Zajączkowski Andrzej Szlachta polska Kultura i struktura


Andrzej Zajączkowski

Szlachta polska

Kultura i struktura

Semper

Warszawa 1993


Na okładce: Dwór w Mereczowszczyźnie w powiecie słonimskim. Ilustracja zaczerpnięta z Materyały do architektury polskiej. Tom 1. Wieś i miasteczko. Wydawnictwo Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości, Warszawa 1916 (nr 517, s. 195).

© Copyright by Andrzej Zajączkowski, Warszawa 1993

© Ali rights reserved.

No part of this book may be reproduced,

stored in a retrieval system,

or transmitted, in any form of by any means

without the prior permission of the publisher,

Wydawnictwo Naukowe Se.mper

© Wszelkie prawa zastrzeżone.

Przedruk lub odtwarzanie fragmentów tej książki

w mediach każdego rodzaju

wymaga pisemnego zezwolenia

Wydawnictwa Naukowego Scmper

Jftk W

ISBN 83-85810-03-X

Redakq'a, redakcja techniczna, projekt okładki, skład komputerowy, opracowanie graficzne i kolportaż:

WYDAWNICTWO NAUKOWE Semper ul. Bednarska 2/4,00-310 Warszawa, teL 27 60 83 w. 15


Spis treści

Przedmowa .................................5

Wstęp ....................................9

I. Powstanie szlachty i ogólny obraz jej kultury .........18

II. Granice społeczności szlacheckiej i jej struktura wewnętrzna 30

III. Ruchy strukturowe i jedność stanu ...............36

IV. Naczelne wartości ideologii szlacheckiej ............49

V. Społeczność lokalna i sąsiedztwo ................59

VI. Rzeczpospolita federacją .....................68

VII. Rewolucja 3 Maja ..........................81

VIII. Szlachta polska. Kultura i struktura ...............94

IX. Rozkład szlachty ..........................99

Wybrana literatura ...........................


Przedmowa

Szlachta polska. Kultura i struktura — książka ta jest w istocie drugim wydaniem książki Główne elementy kultury szlacheckiej w Polsce. Ideologia a struktury społeczne opublikowanej przez Ossolineum w r. 1961. Była to praca z dziedziny socjologii historycznej, była socjologiczną analizą określonego tytułem przedmiotu z przeszłości. Szlachta polska merytorycznie nie różni się niczym od Głównych elementów..., cechuje ją tylko szereg redakcyjnych poprawek. Powtarzam: poprawek redakcyjnych mających na celu uwolnienie tekstu od akademickiego żargonu, uproszczenie paru ujęć problemowych, redukcję liczby przypisów mających świadczyć o erudycji autora itp.

Główne elementy... wydane techniką tzw. małej poligrafii (co brzmi dumnie, a faktycznie oznacza zwykły powielacz) w liczbie 800 egzemplarzy rozeszły się w ciągu paru dni. Przypomnijmy: był to rok 1961 gdy

0 szlachcie należało pisać inwektywnie (a najlepiej nie pisać wcale) tak więc publikacja nie będąca ujadaniem na karmazynową przeszłość w języku rzekomo naukowym wzbudziła już nie zainteresowanie, ale wręcz stała się sensacją. Wzbudziła też zainteresowanie za granicą. Artykuł zawierający główne jej tezy ogłoszony został przez ojca współczesnej francuskiej nauki historycznej F. Braudela («Annales» 1963,1) a całość w tłumaczeniu niemieckim ukazała się w serii «Wissenschaftli-sche Ubersetzungen», wydawanej przez J. G. Herder Institut (Mar-burg/Lahn 1967). Z twierdzeń zawartych w Głównych elementach... korzystali także uczeni obcy. Ostatni, o którym wiem, to Norman Davies w God"s Play Ground. A History ofPoland, Oxford 1987. Ważniejsze dla mnie jednak okazało się zainteresowanie książką różnego kalibru polskich pracowników nauki, uczonych lub tylko „naukowców".

Jeżeli zajrzeć dzisiaj do katalogu jakiejś biblioteki uniwersyteckiej, to okaże się, że pod hasłem „Andrzej Zajączkowski" figurują Główne elementy... oraz Muntu dzisiaj — analiza polskiej kultury szlacheckiej

1 studium osobowości kulturowej współczesnego Afrykanina. Chodzi tu o tego samego autora. Rzecz wygląda dziwnie, ale przedstawia się bardzo interesująco. Jak doszło do tego, że nobiligraf został afrykanistą? Odpowiedź na to pytanie byłaby przyczynkiem do studium z socjologii nauki, ściślej: wyjaśniłaby działanie jednego z mechanizmów nią rządzącego. Byłaby... ponieważ na tym miejscu dokładnego przedstawię-

nią wydarzeń do tej przemiany prowadzących dokonać nie chcę. Liczni bohaterowie tej historii są na tamtym świecie, w pewnym więc stopniu znaleźli się pod ochroną, a bohaterowie żywi, którzy Przedmów? przeczytają, swobodny ten szkic pojmą tak dobrze, jakby mieli do czynienia z naukowym opracowaniem przeprowadzonego eksperymentu.

Otóż Główne elementy... razem z paru pracami historycznymi były w r. 1962 podstawą przewodu habilitacyjnego przeprowadzonego w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN, który skończył się nadaniem mi stopnia przez Radę Naukową (w niej 5 akademików: Kazimierz Ajdu-kiewicz, Józef Chałasiński, Tadeusz Kotarbiński, Władysław Tatarkie-wicz — no i prof. Schaff) 16 głosami „za" przy jednej białej kartce i braku głosów „przeciw". Nadanie stopnia wymagało zatwierdzenia Komisji Kwalifikacyjnej, która mojego awansu nie uznała. Dość charakterystyczne były superrecenzje. Liczba zawartych w nich zarzutów i ...le ton qui fait la chanson... pracę absolutnie dyskwalifikowały, ale recenzje zawierały wniosek ostateczny pozytywny (!). Postępowanie takie jest dość rozpowszechnione. Dyskusji z superrecenzentami tu nie zamieszczam, bo trudno ją prowadzić z jednym tylko przy życiu pozostałym.

Józef Chałasiński, mój ówczesny szef, przewidując trudności natury politycznej (przez małe „p") ogłosił recenzje habilitacyjne w "Przeglądzie Soq'ologicznym»: recenzję własną, Jana Szczepańskiego i Tadeusza Szczurkiewicza. Nie odpowiadało to przyjętym obyczajom, ale chodziło o nadanie jawności sprawie, która zgodnie z regułami praktyki „powinna" być załatwiona po cichu — tak między nami. Było jeszcze parę innych publikacji, ale na przypomnienie zasługuje tu ówczesny młody adiunkt J. Maciszewski. Zajmując stanowisko marksistowskie nie atakował mnie „s principialnoj toczki zrienia", lecz rzeczowo ze mną dyskutował. Co najważniejsze — recenzja jego była uczciwa. On z pewnością Główne elementy... starannie przeczytał i mych poglądów nie przykroił do zamiarów unicestwienia mnie, lecz starał się je zrozumieć, by odrzucić.

Najciekawsze w tej całej sprawie było nie to, co zostało opublikowane, lecz co było szeptane. Tak więc jedna pani ze świata nauki osobiście dotknięta Głównymi elementami... (a ściślej —jednym z przypisów) dała mi w rozmowie jasno do zrozumienia, że ma przyjaciół którzy.... Jeden pan z tego samego środowiska, co owa pani, który raz w życiu mnie widział i z którym nie miałem nic wspólnego, ostrzegał przede mną, jako przed hochsztaplerem. (Jeden z adresatów jego list nti pokazał; przypuszczam, że było ich więcej.) Inny wreszcie pan, też ze świata nauki, przez pośrednika przekazał mi sugestię, bym wystąpił przeciw Józefowi Chałasińskiemu — betę noire politycznych prominentów nauki — co zatwierdzenie habilitacji mi załatwi. Wystarczy — wszystkie szczegóły w pamiętniku, kiedyś do wydania. Cała afera narobiła także wiele zamętu instytucjonalnego. W Radzie Naukowej IFiS-u powołana została komisja interwencyjna. Podobnie zachowało się Pol-

skie Towarzystwo Socjologiczne. W sprawę został zaangażowany prezes PAN Janusz Groszkowski i sekretarz naukowy PAN prof. H. Jabłoński. Tego drugiego radca prawny PAN (nazwiska tego kauzyperdy nie pomnę) przekonał, że nie ma on tytułu do mieszania się do mej sprawy. W tym zamęcie miałem pewną szansę na uzyskanie zatwierdzenia, bo Komisja Kwalifikacyjna o której wyżej, głosowania nad Głównymi elementami... nie przeprowadziła, tylko swe odmowne stanowisko wyraziła odesłaniem akt do Rady Naukowej IFiS. Została więc furtka do negocjacji. Jak można było negocjować? O szczegółach rozpisywać się tu nie warto. Negocjacje wymagałyby jednak pokory, a wynik pozytywny zapewne także posłuszeństwa (problem Józefa Chałasińskiego). Zamiast jednak uszy po sobie położyć potraktowałem odesłanie akt jako formalnie wydaną decyzję negatywną i wniosłem odwołanie do... tej samej Komisji. Zgodnie z zasadą: od Annasza do Annasza. Wynik był pewny, ale chciałem rzecz zamknąć i odzyskać swobodę. Oczywiście Komisja Kwalifikacyjna przy nieco innej obecności jej członków ostatecznie wniosek o zatwierdzenie odrzuciła. Za zatwierdzeniem głosował tylko Jan Szczepański i Stefan Żółkiewski. Głos tego drugiego był dość symptomatyczny. Główne elementy... weszły w naukowy obieg historii literatury, były i są powoływane.

W nauce zostać chciałem. Trzeba było szukać pola innego, zostałem więc afrykanistą. Też znalazł się ktoś politycznie ważny, komu się to nie podobało, ale był on w Polsce jeden i nie historyk ani socjolog, więc okazał się niegroźny.

Stare przysłowie powiada on reuient toutjours a ses premiers amours. Szlachta polska jest takim powrotem. Ale powrotem do wspomnień. Zamierzeń młodości, po trzydziestu latach af rykanistyki, już nie spełnię. A chciałem po kulturze szlacheckiej... no mniejsza z tym.

Okazało się jednak, że Główne elementy... wytrzymały próbę czasu. Wbrew wyrokowi sądu kapturowego, który mnie z nauki o Polsce relegował, ważną i odmienną rolę odegrał czynnik generacyjny. Historycy młodsi, szerzej i głębiej widzący problemy swej dyscypliny niż superre-cenzenci, dostrzegli w Głównych elementach... pewne wartości, które pozwoliły im z moich koncepcji korzystać. Takich jest dzisiaj sporo, ale trzy nazwiska mi się tu przede wszystkim nasuwają. Janusz Tazbir (bodaj pierwszy publicznie mnie począł „rehabilitować"), Jerzy Jedlicki i... Jarema Maciszewski, który z czasem zmienił swe pierwotne zdanie. W drugim wydaniu swej książki Szlachta polska i jej państwo (Warszawa 1986) pisze nawet, że „bez twórczej podniety, jaką była książka Zającz-kowskiego, bez nowatorskich (...) spostrzeżeń i ujęć, bez wskazania na nowe możliwości badawcze i nowe narzędzia poznania przeszłości, nie mógłby zapewne dokonać się wielki postęp w badaniach nad kulturą szlachecką, jaki się dokonał". W niektórych sprawach jestem konserwatystą. Powiem więc, że pierwszy i drugi głos J. Maciszewskiego udo-

wodniły, iż okazał się on wobec mnie — nie boję się określenia w socjalizmie zapomnianego — przeciwnikiem-dżentelmenem. Przeciwnikiem nie naukowym, ale jednak przeciwnikiem — ideowym i politycznym.

Habent suafata libelli, a losy Głównych elementów... i ich autora w pełni przedstawione będą przyczynkiem do rozumienia dziejów nauki polskiej w socjalizmie, prawidłowości rządzących jej światem... no, może nie światem, ale półświatkiem. Przedmowa ta przyczynkiem takim nie jest; zbyt wiele faktów w niej pominięto, zbyt wiele nazwisk przemilczano. Chodzi w niej tylko o wyjaśnienie, jak to się stało, że autor Głównych elementów... i studiów nad polską inteligencją przeszedł do antropologii kulturowej i socjologii rozwoju społeczeństw dla nas egzotycznych. To wyjaśniłem. A obecnego pomniejszenia zainteresowań badawczych tym co obce i powrotu do swojszczyzny tłumaczyć przecież nie trzeba.

Wstęp

Dla wielu potencjalnych czytelników problem sygnalizowany tytułem może wydać się problemem antykwarycznym, wyznaczonym wyłącznie osobistymi zainteresowaniami autora, może wydać się problemem pozbawionym poważniejszego uzasadnienia dla zajmowania się nim współcześnie. Subiektywne zainteresowanie pisarza — rzecz oczywista — jest jedną z głównych instancji przesądzających o wyborze tematu. Tak też jest i w tym wypadku, ale poza tym kultura szlachecka w Polsce zasługuje w pełni na analizę, zarówno ze względów historycznych, jak i najbardziej aktualnych. Ze względów historycznych, ponieważ znanej prawdzie o szlacheckiej omnipotencji w dawnej Rzeczypospolitej winna towarzyszyć dokładna znajomość szlachty, nie tylko jej dziejów w aspekcie prawno-ustrojowym, nie tylko w aspekcie politycznym i gospodarczym, ale również — aż pewnego punktu widzenia przede wszystkim — w aspekcie kulturowym. Znajomość jej kultury zaś jest niedostateczna. Jest ona niedostateczna nie z powodu braku materiałów, tych bowiem wiek XIX nagromadził wiele, ani nawet z braku dość licznych opisowych opracowań. O niedostatecznej znajomości kultury szlacheckiej świadczy brak studiów nad nią jako nad wyraźnie wyodrębnionym kompleksem kulturowym, odpowiednim do stratyfikacyjnego wyodrębnienia szlachty w całej społeczności polskiej. Brak takich studiów właśnie uniemożliwia analityczne spojrzenie na kompleks szerszy, na kulturę polską XVI, XVII i XVIII wieku, o której społecznych komponentach, przy dzisiejszej znajomości rzeczy wnioskować można jedynie - i w innym aspekcie — na podstawie genealogii jej imiennych twórców; uniemożliwia wreszcie rozumienie wielu zjawisk w dziedzinach niezależnych od „kultury" w niejasnym, używanym przez historyków znaczeniu tego słowa. Ukazanie zależności między kulturą a życiem gospodarczym i politycznym jest jednym z zadań tej książki.

Co więcej jednak—polska kultura szlachecka zasługuje na badania również ze względów aktualnych. Truizmem jest dzisiaj twierdzić, że inteligenta polska w kapitalizmie wyrosła bezpośrednio z pnia szlacheckiego, natomiast pozostaje ciągle otwarty problem, w jakiej mierze kultura inteligencka jest kulturą szlachecką lub poszlachecką. Wiedza nasza o kulturze szlacheckiej jest nader powierzchowna, wystarczająca tylko na wyrażenie przypuszczeń co do szlacheckości kultury inteli-

genckiej w kapitalizmie, a nawet socjalizmie. Przypuszczenie to obejmuje nie tylko inteligencję. Były głosy — publicystyczne zresztą raczej — na temat kulturowego zeszlachcenia się chłopa w Polsce. Luźne obserwacje ludności miejskiej nieinteligenckiej, zwłaszcza pogranicza lumpenproletariatu i drobnomieszczaństwa, pozwalają na dalsze przypuszczenia, że i tam wpływ kultury szlacheckiej był i pozostał znaczny1. Także proletariat — głównie dawnej „Kongresówki" — wiele cech poszlacheckich odziedziczył lub nabył.

Swobodne te dosyć przypuszczenia nabierają cech hipotezy po uwzględnieniu danych liczbowych. Według sumiennych obliczeń dokonanych przez Tadeusza Korzona, w r. 1791 szlachty w Polsce było w stosunku do całej ludności państwa około 8%, podczas gdy w krajach zachodnich wskaźnik ten utrzymywał się w najlepszych dla szlachty czasach przeciętnie około 2%2. Należy powtórzyć: szlachty polskiej w stosunku do całej ludności państwa, szlachta była bowiem etnicznie homogeniczna (polska lub spolonizowana), reszta ludności zaś tworzyła mozaikę. Przyjmując, iż zbiorowość etniczna polska pokrywała się ze zbiorowością rzymskich-katolików (tych było w państwie 53%), procent szlachty polskiej w stosunku do ludności etnicznie polskiej podwaja się, czyli wynosi około 16%. Jest to procent niebywale wysoki. W końcu wieku XVIII co szósty Polak był szlachcicem, należał do zbiorowości o kulturze przez wiele pokoleń powszechnie uważanej za wyższą i tym samym atrakcyjnej3. Fakt ten musiał wywrzeć olbrzymi wpływ kulturotwórczy w skali całej społeczności polskiej.

Wprawdzie w ciągu wieku XIV część szlachty polskiej, liczbowo trudna do ustalenia, uległa rutenizaq'i — mianowicie drobna szlachta Wołynia, Podola i Ukrainy — a wiele dziesiątków tysięcy szlachty drobnej deportowanych zostało w głąb rosyjskiego imperium, chociaż pozostała przy polskości drobna szlachta litewska znalazła się na marginesie rozwoju życia narodowego, a w dwudziestoleciu została od niego odcięta granicą polityczną, to jednak te straty kulturotwórcze wyrównane zostały dzięki innemu zjawisku. Kulturalna stolica Warszawa dostarczająca wzorów całemu krajowi leży na skraju historycznego, mazo-wiecko-podlaskiego basenu drobnoszlacheckiego. Znana dziewiętnastowieczna migracja szlachty do miast to nie tylko migracja zniszczonego uwłaszczeniem ziemiaństwa, ale również migraq'a rzesz drobnosz-lacheckich. Jeśli weźmiemy warszawską książkę telefoniczną za rok 1988 to znajdziemy w niej 367 Domańskich, 160 Dmochowskich vel

Wiele obserwacji z tej dziedziny zawierają przedwojenne felietony barda Targówka — Wiecha.

2 Korzon, 1.l, s. 320; Chołoniewski, s. 33.

Górka; historyk ten skłonny jest podwyższyć liczebność szlachty polskiej w stosunku do zbiorowości etnicznie polskiej do 25%.

10

Dmowskich, 106 Gawrońskich, 247 Godlewskich, 348 Krajewskich, 471 Olszewskich, 329 Sadowskich, 228 Zarembów vel Zarębów — ograniczmy się tylko do paru nazwisk między drobną szlachtą mazowiecką i podlaską najbardziej rozpowszechnionych. Nazwiska te spotykamy w każdej warstwie społecznej. Spotykamy je również we wszystkich miastach Polski, tylko w liczbach wielokrotnie mniejszych, nawet minimalnych.

Szlachta przeszła do miast w okresie ich kapitalistycznego rozwoju i wniosła w zasób tworzącej się kultury narodowej elementy swej tradycyjnej kultury szlacheckiej. Posiadane szlachectwo w przytłaczającej liczbie wypadków zostało przez nią zapomniane, ale w niczym nie umniejsza to jej transmisyjnej funkcji kulturowej. Badanie kultury szlacheckiej w jej czystej, dawnej postaci jest uzasadnione potrzebą posiadania układu odniesienia przy analizowaniu współczesnej nam kultury narodowej.

Z tego właśnie ostatnio wymienionego względu książka ma z założenia charakter syntetyczny, ale synteza to swoista. Nie jest ona podsumowaniem wyników badań szczegółowych, bo badań upoważniających do tworzenia syntez tego rodzaju nie było. Praca jest koncepcją syntezy, dostarcza generalnej hipotezy kulturologicznej, której metodologiczna operatywność została przez autora poddana sprawdzianowi przed opublikowaniem książki4. Na płaszczyźnie socjologicznej wydaje się, że wyniki przedstawionej tu analizy przybliżają rozumienie zjawisk kulturowych późniejszych. Ale praca ta ma również swój aspekt historyczny, należy do dyscypliny historii, syntezuje bowiem obraz przeszłości. Syntefyzacja ta dokonana została na podstawie przede wszystkim faktów notorycznych — ale nie tylko. W historii dawnej Polski wiele punktów jest jeszcze niejasnych, oczekujących dopiero na gruntowne zbadanie. W aspekcie dyscypliny historii więc niektóre hipotezy tej pracy mają charakter zdecydowanie roboczy i wymagać będą szczegółowych weryfikacji. Do historyków wreszcie należy ocena, w jakiej mierze metoda socjologiczna i będąca rezultatem jej stosowania generalna hipoteza kulturologiczna mogą być przydatne dla interpretacji interesujących ich faktów „nie kulturalnych" w zwykłym rozumieniu tego terminu. Krótko mówiąc, praca ta jest pracą z pogranicza dwu dyscyplin. Jest pracą socjologiczną, ale dokonaną na materiale historycznym, jest pracą historyczną, ale posługującą się aparatem poznawczym socjologicznym. Fakt ten sprowadza nas na grunt dwu zagadnień: zagadnienia szczegółowego — stosunku tej pracy do dotychczasowych prac z dziedziny historii kultury i zagadnienia ogólnego — stosunku socjologii do historii.

Historia kultury ma u nas swe bogate tradycje. Począwszy od plejady „pisarzy rzeczy polskich" z połowy wieku XIX, aż po współ-

4 Zajączkowski, Z zagadnień... i Szlachta brukowa..

ta w

czesnych nam uczonych, dokonała ona wielkiego dzieła, wydobywając wiele faktów, naświetlając ze swego punktu widzenia — i korygując zarazem — obraz przeszłości, dostarczając nawet syntez. Dorobek historii kultury jest poważny, ale — rzecz charakterystyczna — nader różnorodny. Mimo bowiem stu pięćdziesięciu blisko lat istnienia nie sprecyzowała ona przedmiotu, jakim się zajmuje, i nie ustaliła zakresu swych badań. W roku 1937 Stanisław Łempicki i Kazimierz Hartleb zaliczali do historii kultury — obok innych — takie dzieła, jak: Smółki Mieszko Stary i jego wiek, Łozińskiego Złotnictwo polskie, Brucknera Słownik etymologiczny, Kota Rzeczpospolita Polska w literaturze politycznej Zachodu, Smoleńskiego Przewrót umysłowy w Polsce XVIII w., Estreicherów-ny Życie towarzyskie i obyczajowe Krakowa w latach 1848-1863 itp. Cytowani dwaj autorzy zdają sobie sprawę z tego braku precyzji przedmiotowej i stwierdzając, że problem ten znajduje się „w nurcie dyskusji", skłonni są pojmować historię kultury „jako dzieje prądów i wyrastającego z nich życia narodu"5. Pozostawiając na boku krytykę tego stanowiska twierdzić wypada, iż „nurt dyskusji" nie doprowadził do uzyskania oczekiwanej precyzji. Jeśli weźmiemy Historię Polski wydaną przez PAN w 20 lat później, to przekonamy się, że pod tym względem sprawa w niczym nie posunęła się naprzód. Poświęcone kulturze rozdziały tego monumentalnego wydawnictwa zawierają takie podtytuły: „Mieszkania i zabudowa", „Odzież", „Warunki zdrowotne", „Obyczaje i wierzenia", „Oświata i szkoła", „Prądy ideologiczne i nauka", „Rozwój narodowości polskiej", „Humanizm", „Literatura", „Muzyka" itp. Odnosi się wrażenie, że zakres historii kultury wyznaczony został w drodze eliminacji: historia kultury to ta historia, która nie jest historią polityczną, historią gospodarczą itd., toteż dział ten spotkał się z krytyką.

Nie znaczy to oczywiście, by w tej szeroko uprawianej historii kultury nie dało się wykryć jakiejś wewnętrznej systematyzacji, to zagadnienie jednak nas tutaj nie interesuje. Interesuje nas tylko klasyfikacja dotychczasowego dorobku historii kultury — ogólnie tylko orientująca — dokonana w odniesieniu do pracy niniejszej, pracy z pogranicza historii i socjologii. Klasyfikacja ta więc może być dokonana na tle ustalonego stosunku socjologii do historii.

Naiwna byłaby nadzieja, iż w granicach jednego wstępu uda się dokonać wyczerpującej analizy i ustalenia tego stosunku. Zagadnienie jest bardzo złożone, ograniczyć się należy tylko do przyjęcia pewnych, koniecznych założeń. Założeń tych dostarcza Stefan Czarnowski6. Używając terminologii Czarnowskiego można powiedzieć, że w zbiorze faktów społecznych będących przedmiotem analizy interesuje nas ich

' Łempicki, Hartleb.

' Czarnowski, Założenia...

12

całościowy „typ ogólny", ich ogólna „norma rodzajowa", nie interesuje zaś nas swoistość każdego z nich. Sięgnijmy do przykładu. Skoro interesuje nas w tej pracy typ ogólny, tak więc cześnik Raptusiewicz i rejent Milczek interesyją nas o tyle jedynie, o ile zachowanie ich mieści się w granicach jednej normy rodzajowej, którą w danym wypadku jest dla nich obu ekonomiczna polityka matrymonialna, za jedyną miarę wartości uznająca ziemię. W każdym innym aspekcie są oni swoiści, wykazują się odrębnymi cechami, a swoistość ta nie obchodzi nas. Interesowałaby ona historyków „bezprzymiotnikowych", gdyby cześnik i rejent istnieli naprawdę, a interesuje rzeczywiście historyków literatury.

W cytowanym stanowisku Czarnowskiego mieści się implicite abstrakcyjne odróżnienie socjologii od historii, jako dwu idealnych typów nauki. Takiej jednak socjologii, która nie obejmowałaby tego co swoiste, i takiej historii, która nie obejmowałaby tego co typowe, nie ma i -z oczywistych względów — być nie może. Swoistość jest poznawalna tylko na tle tego co typowe, typowość ujawnia się poprzez analizę porównawczą tych faktów, które ze względu na jednostkowość każdego z nich pozornie wydają się tylko swoiste. W ujęciu Czarnowskiego — nie rozwiniętym przez niego do końca — socjologia i historia w ich „czystej" postaci typu idealnego dostarczają pojęciowych ekstremów, między którymi mieści się konkretna praca badawcza.

Rozwijanie tego zagadnienia mogłoby zaprowadzić nas zbyt daleko. Dla ustalenia założeń metodologicznych niniejszej pracy wystarczy to, co dotąd zostało powiedziane. W polu badawczym ciągnącym się pomiędzy „czystą" historią i „czystą" socjologią praca ta zdecydowanie bliższa jest socjologii. Zadaniem pracy jest wyodrębnienie tego, co typowe, tak więc uwaga badawcza skoncentrowana została na faktach powtarzalnych z tym wszystkim, co o jednoaspektowości powtarzalności faktów poprzednio powiedziano. Te momenty właśnie ustalają stosunek niniejszej pracy do dotychczasowego dorobku historii kultury.

Olbrzymia większość prac z dziedziny historii kultury polskiej rezygnuje z zajmowania się faktami w aspekcie ich powtarzalności, co by prowadziło do wniosków typologicznych, lub wręcz koncentruje swoją uwagę na swoistych faktach jednostkowych i niepowtarzalnych. Do takich prac należą na przykład studia St. Łempickiego nad Janem Zamojskim, J. Kallenbacha nad humanistami polskimi itd. Prace te są Szlachcie polskiej obce.

Bliskie są natomiast te rodzaje prac z historii kultury, które cechuje centralne zainteresowanie faktami powtarzalnymi, prowadzące do ustalenia typowości. Wymienić tutaj należy trzy rodzaje takich prac. Do pierwszego należą opisowe opracowania zewnętrznych i powszechnie dostrzegalnych cech dawnej kultury, w tym również szlacheckiej. Charakterystycznym przedstawicielem tego rodzaju, który zwać można „historyczną etnografią", jest Władysław Łoziński ze swym Życiem polskim

13

w dawnych wiekach lub Jan St. Bystroń z Dziejami obyczajów. Prace takie — znacznie mniej liczne niż poprzednie — ze względu na zasadniczą płaszczyznę swoich ujęć są bardziej pokrewne pracy niniejszej, ale znaczenie ich materiałowe jest dosyć różne. Zależne ono jest od tego, jakiego rodzaju fakty opisywane są przez „historycznych etnografów": czy są to epifenomeny, czy też dotyczą istotnych treści badanej kultury. Ta sprawa stanie się jaśniejsza po wyłożeniu, co właściwie w pracy niniejszej przez kulturę rozumieć należy. Na tym miejscu wystarczy zasygnalizować różnicę, jaką przedstawia cytowana książka Łozińskie-go w porównaniu na przykład ze studium Bystronia o megalomanii.

Do drugiego rodzaju należą prace dotyczące instytucji społecznych. W historii kultury polskiej dwa rodzaje instytucji posiadają obfitą literaturę: instytucje oświaty i wychowania i prawno-ustrojowe. Historia wychowania w Polsce Stanisława Kota i prace całej plejady stojących w jego cieniu monografistów mogą mieć dla wielu prac podobnych do tu prezentowanej poważne znaczenie. Dla tej książki jednak większą wagę przedstawiają prace dotyczące instytucji prawno-ustrojowych, a to ze względu na jej strukturowy punkt widzenia, instytucje te bowiem panującą strukturę społeczną wyrażają bardziej precyzyjnie i bezpośrednio niż instytucje oświaty i wychowania. Dotkliwie odczuwa się natomiast brak w literaturze opracowań nieformalnych instytucji społecznych, na przykład klienteli.

Ostatni wreszcie rodzaj prac bliskich niniejszej książce to prace syntetyczne, a raczej jedna tylko praca dająca syntezę kultury polskiej łącznie z kulturą szlachecką, mianowicie Dzieje kultury polskiej Aleksandra Briicknera. Syntezie tej przyświeca wyraźna koncepcja typologiczna, wyrażona we wstępie. Autor przymierza rozwój kultury polskiej z jej idealnym (a zarazem subiektywnym, Brucknerowskim) celem, jakim jest „organiczne stopienie zdobyczy Zachodu z darami przyrody słowiańskiej, wytworzenie odrębnego typu kultury, staropolskiego, domowego, na podstawie europejskiej".

Faktyczny rozwój ideału tego nie osiągnął.

„Złoty okres dawnych dziejów, wiek szesnasty, zapowiadał ten ideał, lecz oczekiwania, jakie budził, nie ze wszystkim się spełniły. Zamiast dalszego rozwoju sił własnych w jedności z coraz jaśniejszą kulturą Zachodu, cofnięcie się w ustronne zacisze domowe, zasklepiono w tradycyjnym ustroju politycznym i literackim, zwichnięto, a w końcu załamano linię rozwojową. Opłacono to utratą dawnego przewodnictwa duchowego Słowiańszczyzny, utratą potęgi mocarstwowej i zubożeniem bogatej niegdyś kultury. Nierychło ścieśniono ponownie więzy z Zachodem, rozluźnione lecz nigdy nie porwane, i w nowym napięciu sił dążono do ideału, dawniej nie osiągniętego w całości, sprzęgając z domową tradycją kulturę nowożytną, a rwąc się do czynów ofiarnych w proteście przeciw niebytowi państwowemu. I przetrwał naród zwycięsko próbę wiekową, odzyskał państwowość, a z nią rzucił nowe, szersze podstawy dla życia narodowego i kulturalnego"7.

Briickner.

14

Koncepcja kulturologiczna Briicknera jest o tyle koncepcją socjologiczną, o ile właśnie formułuje normę rodzajową kultury, wprawdzie normę idealną, subiektywną i przyjętą a priori. Nie warto przeprowadzać na tym miejscu krytyki tej koncepcji. Synteza Briicknera stała się niedostatecznie usystematyzowanym, choć pasjonującym, opisem kultury. I z tych względów właśnie ma ona dla nas poważne znaczenie, opis całości bowiem jest w niej punktem wyjścia dla następującej po nim analizy. Doskonała znajomość przez Briicknera realiów staropolskiej kultury, jej większych i mniejszych pomruków, wsparta dużą intuicją sprawia, że zawarty w Dziejach kultury polskiej podstawowy, całościowy opis kultury szlacheckiej jest jedynym nadającym się do wykorzystania.

Cechą książki tu przedstawianej, wyodrębniającą ją od dotychczasowych opracowań z tej dziedziny, jest strukturowy punkt widzenia, jest badanie elementów kultury, właściwych szlachcie polskiej na tle istniejącego układu strukturowego i w odniesieniu do niego. Proces poznania sprowadza się do rekonstrukcji panującej ówcześnie struktury społecznej, do wykrycia najważniejszych elementów kultury i do ustalenia funkcji, jaką dla panującego układu strukturowego elementy te pełnią. Taki program badawczy zawiera więc rezygnację z bezpośredniej metody porównawczej, sprowadza badanie do „analizy immanen-mej" przedmiotu. Stanowisko to nie odpowiada ściśle cytowanym założeniom Czarnowskiego, dla którego socjologicznie — więc typologi-cznie — badanie jest badaniem przede wszystkim porównawczym, ale nie jest z nimi sprzeczne. Porównanie z innymi kulturami, porównawcze ujęcie kultury szlacheckiej, może być dokonane na etapie późniejszym, po przeprowadzeniu analogicznej analizy tych innych kultur, co umożliwione byłoby zastosowaniem w badaniu kultury szlacheckiej aparatury pojęciowej i założeń teoretycznych, płodnych nie tylko w jej wypadkach. Co więcej jednak, w przyjętej zasadzie całościowo analitycznej niewydzielnie tkwi porównanie, bowiem przedmiotem zainteresowań badawczych są — jak powiedziano poprzednio — fakty powtarzalne, a stwierdzenie powtarzalności możliwe jest tylko na drodze

porównawczej.

Co to są jednak te elementy kultury, które mają być badane na tle istniejącego układu strukturowego i w odniesieniu do niego? Wyjaśnienie tego wymaga przedstawienia przyjętych założeń teoretycznych.

Treść pojęcia struktury, notorycznego w socjologii dzisiejszej, nie wymaga szerszego omówienia. Na jeden aspekt wszelako jej istnienia należy zwrócić uwagę, na to mianowicie, że w każdym społeczeństwie stojącym na wyższym szczeblu rozwoju układ strukturowy składa się z szeregu odmiennych sieci, a każdy osobnik jest uwikłany w wiele tych sieci jednocześnie. W dawnej Polsce szlachcic jest członkiem odpowiedniej „komory" struktury stanowej, jest — lub nie jest — właścicielem folwarku, jest zatem członkiem odpowiedniej „komory" struktury kła-

1 c

sowej, sprawując odpowiednie funkcje w granicach folwarku i pańszczyźnianej wsi, jest członkiem swoistej „komory" struktury ustrojo-wo-przestrzennej, jest wreszcie członkiem odpowiedniej „komory" w strukturze rodzinnej, a nawet paru komór, zależnie od zajmowanego w niej stanowiska. Truizmem jest twierdzenie, że środowisko społeczne działa na osobnika uniformizująco, że stosując presję opinii — lub zgoła sankq'ę — zabrania mu zachować jednych, skłania do innych. Ale to, czego osobnikowi środowisko zabrania, jest szkodliwe, a to, do czego osobnika skłania, jest korzystne dla tych „komór" strukturowych, których osobnik jest członkiem, a więc dla całych sieci, dla całego układu strukturowego. Normy społeczne obowiązujące osobnika stoją na straży istnienia panującej struktury społecznej. Suma norm wyznaczających zachowanie w danej sytuacji społecznej tworzy wzór społeczny. Suma wzorów obowiązujących w całej społeczności, zawierającej w sobie cały układ strukturowy, składa się na kulturę. Takie rozumienie kultury jest dość schematyczne, ale grosso modo — zgodne z bardziej precyzyjnymi, obiegowymi dzisiaj jej definicjami — w gruncie rzeczy, niewiele się od siebie różniącymi.

Można więc badać kulturę, badając osobowe wzory zachowań, ale ta możliwość nie jest jedyna i niekiedy niewygodna. Osobnicy nie zawsze myślą kategoriami wzoru i nie zawsze zachowują się pod wpływem uświadomionego wzoru jako globalnego zespołu norm, dosyć często natomiast myślą skrótowymi kategoriami stereotypu wzoru i zachowują się pod jego wpływem. Podporządkowanie się przez osobnika wzorowi przebiega bezrefleksyjnie, co wynika ze skuteczności procesu wychowawczego, któremu osobnik uległ. Zachowując się konformisty-cznie osobnik nie musi uprzednio uświadomić sobie całego wzoru ani nawet poszczególnej normy. Środowisko nie uprzytomni mu jej również, bo wypowie ją dopiero w wypadku wahań osobnika co do rodzaju zachowania. W tych warunkach ustalenie normy jest pozostawione analitycznej pracy badawczej, podobnie jak następnie ustalenie wzoru, które to czynności prowadzą do uogólnienia ideologii wyznaczającej zachowanie. Właśnie ideologii — ponieważ na dnie każdej normy zachowania jest ukryta wartość ideologiczna — w imię której norma powstała. Wartość ta jest odpowiednia do panującej struktury społecznej, pełni w niej ważną funkcję, mianowicie stoi na straży jej istnienia. Tak więc badając kulturę w pewnych warunkach możemy ograniczyć się do badania struktury i wartości ideologicznej — pomijając normy i składające się z nich wzory.

Konieczne jest jedno zastrzeżenie. Proponowany tutaj skrót metodologiczny pomyślany został dla celów badania przeszłości, czego podstawą jest dokument. Natomiast przy badaniu teraźniejszości proponowana redukcja może być nieuzasadniona. W wielu przypadkach łatwiej jest uchwycić treść badanej kultury trzymając się problematyki norm

16

^70rów zwłaszcza że badanie zjawisk przebiegających na oczach aHacza pozwala na zastosowanie eksperymentu prowadzącego do vkrvcia panujących norm i wartości za nimi się kryjących. Takie bada-> teraźniejszości może dać w wyniku poznanie stosunkowo wyczer-iace obejmujące również normy i wartości drugorzędne, propono-anv zaś tutaj skrót metodologiczny, ograniczający badanie kultury do badania struktury i wartości, obejmuje tylko wartości dla kultury naczelne O tych wartościach bowiem dokumenty przede wszystkim donoszą ponieważ są one nie tylko przez osobników uświadamiane -lecz i emocjonalnie przeżywane. Wszystkie przekazy świadczą o tym, że wartości szlachectwa, równości i ziemiaństwa były dla szlachty przedmiotem miłości; określenie to nie jest bynajmniej zbyt silne. Te emocjonalnie przeżywane wartości wyznaczają bezrefleksyjne zachowania się; bezrefle-ksyjne — to znaczy nie poprzedzone krytycznym odniesieniem sytuacji, w której znajduje się osobnik, do normy dla niej przewidzianej.

Zasada całościowo-analitycznego badania kultury musi uwzględniać dynamiczny charakter kultury. Proces przemian kultury uchwycić da się łatwo w drodze dokonania szeregu badań przekrojowych dla różnych okresów i podokresów formacji społecznej, w której kultura -w tym wypadku kultura szlachty polskiej — żyła, ulegała rozwojowi i zmianom. Ze względu jednak na wspomniany już stan badań monograficznych, dokonanie większej ilościbadań przekrojowych jestbardzo utrudnione. Praca ta koncentruje się na dwu tylko momentach rozwoju historycznego: na drugiej połowie okresu pańszczyźnianego i na początkach układu kapitalistycznego, z tym jednak, że w sposób luźny próbuje ukazać także retrospektywne i prospektywne aspekty rozwoju. Tyle wystarczy, gdy chodzi o założenia teoretyczne tej pracy. W zakończeniu tego wstępu jedno tylko zastrzeżenie, raz już zgłoszone, warte jest powtórzenia. Przedstawiona praca nie jest syntezą podsumowującą stan wiedzy o przedmiocie, do takiej syntezy bowiem brak jest po prostu danych, brak jest dostatecznej ilości szczegółowych badań monograficznych. Praca dostarcza tylko generalnej koncepcji syntezy, ogólnej hipotezy kulturologicznej, opartej na najważniejszych elementach kultury, z pewnością nie potraktowanych wyczerpująco. Uzyskanie wyników bardziej zadawalających wymagałoby współpracy z różnej specjalności historykami.

17

L Powstanie szlachty i ogólny obraz jej kultury

Przed przystąpieniem do ogólnego opisu kultury szlacheckiej w okresie najważniejszym dla jej analizy, wydaje się uzasadniony pewien szkic dziejów powstania szlachty.

Historycy współcześni dosyć zdecydowanie przeciwstawiają się stanowisku dawniejszych historyków ustroju i prawa polskiego, przypisujących duże znaczenie tradycyjnej, słowiańskiej organizacji rodowej

— panującej rzekomo na ziemiach polskich jeszcze w wieku X i XI — dla instytucji prawno-państwowych, właściwych temu okresowi. Nie ulega wątpliwości, że zdobycze archeologii, przesuwające datę powstania pierwszych organizacji państwowych na ziemiach polskich na przełom wieku VI na VII, przesuwają zarazem datę początku eliminacji rodów jako czynnika ustrojowo-politycznego. Eliminacja ta przebiegała w warunkach charakterystycznych dla powstawania stosunków feudalnych, których istotną cechą był rozkład rodowego systemu władania ziemią i indywidualizacji jej posiadania oraz pojawienie się osoby władcy. W wieku X i XI, w warunkach istnienia monarchii, ustrojowo-poli-tyczne znaczenie rodów jest już niemal żadne, z systemu rodowego władania ziemią pozostały jedynie szczątki, co nie znaczy jednak, by ród nie pozostał przekształconą, ale ważną instytucją w dziedzinie obyczajowej a nawet stosunków prywatno-prawnych. W ciągu XI i XII wieku powstawać nawet poczęły rody nowe, zawiązywane przez rycerstwo

— posiadaczy ziemskich, zobowiązanych do służby wojskowej. Rody te pozbawione są dawnej autonomii politycznej, ale posiadają określone prawa i obowiązki w dziedzinie prawa karnego i majątkowego. W pewnych wypadkach rody nowe powstały na pniu rodów starych, lecz o całym szeregu rodów wiadomo, że powstały świeżo.

Podstawowy, gospodarczo-strukturowy rozkład dawnej wspólnoty rodowej polegał na rozkładzie rodowej własności ziemskiej. Rodow-cy, zależnie od posiadanych indywidualnych potencjalnych możliwości, przywłaszczali sobie część rodowej ziemi, co nie miało oczywiście charakteru równego, umownego podziału. W okresie zorganizowanej już państwowości dawni użytkownicy własności rodowej uzyskiwali niekiedy od książąt nadania ziemi dotąd niezawłaszczonej, co powiększało ich potencjał gospodarczy. Zjawisko to przybrało na sile

18

w związku z reorganizacją militarnego systemu rozwijającego się pań-wa W wieku X i XI — a zapewne i znacznie wcześniej — główny ciężar obrony państwa spoczywał na drużynie, pozostającej pod dowództwem księcia i utrzymywanej z jego skarbu. Z czasem, gdy drużyna okazała się ilościowo nie wystarczająca, a ciężar jej utrzymania zbyt duży zastąpiona ona została systemem masowych nadań ziemi w zamian'za obowiązki natury wojskowej. Początkowo dokonywane one były na zasadzie czasowego i odwoływalnego posiadania, później dożywotnio. W wieku XIII posiadanie ziemi nabrało charakteru pełnej własności wraz z prawem dziedziczenia.

