37. Najważniejsze pisma łacińskie (kazania, biblia, apokryfy) i proza polska (hagiografia,apokryfy).
KAZANIA ŚWIĘTOKRZYSKIE
Kazania świętokrzyskie to jeden z najcenniejszych zabytków polskiego średniowiecza. Do naszych czasów dochował się w postaci 18 pergaminowych pasków pochodzących z czterech kart obszerniejszego rękopisu, wykorzystanych wtórnie przez introligatora do oprawy łacińskiego kodeksu z XV stulecia. Kodeks ów, spisany być może w klasztorze Bożogrobców w Miechowie, znalazł się potem w bibliotece benedyktyńskiego klasztoru Św. Krzyża na Łysej Górze (stąd dzisiejsza nazwa kazań). Po powstaniu listopadowym rękopis został wywieziony do Petersburga, gdzie w roku 1890 odnalazł go Aleksander Brückner, który odkrył również wspomniane paski z zapisem polskich kazań. Wydobyty z oprawy średniowiecznego rękopisu bezcenny zabytek przechowywany jest obecnie w Bibliotece Narodowej w Warszawie (nr 8001), zaś sam kodeks zaginął w czasie ostatniej wojny.
Na 18 ocalonych paskach zachowało się sześć polskich kazań, jedno zachowane w całości, pozostałe jedynie we fragmentach. Są to kazania na dzień św. Michała (koniec), św. Katarzyny (całość), św. Mikołaja (początek), na wigilię Bożego Narodzenia (koniec), na Trzech Króli (początek i koniec) oraz na święto Matki Boskiej Gromnicznej (początek). Kazania świętokrzyskie, przeznaczone bez wątpienia dla odbiorcy wykształconego, pisane są prozą artystyczną, rytmizowaną i rymowaną zgodnie z zasadami średniowiecznej ars dictandi. Rękopis powstał zapewne około połowy wieku XIV, jest jednak kopią starszego oryginału z początku XIV lub nawet z końca XIII stulecia, o czym świadczą m.in. głębokie archaizmy, rozbudowany system skróceń oraz liczne błędy i poprawki kopisty.
TAJEMNICE "KAZAŃ ŚWIĘTOKRZYSKICH"
Tekst, którego być nie powinno...
Gdyby historia nie przekazała nam - cudem przecie ocalałych - Kazań świętokrzyskich, nie mielibyśmy żadnych niepodważalnych dowodów (nie licząc 44 słów dwóch najstarszych strof Bogurodzicy) na istnienie literatury polskiej w XIII w. Może byłoby i łatwiej. Najstarsze polskie zabytki literackie datowano by wówczas na koniec XIV w. - wraz z najstarszym Psałterzem (tzw. Floriańskim) i jednym z zapisów Dekalogu (z 1399 r.) rozpoczynałaby się historia literatury polskiej. Nic z tego - Kazania świętokrzyskie nie tylko są, nie tylko są bardzo stare i bardzo tajemnicze - ale są oryginalnym tekstem tworzonym po polsku i po łacinie, są wreszcie - arcydziełem. I tak oto dzieje polskiej literatury zaczynają się od dwóch tekstów najwyższej rangi: Bogurodzicy i Kazań świętokrzyskich.
Ze Świętego Krzyża do Petersburga
W XV w. rękopis kazań był już najpewniej niezrozumiały i nieprzydatny. Postąpiono z nim w sposób typowy dla tamtego czasu - zamiast wyrzucić pergamin, pocięto go na paski i użyto do oprawy kodeksu - zawierającego Listy i Dzieje apostolskie oraz Apokalipsę (po łacinie). Dokładniej mówiąc, sznurki użyte do zszycia poszczególnych składek papieru zabezpieczono paskami, aby papier nie przecierał się w szwach. Kodeks ten przechowywany był w bibliotece benedyktyńskiego klasztoru Św. Krzyża na Łysej Górze (choć powstał zapewne gdzie indziej, być może w klasztorze Bożogrobców w Miechowie), skąd po powstaniu listopadowym trafił do Petersburga. Tu podczas kwerendy bibliotecznej odnalazł go w 1890 roku Aleksander Brückner, który z oprawy wydobył, ułożył, odczytał, wydał i skomentował bezcenny zabytek literatury polskiej - fragmenty sześciu polskich kazań, z których tylko jedno zachowane jest prawie w całości. Dziś Kazania zabezpieczone są (pod nr. 8001) w Bibliotece Narodowej w Warszawie. A niejeden badacz zbiorów archiwalnych delikatnie zagląda w oprawy innych kodeksów...
Dzwon historii
W XIII wieku literackie teksty polskie powstawać musiały. Stulecie to - czas polszczenia episkopatu - obfitowało w rozmaite decyzje Kościoła, nakazujące odmawianie modlitw po polsku (od Synodu we Wrocławiu z r. 1248 takie decyzje powtarzano co jakiś czas). Abstrahując od pobudek wspierającego rozwój świadomości narodowej Kościoła (Niemcy usiłowali się uwolnić od świętopietrza), rozporządzeniom tym z pewnością się podporządkowano, a nauczaniu polskich tekstów modlitw (zwłaszcza Ojcze nasz i Wierzę) i Spowiedzi powszechnej musiało towarzyszyć głoszenie kazań po polsku. Dla powstania polskiej literatury narodowej wybił dzwon historii.
Na skróty
Tekst Kazań już na pierwszy rzut oka jest bardzo archaiczny, mimo że jest kopią (o czym świadczą omyłki) starszego oryginału. Widać tu wyraźnie bardzo starą postać grafii, tzw niezłożonej, kiedy jedną łacińską literą oddaje się kilka polskich głosek. Np. literą c zapisywał pisarz c, ć, cz. Największą jednak szacowną cechą sposobu pisania jest stosowanie niespotykanego w takiej postaci i takim nasileniu w żadnym innym polskim tekście średniowiecznym systemu skrótów, tzw abrewiacji, których nieprzebrane bogactwo spotkać można w tekstach łacińskich. I tak, miast napisać syna bożego, pisarz polski pisze si bogo, gdzie si to przykład suspensji czyli odcięcia, a to rodzaj kontrakcji czyli ściągnięcia, czego sygnałem jest go zapisane w górnej frakcji:
Dwa języki...
O artyzmie Kazań świętokrzyskich napisano setki - jeśli nie ponad tysiąc - stron opracowań naukowych. Zwraca się uwagę na ich wyraźnie intelektualny, uczony charakter, na zróżnicowanie budowy, na niezwykłe wysmakowanie i kunsztowność tej rytmicznej i rymowanej prozy, pełnej paralelizmów, klamr, wyliczeń i zdań-refrenów - jednym słowem tego wszystkiego, co skadało się na stosowaną w literaturze łacińskiej XII i XIII w. tzw. "ars dictandi" (sztukę dyktowania). Retoryce jest w kazaniach podporządkowany układ sensów i składnia zdań.
Wielokrotnie zastanawiano się, dlaczego pisarz używa dwóch języków. Mówiono np. o niedokończeniu kazań. Tymczasem wypada zwrócić uwagę na bezsporny fakt wykorzystywania obecności dwóch języków w tekście do stworzenia dodatkowego efektu artystycznego i perswazyjnego. Na przykład w kazaniu IV [Na dzień Bożego Narodzenia] autor konstruuje kilkanaście razy (jak można sądzić) identyczne składniowo, paralelne zdania idzie tobie krol prawdziwy, idzie tobie krol wieczny, idzie tobie krol ubogi, idzie tobie krol śmierny (czyli 'pokorny'), by w zakończeniu napisać: a przeto <mowi ta to sło>wa: Krol twoj idzie tobie, iżby ty s nim na wieki wiekom krolewał (...). Gdy sobie uświadomimy, że w zakończeniu pisarz naśladuje po polsku szyk zdania łacińskiego, które najpewniej było tematem kazania: rex tuus venit tibi, zrozumiemy, że była to swoista gra w dwa języki - w której zapraszał wyrobionego intelektualnie odbiorcę do rozpoznawania nawiązań do łaciny i uwypuklał treści istotne.
Jedyne całe...
A właściwie prawie całe kazanie - na dzień Świętej Katarzyny - pozwala docenić kunszt anonimowego autora. Był on niesłychanym erudytą, o ogromnym oczytaniu i świadomości teologicznej, był też mistrzem retoryki. Zobaczmy jak zastosował znaczący system trójkowy:
Wstań - prawi - pośpiej się, miluczka m<oja>, i pojdzi!
I zmowił Syn boży słowa wielmi znamienita,
jimiż każdą duszę zbożną
pobudza,
ponęca
i powabia.
Pobudza, rzeka: Wstań!
<Ponę>ca, rzekę ta: Pośpiej się!
Powabia, rzeka: I pojdzi!
Nie sposób nie zauważyć retorycznego opracowania (wyodrębniono je tutaj graficznie). Uwagę też zwraca neologizm miluczka, brzmieniowo upodobniony do łacińskiego amica (Surge, propera, amica mea, et veni), w którym autor umiejętnie oddał wartość znaczeniową słowa łacińskiego ("amica" jako rzeczownik znaczy 'przyjaciółka', jako przymiotnik - 'miła'). Na omówienie wszystkich elementów retorycznych i treściowych skupionych w tym króciutkim fragmencie nie ma tutaj miejsca.
Skarbiec...
