Warto czekać
Agnieszka szła wolno dotykając dłonią schowanego w kieszeni listu.
-Agnieszka! - zasapana Magda dogoniła ją przed samą szkołą - maluchy marudziły dziś rano, ledwo zdążyłam. Wczoraj do późnej nocy robiliśmy prezenty.
- Jakie prezenty?
- Jak to jakie? Pod choinkę!
- Nie możecie kupić?
-To nie sztuka kupić - roześmiała się Magda. - Zrobić coś samemu to dopiero frajda. Wiesz, uwielbiam Wigilię, czekanie na nią, na stół z białym obrusem, sianko, opłatek - Magda rozmarzyła się głośno. Agnieszka opuściła głowę.
- Co ci jest?- Magda objęła ją ramieniem.
-Smutno mi się zrobiło. Moje czekanie na święta wcale nie jest takie fajne. Rodzice znów nie przyjadą. Będziemy tylko same z babcią.
Dzwonek na lekcje przerwał trudną rozmowę. Magda później cały dzień rozmyślała nad słowami przyjaciółki. Wieczorem przy kolacji powiedziała:
- Wiecie, Agnieszka pokazała mi list od rodziców, a oni tylko o tym ile zarobili i co przywiozą. I żeby nie tęskniła, bo warto czekać na te wszystkie prezenty. A ona powiedziała, żeby wolałaby być nimi zamiast nie wiadomo jakich upominków.
- Rodziców to my jej nie zastąpimy - westchnęła mama - ale zaprosić ją z babcią na święta możemy.
Magda pobiegła do telefonu, taką nowiną musiała się natychmiast z przyjaciółką podzielić. Jutro będą z Jaśkiem Gosią i Kubą robić szopkę to może Agnieszka mogłaby im pomóc.?
Agnieszka przyszła po lekcjach w szkole. Zaraz się też zabrali do pracy. Agnieszka z Magdą rysowały różne postacie a Kuba je wycinał. Gosia przyniosła swoje mazaki i kolorowała Pana Jezusa pomagając sobie wysuniętym językiem. Jasiek rwał watę na drobne kawałeczki i rozrzucał po całym pokoju wyśpiewując:
- Śnieg pada, śnieg pada, cieszą się dzieci…
- Zostaw Jasiek - denerwowała się Magda - to ma być broda dla królów. Zaraz ją doczepimy, podaj klej, jest w kartoniku pod łóżkiem. Jasiek rzucił się na poszukiwania.
- A co to za bałagan - złapała się za głowę mama stając w progu.
-To Jasiek - krzyknęli prawie jednocześnie
- Jasiek? - zdziwiła się mama - ja tu nigdzie nie widzę mojego synka
- Tu jestem- zwołał Jasiek gramoląc się spod łóżka. Parsknęli śmiechem Spod ściągniętej z posłania i zwisającej z chłopięcej głowy narzuty wyglądała twarz oklejona watą.
-Tylko korony ci brakuje - powiedział tata zwabiony hałasem- Prawdziwy z ciebie król. Taki, co to z darami do Pana Jezusa przyszedł.
Przez następne dni zapomnieli o tym śmiesznym zdarzeniu. Tyle było różnych rzeczy do zrobienia, tyle przygotowań. Wreszcie doczekali się Wigilii, dzielenia się opłatkiem, kolacji, prezentów. Agnieszka tryskała szczęściem i radością. Babci raz po raz pociły się oczy.
Po kolacji i śpiewaniu kolęd Kuba zawołał:
-Tośmy się urodzin Jezusa doczekali, chodźmy Go powitać, niech za długo nie czeka!
Więc poszli. Śnieg skrzypiał im pod nogami, w świetle latarni migotały niebieskie gwiazdki a z ust wypływały obłoczki pary.
- Jasiek - zażartowała mama - gdybyś miał tę swoja brodę z waty i płaszcz z narzuty to byśmy cię w prawdziwej szopce zostawili. -I znów rozbawili się wszyscy przypominając sobie Króla -Jasia.
- A jednak warto było czekać na święta - szepnęła Agnieszka ściskając rękę Magdy. Wieża kościoła była już całkiem blisko.