Zewnętrznym wyrazem jedności nowego rodu było zawołanie, w wielu wypadkach pochodzenia bardzo odległego. Tymi zawołaniami zwoływali się rodowcy w potrzebie. W wieku XIII obok godeł-zawołań zjawiły się wśród rycerstwa rodowego godła obrazowe: herby. Wywodziły się one z dawnych znaków własnościowych, które straciły charakter indywidualny i ujednoliciły się w granicach poszczególnych rodów rycerskich. Pod względem zewnętrznym dawne znaki własnościowe upodobniły się do herbów zachodnioeuropejskich. To co w znaku własnościowym było kreską, przekształciło się w strzałę, dzidę... to co półkolem — w podkowę lub łuk itd. Z czasem pod wpływem zachodnim przybyło na tarczy herbowej orłów, gryfów, lwów, sama zaś tarcza uzyskała zwieńczenie z hełmu opatrzonego dodatkowymi elementami graficznymi. W odróżnieniu natomiast od herbów zachodnioeuropejskich, herby polskie pozyskały imiona własne, którymi się stały dotychczasowe zawołania. Jastrzębiec, Rogala, Gozdawa, Ślepowron i tyle, ile wszystkich nazw herbowych było, to w olbrzymiej większości dawne zawołania, chociaż w ciągu wieków poważnie zniekształcone. I druga jeszcze różnica: na zachodzie Europy herb był godłem jednej rodziny tylko, rodziny wielkiej, ale złączonej więzią krwi. Posłowiańskie nowe rody rycerskie są związkami szerszymi, należy do nich wiele rodzin biologicznie ze sobą nie związanych lub związanych bardzo odległe. Ród rycerski jest rodem heraldycznym — jedność rodu nie wynika z pokrewieństwa, tylko ze wspólnego zawołania, a później ze wspólnego herbu. Dlatego tak wiele znalazło się w Polsce rodzin pieczętujących się jednym herbem. Herbu Jastrzębiec było w Polsce 360 rodzin. Kto w wieku XIII i XIV był rycerzem, miał odpowiedni potencjał gospodarczy i stawał w chorągwi Jastrzębców, to choć nie urodził się Jastrzębcem - do rodu Jastrzębców ostatecznie wchodził. Rycerski ród heraldyczny był elementem struktury społecznej, powstałym w warunkach panują-^ or§anizacji wojskowej państwa i ekonomicznego układu klasowego, omijamy tu import herbów obcych związanych z imigracją, z których znaczna część pozyskała dla siebie heraldyczne imiona.)

Jkładu klasowego! Przybieranie przez rycerstwo zawołań i her->ow, chociaż miało duże znaczenie dla wytworzenia się stanu szlachec-

1 O

kiego, nie było tym najbardziej istotnym procesem twórczym. Proces zasadniczy przebiegał w płaszczyźnie gospodarczej, a herby były przede wszystkim formalno-zewnętrznym wyrazem dokonanych zmian. W momencie gdy proces tworzenia się stanu został już ukończony, prawnym sprawdzianem przynależności stanowej był właśnie fakt posiadania herbu, a raczej określonej ilości herbów po mieczu i kądzieli. Ale do tego, by wejść do rodu heraldycznego, by uzyskać prawo posługiwania się herbem, należy być odpowiednio silnym gospodarczo. Rycerstwo ubogie, tzw. ścierciałki lub włodycy, do rodów heraldycznych nie weszli, praw do herbów nie uzyskali i znaleźli się poza przyszłą szlachtą.

Podstawą tworzenia się stanu szlacheckiego był proces immunizo-wania dużych posiadłości ziemskich rycerstwa.

Już w momencie pojawienia się zjawiska indywidualnego posiadania ziemi zaistnieć musiały znaczne różnice zamożności między poszczególnymi posiadaczami. Z biegiem czasu i w miarę rozwoju innych procesów różnice te pogłębiały się jeszcze. Część małych posiadłości uległa rozdrobnieniu, prowadzącemu do powstania warstwy małorolnych i bezrolnych. Z drugiej strony zobowiązani do służby wojskowej (spośród których wielu z urodzenia należało do warstwy zamożnej) znaleźli łatwą sposobność do awansu gospodarczego. Nadania ziemi były niekiedy bardzo duże, a łupy wojenne i łaska książęca dostarczały kapitału koniecznego do zagospodarowania dóbr. Tak powstała warstwa dużych faktycznych właścicieli ziemskich.

Rozwój dużej posiadłości rolnej odbywał się nie tylko drogą nadań książęcych, lecz również kosztem drobnej posiadłości. Miało to miejsce zwłaszcza w tych bardzo rzadkich wypadkach, gdy wielka posiadłość stosowała folwarczne metody gospodarki. Wchłaniała ona leżące w jej obrębie drobne gospodarstwa, metodą nagiego gwałtu najczęściej, nie zakrytego żadnym parawanem prawnym.

Panującym systemem gospodarczym w obrębie własności dużej był system gospodarki naturalnej. Osadnicy zarówno wolni jak i nie-wolni za udzieloną w użytkowanie ziemię płacili panu gruntowemu czynsz w płodach rolnych. Gdzieniegdzie spotykany czynsz pieniężny był zjawiskiem rzadkim. Wielcy posiadacze ziemscy, faktyczni właściciele, dążąc do podniesienia rentowności swych majątków, przeprowadzili ich reorganizację, polegającą na zaprowadzeniu podziału pracy. Pewne wsie lub określone gospodarstwa osadnicze zobowiązane zostały do pełnienia szczególnych posług lub składania danin w określonych produktach. Prócz tego osadnicy zobowiązani byli do składania danin i odbywania posług w stosunku do księcia, nadanie bowiem rycerzowi ziemi w posiadanie nie zwalniało ani jego, ani jego osadników od ciężarów prawa książęcego. Przy księciu również pozostawało prawo sądu. Od prawa książęcego ludność rycerskiego dominium mogła być zwolniona jedynie na podstawie książęcego przywileju.

20

Przywileje dla rycerstwa jako zjawisko masowe pojawiło się w Pol-dopiero w wieku XIII, gdy dokonane już rozbicie dzielnicowe "osłabła wskutek tego władza monarsza wzmocniły pozycję rycerstwa wobec panującego. Z punktu widzenia formalnego udzielenie przywileju było aktem dobrej woli księcia. Przywileje były w zasadzie wydawane poszczególnym rycerzom, z rzadka tylko dla całego rodu. Nie każdy rycerz przy tym otrzymywał w przywileju takie same korzyści. Najogólniej biorąc, przywilej zawierał zazwyczaj następujące punkty: uznanie prawa do dziedziczenia ziemi i formalne uznanie faktycznej własności, udzielenie immunitetu ekonomicznego, czyli zwolnienie ludności dominium od danin z tytułu prawa książęcego, udzielenie immunitetu sądowego, czyli wyjęcie ludności dominium spod jurysdykcji urzędników książęcych i poddanie jej jurysdykcji pana gruntowego oraz zwolnienie samego rycerza od szeregu ciężarów prawa książęcego. Mimo że przywileje były udzielane jednostkom i rzadko tylko rodom, w krótkim czasie cała ziemia rycerska została immunizowana. Nie odbyło się to drogą wydawania przywilejów przez panujących wszystkim zobowiązanym do służby wojskowej, lecz drogą faktycznej uzur-pacji immunitetu przez rycerstwo nim nie obdarzone a zainteresowane. Rycerze, posiadacze dóbr nie immunizowanych, w okresie największego rozpowszechnienia immunitetu poczęli samowolnie sprawować sądy nad ludnością zamieszkałą w ich dobrach oraz zaprzestali odprowadzania danin do skarbu panującego. Można przypuszczać, że jedną z przyczyn tego zjawiska, prócz słabości władzy książęcej i szeregu innych — była dość silna świadomość wspólnoty rodowej, z czego wynikało poczucie nie tylko solidarności, lecz i równości. Nowo formujący się stan, spoisty uświadamianą przynależnością do rodów, wykazuje mocne, wewnętrzne tendencje niwelacyjne, wyrażające się spontanicznym uzurpowaniem immunitetu, formalnie należnego tylko wybranym. Na dnie zjawiska przywłaszczenia sobie immunitetu leżały jednak korzyści klasowe, zwłaszcza jurysdykcja patrymonialna, uzależniająca ludność dominium całkowicie od pana gruntowego.

Trzecim wreszcie przejawem immunizowania ziemi była jej pośrednia forma, związana z procesem kolonizowania dóbr rycerskich na prawie niemieckim.

W pierwszej połowie XIV wieku proces immunizowania ziemi

będącej w posiadaniu rycerstwa herbowego został dokonany i z tą

:hwilą proces tworzenia się stanu został ukończony. Stan ten zawiązał

' na zasadzie klasowej: szlachtę utworzyło rycerstwo posiadające

me w ilości wystarczającej do powstawania dążeń immunizacyj-

nych. To prawda, że posiadanie ziemi w ilości wystarczającej do po-

ania dążeń immunizacyjnychbyło pochodną pełnienia obowiązków

skowych, ale fakt ten nie upoważnia do twierdzenia, że podstawą

'owstawania stanu było pełnienie społecznych czynności obronnych.

91

21

Rycerstwo włodycze spełniające te czynności, ale ubogie, gospodarujące najczęściej własnoręcznie, niezainteresowane uzyskaniem immunitetu, którego nie miałoby nad kim sprawować, do szlachty się nie dostało i ostatecznie stopiło się ze stanem chłopskim. Naszkicowany proces powstawania stanu nie wyczerpuje jeszcze zagadnienia. Ale nurt klasowy był nurtem głównym i do niego dołączyły inne, mniejsze już strumyki, wprowadzające w granice stanu szlacheckiego osobników i grupy całe nie wywodzące się z rycerstwa immunizującego ziemię. Szczególnie skomplikowanie wyglądało zagadnienie szlachty drobnej, zwłaszcza na ziemiach pogranicznych na wschodzie i później na ziemiach Księstwa Litewskiego.

Immunitet wprawdzie znosił na ogół dawne ciężary prawa książęcego, ale nie uniemożliwiał powstawania nowych obowiązków i świadczeń na rzecz panującego. Podatek paradlnego, obciążający również ziemie legalnie immunizowane, nabrał nawet cech podatku stałego. Wzmożone na siłach rycerstwo-szlachta protestowało przeciw narzucaniu przez panującego podatków w dowolnej wysokości, zwłaszcza zaś protestowało przeciw nakładowi podatków nadzwyczajnych. Pierwsze zwycięstwo odniesione zostało w roku 1374, kiedy król Ludwik Węgierski przeprowadził zmianę zasady dziedziczności tronu za cenę przywileju wydanego w Koszycach, pierwszego w historii przywileju dla całego stanu.

Przywilej koszycki określał wysokość paradlnego (zwanego odtąd łanowym) na dwa grosze z łanu kmiecego rocznie; folwarki od płacenia podatku zostały zwolnione. Przywilej poza tym zwalniał szlachtę od szeregu ciężarów w dziedzinie wojskowej. Główne jego znaczenie polegało jednak na czym innym. Przywilej koszycki stworzył prawa podmiotowe szlachty w dziedzinie skarbowej, co było precedensem do późniejszego uzyskiwania takich samych praw w innych dziedzinach. Przywilej formułował zasadę, że wszelka zmiana stopy podatkowej łanowego oraz nałożenie każdego podatku nadzwyczajnego może nastąpić tylko po wyrażeniu zgody ogółu zainteresowanych. Zasada ta stała się kamieniem węgielnym późniejszego sejmo- i sejmikowładztwa polskiego.

Przywilej koszycki uzależniający króla od szlachty stał się podstawą szeregu dalszych przywilejów. Szlachta godziła się na dawanie monarsze środków finansowych tylko w zamian za przywileje. Podzielić je można na trzy grupy: przywileje gospodarcze, przywileje wojskowe i przywileje rozszerzające zakres praw podmiotowych, publicznych i prywatnych szlachty. Przywilej czerwiński z r. 1422 uzależniał bicie monety od zgody szlachty i prałatów, przywilej warcki z r. 1423 zezwalał na przymusowy wykup sołectw od krnąbrnych sołtysów, przywileje nieszawskie, wydane w r. 1454 dla Małopolski i Rusi, zwalniały szlachtę od obowiązku płacenia cła od soli wiezionej na własny użytek. W r. 1496 przywileje te rozszerzone zostały dla całej szlachty w kraju na wszystkie

22

kuły przywożone na własny użytek szlachty oraz na wszystkie Jwożone płody szlacheckiego gospodarstwa. W przywilejach tych Upewniono szlachcie również zakup soli z żup po specjalnych cenach. Przywilej piotrkowski z r. 1496 zapewnił szlachcie wyłączność prawa do nabywania dóbr ziemskich i do propinacji, i wreszcie artykuły hen-vkowskie z r. 1573 przyznały szlachcie prawo do wnętrza ziemi, dotychczasowego regak.

W dziedzinie wojskowej szereg przywilejów z koszyckim włącznie zwalniał szlachtę od pewnych ciężarów związanych z utrzymaniem grodów oraz zobowiązywał króla do zwrócenia szlachcie szkód, poniesionych w wojnie poza granicami kraju i do wykupywania szlachty

z niewoli.

Z przywilejów rozszerzających prawa podmiotowe szlachty wymienić należy po koszyckim przywilej czerwiński, który stanowił, że król nie może konfiskować dziedzicznych dóbr szlacheckich bez wyroku sądowego. Lata 1425-1433 przyniosły następne przywileje ustanawiające ogólną zasadę prawną: neminem captmabimus nisi iure victum — szlachcica osiadłego nie wolno karać bez wyroku i nie wolno go przed wyrokiem więzić, z wyjątkiem wypadku złapania na gorącym uczynku mordu, gwałtu, podpalenia i grabieży. Przywilej nieszawski uzależnił ogłoszenia nowych ustaw i prowadzenie wojny od zgody szlachty, wyrażonej na sejmikach.

Przywileje królewskie, chociaż formalnie były aktem dobrowolnej rezygnacji monarchy, w istocie uzyskiwane były drogą walki między rosnącym w siły i aspiracje stanem szlacheckim a królem, który przywilejami musiał się szlachcie opłacać, w zamian za uzyskanie jej zgody na wszystkie ważniejsze posunięcia. Ważny jest fakt, że walka o przywileje przyczyniła się w wielkim stopniu do powiększenia spoistości stanu szlacheckiego również na płaszczyźnie psychospołecznej. Szlachta uformowana obiektywnie procesem immunizacji, w wyniku zwycięsko rozegranej walki o przywileje uzyskała własną samowiedzę społeczną w stopniu większym niż w poprzednim okresie, gdy przy nie uformowanym jeszcze stanie immunizujące się rycerstwo mogło odczuwać swą wspólnotę przede wszystkim na płaszczyźnie przynależności rodowej, l lerwsze starania o immunizację miały charakter indywidualistyczny i akplektywny. Okres przywilejów stworzył sytuację inną. Szlachta stała się świadomym swej siły arywistycznym stanem, dążącym konsekwentnie do osiągnięcia jak najbardziej zdecydowanej supremacji społecznej w państwie. Wyrażało się to następnie krępowaniem rozwoju miast i mieszczaństwa, ujarzmieniem chłopstwa, wyrażało się wszystkimi niemal posunięciami w dziedzinie polityki wewnętrznej. Natomiast ewnąrrz stanu szlacheckiego nastąpiło zjawisko zjednoczenia szlachty ejszej, a walka o przywileje była zarazem walką z popierającym oronę możnowładztwem. Walka ta zakończyła się zwycięstwem

szlachty mniejszej—przywileje dały podstawy przesunięcia się ciężaru znaczenia politycznego na stronę mas szlacheckich.

Dla historii powstania i rozwoju stanu szlacheckiego w Polsce formalnie najważniejszym skutkiem nadawania przywilejów było powstanie szlacheckiego parlamentu. Genezy jego dopatrywać się należy w dawnych wiecach z okresu dzielnicowego. Osłabiona wówczas władza książęca liczyć się musiała z rycerstwem ziemskim i stąd, przy konieczności wydania ważniejszej decyzji, książę zwoływał wiec rycerstwa, na którym zasięgał opinii zebranych, a w zamian za poparcie własnych planów udzielał przywilejów jednostkowych i rodowych. W okresie po zjednoczeniu państwa panujący zwoływali zjazdy ogólne z całej Polski, na które zjeżdżało najmożniejsze rycerstwo i prałaci swych ziem. W zasadzie zjazd taki miał zadania opiniodawcze, jednak wpływ zjazdu, zwłaszcza w okresie pierwszych Jagiellonów, był dość znaczny. Zjazd taki, zwany radą królewską, grupujący możnowładców świeckich i duchownych, przekształcił się później w senat.

Izba poselska wyłoniła się ze zjazdów prowincjonalnych sejmików. Udzielenie szlachcie w przywileju koszyckim i następnych praw publicznych podmiotowych zmuszało panujących do zwracania się do niej

0 aprobatę projektowanych posunięć, zwłaszcza dotyczących spraw podatkowych. Konieczność wzajemnego porozumiewania się sejmików ziemskich doprowadziła do powstania centralnej reprezentacji szlacheckiej — izby poselskiej. W końcu wieku XV parlament jest już zorganizowany, zasady jego funkcjonowania ustalone, przy czym izba poselska — reprezentant mas szlacheckich — odgrywa większą rolę od senatu, dawnej rady królewskiej.

Z chwilą utworzenia się reprezentacji szlacheckiej dalszy rozwój swobód stanowych odbywał się nie drogą przywilejów królewskich, lecz konstytucji sejmowych. Królowi pozostała pełnia władzy w tych dziedzinach, w których poprzez przywileje z władzy tej nie zrezygnowała. Z czasem sejm coraz bardziej rozszerzał zakres swych kompetencji i coraz bardziej ograniczał władzę panującego.

Jedną z wcześniejszych konstytucji sejmowych, zamykającą zarazem proces uzyskiwania fundamentalnych swobód szlacheckich w drodze przywilejowania przez panującego, była uchwała sejmu radomskiego z r. 1505: nihil novi nisi commune consensu. Konstytucja ustalała, że w przyszłości nie będzie mogło być stanowione bez zgody panów rady

1 posłów ziemskich żadne nowe prawo, które by naruszało prawa podmiotowe prywatne lub ograniczało wolność publiczną. Król Zygmunt Stary na sejmie piotrkowskim w r. 1538 konstytucję tę potwierdził w swoim i swoich następców imieniu.

Przedstawiony tu szkic dziejów szlachty nie obejmuje jej dziejów wewnętrznych. Wypadnie do nich nawiązać nieraz jeszcze. Dzieje szlachty jako całości mieszczą się w granicach trzech okresów historycz-

24

h- okresu gospodarki czynszowej, okresu pańszczyźnianego i okre-ny<nowstawania układu kapitalistycznego. Odchylenia periodyzacyjne SU zawsze jednak uzasadnione specyfiką przedmiotu badań. W tym Są dku Okresem ważnym dla analizy feudalnej kultury szlacheckiej W t okres trwania szlacheckiego parlamentaryzmu, od nihil novi po Konstytucję Majową. Nie oznacza to bynajmniej przyjęcia jakiejś bezpośredniej zależności między badaną kulturą a ustrojem politycznym. Istnieje natomiast pewna zbieżność zjawisk, uwarunkowana podstawowymi procesami ekonomicznymi, polegająca na tym, iż szlachta polska w latach 1505-1792 utrzymała narzucony przez nią państwu ustrój polityczny, którego symbolem i głównym elementem był szlachecki sejm, i że przeżyte w tych latach pełnię swego rozwoju kulturowego. Rozwój ten opisuje Aleksander Bruckner.

(W wieku XVI) „naród szlachecki przyzwyczaił się do paktowania z królem, do targowania się z nim (...), do skutecznej opozycji. Nie było w państwie siły, co by szlachecką zrównoważyła (...). Szlachta czytać nie umiała, ale przetarła się znakomicie w okazowa-niach zbrojnych, zebraniach sejmikowych, posiedzeniach towarzyskich, i ponosząc coraz mniej ciężarów publicznych, używała coraz więcej praw i przywilejów publicznych. (...) Monarchiczny, do niedawna absolustyczny ustrój ustępował powoli demokracji szlacheckiej, a życie parlamentarne dochodziło do nadzwyczajnego rozwoju. Gdy w Europie, oprócz Anglii, parlamenty tylko dla uchwalenia podatków zwoływano, sejm polski przeprowadził zasadę, że «nic na nas bez nas» mocy mieć nie może, on uchwalał i znosił pobory, prawa, przywileje, skrępowany niby królem i senatem, był w rzeczywistości ich panem i maszyną ustawodawczą, kierował po swej woli a zawsze z korzyścią dla siebie, nie dla państwa. Więc ukróciłwolnośćchłopa,zapobiegałjegoucieczce,ograniczyłwysyłaniejego synów do miast i cechów, nałożył coraz więcej robocizny i przeszedł w końcu zupełnie do gospodarki folwarcznej (...), skupując łany sołtysie, karczując nowiny, zabierając grunty po zbiegłym przed uciskiem chłopie. Stanął również przeciw mieszczanom, zabronił im zakupna ziemskich posiadłości, wykluczał ich z kapituł, obciążał ich handel, warując sobie wolność od ceł, patrzył nieżyczliwie na cechy, które mu towary podrażały, odsądzał szlachtę od funta i łokcia, wyjmując spod jurysdykcji miejskiej osobę i domostwo, wspierał świadomie obcych. Już w XV wieku zapowiadała się ta odmiana, XVI jej dokonał — i Polska została rzeczpospolitą szlachecką z obieralnym, acz dożywotnim królem"1.

„I okazało się, że szlachcic polski jedynie wolny w Europie, bo on swemu królowi nie był nic więcej winien jeno «podymne, pospolitą wojnę i tytuł na pozwie». Z tej wolności wypływała i równość, najoryginalniejsza cecha szlachectwa polskiego, nieznana w Europie, gdzie szlachta dzieliła się na wyższą, utytułowaną arystokrację, możnowładztwo, i na niższą; myśleli o wprowadzeniu tej różnicy panowie i u nas, wychylali się np. z podobnym żądaniem wśród wojny kokoszej pode Lwowem 1537 r., lecz oburzona szlachta rozsiekaniem zagroziła, i takim sposobem w Polsce żadnych dalszych różnic stanowych, a więc tytułów (...) nigdy nie było, zawarowano tylko w akcie unii lubelskiej, że te tytuły książęce, co przysługiwały od dawna panom litewskim, mają być i nadal zachowane, lecz w niczym równości szlacheckiej ubliżać nie mogą, ale i z tych tytułów szydzono niemiłosiernie jeszcze i w w. XVII, od kwiku świniego niby, itp. (...). Jak demokracja szlachecka nie znosiła tytułów ani orderów, co niby wyłom czyniły w równości braterskiej, podobnie nie zgadzała się na wyłom w równym prawie majątkowym, tworzony przez ordynacje, ustawy zabezpieczające skupienie i zachowanie majątku rodowego, ograniczające prawa działu

Bruckner, t. 2, s. 14 i 15.

25

i dziedzictwa. Kusił się o to w ciągu wieku niejeden ród, lecz dopiero Batory (...) dozwolił Radziwiłłom na urządzenie ordynacji ołyckiej (...) a Janowi Zamoyskiemu zamojskiej"2.

„Z równości wypływało także pojęcie braterstwa, i zwrot o braci szlachcie nie był bynajmniej pustym frazesem, mimo wszelkich różnic majątkowych, towarzyskich, kulturalnych, mimo płaszczenia się jednych a wywyższania drugich, mimo dumnych tradycji rodowych węzeł na poły mistyczny, zastępujący związki krwi, łączył setkę tysięcy szlachty polskiej przekonanej, że należałoby do niej z tytułu istotnych zasług przodków, krwią własną niegdyś nabytych, że ich nie zastępywała własna zasługa, że więc i król nikogo szlachcicem polskim nie udziała, chociaż on obcym tytuły choćby hrabiowskie nadawać może, że zaszczytu tego dopiąć można raczej przez dobrowolne przyjęcie do herbu. Tego braterstwa wieki średnie nie znały, wykluczały je silne różnice stanowe między barones a milites (nie mówiąc o włodykach) lecz skoro przywilej koszycki nie wysokim jednostkom (jak było z dawnymi przywilejami), lecz całej masie szlachty bez wyjątku był nadany, było to pierwszym krokiem do zrównania, siłą faktu zwycięstwo przez szlachtę przeprowadzonego"3.

„Miłość ojczyzny, nieznana średniowieczu, które ojczyznę z partykularzem utożsamiało, objawiła się dopiero w tym wieku, w imię miłości ojczyzny łączyli się — niestety nieliczni, wybrani, gdy wobec mas tem hasłem tylko szermowano, pod płaszczykiem pro publico bono demagogowie, jak Zborowscy, szlachtę łacno zwodzili. Nie znało średniowiecze ideałów starożytności, teraz kształtował się i przeciętny szlachcic na obywatelu rzymskim. Lecz wzorowanie jego było jednostronne, szlachcica polskiego zachwycała tylko wolność, a zapominał on zupełnie o «karności, siostrze wolności», jego zajmowała jedynie starożytna republika, tj. jej obrona przeciw wszelkiej tyranii, a przez tyranię rozumiał stale króla, dwór i karność, czyhającą na wolność, i se opponere, zawczasu a skutecznie, stało się przewodnim motywem myśli i czynu. Zapominał przy tym zupełnie, że ta jego starożytność spoczywała też na stałym, silnym rządzie, na prawie nieubłaganym (pereat mundus,fiat iustitia), na haśle niedwuznacznym salus reipublicae suprema lex esto, i nie wyniósł z niej żadnej nauki czy przestrogi (...). Truciznę raczej, niż miód wysysał szlachcic z kwiatów antyku, a co najgorsza, przez antyk upewnił się o konieczności niewolnictwa, skoro niewolnikiem stał cały antyk, więc i wolny chłop chrześcijański spodlił się jemu na takiegoż niewolnika, żył więc szlachcic w świętym przekonaniu, że na ziemi polskiej urzeczywistniał ideały starorzymskie, a z każdym lat dziesiątkiem wcielał się ten anachronizm coraz pełniej w myśl polską; literatura łacińska przyczyniała się walnie do tego fatalnego nieporozumienia, obcego Zachodowi, który się z starym «Rzymem» wcale nie utożsamiał"4.

„Węzły rodzinne były silne, a rodzina nie kończyła się na najbliższych, nie tracono się z oka, choć olbrzymie rozdzielały przestwory, wspólny herb łączył jednoklejnotników: już ten wzgląd wymuszał u szlachty pamięć heraldycznych i genealogicznych związków, szczególniej o «stryjów» herbowych pilnie się dopytywano, bo nie opuszczali łatwo krewniaka po mieczu, wujowie tracili wobec nich na dawnym znaczeniu"5.

„Rozeszły się zupełnie mieszczaństwo i szlachta, dawniej dzielił je język, zamożność, ogłada; teraz ród, stan, znaczenie, łączyć ich już niepodobna. Doszła szlachta szczytów, ona rządziła i wyzyskiwała swe rządy, od miasta stroniła z zasady, kupiła się na dworach pańskich lub żyła po dworkach — tylko dwór królewski zmuszał do miasta, ale to było epizodem raczej, niż czymś stałym. Skąd ta wyraźna awersja do miasta? Była ona po części dziedzictwem średniowiecznym, gdy miasto zdawało się czymś całkiem obcym, niemal

dBruckner,t. 2, s. 17-19. 5 Briickner, t. 2, s. 20. 1 Briickner, t. 2, s. 23 i 24. ' Briickner, t. 2, s. 61.

po części skutkiem decentralizacji ustroju, która nawet wysokim dostojnikom,

^dom kasztelanom, pobytu dworskiego, tj. miejskiego, nie narzucała, zjażdżano się

•mv aby się po kilku tygodniach rozjeżdżać (...) więc zamiast ścisku miejskiego

6' ła szlachta swobody po zamkach i dworach. Droga do przemysłu i handlu, do

^dów miejskich była jej zamknięta, o szkołę nie dbała, wieś dostarczała jej wszystkiego

T^yła podstawą jej ekonomicznego bytu, więc wsi pilnowała, gospodarstwu się odda-

wała żyła z sąsiadami, cóż jej po mieście? (...). Żyło się wygodnie, ale bynajmniej nie

wystawnie po staropolskich (...) dworach i dworkach drewnianych"6.

Około r. 1500 mogło się zdawać, że jeśli życie religijne będzie się rozwijało w tym mym kierunku, to przyjdzie chyba do zaśpiewania De profundis nad katolicyzmem, ctórego pustych, dawnych form życia już nie wypełniała. Całkowity rozkład moralny iuchowieństwa, jego rozpusta i chciwość, rzuciły szlachtę do walki z nim i zarazem w ramiona herezji. W istocie cała ta walka jałowa polegała na nieporozumieniu i skończyła się na niczym, bo «swoi swoich nie poznali». Gdy w latach 1520-1540 oba stany niby do walki na noże stawały, to przy końcu wieku wracały do niezamąconej harmonii, skoro tworzyły stan jeden, skoro całe wyższe duchowieństwo z szlachty się rekrutowało, skoro dostatki kościelne były jej przywilejem, a Kościół był «szpitalem» szlacheckim. Upadek katolicyzmu był niepowstrzymany, spory o lube grosiwo były zewnętrznym tegoż upadku objawem, ale utorowały drogę nowemu prądowi, który Europę z niechybnej moralnej zatraty wybawił: Luter, Zwingli i Kalwin ocalili katolicyzm i kulturę, bo o kulturze bezwyznaniowej nie mogło być jeszcze mowy (...). Powoli zcichały burze wyznaniowe, dochodzono do jakiegoś modus vivendi, najpełniej w Polsce, egzaltacja religijna nie opuszczała jednostki, dawne przesądy i zabobony wracały do życia i już wiek XVI przygotowywał powrót reakcji na każdym polu"7.

Tak przedstawiał się brucknerowski, sumaryczny obraz kultury szlacheckiej polskiej w wieku XVI.

(W wieku XVII) „wady ustrojowe (...) występowały coraz jaskrawiej: elekcja niedo-puszczająca wyboru vivente rege, co by kraj od wichrzeń bezkrólewia chroniło, liberum veto, wskutek czego mniejszość nie uginała się pod votum większości, brak skarbu, narażający kraj na olbrzymie straty dla konfederacji niepłatnego wojska (...). Rak anarchii toczył powoli wnętrzności (...). Parlamentaryzm wyradzał się w karykaturę (...). Każdy z sejmujących widział te niedorzeczności, ale godzono się na nie w ukrytej myśli, że może wypadnie się samemu tego wygodnego środka uchwycić, który przedstawiał najpewniejszą obronę przeciw zamachowi absoluti dominii (zmory trapiącej szlachtę), obawiano się wreszcie tworzenia precedensu dla innych reform. I zdano bez skrupułu, wylewając łzy krokodyle, cały sejm i całą żmudną jego pracę na złą wolę jednostki; liberum veto stało się kamieniem węgielnym ustroju Polski"8

„Zupełna zależność szlachty od magnatów była już faktem, już należało się opierać

czyjeś plecy silne, aby nie narażać na szwank życia czy mienia, aby liczyć na «krescyty-

-, czy to w formie wygodnej dzierżawy w dobrach magnackich, czy w posuwaniu na

?dy albo w ekspektatywie na, jeśli nie na całe starostwa, to choćby na jakieś cło czy inne

szlachta, zagarnąwszy wszystkie przywileje i korzyści, była przekonana, że nikt

jej me dorównał, że strzegła, jedyna w Europie (...) i wolności, i szlachectwa, jakim Bóg

uraczył; arcyludzki jego początek iluzji nie naruszał"9

,Pierwsza, a właściwie jedyna cecha szlachty, to rodowitość; do szlachty należy, kto J^ąpołączony krwią od przodków w męskiej i żeńskiej Unii. Syn szlachcica od matki albo

7 Briickner, t. 2, s. 67 i 68.

8 Bruckner, t. 2, s. 107-110. Briickner, t. 2, s. 384-386.

Briickner, t. 2, s. 387.

27

od babki mieszczki nie uchodził za pełnego szlachcica, kapituły nie dopuszczały go do kanonii. Krew szlachecka czysta winna płynąć w jego żyłach, bez przymieszki nieszlachec-kiej, i to nie od dziś, więc gdy w imię krwawych wysług czy z jakich innych względów obcego ziomka zaszczycono nobilitacją, to przecież w zwykłej drodze nie zostawał pełnym szlachcicem—tej pełni nabywał dopiero prawnuk jego. Szlachta jest więc ciałem zamkniętym i wchodzi się do niego nie tak nobilitacją królewską, jak przyjęciem do herbu, imię na -ski jest formalnością, istotę stanowi herb, a dowolnie herbów mnożyć się nie godzi. Prawda, są herby starsze i młodsze, ale to nie roztrzyga, tak samo jak równości szlacheckiej nie wadzi większy lub mniejszy majątek. Wadzi jej jakiekolwiek różnicowanie godności. W hierarchii społecznej stawał wyżej wojewoda niż szlachcic zagrodowy, ale honorowi osobistemu, czyli raczej kastowemu to ujmy nie czyniło, bo godności nie dziedziczyło i wojewodzie mógł zejść, mimo tytułu ojcowskiego, na najpospolitszego szlachetkę. Poza różnicami, jakie urząd nakładał, nie znosiła więc szlachta żadnych dalszych (...).

Po nobilitacji albo otrzymywał nowy szlachcic swój osobny herb, albo raczej przyjmował go ktoś herbowy do swego klejnotu; niegdyś bez ograniczeń to uchodziło, ale żeby zapobiec nadużyciom zakazano surowo samowolnego przyjmowania do herbu pod karą utraty szlachectwa i majątku (...).

Wymagania rodowitości wychodziły z zasady dziedziczności, zauważanej i w przyrodzie, sowa nie zrodzi jastrzębia, ani mieszczanin rycerza. Z dziedziczną krwią przechodzą dziedzicznie także rysy fizyczne i moralne, nawyki i nałogi, tak że od samego urodzenia szlachcic przeznaczony do czegoś wyższego, choćby bez żadnej własnej zasługi. Wprawdzie wymagała literatura moralizująca, od Modrzewskiego począwszy, osobistych zasług, którymi by rycerz-szlachcic zarabiał na honor klejnotu (...), ale to były frazesy humanistyczne, których na serio nie brano, czym marniejsza była osoba, tym goręcej przodków sławiono, a w dymie kadzideł panegirycznych zacierały się rysy choćby nicponia (...).

Do rodowitości przystępowała osiadłość, bene natus winien być i possessionatus, kto nie posiadał majątku ziemskiego, nie używał pełni praw szlacheckich, bywał np. wykluczony od wyborów. Bo Polak rzeczony od pola, więc na polu służyć ma, czy na wojnie, czy, jak od XVI wieku regułą bywało, na roli, czy sam, czy za siebie karząc chłopom swoim robić. Handel i przemysł kalają szlachcica, który się łokciem lub funtem bawi, albo kto miejskie prawa przyjmie, traci szlachectwo, wraca doń znowu, skoro miasto pożegna na zawsze, ale dzieci urodzone wtenczas, gdy się ojciec szlachcic miastem bawił, traciły szlachectwo. Takie potępienie godziwej pracy (obce Anglii) psuło ludzi w Polsce gorzej niż gdziekolwiek indziej, i wydzierał się kto mógł ze stanu niższego, a zarzucić komu nieszlachectwo, imparitatem, równało się śmierci cywilnej (...).

Pogarda godziwego rzemiosła i zarobku była na kontynencie niemal powszechna, ale Polska liczyła dziewięćkroć więcej szlachty próżniaków niż każdy inny kraj, w Polsce też rządu nie było, co by pilnował korzyści i potrzeb państwowych, Polska nie znała wreszcie stanu miejskiego, co by z czasem zrównoważył szlachecki. Więc mniejsza o to, że szlachta zabraniała miejskim synkom noszenia karmazynu, używania czerwonej pieczęci, że takiegogenerosusczytałageneresus,żeprzezywała mieszczansamsikami,szycami, szołdrami, łykami, lecz to zdeklasowanie całego stanu czyniło go dla szlachty niedostępnym, upewniało ją w własnym próżniactwie i zmuszało zubożałą do chwytania się najryzykowniejszych środków, byle nie uczciwej pracy.

Z takiego układu wynikało samo przez się (rzecz w innych krajach niesłychana), że choć cała szlachta czuła się jednym wielkim bractwem o cechach jakby mistycznych, ci, co się tym samym herbem pieczętowali (znowu rzecz gdzie indziej nieznana) uważali się za istotnych krewnych, choćby ich najdalsze przestrzenie dzieliły. Nabierała przez to genealogia nadzwyczajnego znaczenia, i mógł być szlachcic analfabetą, ale szczycił się niepo-mału, jeśli mógł w prostej czy bocznej linii, śród stryjców herbowych, wyliczać infuły, stołki czy drążki senatorskie. Próżność więc kwitła w najlepszej mimo wszelakiego gardłowania o równości i wysadzaniu się na tytułowanie dzieci wedle godności ojcowskiej i po

28

iakbv wojewodzie miał po śmierci wojewody choćby najlżejszą łączność śmierci ( ' JL Drugą odnowę tytułomanii tworzyły niezliczone godności miejscowe, z wojewod • • azwX,czaj, dla wszelkich powiatowych wielkości i zdarzało się, że ten całkiem 7 ^ueiwał kilku osobom, kancelaria królewska nie zawsze się o nieomylność sam ty"1 przyM K . a utwa aż do śmieszności. W siedemnastym wieku wmawiano

Staf L K splendoru rodu zagraniczne jego pochodzenie, to odziedziczył ten wiek od dlaW1? ) l zdawało się szlachcie, że gmach jej władzy, oparty na darmochach

ffisWch' wygórowanej ambicji, wieki przetrwa, pod osobliwą łaską boską i opieką N.

Tono terminów «mniejsza» i «większa»> szlachta, bo to się z równością nie , ale rozróżniano: nobilis o każdym szlachcicu, generosus, gdy urząd posiadał, nificus, za Sasów zjawił się wreszcie illustrissimus - ale wszystko par super pierwotnie tylko królowi, Wasza Miłość, spospolitował się a dalej l Waść, Aść itd., to zastąpiło już w XVII wieku

w ,

™ ogólne Wy, które w XVI wieku nawet żona do męża używała (...). Słusznie strofowano, że nawet rodzice synom waszmościowali" .

Wiek XVIII nie przyniósł większych zmian. Czasy saskie pogłębiły tylko stan rzeczy panujący już w wieku poprzednim, epoka stanisławowska pozostawiając szlacheckie masy nieruszone, wniosła jednak pewne elementy nowe.

Jednolity do niedawna naród szlachecki uległ rozdwojeniu, zupełnemu na zewnątrz "uwydatnionemu samym strojem i trybem życiowym (...). Wewnętrznie me przeru kała na razie zbyt głęboko reforma, bo z nielicznymi wyjątkami nie odmieniał sf rancuziały Polak dawnej natury. (...) Z czasem dopiero przeistaczała reforma obyczajowa ludzi istotnie ( ) W jednym zgadzały się oba obozy: w gonitwie za groszem; Francuz trwonił go na zbytki i karty Sarmata dusił go w skrzyni albo wyrzucał na psy i konie, służbę i pijatykę, procesy i zwady Francuz bogacił tylko obcych, Sarmata adwokatów i Żydów, aun sacra fames wiodła obu do kas obcych poselstw (...). Ale narastało inne pokolenie, z szkoły kadeckiej i z szkół Komisji, z innymi pojęciami o ojczyźnie i honorze; co do niego należała przyszłość. Naród szlachecki nie składał się z samej arystokracji, zgangrenowanej przeważnie (...), honor narodowy nie oni ocalili, czuwała nad nim szlachta zaciągająca się w konfede-raty barskie, pokutująca na Sybirze za wolność i wiarę, dalej młodsze pokolenie witające z uniesieniem Trzeci Maj, który na całe życie niezgładzone zostawił wspomnienie .

Tyle Briickner, a raczej tylko z Briicknera do rozdziału tego zaczerpnięto, ale cytatów tych wystarczy do przedstawienia jego ogólnej oceny kultury szlacheckiej. Wspomniano już we Wstępie o swoistym charakterze briicknerowskiej syntezy. Z syntezy tej zamieszczone zostały tylko fragmenty, niewątpliwie nie oddające obrazu całości, ale dotyczące cech kultury najbardziej ogólnych i zarazem podstawowych, będących przedmiotem analizy, dokonanej w rozdziałach następnych. Briickner dostarczył wstępnego materiału opisowego.

Briickner, t. 2, s. 388-393. Briickner, t. 3, s. 160-178.

29

II. Granice społeczności szlacheckiej i jej struktura wewnętrzna

Liczne pokolenia historyków dawnych uważały szlachtę w Polsce jedynie za stan społeczny. Pogląd to oczywiście słuszny, ale nie w swym wyłącznym sformułowaniu. Kategoria stanu, kategoria prawna, nie jest wystarczająca dla zrozumienia wszystkich faktów i przebiegów historycznych, dotyczących szlachty, zwłaszcza faktów kulturowych. Dla celów badawczych jednak kategoria stanu posiada fundamentalne znaczenie, delimituje ona bowiem społeczność badaną od społeczności innych, wyznacza jej zewnętrzne granice. Szlachta to przede wszystkim zbiorowość osobników, którym przysługują podmiotowe prawa szlacheckie. Dzieje formowania się stanu przedstawione zostały szkicowo w rozdziale pierwszym. Uformowany ostatecznie stan, zdobywszy pełnię władzy prawodawczej poprzez „własny" sejm, sam sobie rozbudował i powiększył wyznaczające go prawa. Procesu tego szczegółowo przedstawiać nie warto, wystarczy powiedzieć, iż w wieku XVIII wszystkie te prawa sprowadzały się do następujących:

1. wyłączność prawa posiadania dóbr ziemskich,

2. neminem captivabimus i bezwzględna nietykalność domu szlacheckiego,

3. wolność gruntów folwarcznych od podatków,

4. wolność od opłat celnych,

5. prawo nabywania soli po niższej cenie,

6. prawo propinacji,

7. wyłączność uprawnień państwowo-politycznych,

8. wyłączny dostęp do godności i urzędów świeckich i duchownych.

Te ostatnie dwa punkty wymagają pewnego komentarza. Szlachta uboga w praktyce nie bywała dopuszczana do urzędów i godności -pozostawały jej tylko stanowiska o wyraźnym charakterze posad. Występowały również silne tendencje do formalnego ograniczenia jej uprawnień państwowo-politycznych.

W zamian za uprawnienia tu wyliczone jedynym, faktycznym obowiązkiem szlachty była służba w pospolitym ruszeniu. Co było ono warte — dobrze wiadomo.

30

O posiadaniu przez osobnika praw szlacheckich, o jego przynależ-' ' do stanu, decydował bądź fakt urodzenia się z rodziców do niego leżących, bądź specjalny akt prawny, dopuszczający do członkow-Akt ten mógł być nobilitacją, czyli właściwym nadaniem szlachec-

bądź też indygenatem, czyli dopuszczeniem do szlachectwa polskiego osobnika posiadającego już szlachectwo obce.

