Dalsze losy Edwarda i Belli
Rozdział 16
Czułam na skórze ciepły powiem wiatru , który targał nieustannie moimi włosami. Przeszkadzało mi to w śnie , a tak bardzo byłam zmęczona. Nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje. Pamiętałam tylko że przez pewien czas bardzo piekła mnie szyja ,a później pustka. Czy to możliwe że wampiry odczuwają tak potężny ból po przemianie? Było mi niewygodnie. Otworzyłam powieki i przetarłam oczy jak po długim śnie. Miejsce , w którym się znajdowałam w niczym nie przypominało domu Cullenów. Ale przecież tam byłam przez cały czas! Więc jakim cudem jestem tutaj? Znajdowałam się na jakimś placu . Wielkie staroświeckie budynki układały się w krąg wzdłuż końców marmurowej drogi. W centrum , jakieś pięćdziesiąt metrów ode mnie znajdowała się potężna fontanna przyozdobiona malutkimi płaskorzeźbami , przedstawiające różne rośliny. Błyszcząca woda lała się z pyska groźnej figury lwa. Nawet z takiej odległości słyszałam ciche pluskanie strumyczka. Opuściłam wzrok na swoje ręce. Były całe w błocie . Miałam na sobie zupełne inne ubrania . Zamiast sukienki ubrana byłam w czarne satynowe spodenki i luźną bluzę w czarno białe paski. Otarłam dłonie w ziemie jednak nic to nie pomogło. Ostrożnie wstałam i podążyłam w stronę fontanny. Przysiadywało obok niej sporo ludzi więc obeszłam ją z drugiej strony. Po drodze zauważyłam dziewczynę i chłopaka w moim wieku. Chłopak miał przydługie czarne włosy , połyskujące w słońcu piwne oczy oraz dobrze zbudowane ciało pływaka. Natomiast jego towarzyszka posiadała długie do ramion rude włosy i sporo piegów. Uśmiechali się do siebie zalotni. Zdaje się że byli parą , jednak po tym jak patrzył w moją stronę myślę że ich związek nie potrwa długo. Gdy doszłam do posadzki przy brzegu zauważyłam że przez cały czas instynktownie wstrzymywałam oddech. Wzięłam głęboki wdech i od razu tego pożałowałam .Silny ból przeszył moje gardło niczym płomień. Musiałam długo się nie żywić bo pragnienie przysporzyło mi wiele kłopotu. Zacisnęłam wargi i umyłam ręce. Przyjrzałam się swojemu odbiciu w tafli wody. Chociaż moje włosy były w nieładzie nadal wyglądały idealnie okalając moją bladą twarz. Jak przystało na wampira. Dotknęłam ciemno fioletowych cieni pod oczami. Pomimo nieskazitelności mojej cery mogłam wyczuć że jestem bardzo zmęczona. Dokładnie przyjrzałam się mojej szyi oczekując że znajdę na niej szmaragdowy wisior , jednak nic na niej nie było. Odsunęłam włosy i jeszcze raz sprawdziłam. Tym razem gdzieś w miejscu karku wyczułam wypuklenie i zaraz obejrzałam je. To był dziwny tatuaż . Kilka linii połączonych falami. Na zakończeniu każdej fali widniał haczyk. Nadal badając wypuklinę zauważyłam jakiś cień w odbiciu , coraz wyraźniejszy. Twarz mężczyzny. Narzucony na głowę ciemny kaptur nie pozwolił mi określić koloru jego włosów , ale ta twarz. Była piękna , ale za razem przerażająca. Ostre rysy , i szeroki przerażający śmiech przeraził mnie nie na żarty. Gwałtownie odwróciłam się w stronę nieznajomego. . Nikogo tam nie zobaczyłam. Za to gdzieś w oddali usłyszałam swoje imię. Nie był to byle kto . Na końcu świata rozpoznałabym ten ton w jego głosie. Jednocześnie zatroskany i poważny. Zaczęłam szukać go wzrokiem pośród tłumu. Stał przy katedrze po drugiej stronie placu. Wpatrywał się we mnie a i ja nie mogłam oderwać od niego wzroku. Dobiegły do niego Rosalie i Alice. Zdawały się mnie nie zobaczyć. Moje przyjaciółki zaczęły na niego wrzeszczeć , a on tylko wskazał na mnie ręką. Natychmiast się odwróciły . Nie zważając na otaczających nas ludzi znalazły się obok mnie w mgnieniu oka. Stanęły po moich bokach i niespodziewanie chwyciły mocno za ręce wykręcając je do tyłu. Gdybym chciała łatwo mogłabym się im wyrwać jednak byłam zbyt oszołomiona.
