Dalsze losy Edwarda i Belli
Rozdział 15 Specjalny napisany przez Edwarda
Razem z Emmetem położyliśmy Bellę na łóżku . Jej brązowe włosy lekko spływały na policzki i opadały na poduszkę .Jej skóra oczywiście była miękka i delikatna , a jej śliczne oczy nadal zostawały zamknięte.
- Czy ktoś mi powie jak to możliwe że wampir traci przytomność ?-powiedział Emmet wzburzonym głosem. Wszyscy jednocześnie przenieśliśmy wzrok na Carlisle , który bezradnie wzruszył ramionami. Pogładziłem żonę po jedwabistym policzku. Alice tanecznym krokiem wbiegła do pokoju z mokrą ścierką w ręce . Była zdenerwowana widać to było na pierwszy rzut oka . Położyła okład na czole Belli i usiadła na brzegu łóżka zaraz koło mnie .
- Alice widzisz coś?- spytałem lekko szturchając siostrę łokciem. Spojrzała na mnie smutno i pokręciła przecząco głową
Nic zupełnie , nic
Jasper musiał wyczuć targające Alice uczucia , bo podszedł do niej i przytulił do swojej piersi. Ta jedynie oparła się czołem o tors Jaspera . W całym pokoju panowała napięta atmosfera. W końcu poczułem oczekiwaną fale spokoju. Tak jak się spodziewałem Jazz używał swojej mocy . Biedny Edward - usłyszałem ciche myśli Esme. Niemiłe uczucia i obawy powróciły. Chwyciłem delikatnie rękę Belli żeby dodać sobie otuchy. Co się stało? Ona chyba nie…Nie pozwalaj sobie tak myśleć! Skarciłem się w duchu. Czas nieprzytomności Belli ciągnął się niezmiernie . Po jakimś czasie wszyscy wyszli zostawiając mnie przy żonie. Chyba tego potrzebowałem. Siedziałem przy niej przez cały czas. Z czasem coraz bardziej traciłem nadzieje. Kilka razy Carlisle próbował mnie przekonać do zostawienia jej na chwilę aby się pożywić , jednak moja opowiedz była taka sama za każdym razem Jakoś nie mogłem się pogodzić z tym że ona może o de mnie odejść , ale kiedy następnego dnia rano wpatrywałem się w jej nieskazitelną twarz nagle poruszyła się. Powoli otworzyła oczy i wbiła we mnie przestraszony wzrok. Złociste niczym najszczersze złoto oczy mej jedynej przypatrywały mi się ze zdziwieniem i strachem . Byłem taki szczęśliwy . Zalała mnie taka fala szczęścia. Przytuliłem ją mocno do siebie , a ona… odepchnęła mnie.
- coś nie tak kochanie ?- spytałem zaniepokojony. Wyglądała na bardzo przestraszoną . Trzęsła się i odsuwała najdalej jak tylko mogła dopóki nie napotkała ściany .
- Kim jesteś?- spytała cicho otwierając szeroko oczy ze strachu. Na początku myślałem że się wygłupia , ale kiedy położyłem jej ręce na ramionach wyrwała się i odsunęła na drugi koniec pokoju.
.- Kim jesteś?- powtórzyła pytanie poczym osunęła się na ścianie i oplotła ramionami nogi tak że siedziała teraz w pozycji obronnej. Nie rozumiałem tego. Zachowywała się jakby naprawdę mnie nie znała.
- nie pamiętasz mnie? To ja Edward , kochanie to ja - mówiłem najczulej jak tylko potrafiłem . Chciałem podejść bliżej ale gdy tylko zrobiłem krok do przodu zaczęła krzyczeć. Drzwi trzasnęły kiedy Emmet i Jasper gotowi do walki weszli do środka.Za nimi weszły Alice i Rosalie , a na końcu Carlisle trzymający za rękę Esme
- Co się do cholery dzieje zabrałeś jej maskare czy co ?- spytała Rosalie , gdy zobaczyła histeryzującą Bellę . Emmet spojrzał na nią zdziwiony .
- Dziewczyny z takiego powodu płaczą?- zdziwił się i objął ja w pasie.
- Ja bym płakała- szepnęła i pocałowała go w usta. Bella nadal nie przestawała krzyczeć . Jasper przeszedł koło nich obojętnie , podszedł jak najbliżej Belli . Spojrzała na niego spod grzywki , przez chwile w jej oczach widać było gniew ale zaraz opuściła bezwładnie ręce .Wyglądała na spokojną. Jasper zadziałał , a później odwrócił się do Carlisle .
