SMak SM III


Władczy Panie, chciałbym jak ta szmata nagi leżeć u Twych stóp, liżąc buty swego Pana, prosząc go tym samym, aby swemu cwelowi pozwolił posunąć się w górę, na czarną powierzchnię skórzanego pancerza nóg i pieścić je językiem, a jednocześnie dłońmi pieścić resztę ciała spowitego w czarny skórzany uniform, chłonąc każdym milimetrem swego ciała ten boski dotyk wspaniałej skóry. Za zgodą Pana ja, pedał w dupę jebany, chciałbym nasmarować ją obficie żełem i przygotować na wstępną rozkosz przez umieszczenie w niej atrapy wspaniałego chuja Pana, który w niej później zagości.

Umieściwszy ją wedle rozkazu w mej jebanej pedalskiej dupie i po li­zaniu ponownym butów Pana dosta­łem pozwolenie spoczynku na wyliza­nych butach z jednocześnie z wypeł­niającą mą dupę zawartością. Dobiw­szy do końca atrapę, pieszcząc dłoń­mi pośladki, dostałem pozwolenie, by wreszcie poczuć zapach i smak sam­czego nabrzmiałego krocza. Piesz­cząc je dokładnie ustami czekałem na pozwolenia otwarcia rozporka i dosta­nia się do czekającej męskości, by wsunąć ją w moje usta. Usłyszałem wtedy: szmato, będziesz tankowana, Pan cię zatankuje. Bez szemrania przyjąłem w usta chuja Pana, by zaraz poczuć wypełniające mnie ciepło spływające do mego środka - to Pan poił swego cwela żółtą etyliną, po czym nastąpił masaż pańskiej męsko­ści z jednoczesnym błaganiem po­przez pieszczenie skórzanego torsu swego Pana i oczekiwanie na życio­dajny nektar płynący ciepłymi falami. W nagrodę mogłem polizać opancerzony tors i ssać ręce w rękawicach.

Jak już Pan troszkę ochłonął leżąc na plecach, pozwolił mi lizać swoje buty, mając jednocześnie dostęp do mojej wypiętej, cwelej dupy, by jebać ją intensywnie będącym w niej sztucz­nym kutasem. Po tym pierdoleniu mnie Pan stwierdził, że dupa jest już godna, by się w nią zagłębić osobi­ście. Zaraz też dostałem pozwolenie, by podnieść ustami pal rozkoszy i na­dziać się na niego będąc przodem do niego. Zaczęła się ostra jazda, niemal­że galop do rozkoszy, z jednoczesnym ściskaniem moich sutków na prze­mian z lizaniem skórzanych dłoni i pieszczeniem torsu Pana i soczystymi pocałunkami. Po dojściu do szczy­tów i jednocze­snym napełnieniu mnie gorącą lawą ja trysnąłem na brzuch Pana, po czym zlizałem to wszystko do ostatniej kropelki. Tak zmęczeni i zaspo­kojeni odpoczywa­liśmy wtuleni przed następną sporą porcją rozkosznej i podniecającej za­bawy.

Po chwili odpo­czynku i wtuleniu mojego nagiego ciała w ramiona skó­rzanego Pana usłyszałem kolejne roz­koszne rozkazy płynące z ust tego, w którego władaniu byłem. Usłysza­łem:. no, cwelowska szmato, pora, byś wylizał dupę swego Pana, a jak się dobrze spiszesz, to czekać cię bę­dzie zasłużona nagroda. Więc co mia­łem robić - posłusznie wstałem, zsu­nąłem lekko spodnie swemu Panu i zająłem się najpierw pieszczeniem ustami pośladków, by wjechać języ­kiem do jaru pomiędzy tymi. cudowny­mi pagórkami. Nim tam jednak dotarłem. Usłyszałem: no, cwelu, Pan bę­dzie cię tankował. Przerwałem do­tychczasowe zajęcie i godnie przygo­towałem wlew na przyjęcie kolejnej porcji żółtego paliwa. Po zatankowa­niu wróciłem oczywiście do pieszcze­nia kanionu rozkoszy, by dotrzeć do krateru pożądania. Pieściłem go dłu­go, intensywnie zagłębiając się weń językiem, a jednocześnie pieściłem swymi rękami to wspaniałe, pokryte skórzanym całunem ciało swego Pa­na.