- Nawet nie próbuj uciekać - warknęła na mnie groźnie Alice. Byłam zdumiona jej poważnym tonem .Pociągnęły mnie za sobą. Mijaliśmy zdumionych turystów lecz żaden z nich nie zareagował. Wyszliśmy z placu i ruszyliśmy dalej drogą. Nigdzie nie widziałam Edwarda. Zatrzymaliśmy się dopiero w jakimś ciemnym zaułku. Puściły mnie ale dla pewności zostawiły mi ścianę za plecami .
- Co się …
Nie zdążyłam dokończyć bo pojawił się Edward. Zmierzwiona czupryna w ciemności zaułku wyglądała mrocznie. Ubrany na czarno za bardzo nie wyróżniał się w tle . Tylko dzięki mojemu wyostrzonemu wzrokowi dostrzegłam go wśród ciemności. Tak samo przystojny i silny jak zawsze. Jednak wyraz jego twarzy mnie niepokoił. Był niespokojny , można by powiedzieć że się bał.
-Bella, nie uciekaj - powiedział łagodnie jednak stanowczo.
Zrobiłam kilka niewinnych kroków w jego stronę uśmiechając się przy tym . Nawet nie zareagował.
- Czemu miałabym uciekać?
Siostry spojrzały po sobie zdziwione , po czym odwróciły głowy w stronę mojego lubego . Jego twarz też wyrażała zdziwienie . Zaczął przeszukiwać moje ciało wzrokiem. Kilka sekund później stał koło mnie i odgarniał mi włosy na szyję. Jego palce delikatnie muskały gołą skórę. Pod wpływem jakiegoś impulsu odchyliłam głowę i przymknęłam oczy.
- Bello , co się stało z naszyjnikiem?
Edward zdjął rękę z mojej szyi i przeniósł ją na policzek. Ciepły dotyk jego reki zadziałał na mnie kojąco. Spojrzałam na niego z półprzymkniętych powiek . Złoto w jego oczach stało się płynne. Dzieliły nas od siebie tylko kilka centymetrów. Mimo że był ode mnie wyższy pochylał się żeby spojrzeć mi głęboko w oczy . Przez chwile zapomniałam o obecności innych , pragnęłam tylko żeby mnie pocałował. Strasznie brakowało mi jego bliskości. Moje ciało wręcz już uginało się ku niemu.
- Nie mam pojęcia - bezradnie wzruszyłam ramionami i powróciłam do wcześniejszej pozy- w ogóle nie wiem skąd się tu wzięłam .
Mój ukochany przyglądał mi się przez chwile. Alice położyła dłoń na jego ramieniu czekając aż się do niej odwrócił. On jednak tego nie zrobił. Dalej patrzył na mnie.
- Musimy iść , reszta pewnie na nas czeka. Rosalie właśnie z nimi rozmawia .
Edward niechętnie zdjął rękę z mojego policzka i chwycił moją rękę. Czułam w tym geście uczucie. Dziewczyny szły po moich bokach tępo wpatrując się w drogę. Rose rozmawiał przez telefon i co chwila dorzucała kilka słów do monologu rozmówcy z drugiej strony. Przeszliśmy uliczkami miasteczka chowając się w zapadającym zmroku. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie , że nie panuje ciemność , ale nie było słońca , a ciemne chmury widniały na niebie . Moja skóra się nie błyszczała . Szliśmy zakrętami uliczkami między główną ulicą , aż dotarliśmy do drogi pobocznej. Po drugiej stronie zaraz koło krawężnika stał Aston Martin. Wsiedliśmy do niego. Edward za kierownicą , a dziewczyny na tylnym siedzeniu koło mnie. Jechaliśmy krętymi ulicami miasta. Nie wyglądało tak jak Forks. Po pierwsze było większe i bardziej okazałe. Wysokie domy z marmurowymi fasadami ciągnęły się wzdłuż drogi aż po sam koniec kończący się ostrym zakrętem. Co kilka metrów stały wysokie latarnie świecące jarzącym światłem. O moim położeniu dowiedziałam się dopiero widząc szaro kamienne ściany Katedry św. Patryka.