Kazania świętokrzyskie - bezcenny skarbiec języka (ileż tu prastarych form, nigdzie nie poświadczonych!), kultury, nieprzeceniony zapis duchowości epoki. Ileż więcej wiedzielibyśmy o tamtych czasach, gdyby takich tekstów zachowało się choć kilka jeszcze... Świadomość wartości starych tekstów powstała jednak dużo później, na dobre dopiero w Oświeceniu. Wcześniej wykorzystywano je do opraw i wzmocnień, niszczono, wpadały w obce ręce lub trawił je ogień (wszak wojen i obcych okupacji historia nam nie szczędziła). Ale chyba najcelniej tajemnicę niezachowania polskich tekstów XIII wiecznych oddała profesor Ewa Ostrowska, pisząc przed wielu laty: "Byłoby więc z nimi tak, jak z kościołami romańskimi, które burzono, by postawić na ich miejscu gotycki". Jeśli wyobrazimy sobie sytuację, w której z całej architektury romańskiej pozostaje nam jedna jedyna świątynia (Kazania świętokrzyskie) i może jeszcze jedna chrzcielnica (Bogurodzica), zrozumiemy, dlaczego nad Kazaniami świętokrzyskimi z taką czcią, nadzieją i uwagą pochylają się kolejne pokolenia filologów.
JĘZYKI "KAZAŃ ŚWIĘTOKRZYSKICH"
Autorka najwybitniejszych stylistycznych analiz utworów polskiego średniowiecza, Ewa Ostrowska, nie miała żadnych wątpliwości, że najstarsze zabytki piśmiennictwa staropolskiego: "Bogurodzica" i "Kazania świętokrzyskie" dzieli od pozostałych znanych nam utworów, przepaść, porównywalna z różnicą między stylem romańskim a gotykiem.
W podsumowaniu swojej rozprawy stanowczo stwierdziła, że: "Przynależność "Kazań świętokrzyskich" do określonego stylowo okresu pozwala być może wytłumaczyć dziwną tajemnicę zniszczenia zabytku mimo jego dużej wartości artystycznej. (Rękopis oceniony jako makulatura został pocięty na paski introligatorskie). Odrębny system retoryczny "Kazań świętokrzyskich" mógł sprawić, że w XV wieku kazania te przestały być potrzebną w bibliotece pozycją. Byłoby więc z nimi tak, jak z kościołami romańskimi, które burzono a przynajmniej przerabiano, żeby na ich miejscu postawić gotycki" (s. 99). "Duża różnica co do stylu, jaka zachodzi między "Kazaniami świętokrzyskimi" a "Kazaniami gnieźnieńskimi", świadczy także o dużej różnicy chronologicznej między oboma zabytkami..." (s. 100) Opowiadając się za wczesną chronologią obu tekstów, nie miała jednak Ostrowska wątpliwości co do ich samodzielności, niezależności względem obcych wzorów: "Powtórzyć trzeba, co pisałam o "Bogurodzicy". "Kazania świętokrzyskie" właśnie dlatego, że są pisane według formuły retorycznej określonej ostrymi rygorami, nie mogą być czymś w rodzaju przekładu z łacińskiego tekstu. Obróbka retoryczna materiału polskiego musiała być samodzielna" (s. 82). "Charakter stylowy "Kazań" jest niewątpliwy. Oczywistą jest bowiem rzeczą, że przedstawione wyżej elementy formy artystycznej nie są indywidualną zdobyczą autora. To są cechy właściwe ówczesnemu językowi artystycznemu, przez który trzeba rozumieć język łaciński. W naszym wypadku język łacińskich kazań" (s. 98).
To spostrzeżenie nie stoi oczywiście w sprzeczności z wysoką oceną kunsztu "Kazań świętokrzyskich". Niemal wszyscy badacze oceniają "Kazania świętokrzyskie" jako arcydzieło. Problemem nadal pozostaje kwestia niewykończenia "Kazań", które w wielu fragmentach przypominają luźne notatki, i kwestia ich dwujęzyczności. Proste tłumaczenie obu spraw przez ich powiązanie: "Zostawił łacinę, bo jej nie zdążył przetłumaczyć" musi być od razu odrzucone jako błędne, jeśli wziąć pod uwagę już choćby same kunsztowne początki "Kazań" zaopatrzone w łacińskie motto.
Tytułując nasz referat "Języki Kazań świętokrzyskich", mieliśmy jednak na względzie nie tylko język łaciński i język polski, ale także język retoryczny i język symboliczny. Ta niekonsekwencja metodologiczna jest celowa; ma doprowadzić do uzasadnienia naszego stanowiska w sprawie dwujęzyczności utworu i jego przeznaczenia.
Język retoryczny
Z dotychczasowych badań nad stylem "Kazań świętokrzyskich" za szczególnie ważne dla tego wywodu uznajemy następujące spostrzeżenia badaczy:
1. "Kazania świętokrzyskie" znają wszystkie możliwe do przetransponowania na polszczyznę figury konstytuujące "ars dictandi" z rytmem, rymem, paralelizmami różnych typów, wyliczeniami oraz eufoniami na czele. Zbieżność między tymi chwytami a identycznymi ukształtowanymi w retoryce greckiej czeka na swojego odkrywcę i interpretatora.
2. Każde z kazań - jak można sądzić - było inaczej ukształtowane pod względem kompozycyjnym: od układów bardzo prostych (Św. Michał), po bardzo skomplikowane (Św. Katarzyna).
3. Na ile na podstawie zachowanych fragmentów można stwierdzić, poszczególne chwyty retoryczne nie są używane we wszystkich kazaniach równie często: np. Kazanie II, oparte jest na opracowaniu detalu (rozkaźniki), czego prawdopodobnie nie zna Kazanie I. Kapitalne znaczenie ma stwierdzenie Ostrowskiej, która opisawszy rozbudowane, nawet 14 składnikowe, złożone zdania-okresy (z kazania na dzień Bożego Narodzenia), obserwuje ze zdumieniem: "Zupełną niespodziankę składniową przynosi kazanie na Gromniczną. Zachowany fragment - jeśli pominąć zdania wtrącone i cytaty - nie ma zdań wielokrotnie złożonych. Są pojedyncze (4), a pozostałych 13 to dwukrotnie złożone." (s. 80)
Do powyższych wniosków warto dodać dwie, naszym zdaniem istotne, obserwacje. "Kazania świętokrzyskie" śmiało można rozdzielić na fragmenty opracowane i nieopracowane, przy czym nie istnieje sfera pośrednia. Fragmenty nieopracowane to, jak już powiedziano, niejako "luźne notatki". Ustępy opracowane są przetworzone retorycznie w bardzo silnym stopniu. Bez specjalnej przesady można powiedzieć, że w każdym zdaniu z partii opracowanych wykorzystano więcej niż jeden z chwytów retorycznych, zwykle kilka, np. rytm, rym i eufonię. Doskonale obrazuje to przypomniane na rozdanych Państwu kartkach Kazanie II. Ze względów czasowych w tym miejscu omawiamy szczegółowiej jedno tylko, pierwsze po łacińskim motto polskie zdanie kazania:
Ta słowa mowi Święty Salomon
a są słowa Syna Bożego
tę to Świętą dziewicę Katerzynę
w sławę krola niebieskiego wabiącego
W tym jednym zdaniu dostrzec wypada co najmniej siedem różnych chwytów stylistycznych, wywodzących się głównie z ars dictandi. Jest tu porządkowanie mniejszych całostek intonacyjno-składniowych (wyróżnionych przez nas graficznie wersami) wg. zasady "od słów najkrótszych po najdłuższe", jest tendencja do zrównywania liczby sylab w cząstkach, są paralelizmy i są rymy: zewnętrzny, klauzulowy (Bożego - wabiącego) oraz wewnętrzny (niebieskiego - wabiącego), eufonie: zwłaszcza eksponowanie nagłosowego s - ś: słowa - Święty - są - słowa - Syna - Świętą - sławę, nagłosowego i śródgłosowego t: tę to Świętą Katerzynę oraz wygłosowego ę: tę Świętą dziewicę Katerzynę w sławę oraz powtórzenia: słowa - słowa, Święty - Świętą. Są i zabiegi subtelniejsze, jak przesuwanie określeń osób na koniec cząstek, rymowanie nazw tego samego desygnatu: Syna Bożego - krola niebieskiego wabiącego czy powtarzanie w analogicznych miejscach wyrazów podobnych brzmieniowo dla uwypuklenia sensu wypowiedzi: słowa - słowa - Świętą - sławę. Ścisły związek z treścią mają zresztą wszystkie chwyty retoryczne stosowane w tym kazaniu.
Ta "kumulacja" chwytów retorycznych już na pierwszy rzut oka pozwala rozróżnić "Kazania świętokrzyskie" od kazań późniejszych, w których chwyty retoryczne występują niejako od czasu do czasu, a kumulują się bardzo rzadko. Między innymi dlatego zestawienie "Kazań świętokrzyskich" z "Kazaniami gnieźnieńskimi" na zasadzie sprawdzania, czy występują w nich te same chwyty, wydaje się nieuprawnione. Tym bardziej, że w "Kazaniach gnieźnieńskich" chwyty te są nie tylko rozproszone, ale występują przede wszystkim jako ozdobniki, w "Kazaniach świętokrzyskich" wykazują - podkreślmy to raz jeszcze - silny związek z treścią. Nie jest on tak nierozerwalny jak w "Bogurodzicy", ale wyraźny i uchwytny.
