunastu gangsterów, ale dotyczą też polityków (np. posła Marka Kolasińskiego), biznesmenów (Aleksandra Gawronika) i policjantów. Z naszych informacji wynika, że Masa obciąża poza Sikorą przynajmniej dwóch wysokich rangą funkcjonariuszy policji (jednego dekonspiruje jako przywódcę lokalnego gangu). Prawdopodobnie to w związku z jego rewelacjami wybuchł skandal, kiedy jedna z gazet ujawniła, że osobami, które miały wziąć od Pruszkowa 150 tys. dolarów za uzyskanie od prezydenta Wałęsy ułaskawienia Andrzeja Banaszaka vel Zielińskiego, ps. Słowik, byli Lech Falandysz i Mieczysław Wachowski. Falandysz zapowiedział, że wytoczy proces ministrowi sprawiedliwości Lechowi Kaczyńskiemu, to jego obwinił o nagłośnienie oszczerstwa. Kaczyński bronił się twierdząc, że nigdy nie wymienił żadnych nazwisk osób podejrzanych, ani też źródła rewelacji związanych z ułaskawieniami, ale dobrze poinformowani dziennikarze wiedzieli swoje - źródłem był Masa.
Nasi rozmówcy z kręgów policyjno-prokuratorskich twierdzą, że Masa w zeznaniach obciążających czołówkę mafii pruszkowskiej podaje tzw. mocne fakty, liderzy gangu już się nie wywiną. Ale istnieje obawa, że pogrążając ludzi spoza gangu kieruje się nastrojem chwili. Na kimś chce się zemścić, innemu zrobić na złość. W tej części jego zeznania bywają niespójne i budzą wątpliwości. To może rzutować na jego wiarygodność jako świadka koronnego. - Na szczęście materiały przeciwko gangsterom z Pruszkowa opieramy nie tylko na jego opowieściach - twierdzi jeden z policjantów. - Mamy jeszcze dwóch innych świadków koronnych i silne dowody.
Formułując zarzuty przeciwko Piotrowi Sikorze prokurator oparł się głównie na zeznaniach Masy. Ich wiarygodność będzie mógł dopiero zbadać sąd podczas rozprawy. Ale żeby do niej doszło, prokurator musi napisać akt oskarżenia. Na razie sprawa jest do tego stopnia tajna, że nawet informacja o przypuszczalnym terminie zakończenia śledztwa nie może być dziennikarzowi udzielona.