Pan pewnie poczuł już satysfakcję i zadowolenie z mojej przyjemnej, mo­zolnej pracy, bo usłyszałem kolejne polecenie: wciągnij spodnie Panu, ale zostaw chuja na zewnątrz, bo spotka cię nagroda. Wykonałem pośpiesznie rozkazy Pana, by usłyszeć kolejne, po których zgodnie z nimi położyłem się na plecach, poczułem elektryzujący dotyk Pana dłoni w skórzanych ręka­wicach na mym oddanym mu ciele, moje nogi podciągnięte do góry spo­częły na skórzanych filarach jego ra­mion, a pozostający na zewnątrz skó­rzanego pancerza chuj zaczął ponownie wchodzić w moje wnętrze; moje dłonie pieściły kolumny skórzanych rąk Pana.

Aby lepiej poddawać i oddawać się swemu Panu, a zarazem czerpać z płynącej rozkoszy jak najwięcej, do­stałem łaskawe pozwolenie, by pową­chać sowicie flakonik z dziwnym spe­cyfikiem. Zaraz ogarnęła mnie fala narastającej rozkoszy, wiłem się jak oszalały, przyjmując intensywne pchnięcia, chciałem jeszcze i jeszcze tej niekończącej się ekstazy. Rżnięty przez swego skórzanego Pana wiłem się jak wąż z rozkoszy, zaplatając swe stopy na spowitych w czarną skórę plecach swego władcy. Zbliżała się za­pewne końcowa faza zabawy, bo Pan nasilił intensywność i szybkość pchnięć. Momentami myślałem, że mnie przebije i rozerwie, ale było mi tak dobrze i wciąż rnało tego wszyst­kiego, co mi dawał, dawał swemu słudze. Za moment dobił maksymalnie do końca i zastygł w bezruchu, jedynie nasze usta spotkały się w szaleńczym tańcu.

Przebiegła mi myśl: On zaspokojony, a ja chcę jeszcze, jeszcze, ale chy­ba usłyszał moje myśli, bo jak tylko oderwał swoje usta od moich, i wyszedł ze mnie, ładując mi swojego chuja w moją cwelowską mordę do końcowego wylizania i wyssania, rozkazał mi wypiąć dupę, bo nie skończył tego, co zamierzał. Ponownie zagościł w mej dupie sztuczny atrybut męskości i znów byłem rżnięty, a jednocze­śnie obsypywany epitetami pieszczącymi moje uszy, znów byłem na szczytach ekstazy: Pieprzony, obma­cywany, otrzymywałem klapsy jego skórzaną dłonią w moje wypięte pośladki, a moje usta syciły się smakiem jego skórzanych palców.

Po tych kolejnych upojnych chwi­lach nadszedł czas odpoczynku, relak­su i odzyskania sił do dalszej intensywnej zabawy, Znów leżeliśmy wtuleni w siebie: ja nagi, on spowity w skórzany uniform. Musiałem się dobrze spisać, bo Pan i Władca był zadowolony, czego dowodem był ogrom pieszczot i pocałunków, jakimi mnie obdarzał, dając tym samym rozkosz całemu mojemu ciału, czekającemu na każdy jego skórzany dotyk, każde skórzane muśnięcie i pomimo że nie był we mnie, ja wiłem się znowu, pełen rozkoszy i podniecenia. Widząc to, mój Pan łaskawie pozwolił mi zonani­zować się. Pozwolenie to przyjąłem z nieukrywanym zadowoleniem, tym bardziej, że mogłem jedną ręką walić swojego chuja, a drugą pieściłem skórzane ubranie Pana z równoczesnym ssaniem jego skórzanych ,pal­ców i otrzymywaniem policzków, równie podniecających, bo skórzaną ręka­wicą. Zabawa ta mogłaby trwać bez końca, ale mój chuj już był gotowy do opróżnienia zawartości jąder. Do mo­ich uszu dotarta kolejna porcja rozka­zów z ust mojego Pana. Miałem się spuścić na jego buty, po czym dokład­nie je wypolerować. Było to moje pra­gnienie i realizacja marzeń, coś, czego tak bardzo chciałem. Nie było proble­mów z wykonaniem tego rozkazu i bu­ty mojego Władcy lśniły jak nowe, a że się dobrze spisałem, mogłem zdjąć je z nóg mojego Pana i rozpocząć ustami masaż zmęczonych stóp, które do tej pory byty opancerzone skórą oficerek, które też nabrały, po kilku godzinach w nich bytowania, swoistego, podniecającego zapachu: mieszaniny aroma­tu skórzanych butów i samczego potu stóp.

