MORSKI KONIK
(Robert MagerJ
W głębinach żył sobie morski konik. Niczego mu nie brakowało w domu rodzinnym. Gdy jednak osiągnął pełnoletniość, powiedział: „Ojcze, jestem wreszcie dorosły! Daj mi moje siedem złotych talentów; wyruszam na poszukiwanie mojego szczęścia!" Ojciec ze smutkiem spełnił prośbę syna.
Morski konik nie odpłynął daleko od domu, gdy ktoś zawołał: „Hej kolego, dokąd to tak śpieszysz?!" — był to węgorz. „Płynę do krainy szczęścia. Jestem i tak już spóźniony" — powiedział morski konik. „To dobrze się składa, płynę w tym samym kierunku. Jeśli mi dasz dwa złote talenty, będziesz mógł uczepić się mojego grzbietu i będziesz wtedy cztery razy szybciej u celu!" — proponował węgorz. „Jesteś wspaniałym przyjacielem!" — mówił konik dając węgorzowi dwa złote pieniążki. Po pewnym jednak czasie ich drogi do krainy szczęścia się rozdzieliły.
Morski konik zobaczył łabędzia. Łabędź był bardzo dumny, nikogo nie dostrzegał, na nikogo nie zwracał uwagi. „Czy płyniesz może w kierunku krainy szczęścia?" — zawołał konik morski, „Tak płynę tam, lecz podróż ze mną jest bardzo kosztowna!" — odpowiedział łabędź. „Nic nie szkodzi!" — stwierdził morski konik, przyzwyczajony do wygód i szybkiego podróżowania. Wypłacił łabędziowi trzy złote talenty. Lecz i z nim drogi po pewnym czasie się rozchodziły. „Jak się znalazłeś na tym pustkowiu i czego tutaj szukasz?" — pytał rekin konika morskiego. „Szukam drogi do krainy mego szczęścia i chcę tam dotrzeć jak najszybciej!" -—-. wyjaśnił morski konik. „Lepiej nie mogłeś trafić. Zwracając się do mnie zaoszczędzisz czas i pieniądze" — powiedział rekin. I morski konik podążył do ciemnego otworu. Nie czuł nawet, jak rekin go połknął.