Bałucki Michał Krewniaki komedia


Michał Bałucki

KREWNIAKI

Komedia w czterech aktach

OSOBY:

FELIKS LUBOWICZ, dyrektor banku

REGINA, jego żona

KATARZYNA, ciotka Lubowicza

ANNA, siostra Reginy

KAJETAN TARAPATKIEWICZ BIBIANA, jego żona

HIPCIO, FIPCIO - ich dzieci

ANIELA DUMSKA

NAPOLEON, jej syn

WIWANDOWSKI

ADOLF MIROWSKI

JÓZIA, pokojówka

LOKAJ

ŻYD

AKT I

Pokój dostatnio umeblowany, na środku puf lub stół otoczony fotelami,, po

prawej stronie okno, dwoje drzwi po prawej, dwoje po lewej stronie, jedne

w głębi

Scena pierwsza

ADOLF MIROWSKI, LOKAJ, po chwili ANDZIA.

ADOLF

(wchodząc środkowymi drzwiami)

Czy zastałem pana dyrektoria?

LOKAJ

Jest w swojej kancelarii. Kogóż mam zameldować?

ADOLF

Adolf Mirowski.

LOKAJ

(wchodzi na prawo).

ANDZIA

Co widzę? pan Adolf? Mamo! mamo! (zatrzymuje się} Boże, jaka ja

nierozsądna, chciałam wołać mamy, jak wtedy, kiedy pan przychodziłeś do

nas na lekcję! Zapomniałam, że od tego czasu dużo się zmieniło. Nasza

mateczka... pan musiałeś zapewne słyszeć o naszymi nieszczęściu?

ADOLF

Wszak pisałem do pań po śmierci mamy; przypuszczałem, że panie może

będziecie potrzebowały

mojej rady.

ANDZIA

A ja pana posądzałam, żeś całkiem o nas zapomniał.

ADOLF

Więc panie nie odebrałyście mego listu?

ANDZIA

Czyżbyśmy były zostawiły pana bez odpowiedzi? I tak Reginka chciała pisać

do pana, tylko nie wiedziałyśmy adresu. Ach, jak ona się ucieszy, skoro

się dowie, że pan powrócił! Ale jakże nas pan znalazłeś?

ADOLF

Ja wcale nie spodziewałem się spotkać pań tutaj i dziwi mnie...

ANDZIA

Nie? A więc do kogo pan >tu przyszedłeś?

LOKAJ

(wchodzi)

Pan dyrektor za chwilę będzie służył. (Odchodzi środkowymi drzwiami).

ADOLF

Teraz pani już wiesz, do kogo przyszedłem.

ANDZIA

(na stronie) A ja niemądra cieszyłam się...

ADOLF .

Staram się o posadę w tutejszym banku.

ANDZIA

A to wybornie się składa, bo dyrektor banku jest właśnie mężem Reginki.

ADOLF

Siostra pani wyszła za mąż?

ANDZIA

Od dwóch miesięcy. Nie masz pan więc powodu kłopotać się o tę posadę:

Reginka tylko słóweczko powie, to wystarczy. Mąż jej tak dobry, że

wszystko dla nas zrobi.

ADOLF

(z uśmiechem)

Wdzięczny paniom jestem za tę łaskawość, ale przyznać się muszę, że nie

bardzo by mi to było przyjemnie drogą protekcji zdobywać stanowisko.

ANDZIA

Czyż to co złego? wszak wszyscy tu tak robią.

ADOLF

Różne są pojęcia. Według mnie wciskanie się gdziekolwiek bocznymi

furtkami, drogą protekcji i stosuneczków, jest nieuczciwością i

ubliżeniem. Czy pani innego jesteś zdania?

ANDZIA

Ja się na tym nie znani, ale jako uczennica pańska, muszę się pisać na

jego zdalnie.

ADOLF

Nie chciejże więc pani, abym powiększał zastęp, i tak już liczny w naszym

kraju, protegowanych niedołęgów. Wręczyłem dyrektorowi moje papiery -

zdaje mi się, że to najwłaściwsza rekomendacja.

ANDZIA

Skoro pan sobie tego życzysz, ja nie odezwę się ani słóweczka. Ale za

Reginkę nie ręczę. Jak się dowie, że pan starasz się o posadę ...

ADOLF

Toteż dobrze byłoby może, żeby się nic nie dowiedziała, i gdybym wiedział,

że panna Anna umiałaby dochować tajemnicy...

ANDZIA

O! Bardzo proszę nie mieć mnie za taką paplę. Co było, to nie jest; ja już

nie jestem dzieckiem, tylko panną dorosłą, i przekonani pana, że umiem

milczeć. Nie przyznam się nawet całkiem, że pana widziałam — dobrze?

ADOLF

Tak byłoby najlepiej. Prawdopodobnie sprawa moja w parę dni się

rozstrzygnie, a wtedy odsłonimy incognito i przedstawię się siostrze pani.

ANDZIA

No, ale pan dziś u nas będzie na herbacie?

ADOLF

A tajemnica?

ANDZIA

Prawda, przez to by się wszystko wydało. (Smutno) Więc my zupełnie pana

przez te dwa dni nie będziemy widziały?

ADOLF (z czułością)

Czy to tak długi termin?

ANDZIA

To także pytanie! Gdy się kogo trzy lata blisko nie widziało, to ...

(urywa).

ADOLF

To co?

ANDZIA

E, pan mnie tylko wyciąga ma słowa, żeby się potem śmiać ze mnie. Otóż nic

nie powiem; nie powiem, aż pan przyjdziesz do nas.

ADOLF

Choćby dla tego samego będę się starał skrócić ile możności termina

czekania.

ANDZIA

Przychodź pan jak najprędzej, bo ja się boję, że Reginka mi tymczasem z

oczu wszystko wyczyta; ona taka domyślna, a to tak trudno ukryć, jak się

ma coś wesołego do powiedzenia. Tak wtedy jakoś pełno tu (pokazuje na

piersi), że słowa mimo woli do ust się tłoczą. Jeżeli pan nie chcesz, żeby

mnie ta tajemnica zadusiła, nie daj mi długo czekać.

ADOLF

O! pani, panno Anno, nie uwierzysz, jak to błogo człowiekowi, co sam na

świecie, dowiedzieć się, że ktoś myślał o nim - czekał...

ANDZIA

A widać, że panu musiało być bardzo błogo, kiedy kazałeś nam czekać aż

trzy lata. O! poczekaj pan, ja tego panu tak łatwo nie daruję; będziesz mi

się musiał jeszcze wytłumaczyć z tego.

Krewniaki Strona 14/301

Bałucki Michał

ADOLF

Z ochotą, i mam nadzieją, że mi pani przebaczysz. No, a teraz powiedz mi

pani coś o was — o sobie (siadają). Więc siostra pani od dwóch miesięcy

jest zamężną?

ANDZIA

(z dziecinną powagą)

Tak. Przyznam się panu, że z początku byłam bardzo przeciwną temu

małżeństwu.

ADOLF

(z uśmiechem)

O! a to czemu?

ANDZIA

Bo ja nie rozumiem małżeństwa bez miłości — i nie poszłabym nigdy za

człowieka, którego bym nie znała długo i nie kochała bardzo. A tu całej

znajomości było raptem miesiąc. Ta madame, u której Reginka była za

guwernantkę, skojarzyła to małżeństwo. Co ja się nie naperswadowałam

Regince,

Krewniaki Strona 15/301

Bałucki Michał

żeby nie robiła tego głupstwa! ale teraz przekonałam się, że nie miałam

słuszności, bo mój szwagier jest taki dobry, że zniewala koniecznie do

kochania. Prawda, że znacznie starszy od Reginki, ale wcale przystojny

mężczyzna.

ADOLF

Miałem już przyjemność poznać go osobiście.

ANDZIA

No, prawda? że wcale przystojny?

ADOLF

Bardzo ujmującej powierzchowności.

ANDZIA

A przy tym zacny, łagodny, może nawet za łagodny -

Krewniaki Strona 16/301

Bałucki Michał

a kocha, powiadam panu, Reginkę! no, że już nie można więcej — i dla mnie

jest bardzo dobry. Toteż czujemy się tu obie bardzo szczęśliwe i byłoby

nam zupełnie dobrze, gdyby nie ciotka.

ADOLF

Czyja ciotka?

ANDZIA

No, niby szwagra. Ach! żebyś pan wiedział co to za ziółko! no, to się

opisać nie da. Niby słodka, pokorna, a tak umie dokuczyć, że to okropność.

Wszędzie się wtrąci, wszystko zgani, wszystko jej źle, oh, nieznośna! nie

cierpię tej baby. Wszyscy się jej tu boją jak ognia; szwagier miękki, nie

chce się jej sprzeciwiać przez dobroć serca; a Reginka obchodzi się z nią

jak z jajkiem, żeby jej, broń Boże, niczym nie urazić. Ja jedna tylko, co

się tej starej sekutnicy czasem odetnę, i ostro postawię.

Krewniaki Strona 17/301

Bałucki Michał

Nie tyle za mnie, co za Reginkę; bo trzeba panu wiedzieć, że Reginka

nieraz już płakała na tę nieznośną ciotkę. O, jak pan będziesz tu bywał,

to się musimy na serio wziąć do niej; albo niech da święty spokój Regince,

albo niech się stąd wynosi. Z panem to mi będzie jakoś śmielej.

ADOLF

Więc przymierze?

ANDZIA

(podając mu rękę, którą on całuje) Przeciw wspólnemu nie ... (zniżonym

głosem) widzisz pan - to ta!

Krewniaki Strona 18/301

Bałucki Michał

Scena druga

CIOTKA, ANDZIA, ADOLF.

CIOTKA

(z tabakierką w ręce, w okularach, z torbeczką ściąganą sznureczkiem i

talią brudnych kart)

A przepraszam, bardzo przepraszam, nie przeszkadzam (chce się cofnąć).

ANDZIA

Ale proszę ciotkę wejść śmiało. W niczym nam ciotka nie przeszkadza, ten

pan, to...

CIOTKA

(przerywając)

Po co się panna tłumaczy? A mnie co do tego, z kim panna rozmawia. Pannie

wolno robić, co się podoba, ja przecież nie mam żadnego prawa mieszać się

do tego.

ANDZIA (do Adolfa)

Krewniaki Strona 19/301

Bałucki Michał

A co, jak się panu to podoba?

ADOLF (ironicznie)

Miła osoba.

ANDZIA

Prawda?

CIOTKA

Ja chciałam się tylko dowiedzieć, czy panna pójdziesz po te sprawunki, bo

jak nie, to ja sobie sama pójdę.

ANDZIA

Przecież sama ciotka mówiła, że to nic tak pilnego.

Krewniaki Strona 20/301

Bałucki Michał

CIOTKA

Ale całkiem nic tak pilnego... Cóż dla mnie może być pilnego? Ja mogę

poczekać choćby do sądnego dnia. Żeby dla kogo innego, toby wszystko było

na wyskok, ale dla mnie... Boże! nie mogę mieć nawet pretensji do tego.

ANDZIA

Słyszysz pan, jak gdera?

ADOLF

Ależ to okropna kobieta.

CIOTKA

Więc. jeżeli panna nie masz ochoty ...

ANDZIA Ale idę, już idę, tylko zawołam Józi.

Krewniaki Strona 21/301

Bałucki Michał

CIOTKA

A pannie ma co znowu Józi potrzeba?

ANDZIA

Szwagier nie życzy sobie, żebym sama chodziła po mieście.

CIOTKA

Fi, fi, co za wymysły! Miasto nasze nie takie przecież wielkie, żeby W nim

aż zabłądzić można, chyba jak kto sam chce błądzić ... Ja chodzę już tyle

lat sama, a dzięki Bogu, nic mi się jeszcze złego nie przytrafiło.

ADOLF

(na stronie)

To także porównanie.

Krewniaki Strona 22/301

Bałucki Michał

ANDZIA

Ciekawam, co to ciotce może szkodzić, że Józia pójdzie ze mną?

CIOTKA

Bo Józia jest mi teraz potrzebną. Pozwólcież, moje panie, żeby ta Józia i

mnie choć czasem coś posłużyć mogła. Przecież i ja także jakiejś obsługi

potrzebuję.

ANDZIA

A więc Józia zajęta?

CIOTKA

Tak jest. Kazałam jej szukać waleta żołędnego, bo mi się znowu gdzieś

zapodział przy tym waszym wiecznym porządkowaniu.

Krewniaki Strona 23/301

Bałucki Michał

ANDZIA

A, skoro Józia ma 'takie ważne zajęcie, to będę musiała iść sama. (Do

Adolfa z uśmiechem) Do widzenia - do najprędszego widzenia (wychodzi

środkowymi drzwiami).

CIOTKA

(na stronie)

E! jaszczurka, widzicie ją. Jak to temu już rogi odrosły - proszę. One tu

niezadługo cały dom do góry nogami przewrócą, bo cóż? kiedy kochany pan

siostrzeniec pozwala im na wszystko. Zawojowały go zupełnie i robią z nim

co się im żywnie podoba. Dobrze! zobaczymy, do czego to doprowadzi.

(Zwróciwszy uwagę na Adolfa) To pewnie będzie znowu jakiś ich kuzynek,

jeżeli nie coś gorszego. Teraz tu będą nam się walić na karki jeden po

drugim krewniaki jegomościanek. O! ja to zaraz przepowiadałam, jak się

Feliś żenił. Wszystko to pewnie golcy, patrzą tylko, gdzieby się zaczepić

mo-

Krewniaki Strona 24/301

Bałucki Michał

gli. Jak się to wnęci do domu, to tego i kijem potem nie wypędzi.

ADOLF

(który czytał dotąd gazetę, na stronie)

Cóż ta stara tak mnie obchodzi wokoło i mruczy jak bura kotka?

CIOTKA

(na stronie)

Żeby to choć przynajmniej znało uszanowanie dla starszych — nawet mi się

nie ukłonił jak się patrzy, a roz piera się jakby u siebie. Pewnie to,

jako żywo, na aksamicie nie siedziało (siada wśród tego monologu przy

małym stoliczku, zażywa tabaką i tasuje karty).

(Głośno)

Skąd tu taki przeciąg? Mnie się zdaje,, że okno nie domknięte, trzeba by

zamknąć — (pauza).

(Na stronie) Czy on udaje, że nie słyszy, czy to taki niedomyślny..

(Głośno) Możeby zamknął okno?... . '

Krewniaki Strona 25/301

Bałucki Michał

ADOLF

Kto? : .

CIOTKA

(pokazując na niego głową) Hm!

ADOLF

(potrząsając głową)

Me rozumiem.

CIOTKA

(z irytacją)

No, on!

Krewniaki Strona 26/301

Bałucki Michał

ADOLF .

A! on — służący. (Do Służącego, który wszedł właśnie) Idź, zamknij okno.

Scena trzecia

CIOTKA, ADOLF, LOKAJ, później JÓZIA.

CIOTKA

(na stronie)

Zobaczymy, czy tak samo będzie niedomyślny, jak go do obiadu zawołają.

(Do Lokaja) Gdzież już idziesz?

LOKAJ

Na pocztę.

Krewniaki Strona 27/301

Bałucki Michał

CIOTKA

Czekaj. Wszystko to się rozłazi, człowiekowi nie ma kto naraz posłużyć.

LOKAJ

Czego sobie pani życzy?

CIOTKA

A tobie co do tego? ... Ty masz stać i słuchać, co ci każę. Hm, czego

sobie życzę, proszę, jaki ciekawy! Podaj ani stołeczek pod nogi. Hm,

życzę;

(na stronie) to te jejmościanki tak rozpuściły służbę.

(Głośno)

Gdzież stawiasz, niedołęgo - tu - bliżej. Zetrzej ten stół. Jaki to stół

zakurzony - wiecznie robią porządki, ;a nigdy porządku nie ma. Czekaj

jeszcze - słyszysz?

Krewniaki Strona 28/301

Bałucki Michał

Daj mi tamten fotel, bo ten jakiś krzywy czy coś (przesiada się). Tak, a

teraz przynieś mi szklankę lemoniady, tylko bez pestek.

LOKAJ

Dobrze proszę pani (chce odejść).

CIOTKA

Czekaj, jeszcze nie, skończyłam. Powiedz Józi, niech mi przyniesie już raz

tego waleta żołędnego. Przecież go musiała znaleźć do tego czasu.

LOKAJ

(odchodzi przez drugie drzwi na lewo).

ADOLF

(na stronie)

I ona jeszcze narzeka, że nie ma się kim' posłużyć. Wyborna sobie!

Krewniaki Strona 29/301

Bałucki Michał

JÓZIA

(wchodzi z lewej strony).

CIOTKA

No, i cóż walet?

JÓZIA

Jest, proszę pani, ale tak sponiewierany, że nie wiem, czy pani będzie

miała z niego pociechę.

CIOTKA

(biorąc kartą)

To pewnie sprawka panny Anny. Przysięgłabym nie wiedzieć na co, że ona tak

mi zniszczyła mojego waleta. Już jej tego za wiele, że choć pasjansem

czasem się (rozerwę. Ach, co ja cierpię w tym domu, to jednemu Bogu tylko

wiadomo.

Krewniaki Strona 30/301

Bałucki Michał

JÓZIA

Znalazłam go w łóżeczku u Pini.

CIOTKA

O! teraz na Pinię spędzają — podłożyli jej umyślnie., co za hipokryzja!

Pinia by nie tknęła tego za nic w świecie, bo to Pinia mądra, że poszukać

takiej.

JÓZIA,

E, proszę pani, nie taka ona niewinna, jak się pani zdaje, skoro się aż

rozchorowała z tego.

CIOTKA

(zrywa się)

Co, Pinia chora? czemuż mi zaraz nie mówisz tego, oślico! jakaś ty... cóż

się jej stało?

Krewniaki Strona 31/301

Bałucki Michał

JÓZIA

Z przeproszeniem pani, niedobrze się jej zrobiło - musiała się otruć tym

waletem.

CIOTKA

(oglądając waleta)

Zielony! grynszpan! Otruta! moja najdroższa Pinia otruta - o! w tym jest

czarna intryga. Jedyna istota przywiązana do mnie, która mnie rozumiała,

którą ja rozumiałam (wśród tego zbiera żywo karty, które się rozlatują), i

tej mi pozazdrościli. Chodź, muszę zobaczyć, może trzeba będzie posłać po

doktora. (Odchodzi z Józią na lewo).

ADOLF

(z uśmiechem)

Konsylium zwołać ... Przyjemna osoba, . nie ma co mówić.

Krewniaki Strona 32/301

Bałucki Michał

Scena czwarta

DYREKTOR, ADOLF, później LOKAJ.

DYREKTOR

(z pierwszych drzwi po prawej stronie)

Przepraszam pana mocno, że dałem tak długo czekać na siebie, ale miałem

kilka pilnych interesów, które musiałem załatwić.

ADOLF

O! nic nie szkodzi.

DYREKTOR

Siadaj pan, proszę. (Siadają). No, miło mi powiedzieć panu, że

dyrektorowie zgodzili się na powierzenie panu posady sekretarza.

Krewniaki Strona 33/301

Bałucki Michał

ADOLF

Panu to mam zapewne do zawdzięczenia? ...

DYREKTOR

Nie tyle mnie, ile szczęśliwym okolicznościom. Mój głos nie byłby

rozstrzygającym i dlatego, przyznam się panu, wątpiłem w pomyślny skutek,

gdyż jakkolwiek świadectwa pańskie bardzo za panem przemawiały, to jednak

obawiałem się, czy znowu jaki protegowany kuzynek nie zajmie tej posady.

Bo muszę panu, jako należącemu już do naszego grona, odsłonić jedną

wadliwą stronę naszej instytucji, że choruje na nepotyzm*. Cały prawie

nasz personel składa się z samych kuzynków najrozmaitszego wieku i stopnia

pokrewieństwa. Bałem się więc, że i teraz jaki kuzynek wlezie nam w drogę.

Na szczęście,, nie było żadnego pod ręką. Zyskaliśmy na tym wiele, bo do

tej małej liczby urzędni-

Krewniaki Strona 34/301

Bałucki Michał

ków, którzy pracujemy za wszystkich kuzynków, przybywa nam jeszcze jeden

zdolny człowiek, po którym sobie wiele obiecuję (podaje mu ręką).

ADOLF

Użyję wszystkich sił, aby nie zawieść oczekiwania pańskiego.

DYREKTOR

Przeglądałem pański projekt rozszerzenia działalności naszego banku;

bardzo mi się podobał. Jeżeli nam się uda to przeprowadzić, to wtedy

instytucja nasza stanie na silnych nogach i nie będziemy potrzebowali

drżeć jej byt przy każdym przesileniu finansowym. (Do Lokaja) A co tam?

LOKAJ

Pan Wiwandowski pyta, czy się może z panem widzieć?

DYREKTOR

(z niechęcią półgłosem) Ten także tu potrzebny?

Krewniaki Strona 35/301

Bałucki Michał

LOKAJ

Czy można?

DYREKTOR

No, poproś, poproś.

(Lokaj odchodzi).

ADOLF

(wstaje)

Nie będę zabierał panu czasu.

DYREKTOR

Nominacja pańska więc, jak powiedziałem, postanowiona. Potrzeba jeszcze

potwierdzenia rady nadzorczej, ale to tylko prosta formalność. Od jutra

zatem

Krewniaki Strona 36/301

Bałucki Michał

możesz pan rozpocząć swoje czynności. Polecę naszemu buchhalterowi, na

przypadek, gdyby mnie nie było, aby pana zainstalował w biurze i zapoznał

nieco z manipulacją naszą. Więc do jutra (wskazuje na prawo), tam w

biurze. Do widzenia.

ADOLF

Moje uszanowanie. (Wychodzi głębią).

Scena piąta

WIWANDOWSKI, DYREKTOR.

WIWANDOWSKI

(żywy, pewny siebie, pozuje na wielkiego pana i eleganta)

Dzień dobry, kuzynie!

DYREKTOR

(z wielką ironią)

Krewniaki Strona 37/301

Bałucki Michał

A, skądże mi to szczęście?

WIWANDOWSKI

Przyszedłem najpierw powinszować ci posady dyrektora .. . (ściska jego

rękę).

DYREKTOR A następnie pożyczyć pieniędzy

WIWANDOWSKI

(obrażony)

Mój drogi, czy to żart?

DYREKTOR

Wolałbym, żeby to był żart, ale ty pewnie na serio będziesz żądał

pożyczki, bo zwykle tylko wtedy przypo-

Krewniaki Strona 38/301

Bałucki Michał

nasz sobie o naszym kuzynostwie i pokazujesz się u mnie.

