New Bajor
autor:Kivas
- Strzelać, strzelać!
- Shakerr dostał!
- Kardasi wdarli się do obozu...Aaa.
Krzyki, głosy, fazery, desruptory, fazery, śmierć... sen. Hakem Lebim obudził się z koszmaru, jakim było życie terrorysty - wojownika o wolność na Bajor. Mimo, iż minęły już prawie 3 lata od końca okupacji, wciąż nie może jej zapomnieć... lub minęły tylko 3 lata...
***
Centrum dowodzenia koloni.
- Komandorze... - pierwszy oficer koloni - Lekar Derin - jako pierwszy przywitał właśnie przybyłego dowódcę.
- Lekar... co dziś mamy do zrobienia?
- To co zwykle, podłączanie nowych części kontenerów do ogólnego zarządzania.
- Czyli kolejne 12 godzin przy podłączaniu... cóż, ktoś to musi zrobić.
***
Miejsce niedaleko koloni - puszcza.
Dwóch bajorańskich biologów przechodziło się puszczy.
- Wciąż uważam, że nie powinniśmy oddalać zbyt daleko od śmigacza. - młody naukowiec bał się o swoją skórę, mimo że już tydzień badali te tereny.
- Spokojnie, skan wykazał, iż nie ma tu zwierząt większych niż metr... przynajmniej w odległości 20 kilometrów od koloni...
- Ale my jesteśmy 30 km od koloni!!
- Cholera, przestań się mazgaić! Jakby co mam fazer, zrozumiałeś - nieco starszy i doświadczony naukowiec, miał również doświadczenie z czasów okupacji.
***
- Komandorze, mamy problem.
- Co się stało? - Hakem musiał odstawić swojego padda.
- Odczyty naszej sondy na orbicie wykazują, że pojawił się niezidentyfikowany statek - na twarzy oficera było widać strach.
- Daj na ekran.
Na głównym monitorze pojawił się statek. Mały, o jasnych barwach. Kierował się ku sondzie.
- Spróbuj nadać powitanie.
- Wykonuję sir.
Okręt zatrzymał. Trochę zmienił kąt ku sondzie.
- Żadnej odpowiedzi.
Ze statku nagle wystrzelił promień. Obraz na ekranie zniknął.
- Czy to jest odpowiedź, że nie są mile nastawieni. - pierwszy oficer nie był w stanie euforii...
- Czerwony alarm dla koloni. Rozdać broń ochronie. Połączcie się z Falem, niech wraca.
***
- Co, jeszcze raz - Fal chciał jeszcze raz usłyszeć wiadomość, w którą nie do końca chciał uwierzyć.
- Wracaj do bazy, ktoś zniszczył nam sondę i może też zaatakować, powtarzam wracaj.
- Dobrze, dolecimy za jakieś 10 minut, rozłączam się. Dobra młody wracamy, zaraz możemy mieć tu gości.
- Moment - sekundkę się pobawił trikorderem - w okolicy pojawiły się jakieś dziwne odczyty, w całej okolicy...
W tej chwili przerwał mu pocisk z desruptora. Jego ciało wyparowało.
- BAZA!!! Mamy problem! - Fal szybko włączył kominikator - Ktoś zaczął do nas strzelać...
Pociski posypały się w jego kierunku, jednak udało mu się odskoczyć. Nastała cisza. Zaczął się wsłuchiwać w otoczenie. Wyjął fazer. Szybkim ruchem wrócił na nogi i zaczął biec do śmigacza. Puszcza wręcz się rozświetliła od pocisków, które poleciały w jego kierunku. W pewnym momencie musiał skoczyć na ziemię przed kolejnym, jednak w tym momencie przeskoczył na plecy i strzelił w powietrze. Myślał, że nie trafił. Jednak z powierza wyłonił się humanoid, upadający od strzału z fazera.
- Słuchajcie, oni mogą być niewidzialni... - to były ostatnie słowa jakie wypowiedział w swoim życiu...
***
- Cholera, straciliśmy dwóch ludzi i mamy inwazję i brak możliwości połączenia się z Bajor. Dobrze, każ zablokować wszystkie wejścia do budynków, niech cywile pójdą do kwater i rozstaw straże - skierował to do głównego szefa ochrony koloni - Możemy mieć duuże kłopoty...
