Konserwy mięsne w niemieckiej żelaznej racji
Eiserne Portionen, inaczej żelazne racje były wcześniej pakowanymi awaryjnymi racjami żywnościowymi podobnymi nieco do amerykańskiej Racji K (K-Ration). Zaprojektowane były tak, aby wyżywić jednego człowieka na jeden dzień, jednak bez udogodnień, które były w amerykańskiej racji. Żelazna racja składała się z 250 gram Zwieback (twarde ciasteczka lub krakersy) pakowanych w woskowany papier, 200 gram konserwy w puszce (Fleichkonserve), oraz 150 gram zupy w puszce (były zarówno skondensowane zupy, jak i Erbswurst - kiełbaski z grochem, z których można było przygotować gulasz). Ta racja, nazywana „pełną” racją żelazną, była przewożona w ciężarówkach kuchni polowej danej jednostki lub pociągami.
Fleichkonserve i Zwieback były zazwyczaj wydawane żołnierzom w chwili przyjazdu na front i w razie czego uzupełniane. Zgodnie z regulaminem, ciasteczka i konserwa miały być przenoszone w małej torbie dołączonej do Sturmgepack'a, przyczepionego do szelek żołnierza razem z zestawem do czyszczenia broni, swetrem oraz linkami i masztem do Zelty. Delikatnie mówiąc, było to bardzo niewygodne rozwiązanie. Żołnierz mógł ewentualnie spakować konserwę do tornistra, o ile był członkiem kolumny zaopatrzeniowej.
W czasie pokoju, konserwy wydawano bardzo rzadko, ponieważ bardziej opłacało się karmić żołnierzy z oddziałowej kuchni polowej. Do września 1939r., jednostki rzadko oddalały się od własnych koszar, jeśli nie jechały na duże manewry Wehrmachtu, jak na przykład te w Grafenwohr lub Sennelager. Jednak kiedy wojna się rozpoczęła, potrzeba zmuszała dowódców do rozkazu otwarcia żelaznych racji z powodu wyprzedzenia własnych linii zaopatrzenia lub będąc w okrążeniu.
Konserwy były zazwyczaj wydawane z drewnianych skrzynek lub kartonowych pudeł. Standardowe skrzynki były zaprojektowane tak, aby pomieścić pięćdziesiąt puszek o wadze 850g. Skrzynki były wielokrotnego użytku. Same puszki nie posiadały żadnych etykiet, o ile nie pochodziły z magazynów cywilnych, gdzie puszki były standardowo oznakowane przez producenta. Ewentualne informacje dotyczące zawartości konserw powinny były znajdować się na skrzynce lub kartonie. Oznacza to, że żołnierz, który nie zwrócił uwagi na pudełko w momencie otrzymania konserwy, nie wiedział jakie mięso otrzymał. Oznaczenia na puszkach były wybijane lub stemplowane przez zakłady produkujące konserwy. Sygnatura składała się z numeru maszyny puszkującej, daty produkcji, numeru partii oraz nazwy służby, która złożyła zamówienie na ten produkt.
Na przykład konserwy przeznaczone dla załóg okrętów Kriegsmarine były zazwyczaj oznakowane literami „KM”. Konserwy dla wojsk lądowych Armii „WH” i tak dalej. Data składała się najczęściej z dwóch ostatnich cyfr rocznika, np. „41” lub „43”, jednak zdarzały się przypadki dodawania także miesiąca, np. „6/43”. Kody produkcyjne różniły się oznaczeniem numeru serii, np. „FL SP-8009”, „850Q”, „1509” itd. Na przykład wieczko puszki mogło być oznaczone: „KM 4 R 10/42 850Q” - co oznacza konserwę dla Kriegsmarine, wyprodukowaną w październiku 1942r. przez urządzenie o numerze 850Q. Część puszek posiadała także stempel „DIN”, czyli skrót od Niemieckiego Instytutu Standaryzacji (Deutsches Institut fur Normung), odpowiedzialny za ustalanie i egzekwowanie standardów produkcji. Nie wiadomo o żadnym istniejącym przewodniku identyfikującym numery urządzeń produkcyjnych.
Konserwy były wydawane w puszkach rozmaitej wielkości, poczynając od puszek o pojemności 200g (o wielkości podobnej do dzisiejszej puszki mleka skondensowanego) kończąc na opakowaniach przeznaczonych dla większej ilości ludzi - puszki o pojemności 850g. Największe wystarczyły, aby wykarmić trójkę-czwórkę żołnierzy. Jednak konserwy często gotowano jako gulasz z dodatkiem warzyw z żelaznej racji. Puszki, które były hermetycznie zamykane przy użyciu najnowszych wówczas technik, produkowano z różnych materiałów, zazwyczaj z blachy lub ocynkowanej stali. Aby zapobiec rdzy i korozji, puszki były pokrywane cienką warstwą lakieru. Aby zaspokoić rosnące zapotrzebowanie na konserwy mięsne, maszyny pakujące i puszkujące w Niemczech i krajach okupowanych nastawiono na identyczną wojenną produkcję, przez co konserwy z Francji były uderzająco podobne do tych z Danii, Niemiec, Włoch, Belgii a nawet do puszek sardynek z Maroka.