WIWANDOWSKI

A, przepraszam, protestuję — jest to najczarniejsza potwarz posądzać mnie

o coś podobnego. (Spuszczając z tonu) Lubo tym razem masz trochę

słuszności. Rzeczywiście, potrzebuję nieco pieniędzy..

DYREKTOR

Więc zgadłem?

WIWANDOWSKI

Ale tylko w połowie, bo nie dla siebie. — Mój przyjaciel, hrabia Edward,

wiesz, ten z Zielonych Łączek, co to ożeniony z księżniczką d'Abancourt,

przegrał wczoraj całą gotówkę w klubie; a że dziś kupuje wierzchowca za

tysiąc florenów *,, więc prosił mnie, abym mu się wystarał o tę bagatelę.

Krewniaki Strona 39/301

Bałucki Michał

Zaraz pomyślałem sobie, że ty najprędzej będziesz mógł zrobić mi tę

przysługę, rozumie się, za dobry procent.

DYREKTOR

(z uśmiechem) Tylko bez zwrotu kapitału.

WIWANDOWSKI

(urażony)

Mój kuzynie, to chyba nie znasz hrabiego Edwarda, kiedy tak możesz się o

nim wyrażać.

DYREKTOR

Ale owszem, znam go doskonale. Mam nawet jego fotografię w naturalnej

wielkości.

Krewniaki Strona 40/301

Bałucki Michał

WIWANDOWSKI

W naturalnej wielkości?

DYREKTOR

Tak, chodź zobacz (bierze go za rękę i stawia przed lustrem). O! tutaj.

WIWANDOWSKI

(chwilę zakłopotany, nie wie, czy się śmiać, czy się obrazić, w końcu

uśmiecha się)

Figlarz z ciebie, kuzynie.

DYREKTOR

Prawda.

WIWANDOWSKI

Już to dowcipu nikt ci odmówić nie może. DYREKTOR

Krewniaki Strona 41/301

Bałucki Michał

Przynajmniej przezorności, i na plewy wziąć mnie trudno.

WIWANDOWSKI

No, więc kiedy tak chcesz, to ci się przyznam, że to ja właściwie

potrzebuję tych pieniędzy. Spodziewam się, że mi nie odmówisz tej

drobnostki. Bądź pewnym, że nie potrzebuję tego dla siebie.

DYREKTOR

Tylko dla jakiej ... przyjaciółki może?

WIWANDOWSKI

A choćby, co by w tym (było nadzwyczajnego? to należy do szyku, do

zwyczaju świata, w którym żyję. Powinieneś być dumnym z tego, że masz

kuzyna, który w najarystokratyczniejszych sferach...

Krewniaki Strona 42/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

Gra rolę lokaja i totumfackiego.

WIWANDOWSKI

A, przepraszam cię; tylko nędzna zawiść ludzka może utrzymywać coś

podobnego. Wszyscy wiedzą, że żyję z nim na stopie poufałej przyjaźni. Czy

ty pojmujesz, co nasza rodzina na tym zyskuje?

DYREKTOR

Rzeczywiście zysk niemały.

WIWANDOWSKI

Ja przez siebie podnoszę was wszystkich w hierarchii społecznej.

Powinniście mi być wdzięczni za to.

DYREKTOR

I bardzo.

Krewniaki Strona 43/301

Bałucki Michał

WIWANDOWSKI

A widzisz, a ty żałujesz mi tych głupich tysiąc guldenów. Obcy człowiek

nie odmówiłby mi takiej bagatelki.

DYREKTOR

Więc ile to potrzebujesz?

WIWANDOWSKI

Mówiłem ci już - tysiąc.

DYREKTOR

(maca się po kieszeniach, patrzy po stoliku)

Zaraz. (Wychodzi na prawo).

WIWANDOWSKI

Daje! jak honor kocham, nie myślałem, że tak łatwo pójdzie. Szkoda, trzeba

było powiedzieć dwa tysiące,

Krewniaki Strona 44/301

Bałucki Michał

byłby może dał i więcej. Zaimponowały mu widać moje koneksje — to zawsze

działa na takich dorobkiewiczów. Dobrze wiedzieć o tej słabości: będzie ją

można jeszcze nieraz eksploatować.

DYREKTOR

(wraca z książeczką)

Więc ile to, ile ci potrzeba?

WIWANDOWSKI

(chrząka zakłopotany)

Te — tego — tysiąc; albo, wiesz co, daj dla równego rachunku dwa. To ci

przecie wszystko jedno, bo i tak oddam ci wkrótce wszystko razem.

DYREKTOR

Dobrze, bardzo dobrze. (Pisze i mówi półgłosem) Dwa tysiące, tysiąc

pięćset, to trzy tysiące pięćset; sześć osiem, dwanaście, dwadzieścia,

pięćdziesiąt...

Krewniaki Strona 45/301

Bałucki Michał

WIWANDOWSKI

Co tam tak dodajesz?

DYREKTOR

Sumuję wszystkie pożyczki, jakie w różnych czasach chciałeś zaciągnąć ode

mnie, i wiesz, ile by to wyniosło?

WIWANDOWSKI

Cóż mnie to obchodzić może?

DYREKTOR

Ośmdziesiąt tysięcy sześćset dwadzieścia guldenów.

WIWANDOWSKI

I do czegoż te liczby?

Krewniaki Strona 46/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

Do tego, aby ci udowodnić, że gdybym za każdym razem chciał robić ci te

bagatelne przysługi, to dzisiaj sam musiałbym żądać podobnych przysług od

innych. Dlatego spodziewam się, nie będziesz się dziwił, że i tym razem

poprzestanę tylko na zapisaniu twego żądania.

WIWANDOWSKI

Jak to? więc nie dasz nawet tysiąca guldenów.

DYREKTOR

Nawet stu.

WIWANDOWSKI

Jesteś skąpiec (nieużyty, jakiego nie widziałem w życiu. Znać w tobie

parweniusza.

DYREKTOR

Krewniaki Strona 47/301

Bałucki Michał

(z uśmiechem)

A w tobie - pana, który chciałby żyć kosztem drugich. Przeszastałeś swój

majątek i teraz żyjesz kredytem, łaską, ale to tak wiecznie przecież trwać

nie może. Co potem?

WIWANDOWSKI

Niech cię o to głowa nie boli. Jak już będzie bardzo krucho ze mną, to

postaram się o posadę przy jakim banku lub innej jakiej instytucji

publicznej.

DYREKTOR

(z ironią)

Ty, o posadę?

WIWANDOWSKI

A czemużby nie? Dziś to przyjęte w wielkim świecie; najstarożytniejsze

rody biorą się do przemysłu.

Krewniaki Strona 48/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

Ale tu nie idzie o modę, tylko rad bym wiedzieć, do jakiej posady ty

jesteś zdolny?

WIWANDOWSKI

Jak to? zdolny — co przez to chcesz powiedzieć?

DYREKTOR

Co ty umiesz? Co jesteś w stanie robić?

WIWANDOWSKI

Robić? Et, to zabawny sobie — robić, po cóż ja mam co robić? Będą tacy, co

będą robić za mnie. Dla instytucji powinno to wystarczyć, jeżeli człowiek

taki jak ja ozdobi ją swoją osobą — my dajemy firmę.

DYREKTOR

Piękna mi firma.

Krewniaki Strona 49/301

Bałucki Michał

WIWANDOWSKI

Dość by mi słowo pisnąć Edwardkowi, który żyje ze wszystkimi

znakomitościami finansowymi, a wiem, że wytrzasnąłby mi z łatwością taką

synekurę, ale nie chcę posuwać się do tej ostateczności, bo może uda mi

się ten mariaż z ciotką hrabiego Fredzia; musiałeś o tym słyszeć...

DYREKTOR

Co? ty byś miał czoło żenić się z tym próchnem?

WIWANDOWSKI

Czemużby nie? Sam mi zarzucałeś nieraz, że jestem niepraktycznym. Otóż

chcę być raz praktycznym. Baba ma dwadzieścia tysięcy rocznego dochodu, to

coś znaczy! Tylko familia mi jej bruździ. Żeby się to udało jako ułożyć z

nimi!

DYREKTOR

Piękny handelek małżeński!

Krewniaki Strona 50/301

Bałucki Michał

Scena szósta

CIŻ i REGINA.

REGINA

(wychodząc z pierwszych drzwi na lewo)

Mężusiu, chodź, zobacz, jak urządziłam twój pokój.

WIWANDOWSKI

(na stronie) Jego żona! Ależ to śliczna kobieta!

(Głośno)

Bądźże łaskaw, kuzynku, przedstawić mnie swej pani. (Widząc, że Dyrektor

nie śpieszy się z tym, mówi do Reginy) Jestem bliskim krewnym męża pani —

Emil Wiwandowski.

REGINA

Bardzo mi przyjemnie. Może przeszkadzam panom?

Krewniaki Strona 51/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

O, nie, wcale; ten pan był już na wychodnym.

WIWANDOWSKI

(na stronie)

Zazdrosny - o, poczekaj, będę ja tu częstym gościem. Stary mąż, żonka

młoda i przystojna. - No, też to mi będą zazdrościć w klubie takiego

specjaliku!

(Głośno) Do widzenia.

(Na stronie)

Jak spojrzała!... Moja, jak honor kocham, moja! (odchodzi głębią).

REGINA

No, chodź, zobacz, czy ci się będzie tak podobało (ot-

Krewniaki Strona 52/301

Bałucki Michał

wiera pierwsze drzwi na lewo). Patrz, biblioteczkę umieściłam między

oknami, kanapa tam — czy tak dobrze będzie?

DYREKTOR

(z czułością)

Bardzo dobrze, moja droga (bierze ją za rękę).

REGINA

A te alabastrowe figury kazałam przenieść z mego pokoju tu na kominek; na

czarnym tle to będzie bardzo dobrze odbijało — prawda?' A wiem, że lubisz

te figurki, to ci będzie przyjemnie mieć je naprzeciw biurka.

DYREKTOR

Jak ty pamiętasz o wszystkich moich upodobaniach!.... Doprawdy, psujesz

mnie, Reginko, dogadzając mi tak we wszystkim.

Krewniaki Strona 53/301

Bałucki Michał

REGINA

Czy sądzisz, że to nie jest wielką przyjemnością sprawiać przyjemność

innym? Zresztą to obowiązek żony dbać o męża, a ja mam stokroć większy

obowiązek, bo mój pan mąż był podobno nieprzyjacielem małżeństwa. Czy to

prawda?

DYREKTOR

Gdybym był wiedział, że znajdę kobietę taką jak ty ...

REGINA

Bardzo proszę nie zagadywać komplimentami, tylko się przyznać szczerze, co

cię tak odstręczało od małżeństwa?

DYREKTOR

Tysiączne przykłady, moja droga. Widziałem tyle żon zwodzących swych

mężów.

Krewniaki Strona 54/301

Bałucki Michał

REGINA

A może i sam pomagałem im zwodzić.

DYREKTOR

Broń Boże! miałem zawsze poszanowanie dla cudzej własności ale słyszało

się tyle w życiu o podobnych wypadkach. Zresztą rady krewnych, przyjaciół.

Szczególnie ten, który wczoraj był u nas — Moryś...

REGINA

Ten, coś mówił, że został teraz radcą sądu wyższego.

DYREKTOR

Tak, to mój najdawniejszy przyjaciel i zarazem anioł stróż, który mnie

chronił od małżeństwa.

REGINA

Krewniaki Strona 55/301

Bałucki Michał

Powiedz raczej: zły duch.

DYREKTOR

Może i to być, że odgrywał raczej rolę złego ducha, choć wiem, że robił to

z najlepszego serca, jedynie przez życzliwość dla mnie: ile razy przyszła

mi chęć żenienia się, umiał zawsze wyszukać tyle słabych stron w osobie

wybranej przeze minie, taką okropną przepowiadał mi. przyszłość, że

odbierał mi wszelką ochotę do małżeństwa.

REGINA

Obrzydliwy samolub! Szło mu zapewne o to, żeby nie stracić w tobie

partnera do szachów. Jestem pewna, że i mnie nie oszczędzał.

DYREKTOR

Był wtedy w kąpielach, kiedy starałem się o ciebie.

Krewniaki Strona 56/301

Bałucki Michał

REGINA

To moje szczęście. Będę się teraz bała tego człowieka i jego rad

przyjacielskich.

DYREKTOR

Nie potrzebujesz się wcale go obawiać, on teraz już całkiem nawrócony, i

to przez ciebie.

REGINA

O! i cóż go tak zmieniło?

DYREKTOR

Skoro przypatrzył się mojemu szczęściu, sam nabrał ochoty do małżeństwa, i

właśnie w tym interesie chciałem pomówić z tobą. (Siadają).

REGINA A cóż mnie może obchodzić małżeństwo tego pana?

DYREKTOR

I bardzo, bo się chce żenić... z twoją siostrą.

Krewniaki Strona 57/301

Bałucki Michał

REGINA

(mocno zdziwiona)

Z Andzią?

DYREKTOR

Tak. Wcale dobra partia, radca sądu.

REGINA

Ależ to śmieszne, człowiek w tym wieku...

DYREKTOR

Młodszy ode mnie.

REGINA

Nie powinieneś się przyznawać do tego, bo wyglądasz

Krewniaki Strona 58/301

Bałucki Michał

daleko młodziej. Zresztą, co Andzia, to nie ja; ona jeszcze taka młoda.

DYREKTOR

Jeżeliby jednak Andzi się podobał; nie możesz przecie znać jej gustu...

REGINA

Otóż właśnie, że znam jej gust i tajemnicę jej serduszka. Trzeba ci bowiem

wiedzieć, że trzy lata temu zakochała się w swoim nauczycielu. Sądziliśmy,

że to był tylko przelotny kaprys młodego dziewczęcia, ale po jego

wyjeździe przekonaliśmy się, że to było uczucie głębsze, które silnie

zajęło serduszko Andzi.

DYREKTOR

Dlaczegoż więc ten pan odjechał?

REGINA

Krewniaki Strona 59/301

Bałucki Michał

Szło mu o spokój naszej rodziny - zdawało mu się, że matka nie bardzo była

z tego zadowoloną; zresztą potrzebował kończyć studia. Przed wyjazdem

zwierzył mi się, że kocha Andzię i skoro tylko dobije się jakiego losu,

zgłosi się o jej rękę, jeżeli serce jej nie zmieni się do tego czasu. Nie

śmiał tego powiedzieć mamie, a tym bardziej Andzi, bo mówił: „Panna Anna

jeszcze dziecko prawie, nie mogę więc krępować jej woli przyrzeczeniami,

których by potem dotrzymać nie mogła. Może jej się trafi tymczasem jaka

lepsza partia".

DYREKTOR

Jakiś, widać, zacny i uczciwy człowiek.

REGINA

Bardzo. „W pani ręce - mówił dalej - składam los mój i tajemnicę mego

serca. Jeżeli można, zachowaj

Krewniaki Strona 60/301

Bałucki Michał

dla mnie to serduszko młode — wrócę upomnieć się

o nie, gdy już, będę mógł nazwać ją żoną moją".

DYREKTOR

I Andzia dotąd nie wie o niczym?

REGINA

Owszem, wie wszystko, bo po odjeździe jego tak desperowała, że dla

uspokojenia musiałam jej to powiedzieć. Wiadomość, że ją kocha, pocieszyła

ją bardzo, postanowiła więc czekać na niego choćby całe życie.

DYREKTOR

Krewniaki Strona 61/301

Bałucki Michał

I sądzisz, że dotrzyma słowa?

REGINA

Czeka już trzy lata, choć w tym czasie trafiało się jej już parę dobrych

partii.

DYREKTOR

Ha, w takim razie, mój biedny Moryś zostanie już widocznie starym

kawalerem.

REGINA

I będzie znowu innym odradzał małżeństwo.

Krewniaki Strona 62/301

Bałucki Michał

Scena siódma

CIŻ i CIOTKA.

CIOTKA

(z lewej strony z psem, powiniątym w kompresy)

Chodź, chodź, moje złotko, tu sobie siędziemy ładnie pięknie, postawimy

sobie pasjansika (siada). Tak. (Patrząc spod oka na Reginą) Pod okiem

twojej pani żadna zbrodnicza ręka nie będzie śmiała targnąć się na twoje

życie. (Widząc, że Regina z mężem nie uważają na nią i całują się) A, może

przeszkadzam (niby zabiera się do odejścia).

REGINA

A, ciotka...

CIOTKA

Może przeszkadzam?

REGINA

Ależ nie, cioteczko. Ja i talk muszę iść do kuchni przyrządzić ci,

mężusiu, śniadanie.

DYREKTOR

Jak to? ty sama?

Krewniaki Strona 63/301

Bałucki Michał

REGINA

Wolę sama dopilnować, bo wiesz, że na naszą kucharką spuścić się nie

można. Wczoraj jadłeś przypalone kotlety. A ja bym nie chciała, żeby mój

pan potrzebował szukać po restauracjach przysmaków.

DYREKTOR

(całując ją w czoło)

Poczciwa, dobra!

REGINA

A cioteczka może będzie łaskawa tymczasem powiedzieć Józi, żeby nakryła do

stołu i poszła po piwo.

CIOTKA

Jeszcze czego? ja się nie mogę przecież rozerwać; widzisz, co robię.

DYREKTOR

I cóż ciotka takiego robi? Pooibwijałaś ciotka to obrzydliwe suczysko

jakimiś materacykami.

Krewniaki Strona 64/301

Bałucki Michał

CIOTKA,

Bardzo przepraszam, bo to nie żadne suczysko, tylko moja najdroższa psina,

moja najlepsza przyjaciółka. Już i to pana w oczy kłuje.

DYREKTOR

Ależ, moja ciotko...

REGINA

(przerywając)

Daj pokój, mężusiu, to ja już sama pójdą powiedzieć Józi (wychodzi na

lewo).

DYREKTOR

Przecież też ciotka mogłaby żonę choć w takiej bagatelce wyręczyć.

CIOTKA

Krewniaki Strona 65/301

Bałucki Michał

A cóż ja mam wtrącać się do jej gospodarstwa? Skoro ona chce się sama

zajmować wszystkim, ha! to niech się zajmuje.

DYREKTOR

I jakże się nie ma zajmować, kiedy ciotka nie chcesz się wcale wziąć do

tego?

CIOTKA

Niby chcesz mi dać do zrozumienia, że nic nie robię, że po prostu zawadzam

tylko. Żałujesz mi już widzę, tego kawałka chleba. Oj, doczekałam się za

moje dobre serce! Własny siostrzeniec ... (ociera łzy).

DYREKTOR

Ależ, moja ciotko, proszę mi nic nie wmawiać, o czym ani myślę. Ja tylko

chcę, aby ciotka przychylniejszą była mojej żonie.

Krewniaki Strona 66/301

Bałucki Michał

CIOTKA

A cóż to, mam ją na rękach nosić? klękać przed nią? no, bo już nie wiem,

co? Me dosyć to jej, że ty w nią jak w święty obraz się wpatrujesz, że

unosisz się nad wszystkim, co tylko ona zrobi, (z naciskiem) nawet gdy pod

pozorem gospodarskich zajęć ucieka przed twymi karesami.

DYREKTOR

Jak to? więc ciotka sądzisz?

CIOTKA

Ja nic nie sądzę. Mnie tu nie wolno mieć swojego zdania. Nie sądź, a nie

będziesz sądzonym, prawda, Piniu?

DYREKTOR

(półgłosem) Ucieka od moich karesów?

CIOTKA

Krewniaki Strona 67/301

Bałucki Michał

To tylko wiem, że ja od mego nieboszczyka męża nie uciekałam w drugim

miesiącu po ślubie, ale bo też mój mąż nie był o dwadzieścia lat starszym

ode mnie.

DYREKTOR

(niecierpliwie, na stronie)

Kruk złowieszczy, który straszy tylko wróżbami i nie pozwala w spokoju

cieszyć się moim szczęściem! (Po chwili) Gdyby to miało być prawdą...

CIOTKA

Kiedy się ze mną żenił, miał akurat lat...

DYREKTOR

(jak wyżej)

Ale słyszałem to już ze sto razy. (Odchodzi na prawo przez pierwsze

drzwi).

Krewniaki Strona 68/301

Bałucki Michał

CIOTKA

(tasując karty)

Nie chce ciotki słuchać, hm, prawda w oczy kole. Zakole ona cię jeszcze

gdzie indziej, zobaczysz. No, cóż, Piniu, no, cóż? ... pociągniemy

pasjansa? ... Czy twoi prześladowcy długo tu jeszcze będą popasać? Dobrze?

Położymy sobie napoleońskiego, bo ten zawsze prawdę mówi (kładzie karty).

Scena ósma

DUMSKA, CIOTKA.

DUMSKA

(blondyna, ubrana na pół po męsku — w paletociku, stojących rozwartych

kołnierzykach, krawacie; kapelusz z piórkiem, torbeczka podróżna na pasku)

W przedpokoju żadnej służby — cóż to za moda? Po jakiemu ci ludzie żyją?

Krewniaki Strona 69/301

Bałucki Michał

CIOTKA

(obraca się do siebie)

Dumska! Ta tu także potrzebna jak dziura w moście.

DUMSKA

A! ciotka! jak się ciotka ma? (podaje jej rękę).

CIOTKA

Jak się masz? Cóż to, nie widzisz? Dosyć spojrzeć na mnie. Co się tu

pytać! (Z westchnieniem) Kamień by zapłakał nade mną.

DUMSKA

(zajęta poprawianiem kapelusza przy lustrze, mówi nie zważając na słowa

Ciotki)

Krewniaki Strona 70/301

Bałucki Michał

Zdrowa, dobrze? To chwała Bogu; nie ma jak zdrowie! (zbliża się do niej i

siada). No, i cóż tu porabiacie? Jakże się ma nasz Feliś? ... Został

dyrektorem, wiem

o tym, czytałam w gazetach i zaraz pomyślałam sobie: „On tam biedak będzie

potrzebował teraz pewnie jakiego zdolnego człowieka do pomocy" — i dlatego

przyjechałam tu z moim Napciem. Cóż to za chłopiec! ... powiadam ciotce.,

to klękajcie narady. Nie wiem, czy ciotka wie, że był teraz w Paryżu?

CIOTKA

Skądże ja to mam wiedzieć?

DUMSKA

Wrócił dopiero przed miesiącem. Chłopiec ma zdolności niesłychane; nie

dlatego chwalę, że mój syn, ale powiadam ciotce, że to do podziwu.