Język symboliczny
Płaszczyznę treści z retoryczną formą łączy także warstwa symboliczna. Paralelnie zbudowane 9 akapitów w kazaniu na dzień Św. Michała Archanioła, [np. a piąte dani są nam święci anieli... etc.] przez ich liczbę odsyła do 9 chórów anielskich i w rezultacie do tematu kazania. Tę obserwację poczynił już Brückner. Duże znaczenie przypisywali językowi symbolicznemu Krzyżanowski i Ostrowska, sugerując, że podobny związek mógł istnieć w pozostałych kazaniach. W dalszych rozważaniach ponownie skupimy się na Kazaniu II, jako na jedynym dochowanym w całości. Do szczegółowych analiz stylistycznych i kompozycyjnych Ostrowskiej niewiele tu można dopowiedzieć, za to kwestia kompozycji symbolicznej wydaje się wciąż nie dość naświetlona. Słuszna obserwacja Krzyżanowskiego, że druga część Kazania, traktująca o typach grzeszników, jest przez wyliczenie objęta symboliczną czwórką (4 symbolizowało świat i żyjących na nim grzeszników), to trop, którym warto pójść, rozpatrując całe kazanie w kontekście związków między treścią a formą.
Patrząc w ten sposób, trudno nie dostrzec, że trójkowy układ rozkaźników łacińskich: surge, propera et veni został trzykrotnie w pierwszej cząstce kazania powtórzony trzykrotnie po polsku: wstań, pośpiej się i pojdzi (jeden raz słowo wstań zastąpione zostało przez otbądź) oraz że układowi rozkaźników towarzyszą inne, również trójkowe układy czasowników, układy paralelnych zdań, trójkowe eufonie nagłosowe: są słowa Syna // pobudza, ponęca i powabia, wreszcie trójkowe rymy Bożego, niebieskiego wabiącego oraz grzesznego, z dobrego, niebieskiego, które nie dość, że formalnie są identyczne, to jeszcze występują w podobnych pozycjach i mają identyczny jeden ze składników. Ważne jest i to, że tematem i mottem pierwszej cząstki, opartej kompozycyjnie na trójce realizowanej w skumulowanych retorycznie chwytach są słowa Surge, propera, amica mea, et veni, które same tę trójkę podpowiadają, dzięki trzykrotnie powtórzonemu rozkaźnikowi. W tym kontekście trzeba także zauważyć, że w omawianej, tak wyraźnie wyodrębnionej cząstce kazania, wyraz słowa pojawia się trzykrotnie, zawsze w mianowniku liczby mnogiej! Podkreślmy dobitnie tę jedność tematu, formy słowno-retorycznej i symbolicznej. Tematem są Słowa Boże, objęte tu w kunsztowny sposób świętą liczbą trzy, symbolizującą trójjedność, doskonałośc i pełnię, którą rozważana i kontemplowana musi być zarówno w planie treści słów jak i w pełnej treści tychże słów formie.
Z tych trzech słów: wstań, pośpiej się i pojdzi w drugiej cząstce części pierwszej zostaje - w retorycznie, jak podkreśla Ostrowska, doskonały sposób - wyodrębnione jedno, najistoniejsze: Wstań. Kończy ono tę, zbudowaną na trójce część kazania, tworząc klamrę - wszak kazanie rozpoczęło słowo surge.
Część druga kazania, zbudowana na liczbie cztery, w planie treści zawiera odniesienie słowa wstań do czterech typów ludzi grzesznych. Do każdego grzesznika mówi Bóg to słowo tak samo: to przesłanie pozwala odczytać forma: część "czwórkowa" kazania rozpoczyna się zeugmą (którą w tym miejscu zauważyła A. Gajewska - studentka 3. r. filologii polskiej na UAM ), czyli zawiązaniem, gdzie czasownikowi mówić przyporządkowano cztery dopełnienia dalsze:
Bo mowi to słowo
albo siedzącym,
albo śpiącym,
albo leżącym,
albo umarłym.
Wypada zauważyć, że dopiero po wyodrębnieniu z trzech bożych słów jednego pojawia się wyraz słowo po raz pierwszy w liczbie pojedynczej i że jest to jego czwarte wystąpienie w tekście kazania. To retoryczno-symboliczna zapowiedź całego dalszego porządku kazania: nastąpi teraz zdefiniowanie czterech typów grzeszników, zakończone figurą dokładnie odwrotną względem poprzedniej - po wymienieniu następuje podsumowanie: A tym wszem teć to Bog miłościwy mowi, rzeka: - Wstań! Dalej następują akapity, z których każdy rozpoczęty jest wyliczeniem typu: I mowi pirzwiej siedzącym: - wstań, które konsekwentnie realizują schemat czwórkowy:
jiż się k dobremu obleniają cztwiorodla:
iż na będące dobro nie glądają,
iż w wrzemiennem dobrze lubują,
iż czego jim dojć, nie pamiętają,
iż o sobie nijedne piecze nie jimają.
Nawet cytat z pisma jest czterowyrazowy "Cecus sedebat secus viam" i w czterech cząstkach objaśniany:
"Ślepy",
bo na będące dobro glądał.
"Siedziesze",
bo w dobrze wrzemiennem lubował;
"podle drogi",
bo czego jemu było dojć,
nie pamiętał;
"żebrak",
bo u siebie niczs dobrego nie jimiał.
Zakończenie kazanie jest ponownie zbudowane na trójce, przy czym jest to zakończenie dwujęzyczne: surge z stadła grzesznego, propera w lepsze z dobrego, veni do krolestwa niebieskiego. Amen. Zarówno powrót do trójki jak i dwujęzyczność warto wyinterpretować. Czwórkowa część druga znaczy oczywiście, jak chciał Krzyżanowski, w izolacji - sama w sobie, jednak pełnia znaczeń ujawnia się dopiero, gdy odczyta się cały komunikat symboliczny. Komunikat tak czytelnie, że z dzisiejszego punktu widzenia wręcz nachalnie, wpisany w tekst. Oto słowo, ujęte w układzie trójkowym, skierowane zostało do grzeszników - tzn. wpisane w układ czwórkowy. Czyli, posługując się najbardziej rozpowszechnioną w średniowieczu wykładnią tychże symboli, Bóg w Trójcy jedyny udziela się światu (czwórka to całość świata postrzeganego jako twór boży skalany grzechem). Trójca nakładająca się na świat symbolizowana była w wiekach średnich liczbą siedem (tyleż sakramentów i darów Ducha Świętego). Nie trzeba dodawać, że to zdanie symboliczne: 3 + 4 daje 7, wpisane dzięki zabiegom retorycznym w całość kazania, ściśle pokrywa się z jego treścią: Bóg kieruje do wszystkich ludzi słowo wstań - surge, pośpiej się - propera, i pojdzi - et veni.
Ciekawe, czy dwujęzyczność ma również symboliczny wymiar; czy w ten sposób konfrontuje się nie tylko dwa języki, ale dwie rzeczywistości: wyższą - metafizyczną i niższą - ziemską. Wydaje się zatem, ze dwujęzyczność, na którą dotąd niemal nie zwracano uwagi, pisarz w sposób wysublimowany wykorzystuje dla celów stylistycznych.
Przytoczmy choćby jeden jeszcze przykład takich działań. Wielokrotnie zwracano uwagę na zdanie-refren z kazania na dzień Bożego Narodzenie, wzorowane na zdaniu z Wulgaty rex tuus venit tibi, kończące i podsumowujące każdą z części kazania:
Idzie tobie krol zbawiciel
Idzie tobie krol ubogi
Idzie tobie krol śmierny
Idzie tobie krol prawdziwy.
W zakończeniu całego kazania następuje powtórne przywołanie wszystkich tych refrenów i zdanie podsumowujące: A przeto mowi ta to słowa: Krol twoj idzie tobie, iżby ty s nim na wieki wiekom krolewał, jegoż krolestwa domieści nas Bog wszechmogący. Amen.
Ostrowska zmianę szyku z idzie krol na krol idzie tłumaczy stylistycznie, pokazując ponadczasowość takich działań - przytacza podobne przykłady ze Słonimskiego, Czyżewskiego, Tuwima, Staffa i innych. Pisze: "Wykazał więc pisarz znakomite poczucie językowe". Wydaje się nam, że nie trzeba wyjaśnienia szukać tak daleko. Pisarz przez całe kazanie stosuje szyk omawianego zdania właściwy polszczyźnie idzie tobie krol, by w podsumowaniu - licząc na znakomitą znajomość łaciny swoich słuchaczy - odwzorować szyk łaciński: krol twoj idzie tobie (rex tuus venit tibi).
Wnioski
Szczegółowe analizy stylistyczne, z których część tylko - ze względów czasowych - tutaj przedstawiono, pozwalają na próbę sformułowania wniosków w sprawach do dziś nie rozstrzygniętych.
Wydaje się, że przyczyną stosowania w "Kazaniach świętokrzyskich" dwóch języków mogły być względy stylistyczne - pisarz stosuje niespotykany w żadnym innym utworze polskiego średniowiecza system powiązań symbolicznych eksponowanych retoryką, do czego dodatkowo wyzyskuje styk dwóch języków. Jest to szczególnie wyraźne w kompozycyjnych zwornikach tekstów - to są fragmenty najprecyzyjniej opracowane w odróżnieniu od luźnych, narracyjnych wypełnień akapitów, które w żaden sposób nie przeszkadzają w odczytaniu misternej budowy całości. Dlatego nie można się zgodzić z hipotezą Ostrowskiej, że : "brakło pisarzowi czasu" lub "nie udało mu się wytrzymać napięcia umysłu, jakiego wymagało doprowadzenie do końca tej misternej w szczegółach kompozycji poddanej ostrym rygorom formy retorycznej".
