Niedzielne starcie z lewactwem pod paryską katedrą Notre Dame
Francuska partia komunistyczna, zieloni oraz grupa ACT-UP zorganizowały w niedzielę 22 marca przed paryska katedrą Notre-Dame bluźnierczą prowokację, której celem miało być rozdawanie ludziom wychodzącym z katedry prezerwatyw oraz dużego formatu ulotek wymierzonych przeciwko papieżowi. Powiadomione dzień wcześniej o tym wydarzeniu różne organizacje młodzieżowe (katolicy, francuscy narodowcy) postanowili jednak zapobiec temu skandalicznemu wydarzeniu.
Doszło do lekkich starć z lewactwem, w wyniku których udało się przede wszystkim dokonać masowego zniszczenia antykatolickich ulotek oraz rozsypać zapasy przygotowanych przez lewaków prezerwatyw. W chwilę później na placu przed katedrą było juz ponad 60 policjantów. Funkcjonariusze policji stali się niejako tarcza dla prowokujących lewaków, których skandaliczna akcja została jednak udaremniona. Młodzi ludzie zagłuszali tą niegodną pożałowania garstkę krzycząc "Komuniści - mordercy", "Komuniści - faszyści". Obronny prostokąt policji nie przeszkadzał młodym katolikom wyrwać stojącym w środku lewakom stosów antykatolickich ulotek, jednak niektórzy zbyt pyskaci przypłacili to kajdankami. Całość otaczał przyglądający sie tłum kilkuset turystów.
W międzyczasie pojawiła sie niezapowiedziana grupa ACT-UP (o jej przyjściu wiedziały jednak niektóre media) która parę lat wcześniej wtargnęła do katedry pozorując udzielenie ślubu przez księdza parze homoseksualistów (interweniujący wówczas ksiądz z katedry został pobity). Grupa ta położyła sie przed dwoma głównymi wejściami (które natychmiast zamknięto). Leżąc na ziemi mieli na sobie plakaty z wizerunkiem papieża podpisane "Morderca". Młodzi kontrdemonstranci rzucili sie na nich zrywając im te plakaty i znów policja ruszyła w obronie lewaków. Powstały w ten sposób dwa półkola policjantów (z jednej strony broniła ich żelazna brama). Jednak młodzi katolicy nie odpuścili. Wokół policjantów (w sumie jedna trzecia to były policjantki) utworzyły się kolejne półkola, tym razem gapiów i kontrdemonstrantów. Niektórzy z nich korzystając z tego oddzielającego tłumu i przychylności jednego pobliskiego sklepikarza zorganizowali na poczekaniu wodne bomby które przerzucili przez tłum, ponad głowami policjantów. Jedno półkole zostało w ten sposób spacyfikowane zimną wodą (oraz paroma jajami), leżący demonstranci woleli jednak zimną, kamienną posadzkę przed katedrą niż wstyd przegranej. Niektórzy z bojowników znów przypłacili swoją odwagę kajdankami. Po poł godzinie policja zmusiła leżących do odejścia, zabierając ich chyba na posterunek policji, jednakże wciąż oddzielając ich od tłumu wygwizdujących ich kontrdemonstrantow.
Parę moich ogólnych spostrzeżeń: policja nie spełniła swego obowiązku, którym było utrzymanie porządku poprzez uniemożliwienie takiej prowokacji wobec katolickich wartości przed katolicka katedra. Na dodatek policja raczej chroniła prowokujących, przy czym trzeba zaznaczyć ze działania młodych kontrdemonstrantow ograniczały sie do niszczenia prowokacyjnych materiałów, nie było z ich strony żadnych rękoczynów. Nie wykorzystano niestety znacznej przewagi liczebnej oraz złej organizacji policji (kordony policji często były nieszczelne, zrywały sie z byle powodu) gdyż brakowało im koordynacji i jedności. Reagowano spontanicznie i jedynie przemyślane działania paru z nich pozwoliły na destrukcję części materiałów prowokacyjnych czy tez zbombardowanie lewaków wodą. W pewnym sensie zachowanie kontrdemonstrantów było odzwierciedleniem rozbitej od lat francuskiej prawicy.
Franciszek Malkiewicz, Paryż