Prawdziwy geniusz finansowy, zdziwiłam się, skąd ten chłopiec nabrał

takiego rozumu. Wyobraź sobie ciotka, niedawno potrzeba mi było podpisać

weksel

Krewniaki Strona 71/301

Bałucki Michał

na paręset reńskich - potrzebowałam na niektóre wydatki gospodarskie -

i nie wiedziałam, jak się wziąć do tego. A mój Napcio, jakby zęby zjadł na

tym, tak wiedział dokładnie, gdzie, jak a co się pisze - dlaczego.

CIOTKA

Pewnie już nieraz podpisywał.

DUMSKA

Uchowaj Boże! nigdy - przecież jako matka wiedziałabym o tym. To już taka

wrodzona zdolność. Prawo wekslowe zna jak na palcach.

CIOTKA

Skoro się tego uczył w Paryżu, to nic dziwnego.

Krewniaki Strona 72/301

Bałucki Michał

DUMSKA

Nie uczył się, jako żywo, bo chłopiec wątłego zdrowia; nie chciałam go

więc męczyć naukami — tylko żeby się tak praktycznie wykształcał w Paryżu.

Bo nic tak nie kształci młodego człowieka, jak Paryż. Sam pobyt w Paryżu

więcej znaczy, niż gdyby skończył Bóg wie nie jakie akademie. Toteż

wrócił, powiadam ciotce, no, skończonym człowiekiem; a jak zacznie gadać,

to godzinami by się słuchało.

CIOTKA :

(na stronie)

A to się rozgadała, aż uszy bolą.

DUMSKA

Pani Bajdurska, moja sąsiadka...(podaje etui z papierosami) może

papierosa?

Krewniaki Strona 73/301

Bałucki Michał

CIOTKA

A niechże mnie Pan Bóg broni!

DUMSKA

Prawda, ciotka tabakę zażywa. U nas wszystkie damy teraz palą. (Zapala). O

czymże ja to mówiłam? A! otóż, Bajdurska, moja sąsiadka - ciotka

przypomina ją. sobie? ta z szablastym nosem, płomieniem nad. okiem, co to

była za majorem od ułanów - tym przystojnym - wysokim... prawdę mówiąc, to

on właściwie do mnie smalił cholewki i chciał się gwałtem ze mną żenić, bo

byłam, nie chwaląc się, najpiękniejszą w okolicy, a miałam figurkę taką,

że baron Beczkemel, Węgier, jak mnie zobaczył na jednym balu oficerskim...

CIOTKA

Więc cóż ta Bajdurska?

Krewniaki Strona 74/301

Bałucki Michał

DUMSKA

A! otóż Bajdurska była u mnie, właśnie w parę tygodni po przyjeździe

Napicia z Paryża, z wizytą, bo choć to ona z drobnej szlachty pochodzi, a

jej matka była prostą mieszczanką, to jednak żyjemy z sobą — bo ja żyję

ze wszystkimi, to moja zasada, ze wszystkimi grzecznie, bo nie wiemy, na

co się kto przydać może — na przykład mój arendarz Mosiek.

CIOTKA

Więc cóż ta Bajdurska zrobiła?

DUMSKA

(zdziwiona)

Jak to co zrobiła? a cóż by miała zrobić, cóż by mnie ona mogła zrobić?

CIOTKA

No, przecież sama mówiłaś, że jak była u ciebie z wizytą ...

Krewniaki Strona 75/301

Bałucki Michał

DUMSKA

(przypomniawszy sobie)'

A tak! tak! jak była z wizytą i zobaczyła Napcia, to to powiadam ciotce,

zgłupiała.

CIOTKA

Tak aże?...

DUMSKA

Jak Napcia kocham, i powiedziała mi: „Pani - powiedziała mi - ten chłopak

zrobi karierę!", a trzeba ciotce wiedzieć, że Bajdurska nie ma zwyczaju

chwalić i ma język jak osa; tymczasem Napcio od pierwszego razu tak jej

zaimponował, że aż musiała mi powinszować takiego syna i powiedziała:

„Pani - powiedziała -

Krewniaki Strona 76/301

Bałucki Michał

ten chłopak zrobi karierę!..." I zrobi ją, jak ciotkę kocham, zrobi, bo to

chłopak do wszystkiego. Otóż do czego prowadzę. A! jakem się dowiedziała,

że Feliś został tym dyrektorem, tak zaraz powiedziałam do mego Napcia:

„Napciu — mówię — obowiązkiem naszym jest wspierać krewnego, ty będziesz

jego prawą ręką, jego głową, jego wszystkim!" No, i przyjechaliśmy.

CIOTKA

(ogląda się za Napciem).

DUMSKA

Zostawiłam go w hotelu; biedactwo śpi jeszcze; w Paryżu przyzwyczaił się

długo sypiać. Przyprowadzę go na obiad; zobaczysz, co to za cudo: nie

darmo nazywa się „Napoleon". Ale gdzież to Feliś — jego żona? czy to

kobieta z dobrego domu, dystyngowana, co?

CIOTKA

Krewniaki Strona 77/301

Bałucki Michał

(wzruszając ramionami)

Ha, zobaczysz.

DUMSKA

Gdzież ona jest?

CIOTKA

Zapewne w kuchni.

DUMSKA

W kuchni? fi, ach, fi donc - a więc to coś pospolitego, quelque chose de

mauvais genre . To będzie coś zapewne w tym guście jak nasza

Bobulewiczowa. Bobulewiczowie - stara szlachta, ale ona z niemieckiej

Krewniaki Strona 78/301

Bałucki Michał

familii, toteż całe życie albo w kuchni, albo ze ścierką i szczotką uwija

się po pokojach i wiecznie robi porządki. Raz przyjeżdżamy do nich, pytamy

służącego: „Są państwo?"— „Pana nie ma, ale pani jest". — „Gdzie?" — „W

salonie". Idziemy tedy do tego salonu: nie ma nikogo. Już mieliśmy

wychodzić, gdy naraz mój Napcio zobaczył jakieś pantofle ruszające się pod

kanapą — pani Bobulewiczowa przez zbyteczną gorliwość aż tam zapędziła

się dla wycierania kurzu. Rozeszło się to potem po okolicy, nie ode mnie,

uchowaj Boże, bo nie lubię o nikim źle mówić — i mieliśmy z tego śmiechu

kilka tygodni. Pani bratowa może także taka amatorka czystości, to? —

Pójdę się z nią przywitać, niech wie, że prawdziwie wyższa kobieta umie

wszędzie być grzeczną. — Gdzież ta kuchnia? (pokazuje na lewo) tu?

CIOTKA

Tu, tu, a potem na lewo.

Krewniaki Strona 79/301

Bałucki Michał

DUMSKA

(wychodzi).

CIOTKA

No, jak ta tydzień pobawi, to mnie i Pini skotłuje głowę na nic. A wciąż o

tym swoim gagatku! To będzie prawdziwy krzyż Pański słuchać tego

wszystkiego. My się tam nie lubimy chwalić, prawda, Piniu? No, postawmy

sobie pasjansa: czy ta trajkotka długo nas tu męczyć będzie swoim

językiem? (Kładzie. Słysząc hałas za drzwiami) Oho! znowu kogoś licho

niesie! Że też nie można mieć chwili spokojnej w tym domu!

Krewniaki Strona 80/301

Bałucki Michał

Scena dziewiąta

CIOTKA, TARAPATKIEWICZ, BIBIANA, HIPCIO i FIPCIO,

wnosząc mnóstwo szalów, torbeczek, pudełek. Dzieci mają w ręku kilka

zabawek dziecinnych.

CIOTKA

Masz tobie, teraz ci znowu! Złazi się to jak muchy do miodu

TARAPATKIEWICZ

(rumiany, tłusty, licho ubrany, kieszenie wypakowane, w jednej ręce torba

podróżna, cybuch, w drugiej parasol, kapciuch na guziku — prowadzi żonę.

Ujrzawszy Ciotkę, puszcza żonę i z wyciągniętymi do czułego powitania

rękoma idzie drobnym krokiem ku niej. Bibiana z drugiej strony Ciotki

staje. Płaczliwym głosem) Ciotko najdroższa!...

BIBISIA

Całuję ramię ciotki dobrodziejki.

Krewniaki Strona 81/301

Bałucki Michał

TARAPATKIEWICZ

Dzieci, przywitajcie waszą babunię.

(Dzieci nie chcą, uciekają za ojca). Nie bójcie się, aniołki, to babunia

wasza, wasza dobrodziejka (pcha je gwałtem do Ciotki). Patrz, ciotko, jak

to maleństwo garnie się pod twoje skrzydła opiekuńcze. Biedactwo, sieroty

(ociera łzy rękawem).

CIOTKA

Cóż znowu pleciesz? - sieroty - czy to nie mają ojca,

matki?

TARAPATKIEWICZ

I ojciec, i matka także sieroty, wszyscyśmy sieroty, bez dachu, bez

kawałka chleba, okropność!...

Krewniaki Strona 82/301

Bałucki Michał

CIOTKA

A dzierżawa?

TARAPATKIEWICZ

A niech ją tam las trzaśnie, taką dzierżawę; ta mnie, panie, zrujnowała.

Całą tę sumkę, com pożyczył od pana brata, utopiłem w tej głupiej

dzierżawie i straciłem z kretesem. Grady, nieurodzaje — nie trzeba ciotce

mówić. Ekonom szelma kradł, służba okradała. Bibisia także chorowała

ciężko — kobieca słabość — ciotka wie, co to kosztuje na wsi. Do tego

jeszcze przyplątał się księgosusz * — dwanaście najpiękniejszych krów,

dojne, panie, a tłuste, że rozkosz była patrzeć — wszystko diabli wzięli!

BIBISIA

Kajtusiu! nie mów tak, nie obrażaj Pana Boga takim gadaniem. Zostały ci

przecież jeszcze te aniołki,

Krewniaki Strona 83/301

Bałucki Michał

TARAPATKIEWICZ

(bierze ją w objęcia)

To prawda, Bibisiu kochana, przebacz mi to bluźnierstwo - pozostała mi

jeszcze miłość wasza.

BIBISIA

A widzisz? A tego za żadne skarby świata nie kupi. Majątek można znowu

nabyć, ale prawdziwej miłości: tej nie dostanie tak łatwo.

TARAPATKIEWICZ

(ściska ją ze łzami)

Bibisiu najdroższa!... żeby ciotka wiedziała, co to za kobieta, jakiego

przywiązania, poświęcenia! Kiedy, pa-

Krewniaki Strona 84/301

Bałucki Michał

nie, chorowałem na kamień — ciotka wie, co to za choroba straszna...

CIOTKA

Dajże mi pokój, nic nie wiem, nie znam się na żadnych takich chorobach.

TARAPATKIEWICZ

To ciotka szczęśliwa. Otóż kiedy chorowałem, to ta kobieta po całych

nocach, mosterdzieju, czuwała nade mną, nawet, z przeproszeniem ... (gada

jej do ucha).

CIOTKA

(obrażona)

Ale, cóż znowu?

TARAPATKIEWICZ

Jak Boga kocham! rzeczywiście tak było, ciotko najdroższa.

Krewniaki Strona 85/301

Bałucki Michał

FIPCIO

Mamo, mamo (szarpie matkę za suknię), mamo!

BIBISIA

Czego chcesz, aniołku najdroższy?

FIPCIO

Ja chcę cukierków.

HIPCIO

Cukierków! ja także cukierków!

TARAPATKIEWICZ

Toteż to mnie boli, że za to przywiązanie, za tę miłość bez granic,

jeszcze nędzę musi cierpieć przy mnie.

Krewniaki Strona 86/301

Bałucki Michał

BIBISIA

(ciągnąc męża za rękaw)

Mężusiu, gdzie są cukierki dla dzieci?

TARAPATKIEWICZ

(nie przestaje mówić, wyjmuje torebką papierową z kieszeni i daje żonie)

Ale mam ufność, że pan brat nie da marnie zginąć krwi własnej.

BIBISIA

To nie cukierki, to orzechy (oddaje mu). .

TARAPATKIEWICZ

(wyjmuje drugą torebką, podaje żonie i mówi dalej) Pan Bóg mu poszczęścił,

pan brat teraz wielką figurą: toteż powinien o biednych krewnych pamiętać.

Krewniaki Strona 87/301

Bałucki Michał

BIBISIA

Ojciec! to ciasta, cukierki są w białej torbeczce.

HIPCIO

Ja wolę ciasta.

TARAPATKIEWICZ

(podaje jeszcze jedną torebką żonie, która rozdaje dzieciom przysmaczki;

on mówi dalej)

Owóż tedy, jak się tylko dowiedziałem, że został tym dyrektorem, tak,

niewiele bawiąc, puściłem tę szelmowską dzierżawę na cztery wiatry w trąbę

i prosto do was jak w dym. Słyszałem, że podobno wakuje posada jakiegoś

sekretarza. Prawda, że ja ta do sekretu nie tęgi człowiek, panie

dobrodzieju: co na sercu, to na języku - szlachecka natura nie pozwala

języka trzymać za zębami; ale myślę sobie: „Nie święci garnki lepią", będę

próbował, byle tylko te robaczki (płaczli-

Krewniaki Strona 88/301

Bałucki Michał

wie wskazuje na dzieci, opychające się łakociami) nie cierpiały głodu i

Bibisia mała się czym przyodziać.

FIPCIO

(rzuca cukierki)

Mamo ja chcę jeść.

BIBISIA

Może zjesz ciasteczko...

FIPCIO

Ja nie chcę ciasteczka — ja chcę mięsa.

BIBISIA

Później, aniołku, dostaniesz.

FIPCIO

Krewniaki Strona 89/301

Bałucki Michał

(tupając nóżkami)

Ja chcę zaraz (płacze).

BIBISIA

Zaraz, zaraz, aniołku. (Do męża, który coś rozpowiadał Ciotce) Mężusiu,

Fipcio chciałby mięsa. (Spostrzega służącego wchodzącego z talerzem z

lewej strony) A, niesiesz? ... dobrze, dawaj (odbiera mu z rąk). Tylko czy

to na maśle smażone?

LOKAJ

(nie chce jej dać talerza) Proszę pani, to dla naszego pana.

BIBISIA

(oburzona) Co?

LOKAJ

To dla pana śniadania.

Krewniaki Strona 90/301

Bałucki Michał

BIBISIA

A dzieci będą głodem morzyć? to także dobry sobie! Starszy łatwiej może

poczekać przecież! Chodź, Fipciu (bierze go za rękę do stołu i kraje

mięso. Lokaj wzruszając ramionami odchodzi na lewo).

TARAPATKIEWICZ

Patrz, ciotko, co to za matka troskliwa! Anielska doprawdy kobieta!... Jak

ona dba o te dzieciny rozkoszne! Jeżeli nie dla minie, to przez wzgląd na

nią, na te robaczki niewinne, pan brat nie powinien mi odmówić tej posady.

Któż tu pierwszy być powinien, jeżeli nie krewny i do tego taki bliski?

Mam nadzieję, że ciotka dobrodziejka wstawi się za mną.

CIOTKA

O, cóż ja tu mogę? ja tu nic nie znaczę. Teraz ona wszystkim.

TARAPATKIEWICZ

Krewniaki Strona 91/301

Bałucki Michał

Niby kto?

CIOTKA

A przewielebna małżonka jego.

TARAPATKIEWICZ

A tak, tak, pan brat się podobno ożenił; słyszałem coś o tym ... Pewnie

bogato?

CIOTKA

Uchowaj Boże! tyle było co na niej. Nawet wyprawy porządnej nie było.

TARAPATKIEWICZ

Proszę, proszę.

Krewniaki Strona 92/301

Bałucki Michał

CIOTKA

Jemu tak potrzeba było żony, jak mnie na linie tańczyć. Mówiłam mu to mało

sto razy, ale czy to usłucha ciotki?!

TARAPATKIEWICZ

To prawda, po co jemu żona?

CIOTKA

W tym wieku.

TARAPATKIEWICZ

Tak, w tym wieku. Nie lepiej by to było, żeby ten majątek został się po

jego śmierci dla naszych dziateczek. (Hipcio trzaska batem, Fipcio gra na

ustnej harmonijce).

CIOTKA

(oburzona, zwracając się ku niemu) A to co?

Krewniaki Strona 93/301

Bałucki Michał

TARAPATKIEWICZ

To Fipcio tak wygrywa. Powiadam ciotce, ma ogromny talent do muzyki - na

harmonijce, na piszczałce, na czym ciotka chcesz, od razu zagra. No,

Fipciu, zagraj babci to, co matka lubi, to... wiesz: tromtomtomtom,

tromtomtom.

(Fipcio wygrywa najfałszywiej jakąś niezrozumiałą

melodię).

CIOTKA

(na stronie) Święty Kapistranie, dodaj mi cierpliwości!...

TARAPATKIEWICZ

(z dumą i uciechą)

A co? Zaraz, to jeszcze nic. Hipciu, chodź no tu, pokaż babci, jak poczta

jedzie.

Krewniaki Strona 94/301

Bałucki Michał

(Hipcio trzaska batem i trąbi przez kułak, Fipcio wtóruje mu na

harmonijce). Rozkoszne dzieciaki, prawda?

CIOTKA

Każ im przestać, bo ja, dalibóg, zwariuję z tego hałasu.

BIBISIA

(oburzona)

Hałasu?

TARAPATKIEWICZ

Ciotka może nie lubi_muzyki?

BIBISIA

(zgorszona)

Jak można (dzisiaj muzyki nie lubić...

TARAPATKIEWICZ

Krewniaki Strona 95/301

Bałucki Michał

(daje jej oczami znak, żeby Ciotki nie drażnić i mówi

do dzieci)

No, to zabawcie się, dzieci, w co innego, bo babcia tego nie lubi.

FIPCIO

Babcia gęś...

HIPCIO

Paskudna - e! (wywiesza język).

TARAPATKIEWICZ

Cicho! tak się nie mówi [odsuwa je na bok w stronę matki, która je zabiera

w głąb pokoju). Patrz ciotka, jakie to usłuchane. (Do dzieci) No, bawcie

się, bawcie, aniołki - babcia nie broni, tylko spokojnie.

FIPCIO

W kolej ...

Krewniaki Strona 96/301

Bałucki Michał

HIPCIO

(ciągnąc matkę za suknią)

Mamo, mamo, w kolej.

BIBISIA

Dobrze, aniołki. (Idzie z nimi w głąb pokoju, ustawia trzy krzesełka jedno

za drugim i wiąże za nogi. Dzieci pomagają jej w tej robocie, wyciągają z

kieszeni sznurki i podają do wiązania).

TARAPATKIEWICZ

Więc powiadasz ciotka, że bratowa tu teraz -wszystkim? Mówią, że podobno

dobra?

CIOTKA

(rusza ramionami)

Nie jadłam jej, to nie wiem, ale mam oczy i widzę, co się święci. Dość

spojrzeć na nich, żeby odgadnąć, co go czeka. On stary, a ona młoda.. Obym

nie wymówiła" tego w złą godzinę, ale zdaje

Krewniaki Strona 97/301

Bałucki Michał

mi się, że się to źle skończy.

TARAPATKIEWICZ

(zainteresowany) E? ... więc ciotka myśli? ...

CIOTKA

Ja nic nie myślę - uchowaj Boże, żebym miała co złego myśleć; jednak mam

najsilniejsze przekonanie, że on z nią szczęśliwym nie będzie.

TARAPATKIEWICZ

Pewnie zalotna?

CIOTKA

Do kogóż będzie się zalecać, kiedy tu nikt nie bywa;.

Krewniaki Strona 98/301

Bałucki Michał

ale gdyby się trafiła sposobność, to ja bym trzech groszy nie dała.

TARAPATKIEWICZ

Tak? To pan brat Bogu dziękować powinien, że będzie nas miał przy swoim

boku, bo Bibisia będzie jej strzec jak oka w głowie, a przy tym widok

dwojga małżonków tak kochających się, jak ja i Bibisia, to także coś

znaczy.

BIBISIA

O! to wiele znaczy.

(Dzieci ciągną stołki po scenie i gwiżdżą, jadą po pokoju na lewo przez

pierwsze drzwi).

CIOTKA

(zrywa się)

Nie, to nie do wytrzymania, co te dzieci wyrabiają, chodź, Piniu,

pójdziemy do siebie. To piekło

Krewniaki Strona 99/301

Bałucki Michał

prawdziwe! (Odchodzi szybko drugimi drzwiami na prawo, zatykając sobie

uszy).

BIBISIA

(patrzy na męża, a on na nią przez chwilę pytającym

wzrokiem)

Ciekawam, co jej to może szkodzić, że niebożęta bawią się trochę?

TARAPATKIEWICZ

Dlatego że nie opływamy teraz w dostatki, że potrzebujemy chwilowo ich

pomocy, to im wszystko za wiele.

BIBISIA

Oj, krewniacy!... ja powiadam: da ci ród, umrzesz wprzód.

Krewniaki Strona 100/301

Bałucki Michał

TARAPATKIEWICZ

Uważasz ty, jak oni się pochowali przed nami! jak przed zarazą. Ani brata,

ani pani bratowej. Ślicznie nas przyjmują, nie ma co mówić.

(Słychać wrzask i płacz za sceną). A to co?

BIBISIA

To Fipcio krzyczy — Jezu Kobylański? co tam się stało? (Biegnie na lewo za

drzwi).

Scena dziesiąta

TARAPATKIEWICZ, HIPCIO, LOKAJ, BIBISIA, FIPCIO, później REGINA, JÓZIA.

HIPCIO

(wchodzi z lewej strony, becząc).

TARAPATKIEWICZ

Co się tam stało? Hipciu!

Krewniaki Strona 101/301

Bałucki Michał

HIPCIO

(płacze)

E, e, ech - Fipcio pociągnął figulę za nogę, a figula byla niegrzeczna i

dala mu w leb, co się aż przewrucil.

BIBISIA

(prowadzi za rękę zadraśniętego trochę na czole Fipcia,

za nią Lokaj)

Patrz, ojcze, co za nieszczęście, cały skrwawiony, zdrapany do krwi! na

Boga, wody, kompresy, prędzej!...

REGINA

(wchodząc w fartuszku, do Lokaja)

Co się tu dzieje?

Krewniaki Strona 102/301

Bałucki Michał

Ten malec zbił figurkę w pańskim pokoju.

REGINA

Cóż to. za państwo?

LOKAJ

Nie wiem.

BIBISIA (do Reginy)

I cóż panna stoisz jak malowana? Dajże przecie wody, czy nie widzisz, że

dziecko trzeba obmyć?

TARAPATKIEWICZ (niecierpliwie)

Ta ruszże się panna raz!

REGINA Józiu! daj temu państwu wody i idź poproś mego męża.

Krewniaki Strona 103/301

Bałucki Michał

BIBISIA

Męża? - to pani może...

