Michał Bałucki
KREWNIAKI
Komedia w czterech aktach
OSOBY:
FELIKS LUBOWICZ, dyrektor banku
REGINA, jego żona
KATARZYNA, ciotka Lubowicza
ANNA, siostra Reginy
KAJETAN TARAPATKIEWICZ BIBIANA, jego żona
HIPCIO, FIPCIO - ich dzieci
ANIELA DUMSKA
NAPOLEON, jej syn
WIWANDOWSKI
ADOLF MIROWSKI
JÓZIA, pokojówka
LOKAJ
ŻYD
AKT I
Pokój dostatnio umeblowany, na środku puf lub stół otoczony fotelami,, po
prawej stronie okno, dwoje drzwi po prawej, dwoje po lewej stronie, jedne
w głębi
Scena pierwsza
ADOLF MIROWSKI, LOKAJ, po chwili ANDZIA.
ADOLF
(wchodząc środkowymi drzwiami)
Czy zastałem pana dyrektoria?
LOKAJ
Jest w swojej kancelarii. Kogóż mam zameldować?
ADOLF
Adolf Mirowski.
LOKAJ
(wchodzi na prawo).
ANDZIA
Co widzę? pan Adolf? Mamo! mamo! (zatrzymuje się} Boże, jaka ja
nierozsądna, chciałam wołać mamy, jak wtedy, kiedy pan przychodziłeś do
nas na lekcję! Zapomniałam, że od tego czasu dużo się zmieniło. Nasza
mateczka... pan musiałeś zapewne słyszeć o naszymi nieszczęściu?
ADOLF
Wszak pisałem do pań po śmierci mamy; przypuszczałem, że panie może
będziecie potrzebowały
mojej rady.
ANDZIA
A ja pana posądzałam, żeś całkiem o nas zapomniał.
ADOLF
Więc panie nie odebrałyście mego listu?
ANDZIA
Czyżbyśmy były zostawiły pana bez odpowiedzi? I tak Reginka chciała pisać
do pana, tylko nie wiedziałyśmy adresu. Ach, jak ona się ucieszy, skoro
się dowie, że pan powrócił! Ale jakże nas pan znalazłeś?
ADOLF
Ja wcale nie spodziewałem się spotkać pań tutaj i dziwi mnie...
ANDZIA
Nie? A więc do kogo pan >tu przyszedłeś?
LOKAJ
(wchodzi)
Pan dyrektor za chwilę będzie służył. (Odchodzi środkowymi drzwiami).
ADOLF
Teraz pani już wiesz, do kogo przyszedłem.
ANDZIA
(na stronie) A ja niemądra cieszyłam się...
ADOLF .
Staram się o posadę w tutejszym banku.
ANDZIA
A to wybornie się składa, bo dyrektor banku jest właśnie mężem Reginki.
ADOLF
Siostra pani wyszła za mąż?
ANDZIA
Od dwóch miesięcy. Nie masz pan więc powodu kłopotać się o tę posadę:
Reginka tylko słóweczko powie, to wystarczy. Mąż jej tak dobry, że
wszystko dla nas zrobi.
ADOLF
(z uśmiechem)
Wdzięczny paniom jestem za tę łaskawość, ale przyznać się muszę, że nie
bardzo by mi to było przyjemnie drogą protekcji zdobywać stanowisko.
ANDZIA
Czyż to co złego? wszak wszyscy tu tak robią.
ADOLF
Różne są pojęcia. Według mnie wciskanie się gdziekolwiek bocznymi
furtkami, drogą protekcji i stosuneczków, jest nieuczciwością i
ubliżeniem. Czy pani innego jesteś zdania?
ANDZIA
Ja się na tym nie znani, ale jako uczennica pańska, muszę się pisać na
jego zdalnie.
ADOLF
Nie chciejże więc pani, abym powiększał zastęp, i tak już liczny w naszym
kraju, protegowanych niedołęgów. Wręczyłem dyrektorowi moje papiery -
zdaje mi się, że to najwłaściwsza rekomendacja.
ANDZIA
Skoro pan sobie tego życzysz, ja nie odezwę się ani słóweczka. Ale za
Reginkę nie ręczę. Jak się dowie, że pan starasz się o posadę ...
ADOLF
Toteż dobrze byłoby może, żeby się nic nie dowiedziała, i gdybym wiedział,
że panna Anna umiałaby dochować tajemnicy...
ANDZIA
O! Bardzo proszę nie mieć mnie za taką paplę. Co było, to nie jest; ja już
nie jestem dzieckiem, tylko panną dorosłą, i przekonani pana, że umiem
milczeć. Nie przyznam się nawet całkiem, że pana widziałam — dobrze?
ADOLF
Tak byłoby najlepiej. Prawdopodobnie sprawa moja w parę dni się
rozstrzygnie, a wtedy odsłonimy incognito i przedstawię się siostrze pani.
ANDZIA
No, ale pan dziś u nas będzie na herbacie?
ADOLF
A tajemnica?
ANDZIA
Prawda, przez to by się wszystko wydało. (Smutno) Więc my zupełnie pana
przez te dwa dni nie będziemy widziały?
ADOLF (z czułością)
Czy to tak długi termin?
ANDZIA
To także pytanie! Gdy się kogo trzy lata blisko nie widziało, to ...
(urywa).
ADOLF
To co?
ANDZIA
E, pan mnie tylko wyciąga ma słowa, żeby się potem śmiać ze mnie. Otóż nic
nie powiem; nie powiem, aż pan przyjdziesz do nas.
ADOLF
Choćby dla tego samego będę się starał skrócić ile możności termina
czekania.
ANDZIA
Przychodź pan jak najprędzej, bo ja się boję, że Reginka mi tymczasem z
oczu wszystko wyczyta; ona taka domyślna, a to tak trudno ukryć, jak się
ma coś wesołego do powiedzenia. Tak wtedy jakoś pełno tu (pokazuje na
piersi), że słowa mimo woli do ust się tłoczą. Jeżeli pan nie chcesz, żeby
mnie ta tajemnica zadusiła, nie daj mi długo czekać.
ADOLF
O! pani, panno Anno, nie uwierzysz, jak to błogo człowiekowi, co sam na
świecie, dowiedzieć się, że ktoś myślał o nim - czekał...
ANDZIA
A widać, że panu musiało być bardzo błogo, kiedy kazałeś nam czekać aż
trzy lata. O! poczekaj pan, ja tego panu tak łatwo nie daruję; będziesz mi
się musiał jeszcze wytłumaczyć z tego.
Krewniaki Strona 14/301
Bałucki Michał
ADOLF
Z ochotą, i mam nadzieją, że mi pani przebaczysz. No, a teraz powiedz mi
pani coś o was — o sobie (siadają). Więc siostra pani od dwóch miesięcy
jest zamężną?
ANDZIA
(z dziecinną powagą)
Tak. Przyznam się panu, że z początku byłam bardzo przeciwną temu
małżeństwu.
ADOLF
(z uśmiechem)
O! a to czemu?
ANDZIA
Bo ja nie rozumiem małżeństwa bez miłości — i nie poszłabym nigdy za
człowieka, którego bym nie znała długo i nie kochała bardzo. A tu całej
znajomości było raptem miesiąc. Ta madame, u której Reginka była za
guwernantkę, skojarzyła to małżeństwo. Co ja się nie naperswadowałam
Regince,
Krewniaki Strona 15/301
Bałucki Michał
żeby nie robiła tego głupstwa! ale teraz przekonałam się, że nie miałam
słuszności, bo mój szwagier jest taki dobry, że zniewala koniecznie do
kochania. Prawda, że znacznie starszy od Reginki, ale wcale przystojny
mężczyzna.
ADOLF
Miałem już przyjemność poznać go osobiście.
ANDZIA
No, prawda? że wcale przystojny?
ADOLF
Bardzo ujmującej powierzchowności.
ANDZIA
A przy tym zacny, łagodny, może nawet za łagodny -
Krewniaki Strona 16/301
Bałucki Michał
a kocha, powiadam panu, Reginkę! no, że już nie można więcej — i dla mnie
jest bardzo dobry. Toteż czujemy się tu obie bardzo szczęśliwe i byłoby
nam zupełnie dobrze, gdyby nie ciotka.
ADOLF
Czyja ciotka?
ANDZIA
No, niby szwagra. Ach! żebyś pan wiedział co to za ziółko! no, to się
opisać nie da. Niby słodka, pokorna, a tak umie dokuczyć, że to okropność.
Wszędzie się wtrąci, wszystko zgani, wszystko jej źle, oh, nieznośna! nie
cierpię tej baby. Wszyscy się jej tu boją jak ognia; szwagier miękki, nie
chce się jej sprzeciwiać przez dobroć serca; a Reginka obchodzi się z nią
jak z jajkiem, żeby jej, broń Boże, niczym nie urazić. Ja jedna tylko, co
się tej starej sekutnicy czasem odetnę, i ostro postawię.
Krewniaki Strona 17/301
Bałucki Michał
Nie tyle za mnie, co za Reginkę; bo trzeba panu wiedzieć, że Reginka
nieraz już płakała na tę nieznośną ciotkę. O, jak pan będziesz tu bywał,
to się musimy na serio wziąć do niej; albo niech da święty spokój Regince,
albo niech się stąd wynosi. Z panem to mi będzie jakoś śmielej.
ADOLF
Więc przymierze?
ANDZIA
(podając mu rękę, którą on całuje) Przeciw wspólnemu nie ... (zniżonym
głosem) widzisz pan - to ta!
Krewniaki Strona 18/301
Bałucki Michał
Scena druga
CIOTKA, ANDZIA, ADOLF.
CIOTKA
(z tabakierką w ręce, w okularach, z torbeczką ściąganą sznureczkiem i
talią brudnych kart)
A przepraszam, bardzo przepraszam, nie przeszkadzam (chce się cofnąć).
ANDZIA
Ale proszę ciotkę wejść śmiało. W niczym nam ciotka nie przeszkadza, ten
pan, to...
CIOTKA
(przerywając)
Po co się panna tłumaczy? A mnie co do tego, z kim panna rozmawia. Pannie
wolno robić, co się podoba, ja przecież nie mam żadnego prawa mieszać się
do tego.
ANDZIA (do Adolfa)
Krewniaki Strona 19/301
Bałucki Michał
A co, jak się panu to podoba?
ADOLF (ironicznie)
Miła osoba.
ANDZIA
Prawda?
CIOTKA
Ja chciałam się tylko dowiedzieć, czy panna pójdziesz po te sprawunki, bo
jak nie, to ja sobie sama pójdę.
ANDZIA
Przecież sama ciotka mówiła, że to nic tak pilnego.
Krewniaki Strona 20/301
Bałucki Michał
CIOTKA
Ale całkiem nic tak pilnego... Cóż dla mnie może być pilnego? Ja mogę
poczekać choćby do sądnego dnia. Żeby dla kogo innego, toby wszystko było
na wyskok, ale dla mnie... Boże! nie mogę mieć nawet pretensji do tego.
ANDZIA
Słyszysz pan, jak gdera?
ADOLF
Ależ to okropna kobieta.
CIOTKA
Więc. jeżeli panna nie masz ochoty ...
ANDZIA Ale idę, już idę, tylko zawołam Józi.
Krewniaki Strona 21/301
Bałucki Michał
CIOTKA
A pannie ma co znowu Józi potrzeba?
ANDZIA
Szwagier nie życzy sobie, żebym sama chodziła po mieście.
CIOTKA
Fi, fi, co za wymysły! Miasto nasze nie takie przecież wielkie, żeby W nim
aż zabłądzić można, chyba jak kto sam chce błądzić ... Ja chodzę już tyle
lat sama, a dzięki Bogu, nic mi się jeszcze złego nie przytrafiło.
ADOLF
(na stronie)
To także porównanie.
Krewniaki Strona 22/301
Bałucki Michał
ANDZIA
Ciekawam, co to ciotce może szkodzić, że Józia pójdzie ze mną?
CIOTKA
Bo Józia jest mi teraz potrzebną. Pozwólcież, moje panie, żeby ta Józia i
mnie choć czasem coś posłużyć mogła. Przecież i ja także jakiejś obsługi
potrzebuję.
ANDZIA
A więc Józia zajęta?
CIOTKA
Tak jest. Kazałam jej szukać waleta żołędnego, bo mi się znowu gdzieś
zapodział przy tym waszym wiecznym porządkowaniu.
Krewniaki Strona 23/301
Bałucki Michał
ANDZIA
A, skoro Józia ma 'takie ważne zajęcie, to będę musiała iść sama. (Do
Adolfa z uśmiechem) Do widzenia - do najprędszego widzenia (wychodzi
środkowymi drzwiami).
CIOTKA
(na stronie)
E! jaszczurka, widzicie ją. Jak to temu już rogi odrosły - proszę. One tu
niezadługo cały dom do góry nogami przewrócą, bo cóż? kiedy kochany pan
siostrzeniec pozwala im na wszystko. Zawojowały go zupełnie i robią z nim
co się im żywnie podoba. Dobrze! zobaczymy, do czego to doprowadzi.
(Zwróciwszy uwagę na Adolfa) To pewnie będzie znowu jakiś ich kuzynek,
jeżeli nie coś gorszego. Teraz tu będą nam się walić na karki jeden po
drugim krewniaki jegomościanek. O! ja to zaraz przepowiadałam, jak się
Feliś żenił. Wszystko to pewnie golcy, patrzą tylko, gdzieby się zaczepić
mo-
Krewniaki Strona 24/301
Bałucki Michał
gli. Jak się to wnęci do domu, to tego i kijem potem nie wypędzi.
ADOLF
(który czytał dotąd gazetę, na stronie)
Cóż ta stara tak mnie obchodzi wokoło i mruczy jak bura kotka?
CIOTKA
(na stronie)
Żeby to choć przynajmniej znało uszanowanie dla starszych — nawet mi się
nie ukłonił jak się patrzy, a roz piera się jakby u siebie. Pewnie to,
jako żywo, na aksamicie nie siedziało (siada wśród tego monologu przy
małym stoliczku, zażywa tabaką i tasuje karty).
(Głośno)
Skąd tu taki przeciąg? Mnie się zdaje,, że okno nie domknięte, trzeba by
zamknąć — (pauza).
(Na stronie) Czy on udaje, że nie słyszy, czy to taki niedomyślny..
(Głośno) Możeby zamknął okno?... . '
Krewniaki Strona 25/301
Bałucki Michał
ADOLF
Kto? : .
CIOTKA
(pokazując na niego głową) Hm!
ADOLF
(potrząsając głową)
Me rozumiem.
CIOTKA
(z irytacją)
No, on!
Krewniaki Strona 26/301
Bałucki Michał
ADOLF .
A! on — służący. (Do Służącego, który wszedł właśnie) Idź, zamknij okno.
Scena trzecia
CIOTKA, ADOLF, LOKAJ, później JÓZIA.
CIOTKA
(na stronie)
Zobaczymy, czy tak samo będzie niedomyślny, jak go do obiadu zawołają.
(Do Lokaja) Gdzież już idziesz?
LOKAJ
Na pocztę.
Krewniaki Strona 27/301
Bałucki Michał
CIOTKA
Czekaj. Wszystko to się rozłazi, człowiekowi nie ma kto naraz posłużyć.
LOKAJ
Czego sobie pani życzy?
CIOTKA
A tobie co do tego? ... Ty masz stać i słuchać, co ci każę. Hm, czego
sobie życzę, proszę, jaki ciekawy! Podaj ani stołeczek pod nogi. Hm,
życzę;
(na stronie) to te jejmościanki tak rozpuściły służbę.
(Głośno)
Gdzież stawiasz, niedołęgo - tu - bliżej. Zetrzej ten stół. Jaki to stół
zakurzony - wiecznie robią porządki, ;a nigdy porządku nie ma. Czekaj
jeszcze - słyszysz?
Krewniaki Strona 28/301
Bałucki Michał
Daj mi tamten fotel, bo ten jakiś krzywy czy coś (przesiada się). Tak, a
teraz przynieś mi szklankę lemoniady, tylko bez pestek.
LOKAJ
Dobrze proszę pani (chce odejść).
CIOTKA
Czekaj, jeszcze nie, skończyłam. Powiedz Józi, niech mi przyniesie już raz
tego waleta żołędnego. Przecież go musiała znaleźć do tego czasu.
LOKAJ
(odchodzi przez drugie drzwi na lewo).
ADOLF
(na stronie)
I ona jeszcze narzeka, że nie ma się kim' posłużyć. Wyborna sobie!
Krewniaki Strona 29/301
Bałucki Michał
JÓZIA
(wchodzi z lewej strony).
CIOTKA
No, i cóż walet?
JÓZIA
Jest, proszę pani, ale tak sponiewierany, że nie wiem, czy pani będzie
miała z niego pociechę.
CIOTKA
(biorąc kartą)
To pewnie sprawka panny Anny. Przysięgłabym nie wiedzieć na co, że ona tak
mi zniszczyła mojego waleta. Już jej tego za wiele, że choć pasjansem
czasem się (rozerwę. Ach, co ja cierpię w tym domu, to jednemu Bogu tylko
wiadomo.
Krewniaki Strona 30/301
Bałucki Michał
JÓZIA
Znalazłam go w łóżeczku u Pini.
CIOTKA
O! teraz na Pinię spędzają — podłożyli jej umyślnie., co za hipokryzja!
Pinia by nie tknęła tego za nic w świecie, bo to Pinia mądra, że poszukać
takiej.
JÓZIA,
E, proszę pani, nie taka ona niewinna, jak się pani zdaje, skoro się aż
rozchorowała z tego.
CIOTKA
(zrywa się)
Co, Pinia chora? czemuż mi zaraz nie mówisz tego, oślico! jakaś ty... cóż
się jej stało?
Krewniaki Strona 31/301
Bałucki Michał
JÓZIA
Z przeproszeniem pani, niedobrze się jej zrobiło - musiała się otruć tym
waletem.
CIOTKA
(oglądając waleta)
Zielony! grynszpan! Otruta! moja najdroższa Pinia otruta - o! w tym jest
czarna intryga. Jedyna istota przywiązana do mnie, która mnie rozumiała,
którą ja rozumiałam (wśród tego zbiera żywo karty, które się rozlatują), i
tej mi pozazdrościli. Chodź, muszę zobaczyć, może trzeba będzie posłać po
doktora. (Odchodzi z Józią na lewo).
ADOLF
(z uśmiechem)
Konsylium zwołać ... Przyjemna osoba, . nie ma co mówić.
Krewniaki Strona 32/301
Bałucki Michał
Scena czwarta
DYREKTOR, ADOLF, później LOKAJ.
DYREKTOR
(z pierwszych drzwi po prawej stronie)
Przepraszam pana mocno, że dałem tak długo czekać na siebie, ale miałem
kilka pilnych interesów, które musiałem załatwić.
ADOLF
O! nic nie szkodzi.
DYREKTOR
Siadaj pan, proszę. (Siadają). No, miło mi powiedzieć panu, że
dyrektorowie zgodzili się na powierzenie panu posady sekretarza.
Krewniaki Strona 33/301
Bałucki Michał
ADOLF
Panu to mam zapewne do zawdzięczenia? ...
DYREKTOR
Nie tyle mnie, ile szczęśliwym okolicznościom. Mój głos nie byłby
rozstrzygającym i dlatego, przyznam się panu, wątpiłem w pomyślny skutek,
gdyż jakkolwiek świadectwa pańskie bardzo za panem przemawiały, to jednak
obawiałem się, czy znowu jaki protegowany kuzynek nie zajmie tej posady.
Bo muszę panu, jako należącemu już do naszego grona, odsłonić jedną
wadliwą stronę naszej instytucji, że choruje na nepotyzm*. Cały prawie
nasz personel składa się z samych kuzynków najrozmaitszego wieku i stopnia
pokrewieństwa. Bałem się więc, że i teraz jaki kuzynek wlezie nam w drogę.
Na szczęście,, nie było żadnego pod ręką. Zyskaliśmy na tym wiele, bo do
tej małej liczby urzędni-
Krewniaki Strona 34/301
Bałucki Michał
ków, którzy pracujemy za wszystkich kuzynków, przybywa nam jeszcze jeden
zdolny człowiek, po którym sobie wiele obiecuję (podaje mu ręką).
ADOLF
Użyję wszystkich sił, aby nie zawieść oczekiwania pańskiego.
DYREKTOR
Przeglądałem pański projekt rozszerzenia działalności naszego banku;
bardzo mi się podobał. Jeżeli nam się uda to przeprowadzić, to wtedy
instytucja nasza stanie na silnych nogach i nie będziemy potrzebowali
drżeć jej byt przy każdym przesileniu finansowym. (Do Lokaja) A co tam?
LOKAJ
Pan Wiwandowski pyta, czy się może z panem widzieć?
DYREKTOR
(z niechęcią półgłosem) Ten także tu potrzebny?
Krewniaki Strona 35/301
Bałucki Michał
LOKAJ
Czy można?
DYREKTOR
No, poproś, poproś.
(Lokaj odchodzi).
ADOLF
(wstaje)
Nie będę zabierał panu czasu.
DYREKTOR
Nominacja pańska więc, jak powiedziałem, postanowiona. Potrzeba jeszcze
potwierdzenia rady nadzorczej, ale to tylko prosta formalność. Od jutra
zatem
Krewniaki Strona 36/301
Bałucki Michał
możesz pan rozpocząć swoje czynności. Polecę naszemu buchhalterowi, na
przypadek, gdyby mnie nie było, aby pana zainstalował w biurze i zapoznał
nieco z manipulacją naszą. Więc do jutra (wskazuje na prawo), tam w
biurze. Do widzenia.
ADOLF
Moje uszanowanie. (Wychodzi głębią).
Scena piąta
WIWANDOWSKI, DYREKTOR.
WIWANDOWSKI
(żywy, pewny siebie, pozuje na wielkiego pana i eleganta)
Dzień dobry, kuzynie!
DYREKTOR
(z wielką ironią)
Krewniaki Strona 37/301
Bałucki Michał
A, skądże mi to szczęście?
WIWANDOWSKI
Przyszedłem najpierw powinszować ci posady dyrektora .. . (ściska jego
rękę).
DYREKTOR A następnie pożyczyć pieniędzy
WIWANDOWSKI
(obrażony)
Mój drogi, czy to żart?
DYREKTOR
Wolałbym, żeby to był żart, ale ty pewnie na serio będziesz żądał
pożyczki, bo zwykle tylko wtedy przypo-
Krewniaki Strona 38/301
Bałucki Michał
nasz sobie o naszym kuzynostwie i pokazujesz się u mnie.
WIWANDOWSKI
A, przepraszam, protestuję — jest to najczarniejsza potwarz posądzać mnie
o coś podobnego. (Spuszczając z tonu) Lubo tym razem masz trochę
słuszności. Rzeczywiście, potrzebuję nieco pieniędzy..
DYREKTOR
Więc zgadłem?
WIWANDOWSKI
Ale tylko w połowie, bo nie dla siebie. — Mój przyjaciel, hrabia Edward,
wiesz, ten z Zielonych Łączek, co to ożeniony z księżniczką d'Abancourt,
przegrał wczoraj całą gotówkę w klubie; a że dziś kupuje wierzchowca za
tysiąc florenów *,, więc prosił mnie, abym mu się wystarał o tę bagatelę.
Krewniaki Strona 39/301
Bałucki Michał
Zaraz pomyślałem sobie, że ty najprędzej będziesz mógł zrobić mi tę
przysługę, rozumie się, za dobry procent.
DYREKTOR
(z uśmiechem) Tylko bez zwrotu kapitału.
WIWANDOWSKI
(urażony)
Mój kuzynie, to chyba nie znasz hrabiego Edwarda, kiedy tak możesz się o
nim wyrażać.
DYREKTOR
Ale owszem, znam go doskonale. Mam nawet jego fotografię w naturalnej
wielkości.
Krewniaki Strona 40/301
Bałucki Michał
WIWANDOWSKI
W naturalnej wielkości?
DYREKTOR
Tak, chodź zobacz (bierze go za rękę i stawia przed lustrem). O! tutaj.
WIWANDOWSKI
(chwilę zakłopotany, nie wie, czy się śmiać, czy się obrazić, w końcu
uśmiecha się)
Figlarz z ciebie, kuzynie.
DYREKTOR
Prawda.
WIWANDOWSKI
Już to dowcipu nikt ci odmówić nie może. DYREKTOR
Krewniaki Strona 41/301
Bałucki Michał
Przynajmniej przezorności, i na plewy wziąć mnie trudno.
WIWANDOWSKI
No, więc kiedy tak chcesz, to ci się przyznam, że to ja właściwie
potrzebuję tych pieniędzy. Spodziewam się, że mi nie odmówisz tej
drobnostki. Bądź pewnym, że nie potrzebuję tego dla siebie.