- Na razie będzie spokojna , Edward co się stało?- zwrócił się tym razem do mnie . Co miałem im powiedzieć ? Przecież sam nie miałem zielonego pojęcia co się dzieje. Rose i Alice przykucnęły przy Belli .
- Nie wiem , nagle się obudziła i mówiła jakieś bzdur , wyrwała mi się i zaczęła krzyczeć- mówiłem coraz bardziej zestresowany.
- co takiego dziwnego mówiła?- Jasper zasłonił mi widok na dziewczyny , nie wiem czy to było planowane , ale podziałało na mnie otrzeźwiająco
- że mnie nie zna , nie wiedział kim jestem- burknąłem i opadłem na łóżko.
O mój Boże! - zareagowałem na myśli Rosalie tak gwałtownie jak nawet sam się nie spodziewałem . Podskoczyłem i zanim ktokolwiek zdążył się odezwać odepchnąłem dziewczyny od ukochanej . Obie patrzyły na mnie zdziwione , ale Bella nawet nie podniosła wzroku
Co do …?!
- Edward co ci odbiło?!- powiedziała już na głos Alice. Obejrzałem się w jej stronę i otworzyłem szeroko usta żeby coś powiedzieć ale nie miałem pojęcia co .
- yyyyy … no myślałem że coś się stało … myśli Rosalie…- wskazałem na siostrę która spojrzała na mnie spode łba.
- Mi chodziło o mój paznokieć!- załkała pokazując na pół złamany paznokieć. Poczułem straszny gniew. Czasem Rosalie była tak samolubna i ….! Nie zorientowałem się kiedy wstałem dopóki Em nie zastąpił mi drogi . okazało się że niczym tygrys kroczyłem w stronę
Rose. Brat położył mi obie dłonie na ramionach .
- Uspokój się , Belli nic nie będzie !- jego głos był bardzo stanowczy . On naprawdę nie wiedział jak bardzo chciałbym mu uwierzyć…
- Carlisle zobacz te razy na jej szyi- Jasper szepnął do ojca odsuwając lekko koszulkę Belli aby pokazać rany. Carlisle wyjął z torby lekarskiej , którą przed chwilą przyniosła Alice kilka wacików. Stanął koło mnie zamaczając jakimś płynem waciki. Była to woda utleniona co rozpoznałem po charakterystycznym zapachu .Gdy próbował dotknąć tym szyi Belli ona podniosła głowę , spojrzała na niego gniewnie . To nie był zwykły gniew to był płomień szaleństwa , który na chwile zabłysł w jej oczach. W tej samej chwili Alice przekazała mi w myślach wizje , którą zobaczyła. Rzuciłem się na Carlisle i oboje leżeliśmy jakieś 2 metry od Belli . Jedną rękę trzymała w powietrzu dokładnie tam gdzie znajdowało się wcześniej gardło doktora .Drugą natomiast przytrzymywała szmaragdowy naszyjnik na szyi . Wyglądała na niezadowoloną . Znów zaczęła krzyczeć , ale tym razem jeszcze głośniej .
- Jasper uspokój ją!- krzyknąłem do brata
- A myślisz że już nie próbowałem?! Nie chce się poddać !- spojrzałem na niego oszołomiony . To pierwszy raz był w takiej sytuacji bezradny .. Robi się coraz gorzej . Usłyszałem odgłos zamykanych drzwi i poczułem ten potworny odór .
Super jeszcze tylko jego brakowało
To mógł być tylko Jackob. Oczywiście kilka sekund później usłyszeliśmy już jego głos.
- Wiem że tu jesteście czuje wasz … zapaszek- Przynajmniej nas nie obraża . Musiał akurat teraz przyjść co? Mamy i tak dość problemów … Jake wszedł do pokoju i od razu z odrazom spojrzał na mnie. Nie byłem mu dłużny. Zasłonił uszy słysząc okropny pisk Belli. Przeniósł wzrok na drugą stronę pokoju gdzie stała .
- Czemu ona się tak drze?!- Jackob próbował przekrzyczeć dźwięk . Nikt nawet go nie słuchał , wszyscy próbowali jakoś Bellę uspokoić. Rosalie złapał ją za obie ręce przytrzymując, Emmet tak na wszelki wypadek stał z tyłu . Carlisle próbował do niej przemówić , Esme lekko głaskała ja po głowie. Jasper naprawdę się starał używał 100 procentowej siły , ale nic nie działało.