TARAPATKIEWICZ

(wyciągając ręce)

Bratowa! najukochańsza bratowa nasza" - Bibisiu, uściskajcie się. To moja

żona - Bibisia.

BIBISIA

(rzucając się z otwartymi rękoma)

O, my, kobiety, rozumiemy się!...

TARAPATKIEWICZ

A ja, Tarapatkiewicz, cioteczny brat męża. Dzierżawę diabli wzięli; bez

dachu, bratowo, dobrodziejko, a to nasze aniołki - wszyscy pod wasze

opiekuńcze skrzydła. Wszak nam nie odmówicie pomocy? .

Krewniaki Strona 104/301

Bałucki Michał

REGINA

(odurzona)

Jestem pewna, że mój mąż zrobi dla państwa, co tylko będzie można. Ale

najprzód, żebyście się pomieścili wygodnie.

TARAPATKIEWICZ

Byle kącik, bratowo.

BIBISIA

Głównie dla dzieci.

REGINA

Umieszczę państwa w moim pokoju.

TARAPATKIEWICZ

Tyle łaski, bratowo, dobrodziejko, chodźmy, Bibisiu.

Krewniaki Strona 105/301

Bałucki Michał

REGINA

(do Lokaja)

Zabierz te rzeczy. Służę państwu. (Do Józi) A ty sprzątnij tę potłuczoną

figurę, żeby pan nie zobaczył. (Idzie za Tarapatkiewiczami na lewo do

drugich dxzwi) Co się dzieje, co się dzieje ... (Wychodzą).

LOKAJ

(zbierając rzeczy)

Skaranie boskie z takimi gośćmi! Cały dom do góry nogami przewrócą. Jak tu

porządku dopilnować!

JÓZIA

(wynosi kawałki w chusteczce)

Weź te czerepy i schowaj, zanim pan przyjdzie ... Już idzie, spiesz się.

(Lokaj wychodzi środkowymi drzwiami).

Krewniaki Strona 106/301

Bałucki Michał

Scena jedenasta

DYREKTOR, ANDZIA, JÓZIA.

ANDZIA

(wchodzi żywo zarumieniona)

A, jak mamę kocham, to okropność.

DYREKTOR

(z pierwszych drzwi, z prawej strony) A ty czegoś taka zadyszana? dlaczego

tak biegłaś?

ANDZIA

Wyobraź sobie, kuzynku, co mnie spotkało. Jakiś nieznajomy człowiek

przyczepił się do mnie na ulicy i zaczął mnie się rozpytywać: dokąd idę —

skąd — po co i czy może mnie odprowadzić?

DYREKTOR

Krewniaki Strona 107/301

Bałucki Michał

No?

ANDZIA

Czekaj, szwagierku, niech trochę tchu nabiorę... ach, patrz, jak mi

jeszcze serce bije.

DYREKTOR

I cóż mu powiedziałaś?

ANDZIA

A nic - nie odzywałam się wcale, tylko przyśpieszyłam kroku, myślałam, że

sobie pójdzie swoją drogą, ale gdzie tam: on także przyśpieszył kroku,

podniósł jakiś mój sprawunek, który ze strachu upuściłam, oddał mi go,

szedł tuż obok mnie i ciągle mi coś mówił. Nie wiem, co mówił, bo myślałam

tylko o tym, żeby jak najprędzej dostać się do domu. Już byłam w bramie,

kiedy uczułam nagle, że wziął mnie za rękę. Wyrwa-

Krewniaki Strona 108/301

Bałucki Michał

łam się jak oparzona i pobiegłam co tchu na górę. Prawda, szwagrze, że to

okropna impertynencja.

DYREKTOR

Spodziewam się.

ANDZIA

Jeszcze cała drżę ze strachu.

JÓZIA

A to strach, czego ta młodzież teraz nie wyprawia, że doprawdy, porządnej

kobiecie nie podobna pokazać się samej na ulicy!

DYREKTOR

(od okna) Czy to przypadkiem nie ten, co tam stoi przed bramą?

ANDZIA

(patrząc)

Tak, to ten sam.

Krewniaki Strona 109/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

O, musimy paniczowi podziękować za tę grzeczność, że się fatygował

odprowadzając cię. Idź do swego pokoju; ja się tu już rozprawię z tym

jegomościa.

ANDZIA

Daj mu szwagier porządną nauczkę, żeby na drugi raz nie robił tego.

(Odchodzi przez drugie drzwi na lewo).

DYREKTOR

Poczekaj, paniczu, nie ujdzie ci to na sucho. Dam ci nauczkę, że ruski

miesiąc popamiętasz. Józiu! zejdź na dół i poproś tego kawalera, co tam

koło bramy się przechadza. Powiedz, że go panienka prosi.

JÓZIA

(zdziwiona)

Panienka?

Krewniaki Strona 110/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

Tak mów, jak ci każę; potem wprowadzisz go bocznymi wschodami do mego

pokoju i dasz mi znać.

JÓZIA

(na stronie)

A to będzie zabawne, jak bozię kocham. (Klaszcze w ręce z uciechy i

wybiega środkowymi drzwiami).

DYREKTOR

(w oknie)

Jak na Don Juana ulicznego, to wcale niepoczesną minę ma ten facet.

Wygląda, jakby co dopiero ze szpitala wracał — śliczna młodzież! Aha,

Józia zbliża się do niego. Może nie - zechce przyjść i zwąchał pułapkę.

Gdzie tam — ruszył od razu, ucieszony, w podskokach. Będziesz ty skakał,

paniczu!

LOKAJ

(wchodząc z lewej strony)

Krewniaki Strona 111/301

Bałucki Michał

Pani prosi pana, bo jacyś państwo przyjechali.

DYREKTOR

Co za państwo?

LOKAJ

Podobno krewni wielmożnego pana.

DYREKTOR

(do siebie)

Krewni?

(do Lokaja) Powiedz Józi, że zaraz tu wrócę. (Wychodzi na lewo).

JÓZIA

(wchodzi pierwszymi drzwiami z lewej strony i zamyka je na zasuwką) Tak,

siedź sobie teraz, ptaszku.

Krewniaki Strona 112/301

Bałucki Michał

LOKAJ

A panna Józia co za ptaszka złapała?

JÓZIA

Dudka. Gdzie pan?

LOKAJ

Zaraz przyjdzie.

DYREKTOR

(w chodząc)

A co? jest?

JÓZIA

(pokazuje na drzwi)

Już w pułapce, proszę pana.

DYREKTOR

(do Lokaja, który chce odejść) Zostań — będziesz mi potrzebny.

Scena dwunasta

DYREKTOR, JÓZIA, LOKAJ, DU M S KA, po chwili BIBISIA.

DUMSKA

Czy to prawda, że siostrę twej żony napastował jakiś młodzieniec?

DYREKTOR

Będziemy mu właśnie płacić za tę grzeczność.

CIOTKA

Napastował, a co? A ja jej zawsze mówiłam: „Nie chodź sama, bo o przypadek

nie trudno", ale czy to chce po-

Krewniaki Strona 113/301

Bałucki Michał

słuchać starszych? Teraz gaje chce być mędrszym od kury.

BIBISIA

(wpada zaaferowana) Gdzie on jest? gdzie on jest? pokażcie mi go!

CIOTKA

A ty tu po co?

BIBISIA

Ja tylko tak z daleka chcę się przypatrzyć temu sodomczykowi — ja

przepadam za szkandałami, a u nas na wsi, jak rok długi, nic podobnego się

nie trafi.

DYREKTOR

Ależ, kobiety! przez miłość boską, to przecież nie wypada, żebyście wy

były przy tym obecne.

BIBISIA

Krewniaki Strona 114/301

Bałucki Michał

Szwagrze najdroższy, pozwól choć tysię, tysieczkę zobaczyć.

DYREKTOR

Co was to obchodzić może?

DUMSKA

(z godnością)

A, przepraszam cię, Felisiu - właśnie, że bardzo obchodzi. Tu nasz honor

niewieści wspólnie dotknięty. Dzisiejsza młodzież nie szanuje ani godności

kobiety ...

CIOTKA

Ani wieku.

DUMSKA

(rzucając na nią groźne spojrzenie) Ja o wieku nie mówię.

Krewniaki Strona 115/301

Bałucki Michał

CIOTKA To przepraszam.

DUMSKA

Cóż powiecie, że mnie samej we Lwowie wydarzyło się coś podobnego.

DYREKTOR

(z uśmiechem) E! żartuje kuzynka.

DUMSKA

Jak mojemu Napciowi szczęścia życzę. Idę sobie przez Hetmańskie Wały

wieczorem...

DYREKTOR

A, wieczorem, po ciemku.

Krewniaki Strona 116/301

Bałucki Michał

DUMSKA

Wtem zbliża się do mnie 'jakiś przystojny, młody kawaler i pyta się, czy

może mnie odprowadzić. Ja mu mówię: „Mój panie - mówię - bardzo poroszę".

A on nic, tylko - idzie ...

DYREKTOR

I od pierwszej latarni wrócił się, nieprawda?

DUMSKA

Wrócił się, bom mu rozkazała stanowczo.

Krewniaki Strona 117/301

Bałucki Michał

Scena trzynasta

CIŻ i REGINA.

REGINA (z lewej strony)

Mężusiu, czy to prawda, że tu ma być jakaś egzekucja z tym jegomością, co

napastował Andzię?DYREKTOR

Tak, chcę go przykładnie ukarać.

REGINA

Czy to warto robić sobie tyle zachodu z podobnym człowiekiem? Pokaż mu

drzwi — to dosyć. Jeżeli w gruncie nie zepsuty jeszcze, to mu wystarczy

takie upokorzenie, a złego i kijem nie naprawisz.

DUMSKA

Pozwól sobie powiedzieć, moja kuzynko, że pobłażliwość w tym względzie

byłaby zbrodnią.

CIOTKA

(z naciskiem)

Kto zbytecznie pobłaża drugim, widocznie i sam pobłażania potrzebuje.

Krewniaki Strona 118/301

Bałucki Michał

REGINA

Któż go z nas nie potrzebuje, moja ciotko?

BIBISIA

Jak to? Miałożby się to skończyć bez szkandału? Nie daj, wielki Boże! Ja

się już tak cieszyłam!

DYREKTOR

Otwórz drzwi, Józiu ... Prosimy kawalera tu bliżej, o! - widocznie

kawalerowi nogi nie dopisują ze strachu. Antoni, idź no pomóż temu panu

wyjść.

DUMSKA

(półgłosem, ale z naciskiem) Tylko od razu ostro na niego.

BIBISIA

Drżę cała z niecierpliwości.

Krewniaki Strona 119/301

Bałucki Michał

NAPCIO

(za sceną drżącym głosem)

Ale bo ja, bo ja...

DYREKTOR

Prosimy bliżej.

Scena czternasta

CIŻ, NAPCIO, prowadzony przez Lokaja.

NAPCIO

Krewniaki Strona 120/301

Bałucki Michał

Bo ja pomyliłem się.

DUMSKA

(ujrzawszy Napcia)

Napcio! mój Napcio najdroższy! (Biegnie z otwartymi rękoma i zasłaniając

syna sobą, mówi patetycznie) Chyba po moim trupie: to mój syn!

WSZYSCY

Syn - Napcio! - cha! cha! ... cha. (Kurtyna spada).

Krewniaki Strona 121/301

Bałucki Michał

AKT II

Kancelaria Dyrektora. Po prawej stronie wielkie biuro, założone papierami;

po lewej czarna kanapa; na boku fotele, łóżko parawanem zastawione; dalej

umywalnia. Drzwi z prawej strony, z lewej i w środku.

Scena pierwsza

DYREKTOR, REGINA, LOKAJ.

REGINA

(do Lokaja)

Parawan postaw tu przed łóżkiem, umywalnię posuń dalej ku drzwiom — tak; a

teraz kanapę bliżej okna.

DYREKTOR

Krewniaki Strona 122/301

Bałucki Michał

(wchodząc z prawej strony)

A to co. za ruinacja w moim biurze?

REGINA

Urządzam (tu. dla ciebie tymczasem sypialnię, bo w twoim pokoju

zainstalowała się Dumska.

DYREKTOR

To nie ma już innego miejsca dla niej?

REGINA

A nie ma. W moim pokoju umieściłam Tarapatkiewiczów, ja przeniosłam się do

Andzi, a ty musisz tutaj - cóż robić?

Krewniaki Strona 123/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

Mogła przecież Dumska przenieść się do ciotki!

REGINA

Czy to nie znasz ciotki? Pomyśl, co by to było gadania, narzekania. E,

dobrze ci będzie tutaj.

DYREKTOR

Ależ to biuro, miejsce urzędowe.

REGINA

No, to przecie powadze biura nie zaszkodzi, że się w nim prześpisz. Musimy

się mieścić, jak można. To darmo.

DYREKTOR

Czemuż nie staną sobie w hotelu?

REGINA

Krewniaki Strona 124/301

Bałucki Michał

Widać, że im u nas przyjemniej. Me wypada ich przecie wypraszać z domu. Co

by sobie pomyśleli o nas, o mnie. Wszak to zawsze krewni.

DYREKTOR

(z niechęcią)

E! krewni! krewni! Dużo by o łym gadać. Jak byłem biedny i z trudnością

dobijałem się kawałka chleba, to żaden z nich ani się nie odezwał. Mógłbym

był przysiąc, że nie mam żadnych krewnych, a teraz się pokazało, że ich

mam za wiele.

REGINA

(uderza go lekko po ręce)

Wstydź się tak mówić. Myślałby kto, żeś w istocie taki samtolub.

DYREKTOR

Samolubem nie jestem, ale moja droga, żeby nie mieć

Krewniaki Strona 125/301

Bałucki Michał

spokojnego kącika w swoim własnym domu, to przecież za wiele. Wszystko do

góry nogami poprzewracane, cały porządek zburzony, a te dzieci, te hałasy,

to desperacja!

REGINA

E! wygodniś z ciebie. Żeby też nie poświęcić przez dni kilka swoich

przyjemności, wygódek, dla drugich. Znać w tobie jeszcze starego kawalera.

DYREKTOR

Nie idzie mi tylko o mnie samego, ale i ty męczysz się niepotrzebnie. Od

wczoraj nie spoczęłaś jeszcze prawie.

REGINA

To mniejsza, byleby oni byli zadowoleni. Ja bym rada dogodzić im we

wszystkim, bo mi idzie o to, żeby twoja rodzina pokochać mnie mogła.

Krewniaki Strona 126/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

I długo oni myślą tu bawić?

REGINA

(wzruszając ramionami) Trudno ich się było o to pytać.

DYREKTOR

Skąd im się to wzięło, że tak na raz zjechali się tutaj? Czy ci nic nie

mówili?

REGINA

Owszem, powiedzieli mi, że chcieli powinszować ci nominacji na dyrektora.

DYREKTOR

No, temu najmniej wierzę.

Krewniaki Strona 127/301

Bałucki Michał

REGINA

(poprawia mu krawat)

A przy tym chcą podobno prosić cię o jakieś miejsce sekretarza — tu, w

banku.

DYREKTOR

Eto chce prosić?

REGINA

No, Dumska dla Napcia, a pan Kajetan dla siebie.

DYREKTOR

W imię Ojca i Syna! Czy się tym ludziom w głowach poprzewracało?

REGINA

Dlaczego? cóż to tak niepodobnego?

DYREKTOR

Krewniaki Strona 128/301

Bałucki Michał

Ależ zmiłuj się! Napcio próżniak, nic nie umie.

REGINA

Matka utrzymuje, że ma ogromne zdolności...

DYREKTOR

Do lampartki. A Tarapatkiewicz nie ma najmniejszego pojęcia o interesach

bankowych.

REGINA

On także biedny - stracił wszystko.

DYREKTOR

Moja kochana, przecież bank nie jest towarzystwem dobroczynności. Ile

mogłem, wspierałem ich, ale ci ludzie mają szczególniejszy talent

puszczania pieniędzy. Miliony byłoby jeszcze dla nich za mało. I on chce

zostać sekretarzem banku!... no, wiecie państwo, to także oryginalny

koncept.

Krewniaki Strona 129/301

Bałucki Michał

REGINA

(głaszcze go)

A jednak, gdybyś chciał tylko ...

DYREKTOR

Ależ, moja kochana, wyperswaduj sobie.

REGINA

Jak to, więc mi stanowczo odmawiasz?

DYREKTOR

Całkiem, stanowczo, moja droga.

Scena druga

CIŻi CIOTKA.

Krewniaki Strona 130/301

Bałucki Michał

REGINA

Ach, dobrze, że cioteczka idzie. Pomożesz mi uprosić mojego pana męża,

który dziś twardy jak skała. Niech cioteczka wstawi się za mną.

CIOTKA

(rusza ramionami)

To także trafiłaś! Ja, wstawić się, Boże! A cóż ja u niego znaczę? Czy to

on uważa co na moje słowa? Lada służący więcej znaczy niż ciotka rodzona.

DYREKTOR

Przecież ciotka nawet nie wiesz, o co chodzi?

CIOTKA

Tak, ciotka nic nie wie, ciotka głupia, co by ona wiedziała?!

Krewniaki Strona 131/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

(zbliża się do niej zniecierpliwiony)

Ależ pozwólże ciotka powiedzieć sobie...

CIOTKA

(do Reginy)

Widzisz, ledwiem się słóweczko odezwała, jak już wsiadł na ranie! jak na

ostatnią wyrobnicę. O! co ja tu znoszę w tym domu, to jednemu Bogu tylko

wiadomo.

DYREKTOR

(jak wyżej) Ależ ...

REGINA

(półgłosem)

Mężusiu! nie unoś się, proszę cię.

Krewniaki Strona 132/301

Bałucki Michał

CIOTKA

Pozwól mu, ja do tego przyzwyczajona. Nie mam nawet prawa żądać lepszego

obchodzenia się ze mną. Powinnam jeszcze Bogu dziękować, że mi drzwi nie

pokaże. (Płacze).

DYREKTOR

(w pasji, chodząc)

Nie, to zwariować można z taką kobietą.

REGINA

(głaszcząc go)

Widzisz, dla samej ciotki powinieneś to zrobić, żeby nie myślała, że ją

masz za nic.

CIOTKA

On by też co dla mnie zrobił!

Krewniaki Strona 133/301

Bałucki Michał

REGINA

No, mężusiu ....

DYREKTOR

(zniecierpliwiony)

Ależ, kobiety! na miłość boską, czego wy ode mnie chcecie?

REGINA

Widzisz, już się unosisz. Nie można z tobą nawet spokojnie pogadać..

DYREKTOR

(usiłując być spokojnym)

No, więc nie unoszę się. (Cicho) Czegoż wy ode mnie chcecie?

REGINA

Przecież wiesz, o co idzie?

Krewniaki Strona 134/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

Ta posada jest już zajętą.

REGINA

Przez kogo?

DYREKTOR

Przez człowieka, który zasługuje na nią, bo jest zdolny, pracowity i

wykształcony w swoim zawodzie.

REGINA

Ja bym sądziła, że przecież krewny powinien mieć pierwszeństwo.' ' -

CIOTKA

Co u niego krewni znaczą?! Lada jaki przybłęda więcej ma poważania,

uznania, niż własna krewna.

Krewniaki Strona 135/301

Bałucki Michał

REGINA

Wszak to obowiązkiem naszym protegować krewnych.

DYREKTOR

Dosyć już mamy w banku tych protegowanych kuzynków. Nie chcę, aby mnie

zarzucano coś podobnego.

CIOTKA

Tak, to najłatwiej się wymówić i umyć ręce od wszystkiego.

DYREKTOR

Moja ciociu, proszę nie wtrącać się do rzeczy, na których się ciotka nie

rozumiesz.

CIOTKA

Więc mnie już, jako ciotce, nie wolno się nawet odezwać? Dobrze — kiedy

tak, to nie pisnę ani słóweczka. Ja się na niczym nie rozumiem. (Płacze).

Krewniaki Strona 136/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

A, to świętej cierpliwości trzeba! (Chodzi).

REGINA

(zbliżając się)

Mężusiu, proszę cię.

DYREKTOR

Maja droga, dajże mi ty przynajmniej święty pokój. A to skaranie boskie z

tymi niewiastami! (Wychodzi szybkim krokiem).

REGINA

A to się mój pan mąż uparł! (Siada) Nigdy go jeszcze takim nie

widziałam...

Krewniaki Strona 137/301

Bałucki Michał

CIOTKA

To go nie znasz jeszcze. To tyran, despota!

REGINA

(z uśmiechem) Kto, Feliś?

CIOTKA

Tak, tak.

REGINA

Ależ....

CIOTKA

Śmiej się, śmiej. Zapłaczesz ty jeszcze nieraz gorzko na niego —

zobaczysz. Dopiero przyznasz, że ciotka miała słuszność.

REGINA

Krewniaki Strona 138/301

Bałucki Michał

(serio)

Miałżeby udawać tylko dobroć, miłość?

CIOTKA

Piękna mi taka miłość, kiedy nawet takiej bagatelki nie chciał zrobić dla

ciebie.

REGINA

Może nie mógł.

CIOTKA

Tak, nie mógł. A ciekawam, od kogo to zależy, jeśli nie od niego.

REGINA

Gdyby tak było, miałabym wielki żal do niego. To byłoby nielitościwie z

jego strony odmawiać mi, kiedy go tak prosiłam. (Siada zadąsana i

chusteczką ociera usta).

Krewniaki Strona 139/301

Bałucki Michał

Scena trzecia

DUMSKA, CIOTKA, REGINA. DUMSKA

(z papierosem)

Dzień dobry, moje kochane, dzień dobry cioci. A wam co się stało? Ciotka

ma oczy zapłakane, Reginka smutna —co się tu stało?

CIOTKA

A, szanowny mężulek talk jej uprzyjemnia życie. Ja powiadam: my kobiety,

to tylko do cierpień stworzone na tym świecie.

DUMSKA

O cóż poszło?

CIOTKA

Czy ja wiem? Podobno o jakąś posadę czy coś.

Krewniaki Strona 140/301

Bałucki Michał

DUMSKA

(żywo)

Może o posadę Napcia? (Do Reginy) Czy mówiłaś z nim

o tym?

REGINA

(zadąsana)

Tak - i odmówił.

DUMSKA

Odmówił? Napciowi odmówił? Ależ to o pomstę woła do nieba. Ja mu awanturę

zrobię, jak Napcia kocham, zrobię. Żeby on miał nie dostać tej nędznej

posady, taki geniusz - a! to świat się kończy! Toby już trzeba być nie

wiedzieć czym, żeby odmówić coś podobnego,

i to własnej żonie ... (Idzie do niej z wyrazem wielkiego

Krewniaki Strona 141/301

Bałucki Michał

współczucia, ściskając ją) Biedna męczennico! teraz ci się nie dziwię, że

płaczesz.

