Kurs zastępowych dla drużynowych…
22 marca w Guzewie zakończyła się trzecia edycja Kursu Zastępowych „Wyzwanie” organizowanego przez Szczep Harcerski „Skrzydło”. Kursanci przez dwa weekendy z rzędu uczestniczyli w zajęciach organizowanych w budynku naszego hufca oraz w szkole w Guzewie. I chociaż jeszcze egzaminu sprawdzającego wiedzę nie było (zaplanowany jest na 4 kwietnia), to pozwolę sobie jako komendantka kursu wstępnie podsumować cały kurs.
Harcerze biorący udział w tegorocznym kursie byli niewątpliwie bardzo sympatyczni i jako kadra kursu będziemy ich wspominać z łezką w oku. Natomiast martwi mnie inna sprawa, a mianowicie jakimi kategoriami kierują się drużynowi, którzy wysyłają swoich harcerzy na kurs zastępowych. Po wstępnych obserwacjach przeprowadzonych na kursie zwątpiłam w Wasze decyzje!
Na rozmowach, które przeprowadzaliśmy na biwaku w Guzewie z naszych ust bardzo często padało pytanie: „dlaczego przyjechałaś/ przyjechałeś na kurs zastępowych?” I o zgrozo co słyszeliśmy w siedemdziesięciu procentach: „drużynowy mi kazał” lub „drużynowy zapytał się nas na zbiórce kto chce jechać na kurs zastępowych, więc postanowiłam/ em się zgłosić”…Nie mnie byłoby oceniać sposobu wysyłania Waszych harcerzy - przyszłych lub obecnych zastępowych na kurs, gdyby nie fakt, iż poziom kursu był bardzo średni. I nie chodzi tu o niski poziom intelektualny harcerzy - nie chcę być źle zrozumiana, gdyż są oni naprawdę cudowni, ale o fakt, iż dla wielu z nich było po prostu, zwyczajnie za wcześnie!
Droga Druhno/ Druhu Drużynowy wysyłając swoich harcerzy na kurs zastępowych nie chodzi o to, aby było ich z Waszej drużyny jak najwięcej (od tego nie zależy zdobycie patentu), ale o to, aby ludzie, którzy mają wziąć w nim udział byli na to zwyczajnie GOTOWI! I nie należy werbować harcerzy metodami, które przytoczyłam kilka zdań wcześniej, ale podejść indywidualnie do potencjalnego kursanta i powiedzieć na przykład: „druhu/ druhno XYZ w hufcu jest organizowany kurs zastępowych, który ma na celu przygotowanie obecnych i przyszłych zastępowych do pełnienia tak ważnej funkcji. Uważam, że powinnaś/ powinieneś na niego jechać, gdyż moim zdaniem świetnie sobie na nim poradzisz. Będziesz miał dużo zajęć, „prac domowych”, będziesz musiał się wykazać, ale wierzę w Ciebie i nie wyobrażam sobie tego kursu bez Twojej osoby!” Cóż za różnica, prawda?! Twój harcerz poczuje się wyróżniony, iż spośród piętnastki harcerzy z drużyny to właśnie on ma wziąć udział w kursie zastępowych, gdyż zdaniem swojego drużynowego jest gotowy, a i Wy będziecie spokojniejsi, że na kursie są osoby, którym jest to aktualnie potrzebne.
Nie ma potem sytuacji, że harcerz rezygnuje z kursu w trakcie jego trwania (a i też tak było) mówiąc: „bo jest nudno, za dużo zajęć itd.”, a co gorsza nie informuje o tej decyzji ani on ani jego drużynowy kadry kursu, która na zbiórce na przystanku PKS-u zastanawia się czy kursant będzie, czy się spóźni, a może coś się stało! Tylko dwójka drużynowych w ciągu całego kursu zapytała się o swoich podopiecznych - chcieli wiedzieć jak sobie radzą ich harcerze i czy nie sprawiają problemów, a tylko jeden drużynowy zadzwonił , aby się zapytać, czy jego ludzie stawili się na miejsce zbiórki w pełnym składzie o właściwym czasie.
Inna kwestia o której też należy napisać to przestrzeganie terminów zgłoszeń na kurs. Czasu dużo - cały miesiąc, przez pierwsze trzy i pół tygodnia w sekretariacie cisza, pojedyncze wpłaty i kilka uzupełnionych kart zgłoszeniowych. Nadchodzi godzina „W” czyli 27 luty do godz. 18.00 (bo tak otwarty jest sekretariat hufca) i wielkie bum! Wpłaty i uzupełnianie kart zgłoszeniowych przez drużynowych na ostatnią chwilę, telefony przez cały wieczór od godz. 18.00 czy jeszcze ewentualnie można by kogoś zgłosić, a potem zostawianie kadrze kursu uzupełnionych kart zgłoszeniowych przez następne dwa tygodnie, oto nasza hufcowa rzeczywistość! A potem i tak na spotkanie organizacyjne przychodzi kursant, który nie został zgłoszony przez drużynowego, a dwa dni przed pierwszym weekendem zajęć dzwoni do mnie druh i nieśmiało się pyta, czy może się zapisać na kurs bo usłyszał, że jest!
Może pomyślicie, że naiwna kadra tego kursu, skoro się zgadza przyjmować harcerzy na kurs po czasie, i chyba macie rację, bo bardzo nam zależało, aby każdy miał możliwość nauki, nawet jeśli przez nieodpowiedzialność swojego drużynowego nie został zgłoszony na czas! Bardzo możliwe, że zostanę zlinczowana przez spore grono drużynowych po tym artykule, natomiast wierzę w to, że odpowiednie wnioski zostaną wyciągnięte, a takie sytuacje ominą przyszłego komendanta kursu.
Pamiętajcie, że kurs zastępowych to nie „zwyczajny” biwak i oprócz dobrej zabawy (bo tak też było) to ciężka praca, nauka i wielkie wyzwanie! Wybierając swoich harcerzy na kurs zastępowych przemyślcie, komu tak naprawdę ten kurs będzie przydany i kto na dzień dzisiejszy będzie na niego gotowy. Postępujcie odpowiedzialnie, bo Wasi harcerze uczą się od Was, a pewne sytuacje, które zostały przytoczone w tym artykule oraz wiele innych, które pozostawię dla siebie świadczą o tym, że może warto by pomyśleć o kolejnej edycji kursu zastępowych…ale dla drużynowych.
Komendantka Kursu Zastępowych
„Wyzwanie”
pwd. Justyna Golitz