SŁUŻYĆ SAMEMU PANU BOGU
Pewien mężczyzna, bardzo pobożny, w okresie przygotowań do najważniejszych świąt „znikał" po prostu ze swojej wioski. Kiedy wszyscy wierni pościli, pełnili dobre uczynki, kiedy modlili się więcej niż zwykle, wtedy właśnie tego pobożnego mężczyzny nie było wśród nich. Mówiono, że jest w niebie, że przed samym Panem Bogiem prosi i wstawia się za wszystkimi mieszkańcami wioski. Co więcej, wszyscy byli o tym głęboko przekonani. Aż pewnego razu pojawił się w wiosce pewien nieznajomy i usłyszawszy ową historię postanowił wszystko sprawdzić, całą sprawę wyjaśnić.
Nieznajomy zaczął śledzić pobożnego mężczyznę. Nie uchodziło jego uwadze żadne poruszenie, żaden krok. Kiedy nadszedł czas przygotowań do wielkich świąt pobożny mężczyzna swoim zwyczajem — „zniknął" z wioski. Ale nie z oka naszego bacznego obserwatora. W bezpiecznej odległości podążał za nim, ciekaw tego, co zobaczy. Widział najpierw jak pobożny mężczyzna nazbierał wielką wiązkę gałęzi, jak ją zarzucił na ramiona i szedł przez las. Po długiej wędrówce pobożny człowiek zatrzymał się przed domem starej, chorej kobiety. Wszedł do środka, pozdrowił ją serdecznie i zabrał się do rozpalania w piecu. Kiedy ogień już płonął, a po izbie rozchodził się zapach gotowanej zupy, wtedy rozmawiał przez dłuższą chwilę z chorą kobietą.
Następnie pobożny mężczyzna pozostał u chorej przez kilka dni wykonując najpotrzebniejsze prace. Kiedy wszystko były przygotowane do świąt, wrócił do siebie, do wioski, a za nim nasz baczny obserwator.
Mieszkańcy wioski mówili, że i tym razem pobożny mężczyzna był w niebie. Wtedy ten, który go śledził, powiedział:
— Tak, on nie tylko był w niebie, on służył samemu Panu Bogu!