REGINA

Ależ ja wcale nie myślę płakać, (kuzynko.

DUMSKA

(tuląc ją do siebie)

Wypłacz się, moja droga, tu na sercu kochającej cię istoty. O! my,

kobiety, rozumiemy się, nieprawda?

REGINA

Ależ, moja kuzynko...

DUMSKA

(nie zważając na nią)

Krewniaki Strona 142/301

Bałucki Michał

Poświęciłaś mu młodość, piękność - i teraz takiej doczekać się nagrody,

o! to 'boli! ja wiem, jak to boli. (Ociera oczy chustką).

REGINA

(wesoło)

Ależ, kuzynko droga, talk znowu źle nie jest. Odmówił mi, to prawda, ale

może miał słuszne powody, kto wie? Zresztą to dopiero po pierwszy raz

przytrafiło się coś podobnego.

DUMSKA

Właśnie pierwszy raz, to najważniejszy, moja droga. Ty nie wiesz jeszcze o

tym, ale ja, jako doświadczona, mogę ci powiedzieć, że od pierwszego razu

zależy wszystko, całe wasze dalsze pożycie. Jeżeli teraz ustąpisz, to

nigdy potem nie będziesz miała swojej woli. Tak, tak - pierwszy raz to

najważniejszy. Mój mąż także z początku ostro się stawiał, ale nie dałam

się i był potem bardzo dobrym mężem. Pamiętaj to sobie.

Krewniaki Strona 143/301

Bałucki Michał

Scena czwarta

CIŻi TARAPATKIEWICZ z BIBISIĄ.

TARAPATKIEWICZ

(któremu Ciotka, odchodząc na prawo, coś przez chwilą

opowiadała, zbliża się do Reginy drobnym krokiem,

z miną wyrażającą głębokie współczucie)

Biedna, nieszczęśliwa bratowo! cierpisz — i to dla nas.

REGINA

(z lekką niecierpliwością)

Ależ, państwo, nie przesadzajcie znowu.

TARAPATKIEWICZ

(nie zważając, mówi)

O! bądź pewna, że my współczujemy, z tobą, jakby to nas samych spotkało.

Krewniaki Strona 144/301

Bałucki Michał

REGINA

Kiedy nie wiecie nawet...

TARAPATKIEWICZ

Wiemy, wiemy wszystko - ciotka nam właśnie mówiła. Zacna, poczciwa

bratowa!... tego doczekać się od własnego męża!...

BIBISIA

O, ci mężczyźni - to tyrani!

TARAPATKIEWICZ

(czule)

Bibisiu, przecież nie wszyscy.

BIBISIA

O, ja nie mówię o tobie, serce; takiego jak ty, to ze świecą by drugiego

nieprędko znalazł.

Krewniaki Strona 145/301

Bałucki Michał

TARAPATKIEWICZ

(wzruszony)

Bibisiu najdroższa! (ściskają się) patrz, bratowo! po dwunastu latach

pożycia.

BIBISIA

Pan brat powinien !by sobie brać przykład z Kajtusia. Sama łagodność.

TARAPATKIEWICZ

Bądź spokojna, bratowo, my nie damy cię pokrzywdzić. Masz w nas

nąjżyczliwiszych przyjaciół, którzy w każdej chwili staną przy tobie. I

gdyby nawet potrzeba postawić się ostro panu bratu, to się postawię, jak

Boga kocham.

DUMSKA

Należysz już do naszej rodziny, słusznie ci się więc od nas należy pomoc i

opieka. Któż, jeżeli nie

Krewniaki Strona 146/301

Bałucki Michał

krewni, ujmie się za tobą?

REGINA

Nie widzę jednak powodu, dlaczegoby...

TARAPATKIEWICZ

(przerywając jej)

Powiem bratu: „Bracie - powiem - dostałeś za żonę kobietę młodą, uczciwą,

dobrze wychowaną; umiejże ją szanować, bo inaczej z nami będziesz miał do

czynienia".

DUMSKA

Tak, tak, z nami wszystkimi. I radzę ci: nie ustępuj, dopóki nie zrobi, co

chcesz. Pamiętaj, że my za tobą. Ja na twoim miejscu, tobym mu zagroziła

nawet separacją.

Krewniaki Strona 147/301

Bałucki Michał

BIBISIA

Nie ma jak separacją.

TARAPATKIEWICZ

Ja bratowej ułatwię wszystko w konsystorzu; mam tam dobrego znajomego.

Wiesz, Bibisiu, syn Chlipalskich jest tam sekretarzem.

BIBISIA

Prawda!

DUMSKA

A tymczasem będziesz mogła mieszkać u mnie, urządzę ci mieszkanko jak

pieścidełko. Czegoż się śmiejesz? Cóż tak śmiesznego?

REGINA

Zlitujcież się, państwo! jakże się nie śmiać, kiedy tak na poczekaniu

doprowadziliście mnie do separacji z moim mężem.

Krewniaki Strona 148/301

Bałucki Michał

TARAPATKIEWICZ

(cofając się)

Ja? uchowaj Boże! Bibisia świadkiem. To kuzynka (pokazuje na Dumską).

DUMSKA

Co, ja? A wiecie państwo, to sławne!

TARAPATKIEWICZ

No, niech bratowa sama powie.

DUMSKA

(z godnością)

Mój panie! wszyscy znają mnie z tej strony, że nigdy nie byłam

intrygantką; to tylko mogą robić ludzie, którym może zależeć na tym, żeby

siać ziarno niezgody

Krewniaki Strona 149/301

Bałucki Michał

między małżeństwo. (Zbliżając się do Tarapatkiewicza, tonem mentorskim)

Moja rada, najlepiej nie wtrącać się w cudze sprawy. Co między małżonkami,

to do tego nic nikomu. Nie kładź palca między drzwi, bo ©i go

przyskrzypną. (Zwracając się do Reginy, półgłosem) Wymówiłam mu za ciebie.

TARAPATKIEWICZ

(który cofał się przed mówiącą, osłupiały z zadziwienia)

Słyszysz, Bibisiu! ona teraz wszystko na mnie. A wiecie państwo, to

doskonałe.

DUMSKA

A kto mówił o konsystorzu?

TARAPATKIEWICZ

Ja powiedziałem dopiero, kiedy pani zaczęłaś mówić o separacji bratowej.

DUMSKA

Co, ja o separacji bratowej? Śmiesz mi pan to w oczy mówić? (idzie ku

niemu).

Krewniaki Strona 150/301

Bałucki Michał

TARAPATKIEWICZ

(jak wyżej)

Bibisiu! przecież słyszałaś?

BIBISIA

(załamując race)

Jezu Kobylański, jak można tak się zapierać! Jak to? nie mówiłaś pani, że

gdybyś była na miejscu bratowej ...

DUMSKA

(z naciskiem)

Gdybym była! a! to wielka różnica, ale nią nie jestem. Mówiłam, to mówiłam

o sobie, a przecież mnie wolno

Krewniaki Strona 151/301

Bałucki Michał

mówić o sobie, co mi się podoba, tego mi nikt nie zabroni. Ja mojemu

mężowi mało sto razy groziłam separacją, a jednak żył ze mną jak

najprzykładniej do samej śmierci.

TARAPATKIEWICZ

(z uczuciem)

A jeżeli się odezwałem, to tylko przez moje dobre serce, bo mi żal pani

bratowej,, że przez nas cierpieć musi. O! ja wiem, zacna istoto, jaką ci

to boleść sprawia, że twój mąż własnemu bratu odmawia mizernej posady

sekretarza.

DUMSKA

Co? co? posady sekretarza dla niego? (Do Reginy) Kuzynko, co on plecie? W

głowie mu się chyba przewróciło. Wszak to dla Napcia prosiłaś?

REGINA

Krewniaki Strona 152/301

Bałucki Michał

Prosiłam za jednym i za drugim, zostawiając wybór mężowi.

DUMSKA

Ależ, moja droga, gdzież ten na sekretarza? to kpiny chyba!

TARAPATKIEWICZ

(płaczliwie) Słyszysz, Bibisiu?

BIBISIA

Wypraszam sobie podobną poufałość do mojego męża.

TARAPATKIEWICZ

Ja jestem człowiek uczciwy i porządny, a nie żaden lampart, jak pani syn.

Krewniaki Strona 153/301

Bałucki Michał

DUMSKA

(z oburzeniem) Co? Napcio lampart? śmiesz mi to pan powiedzieć!

TARAPATKIEWICZ

(stawiając się)

Śmiem, bom widział.

DUMSKA

Coś pan widział?

TARAPATKIEWICZ

To jest właściwie nie ja, ale Bibisia, kiedy wracała dziś z kościoła,

widziała, jak syn pani prowadził się z jakąś lafiryndą ogródkową pod rękę.

DUMSKA

Potwarz! kalumnia! On ssani wam to powie w oczy. Napciu! Napciu! chodź

bronić honoru twego przed tymi oszczercami. (Wybiega na lewo).

Krewniaki Strona 154/301

Bałucki Michał

TARAPATKIEWICZ

Jak mi Boga przy śmierci trzeba, tak prawda, pani bratowo. A niech Bibisia

powie.

BIBISIA

Na Ewangelię przysięgnę, że szedł z taką ....

REGINA

Z jaką?

BIBISIA

No, nie trzeba bratowej mówić, z taką damą ... ogródkową.

REGINA

Skądże to bratowa wnosi?

Krewniaki Strona 155/301

Bałucki Michał

TARAPATKIEWICZ

Już, jak Bibisia mówi, to bratowa może wierzyć, ona się zna na tym.

Zresztą to mu z oczu zaraz wyczytać można, że chłopak lampart, utracjusz.

I takiemu pędziwiatrowi chce się posady sekretarza! Bratowo najdroższa!

nie idzie mi już o mnie, ale o was. Zgubicie siebie, zgubicie instytucję,

jeżeli to zrobicie.

BIBISIA

I zgubicie dusze wasze. Bo to byłoby grzechem o pomstę do nieba wołającym,

żeby mój Kajtuś nie dostał tej posady. Twój mąż powinien Bogu dziękować,

legając i wstając, że dostanie takiego człowieka.

TARAPATKIEWICZ

Pamiętaj sobie, bratowo, moje słowa, że jeżeli dacie posadę temu

lampartowi, to będziecie żałować, na duszę, na ciało.

Krewniaki Strona 156/301

Bałucki Michał

REGINA

(wzruszając ramionami)

Ależ ja wcale nie upieram się za nim. Prosiłam męża, bo mnie o to

obligowała Dumska, równie jak i wy. Nie mogłam jej przecie odmówić.

TARAPATKIEWICZ

Powinnaś była bratowa odmówić - ona nie warta tego. Bratowa nie wiesz, co

to za język u tej baby - żywemu i umarłemu nie daruje. A niech Bibisia

powie, co ona przed nią na bratową wygadywała.

BIBISIA

(składając ręce i wznosząc oczy)

Nie śmiałabym nawet wszystkiego powtórzyć.

Krewniaki Strona 157/301

Bałucki Michał

TARAPATKIEWICZ

Słyszysz bratowa? nie śmiałaby powtórzyć. (Czule) Bibisia jest kobietą z

sercem — powiadam bratowej., że poszukać takiej drugiej. Zobaczysz

bratowa, jaki my tu raj stworzymy sobie, gdy będziemy mieszkać razem pod

jednym dachem.

(Słychać za sceną krzyk dzieci).

HIPCIO

(za sceną z całego gardła)

Mamo! Fipcio mnie bije. No! (Płacze) Mamo! tato!

TARAPATKIEWICZ

Jestem pewny, że pokochacie się z Bibisią jak rodzone

siostry.

(Znowu słychać krzyk).

REGINA

Żeby sobie te malcy co złego nie zrobiły.

Krewniaki Strona 158/301

Bałucki Michał

TARAPATKIEWICZ

To nic, to one się 'tylko tak bawią. Zawsze robaczki takie szczebiotliwe,

wesołe, powiadam bratowej: satysfakcja prawdziwa patrzeć na te dzieci.

HIPCIO

(za sceną)

Mamo! .

FIPCIO

(równocześnie drze się)

Tato!

BIBISIA

Zaraz idę, lubaszki, zaraz. Ojcze, Fipcio cię woła. (Idzie na prawo).

Krewniaki Strona 159/301

Bałucki Michał

TARAPATKIEWICZ

Idę, idę. (Wraca do Reginy) Bratowo najdroższa, jeżeli nie dla nas, to dla

tych niewinnych aniołków pamiętaj o nas! przyczyń się za nami. (Całuje ją

w ręką i ocierając oczy, odchodzi za żoną).

Scena piąta

REGINA, DUMSKA.

REGINA

(słuchając krzyków dzieci)

No, jeżeli to ma być raj, to kłaniam uniżenie.

DUMSKA

(wchodzi niespokojna)

Co to jest, że Napcio jeszcze nie przyszedł. Spał dziś koteczek w hotelu

przez delikatność, żeby wam nie robić subiekcji, ale rano miał tu być. I

ci ludzie, korzystając z jego nieobecności, śmią

Krewniaki Strona 160/301

Bałucki Michał

mówić... (Ogląda się) A gdzie oni są?

REGINA

Zapewne w swoim pokoju.

DUMSKA

(tryumfując)

A! uciekli oszczercy. Spodziewałam się tego. Zlękli się, że będą musieli w

oczy Napciowi powtórzyć swoje kłamstwa. On z dziewczyną ... co za

szatańska potwarz!

REGINA

(z uśmiechem)

No, przecież kuzynka nie masz go znowu za świętego.. A ta historia z

Andzią?

Krewniaki Strona 161/301

Bałucki Michał

DUMSKA

To było czyste nieporozumienie. Napcio mi to wytłumaczył. On, jak wiesz,

nie dowidzi i był pewniuteńki, że to siostra jednego z jego dobrych

przyjaciół.

REGINA

(ironicznie)

A, tak?

DUMSKA

Tak, talk; inaczej nie byłby się przecież ośmielił, bo ten chłopiec

wyniósł z domu najpiękniejsze zasady. Jego ojciec był wzorem skromności i

przyzwoitości, jak Napcia kocham. I syna takiego ojca śmieli ci ludzie

posądzić o coś podobnego, i mówić to jeszcze matce. A! to bezczelność!...

To trzeba być bez sumienia, bez najmniejszego wychowania. Jak możesz,

kuzynko, cierpieć w swoim domu takich szkaradnych ludzi, jeszcze z tymi

wrzaskliwymi bębnami. Ja, bywszy tobą, na twoim miejscu, tobym wypędziła

na cztery wiatry.

Krewniaki Strona 162/301

Bałucki Michał

REGINA

Wszak to krewni mego męża, podobnie jak (kuzynka.

DUMSKA

E, co za krewni!

REGINA

Bardzo bliscy.

DUMSKA

Zresztą, nieraz krewny to jeszcze gorszy od obcego.

REGINA

(ze znaczącym naciskiem) To prawda.

Krewniaki Strona 163/301

Bałucki Michał

DUMSKA

No, obcy, to przynajmniej ci podziękuje, jak co dobrego wyświadczysz, a

ci, nie tylko, że nie są wdzięczni za to, ale jeszcze cię obczernią,

wyśmieją, obmówią.

REGINA

No, o to ich znowu posądzać nie można.

DUMSKA

Jak Napciowi szczęścia pragnę! Wiesz, że nie lubię obmawiać, ale mogłabym

ci niejedno powtórzyć, co oni na ciebie powiedzieli. Dopiero byś się

przekonała, co to za ludzie. I oni mają jeszcze czoło żądać od ciebie,

żebyś mu wyrabiała posadę. Sekretarzem, on sekretarzem! taki niezdara, co

sobie samemu radzić nie umiał, majątek przetrwonił,.. on sekretarzem! Nie,

to śmiechu warte. A tobyś się

Krewniaki Strona 164/301

Bałucki Michał

dopiero mężowi przysłużyła takim sekretarzem! Napcio, to nie mówię-on

stworzony do tego. A jak pisze, jaki ma styl! to powiadam ci, drukować

tylko złotymi zgłoskami. Czekaj, mam tu jego parę listów z Paryża. (Szuka

w torbie). Noszę je zawsze ze sobą jak relikwie. (Wybiera jeden) Masz,

czytaj.

REGINA

Może jakie sekreta?

DUMSKA

Przed tobą nie mamy żadnych sekretów; czytaj tylko.

Krewniaki Strona 165/301

Bałucki Michał

Scena szósta

WIWANDOWSKI, REGINA, DUMSKA.

WIWANDOWSKI

(wchodzi, gdy Regina czyta)

Ciotka mi mówiła, że małżeństwo się poprztykało. To najlepsza sposobność.

Łzy rozmiękczają serce — kobieta

pragnie wtedy pociechy ... Z prawdziwą przyjemnością będę jej aniołem

pocieszycielem.

DUMSKA

A co? boskie... prawda? ... na marmurze ryć, co? (Nachyla się ku. niej)

Dokądżeś doczytała?

REGINA

(z uśmiechem)

Jak prosi, abyś mu kuzynka posłała pięćset florenów.

DUMSKA

To dla jednej nieszczęśliwej rodziny, którą chciał wesprzeć, bo ten

chłopiec ma złote serce.. Czytaj

Krewniaki Strona 166/301

Bałucki Michał

dalej. (Podczas gdy Regina czyta, ona spostrzega Wiwandowskiego) A! czy

nie widziałeś, kuzynku, Napcia?

WIWANDOWSKI

Owszem, widziałem go wczoraj w wieczór.

DUMSKA

W hotelu pewnie?

WIWANDOWSKI

Nie, na Damie kameliowej *.

DUMSKA

(oburzona) Gdzie?

WIWANDOWSKI

W teatrze.

Krewniaki Strona 167/301

Bałucki Michał

DUMSKA

(rozjaśniając się)

A, w teatrze?

WIWANDOWSKI

I to w towarzystwie damy, która także bardzo na kameliową wyglądała.

DUMSKA

Wstydź się, kuzynku! i ,ty także uwziąłeś się, aby oczerniać mego biednego

chłopca. Pójdę sama do hotelu i przyprowadzę go tutaj, aby kłam zadał

oszczerstwu i potwarzy. (Odchodząc, zatrzymuje się w pozie dramatycznej)

Stanie przed wami jak anioł czysty. (Wychodzi).

REGINA

(do siebie)

Pokazuje się, że Feliś miał słuszność, a ja o mało nie poróżniłam się z

nim o tych ludzi.

WIWANDOWSKI

Krewniaki Strona 168/301

Bałucki Michał

(na stronie) Zamyślona - smutna. (Zbliża się powoli na palcach).

REGINA

Gorzką naukę dali mi krewniaki. (Wzdycha).

WIWANDOWSKI

(czule)

Za czym i o czym?

REGINA

Ach, przepraszam pana, że nie uważałam,. zamyśliłam się.

WIWANDOWSKI

(żałośnie)

Przysiągłbym, że zgadnę o czym.

Krewniaki Strona 169/301

Bałucki Michał

REGINA

(z jałowym uśmiechem)

Miałbyś pan wiele domyślności.

WIWANDOWSKI

(zbliża się poufale)

Rozczarowaliśmy się, prawda?

REGINA

(powabnie) Jak to: my? —. czy pan?

WIWANDOWSKI

Ja mówię tylko o kuzynce.

REGINA

Krewniaki Strona 170/301

Bałucki Michał

A!

WIWANDOWSKI

To, co nam wydawało się dobrym, po bliższym poznaniu straciło w naszych

oczach, prawda?

REGINA

A w istocie coś podobnego. Zaczynam podziwiać pańską domyślność.

WIWANDOWSKI

(siada i bawiąc się rękawiczką, mówi)

Droga kuzynko, w sferach, w (których ja żyję, gdzie każde uczucie kryje

się starannie pod maską form światowych, nabiera się z czasem niemałej

wprawy w odgadywaniu najtajniejszej myśli - a ja mogę sobie pochlebiać, że

doprowadziłem tę zdolność do pewnej perfekcji... Sam hrabia Hieronim

przyznał mi to publicznie na balu księstwa.

Krewniaki Strona 171/301

Bałucki Michał

REGINA

Zazdroszczę panu tego daru.

WIWANDOWSKI

Mnie nie zwiedzie udany śmiech; wiem, że pod takimi uśmiechami często łzy

płyną. Widzisz pani, że rozumiem panią.

REGINA

(patrzy na niego zdziwiona)

Za to ja pana teraz nic a nic nie rozumiem.

WIWANDOWSKI

Raczej nie chcesz się przyznać, że rozumiesz. Dość spojrzeć na panią, aby

pojąć, że to otoczenie, w jakim los panią teraz postawił, nie odpowiada

wzniosłym marzeniom jej duszy — duszy idealnej, szczytnej.

REGINA

(naiwnie)

Dlaczego?

Scena siódma

CIŻ i JÓZIA.

WIWANDOWSKI

Otoczenie to działa na panią jak zimny powiew wiatru. Dla ciebie, pani,

potrzeba gorącej atmosfery uczucia jak egzotycznej roślinie, potrzeba ...

REGINA

(spostrzegłszy Józię, przerywa mu) Przepraszam pana. — Czego chcesz?

Krewniaki Strona 172/301

Bałucki Michał

JÓZIA

Proszę pani, panienka prosi o kluczyki do spiżarni.

REGINA

(wyjmując z kieszeni)

Masz. A powiedz panience, żeby do leguminy dała więcej cukru, bo (kiedyś

pan mówił, że była, mało słodka.

JÓZIA

Dobrze, proszę pani.

REGINA

Józiu, Józiu! a pamiętaj zrazy bite, nie siekane.

(Józia odchodzi).

Przepraszam, że przerwałam; zdaje mi się, że pan mówiłeś mi o kwiatach czy

o sercu, bo nie zrozumiałam.

WIWANDOWSKI

Krewniaki Strona 173/301

Bałucki Michał

(skonsternowany)

Tak, tak jest, mówiłem, że... że...

(Na stronie)

Nie, tymi zrazami kompletnie zbiła mnie z 'toru. Jak tu mówić o

egzotycznym sercu kobiecie, co o zrazach myśli? | Trzeba z innej beczki

zacząć.

(Głośno, z większą śmiałością) Pozwoli kuzyneczka, że będę z nią szczery?

REGINA

Owszem, bardzo proszę, ja lubię szczerość. (Na stronie)

Teraz przecież dowiem się, po co właściwie przyszedł.

WIWANDOWSKI

Pokrewieństwo nasze daje mi pewne prawo do tego.

REGINA

Tak, mąż mój mi mówił, że gest podobno jakieś dalekie pokrewieństwo między

panami.

