Doszła do mnie myśl, że to pewnie znów moja wyobraźnia i stojąc patrzyłam się na Niego dość zwyczajnie, jakby to nie było żadna nowość, jakby to mnie nie ruszało. Ale nagle poczułam, że być może jest prawdziwy. Złotobrązowe oczy, blada skóra, nawet to, w jaki sposób stał, wszystko było takie realne. Nabierałam pewności, że to on, `to naprawdę Edward!'. Zaczynałam w to wierzyć, teraz już stałam jak słup, gapiąc się na Niego. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Zrobiłam krok do przodu, on w tym czasie zrobił krok do tyłu. Stanęłam, pojawiło się pytanie, `Co on robi?'. Nagle, znikł. Ale nie tak jak to miał w zwyczaju ostatnimi czasy. Tym razem wyszedł przez drzwi, w sumie to wybiegł. Z ledwością to zauważyłam. Edward zawsze szybko biegał. Oparłam się o ścianę i osunęłam po niej. Siedziałam. Łzy spłynęły mi po policzkach, rzeka znów była pełna, teraz zaczęła się wylewać. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. W mojej głowie panował chaos. Myśl, że to były zwidy bardzo mnie zabolała, nie wiem, dlaczego przecież ostatnimi czasy tylko one pomagały mi `być'. Ten Edward był tak podobny do prawdziwego, iż poczułam się jak wtedy, gdy mnie zostawił. Ręce znów mi się trzęsły. Patrzyłam się na nie załzawionymi oczyma. Były przepełnione bólem. Zaczęło mnie palić, przechodziło mnie to samo, co kiedyś okropne uczucia gorąca. Siedziałam oparta o ścianę, trzęsłam się, łzy spływały po moich policzkach, nie mogłam złapać oddechu. Już kilka razy przytrafiło mi się takie coś, ale to było inne. To, co czułam kiedyś pod prysznicem, gdy miałam podobne objawy, nie równało się z tym, co teraz odczuwam. Wszystko było inne. Musiałam szykować się do szkoły. Wstałam, aby udać się do kuchni. Zakręciło mi się w głowie. Oparłam się o ścianę. Stałam tak dobre 5 minut. Nawet nie drgnęłam. Stałam jak słup. Nie trzęsłam się. W głowie miałam totalną pustkę, a jeszcze przed chwilą był w niej taki chaos. Czułam się wolna. Ogarnęło mnie dziwne uczucie spokoju i bezpieczeństwa. Pierwszy raz odkąd Edward odszedł to poczułam, tęskniłam za tym, a teraz tak nagle wróciło. Chyba wracałam do żywych. Puściłam ścianę, na mojej twarzy widniał uśmiech z odrobiną bólu, ale tego nie było widać. Odniosłam rzeczy do pokoju. Przeszła mnie myśl, iż LSD nie działa jak Tranxen. Gdybym go teraz wzięła w sumie byłabym normalna z tym, że widziałabym Edwarda. Bez dalszego namysłu wyciągnęłam dwa paski. Włożyłam je pod język. Po chwili je wyciągnęłam już nic w nich nie było. Udałam się na dół. Nic nie jadałam. W łazience straciłam sporo czasu, musiałam się spieszyć, aby nie spóźnić się na lekcję. Weszłam do furgonetki i ruszyłam. Jechałam szybciej niż zwykle, nie dlatego że pragnęłam być na czas, miałam dziwną chęć na `ostrą jazdę'. Prawie wszyscy z mojej paczki już byli. Prócz Mike, zdziwiło mnie to trochę. Zawsze szybko przyjeżdżał. Lubił spędzać czas ze znajomymi, odkąd chodzę tu do szkoły, nigdy się nie spóźniał. Dziwiło mnie to, że tak się tym interesuję.
-Cześć Bells. - Powiedzieli wszyscy równo, no może prawie wszyscy.
-Cześć wam. - Powiedziałam tylko tyle, nie chciałam w dawać się w rozmowę. Byłam w dziwnej euforii, nie chciałam psuć sobie nastroju, wolałam milczeć.
Mike przyjechał. Z jego twarzy dało się wyczytać złość. Zawsze pogodny Mike, nagle był tak zły. Podszedł do nas i się przywitał. Siedział cicho.