- Dublin?
Potężna budowla robiła wrażenie średniowiecznego zamku ze złotymi krzyżykami na końcach wież. Park ciągnący się po północnej stronie katedry zajmował nieduży kawałek ziemi , ale i tak zwracał uwagę. Każdy wolny kawałek pokrywała zielona trawa lub piękne kwiaty , których zapach można było wyczuć nawet z daleka. Może dzięki mojemu wyostrzonemu węchowi czułam je tak intensywnie.
- Też się zdziwiliśmy że tu cię przywiodło - Alice uśmiechnęła się lekko , ale jej oczy pozostawały poważne.
- A jak w ogóle mnie tu znaleźliście? - rozumiałam że mogli się jakoś dowiedzieć że przebywałam w stolicy jednak skąd znali moje dokładne położenie?
- Alice miała wizję - po raz pierwszy odkąd wyjechaliśmy Edward się odezwał .Jego siostrę przeszedł dreszcz. Spojrzałam na nią zaciekawiona jej reakcją na tą wizje.
- Co jest ?- położyłam rękę na jej dłoniach , które spoczywały na kolanach. Oddała uścisk poczym wyjrzała przez okno po swojej stronie. Przejeżdżaliśmy właśnie przez Haipenny Bridge .
- Nic , to znaczy zawsze jak myślę o tej wizji robi mi się dziwnie zimno.- Wzięła głęboki wdech- Jakby ktoś smagał mnie batem z lodu.
- A co tak właściwie zobaczyłaś?- nie mogłam się powstrzymać przed zadaniem jej tego pytania.
-Ciebie - spięła się na siedzeniu mocniej ściskając moją dłoń- I kogoś jeszcze , jakąś postać w kapturze ale …
- Nie wiemy kto to- dokończył za nią Edward. Nie chciałam o nic więcej pytać. Wolałam nie wiedzieć co zobaczyła. Sama się tego bałam . Czy ten chłód ze strony mojej rodziny spowodowała ta wizja? Przez resztę drogi trzymałam Alice za rękę dodając jej otuchy . Nie zadawałam więcej pytań. Kiedy zaprzestałam rozmowy mój głód wysunął się na pierwszy plan powodując ogromny ból gardła. Spróbowałam go zignorować , ale wtedy bolało jeszcze bardziej jakby wiedział że próbuje to zrobić.
- Musimy się zatrzymać- wszystkie głowy odwróciły się w moją stronę , nawet mój ukochany zza kierownicy .- Muszę zapolować .
Samochód zjechał na pobocze z głuchym piskiem opon. Przecisnęłam się przez Rose i wyszłam na świeże powietrze. Byliśmy na drodze koło lasu. Idealnie. Jednak nadal czułam zapach skóry mieszkańców Dublinu. Odwróciłam się żeby przypadkiem nie przyszło mi do głowy zapolować na jednego z nich. Nie czekając na przyzwolenie pobiegłam w las.
*
Po polowaniu ruszyliśmy dalej. Gdy wychodziłam z lasu po skończonym posiłku wszyscy czekali na mnie oparci na masce samochodu. Rosalie przyglądała się z aprobatą swoim zadbanym paznokciom , pomalowanych dzisiaj na matowy róż. Na mój widok z ciepłym uśmiechem przerzuciła włosy na bok i zwinnie zeskoczyła z karoserii. Alice zrobiła to samo. Tylko mój ukochany Edward nie wydawał się zadowolony.