DYREKTOR
Tylko dla jakiej ... przyjaciółki może?
WIWANDOWSKI
A choćby, co by w tym (było nadzwyczajnego? to należy do szyku, do
zwyczaju świata, w którym żyję. Powinieneś być dumnym z tego, że masz
kuzyna, który w najarystokratyczniejszych sferach...
Krewniaki Strona 42/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
Gra rolę lokaja i totumfackiego.
WIWANDOWSKI
A, przepraszam cię; tylko nędzna zawiść ludzka może utrzymywać coś
podobnego. Wszyscy wiedzą, że żyję z nim na stopie poufałej przyjaźni. Czy
ty pojmujesz, co nasza rodzina na tym zyskuje?
DYREKTOR
Rzeczywiście zysk niemały.
WIWANDOWSKI
Ja przez siebie podnoszę was wszystkich w hierarchii społecznej.
Powinniście mi być wdzięczni za to.
DYREKTOR
I bardzo.
Krewniaki Strona 43/301
Bałucki Michał
WIWANDOWSKI
A widzisz, a ty żałujesz mi tych głupich tysiąc guldenów. Obcy człowiek
nie odmówiłby mi takiej bagatelki.
DYREKTOR
Więc ile to potrzebujesz?
WIWANDOWSKI
Mówiłem ci już - tysiąc.
DYREKTOR
(maca się po kieszeniach, patrzy po stoliku)
Zaraz. (Wychodzi na prawo).
WIWANDOWSKI
Daje! jak honor kocham, nie myślałem, że tak łatwo pójdzie. Szkoda, trzeba
było powiedzieć dwa tysiące,
Krewniaki Strona 44/301
Bałucki Michał
byłby może dał i więcej. Zaimponowały mu widać moje koneksje — to zawsze
działa na takich dorobkiewiczów. Dobrze wiedzieć o tej słabości: będzie ją
można jeszcze nieraz eksploatować.
DYREKTOR
(wraca z książeczką)
Więc ile to, ile ci potrzeba?
WIWANDOWSKI
(chrząka zakłopotany)
Te — tego — tysiąc; albo, wiesz co, daj dla równego rachunku dwa. To ci
przecie wszystko jedno, bo i tak oddam ci wkrótce wszystko razem.
DYREKTOR
Dobrze, bardzo dobrze. (Pisze i mówi półgłosem) Dwa tysiące, tysiąc
pięćset, to trzy tysiące pięćset; sześć osiem, dwanaście, dwadzieścia,
pięćdziesiąt...
Krewniaki Strona 45/301
Bałucki Michał
WIWANDOWSKI
Co tam tak dodajesz?
DYREKTOR
Sumuję wszystkie pożyczki, jakie w różnych czasach chciałeś zaciągnąć ode
mnie, i wiesz, ile by to wyniosło?
WIWANDOWSKI
Cóż mnie to obchodzić może?
DYREKTOR
Ośmdziesiąt tysięcy sześćset dwadzieścia guldenów.
WIWANDOWSKI
I do czegoż te liczby?
Krewniaki Strona 46/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
Do tego, aby ci udowodnić, że gdybym za każdym razem chciał robić ci te
bagatelne przysługi, to dzisiaj sam musiałbym żądać podobnych przysług od
innych. Dlatego spodziewam się, nie będziesz się dziwił, że i tym razem
poprzestanę tylko na zapisaniu twego żądania.
WIWANDOWSKI
Jak to? więc nie dasz nawet tysiąca guldenów.
DYREKTOR
Nawet stu.
WIWANDOWSKI
Jesteś skąpiec (nieużyty, jakiego nie widziałem w życiu. Znać w tobie
parweniusza.
DYREKTOR
Krewniaki Strona 47/301
Bałucki Michał
(z uśmiechem)
A w tobie - pana, który chciałby żyć kosztem drugich. Przeszastałeś swój
majątek i teraz żyjesz kredytem, łaską, ale to tak wiecznie przecież trwać
nie może. Co potem?
WIWANDOWSKI
Niech cię o to głowa nie boli. Jak już będzie bardzo krucho ze mną, to
postaram się o posadę przy jakim banku lub innej jakiej instytucji
publicznej.
DYREKTOR
(z ironią)
Ty, o posadę?
WIWANDOWSKI
A czemużby nie? Dziś to przyjęte w wielkim świecie; najstarożytniejsze
rody biorą się do przemysłu.
Krewniaki Strona 48/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
Ale tu nie idzie o modę, tylko rad bym wiedzieć, do jakiej posady ty
jesteś zdolny?
WIWANDOWSKI
Jak to? zdolny — co przez to chcesz powiedzieć?
DYREKTOR
Co ty umiesz? Co jesteś w stanie robić?
WIWANDOWSKI
Robić? Et, to zabawny sobie — robić, po cóż ja mam co robić? Będą tacy, co
będą robić za mnie. Dla instytucji powinno to wystarczyć, jeżeli człowiek
taki jak ja ozdobi ją swoją osobą — my dajemy firmę.
DYREKTOR
Piękna mi firma.
Krewniaki Strona 49/301
Bałucki Michał
WIWANDOWSKI
Dość by mi słowo pisnąć Edwardkowi, który żyje ze wszystkimi
znakomitościami finansowymi, a wiem, że wytrzasnąłby mi z łatwością taką
synekurę, ale nie chcę posuwać się do tej ostateczności, bo może uda mi
się ten mariaż z ciotką hrabiego Fredzia; musiałeś o tym słyszeć...
DYREKTOR
Co? ty byś miał czoło żenić się z tym próchnem?
WIWANDOWSKI
Czemużby nie? Sam mi zarzucałeś nieraz, że jestem niepraktycznym. Otóż
chcę być raz praktycznym. Baba ma dwadzieścia tysięcy rocznego dochodu, to
coś znaczy! Tylko familia mi jej bruździ. Żeby się to udało jako ułożyć z
nimi!
DYREKTOR
Piękny handelek małżeński!
Krewniaki Strona 50/301
Bałucki Michał
Scena szósta
CIŻ i REGINA.
REGINA
(wychodząc z pierwszych drzwi na lewo)
Mężusiu, chodź, zobacz, jak urządziłam twój pokój.
WIWANDOWSKI
(na stronie) Jego żona! Ależ to śliczna kobieta!
(Głośno)
Bądźże łaskaw, kuzynku, przedstawić mnie swej pani. (Widząc, że Dyrektor
nie śpieszy się z tym, mówi do Reginy) Jestem bliskim krewnym męża pani —
Emil Wiwandowski.
REGINA
Bardzo mi przyjemnie. Może przeszkadzam panom?
Krewniaki Strona 51/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
O, nie, wcale; ten pan był już na wychodnym.
WIWANDOWSKI
(na stronie)
Zazdrosny - o, poczekaj, będę ja tu częstym gościem. Stary mąż, żonka
młoda i przystojna. - No, też to mi będą zazdrościć w klubie takiego
specjaliku!
(Głośno) Do widzenia.
(Na stronie)
Jak spojrzała!... Moja, jak honor kocham, moja! (odchodzi głębią).
REGINA
No, chodź, zobacz, czy ci się będzie tak podobało (ot-
Krewniaki Strona 52/301
Bałucki Michał
wiera pierwsze drzwi na lewo). Patrz, biblioteczkę umieściłam między
oknami, kanapa tam — czy tak dobrze będzie?
DYREKTOR
(z czułością)
Bardzo dobrze, moja droga (bierze ją za rękę).
REGINA
A te alabastrowe figury kazałam przenieść z mego pokoju tu na kominek; na
czarnym tle to będzie bardzo dobrze odbijało — prawda?' A wiem, że lubisz
te figurki, to ci będzie przyjemnie mieć je naprzeciw biurka.
DYREKTOR
Jak ty pamiętasz o wszystkich moich upodobaniach!.... Doprawdy, psujesz
mnie, Reginko, dogadzając mi tak we wszystkim.
Krewniaki Strona 53/301
Bałucki Michał
REGINA
Czy sądzisz, że to nie jest wielką przyjemnością sprawiać przyjemność
innym? Zresztą to obowiązek żony dbać o męża, a ja mam stokroć większy
obowiązek, bo mój pan mąż był podobno nieprzyjacielem małżeństwa. Czy to
prawda?
DYREKTOR
Gdybym był wiedział, że znajdę kobietę taką jak ty ...
REGINA
Bardzo proszę nie zagadywać komplimentami, tylko się przyznać szczerze, co
cię tak odstręczało od małżeństwa?
DYREKTOR
Tysiączne przykłady, moja droga. Widziałem tyle żon zwodzących swych
mężów.
Krewniaki Strona 54/301
Bałucki Michał
REGINA
A może i sam pomagałem im zwodzić.
DYREKTOR
Broń Boże! miałem zawsze poszanowanie dla cudzej własności ale słyszało
się tyle w życiu o podobnych wypadkach. Zresztą rady krewnych, przyjaciół.
Szczególnie ten, który wczoraj był u nas — Moryś...
REGINA
Ten, coś mówił, że został teraz radcą sądu wyższego.
DYREKTOR
Tak, to mój najdawniejszy przyjaciel i zarazem anioł stróż, który mnie
chronił od małżeństwa.
REGINA
Krewniaki Strona 55/301
Bałucki Michał
Powiedz raczej: zły duch.
DYREKTOR
Może i to być, że odgrywał raczej rolę złego ducha, choć wiem, że robił to
z najlepszego serca, jedynie przez życzliwość dla mnie: ile razy przyszła
mi chęć żenienia się, umiał zawsze wyszukać tyle słabych stron w osobie
wybranej przeze minie, taką okropną przepowiadał mi. przyszłość, że
odbierał mi wszelką ochotę do małżeństwa.
REGINA
Obrzydliwy samolub! Szło mu zapewne o to, żeby nie stracić w tobie
partnera do szachów. Jestem pewna, że i mnie nie oszczędzał.
DYREKTOR
Był wtedy w kąpielach, kiedy starałem się o ciebie.
Krewniaki Strona 56/301
Bałucki Michał
REGINA
To moje szczęście. Będę się teraz bała tego człowieka i jego rad
przyjacielskich.
DYREKTOR
Nie potrzebujesz się wcale go obawiać, on teraz już całkiem nawrócony, i
to przez ciebie.
REGINA
O! i cóż go tak zmieniło?
DYREKTOR
Skoro przypatrzył się mojemu szczęściu, sam nabrał ochoty do małżeństwa, i
właśnie w tym interesie chciałem pomówić z tobą. (Siadają).
REGINA A cóż mnie może obchodzić małżeństwo tego pana?
DYREKTOR
I bardzo, bo się chce żenić... z twoją siostrą.
Krewniaki Strona 57/301
Bałucki Michał
REGINA
(mocno zdziwiona)
Z Andzią?
DYREKTOR
Tak. Wcale dobra partia, radca sądu.
REGINA
Ależ to śmieszne, człowiek w tym wieku...
DYREKTOR
Młodszy ode mnie.
REGINA
Nie powinieneś się przyznawać do tego, bo wyglądasz
Krewniaki Strona 58/301
Bałucki Michał
daleko młodziej. Zresztą, co Andzia, to nie ja; ona jeszcze taka młoda.
DYREKTOR
Jeżeliby jednak Andzi się podobał; nie możesz przecie znać jej gustu...
REGINA
Otóż właśnie, że znam jej gust i tajemnicę jej serduszka. Trzeba ci bowiem
wiedzieć, że trzy lata temu zakochała się w swoim nauczycielu. Sądziliśmy,
że to był tylko przelotny kaprys młodego dziewczęcia, ale po jego
wyjeździe przekonaliśmy się, że to było uczucie głębsze, które silnie
zajęło serduszko Andzi.
DYREKTOR
Dlaczegoż więc ten pan odjechał?
REGINA
Krewniaki Strona 59/301
Bałucki Michał
Szło mu o spokój naszej rodziny - zdawało mu się, że matka nie bardzo była
z tego zadowoloną; zresztą potrzebował kończyć studia. Przed wyjazdem
zwierzył mi się, że kocha Andzię i skoro tylko dobije się jakiego losu,
zgłosi się o jej rękę, jeżeli serce jej nie zmieni się do tego czasu. Nie
śmiał tego powiedzieć mamie, a tym bardziej Andzi, bo mówił: „Panna Anna
jeszcze dziecko prawie, nie mogę więc krępować jej woli przyrzeczeniami,
których by potem dotrzymać nie mogła. Może jej się trafi tymczasem jaka
lepsza partia".
DYREKTOR
Jakiś, widać, zacny i uczciwy człowiek.
REGINA
Bardzo. „W pani ręce - mówił dalej - składam los mój i tajemnicę mego
serca. Jeżeli można, zachowaj
Krewniaki Strona 60/301
Bałucki Michał
dla mnie to serduszko młode — wrócę upomnieć się
o nie, gdy już, będę mógł nazwać ją żoną moją".
DYREKTOR
I Andzia dotąd nie wie o niczym?
REGINA
Owszem, wie wszystko, bo po odjeździe jego tak desperowała, że dla
uspokojenia musiałam jej to powiedzieć. Wiadomość, że ją kocha, pocieszyła
ją bardzo, postanowiła więc czekać na niego choćby całe życie.
DYREKTOR
Krewniaki Strona 61/301
Bałucki Michał
I sądzisz, że dotrzyma słowa?
REGINA
Czeka już trzy lata, choć w tym czasie trafiało się jej już parę dobrych
partii.
DYREKTOR
Ha, w takim razie, mój biedny Moryś zostanie już widocznie starym
kawalerem.
REGINA
I będzie znowu innym odradzał małżeństwo.
Krewniaki Strona 62/301
Bałucki Michał
Scena siódma
CIŻ i CIOTKA.
CIOTKA
(z lewej strony z psem, powiniątym w kompresy)
Chodź, chodź, moje złotko, tu sobie siędziemy ładnie pięknie, postawimy
sobie pasjansika (siada). Tak. (Patrząc spod oka na Reginą) Pod okiem
twojej pani żadna zbrodnicza ręka nie będzie śmiała targnąć się na twoje
życie. (Widząc, że Regina z mężem nie uważają na nią i całują się) A, może
przeszkadzam (niby zabiera się do odejścia).
REGINA
A, ciotka...
CIOTKA
Może przeszkadzam?
REGINA
Ależ nie, cioteczko. Ja i talk muszę iść do kuchni przyrządzić ci,
mężusiu, śniadanie.
DYREKTOR
Jak to? ty sama?
Krewniaki Strona 63/301
Bałucki Michał
REGINA
Wolę sama dopilnować, bo wiesz, że na naszą kucharką spuścić się nie
można. Wczoraj jadłeś przypalone kotlety. A ja bym nie chciała, żeby mój
pan potrzebował szukać po restauracjach przysmaków.
DYREKTOR
(całując ją w czoło)
Poczciwa, dobra!
REGINA
A cioteczka może będzie łaskawa tymczasem powiedzieć Józi, żeby nakryła do
stołu i poszła po piwo.
CIOTKA
Jeszcze czego? ja się nie mogę przecież rozerwać; widzisz, co robię.
DYREKTOR
I cóż ciotka takiego robi? Pooibwijałaś ciotka to obrzydliwe suczysko
jakimiś materacykami.
Krewniaki Strona 64/301
Bałucki Michał
CIOTKA,
Bardzo przepraszam, bo to nie żadne suczysko, tylko moja najdroższa psina,
moja najlepsza przyjaciółka. Już i to pana w oczy kłuje.
DYREKTOR
Ależ, moja ciotko...
REGINA
(przerywając)
Daj pokój, mężusiu, to ja już sama pójdą powiedzieć Józi (wychodzi na
lewo).
DYREKTOR
Przecież też ciotka mogłaby żonę choć w takiej bagatelce wyręczyć.
CIOTKA
Krewniaki Strona 65/301
Bałucki Michał
A cóż ja mam wtrącać się do jej gospodarstwa? Skoro ona chce się sama
zajmować wszystkim, ha! to niech się zajmuje.
DYREKTOR
I jakże się nie ma zajmować, kiedy ciotka nie chcesz się wcale wziąć do
tego?
CIOTKA
Niby chcesz mi dać do zrozumienia, że nic nie robię, że po prostu zawadzam
tylko. Żałujesz mi już widzę, tego kawałka chleba. Oj, doczekałam się za
moje dobre serce! Własny siostrzeniec ... (ociera łzy).
DYREKTOR
Ależ, moja ciotko, proszę mi nic nie wmawiać, o czym ani myślę. Ja tylko
chcę, aby ciotka przychylniejszą była mojej żonie.
Krewniaki Strona 66/301
Bałucki Michał
CIOTKA
A cóż to, mam ją na rękach nosić? klękać przed nią? no, bo już nie wiem,
co? Me dosyć to jej, że ty w nią jak w święty obraz się wpatrujesz, że
unosisz się nad wszystkim, co tylko ona zrobi, (z naciskiem) nawet gdy pod
pozorem gospodarskich zajęć ucieka przed twymi karesami.
DYREKTOR
Jak to? więc ciotka sądzisz?
CIOTKA
Ja nic nie sądzę. Mnie tu nie wolno mieć swojego zdania. Nie sądź, a nie
będziesz sądzonym, prawda, Piniu?
DYREKTOR
(półgłosem) Ucieka od moich karesów?
CIOTKA
Krewniaki Strona 67/301
Bałucki Michał
To tylko wiem, że ja od mego nieboszczyka męża nie uciekałam w drugim
miesiącu po ślubie, ale bo też mój mąż nie był o dwadzieścia lat starszym
ode mnie.
DYREKTOR
(niecierpliwie, na stronie)
Kruk złowieszczy, który straszy tylko wróżbami i nie pozwala w spokoju
cieszyć się moim szczęściem! (Po chwili) Gdyby to miało być prawdą...
CIOTKA
Kiedy się ze mną żenił, miał akurat lat...
DYREKTOR
(jak wyżej)
Ale słyszałem to już ze sto razy. (Odchodzi na prawo przez pierwsze
drzwi).
Krewniaki Strona 68/301
Bałucki Michał
CIOTKA
(tasując karty)
Nie chce ciotki słuchać, hm, prawda w oczy kole. Zakole ona cię jeszcze
gdzie indziej, zobaczysz. No, cóż, Piniu, no, cóż? ... pociągniemy
pasjansa? ... Czy twoi prześladowcy długo tu jeszcze będą popasać? Dobrze?
Położymy sobie napoleońskiego, bo ten zawsze prawdę mówi (kładzie karty).
Scena ósma
DUMSKA, CIOTKA.
DUMSKA
(blondyna, ubrana na pół po męsku — w paletociku, stojących rozwartych
kołnierzykach, krawacie; kapelusz z piórkiem, torbeczka podróżna na pasku)
W przedpokoju żadnej służby — cóż to za moda? Po jakiemu ci ludzie żyją?
Krewniaki Strona 69/301
Bałucki Michał
CIOTKA
(obraca się do siebie)
Dumska! Ta tu także potrzebna jak dziura w moście.
DUMSKA
A! ciotka! jak się ciotka ma? (podaje jej rękę).
CIOTKA
Jak się masz? Cóż to, nie widzisz? Dosyć spojrzeć na mnie. Co się tu
pytać! (Z westchnieniem) Kamień by zapłakał nade mną.
DUMSKA
(zajęta poprawianiem kapelusza przy lustrze, mówi nie zważając na słowa
Ciotki)
Krewniaki Strona 70/301
Bałucki Michał
Zdrowa, dobrze? To chwała Bogu; nie ma jak zdrowie! (zbliża się do niej i
siada). No, i cóż tu porabiacie? Jakże się ma nasz Feliś? ... Został
dyrektorem, wiem
o tym, czytałam w gazetach i zaraz pomyślałam sobie: „On tam biedak będzie
potrzebował teraz pewnie jakiego zdolnego człowieka do pomocy" — i dlatego
przyjechałam tu z moim Napciem. Cóż to za chłopiec! ... powiadam ciotce.,
to klękajcie narady. Nie wiem, czy ciotka wie, że był teraz w Paryżu?
CIOTKA
Skądże ja to mam wiedzieć?
DUMSKA
Wrócił dopiero przed miesiącem. Chłopiec ma zdolności niesłychane; nie
dlatego chwalę, że mój syn, ale powiadam ciotce, że to do podziwu.
Prawdziwy geniusz finansowy, zdziwiłam się, skąd ten chłopiec nabrał
takiego rozumu. Wyobraź sobie ciotka, niedawno potrzeba mi było podpisać
weksel
Krewniaki Strona 71/301
Bałucki Michał
na paręset reńskich - potrzebowałam na niektóre wydatki gospodarskie -
i nie wiedziałam, jak się wziąć do tego. A mój Napcio, jakby zęby zjadł na
tym, tak wiedział dokładnie, gdzie, jak a co się pisze - dlaczego.
CIOTKA
Pewnie już nieraz podpisywał.
DUMSKA
Uchowaj Boże! nigdy - przecież jako matka wiedziałabym o tym. To już taka
wrodzona zdolność. Prawo wekslowe zna jak na palcach.
CIOTKA
Skoro się tego uczył w Paryżu, to nic dziwnego.
Krewniaki Strona 72/301
Bałucki Michał
DUMSKA
Nie uczył się, jako żywo, bo chłopiec wątłego zdrowia; nie chciałam go
więc męczyć naukami — tylko żeby się tak praktycznie wykształcał w Paryżu.
Bo nic tak nie kształci młodego człowieka, jak Paryż. Sam pobyt w Paryżu
więcej znaczy, niż gdyby skończył Bóg wie nie jakie akademie. Toteż
wrócił, powiadam ciotce, no, skończonym człowiekiem; a jak zacznie gadać,
to godzinami by się słuchało.
CIOTKA :
(na stronie)
A to się rozgadała, aż uszy bolą.
DUMSKA
Pani Bajdurska, moja sąsiadka...(podaje etui z papierosami) może
papierosa?
Krewniaki Strona 73/301
Bałucki Michał
CIOTKA
A niechże mnie Pan Bóg broni!
DUMSKA
Prawda, ciotka tabakę zażywa. U nas wszystkie damy teraz palą. (Zapala). O
czymże ja to mówiłam? A! otóż, Bajdurska, moja sąsiadka - ciotka
przypomina ją. sobie? ta z szablastym nosem, płomieniem nad. okiem, co to
była za majorem od ułanów - tym przystojnym - wysokim... prawdę mówiąc, to
on właściwie do mnie smalił cholewki i chciał się gwałtem ze mną żenić, bo
byłam, nie chwaląc się, najpiękniejszą w okolicy, a miałam figurkę taką,
że baron Beczkemel, Węgier, jak mnie zobaczył na jednym balu oficerskim...
CIOTKA
Więc cóż ta Bajdurska?
Krewniaki Strona 74/301
Bałucki Michał
DUMSKA
A! otóż Bajdurska była u mnie, właśnie w parę tygodni po przyjeździe
Napicia z Paryża, z wizytą, bo choć to ona z drobnej szlachty pochodzi, a
jej matka była prostą mieszczanką, to jednak żyjemy z sobą — bo ja żyję
ze wszystkimi, to moja zasada, ze wszystkimi grzecznie, bo nie wiemy, na
co się kto przydać może — na przykład mój arendarz Mosiek.
CIOTKA
Więc cóż ta Bajdurska zrobiła?
DUMSKA
(zdziwiona)
Jak to co zrobiła? a cóż by miała zrobić, cóż by mnie ona mogła zrobić?
CIOTKA
No, przecież sama mówiłaś, że jak była u ciebie z wizytą ...
Krewniaki Strona 75/301
Bałucki Michał
DUMSKA
(przypomniawszy sobie)'
A tak! tak! jak była z wizytą i zobaczyła Napcia, to to powiadam ciotce,
zgłupiała.
CIOTKA
Tak aże?...
DUMSKA
Jak Napcia kocham, i powiedziała mi: „Pani - powiedziała mi - ten chłopak
zrobi karierę!", a trzeba ciotce wiedzieć, że Bajdurska nie ma zwyczaju
chwalić i ma język jak osa; tymczasem Napcio od pierwszego razu tak jej
zaimponował, że aż musiała mi powinszować takiego syna i powiedziała:
„Pani - powiedziała -
Krewniaki Strona 76/301
Bałucki Michał
ten chłopak zrobi karierę!..." I zrobi ją, jak ciotkę kocham, zrobi, bo to
chłopak do wszystkiego. Otóż do czego prowadzę. A! jakem się dowiedziała,
że Feliś został tym dyrektorem, tak zaraz powiedziałam do mego Napcia:
„Napciu — mówię — obowiązkiem naszym jest wspierać krewnego, ty będziesz
jego prawą ręką, jego głową, jego wszystkim!" No, i przyjechaliśmy.