-Ja idę do klasy, zaraz dzwonek. - Wstałam i udałam się w stronę klasy. Usłyszałam głos wołający Bella, obróciłam się. Mike biegł za mną.
-Hej. Mogę pójść z Tobą? - Odbija mu!
-Jasne.
-Jak leci?
-Wszystko okey. A u Ciebie. - Spytałam tylko i wyłącznie z grzeczności.
-U mnie też. Wiesz tak sobie pomyślałem, że może wybralibyśmy się dziś do kina? Co o tym myślisz? - Oszalał! Nagle pomyślałam, że fajnie by było wyjść z domu, Charliego ucieszyłaby ta wiadomość.
-Super pomysł. Jessica na pewno się ucieszy. - Nie mogłam pozwolić abyśmy sami tam poszli. Wolałam udawać, że źle go zrozumiałam.
-Och. Pewnie tak. - Jęknął. Zrobiło mi się go żal. Ale to on chciał się ze mną umówić, a przecież nie dawno, co zostałam porzucona!
Weszliśmy do klasy. Każde udało się do swojej ławki. Dzwonek zadzwonił. Siedziałam patrząc się na miejsce gdzie kiedyś siedział Edward.
Minęło jakieś 5 minut lekcji. Ktoś rzucił we mnie kawałkiem gumki. Dostałam w głowę. Nie obróciłam się. I znów, komuś musiało się bardzo nudzić. Obróciłam się. Mike siedział patrząc się na mnie z uśmiechem na twarzy. Tak to na pewno on rzucał gumką, dziecinne zabawy, żenada. Mimo to również się uśmiechnęłam uznałam, że przed lekcją go zasmuciłam, teraz mogłam się zrewanżować. Najbardziej dziwiło mnie to, iż wcale się nie gniewał za to, co zrobiłam na ostatnim w-fie. Taki już był. Za to Jessica siedząca zaraz za mną była bardzo rozwścieczona. Patrzyła się na mnie z taką miną, że ciarki mnie przechodziły. Muszę coś wykombinować, nie chcę się z nią kłócić, a przy okazji mogłabym pozbyć się Mike. Resztę lekcji `słuchałam' nauczyciela, chociaż kompletne nie wiedziałam, co mówi. Zaczynałam się powoli martwić, paski nadal nie działały, ale w sumie wczoraj też zaczęły późno dawać znak o sobie. Gdy tylko wrócę do domu, muszę się czegoś o nich dowiedzieć. Mimo, iż jestem córką policjanta nie wiele wiem o narkotykach. Z łatwością wymawiałam to słowo, przyzwyczaiłam się. Wiedziałam, że mnie to nie dotyczy. Ja brałam nie, dlatego że byłam uzależniona, gdy będę miała ochotę lub poczuje się lepiej to przestanę. Nagle drgnęłam. Czuję się już lepiej, ale uświadomiłam sobie, że nie czas na to by z tym kończyć w końcu dopiero, co zaczęłam się przyzwyczajać do braku Edwarda, gdybym teraz z tym skończyła, smutek by wrócił. Dzwonek zadzwonił. Wyszłam z klasy. Mike podbiegł do mnie. Zaczął cos tam pleść. Jessica przeszła koło mnie niby to nie chcący szturchając mnie ramieniem.
-Hej, Jess. Poczekaj. - Krzyknęłam. Zatrzymała się, ale nie zbyt chętnie. Podbiegłam do niej, Mike ruszył za mną.
-Idziesz dziś z nami do kina? - Miałam nadzieje, że się zgodzi.
-Dziś jestem zajęta. - Obróciła się i ruszyła w drogę.
Mike udawał, że smuci go ta wiadomość, ale błysk w Jego oku mówił, co innego. Wściekłam się. Chciałam go kopnąć, ale się opanowałam.
-No cóż, chyba będziemy musieli iść sami.
-To może, kiedy indziej, jak Jess będzie mogła iść?
-Nie! To znaczy, po co. Jeśli nie chce iść to trudno. Jak już zaplanowaliśmy to idziemy.