Kategoria społeczno-prawna, kategoria stanu w wypadku szlachty Polsce jest kategorią strukturową na miarę całej Rzeczypospolitej. Wyróżnia ona — jak powiedziano — szlachtę od chłopstwa i mieszczaństwa, ale w niczym nie orientuje o wewnętrznej strukturze społeczności szlacheckiej. Pod tym względem użyteczność kategorii stanu w wypadku szlachty zachodniej — angielskiej, francuskiej, niemieckiej — była większa, istniał tam bowiem formalno-prawny podział na szlachtę niższą i wyższą, podział w jakiejś mierze odpowiedni do podziału klasowego i do roli w społeczeństwach tych pełnionej. W Polsce stan był jeden, a istniejąca sublimacja zachodnioeuropejskiego podziału stanowego w postaci częstego dziedziczenia (nie zawsze tych samych, ale równorzędnych lub wyższych) urzędów i dostojeństw nie uzyskała sankcji prawnej. Wewnętrzna struktura stanu szlacheckiego w Polsce to struktura klasowa.

Na płaszczyźnie ekonomicznej rozpiętość struktury jest ogromna. Z jednej strony mamy Radziwiłłów, Potockich, Czartoryskich, Sapiehów (trzymając się ciągle wieku XVIII), których dochód roczny wynosi miliony złotych, a z drugiej tysiące zaścianków szlacheckich, w których poziom życia nie był wyższy od poziomu chłopskiego, a w pewnych wypadkach nawet niższy. W roku 1789 wieś Grabienice Małe na drob-noszlacheckim Mazowszu, licząca 12 włók, była własnością 9 rodzin1. Takich Grabienie Małych było w niektórych częściach Rzeczypospolitej pełno. Są to fakty historykom dobrze znane, nie znajdujące — jak dotąd — systematycznego opracowania. Zarówno w wypadku Radziwiłłów jak i szlachty grabienieckiej mamy do czynienia z jedną zasadniczą klasą ziemian. Różnice ilościowe między nimi są jednak tak ogromne, że integralne jej traktowanie jest niemożliwe. Konieczne jest dokonanie wewnętrznej kategoryzacji. Kategoryzacji tej nie możemy opierać na areale posiadanej ziemi. Tej samej wielkości folwark, posiadający nawet aką samą glebę, mógł odrzucać różną rentę, zależnie od swego położe-iia, działa bowiem znane ekonomiczne prawo lokalizacji. Tak np. cena erni proporcjonalna do wysokości renty była pod Rawiczem w Wiel-<opolsce czterokrotnie wyższa niż pod Warszawą, o czym decydowała

ość granicy, poza którą szedł eksport2.

bvła ^m°leńs!ci' Szł*e z dziejów..., s. 56. W wielu wypadkach szlachta zagonowa uboższa VWn-° - i °P°W- Por- dane Smoleńskiego z danymi zawartymi u K. Dobrowolskiego, skie rozporządzenia ostatniej woli na Podhalu w XVII i XVIII w., Kraków 1933.

31

Do przyjęcia wydaje się natomiast kategoryzacja oparta na pewnych kryteriach produkcyjnych. Tak więc najniższą warstwą szlachty rolnej jest szlachta zagonowa, sama uprawiająca swą, posiadaną na własność ziemię. Wyższą warstwę stanowi szlachta cząstkowa, czyli ta szlachta, której z podziału większej własności — lub w innej drodze — przypadła jedna rodzina chłopów pańszczyźnianych, albo więcej nawet, ale w ilości niewystarczającej do całkowitego uwolnienia się od własnoręcznej pracy fizycznej. Następną warstwą jest szlachta folwarczna (jednofolwarczna lub parofolwarczna), która sama już ręki do gospodarstwa nie przykłada, ale organizuje produkcję i sprawuje nad nią bezpośredni nadzór. Najwyższy stopień stanowi już różnego kalibru magnateria, którą w jedną kategorię łączy wspólna cecha, iż w jej mniej lub więcej licznych kluczach folwarków organizacja produkcji i jej nadzór należy do sztabu płatnych administratorów: komisarzy, podstaro-ścich i jak ich różnie zwano.

Rzecz oczywista, że wewnątrz poszczególnych kategorii (magnate-rii, szlachty folwarcznej, cząstkowej i zagonowej) istniały pewne, dość duże, bardzo duże, lub ogromne różnice zamożności, wywołane bardzo wieloma czynnikami. Mimo to jednak kategoryzacja ta — w braku propozycji innych — ma uzasadnienie metodologiczne i może się okazać płodna. Choć bowiem między szlachcicem na jednym folwarku a szlachcicem na trzech, między magnatem na pięciu kluczach a magnatem na pięćdziesięciu występują różnice ilościowe, to jakościowo fakt, że znajdują się w takiej samej sytuacji produkcyjnej powoduje, iż postawy ich są jednakowe w istotnych społecznie sferach uczestnictwa życiowego. Polityczna i ekonomiczna postawa wobec chłopa będzie u szlachty folwarcznej — w sensie jakościowego typu — taka sama i inna niż u szlachty zagonowej. Podobnie polityczna i ekonomiczna postawa wobec szlachty zagonowej u magnaterii będzie taka sama i inna niż u szlachty folwarcznej. Do kategoryzacji tej przyjdzie w ciągu pracy tej nieraz się odwołać i nieraz ją egzemplifikować.

Klasa szlachty bezrolnej była również poważnie zróżnicowana. W jej wypadku przeprowadzenie kategoryzacji jedynie na podstawie wyznacznika ekonomicznego jest niemożliwe. Ekonomicznie łączy tę szlachtę fakt właśnie, że nie należy do właścicieli, natomiast indywidualna sytuacja ekonomiczna — w rozumieniu poziomu życiowego -była bardzo zróżnicowana, niejednolita. Szlachtę tę kategoryzuje przede wszystkim jej status i funkcja społeczna, sytuacja ekonomiczna natomiast dostarcza tylko orientacji wtórnej.

Pierwszą warstwą szlachty bezrolnej, warstwą — jak się zdaje — najbardziej liczną, była szlachta czynszowa. „Panowie mają obszerne

2 Korzon, 1.1, s. 92 i 350.

32

•edzictwa i wielkie starostwa, mają w nich szlachtę czynszową, nędzą 1 totą j powinnościami w niczym nie różniącą się od poddaństwa"3. Pr°warstwa szlachecka występowała jedynie na ziemiach ruskich tam \ śnie, gdzie „panowie mieli wielkie dziedzictwa", a wywodziła się z przeludnionego szlachtą zagonową Podlasia i Mazowsza, które vłaszcza w ciągu wieku XVII dostarczyły masy osadników. Osadzona z szem na niewielkich spłachetkach ziemi, które własnoręcznie obrażała szlachta ta nie tylko rychło ruszczyła się w morzu otaczającego ją ukraińskiego chłopstwa, ale niekiedy chłopiała nawet formalnie, przyjmując obowiązki pańszczyzny. Sytuacja ekonomiczna szlachty czynszowej była — jak się zdaje — jeszcze gorsza, niż szlachty zagonowej. Być może, że w licznych wypadkach ilość posiadanej na członka rodziny ziemi była wyższa niż u zagonowców, bowiem ziemi wolnej od uprawy było na wschodnich kresach Rzeczypospolitej, do chwili wybudowania Odessy, wiele; jakość gleby ukraińskiej zapewniała lepsze zbiory niż chude piaski mazowieckie i podlaskie, ale te korzystne okoliczności niwelowane były właśnie czynszem. Od chłopów różniła się szlachta czynszowa tylko praktyczną możliwością korzystania z praw politycznych, których jednak nie w swoim zakresie używała, oraz posiadaniem praw podmiotowych prywatnych, co w jej warynkach było

najczęściej fikcją.

Szlachta miejska była warstwą nieliczną. Część jej składała ta szlachta, która nie mając własności ziemskiej a posiadając minimum koniecznego wykształcenia zajmowała różnego rodzaju posady, głównie w sądownictwie. Bardziej jednak charakterystyczny dla szlachty miejskiej był jej odłam lumpenproletariacki. Pisze Jezierski: „w Wielkiej Polsce są szlachta brukowce siedzący w miastach: ci są żebracy, próżniacy, pijacy a często hultaje"4. Czytamy w innym źródle: „ślachcic taki odęty klejnotem ślachectwa poniewierał mieszczan biednego i ogałacał ze wszystkiego. W roku 1736 takiej ślachty w Poznaniu było kilkuset osób, a zuchwalstwo jej do tego stopnia doszło, że wśród rynku i na najludniejszych ulicach drzwi do domów wyłamywała i mieszkańców łupiła. Magistrat nie mogąc ukrócić tej szlachty, zniewolony został upraszać króla o powiększenie garnizonu poznańskiego"5. W nieuporządkowanych, ubezwłasnowolnionych miastach dawnej Rzeczypos-litej istniał wyraźny, lumpenproletariacki margines społeczny, którego znaczną część stanowiła ostatecznie zdeklasowana szlachtabezrolna. Ostatnią wreszcie warstwą w klasie szlachty bezrolnej, warstwą iczną i najlepiej sytuowaną była szlachta służebna, zwana też domową.

Jezierski, s. 73.

Jezierski, loc. cit. ' Łukaszewicz, 1.1, s. 111.

33

Sytuacja gospodarcza szlachty domowej była — z nielicznymi wyjątkami — dobra lub bardzo dobra. Twierdzenie to dotyczy zarówno szlachty domowej w ścisłym znaczeniu tego słowa — a więc wszelkiego autoramentu dworzan — jak i szlachty zatrudnionej w administracji dóbr. Ekonom folwarczny klucza Ossolińskiego w r. 1755 brał 300 złp. rocznie a prócz tego ordynarii różnych zbóż 13 korcy, wieprza, duże ilości słoniny, sera, masła, soli i płótna. Mógł na dworskim sianie wypasać 12 własnych wołów i dostawał w użytkowanie ogród warzywny. (Fornal dostawał 39 złp. rocznie i ordynarii 12 korcy zboża)6. Niektórzy dworzanie płatni byli świetnie. Podkomorzy Lipski, szlachcic więcej niż zamożny, ale przecież nie Radziwiłł, utrzymuje w końcu wieku XVIII marszałka dworu, któremu płaci rocznie 2000 złp. Marszałek ten jest w dodatku urzędnikiem ziemskim: miecznikiem — zapewne wendeń-skim, jak złośliwie dodaje pamiętnikarz7.

I jeszcze jedna warstwa szlachecka wymaga wymienienia, w zasadzie warstwa szlachty bezrolnej, ale niewątpliwie posiadającej. Należą do niej — liczni na przełomie okresu pańszczyźnianego i powstawania stosunków kapitalistycznych—chodzący zastawami kapitaliści, którzy w procencie za udzieloną pożyczkę brali w eksploatację magnackie folwarki, rezydenci wyjadający swój procent u szlachty folwarcznej i wreszcie cała palestra, przeciętnie od niejednego szlachcica folwarcznego znacznie bogatsza, dysponująca dużą ilością wolnej gotówki. Warstwa ta tworzyła klasę finansjery, w szczególnych polskich warunkach należącej do szlachty, będącej odpowiednikiem pewnych warstw mieszczańskich na Zachodzie. (Znaczenie tej warstwy jest przez historyków współczesnych poważnie brane pod uwagę, nie jest ona jeszcze natomiast dostatecznie zbadana.)

Przedstawiony na tym miejscu obraz struktury wewnętrznej społeczności szlacheckiej, zewnętrznie wyznaczonej czynnikiem stanowym, łączy się z konkretnymi propozycjami terminologicznymi, co wobec wieloznaczności używanych dotąd apellatywów, może mieć znaczenie szersze, nie tylko dla tej pracy. Pozostaje wszakże jeszcze jeden termin, dotąd nie używany, wart wszakże zachowania, mianowicie szlachta drobna. Zgodnie z tradycją jest to termin zbiorczy, oznaczający wszelką szlachtę niezamożną: zagonowców, cząstkowców, czynszowców, brukowców, przynajmniej część szlachty służebnej. Na płaszczyźnie kate-goryzaq'i ekonomicznej termin szlachta drobna jest bardzo nieprecyzyjny, ale nabierze on użyteczności przy omawianiu problemów kulturowych. Okaże się jednak wtedy, że do szlachty drobnej zaliczyć również trzeba będzie i uboższą szlachtę folwarczną, zagrożoną zdeklasowa-

6 Album literackie.

7 Ochocki, t. 2, s. 1071108.

34

Używany niekiedy termin szlachta średnia znaczy przede wszy-

Stkilpowtórztmy więc. Istotną cechą społeczności szlacheckiej w Polsce , • • D0dwójna struktura społeczna: stanowa i klasowa. Społeczność

i hecka wyróżniona była z całego kontekstu społecznego Rzeczy-

olitei momentem formalno-prawnym, wewnętrznie zaś rozwar-

PSFona była klasowo. Na płaszczyźnie socjologicznej nie można szla-

ht uważać jedynie za stan. Takie stanowisko dopuszczalne jest tylko v wypadku badań historyczno-prawnych. W żadnym natomiast wy-

adku nie można szlachty identyfikować z klasą — z jedną klasą — z czym niekiedy można spotkać się w marksistowskich pracach historycznych.

35

III. Ruchy strukturowe i jedność stanu

Uzyskawszy w ciągu wieku XV zdecydowaną przewagę w społeczeństwie zajęła się szlachta zagadnieniem ugruntowania jej, przede wszystkim poprzez przeprowadzenie jak największej separacji od innych stanów. Jeszcze w roku 1496 pojawił się zakaz kupowania przez mieszczan dóbr ziemskich, początkowo nie przestrzegany, później w roku 1538 przypomniany. W wiekach późniejszych szereg konstytucji zakaz ten powtórzyło, wyjmując spod niego mieszczan tylko paru najważniejszych miast. Konstytucje z lat 1505,1550,1633 i 1677 zakazywały szlachcie osiedlania się w mieście dla uprawiania rzemiosł i handlu.

Najbardziej charakterystyczne dla dążeń izolacjonistycznych szlachty były postanowienia sejmowe dotyczące nobilitacji i indygenatu. Ograniczeniom króla w sprawowaniu tej prerogatywy dała początek konstytucja z r. 1578, która pozwalała na nobilitacje tylko w czasie sejmu, z wyjątkiem zasług wojennych. Od r. 1601 nowe szlachectwo musiało być „objaśnione" konstytucją, co faktycznie oznaczało aprobatę sejmu, przy czym nobilitacja poddanego chłopa wymagała zgody jego pana. Od r. 1641 uzależniono od uchwały sejmowej również udzielenie indygenatu. Pada conventa z r. 1669 ustanowiły tzw. scartabellat. Świeżo nobilitowani nie są dopuszczani jeszcze do pełnienia urzędów, całkowite prawa szlacheckie przysługują dopiero trzeciemu pokoleniu świeżo kreowanych „urodzonych". Prawa kardynalne z roku 1768 zaliczyły uchwały nobilitacyjne do uchwał wymagających jednomyślności. Wreszcie w 1775 r. ustanowiono obowiązek zakupu dóbr ziemskich zarówno przez nobilitowanych jak i otrzymujących indygenat.

Osobny rozdział w historii szlachty stanowi walka stanu szlacheckiego o prebendy i godności kościelne. Mimo oporów biskupów i kapituł uzyskała szlachta ograniczenie dostępu przedstawicielom stanów innych do stopni i godności kościelnych, przy czym w wypadku chłopów oznaczało to od wieku XVII praktyczne wykluczenie. Uzyskanie przez chłopa prostych święceń kapłańskich było rzeczą właściwie nie spotykaną.

Wymienione konstytucje sejmowe dowodnie świadczą o dążeniu do uzyskania przez społeczność szlachecką maksymalnego dystansu wobec społeczności innych, o dążeniu tak silnym, iż możemy zasadnie mówić o tendencji izolacjonistycznej. Stan uformowany w okresie go-

36

darki czynszowej, w epoce przedparlamentarnej zwierał się coraz iei co przejawiało się przede wszystkim w zawężeniu możliwości tania się w granice społeczności osobników urodzonych poza sta-Tendencja ta ulegnie zmianie dopiero pod koniec badanej epoki, okresie tworzenia się układu kapitalistycznego. Motorem tendencji 'zolacjonistycznej jest interes członków stanu w utrzymaniu wyłączności swej uprzywilejowanej pozycji społecznej. Interes ten — mimo wewnętrznego rozwarstwienia szlachty — jest dla całego stanu interesem klasowym. Oczywiście, jest on interesem klasowym w wypadku szlachty zamożnej, natomiast w wypadku szlachty ubogiej jest on o tyle klasowy o ile fakt przynależności do wspólnego dla wszystkich stanu jest warunkiem sine qua non awansu ekonomicznego bez utrary uprawnień podmiotowych, co by towarzyszyło awansowi ekonomicznemu uzyskanemu w mieście.

Tendencja strukturotwórcza stanowa nie dokonała jednak swego dzieła w pełni. Możliwości nobilitacyjne nie zostały nigdy całkowicie zamknięte, a co więcej — zawsze istniały pewne szansę dostania się do stanu szlacheckiego drogą nielegalną, istniały nie tylko w okresie formowania się stanu, ale i w okresie tu omawianym. Właśnie fakt głębokiego rozwarstwienia klasowego powodował, iż granice stanu były w dołach społecznych w ogóle nieuchwytne.

W Rzeczypospolitej szlacheckiej istniał jakiś pozastanowy margines społeczny — ludzi luźnych, jak ich wówczas nazywano. Częściowo rekrutowali się oni ze szlachty ostatecznie zdeklasowanej (brukowcy), częściowo ze zbiegłych włościan, przepędzonych z cechu czeladników i terminatorów, trochę obieżyświatów z zagranicy. We wcześniejszych okresach wielu z nich było synami sołtysów, którzy swe sołectwa potracili. Obijając się po kraju i szukając zaczepienia gdzie Bóg da, wielu z nich trafić się mogła szansa gwałtownego poprawienia swego losu i uchodzenia za szlachcica. Wiele przykładów tego rodzaju wypadków zawiera Liber Chamorum1.

„Bielecki nazwał się Jan, który co wiedzieć, skąd się wyrwał. Ten kupił Biełkę wioskę pod Stryjem circa 1619 i Bieleckim dopiero począł się zwać".

„Gniewięcki nazwał się bel rzeźnik z Krakowa, który wołami kupczeł i do Śląska. Bogaty beł, a że kupieł w krakowski ziemi Gniewięcin, z czego zwał się Gniewięckim".

Ci dwaj może i byli szlachtą, ale źródło zawiera i inne materiały:

„Chróślicki nazwał się beł Jan, chłopski syn służąc u ślachty w sendomierski ziemi, pojął Chróślicką, dziedziczkę spłachcia jednego w Chróślicach i po tej żenię tak nazwał się".

Zazwyczaj do szlachty wchodzili synowie z lewej ręki ziemian •amożnych, o ile ci swym nieprawym potomstwem chcieli się zajmować. Z biegiem lat i pokoleń tradycja nielegalnego łoża zostawała zapo-j nowa rodzina niekwestionowana wchodziła w szeregi stanu.

Nekanda-Trepka.

37

„Boczkowski, czasem Boszkowski nazwał się bękart p. Szyprskiego z Szyprna u Kalisza. Miał p. Szyprski drugą wieś Boczków, od której tego bękarta nazwał" — według Trepki.

Zmazawszy Mił, Miłkoski bękarta zwał Koskim

Wstydząc się go przezwiskiem mianować ojcowskim.

Ja zaś mu Mił zostawię, Koski raczej urwę,

Kiedy ojciec miłował miasto żony kurwę.

pisał w Ogrodzie fraszek Wacław Potocki.

Dostawaniu się plebejów w szeregi szlachty sprzyjał fakt, że w Rzeczypospolitej przedrozbiorowej nie było instytucji heroldii prowadzącej rejestry rodowej szlachty. Gdy jednak który z plebejów chciał swą samowolną nobilitację legalizować i na to były łatwe sposoby: „Branwicki nazwał się Jan, zjawiwszy się skądsi (...) korumpował Branwickich Łukowskiego powiatu, co go powinnyrn przyjęli" czytamy w Liber Cha-morum. Plebejusze „dowiedziawszy się o drobnej szlachcie takiego przezwiska jakie sobie przybrali, jadą do nich i przepłaci pieniądzmi, a czasem i za beczkę piwa kupi to, że go przyznają być z domu swego i herbowym". Jeszcze w początkach XIX wieku praktyki takie były możliwe, jak świadczą o tym niektóre pamiętniki. Brak heroldii nie wynikał po prostu z niedorozwoju administracyjnego — był on również uwarunkowany ideologicznie, o czym później.

Drugą tendencją strukturotwórczą jest tendencja rozwojowa klasowa. W rozdziale pierwszym wskazano już na pierwociny rozwarstwienia klasowego rycerstwa w okresie formowania się stanu szlacheckiego. Właściwy proces rozwarstwienia rozpoczął się w związku z kolonizacją dóbr rycerskich na prawie niemieckim. Ziemia, która w okresie poprzednim była przde wszystkim środkiem utrzymania, stała się majątkiem rentownym, dającym dochód proporcjonalny do stanu skolonizowania, dochód możliwy do dalszej kapitalizacji. Większa własność rolna posiada możliwości kolonizacyjne większe niż średnia — mała własność szlachecka nie ma jej prawie wcale, nie stać jej bowiem na atrakcyjny dla kolonistów paroletni okres wolny od czynszu.

Okres kolonizacji był tylko krótkim etapem w wewnętrznym klasowym rozwoju stanu szlacheckiego. Postępujący coraz dalej rozwój produkcji rolnej, uwarunkowany rozwojem handlu tymi produktami, doprowadził wkrótce do porzucenia przez szlachtę gospodarki czynszowej i przejścia na folwarczny system produkqi na zbyt, w którym właściciel ziemski był sam producentem. Folwark, który we wczesnym średniowieczu należał do zjawisk bardzo rzadkich, w ciągu wieku XV staje się coraz częstszy, w wieku XVI zaś jest już typowy dla polskiego ustroju rolnego. Powstawanie folwarków spowodowane było powię-kszjącą się różnicą między ogólnym wzrostem cen a wysokością z dawna ustalonych czynszów. Dla pana gruntowego system gospodarki czynszowej stawał się coraz mniej opłacalny i coraz korzystniej przed-

38

wiało się prowadzenie gospodarstwa samemu. Do przejścia na ten 1 tem właściciel ziemski musiał jednak dysponować ziemią i siłą roboczą. ' W okresie rozkwitu gospodarki czynszowej ziemia będąca w użyt-waniu dworu stanowiła ilościowo niewielką część gruntów upraw-vch wsi. Ona to właśnie stanowiła zalążek przyszłego folwarku, jednak ołacalność tego systemu produkcji stała się przyczyną tendencji do iowiększania uprawnego obszaru ziemi dworskiej. Brano więc pod xie łąki, nowiny leśne i zajmowano pustki, czyli opuszczone w różny sposób łany chłopskie. Najważniejszym jednak sposobem powiększania obszarów dworskich był skup sołectw. Podstawą prawną skupu był pr/ywilej warecki z r. 1423, który wprawdzie przewidywał wykup sołectwa tylko w tym wypadku, gdy sołtys był „inutilis" lub „rebellis", lecz dowolna interpretacja litery prawa doprowadziła do ich zaniku już w wieku XVI. Dłużej przetrwały sołectwa w królewszczyźnie, ale już w roku 1563 konstytucja sejmowa wyraziła zasadę, że są one na skupie. Ostatnim wreszcie sposobem powiększania folwarku były rugi chłopskie. Folwark szlachecki był z reguły folwarkiem pańszczyźnianym. Dawne czynsze wpłacane przez chłopów z tytułu oddanej im w posiadanie ziemi zastąpione zostały robocizną na rzecz dworu. Powinności te, znacznie uciążliwsze dla chłopów, odbierające im możność zajęcia się własną gospodarką, nie mogły być wprowadzone w warunkach prawnych panujących w poprzednim okresie. Narzucenie pańszczyzny w wymiarze pożądanym dla rozwijającego się folwarku wymagało uprzedniego przytwierdzenia chłopa do ziemi i ubezwłasnowolnienia go prawnego. Szeregiem konstytucji sejmowych z przełomu XV i XVI wieku dzieło to zostało dokonane. Chłop praktycznie utracił swobodę przenoszenia się od jednego właściciela ziemskiego do drugiego i ostatecznie odsunięty został od królewskiego wymiaru sprawiedliwości. W tych warunkach dopiero mogły nieograniczenie wzrastać powinności chłopów wobec dworu. Pańszczyzna, która w wieku XVI wynosiła 2 dni tygodniowo z łana, w wieku XVIII wynosi przeciętnie 8 dni, a nawet dochodzi do 16.

Czynnikiem sprzyjającym lub utrudniającym przejście na masową produkcję zboża na zbyt było położenie majątku. Handel międzynarodowy produktami rolnymi był w dawnej Polsce przede wszystkim handlem morskim. Stąd im lepsze było komunikacyjne położenie majątku w stosunku do Gdańska, tym większa była opłacalność produkcji, decydowanie niekorzystne położenie faktycznie uniemożliwiało pro-Jkcję zboża na wielką, handlową skalę. Folwarki więc zakładane były przede wszystkim w prowincjach bliskich Gdańska oraz nad spław-nymi rzekami wiodącymi do Bałtyku. W Prusach Królewskich, najdo-wiiej pod tym względem położonych, w wieku XVI istniały wielkie •warki nie korzystające z pracy pańszczyźnianej, a gospodarujące me-idą kapitalistyczną zatrudniając płatnego robotnika. Bliskość central-

39

nego punktu zbytu i wynikłe stąd minimalne koszty transportu były podstawą opłacalności tej metody, która na skalę ogólnokrajową była wyjątkiem. W reszcie Polski wielka gospodarka folwarczna produkująca zboże na zbyt opierała się wyłącznie na pracy pańszczyźnianej. Tak więc folwarki powstawały najpierw nad brzegami rzek w dorzeczu Wisły i w niewielkiej od nich odległości. Ziemie leżące w zlewisku Morza Czarnego, aż po ostatnie lata wolnej Rzeczypospolitej, do chwili uporządkowania przez Rosję handlu czarnomorskiego i zbudowania Odessy, nie były w należytej mierze wykorzystane pod uprawę zboża na zbyt.

Wynikłe z odmiennego położenia folwarku różnice w korzyściach z jego prowadzenia przyczyniały się również do rozwarstwienia szlachty, ale w chwili pojawienia się korzystnej koniunktury rolnej już jednak niecała szlachta była w stanie organizować folwarki, niecała szlachta miała w dyspozycji odpowiednią ilość ziemi i poddanych.

Postępujący jeszcze w okresie przedfolwarcznym proces klasowego rozwarstwienia szlachty uzupełniony został i pogłębiony zjawiskiem dużego przyrostu naturalnego i wynikłym z niego dzieleniem majątków. O istnieniu dużego przyrosty naturalnego świadczy bardzo wiele materiałów historycznych, aczkolwiek podkreślić należy, że fakt ten nie wyjaśnia w zupełności istnienia szlachty drobnej, której to warstwy powstanie przebiegało w procesie bardziej złożonym. Wydaje się jednak nie ulegać wątpliwości, że przyrost naturalny i związany z nim podział ziemi, przez cały czas istnienia szlachty, działał na rzecz przekształceń struktury klasowej, rozkładając małą i średnią własność.

Procesom rozkładu małej a niekiedy i średniej własności ziemskiej towarzyszył proces koncentracji ziemi w ręku szlachty zamożnej. Na ziemiach etnicznie polskich przebieg tego procesu w zasadzie nie doprowadził do powstawania olbrzymich latyfundiów, choć były oczywiście wyjątki (Zamoyscy). Wielka własność rolna w Polsce etnograficznej przejawi dążności latyfundialne dopiero pod koniec okresu pańszczyźnianego. W okresie największego rozwoju folwarku wzrost możliwości bogacenia się dostępny był tak dużej ilości właścicieli ziemskich, że utrudniało to powstanie naprawdę wielkich latyfundiów. Koncentracja ziemi odbywała się przede wszystkim kosztem szlachty drobnej, nie mającej możliwości zaprowadzenia gospodarki folwarcznej. Najwcześniejsze latyfundia powstały na ziemiach ruskich i litewskich, a założycielami ich byli w części potomkowie dawnych kniaziów, w części szlachta polska, robiąca karierę na wschodzie. Drogą małżeństw i spadków latyfundia te przeszły częściowo w ręce szlachty z ziem Polski etnicznej, co przyczyniło się do procesu ich latyfundyzacji, dostarczając właścicielom ziemskim znad Warty i Wisły potężnych środków finansowych.

Proces rozdrobnienia małej i średniej własności ziemskiej objął całą Polskę, a w dzielnicach szczególnie gęsto zasiedlonych przez szlachtę —jak na Mazowszu—przybrał rozmiary skrajne. Na Mazowszu jednak

40

drobniejsza szlachta utrzymywała się i nawet rozprzestrzeniała w kierunku wschodnim, natomiast w Wielkopolsce i Małopolsce — gdzie pełno jej jeszcze było w wieku XVI — wyginęła. W wieku XVII i XVIII w zachodniej Polsce drobnej szlachty nie ma już zupełnie, utrzymuje się ona w niewielkiej liczbie na Podkarpaciu, siedzi zwartą ławą na Mazowszu i Podlasiu oraz gęstymi enklawami na wschodnich połaciach Rzeczypospolitej.

Zniknięcie drobnej szlachty z ziem zachodnich spowodowane było właśnie dogodnymi warunkami tych prowincji dla rozwoju gospodarki folwarcznej. Skoro o opłacalności produkcji zboża na zbyt decydowało położenie folwarku, to wpływało ono zarazem na cenę ziemi. Najkorzystniejsze położenie—jak już wspomniano—miały ziemie Wielkopolski i Pomorza, co dało możność tamtejszej drobnej szlachcie korzystnego sprzedawania swej ziemi rozwijającym się folwarkom i wejścia w szeregi szlachty folwarcznej we wschodniej części kraju, która rozwojowi produkcji na zbyt uległa ze znacznym opóźnieniem.

Historiografia polska liczy wiele opracowań dotyczących powstania folwarku i procesu koncentracji ziemi. W opracowaniach tych moment społeczny jest oczywiście uwzględniony, ale przede wszystkim na płaszczyźnie stosunku szlacheckiego dworu do chłopskiej wsi, przy czym w wypadku opracowań marksistowskich stosunek ten ujmowany jest w kategoriach walki klasowej. Istnieje jednak niedostatecznie uwzględniony dotąd — oczywisty zgoła — proces koncentracji ziemi i wynikające z niego konflikty wewnątrz stanu szlacheckiego. Przeglądając materiały źródłowe oraz liczne opracowania rzuca się w oczy wniosek, że niejeden szlachecki folwark rozrósł się i wiele fortun powstało w wyniku walki między samą szlachtą. Walka ta prowadzona była nie tylko przed kratkami trybunałów, ale i zbrojnie. Znane są wypadki rozsiekania przez zagonowców dokuczliwych sąsiadów—szlachty folwarcznej, znane są wypadki wyrzucania siłą szlachcica folwarcznego z wioski, która w jego ręku przeszkadzała w zaokrągleniu magnackiego latyfun-dium. W walce tej stronami była tylko szlachta posiadająca, szlachta bezrolna zaś pełniła funkcję instrumentalną. Główne fronty tej walki przebiegały między szlachtą zagonową a folwarczną, oraz folwarczną a magnatami.

Własność latyfundialna przychylniej niż własność średnia znosiła drobnoszlacheckie sąsiedztwo. Tłumaczy się to przydatnością polityczną szaraków dla magnatów. Będzie jeszcze o tym mowa. Ale te dobrosąsiedzkie stosunki cechowały tylko latyfundystów świeckich. Z walk drobnej szlachty z wielką własnością kościelną najbardziej znana jest historia tzw. księstwa sieluńskiego. Z czasów, gdy Mazowsze nie wchodziło jeszcze w skład Korony, proboszczowie płoccy zachowali immunitet w stosunku do sieluńskiej drobnej szlachty i wbrew prawom Rzeczypospolitej z immunitetu tego nie chcieli zrezygnować. Nie chodziło

41

w tym wypadku o powiększenie włości, ile zapewne o schłopienie drobnej szlachty, celem zapewnienia kościelnym folwarkom dostatecznej ilości rąk roboczych, jako że w okolicach tych szlachty była ogromna ilość, a chłopów brakowało. Walka ta rozpoczęta w wieku XVI, prowadzona w sposób bezwzględny, ciągnęła się aż do Sejmu Wielkiego. Podobnie walczyła kapituła wileńska z uchodzącymi za kniaziów Możarowskimi.

Kościół nie był zainteresowany w politycznym poparciu ze strony mas drobnoszlacheckich i nie miał potrzeby z nimi się liczyć.

Drobna szlachta przetrwała aż po wiek XX na Podkarpaciu, gdzie ze względu na warunki terenowe możliwości rozwoju folwarku były ograniczone, a przede wszystkim na Mazowszu i Podlasiu. Mazowsze, aczkolwiek mające dogodne warunki naturalne, nie przeszło szeroko fazy rozwoju wielkiej gospodarki folwarcznej. Folwark oczywiście istniał — drobna szlachta mająca nawet po jednym chłopskim dymie też prowadziła maleńkie folwarczki, ale zjawisko koncentracji ziemi nie zarysowało się szerzej. Spowodowane to było przede wszystkim brakiem licznej średniej i dużej własności ziemskiej, co datowało się jeszcze z okresu nadań książęcych, a pogłębione zostało dużym przyrostem naturalnym i rozdrobnieniem własności. Silna liczebnie drobna szlachta w walce z dużymi folwarkami nie ustępowała.

Mazowiecka emigracja drobnoszlachecka na wschód miała inny charakter niż emigracja wielko- i małopolska. Przede wszystkim zaczęła się ona wcześniej. Głód ziemi skłonił Mazurów do kolonizacji Podlasia wtedy już, gdy nie było ono jeszcze częścią państwa polskiego. Co ważniejsze jednak — emigracja szaraczków z Mazowsza powodowała tworzenie się na Podlasiu i dalej na wschodzie sytuacji analogicznej do mazowieckiej, powodowała pojawianie całych okolic zamieszkałych przez drobną szlachtę, posiadającą z każdym pokoleniem coraz to mniejsze działki. Nic dziwnego — emigranci reprezentowali bardzo słaby potencjał gospodarczy.

Wyjątki miały charakter zdecydowanie jednostkowy. Nieliczne, bardziej aktywne elementy emigrowały na dalekie kresy, gdzie istniały tereny nadające się do zawłaszczenia, i gdzie w sprzyjających okolicznościach można było wyjść na pana. Tak z ziemi łomżyńskiej wyszli Brzostowscy, Przeździeccy i Rzewuscy, a z ziemi ciechanowskiej Jabło-nowscy. Szansę te oczywiście nie były dostępne tej drobnej szlachcie, którą magnaci kresowi osadzali w swych majątkach na czynszach. Z reguły chłopieli oni szybko i z chwilą upadku Rzeczypospolitej zniknęli zupełnie.

Ogólnie można powiedzieć, że losy drobnej szlachty w wypadku maksymalnego rozdrobnienia własności, zależały od struktury klasowej regionu, a struktura ta zależała w pewnej mierze od warunków naturalnych. O ile na danym terenie szlachta zagonowa i cząstkowa była liczna, a duże folwarki nieliczne, tam utrzymała się ona i przetrwała właściwie do naszych czasów.

42

Nie chodzi tu tylko o fakt utrzymania przez zagonowców swych spłachetków ziemi, bo problem ten jest tylko fragmentem problemu szerszego, jakim jest utrzymanie się jedności stanu szlacheckiego wbrew wewnętrzemu podziałowi klasowemu i wbrew istniejącemu konfliktowi interesów. W Polsce w pewnym momencie, mianowicie w wieku XIV, zanosiło się na pokrywanie wzajemne struktury klasowej i stanowej, wtedy gdy ze zbiorowości rycerskiej, formującej stan odpadli wło-dycy. Rozwój społeczny poszedł jednak w innym kierunku i w rezultacie w wieku XVIII Radziwiłłowie i Grabieńscy znaleźli się w jednym stanie, pod względem formalno-prawnym w zasadzie sobie równi. W tymże stanie znaleźli się również brukowcy i czynszowcy zgoła już nic nie posiadający. Utrzymanie się tej jedności stanu w dużej mierze wynikło z przebiegu procesu społeczno-politycznego i z ustrojowych form politycznych Rzeczypospolitej.

Datująca się od XV wieku wielka koniunktura na płody polskiego rolnictwa przyczyniła się do nagłego wzrostu zamożności mas szlachty, wówczas jeszcze w przytłaczającej ilości ziemiańskiej. Umożliwiło to najliczniejszej warstwie szlacheckiej, szlachcie folwarcznej (szlachta zagonowa nie była jeszcze tak rozrodzona), wyrosnąć na siłę polityczną, która na przełomie wieku XV na XVI odsunęła możnowładców od wpływu na rządy i skrępowała ostatecznie władzę królewską. Polska stała się demokracją szlachecką, sprawowaną przez masy szlachty średniej. Ale w zwycięstwie szlacheckiej demokracji nad koroną i nad możnowładztwem, przy zmianie struktury klasowej stanu wywołanej procesem koncentracji ziemi, tkwił już zarodek procesu innego, który doprowadził do ustania wpływu politycznego szlachty średniej i ponownie przesunął ciężar znaczenia politycznego na magnatów i półmagnatów.

Zarodkiem tym była decentralizaq'a polityczna Polski. Sejmowła-dztwo przekształciło się w XVII wieku na sejmikowładztwo, co zwiększyło szansę lokalnych potentatów. A siła tych ostatnich wzrastała nie tylko skutkiem procesu koncentracji ziemi, lecz i w związku z innymi zjawiskami. Wiek XVII i XVIII aż do panowania Stanisława Augusta pełen jest jeśli nie wojen, to innych zaburzeń: buntów kozackich, przemarszów wojsk obcych, konfederacji szlacheckich i kwarcianych, wojen domowych magnackich. Ze wszystkich tego rodzaju niepokojów magnat wychodził bardziej obronną ręką, niż szlachcic zamożny. Po jednym przejściu Szwedów albo Moskwy szlachcicowi została dziadowska torba, o ile magnat go nie wspomógł. Magnat miał dobra rozrzucone, niekiedy po całej Rzeczypospolitej — zniszczona została jedna komisa-ria, zostało dziesięć innych. W stosunku do stanu posiadania magnat ponosił straty nieporównanie mniejsze i wspomagając szlachtę czynić mógł ją bardziej od siebie zależną. I uzależniał. Pozory jednak zostały zachowane, zasady demokracji szlacheckiej nienaruszone: rządzi sejm składający się w przeważnej mierze ze szlachty folwarcznej, posłowie

43

. , , be>wiązani są instrukcją poselską uchwaloną przez sejmiki, }e n -j^ zagra im miejscowy magnat.

tańczące ^^ przez liczną rzeszę zagonowców praw publicznych, , t>awi°ny kył stan rnieszczański i chłopski, czyniło z nich dla ktoryc po xjnciagnat5w wazne narzędzie polityczne. W r. 1662 w ra-magna ów ^za des Noyers o sytuacji w Polsce czytamy: „w każdym porcie rarv ^ znaczniejsi panowie starają się o popularność i wziętość wojewo bną szlachtą. Dla ujęcia sobie tej, częstokroć dają uczty między perisję szlachcie, mającej największy wpływ między bra-

i wyzn ) ^ sobie szlachtę w województwie, natenczas wybierają cią.,, ym sejm i dają im instrukcję podług swej woli"2. Nie tylko pos ów n ^e j szlachta zamożna dawała kupować swą przychylność, zagonów y/ \\Jll magnateria wyrosła w Polsce na potęgę polityczną W1, się na tej pozycji aż po ostatnie dziesiątki lat w. XVIII. Mimo i u zyma ^ j-,yła ona na tyle silna, by zlikwidować formalnie panujący WS.Z^ j ° "okracji szlacheckiej. Rządziła jak chciała, ale w sposób po-^S j°'- <izlacriec^m parawanem. Szlachcic potrzebował magnackiej sre m, z a^na^eiia potrzebowała szlacheckich głosów na sejmiku — opieki, a e czynszowej. Polityczne dzieje czynszowców dostarczają a ze sz stracji temu zjawisku. Szlachta folwarczna — wśród której cię awej czrie/ antymagnackie postawy nigdy nie wygasły — próbo-aemo raty upremację magnatów i pod koniec wieku XVII przepro-wała osłaP11- f, ? . . -, , , , . . r . r.

, y^j-eśleme z regestrow sejmikowych szlachty me posiadają-

Wa Z1 a Jyvfiście miało swój klasowy aspekt. Uchwały pozostawały cej.' C(? ?c ^gicutków realnych. Udział brukowców i czynszowców był jedna ?egaŁna, praktyką sejmikową, aż w r. 1768 — w momencie gdy statą, nie ^yte jeszcze u szczytu potęgi — stał się praktyką legalną, magna e owski bowiem pozwolił na udział w sejmikach „zastawni-sejm r p -^gj^om województwa", pod którymi to mianami rozumiano łY Kr-zyzoWa*y s*ę mteresy: szlachcic folwarczny potrzebował mag-goi ę. ^^ potrzebował szlachcica drobnego, by z nim większego utrzymywała się jedność stanu.

T dencje antymagnackie w wieku XVII i XVIII dadzą się zaobser-e,n. yU-o wśród szlachty folwarcznej — szlachty średniej, która wowac y^g^u XV złamawszy możnowładztwo, założyła fundament W °HClVciei demokracji. Dla szlachty drobnej wysługiwanie się magna-sz ac e (jzjiałalności politycznej posiadało zazwyczaj wielki urok. ^r ^r wski/ działacz polityczny województwa połockiego, w końcu u. lf y VIII był bardzo u drobnej szlachty niepopularny. „Bez orajców, ™ie u Centów i bez traktamentów tak wszystko pięknie na osobnych ^ a^?X\1 kandydatem konferencjach ukartuje, że ani się spostrzega jak

! Portof°

44

wziętość zniknie, pokój święty następuje a stalla i urząd biorą jednomy-&i ie ambicjenci, szlachta zaś do domu wraca z nosami na kwintę, że ich ' ulistrowski przed czasem od szabli i miodu do sochy i wody odprawił"3.

Pozyskanie głosów drobnoszlacheckich nie było trudne. Marcin Matuszewicz, wódz drobnej szlachty wołyńskiej przed każdym sejmikiem rozdawał jej 200 tynfów, nawet wtedy, gdy sejmik nie obchodził 3 osobiście, nie chcąc szlachty od kubanów odzwyczajać. Tenże Matuszewicz — szlachcic zresztą zamożny i przeciętnie wykształcony -znalazłszy się w chwilowych tarapatach i spotkawszy się z propozycją przejścia na jurgielt ambasadorski w zamian za starania koło stworzenia na Litwie partii profrancuskiej, propozycję przyjmuje i pisze o niej jako o niespodziewanym darze Opatrzności. Dla pozyskania tych głosów dobry był i szantaż. W końcu wieku XVIII na sejmiku bracławskim zmuszono do głosowania na rzecz stronnictwa reformy wieś szlachecką Pilawę — czynszowców osiadłych w dobrach Potockiego — groźbą egzekucji sumy należnej od szlachty jednemu z głównych jego przeciwników4. Podobnie w pierwszej połowie wieku XVIII na sejmiku brzeskim — jak pisze o tym Matuszewicz — gdy drobna szlachta rzuciła się rabować sklepy żydowskie, Sosnowski, pisarz wielki litewski i starosta brzeski pod groźbą postępowania karnego zmusił szlachtę do głosowania na rozkaz. Warto dodać, że Żydzi, jak co roku, złożyli na ręce starosty dużą sumę dla szlachty, by ta ich nie rabowała, Sosnowski jednak pieniędzy nie przekazał.

