Władczy Panie, chciałbym jak ta szmata nagi leżeć u Twych stóp, liżąc buty swego Pana, prosząc go tym samym, aby swemu cwelowi pozwolił posunąć się w górę, na czarną powierzchnię skórzanego pancerza nóg i pieścić je językiem, a jednocześnie dłońmi pieścić resztę ciała spowitego w czarny skórzany uniform, chłonąc każdym milimetrem swego ciała ten boski dotyk wspaniałej skóry. Za zgodą Pana ja, pedał w dupę jebany, chciałbym nasmarować ją obficie żełem i przygotować na wstępną rozkosz przez umieszczenie w niej atrapy wspaniałego chuja Pana, który w niej później zagości.
Umieściwszy ją wedle rozkazu w mej jebanej pedalskiej dupie i po lizaniu ponownym butów Pana dostałem pozwolenie spoczynku na wylizanych butach z jednocześnie z wypełniającą mą dupę zawartością. Dobiwszy do końca atrapę, pieszcząc dłońmi pośladki, dostałem pozwolenie, by wreszcie poczuć zapach i smak samczego nabrzmiałego krocza. Pieszcząc je dokładnie ustami czekałem na pozwolenia otwarcia rozporka i dostania się do czekającej męskości, by wsunąć ją w moje usta. Usłyszałem wtedy: szmato, będziesz tankowana, Pan cię zatankuje. Bez szemrania przyjąłem w usta chuja Pana, by zaraz poczuć wypełniające mnie ciepło spływające do mego środka - to Pan poił swego cwela żółtą etyliną, po czym nastąpił masaż pańskiej męskości z jednoczesnym błaganiem poprzez pieszczenie skórzanego torsu swego Pana i oczekiwanie na życiodajny nektar płynący ciepłymi falami. W nagrodę mogłem polizać opancerzony tors i ssać ręce w rękawicach.
Jak już Pan troszkę ochłonął leżąc na plecach, pozwolił mi lizać swoje buty, mając jednocześnie dostęp do mojej wypiętej, cwelej dupy, by jebać ją intensywnie będącym w niej sztucznym kutasem. Po tym pierdoleniu mnie Pan stwierdził, że dupa jest już godna, by się w nią zagłębić osobiście. Zaraz też dostałem pozwolenie, by podnieść ustami pal rozkoszy i nadziać się na niego będąc przodem do niego. Zaczęła się ostra jazda, niemalże galop do rozkoszy, z jednoczesnym ściskaniem moich sutków na przemian z lizaniem skórzanych dłoni i pieszczeniem torsu Pana i soczystymi pocałunkami. Po dojściu do szczytów i jednoczesnym napełnieniu mnie gorącą lawą ja trysnąłem na brzuch Pana, po czym zlizałem to wszystko do ostatniej kropelki. Tak zmęczeni i zaspokojeni odpoczywaliśmy wtuleni przed następną sporą porcją rozkosznej i podniecającej zabawy.
Po chwili odpoczynku i wtuleniu mojego nagiego ciała w ramiona skórzanego Pana usłyszałem kolejne rozkoszne rozkazy płynące z ust tego, w którego władaniu byłem. Usłyszałem:. no, cwelowska szmato, pora, byś wylizał dupę swego Pana, a jak się dobrze spiszesz, to czekać cię będzie zasłużona nagroda. Więc co miałem robić - posłusznie wstałem, zsunąłem lekko spodnie swemu Panu i zająłem się najpierw pieszczeniem ustami pośladków, by wjechać językiem do jaru pomiędzy tymi. cudownymi pagórkami. Nim tam jednak dotarłem. Usłyszałem: no, cwelu, Pan będzie cię tankował. Przerwałem dotychczasowe zajęcie i godnie przygotowałem wlew na przyjęcie kolejnej porcji żółtego paliwa. Po zatankowaniu wróciłem oczywiście do pieszczenia kanionu rozkoszy, by dotrzeć do krateru pożądania. Pieściłem go długo, intensywnie zagłębiając się weń językiem, a jednocześnie pieściłem swymi rękami to wspaniałe, pokryte skórzanym całunem ciało swego Pana.
Pan pewnie poczuł już satysfakcję i zadowolenie z mojej przyjemnej, mozolnej pracy, bo usłyszałem kolejne polecenie: wciągnij spodnie Panu, ale zostaw chuja na zewnątrz, bo spotka cię nagroda. Wykonałem pośpiesznie rozkazy Pana, by usłyszeć kolejne, po których zgodnie z nimi położyłem się na plecach, poczułem elektryzujący dotyk Pana dłoni w skórzanych rękawicach na mym oddanym mu ciele, moje nogi podciągnięte do góry spoczęły na skórzanych filarach jego ramion, a pozostający na zewnątrz skórzanego pancerza chuj zaczął ponownie wchodzić w moje wnętrze; moje dłonie pieściły kolumny skórzanych rąk Pana.
