Apollo i Marsjasz
właściwy pojedynek Apollona
z Marsjaszem
(słuch absolutny
kontra ogromna skala)
odbywa się pod wieczór
gdy jak już wiemy
sędziowie
przyznali zwycięstwo bogu
mocno przywiązany do drzewa
dokładnie odarty ze skóry
Marsjasz
krzyczy
zanim krzyk jego dojdzie
do jego wysokich uszu
wypoczywa w cieniu tego krzyku
wstrząsany dreszczem obrzydzenia
Apollo czyści swój instrument
tylko z pozoru
głos Marsjasza
jest monotonny
i składa się z jednej samogłoski
A
w istocie
opowiada
Marsjasz
nieprzebrane bogactwo
swego ciała
łyse góry wątroby
pokarmów białe wąwozy
szumiące lasy płuc
słodkie pagórki mięśni
stawy żółć krew i dreszcze
zimowy wiatr kości
nad solą pamięci
wstrząsany dreszczem obrzydzenia
Apollo czyści swój instrument
teraz do chóru
przyłącza się stos pacierzowy Marsjasza
w zasadzie to samo A
tylko głębsze z dodatkiem rdzy
to już jest ponad wytrzymałość
boga o nerwach z tworzyw sztucznych
żwirową aleją
wysadzaną bukszpanem
odchodzi zwycięzca
zastanawiając się
czy z wycia Marsjasza
nie powstanie z czasem
nowa gałąź
sztuki - powiedzmy - konkretnej
nagle
pod nogi upada mu
skamieniały słowik
odwraca głowę
i widzi
że drzewo do którego przywiązany był Marsjasz
jest siwe
zupełnie
Jonasz
I nagotował Pan rybę wielką
żeby połknęła Jonasza
Jonasz syn Ammitaja
uciekając od niebezpiecznej misji
wsiadł na okręt płynący
z Joppen do Tarszisz
potem były rzeczy wiadome
wiatr wielki burza
załoga wyrzuca Jonasza w głębokości
morze staje od burzenia swego
nadpływa przewidziana ryba
trzy dni i trzy noce
modli się Jonasz w brzuchu ryby
która wyrzuca go w końcu
na suchą ziemię
współczesny Jonasz
idzie jak kamień w wodę
jeśli trafi na wieloryba
nie ma czasu westchnąć
uratowany
postępuje chytrzej
niż biblijny kolega
drugi raz nie podejmuje się
niebezpiecznej misji
zapuszcza brodę
i z daleka od morza
z daleka od Niniwy
pod fałszywym nazwiskiem
handluje bydłem i antykami
agenci Lewiatana
dają się przekupić
nie mają zmysłu losu
są urzędnikami przypadku
w schludnym szpitalu
umiera Jonasz na raka
sam dobrze nie wiedząc
kim właściwie był
parabola
przyłożona do głowy jego
gaśnie
i balsam przypowieści
nie ima się jego ciała
Dedal i Ikar
Mówi Dedal:
Idź synku naprzód a pamiętaj że idziesz a nie latasz
skrzydła są tylko ozdobą a ty stąpasz po łące
ten podmuch ciepły to parna ziemia lata
a tamten zimny to strumień
niebo jest takie pełne liści i małych zwierząt
Mówi Ikar:
Oczy jak dwa kamienie wracają prosto do ziemi
i widzą rolnika który odwala tłuste skiby
robaka który wije się w bruździe
zły robak który przecina związek rośliny z ziemią
Mówi Dedal:
Synku to nie jest prawda Wszechświat jest tylko światłem
a ziemia jest misą cieni Patrz tutaj grają kolory
pył się unosi znad morza dymy idą ku niebu
z najszlachetniejszych atomów układa się teraz tęcza
Mówi Ikar:
Ramiona bolą ojcze od tego bicia w próżnię
nogi drętwieją i tęsknią do kolców i ostrych kamieni
nie mogę patrzeć się w słońce tak jak ty patrzysz się ojcze
ja zatopiony cały w ciemnych promieniach ziemi
Opis katastrofy
Teraz Ikar głową w dół upada