-No dobra. - Byłam zła na siebie, że się zgadzam, mogłam wcześniej wymyślić jakąś wymówkę. Udałam się do następnej klasy. Lekcja minęła szybko. Byłam tak zajęta rozmyślaniem o tym, co wydarzyła się dziś rano. Ciągle miałam wrażenie jakby ten Edward był prawdziwy, ale wiedziałam, że tak nie było. Pomyślałam o Renee. Zatęskniłam za nią. Tak dawno się nie widziałyśmy. Tęskniłam nawet za Philem. Chciałam móc ich znów zobaczyć. Pogadać z mamą. Moją najlepsza przyjaciółką. Wiedziałam, że to nie możliwe. Gdyby teraz mnie zobaczyła, nie chciałam jej zasmucać. Ona na pewno by się domyśliła, co się dzieje. Jest byłą żoną policjanta, zna się na narkotykach. A gdyby tak Charlie się domyślił. Przeszło mnie uczucie strachu. On jest zawsze zajęty. Nigdy nie patrzy się na mnie zbyt długo. Prędzej Mike by coś zauważył, a nie należał do osób jakoś specjalnie spostrzegawczych. Dzwonek zadzwonił. Wyszłam z klasy jak najprędzej, sama nie wiem gdzie się śpieszyłam. Szybko weszłam do następnej Sali gdzie teraz miałam lekcję i usiadłam na swoim miejscu. Minęło jakieś 5 minut, a moim oczom ukazał się nie kto inny, a Edward. Ten był na pewno wytworem mojej wyobraźni. Miałam pewność, było w tym wszystkim coś dziwnego. Ten, którego widziałam dziś rano, różnił się od tego. Od razu widać, że tu tylko moja wyobraźnia pracuję. Nie wiedziałam, dlaczego tak się różnią, przecież obydwóch sama sobie wymyśliłam. Było coś jeszcze dziwnego. Jakim cudem widziałam rano Edwarda? Skoro nic nie brałam? Wzięłam wieczorem, a przecież od tego minęło jakieś 8 godzin. Teraz to było normalne. Siedział obok mnie tam gdzie było Jego miejsce. Kiedyś codziennie tak siedzieliśmy. Najgorsze było to, iż nie mogę z Nim rozmawiać, wzięliby mnie za wariatkę.
-Cześć Bells. - Powiedział melodyjnym głosem. -Idziesz z Mikiem do kina? Fajnie może w końcu o mnie zapomnisz.
-Nie ma mowy. - Krzyknęłam. Wszystkie pary oczu skierowały się w moją stronę. No tak! Gadam sama do siebie. Nic dziwnego. Po chwili się odwrócili i szeptali. Byłam pewna, że gadają o mnie.
-Nie martw się. Chcę abyś była szczęśliwa, co prawda to Mike, ale jeśli on Cię uszczęśliwi, to nie mam nic przeciwko. - Nie wiem, czemu tak się działo. Myślałam, że będę mogła kierować tym, co wymyśla moja głowa, ale tak nie było. Edward ciągle mówił. - Żyj swoim życiem, skończ z tym, co robisz. Dla mnie. A i nie mów nic lepiej na głos, biorą Cię za wariatkę.
Zadzwonił dzwonek na lekcję. Zrobiło się cicho dopiero, gdy nauczyciel wszedł do klasy. Chociaż i tak czasem dało się słyszeć szepty. Edward siedział obok mnie. Tak jakby był tu naprawdę. Patrzył się cały czas na mnie, a ja się rumieniłam. Miałam ochotę z nim rozmawiać, ale nic z tego, nie mogłam. Nauczyciel stanął przede mną. Miałam wrażenie, że to Edward. Widziałam Go zamiast nauczyciela. Patrzyłam się tak mu prosto w oczy. Nagle nauczyciel powiedział podniesionym głosem.
-Panno Swan! - No tak, w rzeczywistości patrzyłam się w oczy nauczyciela.
-Może odpowie mi pani łaskawie na moje pytanie, nie znajdziesz odpowiedzi na moim czole.
Otrząsnęłam się, pokręciłam głową, jakbym chciała wyrzucić z niej jakąś myśl. Nauczyciel źle to zrozumiał.
-Swan! Zapomniałaś języka?! Zacznij uważać, bo następnym razem dostaniesz jedynkę!