*
Dojechaliśmy do okazałego hotelu w staroświeckim stylu. Oczywiście był pięciogwiazdkowy i wręcz opływał w luksusie. Na tyłach widać było ogromny basen z mnóstwem ludzi wylegujących się na leżakach w jego pobliżu. Smukłe bogaczki w kolorowych bikini siedziały w jakusi. Towarzysz wysokiej blondynki w czerwonym stroju kąpielowym sączył drinka z pomarańczowej szklanki , częstując raz po raz dziewczynę. Wyglądali razem przesłodko. Edward pociągnął mnie za sobą do recepcji. Hol był odzwierciedleniem angielskiego pałacu królowej. Wysoki sufit udekorowany freskami ze złotym żyrandolem na samym środku. Ściany w kolorze brzoskwini błyszczały się jakby były świeżo malowane. Drewniane komody stojące przy recepcji wyglądały na staroświeckie. Wielkie kanapy z czerwonego aksamitu stały przy szklanych stolikach. Perskie dywany wyłożone na całej przestrzeni tworzyły w pewnym rodzaju „ czerwony dywan”. Rosalie przywitała się z młodą recepcjonistką. Pocałowały się w policzki poczym zaczęły rozmawiać. Dziewczyna nazywała się Amelie. Dała nam klucz do pokoju , a odchodząc pomachała wesoło. Kiedy wsiadaliśmy do windy kilka osób skinęło głową na Edwarda , Alice i Rosalie. Wjechaliśmy na czwarte piętro budynku. Ujrzeliśmy przestronny korytach prowadzący do wielkiego salonu urządzonego w staromodnym stylu. Złoto-szare tapety dawały temu miejscu magiczny nastrój. Zatrzymaliśmy się pod drzwiami z numerem 1079. Nikt nie zdążył nawet zapukać ,a ze środka wpadła Esme i objęła mnie , tym samym wyrywając moją rękę z uścisku Edwarda.
-Tak bardzo się o ciebie martwiliśmy Bello!- szepnęła nadal mnie przytulając.
- Ja za tobą też Esme
Przywitanie trwało dłuższą chwile gdyż każdy po kolei zaczął mnie ściskać i pytać się czy na pewno dobrze się czuje. Kiedy wreszcie zostawili mnie poszłam się wykąpać. Luksusowe hotelowe mydło pachnące migdałami sprawiło mi prawdziwą rozkosz. Wyszłam zrelaksowana . Opatuliłam się ręcznikiem i podeszłam do lustra.
Odgarnęłam z twarzy mokre włosy i spojrzałam w swoje odbicie. Wyglądałam zwyczajnie. O ile można tak powiedzieć o wampirzycy. Chwyciłam stare ubrania i wrzuciłam je do kosza jak kazała mi Alice przed wyjściem. Dokonawszy tego weszłam do pokoju. Składał się on z kilku szaf i ogromnego łoża na którym siedział teraz Edward. Przyglądał mi się kiedy zrzucałam ręcznik i szlam do najbliższej szafy gdzie Alice zostawiła starannie ułożone ubrania. Wzięłam pierwszy kostium z lewej. Krótką jeansową spódniczkę, szary top i czarną kamizelkę ze złotymi guzikami. Nadal mokre włosy zaczesałam starannie szczotka i przerzuciłam na prawe ramie . Czyjeś ręce objęły mnie w pasie nim zdążyłam się obrócić. Były delikatne. To nie był żelazny uścisk tylko delikatny dotyk. Odwróciłam głowę , poczym położyłam dłoń na jego piersi
- Powiedz mi ile mnie nie było?- spytałam wpatrując się w jego muskularne rami. Nie miałam tyle odwagi by spojrzeć mu w oczy.
- Trzy dni- odpowiedziałam poczym westchnął i uścisnął moja drugą dłoń.- Kiedy przyjechaliśmy do Dublinu , od razu zaczęliśmy poszukiwania. Jakiś sklepikarz w porcie powiedział nam że widział dziewczynę o którą pytaliśmy , ale okazało się że to była pomyłka. Szukaliśmy cię całymi dniami i dopiero kiedy jechaliśmy po centrum to wyczułem twój zapach i na środku ronda wybiegłem. Dlatego Alice i Rosalie były na mnie złe. Zostawiłem je w Aucie same , a wiesz jak one czasami histeryzują.
Zaśmiał się , a ja słysząc ten przepiękny dźwięk sama zaczęłam chichotać.
- Cóż , cieszę się że wróciłam - szepnęłam .
Edward uniósł mój podbródek . Głęboki odcień złota w jego oczach przyciągał mnie jak magnes.
