ROZDZIAŁ 31
SĄ JESZCZE WIĘKSZE TAJEMNICE
Gdy Aria otworzyła oczy coś mokrego i śmierdzącego przeciągało drapiącym językiem po jej twarzy. Wyciągnęła ręce, które zatonęły w miękkim, ciepłym futrze. Z jakiegoś powodu znajdowała się na podłodze studio. Błyskawica rozświetliła pomieszczenie, i zobaczyła siedzącą obok siebie Jennę i jej psa.
Poderwała się z wrzaskiem.
- Wszystko okay! - krzyknęła Jenna łapiąc ją za rękę. - Nie martw się! Wszystko okay!
Aria odczołgiwała się tyłem, byle dalej od Jenny, po drodze uderzyła głową o pobliką nogę stołu.
- Nie krzywdź mnie. - wyszeptała. - Proszę.
- Jesteś bezpieczna. - zapewniła ją Jenna. - Chyba miałaś atak paniki. Przyszłam tutaj po mój szkicownik, ale usłyszałam ciebie - a kiedy podeszłam, upadłaś. - Aria słyszała jak sama ciężko przełyka ślinę w mroku. - Kobieta, która chodzi na te same zajęcia dla psów przewodników też je miewa, więc trochę na ten temat wiem. Próbowałam wezwać pomoc, ale moja komórka nie działa, więc po prostu zostałam z tobą.
Przez salę przeszedł powiew wiatru, niosąc ze sobą zapach mokrego od deszczu asfaltu, który zazwyczaj Arię uspokajał. Z pewnością czuła się jak tuż po ataku paniki - była spocona i zdezorientowana, a jej serce biło jak szalone.
- Długo byłam nieprzytomna? - wychrypiała, wygładzając plisowaną spódniczkę mundurku tak, żeby osłaniała jej uda.
- Jakieś pół godziny. - odparła Jenna. - Możliwe też, że uderzyłaś się w głowę.
- Albo, że bardzo potrzebowałam snu. - zażartowała Aria, i poczuła, że zaraz się rozpłacze. Jenna nie chciała jej skrzywdzić. Siedziała z nią, nieznajomą, podczas gdy ona leżała jak kłoda na podłodze. Z tego, co Aria wiedziała, to śliniła się na kolana Jenny i gadała przez sen. Od poczucia winy i wstydu zrobiło się jej nagle niedobrze.
- Muszę ci coś powiedzieć. - wyrzuciła z siebie Aria. - Nie nazywam się Jessica. Jestem Aria. Aria Montgomery.
Pies Jenny kichnął.
- Wiem. - wyznała Jenna.
- Tak?
- Po prostu… poznałam cię. Po głosie. - głos Jenny brzmiał prawie przepraszająco. - Ale dlaczego od razu nie powiedziałaś, kim jesteś?
Aria mocno zacisnęła oczy i przycisnęła dłonie do policzków. Kolejny piorun rozświetlił klasę i Aria zobaczyła Jennę siedzącą po turecku na podłodze z rękoma oplecionymi wokół kostek. Aria wzięła głęboki wdech, może największy w życiu.
- Nic nie powiedziałam, bo… powinnaś wiedzieć o mnie coś jeszcze. - zbierając się na odwagę przycisnęła dłonie do chropowatej drewnianej podłogi. - Powinnaś wiedzieć coś o tej nocy, kiedy wydarzył się wypadek. Coś, czego, nikt nigdy ci nie powiedział. Chyba niewiele pamiętasz z tamtej nocy, ale…
- To kłamstwo. - przerwała Jenna. - Wszystko pamiętam.
W oddali przetoczył się grzmot. Gdzieś w pobliżu zawył alarm samochodu, zaczynając serię nieprzyjemnych, przenikliwie głośnych brzęków i pisków. Aria ledwie mogła oddychać.
- O czym ty mówisz? - wyszeptała oszołomiona.
- Wszystko pamiętam. - powtórzyła Jenna. Palcem odszukała podeszwę buta. - Zorganizowałyśmy to razem z Alison.
- Co? - ciało Arii ogarnął bezwład.
- Mój przyrodni cały czas odpalał fajerwerki z dachu swojego domku na drzewie. - wyjaśniła Jenna marszcząc brwi. - Rodzice ciągle go upominali, że to niebezpieczne - coś może mu nie wyjść, strzeli w dom i wywoła pożar. Zapowiedzieli, że jeśli zrobi to jeszcze raz, to wyślą go do szkoły z internatem. I tak to się skończyło. Ali zgodziła się wykraść jeden z fajerwerków Toby'ego i upozorować, jakby to on odpalił go z dachu domku. Chciałam, żeby zrobiła to właśnie tej nocy, bo wtedy w domu byli moi rodzice, i już byli na Toby'ego o coś wściekli. Chciałam, żeby najszybciej jak to możliwe zniknął z mojego życia. - jej głos się załamał. - On… on nie był dobrym przyrodnim bratem.