Krewniaki Strona 174/301

Bałucki Michał

WIWANDOWSKI

(zbliżając się nieco)

Ja chciałbym jednak dla kuzynki być czymś więcej, bo przyjacielem,

przyjacielem prawdziwym, który by dzielił z tobą troskę i radość, przed

którym mogłabyś się pani wyspowiadać z tego, co cię boli.

REGINA

(z uśmiechem)

Z tego zwykłam spowiadać się mojemu doktorowi.

WIWANDOWSKI

(zapalając się)

Ja chcę być dla pani doktorem duszy — i gwarantuję dyskrecję. Możesz pani

bezpiecznie powierzyć się mojej... przyjaźni. Oddam się całkiem na twoje

usługi.

REGINA

Krewniaki Strona 175/301

Bałucki Michał

(jak wyżej)

Pan musisz 'mieć bardzo dużo wolnego czasu, skoro go tak chętnie

ofiarujesz na usługi drugich.

WIWANDOWSKI

O! nie myśl kuzynka, że tak łatwo szafuję moją przyjaźnią. Jestem nawet,

przyznam się kuzynce, wybredny w tym względzie i trudny w wyborze, nawet

między domami z wyższej sfery,, ale dla kuzynki powziąłem od pierwszej

chwili szczególniejszą sympatię.

REGINA

Mocno obowiązana.

WIWANDOWSKI

Dlatego nie powinnaś się dziwić, kuzyneczko, jeżeli, jako przyjaciel, jako

kuzyn zapytam: czy pani jesteś szczęśliwą?

Krewniaki Strona 176/301

Bałucki Michał

REGINA

(mocno zdziwiona) Skądże to pytanie?

WIWANDOWSKI

Podyktowała je życzliwość ... szczera życzliwość.

REGINA

Dlaczegoż nie miałabym być szczęśliwą? Mam męża, który mnie kocha,

którego ja kocham i szanuję ...

WIWANDOWSKI

O, nie, to nie podobna! w to wierzyć trudno. Chcesz tylko wmówić to w

siebie, ale ty nie jesteś szczęśliwą. Człowiek taki, jak twój mąż, nie

jest w stanie uszczęśliwić takiej kobiety...

REGINA

Krewniaki Strona 177/301

Bałucki Michał

(na stronie)

Czyby i ten miał ochotę doradzać mi separację? Przyznam się, że ten

kuzynek zaczyna mnie już nudzić swymi radami i swoją przyjaźnią; - jakby

go tu się pozbyć? (Idzie do okna). A! Feliś wraca - uwolni mnie od niego.

WIWANDOWSKI

(na stronie) Odeszła, aby ukryć pomieszanie; więc zgadłem.

REGINA

(na stronie)

Z kimś się spotkał ...

WIWANDOWSKI

(głośno)

Kobieta jednak, nie mogąca znaleźć szczęścia w po-

Krewniaki Strona 178/301

Bałucki Michał

życiu małżeńskim, może znaleźć przyjaciela, który poświęci całą istność

swoją, aby osłodzić jej życie.

REGINA

(na stronie)

Wrócił się z tym jegomościem do miasta — a to okropne! Co ja tu pocznę z

'tym nudziarzem?

WIWANDOWSKI

(na stronie)

Wzruszenie maluje się na jej twarzy ... śmiało!

(Głośno)

Tak, pani, przyjaciela, który będzie się starał odgadywać każde jej

życzenie — otoczyć ją miłością. (Zbliża się i bierze ją z czułością za

rękę).

REGINA

(zdziwiona patrzy na niego) A to co znaczy?

Krewniaki Strona 179/301

Bałucki Michał

WIWANDOWSKI

(klęka)

To znaczy, pani, że cię kocham! kocham od pierwszej chwili, w której cię

ujrzałem, i że gotów jestem poświęcić honor, wszystko, aby cię uczynić

szczęśliwą.

REGINA

(wybucha śmiechem)

Don Juan! a to doskonałe! tego jeszcze brakowało do kompletu krewniaków.

(Odchodzi na lewo, śmiejąc się).

WIWANDOWSKI

(patrzy na nią osłupiały)

Co? wzgardziła? Nie daruję jej tego! Skompromituję mieszczankę, jak honor

kocham! (Wstaje i otrzepuje kolana).

Krewniaki Strona 180/301

Bałucki Michał

Scena ósma

NAPCIO, WIWANDOWSKI

NAPCIO

Dobrze, że kuzynka tutaj zastaję.

WIWANDOWSKI

(kwaśno) A to ty? Matka się o ciebie pytała.

NAPCIO

E, mnie teraz co innego w głowie. Mój kuzynku! Noszę się od wczoraj z

wielkimi myślami: mam zamiar zreformować nasze społeczeństwo.

WIWANDOWSKI

Krewniaki Strona 181/301

Bałucki Michał

(drwiąco)

Co? ty chcesz reformować społeczeństwo?

NAPCIO

To jest właściwie młodzież tutejszą. To sitach, jakie to wszystko zacofane

- wyobraź sobie kuzynku: byłem wczoraj w kawiarni; żeby choć jeden

porządny karambolista - nic!... Ci ludzie nie mają o tym pojęcia. Dla

człowieka, co był w Paryżu, to rozpacz patrzeć, jak oni tutaj grają.

Barbaya... słowo honoru daję, barbaya. I to wszystko takie jakieś bez

szyku, bez najmniejszego wyobrażenia o przyjemnościach życia. Wyobraź

sobie, kuzynku: pytam się jednego, gdzie wy tu, panowie, przepędzacie

wieczory? a on mi bez zarumienienia powiada, że w domu. Czy w Paryżu

słyszał kto coś podobnego? Tam nawet kapucyni weselej żyją... słowo

honoru... Tak dłużej zostać nie może... Ludzkość idzie naprzód olbrzymimi

krokami; my

Krewniaki Strona 182/301

Bałucki Michał

nie powinniśmy zostawać w tyle; i dlatego mam zamiar rozbudzić życie

między tutejszą młodzieżą.

WIWANDOWSKI

O! A to jak?

NAPCIO

Otworzywszy sobie dom gry i zabaw — rodzaj Mabilu*; to będzie szyk,

prawda? Mam już nawet gotowe bóstwo do tej świątyni rozkoszy, śliczną

Hiszpankę Sylwię. Złośliwi utrzymują, że to Żydówka z Rzeszowa, ale to

kłamstwo — słowo honoru — kobieta, powiadana ci, kuzynku, że świat się

kończy! — oko czarne...

WIWANDOWSKI

Jedno?

NAPCIO

Krewniaki Strona 183/301

Bałucki Michał

Gdzież znowu. Oba. Nosek, powiadam ci, nosek...

WIWANDOWSKI

Nosek zapewne między oczyma?

NAPCIO

Tak. (Spostrzega się) E, kuzynek żartuje sobie, a ja powiadam, że jak ją

zobaczysz, to będziesz przepadał za nią.

WIWANDOWSKI

Czy to przypadkiem nie ta, z którą wczoraj widziałem cię w teatrze?

NAPCIO

Ta sama. A co, prawda? szyk kobietka, hę?

Krewniaki Strona 184/301

Bałucki Michał

WIWANDOWSKI

I nieźle tańczy; widziałem ją w którymś ogródku, tańcującą kaczuczę .

NAPCIO

A żebyś widział, jak ona El-olę tańczy — El-olę — wiesz — to: nam ta ta

tam — nam ta tam (śpiewa parę taktów i tańczy). Jak ona tańczy, to

klękajcie narody! Nawet w Paryżu mogłaby tym furorę zrobić, jak honor

kocham. Do tego śpiewa szansonetki jak Teresa; gra na fortepianie i we

wszelkie możebne gry; słowem, kobieta - do wszystkiego. Nie mogłem zrobić

lepszego wyboru — młodzież będzie szalała za nią, zobaczysz; i klub nasz w

krótkim czasie będzie liczył setki

Krewniaki Strona 185/301

Bałucki Michał

członków. Ciebie, kuzynku, zrobimy prezesem.

WIWANDOWSKI

A skądże mnie ten zaszczyt spotyka?

NAPCIO

Potrzeba nam koniecznie firmy poważniejszej. Ja jeszcze jestem za młody,

no, a oprócz mnie, to tu nie widzę nikogo godniejszego na tę posadę, jak

ciebie, kuzynku.

Krewniaki Strona 186/301

Bałucki Michał

WIWANDOWSKI

(ironicznie)

Kuzynek zbyt łaskaw.

NAPCIO

Słowo honoru, ty jeden, kuzynku, co mi tu przypominasz szyk paryski. Jak

tylko zobaczyłem twój żakiet, tak zaraz powiedziałem sobie: to człowiek

naszego kroju; i od pierwszej chwili nabrałem do ciebie, kuzynku,

szczególniejszej sympatii, jak. honor kocham. Mówiłem to nawet Sylwii i

obiecałem jej przyprowadzić cię, kuzynku, dziś wieczorem. Zabawimy się

paradnie w kilka osób. Zamówiłem kolację wyborną z szampanem i lodami.

WIWANDOWSKI

(na stronie)

Kawaler, jak widzę, ma pieniądze. Może dałoby się co wyciągnąć tytułem

pożyczki.

Krewniaki Strona 187/301

Bałucki Michał

NAPCIO

(biorąc go pod rękę)

I właśnie w tym celu chciałem cię prosić, drogi kuzynie, czy nie mógłbyś

...

WIWANDOWSKI

Ale owszem, będę.

NAPCIO

Me o to idzie, tylko, czy nie mógłbyś mi pożyczyć tak. ze trzysta

guldenów.

WIWANDOWSKI

(wybuchnąwszy śmiechem)

A toś doskonale trafił!

Krewniaki Strona 188/301

Bałucki Michał

NAPCIO

(zdziwiony) Jak to?

WIWANDOWSKI

Bo ja właśnie miałem zamiar prosić ciebie o podobną przysługę.

NAPCIO

Tak? To kuzynek też goły — a! to głupio. Skądże ja tu tak prędko wytrzasnę

gronie? Kolacja zamówiona, a restaurator zapowiedział, że w kredyty się

nie bawi.

WIWANDOWSKI

Poproś matki.

NAPCIO

E, trzeba by zaraz tłumaczyć się: na co? po co? Te matki, to nie rozumieją

całkiem naszych kawalerskich potrzeb. Zresztą przyznam się kuzynkowi w

sekrecie, że matka także nie w

Krewniaki Strona 189/301

Bałucki Michał

najlepszych interesach. Nawet na podpis jej Żydzi mi nic dać nie chcieli:

mówią, że trzeba pewniejszej firmy. Kuzynek także musi być nienajlepiej

notowany na giełdzie żydowskiej.

WIWANDOWSKI

Zgadłeś.

NAPCIO

Kogo by tu podpisać? chciałem powiedzieć: prosić o podpis?

WIWANDOWSKI

Gdyby Feliś zechciał.

NAPCIO

Prawda! że mi to zaraz na myśl nie przyszło.

Krewniaki Strona 190/301

Bałucki Michał

WIWANDOWSKI

Tylko, że on nie zechce — to harpagon.

NAPCIO

Nie bój się, już ja mam sposób na niego.

WIWANDOWSKI

Nazwę cię bardzo sprytnym, jeśli ci się uda.

NAPCIO

O co zakład, że mi się uda? (podaje mu rękę).

WIWANDOWSKI

O co? (Myśli). Stawiam w zakład mój apetyt: jeżeli przegram, obowiązuję

się poświęcić go na usługi całej twojej kolacji.

NAPCIO

(klepiąc go po ramieniu)

Krewniaki Strona 191/301

Bałucki Michał

Brawo! lubię takich kawalerów.

WIWANDOWSKI

Więc do widzenia. A gdzie?

NAPCIO

Pod Białą Różą, osobny gabinet na lewo, o dziesiątej wieczorem.

WIWANDOWSKI

Nie chybię na minutę. Do widzenia.

NAPCIO

(zapala papierosa i kładzie się na kanapie)

Naiwny sobie ten kuzynek, choć taki stary. Zastanawia się nad tym, czy wuj

mi podpisze, czy nie weksel? Nie podpisze on, to podpiszę ja. Dla krewnego

to przecież mogę zrobić tę grzeczność, że go w takiej bagatelce wyręczę.

Albo to w Paryżu mało się praktykuje po-

Krewniaki Strona 192/301

Bałucki Michał

dobnych rzeczy? Ale ci ludzie siedzą tułaj jak za chińskim murem, nie mają

pojęcia o tych cudownych wynalazkach cywilizacji. (Wstaje po chwili) Idzie

tylko o to, żeby dostać w ręce jaki podpis wuja, to już dam sobie z nim

radę — przebije się do okna, i basta. (Idzie do biura) Tu między tymi

papierami musi być jaki kwit jego lub coś podobnego — szukajmy. (Przewraca

papiery).

Scena dziewiąta

NAPCIO, BUCHHALTER

BUCHHALTER,

(na stronie)

Aha? to pewnie ten młody człowiek, o którym mi dyrektor dziś wspominał —

nasz sekretarz nowy. Biedaczysko, nie może sobie ,dać rady z papierami —

nie dojdzie nic beze mnie.

(Głośno) Pan dobrodziej pozwoli, że pomogę.

Krewniaki Strona 193/301

Bałucki Michał

NAPCIO

(upuszcza papiery ze strachu)

Ja!... ja ... tego... szukałem, chciałem...

BUCHHALTER

Wiem, czego pan chcesz! Pan dyrektor polecił mi, abym panu pomógł.

NAPCIO

(na stronie)

Polecił? Czy on ze mnie drwi?

BUCHHALTER

Pan chcesz zapewne zorientować się w naszych papie-

Krewniaki Strona 194/301

Bałucki Michał

rach. Czego panu potrzeba? to wyszukam zaraz. Bo ja przeszło trzydzieści

lat pracuję w banku, to wiem niemal o każdym świstku.

NAPCIO

(zakłopotany) Ja chciałem, chciałem, tak tylko z ciekawości...

BUCHHALTER

Przejrzeć może ostatnie korespondencje? Zaraz je panu przyniosę, bo

właśnie poczta nadeszła.

NAPCIO

Ale pan pewno nie wiesz, kto ja jestem?

Krewniaki Strona 195/301

Bałucki Michał

BUCHHALTER

Owszem, wiem, wiem, dyrektor mnie już uprzedził o tym, że zostałeś pan

mianowany sekretarzem naszego banku. Powinszować, powinszować, w tak

młodym wieku... Pan daleko zajść możesz. Zaraz przyniosę korespondencje.

(Wychodzi na prawo).

NAPCIO

Sekretarzem! A to mi wuj urządził prawdziwą niespodziankę - pi! pi! pi!

No, teraz Żyd nie będzie mi już robił trudności. Dla większego efektu każę

go sobie tu sprowadzić, do biura, do pana sekretarza. Brawo! ciesz się,

Sylwio! Dziś jeszcze zainstaluję cię na królową naszego klubu. Nam ta ta

tam, nam tam tam. (Śpiewa El-olę i tańczy, naśladując palcami kastaniety).

(Kurtyna spada).

Krewniaki Strona 196/301

Bałucki Michał

AKT III

Ten sam pokój, co w akcie pierwszym.

Scena pierwsza

TARAPATKIEWICZ, BIBISIA.

TARAPATKIEWICZ

(pali fajkę i czyta gazetę, po chwili patrzy na zegarek)

Cóż oni, do stu diabłów! dziś nie dadzą tego obiadu czy co?

BIBISIA

(robiąc pończochę)

Tyś pewno głodny, Kapusiu.

Krewniaki Strona 197/301

Bałucki Michał

TARAPATKIEWICZ

To się wie, żem głodny, a jakem głodny, tom zły jak sto par diabłów.

(Rzuca gazetę i wstaje).

BIBISIA

Dali to tu śniadanie o jedenastej godzinie, a teraz każą czekać Bóg wie

dokąd.

TARAPATKIEWICZ

I co to za śniadanie było? Ja już,, jak Boga kocham, nic nie czuję tych,

głupich befsztyków. Trzeba im było do nas przyjechać, żeby zobaczyli, jak

się to przyjmuje gości. Pamiętasz, Bibisiu, te nasze śniadanka, kiedy to

jeszcze Kołdrasińscy u nas bywali. Takie śniadania to rozumiem. Myśmy się

łam nie bawili w żadne angielskie wymysły, jakieś befsztyki, tylko po

prostu, panie

Krewniaki Strona 198/301

Bałucki Michał

dobrodzieju, dych cielęcy, pół kopy zrazów z kaszą, bigos do tego, panie,

przy wódeczce marynaty, wędlinki — no, po takim śniadaniu to człowiek

mógł, panie, te parę godzin czekać cierpliwie do obiadu. A tu, panie, oni

człowieka zbywają jakimiś befsztykami, i to, panie, befsztyk ledwie jak

maja dłoń — to prawie na spróbowanie. Ja bym, mosterdzieju, takich z

dziesięć spałaszował.

BIBISIA

A jak to było zrobione? Boże zmiłuj się! ni to wysmażone należycie...

TARAPATKIEWICZ

Pani bratowa nam wytłumaczyła, że mąż jej takie lubi — z posoką, bo to po

angielsku. Wielka racja, że on tak lubi! niech sobie, panie, zjada i żywe

mięso z jatki, jeśli mu się podoba, ale gościom dajcie jak się patrzy.

BIBISIA

Krewniaki Strona 199/301

Bałucki Michał

Hipciowi i Fipciowi ledwie się po befsztyczku dostało; to szczęście, że

miałam jeszcze trochę ciast w torbie, bo nie wiem, jakby to biedactwo do

obiadu wytrzymało.

TARAPATKIEWICZ

(ogląda się)

A prawda - gdzież dzieci?

BIBISIA

Posnęły niebożątka; ułożyłam je w kancelarii, bo. im tam będzie

najspokojniej.

TARAPATKIEWICZ

Czy przypadkiem, uchowaj Boże, nie chore, że się nie napierają jeść?

Krewniaki Strona 200/301

Bałucki Michał

BIBISIA

Dzięki Bogu, nie; oglądałam im języki — zdrowiuteńkie, tylko takie

cierpliwe.

TARAPATKIEWICZ

Świętej cierpliwości dzieciaki! Żeby mi kto teraz przypłacił, tobym nie

usnął, takim głodny. I żeby mnie tak wstyd nie było, to, jak Boga kocham,

zrobiłbym im awanturę o ten obiad, jak mnie żywego widzisz. Ale cóż,

człowiek, panie, musi się mitygować, żeby sobie ich nie narazić, bo

człowiek teraz potrzebuje ich łaski. (Siada). No, cóż? nie pytałaś się

bratowej, czy pan brat zdecydował się nareszcie dać mi tę mizerną posadę?

BIBISIA

Pytałam się jej o to, ale ona ni tak, ni siak. Coś tam bąkała, że mąż

zajęty, że nie mogła z nim jeszcze swobodnie pomówić.

Krewniaki Strona 201/301

Bałucki Michał

TARAPATKIEWICZ

Lary fary! O głupią posadę co tu zachodów, starań! ledwie że nie na

klęczkach każą się o to prosić, jak gdyby to nie dla krewnego. O! teraz

krewniaki - niech ich las trzaśnie!

BIBISIA

Kajtusiu! na miłość Boską! bo mogą usłyszeć.

TARAPATKIEWICZ (chodzi)

Niech słyszą, wszystko mi jedno. Już mnie szewska pasja bierze na to

wszystko. Jak się zgniewam, to pójdę wprost do niego i powiem mu: „Panie

bracie - powiem - albo rzeknij tak, albo tak, albo daj mi już raz tę

posadę, albo jak nie, to jak Boga kocham, w łeb

Krewniaki Strona 202/301

Bałucki Michał

BIBISIA

(chwytając go za rękę)

Kajtusiu, na rany boskie!

TARAPATKIEWICZ

(zniżonym głosem)

Nie bój się, nie nabity i bez kurtka, tylko tak, dla postrachu. No, jeżeli

go nie wzruszy, to ten człowiek chyba nie ma Boga w sercu.

BIBISIA

Ani religii żadnej.

TARAPATKIEWICZ

(chowa pistolet, zegar bije trzecią)

Trzecia godzina!!! a o obiedzie ani słychu. Nie, to świętemu brakłoby

cierpliwości. (Dzwoni i klaszcze w ręce) Jest tam kto?

BIBISIA

Kajtusiu! bo dzieci się zbudzą.

Scena druga

CIŻ i LOKAJ.

LOKAJ

Słucham pana.

TARAPATKIEWICZ

Czy to dziś całkiem obiadu nie będzie, czy co? Powiedzcie otwarcie, do stu

diabłów, to się, panie, pójdzie do restauracji.

LOKAJ

Obiad już gotowy, tylko państwa jeszcze nie ma.

Krewniaki Strona 203/301

Bałucki Michał

Jakich państwa? -

LOKAJ

No, pana i pani. Jak wrócą, to zaraz obiad się poda. (Wychodzi).

TARAPATKIEWICZ

Ani pana, ani pani — słyszysz, Bibisiu? To także grzecznie. Zabrali się i

poszli sobie, a- wy, goście, róbcie, co wam się podoba— zdychajcie sobie z

głodu. Ślicznie się obchodzą z krewnymi, nie ma co mówić.

BIBISIA

I ona mówi, że jest dobrą gospodynią. Piękna mi gospodyni, co przed

obiadem z domu wychodzi-

Scena trzecia

Krewniaki Strona 204/301

Bałucki Michał

CIOTKA, TARAPATKIEWICZ, BIBISIA.

CIOTKA

(wchodzi prędko)

Nie, to nie do wytrzymania z tymi waszymi dziećmi!

TARAPATKIEWICZ

No, cóż one szkodzą ciotce te nasze dzieci?

CIOTKA

Ależ to opisać się nie da, co te dzieciaka wyrabiają.,. Cały dom do góry

nogami przewróciły, wszystko niszczą, psują, walają. Teraz mi znowu gdzieś

poduszkę Pini zapodziały; Pinia chce spać i nie ma na czym. Jak to tak

dłużej potrwa, to ja się rozchoruję na dobre przy tych bębnach.

Krewniaki Strona 205/301

Bałucki Michał

BIBISIA

(oburzona)

Bębnach! słyszysz, Kajtusiu?

TARAPATKIEWICZ

(ostro)

Ja bardzo proszę ciotkę nie wyrażać się w ten sposób o moich dzieciach.

CIOTKA

(cofa się zlękniona, na stronie) O, jak to temu już rogi podrosły.

BIBISIA

Bębny! Znać, że pani nigdy nie byłaś matką, sikoro tak możesz się wyrażać

o dzieciach.