Jeśli się jednocześnie weźmie pod uwagę ogromną różnorodność retoryczną i kompozycyjną poszczególnych kazań oraz przekonanie nadawcy o wysokich kompetencjach odbiorcy, trudno oprzeć się wrażeniu, że ma się przed oczyma zbiór kazań - przykładów sztuki kaznodziejskiej, który mistrz kaznodziejstwa kieruje do adeptów tej sztuki, skupiając się na zaprezentowaniu repertuaru środków, pokazując, jak powiązać formę z treścią, dostosować kompozycję do tematu.
KAZANIA ŚWIĘTOKRZYSKIE
KAZANIA GNIEŹNIEŃSKIE
Spisane na początku XV stulecia na terenie diecezji krakowskiej tzw. Kazania gnieźnieńskie zachowały się w rękopisie Biblioteki Katedralnej w Gnieźnie (stąd nazwa). Kodeks zawiera 10 kazań w języku polskim, 95 kazań łacińskich oraz kilka fragmentów ze Złotej legendy Jakuba de Voragine. Spośród kazań łacińskich 71jest odpisem ze zbiorów de sanctis i de tempore śląskiego dominikanina i słynnego kaznodziei Peregryna z Opola. W skład cyklu polskiego wchodzą kazania na Boże Narodzenie (4), o św. Janie Chrzcicielu, o św. Marii Magdalenie, o św. Wawrzyńcu, o św. Bartłomieju oraz o św. Janie Ewangeliście (2). Kilka z nich nawiązuje do kazań Peregryna z Opola, Hieronima z Pragi oraz innych autorów średniowiecznych. Kazania gnieźnieńskie przeznaczone były dla odbiorcy popularnego, o czym świadczą m.in. charakterystyczne zwroty do słuchaczy ("dziatki miłe") oraz licznie exempla. Glosy polskie występujące w kazaniach łacińskich mogą dowodzić, że i one wygłaszane były po polsku. Za autora kazań polskich uznaje się Łukasza z Wielkiego Koźmina (zm. ok. 1412), znanego teologa i kaznodzieję, rektora Akademii Krakowskiej.
KAZANIE NA DZIEŃ WSZECH ŚWIĘTYCH
(fragmenty)
Obszerne polskie kazanie na dzień Wszystkich Świętych (In Die Omnium Sanctorum) zachowało się w łacińskim rękopisie Biblioteki Kapitulnej w Pradze z połowy XV wieku. Poprzedza go polski przekład fragmentu Ewangelii św. Mateusza o błogosławieństwach. Cały zabytek wykazuje mazowieckie cechy językowe. Tekst Ewangelii i fragmenty kazania podajemy w oparciu o wydanie: Najdawniejsze zabytki języka polskiego, oprac. W. Taszycki, Wrocław 1975, s. 184-192.
[Ewangelia wg św. Mateusza 5, 1-12]
W on czas, uźrzaw Jezus gromady, wstąpił na gorę, a gdy siadł, przystąpili k niemu uczennicy jego; a otworzywszy usta swa, uczył je, rzekąc: Błogosławieni ubodzy duchem, bo jich jest krolewstwo niebieskie. Błogosławieni ciszy, bo oni posiądą ziemie. Błogoslawieni, jiż są w żeli, bo oni będą ucieszeni. Błogosławieni jiż są łaczni a spragli sprawiedliwości, bo oni będą nasyceni. Błogosławieni miłosierni, bo oni miłosierdzia pościgną. Błogosławieni czystego sierca, bo oni Boga uźrzą. Błogosławieni pokojni, bo oni synowie Boży będą zwani. Błogosławieni, jiż prześladność cirpią prze sprawiedliwość, bo jich jest krolewstwo niebieskie. Błogosławieni jeście, gdy będą wam łajać ludzie, a będą was prześladować, a będą mowić wszytko złe przeciwo wam, łżąc prze mię. Radujcie się a wiesielcie się, boć odpłata wasza opwita jest na niebiesiech.
In Die Omnium Sanctorum
Nasz Pan Jezus Krystus, wiedząc, eże ludzie jinako błogość albo błogosławność mienią, niże jest, a jinako k nie chcą przyć, niże słusza, raczył na początku swojego kazania ją uznamić, kieby była, a potem rozkazować, kakoby k nie miano prz<y>ć. O tem ci ta to jest ta ewanjelija święta, jaż prze to na dzień Wszech Świętych położona, eże każdy z nich tako bydlił, jako tuta wyłożył Pan Jezus Krystus i nauczył, prze to k temu przyszedł, aby my takie, chcem li tamo teże przyć, tej to nauki się dzierżeli i tego rozkazania. Na lepsze tekstu zrozumienie ma to być wiedziano, eże byli mistrzewie, jako i dzisia są jich uczniewie, aczle diabeł mistrze pobrał, jiż błogość albo błogosławieństwo na dziwnych rzeczach kładli. A to słowie błogość: dobre, mimo je jinego już nie chce ani może, jako mowią: Błogo tobie, to to mając albo wiedząc. Jeni mowili, eże temu błogo, jen ma dosyć jimienia a przyszcia, a toć jest jich dusza, jako mowią; o temże zawżde myśl, i mowa, i robota, a tych jest bog. pieniądz, podług świętego Pawła apostoła. Drudzy mowili, eże błogość wirzchnia jest jeść a pić dobrze, a wiesiołu być, a z niewiastami się obchodzić albo niewieście z otroki, a tych dzisia pełen świat, jich jest brzuch bog, jako mowi święty Paweł apostoł; tacy byli Sodomitowie, tacy Jerozolimitanowie, na jeż Krystus płakał w figurze naszych snow, jako mowi mistrz Orygenes. A trzeci kładli błogość we czci tego świata a w mądrości, bo nics nie jest czestniejszego nad mądrość na tem świecie. Tacy byli mędrcy pogańscy, Pana Boga nie znający, eże jimienie i oćczyzny swe ze wszemi rozkoszami opuściwszy, stali po mądrości, swe błogosławieństwo na tem kładąc. Ale eże to wszytko było błogo obłudne a złe i zdradne, bo wiodło i wiedzie ku wiekujej nędzy, jako snać na onym bogaczu, jen po tem błodze, jeż miał dzień pole dnia godując, po tym krople wody żądał u żebraka, a nie mogł mieć; przeto kieby było prawe błogo, a kako k niemu przyć, raczył Krystus tuta wysłowić, rzekąc: "Błogosławieni ubodzy duchem". A przed tym stoi, eże uźrzaw Jezus gromady, any czu k niemu jidą, jeni prze zdrowie, drudzy prze nauczenie, trzeci prze miłowanie jego, czwarci prze pożytek, a piąci prze dziwy a podsłuchanie jego albo pofacenie jego w słowie: "Wlazł na gorę, słowie Tabor, a otworzyw swa usta, uczył je rzekąc". Znamienicie mowi ewanjelija, eże Krystus, niże mowił, usta swa otworzył, bojim jich nigdy darmie nie otwarz<a>, nam na naukę, bychom podług świętego Jakuba częście słuchali, niże mowili. Błogoslawieni ubodzy duchem - ubogiego ducha albo dusze jest ten, jen ni na czem swej wolej nie chce mieć ani ma, jen się ni zacz nie waży ani liczy, jen się sam sobie ni w czem nie podoba ani chwali, ale [się ni zacz] na wszem ma się przed Bogiem jako żebrak przed krolem, w to pwając się siercem i mową, i uczynkiem, a toć mają sami pokorni a potulni; o jich Dawid mowi w żałtarzu: "Pokorne duchem zbawi". Przeto rzekł Krystus: "Bo jich jest krolewstwo niebieskie"; nie rzekł: "będzie", ale "jest", to czu tako pewno, eże być jinako nie może. Ubodzy duchem są nawięcej ci, jiż jimienia a tego świata czci ni zacz nie ważą, aczle je mają. Bo jako jimienia wielość a czci tego świata nabycie czyni ludzi nadęte a pyszne, tako potępienie a ubostwo le skromne czyni ubogie duchem. A toć on sam obiecał rzekąc: "Wiernie mowię wam, eże każdy, jen opuści dom, brata, oćca, matkę, siostry albo rolą prze me jimię, stokroć tele weźmie a wiekuji żywot posiędzie". A gdyż pycha dyjabła wyrzuciła z nieba, a Jadama z Jewą z raju wyg<n>ała, bojmyż się, bychom pychą krolewstwa niebieskiego nie stracili a piekielnego dobyli. A przeto chce li kto to mieć błogosławieństwo, napirwsze tegda myśl o pokorze, by ją miał i miłował. A tać na czworę się ukazuje: nie dbać na ten świat, a nikim nie gardzić ni srzągać, a siebie samego ni zacz nie mieć ani ważyć, a eże cię nie dbają ani ważą, tego nie dbać. Tego nikt nie ma, jeno ten, jen pewnie w Pana Boga wierzy a ma czystą wiarę, bo mowi święty Augustyn: "Jen kole ma wierną wiarę w Panie Bodze, nie szuka w tych nędzach być bogat; a to ma być dano darem Ducha Świętego, jemu dzieją dar mądrości, jen jest w tem, komu Pan Bog tako, jako jest, smakuje i wszytki jine rzeczy duszne; ale eże każdy taki nie chce ani może tu mieć uciechy sw<o>jej, żądając niebieskie podług bogacstwa a chwały niebieskie, przeto natychmiast stoi o żeli: "Błogosławieni, jiż żałość mają albo łkają, bo oni będą ucieszeni".
Dziwna nauka Pana naszego: ludzie bogate a pany czestne błogosławią zawżde, a on ubogie duchem błogosławi, jiż czci ni jimienia tego nie dbają; ludzie dni wiesiołe i ludzie wielbią a błogosławią, a on żałostne a płaczące, a owy zasię przeklina, rzekąc: "Biada wam bogatym, jiż tu macie swą uciechę. Bi<a>da wam, jiż się śmiejecie, bo będziecie płakać. Błogosławieni ciszy, bo oni posiądą ziemię". [...]