Podczas gdy moje usta pieściły każdy z palców u obu nóg, moje dłonie masowały całe łydki, kolana i uda mojego Pa­na, oczywiście z pominięciem je­go krocza, bo na to nie dostałem pozwolenia. Wprawdzie nęciły mnie właśnie te opięte skórą spodni okolice, jednak nie miałem odwagi przeciw­stawić się pań­skim rozkazom. Wreszcie dosta­łem pozwolenie na pieszczenie zakazanego jeszcze przed momentem rewiru, ale pozwolenie to obejmowało tylko język, a nie dłonie, więc posłusz­nie wczołgałem się pomiędzy nogi mojego Pana, zakładając sobie je na plecach, dłońmi pieściłem jego nadal czarny, skórzany tors, a język pieścił to wspaniałe miejsce, kryjące wspa­niałego chuja. Pan w tym czasie pie­ścił moją głowę swoimi czarnymi, skórzanymi rękami, przyciskając mocniej moją twarz do swego krocza, potęgując tym samym moje doznania, a jednocześnie zmuszając mnie do in­tensywnego zajmowania się przez skórę jego z każdą chwilą nabrzmie­wającymi klejnotami.

Zabawa ta mogłaby trwać tak bez końca, bo czyż nie jest wspaniale spełniać każde zachcianki swojego Pana, tym samym spełniając swoje wewnętrzne pragnienia i potrzeby, za­spokajając wszystkie swoje zmysły, jakimi obdarzyła nas natura: SMAK skóry pomieszany ze smakiem sper­my, moczu i potu, ZAPACH skóry rów­nież pomieszany z zapachami spermy, moczu i potu, DOTYK wspaniałego skórzanego pancerza, który każdym milimetrem swego ciała mogę chło­nąć, SŁUCH pieszczony muzyką wy­dawaną przez skórzany uniform pod­czas każdego ruch mojego Pana, WZROK nade wszystko jest pieszczo­ny bez przerwy, bo on jest cały czas w jego zasięgu, PODSWIADOMOSC jako ten szósty zmysł tez jest doceniana, bo spontaniczne są wszystkie mo­je reakcje w tej wspaniałej, oby nie kończącej się, pełnej rozkoszy i ekstazy chwili.

Otrzymałem znowu pozwolenie Pana, by wziąć w moje usta jego penisa, by znowu go pieścić. Było to o tyle wspaniałe zajęcie, że mając w ustach penisa pieściłem dłońmi czarny, skórzany tors, a jednocześnie ocierałem się swoimi nogami I penisem o czar­ne, skórzane pańskie nogi. Chciałem, aby i ta chwila trwała długo i bardzo długo. Jednak nadszedł czas, kiedy mój Pan zdecydował, abym mógł wreszcie zdjąć te wspaniałe, czarne, skórzane spodnie, kryjące nie tylko nabrzmiałą męskość, ale równie wspaniałe pośladki i rowek pomiędzy nimi, do którego zostałem przymuszony, a właściwie to czekałem na ten moment, by zatopić pomiędzy poślad­ki swego Pana mój język i pieścić zwieracz, dając Panu rozkosz, na jaką czekał, a dowodem na to były spa­zmatyczne pojękiwania i intensywnie dociskające moją twarz do tego row­ka, skórzane nadal ręce Pana. Zosta­łem za moment przymuszony do liza­nia wcześniej pieszczonej skórzanej kurtki, co, rzecz jasna, czyniłem z wielką ochotą i podnieceniem, które nie opuszczało mnie ani na moment, czemu dawałem dowód moim ster­czącym klejnotem, będącym od czasu do czasu pieszczonym skórzanymi rę­kami Pana.