CIOTKA

Widziałam też przecie różne dzieci, ale takich, to, jak Boga kocham, w

życiu nie widziałam. To

Krewniaki Strona 206/301

Bałucki Michał

tatary, nie dzieci.

BIBISIA

Słyszysz, Kajtusiu, i ty pozwalasz tak lżyć nasze aniołki

CIOTKA

To mi już nawet poskarżyć się nie dacie? Boże! ty jeden widzisz, co ja

cierpię w tym domu!...

TARAPATKIEWICZ

(chodząc z rękoma w kieszeniach).

E! nie udawaj ciotka takiej świętej - wiemy my dobrze, o co ciotce chodzi.

CIOTKA

(potulnie) Mów, mów, co ci się rzewnie podoba.

Krewniaki Strona 207/301

Bałucki Michał

TARAPATKIEWICZ

Nie o dzieci tu idzie — my tu wszyscy jesteśmy ciotce nie na rękę i rada

byś się nas pozbyć co prędzej.

CIOTKA

(pokornie)

Ja?

TARAPATKIEWICZ

Opanowałaś ciotka brata, bratową, cały dom, i boisz się teraz, żebyśmy cię

stąd nie wysadzili.

CIOTKA

Święta Gertrudo z towarzyszkami!

TARAPATKIEWICZ

Chodzi ciotce o to, bo pewnie nigdzie nie znalazłabyś takich wygód, jak

tutaj.

CIOTKA

Krewniaki Strona 208/301

Bałucki Michał

(z płaczem)

Tak, tak, ja tu mam straszne wygody, niech Bóg broni! Zazdrościcie mi tego

nędznego kawałka chleba.

TARAPATKIEWICZ

E, daj ciotka pokój, bo my mamy oczy, to widzimy, jak jest. Żyjesz sobie

tu ciotka jak u Pana Boga za piecem, grosza nie wydasz ani na życie, ani

na przyodziewek, i jeszcze ich za to obgadujesz.

CIOTKA (jak wyżej)

Ja! ja obgaduję?!

TARAPATKIEWICZ

Tak, talk. Chciałaś ciotka prawdy, to ją masz.

CIOTKA

Boże! Tobie ofiaruję ten kielich goryczy.

Krewniaki Strona 209/301

Bałucki Michał

Scena czwarta

ClŻ i DUMSKA

DUMSKA

(wpada nagle i do Tarapatkiewicza, chodzącego dużymi krokami po scenie)

Nie ma go tu? Nie był jeszcze?

TARAPATKIEWICZ

(szorstko, z gniewem) Kto taki?

DUMSKA

Któż inny, jak nie Napcio? Czyż ja mogą o czym innym teraz myśleć, mówić;

jak nie o moim najdroższym Napciu!

TARAPATKIEWICZ

E! daj mi pani pokój z tym twoim Napciem. (Odchodzi na bok).

Krewniaki Strona 210/301

Bałucki Michał

DUMSKA

(rozpaczliwie)

Ciotka go nie widziała?

CIOTKA

(stulając ramiona)

Ja nic nie widziałam, nie chcę widzieć, bo znowu wszystko byłoby na mnie.

(Odchodzi na bok).

DUMSKA

(chodząc szybko) .

Jemu musiało się wydarzyć jakieś straszne nieszczęście, bo przecież nie

podobna, żeby nie dał nawet znaku o sobie. Może go rozjechali, może

porwali, może zamordowali skrycie. Trzeba dać znać na policję, niech go

szukają. (Do Ciotki) Gdzie tu policja?

Krewniaki Strona 211/301

Bałucki Michał

CIOTKA (jak wyżej) Ja nie wiem.

Scena piąta

CIŻ i WIWANDOWSKI.

DUMSKA

Kuzyneczku, ratuj mnie.

WIWANDOWSKI

Co się stało?

DUMSKA

Napcio zginął — od wczoraj go nie ma.

WIWANDOWSKI

Uspokój się, kuzynko — Napcio zdrów i nic mu się nie stało. Przepędziliśmy

razem wczorajszy

Krewniaki Strona 212/301

Bałucki Michał

wieczór.

DUMSKA

Ależ czemu się matce nie pokaże i zostawia ją w tak okropnej trwodze?

WIWANDOWSKI

(z powagą ironiczną)

Syn twój, kuzyneczko, pracuje teraz nad wielkim dziełem.

DUMSKA

(z radością i zachwytem) Nad wielkim dziełem?

WIWANDOWSKI

Chce reformować ludzkość.

Krewniaki Strona 213/301

Bałucki Michał

DUMSKA (rozpływając się z zachwytu)

Zreformować ludzkość?

WIWANDOWSKI

Dziś całą noc pracował nad rozbudzeniem życia młodzieży.

DUMSKA

O! powtórz pan głośno te słowa, niech cały świat słyszy. Bo są ludzie

(patrzy na Tarapatkiewicza), którzy mieli czelność uwłaczać jego

Charakterowi.

WIWANDOWSKI

Powinszować kuzynce takiego syna, on na tej drodze bardzo daleko zajdzie.

DUMSKA

Krewniaki Strona 214/301

Bałucki Michał

A co, słyszysz ciotka? To samo słowo w słowo mówiła Bajdurska, moja

sąsiadka. Wszyscy wypowiadają to samo, co serce matki już dawno przeczuło.

Przyjmij pan za te słowa uścisk ręki - a może papierosa? (Wyjmuje etui z

papierosami, częstuje Wiwandowskiego i bierze sama jednego) Od dwóch

godzin nie paliłam z niespokojności o Napcia. (Siada i zapala, a

zapaliwszy, podaje ogień Wiwandowskiemu) Ale, ale, wiecie, co wam powiem

ciekawego? Wracając z hotelu spotkałam, wyobraźcie sobie, spotkałam

Reginkę z jakimś młodym człowiekiem.

WSZYSCY

(zbliżają się ku niej)

Młodym człowiekiem?

DUMSKA

Tak, młodym i przystojnym.

Krewniaki Strona 215/301

Bałucki Michał

CIOTKA

(tryumfując)

A co??!

DUMSKA

To jeszcze nic — można przecież z młodym człowiekiem rozmawiać, to nie

żaden grzech, ja sama...

CIOTKA

O sobie później powiesz — więc cóż jeszcze? cóż jeszcze?

DUMSKA

To, że oboje byli tak sobą zajęci, że nawet mnie nie widzieli, choć tuż

koło nich przeszłam, a patrzali na siebie, że, zdawało się, zjedzą się

oczyma z radości.

BIBISIA

Sodoma! Gomora!

DUMSKA

Krewniaki Strona 216/301

Bałucki Michał

Przechodząc koło nich słyszałam, jak ona mówiła: „Teraz już nas nic nie

rozłączy".

BIBISIA

Cóż dalej? cóż dalej?

DUMSKA

Więcej nie słyszałam, bo nie wypadało podsłuchiwać.

BIBISIA

Ja bym ta nie wytrzymała, jak dzieci kocham! - musiałabym dowiedzieć się

wszystkiego.

DUMSKA

(patrząc przez okno)

A, otóż ich macie.

WSZYSCY

(biegną do okna) Gdzie? Gdzie?

Krewniaki Strona 217/301

Bałucki Michał

DUMSKA

A, o! tam koło tej różowej kamienicy za sklepem.

TARAPATKIEWICZ

Widzę, widzę.

BIBISIA

Idą sobie pod pachę, jak, nie przymierzając, ja z Kajtusiem; to szkandał!

DUMSKA

A jaka ona ożywiona! czy uważacie?

BIBISIA

Z obcym człowiekiem!

CIOTKA

To jeszcze pytanie, czy on obcy.

WIWANDOWSKI

Krewniaki Strona 218/301

Bałucki Michał

Rzeczywiście są ze sobą, jakby się już dawno znali.

CIOTKA

On tu już był przedwczoraj, ten sam.

DUMSKA

Cofnijcie się, na miłość boską, od okna, bo was zobaczy. (Cofają się, ale

ciągle zaglądają).

TARAPATKIEWICZ

(cofając się)

Tak, tak, nie trzeba płoszyć ptaszków.

BIBISIA

(do Dumskiej)

Kuzynko droga, tu się coś złego święci; ja im to z oczu wyczytałam.

TARAPATKIEWICZ

A Bibisia zna się na tym.

Krewniaki Strona 219/301

Bałucki Michał

CIOTKA

Weszli do kamienicy.

BIBISIA

Może go tutaj jeszcze sobie przyprowadzi. Ależ ta szkandał!

DUMSKA

Ach, co bym dała za to, żebym teraz mogła być muchą„ pająkiem, czym bądź,

żebym ich tak mogła podsłuchać

TARAPATKIEWICZ

To prawda — ciekawa rzecz, co oni sobie będą mówić; z tego można by

wymiarkować resztę.

WIWANDOWSKI

Z pani pokoju może by się dało?

TARAPATKIEWICZ

Nie, nie, zostawcie to Bibisi — ona ma słuch, powiadam państwu, co słyszy,

jak trawa rośnie.

Krewniaki Strona 220/301

Bałucki Michał

BIBISIA

(skromnie)

Kajtusiu! jak możesz tak mówić?

TARAPATKIEWICZ

Moja droga, tu nie ma się czego żenować. Tu idzie o szczęście naszego

brata, o honor całej familii. Tak„ tak, państwo! Bibisię usadowimy na

czatach - tam (wskazuje na pierwsze drzwi na lewo). Ty będziesz aniołem

stróżem moralności. A my tymczasem skryjemy się w ciotki pokoju.

CIOTKA

To już nawet tego kącika spokojnego...

DUMSKA

Idą już idą.

(Wszyscy do drugich drzwi na prawo się tłoczą, Bibisia do pierwszych na

lewo).

Krewniaki Strona 221/301

Bałucki Michał

Scena szósta

ADOLF, REGINA, wchodzą środkiem.

REGINA

(zdejmując kapelusz)

Więc to pan jesteś owym sekretarzem? a ja, nie wiedząc o niczym,

spiskowałam przeciw panu z całą gorliwością na rzecz naszych kuzynów —

nawet o mało nie posprzeczaliśmy się z mężem o to. Teraz będę go musiała

pięknie przeprosić i podziękować, bo z jego łaski dobry nasz przyjaciel

jeszcze jednym, węzłem więcej złączy się z naszym domem. (Podaje mu

przyjaźnie rękę, którą on całuje). Co to za radość będzie dla Andzi, skoro

się dowie, że pan wróciłeś.

ADOLF

Panna Anna już wie. Widziałem się z nią jeszcze przedwczoraj.

Krewniaki Strona 222/301

Bałucki Michał

REGINA

(zdziwiona) A nic mi nie mówiła.

ADOLF

Prosiłem ją o sekret - miałem w tym swój powód.

REGINA

Nie myślałam, że ona taka dobra do sekretu. Uważałam tylko, że była

nadzwyczaj wesołą, i nigdy jeszcze nie dostało mi się od niej tyle całusów

i uścisków, co wczoraj. (Z uśmiechem) Pokazuje się, że tylko pańskiemu

przybyciu mam to do zawdzięczenia. Gotowam być zazdrosną o to, że tak

zabrałeś mi pan całkiem jej serduszko.

Krewniaki Strona 223/301

Bałucki Michał

ADOLF

(całując ją w rękę uradowany)

Mam nadzieję, że się nie poróżnimy przy podziale tego skarbu.

Scena siódma

CIŻ i LOKAJ.

LOKAJ

Czy można podać obiad?

REGINA

Pan wrócił?

LOKAJ

Nie jeszcze.

Krewniaki Strona 224/301

Bałucki Michał

REGINA

To poczekać jeszcze chwilę.

(Lokaj odchodzi). Pan zostaniesz u nas na obiedzie, prawda?

ADOLF

Jestem już po obiedzie. Przyszedłem tu w charakterze czysto urzędowym,

miałem nawet jeszcze wczoraj rozpocząć moje czynności, gdyby nie ważne

przeszkody. Ale w wieczór, jeżeli pani pozwoli, będę służył.

REGINA

(podaje mu rękę)

Więc dobrze, czekamy pana z herbatą. Przed Andzią będę do tego czasu

udawała, że nie wiem o niczym. Będziemy się wzajemnie mistyfikowały. Do

widzenia! urządzę tak, żebyśmy mogli być sami, żeby nam nikt nie

przeszkadzał.

Krewniaki Strona 225/301

Bałucki Michał

ADOLF

Do widzenia.

(Całuje ją w rękę i idzie do pierwszych drzwi na prawo).

REGINA

Do wieczora.

(Idzie do drugich drzwi na lewo).

Scena ósma

DUMSKA, BIBISIA, TARAPATKI EW ICZ, CIOTKA, WIWANDOWSKI.

WSZYSCY

(otaczają Bibisię)

No, i cóż?

BIBISIA

Sodoma! Gomora!

TARAPATKIEWICZ

Sodoma, powiadasz? no, cóżeś słyszała?

Krewniaki Strona 226/301

Bałucki Michał

BIBISIA

Wszystkiego słyszeć nie mogłam, bo powozy raz wraz turkotały po ulicy.

TARAPATKIEWICZ

Bodaj się zapadły!

BIBISIA

Słyszałam tylko, jak go prosiła, żeby przyszedł wieczorem.

WSZYSCY

Wieczorem.

BIBISIA

Że ma już tak urządzić, żeby byli sami, żeby im nikt nie przeszkadzał.

TARAPATKIEWICZ

Bagatela! .

Krewniaki Strona 227/301

Bałucki Michał

BIBISIA

A co się jej nacałował przy tym! .

TARAPATKIEWICZ

Po rękach?

BIBISIA

Tego nie wiem; słyszałam tylko, że całował, ale czy po rękach...

DUMSKA

Nie miałby też gdzie, jak po rękach. Ona ma ręce jak kucharka.

TARAPATKIEWICZ

Otóż macie tę cnotę uwielbianą!

CIOTKA

A co, nie na maje wyszło? Widzicie, stało się, jak mówiłam. Lada

sposobność się znalazła ...

Krewniaki Strona 228/301

Bałucki Michał

TARAPATKIEWICZ

I cnotę diabli wzięli... Miała ciotka recht.

WIWANDOWSKI

(na stronie)

Teraz się nie (dziwię, że byłem jej niepotrzebny, skoro miała taką

rezerwę. Ale ja się zemszczę, o zemszczę się za to! jak honor kocham.

TARAPATKIEWICZ

(chodząc po scenie markotny)

Biedny Feliś!

CIOTKA

Ja go nie żałuję - dobrze mu tak, kiedy sam chciał tego. .

TARAPATKIEWICZ

Zawsze to nasz krewny przecie. .

Krewniaki Strona 229/301

Bałucki Michał

BIBISIA

( przypomniawszy sobie)

Ale, ale, co najważniejsze...

WSZYSCY

(zbiegają się)

No! no?

BIBISIA

Wiecie, kto jest ten młody człowiek?

WSZYSCY

No, no, mów.

BIBISIA

Sekretarz.

TARAPATKIEWICZ

Od czego sekretarz?

Krewniaki Strona 230/301

Bałucki Michał

DUMSKA

Czyj sekretarz?

BIBISIA

No, sekretarz banku tutejszego - świeżo mianowany.

TARAPATKIEWICZ

Ale to być nie może! przesłyszałaś się.

BIBISIA

Kajtusiu! jak możesz mnie tak ciężko obrażać? jak ja mówię już, że

słyszałam, to słyszałam; a słyszałam na własne uszy, jak ona mu mówiła, że

się cieszy, że został tym sekretarzem.

DUMSKA

Co? on miałby zająć miejsce mojego Napcia! -

TARAPATKIEWICZ

Moje miejsce?

Krewniaki Strona 231/301

Bałucki Michał

DUMSKA

Ja pójdę do tego pana i powiem mu, żeby mojemu Napciowi w drogę nie

wchodził, bo będzie miał ze mną do czynienia. To mi się podoba, żeby jakiś

przybłęda był lepszym od mego Napcia.

TARAPATKIEWICZ

(chwyta za pistolet) Ja mu zagrożę pistoletem.

WIWANDOWSKI

Ależ, państwo, to się na nic nie zda. To już dawno było ułożone między

nimi.

TARAPATKIEWICZ

Niby między kim?

WIWANDOWSKI

No, między tym panem a naszą szanowną kuzynką, że go przy sobie umieści.

Pan sekretarz będzie

Krewniaki Strona 232/301

Bałucki Michał

prowadził podwójną buchhalterię.

DUMSKA

A tak solennie mi przyrzekała wstawić się za moim Napciem.

TARAPATKIEWICZ

Przed nami udawała, że ją martwi odmowa męża - komediantka, panie!

DUMSKA

Jaszczurka! Dlatego aby mieć gacha na zawołanie, pokrzywdziła mojego

Napcia. Ale nic z tego! jakem Dumska, nie pozwolę na to - honor rodziny

tego wymaga.

WIWANDOWSKI

Trzeba mężowi oczy otworzyć na to, co się dzieje.

Krewniaki Strona 233/301

Bałucki Michał

TARAPATKIEWICZ

(skrobie się)

Ba, ale któż to zrobi?

DUMSKA

(z odwagą)

Ja! Wszak to idzie o szczęście mego Napcia, o całą rodzinę naszą. Ja mu

powiem wszystko.

TARAPATKIEWICZ

A nuż nie uwierzy.

DUMSKA

Wszak są świadkowie, dowody.

TARAPATKIEWICZ

Jakie? Po całusach trudno robić visum repertum *.

Krewniaki Strona 234/301

Bałucki Michał

DUMSKA

Nam przecież uwierzyć powinien, nam - krewnym.

TARAPATKIEWICZ

Nie, nie, kuzynko - tyś gorączka, gotowaś coś palnąć. Ciotka by to

najlepiej umiała.

CIOTKA

(potulnie)

Ja się wcale nie chcę mieszać do takiego, ale jakby mnie spytał, to mu

powiem powolutku, delikatnie...

TARAPATKIEWICZ

Tak, tak, to wystarczy, jak mu już ciotka powie, to nie trzeba więcej.

WIWANDOWSKI

(na stronie) A ja poślę mu anonim-ostrzeżenie, co mu grozi, żeby

Krewniaki Strona 235/301

Bałucki Michał

się miał na baczności — to będzie jeszcze lepsze. Tak wysadzimy gacha, jak

lisa z nory.

BIBISIA

Niech nie włazi, gdzie nie potrzeba.

DUMSKA

Ho, ho! musi to być nie lada ptaszek, co się tak zręcznie umie wkręcać w

cudze gniazda. Gdyby tak można coś bliższego dowiedzieć się o jego

konduicie — to by nam wiele pomogło. Czy nie wiecie, jak się nazywa?

TARAPATKIEWICZ

Ja nie.

BIBISIA

Ani ja.

DUMSKA

A ciotka nie wie?

Krewniaki Strona 236/301

Bałucki Michał

CIOTKA

A skądżebym ja to miała wiedzieć?

WIWANDOWSKI

(przypominając sobie)

Sekretarz ... sekretarz ... czekajcie państwo.

DUMSKA

Znasz go? Wiesz może o jakiej skandalicznej jego historii? Zmiłuj się, mój

królu, mój aniele - powiedz! może siedział w kryminale, co? Może okradł

jaką kasę? A! to byłoby znakomite!

WIWANDOWSKI

To nie, ale przypominam sobie, że dziś rano jeden Żyd - Żyd, u którego ja

zwykle mieniam pieniądze ...

DUMSKA

Tak, tak - no, cóż?

Krewniaki Strona 237/301

Bałucki Michał

WIWANDOWSKI

Otóż ten Żyd pochwalił się, że ma weksel sekretarza banku z podpisem

dyrektora, to jest niby Felisia. Zastanowiło mnie to bardzo, bo wiem, że

Feliś nieskory wcale do podpisywania wekslów, cóż dopiero obcemu

człowiekowi. I mam podejrzenie, czy przypadkiem...

DUMSKA

Zaraz się o tym przekonamy. Gdzie mieszka ten Żyd? jak się nazywa?

WIWANDOWSKI

Aaron Probstein. Ulica Wałowa 16.

DUMSKA

Ulica Wałowa 16.

Scena dziewiąta

CIŻ i LOKAJ, później DYREKTOR.

Krewniaki Strona 238/301

Bałucki Michał

LOKAJ

Proszę państwa do obiadu.

TARAPATKIEWICZ

Nareszcie!!...

DUMSKA

(ubiera się - w pośpiechu wkłada torbą na głowę

zamiast kapelusza) Zaraz tam biegnę.

TARAPATKIEWICZ

Ależ, kuzynko, zmiłuj się - obiad!

DUMSKA

Tam gdzie idzie o szczęście dziecka, obiad dla matki

Krewniaki Strona 239/301

Bałucki Michał

jest niczym. (Spostrzega wchodzącego Dyrektora) A, Feliś — dobrze, że

jesteś! (bierze go za rękę i prowadzi na przód sceny). Słuchaj, czy

podpisywałeś w tych dniach jaki weksel twemu sekretarzowi?

DYREKTOR

Sekretarzowi? Jakiemu sekretarzowi?

DUMSKA

No, temu, co dopiero nastał.

DYREKTOR

Cóż on ciebie obchodzić może?

DUMSKA

Później się dowiesz. No, podpisywałeś?

Krewniaki Strona 240/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

Jako żywo, ani jemu, ani nikomu.

DUMSKA

(tryumfująco)

Mamy go! oszust, kryminał, biegnę do Żyda. (Wybiega środkowymi drzwiami).

DYREKTOR

(patrzy za nią, potem na krewnych, którzy spuszczają oczy,- unikając jego

wzroku)

Sfiksowała!

(Kurtyna spada).

Krewniaki Strona 241/301

Bałucki Michał

AKT IV

Ten sam pokój, co w akcie pierwszym.

Scena pierwsza

ANDZIA

(przy oknie)

Nie, jak mamę kocham, to doprawdy już rozpacz bierze tak długo czekać. Co

sobie ten pan Adolf myśli, że się tak dotąd nie pokazał. Obiecał się

przecież jeszcze na wczoraj, i dotąd go nie ma. Parę razy miałam już

ochotę spytać się o niego szwagra; ale nie — skoro słowo, to słowo. Muszę

mu

Krewniaki Strona 242/301

Bałucki Michał

pokazać, że ja, choć niby taka dziecinna, taka roztrzepana, jednak umiem

lepiej dotrzymać słowa niż niejeden mężczyzna. (Chodzi po pokoju, potem

siada i niby zabiera się do roboty, ale wnet wstaje)

Nie, nie mogę nic robić. Boże! jak ten czas się wlecze powoli, gdy się na

coś czeka niecierpliwie. (Po chwili) A może on nie dostał tej posady i

dlatego nie przychodzi? Nie, to być nie może, to byłoby bardzo nieładnie

ze strony szwagra, żeby takiemu człowiekowi odmówił. A gdybym go się też

spytała - nie wprost, broń Boże, tylko tak, od niechcenia, niby jakbym o

niczym nie wiedziała! A, otóż idzie, jak na zawołanie.