-Kurde Bella opanuj się- z rozmyślań wyrwał mnie Jackob. Spojrzała na niego swoimi wielkimi złocistymi oczami ze zdziwieniem. Następnie zwróciła wzrok w stronę wielkiego okna. Uśmiechnęła się drapieżnie i rzuciła się w jego stronę . Chciałem zastąpić jej drogę ale nie mogłem się poruszyć. Bella rozbiegła się i jednym dużym susem wyskoczyła przez okno. Zmusiłem się do poruszenia i także wyskoczyłem by ją gonić. Pędziłem jak szalony dając ponieść się zmysłom . Wreszcie zobaczyłem ją biegnącą co sił w nogach przez gęstwinie lasu .
Ty wredna pijawko wiem że mnie słyszysz co jej zrobiłeś?!- usłyszałem myśli Jackoba i zobaczyłem biegnącego jakieś 100 metrów ode mnie rdzawo-brązowego wilka . Skrzywiłem się na jego widok ale dalej biegłem
- Ja nic nie zrobiłem ! Zemdlała , a kiedy się obudziła już się tak zachowywała!- Wilk warknął na mnie złowrogo i jeszcze bardziej przyspieszył tak że byliśmy teraz na równi .
A powiesz mi czemu wcześniej próbowała mnie zabić?
- Myślała że zabiłeś Charliego
Ale…- nie pozwoliłem mu dokończyć.
- Nie trudź się , wiem że to nie ty i ona też … - nie zdążyłem już powiedzieć nic więcej coś mocno pchnęło mnie do tyłu. Byłem tak zaabsorbowany pościgiem że musiałem nie zauważyć że ktoś tu jest. Coś było nie tak. Przecież nie słyszałem niczyich myśli oprócz Jackoba . Jak to możliwe ? Wstałem jak najszybciej mogłem . Zobaczyłem że mojego niechcianego towarzysza też potraktowano ciosem w brzuch. Leżał po drugiej stronie lasu.
Co to było do cholery?
Wziąłem głęboki wdech. Cholera , nie wyczuwałem już zapachu mojej ukochanej . Ten tajemnicy napastnik chciał najwidoczniej przerwać nam pościg i udało się to mu … Wsłuchałem się w myśli wilkołaka z nadzieją że przynajmniej on czuje jej zapach. Jednakże zawiodłem się.
Widzę go , boże dzięki bogu że nic mu nie jest- Reszta musiała być już blisko skoro mogłem odczytać rozmyślania Esme . Jake mógł ich wyczuć taksami szybko jak ja więc wycofał się patrząc na mnie tym swoim spojrzeniempt. „bleeee”
- Edward!- Alice obięła mnie i przytuliła.
- Gdzie Bella?- spytał Jasper przytulając dziewczynę. Co miałem mu powiedzieć że jak głupek nie zauważyłem wroga i dałem się podejść? Przez to straciłem szansę na jej odnalezienie.
- Coś nas zaatakowało , a kiedy wstałem nie mogłem już wyczuć jej zapachu- wyznałem smutno. Esme poklepała mnie lekko po plecach.
- Wszystko będzie dobrze , znajdziemy ją- powiedziała uśmiechając się pocieszycielsko . Było tak wspaniale , już myślałem że wszystko będzie dobrze i nawet tak było do czasu. Tak bardzo ją kochałem , poświęcił bym życie dla niej . Teraz nie wiem nawet gdzie jest. Pragnąłem znów poczuć jej dotyk ,Pocałować ją . Zamknąłem oczu zrozpaczony obrotem wydarzeń.
- Alice co widzisz?!- otworzyłem oczy i przed oczami stanęła mi wizja siostry. Bella rozmawiająca z jakiś dotąd mi nie znanym osobnikiem w wielkiej ciemnej krypcie. Miał na głowie kaptur więc nie widziałem rysów jego twarzy. W kącie komnaty widniało godło przedstawiające złocistą harfę na niebieskim tle.
- Musimy jechać do Irlandii-oświadczyłem zebranym .
- Do Irlandii? - zdziwiła się Rosalie. Alice już świadoma przytaknęła i zaczęła wyjaśnić im co zobaczyła.
- Ale nie wiemy gdzie to jest dokładnie , więc jak ją znajdziemy ?- spytał Emmet opierając się o pień świerku .
- Alice za ile tam będzie?- Jasper wydawał się dziwnie spokojny
- Za kilka godzin.
-Jeśli Bella ma się z kimś spotkać na pewno będzie lecieć samolotem, możemy po prostu pojechać na lotnisko i sprawdzić loty .- zaproponowała Rosalie. I po raz pierwszy od dłuższego czasu mogłem powiedzieć że do czegoś się przydała.