Przeszedł dalej. Chyba myślał, że nie znam odpowiedzi, chociaż tak było. Jak mogłam znać odpowiedź, skoro nawet nie wiedziałam, jakie jest pytanie? Resztę lekcji uważałam. Edward znów siedział obok mnie. Nie rozmawialiśmy, po prostu był koło mnie. To mi wystarczało. Przerwa! Czas na lunch. Poszłam do stołówki, wszyscy już tam byli.
-Cześć Bella. - Jak zwykle, Mike, ile razy można się witać?
-Hej. - Nie zatrzymałam się tylko poszłam do kolejki, aby nałożyć sobie coś do jedzenia. Edward szedł tuż obok mnie. Mike również się dołączył. Stanął tak jakby obok Edwarda, ale tylko ja to widziałam. Mina mojego ukochanego nie była zbyt uprzejma, wyglądał jakby zaraz miał się na niego rzucić.
-Mike? Mógłbyś stanąć z tej strony? - Spytałam. Popatrzył na mnie pytającym wzrokiem, ale zrobił to, o co go poprosiłam.
-Co za idiota! Nie wiem jak możesz go lubić. - Edward nie mógł wytrzymać.
-Przyjadę dzisiaj po Ciebie ok. 18, co? - Zapytał Mike.
-Daj spokój. - Powiedziałam to do obydwu, w jakiś sposób musiałam porozumiewać się z Edwardem, a to była jedyna możliwość. - Spotkamy się pod kinem. - To już było tylko do Mike, chociaż miałam nadzieję, że Edward będzie tam ze mną. Nie wiem, czemu ale zaczęłam myśleć, że to już tak będzie, że on zawsze będzie obok, a przecież to trwa, tylko jakieś 50 minut. Tyle, że nie znikł. Marzyłam, aby tak było, niech zawsze chodźmy wymyślony, ale niech już nie znika.
-Bella, to żaden problem. Podjadę po Ciebie. - Mike ciągle nalegał.
-Zaraz go uduszę! Natrętny obrzydliwy idiota. - Edward, ależ on go nienawidził.
-Nie trudź się. Poradzę sobie. - Teraz mogłam rozmawiać z Edwardem, ale musiałam dobrze dobierać słowa.
-Gdybym mógł to połamałbym mu kości!
- Bella to dla mnie żaden problem. - Mike nadal chciał po mnie przyjechać.
-Przestań. - Miałam dość zachowania Edwarda, był bardzo nie grzeczny, chociaż ja też nie przepadałam za Mikiem.
-Jak chcesz. - Powiedział dość smutny Mike. Dopiero teraz zauważyłam, z jaka wściekłością patrzy się na mnie Jessica.
Edward milczał, jakby się na mnie obraził. Siedzieliśmy wszyscy przy jednym stoliku. Atmosfera była napięta. Jess patrząca na mnie wilkiem, Mike smutny i trochę zagniewany. Wszyscy wyczuli napięcie i widać było, że krempuje ich ta sytuacja. Było dość cicho, ale to tylko przy naszym stoliku. Czasem ktoś cos powiedział, ale zaraz znów zapadała nie zręczna cisza. Zaczęto opuszczać stołówkę. Przy naszym stoliku również. Pierwsza poszła Jess, siedziała jak na szpilkach, zaczynałam się bać, że na mnie naskoczy. Wiedziałam, że sprawiam jej przykrość. Również wstałam i odeszłam. Udałam się do klasy. Miałam teraz lekcje razem z Jessicą. Postanowiłam wykorzystać sytuację i poprosić ją jeszcze raz, aby udała się razem z nami do kina. Edward dotrzymywał mi kroku. Starał się nie przyśpieszać, nie mogłam uwierzyć, że nadal ze mną jest. Euforia jaką odczuwałam była nie do opisania.
Usiadłam obok Jess, jej sąsiadki jeszcze nie było. Popatrzyła na mnie krzywo.
-Hej. Chodź dziś z nami do kina. Mike'owi zrobiło się przykro jak odmówiłaś. Tak się cieszył. - Postanowiłam kłamać. Pasują do siebie, ktoś musi im pomóc, padło na mnie. Przy okazji tez na tym skorzystam. Mike odczepiłby się ode mnie, a Jess nie byłaby na mnie taka zła.