Aby lepiej poddawać i oddawać się swemu Panu, a zarazem czerpać z płynącej rozkoszy jak najwięcej, dostałem łaskawe pozwolenie, by powąchać sowicie flakonik z dziwnym specyfikiem. Zaraz ogarnęła mnie fala narastającej rozkoszy, wiłem się jak oszalały, przyjmując intensywne pchnięcia, chciałem jeszcze i jeszcze tej niekończącej się ekstazy. Rżnięty przez swego skórzanego Pana wiłem się jak wąż z rozkoszy, zaplatając swe stopy na spowitych w czarną skórę plecach swego władcy. Zbliżała się zapewne końcowa faza zabawy, bo Pan nasilił intensywność i szybkość pchnięć. Momentami myślałem, że mnie przebije i rozerwie, ale było mi tak dobrze i wciąż rnało tego wszystkiego, co mi dawał, dawał swemu słudze. Za moment dobił maksymalnie do końca i zastygł w bezruchu, jedynie nasze usta spotkały się w szaleńczym tańcu.
Przebiegła mi myśl: On zaspokojony, a ja chcę jeszcze, jeszcze, ale chyba usłyszał moje myśli, bo jak tylko oderwał swoje usta od moich, i wyszedł ze mnie, ładując mi swojego chuja w moją cwelowską mordę do końcowego wylizania i wyssania, rozkazał mi wypiąć dupę, bo nie skończył tego, co zamierzał. Ponownie zagościł w mej dupie sztuczny atrybut męskości i znów byłem rżnięty, a jednocześnie obsypywany epitetami pieszczącymi moje uszy, znów byłem na szczytach ekstazy: Pieprzony, obmacywany, otrzymywałem klapsy jego skórzaną dłonią w moje wypięte pośladki, a moje usta syciły się smakiem jego skórzanych palców.
Po tych kolejnych upojnych chwilach nadszedł czas odpoczynku, relaksu i odzyskania sił do dalszej intensywnej zabawy, Znów leżeliśmy wtuleni w siebie: ja nagi, on spowity w skórzany uniform. Musiałem się dobrze spisać, bo Pan i Władca był zadowolony, czego dowodem był ogrom pieszczot i pocałunków, jakimi mnie obdarzał, dając tym samym rozkosz całemu mojemu ciału, czekającemu na każdy jego skórzany dotyk, każde skórzane muśnięcie i pomimo że nie był we mnie, ja wiłem się znowu, pełen rozkoszy i podniecenia. Widząc to, mój Pan łaskawie pozwolił mi zonanizować się. Pozwolenie to przyjąłem z nieukrywanym zadowoleniem, tym bardziej, że mogłem jedną ręką walić swojego chuja, a drugą pieściłem skórzane ubranie Pana z równoczesnym ssaniem jego skórzanych ,palców i otrzymywaniem policzków, równie podniecających, bo skórzaną rękawicą. Zabawa ta mogłaby trwać bez końca, ale mój chuj już był gotowy do opróżnienia zawartości jąder. Do moich uszu dotarta kolejna porcja rozkazów z ust mojego Pana. Miałem się spuścić na jego buty, po czym dokładnie je wypolerować. Było to moje pragnienie i realizacja marzeń, coś, czego tak bardzo chciałem. Nie było problemów z wykonaniem tego rozkazu i buty mojego Władcy lśniły jak nowe, a że się dobrze spisałem, mogłem zdjąć je z nóg mojego Pana i rozpocząć ustami masaż zmęczonych stóp, które do tej pory byty opancerzone skórą oficerek, które też nabrały, po kilku godzinach w nich bytowania, swoistego, podniecającego zapachu: mieszaniny aromatu skórzanych butów i samczego potu stóp.
Podczas gdy moje usta pieściły każdy z palców u obu nóg, moje dłonie masowały całe łydki, kolana i uda mojego Pana, oczywiście z pominięciem jego krocza, bo na to nie dostałem pozwolenia. Wprawdzie nęciły mnie właśnie te opięte skórą spodni okolice, jednak nie miałem odwagi przeciwstawić się pańskim rozkazom. Wreszcie dostałem pozwolenie na pieszczenie zakazanego jeszcze przed momentem rewiru, ale pozwolenie to obejmowało tylko język, a nie dłonie, więc posłusznie wczołgałem się pomiędzy nogi mojego Pana, zakładając sobie je na plecach, dłońmi pieściłem jego nadal czarny, skórzany tors, a język pieścił to wspaniałe miejsce, kryjące wspaniałego chuja. Pan w tym czasie pieścił moją głowę swoimi czarnymi, skórzanymi rękami, przyciskając mocniej moją twarz do swego krocza, potęgując tym samym moje doznania, a jednocześnie zmuszając mnie do intensywnego zajmowania się przez skórę jego z każdą chwilą nabrzmiewającymi klejnotami.
