W jaki sposób Stanisław Wyspiański w Weselu ukazał współczesną sobie Polskę, a także jej przeszłość i przyszłość?
Od pierwszych słów, które padają w Weselu, od słynnej kwestii Czepca: „Cóż tam panie w polityce?” wiemy, że dramat jest utworem współczesnym, bo mówi się w nim o bieżącym wydarzeniu w polityce światowej. Potem poznajemy szereg postaci współczesnych Wyspiańskiemu, jego znajomych i przyjaciół, uczestników słynnego wesela poety Lucjana Rydla (Pan Młody) z Jadwigą Mikołajczykówną (Panna Młoda), które odbyło się w podkrakowskich Bronowicach 20 listopada 1900 r. Wesele odbywało się w dworku Włodzimierza i Hanny Tetmajerów (Gospodarz i Gospodyni). Z Krakowa przyjechali: Rudolf Starzewski (Dziennikarz), Kazimierz Przerwa-Tetmajer (Poeta), Antonina Domańska (Radczyni), Tadeusz Noskowski (Nos), siostry Pareńskie (Zosia i Maryna), siostra Rydla (Haneczka). Ze wsi na weselu znaleźli się: Jacek Mikołajczyk (Ojciec), Błażej Czepiec (Czepiec), siostra Panny Młodej (Marysia), parobcy (Kasper, Kuba, Jasiek).
Wielkim zaskoczeniem dla obecnych na premierze 16 marca 1901 r. był widok na scenie Teatru Miejskiego postaci, przypominających powszechnie znanych w Krakowie ludzi. Niektórzy wyczuwali w tym posmak skandalu. Jednak większość zrozumiała, że utwór nie jest reportażem z wydarzenia towarzyskiego, że poeta wykorzystał go jako punkt wyjścia do dramatu o współczesnej Polsce, a postacie reprezentują pewne typowe wówczas postawy czy grupy społeczne. W jaki sposób poeta tego dokonał? I znowu sięgnę do sceny I, bo jest ona niezwykle ważna w dramacie. Rozmawiają Dziennikarz, przedstawiciel inteligencji o orientacji konserwatywnej, i Czepiec, chłop interesujący się światem, polityką, przydający, że chłopi czytają gazety i wiele wiedzą. Scena ta ukazuje przedstawicieli dwóch grup społecznych, które spotkały się na weselu. Nasuwa się od razu pytanie o ich wzajemne układy. Scena I wiele o tym mówi. Dziennikarz chciałby zachować wieś tradycyjną, spokojną i zaciszną, pragnąłby, aby chłopi nie interesowali się niczym poza zasięgiem ich parafii. Czepiec nie tylko jest ciekawy, co w polityce, ale ma świadomość chłopskiej siły i jej znaczenia w walce o wolność („Z takich jak my, był Głowacki”). Wreszcie zarzuca Dziennikarzowi, przedstawicielowi inteligencji, że:
|
„... panowie duża by już mogli mieć, ino oni nie chcom chcieć!” |
Aluzja jest bardzo czytelna: panowie boją się ruchów chłopskich, a więc nie chcą ich siły wykorzystać w walce o wolność.