CIOTKA
(ogląda się za Napciem).
DUMSKA
Zostawiłam go w hotelu; biedactwo śpi jeszcze; w Paryżu przyzwyczaił się
długo sypiać. Przyprowadzę go na obiad; zobaczysz, co to za cudo: nie
darmo nazywa się „Napoleon". Ale gdzież to Feliś — jego żona? czy to
kobieta z dobrego domu, dystyngowana, co?
CIOTKA
Krewniaki Strona 77/301
Bałucki Michał
(wzruszając ramionami)
Ha, zobaczysz.
DUMSKA
Gdzież ona jest?
CIOTKA
Zapewne w kuchni.
DUMSKA
W kuchni? fi, ach, fi donc - a więc to coś pospolitego, quelque chose de
mauvais genre . To będzie coś zapewne w tym guście jak nasza
Bobulewiczowa. Bobulewiczowie - stara szlachta, ale ona z niemieckiej
Krewniaki Strona 78/301
Bałucki Michał
familii, toteż całe życie albo w kuchni, albo ze ścierką i szczotką uwija
się po pokojach i wiecznie robi porządki. Raz przyjeżdżamy do nich, pytamy
służącego: „Są państwo?"— „Pana nie ma, ale pani jest". — „Gdzie?" — „W
salonie". Idziemy tedy do tego salonu: nie ma nikogo. Już mieliśmy
wychodzić, gdy naraz mój Napcio zobaczył jakieś pantofle ruszające się pod
kanapą — pani Bobulewiczowa przez zbyteczną gorliwość aż tam zapędziła
się dla wycierania kurzu. Rozeszło się to potem po okolicy, nie ode mnie,
uchowaj Boże, bo nie lubię o nikim źle mówić — i mieliśmy z tego śmiechu
kilka tygodni. Pani bratowa może także taka amatorka czystości, to? —
Pójdę się z nią przywitać, niech wie, że prawdziwie wyższa kobieta umie
wszędzie być grzeczną. — Gdzież ta kuchnia? (pokazuje na lewo) tu?
CIOTKA
Tu, tu, a potem na lewo.
Krewniaki Strona 79/301
Bałucki Michał
DUMSKA
(wychodzi).
CIOTKA
No, jak ta tydzień pobawi, to mnie i Pini skotłuje głowę na nic. A wciąż o
tym swoim gagatku! To będzie prawdziwy krzyż Pański słuchać tego
wszystkiego. My się tam nie lubimy chwalić, prawda, Piniu? No, postawmy
sobie pasjansa: czy ta trajkotka długo nas tu męczyć będzie swoim
językiem? (Kładzie. Słysząc hałas za drzwiami) Oho! znowu kogoś licho
niesie! Że też nie można mieć chwili spokojnej w tym domu!
Krewniaki Strona 80/301
Bałucki Michał
Scena dziewiąta
CIOTKA, TARAPATKIEWICZ, BIBIANA, HIPCIO i FIPCIO,
wnosząc mnóstwo szalów, torbeczek, pudełek. Dzieci mają w ręku kilka
zabawek dziecinnych.
CIOTKA
Masz tobie, teraz ci znowu! Złazi się to jak muchy do miodu
TARAPATKIEWICZ
(rumiany, tłusty, licho ubrany, kieszenie wypakowane, w jednej ręce torba
podróżna, cybuch, w drugiej parasol, kapciuch na guziku — prowadzi żonę.
Ujrzawszy Ciotkę, puszcza żonę i z wyciągniętymi do czułego powitania
rękoma idzie drobnym krokiem ku niej. Bibiana z drugiej strony Ciotki
staje. Płaczliwym głosem) Ciotko najdroższa!...
BIBISIA
Całuję ramię ciotki dobrodziejki.
Krewniaki Strona 81/301
Bałucki Michał
TARAPATKIEWICZ
Dzieci, przywitajcie waszą babunię.
(Dzieci nie chcą, uciekają za ojca). Nie bójcie się, aniołki, to babunia
wasza, wasza dobrodziejka (pcha je gwałtem do Ciotki). Patrz, ciotko, jak
to maleństwo garnie się pod twoje skrzydła opiekuńcze. Biedactwo, sieroty
(ociera łzy rękawem).
CIOTKA
Cóż znowu pleciesz? - sieroty - czy to nie mają ojca,
matki?
TARAPATKIEWICZ
I ojciec, i matka także sieroty, wszyscyśmy sieroty, bez dachu, bez
kawałka chleba, okropność!...
Krewniaki Strona 82/301
Bałucki Michał
CIOTKA
A dzierżawa?
TARAPATKIEWICZ
A niech ją tam las trzaśnie, taką dzierżawę; ta mnie, panie, zrujnowała.
Całą tę sumkę, com pożyczył od pana brata, utopiłem w tej głupiej
dzierżawie i straciłem z kretesem. Grady, nieurodzaje — nie trzeba ciotce
mówić. Ekonom szelma kradł, służba okradała. Bibisia także chorowała
ciężko — kobieca słabość — ciotka wie, co to kosztuje na wsi. Do tego
jeszcze przyplątał się księgosusz * — dwanaście najpiękniejszych krów,
dojne, panie, a tłuste, że rozkosz była patrzeć — wszystko diabli wzięli!
BIBISIA
Kajtusiu! nie mów tak, nie obrażaj Pana Boga takim gadaniem. Zostały ci
przecież jeszcze te aniołki,
Krewniaki Strona 83/301
Bałucki Michał
TARAPATKIEWICZ
(bierze ją w objęcia)
To prawda, Bibisiu kochana, przebacz mi to bluźnierstwo - pozostała mi
jeszcze miłość wasza.
BIBISIA
A widzisz? A tego za żadne skarby świata nie kupi. Majątek można znowu
nabyć, ale prawdziwej miłości: tej nie dostanie tak łatwo.
TARAPATKIEWICZ
(ściska ją ze łzami)
Bibisiu najdroższa!... żeby ciotka wiedziała, co to za kobieta, jakiego
przywiązania, poświęcenia! Kiedy, pa-
Krewniaki Strona 84/301
Bałucki Michał
nie, chorowałem na kamień — ciotka wie, co to za choroba straszna...
CIOTKA
Dajże mi pokój, nic nie wiem, nie znam się na żadnych takich chorobach.
TARAPATKIEWICZ
To ciotka szczęśliwa. Otóż kiedy chorowałem, to ta kobieta po całych
nocach, mosterdzieju, czuwała nade mną, nawet, z przeproszeniem ... (gada
jej do ucha).
CIOTKA
(obrażona)
Ale, cóż znowu?
TARAPATKIEWICZ
Jak Boga kocham! rzeczywiście tak było, ciotko najdroższa.
Krewniaki Strona 85/301
Bałucki Michał
FIPCIO
Mamo, mamo (szarpie matkę za suknię), mamo!
BIBISIA
Czego chcesz, aniołku najdroższy?
FIPCIO
Ja chcę cukierków.
HIPCIO
Cukierków! ja także cukierków!
TARAPATKIEWICZ
Toteż to mnie boli, że za to przywiązanie, za tę miłość bez granic,
jeszcze nędzę musi cierpieć przy mnie.
Krewniaki Strona 86/301
Bałucki Michał
BIBISIA
(ciągnąc męża za rękaw)
Mężusiu, gdzie są cukierki dla dzieci?
TARAPATKIEWICZ
(nie przestaje mówić, wyjmuje torebką papierową z kieszeni i daje żonie)
Ale mam ufność, że pan brat nie da marnie zginąć krwi własnej.
BIBISIA
To nie cukierki, to orzechy (oddaje mu). .
TARAPATKIEWICZ
(wyjmuje drugą torebką, podaje żonie i mówi dalej) Pan Bóg mu poszczęścił,
pan brat teraz wielką figurą: toteż powinien o biednych krewnych pamiętać.
Krewniaki Strona 87/301
Bałucki Michał
BIBISIA
Ojciec! to ciasta, cukierki są w białej torbeczce.
HIPCIO
Ja wolę ciasta.
TARAPATKIEWICZ
(podaje jeszcze jedną torebką żonie, która rozdaje dzieciom przysmaczki;
on mówi dalej)
Owóż tedy, jak się tylko dowiedziałem, że został tym dyrektorem, tak,
niewiele bawiąc, puściłem tę szelmowską dzierżawę na cztery wiatry w trąbę
i prosto do was jak w dym. Słyszałem, że podobno wakuje posada jakiegoś
sekretarza. Prawda, że ja ta do sekretu nie tęgi człowiek, panie
dobrodzieju: co na sercu, to na języku - szlachecka natura nie pozwala
języka trzymać za zębami; ale myślę sobie: „Nie święci garnki lepią", będę
próbował, byle tylko te robaczki (płaczli-
Krewniaki Strona 88/301
Bałucki Michał
wie wskazuje na dzieci, opychające się łakociami) nie cierpiały głodu i
Bibisia mała się czym przyodziać.
FIPCIO
(rzuca cukierki)
Mamo ja chcę jeść.
BIBISIA
Może zjesz ciasteczko...
FIPCIO
Ja nie chcę ciasteczka — ja chcę mięsa.
BIBISIA
Później, aniołku, dostaniesz.
FIPCIO
Krewniaki Strona 89/301
Bałucki Michał
(tupając nóżkami)
Ja chcę zaraz (płacze).
BIBISIA
Zaraz, zaraz, aniołku. (Do męża, który coś rozpowiadał Ciotce) Mężusiu,
Fipcio chciałby mięsa. (Spostrzega służącego wchodzącego z talerzem z
lewej strony) A, niesiesz? ... dobrze, dawaj (odbiera mu z rąk). Tylko czy
to na maśle smażone?
LOKAJ
(nie chce jej dać talerza) Proszę pani, to dla naszego pana.
BIBISIA
(oburzona) Co?
LOKAJ
To dla pana śniadania.
Krewniaki Strona 90/301
Bałucki Michał
BIBISIA
A dzieci będą głodem morzyć? to także dobry sobie! Starszy łatwiej może
poczekać przecież! Chodź, Fipciu (bierze go za rękę do stołu i kraje
mięso. Lokaj wzruszając ramionami odchodzi na lewo).
TARAPATKIEWICZ
Patrz, ciotko, co to za matka troskliwa! Anielska doprawdy kobieta!... Jak
ona dba o te dzieciny rozkoszne! Jeżeli nie dla minie, to przez wzgląd na
nią, na te robaczki niewinne, pan brat nie powinien mi odmówić tej posady.
Któż tu pierwszy być powinien, jeżeli nie krewny i do tego taki bliski?
Mam nadzieję, że ciotka dobrodziejka wstawi się za mną.
CIOTKA
O, cóż ja tu mogę? ja tu nic nie znaczę. Teraz ona wszystkim.
TARAPATKIEWICZ
Krewniaki Strona 91/301
Bałucki Michał
Niby kto?
CIOTKA
A przewielebna małżonka jego.
TARAPATKIEWICZ
A tak, tak, pan brat się podobno ożenił; słyszałem coś o tym ... Pewnie
bogato?
CIOTKA
Uchowaj Boże! tyle było co na niej. Nawet wyprawy porządnej nie było.
TARAPATKIEWICZ
Proszę, proszę.
Krewniaki Strona 92/301
Bałucki Michał
CIOTKA
Jemu tak potrzeba było żony, jak mnie na linie tańczyć. Mówiłam mu to mało
sto razy, ale czy to usłucha ciotki?!
TARAPATKIEWICZ
To prawda, po co jemu żona?
CIOTKA
W tym wieku.
TARAPATKIEWICZ
Tak, w tym wieku. Nie lepiej by to było, żeby ten majątek został się po
jego śmierci dla naszych dziateczek. (Hipcio trzaska batem, Fipcio gra na
ustnej harmonijce).
CIOTKA
(oburzona, zwracając się ku niemu) A to co?
Krewniaki Strona 93/301
Bałucki Michał
TARAPATKIEWICZ
To Fipcio tak wygrywa. Powiadam ciotce, ma ogromny talent do muzyki - na
harmonijce, na piszczałce, na czym ciotka chcesz, od razu zagra. No,
Fipciu, zagraj babci to, co matka lubi, to... wiesz: tromtomtomtom,
tromtomtom.
(Fipcio wygrywa najfałszywiej jakąś niezrozumiałą
melodię).
CIOTKA
(na stronie) Święty Kapistranie, dodaj mi cierpliwości!...
TARAPATKIEWICZ
(z dumą i uciechą)
A co? Zaraz, to jeszcze nic. Hipciu, chodź no tu, pokaż babci, jak poczta
jedzie.
Krewniaki Strona 94/301
Bałucki Michał
(Hipcio trzaska batem i trąbi przez kułak, Fipcio wtóruje mu na
harmonijce). Rozkoszne dzieciaki, prawda?
CIOTKA
Każ im przestać, bo ja, dalibóg, zwariuję z tego hałasu.
BIBISIA
(oburzona)
Hałasu?
TARAPATKIEWICZ
Ciotka może nie lubi_muzyki?
BIBISIA
(zgorszona)
Jak można (dzisiaj muzyki nie lubić...
TARAPATKIEWICZ
Krewniaki Strona 95/301
Bałucki Michał
(daje jej oczami znak, żeby Ciotki nie drażnić i mówi
do dzieci)
No, to zabawcie się, dzieci, w co innego, bo babcia tego nie lubi.
FIPCIO
Babcia gęś...
HIPCIO
Paskudna - e! (wywiesza język).
TARAPATKIEWICZ
Cicho! tak się nie mówi [odsuwa je na bok w stronę matki, która je zabiera
w głąb pokoju). Patrz ciotka, jakie to usłuchane. (Do dzieci) No, bawcie
się, bawcie, aniołki - babcia nie broni, tylko spokojnie.
FIPCIO
W kolej ...
Krewniaki Strona 96/301
Bałucki Michał
HIPCIO
(ciągnąc matkę za suknią)
Mamo, mamo, w kolej.
BIBISIA
Dobrze, aniołki. (Idzie z nimi w głąb pokoju, ustawia trzy krzesełka jedno
za drugim i wiąże za nogi. Dzieci pomagają jej w tej robocie, wyciągają z
kieszeni sznurki i podają do wiązania).
TARAPATKIEWICZ
Więc powiadasz ciotka, że bratowa tu teraz -wszystkim? Mówią, że podobno
dobra?
CIOTKA
(rusza ramionami)
Nie jadłam jej, to nie wiem, ale mam oczy i widzę, co się święci. Dość
spojrzeć na nich, żeby odgadnąć, co go czeka. On stary, a ona młoda.. Obym
nie wymówiła" tego w złą godzinę, ale zdaje
Krewniaki Strona 97/301
Bałucki Michał
mi się, że się to źle skończy.
TARAPATKIEWICZ
(zainteresowany) E? ... więc ciotka myśli? ...
CIOTKA
Ja nic nie myślę - uchowaj Boże, żebym miała co złego myśleć; jednak mam
najsilniejsze przekonanie, że on z nią szczęśliwym nie będzie.
TARAPATKIEWICZ
Pewnie zalotna?
CIOTKA
Do kogóż będzie się zalecać, kiedy tu nikt nie bywa;.
Krewniaki Strona 98/301
Bałucki Michał
ale gdyby się trafiła sposobność, to ja bym trzech groszy nie dała.
TARAPATKIEWICZ
Tak? To pan brat Bogu dziękować powinien, że będzie nas miał przy swoim
boku, bo Bibisia będzie jej strzec jak oka w głowie, a przy tym widok
dwojga małżonków tak kochających się, jak ja i Bibisia, to także coś
znaczy.
BIBISIA
O! to wiele znaczy.
(Dzieci ciągną stołki po scenie i gwiżdżą, jadą po pokoju na lewo przez
pierwsze drzwi).
CIOTKA
(zrywa się)
Nie, to nie do wytrzymania, co te dzieci wyrabiają, chodź, Piniu,
pójdziemy do siebie. To piekło
Krewniaki Strona 99/301
Bałucki Michał
prawdziwe! (Odchodzi szybko drugimi drzwiami na prawo, zatykając sobie
uszy).
BIBISIA
(patrzy na męża, a on na nią przez chwilę pytającym
wzrokiem)
Ciekawam, co jej to może szkodzić, że niebożęta bawią się trochę?
TARAPATKIEWICZ
Dlatego że nie opływamy teraz w dostatki, że potrzebujemy chwilowo ich
pomocy, to im wszystko za wiele.
BIBISIA
Oj, krewniacy!... ja powiadam: da ci ród, umrzesz wprzód.
Krewniaki Strona 100/301
Bałucki Michał
TARAPATKIEWICZ
Uważasz ty, jak oni się pochowali przed nami! jak przed zarazą. Ani brata,
ani pani bratowej. Ślicznie nas przyjmują, nie ma co mówić.
(Słychać wrzask i płacz za sceną). A to co?
BIBISIA
To Fipcio krzyczy — Jezu Kobylański? co tam się stało? (Biegnie na lewo za
drzwi).
Scena dziesiąta
TARAPATKIEWICZ, HIPCIO, LOKAJ, BIBISIA, FIPCIO, później REGINA, JÓZIA.
HIPCIO
(wchodzi z lewej strony, becząc).
TARAPATKIEWICZ
Co się tam stało? Hipciu!
Krewniaki Strona 101/301
Bałucki Michał
HIPCIO
(płacze)
E, e, ech - Fipcio pociągnął figulę za nogę, a figula byla niegrzeczna i
dala mu w leb, co się aż przewrucil.
BIBISIA
(prowadzi za rękę zadraśniętego trochę na czole Fipcia,
za nią Lokaj)
Patrz, ojcze, co za nieszczęście, cały skrwawiony, zdrapany do krwi! na
Boga, wody, kompresy, prędzej!...
REGINA
(wchodząc w fartuszku, do Lokaja)
Co się tu dzieje?
Krewniaki Strona 102/301
Bałucki Michał
Ten malec zbił figurkę w pańskim pokoju.
REGINA
Cóż to. za państwo?
LOKAJ
Nie wiem.
BIBISIA (do Reginy)
I cóż panna stoisz jak malowana? Dajże przecie wody, czy nie widzisz, że
dziecko trzeba obmyć?
TARAPATKIEWICZ (niecierpliwie)
Ta ruszże się panna raz!
REGINA Józiu! daj temu państwu wody i idź poproś mego męża.
Krewniaki Strona 103/301
Bałucki Michał
BIBISIA
Męża? - to pani może...
TARAPATKIEWICZ
(wyciągając ręce)
Bratowa! najukochańsza bratowa nasza" - Bibisiu, uściskajcie się. To moja
żona - Bibisia.
BIBISIA
(rzucając się z otwartymi rękoma)
O, my, kobiety, rozumiemy się!...
TARAPATKIEWICZ
A ja, Tarapatkiewicz, cioteczny brat męża. Dzierżawę diabli wzięli; bez
dachu, bratowo, dobrodziejko, a to nasze aniołki - wszyscy pod wasze
opiekuńcze skrzydła. Wszak nam nie odmówicie pomocy? .
Krewniaki Strona 104/301
Bałucki Michał
REGINA
(odurzona)
Jestem pewna, że mój mąż zrobi dla państwa, co tylko będzie można. Ale
najprzód, żebyście się pomieścili wygodnie.
TARAPATKIEWICZ
Byle kącik, bratowo.
BIBISIA
Głównie dla dzieci.
REGINA
Umieszczę państwa w moim pokoju.
TARAPATKIEWICZ
Tyle łaski, bratowo, dobrodziejko, chodźmy, Bibisiu.
Krewniaki Strona 105/301
Bałucki Michał
REGINA
(do Lokaja)
Zabierz te rzeczy. Służę państwu. (Do Józi) A ty sprzątnij tę potłuczoną
figurę, żeby pan nie zobaczył. (Idzie za Tarapatkiewiczami na lewo do
drugich dxzwi) Co się dzieje, co się dzieje ... (Wychodzą).
LOKAJ
(zbierając rzeczy)
Skaranie boskie z takimi gośćmi! Cały dom do góry nogami przewrócą. Jak tu
porządku dopilnować!
JÓZIA
(wynosi kawałki w chusteczce)
Weź te czerepy i schowaj, zanim pan przyjdzie ... Już idzie, spiesz się.
(Lokaj wychodzi środkowymi drzwiami).
Krewniaki Strona 106/301
Bałucki Michał
Scena jedenasta
DYREKTOR, ANDZIA, JÓZIA.
ANDZIA
(wchodzi żywo zarumieniona)
A, jak mamę kocham, to okropność.
DYREKTOR
(z pierwszych drzwi, z prawej strony) A ty czegoś taka zadyszana? dlaczego
tak biegłaś?
ANDZIA
Wyobraź sobie, kuzynku, co mnie spotkało. Jakiś nieznajomy człowiek
przyczepił się do mnie na ulicy i zaczął mnie się rozpytywać: dokąd idę —
skąd — po co i czy może mnie odprowadzić?
DYREKTOR
Krewniaki Strona 107/301
Bałucki Michał
No?
ANDZIA
Czekaj, szwagierku, niech trochę tchu nabiorę... ach, patrz, jak mi
jeszcze serce bije.
DYREKTOR
I cóż mu powiedziałaś?
ANDZIA
A nic - nie odzywałam się wcale, tylko przyśpieszyłam kroku, myślałam, że
sobie pójdzie swoją drogą, ale gdzie tam: on także przyśpieszył kroku,
podniósł jakiś mój sprawunek, który ze strachu upuściłam, oddał mi go,
szedł tuż obok mnie i ciągle mi coś mówił. Nie wiem, co mówił, bo myślałam
tylko o tym, żeby jak najprędzej dostać się do domu. Już byłam w bramie,
kiedy uczułam nagle, że wziął mnie za rękę. Wyrwa-
Krewniaki Strona 108/301
Bałucki Michał
łam się jak oparzona i pobiegłam co tchu na górę. Prawda, szwagrze, że to
okropna impertynencja.
DYREKTOR
Spodziewam się.
ANDZIA
Jeszcze cała drżę ze strachu.
JÓZIA
A to strach, czego ta młodzież teraz nie wyprawia, że doprawdy, porządnej
kobiecie nie podobna pokazać się samej na ulicy!
DYREKTOR
(od okna) Czy to przypadkiem nie ten, co tam stoi przed bramą?
ANDZIA
(patrząc)
Tak, to ten sam.
Krewniaki Strona 109/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
O, musimy paniczowi podziękować za tę grzeczność, że się fatygował
odprowadzając cię. Idź do swego pokoju; ja się tu już rozprawię z tym
jegomościa.
ANDZIA
Daj mu szwagier porządną nauczkę, żeby na drugi raz nie robił tego.
(Odchodzi przez drugie drzwi na lewo).
DYREKTOR
Poczekaj, paniczu, nie ujdzie ci to na sucho. Dam ci nauczkę, że ruski
miesiąc popamiętasz. Józiu! zejdź na dół i poproś tego kawalera, co tam
koło bramy się przechadza. Powiedz, że go panienka prosi.
JÓZIA
(zdziwiona)
Panienka?
Krewniaki Strona 110/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
Tak mów, jak ci każę; potem wprowadzisz go bocznymi wschodami do mego
pokoju i dasz mi znać.
JÓZIA
(na stronie)
A to będzie zabawne, jak bozię kocham. (Klaszcze w ręce z uciechy i
wybiega środkowymi drzwiami).
DYREKTOR
(w oknie)
Jak na Don Juana ulicznego, to wcale niepoczesną minę ma ten facet.
Wygląda, jakby co dopiero ze szpitala wracał — śliczna młodzież! Aha,
Józia zbliża się do niego. Może nie - zechce przyjść i zwąchał pułapkę.
Gdzie tam — ruszył od razu, ucieszony, w podskokach. Będziesz ty skakał,
paniczu!
LOKAJ
(wchodząc z lewej strony)
Krewniaki Strona 111/301
Bałucki Michał
Pani prosi pana, bo jacyś państwo przyjechali.
DYREKTOR
Co za państwo?
LOKAJ
Podobno krewni wielmożnego pana.
DYREKTOR
(do siebie)
Krewni?
(do Lokaja) Powiedz Józi, że zaraz tu wrócę. (Wychodzi na lewo).
JÓZIA
(wchodzi pierwszymi drzwiami z lewej strony i zamyka je na zasuwką) Tak,
siedź sobie teraz, ptaszku.
Krewniaki Strona 112/301
Bałucki Michał
LOKAJ
A panna Józia co za ptaszka złapała?
JÓZIA
Dudka. Gdzie pan?
LOKAJ
Zaraz przyjdzie.
DYREKTOR
(w chodząc)
A co? jest?
JÓZIA
(pokazuje na drzwi)
Już w pułapce, proszę pana.