Zabawa ta mogłaby trwać tak bez końca, bo czyż nie jest wspaniale spełniać każde zachcianki swojego Pana, tym samym spełniając swoje wewnętrzne pragnienia i potrzeby, zaspokajając wszystkie swoje zmysły, jakimi obdarzyła nas natura: SMAK skóry pomieszany ze smakiem spermy, moczu i potu, ZAPACH skóry również pomieszany z zapachami spermy, moczu i potu, DOTYK wspaniałego skórzanego pancerza, który każdym milimetrem swego ciała mogę chłonąć, SŁUCH pieszczony muzyką wydawaną przez skórzany uniform podczas każdego ruch mojego Pana, WZROK nade wszystko jest pieszczony bez przerwy, bo on jest cały czas w jego zasięgu, PODSWIADOMOSC jako ten szósty zmysł tez jest doceniana, bo spontaniczne są wszystkie moje reakcje w tej wspaniałej, oby nie kończącej się, pełnej rozkoszy i ekstazy chwili.
Otrzymałem znowu pozwolenie Pana, by wziąć w moje usta jego penisa, by znowu go pieścić. Było to o tyle wspaniałe zajęcie, że mając w ustach penisa pieściłem dłońmi czarny, skórzany tors, a jednocześnie ocierałem się swoimi nogami I penisem o czarne, skórzane pańskie nogi. Chciałem, aby i ta chwila trwała długo i bardzo długo. Jednak nadszedł czas, kiedy mój Pan zdecydował, abym mógł wreszcie zdjąć te wspaniałe, czarne, skórzane spodnie, kryjące nie tylko nabrzmiałą męskość, ale równie wspaniałe pośladki i rowek pomiędzy nimi, do którego zostałem przymuszony, a właściwie to czekałem na ten moment, by zatopić pomiędzy pośladki swego Pana mój język i pieścić zwieracz, dając Panu rozkosz, na jaką czekał, a dowodem na to były spazmatyczne pojękiwania i intensywnie dociskające moją twarz do tego rowka, skórzane nadal ręce Pana. Zostałem za moment przymuszony do lizania wcześniej pieszczonej skórzanej kurtki, co, rzecz jasna, czyniłem z wielką ochotą i podnieceniem, które nie opuszczało mnie ani na moment, czemu dawałem dowód moim sterczącym klejnotem, będącym od czasu do czasu pieszczonym skórzanymi rękami Pana.
Widząc to Pan polecił mi onanizowanie się, a następnie spuszczenie na podsunięte jego buty. Na oczach Pana lizałem jego buty, jednocześnie waląc sobie chuja. Kiedy moment wytrysku był bliski, Pan wsadził mi w usta swoje nadal skórą spowite palce i rżnął moje usta nimi. Ja w tym czasie spuszczałem się na jego buty, które już za moment lizałem namiętnie. Musiałem się nieźle spisać, bo Pan pozwolił na zdjęcie swojej kurtki i gdyby nie skórzane, czarne rękawice na jego rękach, to byłby tak samo nagi jak ja, jego sługa, ale tym małym szczegółem nadal górował nade mną.
Usłyszałem: siadaj, cwelu na mym chuju! Uczyniłem to niezwłocznie i znów pański penis tkwił we mnie, czułem go każdym milimetrem mojej odbytnicy. Rozpoczęła się jazda w górę i w dół, zaś skórzane ręce nakłoniły mnie do ssania sutków. Ssałem je delikatnie i momentami ostrożnie przygryzałem. Momenty te były odczuwalne, gdyż właśnie wtedy Pan dobijał głębiej, wychodząc naprzeciw mojej opadającej na jego uda dupie. Znów ssałem jego palce, smakując ich specjalną powłokę, która za moment została usunięta, sprawiając, że staliśmy się niemal równi, bo byliśmy obaj nadzy, intensywniejsze pchnięcia dawały znać o zbliżającym się końcu ostrej jazdy.
Za moment dostałem kolejne polecenie: weź go w mordę! Szybko zsiadłem ze swojego rozkosznego rumaka i już miałem w ustach pulsujący pal, który po chwili napoił mnie rozkosznym nektarem wypełniającym moje usta. Leżeliśmy tak jakiś czas przytuleni do siebie, ja wciąż z penisem w ustach. Po jakimś czasie poznałem znajomy smak - to mój Pan znowu mnie tankował. Po tankowaniu poszliśmy pod prysznic zmyć ślady dotychczasowej rozkosznej zabawy. Był to też moment, po którym dotychczas władczy i momentami sadystyczny Pan stał się bardzo czułym i namiętnym kochankiem. Resztę nocy spędziliśmy wtuleni w siebie, nieznacznie obsypując się pieszczotami i namiętnymi pocałunkami. Jak wszystko, co wspaniałe, i te pełne rozkoszy dni, godziny, minuty, sekundy dobiegały końca, ale pozostaje wspomnienie tych chwil, jak również wyznaczony termin kolejnego, równie upojnego i niepowtarzalnego jak każde spotkania.