NIE TAKI POTWÓR STRASZNY…
Stali w ciasnym kręgu, co jakiś czas wybuchając głośnym rechotem. Ktoś tam w środku był przedmiotem nie wróżącego nic dobrego śmiechu. Kto? Jakiś mały nie potrafiący prześlizgnąć się między nogami obutymi w ciężkie buty, którymi zaczęli go, lekko jeszcze co prawda, potrącać i przyciskać do ziemi. Świetnie bawili się jego strachem, który mu nawet zdławił płacz i głos w gardle tak, że nie mógł już odpowiadać na spadające z góry pytania:
- No co, nabrałeś już respektu, karzełku?
- Będziesz miał już dla nas money?
- A może, jeżeli nie będziesz miał, to i ciebie już nie będzie?
- A jeśli ocalejesz jakimś cudem, to będziesz nam biegał po piwko, co? I nie będziesz się chował w domciu? Mały teraz już nie rozglądał się po bezlitosnych twarzach - rozszerzonymi ze strachu oczami wpatrywał się w rękę jednego z nich, który powoli popuszczał smycz wielkiego buldoga. Odległość między skurczonym małym a kłami psa była coraz mniejsza. Ale tamten popuszczał bardzo wolno - chcieli mieć dłużej widowisko.
I nagle wpadł między nich ten chudy, pryszczaty Jarek, który już kilka razy chciał wkupić się do ich paczki, ale ich zdaniem miał zbyt miękkie serducho, żeby brać udział w takich "numerach". Myśleli, że teraz może pokaże, że nie jest taki "miękusz". Ale on schylił się, chwycił małego na ręce i rzucił się z nim przed siebie, rozrywając krąg. Byli tym tak zaskoczeni, że nawet nie spuścili za nim psa. Gapili się tylko za uciekającym z zupełnie już innymi niż przed chwilą minami.
- Co jest? - ryknął ten od psa. - Sparaliżowało was? Jutro z nim poharcujemy, będzie skakał jak kot po gorącej blasze!
Ale jakoś tak się nie stało. Zaczęli się unikać, jakby coś między nimi stanęło, czego się wstydzili. Jarek jakby nagle urósł. Nie patrzył teraz na nich jak przedtem - wzrokiem psiaka. Nie patrzył w ogóle, bo teraz prowadzał się z małym, jakby on nagie wystarczał mu za nich wszystkich. Ten mały też gdzieś stracił wzrok zaszczutego kundla, wpatrzony w Jarka jak w tęczę. Przechodzili właśnie obok nich, a miny mieli takie zwycięskie, jak jednych takich dwóch, którzy pokonali potwora dostrzegając po prostu, że jest on okrutny ze… strachu.
Agnieszka Gałkowska