Mowi Krystus dalej: "Błogosławieni jeście, gdy wam będą łajać a źle mowić ludzie". Jakoby rzekł Krystus: Będąć wam ludzie, to jest świecscy, źle mowić a łajać w oczy, a wy będziecie milczeć, jako to ciszy a pokorni, niepyszni, niegniewiwi. Zda się ludziem, byście byli nędzarze, niczego dobrego niedostojni, ale ja mowię, eżeście błogosławieni. A będą was gonić albo popędzać czu grozami, albo uczynki was nędząc, a wyganiając z miasta do miasta, od ziemie do ziemie. A będą wam mowić wszytko złe, lżąc prze mię, tu sromotne uczynki a ganiebne na was wkładając łżywie na potwarz, prze mię, jen czu jeśm prawda, jąż wy powiedacie; jen jeśm droga ku zbawieniu, jąż wy jidziecie i jinym ukazujecie; jen jeśm żywot, jen wy wiedziecie, jegoż żądacie. O to lżąc na was, jinego csoż jako na złe ludzi mowią, bo owego nie mogą ganić. Wiesielcie się a radujcie, boć otpłata czu narządzona wam przeciw temu nie kaka kole, ale opływita jest na niebiesiech, gdzie wam nikt odjąć ni wziąć, ni ukraść nie może, a gdzie ni rdza nie strawi, ani mole zgryzą. A mowi tu Krystus dwie słowie twardzi<e> nam grzesznym: "Wiesielcie się a radujcie". Wiesielenie bywa zewnątrz, ale radowanie wnątrz; i chce on, bychom my tako wnątrz się przeciwieństwu radowali, aż bychom i zewnątrz to pokazowali ludziem a przeciwnikom; nie abychom je na więcszy gniew przywodzili, ukazując ich niedbałość, ale aby taka była nasza wiara a nadzieja w Bodze, eże nadzieja otpłaty niebieskiej, prze jąż tę to cirpimy przeciwność, jako bychom ją widzieli, jej radościami bychom się wiesielili. A aczby snać rzekł: "Kto to może uczynić albo mieć, aby słysząc swoje sromotę, widząc swoje żałość a ją cirpiąc, nie telko się nie wiesielił, ale bodaj ścirpiał a zamilczał" Temu otmawia święty Jeronim, eże żadny, jen ma w sobie fałę marną na czem kole, tego nie telko nie uczynić, ale i cirpieć nie może. Tegodla mowi święty Jan Złotousty: "Jelekole kto wiesieli się a kocha w marnej fale, tele teże i smęca się a sroma [ją] prze ganienie; ale kto żąda a szuka fały na niebie, ten ci się nie boji sromoty na ziemi". To święty Jan Złotousty. Patrzże a zrozumiesz, czemu się ludzie ludźmi sromają, albo takie czemu się ludzie omowy lękają. Prawda, eże niegdy człowiek ma tłoczyć, jako może, kaliżdą omowę o sobie i o jinem, a to nie prze się, ale prze ony, jiżby mogli, jego słuchając, polepszyć się, aby nas nie ostali prze omowę słuchać. To jeno mamy, jako wydawa święty Grzegorz, omowce wszędy kojici, nie aby o nas nie mowili, ale by snać ludzi od prawdy swą omową nie odrazili. A takoż tego samym kaznodziejam nabarzie trzeba, a potem kaliżdemu. A eże ludzie koniecznej cyrekwie, to jest czasow napośledniejszych, jako prorokował święty Paweł, mieli być silno falą świecską ujęci a cześć tego świata miłować, a człowiek, cso nawięcej miłuje, o to się boi nawięcej i lęka, przeto dyjabeł przywiodł na ty nasze czasy silne omowy a przygany i sromy. Baczyć może, kto ma rozum, aczle zawżdy tako było, eże niżadny sługa Krystow nie był przez przeciwieństwa. To mowi Augustyn święty, biskup.
Otoż na krotce masz o siedmiorym błogosławieństwie, kie jest. Wiedzże takie, eżeć niżadny człowiek k nim przyć nie może, jeno aliż siedm śmiertnych grzechow zzuje z siebie a zwlecze. Bo przeciwo kaliżde<mu> grzech śmiertny osobnie bojuje, nędząc duszę człowieczą. Owo ma błogosławić, bo nędza a błogo stoją przeciw sobie, jako gorzkie a słodkie. Prośmyż Pana Boga.
Biblia
Św. Hieronim przetłumaczył Pismo Święte z języka greckiego i hebrajskiego na język łaciński, przez co najbardziej utrwalił się w pamięci potomnych. Przekład ten, znany jako Wulgata, wciąż należy do znaczących tekstów biblijnych Kościoła Rzymskokatolickiego.
BIBLIA KRÓLOWEJ ZOFII
(fragmenty)
Najstarszym polskim tłumaczeniem całości Starego Testamentu (a być może nawet całego Pisma świętego) jest tzw. Biblia królowej Zofii, zwana również Biblią szaroszpatacką - od węgierskiego Saros Patak, gdzie zabytek przechowywany był do roku 1939. Z dwóch tomów rękopisu zachował się jedynie pierwszy, kończący się na Księdze Hioba, oraz kilka pojedynczych kart z tomu drugiego. Przekład z łaciny powstał prawdopodobnie na zamówienie czwartej żony Władysława Jagiełły, Zofii, w latach 1453-1461. Jest dziełem kilku autorów (m.in. Andrzeja z Jaszowic), którzy posługiwali się w swej pracy wzorcami staroczeskimi.
PSAŁTERZ FLORIAŃSKI
Rękopiśmienny, bogato iluminiowany kodeks pergaminowy, przechowywany do roku 1931 w bibliotece opactwa w Sankt Florian w Austrii, obecnie zaś w Bibliotece Narodowej w Warszawie, zawiera najstarszy znany polski przekład psalmów. Powstawał on w kilku fazach na przełomie XIV i XV wieku, przypuszczalnie na dworze krakowskim, z fundacji królowej Jadwigi. Jest to psałterz ferialny o układzie ośmiodzielnym, a zatem przeznaczony był do odmawiania w ciągu kolejnych dni tygodnia. Zawiera bogatą dekorację o charakterze astrologiczno-chrześcijańskim. Pracę nad psałterzem rozpoczęto być może w roku 1398, a ukończono dopiero w pierwszej ćwierci XV wieku. Po każdym wersecie łacińskim następuje jego przekład polski i niemiecki. Tekst tłumaczenia polskiego zawiera czechizmy i dialektyzmy małopolskie.
Najnowszą transkrypcję zabytku opracował prof. Wacław Twardzik z Instytutu Języka Polskiego PAN w Krakowie.
PSAŁTERZ PUŁAWSKI
Kolejnym po Psałterzu floriańskim polskim tłumaczeniem biblijnej Księgi psalmów był tzw. Psałterz puławski z końca XV lub początku XVI stulecia. Od XVIII w. rękopis pozostawał w zbiorach Czartoryskich w Puławach (stąd jego dzisiejsza nazwa). Ma on postać bogato zdobionego modlitewnika, w którym psalmy poprzedzono argumentami o charakterze chrystologicznym.
ROZMYŚLANIE PRZEMYSKIE
Najcenniejszym i najobszerniejszym zabytkiem polskiej prozy średniowiecznej jest tzw. Rozmyślanie przemyskie (Rozmyślanie o żywocie Pana Jezusa), powstałe prawdopodobnie w połowie XV stulecia, a zachowane w kopii sporządzonej na początku XVI w. Rękopis liczący 426 kart do końca wojny znajdował się w Bibliotece Kapituły Greckokatolickiej w Przemyślu (stąd nazwa); obecnie przechowuje go Biblioteka Narodowa w Warszawie. Jest to biblijno-apokryficzna "powieść" o dziejach Świętej Rodziny, uwzględniająca m.in. przemilczany w Ewangeliach okres dzieciństwa Jezusa czy szczegółowe opisy urody Maryi i jej Syna. Rozmyślanie przemyskie jest znakomitą pod względem redakcyjnym kompilacją najrozmaitszych źródeł: biblijnych, apokryficznych, kaznodziejskich, teologicznych i hagiograficznych. Ewangeliczną historię Świętej Rodziny autor rozbudował i uzupełnił m.in. w oparciu o Vita beatae virginis Mariae et Salvatoris rhythmica, Historia scholastica Piotra Comestora oraz Passio Christi... Jakuba de Vitry. Jak pisał odkrywca i pierwszy wydawca zabytku (1907), Aleksander Brückner, autor Rozmyślania "ogarnął wszystko, co świat katolicki o Maryi, Chrystusie wiedział i wiedzieć pragnął". Język zabytku, wykazujący cechy średniowiecznej polszczyzny południowo-kresowej, odznacza się bogatą skalą słownictwa - od kolokwialnego po teologiczno-retoryczne.