Istniejące rozwarstwienie klasowe przy utrzymywaniu się jedności stanu stwarzało ramy zjawiska pionowego ruchu społecznego, zjawiska awansu i deklasacji społecznej. Z nielicznymi wyjątkami zajmowania się przez szlachtę procederem miejskim deklasacja majątkowa nie powodowała relegowania ze stanu. Żaden awans również ze stanu nie wyprowadzał, z wyjątkiem obioru królem. Ten stan rzeczy ułatwiał jednostkom awans i nie przekreślał ostatecznie przyszłości w wypadku deklasacji.

Zagadnienie awansu szlacheckiego przedstawiało się zupełnie nieskomplikowanie, gdy chodzi o jego cele. Celem głównym, a w olbrzymiej ilości wypadków jedynym, było tylko uzyskanie pozycji szlachcica folwarcznego. Gdy pozycję tę szlachcic zawdzięczał urodzeniu, z reguły nie pożądał już dalszego awansu ekonomicznego, mogła być tylko mowa o godności lub urzędzie na miarę tej pozycji właśnie. Na taką miarę godności i urzędy nie miały jednak większego znaczenia politycznego i żadnego ekonomicznego. „Urzędnicy, których jest wielkie

Chodźko, s. 79. Cyt. dzieło — podobnie jak parę innych — jest utworem literackim. Uzieła literackie należą do uznanych źródeł socjologicznych, o ile spełniają warunek

Ą

Ostatni sejmik...

mnóstwo w każdym województwie, mają pierwszeństwo przed szlachtą inną z jakiegokolwiek domu pochodzącą"5. Chodziło zresztą o pierwszeństwo bardzo swoiste. Będzie o tym mowa później. Na tym miejscu interesuje nas samo zjawisko mobilności pionowej stanu, sam ruch strukturowy.

Jakież więc były drogi awansu społecznego dla szlachty drobnej, starającej się o przejście w szeregi szlachty folwarcznej?

Służba wojskowa wielkich możliwości nie stwarzała. Kwarciane chorągwie Rzeczypospolitej były rezerwuarem gromadzącym popula-cyjne nadwyżki drobnej szlachty, ale o karierę było w nich trudno. Tyle że przeżyć się dało — czasem pohulać. Wiecznie pusty skarb rawski nie pozwalał na regularne płacenie lafy, a królewska łaska w postaci panis bene merentium spływała na wielmożów — szaraczków omijała. Dla tych pozostawały tylko sołectwa w królewszczyznach, póki ich stało. W wieku XVIII nawet te niezbyt atrakcyjne możliwości, praktycznie się skończyły w związku z faktyczną likwidacją sił zbrojnych Rzeczypospolitej. W chorągwiach magnackich, składających się w żołnierskiej masie głównie z plebejów, wydaje się iż dla nielicznej szlachty zajmującej stanowiska oficerskie możliwości awansowe przedstawiały się korzystniej niż w kom-pucie, ale mniej korzystnie niż w innych rodzajach służby panu. Większe już możliwości przedstawiał awans przez Kościół, który był również rezerwuarem drobnoszlacheckich nadwyżek populacyjnych. Cały kler niższy składał się z drobnej szlachty, ale kanonie i biskupstwa były przede wszystkim obsadzane przez szlachtę możną i przez magnaterię. Trafiał się między prałatami niekiedy szlachcic ubogi, ale z rzadka.

Palestra była drogą awansową typowo drobnoszlachecką, ale drogą bardzo wąską. Wymagała nauki, której szlachta drobna niemal była pozbawiona, a poza tym była drogą kosztowną. Okres aplikowania był okresem deficytowym i mało kogo było na to stać. Szlachta brukowa w dużym procencie składała się właśnie z niedoszłych palestrantów, którzy wykoleili się w okresie aplikacyjnych trudności życiowych. Jeśli jednak ubogi szlachetka znalazł protektora, do doszedł do palestry i wyrastał często na karmazyna.

Szkoły były niedostępne młodzieży drobnoszlacheckiej ze względu na koszt nauki. Synowie szaraczków korzystali z nauki pośrednio, pełniąc posługi osobiste przy synach szlachty karmazynowej, właściwych uczniach. Synowie drobnoszlacheccy starsi, którym udało się przebrnąć przez klasy niższe, mogli utrzymać się w szkole pełniąc funkcje tzw. dyrektorów, czyli sprawując opiekę wychowawczą i naukową nad młodszymi karmazyniętami. Niewielka liczba szaraczków mogła korzystać z nauki, jako tzw. kalefaktorzy, zatrudnieni przez zakon utrzy-

' Porto/o/io..., s. 302.

46

- cv szłcołę, palący w piecach, sprzątający izby szkolne, bijący w skó-winowajców skazanych na chłostę. Te wszystkie możliwości uległy Graniczeniu jednak w połowie wieku XVIII, gdy zarówno pijarzy jak °iezuici założyli dla młodzieży szlacheckiej konwikty, w których instytucje dyrektora i osobistego służącego stały się zbędne. Protestowała też zlachta przeciw tej reformie.

Pisał wprawdzie ksiądz Stanisław Konarski w Mowie o konwiktach na skrypt pod tytułem «Skarga ubogiej szlachty» odpowiadającej, z potrzebnymi gwoli edukacji w Polszcze szlacheckiej młodzi refleksjami przez J.W. A JK.W.K.B.O. w Warszawie 1760, że utyskiwania ubogiej szlachty na konwikty są bezzasadne, że w niczym nie umniejszają one możliwości pobierania nauki przez synów drobnoszlacheckich. W tym jednak wypadku nie miał ks. Konarski racji. To prawda, że liczba konwiktów w stosunku do liczby szkół publicznych jest niewielka, ale też szlachcie drobnej nie wystarcza teoretyczna możność posyłania synów do szkoły. Cóż po nauce—gdy stać na nią nawet—jeśli nie towarzyszy jej związek z paniczem, fundamentem przyszłej odmiany losu. A w konwiktach przebywała młodzież najmożniejsza. Słusznie szaraczkowie obawiali się reformy edukacji.

Praktycznie bowiem jedyną i najpoważniejszą drogą awansową była dla drobnej szlachty służba u szlachty możnej i u magnatów. „W Polsce uboższa szlachta od dawna służyła majętniejszej i tak wypadało, między dwiema ostatecznościami żadnego nie było środka. Gdzie jest bogactwo bez granic, tam musi być ubóstwo w najwyżzym stopniu" — pisał Hugo Kołłątaj6.

W dostaniu się na dwór pański istniały stopnie trudności. Syn szlachcica zamożnego miał drogę ułatwioną. Był on brany przede wszystkim dla dodania dworowi splendoru, dla brylowania strojem, końmi, liczbą własnej służby. Poza tym cały szereg innych przyczyn: pokrewieństwo, krzyżujące się interesy itp. pomagały dostać się na dwór pański szlachcicowi zamożnemu, a raczej dostanie się to przesądzały. Również na dworze sytuacja jego była inna. Nie był on „dworskim" jak szlachcic ubogi, tylko rezydentem. Przebywając u magnata tylko dla promocji, przy jakimkolwiek niezadowoleniu własnym lub pana mógł się z dworem rozstać w każdej chwili.

W innym położeniu był szlachcic ubogi. Nie podejmował się on roli rezydenta, lecz przyjmował konkretne obowiązki w zamian za chleb, którego mu poza służbą brakowało. Musiał być panu użyteczny. Użyteczność ta sprowadzała się pozornie do osobistej usługi. Pozornie — ponieważ magnat i szlachcic karmazynowy ma tyle szlacheckiej służby domowej, że sprawność usługi na tym cierpi. Ale mieć ich musi, bo

' Kołłątaj.

47

biorąc młodzież drobnoszlachecką na dwór i zapewniając jej opiekę kupuje sobie wdzięczność i poparcie zaścianków. W tłumie tym karierę mógł sobie zapewnić ten szlachetka tylko, który swemu panu był rzeczywiście użyteczny. Nie reprezentacją, bo jej dostarczyć nie mógł, nie pracą, bo nie oczekiwano jej od niego — ale pomocą w działalności politycznej. I za te usługi pan rewanżował się cennymi podarkami, dzierżawą na wpół darmową dominialnych folwarków, darowiznami nawet. Powoli wyrastał szlachetka na posesjonata własnej wioski, a czasem i klucza folwarków.

Do szlachty domowej, obok szlachty służebnej w ścisłym znaczeniu tego słowa, należała szlachta drobna zatrudniona w administracji pańskich dóbr. Awans tej szlachty był uzależniony od tych samych czynników, co szlachty branej do osobistej posługi, możliwości powiększone tylko były okazjami dorobienia się per nefas. Natomiast możliwości dorobienia się przez pracę w instytucji publicznej były prawie żadne. Niedorozwój skarbowy i administracyjny Rzeczypospolitej szlacheckiej powodował, że ilość posad była minimalna. Pozostały jeszcze ekonomie królewskie, ale tu szlachta natrafiała na konkurencję obcych, przyjmowanych — zapewne — nie ze względu na ksenofilię panujących, ale z racji kwalifikacji cudzoziemskich większych niż szlacheckie. Protestowała przeciw temu szlachta, bo posady te były najbardziej atrakcyjne. Magnat lepiej pilnował swego dobra niż podskarbi nadworny królewskiego. Instrukcja ruska na sejm roku 1748 domagała się „upraszczać iuxta apromissa}. Kr. M. o konserwację szlachty polskiej in genere et habitu na dworze swoim, żądać usunięcia ignobiles et impossesionates cudzoziemców z administracji, ekonomii, z żup solnych, ceł i myt"7.

Stan szlachecki w Polsce, głęboko rozwarstwiony klasowo, utrzymywał swą jedność ze względu na krzyżujące się, polityczne interesy szlachty posiadającej i nieposiadającej, zwłaszcza magnaterii i szlachty drobnej, a to ze względu na szansę awansowe, które jedność ta dla niej przedstawiała. Problem ten szczególnie jasno się prezentuje na płaszczyźnie ideologicznej.

Diariusze sejmowe..., 1.1, s. 309.

48

IV. Naczelne wartości ideologii

szlacheckiej

Naczelne elementy ideologii szlacheckiej znane są powszechnie, wymienia je również Briickner, z którego cytaty zamieszczone zostały w rozdziale pierwszym. Na tym miejscu chodzi tylko o uwypuklenie pewnych cech tych wartości i ich funkcji w panującym — omówionym w rozdziałach poprzednich — układzie strukturowym.

Naczelną wartością ideologiczną w kulturze szlacheckiej w feudalnej Rzeczypospolitej było samo szlachectwo. Zdanie to nie jest mimowolną tautologią. „Tak ten będzie szlachcicem wolą i rozkazaniem cesarskim, jako jest lwem koczkodan. Każe im cesarz koczkodana sprośnego lwem zwać urodziwym, będę zwał, muszę, ale przecie koczkodan zostawa koczkodanem" — pisał Radawiecki w Prawym szlachcicu w wieku XVII. W zdaniu tym — i w olbrzymiej ilości mu podobnych, występujących w całej literaturze szlacheckiej—kryje się charakterystyczna hipostaza, powszechnik „szlachectwo" ujęty został jako rzecz. Instytucja prawno-ustrojowa nabrała w świadomości szlachty cech „bytu idealnego", o cechach zgoła magicznych. „Szlachectwo jest jakaś moc dziwna" pisał już Rey w Żywocie człowieka poczciwego. Dziwna i cenna, co zarejestrował język, synonimizując klejnot z herbem, godłem przynależności do stanu. Cena szlachectwa nie mieści się w kategoriach doczesnych — przekracza je, lokując szlachectwo w sferze religijnej.

Jednak przy bliższym wejrzeniu cena szlachectwa, wymiar jego wartości okazuje się zróżnicowany historycznie i warstwowo.

Dążenie do izolacji nowo formującej się społeczności stanowej ujaw-ruły się wcześnie, przy czym podstawową materią stało się urodzenie. Dążenia te występowały już w wieku XIII, choć łatwo wówczas jeszcze ożna było dostać się nie-rycerzowi w granice rycerstwa. W wieku XIV ft szlachecki jest już uformowany na zasadzie rodowitości, że zasto-|emy tutaj termin Briicknera. Szlachcicem jest ten, kto rodzi się z rojów szlacheckich. Zasada ta jeszcze w wieku XV była dla współczes-i oczywista, co tłumaczy się ogólną cechą wszystkich społeczeństw radycyjnych. W danym wypadku uwzględnić jeszcze należy tradycje lu słowiańskiego, na pniu którego powstał ród heraldyczny. . ™ uformowaniu się jednak stanu w wieku XIV na zasadzie rodowi, po jakimś czasie wystąpiły zjawiska pociągające za sobą konie-

49

czność — z punktu widzenia stanu — ochrony tej zasady. Pierwszym takim zjawiskiem było w wiekach XV i XVI liczne przechodzenie w szeregi szlachty bogatych rodzin mieszczańskich, zagrożonych w swym statusie społecznym rosnącą preponderancją szlachty, przechodzenie dokonywane zazwyczaj drogą indywidualnego uzyskania adopcji do herbu. Temu procesowi stan szlachecki przeciwstawił się w wiekach XVI i XVII szeregiem konstytucji sejmowych, przejście to utrudniających. Ale w ciągu wieku XVI wystąpiło również inne zjawisko. Przeniesione na teren Rzeczypospolitej humanizm i reformacja zawierały elementy podstawowe kwestionujące zasadę rodowitości jako tytuł do statusu społecznego osobnika. Pojawiła się konieczność uzyskania dodatkowej motywacji, podbudowującej ideologicznie tę zasadę. Motywacji tej dostarczyła specjalna doktryna ideologiczna, swoisty rasizm, występujący już u pisarzy wieku XVI, szczególnie silnie zakorzeniony i rozpowszechniony w literaturze wieku XVII. W myśl tej doktryny o wartości osobnika decyduje „zacność krwi" płynącej mu w żyłach, cnoty przodków są dziedziczone przez wnuków, im szlachectwo starsze tym lepsze. Doktryna ta leży właśnie u źródeł skartebellatu ustanowionego w wieku XVII. Główną przesłanką moralno-logiczną tej doktryny jest utożsamienie szlachectwa z cnotą i ustanowienie boże. Czytamy w Robaku sumienia Starowolskiego: „(...) szlachcicem tedy być nic innego nie jest tylko znacznym być, a znacznym cnotą między pospolitym człowiekiem, męstwem i dzielnością. Bo dlatego nazwany jest szlachcic, po łacinie nobilis, że ma być nad insze notabilis, to jest znaczny cnotą (...)". Na innym zaś miejscu: „(...) natura z woli bożej jedne ludzkie do posłuszeństwa obróciła, które rozumem małym opatrzyła, a owe do rozkazywania, którzy w rozumie i w cnocie przodek przed drugimi mają. Z tego źródła zaraz od początku świata urosły królestwa"1.

Rasizm był oficjalną doktryną szlachectwa, motywującą, wtórnie racjonalizującą zasadę rodowitości. W wypadkach indywidualnych motywacja ta znajdowała wyraz w dorabianiu nazwisku i rodowi fantastycznych genealogii, obfitujących w godności i zaszczyty. Godności te i zaszczyty były zazwyczaj obce — nie krajowe. Nie świadczy to bynajmniej o ksenofilii szlacheckiej — ta była bowiem szlachcie obca — ale o swoistości „naukowej" metody dociekań genealogicznych. Gdy kroniki o rodzinie milczały — a znajomość literatury historycznej była wśród szlachty całkiem dobra — wnioskowało się o dziejach rodziny pośrednio. „Dość było mieć nazwę Krasuski, a już szlachcic legitymował się od Crassusa, mieć w herbie godło Rzymianina, by puszyć się pochodzeniem od Scypiona, Sulli, Pompeja", pisał Raczyński. Kasper Niesiecki, jedyny heraldyk polski Rzeczypospolitej przedrozbiorowej

Studia staropolskie. Cyt. wg K. Kolbuszewskiego.

łneuiący na miano uczonego, dostał kije po ogłoszeniu swego herba-

v którym podawał prawdziwe genealogie rodów szlacheckich2.

Hv zabrakło „naukowych" przesłanek do wywodzenia genealogii od

R vmian lub królów barbarzyńskich, lub gdy fantazji nie stało, strojono

tradycje własne. Jeszcze w wieku XIX drobna szlachta na Litwie

'wała się tytułami ziemskimi, do których żadnych historycznych — ani

Im bardziej współczesnych — podstaw nie miała.

Doktryna rasizmu, wtórnie racjonalizująca wartość szlachectwa wyraża prawo natury ustanowione przez Boga. To więc Bóg sam stworzył szlachectwo, które jest wartością już charyzmatyczną, co dopiero właściwie tłumaczy jego zhipostazowanie. Ale Bóg, który szlachectwo i polską szlachtę stworzył, jest Bogiem katolickim. Między katolickim Bogiem a szlachtą polską stanął traktat. Szlachta wywiązuje się z przymierza zatykając krzyże tam, gdzie półksiężyc Bogu bluźnił i wprowadzając Ofiarę Mszy Świętej w miejsce psiego wycia heretyckich ministrów. Katolicki Bóg na wrogów swych wprawdzie:

„(...) mógł z niebieskich szańców obłokami osypanych, strzelbę niebieskich piorunów wypuścić, mógł ich rozstępnej ziemi jako Datana i Abirona, rebelizantów Mojżeszowych, darować, mógł wodami, jako Giganty zatopić, lubo wiatrami, jako słomę, po świecie roznieść, lubo ogniem, jak Sodomczyki, zapalić (...). Aby jednak wszechmocność jego pokazała się być mądrością przepleciona, raczył sobie obrać, aby słabością katolicką potęgę kacerską, głupstwem ich mądrości a pokorą pychę, jako krwią diament skruszył i rozsypał. (...). W tym albowiem nic inszego się rozumieć nie może, tylko to, iż z osobliwej łaski swojej naród polski pod boską łaskawą jego opiekę wojujący, jako niegdy machabejski, wszem narodom straszny, raczył chcieć uczynić. (...) Naostatek, żeby się i tego na wzbudzenie do chwały bożej nie opuściło, tak się Pan Bóg raczył wezbrać na chwałę narodu polskiego, iż gdyby znowu po tym wszystkim, uporu swego pokrzepić chcieli, nikim inszym tylko tym narodem złość ich zawsze potłumiał, a potęgę rozgramiał. Za co jego najświętszemu majestatowi niech będzie wieczna cześć i chwała"3.

Ale naród polski, to naród szlachecki. Szlachta jest przedmurzem chrześcijaństwa — szlachcic polski defensor fidei. Obrona i przedmurze chrześcijaństwa jest obroną i przedmurzem katolicyzmu. To zresztą obiektywne warunki sprawiły. Od czasu gdy społeczność szlachecka weszła w szczytową dla siebie epokę parlamentaryzmu, wszystkie nacje, z którymi Rzeczpospolita walczyła, były wyznaniowe obce. Protestancka Szwecja, prawosławna Moskwa, muzułmański wschód. Wiele było potopów, ale z każdego szlachta wychodziła triumfująca. Bóg bowiem w zawartym przymierzu ma zadanie szczególnej opieki nad szlacheckim narodem; Bóg, który sam stoi ponad szlachectwem, ale synowi kazał się ucieleśnić w królewskim rodzie Dawida. A że się urodził w stajni? — niejeden szlachetka w chlewie żyje, ale też przechowuje tradycje własnej rodowitości4.

3 Raczyński Fr., s. 258 Dębołecki, s. 10-12.

50

51

Gwarantowane przez katolickiego Boga triumfy szlachty polskiej doprowadziły do zjawisk" mesjanizmu. Mniej nas tu interesują jego literackie przejawy, niż wśród szlachty nie czytującej, lub zgoła nawet czytać nie umiejącej. Dla tej szlachty namacalnym dowodem, iż naród szlachecki jest narodem wybranym, jest fakt, że Bóg tak go rozmnożył. Pozostaje wśród szlachty kult ilości rozumianej jako dowód siły. Powiada szlachcic dowiedziawszy się o nieznanym mu dotąd nazwisku szlacheckim: „(...) kto tam wszystkie godności szlacheckie ogarnie, jest ich tyle u nas co piasku w morzu, na tym to i siła"5.1 to przeświadczenie panowało aż do końca Rzeczypospolitej szlacheckiej. W czasie Sejmu Wielkiego, na sesjach poświęconych sprawom podatkowym szlachta z całych sił protestowała przeciw pomysłom przeprowadzenia spisu ludności szlacheckiej. Czym postawy takie były wyznaczone? Nie wydaje się, by można je było wystarczająco tłumaczyć obawami przed fiskusem państwowym, by sprowadzić je można do postaw wyłącznie klasowych. Zakaz liczenia występuje np. u Izraelitów, u narodu również wybranego. Wydaje się, że i w jednym wypadku i w drugim, postawy te tłumaczą się subiektywnym podziałem „rzeczywistości" na to co święte i co świeckie. Zhipostazowane szlachectwo, jako ustanowione od Boga, jest „rzeczywistości" tej elementem świętym. Liczenie — dobre wobec bydła i chłopów, będących elementami gospodarki folwarcznej, a więc świeckimi — nie może być stosowane wobec szlachty. Byłoby to zaglądaniem Panu Bogu do kieszeni. Tym się też tłumaczy brak heroldii.

Należy zwrócić uwagę, iż fuzja szlachectwa z katolicyzmem, poprzez racjonalizującą doktrynę „zacności krwi" nastąpiła właśnie w w. XVII, wtedy, gdy zabrakło już warunków do zrelatywizowania katolicyzmu na tle innych wyznań, protestantyzm bowiem był już złamany. Wartość szlachectwa trwale została połączona z katolicyzmem. Fakt ten wpływał w pewnym stopniu dezintegrujące na stan szlachecki, w stopniu niewielkim jednak, proporcjonalnym do niewielkiej liczby szlachty niekatolickiej. Dezintegracja ta najwyraźniej przejawiała się w polityce katolików dyskryminujących dysydentów, która ustąpiła dopiero pod naciskiem Rosji, po sejmie roku 1766. Przedmiotem tej dyskryminacji byli programowo i przede wszystkim protestanci. Katolicka szlachta dosłownie brzydziła się odstępcami od Kościoła, przedstawiając ich jako koprofagów niemal. Na sejmie r. 1748 jeden z posłów o starościnie Grabowskiej, ewangeliczce, głośno powiadał, że jest seniorką wszystkich „kalwinów" i święci predykantów słowami „bierz ducha spod fartucha"6. Na wszystkich protestantach ciążył zarzut sprowadzenia

Paprocki podaje opisy herbu Noego i jego synów. Literatura piękna (Sienkiewicz, Gąsiorowski) zanotowała tradycję przypisywania przez szlachtę szlachectwa świętym katolickim. Por. także M. Wańkowicz, Szczenięce lata.

Memory alik..., s. 148.

dzkiego potopu, toteż przy każdej okazji podejrzewano ich o zdra-' ckie wobec kraju zamiary. W latach sejmu repninowskiego śpiewa-o po katolickich dworach szlacheckich: Lutry, kalwiny Bezbożne syny Z ojczyzny matki Chcą szarpać szatki7.

Godne uwagi jest, że jeśli już ujmować bezpieczeństwo kraju na płaszczyźnie religijnej, to w owym czasie grozili ojczyźnie prawosławni - ale na „lutrach" się skrupiło.

Pewne rysy dezintegracji stanu występowały również w postawach szlachty rzymskokatolickiej, wobec greckokatolickiej, unickiej. Fakt ten łatwo wytłumaczyć okolicznościami zawiązywania unii. W wieku XVII, gdy została ona dokonana, bojarstwo ruskie ongiś prawosławne spolonizowało się już ostatecznie i do katolicyzmu doszło wcześniej, bezpośrednią drogą. Unia była obliczona prawie wyłącznie na masy ruskiego chłopstwa. Katolicyzm, tak silnie złączony ze szlachectwem, był katolicyzmem rzymskim, nie greckim. Szlachcic grecki katolik przedstawiał się nieco podejrzanie — czy na pewno jest dobrym szlachcicem?

Stąd wynikało oficjalne uznanie wszystkich praw obywatelskich nielicznej szlachty unickiej jako jednak katolickiej, przy jednoczesnym faktycznym eliminowaniu jej od czynnego udziału w życiu publicznym. Wbrew wyraźnym postanowieniom unii metropolita ruski uzyskał wstęp do senatu dopiero na parę lat przed upadkiem Rzeczypospolitej, a biskupi nie weszli do niego nigdy. Skutki okazały się po rozbiorach. W zaborze rosyjskim unia upadła całkowicie i z wyjątkiem ziemi chełmskiej wszędzie powróciło prawosławie. W olbrzymiej ilości wypadków stało się to wbrew woli ludności, drogą dobrowolnego podporządkowania się przez hierarchię unicką władzom cerkwi prawosławnej, hierarchię spychaną i poniżaną w rzymskokatolickiej Polsce.

Te negatywne postawy w stosunku do szlachty greckokatolickiej były przez szlachtę rzymskokatolicką motywowane względami religijnymi, choć wynikały one z fuzji katolicyzmu rzymskiego ze szlachectwem. Czytamy u XVII-wiecznego pamiętnikarza piszącego o zmarłym przyjacielu: „(...) któremu racz dać Panie wiekuistą światłość za jego wysokie cnoty i afekta ku mnie dobre, j^/eli godzien jest łaski Twojej, bo był religii ruskiej"8.

W wypadku prawosławia negatywizm oceny był jeszcze silniejszy, ale wobec braku większej liczby szlachty prawosławnej zagadnienie

Matuszewicz, t. l, s. 278 [por. też U. Augustyniak, Testamenty ewangelików refor-wanych w Wielkim Księstwie Litewskim, Warszawa 1992, s. 226-238 — przyp. wyd.]. Niemcewicz, 1.l, s. 45. °dlaniecki, s. 149.

52

53

dezintegracji stanu na tej płaszczyźnie jest całkowicie błahe. Podobnie błahe jest zagadnienie postaw szlachty katolickiej wobec szlachty muzułmańskiej. Warto może tylko zaznaczyć, że postawy te były na ogół życzliwe, nie do porównania nawet z postawami wobec protestantów.

W wieku XV i w części jeszcze w XVI szlachectwo oparte o zasadę urodzenia, o briicknerowską rodowitość, było przede wszystkim instytucją prawną, w drodze adopcji do herbu względnie łatwo dostępne osobnikom urodzonym poza stanem. W wieku XVII szlachectwo — pozostając oczywiście instytucją prawną — stało się, w warunkach omówionych poprzednio, najsilniejszą wartością ideologiczną, stało się elementem kultury tak głęboko uczuciowo przeżywanym, że aż hipo-stazowanym, swoistym „bytem idealnym", stało się wartością niemal „absolutną", jeszcze społeczną i - dzięki fuzji z katolicyzmem — już transcendentną. W wieku XVII i w części XVIII tak wysoki wymiar szlachectwa występuje w skali całej społeczności szlacheckiej najszerzej, ale od połowy wieku XVIII na obrazie ideologicznym szlachty występują pod tym względem poważne rysy. Postępujące rozwarstwienie klasowe stanu i jego konsekwencje powoduje rozszczepienie ideologiczne. Dla znacznej części szlachty bogatej i magnaterii szlachectwo przestaje przedstawiać wartość tak wysoką, jak w wieku XVII. Dowodzą tego coraz częstsze w wieku XVIII nobilitacje, udzielone z ominięciem praw o skartabellacie, dowodzą sprzeczne ze sobą konstytucje sejmowe co do przyznawania szlachectwa przeszłym na katolicyzm Żydom, wreszcie dowodzi tego kostytucja sejmowa z r. 1775, uzależniająca udzielenie nobilitacji od zakupu dóbr ziemskich i to znacznych. Konstytucja ta jest pierwszym krokiem na drodze, która prowadzi z czasem do pokrycia się granic stanu z granicami klasy, pierwszym krokiem postawionym w warunkach tworzącego się już układu kapitalistycznego. Wprawdzie i bogaty szlachcic — a może i sfrancuziały magnat — powtórzy za Starowolskim, że chwalebniej urodzić się, niż stać się szlachcicem, ale powiedzenie to będzie niekiedy nieświadomą, zakłamaną ornamentacją postawy, której bliższy jest przybłęda — nabywca dóbr ziemskich, niż bezrolny brat szlachcic.

Wartość szlachectwa natomiast utrzymała swój wymiar wśród szlachty drobnej, ta bowiem zagrożona deklasacją, lub już zdeklasowana, w fakcie posiadania szlachectwa upatruje — i słusznie — jedynej ostoi przed zupełnym upadkiem. Wśród szlachty tej żywa jest również doktryna „zacności krwi", zabezpieczająca i racjonalizująca zasadę ro-dowitości, będącą podstawą szlachectwa jedynie autentycznego. Z wartości szlachectwa wyrasta cała równościowa ideologia szlachty, będąca wyrazem stanowych tendencji integracyjnych, reprezentowanych głównie przez szlachtę drobną.

Jedno warto jeszcze podkreślić. Katolicyzm był tak silnie związany ze szlachectwem, że dzielił jego losy. Jeśli w miarę postępującego roz-

54

twienia klasowego innego wymiaru nabierała wartość szlachectwa atyfundystów i szlachty bogatej a innego dla średniej i drobnej, to

tyczy to także katlicyzmu. Religijny libertynizm szerzył się w wieku XVIII tylko w szczytach stanu szlacheckiego.

Wartość szlachectwa stała na straży homogenii stanu, wbrew tendencjom społeczno-gospodarczym, wprowadzającym w jego szeregi

obników kwalifikowanych do niego posiadanym potencjałem ekonomicznych, ze względu na ten potencjał nie mieszczących się już graniach stanu mieszczańskiego. Tylko bowiem przynależność do stanu szlacheckiego gwarantuje dostateczną ilość swobody potrzebnej do rozwijania działalności gospodarczej na większą, skalę. Wprawdzie szlachta odcina się nie tylko od mieszczan, którzy się z nią chcą łączyć, lecz także i od mieszczan pozostających w granicach swego stanu, ale i w jednym wypadku i w drugim jest to dążenie do uzyskania dystansu od społeczności konkurencyjnej. Do roku 1775 obowiązywała konstytucja stanowiąca o odebraniu praw szlacheckich szlachcie po prostu w mieście mieszkającej. Szlachta jednak handluje jak się da i czym się da. W końcu wieku XVIII Ochocki, szlachcic zamożny, działacz publiczny, cieszący się zaufaniem współbraci, handluje masowo orderami — co łatwiej jeszcze zrozumieć — i... karetami. Homogeniczna funkcja wartości szlachectwa w warunkach konkurencji między szlachtą a mieszczaństwem sprawia, iż nie jest pozbawionym sensu paradoksem usunięcie ze stanu bezrolnego szlachetki, który z potrzeby i braku innej szansy imał się młotka lub łokcia i pozostawienie w jego granicach szlachcica zamożnego, handlującego en gros. Rzekomy wstręt szlachty do „podłych" zajęć miejskich był mitem. Z pewnego punktu widzenia szlachcic okresu pańszczyźnianego to taki osobnik, który uprawia — lub uprawiać może — najbardziej rentowne zajęcia miejskie, tylko z pozycji uprzywilejowanych, wynikających z faktu przynależności do stanu, który jako całość pozycje te sobie niegdyś wywalczył. Wartość szlachectwa więc, stojąc na straży homogenii stanu, pełni dlań ważną funkcję integracyjną.

Wspomniano już o ideologii równościowej, genetycznie wywodzącej się z wartości szlachectwa. Ideologia ta też pełniła funkcje integracyjne. Dokonane z końcem wieku XV zwycięstwo szlacheckiej demokracji nad możnowładztwem było zwycięstwem krótkotrwałym. Mówiono ) tym, że postępujące rozwarstwienie klasowe oraz proces latyfun-dyzacji własności wielkich spowodowały, iż w wieku XVII — przy

'chowaniu pozorów demokratycznego ustroju politycznego — ciężar Baczenia politycznego ostatecznie przesunął się na stronę magnaterii.

d połowy okresu pańszczyźnianego rody magnackie są w Rzeczypospolitej jedynym czynnikiem dyspozycji politycznej i to w każdej dzie-

zii e życia. Te fakty uwarunkowały powstanie instytuqi klienteli.

"nożny nawet szlachcic folwarczny musiał podporządkować się mag-

55

nato wi, będącemu potęgą polityczną w prowincji, inaczej bowiem chleba — czasem i życia — nie był pewien. Matuszewicz zaryzykował w połowie wieku XVIII zerwanie z Czartoryskim, po czym zetknął się z zarzutem imparitatem — zarzutem nieprawego używania szlachectwa. Jedynie opieka drugiego magnata, Radziwiłła, wyciągnęła go z opresji, która mogła skończyć się całkowitą eliminacją społeczną.

Równości oczywiście nie było wewnątrz stanu szlacheckiego, choć suma uprawnień podmiotowych szlachty była w zasadzie taka sama, z niewielkimi — formalnymi tylko — ograniczeniami publicznymi szlachty nieposiadającej. Z równością sprzeczne było zjawisko uzyskiwania awansu tylko poprzez służbę u możniejszych, a przede wszystkim zjawisko klienteli. Im bardziej jednak rzeczywistość społeczna była od równości odległa, tym równość stawała się większą wartością ideologiczną, tym silniej ją szlachta zależna przeżywała uczuciowo. Równość jako wartość ideologiczna mobilizowała szlachtę w walce z możniejszy-mi o utrzymanie ustroju demokracji szlacheckiej, w zasadzie ją gwarantującej, mobilizowała s/^chtę do narzucenia możniejszym respektowania równości we wsz^f^ch tych okazjach, gdy narzucenie to było możliwe. Narzucenie to występowało zarówno na najwyższej arenie państwowej, jak i w granicach partykularza. Kiedy konstytucja sejmowa roku 1690 wymieniła „szlachtę mniejszą", wskutek powstałego oburzenia w jednej z konstytucji sejmowych z roku 1699 dokonano sprostowania: „ponieważ per errorem weszło w konstytucję anni 1690 słowo ujmujące aecjualitatis mieniąc mniejszą szlachtę, przeto za zgodą wszech stanów słowo to in perpetuum znosimy, przyznając że in aeąualitate mniejszego ani większego nie masz"9. Wszystkie masowe ruchy polityczne szlacheckie powołują się na równość całej szlachty, wyrażającą się zwłaszcza prawem do viritim odbywanej elekcji. A zarazem, gdy półpa-nek Prażmowski nietaktownie odezwał się do zagonowca Sobieszczań-skiego, to cała drobna szlachta okoliczna za szable chwytała, by naruszenie równości pomścić10. Wartość szlachectwa i doktrynalnie od niego pochodna wartość równości, obydwie dla szlachty drobnej i średniej posiadająca olbrzymi wymiar, tworzą z luźnej dosyć zbiorowości, głęboko rozwarstwionej klasowo, niedostatecznie obarykadowanej prawnie (brak heroldii) zwartą społeczność kulturową. Do społeczności tej należeli również magnaci, bo choć szlachectwo i równość dla wielu nie przedstawia wartości, to jednak muszą je aprobować, chcąc utrzymać konieczne w panującym ustroju politycznym poparcie szlachty ekonomicznie słabszej.

Smoleński, Szkice z dziejów..., s. 75.

10

Koźmian, 1.1, s. 137,138.

56

S rzeczność między rzeczywistością społeczną a wartościami rów-

• • szlachectwa jest powodem wielu przejawów kulturowych, już f paradoksalnych. Jednym z takich paradoksów jest instytucjonali-Z^°' bata Pan nie ma prawa bić szlachty sąsiedzkiej, ale ma prawo bić ^chtę u niego służącą, w zasadzie tylko młodzież, choć i starym się rf tawało. Ale ponieważ baty brali również chłopi, powstał więc ceremoniał bicia szlachty (na kobiercu, bez wyzwisk i mówienia „ty"), eremoniał, którego istotą był szacunek dla szlachectwa delikwenta i uznanie jego równości z egzekutorem. Podobnym paradoksem są formy przywitania i pożegnania: pocałunek w policzki, w ramię, w łokieć, w rękę, w brzuch i wreszcie padanie plackiem; prawda, że niekiedy są one wyznaczone sytuacją rodzinną, wiekiem, opinią o świętości itp., ale wyznacza je także różnica sytuacji społecznej wyprowadzalna z różnicy sytuacji ekonomicznej. Podobnie jest z manią tytułowania, w pierwszym rozdziale cytowaną z Briicknera.

Mimo tych paradoksów znaczenie wartości szlachectwa i równości jest dla szlachty olbrzymie, ze zbiorowości czyni nie tylko, jak powiedziano, społeczność kulturową, ale niemal grupę społeczną. Dlaczego „niemal" — o tym później. Integracyjna rola tych wartości jest ogromna

__doprowadziły one do tego, że szlachta myśli o sobie w kategorii „my"

— mimo rozwarstwienia klasowego. W wieku XVII i w znacznej części wieku XVIII szlachta będąc formalnie stanem jest przede wszystkim ponadklasową grupę kulturową z tym, że o istnieniu tej grupy w ostatniej instancji decydują momenty ekonomiczne. Historycznie — rdzeń stanu powstał na zasadzie klasowej, a w okresie omawianym na dnie ideologii szlachectwa i równości tkwi interes klasowy, bezpośredni lub pośredni; ten drugi o tyle, o ile w wypadku szlachty drobnej przynależność do stanu stwarza szansę awansu ekonomicznego.

Historycznej zmienności wymiaru wartości równości nie można na tym miejscu ukazać tak, jak było to zrobione w wypadku wartości szlachectwa. W wypadku szlachectwa zmienność tę ujawniały znane dzieje prawnej instytucji nobilitacji. Dla dokładnego przedstawienia zmienności wymiaru wartości równości przeprowadzić by najpierw należało wnikliwie studia nad politycznym mecenatem magnaterii i szlachecką klientelą. Fakt jednak, że wartość równości doktrynalnie wywodzi się z wartości szlachectwa — równość jest właśnie równością w szlachectwie — upoważnia do twierdzenia, że historyczna zmienność wymiaru wartości równości przedstawiała się tak samo jak wartości szlachectwa, tym bardziej, że zmiany, którym obydwie ulegały uwarunkowane były tymi samymi czynnikami. Tak więc wartość równości zwiększyła wymiar—poczęła być uczuciowo bardzo silnie przeżywana ~- w momencie, gdy rozwarstwienie klasowe stanu pogłębiło się w tym stopniu, iż zagroziło jego jedności, niosło bowiem w dalszej perpekty-wie wyodrębnienie drobnej szlachty jako stanu oddzielnego. Obawa

57

podzielenia historycznego losu włodyków określiła siłę równościowych postaw szlachty drobnej i średniej (również zagrożonej przez magnate-rię), stworzyła z równości wartość ideologiczną dużego wymiaru. Wartość równości szlacheckiej miała dla magnaterii wymiar tym mniejszy im bardziej w procesie rozwarstwienia majątkowego i powstawania instytucji klienteli stawała się ona wobec szlachty nadrzędna. Obydwie te wartości, szlachectwa i równości, stały się hamulcem dla możliwego, formalnego — uwarunkowanego tym rozwarstwieniem — podziału stanu, stały się ideologicznym mobilizatorem szlachty drobnej.

58

V. Społeczność lokalna i sąsiedztwo

Omówiliśmy pokrótce główne elementy kulturowe, właściwe podwójnej strukturze społeczności szlacheckiej, strukturze stanowej i klasowej. Ale te dwie struktury nie wyczerpują jeszcze listy struktur właściwych szlachcie w Polsce. Aby obraz był pełen, uwzględnić należy również strukturę przestrzenną.

Najbardziej typową społecznością lokalną w okresie pańszczyźnianym była społeczność dworska. Składał się na nią sam dwór, a więc właściciel wsi, jego rodzina, służba domowa i gospodarcza oraz pańszczyźniana wieś. W skład społeczności lokalnej dworskiej wchodził również karczmarz i ksiądz, ale sytuacja ich była nieco odrębna. Ich funkcja społeczna była ściśle związana ze społecznością lokalną, a mimo to w stosunku do niej byli oni w pewnym stopniu na zewnątrz. Wynikało to z mniejszego stopnia związania ich ze społecznością podstawowymi zależnościami życiowymi. Karczmarz mógł rozwiązać z panem umowę o karczmę i szukać chleba gdzie indziej — ksiądz mógł zostać przeniesiony w porozumieniu z kolatorem rozkazem biskupa. Od całej społeczności różniły ich szersze i częstsze kontakty ze światem. Cechą wszystkich społeczności lokalnych dworskich był bowiem duży stopień izolacji. Chłop pańszczyźniany przywiązany był do ziemi, której nawet na krótko nie mógł opuścić bez pozwolenia pana. Kościół parafialny był cotygodniową wprawdzie, ale szczytową możliwością styczności z członkami społeczności lokalnych, sąsiedzkich. Dla szlachcica służebnego szczytem takim był powiatowy sejmik — na dalsze ekskursje nie miał środków ani ochoty. Mógł sobie pozwolić na rozjazdy szlachcic folwarczny, ale już w wieku XVII szlachta ziemiańska niechętnie się z domu ruszała.

Książka ta paświęcona jest kulturze szlacheckiej, trudno więc w niej ajmować się całą społecznością lokalną dworską — zająć się należy przede wszystkim samym dworem.

Na szczycie dworskiej społeczności lokalnej znajdowała się mała

rupa społeczna — rodzina właściciela lub posiadacza wsi. Charaktery-

K*?^ cechą rodziny szlacheckiej była na płaszczyźnie strukturowej jej

•Ikość. „Najmilsza Rachel, małżonka moja, spłodziwszy ze mną dzia-

dwanaście przez lat życia swego ze mną trzynaście i osiem niedziel,

59

w jeden dzień Panu Bogu ducha oddała" czytamy u pamiętnikarza1. Nie był to wypadek jakiś wyjątkowy — rodzin takich znaleźć możemy wiele, a we wcześniejszym okresie nie tylko u szlachty średniej i drobnej. Marcin Zborowski, ojciec rokoszanina, miał dzieci szesnaścioro jeden z Ligęzów z dwu małżeństw miał synów osiemnastu, Stefan Czar-niecki dziesięcioro rodzeństwa. Nic dziwnego, że tak często spotykamy się w źródłach z powtórnym małżeństwem wdowców. Dopiero w wieku XVII rodzina magnacka i półmagnacka jest z reguły rodziną paro-osobową — ze względów na problemy dziedziczenia — ale wśród szlachty spotyka się jeszcze rodziny kilkunastoosobowe. Nie przeceniajmy zresztą liczbowych rezultatów tak dużej płodności — równoważyła je wielka śmiertelność. Wspomniani Ligęzowie wygaśli jeszcze w wieku XVI, Zborowscy w XVII, a życie rodzinne cytowanego pamiętnikarza — to jeden ciąg urodzin i pogrzebów.

