EMINEM
KIEDY MUZYKA PRZESTANIE GRAĆ
Intro (Bazzare):
Muzyka, rzeczywistość
Czasami tak trudno wskazać różnice
Ale my jako artyści
Jesteśmy odpowiedzialni za te dzieciaki
Obłęd!
Eminem:
Gdyby wyrok został wydany
I umarłbym jutro z zimną krwią zamordowany
Czy byłoby ci przykro, czy miłości przesłałbyś wyrazy
Czy by ci zależało, czy w ogóle obeszły by cię te sprawy
Nigdy nie rozpocząłbym tego boju
Gdyby życie moje wolne było od tego gnoju
Jestem twardym wojownikiem
Ale liczę się z ryzykiem, że mogę zostać fałszywym magikiem
Już za głęboko w tym tkwię
I za daleko zaszedłem w tej grze
By zwyczajnie odwrócić się
I odejść bez pożegnania
I nie powiedzieć tego, co mam do przekazania
Co ty się do mnie przypierdalasz tak?
Dla dowcipu, czy jak?
A może palisz krak?
Szybciej niż to zrobię, ubłagam u Mariah'i
Byśmy do siebie ponownie wrócili
Zanim upadnę szybko się podrywam
W ziemię mocno stopy wbijam
Nim wywalę ten szajs co go w sobie trzymam
Próbuję wypierdolić jednego z terytorium placu tego
Zostaje pięć tysięcy śladów, kolego
Wzmacniasz próby rekina utopienia
I choć efektów nie masz, to jednak mnie wpieniasz
Jeszcze pod przykrywką emocję powstrzymuję
Lecz tylko mnie odkręć, a zobaczysz jak wyskakuję
W dłoń element wpasowuję, strzelanina nie pasuje
Walnąć w szczękę go spróbuję, wszystkie zęby wnet wypluje
Chcesz to mi teraz przywal
No, palancie sprawdźmy twój freestyle
Tania gadka, jeśli czujesz, że ta żabka to dla ciebie gratka
No to już, raz, dwa, trzy, no skacz
Yo, Slim puścisz mu to płazem, czy jak?
Nie możesz pozwolić by poczynał sobie tak
Człowieku nienawidzę tych bzdur, to nie rap
To jakaś paranoja, żeby to było najważniejsza gry ostoja
Miesza hip-hop z życiem prawdziwym raperska brać
Kiedy muzyka przestanie grać
Swifty:
Nie można McVeigh'a pozbyć się
Nawet jeśli spróbować miałbyś chęć
Moje samobójstwo to jedyne wyjście jakie temu gnojkowi zostawiłem
Już śmierć kliniczną przeżyłem
Więc do wrogiej siedziby wróciłem
Porządnie się upiłem i po kolei ich wykończyłem
Jestem każdego takiego czarnucha wrogiem największym
Fizycznie do beefu czarnuchem najbardziej niebezpiecznym
Iskrzę ochoczo nawet w największej ciemności
Nie jestem takim jak myśli wielu gości
Wydaje się im, że jestem popieprzony
Od strony psychiki poważnie zagrożony
Nie potrafię trzymać się od brzytwy z dala
Chcę wizerunku mej twarzy na gazety łamach
Życzę też sobie by ten czarnuch granat miał
By w trudnej sytuacji sąsiadów obudzić radę dał
Zamorduję cię
Niebezpieczeństwo w szaleńca zmieniło mnie
W samego Syna Sama, dokładnego jak chirurgiczna dama
Będę taki, aż do śmierci, myślisz, że nie?
