MÓJ KOCHANY WALDEMARZE!
Zdziwisz się widząc list ode mnie. Muszę ci powiedzieć, ze piszę go z myślą o szczęściu nas obojga. Przed kilkoma godzinami wróciłam w naszej przejażdżki. Byłam bardzo ciekawa, chciałam wiedzieć, jak prowadzisz motor. Jestem zaskoczona twoją wprawą i pewnością. Na wiejskiej drodze pokazałeś mi ile możesz „wydusić" z twojej maszyny. Podczas jazdy miałeś odwagę mnie pocałować. Bałam się, śmiertelnie się bałam, ale ty się śmiałeś...
Wjechaliśmy do miasteczka. Przypominasz sobie? Dzieci bawiły się na drodze, kobiety siedziały przed domami. Nie zwolniłeś, zatrąbiłeś. Dzieci rozbiegły się jak przestraszone kurczęta. Kiedy prosiłam, abyś uważał przed przystankiem, uśmiechnąłeś się i powiedziałeś, że to inni powinni uważać. Ty niczego i nikogo się nie boisz! I po kilku sekundach musiałeś hamować! Dzięki Bogu, że nic się nie stało! Cieszyłam się na widok naszego miasteczka, że nasza jazda dobiega wreszcie końca...
Waldku! Jest dla mnie czymś oczywistym, że w tobie mieszkają dwaj mężczyźni: pierwszy — uważny i rozważny, oraz drugi — nieopanowany i bezwzględny. Tego drugiego nie mogę pokochać, a tym bardziej poślubić. Podróż, zwana życiem, nie jest przygodą chwili! Jest to mój ostatni list do Ciebie!
Maria