Można twierdzić w świetle wielu dowodów źródłowych, że wielka płodność rodziny szlacheckiej nie miała charakteru wyłącznie spontanicznego, lecz w dużej mierze była wynikiem działania celowego, opartego o obowiązujące wartości. U podstaw zjawiska dużej płodności odnaleźć możmy postawę wobec własnego szlachectwa, emocję, która nakazuje kontynuację rodu „sięgającego starożytnego Rzymu". W ścisłym związku z wzmiankowanym już mesjanizmem utrzymana ciągłość rodu i liczba jego rozgałęzień jest przez szlachtę uważana — tak jak w Starym Testamencie — za dowód „szczególnej bożej prowiden-cji", a starania około osiągnięcia tego stanu rzeczy, płodzenie dzieci, jest rozumiane jako obowiązek nie wobec religijnego nakazu „mnóżcie się i napełniajcie ziemię", tylko głównie wobec ustanowionego przez Boga szlachectwa. Psychologicznie i kulturowo nie jest to oczywiście to samo. Charakterystyczne, że literatura szlachecka pełna była współczucia dla ostatnich z rodu.

Rodzina szlachecka warta jest odrębnej, socjologicznej monografii. Wielostronna analiza rodziny szlacheckiej nie mieści się w tej pracy. Wielkość rodziny szlacheckiej, sytuowanej u szczytu społeczności lokalnej, podkreślona została tylko ze względu na rolę, jaką w rozradzaniu się jej pełniła wartość szlachectwa. Jedno należy, może tylko, jeszcze podkreślić, mianowicie trwałość rodziny szlacheckiej i jej instytucjonalną rolę w dziedzinach życia w zasadzie pozarodzinnych. Miał rację Łoziński twierdząc, że choć:

„mawiano, że Polska stała jednostkami, rzec by raczej można, że stała rodziną (..•)• Etyczna siła rodziny długo była jedynym ratunkiem spraw publicznych, rodzina była też najwyższą, a może jedynie rozstrzygającą instancją opinii w społeczeństwie, którego klątwą była bezkarność i pobłażliwość publiczna (...)• Wpływ i znaczenie rodziny były tym potężniejsze, im szersze pojmowano jej granice, a nigdzie nie pojmowano ich tak szeroko,

Polsce świadomość łączności rodzinnej sięgała w najdalsze filiacje, rodzina stawała rzeczą, a wymowny to symbol jej moralnego obszaru, że już sama wspólność " tworzyła w języku szlacheckim nazwę ze znaczeniem powinowactwa, bo nazwę sSw herbowych"2.

Miał rację, jeśli pominiemy naiwności dotyczące etycznego wpły-

rodziny na życie publiczne. Przeglądając opisy sporów i batalii

Wirnikowych, kartkując obiaty grodzkie itp. obserwujemy, że rodzina

urem stawała we wszystkich sprawach, w których zainteresowany

wł jeden z jej członków.

Społeczność lokalna była wewnętrznie zestrukturyzowana na zasadzie klasowej i stanowej zarazem. Podstawowy podział zachodzący wewnątrz społeczności lokalnej to podział na rodzinę właściciela wsi i tych co na nią pracują. Ale moment stanowy przesunął granice tego podziału. Dwie zasadnicze warstwy społeczności lokalnej to szlachta, do której należą właściciele i rdzeń służby, oraz pańszczyźniani chłopi. Między tymi dwoma warstwami jest też największy dystans społeczny. W wyznaczeniu tego dystansu rola czynnika stanowego jest w praktyce większa niż klasowego. Ujawnia to jeden cytat, w świetle literatury pamiętnikarskiej jaskrawy, ale mimo to typowy:

„Od dawna doświadczaliśmy w gospodarstwie upadków, grad hreczkę i groch pobił, chudoba opadać zaczęła, ogień się był pokazał w kuchni, szczęściem uratowano, zgoła to były plagi boskie a smutne praessagia nie widzieliśmy czemu to przypisać, kiedy juvante Deo nareszcie się odkryła zgroza peccatum sodomiae. Marysia Zakrzewska szlacheckiego rodu wychowanica jejmości, wielka faworyta i bardzo usposobiona, okazała się winną. Długo się taiła ale panna Stolińska doszła do wszystkiego. Przyznała się wreszcie do konszachtów i amorów z Mikołajem teorbanistą, poddanym moim, którego kosztem moim wyedukowałem. Nie mogliśmy tego puścić płazem, JM ksiądz kapelan wziął na siebie oznaczenie i dopełnienie kary, wyznaczył dziewczynie sto dyscyplin, ale jejmość odprosiła na czterdzieści. Aby zapobiec przypadkowi przywiązano ją do drabiny i wyliczono a teorbanistę kazałem w dybki pod strażą posadzić na pięć tygodni, co piątek o chlebie i wodzie po sto dyscyplin. W każdy piątek była msza za ich intencje a z ich zasług po złotemu na nią wytrącano"'.

Po tych dygresjach powrócić należy do głównego tematu. Dwór szlachecki był również jednostką produkcyjną, był warsztatem rolnym. Ale ten produkcyjny jego charakter miał nieoczekiwanie doniosłe konsekwencje ideologiczne, bardzo poważnie rzutujące na cały kulturowy obraz świata szlacheckiego. Dwór ziemiański bowiem, jako warsztat produkcyjny, stworzył sobie na własny swój użytek potężną ideologię ziemiańską; potężną, ponieważ w hierarchii znaczenia zajmującą miejsce zaraz po ideologii szlachectwa i mieszczącej się w nim równości.

Datujący się od wieku XV wielki rozwój produkcji i handlu zbożem wynikające stąd dla szlachty liczne korzyści spowodowały, że na czoło vszystkich wzorów sytuacji społecznych obowiązujących w świecie

1 Odlaniecki, s. 7.

2 W. Łoziński, Życie polskie..., s. 153-155.

3 Ochocki, s. 60, 61.

61

60

szlacheckim wysuwać się począł wzór ziemianina jako najbardziej atrakcyjny. W miarę wzrostu korzyści wynikających z sytuacji rolnika szlachcica wzór krzepł, dystansował inne wzory sytuacyjne, aż wreszcie w okresie pańszczyźnianym sytuacja ziemiańska stała się współwyznacznikiern naprawdę dobrego szlachectwa. Bene natus et possessionatus (oczywiście catholicuś) — to doskonały typ szlachcica XVI, XVII i XVIII wieku.

Oczywiście, ideologia ziemiaństwa nie dosięgała znaczeniem szlachectwa, ziemiaństwo zaś nie stało się wartością o tym wymiarze co szlachectwo. Nikt o ziemiaństwie nie pisał takim tonem jak cytowany Radawiecki w Prawym szlachcicu pisał o szlachectwie. Mimo to sytuacja ziemiańska przedstawiała dla szlachty tak duże walory, budziła tak żywe uczucia, że możemy mówić o ziemiaństwie jako o wartości dużej. Już dla Reya treści ziemiańskiego żywota były rozkoszą. Ale ta szes-nastowieczna rejowska rozkosz brzmi jeszcze chłodno w porównaniu z miłością, jaką żywi szlachta dla ziemiaństwa, w wieku XVII.

O pompy żadne nie stoję,

Mając spełna wioskę swoją.

Z kmiotkiem sprawa, moja zabawa.

Zaprzęgłszy w pług sforne woły,

Rad zasiadam z przyjacioły,

Wszystkie tytuły: pełne ampuły.

Wsi cnotliwa, bodaj tobie

Kwitła sława ku ozdobie.

Jam twój, tyś moja, mój skarb chęć twoja4.

Sytuacja ziemiańska była dla szlachcica ziemianina i nieziemianina celem samym w sobie, nie była środkiem do osiągnięcia celów innych. W pewnych tylko wypadkach indywidualnych, nieprzeciętnych ambicji, sytuacja ziemiańska miała stać się materialną podstawą dążeń odmiennych. Duży wymiar wartości ziemiaństwa jest oczywisty w tych właśnie warunkach, w których jest ono wartością samą dla siebie. Należy przy tym podkreślić, że podobnie jak w wypadku szlachectwa ziemiaństwo również pozyskało wtórną racjonalizację ideologiczną. I również jak w wypadku szlachectwa racjonalizacja ta zaczerpnięta została z kręgu wartości religii katolickiej. Wzór ziemiański stał się wzorem życia poczciwego, życia przebiegającego pod znakiem dwu cnót katechetycznych: pokory i miłości. Pokora i miłość w ich poczciwym, ziemiańskim wydaniu uświęcają trzymanie się ustalonego tradycyjnie zespołu norm postępowania. Sankcjonują rytm życia osobniczego zgodny z rytmem życia przyrody (co faktycznie ogranicza działalność osobnika do ram własnego zagonu), usprawiedliwiają egoistyczną w gruncie rzeczy wegetację.

Przejdźmy do przykładów unaoczniających istotne treści ideologu ziemiańskiej.

Łoziński, op. cit., s. 60,61.

62

W roku 1796 pisał w liście poeta Alojzy Feliński o sobie:

Oprócz tego wypuszcza mi matka i nieintratną wioseczkę w Polesiu Ossowę, z której

• Hnak bardzo kontent jestem. Będę w niej gospodarował a la dziedzic, to jest mając

'id i spodziewam się znaleźć tam dosyć zatrudnienia przyjemnego i nieprzyjemnego,

W f wygody i zupełną spokojność. Tak dzieląc mój czas na mieszkanie w Klepaczach,

dosy *.*>w Wojutynie, na przejażdżki czasem do Lwowa, do Zasławia nie rozumiem,

IwtrTsię. nudził, a jeśli się to zdarzy, to będzie moja wina (...). Będę też miał fabryczkę

ie\ i klepek, które tam popłacają. Może dla ich przedania pojadę do Gdańska i wstąpię

do Was".

Oto mamy żywot człowieka poczciwego, jakby wprost przeniesiony / czasów pana Mikołaja z Nagłowić. Wygoda i spokojność zupełna, przejażdżka do Lwowa i Zasławia, w planie olbrzymia podróż do Gdańska, dla handlu klepką. Ale to część obrazu tylko. Józef Ignacy Kraszewski, który zbadał dzieje poczciwego poety ziemianina, tak o nim pisze:

Feliński dostał Ossowę w spadku, miał na niej nadzieję wielkiej eksploatacji. Położona w ogromnych lasach, naówczas jeszcze nietkniętych, które większą część dwóchset kilkudziesięciu włók obszerności majątku tego zajmowały, zdawała mu się nie bez przyczyny zdatną do zasilenia długiego handlu drzewnego, który w owym czasie właśnie się ożywiał. Jakoż zaniedbawszy zwyczajne gospodarstwo wziął się Feliński szczerze do wyrabiania lasu, balów, klepki, potaszu, najmował ludzi, kupował charcz, zaciągał długi (...) nie bardzo dobrze poszły spekulacje"5.

Feliński — choć mógłby żyć i w rejowskich czasach — jest przedstawicielem epoki późniejszej, okresu powstawania elementów układu kapitalistycznego. Toteż nie dzieje Felińskiego nas tu interesują, tylko to, co dalej Kraszewski, spóźniony piewca ziemiaństwa, wywodzi na marginesie tego przykładu.

„Spójrzcie na tych, co się dorobili lub dorabiają majątku — któż oni są? (...) W ich żyłach płynie krew zimna, skrzepła, gęsta, serce bije powoli, oczy się tylko, i to czasem, iskrzą. W ich przodkach naliczysz dawnych przerodzonych wychodźców Judei szczątki krwi germańskiej, kroplę wędrowną z żył John Bulla, lub gałęź szczepu włoskiego skarlałego od lat kilkuset. Spekulator żyje w pieniądzu, jego oko widzi grosz pod ziemią, w wodzie, w niebie i na każdym miejscu, widzi go we krwi własnych dzieci, w uśmiechu własnej żony, gdyby mógł go z siebie wyciągnąć dla siebie, sam by wlazł w alembik. I takim to się udaje, przytomność umysłu zwróconego przez całe życie w jeden punkt, wprawa, szalbierstwo, instynkt, wszystko im pomaga. Ale człowiek prosty, poczciwy, człowiek poeta jeszcze bardziej niż kto inny nie wyjdzie na spekulacjach, chyba osobli-wszym przypadkiem".

„Poeta jeszcze!" — czyli poeta w szczególności — nie nadaje się na spekulanta. Ale pozostawmy poetów, spekulacja — a raczej używając terminów dzisiejszych: racjonalna gospodarka mająca na celu zysk — ^ jest wogóle dla „człowieka prostego, poczciwego" nie jest dla zie-uanina. Spekulanci tylko „są czasami potrzebni raz na kilkaset lat na ikrzepienie upadającej fortuny lub wzniesienie jakiejś nieznanej fa-, mającej znaleźć miejsce innej, znikłej".

' Kraszewski, Wspomnienia..., 1.1, s. 27-38.

63

Cytat to ważny, ponieważ wykazuje on jaskrawię różnicę zachodzącą między gospodarką z ducha już kapitalistyczną, mającą na celu indywidualny awans majątkowy, a gospodarką poczciwą, taką jaką imaginował sobie Feliński, którą koronuje zwykła wegetacja. To właśnie jest najbardziej istotne. Jak potwierdzają to liczne materiały, ziemiańska poczciwość była po prostu wegetacją, motywowaną chrześcijańską pokorą, była brakiem dążnia do zasadniczej zmiany swej sytuacji. Poczciwemu ziemianinowi wystarcza odziedziczona po ojcach wioska, wystarcza tradycyjny poziom życia, wystarcza ustalony porządek społeczny i ustalone jego w nim miejsce. Starowolski podaje w Hekatontas, że poeta z Czarnolasu, gdy mu Jan Zamoyski kasztelanię ofiarowywał, odmówił motywując, iż boi się wprowadzać w dom swój senatora, bo ten zjadłby to, co Kochanowski zapracuje. Milsza była poecie lipa przed własnym domem, niż splendory senatorskie, które wymagały spekulacji, ale i dawały do niej okazje. Krzesło w senacie bowiem koronowało tylko indywidualny, wyspekulowany awans społeczny. Nie była to szczególna postawa wielkiego poety—takich domatorów było w Rzeczypospolitej pełno, mimo że ziemiańskie ekonomiki spekulację wręcz zalecały.

Kraszewski jest — jak powiedziano — spóźnionym wyrazicielem postaw tradycyjnych, powstałych wśród szlachty przed wiekami. Zacytowany tu został ze względu na swą lapidarność o pełnej wartości ilustracyjnej. Wypowiedź jego bowiem ilustruje nie tylko istotną treść ideologii ziemiaństwa — brak silnych ekonomicznych dążeń awanso-wych — ale również związek ideologii ziemiańskiej ze szlachectwem, w całym jego szerokim kontekście ideologicznym. Bóg, który ustanowił szlachectwo i stworzył szlachtę polską, jest Bogiem niezmiennego porządku. Raz ustalił drabinę hierarchii, na której szczycie magnat, a na dnie chłop, i raz ustalił liczbę miejsc na różnych szczeblach tej drabiny. Gdy z niezbadanych wyroków Bożych jakaś rodzina magnacka wygaśnie, to wtedy staje przed szlachtą dostępny doczesny środek wejścia na opróżnione miejsce, mianowicie spekulacja. W tym jedynym wypadku spekulacja ma pozytywny sens moralny. Ideologia taka ściśle odpowiada rzeczywistości, której istotną cechą była ilościowa przewaga typu gospodarki poczciwej nad gospodarką z ducha już kapitalistyczną, ale w której spekulanci trafiali się dostatecznie często, by ideologia ta powstała. Całą szlachecką drabinę hierarchii cechuje zjawisko dużej ruchliwości. Zginęli z historycznego horyzontu Melsztyńscy, Kurozwęccy, Oleśniccy i Górkowie, pojawili się Koniecpolscy, Zasławscy, Firlejowie, by z kolei ustąpić miejsca Zamoyskim, Potockim a później Mniszchom i Jabłonowskim. Nowe rodziny tylko w części dziedziczyły po kądzieli stare latyfundia — przede wszystkim dorabiały się pozycji magnackiej własną spekulacją. Spekulantami byli Rzewuscy i Sobiescy, Czartoryscy i Braniccy. Rodziny stare nie zawsze wygasały biologicznie, często się deklasowały. Górkowie w linii bocznej, jako Roszkowscy dotrwali do

64

v wieku XIX w roli średniego ziemiaństwa; Borowscy, Giedrojcie,

)W^__kniaziowie dynastycznego pochodzenia — zeszli do pozio-

Mdachty zaściankowej.

Ideologia ziemiańska, taka jak ją powyżej scharakteryzowano, była wa przede wszystkim dla drugiej połowy okresu pańszczyźnia-łyP° dy szlachta nie tylko najmocniej osiadła na swych folwarkach, fegg'dy zarazem została odsunięta od wpływu na rzeczy publiczne arz|z magnaterię. W okresie przechodzenia od systemu czynszowego pańszczyźnianego nie była ani tak rozwinięta, ani tak rozpowszechniona. Wówczas liczbowy stosunek spekulantów do poczciwców także Wyglądał inaczej.

Fakt, że poczciwa ziemiańska szlachta nie wykazuje silnych dążeń do indywidualnego awansu majątkowego i społecznego nie oznacza wcale, by w granicach swych folwarków nie prowadziła swoiście racjonalnej'gospodarki, mającej na celu uzyskanie maksymalnego dochodu. Wystarczy poczytać pamętniki szlacheckie i różne silva rerum, by zobaczyć, jak szlachta pilnie chodzi około swych majętności, jak sprawy gosp'odarcze są jej bliskie. Charakterystyczne są jednak kategorie jej myślenia o sprawach ekonomicznych.

Herszko arendarz został winien jeszcze z przeszłego kwartału dziewięćdziesiąt i jeden tynfów (...). Otóż kazałem ongi wziąć szachraja, na łańcuchu wpakować do sadza, między wieprze, żonę i bachorów resztę zostawiłem w karczmie, a młodszego tylko syna Lejzia sprowadziłem do dworu i kazałem uczyć pacierza i katechizmu, bo sprytny. Muszę go ochrzcić, o czym już uwiadomiłem księdza infułata, który na ten akt zjechać obiecuje, aby duszę jego przysposobić. Lejzio nie chciał się żegnać, ani pacierza naszego mówić, ale pan Strzałkowski rózgami go do tego napędził, dziś już jadł słoninę. JM ksiądz Bonifacy reguły minorum de obseruantia kapelan nasz, przykładny zakonnik,, bardzo się koło niego poci i upór dziecinny zwyciężyć umie (...). Przyjechali żydy z Berdyczowa, oddali za szalbierza Herszka dziewięćdziesią jeden tynfów, w prezencie głowę cukru, oko podłej kawy. Wypuścić kazałem Herszka, a syna chciałem zatrzymać jako już wchodzącego na łono Kościoła katolickiego, ale bardzo mi się prośbami uprzykrzać zaczęli więc i jego puściłem, ale żyd się znów pewnie na termin nie wypłaci; mam nadzieję, że Lejzio mi się znów popadnie i chrześcijaninem zostanie".

Cytat ten stanowi dobrą ilustrację, niewiele przejaskrawioną, szlacheckiego myślenia i działania ekonomicznego. Było ono takie jaką była społeczno-gospodarcza rzeczywistość okresu pańszczyźnianego. Nieskomplikowane stosunki produkcyjne, brak większej akumulacji, omni-potencja szlachty sprawiły, że podstawową kategorią ekonomiczną była kategoria przymusu. Ekonomiki Haura i Gostomskiego wręcz ją zaleca-Przymusu w stosunku do pańszczyźnianego chłopa, do Żyda i kogo da. Rzecz oczywista, że egzekwowanie przymusu jest przez speku-tów bardziej konsekwentne i bezwzględne. Natomiast gdy chodzi cel działalności gospodarczej, spekulantów od poczciwców różni zeznaczenie dochodów z produkcji folwarcznej: pierwsi przeznacza-je na dalszą akumulację, drudzy na zwiększenie konsumpcji. Kto raz osiągnął sytuację ziemiańską, ten na ogół nie pragnie z warstwy

65

szlachty folwarcznej przejść do szeregów magnaterii. Miły mu proces dorabiania się ma następować nie indywidualnie, ale na miarę jeg0 miejsca w skali całej klasy. Zjawisko analogiczne występuje w mieście tylko że tam cechy i gildie sformalizowały ekonomiczne myślenie w postaci przepisów prawnych.

Poczciwość to — jak już powiedziano — pokora i miłość. Pokora racjonalizuje trwanie na danym przez Opatrzność — przymusowym zazwyczaj — miejscu zajmowanym w klasie, miłość jest czynnikiem ideologicznym, działającym w ramach sąsiedztwa przede wszystkim.

W społeczności sąsiedzkiej wszyscy są sobie w zasadzie równi ponieważ wszyscy są szlachtą. Szlachectwo — dobre szlachectwo oczywiście — jest warunkiem członkostwa w sąsiedztwie. Ale wszyscy są sobie równi tylko w zasadzie, bo faktycznie sąsiedztwo posiada określoną strukturę wewnętrzną, uformowaną na kształt piramidy. Na szczycie zajmuje miejsce sąsiad przewodnik posiadający największy autorytet. Źródła tego autorytetu są różne, najczęściej majątkowe, czasem moralne. W ramach sąsiedztwa może być autorytetów więcej, ale mogą one liczniej istnieć o tyle, o ile uzupełniają i podtrzymują autorytet główny. W przeciwnym wypadku, w wypadku wzajemnej opozycji autorytetów, powstają na sąsiedztwie głębokie rysy. Ilustracją takiej sytuacji jest obraz zawarty w Panu Tadeuszu:

„Podhajscy, Birbaszowie, Hreczechy, Birgiele, wszyscy Sędziego krewni albo przyjaciele"

a z drugiej strony:

„...po zaściankach

W Dobrzyniu, Rzezikowie, w Ciętyczach, w Rąbankach"

autorytetem jest Gerwazy. Gdy dojdzie do konfliktu, sąsiedztwo pierwotne ulegnie zniszczeniu: szlachta Gerwazego dokona najazdu na dwór Sędziego, a temu skoczą w pomoc ci, dla których on jest autorytetem. Powstaną dwa odrębne sąsiedztwa; Konewka, Dobrzyński i „tatarski hrabia" Birbasz, dwaj sąsiedzi w sensie przestrzennego sąsiadowania ze sobą okażą się członkami dwu odrębnych sąsiedztw w sensie strukturowo-socjologicznym. Rzecz charakterystyczna przy tym, że •moralnego prestiżu Gerwazego nie starczyło na uformowanie sąsiedztwa konkurencyjnego z sąsiedztwem Sędziego, trzeba na to było klasowego prestiżu Hrabiego, którego Gerwazy swym prestiżem moralnym tylko wspomógł.

Warto tu zaznaczyć, że te dwa momenty, mianowicie istnienie wewnątrz sąsiedztwa określonej struktury opartej na autorytecie przewodników oraz możność dosyć dokładnego wyznaczenia granic społeczności sąsiedzkiej (sąsiedztwo Sędziego i sąsiedztwo Gerwazego) różni sąsiedztwo feudalne od kapitalistycznego. To drugie bowiem nie posiada ani wyraźnej struktury wewnętrznej (jest bezkszałtne), ani wyraźnych granic personalno-przestrzennych.

66

eacia w ramach dworskiej społeczności lokalnej jest również

• w ramach sąsiedztwa. I tu i tam Opatrzność i dziedzictwo

wege!i ?w dały osobnikowi określone miejsce społeczne, chrześcijańska

przodKow ^ mtl racjj do poprzestania na nim, zarówno wtedy, gdy

Przewodnikiem, jak i wtedy, gdy jest na szarym końcu. Ale w wy-

casiedztwa dochodzi właśnie motywacja miłości. P Mihii bliźniego swego jak siebie samego" nie dotyczy wszystkich, inku do chłopa i do mieszcznina moralnie wrażliwy szlachcic się uważał najwyżej za nadrzędnego opiekuna, nigdy - z wy-* m arian — za równorzędnego bliźniego. Ale nakaz miłości, choć vczv całej szlachty, znacznie słabiej obowiązuje w stosunku do szla-htv służebnej i w ogóle niższej. Matuszewiczowa za jakieś nieporządki gospodarstwie kazała dać takie baty swemu szlacheckiemu dworza-nirTowi Łastowskiemu, że ten umarł pod plagami. Przykładów podobnych cytować można mnóstwo. Dopiero między sąsiadami ziemianami — między szlachtą folwarczną jedynie — nakaz miłości poczyna odgrywać rolę. Jest to jednak rola również racjonalizująca. „Kochajmy sięl'' _ to najbardziej uroczysty toast szlacheckich uczt, jednoczący wszystkich, skłóconych nawet biesiadników. „Miłość braterska" - to jak świadczą dokumenty, argument, do którego najczęściej następuje odwołanie, w wypadku gdy szlachcicowi-ziemianinowi w dals/ym ciągu wypada kontentować się poczciwą miernością lub gdy w wypadku napięcia wypada ustąpić możniejszemu sąsiadowi. Miłość jest ideologiczną ornamentacją ziemiańskiej jedności szlachty folwarcznej, dla utrzymania której każdy ziemianin winien zadowolić się posiadanym miejscem i której fundamentem jest interes klasowy, zagrożony przez magnatów, przez wyższy kler i przez łaknącą ziemi szlachtę drobną.

67

VI. Rzeczpospolita federacją

Sąsiedztwo, o którym była mowa, to oczywiście tylko sąsiedztwo szlacheckie. Struktura przestrzenna całej Rzeczypospolitej przedstawia się w postaci mnóstwa izolowanych społeczności lokalnych, tylko dworskimi szczytami związanych w społeczności sąsiedzkie, z tym, że w skład tych społeczności sąsiedzkich wchodzą również dwory nie stojące na szczycie odpowiednich społeczności lokalnych, mianowicie dwory szlachty zagonowej.

Sąsiedztwo jednak, takie jak poprzednio zostało scharakteryzowane, nie wyczerpuje problematyki struktury przestrzennej stanu szlacheckiego i szlacheckiej Rzeczypospolitej. Sąsiedztwo dotąd omówione to sąsiedztwo małe, a ponad nim jest sąsiedztwo wielkie, którego małe jest tylko jednym z elementów. Cytowany już wielokrotnie Matusze-wicz jest autorytetem dla szlachty wołyńskiej, której przewodzi zgodnie z własnym interesem politycznym. Będąc związany z partią Czartory-skich, szlacheckie głosy, którymi dysponuje, oddaje do ich rozporządzenia. Gdy zerwie z Czartoryskimi i przejdzie do obozu radziwtiłowskiego, to nie sam—za nim pójdzie jego sąsiedztwo, którego jest przewodnikiem. Czartoryscy — i podobni im Potoccy — w wieku XVIII (wieku, w którym żył i działał Matuszewicz) byli autorytetami na skalę całego kraju. Podobną pozycję miał w wieku XVII na przykład Jerzy Lubomir-ski, a wcześniej Jan Zamoyski. Matuszewicz — mimo że na głębokiej prowincji—jest politykiem wysokiej klasy i ministruje zawsze przy wielkich ołtarzach. Ale nie każde małe sąsiedztwo ma przez swego przewodnika styczności od razu z wielkim ołtarzem. Natomiast w całym kraju pełno jest magnackich ołtarzy mniejszych — na skalę województwa, czasem prowincji, jak w wypadku Radziwiłła Panie Kochanku. Magnaci ci pełnią funkcję przewodników sąsiedztwa wielkiego, dyrygując przewodnikami sąsiedztw małych, którzy się wokół nich skupiają.

W skali całego kraju socjologiczna struktura przestrzenna stanu szlacheckiego przedstawia się w formie dwu lub więcej przenikających się piramid. Podstawowym elementem strukturowym jest jest szlachecki folwark ze swym właścicielem i obsiadła go — stale lub czasowo — szlachtę bezrolną. Właściciele tych folwarków tworzą małe społeczność sąsiedzkie (w skład których mogą wchodzić także zaścianki), które za pośrednictwem swych przewodników wiążą się w sąsiedztwa wielkie,

68

nowane wokół magnata o lokalnym, wojewódzkim lub prowincjo-Zg]rivm znaczeniu, bądź też niekiedy wiążą się od razu z jednym z mag-113 kich obozów politycznych o znaczeniu ogólnokrajowym. Sąsiedz-n n duże, dyrygowane przez lokalnego magnata-przewodnika rów-'eż podporządkowuje się jednemu z tych obozów, temu, który odpo-n 'ada jego interesom. W skali ogólnokrajowej powstaje tyle piramid, ile 'est poważnych obozów politycznych. Trwałość tych piramid nie jest ''ednak duża. Związki typu politycznego zadzierzgiwane przez magnatów, lokalnych przewodników, zależne są od sytuacji politycznej. Związki małych sąsiedztw z wielkimi są zależne w pewnym stopniu również od sytuacji politycznej, w dużej mierze od sytuacji personalnej na szczeblu przewodnika sąsiedztwa dużego, a przede wszystkim od stosunków klasowych. Prawdziwie trwały jest tylko folwark i sąsiedztwo małe.

Ten podwójny typ struktury w skali ogólnokrajowej (małe sąsiedz-two — obóz polityczny ogólnokrajowy i małe sąsiedztwo — wielkie sąsiedztwo) widać wyraźnie w wypadkach sytuacji konfliktowych między obozami. Czytamy u Niemcewicza:

„Książę Czartoryski będąc Generałem Ziem Podolskich, to jest mianującym sędziów na wszystkie grody, czyli sądy kryminalne, posiadającym niezmierne dobra, których nie małe włości dawane były w dożywocia przychylnym obywatelom domowi temu, pewien był, że bez żadnej przeszkody obranym zostanie posłem na sejm". W tym wypadku Czartoryski nie jest tylko szefem wielkiego obozu politycznego, ale także autorytetem lokalnym wielkiego sąsiedztwa, w roli tej jednak ma konkurenta w osobie szlachcica Orłowskiego. Czytamy dalej:

„Dniem wprzódy dowiedzieliśmy się, że Książę Nassau-Siegen mający indygenat, a zatem prawo używania wszystkich prerogatyw szlachcica polskiego (...) przybył do Kamieńca. Nie pojmowaliśmy po co ten obcy człowiek zjeżdżać miał na obrady okrajowe. Wkrótce odkryła się tajemnica. Już byliśmy przy kościele prawie, gdy Orłowski i niektórzy z nim zamiast do kościoła zwyczajnego w bok się udali. Zaczęły się obrady spokojnie, gdy dano znać, że P. Orłowski i Ks. Nassau zebrali się ze swymi w niezwyczajnym sejmikowym kościele Dominikańskim i choć w małej liczbie obierać posłów zaczęli; rozjątrzona taką zdradą szlachta już z pochew wyciągała szable, chcąc iść ukarać to podejście, gdy Ks. Czartoryski uśmierzył ten popęd i do spokojnego obrania posłów chęcił (...). Po obiedzie (...) ktoś postrzegł na stoku twierdzy Kamieńca pijaną szlachtę leżącą na murawie jak długą a innych nad nimi zaginających im kontusze i żupany, płazujących tych co leżeli pijani szablami. Posłaliśmy dowiedzieć się co by to znaczyło, oznajmiono nam wkrótce, iż partia Księcia płazowała partię przeciwną i niektórym z niej poprzecinała tylne melony na czworo. (...). Był to w owych czasach żart, z którego wszyscy do rozpuku się śmieli".

rzykład to raczej satyryczny, ale łatwo również o tragiczne, ilustrujące bezpośrednio związki małego sąsiedztwa (w tym wypadku Orłowskiego) z wielkim obozem politycznym, co prowadziło do konfliktu z naj-^szyrni, innym małym sąsiedztwem lub z sąsiedztwem wielkim.

Niemcewicz, wg. wydania paryskiego, s. 115 i 116.

69

Z drugiej natomiast strony znamy wielką ilość wypadków, w których województwa całe stawały unanimiter za swymi przewodnikami o lokalnym znaczeniu. Rzecz ważna, że w wielu szlacheckich konfederacjach można z całą ścisłością przeprowadzić podział orientacji politycznej szlachty, operując jedynie województwem jako jednostką podziału. Nie jest to przypadek. Województwa nie były w Rzeczypospolitej szlacheckiej jednostkami administracyjnymi dowolnie formowanymi. Miały one charakter pod każdym względem organiczny, były bowiem produktem naturalnego, nie organizowanego procesu historycznego. Miały one charakter organiczny również w aspekcie strukturowym. Najczęściej, o ile nie spiętrzyły się wewnętrzne konflikty, województwo było właśnie przestrzenną ramą wielkiego sąsiedztwa.

Rzeczpospolita szlachecka nie była federacją folwarków, choć formalnie, z ustrojowego punktu widzenia może się tak przedstawiać. Rzeczpospolita była federacją sąsiedztw, na pewno sąsiedztw małych, w dużej ilości wypadków sąsiedztw dużych, wojewódzkich. Aspekt sąsiedzko-federacyjny, sąsiedzko-federacyjna więź nieformalna była przy tym socjologicznie ważniejsza niż więź formalna państwowo-po-lityczna. Posłów na sejmy Rzeczypospolitej wysyłała nawet szlachta polska z ziem od niej już odpadłych. Takim posłem na przykład był na sejmie Wielkim — Niemcewicz*. Na tym tle udzielanie przez królów polskich tytułów ziemskich na prowincje już do państwa nie należące

— przysłowiowych cześników parnawskich i podstolich wendeńskich

— przedstawia się w nieco innym świetle, nie sprowadza się tylko do humorystycznej pogoni za godnościami co ambitniejszych osobników.

Źródłem jakich postaw były omówione dotąd wartości ideologiczne oddziaływujące zwłaszcza w ramach sąsiedzko-federacyjnego ustroju społecznego Rzeczypospolitej?

Wróćmy jeszcze do wiersza cytowanego w rozdziale poprzednim.

To moje wszystkie klejnoty:

Dobra myśl, tańce, zaloty,

Wieniec na głowie, fraszka królowie.

(...)

Lamus pełen wszelkiego

Jest rynsztunku żołnierskiego.

Obronną w zdrowiu jest w pogotowiu.

„Fraszka królowie" gdy wieś własna chętna szlachcicowi, lamus pełen rynsztunku zdolnego obronić przed grabieżą. „Fraszka królowie", fraszka wszystko, co dzieje się poza granicami własnego sąsiedztwa, co bezpośrednio nie dotyczy ludzi poczciwych. Ludzi poczciwych — w zasadzie dobrych, cichych, bardzo kochających ojczyznę („jak starożytni") i bliźniego (szlachcica), którzy sami doprowadzili państwo do zguby. Oni — nie zdrajcy, bo tych kilku było zaledwie.

Niemcewicz, wg wydania warszawskiego, s. 106.

Ta obojętność na sprawy pozasąsiedzkie tłumaczy się zresztą do-cznie jasno faktem, że już w wieku XVII, w warunkach polityczne-C stroju sejmikowładztwa, faktycznej omnipotencji magnaterii i trwa-koniunktury rolnej (mimo jej wahań) przerywanej tylko najazdami, 'ołeczność lokalna i sąsiedztwo wyczerpuje sumę zagadnień istotnych szlachty. Nie jest zagadnieniem przywiązać do ziemi chłopa w ogó-tylko zmusić do pracy i zapobiec zbiegostwu chłopa własnego; nie śt zagadnieniem obalenie magnaterii—bo ustrój demokracji szlachecki w zasadzie obowiązuje i nawet w okazjach sejmikowych szlachcie się potwierdza — tylko ułożenie stosunków na co dzień z lokalnym

magnatem.

Wszelkich postaw szlacheckich nie można w zasadzie oddzielać od

naczelnej wartości, jaką jest wartość szlachectwa. Ale tylko w zasadzie, w rzeczywistości bowiem, nawet szlachectwo oddziałuje przede wszystkim w granicach sąsiedztwa, natomiast w skali całej Rzeczypospolitej wpływ jego słabnie. W jednym z rozdziałów poprzednich powiedziano o społeczności szlacheckiej jako niemal o grupie. Istotny element grupy, myślenie w kategorii „my", wśród szlachty całej Rzeczypospolitej oczywiście występuję. Szlachcic spod Bracławia wie, że jest bratem szlachcica spod Poniewieża i spod Torunia, ale ma minimalne okazje do emocjonalnego odczucia tego braterstwa. Wynika to przede wszystkim z odległości przestrzennej. Józef Wybicki, rodem z Prus Królewskich, pisał o swej młodości wypadającej na trzecie ćwierćwiecze XVIII stulecia: „ukochanej matce mojej, lubo majętnej, zdało sę rzeczą niepodobną, aby mnie do Warszawy przyzwoicie mogła wyprawić. Tak wcale ze stolicą kraj nasz związków nie miał (...) w te, jak mniemała, odległe strony, w które mnie nie bez łez puściła"3. Ale wspólnota w szlachectwie ma charakter przede wszystkim emocjonalny — szlachectwo jest wartością przeżywaną uczuciowo. I tego wspólnego przeżycia w skali całej Rzeczypospolitej właściwie brak, brak więc drugiego istotnego elementu uznania społeczności szlacheckiej za grupę. Szlachta natomiast jest „bardziej" grupą w granicach poszczególnych sąsiedztw, bo wewnątrz nich wszelkie konflikty z magnaterią, z klerem, z chłopami, każdy przejaw walki o egzekwowanie wartości równości wzbudza mocję, integruje szlachtę uczuciowo, tworzy z niej grupę odpowiednią o kryjącej się za tymi przejawami kategoryzacji klasowej. W okresie 'anszczyźnianym jedynie szwedzki potop zgalwanizował emocjonal-całą szlachtę Rzeczypospolitej, ale gdy bliżej zjawisku temu się wypatrzymy, to dojrzymy w nim przede wszystkim jednokierunkowy ich wielkich sąsiedztw, które wszystkie naraz znalazły się w podobnie opłakanej sytuacji. Chmielnicczyzna, póki nie posunęła się pod Lublin,

Wybicki, 1.1, s. 21.

71

70

niewiele kogo na Mazowszu obchodziła, szlachty wileńskiej nie obchodził nawet los egzulów ze Smoleńszczyzny, przestrzennie nie tak dalekiej.

W tych warunkach jasno się tłumaczy obojętność szlachty na sprawy całego państwa, nawet w tych wypadkach, w których chodziło o rzeczy dla jej interesu bardzo istotne.

Cóż na przykład skłoniło Paska z Gosławic do stanięcia w obozie kazimierzowskim w czasie rokoszu Lubomirskiego? Na pewno nie aprobowanie politycznej koncepcji elekcji vivente rege i jej poplecznika prymasa Prażmowskiego, o którym inwektywy powtarza Pasek z lubością („te francuskie talery, których na machinacje nabrałeś a potem kurwom rozdałeś"). Pasek orientuje się, o co gra idzie i sympatią jest po stronie Lubomirskiego, którego program złotej wolności odpowiadał wyobrażeniom szlacheckiej masy. Popiera jednak króla. Czyżby więc poczucie żołnierskiego obowiązku wobec monarchy? Być może, ale znaczy to po prostu rezygnację z własnej drogi i pójście razem z chorągwią, w której był towarzyszem. „Kupą mości panowie!" Pasek tu zresztą mało typowy, ponieważ wieloletnia żołnierka mogła go uwolnić — i uwolniła — od wielu zależności socjopsychologicznych, którym ulegał prywatny ziemianin. Ale Jana Kazimierza poparła większość województw, większość wielkich sąsiedztw, choć „powinny" one poprzeć Lubomirskiego. Już w okresie powstania układu kapitalistycznego jeden ze zwolenników przyszłej reformy majowej, agitując przed sejmikiem za wprowadzeniem tronu elekcyjnego, spotkał się z wypowiedzią: „to już jak tam mędrsi P. P. bracia uradzą tak i ja. Mnie to ani ziębi ani grzeje. Króla J. Mości na oczy nie widziałem i póki żyw nie obaczę. Byle urząd ziemski był na nas łaskaw to i dosyć"4. Był to właśnie głos szlachcica poczciwego. Wszystko, co nie dotyczy spraw naturalnej zbiorowości wielkosąsiedzkiej, jest dla poczciwej szlachty rzeczą obojętną. W sprawy zewnętrzne angażuje się ona tylko o tyle, o ile skłonią ją do tego „mędrsi bracia" — magnaccy przewodnicy. Ale wtedy emocjonalny stopień zaangażowania się jest odpowiednio mniejszy. Przeczytajmy, co Pasek pisze o bitwie z rokoszanami pod Mątwami.

Była to ta potrzeba wielce in confuso. W owym pomieszaniu, gdzie trudno było discernere, kto nieprzyjaciel i kogo uderzyć, jeździli między sobą a nie znali się, który którego napadł, to się wprzód pytali: «Ty z którego wojska?» — «Ty też z którego?». Jeżeli contrarii to: «Bijmy się» — «Jedź do diabła» — «Jedź ty też do dwóch». To dali sobie spokój. A jeżeli znajomy na znajomego napadł, a drugi przy Lubomirskim, ojciec tam, syn tu, to nie wiedzieć, jako się było bić. Prawda, że oni mieli znaki, lewe ręce chustką wiązane; aleśmy tego nierychło postrzegli. Ja też, skoro poczęto bardzo golić, przewiązałem sobie też rękę nad łokciem i nie bardzo od nich stronie. Poznali się z daleka: «A nasz, czy nie nasz?» — Podniosę rękę z chustką i mówię: «Wasz» — Aż rzecze: «O, francie, nie nasz! jedź sobie albo przedaj się do nas»"5.

Ostatni sejmik..., 5 Pasek, s. 364.

s. 19.

72

Czytając opis bitwy pod Mątwami i całą historię „ganiania się" Króla z Lubomirskim widzimy, że choć trupy padały i wsie płonęły, to było to w istocie drdle de guerre. Po obu stronach brak było zapału bitewnego, brak było zaciętości wynikającej z głębokiego przejęcia się sprawą, o którą walka się toczyła. Inaczej bywało w konfliktach zachodzących wewnątrz wielkiego sąsiedztwa. Dla porównania przeczytajmy, co o konflikcie zbrojnym wewnętrzlitewskim w roku 1700 pisał Krzysztof Zawisza:

„I rachowało się mniej więcej na 12 000 wojska pospolitego ruszenia z zaciągnionemi chorągwiami; prosto ku Wilnowi poszli, gdzie stolicą byli jp. Sapiehowie założyli, którzy widząc zbliżającego się zgiełkliwego nieprzyjaciela, wyszli z ludem swoim wojennym, i ćwiczonym, chorągwiami pancernemi, tatarskiemi, raytaryą i dragonią pieszą, którego wojska mieli z pięć tysięcy, bo i powiatowych z ochoty coś było chorągwi, jako to: wileńska, brąsławska, upitska, kowieńska itd. A nie chcąc braterską oblewać krwią szabel, część szlachty uprosiła j. księdza Zgierskiego sufragana wileńskiego i j. ks. Szeniawskiego scholastyka natenczas z j. księdzem biskupem będących, ażeby doradzili rzeczy spokojniejsze i do ratunku przystąpili, na co gdy bez skutku wrócili się, ruszyła się szlachta, którą przywodził jp. Ogiński i Pociej strażnik wiel. Księstwa Lit., dzielnie uderzyła na wojsko jpp. Sapiehów. Trwała ta batalia od godziny 9 aż do 3 z południa przez godzin blisko sześć, między Olkiennikami i Lejpuński karczmą, wprzódy z obu stron z armat do siebie paląc, po tym wstępnym bojem potykając się i wszystkim wreszcie ogniem szlachta natarłszy, tak szalenie uderzyła, że ani dział ani rajtaryi i ognistego ludu nie uważając, ślepo się potykała dość mężnie i żwawie, kiedy mieszać się wojsko jpp. Sapiehów razem zaczęło i do ucieczki zbierać. Co widząc jpp. Sapiehowie, sami się ocalając umykać poczęli (...), a jp. Michał Sapieha koniuszy i generał artylerii w. Księstwa Lit., syn hetmański z armatą wzięty i ludem ognistym na parol. Przy nim Michał Wojna starosta brasławski, wielki przyjaciel mój (...) także Mirski chorąży brasławski człowiek młody i grzeczny, Kurewicz rotmistrz węgierski, kiedy ani prośbą, ani nagrodą odproszeni być nie mogli, i łzy biskupa wileńskiego (którego mało nie zabili) niczego nie dokazały. Mimo parol, mimo prawo szlacheckie, mimo miłość bliźniego, czego i dzikie nad niewolnikiem nie praktykują narody, słowem nieludzko, po barbarzyńsku, bezbożnie nazajutrz raniutko w zgiełku wszystkich rozsiekali"6.

