Rozdział XXXIII
Wyjazd
-Nessie musisz już wstać! - budził mnie melodyjny głos Alice.
Powoli wracałam do rzeczywistości. Przetarłam oczy, rozglądnęłam się po pokoju i zapytałam:
-A gdzie Jacob?
-Jest na dole - odpowiedziała Alice - Wstawaj już! Za 2,5 godziny mamy samolot- dodała
Palce wskazała mi na krzesło, na którym wisiała zielona sukienka. Wstałam z łóżka, wzięłam ją i poszłam do garderoby i poszłam do garderoby się przebrać. Sukienka leżała na mnie idealnie, tak jakby uszyta specjalnie dla mnie. Szybko wyszłam z garderoby i usiadłam na łóżku. Po przeciwnej stronie stała półka z książkami i albumami rodzinnymi. Wstałam z miejsca i podeszłam do półki. Wzięłam album ze ślubu rodziców i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Na pierwszym zdjęciu byłą sama mama, w białej sukni. Wyglądała, jak panna młoda z początku XX wieku. Na drugim zdjęciu byli tylko rodzice. Wiedziałam już mama miała taką sukienkę. Ponieważ ta suknia pasowała bardzo do gustu mojego taty. Akurat on urodził się w tamtejszych czasach i to wszystko wyjaśniało. Rodzice nigdy nie opowiadali mi o swoim ślubie. Ale łatko było wywnioskować, że cała ta ceremonia to sprawka Alice. Znając moich rodziców, wzięli by ślub w Las Vegas nawet nie wychodząc z samochodu. W tym samym momencie do pokoju wszedł dziadek Carlisle.
-Nessie, zbieraj się, bo spóźnicie się na samolot - ponaglił mnie dziadek
-Ok, już schodzę na dół - odpowiedziałam
Dziadek podszedł do mnie i usiadł na łóżku.
-Oglądasz zdjęcia z wesela swoich rodziców? - spytał
-Tak - odpowiedziałam - Nigdy mi o nim nie opowiadali - dodałam
-Aha…. Ale połowy z tego można się domyśleć- odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy
-Tak, już się „tej” połowy domyśliłam - odpowiedziałam uśmiechając się niewyraźnie do dziadka.
Dziadek pogłaskał mnie po ramieniu, wstał i wyszedł z pokoju. Zamknęłam album, rozglądnęłam się po pokoju przywołując wspomnienia i wstałam z łóżka. Odłożyłam klaser ze zdjęciami na miejsce. Westchnęłam, podeszłam do biurka, wzięłam telefon i podeszłam do drzwi. Jeszcze raz rozglądnęłam się po pokoju, by go dokładnie zapamiętać. „Nigdy nic nie wiadomo co może wydarzyć się u Volturich”- pomyślałam. Niepewnie nacisnęłam klamkę i wyszłam z pokoju. Schodziłam po schodach, gdy Alice jęknęła, ponieważ miała wizję. Szybko zeszłam na dół, a ona natychmiast się „ocknęła”
-Alice co widziałaś? - spytałam z niepokojem
Ciocia popatrzyła na mnie i odpowiedziała
-Volturich -odpowiedziała krótko
Popatrzyłam się na nią, bo czekałam na cos więcej.
-Dowiedzieli się, że przyjedziemy- dodała
-To chyba dobrze- odpowiedziałam- Przynajmniej nie będzie to dla nich niespodzianką - dodałam
-Możliwe- odpowiedziała Alice, ale wydawało mi się, że coś przede mną ukrywa i w swojej wizji widziała coś więcej. Nie chciałam jej się dopytywać, bo i tak dużo robiła, że ze mną jechała. Nagle podszedł do mnie Jacob.
-Emmett i Jasper! Weźcie walizki…..Nessie, czekamy na Ciebie przy samochodzie - powiedział Edward
Pokiwałam głową na znak, że się zgadzam, po czym odwróciłam się w stronę wilkołaka.
-Nie lubię pożegnań - oznajmił
-Ja też - powiedziałam
- Nessie, będę za tobą bardzo tęsknił. Mam żal do ciebie o to, że nie mogę z tobą jechać- powiedział
-Wiesz przecież Jake, że Volturi mogą zrobić ci krzywdę- odpowiedziałam, powoli łamał mi się głos.- A jeszcze nie wiem……-tu się zatrzymałam, bo żadne słowo nie mogło przejść mi przez zaciśnięte od żalu gardło.
-Czego nie wiesz?- spytał
Popatrzyłam na niego ze łzami w oczach
-Czy wrócę- tutaj się rozpłakałam
-Nessie, wrócisz, a ja będę na ciebie czekał- powiedział
-Ale…..
-Cii….- położył mi palec na ustach, a chwilę później pocałował mnie.
Po chwili. Przytuliłam się do niego.
-Ness, musimy już jechać!- krzyknęła Alice.
„Odkleiłam” się od Jacoba i z niechęcią puściłam go.
-Muszę już iść- wymamrotałam przez łzy i odwróciłam się.
Jacob chwycił mnie za rękę i powiedział:
-Pamiętaj zawsze będę na ciebie czekał- zwolnił ucisk swojej dłoni.
-Żegnaj Jake- powiedziałam i wybiegłam z domu.
Zalałam się potokiem łez. Wsiadłam szybko do samochodu.
-Wszystko dobrze kochanie?- spytał Edward
-Tak- odpowiedziałam ścierając szybko łzy z policzków.
Tak naprawdę byłam zła na siebie, że musiałam jechać. Spojrzałam jeszcze raz w okno. Zostawiłam za soba całe dotychczasowe Zycie, nie wiadomo czego mogłam się spodziewać w Volterze. Nie wiadomo, czy przeżyje to spotkanie, a jak je przeżyje to co z niego wyniosę…..