*
Spakowaliśmy najpotrzebniejsze przedmioty i jakąś godzinę później staliśmy już przed tablicą wylotów . Okazało się że półgodziny temu wyleciał samolot do Dublinu i według kasjerki kupowała na niego bilet właśnie brunetka o złotych oczach. Nie było innego wyjścia jak tylko za nią jechać. Najwcześniejszy lot miał się odbyć za 20 minut . Carlisle i Rosalie poszli kupić bilety natomiast Emmet i Jasper poszli razem z Esme na zwiady. Zostałem tylko ja i Alice. Kiedy usiadłem na kanapie siostra poszła moim śladem . Nie odzywałem się , a ona także nie rozpoczynała rozmowy .
- Alice…- przerwałem w końcu ciszę .
- Tak?- uśmiechnęła się , próbowała ukryć zaniepokojenie. Na pewno tak jak ja jest bardzo przejęta wizją , którą zobaczyła.
- Tak się zastanawiałem… czy ty myślisz że się nam uda?- od razu zrozumiała o co mi chodziło i na chwile uśmiech opuścił jej twarz. Zastąpił go grymas bólu i rozżalenia. Odgarnęła sterczące kosmyki z policzka , a drugą rękę położyła na mojej.
- Na pewno - szepnęła nadal się nie uśmiechając
Przynajmniej mam taką nadzieje
Gdy reszta rodziny wróciła wsiedliśmy do pierwszego samolotu do Dublina . W ten sposób na lotnisku w Irlandii byliśmy już po południu. Na naszą niekorzyść okazało się że świeci słońce i trzeba było poczekać na zmierzch . Jednak ja nie mogłem tak bezczynnie siedzieć . Zarzuciłem kaptur na głowę zakrywając tym samym większą część twarzy
Edward czekaj na mnie!- Odwróciłem się by zobaczyć że Alice i Rosalie biegną przez chodnik zasłaniając twarze rąbkami czapek .
- Idziemy z tobą , ale może znajdziemy auto , co ty na to ?- Stanęliśmy za rogiem uliczki gdzie padały długie cienie kamieniczek.
- Tak , znajdź coś z przyciemnionymi szybami- poleciłem Alice , która zniknęła wyraźnie zadowolona.
- Gdzie zaczynamy poszukiwania?- w głosie Rosalie wyczułem nutkę żalu i niezmiernie się zdziwiłem. Rosalie naprawdę zależało na znalezieniu mojej ukochanej , martwiła się …. Zdawało się to tak nie realne , przecież kilka lat temu nienawidziła z całego serca Belli. A dzisiaj z hardą miną idzie jej na ratunek. Chciałem coś powiedzieć kiedy zza rogu wyjechał srebrny Aston Martin z przyciemnionymi szybami .
- Skoro mamy przemieszczać się po takim wspaniałym mieście to przynajmniej z klasą- Alice wyszczerzyła zęby w uśmiechu , ale jej oczy zdecydowanie nadal były smutne. Zrobiła mi miejsce i przejąłem od niej kierownice. Auto miało wygodne skórzane siedzenia i błyszczącą czarną karoserie ze wskaźnikami .Przycisnąłem gaz do dechy z piskiem opon wyjechaliśmy koło starych budynków wyjeżdżając na autostradę
- Sprawdźmy na początek portu .- Ostro skręciłem i zjechałem na drukową drogę prowadzącą do rzeki. Niebo pociemniało i wyglądało jakby zbierało się na burzę. Dobra nasza - pomyślałem Wyszedłem z auta i razem z siostrami ruszyliśmy w stronę molo. Molo oświecone było z każdej strony wieloma lampami i kolorowymi światełkami . Stoiska z ubraniami i pamiątkami rozciągały się po jego zewnętrznej części. Rozglądałem się próbując odszukać znajomej twarzy spośród ludzi. Oczywiście ich zapach bardzo mi przeszkadzał , już dawno nie jadłem i byłem głodny. Nie zwracałem uwagi na pragnienie i kontynuowałem poszukiwanie .Zauważyłem siostry , które rozmawiały ze sprzedawcami i wypytywały o Bellę . Niestety żaden z nich nie kojarzył jej.
Zanim się zorientowałem słońce już zachodziło , a my nic nie mieliśmy. W pewnej chwili siostry podbiegły do mnie tanecznym krokiem. Jasne włosy Rosalie powiewały na wietrze niszcząc skomplikowaną kompozycje w jakie je spięła
- Wiemy gdzie jest!- wykrzyknęły jednocześnie.