„Babcia i Dziadzio” I.Salach
Dzisiaj opowiem wam prawdziwą historię z czasów, gdy byłam takim małym dzieckiem jak wy.
W moim domu było zawsze miło, wesoło i wspaniale!
A dlaczego? Dlatego, że mieszkali z nami dziadkowie. To wielkie szczęście mieć blisko babcię i dziadka. Gdy mama lub tato są bardzo zajęci, oni zawsze maja wolną chwilę dla nas. Kiedy tylko ich poprosimy pójdą z nami na spacer, opowiedzą bajkę, narysują kotka.
Babcia Dziadek opiekują się nie tylko wnukami. Pomagają również swoim dzieciom, a naszym rodzicom.
Pamiętam, że wtedy gdy mama pracowała -to babcia gotowała smaczny obiad, upiekła pyszny placek. A dziadziu?
Dziadziu naprawiał rower i wbijał gwoździe, o których zapomniał tato.
Musimy być dla dziadków bardzo mili, powinniśmy ich mocno kochać za to wszystko, co dla nas robią.
Naprawdę -te dzieci, które mają babunię i dziadzia -są szczęśliwe.
„Marysia już nie jest leniuszkiem” S.Prokofjewa
*Rankiem zajrzało do okna słoneczko i obudziło Marysię.
-Wstawaj, wstawaj, Marysieńko! -zawołała babunia. -Śniadanie już gotowe!
*Kiedy Marysia skończyła śniadanie, babunia powiedziała:
-A teraz, Marysieńko, umyj filiżankę i talerzyk.
-Wymyłabym, nawet z przyjemnością -odparła Marysia. -Tylko moje rączki wcale, ale to wcale nie mają na to ochoty!
*-W takim razie idź po chleb do piekarni -poprosiła babunia.
-Z największa ochotą, tylko moje nóżki wcale nie chcą chodzić. Nie jestem panią ani moich rąk, ani nóg.
Ach gdyby Marysia wiedziała, że są to czarodziejskie słowa!
*Babunia westchnęła i sama poszła do sklepu. Tymczasem Marysia zobaczyła na kredensie konfitury.
-Moje najulubieńsze! -ucieszyła się Marysia. -Truskawkowe.
*Chciała Marysia podejść do kredensu, ale nogi same poniosły ja do kuchni.
-Hej, nogi, dokąd?! -krzyczała Marysia.
*Ręce dziewczynki chwyciły łyżkę, nabrały ze słoika musztardy i, chociaż Marysia kręciła głową, wepchnęły musztardę prosto do jej buzi.
-Oj, oj! Pali, gryzie! -łzy aż tryskały z oczu dziewczynki.
*Potem podskakując, zbiegły nogi ze schodów i Marysia znalazła się na podwórku.
*Na podwórku Piotruś malował płot, a jego pies Burek przyglądał się, jak chłopiec pracuje.
Nieposłuszne ręce Marysi wyrwały Piotrusiowi pędzel i zaczęły na niebiesko malować grzbiet biednego pieska.
*A im dalej, tym gorzej! Podbiegła Marysia do ławki, na której siedział nieznajomy staruszek z koszykiem jabłek.
-Ojej! To nie ja! -zdążyła krzyknąć Marysia, gdy jej nieposłuszne ręce chwyciły największe i najbardziej rumiane jabłuszko.
*Biedna Marysia! Chce wrócić do domu, a tymczasem nogi biegną coraz szybciej ulicą -prosto na przystanek autobusowy. Marysia nawet krzyknąć nie zdążyła, gdy znalazła się w autobusie.
*Autobus zawiózł Marysię na skraj miasta, gdzie zaczynał się ciemny las. Tymczasem słońce już zaszło i zapadł zmrok.
*Boi się Marysia ciemnego lasu. Wokół rosną drzewa -olbrzymy. Chciałaby stanąć, lecz nogi wcale jej nie słuchają, biegną wciąż dalej dróżką -w największą leśna gęstwinę.
*Upadła Marysia na trawę i zalała się łzami.
-Chcę być znowu panią moich rąk i nóg! Nigdy już nie będę leniuszkiem!
*Jak to dobrze, że Marysia wypowiedziała te czarodziejskie słowa! Od razu ręce i nogi przestały się buntować i znowu stały się posłuszne.
*Nagle wśród drzew zalśniły dwa żółte ogniki.
-Czyżby to wilcze oczy tak błyszczały? -przestraszyła się Marysia. -Ratujcie mnie moje rączki i nóżki.
*W jednej chwili posłuszne ręce i nogi pomogły dziewczynce wdrapać się na drzewo.
-Marysiu! Gdzie jesteś? -doleciał do Marysi znajomy głos.
*Na dole pod drzewem stała babcia z latarką w ręce, obok niej -kierowca autobusu tez z latarką. Razem z nimi byli także nieznajomy staruszek i Piotruś z Burkiem.
*Zeszła Marysia z drzewa, rzuciła się w objęcia babuni, przytuliła się do niej.
-Babuniu, już nigdy nie będę leniuszkiem, zobaczysz!
Tak oto zakończyła się przygoda małej Marysi.