DYREKTOR
(do Lokaja, który chce odejść) Zostań — będziesz mi potrzebny.
Scena dwunasta
DYREKTOR, JÓZIA, LOKAJ, DU M S KA, po chwili BIBISIA.
DUMSKA
Czy to prawda, że siostrę twej żony napastował jakiś młodzieniec?
DYREKTOR
Będziemy mu właśnie płacić za tę grzeczność.
CIOTKA
Napastował, a co? A ja jej zawsze mówiłam: „Nie chodź sama, bo o przypadek
nie trudno", ale czy to chce po-
Krewniaki Strona 113/301
Bałucki Michał
słuchać starszych? Teraz gaje chce być mędrszym od kury.
BIBISIA
(wpada zaaferowana) Gdzie on jest? gdzie on jest? pokażcie mi go!
CIOTKA
A ty tu po co?
BIBISIA
Ja tylko tak z daleka chcę się przypatrzyć temu sodomczykowi — ja
przepadam za szkandałami, a u nas na wsi, jak rok długi, nic podobnego się
nie trafi.
DYREKTOR
Ależ, kobiety! przez miłość boską, to przecież nie wypada, żebyście wy
były przy tym obecne.
BIBISIA
Krewniaki Strona 114/301
Bałucki Michał
Szwagrze najdroższy, pozwól choć tysię, tysieczkę zobaczyć.
DYREKTOR
Co was to obchodzić może?
DUMSKA
(z godnością)
A, przepraszam cię, Felisiu - właśnie, że bardzo obchodzi. Tu nasz honor
niewieści wspólnie dotknięty. Dzisiejsza młodzież nie szanuje ani godności
kobiety ...
CIOTKA
Ani wieku.
DUMSKA
(rzucając na nią groźne spojrzenie) Ja o wieku nie mówię.
Krewniaki Strona 115/301
Bałucki Michał
CIOTKA To przepraszam.
DUMSKA
Cóż powiecie, że mnie samej we Lwowie wydarzyło się coś podobnego.
DYREKTOR
(z uśmiechem) E! żartuje kuzynka.
DUMSKA
Jak mojemu Napciowi szczęścia życzę. Idę sobie przez Hetmańskie Wały
wieczorem...
DYREKTOR
A, wieczorem, po ciemku.
Krewniaki Strona 116/301
Bałucki Michał
DUMSKA
Wtem zbliża się do mnie 'jakiś przystojny, młody kawaler i pyta się, czy
może mnie odprowadzić. Ja mu mówię: „Mój panie - mówię - bardzo poroszę".
A on nic, tylko - idzie ...
DYREKTOR
I od pierwszej latarni wrócił się, nieprawda?
DUMSKA
Wrócił się, bom mu rozkazała stanowczo.
Krewniaki Strona 117/301
Bałucki Michał
Scena trzynasta
CIŻ i REGINA.
REGINA (z lewej strony)
Mężusiu, czy to prawda, że tu ma być jakaś egzekucja z tym jegomością, co
napastował Andzię?DYREKTOR
Tak, chcę go przykładnie ukarać.
REGINA
Czy to warto robić sobie tyle zachodu z podobnym człowiekiem? Pokaż mu
drzwi — to dosyć. Jeżeli w gruncie nie zepsuty jeszcze, to mu wystarczy
takie upokorzenie, a złego i kijem nie naprawisz.
DUMSKA
Pozwól sobie powiedzieć, moja kuzynko, że pobłażliwość w tym względzie
byłaby zbrodnią.
CIOTKA
(z naciskiem)
Kto zbytecznie pobłaża drugim, widocznie i sam pobłażania potrzebuje.
Krewniaki Strona 118/301
Bałucki Michał
REGINA
Któż go z nas nie potrzebuje, moja ciotko?
BIBISIA
Jak to? Miałożby się to skończyć bez szkandału? Nie daj, wielki Boże! Ja
się już tak cieszyłam!
DYREKTOR
Otwórz drzwi, Józiu ... Prosimy kawalera tu bliżej, o! - widocznie
kawalerowi nogi nie dopisują ze strachu. Antoni, idź no pomóż temu panu
wyjść.
DUMSKA
(półgłosem, ale z naciskiem) Tylko od razu ostro na niego.
BIBISIA
Drżę cała z niecierpliwości.
Krewniaki Strona 119/301
Bałucki Michał
NAPCIO
(za sceną drżącym głosem)
Ale bo ja, bo ja...
DYREKTOR
Prosimy bliżej.
Scena czternasta
CIŻ, NAPCIO, prowadzony przez Lokaja.
NAPCIO
Krewniaki Strona 120/301
Bałucki Michał
Bo ja pomyliłem się.
DUMSKA
(ujrzawszy Napcia)
Napcio! mój Napcio najdroższy! (Biegnie z otwartymi rękoma i zasłaniając
syna sobą, mówi patetycznie) Chyba po moim trupie: to mój syn!
WSZYSCY
Syn - Napcio! - cha! cha! ... cha. (Kurtyna spada).
Krewniaki Strona 121/301
Bałucki Michał
AKT II
Kancelaria Dyrektora. Po prawej stronie wielkie biuro, założone papierami;
po lewej czarna kanapa; na boku fotele, łóżko parawanem zastawione; dalej
umywalnia. Drzwi z prawej strony, z lewej i w środku.
Scena pierwsza
DYREKTOR, REGINA, LOKAJ.
REGINA
(do Lokaja)
Parawan postaw tu przed łóżkiem, umywalnię posuń dalej ku drzwiom — tak; a
teraz kanapę bliżej okna.
DYREKTOR
Krewniaki Strona 122/301
Bałucki Michał
(wchodząc z prawej strony)
A to co. za ruinacja w moim biurze?
REGINA
Urządzam (tu. dla ciebie tymczasem sypialnię, bo w twoim pokoju
zainstalowała się Dumska.
DYREKTOR
To nie ma już innego miejsca dla niej?
REGINA
A nie ma. W moim pokoju umieściłam Tarapatkiewiczów, ja przeniosłam się do
Andzi, a ty musisz tutaj - cóż robić?
Krewniaki Strona 123/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
Mogła przecież Dumska przenieść się do ciotki!
REGINA
Czy to nie znasz ciotki? Pomyśl, co by to było gadania, narzekania. E,
dobrze ci będzie tutaj.
DYREKTOR
Ależ to biuro, miejsce urzędowe.
REGINA
No, to przecie powadze biura nie zaszkodzi, że się w nim prześpisz. Musimy
się mieścić, jak można. To darmo.
DYREKTOR
Czemuż nie staną sobie w hotelu?
REGINA
Krewniaki Strona 124/301
Bałucki Michał
Widać, że im u nas przyjemniej. Me wypada ich przecie wypraszać z domu. Co
by sobie pomyśleli o nas, o mnie. Wszak to zawsze krewni.
DYREKTOR
(z niechęcią)
E! krewni! krewni! Dużo by o łym gadać. Jak byłem biedny i z trudnością
dobijałem się kawałka chleba, to żaden z nich ani się nie odezwał. Mógłbym
był przysiąc, że nie mam żadnych krewnych, a teraz się pokazało, że ich
mam za wiele.
REGINA
(uderza go lekko po ręce)
Wstydź się tak mówić. Myślałby kto, żeś w istocie taki samtolub.
DYREKTOR
Samolubem nie jestem, ale moja droga, żeby nie mieć
Krewniaki Strona 125/301
Bałucki Michał
spokojnego kącika w swoim własnym domu, to przecież za wiele. Wszystko do
góry nogami poprzewracane, cały porządek zburzony, a te dzieci, te hałasy,
to desperacja!
REGINA
E! wygodniś z ciebie. Żeby też nie poświęcić przez dni kilka swoich
przyjemności, wygódek, dla drugich. Znać w tobie jeszcze starego kawalera.
DYREKTOR
Nie idzie mi tylko o mnie samego, ale i ty męczysz się niepotrzebnie. Od
wczoraj nie spoczęłaś jeszcze prawie.
REGINA
To mniejsza, byleby oni byli zadowoleni. Ja bym rada dogodzić im we
wszystkim, bo mi idzie o to, żeby twoja rodzina pokochać mnie mogła.
Krewniaki Strona 126/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
I długo oni myślą tu bawić?
REGINA
(wzruszając ramionami) Trudno ich się było o to pytać.
DYREKTOR
Skąd im się to wzięło, że tak na raz zjechali się tutaj? Czy ci nic nie
mówili?
REGINA
Owszem, powiedzieli mi, że chcieli powinszować ci nominacji na dyrektora.
DYREKTOR
No, temu najmniej wierzę.
Krewniaki Strona 127/301
Bałucki Michał
REGINA
(poprawia mu krawat)
A przy tym chcą podobno prosić cię o jakieś miejsce sekretarza — tu, w
banku.
DYREKTOR
Eto chce prosić?
REGINA
No, Dumska dla Napcia, a pan Kajetan dla siebie.
DYREKTOR
W imię Ojca i Syna! Czy się tym ludziom w głowach poprzewracało?
REGINA
Dlaczego? cóż to tak niepodobnego?
DYREKTOR
Krewniaki Strona 128/301
Bałucki Michał
Ależ zmiłuj się! Napcio próżniak, nic nie umie.
REGINA
Matka utrzymuje, że ma ogromne zdolności...
DYREKTOR
Do lampartki. A Tarapatkiewicz nie ma najmniejszego pojęcia o interesach
bankowych.
REGINA
On także biedny - stracił wszystko.
DYREKTOR
Moja kochana, przecież bank nie jest towarzystwem dobroczynności. Ile
mogłem, wspierałem ich, ale ci ludzie mają szczególniejszy talent
puszczania pieniędzy. Miliony byłoby jeszcze dla nich za mało. I on chce
zostać sekretarzem banku!... no, wiecie państwo, to także oryginalny
koncept.
Krewniaki Strona 129/301
Bałucki Michał
REGINA
(głaszcze go)
A jednak, gdybyś chciał tylko ...
DYREKTOR
Ależ, moja kochana, wyperswaduj sobie.
REGINA
Jak to, więc mi stanowczo odmawiasz?
DYREKTOR
Całkiem, stanowczo, moja droga.
Scena druga
CIŻi CIOTKA.
Krewniaki Strona 130/301
Bałucki Michał
REGINA
Ach, dobrze, że cioteczka idzie. Pomożesz mi uprosić mojego pana męża,
który dziś twardy jak skała. Niech cioteczka wstawi się za mną.
CIOTKA
(rusza ramionami)
To także trafiłaś! Ja, wstawić się, Boże! A cóż ja u niego znaczę? Czy to
on uważa co na moje słowa? Lada służący więcej znaczy niż ciotka rodzona.
DYREKTOR
Przecież ciotka nawet nie wiesz, o co chodzi?
CIOTKA
Tak, ciotka nic nie wie, ciotka głupia, co by ona wiedziała?!
Krewniaki Strona 131/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
(zbliża się do niej zniecierpliwiony)
Ależ pozwólże ciotka powiedzieć sobie...
CIOTKA
(do Reginy)
Widzisz, ledwiem się słóweczko odezwała, jak już wsiadł na ranie! jak na
ostatnią wyrobnicę. O! co ja tu znoszę w tym domu, to jednemu Bogu tylko
wiadomo.
DYREKTOR
(jak wyżej) Ależ ...
REGINA
(półgłosem)
Mężusiu! nie unoś się, proszę cię.
Krewniaki Strona 132/301
Bałucki Michał
CIOTKA
Pozwól mu, ja do tego przyzwyczajona. Nie mam nawet prawa żądać lepszego
obchodzenia się ze mną. Powinnam jeszcze Bogu dziękować, że mi drzwi nie
pokaże. (Płacze).
DYREKTOR
(w pasji, chodząc)
Nie, to zwariować można z taką kobietą.
REGINA
(głaszcząc go)
Widzisz, dla samej ciotki powinieneś to zrobić, żeby nie myślała, że ją
masz za nic.
CIOTKA
On by też co dla mnie zrobił!
Krewniaki Strona 133/301
Bałucki Michał
REGINA
No, mężusiu ....
DYREKTOR
(zniecierpliwiony)
Ależ, kobiety! na miłość boską, czego wy ode mnie chcecie?
REGINA
Widzisz, już się unosisz. Nie można z tobą nawet spokojnie pogadać..
DYREKTOR
(usiłując być spokojnym)
No, więc nie unoszę się. (Cicho) Czegoż wy ode mnie chcecie?
REGINA
Przecież wiesz, o co idzie?
Krewniaki Strona 134/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
Ta posada jest już zajętą.
REGINA
Przez kogo?
DYREKTOR
Przez człowieka, który zasługuje na nią, bo jest zdolny, pracowity i
wykształcony w swoim zawodzie.
REGINA
Ja bym sądziła, że przecież krewny powinien mieć pierwszeństwo.' ' -
CIOTKA
Co u niego krewni znaczą?! Lada jaki przybłęda więcej ma poważania,
uznania, niż własna krewna.
Krewniaki Strona 135/301
Bałucki Michał
REGINA
Wszak to obowiązkiem naszym protegować krewnych.
DYREKTOR
Dosyć już mamy w banku tych protegowanych kuzynków. Nie chcę, aby mnie
zarzucano coś podobnego.
CIOTKA
Tak, to najłatwiej się wymówić i umyć ręce od wszystkiego.
DYREKTOR
Moja ciociu, proszę nie wtrącać się do rzeczy, na których się ciotka nie
rozumiesz.
CIOTKA
Więc mnie już, jako ciotce, nie wolno się nawet odezwać? Dobrze — kiedy
tak, to nie pisnę ani słóweczka. Ja się na niczym nie rozumiem. (Płacze).
Krewniaki Strona 136/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
A, to świętej cierpliwości trzeba! (Chodzi).
REGINA
(zbliżając się)
Mężusiu, proszę cię.
DYREKTOR
Maja droga, dajże mi ty przynajmniej święty pokój. A to skaranie boskie z
tymi niewiastami! (Wychodzi szybkim krokiem).
REGINA
A to się mój pan mąż uparł! (Siada) Nigdy go jeszcze takim nie
widziałam...
Krewniaki Strona 137/301
Bałucki Michał
CIOTKA
To go nie znasz jeszcze. To tyran, despota!
REGINA
(z uśmiechem) Kto, Feliś?
CIOTKA
Tak, tak.
REGINA
Ależ....
CIOTKA
Śmiej się, śmiej. Zapłaczesz ty jeszcze nieraz gorzko na niego —
zobaczysz. Dopiero przyznasz, że ciotka miała słuszność.
REGINA
Krewniaki Strona 138/301
Bałucki Michał
(serio)
Miałżeby udawać tylko dobroć, miłość?
CIOTKA
Piękna mi taka miłość, kiedy nawet takiej bagatelki nie chciał zrobić dla
ciebie.
REGINA
Może nie mógł.
CIOTKA
Tak, nie mógł. A ciekawam, od kogo to zależy, jeśli nie od niego.
REGINA
Gdyby tak było, miałabym wielki żal do niego. To byłoby nielitościwie z
jego strony odmawiać mi, kiedy go tak prosiłam. (Siada zadąsana i
chusteczką ociera usta).
Krewniaki Strona 139/301
Bałucki Michał
Scena trzecia
DUMSKA, CIOTKA, REGINA. DUMSKA
(z papierosem)
Dzień dobry, moje kochane, dzień dobry cioci. A wam co się stało? Ciotka
ma oczy zapłakane, Reginka smutna —co się tu stało?
CIOTKA
A, szanowny mężulek talk jej uprzyjemnia życie. Ja powiadam: my kobiety,
to tylko do cierpień stworzone na tym świecie.
DUMSKA
O cóż poszło?
CIOTKA
Czy ja wiem? Podobno o jakąś posadę czy coś.
Krewniaki Strona 140/301
Bałucki Michał
DUMSKA
(żywo)
Może o posadę Napcia? (Do Reginy) Czy mówiłaś z nim
o tym?
REGINA
(zadąsana)
Tak - i odmówił.
DUMSKA
Odmówił? Napciowi odmówił? Ależ to o pomstę woła do nieba. Ja mu awanturę
zrobię, jak Napcia kocham, zrobię. Żeby on miał nie dostać tej nędznej
posady, taki geniusz - a! to świat się kończy! Toby już trzeba być nie
wiedzieć czym, żeby odmówić coś podobnego,
i to własnej żonie ... (Idzie do niej z wyrazem wielkiego
Krewniaki Strona 141/301
Bałucki Michał
współczucia, ściskając ją) Biedna męczennico! teraz ci się nie dziwię, że
płaczesz.
REGINA
Ależ ja wcale nie myślę płakać, (kuzynko.
DUMSKA
(tuląc ją do siebie)
Wypłacz się, moja droga, tu na sercu kochającej cię istoty. O! my,
kobiety, rozumiemy się, nieprawda?
REGINA
Ależ, moja kuzynko...
DUMSKA
(nie zważając na nią)
Krewniaki Strona 142/301
Bałucki Michał
Poświęciłaś mu młodość, piękność - i teraz takiej doczekać się nagrody,
o! to 'boli! ja wiem, jak to boli. (Ociera oczy chustką).
REGINA
(wesoło)
Ależ, kuzynko droga, talk znowu źle nie jest. Odmówił mi, to prawda, ale
może miał słuszne powody, kto wie? Zresztą to dopiero po pierwszy raz
przytrafiło się coś podobnego.
DUMSKA
Właśnie pierwszy raz, to najważniejszy, moja droga. Ty nie wiesz jeszcze o
tym, ale ja, jako doświadczona, mogę ci powiedzieć, że od pierwszego razu
zależy wszystko, całe wasze dalsze pożycie. Jeżeli teraz ustąpisz, to
nigdy potem nie będziesz miała swojej woli. Tak, tak - pierwszy raz to
najważniejszy. Mój mąż także z początku ostro się stawiał, ale nie dałam
się i był potem bardzo dobrym mężem. Pamiętaj to sobie.
Krewniaki Strona 143/301
Bałucki Michał
Scena czwarta
CIŻi TARAPATKIEWICZ z BIBISIĄ.
TARAPATKIEWICZ
(któremu Ciotka, odchodząc na prawo, coś przez chwilą
opowiadała, zbliża się do Reginy drobnym krokiem,
z miną wyrażającą głębokie współczucie)
Biedna, nieszczęśliwa bratowo! cierpisz — i to dla nas.
REGINA
(z lekką niecierpliwością)
Ależ, państwo, nie przesadzajcie znowu.
TARAPATKIEWICZ
(nie zważając, mówi)
O! bądź pewna, że my współczujemy, z tobą, jakby to nas samych spotkało.
Krewniaki Strona 144/301
Bałucki Michał
REGINA
Kiedy nie wiecie nawet...
TARAPATKIEWICZ
Wiemy, wiemy wszystko - ciotka nam właśnie mówiła. Zacna, poczciwa
bratowa!... tego doczekać się od własnego męża!...
BIBISIA
O, ci mężczyźni - to tyrani!
TARAPATKIEWICZ
(czule)
Bibisiu, przecież nie wszyscy.
BIBISIA
O, ja nie mówię o tobie, serce; takiego jak ty, to ze świecą by drugiego
nieprędko znalazł.
Krewniaki Strona 145/301
Bałucki Michał
TARAPATKIEWICZ
(wzruszony)
Bibisiu najdroższa! (ściskają się) patrz, bratowo! po dwunastu latach
pożycia.
BIBISIA
Pan brat powinien !by sobie brać przykład z Kajtusia. Sama łagodność.
TARAPATKIEWICZ
Bądź spokojna, bratowo, my nie damy cię pokrzywdzić. Masz w nas
nąjżyczliwiszych przyjaciół, którzy w każdej chwili staną przy tobie. I
gdyby nawet potrzeba postawić się ostro panu bratu, to się postawię, jak
Boga kocham.
DUMSKA
Należysz już do naszej rodziny, słusznie ci się więc od nas należy pomoc i
opieka. Któż, jeżeli nie
Krewniaki Strona 146/301
Bałucki Michał
krewni, ujmie się za tobą?
REGINA
Nie widzę jednak powodu, dlaczegoby...
TARAPATKIEWICZ
(przerywając jej)
Powiem bratu: „Bracie - powiem - dostałeś za żonę kobietę młodą, uczciwą,
dobrze wychowaną; umiejże ją szanować, bo inaczej z nami będziesz miał do
czynienia".
DUMSKA
Tak, tak, z nami wszystkimi. I radzę ci: nie ustępuj, dopóki nie zrobi, co
chcesz. Pamiętaj, że my za tobą. Ja na twoim miejscu, tobym mu zagroziła
nawet separacją.
Krewniaki Strona 147/301
Bałucki Michał
BIBISIA
Nie ma jak separacją.
TARAPATKIEWICZ
Ja bratowej ułatwię wszystko w konsystorzu; mam tam dobrego znajomego.
Wiesz, Bibisiu, syn Chlipalskich jest tam sekretarzem.
BIBISIA
Prawda!
DUMSKA
A tymczasem będziesz mogła mieszkać u mnie, urządzę ci mieszkanko jak
pieścidełko. Czegoż się śmiejesz? Cóż tak śmiesznego?
REGINA
Zlitujcież się, państwo! jakże się nie śmiać, kiedy tak na poczekaniu
doprowadziliście mnie do separacji z moim mężem.
Krewniaki Strona 148/301
Bałucki Michał
TARAPATKIEWICZ
(cofając się)
Ja? uchowaj Boże! Bibisia świadkiem. To kuzynka (pokazuje na Dumską).
DUMSKA
Co, ja? A wiecie państwo, to sławne!
TARAPATKIEWICZ
No, niech bratowa sama powie.
DUMSKA
(z godnością)
Mój panie! wszyscy znają mnie z tej strony, że nigdy nie byłam
intrygantką; to tylko mogą robić ludzie, którym może zależeć na tym, żeby
siać ziarno niezgody
Krewniaki Strona 149/301
Bałucki Michał
między małżeństwo. (Zbliżając się do Tarapatkiewicza, tonem mentorskim)
Moja rada, najlepiej nie wtrącać się w cudze sprawy. Co między małżonkami,
to do tego nic nikomu. Nie kładź palca między drzwi, bo ©i go
przyskrzypną. (Zwracając się do Reginy, półgłosem) Wymówiłam mu za ciebie.
TARAPATKIEWICZ
(który cofał się przed mówiącą, osłupiały z zadziwienia)
Słyszysz, Bibisiu! ona teraz wszystko na mnie. A wiecie państwo, to
doskonałe.
DUMSKA
A kto mówił o konsystorzu?
TARAPATKIEWICZ
Ja powiedziałem dopiero, kiedy pani zaczęłaś mówić o separacji bratowej.
DUMSKA
Co, ja o separacji bratowej? Śmiesz mi pan to w oczy mówić? (idzie ku
niemu).
Krewniaki Strona 150/301
Bałucki Michał
TARAPATKIEWICZ
(jak wyżej)
Bibisiu! przecież słyszałaś?
BIBISIA
(załamując race)
Jezu Kobylański, jak można tak się zapierać! Jak to? nie mówiłaś pani, że
gdybyś była na miejscu bratowej ...
DUMSKA
(z naciskiem)
Gdybym była! a! to wielka różnica, ale nią nie jestem. Mówiłam, to mówiłam
o sobie, a przecież mnie wolno
Krewniaki Strona 151/301
Bałucki Michał
mówić o sobie, co mi się podoba, tego mi nikt nie zabroni. Ja mojemu
mężowi mało sto razy groziłam separacją, a jednak żył ze mną jak
najprzykładniej do samej śmierci.
TARAPATKIEWICZ
(z uczuciem)
A jeżeli się odezwałem, to tylko przez moje dobre serce, bo mi żal pani
bratowej,, że przez nas cierpieć musi. O! ja wiem, zacna istoto, jaką ci
to boleść sprawia, że twój mąż własnemu bratu odmawia mizernej posady
sekretarza.
DUMSKA
Co? co? posady sekretarza dla niego? (Do Reginy) Kuzynko, co on plecie? W
głowie mu się chyba przewróciło. Wszak to dla Napcia prosiłaś?
REGINA
Krewniaki Strona 152/301
Bałucki Michał
Prosiłam za jednym i za drugim, zostawiając wybór mężowi.
DUMSKA
Ależ, moja droga, gdzież ten na sekretarza? to kpiny chyba!
TARAPATKIEWICZ
(płaczliwie) Słyszysz, Bibisiu?
BIBISIA
Wypraszam sobie podobną poufałość do mojego męża.
TARAPATKIEWICZ
Ja jestem człowiek uczciwy i porządny, a nie żaden lampart, jak pani syn.
Krewniaki Strona 153/301
Bałucki Michał
DUMSKA
(z oburzeniem) Co? Napcio lampart? śmiesz mi to pan powiedzieć!