Aria ściskała i otwierała pięści.
- Och, mój Boże. - usiłowała pojąć słowa Jenny.
- Tylko… wyszło niezgodnie z planem. - tłumaczyła roztrzęsionym głosem Jenna. - Byłam z Toby'm w jego domku tamtej nocy. A tuż zanim to się wydarzyło wyjrzał na dół i powiedział ze złością: Ktoś jest na naszym trawniku. Też wyjrzałam udając zaskoczenie… i wtedy błysnęło światło, i… ten potworny ból. Moje oczy… twarz… miałam wrażenie, że się topią. Chyba zemdlałam. Później Ali mi powiedziała, że zmusiła Toby'ego, żeby wziął winę na siebie.
- Zgadza się. - głos Arii był niewiele głośniejszy od szeptu.
- Ali szybko myślała. - Jenna zmieniła pozycję, podłoga pod nią zaskrzypiała. - Cieszę się z tego. Nie chciałam, żeby miała kłopoty. Toby odszedł. Zniknął z mojego życia.
Aria powoli zamknęła buzię. Ale… jesteś ślepa! chciała krzyczeć. Czy to naprawdę było tego warte?
Od myślenia o tym, co Jenna właśnie jej powiedziała rozbolała ją głowa. Miała wrażenie, że jej świat z hukiem się rozpada. Zupełnie, jakby ktoś oświadczył, że zwierzęta potrafią mówić, a psy i pająki rządzą teraz światem. Uderzyło ją coś jeszcze: Ali tak wszystko ustawiła, jakby miał to być kawał, który one wykręciły Toby'emu, podczas gdy to Ali i Jenna wszystko zaplanowały… razem. Ali nie tylko wrobiła Toby'ego, ale także swoje przyjaciółki. Aria poczuła mdłości.
- Czyli ty i Ali byłyście… przyjaciółkami. - głos Arii był słaby z niedowierzania.
- Niezupełnie. - powiedziała Jenna. - Nie byłyśmy, dopóki… dopóki jej nie powiedziałam, co Toby robił. Wiedziałam, że Ali zrozumie. Też miała problem z rodzeństwem.
Twarz Jenny przeciął błysk światła, ukazując spokojny, pewny siebie wyraz twarzy. Zanim Aria zapytała, o czym Jenna mówi, ta dodała:
- Powinnaś wiedzieć coś jeszcze. Był tam ktoś inny. Ktoś inny widział.
Aria sapnęła. Obraz tej nocy przeszył jej głowę. Paląca się we wnętrzu domku petarda oświetlała otaczające je podwórko. Aria zawsze uważała, że widziała skradającą się po bocznym ganku państwa Cavanaugh niewyraźną postać - ale Ali ciągle się upierała, że wszystko sobie wyobraziła.
Aria miała ochotę walnąć się w czoło. To oczywiste, kogo widziała. Jak do tej pory mogła tego nie zrozumieć?
Wciąż tu jestem, suki. I wiem o wszystkim. - A
- Wiesz, kto to był? - szepnęła Aria z mocno walącym sercem.
- Nie mogę powiedzieć. - Jenna odwróciła się gwałtownie.
- Jenna! - krzyknęła Aria. - Proszę! Musisz! Muszę to wiedzieć!
Nieoczekiwanie wrócił prąd. Salę zalało światło tak jasne, że Arię zabolały oczy. Zamruczały fluorescencyjne żarówki. Aria zobaczyła na na swojej ręce smugę krwi i poczuła rozcięcie na czole. Zawartość jej torebki wysypała się na podłogę, a pies Jenny zjadł połowę jednego z jej batoników Balance.
Jenna zdjęła swoje okulary przeciwsłoneczne. Wpatrywała się pustym wzrokiem w nicość, na mostku jej nosa i dolnej części czoła widniały pomarszczone, pofałdowane blizny oparzeń. Aria skrzywiła się i odwróciła wzrok.
- Jenna, proszę, nie rozumiesz. - powiedziała cicho Aria. - Dzieje się coś potwornego. Musisz mi powiedzieć, kto jeszcze tam był!
Jenna wstała, dla równowagi opierając się o psa.
- I tak już za dużo powiedziałam. - wychrypiała drżącym głosem. - Powinnam iść.
- Jenna, proszę! - błagała Aria. - Kto jeszcze tam był?
Jenna zatrzymała się i wsunęła z powrotem okulary.
- Przykro mi. - wyszeptała naciągając psu uprząż. Stuknęła laską raz, dwa, trzy razy, nieporadnie szukając po omacku drzwi. I zniknęła.
Pretty Little Liars - Unbelievable Nie do wiary
1