STAROPOLSKIE APOKRYFY
Mianem apokryfów (gr. apokryphos - ukryty, tajemny, niepewnego pochodzenia) określamy starożydowskie i starochrześcijańskie pisma religijne, nawiązujące treściowo, gatunkowo lub stylistycznie do Biblii, które jednak ze względu na niejasne pochodzenie i falsyfikatowy charakter nie zostały zaliczone do kanonu Pisma świętego (czyli oficjalnie ogłoszonego przez Kościół spisu ksiąg biblijnych). Dzisiejszy katolicki skład Pisma świętego kształtował się od pierwszych wieków chrześcijaństwa aż po rok 1546, kiedy to został ostatecznie zatwierdzony przez Sobór Trydencki. Podstawowym kryterium decydującym o włączeniu danego pisma do biblijnego kanonu jest uznanie go za tekst natchniony, co oznacza, iż prawdziwymjego autorem jest Bóg, zaś człowiek spisujący Jego Słowo pełni jedynie funkcję żywego i rozumnego "medium". Zgodnie z dekretem Soboru Trydenckiego katolicki kanon Pisma św. obejmuje 46 ksiąg Starego Testamentu oraz 27 ksiąg Nowego Testamentu. Poza ramami kanonu biblijnego znalazły się setki czy nawet tysiące utworów apokryficznych, w których anonimowi autorzy, ukrywający się zwykle pod imionami patriarchów, proroków czy apostołów, przedstawiają wydarzenia związane tematycznie z historią biblijną, naśladują poetykę ksiąg kanonicznych, stwarzając w ten sposób pozory autentyczności (a zatem i kanoniczności) swych dzieł. Pisma tego rodzaju powstawały mniej więcej do V w. po Chrystusie; były to zarówno apokryfy starotestamentowe (np. Testament Dwunastu Patriarchów, Pokuta Adama, Apokalipsa Mojżesza), jak też nowotestamentowe (np. Protoewangelia Jakuba, Ewangelia Nikodema, Apokalipsa Piotra).
Fenomen niezwykłej popularności apokryfów w tradycji chrześcijańskiej tłumaczy najlepiej ostatnie zdanie Ewangelii św. Jana: "Jest ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby je szczegółowo opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, które trzeba by napisać". Informuje ono o świadomym pomijaniu przez autorów biblijnych "wielu rzeczy" mniej istotnych z punktu widzenia przekazu chrześcijańskiej doktryny. I tak np. w Ewangeliach nie znajdziemy szczegółów na temat wyglądu Chrystusa, opisu jego dzieciństwa i młodości czy historii życia jego rodziców. Ów "cały świat" niedopowiedzeń i przemilczeń pism kanonicznych starały się zapełnić właśnie apokryfy.
Okresem największego rozkwitu piśmiennictwa apokryficznego był na Zachodzie schyłek średniowiecza. Tłumaczy się i przerabia wówczas apokryfy dawne, przekazane przez tradycję, a jednocześnie pojawia się ogromna fala różnogatunkowych utworów narracyjnych (opowieści, romanse, historie, legendy, żywoty, rozmyślania, pasje, listy itd.) inspirowanych wątkami biblijno-apokryficznymi. Ich autorzy nie pretendują już jednak do nadania im rangi pism natchnionych, ale pragną jedynie w najlepszej wierze - a więc "dla pomnożenia chwały Boga" - zaspokoić pobożną ciekawość prostych wiernych, dostarczając im zarazem atrakcyjnej czytelniczo "strawy duchowej". Dlatego lepiej określać je - w odróżnieniu od apokryfów właściwych - jako opowieści czy narracje biblijno-apokryficzne.
Staropolskie utwory apokryficzne to niemal wyłącznie przekłady, przeróbki i kompilacje źródeł łacińskich. Zachowało się ich niewiele, głównie z końca XV i początku XVI w. Są to głównie fabularne opowieści o charakterze biograficznym, uzupełniające szczegółami i komentarzami liczne luki występujące w ewangelicznej opowieści o życiu Chrystusa i innych postaci biblijnych, zwłaszcza Maryi oraz jej matki, św. Anny.
Najważniejszym dziełem apokryficznym naszego średniowiecza jest tzw. Rozmyślanie przemyskie (Rozmyślanie o żywocie Pana Jezusa), powstałe prawdopodobnie w połowie XV w., a zachowane w kopii sporządzonej na początku w. XVI. Obszerny, bo liczący 426 kart rękopis znajdował się do końca wojny w Bibliotece Kapituły Greckokatolickiej w Przemyślu (stąd nazwa); obecnie przechowuje go Biblioteka Narodowa w Warszawie. Brakuje w nim początku i sporego fragmentu zakończenia z opisem męki Chrystusa. Jest to "powieściowa" rekonstrukcja dziejów Świętej Rodziny, uwzględniająca m.in. przemilczany w Ewangeliach okres dzieciństwa Jezusa czy szczegółowe opisy urody Maryi i jej Syna. Rozmyślanie przemyskie jest unikatową w skali europejskiej kompilacją najrozmaitszych źródeł (Ewangelie, komentarze biblijne, apokryfy, traktaty teologiczne, legendy), imponującą mozaiką cytatów umiejętnie skomponowaną przez anonimowego erudytę, który - co najbardziej interesujące dla historyka literatury - odsłania również tajniki warsztatu średniowiecznego "składacza". Język zabytku, wykazujący cechy południowo-kresowe, odznacza się niezwykle bogatą skalą słownictwa - od kolokwialnego po teologiczne i retoryczne.
Pozostałe utwory apokryficzne w języku polskim nie posiadają już takiego zakroju i wartości literackiej jak Rozmyślanie przemyskie. XV-wieczny rodowód posiadają trzy teksty zachowane w kopii sporządzonej w roku 1544 przez Wawrzyńca z Łaska: Sprawa chędoga o męce Pana Chrystusowej, posiadająca formę kazania wielkopiątkowego, w które wplecione zostały modlitwy, rozmyślania i komentarze teologiczne; Ewangelia Nikodema, składająca się z tzw. aktów Piłata dotyczących sądu nad Jezusem oraz opowieści o zstąpieniu Chrystusa do otchłani; Historia Trzech Króli, przekład utworu karmelity Jana z Hildesheim, apokryficzna legenda z elementami fantastyki i egzotyki wschodniej. Z połowy XV w. pochodzi przełożony z łaciny List Lentulusa do senatu rzymskiego, zawierający m.in. opis wyglądu Jezusa, zaś z przełomu XV i XVI w. zachowane w rękopiśmiennej, bogato iluminowanej kopii sprzed 1532 roku Rozmyślania dominikańskie, przedstawiające naturalistycznie ujętą historię męki Chrystusa. Od początku XVI stulecia opowieści biblijno-apokryficzne ukazywały się również drukiem, co dowodzi ogromnego zapotrzebowania czytelniczego na tego rodzaju utwory. W roku 1522 drukarnia Wietora w Krakowie wypuściła dzieło Baltazara Opeca pt. Żywot wszechmocnego Syna Bożego Pana Jezu Krysta - obszerną powieść o życiu św. Rodziny, stanowiącą kompilację źródeł łacińskich i polskich (do końca XIX w. ponad 40 wydań!). Dosłownym tłumaczeniem z łaciny był Żywot świętej Anny Jana z Koszyczek (ok. 1522). W Istoryi o świętym Józefie, Patryjarsze Starego Zakonu (1530) pojawia się nieobecna w Biblii opowieść o małżeństwie bohatera z królewną egipską Aseneth. Historyja barzo cudna... o stworzeniu nieba i ziemie (1551) Krzysztofa Pussmana to przekład starotestamentowego apokryfu opowiadającego dzieje pierwszych rodziców, natomiast Postępek prawa czartowskiego przeciw rodzajowi ludzkiemu (1570) przedstawia w formie narracyjno-dialogowej obrady sejmu piekielnego, na którym odbywa się spór między Bogiem a Szatanem o władzę nad światem. Liczne motywy apokryficzne pojawiają się również w pieśniach religijnych, zwłaszcza bożonarodzenowych, w utworach dewocyjnych, kaznodziejskich czy nawet teologicznych z w. XV i XVI (np. w Kazaniach o NMP Jana z Szamotuł zwanego Paterkiem znajdujemy szczegółowy opis urody Maryi).
1. Protoewangelia Jakuba (ProtEwJk)
(przekład i opracowanie ks. Marek Starowieyski)
Tytuł dzieła Protoewangelia Jakuba pochodzi od jezuity Wilhelma Postela, który przewiózł rękopis grecki ze Wschodu i wydał w przekładzie łacińskim w 1552 r. Tytuł oryginału znajduje się na zakończeniu P.Bodmer i brzmi Narodzenie Maryi. Apokalipsa Jakuba. Tytuł więc wiąże utwór z Jakubem Młodszym, Bratem Pańskim1
(r. 25). Imię Jakuba potwierdzają Orygenes (ok. 249 r., Komentarz do Mt X,17) i Dekret Ps. Gelazjański (V/VIw.: "Ewangelia Jakuba Młodszego, apokryf", ANT 57).
ProtEwJk powstała w drugiej połowie II w.; z wieku III pochodzi najstarszy zachowany rękopis (P. Bodmer 5), dzięki któremu upadła teoria trzech utworów (Apokryf Maryi, Józefa i Zachariasza) połączonych w wieku IV. Wprawdzie
w P. Bodmer brakuje wizji Józefa i dalszy ciąg jest mocno skrócony (podajemy go wytłuszczonym drukiem w komentarzu), niemniej teksty te są potwierdzone w innych rękopisach. Nie jesteśmy w stanie określić miejsca powstania utworu: odrzuca się Palestynę, ponieważ autor nie zna realiów tego kraju, a jego znajomość judaizmu jest raczej książkowa, choć korzysta z każdej okazji, by popisać się swoją wiedzą o zwyczajach Izraela (arcykapłan ma strój z dwunastu dzwoneczkami, trąbka rozbrzmiewa po kraju, itd.); natomiast tezy o pochodzeniu syryjskim i egipskim nie są dostatecznie udokumentowane. Wydaje się, że autor pochodził z kręgów judeochrześcijańskich, co potwierdza zarówno charakter dzieła - midrasz, jak i odwołanie się do Jakuba Młodszego i innych postaci, które cieszyły się wielkim szacunkiem w kręgach judeochrześcijańskich.