-Wcale nie. Bella, nie widzisz tego? Mu zależy na Tobie, a nie mnie.
-Mylisz się. To pozory. Widzisz Mike mówił mi, że zależy mu na Tobie, ale ktoś taki jak ty pewnie go odrzuci. - Kłamałam jak z nut. Najdziwniejsze było to, iż mi to wychodziło.
-Oj Bello, Bello. Ty ściemniaro. Mój mały kochany kłamczuszek. - Edward znów się odezwał już nie był obrażony. Uśmiechnęłam się.
-Serio?! Nie kłamiesz?!
-Ja?! Nigdy!
Uśmiechnęła się. - Wiesz mogę pójść z wami.
-Okey. - Zadzwonił dzwonek. - To na razie.
Poszłam do swojej ławki. Reszta lekcji minęła szybko. Spędziłam ją u boku Edwarda. Jess ma przyjechać do mnie, a później razem udamy się do kina, aby spotkać się z Mikiem. Cieszyło mnie to, iż nie będę musiała znosić go sama.
Wróciłam do domu. Sama. Edward znów znikł powiedział, że wróci. Zrobiłam obiad. Charlie wrócił. Zjedliśmy razem.
-Idę dziś do kina z Mikiem i Jessicą. - Oznajmiłam mu.
- Mikiem Newtonem? - Dopytywał, przecież to było jasne. W Forks był tylko jeden Mike
-Tak, właśnie z nim. - Uśmiechnął się.
-Fajny chłopak. Pochodzi z porządnej rodziny. Kulturalny.
-Owszem i kręci z Jessicą. - Dodałam poirytowana, Charlie zawsze chciał abym się z nim zaprzyjaźniła w bliższy sposób. Wolał go dużo bardziej od Edwarda.
Wstałam wzięłam naczynia i pozmywałam.
Siedzieliśmy z Charliem przed telewizorem. Leciał jakiś mecz, nie ciekawił mnie, ale postanowiłam tu poczekać na Jess, a przy okazji dać Charliemu powód do uśmiechu na twarzy. Lubił spędzać czas przed telewizorem, a jeszcze bardziej, gdy ja tam byłam. Dwie rzeczy, w sumie rzecz i osoba, na których mu zależało. Sama nie wiem, na czym bardziej na mnie czy na telewizorze. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Poszłam na górę, wzięłam dwa paski LSD i je zużyłam, a następnie wróciłam na dół do Charliego. Minęło jeszcze jakieś 15 minut, a do drzwi zapukała Jessica. Miała na sobie spódniczkę w czerwono czarną kratkę, mimo, iż wcale nie było tak ciepło. Rajstopy miała zielone takie jak kolor bluzki, która miała dość duży dekolt, na ramionach miała czarne bolerko. I do tego czerwone balerinki oraz mała zgrabna czerwona torebeczka. Wyglądała dość ładnie, ale to nie mój styl. Ja miałam dżinsy i czarny t-shirt. Do tego czerwone trampki po kostkę. Wyszłyśmy, miałyśmy jechać moim wozem, ale Mike się nie posłuchał i przyjechał. Ale zrobił minę, gdy zobaczył Jess. Samo to, że była było dla niego niespodzianką, zresztą jego mina nie pokazywała, aby była to miła niespodzianka. Chociaż jej strój zrobił na nim wrażenie, do szkoły zawsze ubierała się modnie, ale nie w taki sposób.
-To, co jedziemy?- Zapytał, chyba rzeczywiście był zły i to bardziej niż przypuszczałam.
-Jess chodź. - Zawołałam ja za sobą. Stała jak wmurowana, oczekiwała jakiejś pochwały czy coś? - Siadaj do przodu ja wole siedzieć z tyłu. - Tak czułam się lepiej, ale za to coraz bardziej irytowałam Mike, który i tak sporo przeze mnie przeszedł. O dziwo potrafił znieść moje nastroje. Siedzieliśmy tak w ciszy. Spostrzegłam, że już nie siedzę sama, był obok mnie Edward.
-Cześć. - To, że teraz się pojawiał tak często było już normalne, a przecież zaczęło się dopiero dziś. Wcześniej działo się to tak rzadko.