TARAPATKIEWICZ
(stawiając się)
Śmiem, bom widział.
DUMSKA
Coś pan widział?
TARAPATKIEWICZ
To jest właściwie nie ja, ale Bibisia, kiedy wracała dziś z kościoła,
widziała, jak syn pani prowadził się z jakąś lafiryndą ogródkową pod rękę.
DUMSKA
Potwarz! kalumnia! On ssani wam to powie w oczy. Napciu! Napciu! chodź
bronić honoru twego przed tymi oszczercami. (Wybiega na lewo).
Krewniaki Strona 154/301
Bałucki Michał
TARAPATKIEWICZ
Jak mi Boga przy śmierci trzeba, tak prawda, pani bratowo. A niech Bibisia
powie.
BIBISIA
Na Ewangelię przysięgnę, że szedł z taką ....
REGINA
Z jaką?
BIBISIA
No, nie trzeba bratowej mówić, z taką damą ... ogródkową.
REGINA
Skądże to bratowa wnosi?
Krewniaki Strona 155/301
Bałucki Michał
TARAPATKIEWICZ
Już, jak Bibisia mówi, to bratowa może wierzyć, ona się zna na tym.
Zresztą to mu z oczu zaraz wyczytać można, że chłopak lampart, utracjusz.
I takiemu pędziwiatrowi chce się posady sekretarza! Bratowo najdroższa!
nie idzie mi już o mnie, ale o was. Zgubicie siebie, zgubicie instytucję,
jeżeli to zrobicie.
BIBISIA
I zgubicie dusze wasze. Bo to byłoby grzechem o pomstę do nieba wołającym,
żeby mój Kajtuś nie dostał tej posady. Twój mąż powinien Bogu dziękować,
legając i wstając, że dostanie takiego człowieka.
TARAPATKIEWICZ
Pamiętaj sobie, bratowo, moje słowa, że jeżeli dacie posadę temu
lampartowi, to będziecie żałować, na duszę, na ciało.
Krewniaki Strona 156/301
Bałucki Michał
REGINA
(wzruszając ramionami)
Ależ ja wcale nie upieram się za nim. Prosiłam męża, bo mnie o to
obligowała Dumska, równie jak i wy. Nie mogłam jej przecie odmówić.
TARAPATKIEWICZ
Powinnaś była bratowa odmówić - ona nie warta tego. Bratowa nie wiesz, co
to za język u tej baby - żywemu i umarłemu nie daruje. A niech Bibisia
powie, co ona przed nią na bratową wygadywała.
BIBISIA
(składając ręce i wznosząc oczy)
Nie śmiałabym nawet wszystkiego powtórzyć.
Krewniaki Strona 157/301
Bałucki Michał
TARAPATKIEWICZ
Słyszysz bratowa? nie śmiałaby powtórzyć. (Czule) Bibisia jest kobietą z
sercem — powiadam bratowej., że poszukać takiej drugiej. Zobaczysz
bratowa, jaki my tu raj stworzymy sobie, gdy będziemy mieszkać razem pod
jednym dachem.
(Słychać za sceną krzyk dzieci).
HIPCIO
(za sceną z całego gardła)
Mamo! Fipcio mnie bije. No! (Płacze) Mamo! tato!
TARAPATKIEWICZ
Jestem pewny, że pokochacie się z Bibisią jak rodzone
siostry.
(Znowu słychać krzyk).
REGINA
Żeby sobie te malcy co złego nie zrobiły.
Krewniaki Strona 158/301
Bałucki Michał
TARAPATKIEWICZ
To nic, to one się 'tylko tak bawią. Zawsze robaczki takie szczebiotliwe,
wesołe, powiadam bratowej: satysfakcja prawdziwa patrzeć na te dzieci.
HIPCIO
(za sceną)
Mamo! .
FIPCIO
(równocześnie drze się)
Tato!
BIBISIA
Zaraz idę, lubaszki, zaraz. Ojcze, Fipcio cię woła. (Idzie na prawo).
Krewniaki Strona 159/301
Bałucki Michał
TARAPATKIEWICZ
Idę, idę. (Wraca do Reginy) Bratowo najdroższa, jeżeli nie dla nas, to dla
tych niewinnych aniołków pamiętaj o nas! przyczyń się za nami. (Całuje ją
w ręką i ocierając oczy, odchodzi za żoną).
Scena piąta
REGINA, DUMSKA.
REGINA
(słuchając krzyków dzieci)
No, jeżeli to ma być raj, to kłaniam uniżenie.
DUMSKA
(wchodzi niespokojna)
Co to jest, że Napcio jeszcze nie przyszedł. Spał dziś koteczek w hotelu
przez delikatność, żeby wam nie robić subiekcji, ale rano miał tu być. I
ci ludzie, korzystając z jego nieobecności, śmią
Krewniaki Strona 160/301
Bałucki Michał
mówić... (Ogląda się) A gdzie oni są?
REGINA
Zapewne w swoim pokoju.
DUMSKA
(tryumfując)
A! uciekli oszczercy. Spodziewałam się tego. Zlękli się, że będą musieli w
oczy Napciowi powtórzyć swoje kłamstwa. On z dziewczyną ... co za
szatańska potwarz!
REGINA
(z uśmiechem)
No, przecież kuzynka nie masz go znowu za świętego.. A ta historia z
Andzią?
Krewniaki Strona 161/301
Bałucki Michał
DUMSKA
To było czyste nieporozumienie. Napcio mi to wytłumaczył. On, jak wiesz,
nie dowidzi i był pewniuteńki, że to siostra jednego z jego dobrych
przyjaciół.
REGINA
(ironicznie)
A, tak?
DUMSKA
Tak, talk; inaczej nie byłby się przecież ośmielił, bo ten chłopiec
wyniósł z domu najpiękniejsze zasady. Jego ojciec był wzorem skromności i
przyzwoitości, jak Napcia kocham. I syna takiego ojca śmieli ci ludzie
posądzić o coś podobnego, i mówić to jeszcze matce. A! to bezczelność!...
To trzeba być bez sumienia, bez najmniejszego wychowania. Jak możesz,
kuzynko, cierpieć w swoim domu takich szkaradnych ludzi, jeszcze z tymi
wrzaskliwymi bębnami. Ja, bywszy tobą, na twoim miejscu, tobym wypędziła
na cztery wiatry.
Krewniaki Strona 162/301
Bałucki Michał
REGINA
Wszak to krewni mego męża, podobnie jak (kuzynka.
DUMSKA
E, co za krewni!
REGINA
Bardzo bliscy.
DUMSKA
Zresztą, nieraz krewny to jeszcze gorszy od obcego.
REGINA
(ze znaczącym naciskiem) To prawda.
Krewniaki Strona 163/301
Bałucki Michał
DUMSKA
No, obcy, to przynajmniej ci podziękuje, jak co dobrego wyświadczysz, a
ci, nie tylko, że nie są wdzięczni za to, ale jeszcze cię obczernią,
wyśmieją, obmówią.
REGINA
No, o to ich znowu posądzać nie można.
DUMSKA
Jak Napciowi szczęścia pragnę! Wiesz, że nie lubię obmawiać, ale mogłabym
ci niejedno powtórzyć, co oni na ciebie powiedzieli. Dopiero byś się
przekonała, co to za ludzie. I oni mają jeszcze czoło żądać od ciebie,
żebyś mu wyrabiała posadę. Sekretarzem, on sekretarzem! taki niezdara, co
sobie samemu radzić nie umiał, majątek przetrwonił,.. on sekretarzem! Nie,
to śmiechu warte. A tobyś się
Krewniaki Strona 164/301
Bałucki Michał
dopiero mężowi przysłużyła takim sekretarzem! Napcio, to nie mówię-on
stworzony do tego. A jak pisze, jaki ma styl! to powiadam ci, drukować
tylko złotymi zgłoskami. Czekaj, mam tu jego parę listów z Paryża. (Szuka
w torbie). Noszę je zawsze ze sobą jak relikwie. (Wybiera jeden) Masz,
czytaj.
REGINA
Może jakie sekreta?
DUMSKA
Przed tobą nie mamy żadnych sekretów; czytaj tylko.
Krewniaki Strona 165/301
Bałucki Michał
Scena szósta
WIWANDOWSKI, REGINA, DUMSKA.
WIWANDOWSKI
(wchodzi, gdy Regina czyta)
Ciotka mi mówiła, że małżeństwo się poprztykało. To najlepsza sposobność.
Łzy rozmiękczają serce — kobieta
pragnie wtedy pociechy ... Z prawdziwą przyjemnością będę jej aniołem
pocieszycielem.
DUMSKA
A co? boskie... prawda? ... na marmurze ryć, co? (Nachyla się ku. niej)
Dokądżeś doczytała?
REGINA
(z uśmiechem)
Jak prosi, abyś mu kuzynka posłała pięćset florenów.
DUMSKA
To dla jednej nieszczęśliwej rodziny, którą chciał wesprzeć, bo ten
chłopiec ma złote serce.. Czytaj
Krewniaki Strona 166/301
Bałucki Michał
dalej. (Podczas gdy Regina czyta, ona spostrzega Wiwandowskiego) A! czy
nie widziałeś, kuzynku, Napcia?
WIWANDOWSKI
Owszem, widziałem go wczoraj w wieczór.
DUMSKA
W hotelu pewnie?
WIWANDOWSKI
Nie, na Damie kameliowej *.
DUMSKA
(oburzona) Gdzie?
WIWANDOWSKI
W teatrze.
Krewniaki Strona 167/301
Bałucki Michał
DUMSKA
(rozjaśniając się)
A, w teatrze?
WIWANDOWSKI
I to w towarzystwie damy, która także bardzo na kameliową wyglądała.
DUMSKA
Wstydź się, kuzynku! i ,ty także uwziąłeś się, aby oczerniać mego biednego
chłopca. Pójdę sama do hotelu i przyprowadzę go tutaj, aby kłam zadał
oszczerstwu i potwarzy. (Odchodząc, zatrzymuje się w pozie dramatycznej)
Stanie przed wami jak anioł czysty. (Wychodzi).
REGINA
(do siebie)
Pokazuje się, że Feliś miał słuszność, a ja o mało nie poróżniłam się z
nim o tych ludzi.
WIWANDOWSKI
Krewniaki Strona 168/301
Bałucki Michał
(na stronie) Zamyślona - smutna. (Zbliża się powoli na palcach).
REGINA
Gorzką naukę dali mi krewniaki. (Wzdycha).
WIWANDOWSKI
(czule)
Za czym i o czym?
REGINA
Ach, przepraszam pana, że nie uważałam,. zamyśliłam się.
WIWANDOWSKI
(żałośnie)
Przysiągłbym, że zgadnę o czym.
Krewniaki Strona 169/301
Bałucki Michał
REGINA
(z jałowym uśmiechem)
Miałbyś pan wiele domyślności.
WIWANDOWSKI
(zbliża się poufale)
Rozczarowaliśmy się, prawda?
REGINA
(powabnie) Jak to: my? —. czy pan?
WIWANDOWSKI
Ja mówię tylko o kuzynce.
REGINA
Krewniaki Strona 170/301
Bałucki Michał
A!
WIWANDOWSKI
To, co nam wydawało się dobrym, po bliższym poznaniu straciło w naszych
oczach, prawda?
REGINA
A w istocie coś podobnego. Zaczynam podziwiać pańską domyślność.
WIWANDOWSKI
(siada i bawiąc się rękawiczką, mówi)
Droga kuzynko, w sferach, w (których ja żyję, gdzie każde uczucie kryje
się starannie pod maską form światowych, nabiera się z czasem niemałej
wprawy w odgadywaniu najtajniejszej myśli - a ja mogę sobie pochlebiać, że
doprowadziłem tę zdolność do pewnej perfekcji... Sam hrabia Hieronim
przyznał mi to publicznie na balu księstwa.
Krewniaki Strona 171/301
Bałucki Michał
REGINA
Zazdroszczę panu tego daru.
WIWANDOWSKI
Mnie nie zwiedzie udany śmiech; wiem, że pod takimi uśmiechami często łzy
płyną. Widzisz pani, że rozumiem panią.
REGINA
(patrzy na niego zdziwiona)
Za to ja pana teraz nic a nic nie rozumiem.
WIWANDOWSKI
Raczej nie chcesz się przyznać, że rozumiesz. Dość spojrzeć na panią, aby
pojąć, że to otoczenie, w jakim los panią teraz postawił, nie odpowiada
wzniosłym marzeniom jej duszy — duszy idealnej, szczytnej.
REGINA
(naiwnie)
Dlaczego?
Scena siódma
CIŻ i JÓZIA.
WIWANDOWSKI
Otoczenie to działa na panią jak zimny powiew wiatru. Dla ciebie, pani,
potrzeba gorącej atmosfery uczucia jak egzotycznej roślinie, potrzeba ...
REGINA
(spostrzegłszy Józię, przerywa mu) Przepraszam pana. — Czego chcesz?
Krewniaki Strona 172/301
Bałucki Michał
JÓZIA
Proszę pani, panienka prosi o kluczyki do spiżarni.
REGINA
(wyjmując z kieszeni)
Masz. A powiedz panience, żeby do leguminy dała więcej cukru, bo (kiedyś
pan mówił, że była, mało słodka.
JÓZIA
Dobrze, proszę pani.
REGINA
Józiu, Józiu! a pamiętaj zrazy bite, nie siekane.
(Józia odchodzi).
Przepraszam, że przerwałam; zdaje mi się, że pan mówiłeś mi o kwiatach czy
o sercu, bo nie zrozumiałam.
WIWANDOWSKI
Krewniaki Strona 173/301
Bałucki Michał
(skonsternowany)
Tak, tak jest, mówiłem, że... że...
(Na stronie)
Nie, tymi zrazami kompletnie zbiła mnie z 'toru. Jak tu mówić o
egzotycznym sercu kobiecie, co o zrazach myśli? | Trzeba z innej beczki
zacząć.
(Głośno, z większą śmiałością) Pozwoli kuzyneczka, że będę z nią szczery?
REGINA
Owszem, bardzo proszę, ja lubię szczerość. (Na stronie)
Teraz przecież dowiem się, po co właściwie przyszedł.
WIWANDOWSKI
Pokrewieństwo nasze daje mi pewne prawo do tego.
REGINA
Tak, mąż mój mi mówił, że gest podobno jakieś dalekie pokrewieństwo między
panami.
Krewniaki Strona 174/301
Bałucki Michał
WIWANDOWSKI
(zbliżając się nieco)
Ja chciałbym jednak dla kuzynki być czymś więcej, bo przyjacielem,
przyjacielem prawdziwym, który by dzielił z tobą troskę i radość, przed
którym mogłabyś się pani wyspowiadać z tego, co cię boli.
REGINA
(z uśmiechem)
Z tego zwykłam spowiadać się mojemu doktorowi.
WIWANDOWSKI
(zapalając się)
Ja chcę być dla pani doktorem duszy — i gwarantuję dyskrecję. Możesz pani
bezpiecznie powierzyć się mojej... przyjaźni. Oddam się całkiem na twoje
usługi.
REGINA
Krewniaki Strona 175/301
Bałucki Michał
(jak wyżej)
Pan musisz 'mieć bardzo dużo wolnego czasu, skoro go tak chętnie
ofiarujesz na usługi drugich.
WIWANDOWSKI
O! nie myśl kuzynka, że tak łatwo szafuję moją przyjaźnią. Jestem nawet,
przyznam się kuzynce, wybredny w tym względzie i trudny w wyborze, nawet
między domami z wyższej sfery,, ale dla kuzynki powziąłem od pierwszej
chwili szczególniejszą sympatię.
REGINA
Mocno obowiązana.
WIWANDOWSKI
Dlatego nie powinnaś się dziwić, kuzyneczko, jeżeli, jako przyjaciel, jako
kuzyn zapytam: czy pani jesteś szczęśliwą?
Krewniaki Strona 176/301
Bałucki Michał
REGINA
(mocno zdziwiona) Skądże to pytanie?
WIWANDOWSKI
Podyktowała je życzliwość ... szczera życzliwość.
REGINA
Dlaczegoż nie miałabym być szczęśliwą? Mam męża, który mnie kocha,
którego ja kocham i szanuję ...
WIWANDOWSKI
O, nie, to nie podobna! w to wierzyć trudno. Chcesz tylko wmówić to w
siebie, ale ty nie jesteś szczęśliwą. Człowiek taki, jak twój mąż, nie
jest w stanie uszczęśliwić takiej kobiety...
REGINA
Krewniaki Strona 177/301
Bałucki Michał
(na stronie)
Czyby i ten miał ochotę doradzać mi separację? Przyznam się, że ten
kuzynek zaczyna mnie już nudzić swymi radami i swoją przyjaźnią; - jakby
go tu się pozbyć? (Idzie do okna). A! Feliś wraca - uwolni mnie od niego.
WIWANDOWSKI
(na stronie) Odeszła, aby ukryć pomieszanie; więc zgadłem.
REGINA
(na stronie)
Z kimś się spotkał ...
WIWANDOWSKI
(głośno)
Kobieta jednak, nie mogąca znaleźć szczęścia w po-
Krewniaki Strona 178/301
Bałucki Michał
życiu małżeńskim, może znaleźć przyjaciela, który poświęci całą istność
swoją, aby osłodzić jej życie.
REGINA
(na stronie)
Wrócił się z tym jegomościem do miasta — a to okropne! Co ja tu pocznę z
'tym nudziarzem?
WIWANDOWSKI
(na stronie)
Wzruszenie maluje się na jej twarzy ... śmiało!
(Głośno)
Tak, pani, przyjaciela, który będzie się starał odgadywać każde jej
życzenie — otoczyć ją miłością. (Zbliża się i bierze ją z czułością za
rękę).
REGINA
(zdziwiona patrzy na niego) A to co znaczy?
Krewniaki Strona 179/301
Bałucki Michał
WIWANDOWSKI
(klęka)
To znaczy, pani, że cię kocham! kocham od pierwszej chwili, w której cię
ujrzałem, i że gotów jestem poświęcić honor, wszystko, aby cię uczynić
szczęśliwą.
REGINA
(wybucha śmiechem)
Don Juan! a to doskonałe! tego jeszcze brakowało do kompletu krewniaków.
(Odchodzi na lewo, śmiejąc się).
WIWANDOWSKI
(patrzy na nią osłupiały)
Co? wzgardziła? Nie daruję jej tego! Skompromituję mieszczankę, jak honor
kocham! (Wstaje i otrzepuje kolana).
Krewniaki Strona 180/301
Bałucki Michał
Scena ósma
NAPCIO, WIWANDOWSKI
NAPCIO
Dobrze, że kuzynka tutaj zastaję.
WIWANDOWSKI
(kwaśno) A to ty? Matka się o ciebie pytała.
NAPCIO
E, mnie teraz co innego w głowie. Mój kuzynku! Noszę się od wczoraj z
wielkimi myślami: mam zamiar zreformować nasze społeczeństwo.
WIWANDOWSKI
Krewniaki Strona 181/301
Bałucki Michał
(drwiąco)
Co? ty chcesz reformować społeczeństwo?
NAPCIO
To jest właściwie młodzież tutejszą. To sitach, jakie to wszystko zacofane
- wyobraź sobie kuzynku: byłem wczoraj w kawiarni; żeby choć jeden
porządny karambolista - nic!... Ci ludzie nie mają o tym pojęcia. Dla
człowieka, co był w Paryżu, to rozpacz patrzeć, jak oni tutaj grają.
Barbaya... słowo honoru daję, barbaya. I to wszystko takie jakieś bez
szyku, bez najmniejszego wyobrażenia o przyjemnościach życia. Wyobraź
sobie, kuzynku: pytam się jednego, gdzie wy tu, panowie, przepędzacie
wieczory? a on mi bez zarumienienia powiada, że w domu. Czy w Paryżu
słyszał kto coś podobnego? Tam nawet kapucyni weselej żyją... słowo
honoru... Tak dłużej zostać nie może... Ludzkość idzie naprzód olbrzymimi
krokami; my
Krewniaki Strona 182/301
Bałucki Michał
nie powinniśmy zostawać w tyle; i dlatego mam zamiar rozbudzić życie
między tutejszą młodzieżą.
WIWANDOWSKI
O! A to jak?
NAPCIO
Otworzywszy sobie dom gry i zabaw — rodzaj Mabilu*; to będzie szyk,
prawda? Mam już nawet gotowe bóstwo do tej świątyni rozkoszy, śliczną
Hiszpankę Sylwię. Złośliwi utrzymują, że to Żydówka z Rzeszowa, ale to
kłamstwo — słowo honoru — kobieta, powiadana ci, kuzynku, że świat się
kończy! — oko czarne...
WIWANDOWSKI
Jedno?
NAPCIO
Krewniaki Strona 183/301
Bałucki Michał
Gdzież znowu. Oba. Nosek, powiadam ci, nosek...
WIWANDOWSKI
Nosek zapewne między oczyma?
NAPCIO
Tak. (Spostrzega się) E, kuzynek żartuje sobie, a ja powiadam, że jak ją
zobaczysz, to będziesz przepadał za nią.
WIWANDOWSKI
Czy to przypadkiem nie ta, z którą wczoraj widziałem cię w teatrze?
NAPCIO
Ta sama. A co, prawda? szyk kobietka, hę?
Krewniaki Strona 184/301
Bałucki Michał
WIWANDOWSKI
I nieźle tańczy; widziałem ją w którymś ogródku, tańcującą kaczuczę .
NAPCIO
A żebyś widział, jak ona El-olę tańczy — El-olę — wiesz — to: nam ta ta
tam — nam ta tam (śpiewa parę taktów i tańczy). Jak ona tańczy, to
klękajcie narody! Nawet w Paryżu mogłaby tym furorę zrobić, jak honor
kocham. Do tego śpiewa szansonetki jak Teresa; gra na fortepianie i we
wszelkie możebne gry; słowem, kobieta - do wszystkiego. Nie mogłem zrobić
lepszego wyboru — młodzież będzie szalała za nią, zobaczysz; i klub nasz w
krótkim czasie będzie liczył setki
Krewniaki Strona 185/301
Bałucki Michał
członków. Ciebie, kuzynku, zrobimy prezesem.
WIWANDOWSKI
A skądże mnie ten zaszczyt spotyka?
NAPCIO
Potrzeba nam koniecznie firmy poważniejszej. Ja jeszcze jestem za młody,
no, a oprócz mnie, to tu nie widzę nikogo godniejszego na tę posadę, jak
ciebie, kuzynku.
Krewniaki Strona 186/301
Bałucki Michał
WIWANDOWSKI
(ironicznie)
Kuzynek zbyt łaskaw.
NAPCIO
Słowo honoru, ty jeden, kuzynku, co mi tu przypominasz szyk paryski. Jak
tylko zobaczyłem twój żakiet, tak zaraz powiedziałem sobie: to człowiek
naszego kroju; i od pierwszej chwili nabrałem do ciebie, kuzynku,
szczególniejszej sympatii, jak. honor kocham. Mówiłem to nawet Sylwii i
obiecałem jej przyprowadzić cię, kuzynku, dziś wieczorem. Zabawimy się
paradnie w kilka osób. Zamówiłem kolację wyborną z szampanem i lodami.
WIWANDOWSKI
(na stronie)
Kawaler, jak widzę, ma pieniądze. Może dałoby się co wyciągnąć tytułem
pożyczki.
Krewniaki Strona 187/301
Bałucki Michał
NAPCIO
(biorąc go pod rękę)
I właśnie w tym celu chciałem cię prosić, drogi kuzynie, czy nie mógłbyś
...
WIWANDOWSKI
Ale owszem, będę.
NAPCIO
Me o to idzie, tylko, czy nie mógłbyś mi pożyczyć tak. ze trzysta
guldenów.
WIWANDOWSKI
(wybuchnąwszy śmiechem)
A toś doskonale trafił!
Krewniaki Strona 188/301
Bałucki Michał
NAPCIO
(zdziwiony) Jak to?
WIWANDOWSKI
Bo ja właśnie miałem zamiar prosić ciebie o podobną przysługę.
NAPCIO
Tak? To kuzynek też goły — a! to głupio. Skądże ja tu tak prędko wytrzasnę
gronie? Kolacja zamówiona, a restaurator zapowiedział, że w kredyty się
nie bawi.
WIWANDOWSKI
Poproś matki.
NAPCIO
E, trzeba by zaraz tłumaczyć się: na co? po co? Te matki, to nie rozumieją
całkiem naszych kawalerskich potrzeb. Zresztą przyznam się kuzynkowi w
sekrecie, że matka także nie w
Krewniaki Strona 189/301
Bałucki Michał
najlepszych interesach. Nawet na podpis jej Żydzi mi nic dać nie chcieli:
mówią, że trzeba pewniejszej firmy. Kuzynek także musi być nienajlepiej
notowany na giełdzie żydowskiej.