Cel dzieła jest poczwórny:
- Apologetyczno-chrystologiczny, polegający na obronie postaci Jezusa: Celsus zarzucał chrześcijanom, że Jezus był zrodzony z cudzołóstwa, z ubogiej prządki, pochodzącej z podłego rodu, a jego narodziny nastąpiły w ukryciu. Zarzuty te sformułowane w kręgach żydowskich przekazuje Celsus, teksty talmudyczne i Toledot Jesu, niektóre z nich znajdziemy w rozdz. II. ProtEwJk odpowiada: pochodził ze znakomitej i bogatej rodziny, z rodu Dawida, matka Jego była nie tylko dziewicą, ale czystą rytualnie i spłynęły na nią wszystkie błogosławieństwa, a tkała najszlachetniejsze materie na zasłonę dla świątyni2. Niektóre z tych problemów podejmie również autor EwNik.
- Dogmatyczny: już Ignacy Antiocheński podkreślał znaczenie dziewictwa Maryi i ono jest przedmiotem ProtEwJk. Maryja jest pokazana jako dziewica przed, w czasie i po urodzeniu - to ostatnie twierdzenie udowadnia rozwiązując problem "braci Jezusa": Józef miał już przedtem synów, a sam był już starcem. To rozwiązanie cieszyło się wielkim powodzeniem. Powiązanie opowiadania z postaciami Starego Testamentu stawia Maryję i narodzenie z niej Jezusa w centrum dziejów zbawienia. Wprawdzie Maryja jest prawdziwą matką Jezusa, niemniej samo narodzenie w jaskini zawiera elementy dokeckie (pojawienie się dziecka), ale i antydokeckie (dziecko ssie pierś matki, czym podkreśla swoje realne człowieczeństwo). ProtEwJk może wskazywać także na to, że istniała już w II w. pewna forma pobożności maryjnej, w której jednak jest podkreślony element chrystologiczny. Jest ProtEwJk utworem wyjątkowym jeśli idzie o mariologię, gdyż z II wieku pochodzą tylko nieliczne teksty mówiące o Maryi (Ignacy Antiocheński, Justyn, Ireneusz).
- Biograficzny: autor odpowiada na zainteresowanie postacią Maryi - nadaje imiona jej rodzicom, opowiada o jej narodzinach, itd.3 Na tej podstawie powstaną w późniejszym okresie Żywoty Maryi.
- Egzegetyczny: autor posługując się metodą midraszu pokazuje i uczy, jak należy interpretować teksty ST i NT łącząc je w jedno i wyjaśniając jedne przez drugie, a równocześnie stara się zharmonizować Ewangelie Mateusza i Łukasza, stosując równocześnie egzegezę jemu współczesną. Uczy więc wiernych postępować w zrozumieniu Pisma Świętego.
ProtEwJk jest chrześcijańskim midraszem maryjnym. Fabuła zbudowana jest na kanwie obydwu ewangelijnych opisów narodzenia (Mt i Łk), na której zbudowano postaci z materiału ST i NT: z dziejów Samuela, Abrahama, Tobiasza, Judyty z nawiązaniem do ówczesnych poglądów egzegetycznych, które spotykamy zarówno w Talmudzie, jak i w pismach międzytestamentalnych.
ProtEwJk była dobrze znana na Wschodzie chrześcijańskim: z wieków
IV-XVI posiadamy ok. 140 rękopisów greckich. Ponadto służyła jako punkt wyjścia dla najróżnorodniejszych utworów maryjnych (apokryfów, jak PsMt, NarM i inne utwory przełożone w tym rozdziale, homilii, żywotów Maryi, dzieł pobożnościowych, apokryfów) greckich, łacińskich (dwie wersje) oraz napisanych w językach Wschodu chrześcijańskiego (np. armeńskim, etiopskim, gruzińskim, koptyjskm, syryjskim, starosłowiańskim itd.). Stała się ona podstawą do powstającej ikonografii chrześcijańskiej Wschodu i Zachodu, znalazła swoje odbicie w liturgii (święto Ofiarowania w świątyni) i przyczyniła się do rozwoju pobożności maryjnej.
ProtEwJk mimo swojej bardzo prostej formy jest utworem dobrze i plastycznie skomponowanym: Obrazy są barwne, powiązania z postaciami i scenami Starego Testamentu, dobrze znanymi czytelnikom, nadają utworowi uroku. Narrację przeplatają krótkie i dłuższe formy poetyckie (np. 3; 6, 3, itd.), co przerywa ewentualną monotonność utworu. W utworze znajdujemy styl "kai" - zdania zaczynają się od "i". Nie dziwimy się więc ogromnemu powodzeniu, jakim cieszył się i cieszy nadal ten najstarszy apokryf maryjny.
HAGIOGRAFIA
NARODZINY ŚREDNIOWIECZNEJ HAGIOGRAFII
Jak kult świętych jest w chrześcijaństwie bardzo wczesny, związany bezpośrednio z samymi początkami Kościoła, tak i literatura na ich temat pojawia się zaraz na progu piśmiennictwa chrześcijańskiego, aby następnie przez całe wieki stanowić jego nieodłączną część składową. Już kanoniczne Dzieje Apostolskie pióra ewangelisty Łukasza, powstałe około r. 65, zajmują się w pierwszym rzędzie postaciami dwu apostołów: Piotra i Pawła; w ślad za nimi rozwinęła się w pierwszych wiekach naszej ery obfita literatura apokryficzna, przedstawiająca dzieje NPMaryi oraz poszczególnych apostołów (tzw. Protoewangelia Jakubowa, przypisywana św. Janowi Księga o zaśnięciu NPMaryi, a dalej Dzieje Pawła, Piotra, Andrzeja, Jana, Tomasza i in.). Potrzeba, jaka wywołała powstanie tak obfitego pokłosia pism tego rodzaju, jest zupełnie jasna: wierni pragnęli jak najwięcej o osobach występujących w historii świętej, a ponieważ dane, jakich dostarczały kanoniczne księgi Nowego Testamentu, były w tej mierze dość skąpe, więc podobnie jak szereg ewangelii apokryficznych wypełniały luki przedstawienia czterech Ewangelii wchodzących do kanonu (np. dzieciństwo Chrystusa Pana, objawienia się Jego po zmartwychwstaniu itp.), tak rozmaici pisarze usiłowali z mniejszym lub większym powodzeniem dołączyć brakujące ogniwa do łańcucha najwcześniejszych dziejów chrześcijaństwa. Ponieważ zaś nie stało na ten temat autentycznych danych, więc z chętną pomocą spieszyła fantazja, przenosząc na apostołów bądź to pewne rysy znane już z Nowego i Starego Testamentu, bądź to motywy zaczerpnięte z literatury pogańskiej, zwłaszcza z tzw. romansu, będącego odpowiednikiem naszej powieści sentymentalno-sensacyjnej. Typowym przykładem takich zapożyczeń mogą być tak zwane Klementyny, to jest pisma przypisywane św. Klemensowi, uczniowi św. Piotra, których streszczenie znajdzie czytelnik niżej nr 77. Tak to od samego początku literatura hagiograficzna nasiąkła motywami fantastycznymi i romansowymi, które miały następnie wycisnąć swoje piętno na całym jej rozwoju.
Jednakże obok apostołów i ich uczniów cześć świętych zaczęli odbierać rychło męczennicy za wiarę Chrystusową jako ci, którzy śmiercią złożyli najpewniejsze świadectwo swych cnót chrześcijańskich. Poszczególne gminy starały się zachować ich ciała i czciły je jako relikwie, obchodziły rokrocznie dzień ich śmierci jako dzień urodzin (dla nieba), nic więc dziwnego, że wnet poczęto też pamięć ich męczeństwa utrwalić na piśmie, aby podać ją do wiadomości innych. Zachował się do naszych czasów szereg takich opisów męczeńskiej śmierci wyznawców Chrystusa jak np. list o pojmaniu i śmierci św. Polikarpa, biskupa Smyrny, z r. 155, albo dzieje procesu i stracenia św. Św. Perpetui i Felicyty oraz ich towarzyszy, męczenników kartagińskich z r. 202 (lub też 203). Są to cenne i wiarygodne dokumenty historyczne malujące z wielką trzeźwością i realizmem ostatnie chwile męczenników w całej ich prawdzie wraz ze wszystkimi towarzyszącymi im okolicznościami. Niestety, zabytków tego rodzaju posiadamy tylko skromną ilość, przeważna zaś część obficie zachowanych aktów męczeńskich pochodzi z późniejszych czasów, kiedy prześladowania już się skończyły (na początku IV w.) i kiedy brak realnych informacji wypadło nadrabiać schematami i fantazją, zapożyczeniem motywów z zabytków wcześniejszych lub z literatury pogańskiej o podobnej treści, a przede wszystkim retoryką uganiającą się za jaskrawymi i dramatycznymi efektami. Jest to szczególnie dobrze widoczne w wypadkach przerabiania w czasach późniejszych pierwotnych autentycznych zapisek o męczennikach: obserwujemy wówczas jak na dłoni, jak zacierają się rysy indywidualne i ludzkie, jak przybywają nowe, całkowicie zmyślone motywy, a cały opis zmierza ku schematowi i typowości.