Masz jaja? Jak duże sprawdzimy wnet
Przekonamy się na ile cię stać
Kiedy muzyka przestanie grać
Kon Artist:
Byłem szczęśliwy na początku już mając umowę
Myślałem, że pieniądze uczynią ze mnie szczęśliwą osobę
Ale tylko mój ból powiększyły srodze
I w duszy bólu czujesz tak wiele
Gdy widzisz jak odwracają się od ciebie twoi przyjaciele
Nie masz już nic do stracenia
Oprócz własnych jaj i swego istnienia
Teraz do stresu powodów przybywa
Gdy krąg nowych przyjaciół wyciągać dłonie zaczyna
Śledząc czy twoja płyta się dobrze sprzeda
Jeśli nie, to koniec zabawy, zostaje bieda
I dżin zaczynasz pić przez całe dnie
Dopóki samochód w poślizg nie wpadnie
No i masz cholerny wypadek
I ostro walisz w ścianę
A po spotkaniu z tą ścianą
Wypadasz z wozu i próbujesz pełznąć z jedną ręką urwaną
Tracisz wszystko utopiony w alkoholowym oceanie
Ciekawe czy jak jutro mój pogrzeb faktem się stanie
To czy choć na jeden telefon będzie ich stać
Kiedy muzyka przestanie grać
Kuniva:
Sprawdźmy ilu lojalnych jest ludzi twoich
Gdy przyglądam się tobie z pistoletem w dłoni
Łykając prosto z butelki penzoil
Jestem nakręcony, kto powiedział tymi słowy
Że gdy ołów wystartuje, twoja głowa eksploduje
Czerwona tkanka się rozpryskuje
Kajdanki na rękach się zamykają
Wściekłego do wozu już mnie wrzucają
A ty niczym tchórz przechwalasz się
Że w strzelaninie mógłbyś spokojnie pokonać mnie
Lecz już naboje cię pożerają
Jak zimny prysznic cię zalewają
Czarnuchy, gdybym taki jak wy był
Daleko stąd już uciekłbym
Zrozum potrafię wycisnąć z człowieka ducha
Sama w sobie nie przeraża mnie kostucha
Tylko myśli o samotnej śmierci się pojawienie
Wzbudza we mnie skrajne przerażenie
Nie zasługujesz na swoich tanich przemów wygłoszenie
Bądź mądry, przestań naśladować pajaca chodzenie
Zanim dosięgnie go nasze oświecenie
Teraz do podłogi lepiej przytul się, bo musisz wiedzieć że
Wojna z twoim życiem planowana jest
I pieprzyć trasę i mikrofonowy test
Raczej na pieprzenie dziwek nożem przestawię się
I tylko koronera pod ręką miej
Jesteś największym narkomanem czarnuchu
Co w biały dzień robi dużo szumu
Ale w nocy nie będziesz spokojnie spać, możesz już zacząć się bać
Kiedy muzyka przestanie grać
Proof
Podżegacze do klatki
Lepiej wyluzujcie te żyletki przerzućcie na sąsiadów nadgarstki
Nie chcesz wojny, chcesz rozmowy
w ciemnościach moich psów słychać skowyt
Proof czarnuch jestem wilkiem rozpoczynającym łowy
wskoczę szybko na dach teraz
Pomyślisz, że to kopyta renifera
Ciężko stąpam, trzęsę wszystkimi dachówkami
każdy mój ruch przejmuje cię dreszczami
To Hill Street to blues hardcorovy
Użyj w rapie broni
To co nasze oddaj nam
Albo przejrzyj swoich pomysłów kram
On może ochronę ci dać
Kiedy muzyka przestanie grać
Bizarre
Na tak wiele sposobów muzyka zmieniła życia mego trasy
Umysł pomieszany i popieprzony już od piątej klasy
LL gadkę o dzwonach mi sprzedał zaś bym pieprzył policję NWA mi powiedział
Teraz w więzieniu przyszło kiblować mi 93 było wyraźnie RNB
Moja fryzura uległa zjebaniu po Jodeci wysłuchaniu
Michael Jackson, kto powiedział, że Mike to ja
Na biało dupę umalowaną ma
I Prissilę pieprzy w nocy
A ja chodzę po Sunset jako krak palący
Transwestyta z przodu, Edie Murphy tyłem
MOP są syfiastym pyłem
Marilyn Manson, na niebiesko włosy ufarbowałem i piersi sobie wyhodowałem
Ludacris zaś powiedział mi że, już czas bym przed nim ukorzył się
Teraz przypadł mi szpitalny los, wykręcony łokieć i złamany nos
W mojej głowie słyszę głos
Popadam w szok, szukam gdzie mój glock
Ale dla muzyki już stop