-Hej! A tak w ogóle to, na jaki film jedziemy? - Musiałam się przywitać, a tylko na taki pomysł wpadłam.
-Nie wiem, może Mike ma jakiś pomysł?
-Na, co chcecie, w sumie to nawet nie wiem, co leci w kinie.
-Trudno zobaczy się w środku. - I tak nie interesowała mnie ich odpowiedź.
Edward siedział już cicho. Pomimo, iż był to wytwór mojej wyobraźni pomagało mi to, zresztą miałam wrażenie, że to naprawdę on. Wydarzenie z rana wróciło do mojej głowy. Tamten Edward nie przypominał tego tutaj, był bardziej prawdziwy.
Dojechaliśmy na miejsce. W kinie było mało ludzi, ale nie ma się, co dziwić był normalny dzień, mało osób wybierało się w takie dni do kina.
Mike z Jess wybrali jakiś film gdzie akcja dzieje się w roku 2087, a na świecie razem z ludźmi żyją maszyny. To właśnie one są głównymi postaciami w filmie. Zakochują się w sobie, ale nie mogą być razem, ponieważ są to dwa inne modele. Tak jak u nas murzyn i biały. Film bezsensu, ale ja tam przystałam na ich propozycję. Nie obchodziło mnie zbytnio, co się wydarzy w filmie. Nie mogłam usiedzieć na nim, był bezsensu, do tego obok mnie siedział Edward, a ja nie mogłam nawet z nim porozmawiać.
-Idę do toalety. Zaraz wracam. - Powiedziałam szeptem do Mike i Jessici, a następnie udałam się do toalet. Byłam tam jedyną żyjącą istotą. Był jeszcze Edward, ale go nie mogłam zaliczyć do tego grona, mimo iż bardzo bym chciała. Mówiłam sama do siebie, a raczej tak to wyglądało, bo nikt oprócz mnie nie widział Edwarda. Rozmawialiśmy tak chwilę. Musiałam wrócić do sali. Film zbliżał się ku końcowi. Ucieszyło mnie to jedyne, czego pragnęłam to wrócić do domu, w sumie to sama już nie pamiętam, dlaczego zgodziłam się pójść z Mikiem do kina. Jednakże wiem, iż był to kiepski pomysł. Po wyjściu z kina Jess chciała jeszcze iść do kawiarni na lody, Mike również nalegał. Udało mi się ich namówić na powrót. Musiałam kłamać. Nie przeszkadzało mi to, humor mi nie dopisywał, miałam zły nastrój chciałam po prostu położyć się w własnym łóżku i zasnąć jak najszybciej, chodź w sumie to było w tym cos jeszcze. Teraz Edward znów spał u mnie, nie był prawdziwy, ale jakiś był. Wróciłam do domu, Charlie czekał na mnie przed telewizorem jak zwykle oglądał jakiś mecz.
-Hej, Bells! - Krzyknął, gdy tylko usłyszał otwierające się drzwi, jakby czekał przy oknie, aż wrócę.
-Cześć tato.
-Jak było w kinie? - Nadal patrzył się w ekran od telewizora.
-Dobrze, chociaż nie leciało nic specjalnego.
-Och. No tak te filmy teraz są do niczego, jeden gorszy od drugiego.