ostatni obraz po nim to widok dziecinnie małej pięty
którą połyka żarłoczne morze
W górze ojciec wykrzykuje imię
które nie należy ani do szyi ani do głowy
tylko do wspomnienia
Komentarz
Był taki młody nie rozumiał że skrzydła są tylko przenośnią
trochę wosku i piór i pogarda dla praw grawitacji
nie mogę utrzymać ciała na wysokości wielu stóp
Istota rzeczy jest w tym aby nasze serca
które toczy ciężka krew
napełniły się powietrzem
i tego właśnie Ikar nie chciał przyjąć
módlmy się
Przypowieść o królu Midasie
Nareszcie złote jelenie
spokojnie śpią na polanach
a także kozły górskie
z głową na kamieniu
tury jednorożce wiewiórki
w ogóle wszelka zwierzyna
drapieżna i łagodna
a także ptaki wszelkie
król Midas nie poluje
umyślił sobie
pojmać sylena
trzy dni go pędził
aż wreszcie złapał
i zdzieliwszy pięścią
między oczy zapytał:
- co dla człowieka najlepsze
zarżał sylen
i powiedział:
- być niczym
- umrzeć
wraca król Midas do pałacu
ale nie smakuje mu serce mądrego sylena
duszone w winie
chodzi szarpie brodę
i pyta starych ludzi
- ile dni żyje mrówka
- dlaczego pies przed śmiercią wyje
- jak wysoka będzie góra
usypana z kości
wszystkich dawnych zwierząt i ludzi
potem kazał przywołać człowieka
który na czerwonych wazach
maluje piórem czarnej przepiórki
wesela pochody i gonitwy
a zapytany przez Midasa
dlaczego utrwala życie cieni odpowiada:
- ponieważ szyja galopującego konia
jest piękna
a suknie dziewcząt grających w piłkę
są jak strumień żywe i niepowtarzalne
pozwól mi usiąść przy tobie
prosi malarz waz będziemy
mówili o ludziach
którzy ze śmiertelną powagą
oddają ziemi jedno ziarno
a zbierają dziesięć
którzy naprawiają sandał i rzeczpospolitą
obliczają gwiazdy i obole
piszą poematy i pochylają się
aby z piasku podjąć zgubioną koniczynę
będziemy trochę pili
i trochę filozofowali
i może obaj
którzy jesteśmy z krwi i złudy
wyzwolimy się w końcu
od gniotącej lekkości pozoru
Siódmy anioł
Siódmy anioł
jest zupełnie inny
nazywa się nawet inaczej
Szemkel
to nie co Gabriel
złocisty
podpora tronu
i baldachim
ani to co Rafael
stroiciel chórów
ani także Azrael
kierowca planet
geometra nieskończoności
doskonały znawca fizyki teoretycznej
Szemkel
jest czarny i nerwowy
i był wielokrotnie karany
za przemyt grzeszników
między otchłanią
a niebem
jego tupot nieustanny
nic nie ceni swojej godności
i utrzymują go w zastępie
tylko ze względu na liczbę siedem
ale nie jest taki jak inni
nie to co hetman zastępów
Michał
cały w łuskach i pióropuszach
ani to co Azrafael
dekorator świata
opiekun bujnej wegetacji
ze skrzydłami jak dwa dęby szumiące
ani nawet to co
Dedrael
apologeta i kabalista
Szemkel Szemkel - sarkają
aniołowie dlaczego nie jesteś
doskonały
malarze bizantyńscy
kiedy malują siedmiu
odtwarzają Szemkela
podobnego do tamtych
sądzą bowiem
że popadliby w herezję
gdyby wymalowali go
takim jak jest
czarny nerwowy
w starej wyleniałej aureoli
Zbigniew Hebert - Księżyc
Nie rozumiem, jak można pisać wiersze o księżycu.
Jest tłusty i niechlujny. Dłubie w nosie kominów.
Jego ulubione zajęcie to włazić pod łóżka i wąchać buty.