***
Zaczęły się przygotowania do ewentualnej obrony. Kolonia bajorańska może nie była wielka, ale dostateczna na 2000 osób tam przebywających. Ponad 150 żołnierzy było gotowych do jej obrony. Przy każdym ważniejszym kompleksie było 10 strażników.
- Jakieś informacje?
- Nie, na razie... zaraz patrol 7 się kontaktuje:
- Ostrzeliwują nas, nie wiemy skąd się wzięli, ale jest ich dużo i dobrze strzelają...
- Straciliśmy z nimi kontakt.
- Pokaż mapę i ich pozycję - i w tym momencie na głównym ekranie pojawił się schemat bazy z góry i światełko z zaznaczeniem pozycji nieistniejącego już patrolu 7.
- Patol 1, 5 i 9 też zostały zaatakowane... napastnicy w są... są niemal wszędzie...
- Cholera - Hakem nie wytrzymał, wziął fazer i pobiegł w kierunku wyjścia z centrum. Kiedy wyszedł zobaczył wymianę ognia w dalszych częściach bazy. Nagle nastąpił wybuch. Kiedy blask wybuchu już go nie oślepiał dotarło do niego gdzie on nastąpił - w sekcji mieszkalnej. Z jego lewej biegło 5 Bajoran.
- Status?
- ...40 zabitych, 25 rannych, reszta jeszcze walczy, ale przegrywamy, jest ich dużo i pojawiają się jak duchy, wielu zabiliśmy, ale wątpię by to coś dało...
Za jego pleców zaczął się ostrzał napastników i krótka wymiana ognia. Bajoranie mieli szczęście, zdążyli odpowiedzieć, celnie.
***
- Komandorze - nagle odezwał się komunikator - chyba się wycofują - nie minęła godzina od tamtej potyczki, a nagle siła natarcia zaczęła maleć.
W pięć minut na terenie koloni nie było żadnego żołnierza i to nie, że zostali wybici, ale po prostu zniknęli równie tajemniczo, jak się pojawili.
- Chyba wygraliśmy - Hakem uśmiechnął się, jednak wiedział, że to co zrobili napastnicy zatrzyma rozwój koloni na kilka miesięcy. W końcu w ciągu tej godziny dostali się do centrum i zabili wszystkich, których spotkali. Zapewne skopiowali pliki z komputera, po czym wysadzili kompleks w powietrze. To będzie kilka naprawdę długich miesięcy...
Spojrzał na główny budynek i napis jaki na nim był: "Kolonia New Bajor - Pierwsza Bajorańska kolonia w kwadrancie Gamma i pierwsza od czasu wyzwolenia." "By zacząć jeszcze raz, z daleka od wrogów".
Jednak właśnie spotkali swojego pierwszego wroga, a to małe zwycięstwo może oznaczać, że oni jeszcze wrócą. Spojrzał w niebo. Było piękne, było ich, zwycięzców. Popatrzył dokładniej. Zrozumiał, że tak naprawdę nie wygrali, a nawet gorzej. Mieli być tylko treningiem. A torpedy, które leciały z orbity ku planecie, stawały się coraz bardziej widoczne. Zrozumiał, że za kilka sekund umrze, podobnie jak cała kolonia...
***
Wybuchy na powierzchni planety nie wyglądały widowiskowo, jeśli ogląda się je z orbity, a zwłaszcza oczami Vorta.
- Powiedz mi Ometi`Klan jak ci się z nimi walczyło? - Weyoun, Vorta na tym statku z dziwną sobie satysfakcją chciał wiedzieć o wyniku zwiadu.
- Byli waleczni, musieli już sporo w swoim życiu przeżyć. Choć z danych jakie przeczytałem z ich komputera wynika, że za anomalią czekać nas będą jeszcze silniejsi wrogowie.
- Doprawdy, chyba się nie boisz? - dla Jem`Hadar takie stwierdzenie, to poważny cios.
- Nie, tylko z przyjemnością czekam na spotkanie ich - Ometi`klan z trudem powstrzymał swoją niechęć do tego żałosnego Vorty.
- Vorto, mamy przekaz od Założycieli, mamy się udać w raz kilkoma innymi statkami na poszukiwanie renegatów - z boku doszedł głos piątego Jem`Hadar.
- Cóż, chyba dłużej poczekasz sobie na spotkanie z tymi z tamtej strony. Lećmy...