Różnica stopnia zaciekłości w bitwie pod Mątwami a pod Olkieni-kami jest widoczna. Ale też w wypadku bitwy olkienickiej chodziło o rzecz przez szlachtę silniej odczuwaną, niż principia ustrojowe. Cho-ciażtwa ta miała swoje aspekty wielkopolityczne, to chodziło w niej szlachcie przede wszystkim o złamanie potęgi magnackiego rodu Sapiehów, który poczuwszy się w Litwie wszechmocny, z pozycji swej począł korzystać w sposób dla szlachty nieznośny. Wkrótce mieli Sapiehów zastąpić na Litwie Radziwiłłowie, ci jednak w gruncie rzeczy od Sapiehów się nie różniąc, umieli ze szlachtą postępować, umieli — zwłaszcza Karol Panie Kochanku — stwarzać pozory przestrzegania zasad ogólnoustrojowej równości. Nie budzili też nienawiści — jak Sapiehowie — lecz miłość.

3 Zawisza, s. 207 i 208.

73

Na tle struktury przestrzennej, na tle sąsiedztwa zawierającego w swych granicach wszystko, co jedynie bliskie, plastycznie się rysuje również pewna szlachecka ksenofobia. Pewna — nie nadmierna jednak i nie powszechna.

Pisał Starowolski:

Tańcy, zalotami, grą, lata młode tracąc

a za jaką szkodę swoją, bynajmniej nie bacząc.

Wprawdzieć jej do cudzych ziem na ćwiczenia ślecie,

Ale z jaką pociechą zaś je przyjmujecie,

Gdy się nazad wracają całemi wołami,

Gdyście je wysłali byli z domu cielętami.

Ano france z nich jeden, a drugi pedogrę

Wiezie do Pana Ojca, zaś inny chyrogrę .

Każe sąsiedztwo jest mimo swej rozciągłości — a w kapitalizmie również i bezkształtności — tworem społecznym w pewnym sensie zamkniętym. Sąsiedzi to znajomi, osobiście, z widzenia, ze słyszenia, ale znajomi. Ludzie swoi. Ta swojskość sprowadza się do akceptowania tych samych zasad, ulegania tym samym ideologicznym czynnikom wyznaczającym postawy, prowadzenia tego samego trybu życia. Kto nie jest swój, ten jest przynajmniej podejrzany, a od podejrzenia do konfliktu blisko. Każde też sąsiedztwo jest klasyczną ramą konfliktów z obcymi. Konflikty takie występują również w ramach innych struktur, ale mają one wówczas charakter rzeczowy, podczas gdy konflikty w ramach sąsiedztwa mają charakter bardziej irracjonalny i tym są ostrzejsze. Dlatego podejrzany był dla szlachcica, który poza województwo — a często powiat—nosa nie wychylał, każdy kto nosił żabot i perukę, kto inaczej sądził o zjawiskach przyrody, a zwłaszcza o rzeczy publicznej. To nie przypadek, że jeszcze w wieku XVI jeździła za granicę szlachta średnia a w wieku XVII już tylko synowie magnaccy. Faktycznemu zwycięstwu magnaterii nad pozornie zwycięską szlachtą średnią, która ustanowiła ustrój demokracji szlacheckiej, i odsunięciu tej szlachty od ogólnopaństwowej areny politycznej, odpowiada powstanie struktury wielkiego sąsiedztwa, zacieśnienie więzi sąsiedztwa małego. Zacieśnieniu tej więzi sąsiedzkiej towarzyszyła ksenofobia. A szlacheccy peregry-naci do Padwy, Lejdy i Paryża przywozili wprawdzie niekiedy „france i pedogrę", ale przede wszystkim myśl nową i ta była sąsiedzkiej braci najbardziej obca.

Cytowany wiersz pochodzi z w. XVII. Przyznać trzeba, że w w. XVIII znalazły się również racjonalne powody, dla których cała średnia i drobna szlachta występowała przeciw obcym. Powody te były natury interesu materialnego, choć oczywiście własna racjonalizacja miała miejsce.

„Tego pożal się Boże, że obyczaje i czynienia wszystkie nowomodne są wprowadzone. Gdzie pierwej znajdowała się staropolska rzetelność i cnota, już teraz wszędzie polity-

Studia staropolskie. Cyt. wg K. Kolbuszewskiego.

74

ka i obłuda, a często oczywiste plotki i szalbierstwa i to jest najlepszą drogą do wszystkich akcji i pozyskania wszelkich respektów i faworów.

Nie zasługi teraz i publiczne funkcje choć najchwalebniej i najsprawiedliwiej odbyte, ale wykrętne akkomodacje z podłością zbyt wielką okazywane do wszystkich honorów i chleba zasłużonych najbitniejszym gościńcem, a wszystko to z tą nową modą wprowadzono. Po cudzoziemsku teraz podoba się żyć, najwięcej z cudzoziemcami przestawać, maksym ich zagranicznych słuchać, romanse i komedie czytać, maniery nowe od nich przyjmować. Cóż za dziw, że ta moda ma prym i przeferencję, oraz panią jest u nas ze wszystkich absolutną. Dawniejszych czasów piękna, chwalebna i pożyteczna rzecz była, kiedy staropolscy panowie chowali wielkie dwory z samych szlachty braci, dawali im edukację, czynili dobrze, przez co mieli od nich wdzięczność, w narodzie estymacją, po województwach kredyt i konsyderacją, czym wiele bardzo czynili pro publico bono, na każdy dla ojczyzny interes ochoczą i powolną szlachtę mieli zawsze za sobą. Jakże teraz panowie, zapomniawszy że się w Polszcze rodzili, tej cudzoziemskiej chwycili się mody; już rzadko gdzie u dworu zobaczyć Polaka, pełno wszędzie Niemców, Francuzów, paziów, lokajów, kamerdynerów, labusiów i podobnych różnego gatunku ludzi, z których każdy kilka razy więcej kosztuje niżeli dobrze służący Polak"8.

Zależność sąsiedzko-federacyjnej struktury ustrojowej szlacheckiej Rzeczypospolitej i zjawiska wyłączenia szlachty z areny życia państwowego widać wyraźnie w sferze religijnej.

W XVI w. reformacja spowodowała w Polsce znaczny ferment ideowy, społeczny zresztą w tej samej przynajmniej mierze, co religijny. „Nowinki" z Wittenbergi i Królewca padły w Rzeczypospolitej na czynny układ społeczny, z którego wywiódł się nowy stan równowagi. Walka katolicyzmu z protestantyzmem przebiegała na tle potężnych nurtów społecznych: walki masy średnioszlacheckiej z magnatami — toczącej się na płaszczyźnie walki o tzw. egzekucję praw—i walki stanu szlacheckiego ze stanami innymi. W tym wypadku, obok mieszczaństwa i chłopstwa, stanem wrogim szlachcie było również duchowieństwo katolickie, w stosunku do szlachty prawnie uprzywilejowane i mogące w jej codzienne sprawy silnie ingerować. Zagadnienia religijne w wypadkach indywidualnych żywo i szczerze odczuwane dały tej walce zwieńczającą ją treść ideologiczną, ale w skali społecznej nie o tę treść walka się toczyła. Jeśli jakaś rewolucja była, to przede wszystkim społeczna — i ta nas głównie interesuje — nie religijna. Masie szlacheckiej problemy doktrynalne były w gruncie rzeczy obojętne.

W walce tej szlachta odniosła połowiczne zwycięstwo. Cały stan szlachecki podporządkował sobie miasta i ujarzmił ostatecznie chłopstwo oraz uwolnił się od bezpośdniej przewagi duchowieństwa. I w tej sytuacji okazało się, że protestantyzm nikogo już nie obchodzi. Nawet ta szlachta, która okresowo odeszła od katolicyzmu, powróciła do wiary ojców. (Dużo do zwycięstwa Kościoła przyczyniła się kontrreformacyj-na ofensywa jezuitów, ale przypisywanie temu momentowi wyłącznego znaczenia byłoby błędem.) Natomiast średnia warstwa stanu szla-

Studia staropolskie. Cyt. wg. B. Gubrynowicza.

75

checkiego, szlachta folwarczna, wbrew pozorom, poniosła porażkę Pozór jej zwycięstwa stwarzał fakt uzyskania dostępu do starostw ziemskich, będących podstawą indywidualnych awansów w szeregi magna-terii i fak potwierdzenia ustroju demokracji szlacheckiej. Ale dostęp do starostw wyrwał z jej szeregów elementy najbardziej aktywne i przeniósł do warstwy nowej magnaterii, utwierdzenie zaś demokracji szlacheckiej doprowadziło do sejmikowładztwa i oddania wpływu na państwo w ręce latyfundystów, co dokonało się w warunkach społeczno-gospodarczych już poprzednio wymienianych.

Pozorny charakter tego zwycięstwa nie był jednak ówcześnie przez szlachtę średnią dostrzegany. Zewnętrzne jego objawy w postaci opanowania mieszczaństwa, całkowitego podporządkowania chłopstwa i umożliwienia awansu poprzez starostwa ziemskie przyczyniły się do rozwoju tendenqi konserwatywnych. Tendenq'e te właśnie sprzyjały kontrreformacji. Katolicyzm znów stał się atrakcyjny, a to dzięki hierarchicznemu ustrojowi Kościoła i swoiście hierarchicznej doktrynie teologicznej, tak różnych od niebezpiecznego dla szlacheckiego porządku społecznego, mieszczańskiego, niezhierarchizowanego protestantyzmu. W wieku XVII nielicznych ewangelików odsuwa się od godności i urzędów, nie pozwala się na budowanie nowych świątyń, wreszcie w roku 1658 następuje wygnanie z kraju arian, których program społeczny wprost godził w szlachecki stan posiadania. Jednocześnie rośnie tępa, ale gorąca żarliwość katolicka, rośnie wstręt do wszelkich przejawów dysydenqi i mimo to ... utrzymuje się pewien stan tolerancji.

Nie było oczywiście tolerancji w dzisiejszym znaczeniu tego słowa. Rozwój życia religijnego dysydentów był utrudniany, odstępstwa od katolicyzmu karane były baniq'ą, istniał wreszcie regestr arianismi. Czym on był, informuje barwnie Kitowicz:

„Po wygnaniu z Polski arianów, zapobiegając, aby się ci kacerze jakimkolwiek sposobem do kraju nie wrócili i w nim nie ukrywali, postanowiono przeciw nim osobny w trybunałach regestr, pod którym w dalszym czasie podciągnięto dysydentów wszelkich o krypie nowo bez pozwolenia stanów budowane lub starych bez takiego, albo przynajmniej biskupiego pozwolenia reperowano, o bluźnierstwa przeciw religii katolickiej od kogokolwiek popełniane, o życie jawnie gorszące trzymaniem nałożnic i dzieci z nimi płodzenie, o niewykonanie przez lat kilka spowiedzi wielkanocnej, o śmierdzenie przez rok i sześć niedziel w klątwie kościelnej, z jakiejkolwiek przyczyny rzuconej, na koniec o krzywoprzysięstwo"9.

Z drugiej strony jednak ofiary z życia nietoleranq'i polskiej na skrawku papieru dadzą się zliczyć. Ścięto w wieku XVII za ateizm Łyszczyń-skiego i spalono jego zwłoki (ateizm zresztą nie był udowodniony), ale Kamińskiemu za podpisanie cyrografu z szatanem dano tylko baty. Nie biorąc pod uwagę procesów o czary, bo te w problematyce tolerancji się nie mieszczą, trudno znaleźć liczne przykłady kary śmierci. Za granicą

Kitowicz, s. 123.

76

się inaczej. Car prawosławny ogniem i mieczem tępił sekciar-w Rzymie Kamiński płonąłby na stosie. W porównaniu z Zacho-

'i Wschodem była Rzeczpospolita oazą tolerancji religijnej. W poło-" 'eku XVIII nawet i regestr arianismi stracił na sile obowiązywania, żenię jego przepisów ścigane było głównie z instygnacji prywat-Sicznych fanatyków. Kiedy w końcu wieku XVIII Henryk Niemi-*? znieważył Hostię, to po chwilowym wzburzeniu obecnych, gotowych go rozsiekać na miejscu, uszedłby bezkarnie, gdyby nie wytrwałość jedynego Falkowskiego, który wszystkie władze dopilnował, by wyrok zapadł. W rezultacie Niemirycz został banitą i stracił cały majątek.

Zagadnienie tolerancji tutaj poruszane, to nie jest zagadnienie postaw szlacheckich wobec protestantów, tylko instytucjonalnych sposobów z nimi postępowania przez państwo i jego agendy. Prawna sytuacja protestantów wyznaczona jest przede wszystkim stosunkiem do nich Kościoła jako instytucji państwowej. Kościół jednak — jakby nie chciał — w panującym ustroju politycznym szlacheckiej demokracji nie może sam zagadnienia tego rozwiązać, musi do rozwiązania przystępować za pośrednictwem szlachty. A szlachcie wszystko co państwowe jest obce, tak bowiem ugrzęzła w strukturach sąsiedzkich. W sąsiedztwie zaś sprawy religii nie są ważne. Ważne są przede wszystkim te sprawy, które ostatecznie sprowadzają się do spraw folwarku. Dlatego wygnano arian, ale poza tym niech tylko „lutry i kalwiny" nie próbują ze swej wiary robić ąuestionis status, niech nie pchają się przed oczy ze swymi „obmierzłymi" obrzędami, to mogą sobie „żyć w sprośności". Pod tymi warunkami szlachta ewangelicka jest w sąsiedztwie tolerowana, a magnaci Radziwiłłowie w wieku XVII przewodzą nawet sąsiedztwu wileńskiemu, mimo iż są ewangelikami. W tolerowaniu protestantów w sąsiedztwie nie przeszkadza okoliczność, że warunkiem sine ąua non przynależności do sąsiedztwa jest uczestnictwo w zhipostazowa-nym szlachectwie, ustanowionym przez Boga katolickiego. Protestanci to niewdzięczni zdrajcy Twórcy tego szlachectwa i Jego samego, ale jednak szlachta to niewątpliwa, która ma prawo siedzieć na swoich folwarkach. A w ostatniej instancji o to właśnie chodzi. W wieku XVI spory religijne są w wielu śodowiskach autentycznie przeżywane i mogą prowadzić do jaskrawej nietolerancji. W wieku XVII protestantyzm jest już złamany, jest zagadnieniem państwowym w tej mierze tylko, w jakiej Kościół jest instytucją państwową, a mimo iż żarliwość katolicka wzrosła i rozlała się w granicach całego stanu, szlachta ewangelicka eszy się względną tolerancją. Ale też w wieku XVII sąsiedzko-federa-cyjna struktura społeczna szlacheckiej Rzeczypospolitej jest już ostatecznie uformowana i trwać będzie stabilnie przynajmniej do początków [kładu kapitalistycznego.

Życie szlacheckie wewnątrz społeczności sąsiedzkiej — życie we dworze, będące tej społeczności elementem składowym — jest odpo-

77

wiednio znormalizowane. Normy życiem tym rządzące są zgodne z panującymi wartościami ideologicznymi i wyprowadzalne z folwarku którego dwór jest ośrodkiem. Są one odpowiednie również do życia państwowego, bo państwo jest właśnie federacją sąsiedztw. Rebus sic stantibus — jest to oczywiste. Z punktu widzenia doświadczeń późniejszych — utraty bytu państwowego i zagrożenia podstaw egzystencji narodowej — wyrazy oburzenia, pod adresem ludzi, którzy swą działalnością do nich doprowadzili, są zrozumiałe, ale ten negatywizm oceny historycznej nie może nam utrudniać zrozumienia prawidłowości, która się w zjawiskach tych kryła. Sobiepan na własnym folwarku, członek sąsiedzkiej społeczności sobiepanów, musiał być sobiepanem wszędzie, gdzie tylko mocniejszy od niego sobiepanem mu być nie zabraniał. Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie nie tylko między innymi zagrodowcami ale i w Rzeczypospolitej, jako państwie, w pełnej zgodzie z własnymi wartościami ideologicznymi.

Warto tu przytoczyć w skrócie, doskonałą — literacką wprawdzie — ilustrację ideowej racjonalizacji sobiepaństwa.

Są dziś (po roku 1815) między ludźmi ustawy, urządzenia, ale nie ma prawa. Żeby prawo było prawem, nie wystarcza mu mądrość i zba-wienność, trzeba mu miłości i wiary. Nie żeby do niego sołdaty, ale przekonanie i sumienie zmuszały. Prawnictwo jest powołaniem. Prawo dawne nie było nauką, ale obyczajem. Prawa uczyło doświadczenie, obcowanie z ludźmi świadomymi, gospodarstwo, pożycie domowe. Aby być prawnikiem, trzeba było być obywatelem. Kto miał dobra, ten nie poprzestawał na tym, ale miał nałogi i wiarę, tryb życia, myśli obywatelskie i dlatego był prawnikiem, a w razie potrzeby i prawodawcą, bo takiemu Pan Bóg instynktu nie odmawiał. Kodeks Napoleona jest doskonały, ale wymaga więzień, a policji, a szpiegów, za co całą armię utrzymać można. Trybunał w Nowogródku miał tylko dwóch pachołków do zamiatania, a jak ksiądz warty do pokuty nie naznaczał, tak i wyroki trybunału bez warty wykonywane były. Wyrok skazujący hańby nie przynosił, jeno ucieczka od wykonania wyroku. Oto prawdy, które głosił pan Seweryn Soplica, cześnik parnawski.

Pomijając wszystkie ozdobniki w tekście tym zawarte, ważne jest twierdzenie, że do zajmowania się prawem upoważniony tylko jest ten, kto jest obywatelem. Obywatelstwo zaś, to posiadanie dóbr, czyli zie-miaństwo i szlachectwo, bez szlachectwa bowiem nie ma ziemiaństwa. Kto jest więc szlachcicem, gospodaruje na folwarku i prowadzi ziemiański tryb życia, ten posiada niezbędne — i wystarczające — kwalifikacje na prawnika, a nawet na prawodawcę. Takiemu „sam Pan Bóg swego instynktu nie odmawia". Bóg nie odmawia oczywiście dlatego, że sam szlachtę polską stworzył.

Tak wtórnie zracjonalizowane sobiepaństwo w zakresie wymiaru sprawiedliwości doprowadziło do znanego stanu zupełnego bezpra-

78

Siła wszędzie w Rzeczypospolitej była w wieku XVII i XVIII przed

, m a używając siły powszechnie odwoływano się do boskiej spra-pra clliwości. Ale w świetle związków między postawą a ideologią moż-zasadrue twierdzić, że w ciągłym powoływaniu się na Opatrzność, 13 iaskrawych nadużyciach, nie było zakłamania wbrew temu co nam Hzisiaj może się zdawać. Bywały oczywiście wyjątki, ale w przeciętnej lacheckiej mentalności ani relatywizmu — ani cynizmu tym bardziej nie było, był przede wszystkim naiwny prymitywizm. Matuszewicz zostawszy'w wieku lat 25 pisarzem grodzkim, przyznając, iż nie zna prawa, pisze z całą szczerością iż „chcąc zdobyć łaskę i efekt wojewó-dzanów, kłaniał i częstował, ile możności". Tenże Matuszewicz pozbawił wolności człowieka, sądząc w zespole, w którym jeden był tylko prawnik, ale cały czas pijany. Być może z takim właśnie trybunałem miała do czynienia hic mulier Zajączkowska, której nie stać było na lekceważący wyrok zbrojny zajazd, ale która potrafiła w izbie sejmowej dać w pysk dygnitarzowi Korony, winnemu — jej zdaniem — przegrania przez nią procesu10. Tu poczucie szlacheckiej równości się odezwało.

Obok sobiepani Zajączkowskiej, kierowanej poczuciem równości, zachowującej się w sejmie jak w karczmie, postawić można drugą sobie-panią Sułkowską, która rozjuszona wycięciem brzezinki na szałasy dla wojska królewskiego, przyjęła w swym domu Jana Kazimierza jak równą sobie sąsiadkę: „Panie Boże sprawiedliwy! — jeżelić kiedykolwiek różnymi plagami karał złych i niesprawiedliwych królów, wydzierców, szarpaczów, krwie ludzkiej niewinnej rozlewców, dziś pokaż sprawiedliwość twoją nad królem Janem Kazimierzem, żeby pieruny na niego z jasnego nieba trzaskały, żeby go ziemia żywo pożarła, żeby go pierwsza kula nie minęła, żeby wszystkie owe, które dopuściłeś na Faraona, jego dotknęły plagi za te wszystkie krzywdy, które my ubodzy ludzie cierpiemy i całe królestwo"11.1 król, nosiciel majestatu całej szlacheckiej Rzeczypospolitej, do dworu nie wszedł i babie batów dać nie kazał, czego by nie omieszkał zapewne zrobić maganat — przewodnik sąsiedztwa. Ale przewodnik sąsiedztwa reprezentuje faktyczną siłę, bo sąsiedztwo właśnie jest istotnym, zwartym elementem struktury społecz-no-ustrojowej państwa, a przewodzić mu byle kto nie może. Rzeczypospolita jest luźną federacją sąsiedztw, a jej głowa własnej słabości dobrze jest świadoma.

Pełną moralnej dla nas dzisiaj obrzydliwości, szlachecką działalność publiczną cechowało zazwyczaj poczucie uczciwości. Wolny między wolnymi i równy wszystkim czuł się bene natus et possessionatus

10

«Dziennik Warszawski*, 1852, nr 58. Pasek, s. 354.

79

całkowicie uprawniony do indywidualnego rozstrzygania w sprawach publicznych. Najczęściej rozstrzygał zresztą nie sam, tylko na rozkaz magnata. Ale rozkaz zerwania sejmu — na przykład — jest dla szlachcica przeciętnego rozkazem jego sąsiedztwa, wyrażony ustami sąsiada — przewodnika sąsiedztwa, które jest dla niego rzeczywistością społeczną wielokrotnie bliższą i bardziej konkretną niż Rzeczpospolita. To prawda, że w wielu wypadkach, najbardziej podejrzanych moralnie, szlachcic-poseł korzystając z prawa veta, brał dukaty. Ale mogą mieć racje ci, którzy przypuszczają, że nie zawsze brał „za to" właśnie, by się sprzedawał. Dukaty te rzeczywiście w wielu wypadkach mogły być traktowane z całą naiwnością jako rodzaj prezentu lub wyrównania poniesionych kosztów. Przyjęcie pieniędzy, od obcego ambasadora nawet, mogło być potwierdzeniem jego rzekomej, folwarcznej suwerenności — potencje się z nim liczą. Nie byłoby to sprzedawczykowstwem w naszym rozumieniu tego słowa. Na Zachodzie w całkowicie innym kontekście kulturowym i w innym układzie strukturowym handlowano w wieku XVII i XVIII najważniejszymi dla państwa rzeczami, handlowano z całym cynizmem. Postawy panujące w Polsce na tle ówczesnej ideologii przedstawiają się moralnie bardziej zdrowo, choć w skutkach okazały się tragicznie szkodliwe.

Materiały z okresu pańszczyźnianego dostarczają wielu przykładów zachowań się i postaw szlacheckich, zwłaszcza z politycznej sfery jej uczestnictwa społecznego, które dziś wydają się nam irracjonalne i -bardzo często — amoralne. Postawy te i zachowania dadzą się zrozumieć i wyjaśnić przy uwzględnieniu ich determinant: elementów ideologicznych powstafych w konkretnych warunkach strukturowych i interesu klasowego, bezpośredniego lub pośredniego. Główne z tych elementów to wartość szlachectwa, równości i ziemiaństwa.

80

VII. Rewolucja 3 Maja

(W wigilie imienin króla i Malachowskiego) zapalono ognie triumfalne po całym mieście Brama pod Zygmuntem na cześć króla (...). Przed pałacem marszałka Małacho-wskieeo (...) stała także brama triumfalna, u góry jej dwa posągi kolosalne: Polska trzyma-ąca wieńce i księgę nowych praw i Minerwa z portretem Małachowskiego. Dalej pod wieńcem herby wszystkich województw, a między nimi księga praw nadanych mieszczanom, otoczona herbami miast. Godła handlu i kupiectwa z księgą i napisem Wolność Handlu, poniżej godła rolnictwa wkoło pergaminu rozwinionego, na którym prawo dla Włościan, obok drugi zwitek z napisem Porównanie Stanów. Wszystko to oświecone było krociami ogniów i wydawało się prześliczne"1.

W dniu 3 Maja 1791 roku uchwalona została przez sejm szlachecki w drodze faktycznego zamachu stanu Ustawa Rządowa, zwana przez potomnych Konstytucją 3 Maja. Ustawa była, koronującym wszystkie inne, dziełem sejmu Wielkiego, określiła nowe ramy ustroju Rzeczypospolitej, stała się podstawą prawną do nowoczesnego rozwoju państwowego i społecznego.

Historiografia tradycyjna ujmowała konstytucję majową przede wszystkim na płaszczyźnie politycznej, jako wynik świadomej działalności patriotycznego stronnictwa reformy, i nie przypisywała Konstytucji cech, kwalifikujących ją jako przejaw rewolucji. Charakterystyczne jednak, że niektórzy historycy marksistowscy również faktycznie ograniczają się do płaszczyzny politycznej, próbując tylko interpretacje swe uzasadnić socjologicznie poprzez odwoływanie się do naczelnego ich zdaniem konfliktu epoki: walki chłopów z uciskiem feudalnym. Jest to argumentacja historycznie, psychologicznie i socjologicznie od rzeczy. W tej sytuaqi, przełom dokonany Ustawą Rządową z 3 Maja 1791 roku w dalszym ciągu przedstawia się enigmatycznie, skazany jest na domysły i moralnie wartościujące, nawet po części słuszne, ale nie wystarczające oceny w rodzaju, iż był to „akt ofiary, zwycięstwa moralnego, samozaparcia i poświęcenia", jak twierdzi znany historyk międzywojenny Wacław Sobieski.

Wychodząc z założenia — zgodnego z rzeczywistością — iż kon-'tucja majowa była dziełem szlachty, socjologicznych jej przesłanek 'leży szukać w d/iejach tej społeczności przede wszystkim. Analiza ocesu społeczno-gospodarczego, któremu szlachta uległa, począw-

' Ochocki, t. 3, s. 36.

szy od początków formowania się układu kapitalistycznego, dostarcza hipotezy tłumaczącej Konstytucję. Wobec jednak braku koniecznych badań szczegółowych, hipoteza to bardzo ogólna i wymagająca pilnei weryfikacji ze strony historyków. W tej chwili za jej prawdziwością przemawia fakt, iż dostatecznie tłumaczy ona ogrom rewolucji ideologicznej, której 3 Maj był wyrazem.

Wspomniano już w innym miejscu, że w drugiej połowie okresu pańszczyźnianego wielkie i rozrzucone latyfundia magnackie były, w związku z licznymi zniszczeniami wojennymi, w znacznie lepszej sytuacji niż własność szlachecka. Chociaż spustoszenia ogarniały również dobra magnackie, to właśnie ze względu na ich rozrzucenie stopień ich zrujnowania w stosunku do stopnia zrujnowania dóbr szlacheckich był mniejszy. Proporcjonalnie więc potencjał ekonomiczny magnacki rósł, co miało oczywiście wpływ na wzrost uzależnienia szlachty od magnaterii. W okresie uspokojenia się kraju zwiększał się natomiast stosunkowo potencjał gospodarczy własności średniej a zmniejszał la-tyfundiów. Dlaczego?

Dobrej ilustraq'i do odpowiedzi na to pytanie dostarcza analiza cytowanego już na innym miejscu inwentarza klucza Ossolińskiego z roku 1755, a więc jeszcze z okresu pańszczyźnianego, ale z czasów wieloletniego pokoju zewnętrznego i wewnętrznego.

Klucz Ossoliński składał się z 12 wsi. Znajdowały się w nim dwie gorzelnie, jeden browar, dwie karczmy w arendzie. Dochód roczny z całego klucza wynosił złp. 18 010. W folwarkach klucza wysiewano rocznie 1594 korcy zbóż. Licząc według ówczesnych przeciętnych norm, z zasiewu tego uzyskano 1594 x 3 = 4781 korce. Ekonom klucza brał rocznie ordynarii korcy 12 i 39 złp. Inwentarz nie podaje liczby zatrudnionych pracowników najemnych, skoro jednak na 12 wsi w kluczu było 10 folwarków, to przypuszczać można, że ekonomów — lub pracowników im odpowiednich, jak gorzelany — było również dziesięciu. Fornali było w kluczu 4, o czym informuje liczba 8 koni, uprawiono bowiem sprzężajem pańszczyźnianym.

Koszta płacy wynoszą więc na 10 ekonomów i 4 fornali rocznie 3156 złp. Przyjmując dochód brutto w gotowiźnie na 21 166 złp. (18 010 + 3156) okazuje się, że wynoszą one blisko 15%. Dziesięciu ekonomów wypasało 120 sztuk wołów, przy praktycznie wykorzystywanych możliwościach wypasowych wyrażających się liczbą 226 sztuk bydła (106 + 120), ordynaria w paszy więc wynosiła przeszło 53% dochodu brutto. Ordynaria w zbożu dla 10 ekonomów i 4 fornali wynosiła 1178 korcy, co przy przychodzie brutto 4782 stanowi blisko 25% zbioru. Uwzględnić przy tym jeszcze należy wymienioną w inwentarzu bez podania ilości, ordynarię w wieprzach, słoninie, maśle, serze, soli i płótnie.

Gdyby nawet faktycznie koszty administracji były w stosunku do wynikłych z obrachunku wskaźników o połowę niższe — przyjmując,

82

kluczu Ossolińskim ekonomów było mniej — to i tak przedstawia-łfbv się one duże. Osobnik gospodarujący na mniejszym, dwu- lub ''folwarkowym kluczu po szlachecku, rezygnujący z ekonomów, sam H°zorujący gospodarstwa z pomocą synów i rezydentów, ponosi koty nie tylko w liczbach bezwzględnych, ale i proporcjonalnie znacznie S/rueisze. Magnat posiadającyc takich kluczy wiele, zmuszony do utrzy-m -a administracji nadrzędnej, różnych komisarzy itd. zdany na łaskę __a raczej niełaskę — tłumu oficjalistów, dorabiających się jego kosztem, kładł do kieszeni jeszcze mniej, niż wynika to bezpośrednio z analizy klucza Ossolińskiego.

Początek układu kapitalistycznego zaznaczył się zwiększoną koniunkturą na płody polskiego rolnictwa. Wywóz zboża i drzewa, mimo trudności celnych, powstałych po pierwszym rozbiorze, utrzymywał się na wyższym poziomie (zwłaszcza w latach siedemdziesiątych) niż w drugiej połowie okresu pańszczyźnianego. Powstała więc sytuacja, w której szlachta średnia podwójnie poczęła korzystać. Okres panowania Stanisława Augusta przyjęty jako początek okresu powstawania układu kapitalistycznego jest okresem bez porównania spokojniejszym i nie obfitującym w zgliszcza, tak jak znaczna część wieku XVII. Pokój warunkuje niepopodanie w dalszą ekonomiczną zależność od magnatów. Jednocześnie wzrastająca koniunktura rolna zwiększała potencjał ekonomiczny szlachty znacznie silniej niż magnaterii, bo szlachta nie ponosi wysokich kosztów administracji dóbr. Ale ustrój demokracji szlacheckiej wciąż trwa, ustrój w którym magnat jest wszystkim, o ile posiada wielokrotnie większy potencjał gospodarczy niż szlachta. Magnateria więc stanęła przed koniecznością zmiany systemu gospodarczego na mniej kosztowny i znalezienia nowych źródeł dochodu, potrzebnych na utrzymanie relatywnie tej samej stopy życiowej, co przy wzroście zamożności szlachty średniej oznacza faktycznie stopy tej podwyższenie. Tym nowym źródłem — obok prób intensyfikacji produkcji rolnej — miały zostać dość szeroko powstające manufaktury i kompanie handlowe. Ale źródło to okazało się zawodne. Wiele powodów, trudnych tu do wymienienia, złożyło się na to, że magnackie inicjatywy przemysłowe i handlowe kończyły się najczęściej fiaskiem. Jeśli nawet nie dochodziło do jakiejś formy bankructwa, to rezultatów ekonomicznych i tak nie było, często dlatego, że gotowa produkcja była przede wszystkim brana na konsumpcyjne potrzeby magnackiego dworu. Inicjatywy te jednak wymagały kapitałów i ta okoliczność w wielu wypadkach pogorszyła jeszcze sytuację magnaterii, przynajmniej wielu poszczególnych magnatów.

W omówionych bowiem warunkach rysować się począł odmienny

układ sił. Gospodarczo magnat nie był już niezbędny szlachcicowi

średniemu jak w okresie poprzednim, natomiast często szlachcic począł

yc niezbędny magnatowi. Magnat miał olbrzymie, mało dochodowe

dobra ziemskie, nie miał natomiast dostatecznej na swe potrzeby ilości wolnej gotówki, którą w nadmiarze do swych potrzeb konsumpcyjnych miał szlachcic średni.

Magnateria też zadłużała się u szlachty coraz bardziej. Coroczne zjazdy gospodarcze, tzw. kontrakty, były okazją do zawierania transakcji finansowych między magnaterią a szlachtą. Szlachta udzielając magnatom pożyczek w gotówce nie zadowala się prostym skryptem dłużnym, ale żąda realnego zastawu. Tytułem tego zastawu bierze w czasowe posiadanie magnackie folwarki, sama wybierając dowolny procent w formie przychodu z produkcji rolnej. (Procenty więc płaci pańszczyźniany chłop.) Wielu magnatów wikła się coraz bardziej w szlacheckim kredycie. Najbardziej jaskrawego przykładu dostarcza postać Adama Ponińskiego, balzakowskiego już niemal typu finansisty, który zapjąta-ny w liczne spekulacje gospodarcze i polityczne, wiecznie bez pieniędzy, na każdych kontraktach dawną metodą sejmikową poi i bawi szlachtę, by tylko zwerbować sobie wierzycieli. Nie chroni go to zresztą od bankructwa. Poniński jest już wręcz od szlachty zależny, zależny podstawowe. Nie tylko Poniński. Doskonałej ilustracji zaszłych przemian dostarcza niewielki pamiętnik Jana Lipskiego, generała wielkopolskiej brygady kawalerii narodowej, uganiającego się całymi tygodniami między grymaśną szlachtą za kredytem dla Sapieżyny. Szlachta grymasiła, bo znała swoją siłę. Co więcej, rozwój sytuacji — na tle tradycyjnego konfliktu między szlachecką demokracją a magnaterią — nader jej odpowiadał, i to zarówno posesjonatom ocalałym z katastrof wieku poprzedniego jak i bankrutom ponownie zbogaconym u magnackiej klamki.

W okresie powstania układu kapitalistycznego pojawiła się w Rzeczypospolitej warstwa szlacheckiej finansiery, co ma olbrzymie znaczenie dla wielu przebiegów historycznych. Fakt ten rzuca światło również na rewolucję 3 Maja.

Warto nadmienić, że niezależnie od zastawów, które były podyktowane potrzebą gotówki, szeroko stosowano dzierżawy i osadzanie na czynszu szlachty bezrolnej, co przy niezmienionych formach ustrojowych miało swój tradycyjny aspekt polityczny. Korzyść była dwojaka, magnat zmniejszał koszty administracji i zapewniał sobie zastęp klienteli, popierającej go na sejmikach. Szeroko dyskutowane i miejscami wprowadzane w tym czasie oczynszowanie włościan, zamiast pańszczyzny, miało przede wszystkim to samo tło ekonomiczne, choć motywowane było również względami humanitarnymi.

Proces tu przedstawiony doprowadził do sytuacji, w której szlachta średnia, osobiście gospodarująca na swych kluczykach i folwarkach oraz zastawnicy, faktyczna r-zlachecka finansjera — mogli skutecznie przeciwstawić się magnackiej oligarchii, okazali się dostatecznie silni na to,by podjąć dzieło redemokratyzacji Rzeczypospolitej. Zrąb tego dzieła to ustanowienie przez Sejm Wielki zasady przechodzenia konstytucji

84

•m0wych większością głosów, czyli zniesienie „wolnego nie pozwa-!' " Zniesienie to dokonane zostało w całym polskim życiu parlamentar-^ ' zarówno w Sejmie — co postanowiła Ustawa Rządowa z 3 Maja -• na sejmikach według prawa z dnia 24 marca tegoż roku. Dotarło do Wiadomości rosnącej w siłę szlachty średniej, iż liberum veto wykorzysty-e było wyłącznie w interesie magnackiej oligarchii, że ono właśnie , ło :e; głównym i obiektywnie przeciwrównościowym narzędziem.

Prawo o sejmikach zawierało jeszcze inne postanowienia, dla procesu demokratyzacji ustroju równie ważne. Były nimi ograniczenia w prawach publicznych szlachty gołoty — czynszowców, brukowców, służby domowej. Szlachta folwarczna od dawna próbowała odsunąć eołotę, najbardziej podatną na magnackie polecenia, od udziału w życiu publicznym. W wieku XVII większość województw wykreśliła szlachtę nie posiadającą z rejestrów sejmikowych, skutków praktycznych jednak to nie miało. Sejm Wielki, zdecydowanie odsuwając gołotę od sejmikowania, podciął korzenie politycznego monopolu magnaterii w większym jeszcze stopniu niż znosząc liberum veto. Zniesienie to bowiem było dla pewnego odłamu magnaterii, mianowicie dla zorganizowanych stronnictw, nawet korzystne, ponieważ ciągłe zrywanie sejmów prowadziło do sytuacji absurdalnych, uniemożliwiających wręcz prowadzenie codziennej polityki.

Te sztandarowe osiągnięcia Sejmu Wielkiego, pełne znaczenia dla życia państwowo-politycznego, nie uzasadniają jeszcze używania słowa „rewolucja", gdy mowa o 3 Maju. Osiągnięcia te mieszczą się bez reszty w tradycyjnej ziemiańsko-demokratycznej ideologii i antymag-nackich postawach szlachty średniej. Jednak cały dorobek Sejmu zawiera elementy w gruncie rzeczy ważniejsze, bo bardziej podstawowe, świadczące o istotnej rewolucji jaką szlachta w okresie tym przeszła.

Wiele kart tej książki poświęcono poczciwemu ziemiaństwu, w całym jego kontekście ideologicznym, jako najwyżej cenionemu wzorowi sytuacji społecznej. Ale rzeczywistość społeczno-gospodarcza, która spoczywała u podstaw powstania i rozwoju tej ideologii była jednocześnie źródłem, z którego wypływały tendencje ideologiczne wręcz z zie-rniaństwem sprzeczne. Ruina fortun średnioszlacheckich zaszła w ciągu pełnego zniszczeń wojennych wieku XVII, pociągnęła za sobą zjawisko dużego ruchu wewnątrz warstwy szlachty folwarcznej. Znaczna ilość szlachty musiała się własnej ziemi wyzbyć i szukać nowego dorobku na dzierżawie lub u magnackiej klamki. Jeśli nawet upadły ziemianin loszedł ponownie do własnej wioski, bo postawa jego wobec niej była ż inna. Zdarzać się poczęło coraz częściej w okresie powstawania 'kładu kapitalistycznego, że ziemianin wyzbywał się nawet własności, by osiąść na dzierżawie lub wziąć zastawem folwark magnacki, bo to rzedstawiało mu się gospodarczo korzystniej, co było sprzeczne z war-•ością dawnego ziemiaństwa, a z ducha już kapitalistyczne. Coraz wie-

QuT

85

cej trafiało się spekulantów, o których w poprzednich rozdziałach była mowa.

W wypadku szlacheckiej f inansjery—tych zastawników—zmiana postaw wobec ziemi posunęła się najdalej. To oni właśnie byli wśród całej szlachty rozsadnikiem wzorów burżuazyjnych, powiedzmy pre-burżuazyjnych, burżuazyjnych na miarę okresu powstawania układu kapitalistycznego. Nie znaczy to, by warstwa ta zrywała z ziemią zupełnie. Wprost przeciwnie. Ziemia była podstawową inwestycją, głównym elementem akumulacji, wszyscy więc chodzący zastawami spekulanci wcześniej lub później sytuowali się w roli wielkich właścicieli ziemskich. Ale nie mieli nic wspólnego z poczciwą wegetacją, pozbawioną aspiracji „ponad swój stanik mierny".

Również część ziemian dotąd poczciwych, nie przeszłych przez deklasację, poczęła podobnym zmianom ulegać. Ciche życie na własnym folwarku w warunkach rolniczej prosperity, przy coraz częstszych przykładach awansu gospodarczego ziemian niedawno upadłych, wielu przestaje wystarczać. Wzory magnackie poczynają powoli zakorzeniać się wśród średnio zamożnej, nie zdeklasowanej w poprzednim okresie szlachty ziemiańskiej. Jest to proces, którego początki na przełomie wieku XVII na XVIII zaznacza chełpliwa uwaga Zawiszy, świeżego jeszcze magnata: „dostałem pierwszy raz pańskiej choroby, podagry"2 a w okresie nas interesującym zamyka satyryczny wiersz Krasickiego Żona modna. Kochanowski wybrał spokój, jaki spływał z konarów lipy czarnoleskiej, Feliński „zaniechawszy tradycyjne gospodarstwo" szukał dróg zbogacenia się. Może ktoś powiedzieć, że to właśnie różnica między autorem Pieśniświętojańskiej a tłumaczem Delilla, różnica zachodząca między poetą a rymotwórcą. Niewątpliwie i ten moment ma znaczenie, ale i jego niepodobna zrozumieć nie zrozumiawszy epoki. A rzeczą dla epoki charakterystyczną jest fakt, że ziemia poczynała przedstawiać się szlachcie ziemiańskiej przede wszystkim jako substancja kapitałowa i stosunek ten do niej miał się upowszechnić.

Nowe elementy kultury, preburżuazyjne i arystokratyczne wymienione tu zostały skrótowo. Dokładniejsze ich przedstawienie i bardziej precyzyjne rozgraniczenie zakresu oddziaływania nie jest dla tematu ważne. Ważna jest tylko okoliczność, że wnoszą one treści kapitalistyczne, że w nowej ideologii interes ekonomiczny wysuwa się na czoło i tym samym jest ona bezpośrednio sprzeczna z jedną z podstawowych dawnych wartości ideologicznych, jaką była wartość równości. Nie tylko równości — również szlachectwa.

Rewolucja 3 Maja była rewolucją psychologiczną, była przejawem odwrotu od irracjonalnej ideologii ziemiaństwa, sprzecznej już nawet

" Zawisza, s. 107.

86

arunkami okresu pańszczyźnianego, była przejawem uracjonalnie-V myślenia w kategoriach klasowych. Najwyraźniej to widać na od-"inku postanowień sejmowych dotyczących mieszczaństwa.