WIWANDOWSKI
Zgadłeś.
NAPCIO
Kogo by tu podpisać? chciałem powiedzieć: prosić o podpis?
WIWANDOWSKI
Gdyby Feliś zechciał.
NAPCIO
Prawda! że mi to zaraz na myśl nie przyszło.
Krewniaki Strona 190/301
Bałucki Michał
WIWANDOWSKI
Tylko, że on nie zechce — to harpagon.
NAPCIO
Nie bój się, już ja mam sposób na niego.
WIWANDOWSKI
Nazwę cię bardzo sprytnym, jeśli ci się uda.
NAPCIO
O co zakład, że mi się uda? (podaje mu rękę).
WIWANDOWSKI
O co? (Myśli). Stawiam w zakład mój apetyt: jeżeli przegram, obowiązuję
się poświęcić go na usługi całej twojej kolacji.
NAPCIO
(klepiąc go po ramieniu)
Krewniaki Strona 191/301
Bałucki Michał
Brawo! lubię takich kawalerów.
WIWANDOWSKI
Więc do widzenia. A gdzie?
NAPCIO
Pod Białą Różą, osobny gabinet na lewo, o dziesiątej wieczorem.
WIWANDOWSKI
Nie chybię na minutę. Do widzenia.
NAPCIO
(zapala papierosa i kładzie się na kanapie)
Naiwny sobie ten kuzynek, choć taki stary. Zastanawia się nad tym, czy wuj
mi podpisze, czy nie weksel? Nie podpisze on, to podpiszę ja. Dla krewnego
to przecież mogę zrobić tę grzeczność, że go w takiej bagatelce wyręczę.
Albo to w Paryżu mało się praktykuje po-
Krewniaki Strona 192/301
Bałucki Michał
dobnych rzeczy? Ale ci ludzie siedzą tułaj jak za chińskim murem, nie mają
pojęcia o tych cudownych wynalazkach cywilizacji. (Wstaje po chwili) Idzie
tylko o to, żeby dostać w ręce jaki podpis wuja, to już dam sobie z nim
radę — przebije się do okna, i basta. (Idzie do biura) Tu między tymi
papierami musi być jaki kwit jego lub coś podobnego — szukajmy. (Przewraca
papiery).
Scena dziewiąta
NAPCIO, BUCHHALTER
BUCHHALTER,
(na stronie)
Aha? to pewnie ten młody człowiek, o którym mi dyrektor dziś wspominał —
nasz sekretarz nowy. Biedaczysko, nie może sobie ,dać rady z papierami —
nie dojdzie nic beze mnie.
(Głośno) Pan dobrodziej pozwoli, że pomogę.
Krewniaki Strona 193/301
Bałucki Michał
NAPCIO
(upuszcza papiery ze strachu)
Ja!... ja ... tego... szukałem, chciałem...
BUCHHALTER
Wiem, czego pan chcesz! Pan dyrektor polecił mi, abym panu pomógł.
NAPCIO
(na stronie)
Polecił? Czy on ze mnie drwi?
BUCHHALTER
Pan chcesz zapewne zorientować się w naszych papie-
Krewniaki Strona 194/301
Bałucki Michał
rach. Czego panu potrzeba? to wyszukam zaraz. Bo ja przeszło trzydzieści
lat pracuję w banku, to wiem niemal o każdym świstku.
NAPCIO
(zakłopotany) Ja chciałem, chciałem, tak tylko z ciekawości...
BUCHHALTER
Przejrzeć może ostatnie korespondencje? Zaraz je panu przyniosę, bo
właśnie poczta nadeszła.
NAPCIO
Ale pan pewno nie wiesz, kto ja jestem?
Krewniaki Strona 195/301
Bałucki Michał
BUCHHALTER
Owszem, wiem, wiem, dyrektor mnie już uprzedził o tym, że zostałeś pan
mianowany sekretarzem naszego banku. Powinszować, powinszować, w tak
młodym wieku... Pan daleko zajść możesz. Zaraz przyniosę korespondencje.
(Wychodzi na prawo).
NAPCIO
Sekretarzem! A to mi wuj urządził prawdziwą niespodziankę - pi! pi! pi!
No, teraz Żyd nie będzie mi już robił trudności. Dla większego efektu każę
go sobie tu sprowadzić, do biura, do pana sekretarza. Brawo! ciesz się,
Sylwio! Dziś jeszcze zainstaluję cię na królową naszego klubu. Nam ta ta
tam, nam tam tam. (Śpiewa El-olę i tańczy, naśladując palcami kastaniety).
(Kurtyna spada).
Krewniaki Strona 196/301
Bałucki Michał
AKT III
Ten sam pokój, co w akcie pierwszym.
Scena pierwsza
TARAPATKIEWICZ, BIBISIA.
TARAPATKIEWICZ
(pali fajkę i czyta gazetę, po chwili patrzy na zegarek)
Cóż oni, do stu diabłów! dziś nie dadzą tego obiadu czy co?
BIBISIA
(robiąc pończochę)
Tyś pewno głodny, Kapusiu.
Krewniaki Strona 197/301
Bałucki Michał
TARAPATKIEWICZ
To się wie, żem głodny, a jakem głodny, tom zły jak sto par diabłów.
(Rzuca gazetę i wstaje).
BIBISIA
Dali to tu śniadanie o jedenastej godzinie, a teraz każą czekać Bóg wie
dokąd.
TARAPATKIEWICZ
I co to za śniadanie było? Ja już,, jak Boga kocham, nic nie czuję tych,
głupich befsztyków. Trzeba im było do nas przyjechać, żeby zobaczyli, jak
się to przyjmuje gości. Pamiętasz, Bibisiu, te nasze śniadanka, kiedy to
jeszcze Kołdrasińscy u nas bywali. Takie śniadania to rozumiem. Myśmy się
łam nie bawili w żadne angielskie wymysły, jakieś befsztyki, tylko po
prostu, panie
Krewniaki Strona 198/301
Bałucki Michał
dobrodzieju, dych cielęcy, pół kopy zrazów z kaszą, bigos do tego, panie,
przy wódeczce marynaty, wędlinki — no, po takim śniadaniu to człowiek
mógł, panie, te parę godzin czekać cierpliwie do obiadu. A tu, panie, oni
człowieka zbywają jakimiś befsztykami, i to, panie, befsztyk ledwie jak
maja dłoń — to prawie na spróbowanie. Ja bym, mosterdzieju, takich z
dziesięć spałaszował.
BIBISIA
A jak to było zrobione? Boże zmiłuj się! ni to wysmażone należycie...
TARAPATKIEWICZ
Pani bratowa nam wytłumaczyła, że mąż jej takie lubi — z posoką, bo to po
angielsku. Wielka racja, że on tak lubi! niech sobie, panie, zjada i żywe
mięso z jatki, jeśli mu się podoba, ale gościom dajcie jak się patrzy.
BIBISIA
Krewniaki Strona 199/301
Bałucki Michał
Hipciowi i Fipciowi ledwie się po befsztyczku dostało; to szczęście, że
miałam jeszcze trochę ciast w torbie, bo nie wiem, jakby to biedactwo do
obiadu wytrzymało.
TARAPATKIEWICZ
(ogląda się)
A prawda - gdzież dzieci?
BIBISIA
Posnęły niebożątka; ułożyłam je w kancelarii, bo. im tam będzie
najspokojniej.
TARAPATKIEWICZ
Czy przypadkiem, uchowaj Boże, nie chore, że się nie napierają jeść?
Krewniaki Strona 200/301
Bałucki Michał
BIBISIA
Dzięki Bogu, nie; oglądałam im języki — zdrowiuteńkie, tylko takie
cierpliwe.
TARAPATKIEWICZ
Świętej cierpliwości dzieciaki! Żeby mi kto teraz przypłacił, tobym nie
usnął, takim głodny. I żeby mnie tak wstyd nie było, to, jak Boga kocham,
zrobiłbym im awanturę o ten obiad, jak mnie żywego widzisz. Ale cóż,
człowiek, panie, musi się mitygować, żeby sobie ich nie narazić, bo
człowiek teraz potrzebuje ich łaski. (Siada). No, cóż? nie pytałaś się
bratowej, czy pan brat zdecydował się nareszcie dać mi tę mizerną posadę?
BIBISIA
Pytałam się jej o to, ale ona ni tak, ni siak. Coś tam bąkała, że mąż
zajęty, że nie mogła z nim jeszcze swobodnie pomówić.
Krewniaki Strona 201/301
Bałucki Michał
TARAPATKIEWICZ
Lary fary! O głupią posadę co tu zachodów, starań! ledwie że nie na
klęczkach każą się o to prosić, jak gdyby to nie dla krewnego. O! teraz
krewniaki - niech ich las trzaśnie!
BIBISIA
Kajtusiu! na miłość Boską! bo mogą usłyszeć.
TARAPATKIEWICZ (chodzi)
Niech słyszą, wszystko mi jedno. Już mnie szewska pasja bierze na to
wszystko. Jak się zgniewam, to pójdę wprost do niego i powiem mu: „Panie
bracie - powiem - albo rzeknij tak, albo tak, albo daj mi już raz tę
posadę, albo jak nie, to jak Boga kocham, w łeb
Krewniaki Strona 202/301
Bałucki Michał
BIBISIA
(chwytając go za rękę)
Kajtusiu, na rany boskie!
TARAPATKIEWICZ
(zniżonym głosem)
Nie bój się, nie nabity i bez kurtka, tylko tak, dla postrachu. No, jeżeli
go nie wzruszy, to ten człowiek chyba nie ma Boga w sercu.
BIBISIA
Ani religii żadnej.
TARAPATKIEWICZ
(chowa pistolet, zegar bije trzecią)
Trzecia godzina!!! a o obiedzie ani słychu. Nie, to świętemu brakłoby
cierpliwości. (Dzwoni i klaszcze w ręce) Jest tam kto?
BIBISIA
Kajtusiu! bo dzieci się zbudzą.
Scena druga
CIŻ i LOKAJ.
LOKAJ
Słucham pana.
TARAPATKIEWICZ
Czy to dziś całkiem obiadu nie będzie, czy co? Powiedzcie otwarcie, do stu
diabłów, to się, panie, pójdzie do restauracji.
LOKAJ
Obiad już gotowy, tylko państwa jeszcze nie ma.
Krewniaki Strona 203/301
Bałucki Michał
Jakich państwa? -
LOKAJ
No, pana i pani. Jak wrócą, to zaraz obiad się poda. (Wychodzi).
TARAPATKIEWICZ
Ani pana, ani pani — słyszysz, Bibisiu? To także grzecznie. Zabrali się i
poszli sobie, a- wy, goście, róbcie, co wam się podoba— zdychajcie sobie z
głodu. Ślicznie się obchodzą z krewnymi, nie ma co mówić.
BIBISIA
I ona mówi, że jest dobrą gospodynią. Piękna mi gospodyni, co przed
obiadem z domu wychodzi-
Scena trzecia
Krewniaki Strona 204/301
Bałucki Michał
CIOTKA, TARAPATKIEWICZ, BIBISIA.
CIOTKA
(wchodzi prędko)
Nie, to nie do wytrzymania z tymi waszymi dziećmi!
TARAPATKIEWICZ
No, cóż one szkodzą ciotce te nasze dzieci?
CIOTKA
Ależ to opisać się nie da, co te dzieciaka wyrabiają.,. Cały dom do góry
nogami przewróciły, wszystko niszczą, psują, walają. Teraz mi znowu gdzieś
poduszkę Pini zapodziały; Pinia chce spać i nie ma na czym. Jak to tak
dłużej potrwa, to ja się rozchoruję na dobre przy tych bębnach.
Krewniaki Strona 205/301
Bałucki Michał
BIBISIA
(oburzona)
Bębnach! słyszysz, Kajtusiu?
TARAPATKIEWICZ
(ostro)
Ja bardzo proszę ciotkę nie wyrażać się w ten sposób o moich dzieciach.
CIOTKA
(cofa się zlękniona, na stronie) O, jak to temu już rogi podrosły.
BIBISIA
Bębny! Znać, że pani nigdy nie byłaś matką, sikoro tak możesz się wyrażać
o dzieciach.
CIOTKA
Widziałam też przecie różne dzieci, ale takich, to, jak Boga kocham, w
życiu nie widziałam. To
Krewniaki Strona 206/301
Bałucki Michał
tatary, nie dzieci.
BIBISIA
Słyszysz, Kajtusiu, i ty pozwalasz tak lżyć nasze aniołki
CIOTKA
To mi już nawet poskarżyć się nie dacie? Boże! ty jeden widzisz, co ja
cierpię w tym domu!...
TARAPATKIEWICZ
(chodząc z rękoma w kieszeniach).
E! nie udawaj ciotka takiej świętej - wiemy my dobrze, o co ciotce chodzi.
CIOTKA
(potulnie) Mów, mów, co ci się rzewnie podoba.
Krewniaki Strona 207/301
Bałucki Michał
TARAPATKIEWICZ
Nie o dzieci tu idzie — my tu wszyscy jesteśmy ciotce nie na rękę i rada
byś się nas pozbyć co prędzej.
CIOTKA
(pokornie)
Ja?
TARAPATKIEWICZ
Opanowałaś ciotka brata, bratową, cały dom, i boisz się teraz, żebyśmy cię
stąd nie wysadzili.
CIOTKA
Święta Gertrudo z towarzyszkami!
TARAPATKIEWICZ
Chodzi ciotce o to, bo pewnie nigdzie nie znalazłabyś takich wygód, jak
tutaj.
CIOTKA
Krewniaki Strona 208/301
Bałucki Michał
(z płaczem)
Tak, tak, ja tu mam straszne wygody, niech Bóg broni! Zazdrościcie mi tego
nędznego kawałka chleba.
TARAPATKIEWICZ
E, daj ciotka pokój, bo my mamy oczy, to widzimy, jak jest. Żyjesz sobie
tu ciotka jak u Pana Boga za piecem, grosza nie wydasz ani na życie, ani
na przyodziewek, i jeszcze ich za to obgadujesz.
CIOTKA (jak wyżej)
Ja! ja obgaduję?!
TARAPATKIEWICZ
Tak, talk. Chciałaś ciotka prawdy, to ją masz.
CIOTKA
Boże! Tobie ofiaruję ten kielich goryczy.
Krewniaki Strona 209/301
Bałucki Michał
Scena czwarta
ClŻ i DUMSKA
DUMSKA
(wpada nagle i do Tarapatkiewicza, chodzącego dużymi krokami po scenie)
Nie ma go tu? Nie był jeszcze?
TARAPATKIEWICZ
(szorstko, z gniewem) Kto taki?
DUMSKA
Któż inny, jak nie Napcio? Czyż ja mogą o czym innym teraz myśleć, mówić;
jak nie o moim najdroższym Napciu!
TARAPATKIEWICZ
E! daj mi pani pokój z tym twoim Napciem. (Odchodzi na bok).
Krewniaki Strona 210/301
Bałucki Michał
DUMSKA
(rozpaczliwie)
Ciotka go nie widziała?
CIOTKA
(stulając ramiona)
Ja nic nie widziałam, nie chcę widzieć, bo znowu wszystko byłoby na mnie.
(Odchodzi na bok).
DUMSKA
(chodząc szybko) .
Jemu musiało się wydarzyć jakieś straszne nieszczęście, bo przecież nie
podobna, żeby nie dał nawet znaku o sobie. Może go rozjechali, może
porwali, może zamordowali skrycie. Trzeba dać znać na policję, niech go
szukają. (Do Ciotki) Gdzie tu policja?
Krewniaki Strona 211/301
Bałucki Michał
CIOTKA (jak wyżej) Ja nie wiem.
Scena piąta
CIŻ i WIWANDOWSKI.
DUMSKA
Kuzyneczku, ratuj mnie.
WIWANDOWSKI
Co się stało?
DUMSKA
Napcio zginął — od wczoraj go nie ma.
WIWANDOWSKI
Uspokój się, kuzynko — Napcio zdrów i nic mu się nie stało. Przepędziliśmy
razem wczorajszy
Krewniaki Strona 212/301
Bałucki Michał
wieczór.
DUMSKA
Ależ czemu się matce nie pokaże i zostawia ją w tak okropnej trwodze?
WIWANDOWSKI
(z powagą ironiczną)
Syn twój, kuzyneczko, pracuje teraz nad wielkim dziełem.
DUMSKA
(z radością i zachwytem) Nad wielkim dziełem?
WIWANDOWSKI
Chce reformować ludzkość.
Krewniaki Strona 213/301
Bałucki Michał
DUMSKA (rozpływając się z zachwytu)
Zreformować ludzkość?
WIWANDOWSKI
Dziś całą noc pracował nad rozbudzeniem życia młodzieży.
DUMSKA
O! powtórz pan głośno te słowa, niech cały świat słyszy. Bo są ludzie
(patrzy na Tarapatkiewicza), którzy mieli czelność uwłaczać jego
Charakterowi.
WIWANDOWSKI
Powinszować kuzynce takiego syna, on na tej drodze bardzo daleko zajdzie.
DUMSKA
Krewniaki Strona 214/301
Bałucki Michał
A co, słyszysz ciotka? To samo słowo w słowo mówiła Bajdurska, moja
sąsiadka. Wszyscy wypowiadają to samo, co serce matki już dawno przeczuło.
Przyjmij pan za te słowa uścisk ręki - a może papierosa? (Wyjmuje etui z
papierosami, częstuje Wiwandowskiego i bierze sama jednego) Od dwóch
godzin nie paliłam z niespokojności o Napcia. (Siada i zapala, a
zapaliwszy, podaje ogień Wiwandowskiemu) Ale, ale, wiecie, co wam powiem
ciekawego? Wracając z hotelu spotkałam, wyobraźcie sobie, spotkałam
Reginkę z jakimś młodym człowiekiem.
WSZYSCY
(zbliżają się ku niej)
Młodym człowiekiem?
DUMSKA
Tak, młodym i przystojnym.
Krewniaki Strona 215/301
Bałucki Michał
CIOTKA
(tryumfując)
A co??!
DUMSKA
To jeszcze nic — można przecież z młodym człowiekiem rozmawiać, to nie
żaden grzech, ja sama...
CIOTKA
O sobie później powiesz — więc cóż jeszcze? cóż jeszcze?
DUMSKA
To, że oboje byli tak sobą zajęci, że nawet mnie nie widzieli, choć tuż
koło nich przeszłam, a patrzali na siebie, że, zdawało się, zjedzą się
oczyma z radości.
BIBISIA
Sodoma! Gomora!
DUMSKA
Krewniaki Strona 216/301
Bałucki Michał
Przechodząc koło nich słyszałam, jak ona mówiła: „Teraz już nas nic nie
rozłączy".
BIBISIA
Cóż dalej? cóż dalej?
DUMSKA
Więcej nie słyszałam, bo nie wypadało podsłuchiwać.
BIBISIA
Ja bym ta nie wytrzymała, jak dzieci kocham! - musiałabym dowiedzieć się
wszystkiego.
DUMSKA
(patrząc przez okno)
A, otóż ich macie.
WSZYSCY
(biegną do okna) Gdzie? Gdzie?
Krewniaki Strona 217/301
Bałucki Michał
DUMSKA
A, o! tam koło tej różowej kamienicy za sklepem.
TARAPATKIEWICZ
Widzę, widzę.
BIBISIA
Idą sobie pod pachę, jak, nie przymierzając, ja z Kajtusiem; to szkandał!
DUMSKA
A jaka ona ożywiona! czy uważacie?
BIBISIA
Z obcym człowiekiem!
CIOTKA
To jeszcze pytanie, czy on obcy.
WIWANDOWSKI
Krewniaki Strona 218/301
Bałucki Michał
Rzeczywiście są ze sobą, jakby się już dawno znali.
CIOTKA
On tu już był przedwczoraj, ten sam.
DUMSKA
Cofnijcie się, na miłość boską, od okna, bo was zobaczy. (Cofają się, ale
ciągle zaglądają).
TARAPATKIEWICZ
(cofając się)
Tak, tak, nie trzeba płoszyć ptaszków.
BIBISIA
(do Dumskiej)
Kuzynko droga, tu się coś złego święci; ja im to z oczu wyczytałam.
TARAPATKIEWICZ
A Bibisia zna się na tym.
Krewniaki Strona 219/301
Bałucki Michał
CIOTKA
Weszli do kamienicy.
BIBISIA
Może go tutaj jeszcze sobie przyprowadzi. Ależ ta szkandał!
DUMSKA
Ach, co bym dała za to, żebym teraz mogła być muchą„ pająkiem, czym bądź,
żebym ich tak mogła podsłuchać
TARAPATKIEWICZ
To prawda — ciekawa rzecz, co oni sobie będą mówić; z tego można by
wymiarkować resztę.
WIWANDOWSKI
Z pani pokoju może by się dało?
TARAPATKIEWICZ
Nie, nie, zostawcie to Bibisi — ona ma słuch, powiadam państwu, co słyszy,
jak trawa rośnie.
Krewniaki Strona 220/301
Bałucki Michał
BIBISIA
(skromnie)
Kajtusiu! jak możesz tak mówić?
TARAPATKIEWICZ
Moja droga, tu nie ma się czego żenować. Tu idzie o szczęście naszego
brata, o honor całej familii. Tak„ tak, państwo! Bibisię usadowimy na
czatach - tam (wskazuje na pierwsze drzwi na lewo). Ty będziesz aniołem
stróżem moralności. A my tymczasem skryjemy się w ciotki pokoju.
CIOTKA
To już nawet tego kącika spokojnego...
DUMSKA
Idą już idą.
(Wszyscy do drugich drzwi na prawo się tłoczą, Bibisia do pierwszych na
lewo).
Krewniaki Strona 221/301
Bałucki Michał
Scena szósta
ADOLF, REGINA, wchodzą środkiem.
REGINA
(zdejmując kapelusz)
Więc to pan jesteś owym sekretarzem? a ja, nie wiedząc o niczym,
spiskowałam przeciw panu z całą gorliwością na rzecz naszych kuzynów —
nawet o mało nie posprzeczaliśmy się z mężem o to. Teraz będę go musiała
pięknie przeprosić i podziękować, bo z jego łaski dobry nasz przyjaciel
jeszcze jednym, węzłem więcej złączy się z naszym domem. (Podaje mu
przyjaźnie rękę, którą on całuje). Co to za radość będzie dla Andzi, skoro
się dowie, że pan wróciłeś.
ADOLF
Panna Anna już wie. Widziałem się z nią jeszcze przedwczoraj.
Krewniaki Strona 222/301
Bałucki Michał
REGINA
(zdziwiona) A nic mi nie mówiła.
ADOLF
Prosiłem ją o sekret - miałem w tym swój powód.
REGINA
Nie myślałam, że ona taka dobra do sekretu. Uważałam tylko, że była
nadzwyczaj wesołą, i nigdy jeszcze nie dostało mi się od niej tyle całusów
i uścisków, co wczoraj. (Z uśmiechem) Pokazuje się, że tylko pańskiemu
przybyciu mam to do zawdzięczenia. Gotowam być zazdrosną o to, że tak
zabrałeś mi pan całkiem jej serduszko.
Krewniaki Strona 223/301
Bałucki Michał
ADOLF
(całując ją w rękę uradowany)
Mam nadzieję, że się nie poróżnimy przy podziale tego skarbu.
Scena siódma
CIŻ i LOKAJ.
LOKAJ
Czy można podać obiad?
REGINA
Pan wrócił?
LOKAJ
Nie jeszcze.
Krewniaki Strona 224/301
Bałucki Michał
REGINA
To poczekać jeszcze chwilę.
(Lokaj odchodzi). Pan zostaniesz u nas na obiedzie, prawda?
ADOLF
Jestem już po obiedzie. Przyszedłem tu w charakterze czysto urzędowym,
miałem nawet jeszcze wczoraj rozpocząć moje czynności, gdyby nie ważne
przeszkody. Ale w wieczór, jeżeli pani pozwoli, będę służył.
REGINA
(podaje mu rękę)
Więc dobrze, czekamy pana z herbatą. Przed Andzią będę do tego czasu
udawała, że nie wiem o niczym. Będziemy się wzajemnie mistyfikowały. Do
widzenia! urządzę tak, żebyśmy mogli być sami, żeby nam nikt nie
przeszkadzał.
Krewniaki Strona 225/301
Bałucki Michał
ADOLF
Do widzenia.
(Całuje ją w rękę i idzie do pierwszych drzwi na prawo).
REGINA
Do wieczora.
(Idzie do drugich drzwi na lewo).
