Jak to się stało, że jeżdżę na wózku inwalidzkim? Pracowałem na parafii, jako katecheta. Zimą 2003 roku, jako pasażer uczestniczyłem w wypadku samochodowym. Nasz pojazd wpadł w poślizg. Od tego dnia mam zniesione całkowite czucie ciała od klatki piersiowej, aż do stóp, czyli cztery piąte swojego ciała. Ale to ciało, którego nie czuję przez dotyk, bardzo boli. Także w kręgosłupie mam założoną blachę na dwie śruby. Poruszam się na wózku inwalidzkim.
Wypadek był tragiczny i mogłem tego nie przeżyć, a jednak przeżyłem i to doświadczenie nauczyło. Nie było to takie proste, trzeba było się z tym pogodzić i zaakceptować. Byłem pogubiony w mojej sytuacji. Szukałem pocieszenia... ale Bóg nie zapomniał o mnie. Bóg wiedział, że z tych czterech osób które były w samochodzie podczas wypadku, tylko ja sobie z tym poradzę i mnie posadził na wózku. Pozostałym nic się nie stało.
Doświadczyć cierpienia nie może każdy. Jeżeli doświadczasz jakiegokolwiek cierpienia, doświadczasz, że Pan Bóg ciebie kocha. Widzę, jak Bóg mnie przygotowywał do tego, aby usiąść na wózku. Wcześniej, zanim był ten wypadek, Pan Bóg pozwolił mi spotkać się z ludźmi niepełnosprawnymi. Jak można lepiej zrozumieć niepełnosprawnych, jeśli nie wtedy, gdy staniesz się jednym z nich.
Nawrócenie na wózku
Trzy lata po wypadku, uczestniczyłem w rekolekcjach, które stały się przełomem w moim życiu. Prowadził je Jose Prado Flores, świecki ewangelizator. Mówił do nas kapłanów tak: „jeżeli Pan Bóg, nawrócił takiego faryzeusza jakim ja jestem, Jose Prado Floresa, to może nawrócić każdego z was, księży". Kiedy tego słuchałem pomyślałem: o co temu gościowi chodzi. Jak on traktuje nas kapłanów. Słuchając, zobaczyłem, że jestem kimś, kto nie myśli według ewangelicznej logiki, że nie pojmuję nie logicznej miłości Boga, że jest ona mądrzejsza od mojej logiki. Później usłyszałem, że jestem „sprzedawczykiem", który handluje w świątyni tym, co dostał od Pana Boga. Potem się okazało, że jestem „niedowiarkiem", bo nie potrafię „chodzić" po wodzie. Jeszcze później, że jestem „głupkiem", który sprzedał swoją Ziemię. Potem jeszcze, że jestem: „osłem", i na końcu, że jestem „złodziejem".
Ten człowiek głoszący rekolekcje zmieszał nas z błotem, ale zrobił to z taką miłością, że nie można było tego nie przyjąć. W czasie tych rekolekcji doświadczyłem takiej bliskości Jezusa, jak nigdy wcześniej. I stał się cud! Ksiądz się nawrócił!
Jestem szczęśliwy
Ktoś patrząc na mnie może pomyśleć - biedny ksiądz, żal go, szkoda jego zmarnowanego życia. Ale prawda jest zupełnie inna. Ja nie oczekuje od nikogo żadnego współczucia, ani litości, użalania się nade mną, oczekuje tylko miłości. I wszędzie tam, gdzie jestem, chcę mówić o miłości Jezusa, o tym, że Bóg mnie kocha. Jak doświadczyć Bożej miłości? Nic prostszego. Zaproś Jezusa do swojego serca.
Jak Można doświadczyć Boga, gdy człowiek nagle znajduje się na wózku? Nikomu nie życzę życia na wózku. Jezus na krzyżu przeżył opuszczenie samego Boga, gdy wołał: „Boże mój Boże, czemuś mnie opuścił". Ile razy mówiłem: Boże czemu mnie opuściłeś? Jezus na krzyżu przeżył za mnie ten moment opuszczenia przez Boga. Gdy jest mi ciężko, to spoglądam na krzyż, bo miłość Jezusa na krzyżu się nie skończyła. Wtedy widzę jak bardzo Bóg mnie kocha i wszystko staje się możliwe. Chociaż jestem przybity inwalidztwem do krzyża, to z wielką radością mogę głosić, że Pan Bóg mnie kocha. W moim krzyżu inwalidztwa doświadczam miłości Boga, tej miłości ukrzyżowanej. Miłość Boga nigdy nie umiera, miłość na śmierć nie umiera. Bo miłość żyje.
Jeśli ktoś czytając moje świadectwo pomyśli, że ten ksiądz na wózku, ma przerąbane, że ma gorzej od innych, to chcę zaprotestować i powiedzieć, że to nie jest prawda! Ja cieszę się życiem! Jestem szczęśliwy! Niebo jest w moim sercu. Bo niebo, to stan radości i szczęścia, a ja właśnie tego doświadczam.