Prawie równocześnie z ustaniem wielkich prześladowań jesteśmy świadkami przenoszenia czci, oddawanej pierwotnie tylko męczennikom, także na ludzi świątobliwego życia, którzy jednak nie uzyskali męczeńskiej korony (tzw. wyznawcy). Już w IV w. obserwujemy, jak cześć taka otaczać zaczyna mnichów pędzących życie pustelnicze w Egipcie i w Syrii, a także niektórych wybitnych biskupów tejże epoki. Polegała ona, podobnie jak w wypadku męczenników, na obchodzeniu rocznicy ich zgonu, na kulcie ich relikwii oraz na wznoszeniu pod ich wezwaniem kościołów. W tym samym też czasie pojawiają się pierwsze zabytki literackie tego kultu, pomiędzy którymi najwybitniejsze miejsce zajmują: św. Atanazego żywot Antoniego pustelnika oraz Hieronimowy żywot Pawła z Teb na Wschodzie, a Sulpicjusza Sewera żywot Marcina, biskupa z Tours - na Zachodzie.
Poza faktem, że są one najstarszymi dokumentami rodzącego się kultu wyznawców obok dawniejszego kultu męczenników, przypada im doniosła rola w dziejach piśmiennictwa jako pierwszym próbom ukształtowania nowego gatunku literackiego, mianowicie chrześcijańskiego żywotu świętych. Typu takiego utworu nie stworzyły jeszcze dawniejsze akta i pasje męczenników z tego prostego względu, że zajmowały się wyłącznie jednym tylko momentem życia swych bohaterów, tj. ich śmiercią poniesioną za wiarę. Jak bowiem o świętości męczennika decydował sam fakt tej śmierci, tak literacki pomnik czci, oddawanej mu przez współwyznawców, koncentrował się na opisie tego jednego faktu, pomijając z zasady wszystkie inne okoliczności jako nieistotne. Inaczej natomiast rzecz się miała w wypadku wyznawcy, którego całe życie było tytułem do świętości, a zarazem godnym utrwalenia w piśmie przedmiotem naśladowania ze strony potomnych. W takim razie hagiograf musiał dać całą biografię swego bohatera, a więc coś zasadniczo innego od opisu jednego wypadku, jaki widzieliśmy w aktach męczeńskich. Nic dziwnego tedy, że za wzór posłużyła tu rozwinięta od wieków i wykształcona biografia, przede wszystkim zaś żywoty filozofów jako tematycznie najbliższe. Nie należy zapewne przesadzać ich wpływu na hagiografię chrześcijańską, która miała nową, własną treść do wyrażenia, ale też nie wolno o nim zapomnieć, zwłaszcza jeśli idzie o technikę formalnego kształtowania biograficznego materiału.
Ponieważ zaś żywot taki z natury swojej i przeznaczenia był pewnego rodzaju zwierciadłem świętości i katalogiem cnót, zawsze groziło mu niebezpieczeństwo popadnięcia w schematyzm i wyrażania raczej własnych ideałów i poglądów piszącego niż konkretnej osobowości historycznej świętego, którego miał przedstawić. Niebezpieczeństwo to grozi następnie hagiografii przez całe wieki, zbliżając się lub oddalając w miarę tego, czy bohater danego utworu był indywidualnością wybitną, a piszący pozostawał pod jego bezpośrednim czarem, czy też indywidualne rysy świętego zatarły się już w tradycji, a autor żywotu malując jego postać operował raczej wyobraźniami swojej epoki. Drugim elementem "śliskim", mogącym hagiografa łatwo sprowadzić na bezdroża legend i zmyśleń, były cuda, motyw wspólny zresztą żywotom wyznawców i męczenników. Cuda, a więc przejawy nadprzyrodzonej interpretacji Bożej dokonującej się za przyczyną danego świętego, były oczywiście w znacznej mierze motorem jego kultu, motywem przemawiającym potężnie do zmysłów prymitywnych, a zarazem nie pogłębionych religijnie, szukających w czci oddawanej świętym przede wszystkim doraźnej korzyści. Poza tym były najważniejszą, bo prosto z nieba pochodzącą legitymacją ich świętości; nic więc dziwnego, że każdy zabytek hagiograficzny starał się tych cudów zgromadzić jak najwięcej, nie troszcząc się zbytnie o ich krytyczną weryfikację.
Tak tedy obok cyklu apostołów i cyklu męczenników mamy u schyłku świata starożytnego (oraz papieży). Z takim to bogatym już i urozmaiconym dorobkiem hagiografia chrześcijańska przechodzi ze starożytności w ręce wieków średnich.
Wcześniejsze średniowiecze (a tą nazwą będziemy tu oznaczać okres od początku w. VI aż do początku krucjat i ustalenia się klasycznego porządku feudalnego u schyłku XI w.) kontynuuje twórczość hagiograficzną bardzo gorliwie, a nawet stanowi ona jedną z naczelnych dziedzin produkcji literackiej tej epoki. Stwierdzając ten fakt nie należy zapomnieć o tym, że czasy te nie znają właściwie literatury pięknej w naszym rozumieniu tego słowa, a więc przeznaczonej do czytania dla rozrywki i przeżycia artystycznego. Nieobfite zresztą piśmiennictwo łacińskie owej doby składa się już to z podręczników i encyklopedii, już to z dzieł treści historycznej, a z czasem także teologicznej i filozoficznej; poezja bowiem jest wówczas typową poezją uczoną i opracowuje niemal że te same, co proza, tematy, jedynie formą wierszowaną różniąc się od niej. W tym stanie rzeczy hagiografia (w prozie i w wierszu) jest w znacznej mierze literaturą rozrywkową, zaspakajającą ciekawość i pewną potrzebę fantastyki w najszerszych kołach ówczesnych czytelników, którym dostępny był język łaciński, ale których wykształcenie lub zainteresowania nie predestynowały do zagłębiania się w poważną literaturę uczoną. Były więc żywoty świętych czymś w rodzaju dzisiejszej powieści, literaturą dla "szerokich kół" - duchowieństwa oczywiście, zwłaszcza niższego, ale za jego pośrednictwem także i dla społeczeństwa świeckiego, któremu powtarzano ich treść w języku narodowym. Że skutkiem tego obficie pojawiała się w nich element romansowy, a nawet baśniowy, jest rzeczą aż nadto zrozumiałą. Niektórzy zresztą autorzy nie mieli wręcz zamiaru pisać niczego innego jak budujące powiastki, do których prawdziwości nie przykładali żadnej wagi.
Ale nawet w częstszym wypadku, kiedy hagiograf wyobrażał sobie, że pisze rzeczywiste dzieje swego bohatera, a więc że spełnia na swym odcinku rolę historyka - i tam nawet musimy się liczyć z innym zupełnie w średniowieczu niż dzisiaj pojęciem historii i jej zadań. Wieki średnie odziedziczyły mianowicie po starożytności nader popularne wówczas (choć nie jedyne na szczęście) wyobrażenie, że historia jest czymś pokrewnym poezji, "jak gdyby poematem napisanym prozą", jak to sformułował retor rzymski Kwintylian. U schyłku zaś świata starożytnego pojawia się nawet pogląd, że dziejopisarstwo należy wręcz do dziedziny poezji. Kto z takimi pojęciami przystępował do pisania dziejów jakiegoś świętego, temu nawet wytykać trudno, że przekształcał je i upiększał wedle własnego uznania. Toteż pisarz średniowieczny, kiedy zabiera się do ponownego opracowania strasznego jakiegoś żywotu, zadanie swoje widzi z reguły nie w zweryfikowaniu jego doniesień i sprostowaniu błędów, ale w wygładzeniu stylu i kompozycji: w tym kierunku będzie jeszcze nasz Długosz, skądinąd historyk nieprzeciętnej miary, przerabiał u schyłku wieków średnich starsze polskie żywoty św. św. Stanisława i Kunegundy. W najlepszym zaś razie, jeśli piszący był umysłem stosunkowo krytycznym, próbował napotkane nieprawdopodobieństwa czy luki w tradycji uzupełnić i poprawiać wedle własnego widzimisię, nie troszcząc się o badanie dokumentów czy gromadzenie wiarygodnych źródeł. [...]
Wincenty z Kielczy
ŻYWOT ŚWIĘTEGO STANISŁAWA
Autorem łacińskiego Żywotu świętego Stanisława jest dominikanin Wincenty z Kielczy (na Opolszczyźnie), znany również jako twórca kilku pieśni na cześć świętego biskupa, m.in. hymnu Gaude, mater Polonia. Żywot powstał w latach 1257-1261 na zamówienie władz kościelnych, już po kanonizacji św. Stanisława (1253). Punktem kulminacyjnym opowieści jest konflikt biskupa z królem Bolesławem Śmiałym, zakończony męczeńską śmiercią św. Stanisława. Utwór posiada budowę trójdzielną, zgodną z konwencją gatunku: przedstawia kolejno życie świętego, jego męczeństwo oraz dzieje relikwii i cudów przy jego grobie.
W swym dziele Wincenty z Kielczy wyraził ideę, która odegrała znaczącą rolę w kształtowaniu się polskiej świadomości państwowej: utrata przez władców polskich królewskiej godności i polityczny upadek państwa były jego zdaniem konsekwencją zbrodni popełnionej przez króla Bolesława; podobnie jednak jak porąbane ciało świętego Stanisława zrosło się cudownie, tak też dzięki jego kanonizacji nastąpi ponowne zjednoczenie królestwa polskiego i odzyskanie jego dawnej świetności, której symbolem są przechowywane w katedrze wawelskiej królewskie insygnia. Proroctwo to miało się spełnić kilkadziesiąt lat później, za rządów króla Władysława Łokietka.