ANIELE
Życie jest takie kruche...Blair siedziała na parapecie szpitalnego okna i patrzyła na spadający śnieg.
Na jego płatki przylepiające się do szyby... Zawsze kiedy była zima jej Tata brał ją na sanki. Nawet kiedy miała 15 lat mimo iż reszta mogła uważać to za śmieszne ona lubiła te zabawy..potem jej Tata zmarł a rok później u Blair wykryto złośliwego raka...zaczęły się naświetlania, straciła przyjaciół. Jej matka nie dała sobie rady ze śmiercią męża, a co dopiero z chorobą córki. Rzadko ją odwiedzała w szpitalu, można powiedzieć że Blair nie miała nikogo poza znajomymi ze szpitala.
Była silną dziewczyną która nigdy nie traciła nadziei.
-Hej kochana-do jej pokoju weszła pielęgniarka.
-Dzień dobry pani Eleno-uśmiechnęła się i zeskoczyła z parapetu- kolejna porcja tabletek?
Pielęgniarka podała jej pudełeczko z proszkami
-Zgadłaś kochanie-pogłaskała ją po odrastających jasnych włoskach jak u niemowlęcia.
-Odrastają-ucieszyła się dziewczyna-ciekawe jakiego będą koloru, i czy odrosną mi brązowe jak miałam wcześniej czy może inne, chciałabym blond-powiedziała wesoło.
-Pasowałyby do Ciebie Aniele-powiedziała smutno Elena-Dziewczynka zadarła głowę do góry i popatrzyła w piwne oczy pielęgniarki.
-Coś się stało siostrzyczko? Jesteś smutna.
Pielęgniarka nic nie odpowiedziała przytuliła Blair-jesteś taka kochana Aniele-po czym wyszła.
Blair lubiła kiedy ją tak nazywała, czuła się przez to wyjątkowa i kochana. Wypiła proszki i zeszła do sali telewizyjnej, zauważyła swoich przyjaciół. Usiadła pomiędzy nimi.
-Hej co oglądamy? Widzę że Eric jest więc pewnie Gwiezdne Wojny po raz setny-uszczypnęła chłopca starszego od niej o rok, który był chory na białaczkę. On odwrócił się z udawaną oburzoną miną i powiedział.
-Przepraszam bardzo masz coś do Gwiezdnych Wojen?
-Nie skądże ale ileż można-pokazała mu język. Erik nie wyglądał dzisiaj za dobrze, był bladszy i wydawał się chudszy niż wczoraj. Ale czy to możliwe? Może jej się tylko wydawało.
Gdy już po raz kolejny Eric zaczął powtarzać w kółko słowa Yody: strach prowadzi do gniewu, gniew prowadzi do nienawiści, nienawiść prowadzi do cierpienia, cierpienie prowadzi na Ciemną Stronę mocy. Mieli już dość i zabronili mu już oglądania tego filmu. Wieczorem przy kolacji zasłabła jakaś dziesięcioletnia dziewczynka.
-Annie..-powiedział szeptem Eric-strasznie z nią źle-dodał smutno. Po kolacji dowiedzieliśmy się że Annie umarła. Każde z nich za dobrze jej nie znało ale wiadome było że jej stan się pogarsza coraz szybciej. Blair poszła do swojego szpitalnego pokoju. Nie mogła zasnąć, nagle usłyszała jakieś szepty i szmery za drzwiami. Podeszłe po cichutku i je uchyliła..to co zobaczyła było straszne. Na szpitalnych noszach zobaczyła sinego Erica którego pielęgniarz zakrywali prześcieradłem...