O powierzchowności stosunków chłopsko-inteligenckich świadczą rozmowy Radczyni z Kliminą. Byle coś powiedzieć, Radczyni w listopadzie pyta o siewy. Klimina, wiejska swatka, chciałaby i jej syna ożenić z jakąś ładną dziewczyną, na co Radczyni odpowiada:
|
„Wyście sobie, a my sobie. Każden sobie rzepkę skrobie.” |
Dziewczęta, Haneczka i Zosia, chętnie potańczyłyby z wiejskimi chłopcami, bo podziwiają ich siłę fizyczną, ale Radczyni ich pilnuje, nie chce ich puścić do ciżby, bo chłopi, jak przypuszcza:
|
„Trzask, prask, biją się po pysku, to nie dla was...” |
Oczywiście, są tacy co lepiej i dłużej znają chłopów, jak choćby Pan Młody. Ale i on zna ich powierzchownie, o czym świadczy propozycja, by Panna Młoda zdjęła gniotące ją buciki. On nie rozumie, że „trza być w butach na weselu”. Zachwyca się młodą żoną jak lalką w pięknym ludowym stroju - to dla niego jest egzotyczne, po prostu folklor. Wręcz śmieszny jest, gdy opowiada Racheli, że podziwia lud, bo jest zdrowy, rześki, choć szorstki, surowy. Wieś dla niego to spokój, cisza, „sady, łąki, strzechy, gaje”, „młodość i uroda”. Patrzy na to wszystko jak na temat literacki oraz wyznaje:
|
„od miesiąca chodzę boso, od razu się czuję zdrowo, chadzam boso, z gołą głową; pod spód więcej nic nie wdziewam, do razu się lepiej miewam”. |
Takie śmieszne, powierzchowne traktowanie życia wsi nazywamy chłopomanią. Pan Młody jest najlepszym jej przykładem, nic nie wie o nędzy, ciężkiej pracy i o tym, że boso, z gołą głową chodzi się na wsi z biedy, a nie dla zdrowia. Myli się także w ocenie chłopów Gospodarz, choć mieszka z nimi po sąsiedzku już 10 lat. W prostych czynnościach chłopskiej pracy, w modlitwie i odpoczynku dostrzega on niezwykłą godność, powagę:
|
„taka godność, to przejęcie, bardzo wiele, wiele z Piasta, chłop potęgą jest i basta”. |
Jak mylił się widać z zachowania uganiających za dziewczętami parobków i z postępowania Czepca, który rwie się do bitki, wymachuje pięściami, pobił Żyda, grozi Księdzu.
Stary Dziad przypomina, że kiedyś, tak dobrze nie było, że była przepaść między stanami i „splamiła krew sukmany”. Ojciec odrzuca te wspomnienia i stwierdza:
|
„Ot, pany się nudzą sami, to sie pięknie bawiom z nami”. |
Pamiętają o przeszłości i Gospodarz („Mego ojca gdzieś zadźgali”) i Pan Młody („Mego dziadka piłą rżnęli”), ale chcą o wszystkim zapomnieć, bo wierzą we współpracę i solidarność różnych stanów.
Tak więc w części współczesnej dramatu ukazuje Wyspiański wzajemne stosunki między inteligencją pochodzenia szlacheckiego a chłopami. Burzy iluzję harmonijnej współpracy, pokazuje obiektywnie obie warstwy. Inteligenci oscylują między chłopomanią a gloryfikacją chłopów, mało ich znają i wcale nie pragną ściślejszych związków, chcą tylko, by wieś była spokojna, sielankowa, by chłopi nie myśleli o buntach.
W chłopach natomiast budzi się świadomość klasowa i narodowa, ale wciąż oczekują przywódców spośród inteligencji.
Dalsze sceny utworu w części symbolicznej pogłębiają tę ocenę o uwarunkowania z przeszłości. W bronowickiej chacie, która staje się symbolem Polski, pojawiają się duchy z przeszłości. Zapowiada je Chochoł zaproszony przez Rachelę, Poetę i Młodych. Pojawia się Isi, która nie boi się go i wypędza miotłą na pole.
|
„Co się komu w duszy gra, co kto w swoich widzi snach” |
- tak zapowiada Chochoł gości, a więc ukażą się uczestnikom wesela odbicia ich marzeń, myśli, lęków, np. Marysia widzi Widmo swego dawnego narzeczonego, wyobraża sobie, że miałaby takie wesele jak siostra, ale w końcu, czując grobowy chłód, tuli się do męża Wojtka. Dziennikarzowi ukazuje się Stańczyk, patron konserwatystów krakowskich. Dziennikarz użala się przed nim na upadek wartości w narodzie, na nieskuteczność działań, zmierzających do naprawy tej sytuacji, ubolewa nad klęskami Polski i wadami Polaków. Stańczyk upomina go, by nie spowiadał się z cudzych grzechów, że trzeba działać, nie tylko mówić i narzekać.
Poeta widzi zjawę Rycerza, symbol mocy dawnego rycerstwa polskiego. Rycerz wzywa Poetę do tworzenia poezji silnej, budzącej otuchę i nadzieję. Gdy jednak odsłania przyłbicę, widać za nią mrok. Marzenie o wielkiej poezji okazało się mrzonką.