VV związku z procesami społeczno-gospodarczymi okresu powstania układu kapitalistycznego nastąpił w Polsce wzrost znaczenia ornych warstw mieszczaństwa polskiego, głównie zresztą Warszawy. Magnaci inspirujący rozwój przemysłu krajowego siłą rzeczy musieli zwrócić się do mieszczaństwa, tylko wśród którego mogli znaleźć fachowych wykonawców swych zamiarów, w części i kapitały. Często powtarzana prawda, że miasta i mieszczaństwo polskie znajdowały się w wieku XVIII w stanie zupełnego upadku przesłania nieraz fakt, że istniało jednak szereg rodzin mieszczańskich dysponujących znacznymi kapitałami handlowymi. Było to znów rezultatem dużego zapotrzebowania magnatów i znacznej części szlachty na luksusowe artykuły importowane. Toteż ruch finansowy objął nie tylko szlachtę zamożną i magnatów, lecz również i szczyty mieszczaństwa, a Warszawa stała się stolicą bankierów. Ruch ten oczywiście wpłynął na rozwój gospodarczy, w którym uczestniczyły również i niższe warstwy ludności miejskiej. W rezultacie w epoce Sejmu Wielkiego mieszczaństwo — głównie warszawskie — było już pewną siłą gospodarczą i polityczną.

Zamożna średnia szlachta — a przynajmniej jej najbardziej dynamiczna część — w naszkicowanych warunkach stworzonych procesem społeczno-gospodarczym, uległa już rewolucyjnym zmianom myślenia, traktująca swe folwarki jako służące indywidualnemu wzbogaceniu - nie jako podstawy umiarkowanej egzystencji — i zainteresowana tym samym ogólnym rozwojem gospodarczym kraju, dostrzegła całą niekorzystność dla tego rozwoju dotychczasowej sytuacji miast i mieszczaństwa. Trudno tu rozpisywać się szczegółowo na temat ich upadku w XVII i XVIII wieku, ale trzeba podkreślić, że upadek ten polegał przede wszystkim na upadku wytwórczości i handlu, wywołanym łupieżczą polityką królewskich starostw i prywatnych właścicieli. Cytowany transparent Wolność Handlu symbolizował zgodność dążeń mieszczańskich i radykalizującej szlachty. Warto podkreślić, że dla szlachty Wolność Handlu nie oznaczała wolności jego uprawiania tylko przez mieszczan, lecz również i przez nią, co Sejm Wielki zdecydowanie szlachcie zagwarantował. Dotyczyło to również wytwórczości.

Dla problemu poruszanego w tym rozdziale ważniejszy jest wszak-2 inny odcinek reformy sejmowej, również głównie dotyczący mieszczaństwa. Szlachectwo w Polsce — praktycznie rzecz biorąc — od dawna było mieszczanom dostępne. Drogę do niego otwierał zawsze pieniądz a niekiedy zasługa. Tak weszli w szeregi szlachty Scipionowie, zembekowie, Mazarakowie, Morsztynowie, Firlejowie i wielu, wielu mych. Nawet kupiona w sposób jaskrawy nobilitacja była jednak oficjalnie motywowana zasługą lub udzielana w postaci indygentu. Sejm

CII-T

87

czteroletni zasadniczo, na skalę masową, umożliwił uzyskanie przez mieszczan szlachectwa bez konieczności odwoływania się do fałszywych uzasadnień. Odtąd uzależnione ono zostało od posiadania przez osobnika pewnych stopni służbowych w administracji cywilnej lub w wojsku, albo — rzecz dotąd niesłychana — od posiadania odpowiedniego cenzusu majątkowego. Szlachectwo stało się rzeczą niemal do kupienia.

Ta reforma właśnie głównie świadczy o ogromie zmian, o rewolucji jaka się dokonała w szlacheckiej ideologii. Zasadniczej zmianie uległo szlachectwo. Szlachectwo tradycyjne było zhipostazowaną wartością ideologiczną o charakterze charyzmatycznym, było darem łaski, doskonale osiągalnym tylko poprzez urodzenie. Dowodzą tego ograniczenia skartabellatu. Aspekt prawny wartości szlachectwa odpowiadał jego magiczno-charyzmatycznemu charakterowi, co w dziedzinie publicznej w części tylko poparte było — i tylko poparte — elementem klasowym ziemiaństwa. Po reformie Sejmu Wielkiego szlachectwo jest instytucją prawną, pozbawioną już magicznej charyzmy, znajdującą się na najlepszej drodze do utożsamienia z własnością. Szlachcic to po prostu pełnoprawny obywatel demokratycznego na swój sposób państwa. Na swój sposób, ponieważ nie wszyscy „obywatele", a raczej stali mieszkańcy kraju są do pełni demokratycznych praw przypuszczeni. Właściwe obywatelstwo jest ograniczone klasowo, ale nie możemy spodziewać się, by twórcy 3 Maja byli w stanie zająć inne stanowisko. Nie może nas razić również tradycyjne zabarwienie obywatela kolorem stanowym. W dziedzinie kulturowej szlachectwo długo będzie jeszcze miało duże znaczenie.

Podobny los stał się również udziałem wartości równości. Uprzednio obowiązywanie jej rozciągało się na cały stan szlachecki, na brukowców i magnatów, bez względu na istniejące przedziały klasowe. Wartość równości, pilnie strzeżona i egzekwowana przez szlachtę drobną, przyczyniła się walnie do utrzymania integralności stanu. W okresie powstawania układu kapitalistycznego stosunki klasowe uległy takiemu napięciu, że sztuczne utrzymywanie jedności stanu poczynało stawać się niemożliwe.

Wewnątrz stanu nastąpiło zjawisko polaryzacji: szlachta zamożna przesunęła się ku biegunowi magnackiemu i gotowała się do zastąpienia magnaterii w jej roli politycznej, szlachta uboga bądź utrzymywała się na dotychczasowych pozycjach ekonomicznych, bądź poczęła obsuwać się w dół. W każdym wypadku nastąpił wzrost dystansu, a wartość równości uległa również swoistemu uklasowieniu. Wszyscy nowi obywatele swoiście demokratycznego państwa (szlachta majętna oraz nobilitowane mieszczaństwo) są sobie na płaszczyźnie publicznej równi, ale warunkiem tego egalitarnego obywatelstwa jest własność. Ani plebi miejski, ani szlachta gołota nie jet do niego dopuszczona. Poprzez dopuszczenie do szlachectwa równością obdarzeni zostali ci, którzy

tencjałem gospodarczym, nabytym choćby dzięki „podłym" zaję-' m mieszczańskim, dorównują potencjałowi ziemiańskiemu. Obalona l° tała doktryna zacności krwi, pominięto i potraktowano niemal przy-idniczo problem dobrego urodzenia.

Zasługuje na uwagę okoliczność, że w praktyce twórcy 3 Maja nie h li całkowicie konsekwentni. Chodzi mianowicie o szlachtę zagono-

której potencjał gospodarczy w wielu wypadkach był znacznie niższy od potencjału drobnego mieszczaństwa, nie posiadającego cenzusu majątkowego, wystarczającego do uzyskania szlachectwa. Zago-nowcom jednak przyznano prawa publiczne odjęte czynszowcom, brukowcom oraz szlachcie służbnej.

Stronnictwo reformy Sejmu Wielkiego, wyraziciel średnioszlachec-kich, demokratycznych i antymagnackich tendencji, niechętnie odnosiło się do szlachty drobnej, w tym również zagonowej. Udzielenie praw publicznych zagonowcom było sprzeczne z zasadami dyskutowanej i realizowanej reformy. W powiastce Jezierskiego o Jarosza Kutasińskie-go, herbu Deboróg, szlachcica łukowskiego, uwagach nad stanem nieszlachec-kim w Polsce czytamy, że tenże Kutasiński wysiewa żyta dziewięć korcy, wyrabia sam na żarnach mąkę i kaszę, reperuje odzienie i obuwie, pobiją fasy i dzieże, naprawia koła u wozu. Żona jego Bronisława z Pokrze-pcińskich chodzi z córkami o półtorej mili na daleką wieś w żniwa do P. vicesgerenta, iżby męża protegował w procesie z sąsiadem. Przed terminem sprawy Kutasiński idzie z sieciami na obłożenie wilczego miotu w kniei sędziego ziemskiego i naśladuje głosem ogara. Kutasiński będący z majątku rolnikiem, z niedostatku młynarzem, krawcem i bednarzem, z potrzeby chłopem i psem myśliwskim, jest jednak zacnym szlachcicem i jako taki chce decydować o losach Rzeczypospolitej.

Publicystyka niechętna zagonowcom nie zdołała jednak odsunąć ich od posiadania praw politycznych. Deputacja sejmowa konstytucyjna przedstawiła zgromadzonym stanom Projekt do reformy rządu, według którego prawo sejmikowania przysługiwało wszystkim „mającym osobistą osiadłość dziedziczoną lub zastawną". Projekt spotkał się także z poparciem zgromadzonych na galerii arbitrów. Dwudziestego czwartego marca 1791 roku sejm uchwalił ostatecznie, że prawo sejmikowania służy zastawnikom i posesorom dożywotnim, opłacającym do skarbu JO złp. „dziesiątego grosza" oraz dziedzicom, opłacającym jakikolwiek podatek. To bardzo tolerancyjne potraktowanie zagonowców w porównaniu do szlachty siedzącej na cudzej ziemi, która chcąc posiadać prawa publiczne musiała legitymować się 1000 złp. dochodu rocznego, może v pewnej mierze świadczyć o nieprzezwyciężeniu do końca dawnej teologii ziemiańskiej, ale zwrócić należy uwagę również na to, iż ze •yszystkich kategorii szlachty drobnej szlachta zagonowa była najbardziej niezależna. Pozostawienie przy prawach politycznych zagonow--ow było na płaszczyźnie programu złamania magnackiej oligarchii

89

rzeczą najmniej niebezpieczną, projektowano przy tym jej ekonomiczne podniesienie. Magnateria działała głównie poprzez szlachtę czynszową-z zagonowcami niejeden szlachcic średni miał przyjazne, sąsiedzkie stosunki.

Po reformach Sejmu Wielkiego przekrój społeczny przedstawiał się w aspekcie prawnym następująco. Najwyższą warstwę stanowili pełnoprawni obywatele państwa, w skład tej warstwy wchodziła szlachta wszelkiego kalibru od magnatów, poprzez wielkich ziemian i zastawników, aż do zagonowców włącznie oraz mieszczanie, bądź odpowiednio kwalifikowani klasowo, bądź też piastujący odpowiednie urzędy cywilne lub stopnie wojskowe. Warstwę niższą, posiadającą w zasadzie pełne prawa podmiotowe, ale już tylko prywatne, tworzyła szlachta bezrolna i niemajętna w żaden inny sposób. Warstwą posiadającą znacznie szczuplejsze od poprzedniej prawa podmiotowe prywatne było mieszczaństwo, nie posiadające kwalifikacji do nobilitacji. Wreszcie warstwą ostatnią, w której statucie prawnym nic niemal nie uległo zmianie, byli chłopi.

Wąski zakres adaptacji do nowego obywatelstwa bywa niekiedy wysuwany przeciw twórcom reformy. Zarzut ten jest nie do przyjęcia. Szlachta zamożna i bogate mieszczaństwo mogły obalić oligarchię magnacką tylko wtedy, gdy same gospodarczo byty silne. Fundamentem tej siły było utrzymanie w podległości chłopa pańszczyźnianego i miejskiego plebejusza. Otwieranie nowej epoki było możliwe tylko kosztem niezmienionej — może nawet pogarszającej się — sytuacji warstw ekonomicznie i społecznie upośledzonych. Nie zapominajmy, że reforma była dziełem szlachty średniej, posiadającej włości o wielkości i rozmieszczeniu nie stwarzającym większych trudności w stosowaniu systemu pańszczyźnianego i że ta szlachta nie była zainteresowana w zmianie systemu w tym stopniu, co magnateria. Odejście od pańszczyzny w wielu wypadkach było jeszcze niemożliwe. W wypadku mieszczaństwa istotna jest natomiast występująca jeszcze ówcześnie zdecydowana ilościowa przewaga rzemieślniczej metody produkcji nad manufakturową. Manufaktura produkująca na zasadzie podziału pracy wprowadzała na arenę historyczną nową siłę społeczną: klasę robotniczą, a raczej jej zaczątki. Manufaktury w Polsce w latach dziewięćdziesiątych w. XVIII były mimo wszystko nieliczne. Brak było siły zdolnej do rozbicia dotychczasowej struktury społecznej mieszczańskiej, w której plebs był poważnie ograniczony w prawach.

Jedno jeszcze osiągnięcie Sejmu Wielkiego uznać należy za przejaw dokonanej rewolucji, nie ideologicznej tym razem. Okres powstawania układu kapitalistycznego, ruch w dziedzinie ekonomicznej i rozwój gospodarki krajowej począł wpływać na scalenie wszystkich ziem Rzeczypospolitej. Kontrakty we Lwowie, Dubnie, Kijowie, Przemyślu i Poznaniu gromadziły szlachtę nie tylko miejscową, lecz i z odległych

90

wincji. Począł powstawać wspólny rynek ekonomiczny w skali cali'1 ly-aju. Cytowany generał Lipski jest plenipotentem na Wielkopol-ke°księżneJ Sapieżyny, stale rezydującej w Kodniu nad Bugiem, pier-S zej z tej rodziny, mającej interesy nad Wartą. Pamiętnik Jana Lipskie-

iest dokumentem zacieśniającej się więzi interesów ekonomicznych Apolitycznych szlachty z różnych prowincji. Powstanie tej więzi działało niszcząco na sąsiedzko-federacyjną strukturę Rzeczypospolitej. Nie zniszczyło jej doszczętnie, ale nadwyrężyło na tyle silnie, że zrewolucjonizowana szlachta — twórcy konstytucji majowej — była w stanie przeprowadzić zasadę prawno-polityczną, przechodzącą do porządku nad pozostałościami dawnej struktury. Sejm Wielki mianowicie zniósł praktykę (i zasadę) wiązania posłów ziemskich do Sejmu centralnego instrukcją uchwaloną przez sejmiki. Decyzja ta sięgała podstaw ustrojowych Rzeczypospolitej. Sejm centralny przestał być organem porozumiewawczym dobrowolnie sfederowanych sąsiedztw, stał się istotnie władzą prawodawczą nowoczesnego państawa. Podobnie i sejmik przestał być zjazdem suwerennych właścicieli folwarków i spędzonej gołoty, a stał się instytucją wybierającą przedstawicieli „narodu". Właśnie „narodu", a nie autonomicznego powiatu, chociaż to powiat wybierał delegatów. Delegaci ci jednak nie reprezentowali jednego powiatu, lecz powiatową część „narodowej" całości. Sam sejmik utrzymał część swego znaczenia, ale przyporządkowany został interesom całej Rzeczypospolitej, stał się organem lokalnego, ziemskiego samorządu.

Słowo „naród" nie bez powodu zostało umieszczone w cudzysłowie. Nie można mówić o narodzie gdy przedziały stanowe oraz izolowany charakter społeczności lokalnych małych i dużych, uniemożliwiają powstanie szerszej więzi. Istnieje termin „samowiedza narodowa". Termin to o tyle nieścisły, że wiedza o własnej przynależności narodowej to jeszcze nie wszystko. Na więź narodową składają się również uczucia. Co mogło łączyć chłopa pańszczyźnianego spod Krakowa z chłopem spod Poznania, skoro obydwaj żyli w zupełnej izolacji? Mieli wspólną, obiektywnie wspólną samowiedzę społeczną, ale nie mieli warunków do wspólnego uczuciowego przeżycia tej samowiedzy. Tym też można tłumaczyć brak w Polsce większych rewolucyjnych ruchów chłopskich. Podobnie było w wypadku szlachty—jak już o tym była mowa—wśród której występowała wiedza o swej stanowej wspólnocie, ale więź uczuciowa występowała przede wszystkim w skali izolowanego sąsiedztwa. Powstanie nowoczesnego narodu, pojawienie się ponadstanowej samowiedzy narodowej i narodowej więzi emocjonalnej wymagało uprzedniego przełamania stanu izolacji, w którym znajdowały się poszczególne struktury społeczne, wymagało „spotkania się wszystkich na płaszczyźnie wspólnie uświadamianych i odczuwanych interesów, niekoniecznie materialnych.

91

Dokumentem pierwszego aktu tego przełamywania stanu izolacji była wymieniona uchwała Sejmu Wielkiego. Pękła—choć nie rozleciała się jeszcze — bariera sąsiedzka. Powstały warunki, w których część szlachty poczęła myść i czuć w kategoriach ogólnokrajowych. Dlatego wolno już używać słowa „naród". Ale słowo to zostało użyte w cudzysłowie, bo o nowoczesnym narodzie dotąd mówić nie można, póki w stanie izolacji, uniemożliwiającym powstanie ogólnych więzi, znajduje się chłopstwo. Izolacja ta zniesiona zostanie dopiero u progu rozwiniętego kapitalizmu poprzez zniesienie pańszczyzny.

Jeden punkt widzenia, zawarty w tym rozdziale, wart jest, by go nieco omówić. Dzieło reformy przypisane zostało zamożnej szlachcie folwarcznej na kartach tej pracy często zwanej szlachtą średnią, jako że zajmowała pośrdnie miejsce między szlachtą drobną a magnaterią. Natomiast współczesne opracowania tego tematu z reguły wprawdzie publicystyczne, ale o ambicjach popularnonaukowych, szukając klasowego uzasadnienia postępowych zmian, poczynajc od wieku XVIII wskazują na drobną szlachtę jako na warstwę, która w procesie zmian tych następowania odegrała istotną rolę. Twierdzenia takie wynikają bądź z braku ścisłości terminologicznej, bądź z przyczyn poważniejszych: błędów metody lub nieznajomości struktury społecznej i układu sił klasowych w Rzeczypospolitej.

Szlachta drobna, a więc: szlachta zagonowa (zwana także zagrodową lub zaściankową), czyli posiadająca własne zagony ziemi uprawiane własnoręcznie, szlachta cząstkowa posiadająca niewielką ilość ziemi i paru chłopów pańszczyźnianych, szlachta czynszowa siedząca na ziemi cudzej, własnoręcznie przez nią uprawianej, szlachta brukowa nic nie posiadająca i żyjąca na sposób ptaków niebieskich, wreszcie szlachta domowa, służebna — imputowanej im przez niektórych roli spełniać nie mogła. Zmiany społeczne nie powstają jak deus ex machina. Powstają one na tle czynnego układu społeczno-gospodarczego, a na przebieg ich wpływają te warstwy i klasy, które w aktualnych warunkach mają coś do powiedzenia. W okresie pańszczyźnianym i w okresie powstawania układu kapitalistycznego wszystkie wymienione warstwy szlacheckie same nic nie znaczyły. Szlachta domowa i czynszowa była całkowicie biernym narzędziem w rękach chlebodawców i panów gruntowych. Szlachta brukowa mogła się tylko sprzedać każdemu, kto jej usługi chciał kupić. Szlachta zagonowa i cząstkowa — względnie jeszcze niezależne — żyły na marginesie istotnych procesów społecznych, a galwanizowane od okazji do okazji były o tyle mniej bierne, że sprzedając swe poparcie mogły się targować i nie każdemu zresztą poparcia chciały udzielać.

Prawdą jest natomiast, że część działaczy obozu reformy pochodziła z drobnej szlachty, ale już do niej nie należała. Tworzyła ona cienką, bardzo cienką warstwę „inteligencką" — związaną jeszcze w dużej

92

Kwem — i zależnie od indywidualnych przekonań i uwa-częśd Z f powiadała się po stronie jednego lub drugiego stronnictwa. runkowanopowaa ^ ^ Frandszka jezierskiego, to konserwatyści

Sego który skończył wprawdzie na podkomorostw*, lecz wySdł z zaścianka. Przykładów podobnych można by wyli-

czyć wiele de ze ^ tylko szlachcie zamożnej, ale i drobnej

0Psta2cznie formułująca podstawowe zasady ustrojowe nowo Czelnego swoiście demokratycznego państwa, uchwalona została dro-ra faktycznego zamachu stanu.

Dzieło Sejmu Wielkiego było dziełem szlachty zamożne].

93

VIII. Szlachta polska. Kultura i struktura

Czas na dokonanie zamknięcia. Wartości najważniejsze w polskiej kulturze szlacheckiej — szlachectwo, równość i ziemiaństwo — w poprzednich rozdziałach tej książki omówione zostały w odniesieniu do struktury społecznej i jej przemian, lecz zarazem w pewnej od siebie separacji. Ale w separacji pewnej, bo jednak wartości te są charakterystyczne dla całej szlachty, póki jej społecznego istnienia jako stanu. Nie są one wartościami alternatywnymi. Wprawdzie w danym okresie historycznym i w pewnych sytuacjach społecznych może następować subiektywny wzrost znaczenia jednej z wymienionych wartości, ale nigdy nie powstaje konieczność wypowiedzenia się osobnika za jedną z nich, przy wyrzeczeniu się pozostałych. To właśnie przesądza o tym, że wartości te dla kultury szlacheckiej w Polsce są podstawowe. W sytuacji konieczności wyrzeczenia się jednej z nich znalazł się Niemcewicz, ale ... w Ameryce. Pisze w pamiętniku: „wyprzysięgłem się szlacheckiego stanu mego (...) a przysięgłem wierność (demokratycznym — A. Z.) prawom nowej ojczyzny mojej, wydał mi magistrat świadectwo z pieczęcią, iż jestem obywatelem amerykańskim". Tak więc — powtórzmy — na ogólny typ polskiej kultury szlacheckiej składały się trzy wymienione wartości właściwe pańszczyźnianemu okresowi dziejów polskich.

Czytelnika zdziwić może, że nie było dotąd mowy o wolności, a przecież wolność, „złota wolność" na stałe weszła do szlacheckiego słownika i była przez szlachtę niewątpliwie uczuciowo silnie przeżywana. Omijanie tego wyrazu na tych kartach nie jest żadnym przeoczeniem ani lekceważeniem problemu, lecz wynika z powodów bardzo konkretnych. Otóż kategoria wolności nie jest tu po prostu potrzebna. Wszystkie wolnościowe aspekty zjawisk społecznych zachodzącym w świecie szlacheckim zrozumieć się dadzą za pomocą dotąd używanych kategorii poznawczych, przede wszystkim ideologicznej wartości równości. W życiu społecznym absolutnej wolności nie ma nigdzie i być nie może. Teoretyczne maksimum osiągalnego stanu wolności to stan doskonałej równości. O to też chodziło w szlacheckiej Rzeczypospolitej. Szlachta walcząc o wolność, walczyła w gruncie rzeczy o równość, o to, by każdemu wolno było to samo. Oczywiście — chodziło jej również o to, by wolno było możliwie wiele, ale to dla problemu ma już znaczenie drugorzędne.

94

T o jednym jeszcze elemencie ideologii, mianowicie o rycerstwie, -ażka ta konsekwentnie milczała. Milczała dlatego, że w epoce parla-tarnej rycerstwo było elementem ideologii już niemal martwym. O chta genetycznie wywodzi się z rycerstwa, ale elementów ideologii vcerskiej jako powszechnych w granicach społeczności szlacheckiej kładników kultury trudno się w tej epoce u szlachty dopatrzyć. Inaczej, rzecz pewna, musiało być w epoce wcześniejszej, ale to zagadnienie nie wchodzi w tematyczne ramy pracy, a zresztą rekonstrukcja tak odległej przeszłości—ze względów materiałowych—byłaby niesłychanie trudna W wieku XVI sytuacyjny wzór ziemiański jest już tak atrakcyjny (Reyowskie „aza nie rozkosz"), że sytuacja rycerza mało go już nęci. Nie znaczy to, że rycerstwo zostało przez szlachtę całkowicie zapomniane, by utraciło zupełne znaczenie na płaszczyźnie ideologicznej. Nie doszło do tego ani w wieku XVII, ani w XVIII. Rycerstwo zostało drugorzędnym czynnikiem wtórnej racjonalizacji wartości szlachectwa. Przeciętny szlachcic uznawał rycerstwo za normatywny element ideologii i sytuację rycerską oceniał pozytywnie... ale u innych, sam wolał „bawić się rolą". Jeszcze na wschodnich kresach Rzeczypospolitej rycerstwo utrzymywało charakter normatywny najdłużej — w reszcie kraju pozostało niezapomniane, ale bez większego znaczenia.

Kultura jest jednak zjawiskiem dynamicznym i rozwojowym, typ kultury więc winien te jej cechy uwzględniać. Zestawiony typ kultury szlacheckiej wyraża je zmiennym wymiarem poszczególnych wartości. Wymiar tych wartości zależny jest od znaczenia roli jaką pełnią one dla odpowiednich struktur w warunkach danego okresu historycznego, charakteryzującego się właściwym układem sił społeczno-gospodarczych.

W początkach okresu pańszczyźnianego stan szlachecki w Polsce rozwarstwiony był klasowo w stopniu względnie niewielkim, magna-terię przeciwważyła silna warstwa szlachty folwarcznej, szlachta zagonowa była nie tak rozrodzona, szlachty bezrolnej było niewiele, czyn-szowcy nie pojawili się jeszcze jako warstwa odrębna. Głównym konfliktem wewnątrz stanu był konflikt między magnaterią (nie tak silną jeszcze jak w wiekach późniejszych), a szlachtą folwarczną, która pokonawszy możnowładztwo na początku wieku XVI (nihil novi) i po raz drugi — pozornie przynajmniej — dokonując egzekucji praw, równość w skali stanu odczuwa jako coś dosyć oczywistego, nie budzącego silniejszych emocji, jak później. Równość jest wartością relatywnie umiarkowaną. Także i szlachectwo w warunkach niewielkiego rozwarstwienia stanu jest instytucją prawno-ustrojową — choć jest oczywiście wartością — do udziału w której dopuszczeni są względnie łatwo osob-rucy nie mający do tego praw z urodzenia. Ziemiaństwo — w warunkach trwałej koniunktury rolnej —jako wzór sytuacji życiowej niewątpliwie element ideologii, poczyna być przeżywane uczuciowo, ale nie w tym stopniu jeszcze, co w wiekach późniejszych, a przy braku rozwi-

95

niętej struktury sąsiedztwa wielkiego nie ma ono jeszcze większej roli do pełnienia.

W okresie latyfundialnym stan szlachecki jest wewnętrznie znacznie bardziej rozwarstwiony klasowo, uległa bowiem wzrostowi liczba szlachty zagonowej i bezrolnej, pojawiła się również warstwa czyn-szowników. Wewnątrz stanu przygasa w skali całej Rzeczypospolitej walka między szlachtą folwarczną a magnatami, a to w warunkach faktycznego zwycięstwa magnaterii i pojawienia się wielkiego sąsiedztwa, izolującego szlachtę od życia na arenie całego państwa. Walka ta jednak trwa po wielu sąsiedzkich partykularzach. Pojawia się również drugi front walki wewnątrzklasowej między szlachtą folwarczną a zagonową, w związku bowiem z osiągniętym już szczytem rozwoju folwarku na ziemiach etnicznie polskich i w związku z latyfundyzaq'ą ziem wschodnich Rzeczypospolitej szlachta średnia ekspandować może jedynie kosztem własnego chłopa i sąsiada zagonowca. Deklasacja i groźba deklasacji licznych rzesz szlacheckich, powiększenie się ilości szlachty drobnej, czyni z szlachectwa olbrzymią wartość, gwarantuje ono bowiem utrzymanie praw podmiotowych i warunkuje ewentualny awans. Szlachectwo dochodzi do charyzmatycznego zhipostazowania. W warunkach wzrostu wymiaru wartości szlachectwa wzrasta wymiar wartości równości, oba te zjawiska jednak zależne są od siebie nie przyczynowo, ale funkcjonalnie. Równość jest wprawdzie pochodną szlachectwa, ale wzrost jej wymiaru jest tym większy, iż wewnątrz stanu zawiązał się sojusz między szlachtą drobną a magnatami, sojusz pozwalający szara-czkom na egzekwowanie równościowych zachowań się magnatów, a to z kolei umacnia wartość sąsiedztwa. W wieku XVII rośnie również wartość ziemiaństwa. Wielkie sąsiedztwo odcina szlachtę od całej Rzeczypospolitej, a wewnątrz sąsiedztwa sytuacja ziemiańska jest najistotniejszą, podstawowym bowiem elementem sąsiedztwa jest dwór. Pominąwszy już hedonistyczne treści sytuacji ziemiańskiej, wartość ziemiaństwa rośnie, tym bardziej, że w warunkach omnipotencji magnata -przewodnika sąsiedztwa wielkiego—jedynie sytuacja pana dworu daje możność pełnego wyżycia się w swym szlachectwie (z natury rzeczy wysoko osobnika kwalifikującego), a to w stosunku do chłopa przede wszystkim. Wartość ziemiaństwa — racjonalizowana elementami religijnymi — sama racjonalizuje stan szlacheckiej izolacji i bezsiły.

W okresie powstawania układu kapitalistycznego rozwarstwienie klasowe jeszcze bardziej się pogłębiło, a to zwłaszcza gdy chodzi o szlachtę drobną, wręcz zagrożoną relegowaniem ze stanu. W jej też wypadku wartość szlachectwa i równość utrzymują swój wymiar, lub nawet go powiększają, w warunkach trwającego i zaostrzającego się konfliktu między szalchtą drobną a średnią. Natomiast zmienia się sytuacja na odcinku tradycyjnego konfliktu między magnaterią a szlachtą folwarczną. Część szlachty średniej awansuje ekonomicznie i gotuje się do

96-

• nią na arenie politycznej relatywnie słabnącej magnaterii. Szla-

ransująca na modłę kapitalistyczną w tradycyjnym ziemiaństwie

3 at ruje już wartości o dawnym wymiarze. W jej wypadku jeszcze

nl6^ei ulega zmianie wymiar szlachectwa, a to w warunkach odnale-

! wspólnej płaszczyzny gospodarczej, politycznej i nawet ideolo-

nei z mieszczaństwem, co przywraca szlachectwu charakter przede

vstkim instytucji prawno-ustrojowej, bez osłonek szeregującej elitę

-

vs

sowa Podobne są losy równości. Natomiast wszystkie te trzy warto-3 utrzymują swój wymiar i dawne cechy u szlachty folwarcznej nie 'wansującej, w historii kultury zwanej szlachtą sarmacką.

Początek powstania układu kapitalistycznego jest więc okresem, w którym szlachta poczyna tracić charakter jednolitej kulturowo społeczności, a która to jednolitość wynikała z wspólnoty ideologicznej całego stanu, niezależnej od wewnętrznych podziałów klasowych. Szlachta zdeklasowana i nieawansująca pozostały przy dawnej ideologii, szlachta awansująca weszła na drogę rozwojową, u której kresu widniała zupełna degradacja szlachectwa na rzecz zmodernizowanego, całkowicie uklasowionego ziemiaństwa, pozbawionego już racjonalizującej otoczki pokory i miłości. Fakt ten ostatecznie przeważył szalę w procesie rozkładu stanu na klasy, czego przesłanki od dawna istniały. Rozkład ten nie był — oczywiście — procesem izolowanym od całego kontekstu społecznego w Rzeczypospolitej. To cała stanowa struktura społeczna ustępowała klasowej i ustępowało zjawisko „krzyżowania się struktury stanowej i struktury klasowej w stosunkach międzystanowych"1, bo nie stawało stanów. Proces to oczywiście długi, który dopiero w rozwiniętym kapitalizmie w pełni się dokonał.

Dynamikę i rozwój polskiej kultury szlacheckiej wyraża więc zmienny wymiar wartości składających się na jej typ ogólny. Dla typu tego rzeczą najbardziej charakterystyczną jest trwanie szlachectwa jako najwyższej wartości ideologicznej, przez cały czas istnienia szlachty jako społeczności kulturowo zintegrowanej. Wzajemnie relatywny wobec siebie wymiar pozostałych wartości w różnych okresach i dla różnych warstw szlachty nie da się ściśle w tym miejscu ustalić, ustalenie to bowiem wymagałoby zanalizowania olbrzymiej ilości materiału historycznego z zastosowaniem skali, której konstrukcja przedstawia wielkie trudności metodologiczne. Należy tu przypomnieć to, co powiedziane zostało we Wstępie. Książka ta nie jest syntezą kultury szlacheckiej — jest tylko pewną koncepq'ą syntezy. Natomiast fakt, iż wartość szlachectwa była w kulturze szlacheckiej wartością największą i głównym elementem typu określającego tę kulturę, upoważnia do postawienia ogólnie orientującej cenzury historycznej. Kultura szlachecka jest

S. Ossowski, Struktura klasowa w społecznej świadomości, Łódź 1959, s. 63.

97

kulturą głównie okresu pańszczyźnianego. Pierwsza połowa okresu powstawania układu kapitalistycznego, koniec wieku XVIII, gdy wartość szlachectwa dla znacznej części szlachty utraciła swój dawny wymiar, jest czasem przełomu. Po rozbiorach, gdy szlachta drobna ulegnie dalszej deklasacji a średnia szlachta, dotąd sarmacka, w nowych warunkach gospodarczych ulegnie kapitalistycznym tendencjom ideologicznym, może być mowa już tylko o kulturze poszlacheckiej. Zagadnienie ustalenia typu tej kultury do nas tu nie należy, ale warto zwrócić uwagę na jej historyczność, polegającą na procesualnych, jakościowych przemianach dawnych wartości. Nie znaczy to oczywiście, by nowa kultura poszlachecka pozbawiona była cech całkowicie nowych.

98

IX. Rozkład szlachty

Szlachta polska rozpoczęta została szkicem o powstawaniu szlachty w Polsce jako stanu społecznego. Na zakończenie warto naszkicować również jej końcowe dzieje — dzieje jej rozkładu.

Upadek uprzywilejowanej pozycji szlachty przebiegał w całym ówczesnym świecie w związku z potężnymi prądami społeczno-gos-podarczymi, w związku z rozwojem kapitalizmu prowadzącym do rozkładu struktury stanowej. Na ziemiach polskich upadek szlachty przebiegał nieco swoiście, na co złożyły się dwa powody. Proces rozwoju kapitalizmu przebiegał w porównaniu z Zachodem Europy ze znacznym opóźnieniem, co spowodowało dłuższe utrzymanie się w Polsce stosunków chroniących szlachtę jako stan. Z drugiej zaś strony upadek stanu przyspieszyły rozbiory i polityka państw zaborczych. Zaborcy nie likwidując w swych państwach struktury stanowej, szeregiem posunięć dążyli do liczbowego ograniczenia i osłabienia szlachty polskiej. Polityką tą dotknięta została przede wszystkim liczna i uboga szlachta drobna.

Powody, dla których państwa rozbiorowe w radykalny sposób reorganizowały stan szlachecki na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej, były wolne — przynajmniej na razie — od momentów polityki narodowościowej. Reorganizacja nie miała na celu ograniczeń narodowych, tylko polityczne i społeczne. Zważyć trzeba, że spośród wszystkich czterech państw biorących udział w dramacie rozbiorów, stopień rozwoju świadomości narodowej — w znaczeniu zbliżonym do dzisiejszego — był w Polsce stosunkowo najsilniejszy. W państwach zaborczych więzy struktury formalnej, a więc układ stanowy, dynastia i system administracyjny odgrywały tak dominującą rolę, że narodowy aspekt zagadnienia dopiero w połowie wieku XIX stał się dla rządów widoczny. Powodów do ujrzenia tego aspektu wcześniej brakowało. Rozbiory odbywały się za wyrażeniem zgody sejmów polskich, magnateria i wielka szlachta w pewnej liczbie znaleźli się od razu w orszakach monarchów zaborczych, ale w związku z ówczesnym, niedojrzałym jeszcze w pełni oczutiem przynależności narodowej, ten ich akces miał wyraźny charakter akcesu politycznego, a nie indywidualnego zaparcia się narodowości.

Szlachectwo polskie stanowiło jednak dla rządów rozbiorowych oważny problem. Żadne z państw zaborczych nie było szlachecką Demokracją, tylko absolutną monarchią. W żadnym z tych państw nie

99

było szlachty tyle, co w Rzeczypospolitej, szlachty sobiepańskiej, anar-chicznej, niezwykłej poddawać się administracji państwowej. Z najmniej trudnym problemem, wprawdzie dopiero po roku 1815, spotkały się Prusy; w granicach też tego państwa szlachta polska znalazła się w najlepszej sytuacji. Szlachty drobnej znalazła się w granicach Prus ilość minimalna, wśród ziemiaństwa natomiast przeważał typ własności wielkofolwarcznej, podobnie jak w Brandenburgii. Prusy przy tym nie były już wówczas państwem, w którym stanowe elementy struktury odgrywałyby decydującą rolę. W porównaniu z innymi państwami rozbiorowymi najdalej posunięte były w rozwoju kapitalistycznym. Toteż o rzeczowy, klasowy język między zaborcą a szlachtą przyszło dość łatwo. Dopiero Wiosna Ludów zmieniła sytuację, stawiając na czele wszystkich zagadnień zagadnienie narodowe.

Szlachectwo w Austrii, skutkiem innego rozwoju historycznego, było typu zachodnioeuropejskiego. W Austrii istniał formalny podział na stan rycerski (szlachtę) i stan magnacki, do którego wchodziła różnie utytułowana arystokracja. Formalnie biorąc różnica w uprzywilejowaniu między tymi dwoma stanami była w wieku XIX już nieznaczna, ale miała jednak znaczenie praktyczne. Austria początków wieku XIX nie była oczywiście państwem stanowym w znaczeniu wczesnofeudalnym. Pod względem administracyjnym biurokracja jest ostatnim etapem drogi rozwojowej od monarchii wczesnofeudalnej, z towarzyszącą jej decentralizacją władzy, do monarchii absolutnej, rządzonej centralistycz-nie. Austria po reformach józefińskich była pod względem rozwoju biurokracji znacznie bardziej zaawansowana od przedrewolucyjnej Francji. Aparat administracyjny tworzyli urzędnicy, na szczytach rekrutujący się z członków stanu magnackiego, pośrodku ze średniej szlachty, w dołach głównie z szukającego chleba lub kariery wykształconego mieszczaństwa. Przynależność do stanu magnackiego, nawet przy osobistym już zubożeniu dawała znacznie lepsze szansę życiowe i umożliwiała ponowny awans. Te relikty feudalizmu trwały w Austrii mimo kapitalizmu bardzo długo, aż po koniec monarchii w 1918 r.

Opanowanie sobiepańskiego, niesfornego tłumu polskiej szlachty było dla władz austriackich jedną z pilnych konieczności, przedstawiała ona bowiem duże niebezpieczeństwo dla funkcjonowania administracji. Jeśli jednowioskowy szlachcic mógł jawnie lekceważyć rozporządzenia jakiegoś tam kreishauptmana, kto wie czy szlachcica—patrz Popioły — to kasztelanowa Kossakowska kazała po prostu pod pretekstem niezdjęcia kapelusza przed miniaturą cesarza, ukrytą w najciemniejszym kącie przedpokoju, bić w pysk cesarskich urzędników, a za zaległe podatki dawała w fant srebrne nocne naczynie, wypełnione ekstre-mentami. Jedną z okazji opanowania szlachty było jej przystosowanie do istniejącej w Austrii struktury stanowej, było jej rozwarstwienie.

100

Z wyjątkiem paru litewsko-ruskich tytułów książęcych, przysługu-acvch rodzinom, które użyły ich podpisując akt unii lubelskiej, tytuły dowe były w szlachecko-demokratycznej Rzeczypospolitej prawnie Zakazane. Zaledwie parę wyjątków dopuściły sejmy Rzeczypospolitej, pozwolono używać tytułu książęcego Massalskim, nadano go Poniń-skim, Sapiehom i Poniatowskim. W epoce, gdy rozpowszechniać się ooczął jeszcze w przedrozbiorowej Rzeczypospolitej wzór arystokra-zny, wśród części najzamożniejszej szalchty wzorowi temu ulegającej, tytuły arystokratyczne budzić poczęły pożądanie. Reorganizacja stanu przeprowadzona w zaborze austriackim dawała dla wielu okazję do zaspokojenia tych pożądań.

Tytuły uzyskiwali przede wszystkim ci, których rodziny postarały się o nie u jakiegoś z monarchów zagranicznych, jeszcze w czasach Rzeczypospolitej niepodległej. Do takich rodzin należeli na przykład Krasiccy, posiadający tytuł od w. XVII, w Rzeczypospolitej nie używany, który w Galicji został im tylko potwierdzony. Następnie przyznawano tytuły hrabiowskie tym, którzy wylegitymowali się posiadaniem wśród przodków urzędników koronnych lub wojewodów, kasztelanów i starostów grodowych. Tytuły baronów przysługiwały potomkom urzędników ziemskich. Uzyskanie tytułu było jednak sprawą bardzo kosztowną i finansowa jej strona okazała się w praktyce znacznie ważniejsza niż rzeczowa. Większy przy tym urok miał dla szlachty możnej tytuł hrabiego, baronia nie cieszyła się większym uznaniem. W rezultacie więc hrabiami zostawali nie tylko Fredrowie, Stadniccy, Lanckorońscy, rodziny znane w dawnej Rzeczypospolitej, lecz także jacyś Borkowscy (Junoszycowie), nikomu nie znani Golejewscy, Lewiccy, Otoccy itd.

„Przy zaborze Galicji szlachcie polskiej, senatorom Rzeczypospolitej, elektorom królów, piastunom konfederacji, rzucił Pan nowy szychowe graf ostwa, baronostwa, szam-belaństwa i owe dygnitarstwa Korony Galicji! Korony Lodomerii! — wiatrem nadęte pstrokate pęcherze, których nie ceni ten, co daje, wstydzi się ten, co bierze, a drwi, kto w Boga wierzy. Rzucił Pan — chwycono trutkę, a w narodzie niewolą zrównanym, powstawała nowa schizma bez treści, bez jądra, a co gorsza, niestety, przedmiot nie wstrętu, ale zawiści".

Tego przedmiotu zawiści nie cenił na pewno ten, co dawał, drwili tylko niektórzy, a wstydził się może jeden autor tych słów, Aleksander Fredro, sam galicyjski hrabia1.

Reorganizacja stanu, podział na rycerstwo i stan magnacki sformalizowała tylko istniejące rozwarstwienie i rozdarła dotychczasową jedność stanu. Nowa arystokracja, bogata, skuszona splendorami cesarskiego Wiednia, możnościami kariery dworskiej, mająca znacznie łatwiejszą pozycję wobec uciskającej społeczeństwo a miękkiej wobec niej biurokracji austriackiej, odcięła się zdecydowanie od całej masy szla-

Fredro, s. 218. Nawiasem mówiąc o postawie Fredry wobec tytułów arystokratycz-ycn innego zdania jest Boy, por. Obrachunkifredrowskie, Warszawa 1956.

101

checkiej, a nawet ziemiańskiej. Arystokracja ta utworzyła oddzielną warstwę nie tylko w sensie klasowym i formalno-stanowym, ale w dużej mierze i kulturowym. Szlachta „zaledwie średnia" i mniej niż średnia, słabsza ekonomicznie i bez stosunków w świecie dworskim (choćby na dworze gubernatora we Lwowie), łatwiejsza już była do opanowania przez cesarskich kreishauptmanów i vorsteherów.

Inaczej zupełnie — i dla szlachty najgroźniej — przebiegał proces politycznego jej rozkładu w Cesarstwie Rosyjskim.