- Ja też się cieszę- powiedział zbliżając swoja twarz do mojej. Pocałował mnie w policzek poczym musnął zarys mojej szczeki. Nie mogąc się powstrzymać chwyciłam przód jego koszuli i przyciągnęłam jego usta do swoich. Nie zaoponował tylko wplótł palce w moje włosy . Moje ręce natomiast leżały luźno na jego biodrach . Przesunęłam jedną z nich do góry i rozpięłam guziki jego koszuli. Jednym szybkim ruchem zrzucił ją z siebie. Kiedy na niego spojrzałam w jego oczach mogłam dostrzec ogniki podniecenia, co wywołało we mnie szeroki uśmiech. Boże , jak ja kochałam sposób jaki na mnie patrzył. Całował mnie delikatnie ale jak najbardziej poważnie , tak jak lubiłam. Bez najmniejszego oporu zrzuciłam kamizelkę i bluzkę. Edward uśmiechnął się i zanim zdążyłam chodź by kiwnąć palcem wziął mnie na ręce. Pozwolił mi wyciągnąć się na miękkiej pościeli łóżka. Kiedy ułożyłam się odpowiednio wciągnęłam go na siebie . Zerwałam przy tym niechcąco pasek jego spodni, ale nie wydawał się tym zasmucony. Zaśmiał się ciepło i znowu opatulił mnie swoim słodkim oddechem. Tym razem przywarł do mojej szyi co wywołało u mnie delikatne drżenie. Wodziłam dłoni mojego muskularnych ramionach , badając każdy kawałek jego nieskazitelnego ciała. Tak miękkiego i ciepłego pod moim dotykiem. Myślałam ile on dla znaczy , ale nagle zapiekła mnie szyja , a wszystko wokoło przestało grać jakąkolwiek role. Czułam się zagubiona i przestraszona. Wiedziałam że coś jest nie tak. Że cos tu nie pasuje. Jedyna myśl krążąca w tej chwili po głowie to pytanie : Gdzie jestem? Byłam w pokoju hotelowym bardzo ładnym. W staromodnym stylu. Dopiero krążyłam wzrokiem po pokoju zauważyłam że jakiś mężczyzna mnie przytula. Bardzo przystojny z miedzianymi włosami. Wyrwałam się z jego uścisku. Spojrzał na mnie zaniepokojony.
- Kochanie czy cos się stało?- melodyjny głos roznosił się po pomieszczeniu jak złowieszcze echo. Zauważywszy niebieską koszule na krześle chwyciłam ja i opatuliłam nagie ramiona. Odsuwając się jak najdalej od nieznajomego.
- O cholera! Tylko nie to! Emmet , Jasper!- krzyknął Miedziano włosy. Ja natomiast wystrzeliłam jak z procy i wyskoczyłam za drzwi. Nie wiem może to był mój jakiś odruch obronny . Jednocześnie wiedziałam co musze zrobić , ale coś w środku podpowiadało mi że nie powinnam. Biegłam przed siebie omijając pojedyncze przeszkody dopóki nie wypadłam na zewnątrz .Mimo to nie zatrzymałam się. Biegłam dalej. Zwolniłam dopiero kiedy dobiegłam do lasu na północny od miejsca gdzie byłam. To była dość duża zielono zarośnięta przestrzeń. Zagubiona usiadłam przy najbliższym drzewie i podwinęłam nogi pod szyje i błagałam żeby chłopak mnie nie znalazł . Nie wiadomo czemu wzbudzał we mnie wielmoży strach. Siedziałam tak jakiś czas z czołem opartym na kolanach dopóki nie usłyszałam kogoś. Moje ciało natychmiast zareagowało na dźwięk szelestu liści. Ustawiłam się w pozycji obronnej , z luźno rozstawionymi nogami .
- Spokojnie- usłyszałam delikatny głos spośród drzew. Chwile później wyszła z pomiędzy nich kobieta w średnim wieku. Na pewno była człowiekiem , bo czułam słodki zapach jej krwi. Pachniała tak apetycznie i mogłam ją łatwo dostać. Musiałam jedynie rozerwać delikatne ciało tej kobiety. Jednak coś podpowiadało mi że nie mogę tego zrobić. Każda komórka mojego ciała podpowiadała że coś jest nie tak i dla tego nie zmieniłam pozycji. Dalej stałam zasłaniając twarz rękoma. Kobieta poruszała się z gracją ciągnąc za sobą ciemno fioletową suknie , w którą była ubrana. Musiałam przyznać że była bardzo urodziwa. Ciemno brązowe włosy przysłaniały jej policzki spływając kaskadami na ramiona. Piwne oczy lśniły w blasku zachodzącego słońca.
- Nazywam się Eleonor- Przedstawiła się robiąc jeszcze kilka kroków.- Jestem tu żeby Ci pomóc , a teraz chodź ze mną.
Mówiła tak pieszczotliwie jakby mnie znał. Nie wiem czy poszłam za nią bez słowa dlatego że mnie do tego nakłoniła czy po prostu dla tego że nie chciałam już zostać więcej sama…