Gościem Pana Młodego jest Hetman, zdrajca, targowiczanin. Wyśmiewa Pana Młodego, który,,czepił się chamskiej dziewki”, przypomina mu, że też jest szlachcicem, a więc dziedziczy i grzechy ojców. Pan Młody z żalem wspomina przeszłość, ubolewa, że „my dzisiaj w psiej niewoli” i wątpi czy coś ocali naród. Ukazujący się Dziadowi Upiór Jakuba Szeli to jeszcze jedno przypomnienie rzezi galicyjskiej z 1846 r. Wszystkie te duchy, zjawy przywołują przeszłość kochaną, piękną, rycerską, Zygmuntowską, która jednak jest już tylko widmem i nie ma co do niej wracać, szczególnie, jeśli nie siłę się z niej czerpie, a niemoc.
Paraliżuje polskich inteligentów świadomość win ojców, którzy ściągnęli na Polskę niewolę i przypomnienie krwawych rozpraw z chłopami. To piętno przeszłości waży na teraźniejszości i zaważy też na przyszłości.
Zapowiada przyszłość Wernyhora, który Gospodarzowi, jako temu spośród inteligencji, który najlepiej zna chłopów, przynosi złoty róg - symbol mocy narodu, polecenie zwołania wici i zapowiedź wybuchu powstania narodowego. Gospodarz wręcza złoty róg Jaśkowi z rozkazem zebrania chłopów przed świtem. Złotą podkowę, którą zgubił gość, skrzętna Gospodyni jako symbol szczęścia chowa do skrzyni. Gospodarz zasypia i zapomina o nocnym gościu. Przypomina mu o nim Czepiec i zgromadzeni licznie chłopi. Czepiec rwie się do walki i grozi:
|
„jeśli nie pójdziecie z nami, to my na was i z kosami!” |
Gospodarz opowiada co się zdarzyło, wszyscy klęcząc nasłuchują, czekają przybycia Wernyhory z Archaniołem. Ma się zdarzyć Cud, interwencja sił nadprzyrodzonych, to usprawiedliwia bierność, oczekiwanie.
Przybywa Jasiek i usiłuje obudzić zebranych z odrętwienia, przypomina sobie, że miał zatrąbić w róg i z przerażeniem stwierdza, że go zgubił, schylając się po czapkę z pawimi piórami. Zaprzepaścił hasło, które miało poderwać naród do walki, dla błyskotki, prywaty. Do izby wkracza Chochoł i gra zebranym do tańca - to taniec-symbol zniewolenia, marazmu, niemocy narodu. Jasiek rozpacza, a Chochoł mu śpiewa: „Miałeś, chamie, złoty róg...”. Kolejna próba powstania nie powiodła się. I u chłopów, i u inteligencji zwyciężyły egoizm, próżność, prywata (czapka z pawimi piórami, złota podkowa). Chłopi sami, bez przywództwa nie są zdolni do działania, choć mają zapał do walki. Inteligencja nie potrafi zdobyć się na czyn, o wolności dużo się mówi, marzy, ale sparaliżowani lękami z przeszłości „panowie” boją się wspólnego działania z chłopami. Wszystko kończy kręcenie się w kółko, bierność, niezdolność do zmian.
Utwór właściwie kończy się pesymistycznie. Naród niezdolny do solidarnego działania, bierny, zapatrzony w przeszłość nie zbuduje przyszłości. Jedyna nadzieja mieści się w symbolu Chochoła - słomiana pałuba kryje ducha narodowego, uśpione wartości, które kiedyś, jak róża wiosną, rozkwitną. Jest więc nadzieja na przebudzenie narodu, na odzyskanie niepodległości.
Mocą wielkiej wyobraźni poety, bronowicki dworek stał się symboliczną Polską, arką łączącą w sobie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Weselnicy zmienili się w reprezentantów narodu i przed trybunałem historii odbył się sąd. Wyrok zapadł surowy, ale sprawiedliwy. Modernistyczny dramat stał się dramatem narodowym.