Poszłam do kuchni, ewidentne było to, iż nasza rozmowa dobiegła końca. Całe szczęście! Nie miałam ochoty na pogawędki. Poszłam na górę, wzięłam kosmetyczkę i udałam się do łazienki. Następnie wzięłam prysznic, związałam luźno włosy, umyłam zęby i ruszyłam w stronę pokoju. Tam jak zwykle wzięłam dwa paski i zrobiłam z nimi to, co zawsze. Mijały kolejne dni. Moje życie było monotonne, zawsze to samo. Wstaję idę do łazienki, tam widzę Edwarda, zawsze tak jak za tym pierwszym razem, ale ten jest inny. Idę do pokoju, biorę dwa paski, a następnie torbę. Schodzę na dół jem śniadanie i wychodzę do szkoły. Spotykam się ze znajomymi, ale nie rozmawiam z nimi. Czasem coś powiem, ale to rzadko, po prostu z nimi jestem tylko tyle, sami mnie nie zagadują wiedzą, że to nie ma sensu. Na drugiej bądź trzeciej lekcji Edward znów mi się pojawia. Jestem tak szczęśliwa, widzę tylko Jego. Na w-f nadal nie pozwalam mu ze mną chodzić, mimo że jest wymyślony. Dostaje dobre stopnie. Gdy wracam do domu wraz z Edwardem oczywiście gotuję obiad. Charlie wraca do domu jemy razem w ciszy, czasem trochę pogadamy. Idę do pokoju, robię lekcje i powtarzam materiał. Edward znika. Zawsze jakoś tak w tych godzinach. Zażywam znów dwa paski LSD, aby jak najszybciej go zobaczyć. Ten czas, gdy go nie ma spędzam na sprzątaniu bądź, czym innym, co pomaga mi nie myśleć. Idę wziąć prysznic. Następnie zjeść kolację. Wracam do pokoju, po chwili Edward wraca. Leżymy razem, po jakimś czasie zasypiam wiem, że gdy wstanę znów przy mnie będzie. Ta myśl pozwala mi istnieć. LSD zaczyna działać po jakimś czasie od Jego zażycia jakieś 2-3 godziny. Na taki czas rozstaje się z Edwardem, plusem LSD jest to, iż działa 8-12 godzin. Czasem widzę nie tylko Edwarda, są też minusy tego wszystkiego. Od jakiegoś czasu moja wyobraźnia tworzy okropne obrazy, a ja nie mogę nad tym panować. Myślałam, że skoro ja to wymyślam to mam władzę nad tym, co się dzieje, ale wcale tak nie jest. Momentami widzę Edwarda walczącego na śmierć i życie z.. sama nie wiem, z kim nie widzę nic dokładnie, ale najgorsze jest to, iż Edward przegrywa! Zamykam wtedy oczy, ale ten obraz nadal jest, Edwarda leży, z Jego ciała pryska krew. Jest wszędzie. A ja stoję jak mur i tylko się patrzę, chciałabym się ruszyć, ale mam tak ciężkie nogi, że nie mogę ich podnieść. Krew Edward pokrywa prawie całą mnie. Nagle podbiega wysoka blondynka, gryzie go w szyje. Po chwili Edward wstaje i odchodzą razem, trzymając się za rękę. Idą w przeciwną stronę, są tyłem do mnie. A ja stoję i nie mogę nic zrobić. Z moich oczu płyną jedynie łzy. Gdy obraz znika z mych oczu spostrzegam, że cała jestem zapłakana. Mimo, iż to się powtarza, coraz częściej, nadal łzy płyną potokiem z mych oczu. Tak wyglądają moje dni. W soboty jest inaczej, bo jeżdżę do Seattle po LSD. Kupuję je na cały tydzień. Niedziele spędzam z Edwardem na polanie. Mijają miesiące, od kiedy prawdziwy Edward odszedł, ale ja nie mogę się z tym pogodzić. Ciągle żyję z nadzieją, że kiedyś wróci. Nie rezygnuję z LSD, nie dałabym rady trwać na tym świecie, bez Edwarda. Może i byłabym tu ciałem, ale dusza i serce dawno by umarły, tym bardziej, że kiedyś z ledwością je ocaliłam od śmierci, nie mogę znów doprowadzić do ich obumarcia. Pieniądze na to wszystko miałam od Renne, wysyłała mi kieszonkowe na konto, kazała założyć je Charliemu dla mnie, abym mogła odkładać na studia. Te od Renne były dla mnie, mogłam z nimi robić, co chciałam. Charlie nic o nich nie wiedział, nie powiedziałam mu, ponieważ w końcu zaciekawiłoby go, na co je wydaję. A tak to dostawałam jeszcze kieszonkowe od Charliego, a więc pieniędzy mi nie brakowało.
Znów wstałam rano do szkoły, jak zwykle taki sam nudny poranek, chociaż ten trochę się różnił, było słońce dobrze, że ten Edward i tak mi się pokazywał, ja widziałam jak się błyszczy, ale tylko ja. Jak zwykle wzięłam dwa paski LSD. Udałam się do szkoły, taki sam monotonny dzień, przynajmniej jeszcze wtedy tak mi się wydawało.