Istniał dość szeroki wybór rodzajów mięsa, na które mógł zdecydować się głodny żołnierz i jego koledzy - choć zazwyczaj sięgali po wszystko, co przygotował kucharz i jego pomocnicy. Jednak dostępne rodzaje mięsa to:
- bekon
- bekon z grochem
- wołowina
- wołowina w sosie
- wołowina z fasolą
- mielonka
- wołowina z jęczmieniem i marchewką
- roladki wołowe w sosie
- wołowina z piklami w sosie
- pieczona wołowina
- befsztyk w sosie
- wołowina z soczewicą w sosie
- wołowina z fasolą w sosie
- gulasz wołowy
- krwiste kiełbaski
- kiełbaski bolońskie
- frankfurterki
- szynka
- szynka z soczewicą i ziemniakami
- ser
- konina
- kiełbasa wątrobiana
- mięso z ryżem
- biała i zielona fasola z baraniną
- wieprzowina z grochem i ziemniakami
- wieprzowina w tłuszczu
- sardynki
Mimo iż wiele z tych nazw brzmi apetycznie, poleganie na tych daniach przez dłuższy czas skutkowało chorobami żołądkowymi i zmęczeniem wśród wojska, zmuszając żołnierzy do zdania się na własną pomysłowość, np. żebrania wśród lokalnej ludności cywilnej, ewentualnie okolicznej jednostki Luftwaffe lub sojuszników takich jak Włosi. Żołnierze musieli samodzielnie dopilnować „odpowiedniości” swojego wyżywienia.
Konserwa mięsna z żelaznej racji zdobyła złą reputację już w czasie kampanii w Afryce Północnej i stała się zmorą żołnierzy niemieckich i włoskich. W Afryce Północnej Niemcy i Włosi musieli polegać na konserwach w znacznie większym stopniu niż ich anglo-amerykańscy przeciwnicy, ponieważ świeża żywność była ograniczona przez surowy klimat, brak możliwości chłodzenia jej oraz problemy z zaopatrzeniem. Aby zaspokoić głód żołnierzy Afrikakorps Rommla, wydawano im konserwy mięsne, ser i czarny chleb. To cud, że wszystkie siły Osi w Afryce nie padły ofiarą zatwardzenia!
Kiedy zapas konserw niemieckich wyczerpał się, zaczęto wydawać zapasy włoskie. Podobnie jak mięso w niemieckiej żelaznej racji, włoskie konserwy były jednakowo oznakowane symbolem „A.M.”, często brakowało im smaku i wyrazu, jednak były jeszcze gorsze niż te produkcji niemieckiej. Podczas gdy chleb i ser pozostały popularne wśród żołnierzy, konserwy otrzymały od weteranów nowe nazwy - alter Mann (stary człowiek), anisus Mussolini (dupa Mussoliniego), alter Maulesel (stary muł) - skoro puszki oznakowane były „A.M.” to musiał być to skrót do któregoś z określeń! (W rzeczywistości rozwinięciem skrótu jest Administrazione Militare - włoski odpowiednik Departamentu Wojny).
Po otrzymaniu żelaznej racji, żołnierzowi wpisywano do Soldbucha stosowną adnotację. Był to dowód otrzymania racji i czyniło go to odpowiedzialnym za odpowiednie wykorzystanie swojej żywności. Żelazną rację można było otworzyć dopiero po rozkazie dowódcy oddziału i tylko w sytuacjach nadzwyczajnych. Jedzenie jakichkolwiek elementów żelaznej racji bez pozwolenia, w tym także konserw było poważnym wykroczeniem. Jednak w sytuacji odcięcia od zaopatrzenia i głodu, głodni żołnierze na pewno jedli je nie zważając na konsekwencje.
Żołnierze mogli zjeść mięso na dwa sposoby - na zimno lub podgrzać je przy użyciu swoich przenośnych kuchenek Esbit. Potem używając otwieracza lub niezbędnika, otwierali je i jedli prosto z puszki. Mięso nakładano także na suchary lub krakersy, czasem dodając trochę sera dla lepszego smaku. To, gorący kubek kawy i kawałek chleba - czego jeszcze mógł pragnąć głodny żołnierz?
Po wojnie przeprowadzono analizę i degustację zdobytych konserw niemieckich. Dokonano tego w 1947r. w amerykańskim instytucie ds. żywności, aby porównać je z amerykańskimi odpowiednikami. Konserwy okazały się smakować dobrze, choć niektórzy próbujący okazywali niesmak. Na przykład boczek z grochem wypadły słabo. Jak mówili potem próbujący: „Boczek pokrojony był w średniej wielkości kostkę i, co jest bardzo popularne dla niemieckich produktów mięsnych, był bardzo tłusty. Groszek był różnej wielkości i różnych gatunków. Całość miała nieapetyczny wygląd.”
Befsztyk z sosem wypadł lepiej: „Plastry mięsa utrzymały swój kształt i wyglądały świetnie. Można porównać ten produkt ze stekiem szwajcarskim w sosie…” Wołowina, fasola i ziemniaki także zostały przyjęte dobrze: „Produkt zawierał kostki wołowiny i ziemniaków z dość dużą ilością fasoli. Wygląd był całkiem atrakcyjny, smak także był w porządku. Mięso i ziemniaki zostały pocięte maszynowo, zaś fasolę ugotowano przed umieszczeniem w puszce. Do konserwy była dodana ciecz dla utrzymania wilgotności.” Małą puszkę wieprzowiny określono: „doskonała zarówno w wyglądzie, jak i smaku. Wieprzowinę zapakowano solidnie, dodano też wystarczającą ilość tłuszczu, aby wypełnić miejsce w puszce.”