Baranek
Dźwięk dzwonka odezwał się przy drzwiach jakoś tak gwałtownie. Magda pobiegła do przedpokoju. Na progu stała Agnieszka chowając coś za plecami.
- Ten baranek zupełnie mi nie wyszedł - krzyknęła z żalem - pani katechetka to ma takie niedorzeczne pomysły, ze aż strach. Całe popołudnie wycinałam, kleiłam i wyszedł mi potwór a nie baranek - biadoliła pokazując Magdzie swoje nieudane zwierzątko
- Bo ty chyba prawdziwego baranka nie widziałaś - Magda uśmiechnęła rozbawiona wyglądem wykonanego stworka.
-Jedziemy w sobotę na wieś - nagle w przedpokoju pojawił się Tata - Może pojedziesz z nami? - zapytał z tajemniczą miną.
-Czemu nie! - ucieszyła się Agnieszka . Wspólny dzień z Janielskimi zawsze był udany, niezależnie od tego gdzie byli i co oglądali. Więc i teraz może być super zabawa.
Agnieszka długo w nocy nie mogła zasnąć, ale wstała z samego rana. Dzień zapowiadał się pogodny , słoneczny.
Droga do babci była trochę męcząca bo najpierw trzeba było jechać pociągiem a później jeszcze kawałek iść pieszo. Agnieszka jednak nie narzekała, bo w wśród Janielskich panował duch radości i euforii.
Babcia Krysia czekała na nich przed domem. Wszyscy zaraz wpadli w jej szeroko otwarte ramiona. Agnieszka też. Pierwsze od babci oderwały się Bliźniaki. Musiały przywitać ujadającego przy budzie Azora.
- A gdzie dziadek? - zapytał Kuba rozglądając się po podwórku
- Siedzi w oborze - babcia wskazała ręka w kierunku drewnianej szopy - Baśka się ocieliła.
Pobiegli więc do obory. I wtedy Agnieszka stanęła ja wryta. Bo skąd mogła wiedzieć, ze Baśka to owca? I że przy niej dreptać będzie najprawdziwszy na świecie baranek. Taki sam jakiego miała zrobić na lekcję do szkoły. Pan Janielski musiał o nim wiedzieć, gdy zaproponował jej ten wyjazd.
- Możesz go dotknąć - powiedział dziadek patrząc na jej przejętą twarz I Agnieszka go dotknęła, a nawet wzięła na kolana i przytuliła twarz do jego łebka. Poczuła jak jego serduszko stuka cichutko jakby miało w brzuchu maleńki młoteczek Baranek zabeczał cichutko jak dziecko, wtulił się z ufnością w jej ręce a później wysunął mały czerwony języczek i polizał ją po szyi. Roześmiała się głośno. Baranek wywoływał w jej sercu ogromne wzruszenie i czułość.
Nagle gdzieś za wsią odezwały się kościelne dzwony. Dziadek podniósł głowę do góry, wsłuchał się w ich bicie jak w najpiękniejsza melodię.
- Chodźmy do Pana Jezusa - powiedział tak jakoś uroczyście - mówiłem Mu, ze do Niego przyjdziemy.
-A możemy wziąć ze sobą baranka? - zapytał Jasiek
- Nie- dziadek pokręcił przecząco głowa - to maleństwo musi być przy mamie. Ale nie martw się, w kościele też jest Baranek. Baranek Boży.
Agnieszka popatrzyła na dziadka ze zdziwienie. Nawet otworzyła szeroko buzię jak gapa.
-Jak to, to w kościele też rodzą się baranki? - zapytała patrząc ze zdumieniem na dziadka
- No coś ty - Kuba puknął się demonstracyjnie w czoło - przecież to Pan Jezus jest takim Barankiem. To do Niego mamy właśnie pójść!
Agnieszka poczerwieniała ze wstydu. Ze też ona o tym zapomniała. No tak, pamięta że ksiądz w kościele właśnie tak mówił „Oto Baranek Boży” kiedy trzymał Hostię w ręku. To taki właśnie Baranek jest w kościele !
I Agnieszka od razu sobie wyobraziła Pana Jezusa podobnego do dziadkowego baranka. I poczuła jak Go bardzo kocha, jak się do Niego tuli, jak szepce Mu coś do ucha. Pierwsza podniosła się z kolan, bo coś ją w sercu pośpieszało, poganiało, jakby jakiś glos cichutki. To na pewno Pan Jezus ją wołał. I nagle zrozumiała, dlaczego pani katechetka prosiła o wykonanie wielkanocnego baranka. Żeby wszystkim przypomnieć o Bożym Baranku właśnie i żeby wszystkim otworzyć dla Niego serce, tak jak ona teraz to uczyniła.