Poezja miłosna Adama Asnyka
Okres pozytywizmu nie sprzyjał rozwojowi poezji. Społeczny program tego prądu łatwiej było realizować w prozie, dlatego ukazywało się wtedy wiele powieści, nowel, opowiadań. Poezja tego okresu, w tym utwory jednego z najwybitniejszych jej przedstawicieli - A. Asnyka, naśladuje, stosowaną wersyfikacją i obrazowaniem, wzory wielkich romantyków. Adam Asnyk pisze utwory bardzo zgrabne pod względem techniki wersyfikacyjnej, odznaczające się kulturą i dyscypliną intelektualną. Zgodnie z wymaganiami okresu stara się osiągnąć celność i dobitność słowa, jasność obrazowania, unikając słów rzadkich i niezrozumiałych przenośni. W ten sposób dostosował wzory romantyczne do potrzeb przeciętnego czytelnika.
Widać to szczególnie w jego obfitej spuściźnie o tematyce miłosnej. Poeta, tak jak romantycy, wyniósł miłość na piedestał. Przedstawił dramat człowieka, któremu miłość przesłania świat, dokonuje w nim spustoszeń. Jednocześnie potrafił ją uzwyczajnić, ucodziennić, sprowadzić na ziemię. Taka miłość może zdarzyć się każdemu i takie ukazanie jej jest wielką zasługą Asnyka. Wiersze te są smutne, melancholijne, uczucie w nich jest niedopowiedziane, niespełnione, ale nie popełnia się z jego powodu samobójstwa.
Przykładem może być wiersz Między nami nic nie było. Zdanie pierwsze, będące tytułem wiersza, powtórzone na końcu, stanowi klamrę spinającą to wyznanie. Uczucie przedstawione w utworze jest niezwykle delikatne, subtelne, to zaledwie początek miłości, gdy zakochanych łączy tylko wspólne przeżywanie uroków natury. Nie ma jeszcze wyznań, zwierzeń, są tylko marzenia, wonie, blaski, barwy oraz „szumiące śpiewem laski”, „zieleń łąk”, „natury słodkie czary”. Z delikatną czułością splata się żal do losu, że tak wcześnie uczucie to się skończyło. Podmiot liryczny, w chwili zapewne zerwania, tłumaczy sobie, że nie ma czego żałować, bo „nic nie było”...
Bardzo wymowny jest Karmelkowy wiersz. Dominuje w nim rozczarowanie romantycznym idealizowaniem miłości i kobiety. Poeta przyznaje, że wierzył w miłość, dziś widzi tylko salonowe flirty, a w kobietach lalki:
|
„Wielbiłem lalki, I gotów byłem, o zgrozo Za Dulcyneę z Tobozo Stanąć do walki!” |
Nie wierząc w miłość, poeta jest gotów ofiarować damom karmelki. Rozczarowanie splecione jest tu z leciutką ironią. Podmiot liryczny sonetu Jednego serca... to człowiek pragnący miłości, nie umiejący bez niej żyć, ale jednocześnie nie mogący odnaleźć prawdziwego, idealnego uczucia. „Tak mało, tak mało” pragnie i wymienia, że potrzebuje: jednego serca, jednych ust, oczu dwoje, dwojga rąk i kończy wiersz smutnym stwierdzeniem: „A jednak widzę, że żądam za wiele!”
Obraz miłości w tym sonecie jest bardzo piękny i zwyczajny zarazem. Miłość to drżenie dwojga serc, picie szczęścia z kochanych ust, ręce, które zasłaniają oczy w ostatniej godzinie i objęcia, które przenoszą człowieka do nieba. Metafory te są piękne i proste jednocześnie. Taka miłość czyni człowieka „cichym pomiędzy cichymi” i „świętym pomiędzy świętymi”, czyni go szczęśliwym i dobrym, ale niestety jest nieosiągalnym marzeniem.
Może nie jest to poezja dostarczająca wielkich wzruszeń, ale sądzę, że może i dzisiaj się podobać.
Wiersz Ach, jak mi smutno! przepełniony jest uczuciem żalu, zawodu, przeświadczeniem o klęsce życiowej. Powtarzany wykrzyknik „Ach, jak mi smutno!” rozdziela strofy przedstawiające rozmiary katastrofy. „Mój anioł mnie rzucił” i zabrał „marzeń kwiat”, a więc nic nie pozostało, człowieka otacza „posępny grobu cień”. Serce szuka jeszcze nadziei, zrywa się, ale na próżno. Nie przynoszą również ukojenia oskarżenia przeszłości. Uczucie namiętne, wyrażone jest w sposób zwięzły i przekonujący, mimo dość ogranych metafor. Widzimy więc, że tonem, nastrojem smutku, przeświadczeniem, że miłość musi być nieszczęśliwa i przynieść same rozczarowania, przypomina ta poezja utwory romantyków. Wiersze Asnyka są poprawne warsztatowo, bardzo melodyjne (można je śpiewać) i nie sprawiają trudności przeciętnemu czytelnikowi w zrozumieniu ich. Mogą się więc podobać i podobają się.