Widząc to Pan polecił mi onanizowanie się, a następnie spuszczenie na podsunięte jego buty. Na oczach Pana lizałem jego buty, jednocześnie waląc sobie chuja. Kiedy moment wytrysku był bliski, Pan wsadził mi w usta swoje nadal skórą spowite palce i rżnął moje usta nimi. Ja w tym czasie spuszczałem się na jego buty, które już za moment lizałem namiętnie. Musiałem się nieźle spisać, bo Pan pozwolił na zdjęcie swojej kurtki i gdyby nie skórzane, czarne rękawice na jego rękach, to byłby tak samo nagi jak ja, jego sługa, ale tym małym szczegółem nadal górował nade mną.

Usłyszałem: siadaj, cwelu na mym chuju! Uczyniłem to niezwłocznie i znów pański penis tkwił we mnie, czułem go każdym milimetrem mojej odbytnicy. Rozpoczęła się jazda w górę i w dół, zaś skórzane ręce nakłoniły mnie do ssania sutków. Ssałem je de­likatnie i momentami ostrożnie przy­gryzałem. Momenty te były odczuwalne, gdyż właśnie wtedy Pan dobijał głębiej, wychodząc naprzeciw mojej opadającej na jego uda dupie. Znów ssałem jego palce, smakując ich specjalną powłokę, która za moment została usunięta, sprawiając, że staliśmy się niemal równi, bo byliśmy obaj nadzy, intensywniejsze pchnięcia da­wały znać o zbliżającym się końcu ostrej jazdy.

Za moment dostałem kolejne pole­cenie: weź go w mordę! Szybko zsia­dłem ze swojego rozkosznego rumaka i już miałem w ustach pulsujący pal, który po chwili napoił mnie rozkosz­nym nektarem wypełniającym moje usta. Leżeliśmy tak jakiś czas przytuleni do siebie, ja wciąż z penisem­ w ustach. Po jakimś czasie poznałem znajomy smak - to mój Pan znowu mnie tankował. Po tankowaniu poszli­śmy pod prysznic zmyć ślady dotych­czasowej rozkosznej zabawy. Był to też moment, po którym dotychczas wład­czy i momentami sadystyczny Pan stał się bardzo czułym i namiętnym ko­chankiem. Resztę nocy spędziliśmy wtuleni w siebie, nieznacznie obsypu­jąc się pieszczotami i namiętnymi po­całunkami. Jak wszystko, co wspania­łe, i te pełne rozkoszy dni, godziny, mi­nuty, sekundy dobiegały końca, ale po­zostaje wspomnienie tych chwil, jak również wyznaczony termin kolejnego, równie upojnego i niepowtarzalnego jak każde spotkania.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Flaminio Costa VS ENEL, stosunki międzynarodowe, sm iii rok
Prawo Humanitarne SM III rok Teksty konwencji
Prawo Humanitarne SM III rok, statut mtkj pl, Statut Trybunału Międzynarodowego
we wedeł, stosunki międzynarodowe, sm iii rok
Prawo Humanitarne SM III rok St Nieznany
Prawo Humanitarne SM III rok Trybunały
Prawo Humanitarne SM III rok ROZDZIAŁ XVII
Prawo Humanitarne SM III rok ROZDZIAŁ XVI
Flaminio Costa VS ENEL, stosunki międzynarodowe, sm iii rok
SMak SM II
Rozdział 4 Polowanie ma gorzki smak Część III
SMak SM
SMak SM IV
Rozdział 4 Polowanie ma gorzki smak Część III
wzor strony tytulowej sprawozdania PA AiR, Studia ATH AIR stacjonarne, Rok III specjalność MiR - SM,
R Dmowski Niemcy Rosja i kwestia polska - streszczenie, Studia, SM, Rok III, Warsztaty specjalizacyj
p chemi kosmetycznej praca III sm
golinowska, Studia, SM, Rok III, Integracja europejska

więcej podobnych podstron