Już w samej instytucji szlachectwa leżała zasadnicza różnica miedzy Rosją a państwami zachodnioeuropejskimi: Austrią, monarchiami Rzeszy, Francją itd. Na zachodzie powstanie szalchty i arystokracji oraz ich rozwój był rezultatem samorzutnych procesów społecznych. Pozycja polityczna i społeczna szlachty i arystokracji zachodniej wynikała w feudalizmie ze stoczenia przez nie zwycięskiej walki ze stanami innymi i z monarchią. Późniejsze zwycięstwo monarchii, wyrażone absolutyzmem, dało okazję do przymierza ze szlachtą i z nową — już nie lenną — arystokracją, przymierza powstałego na zasadzie wzajemnej użyteczności. Przymierze to zacieśniało się tym bardziej, im bardziej rozwijały się elementy przyszłego układu kapitalistycznego i im bardziej wzrastały siły stanu trzeciego. Z tego punktu widzenia uprzywilejowanie społeczne i polityczne szlachty oraz arystokracji zachodniej miało w wieku XIX oczywiście przeżytkowy, ale zarazem swoiście organiczny charakter.

Natomiast w Cesarstwie Rosyjskim instytucja szlachectwa miała charakter instytucji racjonalnej. Ludwik XIV przesadzał jednak mówiąc l'etat c'est moi, bez żadnej jednak przesady mógł w ten sposób wyrazić się którykolwiek z carów rosyjskich. Car rosyjski mógł w praktyce powołać do życia stany nowe, unicestwić stare. Dawne ruskie bojarstwo, warstwa wyodrębniona ongiś procesem historycznym, będąca pewnym odpowiednikiem szlachty w zachodniej Europie, została w ciągu wieków przez carat bezlitośnie przetrzebiona. Po wejściu Rosji na drogę europeizacji szeregiem ukazów — poczynając od Piotra Wielkiego — dokonana została reorganizacja stanu szlacheckiego, która w dużym stopniu właściwie sprowadzała się do powołania stanu nowego, o wyraźnym wojskowo-urzędniczym charakterze, z uwzględnieniem resztek dawnego bojarstwa. Ukazy podyktowane były racjonalnymi celami: szlachta jest stanem szeregującym elitę społeczną, posiadając wyłączne prawo do ziemi i poddanych tworzy społeczno-gospodarcze podstawy despotycznego ustroju, któremu dostarcza administratorów i obrońców. Ekwiwalentem usług oddawanych samodzierżawiu jest szereg przywilejów w każdej niemal dziedzinie życia, ekwiwalentem zresztą niesłychanie łatwym do utracenia. Rola szlachty rosyjskiej w początkach wieku XIX była w porównaniu z Polską i resztą Europy zachodniej anachroniczna, pod pewnymi względami odpowiadała ona roli szlach-

102

chodnioeuropejskiej we wczesnym feudalizmie, w okresie chara-KpZ tycznego dla niego lennego ustroju politycznego, w momencie jego sprawnego jeszcze funkcjonowania.

W tym stanie rzeczy nagłe wejście w granice Cesarstwa szlachty niskiej bogatej, zamożnej, średniozamożnej, ubogiej i zupełnej gołoty, Tlachty — obywateli republikańskiego w gruncie rzeczy państwa, któ-a niemal do końca niepodległej Rzeczypospolitej cała korzystała z podmiotowych, demokratycznych praw politycznych, podważało zasady vprowadzonego na inkorporowane ziemie ustroju politycznego.

W najgorszym położeniu znalazła się szlachta drobna, dla której w systemie rosyjskim między niewolnikiem-chłopem a szlachcicem-ziemianinem w ogóle miejsca nie było. Pierwszym dla niej ostrzeżeniem było żądanie dowodów legitymacyjnych w roku 1800. Żądanie trudne do spełnienia dla szlachty posesjonatów, niemal niemożliwe było dla olbrzymiej większości szlachty drobnej. Wojny, bunty chłopskie, wielokrotne przemarsze przez kraj wojsk obcych i inne klęski spowodowały w większości wypadków utratę dawnych pergaminów. Brak wykształcenia utrudniał orientowanie się co do postępowania w nowych warunkach politycznych.

Przyznać trzeba, że początkowe trudności legitymacyjne nie były zbyt duże i bywały przezwyciężane niekiedy przez tych z drobnej szlachty, którzy posiadali pewne środki materialne, dosyć sprytu i którzy - przystosowując się do nowych warunków — potrafili przewidzieć konieczność legitymacji. Sikorski, burmistrz jednego z miasteczek mazowieckich, szlachcic z pochodzenia, uzyskał podstawy formalne do uzyskania legitymacji szlachectwa kosztem jednej podróży i niewielkiej biesiady2. Z nielicznymi jednak wyjątkami drobna szlachta obiektywnie nie mogła wylegitymować się niczym innym, jak tylko tradycją i uznawaniem ich praw przez Rzeczpospolitą. A to nie wystarczało. Władze rosyjskie wymagały dokumentów prawnych, wyraźnie szalchecrwo stwierdzających. Cała zaś szlachta odnosiła się do nakazu legitymacji nienawistnie.

... pytać u mnie o patenta

Kiedym został szlachcicem? Sam Bóg to pamięta! Niechaj Moskal w las idzie pytać się dębiny, Kto jej dał patent rosnąć nad wszystkie krzewiny

narzeka szalchta dobrzyńska w karczmie u Jankiela.

Ciosem dla szlachty drobnej był ukaz carski z dnia 24 maja 1818 r. o wykreśleniu z ksiąg genealogicznych tej całej szlachty, która uzyskała potwierdzenie jedynie na podstawie metryk chrztu i świadectwa osób prywatnych. Przez kilkanaście lat sytuacja tej kwestionowanej szlachty nie była wyjaśniona. Pozbawiona w zasadzie praw stanowych, nie zo-

Sikorski, s. 14.

103

stała jednak włączona do stanu innego i prawa jej pozostały bliżej nieokreślone.

Projektowane rozwiązanie sprawy szlachty polskiej przyspieszył wybuch powstania listopadowego, które było ruchem przede wszystkim szlacheckim, i wśród drobnej szalchty zamieszkałej w zachodnich guberniach Cesarstwa, czyli na dawnych wschodnich kresach Rzeczypospolitej znalazło licznych uczestników. Odtąd w reorganizacyjnej działalności władz carskich zaczął coraz większą rolę odgrywać moment narodowy.

Ukaz carski z dnia 19 października 1831 roku spośród całej dawnej szlachty polskiej wyodrębnił dworian, szlachtę posiadającą pełnię praw przysługujących jej stanowi, a zaliczył do nich posesjonatów i nieliczną, wylegitymowaną szlachtę drobną, nie skompromitowaną udziałem w powstaniu. Poza tym stworzył dwa nowe stany: odnodworców, czyli niewylegitymowaną szlachtę wiejską, i grażdan, czyli niewylegitymo-waną szlachtę miejską. Przy okazji wiele szlachty zaliczono do stanu chłopskiego.

Działalność zaborcy nie zmierzała tylko do likwidacji szlachty drobnej, lecz i do jak najdalej posuniętego liczbowego ograniczenia szlachty pozostałej. Dawanie pełni praw tak licznemu i dla Cesarstwa niepewnemu elementowi, jakim była polska szlachta, bez względu na jej sytuację klasową, nie było dla państwa rzeczą korzystną. W zasadzie zaborca stosował politykę udzielania praw szlacheckich ziemianom. Ukaz z dnia 11 listopada 1832 roku szlachtę uznaną za dworian podzielił na dwie grupy, na posesjonatów i nieposesjonatów, z tym, że sytuacja prawna tych drugich zdecydowana będzie później. Ale nawet do dwo-rian-ziemian odnoszono się bardzo nieufnie. Procedura legitymacyjna była najeżona trudnościami i ciągnęła się latami, a działalność departamentu Heroldii doprowadziła do tego, że w stosunku do nich nie tylko przestały obowiązywać prawa przyrostu naturalnego, ale ich liczba zmniejszyła się w liczbach bezwzględnych.

Nowe zmiany przyniósł rok 1863. Decyzją rosyjskiej Rady Państwa zniesiony został stan odnodworców i grażdan, a tworząca je drobna szlachta wcielona została do gmin wiejskich i miejskich na zwykłych prawach. Było to już po zniesieniu pańszczyzny. Stało się to dla szaracz-ków z wyraźną korzyścią, w ten sposób bowiem usunięci zostali spod specjalnej, bacznej opieki rządu i wyjęci w zasadzie spod stosowania praw wyjątkowych. W tym samym czasie szlachta niewylegitymowaną spadła ostatecznie z rejestrów.

Prócz tej reorganizacji stanu miały miejsce jeszcze prześladowania, o których trudno na tym miejscu się rozpisywać, ale których zarazem pominąć nie można.

Pierwsze przesiedlenia drobnej szlachty w głąb Rosji miały miejsce już w czasie konfederacji barskiej, co było jaskrawym okradaniem nie-

104

dległego i oficjalnie zaprzyjaźnionego państwa z jego obywateli. Każdy '° biór dawał okazje do powtarzania technicznie wypróbowanych metod, n^ tnie przesiedlenia, po trzecim rozbiorze, zostały przerwane po , • Lmierci Katarzyny, cesarz Paweł bowiem zapoczątkował wobec iMaków zupełnie odmienny kurs polityczny. Rozpoczęto je na nowo 'roku 1832 i prowadzono do 1849, wywożąc najmniej 54 000 odnodworców i grażdan. Akcję tę podjęto następnie po klęsce powstania tyczniowego. Poza tym, w czasie powstania listopadowego, szlachcie drobnej schwytanej z bronią w ręku zabierano synów i oddawano ich na wynarodowienie do kantonistów, czyli wojskowych zakładów wychowawczych. Prześladowania kosztowały szlachtę polską wiele dziesiątków tysięcy głów.

Do prześladowań należały również pobory rekruta. Rozporządzenia rządowe nakazywały w stosunku do drobnej szlachty brankę tych, którzy z trybu życia okazują się dla władz niepewni i podejrzani, bez względu na inne przepisy i na ustaloną kolej. Skutkiem tych rozporządzeń w latach 1834 do 1853 włącznie na 1000 głów drobnej szlachty (pozbawionej już praw szlacheckich) wzięto do wojska 200 rekrutów, podczas gdy na 1000 głów ludności pozostałej tylko głów 75. Podkreślić przy tym trzeba, że wobec ówczesnej długiej, bo dwadzieścia pięć lat trwającej służby wojskowej, wzięcie do wojska równało się biologicznej utracie osobnika dla środowiska.

Proces rozkładu stanowego szlachty polskiej przyspieszony został momentami politycznymi. Ponieważ niemal cała szlachta drobna znalazła się w granicach zaboru rosyjskiego, a Rosjanie ją ze stanu szybko usunęli, tak więc we wszystkich trzech zaborach, jeszcze przed właściwym kapitalizmem, wylegitymowana szlachta narodowości polskiej to posesjonaci, ziemianie, przyszła burżuazja rolna. Granice stanu pokryły się z granicami klasy. Szlachta czynszowa i zagonowa, o ile nie została wywieziona w głąb Rosji, chłopiała — pierwsza bardzo szybko, druga — zwłaszcza w granicach Królestwa — powoli. Błyskawicznie zniknęła szlachta brukowa, wtapiając się bez żadnych odrębności w środowisko miejskie. Szlachta domowa, w warunkach nagłej likwidacji świt pań-ikich, spowodowanej nie tylko względami gospodarczymi, lecz rów-ueż obyczajowymi i politycznymi, rozpierzchła się po świecie, częściowo nawet wchodząc w szeregi proletariatu wiejskiego i miejskiego :ierpiąc ostatnią nędzę. Nierzadko jednym ze sposobów utrzymania było dla tej szlachty pełnienie funkcji tzw. szabes-gojów, czyli wyręcza-e Żydów w czynnościach, których wykonywanie w dzień sabatu zepisy religijne im zabraniały. Pozostałym do niedawna śladem tego zjawiska było używane w pewnych środowiskach powiedzenie: „wolę ^ydom wodę nosić, niż..."

Pewne możliwości awansowe zaistniały dla drobnej szlachty na renach południowo-wschodnich dawnej Rzeczypospolitej, w pier-

105

wszych latach wieku XIX, a to w związku z ogólnym rozwojem gospodarczym Cesarstwa Rosyjskiego i jego tamtejszej ekspansji. Rozwój Odessy, jako portu eksportowego, dawał olbrzymie możliwości dorobienia się nie tylko na produkcji, lecz również na handlu bydłem i pszenicą. Tą drogą do klasy posiadających ziemian wszedł niejeden szlachcic drobny, a nawet osobnik z gminu. Nie ulega jednak wątpliwości, że szansę na dorobienie się dostępne były przede wszystkim szlachcie

folwarcznej.

Pokrycie się granic stanu z granicami klasowymi warstwy, mającej stać się wkrótce burżuazją robią uzależniło dalsze istnienie stanu od siły i szybkości procesów rozwojowych likwidujących folwark pańszczyźniany na rzecz folwarku kapitalistycznego.

Wzrost gęstości zaludnienia, zachodzący w całej Europie od przełomu wieku XVIII na XIX, powiększenie się liczby i zaludnienia miast, rozwój techniczny i rozbudowa przemysłu, wszystko to stworzyło warunki koniunktury na płody rolne. Przy istniejącym na ziemiach polskich systemie pańszczyźnianym zwiększenie produkcji drogą podniesienia jej poziomu było możliwe tylko w pewnych granicach. Mógł właściciel ziemski starać się o właściwy płodozmian i dostateczne nawożenie (o ile wierzył w te zagraniczne wymysły), lecz najbardziej nawet celowe i gospodarczo uzasadnione dyrektywy były skazane na niestaranne i powierzchowne wykonanie, chłop pańszczyźniany pracował bowiem niechętnie i źle. Niemożliwe było natomiast stosowanie na szerszą skalę maszyn rolniczych rozpowszechnionych na zachodzie już w pierwszej połowie wieku XIX, te bowiem wymagały pracownika stałego, zaznajomionego z ich używaniem i odpowiedzialnego za konserwację. Dla powiększenia produkcji powszechnie wybierano inną drogę. Było nią powiększenie ziemi uprawnej folwarku przez stosowanie rugów, czyli po prostu usuwania chłopów z ziemi uprawianej przez nich na własne potrzeby. Rugom towarzyszył wzrost ciężarów pańszczyźnianych. W rezultacie wieś ubożała, co miało wpływ na ogólny poziom życia gospodarczego kraju.

Taki stan rzeczy, z punktu widzenia ogólnego rozwoju społeczno-go-spodarczego nie do utrzymania na dłuższą metę, jeszcze przed nadejściem krytycznego momentu spotkał się z interwencją rządów, które ze względów państwowych nie mogły dopuścić do zbyt dużego zubożenia wsi.

Najwcześniej ze wszystkich państw zaborczych wzięły się do reformowania stosunków włościańskich Prusy. Klęska pod Jena wprowadziła państwo na drogę reform. Edykt z r. 1807 znosząc poddaństwo włościan pozwolił też szlachcie na oddawanie się zajęciom miejskim bez szkody dla szlachectwa, pozwolił również na nabywanie ziemi przez mieszczan i chłopów. Ten ostatni punkt zresztą miał jeszcze długo tylko teoretyczne znaczenie. Wkrótce zajęto się jednak sprawą uwłaszczenia. Akcję uwłaszczeniową, która poprzedzona była osiemnastowiecznyrru

106

niczeniami pańszczyzny, przeprowadzano bardzo powoli. Rozpo-w iatach dwudziestych XIX wieku, zakończona dopiero w r. 1865, Pałała na korzyść chłopów silniejszych gospodarczo i zabezpieczała symalnie interesy dworu. Początkowo stosowano w miejsce pańsz-"zYzny różnego rodzaju czynsze, które dopiero po rewolucji r. 1848, partej czynnymi wystąpieniami chłopów, zostały zniesione.

W zaborze austriackim przekształcenia ustroju gospodarczego na kapitalistyczny przebiegały w warunkach znacznie dla ziemiaństwa trudniejszych i w sposób nagły.

Gospodarka folwarczna w Galicji już po rozbiorach znalazła się w trudniejszych warunkach rozwojowych niż w zaborze pruskim i rosyjskim, co było rezultatem układu stosunków celnych, trwających aż do połowy w. XIX. Trudności eksportowe zboża wynikały nie tylko z istnienia zachodniej i północnej bariery celnej, lecz również z istnienia naturalnej bariery południowej w postaci Karpat, która uniemożliwiała bliskie stosunki handlowe z pozostałymi krajami korony austriackiej. Zmusiło to ziemiaństwo galicyjskie do poszukiwania form produkcji utrzymujących rentowność gospodarki folwarcznej. W pierwszej ćwierci w. XIX rzucono się na gorzelnictwo, duża bowiem wartość okowity przy niewielkiej stosunkowo masie towaru i niewielkim stąd kosztem transportu, stwarzała możliwości zbyto we bez porównania większe, niż zboże lub bydło. W drugiej ćwierci stulecia czynnych było w Galicji blisko 4000 gorzelni dających produkcję 1,2 milionów wiader wódki, podczas gdy produkcja wszystkich gorzelni krajów habsburskich wynosiła 2 miliony wiader. W roku 1836, częściowo skutkiem nadprodukcji, nastąpił olbrzymi kryzys gorzelniany, który nadszarpnął lub położył mnóstwo gospodarstw folwarcznych.

Wojny napoleońskie Austria przetrzymała politycznie lepiej niż Prusy, nie uchroniło jej to jednak od upadku gospodarczego. Dwa bankructwa finansowe państwa, prowadzące do olbrzymiej jąkną owe czasy inflacji — jedno w r. 1811, drugie w r. 1820 — odbiły się bardzo poważnie na życiu gospodarczym kraju, a więc również i ziemiaństwie. W sumie ziemiaństwo galicyjskie przywitało Wiosnę Ludów w stanie bardzo silnego osłabienia gospodarczego.

W Austrii, podobnie jak w Prusach i w innych krajach Europy zachodniej, przejście do kapitalistycznych stosunków spółeczno-gos-podarczych było bezpośrednim wynikiem rozwoju sił mieszczaństwa, tore — budując wygodne dla siebie formy ustrojowe — pociągało za oba również stany niższe. W Prusach jednak mieszczańska rewolucja '48 roku w sprawie chłopskiej przyspieszyła tylko zakończenie proce-u zainicjowanego przez militarne i absolutystyczne państwo. W Aus-- ii natomiast zwyciężające mieszczaństwo dało dopiero początek uwła-zczeniu i zniesieniu poddaństawa, które, chociaż ograniczone edykta-ni państwowymi, ciągle dotąd obowiązywało. Konstytucja z roku 1848

im

107

zniosła wszelkie ograniczenia stanowe, a bezpośrednio po niej rozpoczęto w Galicji, najwcześniej ze wszystkich krajów monarchii habsburskiej, akcję uwłaszczenia. Uwłaszczenie to, przeciwnie jak w Prusach objęło od razu wszystkie warstwy i klasy ludności pańszczyźnianej i ukończone zostało w przeciągu dziesięciu lat.

Nagłe i szybkie uwłaszczenie chłopów w Galicji przeprowadzone w warunkach dużego osłabienia gospodarczego ziemiaństwa (następny wielki kryzys finansowy państwa miał miejsce właśnie w roku 1848) wywołało ruinę wielu gospodarstw folwarcznych.

W stosunku do Prus i Austrii monarchia rosyjska jako całość (wraz z Królestwem) była znacznie opóźniona w rozwoju gospodarczym, aczkolwiek samo Królestwo przodowało w porównaniu z Galicją, a pod pewnymi względami również w porównaniu z zaborem pruskim. W skali całego carskiego imperium procesy społeczno-gospodarcze, które w państwach niemieckich doprowadziły do ostatecznej zmiany formacji w pierwszej połowie stulecia, zachodziły z dużym opóźnieniem. Temu należy przypisać, że przeciągnięcie uwłaszczenia poza rok 1860 było w ogóle możliwe. Doszło przy tym do dziwnej sytuacji. We właściwym cesarstwie uwłaszczenie nastąpiło w roku 1861, a w Królestwie dopiero w trzy lata później, mimo że to drugie z wielu względów dojrzało do tego wcześniej. Nie zajmując się tu szczegółową analizą uwłaszczenia, wskazać jednak należy na to, że sprawa włościańska była w Królestwie ważnym narzędziem politycznym w ręku władz zaborczych i że wobec narastających dążeń niepodległościowych rząd carski faktycznie zachował sobie akt uwłaszczenia jako atut politycznie rozstrzygający, na moment kulminacyjny. Uwłaszczenie stało się koniecznością, umiejętnie przez zaborcę wykorzystywaną, z chwilą wybuchu powstania styczniowego i ogłoszenia uwłaszczenia przez Rząd Narodowy.

Prawo z dnia 2 marca 1864 r. przyznało ziemię na własność niemal wszystkim warstwom ludności wiejskiej w zasadzie za odszkodowaniem, ze zniesieniem wszystkich powinności gruntowych. Odszkodowanie to, z racji niskiego szacunku i małej wartości rynkowej listów likwidacyjnych, było znacznie niższe niż w zaborze pruskim i austriackim. Uwłaszczenie objęło tylko ziemie orne, pozostała otwarta kwestia lasów i łąk, którą rozwiązano za pomocą tzw. serwitutów, czyli przyznaniem prawa korzystania z terenów leśnych i łąkowych — pozostających własnością dworu — chłopom. Serwituty te przyczyniły się do zaostrzenia konfliktu między wsią a dworem.

Aczkolwiek samo uwłaszczenie w Królestwie było aktem, który ostatecznie doprowadził do podniesienia stanu gospodarki folwarcznej, to warunki, w których zostało ono przeprowadzone, doprowadziły do bankructwa olbrzymiej części właścicieli ziemskich. Uwłaszczenie przyszło nagle, przy dużym zniszczeniu gospodarstw, po przemarszach wojsk powstańczych i rosyjskich, rujnujących pacyfikacjach

108

v braku u właścicieli wolnej gotówki, której przeciętny ziemianin l nie miał za wiele, a której pozbawił się płacąc podwójne podatki

ł Łom rosyjskim i narodowym), broniąc się łapówkami przed prze-

Howaniami itd. Dodać do tego należy konfiskatę majątków, których

ściciele brali udział w powstaniu (głównie na Litwie, w Królestwie

vlk;o w pómocno-wschodniej jego części), dodać należy ucisk fiskalny,

losowany jako kara za powstanie w stosunku do całego stanu i jątrzony

przez zaborcę konflikt między wsią a dworem — konflikt, któremu i bez

eo nie brakowało obiektywnych przesłanek.

' W warunkach kapitalizmu szlachta jako stan istnieć będzie formalnie jeszcze długo. Dotrwa aż do chwili upadku zaborczych tronów. Przynależność jednak do stanu szlacheckiego, w związku z emancypacją warstw niższych, będzie miała coraz mniejsze znaczenie osobiste. Układem społecznie ważnym jest w kapitalizmie jedynie i wyłącznie układ klasowy, nie stanowy. Kategoria stanów straciła też ostatecznie poznawczą wartość naukową. Pozostaje natomiast naukowo aktualny problem kultury poszlacheckiej, która weszła w zasób elementów kultury narodowej i wpłynęła na jej rozwój. Pozostała tradycja. Czy ją miał na myśli wierszopis pisząc swój Odgłos umarłych3:

Korony, Mitry, Laury skronie nam więczyły: Wszelkie wasze zaszczyty przed tym nasze były: Robak ciało roztoczył, kości ziemia kryje I nasz każdy Potomek zniszczeje gdy zgnije Taki iest doczesney Znakomitości

KONIEC.

Małachowski.

109

Wybrana literatura

Wykaz zawiera tylko opracowania podstawowe oraz powoływane w tekście.

1. Album literackie, wyd. Kazimierz Władysław Wójcicki, Warszawa 1848-1849.

2. Balzer Oswald: Skartabelat w ustroju szlachectwa polskiego, Kraków 1911.

3. Bobrzyński Michał: Dzieje Polski w zarysie, Warszawa 1986.

4. Briickner Aleksander: Dzieje kultury polskiej, Kraków 1931-1946,1.1-4. Istnieją wydania późniejsze.

5. Bystroń Jan S.: Dzieje obyczajów w dawnej Polsce, Warszawa 1976,1.1-2.

6. Chodźko Ignacy: Obrazy litewskie, seria III, Wilno 1843.

7. Chołoniewski Antoni: Duch dziejów Polski, Kraków 1918.

8. Chrzanowski Ignacy: Historia literatury niepodległej Polski, Warszawa 1974.

9. Czarnowski Stefan: Reakcja katolicka w Polsce w końcu XVI i na początku XVII wieku, [w:] Dzieła, t. 2, Warszawa 1956.

10. Czarnowski Stefan: Założenia metodologiczne w badaniu rozwoju społeczeństw ludzkich,

tamże.

11. Dębołęcki Wojciech: Pamiętniki o lisowczykach, Kraków 1859.

12. Diariusze sejmowe z wieku XVIII, wyd. Władysław Konopczyński, Warszawa 1937.

13. Fredro Aleksander: Trzy po trzy, Warszawa 1987.

14. Gloger Zygmunt: Encyklopedia staropolska, Warszawa 1989 (reprint wyd. 1900-1903).

15. Górka Olgierd: O nowe momenty genealogii polskiej inteligencji, «Kuźnica», 1946,30

i 31.

16. Górski Antoni: Cnoty i wady narodu szlacheckiego, Warszawa 1935.

17. Grynwasser Hipolit: Demokracja szlachecka, Warszawa 1947.

18. Historia Polski, Instytut Historii PAN, 1.1, cz. l i 2.

19. Jfelski] Aleksander]: Zarys obyczajów szlachty, Kraków 1887-1898.

20. Jezierski Franciszek Salezy: Wybór pism, Warszawa 1952.

21. Kitowicz Jędrzej: Opis obyczajów za panowania Augusta III, Warszawa 1985.

22. Kołłątaj Hugo: Stan oświecenia w Polsce, Wrocław 1953.

23. Konopczyński Władysław: Dzieje Polski nowożnej, 1.1-2, Warszawa 1986.

24. Konopczyński Władysław: Liberum veto, Kraków 1918.

25. Konopczyński Władysław: Mrok i świt, Warszawa 1911.

26. Korzon Tadeusz: Wewnętrzne dzieje Polski za Stanisława Augusta, 1.1-6, Kraków 1897-

98.

27. Koźmian Kajetan: Pamiętniki, Wrocław 1972.

28. Kraszewski Józef Ignacy: Polska w czasie trzech rozbiorów 1772-1779,1.1-3, Warszawa

1902-1903.

29. Kraszewski Józef Ignacy: Wspomnienia Wołynia, Polesia i Litwy, Wilno 1840. 30 Krzyżanowski Julian: Historia literatury polskiej, Warszawa 1953.

31. Kultura staropolska, PAU, Kraków 1932.

32. Kutrzeba Stanisław: Historia ustroju Polski. Korona, Warszawa 1949.

33. Kutrzeba Stanisław, Historia ustroju Polski. Po rozbiorach, Lwów 1920. 33. Leśnodorski Bogusław: Dzieło sejmu czteroletniego, Wrocław 1951.

35. Lipski Jan: Notatki generała z lat 1775-1778, Warszawa 1854.

36. Łempicki Stanisław, Hartleb Kazimierz: Histońa kultury, «Kwartalnik Historycznym 1939, z. l i 2.

110

ś \Vjncenty: Ostatni podkomorzy lubelski, [w:] «Przewodnik naukowy \ literacki»,

1891

•« ł oziński Władysław: Prawem i lewem, Kraków 1960. *» ł^ziński Władysław: Życie polskie w dawnych wiekach, Kraków 1958. dn Łukaszewicz Józef: Obraz historyczno-statystyczny miasta Poznania, Poznań 1838. 41 Małachowski Nałęcz Piotr: Zbiór nazwisk szlachty, Lublin 1805. l? Mankowski Tadeusz: Genealogia sarmatyzmu, Warszawa 1946.

43 Maskiewicz Samuel i Bogusław: Pamiętniki, Wrocław 1961.

44 Matuszewicz Marcin: Diariusz życia mego, 1.1-2, Warszawa 1986.

45 Memoryalik palestranta, wyd. Bykowski-]axa Piotr, Kraków 1885. Jest to utwór literacki, autorstwa wydawcy.

46 Morawski Stanisław: Szlachta bracia, Poznań 1930.

47 Nekanda-Trepka Walerian: Liber generationis plebeanorum. Liber chamorum, 1.1-2,

Wrocław 1963.

48 Niemcewicz Ursyn Julian: Pamiętniki czasów moich, Paryż 1848.

49 Niemcewicz Ursyn Julian: Pamiętniki czasów moich, 1.1-2, Warszawa 1957.

50. Nowak-Dłużewski Juliusz: Stanisław Konarski, Warszawa 1951.

51. Ochocki Jan Duklan: Pamiętniki, Warszawa 1882.

52. Odlanicki-Poczobut Jan Władysław: Pamiętniki, Warszawa 1877.

53. Ostatni sejmik województwa bracławskiego, wyd. Piotr Jaxa-Bykowski, Petersburg 1885. Jest to utwór literacki autorstwa wydawcy.

54. Paprocki Bartosz: Herby rycerstwa polskiego, Kraków 1858.

55. Pasek Jan Chryzostom: Pamiętniki, Wrocław 1952.

56. Polaczkówna Helena: Szlachta na Siewierzu biskupim w latach 1422-1790, Lwów 1913.

57. Portofolio królowej Marii Ludwiki, wyd. Edward Raczyński, Poznań 1844.

58. Potkański Karol: Zagrodowa szlachta i włodycze rycerstwo w województwie krakowskim w XV i XVI wieku, «Rozprawy Wydz. Hist. Fil. PAU», t. 23,1888.

59. Ptaśnik Jan: Ze studiów nad szlachtę mieszczańskiego pochodzenia, "Sprawozdanie PAU

1914».

60. [Raczyński Franciszek]: Notatki do dziejów i historii ostatnich 98 lat Rzeczypospolitej polskiej przez Józefa Bezmaskiego, Toruń 1850.

61. Rej Mikołaj: Żywot człowieka poczciwego, Wrocław 1956.

62. Rutkowski Jan: Historia gospodarcza Polski, Warszawa 1953.

63. Rzewuski Henryk: Pamiątki Soplicy, Warszawa 1983. Jest to utwór literacki o uznanej wartości dokumentacyjnej.

64. [Sikorski Roch]: Łyki i kołtuny, Kraków 1911.

65. Smoleński Władysław: Szkice z dziejów szlachty mazowieckiej, Kraków 1908.

66. Smoleński Władysław: Wybór pism. Warszawa 1954.

67. Studia staropolskie ku czci Aleksandra Brikknera, Kraków 1928.

68. Szajnocha Karol: Szkice historyczne, Warszawa 1881.

69. Wybicki Józef: Pamiętniki, Poznań 1840.

70. Zajączkowski Andrzej: Szlachta brukowa. "Kultura i Społeczeństwo^ 1958,3.

71. Zajączkowski Andrzej: Z zagadnień polskiej kultury szlacheckiej, tamże, 1957,2.

72. Zawisza Krzysztof: Pamiętniki, Warszawa 1862.

111

Semper

WYDAWNICTWO NAUKOWE

ul. Bednarska 2/4 Poleca:

"SŁOWNIK

KLASYCZNI]

MYŚLI

00310 Warszawa

tel. 27 60 83 w. 15

i wiele

innych

interesujących

publikacji

naukowych

z różnych

dziedzin.

Nasze książki można nabywać w księgarniach naukowych, a także w wielu innych księgarniach w całym kraju.

Dysponujemy własną hurtownią w Warszawie, gdzie oferujemy publikacje naukowe kilkunastu oficyn.

Nasi akwizytorzy działają już w Gdańsku, Koninie, Krakowie, Lublinie, Łodzi i Wrocławiu.

Prowadzimy sprzedaż wysyłkową. Na życzenie przesyłamy katalogi.

112

Semper

WYDAWNICTWO NAUKOWE

Ul Bednarska 2/4 00-310 Warszawa tel. 27 60 83 w. 15

Mirosław Pęczak: Maty Słownik Subkultur Młodzieżowych

Obejmuje pełną informację o subkulturach młodzieżowych i związanych z nimi zjawiskach w Polsce i na Zachodzie od lat 50-ych do współczesności, w układzie hasłowym (z notami bibliograficznymi). Autor tej unikalnej publikacji jest adiunktem w Katedrze Kultury Uniwersytetu Warszawskiego [AS, 112 s.].

Mały Słownik Klasycznej Myśli Indyjskiej

Słownik pojęć filozofii indyjskiej, w układzie hasłowym, bibliografia, indeksy sanskryckie i odpowiedników pojęć europejskich. Opracował zespół specjalistów-indologów z Uniwersytetu A. Mickiewicza w Poznaniu i Uniwersytetu Warszawskiego [AS, 140 s.].

Włodzimierz Zuzga: Mały Słownik Myślicieli Kościoła Zachodniego 140 biogramów postaci, które wpłynęły na współczesną filozofię i teologię Zachodu, noty bibliograficzne [A5, s. 36]

Urszula Augustyniak: Testamenty ewangełików reformowanych

w Wielkim Księstwie Litewskim

16 dotychczas nie opublikowanych testamentów z XVI-XVIII w. [Radziwiłłów, Zenowi-czów, Dorohostajskich i in.] wraz z notami biograficznymi i pełnym aparatem naukowym. Autorka jest prodziekanem Wydziału Historii UW [ A5,252 s., ilustracje, bibliografia, indeksy]. NAGRODA IM. A. FRYCZA-MODRZEWSKIEGO za 1992 rok!

Szymon Konarski: Szlachta kalwińska w Polsce [reprint dzieła wyd. w 1936 r.]

Dane o 600 rodzinach szlacheckich XVI-XIX w., oparte na nie zachowanych już źródłach archiwalnych. Dzieło — rzadkość nawet w bibliotekach specjalistycznych — zachowało pełną wartość naukową. Autor, znany z innych prac historyczno-heraldycznych, zmarł we Francji w 1981 r. Przedmowa S. Kętrzyńskiego, posłowie Wojciecha Kriegseisena z Instytutu Historii PAN [B5, s. XVIII + 358 + 4 nlb, ilustracje herbów, bibliografia; wydane w trzech wersjach oprawy: karton, płótno, poszyty].

Leszek Jarmiński: Bez użycia siły. Polityczna działalność protestantów

w Rzeczypospolitej u schyłku XVI wieku

Monografia dotyczy lat 1593-1599 i jest całkowicie oparta na źródłach, m.in. na nie

•orzystywanych dotychczas archiwach watykańskich. Autor — pracownik naukowy

istytutów Studiów Kościelnych w Warszawie i Rzymie oraz Instytutu Historii PAN —

znany jest m.in. z publikacji na temat korespondencji nuncjuszy papieskich [A5, s. 270,

indeksy, bibliografia].

113

Wojciech Siwak: Estetyka rocka

Pierwsza naukowa monografia o muzyce rockowej, począwszy od prekursorskich zjawisk z lat 40-ych do czasów współczesnych. Uwzględnia aspekty: socjologiczny, muzykologiczny, estetyczny, analizę tekstów. Autor jest pracownikiem Katedry Kultury UW — [B5 s. 142, bibliografia].

Jerzy Sosnowski: Śmierć czarownicy! Szkice o literaturze i wątpieniu Zbiór tekstów o przełomie antypozytywistycznym w literaturze polskiej, widzianym z perspektywy współczesnej filozofii i kultury — [A5, s. 128, bibliografia, indeks].

Odrodzenie i Reformacja w Polsce, t. XXXVII

Kolejny tom rozpraw historycznych i historycznoliterackich pod red. J. Tazbira i L. Szczuckiego— [B5, s. 164].

Jerzy Zdanowski: Emiraty wahhabickie. Z dziejów Arabii

w latach 1745-1932 Monografia historyczna [B5, s. 282 + 4 mapy, indeksy, bibl., tab.]

Necessitas et Ars. Studia Staropolskie dedykowane Prof. Janusza Pęka. Tom l

Zbiór rozpraw dot. historii literatury, Renesansu, dziejów kultury i obyczajów; autorzy poi. i zagr. [B5, s. 158, indeks]

Aleksander Morgenbesser: Wspomnienia z lwowskiego wiezienia.

Oprać. Rafał Leszczyński Odnaleziony niedawno pamiętnik galicyjskiego poety i polskiego patrioty [A5, s. 72, ii.].

Zapowiedzi:

Janina Hera: Losy niespokojnych. [Życiorysy aktorów polskiej XIX wieku].

Maggie Humm: Slownik feminizmu [tłum. z ang.]

Tomasz Wójcik: Pejzaż w poezji Jarosława Iwaszkiewicza

To tylko wybór z katalogu wydanych przez nas lub przygotowywanych publikacji naukowych!

114

WYDAWNICTWO NAUKOWE

_______——_____

00-310 Warszawa tel. 27 60 83 w. 15

Ul. Bednarska 2/4

Szymon Konarski

Szlachta 'Kalwińska w 3>oCsce

[reprint]

W liczącej 71 pozycji bibliografii drukowanych prac Szymona Konar-skiego wznawiana obecnie Szlachta kalwińska w Polsce należy do dzieł najcenniejszych i najbardziej poszukiwanych. Ukazała się w 1936 r. w niewielkim nakładzie i od dawna należy do druków rzadkich, tylko od czasu do czasu pojawiających się na aukcjach antykwarskich. Obok Kanoniczek warszawskich (Paryż 1952) i Armorial de la noblesse polo-naisetitree(Par\s 1958), dzieło poświęcone polskiej i litewskiej szlachcie ewangelickiej należy do najbardziej znanych prac tego autora.

Szymon Konarski urodził się 26 kwietnia 1894 r. jako syn Aleksandra i Oktawii ze Świdów. Oboje rodzice wywodzili się z rodzin ziemiańskich, od XVI wieku związanych z ewangelicko-reformowanycm (pospolicie a nieprecyzyjnie zwanym kalwińskim) nurtem polskiej Reformacji. Do swych antenatów zaliczają Konarscy postacie tak znane, jak imiennik autora Szlachty kalwińskiej..., organizator patriotycznej konspiracji na kresach wschodnich po powstaniu listopadowym, czy pijar Stanisław Konarski, reformator szkolnictwa w XVIII wieku.

Autor Szlachty kalwińskiej w Polsce, z pochodzenia ziemianin (rodzina gospodarowała w Bejscach w ziemi sandomierskiej), z zamiłowania społecznik, bibliofil i myśliwy, z zawodu bankowiec, a za młodu kawale-rzysta legionowy, swym — początkowo amatorskim — zainteresowałem genealogicznym i heraldycznym potrafił nadać profesjonalny poziom. Przebywając po II wojnie światowej we Francji, gdzie znalazł się w marcu 1939 r. jako dyrektor banku Polska Kasa Opieki, kontynuował swe przedwojenne studia genealogiczne, a niechęci do amatorszczyzny w tej dziedzinie nauk dał wyraz w broszurze O heraldyce i heraldycznym snobizmie (Paryż 1967). Na emigracji był też Szymon Konarski wydawcą Materiałów do biografii, genealogii i heraldyki polskiej, których pierwszy

115

tom ukazał się w 1963 r., a ogółem za jego życia wyszło ich sześć. Zmarł w Orleanie 12 czerwca 1981 r.

Wydana w 1936 r. Szlachta kalwińska w Polsce, potocznie nazywana herbarzem szlachty ewangelickiej, z typowym herbarzem (w rodzaju prac Paprockiego, Niesieckiego i ich dziewiętnastowiecznych kontynuatorów) ma niewiele wspólnego. Czytelnik nie znajdzie tu, tak charakterystycznej dla tamtych wydawnictw, mieszaniny niesprawdzalnych informacji, rodzinnych legend i wątpliwych przekazów. Praca Konarskie-go zachowuje rygory naukowej rzetelności — jest zbiorem wypisów z sumiennie przez autora przepracowanych ksią_g metrykalnych ponad 50 zborów ewangelickc—reformowanych („kalwińskich"). Mamy tu do czynienia z, w pełni wiarygodnym, źródłowym materiałem historycznym, którego wydawca celowo (o czym wspomina we wstępie) nie poddał historycznemu opracowaniu.

Zebrane przez Szymona Konarskiego w latach trzydziestych i opublikowane w tym tomie zapiski metrykalne nabrały po II wojnie światowej waloru materiału bezcennego, wobec zniszczenia lub niedostępności oryginałów. Stało się tak z aktami wszystkich zborów Jednoty Ewangelickiej Wielkiego Księstwa Litewskiego, których resztek szukać trzeba w Bibliotece Litewskiej Akademii Nauk w Wilnie. Bezpowrotnie zaginęły zapewne akta tych zborów koronnych, które do 1944 r. przechowywane byty w Archiwum Akt Dawnych Kościoła Ewangelickc—Reformowanego w Warszawie. W tej sytuacji jedynym często źródłem informacji genealogicznej o rodach polskiej szlachty ewangelickiej pozostaje wznawiana obecnie praca Szymona Konarskiego.

Materiały, które teraz ukazują się ponownie, od pół wieku z górą służą wszystkim interesującym się historią Reformacji oraz polskich i litewskich ewangelików, a także badaczom dziejów ziemiaństwa przedrozbiorowej Rzeczypospolitej. [...] Dane źródłowe zgromadzone w tym tomie przez Szymona Konarskiego kilkadziesiąt lat temu wydają się dzisiaj znakomitą podstawą dla prac z zakresu — tak w ostatnich latach popularnej — socjologii historycznej i prozopografii.

Książka przeznaczona dla zainteresowanych heraldyką i historią ziemiaństwa.

(z postawia Wojciecha Kriegseisena z Instytutu Historii PAN)

Zamówienia przyjmuje

Semper

WYDAWNICTWO NAUKOWE

ul. Bednarska 2/4

116

00-310 Warszawa

tel. 27 60 83 w. 15

116



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rola Strężycki Andrzej Zygmunt Kultura polska kulturą szlachecką
Zdania z błędami (1), Filologia polska, Kultura języka polskiego
STRUKTURALIZM2, Etnologia i Antropologia kultury, Strukturalizm
kultura jezyka polskiego cz.2, ►► UMK TORUŃ - wydziały w Toruniu, ►► Filologia polska, Kultura jezyk
referaty Historia Kultury, Struktura społeczna, więzi a obyczaj, Struktury i więzi społeczne a obycz
szlachta polska i jej państwo, szlachta
strukturalizm-poststrukturalizm, Etnologia i Antropologia kultury, Strukturalizm
Kultura jezyka II rok, ►► UMK TORUŃ - wydziały w Toruniu, ►► Filologia polska, Kultura jezyka - Izab
Kultura języka ćw Fonetyka, Filologia polska, Kultura języka polskiego
wszystkie Imiona męskie, T, Tadeusz - Człowiek dobry, szlachetny, inteligenty i kulturalny
wszystkie Imiona męskie, T, Tadeusz - Człowiek dobry, szlachetny, inteligenty i kulturalny
kultura jezyka polskiego, ►► UMK TORUŃ - wydziały w Toruniu, ►► Filologia polska, Kultura jezyka - I
Zwyczaje polskiej szlachty, Polska
Wieś polska, pojęcie, struktura i rozwój
Stomma L., Etnologia i Antropologia kultury, Strukturalizm
Zdania z błędami (3), Filologia polska, Kultura języka polskiego
o imiennictwie polskim, Filologia polska, Kultura języka

więcej podobnych podstron