Scena ósma
DUMSKA, BIBISIA, TARAPATKI EW ICZ, CIOTKA, WIWANDOWSKI.
WSZYSCY
(otaczają Bibisię)
No, i cóż?
BIBISIA
Sodoma! Gomora!
TARAPATKIEWICZ
Sodoma, powiadasz? no, cóżeś słyszała?
Krewniaki Strona 226/301
Bałucki Michał
BIBISIA
Wszystkiego słyszeć nie mogłam, bo powozy raz wraz turkotały po ulicy.
TARAPATKIEWICZ
Bodaj się zapadły!
BIBISIA
Słyszałam tylko, jak go prosiła, żeby przyszedł wieczorem.
WSZYSCY
Wieczorem.
BIBISIA
Że ma już tak urządzić, żeby byli sami, żeby im nikt nie przeszkadzał.
TARAPATKIEWICZ
Bagatela! .
Krewniaki Strona 227/301
Bałucki Michał
BIBISIA
A co się jej nacałował przy tym! .
TARAPATKIEWICZ
Po rękach?
BIBISIA
Tego nie wiem; słyszałam tylko, że całował, ale czy po rękach...
DUMSKA
Nie miałby też gdzie, jak po rękach. Ona ma ręce jak kucharka.
TARAPATKIEWICZ
Otóż macie tę cnotę uwielbianą!
CIOTKA
A co, nie na maje wyszło? Widzicie, stało się, jak mówiłam. Lada
sposobność się znalazła ...
Krewniaki Strona 228/301
Bałucki Michał
TARAPATKIEWICZ
I cnotę diabli wzięli... Miała ciotka recht.
WIWANDOWSKI
(na stronie)
Teraz się nie (dziwię, że byłem jej niepotrzebny, skoro miała taką
rezerwę. Ale ja się zemszczę, o zemszczę się za to! jak honor kocham.
TARAPATKIEWICZ
(chodząc po scenie markotny)
Biedny Feliś!
CIOTKA
Ja go nie żałuję - dobrze mu tak, kiedy sam chciał tego. .
TARAPATKIEWICZ
Zawsze to nasz krewny przecie. .
Krewniaki Strona 229/301
Bałucki Michał
BIBISIA
( przypomniawszy sobie)
Ale, ale, co najważniejsze...
WSZYSCY
(zbiegają się)
No! no?
BIBISIA
Wiecie, kto jest ten młody człowiek?
WSZYSCY
No, no, mów.
BIBISIA
Sekretarz.
TARAPATKIEWICZ
Od czego sekretarz?
Krewniaki Strona 230/301
Bałucki Michał
DUMSKA
Czyj sekretarz?
BIBISIA
No, sekretarz banku tutejszego - świeżo mianowany.
TARAPATKIEWICZ
Ale to być nie może! przesłyszałaś się.
BIBISIA
Kajtusiu! jak możesz mnie tak ciężko obrażać? jak ja mówię już, że
słyszałam, to słyszałam; a słyszałam na własne uszy, jak ona mu mówiła, że
się cieszy, że został tym sekretarzem.
DUMSKA
Co? on miałby zająć miejsce mojego Napcia! -
TARAPATKIEWICZ
Moje miejsce?
Krewniaki Strona 231/301
Bałucki Michał
DUMSKA
Ja pójdę do tego pana i powiem mu, żeby mojemu Napciowi w drogę nie
wchodził, bo będzie miał ze mną do czynienia. To mi się podoba, żeby jakiś
przybłęda był lepszym od mego Napcia.
TARAPATKIEWICZ
(chwyta za pistolet) Ja mu zagrożę pistoletem.
WIWANDOWSKI
Ależ, państwo, to się na nic nie zda. To już dawno było ułożone między
nimi.
TARAPATKIEWICZ
Niby między kim?
WIWANDOWSKI
No, między tym panem a naszą szanowną kuzynką, że go przy sobie umieści.
Pan sekretarz będzie
Krewniaki Strona 232/301
Bałucki Michał
prowadził podwójną buchhalterię.
DUMSKA
A tak solennie mi przyrzekała wstawić się za moim Napciem.
TARAPATKIEWICZ
Przed nami udawała, że ją martwi odmowa męża - komediantka, panie!
DUMSKA
Jaszczurka! Dlatego aby mieć gacha na zawołanie, pokrzywdziła mojego
Napcia. Ale nic z tego! jakem Dumska, nie pozwolę na to - honor rodziny
tego wymaga.
WIWANDOWSKI
Trzeba mężowi oczy otworzyć na to, co się dzieje.
Krewniaki Strona 233/301
Bałucki Michał
TARAPATKIEWICZ
(skrobie się)
Ba, ale któż to zrobi?
DUMSKA
(z odwagą)
Ja! Wszak to idzie o szczęście mego Napcia, o całą rodzinę naszą. Ja mu
powiem wszystko.
TARAPATKIEWICZ
A nuż nie uwierzy.
DUMSKA
Wszak są świadkowie, dowody.
TARAPATKIEWICZ
Jakie? Po całusach trudno robić visum repertum *.
Krewniaki Strona 234/301
Bałucki Michał
DUMSKA
Nam przecież uwierzyć powinien, nam - krewnym.
TARAPATKIEWICZ
Nie, nie, kuzynko - tyś gorączka, gotowaś coś palnąć. Ciotka by to
najlepiej umiała.
CIOTKA
(potulnie)
Ja się wcale nie chcę mieszać do takiego, ale jakby mnie spytał, to mu
powiem powolutku, delikatnie...
TARAPATKIEWICZ
Tak, tak, to wystarczy, jak mu już ciotka powie, to nie trzeba więcej.
WIWANDOWSKI
(na stronie) A ja poślę mu anonim-ostrzeżenie, co mu grozi, żeby
Krewniaki Strona 235/301
Bałucki Michał
się miał na baczności — to będzie jeszcze lepsze. Tak wysadzimy gacha, jak
lisa z nory.
BIBISIA
Niech nie włazi, gdzie nie potrzeba.
DUMSKA
Ho, ho! musi to być nie lada ptaszek, co się tak zręcznie umie wkręcać w
cudze gniazda. Gdyby tak można coś bliższego dowiedzieć się o jego
konduicie — to by nam wiele pomogło. Czy nie wiecie, jak się nazywa?
TARAPATKIEWICZ
Ja nie.
BIBISIA
Ani ja.
DUMSKA
A ciotka nie wie?
Krewniaki Strona 236/301
Bałucki Michał
CIOTKA
A skądżebym ja to miała wiedzieć?
WIWANDOWSKI
(przypominając sobie)
Sekretarz ... sekretarz ... czekajcie państwo.
DUMSKA
Znasz go? Wiesz może o jakiej skandalicznej jego historii? Zmiłuj się, mój
królu, mój aniele - powiedz! może siedział w kryminale, co? Może okradł
jaką kasę? A! to byłoby znakomite!
WIWANDOWSKI
To nie, ale przypominam sobie, że dziś rano jeden Żyd - Żyd, u którego ja
zwykle mieniam pieniądze ...
DUMSKA
Tak, tak - no, cóż?
Krewniaki Strona 237/301
Bałucki Michał
WIWANDOWSKI
Otóż ten Żyd pochwalił się, że ma weksel sekretarza banku z podpisem
dyrektora, to jest niby Felisia. Zastanowiło mnie to bardzo, bo wiem, że
Feliś nieskory wcale do podpisywania wekslów, cóż dopiero obcemu
człowiekowi. I mam podejrzenie, czy przypadkiem...
DUMSKA
Zaraz się o tym przekonamy. Gdzie mieszka ten Żyd? jak się nazywa?
WIWANDOWSKI
Aaron Probstein. Ulica Wałowa 16.
DUMSKA
Ulica Wałowa 16.
Scena dziewiąta
CIŻ i LOKAJ, później DYREKTOR.
Krewniaki Strona 238/301
Bałucki Michał
LOKAJ
Proszę państwa do obiadu.
TARAPATKIEWICZ
Nareszcie!!...
DUMSKA
(ubiera się - w pośpiechu wkłada torbą na głowę
zamiast kapelusza) Zaraz tam biegnę.
TARAPATKIEWICZ
Ależ, kuzynko, zmiłuj się - obiad!
DUMSKA
Tam gdzie idzie o szczęście dziecka, obiad dla matki
Krewniaki Strona 239/301
Bałucki Michał
jest niczym. (Spostrzega wchodzącego Dyrektora) A, Feliś — dobrze, że
jesteś! (bierze go za rękę i prowadzi na przód sceny). Słuchaj, czy
podpisywałeś w tych dniach jaki weksel twemu sekretarzowi?
DYREKTOR
Sekretarzowi? Jakiemu sekretarzowi?
DUMSKA
No, temu, co dopiero nastał.
DYREKTOR
Cóż on ciebie obchodzić może?
DUMSKA
Później się dowiesz. No, podpisywałeś?
Krewniaki Strona 240/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
Jako żywo, ani jemu, ani nikomu.
DUMSKA
(tryumfująco)
Mamy go! oszust, kryminał, biegnę do Żyda. (Wybiega środkowymi drzwiami).
DYREKTOR
(patrzy za nią, potem na krewnych, którzy spuszczają oczy,- unikając jego
wzroku)
Sfiksowała!
(Kurtyna spada).
Krewniaki Strona 241/301
Bałucki Michał
AKT IV
Ten sam pokój, co w akcie pierwszym.
Scena pierwsza
ANDZIA
(przy oknie)
Nie, jak mamę kocham, to doprawdy już rozpacz bierze tak długo czekać. Co
sobie ten pan Adolf myśli, że się tak dotąd nie pokazał. Obiecał się
przecież jeszcze na wczoraj, i dotąd go nie ma. Parę razy miałam już
ochotę spytać się o niego szwagra; ale nie — skoro słowo, to słowo. Muszę
mu
Krewniaki Strona 242/301
Bałucki Michał
pokazać, że ja, choć niby taka dziecinna, taka roztrzepana, jednak umiem
lepiej dotrzymać słowa niż niejeden mężczyzna. (Chodzi po pokoju, potem
siada i niby zabiera się do roboty, ale wnet wstaje)
Nie, nie mogę nic robić. Boże! jak ten czas się wlecze powoli, gdy się na
coś czeka niecierpliwie. (Po chwili) A może on nie dostał tej posady i
dlatego nie przychodzi? Nie, to być nie może, to byłoby bardzo nieładnie
ze strony szwagra, żeby takiemu człowiekowi odmówił. A gdybym go się też
spytała - nie wprost, broń Boże, tylko tak, od niechcenia, niby jakbym o
niczym nie wiedziała! A, otóż idzie, jak na zawołanie.
Krewniaki Strona 243/301
Bałucki Michał
Scena druga
DYREKTOR, ANDZIA.
DYREKTOR
(wchodzi z lewej strony, trzymając kilka różnej wielkości listów, jeden z
nich czyta)
ANDZIA
Oj oj oj! co tu listów.
DYREKTOR
To zaledwie jedna część dzisiejszej poczty, moja droga. (Siada i kładzie
listy na stole).
ANDZIA
I to szwagierek sam musi czytać te wszystkie listy?
DYREKTOR
I odpisywać na nie, bo nie ma się dotąd kim wyręczyć.
Krewniaki Strona 244/301
Bałucki Michał
ANDZIA
Gdyby szwagier dostał już raz tego sekretarza.
DYREKTOR
Dostałem go już nareszcie. Miał wczoraj jeszcze rozpocząć czynności swoje.
Buchhalter mówił mi, że był parę godzin; ale poszedł i nie pokazał się
dotąd
ANDZIA
Musiało go coś ważnego zajść, bo inaczej przyszedłby z pewnością. On jest
bardzo punktualny.
DYREKTOR
(przerywając czytanie)
Ty go znasz?
ANDZIA
(spostrzegłszy się)
Krewniaki Strona 245/301
Bałucki Michał
ANDZIA
Nie, nie, nie znam go wcale. A skądżebym ja go miała znać? To także.
DYREKTOR
Zdawało mi się, że mówiłaś coś o jego punktualności.
ANDZIA
No, ja tak tylko przypuszczam, że sekretarz powinien być punktualny, to
przecież jego obowiązek.
DYREKTOR
(z uśmiechem)
Jaka szkoda, że u nas emancypacja nie postąpiła jeszcze tak dalece, aby
kobiety mogły piastować urzęda, bo miałbym z parany Anny niezłego, jak
widzę, sekretarza.
ANDZIA
Niech sobie szwagier tak nie żartuje ze mnie, bo ja lepsza do sekretu, niż
się szwagierkowi wydaje.
Krewniaki Strona 246/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
No, już to z sekretami to nie bardzo by szło dobrze. U ciebie co w myśli,
to i na języku.
ANDZIA
A widzi szwagier, jak się szwagier grubo pomylił. Żeby szwagra przekonać,
że to tak nie jest, to powiem, że już od trzech dni wiem ...
(Spostrzegłszy się urywa i mówi na stronie) A tobym się była wydała.
DYREKTOR
Cóż wiesz?
ANDZIA
Co wiem, to wiem dla siebie, a szwagrowi nie powiem.
Krewniaki Strona 247/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
Oho, dowiemy się czegoś.
ANDZIA
Otóż właśnie niczego się nie dowiemy, bo ja już ani słóweczka się nie
odezwę, i proszę mnie nie wyciągać na słowa. Niech sobie lepiej szwagier
czyta swoje listy.
DYREKTOR
Zgoda, więc nie będę się dopytywał. To podobno najlepszy sposób wydobycia
sekretu z kobiety. (Zaczyna czytać).
ANDZIA
Yhy? zobaczymy. (Odchodzi na drugą stroną). (Na stronie)
Tak mnie korci zapytać się szwagra, czy to rzeczywiście pan Adolf został
tym sekretarzem. No, bo przecież mógł zostać kto inny. Tylko jakby tu
zrobić, żeby się niczego nie domyślał?
Krewniaki Strona 248/301
Bałucki Michał
(Głośno, filuternie) Proszę szwagierka, czy to młody ten sekretarz?
DYREKTOR (z uśmiechem) Byłby jak raz na męża dla ciebie.
ANDZIA
E! bardzo proszę. Ja nie dlatego się pytam.
DYREKTOR
A dlaczegoż?
ANDZIA
No, tak, z prostej ciekawości. Bo starego bym szwagrowi nie radziła.
Będzie kawęczał jak tamten, gotów
Krewniaki Strona 249/301
Bałucki Michał
jeszcze umrzeć, i znowu kłopot. A młody toby przecież na dłużej
wystarczył, i lepsze z niego wyręczenie.
DYREKTOR
Bardzo słuszna uwaga, i jestem szczęśliwy, że właśnie takiego znalazłem.
Mój sekretarz jest człowiek młody, zdolny i nieprędko znalazłbym drugiego
takiego.
ANDZIA
(na stronie) Boże! jak mi serce bije.
DYREKTOR
Przy tym obznajmiony jest dobrze z czynnościami bankowymi. Skończył
akademię handlową w Wiedniu, zna języki.
ANDZIA
(na stronie)
To on z pewnością!
Krewniaki Strona 250/301
Bałucki Michał
(Głośno)
Ach, szwagierku, szwagierku, jaka ja szczęśliwa! (rzuca mu się na szyję i
ściska go).
DYREKTOR
(zdziwiony) Z tego, że ja dostałem dobrego sekretarza?
ANDZIA
(miarkując się, z udaną obojętnością)
A cóż mnie sekretarz obchodzi? Czy ja go znam albo co?
DYREKTOR
No, a cóż cię tak ucieszyło?
ANDZIA
A! jest taka rzeczka. Ale to sekret.
Krewniaki Strona 251/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
No, więc pod sekretem powiedz.
ANDZIA
Nie, nie, za nic w świecie! i żeby mnie szwagierek nie kusił do gadania,
uciekam. Do widzenia. (Wybiega).
DYREKTOR
(patrząc za nią)
Dobre, poczciwe dziecko. Jak ona przypomina Reginkę. Szczęśliwy będzie
ten, co ją za żonę dostanie. No, niechże ten pan, co się ma z nią żenić,
przybywa co prędzej i żeni się, bo jak nie, to
Krewniaki Strona 252/301
Bałucki Michał
gotowym ją gwałtem wyswatać za Morysia, na przekór Regince.(Zamyślając
się) Dlaczego ona tak oburzyła się, gdym wspomniał o Morysiu? Powiedziała,
że za stary. No, ja sam widzę, że dla Andzi trochę za stary ale to mnie
boli, że to Reginka powiedziała. Słowa te, jak miecz Damoklesa, wiszą
ciągle nade mną. Wczoraj w teatrze na przedstawieniu Naszych
najserdeczniejszych * zdawało mi się, że wszyscy patrzą do naszej loży i
szepczą: „Biedny pan Caussade *". To szczęście, że tu u nas żaden z
młodych ludzi nie bywa, bo w każdym widziałbym kochanka ...
(Chodzi).
Zawsze to głupia rzecz, jak sobie człowiek dopiero w późniejszym wieku
przypomni o małżeństwie. Czuję po sobie, że mógłbym być zazdrosny do
śmieszności. E! Skądże mnie u licha dzisiaj takie myśli. Obrażam
Krewniaki Strona 253/301
Bałucki Michał
nimi tylko Reginkę, która mi nie daje najmniejszego powodu do podobnych
obaw. Po co się męczyć niepotrzebnie! Zajmijmy się lepiej pracą (siada i
przegląda listy). Od banku parcelacyjnego o pożyczkę (mówi). To na
posiedzenie rady nadzorczej (czyta). Sprawozdanie z giełdy wiedeńskiej
(mówi). To dla sekretarza; to dla sekretarza; to dla sekretarza (odkłada
na bok listy, a bierze inne). Korespondencja prywatna — a! od Czesława z
Paryża, list obszerny, schowam go sobie do przeczytania w łóżku. (Bierze
inny list) A to? O! cóż to ma znaczyć? List bez podpisu, na brzegu zamiast
monogramu narysowana piórkiem końska czy też ośla głowa. Tak, ośla, bo
uszy długie, a między uszyma jelenie rogi. To także koncept używać
podobnego herbu (patrzy w list). W liście jakieś wiersze.
(Czyta)
Bardzo często się to zdarza,
Jeśli chcecie, palcem wskażem,
Ze mąż bierze sekretarza,
A on żony sekretarzem.
Co mają znaczyć te nędzne wierszydła? (Patrzy na kopertę) Adres do mnie
najwyraźniej. Nic nie rozumiem. Żarty czy dowcip, czy co?
Scena trzecia
CIOTKA, DYREKTOR.
CIOTKA
(wchodzi, zażywając tabaką)
Czy Dumska nie wróciła jeszcze?
DYREKTOR
Nie wiem. Ale, ale — co się tej Dumskiej stało, nie wie ciotka? Plotła mi
coś o sekretarzu, o kryminale, potem wyleciała jak oparzona. Istna
wariatka!
Krewniaki Strona 254/301
Bałucki Michał
CIOTKA
(siadając)
Ha, może ona nie taka wariatka, jak się komu wydaje. Wie ona dobrze, co
robi. Bywają czasem ludzie, co wciskają się do domu, aby zakłócić
szczęście małżeńskie, poróżnić męża z żoną.
DYREKTOR
(przysuwając się)
Więc ciotka sądzisz, że Dumska ma ten zamiar?
CIOTKA
(oburzona)
Cóż znowu? Przecież ja nie o Dumskiej mówię. To twoja krewna, a my
wszyscy, twoi krewni, pragniemy tylko twojego szczęścia.
DYREKTOR
(podchodzi do niej), E! dużo by o tym dało się powiedzieć.
Krewniaki Strona 255/301
Bałucki Michał
CIOTKA
Tak? Pięknie odpłacasz się nam za nasze przywiązanie, za nasze dobre
serce! Widzisz w nas tylko samo zło, a tych, co ci na zdradzie stoją, to
nie widzisz całkiem.
DYREKTOR
(lekceważąco)
Minie na zdradzie stoją? O! któż to taki? No, powiedz, ciotko, powiedz, bo
widzę, że ciotce już coś siedzi na języku...
CIOTKA
(stulając ramionami)
A na co ja mam gadać! Potem gotów byś jeszcze powiedzieć, że ja tylko
bajki robię. Zresztą może to i le-
Krewniaki Strona 256/301
Bałucki Michał
piej dla ciebie, że nic nie wiesz. Mężowie zwykle najpóźniej dowiadują się
o takich rzeczach.
DYREKTOR
(wstaje zainteresowany)
Co? Ciotka może sądzisz, że moja żona? ...
CIOTKA Ja nic nie sądzę, nie chcę sądzić.
DYREKTOR
Ale ciotka wiesz coś?
CIOTKA (milczy i w sufit patrzy)
DYREKTOR (zbliżywszy się do niej, drżącym od irytacji głosem)
Na Boga, jeżeli ciotka coś wiesz, to powiedz mi wyraźnie, a nie drażnij
mnie tymi półsłówkami.
Krewniaki Strona 257/301
Bałucki Michał
CIOTKA
Spytaj twojego sekretarza. On może będzie ci mógł coś więcej o tym
powiedzieć.
DYREKTOR
(wesoło)
Sekretarza? Więc to o niego wam idzie? Co wy tak uwzięłyście się na tego
biednego sekretarza? Dumska mi już coś o nim bajała, teraz ciotka znowu.
Już to jak te baby sobie do kogo coś upatrzą, to...
CIOTKA
(oburzona)
Baby! Bardzo proszę! Śliczny komplement, nie ma co mówić! Otóż doczekałam
się na moje stare lata. Patrzcie państwo, jeszcze się śmieje!
Krewniaki Strona 258/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
Ależ bo, moja ciotko, jak się tu nie śmiać, kiedy człowiek prawie jeszcze
nie postał w moim domu, a wy już wzięłyście na języki.
CIOTKA
Tak, przy tobie nie postał może, ale za to przy twojej żonie często
postawa.
DYREKTOR
Nie daj się też ciotka wyśmiać! Moja żona jeszcze tego pana na oczy nie
widziała, ani go zna nawet. Ktoś ciotce nagadał bajek i ciotka powtarzasz
bez zastanowienia.
CIOTKA
Ha, być może. Tylko to ciekawa rzecz, jak mógł, nie znając jej wcale, być
z nią tak poufały.
DYREKTOR
On z moją żoną? Gdzie? Kiedy?
Krewniaki Strona 259/301
Bałucki Michał
CIOTKA
zażywając tabaką)
W twoim własnym domu.
DYREKTOR (niecierpliwie)
Przez Boga żywego! ciotko, nie baw się ze mną w jakieś zagadki, tylko
powiedz mi wyraźnie: co wiesz, coś widziała?
CIOTKA
Ja nic nie widziałam.
DYREKTOR
Więc czemuż pleciesz?
Krewniaki Strona 260/301
Bałucki Michał
CIOTKA
Ale Bibisia widziała.
DYREKTOR
Co widziała?
CIOTKA
Tak mi przynajmniej mówiła, że widziała, na własne oczy widziała.
DYREKTOR
(gwałtownie)
No, powiedzże już raz, ciotko, coś widziała...
CIOTKA
(przestraszona) No, widziała tego — jak się nazywa — widziała ...
DYREKTOR
Co?
Krewniaki Strona 261/301
Bałucki Michał
CIOTKA
No, widziała, jak ją całował - kiedy już tak chcesz koniecznie.
DYREKTOR
Kto? kogo całował?
CIOTKA
No, sekretarz twoją żonę. O kimże mówię?
DYREKTOR
(groźnie) Ciotko! zastanów się, co mówisz.
CIOTKA
No, więc nic już nie powiem i nie byłabym się ani słóweczka odezwała,
gdyby nie to, że sam chciałeś. Ale skoro nie, to nie. (Chce odejść).
Krewniaki Strona 262/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
(zastępując jej drogą)
A, za pozwoleniem! Talk się ciotka łatwo nie wykręcisz. Teraz musisz
ciotka powiedzieć wszystko.
CIOTKA
Jak to wszystko? to ci jeszcze mało? A czegoż ty jeszcze więcej chcesz?
DYREKTOR
Więc powiadasz, ciotko, że Bibisia widziała?
CIOTKA Tak.
DYREKTOR Że ją całował?"
CIOTKA
Tak jest — całował. Spytaj się Bibisi, jeśli mnie nie wierzysz.
Krewniaki Strona 263/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
Zapewne w rękę.
CIOTKA
(pokornie)
Tego już nie wiem. Ale to tylko wiem, że podobno znają się nie od dzisiaj
i że on starał się o tę posadę dlatego tylko, żeby mógł być przy niej. Tak
przynajmniej Bibisia mówiła, to nie wiem, czy prawda.
DYREKTOR
(na pól do siebie)
Nie, to nie podobna. Na to trzeba by szatańskiej przewrotności. Moja żona
nie byłaby zdolna do czegoś podobnego. To potwarz - kłamstwo!
Krewniaki Strona 264/301
Bałucki Michał
CIOTKA
Tak, gdzieżby u ciebie ciotka znalazła wiarę? Nigdy, przenigdy!
DYREKTOR
(chodząc po pokoju, zatrzymuje się nagle przed biurkiem i chwyta list)
A! teraz rozumiem, co ten list znaczy. Ten osioł z jelenimi rogami, to
niby ja — to ja!
CIOTKA
Mój Feluniu!
DYREKTOR
Proszę ciotki mi się nie odzywać. Kiedy mówię ja — to ja.
CIOTKA
Ha, skoro tego chcesz koniecznie...
DYREKTOR
Krewniaki Strona 265/301
Bałucki Michał
I ciotka wiesz zapewne, kto ten list pisał?
CIOTKA
A skądżebym ja to wiedzieć mogła?
DYREKTOR
Któż inny mógłby o tym wiedzieć?
CIOTKA
A cóż ty myślisz, że taka rzecz ukryje się przed ludźmi? Czy to ja jedna
wiem o tym?
DYREKTOR
(chodzi zafrasowany)
Więc już wszyscy wiedzą; mówią o tym tylko; ja jeden tylko byłem tak
ślepy... Być pośmiewiskiem ludzi! ... A! to okropne. (Siada i podpiera
głową).
Krewniaki Strona 266/301
Bałucki Michał
CIOTKA
Ja ci to przepowiadałam, ale nie chciałeś słuchać. (Zbliża się do niego i
całuje w głowę) Feluniu najukochańszy, co byś się tam miał martwić o taką
kobietę — nie zostaniesz przecież sam na świecie. Masz ciotkę, która cię
kocha; masz rodzinę, która dba o twoje szczęście.
DYREKTOR (gorzko)
To prawda, że dba nadzwyczajnie.
CIOTKA
A widzisz! Ciotka twoja będzie zawsze z tobą i nie opuści cię nigdy.
DYREKTOR
(na stronie) Wielka pociecha!
CIOTKA
(całując go)
Krewniaki Strona 267/301
Bałucki Michał
Do samej śmierci, Feluniu.
DYREKTOR
Dobrze już, dobrze. Zostaw mnie ciotka, proszę, samego.
CIOTKA
(odchodząc)
Biedak! (Wzdycha) O! te dzisiejsze żony - ja powiadam, to coś okropnego!
(Odchodzi do drugich drzwi na prawo).
DYREKTOR
(sam, po chwili milczenia wstaje)
Nie, nie! to być nie może, żeby Regina miała dopuścić się czegoś
podobnego. Jak mogę nawet hańbić ją
Krewniaki Strona 268/301
Bałucki Michał
takim przypuszczeniem? To wszystko babskie plotki i nic więcej (wstaje).
Jednak widzieli. Tarapatkiewiczowa widziała. Ciotka znowu nie mogłaby
sobie stworzyć tak potwornej bajki bez żadnej podstawy. Coś w tym prawdy
być musi. Trzeba najprzód przekonać się, czy ten nadobny kawaler
rzeczywiście był tutaj. (Dzwoni). .
Scena czwarta
DYREKTOR, LOKAJ, później ADOLF
DYREKTOR
Antoni, przypominasz sobie zapewne tego młodego człowieka, (który
przedwczoraj był u mnie z rana w interesie i czekał nawet na mnie czas
jakiś?
LOKAJ
Tak, pamiętani go dobrze.
DYREKTOR
Czy ten pan był tu potem jeszcze?
Krewniaki Strona 269/301
Bałucki Michał
LOKAJ
Dziś właśnie był tutaj i widział się z panią.
DYREKTOR
Widział się z panią?
LOKAJ
Tak, a teraz, zdaje mi się, jest w biurze.
DYREKTOR
Jest w biurze?
LOKAJ
(wskazuje na wchodzącego) A właśnie. (Wychodzi po wejściu Adolfa).
Krewniaki Strona 270/301
Bałucki Michał
ADOLF
(wchodzi z prawej strony przez pierwsze drzwi)
Panie dyrektorze, tu zaszło jakieś nieporozumienie. Buchhalter utrzymuje,
że ktoś inny został mianowany sekretarzem.
DYREKTOR
(na stronie)
Ta pomyłka buchhaltera przychodzi mi w samą porę. Bądź co bądź, człowiek
ten nie może tu zostać.
ADOLF
Starałem się go przekonać, że się myli.
DYREKTOR
(patrząc na paznokcie)
Nie, panie, buchhalter nie pomylił się. Rada nadzorcza rzeczywiście nie
potwierdziła pańskiej nominacji.
ADOLF
Krewniaki Strona 271/301
Bałucki Michał
Zapewne znalazł się jaki kuzynek pod ręką!
DYREKTOR
Podobno.
ADOLF
A więc słusznie pan mówiłeś, instytucja choruje na nepotyzm i nie myśli
wcale leczyć się z tej choroby.
DYREKTOR
Pan daruje, ale nie wypada mi słuchać krytyki moich zwierzchników.
ADOLF
Pan sam jednakże mówiłeś mi niedawno...
DYREKTOR
(przerywając mu)
Dysputa do niczego nas nie doprowadza. Rzecz ta nie należy wcale do mnie.
Krewniaki Strona 272/301
Bałucki Michał
ADOLF
I pan sądzisz, że rada nadzorcza nie cofnie swego postanowienia?
DYREKTOR
(z lekką niecierpliwością) Wspomniałem już panu, że mamy innego kandydata.
ADOLF
Prawda, jakiegoś kuzynka. A więc system protekcyjny zwyciężył?
DYREKTOR
Zdaje się. Nie pozostaje mi nic więcej, jak życzyć panu lepszego szczęścia
gdzie indziej, bo tu go pan już nie znajdzie. (Odchodzi na prawo).
ADOLF
(patrzy za nim zdziwiony)
Nie poznaję doprawdy tego dyrektora. Przedwczoraj był taki uprzejmy,
życzliwy, a dziś całkiem
Krewniaki Strona 273/301
Bałucki Michał
inaczej mi się przedstawił. Cóż go tak nagle odmienić mogło? Mniejsza o
niego. Gorzej to, że mi posadę sprzątnięto sprzed nosa. Co teraz począć?
Trzeba będzie znowu wyjechać starać się gdzie indziej. A Andzia? Co jej
powiem? Przede wszystkim muszę się widzieć z jej siostrą i poradzić się,
co robić. (Do Lokaja? który przechodzi z lewych drzwi środkowych) Czy pani
jest u siebie?
LOKAJ
Jest, proszę pana.
ADOLF
(wskazując na drzwi) Tam?
LOKAJ
Tak.
(Adolf odchodzi na lewo, Lokaj środkowymi drzwiami).
Krewniaki Strona 274/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
(który staje w otwartych drzwiach, słyszał Adolfa, pytającego się o jego
żoną, wchodzi na scenę)
Pytał się o nią i poszedł tam. Chce ją zapewne zawiadomić o niespodziance,
jaką mu zgotowałem. Ciekawa rzecz, jak Regina zachowa się wobec tego. To
mi wiele wyjaśnić może, boć przecie ta jedna okoliczność, że ją zna, nie
może być jeszcze dowodem jej winy. Ha, zobaczymy.
Scena piąta
DYREKTOR, BIBISIA, CIOTKA, TARAPATKIEWICZ, WIWANDOWSKI.
BIBISIA (z tajemniczą miną wybiega na palcach ze drzwi
na lewo) Bracie (kochany, jest, jest.
DYREKTOR
Kto taki?
Krewniaki Strona 275/301
Bałucki Michał
BIBISIA
Ten sodomczyk jest u twej żony! Podpatrzyłam go, jak wchodził do niej.
CIOTKA
(która z, Wiwandowskim weszła z prawej strony
i słyszała to) A widzisz, nie chciałeś wierzyć ciotce, przekonaj się
teraz - a co?
TARAPATKIEWICZ
(wchodzi na palcach, daje znak Dyrektorowi) Pst, pst (pokazuje na drzwi na
lewo), jest ten ptaszek. Poszedłem pod same drzwi.
Krewniaki Strona 276/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
(cierpko)
Podsłuchiwałeś?
TARAPATKIEWICZ
Bracie kochany, to przez życzliwość dla ciebie.
DYREKTOR
(z ironią) O! dziękuję ci.
TARAPATKIEWICZ
(rozczulony)
Bracie (kochany!
DYREKTOR
(jak wyżej)
Nie wiem doprawdy, jak mam podziękować wam za tę życzliwość i gorliwość o
mój spokój i moje szczęście domowe.
Krewniaki Strona 277/301
Bałucki Michał
CIOTKA
To mnie tylko masz do zawdzięczenia. Ja pierwsza...
TARAPATKIEWICZ
O, przepraszam ciotkę, bo to właściwie ja.
BIBISIA
Pozwól, Kajtusiu, ale jeśli komu, to mnie powinien pan brat podziękować,
bo przecież ja pierwsza dowiedziałam się z ich rozmowy ...
TARAPATKIEWICZ
(z wyrzutem)
Bibisiu! przecież mąż a żona, to jedno.
WIWANDOWSKI
(występując naprzód)
Krewniaki Strona 278/301
Bałucki Michał
Już to jeśli mam powiedzieć szczerą prawdę, ,to moja w tym największa
zasługa, że ci otworzyłem oczy. Musiałeś zapewne odebrać mój list anonim.
DYREKTOR
Z oślą głową?
WIWANDOWSKI
Szło tu o twoje szczęście i honor naszej rodziny. Nie mogłem się wahać, a
choć lekarstwo było gorzkie ...
DYREKTOR
Jak żółć.
WIWANDOWSKI
Daruj mi, kuzynie drogi. Tylko przywiązanie skłoniło mnie do tego kroku.
Ja ci tyle winien jestem.
DYREKTOR
Krewniaki Strona 279/301
Bałucki Michał
Chciałeś mi od razu wszystko zapłacić. (Widząc, że Wiwandowski chce coś
mówić) No, nie mówmy już o tym, siadajcie. (Wszyscy siadają z powagą).
Chciałbym, żebyście mojej żonie w oczy powtórzyli to wszystko, coście mnie
mówili.
TARAPATKIEWICZ
(przestraszony) W oczy?
DYREKTOR
Jeżeli jesteście przekonani o jej winie ...
WIWANDOWSKI
Tak, ale kobiecie mówić w oczy coś podobnego, to drażliwa rzecz.
BIBISIA
Ja tam w oczy i za oczy powtórzę każdemu, com widziała i słyszała.
(Poprawia się na krześle).
Krewniaki Strona 280/301
Bałucki Michał
TARAPATKIEWICZ
Brawo, Bibisiu. (Do Wiwandowskiego) Zuch kobieta! prawda?
CIOTKA
Zobaczymy, jakim czołem będzie śmiała stanąć wobec rodziny, którą tak.
ciężko pokrzywdziła w osobie najdroższego Felisia.
BIBISIA
Zabiła jego szczęście domowe.
WIWANDOWSKI
Zdaje mi się, że idzie.
TARAPATKIEWICZ
Trzymaj się ostro, Bibisiu. (Wszyscy siadają i stroją surowe miny).
Scena szósta
CIŻ i ANDZIA. ANDZIA
(wchodzi z lewej strony, łkając)
Ślicznie się szwagierek spisał, nie ma co mówić. Czy się to tak godzi:
inaczej mówić, a inaczej robić.
DYREKTOR (obojętnie)
Czegoż ta znowu chce ode mnie?
ANDZIA
Tak, teraz szwagier udajesz, że niby nie wiesz o niczym. Bardzo ładnie!
DYREKTOR
O cóż ci właściwie idzie?
Krewniaki Strona 281/301
Bałucki Michał
ANDZIA
Ja wiem dobrze, o co mi idzie. Nie będzie temu więcej jak kilka godzin,
jak mi szwagier mówiłeś, że się czujesz szczęśliwym, mając takiego
sekretarza, że drugiego takiego nieprędko byś znalazł, a teraz to go
szwagier oddalasz. (Płacze).
DYREKTOR
Cóż ciebie to obchodzić może?
ANDZIA
Jak to nie ma obchodzić? A któż mnie więcej obchodzić może oprócz niego i
Reginki na świecie. (Wszyscy krewni spoglądają na siebie, dając sobie znak
porozumienia).
DYREKTOR
Nie wiedziałem nawet, że znasz tego pana.
ANDZIA
Aha, nie wiedział. A czemuż mi się szwagier dziś rano tak o niego
wypytywał, czy go znam?
Krewniaki Strona 282/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
No, i powiedziałaś, że go nie znasz.
ANDZIA
Bo to był sekret.
DYREKTOR
Przed kim sekret?
ANDZIA
Przed Reginką.
CIOTKA
(półgłosem do Bibisi) A co?
Krewniaki Strona 283/301
Bałucki Michał
TRAPATKIEWICZ
(ucieszony) Mamy ich!
ANDZIA
„Nie chcę — powiedział mi, kiedyśmy się tu przedwczoraj widzieli — nie
chcę drogą protekcji zdobywać sobie stanowiska". A że wiedział, że
Reginka, gdyby się dowiedziała, iż się stara o tę posadę, byłaby z
pewnością wstawiła się za nim do szwagra, więc prosił mnie o sekret, aż
dopóki nie otrzyma tej posady.
CIOTKA (do Tarapatkiewicza)
Oho! już kręcą.
TARAPATKIEWICZ
To się na nic nie przyda. Bibisia widziała, i basta.
Krewniaki Strona 284/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
To musi być zapewne jakiś wasz dobry znajomy?
ANDZIA
(zażenowana, patrząc mu nieśmiało w oczy) Niech też szwagierek nie udaje,
że nie wie. Przecież Reginka musiała szwagierkowi coś mówić o tym
(spuszcza oczy i skubie chusteczką).
DYREKTOR
(rozjaśniając twarz)
Więc to może jest ten twój dawny nauczyciel?
ANDZIA
(jak wyżej)
A któż by inny? Czyżby mi to szło tak o kogo innego, żebym aż płakała.
Krewniaki Strona 285/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
Więc to on? Ach! (oddycha swobodnie).
(Na stronie)
I ja mogłem posądzać najniewinniejszą, najuczciwszą kobietę!... a to
niegodziwie z mojej strony!
ANDZIA
(z płaczem)
Cieszyłam się, że będziemy teraz razem, że się już nigdy nie rozłączymy; a
tu tymczasem nic z tego, bo on znowu będzie musiał wyjechać i starać się
gdzie indziej - o posadę. O! ja tego szwagierkowi nigdy nie daruję.
DYREKTOR
(biorąc ją za rękę)
Darujesz, moja droga, darujesz,'bo teraz zrobię wszystko, co zechcesz.
ANDZIA
(z niedowierzaniem)
Krewniaki Strona 286/301
Bałucki Michał
Jak to? Więc dasz mu tę posadę?
DYREKTOR
Teraz bez wahania.
ANDZIA
O mój szwagierku złoty! (śmieje się i płacze z radości).
CIOTKA
A co? już go zbałamuciła. Nie powiedziałam.
TARAPATKIEWICZ
Słaby człowiek, panie dobrodzieju.
WIWANDOWSKI
Pantofel! zero kompletne!
Krewniaki Strona 287/301
Bałucki Michał
Scena siódma
ClŻ, REGINA, ADOLF.
REGINA
(prowadząc za rękę Adolfa)
Mój mężusiu, co to znaczy? Pan Adolf przyszedł pożegnać się z nami;
powiada, że mu znowu odmówiono tej posady.
DYREKTOR
(zawstydzony) . Nie, nie, owszem zostaje na niej.
REGINA
(zdziwiona) Więc cóż się stało?
DYREKTOR
Było to nieporozumienie, za które przepraszam pana z całego serca! (podaje
Adolfowi rękę) i ciebie,
Krewniaki Strona 288/301
Bałucki Michał
Reginko (bierze ją za rękę).
REGINA
A mnie za co?
DYREKTOR
Zawiniłem ciężko przeciw tobie. Ale widzisz, człowiek żeniący się w tak
późnym wieku, jak ja, z kobietą znacznie młodszą od siebie, miewa czasem
brzydkie przypuszczenia.
REGINA
O ty paskudny zazdrośniku! (uderza go po ręce). Zasłużyłeś, żebym się
gniewała na ciebie. .
ANDZIA
Co? szwagier może sądził, że "Reginka i pan Adolf...
Krewniaki Strona 289/301
Bałucki Michał
O! wstydź się szwagier! Szwagier nawet nie wiesz, jak Reginka cię kocha.
DYREKTOR
(rozpromieniony całuje Reginkę w rękę) Czy to prawda?
ANDZIA
Szwagier niewart jesteś takiej żony. I jeżeli mi tu zaraz na kolanach nie
przeprosisz Reginki, to będziesz miał ze mną do czynienia.
DYREKTOR
Przeproszę, odpokutuję, zrobię, co chcecie, tylko przebaczcie mi to
chwilowe zwątpienie, tym więcej że tu nie ja sam tylko byłem winien. Byli
tacy usłużni ludzie (patrzy na krewniaków, którzy stoją zaambarasowani,
powarzeni), którzy niegodziwymi podszeptami obudzili we mnie te
podejrzenia. Dostałem nawet list ostrzegawczy, do którego autorstwa
przyznał się ten pan (wskazuje na Wiwandowskiego).
Krewniaki Strona 290/301
Bałucki Michał
REGINA
Co? pan? (patrzy mu bystro w oczy) pan śmiałeś zrobić coś podobnego? pan?
A! to więcej niż bezczelność!
WIWANDOWSKI
Łaskawa pani, nie ośmieliłbym się nigdy na takie posądzenie, gdyby nie ci
państwo (wskazuje na resztę krewnych).
TARAPATKIEWICZ
Bracie, jak mi Boga przy śmierci potrzeba, tak ja się do tego nie
mieszałem. Powtarzałem tylko, co Bibisia mówiła, że ten pan całował panią
bratową.
BIBISIA
Ale tylko w rękę.
Krewniaki Strona 291/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
I to wam wystarczyło do potępienia kobiety, rzucenia podejrzeń w serce
męża i zburzenia spokoju domowego? Pięknieście się odpłacili mojej żonie
za życzliwość, jaką wam okazywała.
TARAPATKIEWICZ
Bracie kochany, na ewangelię ci przysięgam, że nie znałem jeszcze pani
bratowej, tylko ze. słuchu, a już miałem dla niej szacunek i sympatię
wielką — niech Bibisia powie. Dopiero ciotka pierwsza (wskazuje na nią
palcem) nagadała mi na nią niestworzonych rzeczy i z kretesem mnie
zbałamuciła.
CIOTKA
Co? ja? patrzcie państwo, teraz na mnie wszystko!
TARAPATKIEWICZ
Tak, tak, na ciotkę, bo ciotka wszystkiemu winna jesteś. {Do Dyrektora)
Mówiła, że pan brat będzie
Krewniaki Strona 292/301
Bałucki Michał
gorzko żałował, że się ożenił z młodą kobietą - że pani bratowa udaje
tylko cnotliwą.
CIOTKA
Ja to mówiłam? święty Kapistranie!
TARAPATKIEWICZ
E! co tam ciotka wyjeżdżasz ze świętym Kapistranem. Ja się klnę na
szczęście moich dzieci, żeś ciotka tak mówiła. Myślę, że pan brat więcej
temu uwierzy niż świętemu Kapistranowi.
DYREKTOR
Pięknych rzeczy się dowiaduję.
CIOTKA (z płaczem)
Krewniaki Strona 293/301
Bałucki Michał
O! widzę ja to dobrze, żeście się wszyscy sprzysięgli, aby zgubić biedną,
nieszczęśliwą istotę, za którą nie ma się komu ująć. Skoro tak, skoro wam
zawadzam, to dobrze, to pójdę sobie. (Coraz rzewniej) Pójdę sobie z moją
Pinią na kraj świata, że minie oko ludzkie nie zobaczy.
DYREKTOR
Szczęśliwej podróży, nie zatrzymujemy wcale ciotki.
CIOTKA
A! wyszło szydło z worka! Chciałeś mnie się pozbyć z domu i dlatego
wymyśliłeś razem z twoimi krewniakami taką niecną przeciw mnie intrygę.
DYREKTOR
(do żony)
Ja wymyśliłem? a. to kapitalne! — ona mnie tu jeszcze gotowa zbrodniarzem
zrobić.
Krewniaki Strona 294/301
Bałucki Michał
CIOTKA
(z płaczem)
Dobrze, pójdę, pójdę, ale pamiętajcie, że was Pan Bóg skarze za moją
krzywdę. (Wychodzi do drugich drzwi na prawo, płacząc głośno).
REGINA
(wzruszona) Mężusiu!
DYREKTOR
(nie dając jej iść za Ciotką)
Daj pokój, niech sobie idzie. Odetchniemy trochę swobodniej.
CIOTKA
(wraca)
Krewniaki Strona 295/301
Bałucki Michał
Za moje dobre serce, za to, com się wam tyle lat wysługiwała — o!
(Wychodzi znowu z płaczem).
REGINA Mężusiu, przecież nie można jej tak puszczać.
DYREKTOR
Dam jej, co zechce, dam jej całe utrzymanie, tylko niech sobie stąd,idzie.
Mani już po uszy tego jej serca i przywiązania.
CIOTKA
(wraca)
Pamiętajcie, że noga moja więcej tu nie postanie. (Płacze i znowu
odchodzi).
Scena ósma
CIŻ oprócz Ciotki, DUMSKA, ŻYD.
Krewniaki Strona 296/301
Bałucki Michał
DUMSKA
(ciągnąc Żyda)
Jest, jest dokument, dowód.
DYREKTOR
Macie! teraz ta jeszcze.
DUMSKA (do Żyda)
Daj ten weksel prędzej. (Gdy wystraszony Żyd waha się, wyrywa mu weksel i
biegnie z nim do Dyrektora) Masz, przekonaj się, jakimi ludźmi byłeś
otoczony. Chyba byłbyś człowiekiem bez najmniejszej energii, żebyś to
puścił płazem. Oto dowód.
Krewniaki Strona 297/301
Bałucki Michał
DYREKTOR
(nie rozwijając weksla)
Czego dowód?
DUMSKA
Dowód nieuczciwości, podłości tego twojego pana sekretarza.
ADOLF
(zbliżając się)
Czy pani o mnie mówi.
DUMSKA
(w pierwszej chwili cofa się zmieszana).
ADOLF (z drwiącym uśmiechem)
Co to pani ma za dowód mojej nieuczciwości?
Krewniaki Strona 298/301
Bałucki Michał
DUMSKA
(wyniośle)
Przepraszam pana, ja z panem nie mam nic do gadania - przyszłam tu do mego
kuzyna, którego mam obowiązek przestrzec, żeby nie ufał ludziom, którzy
nie zasługują na zaufanie. (Do Dyrektora żywo)A co? przekonałeś się.
Sfałszowano twój podpis - to kryminał!
DYREKTOR
Rzeczywiście podpis mój sfałszowany, ale obok niego stoi nazwisko twojego
syna.
DUMSKA
Co, nazwisko Napcia?
DYREKTOR
Masz, czytaj.
Krewniaki Strona 299/301
Bałucki Michał
DUMSKA
(zobaczywszy weksel)
Nowa zbrodnia! sfałszowano i nazwisko mego syna. Napcio? Gdzie Napcio — on
wam to sam powie.
Scena dziewiąta
CIŻi NAPCIO.
DUMSKA
(ujrzawszy Napcia)
A, w sam raz (przychodzisz zadać kłam potwarzy i oszczerstwu. (Bierze go
za rękę i prowadzi na przód sceny pokazując weksel) Prawda, że to nie ty
pisałeś?
NAPCIO
(zobaczywszy swój podpis, patrzy pomieszany na matkę, na Żyda i na
otaczających).
DUMSKA
No, prawda, że to nie ty pisałeś? prawda?
NAPCIO
Kiedy bo mama o byle głupstwo zaraz takie historie wyprawia. No, ja
pisałem, i cóż wielkiego?
DUMSKA
Fałszerz! syn takiego ojca i takiej matki - ach! ach! ach! (spazmuje i
przewraca się).
(Regina, Andzia, Tarapatkiewiczowa otaczają i podtrzymują Dumską).
DYREKTOR
(do Adolfa)
Mili krewniacy, nieprawda?
CIOTKA
(z torbeczkami i w kapeluszu, z parasolem i Pinią ukazuje się we drzwiach
środkowych z płaczem)
Pamiętajcie sobie, że noga moja tu więcej nie postanie.
DYREKTOR
Chwała Bogu.
(Kurtyna spada).