Krewniaki Strona 243/301

Bałucki Michał

Scena druga

DYREKTOR, ANDZIA.

DYREKTOR

(wchodzi z lewej strony, trzymając kilka różnej wielkości listów, jeden z

nich czyta)

ANDZIA

Oj oj oj! co tu listów.

DYREKTOR

To zaledwie jedna część dzisiejszej poczty, moja droga. (Siada i kładzie

listy na stole).

ANDZIA

I to szwagierek sam musi czytać te wszystkie listy?

DYREKTOR

I odpisywać na nie, bo nie ma się dotąd kim wyręczyć.

Krewniaki Strona 244/301

Bałucki Michał

ANDZIA

Gdyby szwagier dostał już raz tego sekretarza.

DYREKTOR

Dostałem go już nareszcie. Miał wczoraj jeszcze rozpocząć czynności swoje.

Buchhalter mówił mi, że był parę godzin; ale poszedł i nie pokazał się

dotąd

ANDZIA

Musiało go coś ważnego zajść, bo inaczej przyszedłby z pewnością. On jest

bardzo punktualny.

DYREKTOR

(przerywając czytanie)

Ty go znasz?

ANDZIA

(spostrzegłszy się)

Krewniaki Strona 245/301

Bałucki Michał

ANDZIA

Nie, nie, nie znam go wcale. A skądżebym ja go miała znać? To także.

DYREKTOR

Zdawało mi się, że mówiłaś coś o jego punktualności.

ANDZIA

No, ja tak tylko przypuszczam, że sekretarz powinien być punktualny, to

przecież jego obowiązek.

DYREKTOR

(z uśmiechem)

Jaka szkoda, że u nas emancypacja nie postąpiła jeszcze tak dalece, aby

kobiety mogły piastować urzęda, bo miałbym z parany Anny niezłego, jak

widzę, sekretarza.

ANDZIA

Niech sobie szwagier tak nie żartuje ze mnie, bo ja lepsza do sekretu, niż

się szwagierkowi wydaje.

Krewniaki Strona 246/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

No, już to z sekretami to nie bardzo by szło dobrze. U ciebie co w myśli,

to i na języku.

ANDZIA

A widzi szwagier, jak się szwagier grubo pomylił. Żeby szwagra przekonać,

że to tak nie jest, to powiem, że już od trzech dni wiem ...

(Spostrzegłszy się urywa i mówi na stronie) A tobym się była wydała.

DYREKTOR

Cóż wiesz?

ANDZIA

Co wiem, to wiem dla siebie, a szwagrowi nie powiem.

Krewniaki Strona 247/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

Oho, dowiemy się czegoś.

ANDZIA

Otóż właśnie niczego się nie dowiemy, bo ja już ani słóweczka się nie

odezwę, i proszę mnie nie wyciągać na słowa. Niech sobie lepiej szwagier

czyta swoje listy.

DYREKTOR

Zgoda, więc nie będę się dopytywał. To podobno najlepszy sposób wydobycia

sekretu z kobiety. (Zaczyna czytać).

ANDZIA

Yhy? zobaczymy. (Odchodzi na drugą stroną). (Na stronie)

Tak mnie korci zapytać się szwagra, czy to rzeczywiście pan Adolf został

tym sekretarzem. No, bo przecież mógł zostać kto inny. Tylko jakby tu

zrobić, żeby się niczego nie domyślał?

Krewniaki Strona 248/301

Bałucki Michał

(Głośno, filuternie) Proszę szwagierka, czy to młody ten sekretarz?

DYREKTOR (z uśmiechem) Byłby jak raz na męża dla ciebie.

ANDZIA

E! bardzo proszę. Ja nie dlatego się pytam.

DYREKTOR

A dlaczegoż?

ANDZIA

No, tak, z prostej ciekawości. Bo starego bym szwagrowi nie radziła.

Będzie kawęczał jak tamten, gotów

Krewniaki Strona 249/301

Bałucki Michał

jeszcze umrzeć, i znowu kłopot. A młody toby przecież na dłużej

wystarczył, i lepsze z niego wyręczenie.

DYREKTOR

Bardzo słuszna uwaga, i jestem szczęśliwy, że właśnie takiego znalazłem.

Mój sekretarz jest człowiek młody, zdolny i nieprędko znalazłbym drugiego

takiego.

ANDZIA

(na stronie) Boże! jak mi serce bije.

DYREKTOR

Przy tym obznajmiony jest dobrze z czynnościami bankowymi. Skończył

akademię handlową w Wiedniu, zna języki.

ANDZIA

(na stronie)

To on z pewnością!

Krewniaki Strona 250/301

Bałucki Michał

(Głośno)

Ach, szwagierku, szwagierku, jaka ja szczęśliwa! (rzuca mu się na szyję i

ściska go).

DYREKTOR

(zdziwiony) Z tego, że ja dostałem dobrego sekretarza?

ANDZIA

(miarkując się, z udaną obojętnością)

A cóż mnie sekretarz obchodzi? Czy ja go znam albo co?

DYREKTOR

No, a cóż cię tak ucieszyło?

ANDZIA

A! jest taka rzeczka. Ale to sekret.

Krewniaki Strona 251/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

No, więc pod sekretem powiedz.

ANDZIA

Nie, nie, za nic w świecie! i żeby mnie szwagierek nie kusił do gadania,

uciekam. Do widzenia. (Wybiega).

DYREKTOR

(patrząc za nią)

Dobre, poczciwe dziecko. Jak ona przypomina Reginkę. Szczęśliwy będzie

ten, co ją za żonę dostanie. No, niechże ten pan, co się ma z nią żenić,

przybywa co prędzej i żeni się, bo jak nie, to

Krewniaki Strona 252/301

Bałucki Michał

gotowym ją gwałtem wyswatać za Morysia, na przekór Regince.(Zamyślając

się) Dlaczego ona tak oburzyła się, gdym wspomniał o Morysiu? Powiedziała,

że za stary. No, ja sam widzę, że dla Andzi trochę za stary ale to mnie

boli, że to Reginka powiedziała. Słowa te, jak miecz Damoklesa, wiszą

ciągle nade mną. Wczoraj w teatrze na przedstawieniu Naszych

najserdeczniejszych * zdawało mi się, że wszyscy patrzą do naszej loży i

szepczą: „Biedny pan Caussade *". To szczęście, że tu u nas żaden z

młodych ludzi nie bywa, bo w każdym widziałbym kochanka ...

(Chodzi).

Zawsze to głupia rzecz, jak sobie człowiek dopiero w późniejszym wieku

przypomni o małżeństwie. Czuję po sobie, że mógłbym być zazdrosny do

śmieszności. E! Skądże mnie u licha dzisiaj takie myśli. Obrażam

Krewniaki Strona 253/301

Bałucki Michał

nimi tylko Reginkę, która mi nie daje najmniejszego powodu do podobnych

obaw. Po co się męczyć niepotrzebnie! Zajmijmy się lepiej pracą (siada i

przegląda listy). Od banku parcelacyjnego o pożyczkę (mówi). To na

posiedzenie rady nadzorczej (czyta). Sprawozdanie z giełdy wiedeńskiej

(mówi). To dla sekretarza; to dla sekretarza; to dla sekretarza (odkłada

na bok listy, a bierze inne). Korespondencja prywatna — a! od Czesława z

Paryża, list obszerny, schowam go sobie do przeczytania w łóżku. (Bierze

inny list) A to? O! cóż to ma znaczyć? List bez podpisu, na brzegu zamiast

monogramu narysowana piórkiem końska czy też ośla głowa. Tak, ośla, bo

uszy długie, a między uszyma jelenie rogi. To także koncept używać

podobnego herbu (patrzy w list). W liście jakieś wiersze.

(Czyta)

Bardzo często się to zdarza,

Jeśli chcecie, palcem wskażem,

Ze mąż bierze sekretarza,

A on żony sekretarzem.

Co mają znaczyć te nędzne wierszydła? (Patrzy na kopertę) Adres do mnie

najwyraźniej. Nic nie rozumiem. Żarty czy dowcip, czy co?

Scena trzecia

CIOTKA, DYREKTOR.

CIOTKA

(wchodzi, zażywając tabaką)

Czy Dumska nie wróciła jeszcze?

DYREKTOR

Nie wiem. Ale, ale — co się tej Dumskiej stało, nie wie ciotka? Plotła mi

coś o sekretarzu, o kryminale, potem wyleciała jak oparzona. Istna

wariatka!

Krewniaki Strona 254/301

Bałucki Michał

CIOTKA

(siadając)

Ha, może ona nie taka wariatka, jak się komu wydaje. Wie ona dobrze, co

robi. Bywają czasem ludzie, co wciskają się do domu, aby zakłócić

szczęście małżeńskie, poróżnić męża z żoną.

DYREKTOR

(przysuwając się)

Więc ciotka sądzisz, że Dumska ma ten zamiar?

CIOTKA

(oburzona)

Cóż znowu? Przecież ja nie o Dumskiej mówię. To twoja krewna, a my

wszyscy, twoi krewni, pragniemy tylko twojego szczęścia.

DYREKTOR

(podchodzi do niej), E! dużo by o tym dało się powiedzieć.

Krewniaki Strona 255/301

Bałucki Michał

CIOTKA

Tak? Pięknie odpłacasz się nam za nasze przywiązanie, za nasze dobre

serce! Widzisz w nas tylko samo zło, a tych, co ci na zdradzie stoją, to

nie widzisz całkiem.

DYREKTOR

(lekceważąco)

Minie na zdradzie stoją? O! któż to taki? No, powiedz, ciotko, powiedz, bo

widzę, że ciotce już coś siedzi na języku...

CIOTKA

(stulając ramionami)

A na co ja mam gadać! Potem gotów byś jeszcze powiedzieć, że ja tylko

bajki robię. Zresztą może to i le-

Krewniaki Strona 256/301

Bałucki Michał

piej dla ciebie, że nic nie wiesz. Mężowie zwykle najpóźniej dowiadują się

o takich rzeczach.

DYREKTOR

(wstaje zainteresowany)

Co? Ciotka może sądzisz, że moja żona? ...

CIOTKA Ja nic nie sądzę, nie chcę sądzić.

DYREKTOR

Ale ciotka wiesz coś?

CIOTKA (milczy i w sufit patrzy)

DYREKTOR (zbliżywszy się do niej, drżącym od irytacji głosem)

Na Boga, jeżeli ciotka coś wiesz, to powiedz mi wyraźnie, a nie drażnij

mnie tymi półsłówkami.

Krewniaki Strona 257/301

Bałucki Michał

CIOTKA

Spytaj twojego sekretarza. On może będzie ci mógł coś więcej o tym

powiedzieć.

DYREKTOR

(wesoło)

Sekretarza? Więc to o niego wam idzie? Co wy tak uwzięłyście się na tego

biednego sekretarza? Dumska mi już coś o nim bajała, teraz ciotka znowu.

Już to jak te baby sobie do kogo coś upatrzą, to...

CIOTKA

(oburzona)

Baby! Bardzo proszę! Śliczny komplement, nie ma co mówić! Otóż doczekałam

się na moje stare lata. Patrzcie państwo, jeszcze się śmieje!

Krewniaki Strona 258/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

Ależ bo, moja ciotko, jak się tu nie śmiać, kiedy człowiek prawie jeszcze

nie postał w moim domu, a wy już wzięłyście na języki.

CIOTKA

Tak, przy tobie nie postał może, ale za to przy twojej żonie często

postawa.

DYREKTOR

Nie daj się też ciotka wyśmiać! Moja żona jeszcze tego pana na oczy nie

widziała, ani go zna nawet. Ktoś ciotce nagadał bajek i ciotka powtarzasz

bez zastanowienia.

CIOTKA

Ha, być może. Tylko to ciekawa rzecz, jak mógł, nie znając jej wcale, być

z nią tak poufały.

DYREKTOR

On z moją żoną? Gdzie? Kiedy?

Krewniaki Strona 259/301

Bałucki Michał

CIOTKA

zażywając tabaką)

W twoim własnym domu.

DYREKTOR (niecierpliwie)

Przez Boga żywego! ciotko, nie baw się ze mną w jakieś zagadki, tylko

powiedz mi wyraźnie: co wiesz, coś widziała?

CIOTKA

Ja nic nie widziałam.

DYREKTOR

Więc czemuż pleciesz?

Krewniaki Strona 260/301

Bałucki Michał

CIOTKA

Ale Bibisia widziała.

DYREKTOR

Co widziała?

CIOTKA

Tak mi przynajmniej mówiła, że widziała, na własne oczy widziała.

DYREKTOR

(gwałtownie)

No, powiedzże już raz, ciotko, coś widziała...

CIOTKA

(przestraszona) No, widziała tego — jak się nazywa — widziała ...

DYREKTOR

Co?

Krewniaki Strona 261/301

Bałucki Michał

CIOTKA

No, widziała, jak ją całował - kiedy już tak chcesz koniecznie.

DYREKTOR

Kto? kogo całował?

CIOTKA

No, sekretarz twoją żonę. O kimże mówię?

DYREKTOR

(groźnie) Ciotko! zastanów się, co mówisz.

CIOTKA

No, więc nic już nie powiem i nie byłabym się ani słóweczka odezwała,

gdyby nie to, że sam chciałeś. Ale skoro nie, to nie. (Chce odejść).

Krewniaki Strona 262/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

(zastępując jej drogą)

A, za pozwoleniem! Talk się ciotka łatwo nie wykręcisz. Teraz musisz

ciotka powiedzieć wszystko.

CIOTKA

Jak to wszystko? to ci jeszcze mało? A czegoż ty jeszcze więcej chcesz?

DYREKTOR

Więc powiadasz, ciotko, że Bibisia widziała?

CIOTKA Tak.

DYREKTOR Że ją całował?"

CIOTKA

Tak jest — całował. Spytaj się Bibisi, jeśli mnie nie wierzysz.

Krewniaki Strona 263/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

Zapewne w rękę.

CIOTKA

(pokornie)

Tego już nie wiem. Ale to tylko wiem, że podobno znają się nie od dzisiaj

i że on starał się o tę posadę dlatego tylko, żeby mógł być przy niej. Tak

przynajmniej Bibisia mówiła, to nie wiem, czy prawda.

DYREKTOR

(na pól do siebie)

Nie, to nie podobna. Na to trzeba by szatańskiej przewrotności. Moja żona

nie byłaby zdolna do czegoś podobnego. To potwarz - kłamstwo!

Krewniaki Strona 264/301

Bałucki Michał

CIOTKA

Tak, gdzieżby u ciebie ciotka znalazła wiarę? Nigdy, przenigdy!

DYREKTOR

(chodząc po pokoju, zatrzymuje się nagle przed biurkiem i chwyta list)

A! teraz rozumiem, co ten list znaczy. Ten osioł z jelenimi rogami, to

niby ja — to ja!

CIOTKA

Mój Feluniu!

DYREKTOR

Proszę ciotki mi się nie odzywać. Kiedy mówię ja — to ja.

CIOTKA

Ha, skoro tego chcesz koniecznie...

DYREKTOR

Krewniaki Strona 265/301

Bałucki Michał

I ciotka wiesz zapewne, kto ten list pisał?

CIOTKA

A skądżebym ja to wiedzieć mogła?

DYREKTOR

Któż inny mógłby o tym wiedzieć?

CIOTKA

A cóż ty myślisz, że taka rzecz ukryje się przed ludźmi? Czy to ja jedna

wiem o tym?

DYREKTOR

(chodzi zafrasowany)

Więc już wszyscy wiedzą; mówią o tym tylko; ja jeden tylko byłem tak

ślepy... Być pośmiewiskiem ludzi! ... A! to okropne. (Siada i podpiera

głową).

Krewniaki Strona 266/301

Bałucki Michał

CIOTKA

Ja ci to przepowiadałam, ale nie chciałeś słuchać. (Zbliża się do niego i

całuje w głowę) Feluniu najukochańszy, co byś się tam miał martwić o taką

kobietę — nie zostaniesz przecież sam na świecie. Masz ciotkę, która cię

kocha; masz rodzinę, która dba o twoje szczęście.

DYREKTOR (gorzko)

To prawda, że dba nadzwyczajnie.

CIOTKA

A widzisz! Ciotka twoja będzie zawsze z tobą i nie opuści cię nigdy.

DYREKTOR

(na stronie) Wielka pociecha!

CIOTKA

(całując go)

Krewniaki Strona 267/301

Bałucki Michał

Do samej śmierci, Feluniu.

DYREKTOR

Dobrze już, dobrze. Zostaw mnie ciotka, proszę, samego.

CIOTKA

(odchodząc)

Biedak! (Wzdycha) O! te dzisiejsze żony - ja powiadam, to coś okropnego!

(Odchodzi do drugich drzwi na prawo).

DYREKTOR

(sam, po chwili milczenia wstaje)

Nie, nie! to być nie może, żeby Regina miała dopuścić się czegoś

podobnego. Jak mogę nawet hańbić ją

Krewniaki Strona 268/301

Bałucki Michał

takim przypuszczeniem? To wszystko babskie plotki i nic więcej (wstaje).

Jednak widzieli. Tarapatkiewiczowa widziała. Ciotka znowu nie mogłaby

sobie stworzyć tak potwornej bajki bez żadnej podstawy. Coś w tym prawdy

być musi. Trzeba najprzód przekonać się, czy ten nadobny kawaler

rzeczywiście był tutaj. (Dzwoni). .

Scena czwarta

DYREKTOR, LOKAJ, później ADOLF

DYREKTOR

Antoni, przypominasz sobie zapewne tego młodego człowieka, (który

przedwczoraj był u mnie z rana w interesie i czekał nawet na mnie czas

jakiś?

LOKAJ

Tak, pamiętani go dobrze.

DYREKTOR

Czy ten pan był tu potem jeszcze?

Krewniaki Strona 269/301

Bałucki Michał

LOKAJ

Dziś właśnie był tutaj i widział się z panią.

DYREKTOR

Widział się z panią?

LOKAJ

Tak, a teraz, zdaje mi się, jest w biurze.

DYREKTOR

Jest w biurze?

LOKAJ

(wskazuje na wchodzącego) A właśnie. (Wychodzi po wejściu Adolfa).

Krewniaki Strona 270/301

Bałucki Michał

ADOLF

(wchodzi z prawej strony przez pierwsze drzwi)

Panie dyrektorze, tu zaszło jakieś nieporozumienie. Buchhalter utrzymuje,

że ktoś inny został mianowany sekretarzem.

DYREKTOR

(na stronie)

Ta pomyłka buchhaltera przychodzi mi w samą porę. Bądź co bądź, człowiek

ten nie może tu zostać.

ADOLF

Starałem się go przekonać, że się myli.

DYREKTOR

(patrząc na paznokcie)

Nie, panie, buchhalter nie pomylił się. Rada nadzorcza rzeczywiście nie

potwierdziła pańskiej nominacji.

ADOLF

Krewniaki Strona 271/301

Bałucki Michał

Zapewne znalazł się jaki kuzynek pod ręką!

DYREKTOR

Podobno.

ADOLF

A więc słusznie pan mówiłeś, instytucja choruje na nepotyzm i nie myśli

wcale leczyć się z tej choroby.

DYREKTOR

Pan daruje, ale nie wypada mi słuchać krytyki moich zwierzchników.

ADOLF

Pan sam jednakże mówiłeś mi niedawno...

DYREKTOR

(przerywając mu)

Dysputa do niczego nas nie doprowadza. Rzecz ta nie należy wcale do mnie.

Krewniaki Strona 272/301

Bałucki Michał

ADOLF

I pan sądzisz, że rada nadzorcza nie cofnie swego postanowienia?

DYREKTOR

(z lekką niecierpliwością) Wspomniałem już panu, że mamy innego kandydata.

ADOLF

Prawda, jakiegoś kuzynka. A więc system protekcyjny zwyciężył?

DYREKTOR

Zdaje się. Nie pozostaje mi nic więcej, jak życzyć panu lepszego szczęścia

gdzie indziej, bo tu go pan już nie znajdzie. (Odchodzi na prawo).

ADOLF

(patrzy za nim zdziwiony)

Nie poznaję doprawdy tego dyrektora. Przedwczoraj był taki uprzejmy,

życzliwy, a dziś całkiem

Krewniaki Strona 273/301

Bałucki Michał

inaczej mi się przedstawił. Cóż go tak nagle odmienić mogło? Mniejsza o

niego. Gorzej to, że mi posadę sprzątnięto sprzed nosa. Co teraz począć?

Trzeba będzie znowu wyjechać starać się gdzie indziej. A Andzia? Co jej

powiem? Przede wszystkim muszę się widzieć z jej siostrą i poradzić się,

co robić. (Do Lokaja? który przechodzi z lewych drzwi środkowych) Czy pani

jest u siebie?

LOKAJ

Jest, proszę pana.

ADOLF

(wskazując na drzwi) Tam?

LOKAJ

Tak.

(Adolf odchodzi na lewo, Lokaj środkowymi drzwiami).

Krewniaki Strona 274/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

(który staje w otwartych drzwiach, słyszał Adolfa, pytającego się o jego

żoną, wchodzi na scenę)

Pytał się o nią i poszedł tam. Chce ją zapewne zawiadomić o niespodziance,

jaką mu zgotowałem. Ciekawa rzecz, jak Regina zachowa się wobec tego. To

mi wiele wyjaśnić może, boć przecie ta jedna okoliczność, że ją zna, nie

może być jeszcze dowodem jej winy. Ha, zobaczymy.

Scena piąta

DYREKTOR, BIBISIA, CIOTKA, TARAPATKIEWICZ, WIWANDOWSKI.

BIBISIA (z tajemniczą miną wybiega na palcach ze drzwi

na lewo) Bracie (kochany, jest, jest.

DYREKTOR

Kto taki?

Krewniaki Strona 275/301

Bałucki Michał

BIBISIA

Ten sodomczyk jest u twej żony! Podpatrzyłam go, jak wchodził do niej.

CIOTKA

(która z, Wiwandowskim weszła z prawej strony

i słyszała to) A widzisz, nie chciałeś wierzyć ciotce, przekonaj się

teraz - a co?

TARAPATKIEWICZ

(wchodzi na palcach, daje znak Dyrektorowi) Pst, pst (pokazuje na drzwi na

lewo), jest ten ptaszek. Poszedłem pod same drzwi.

Krewniaki Strona 276/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

(cierpko)

Podsłuchiwałeś?

TARAPATKIEWICZ

Bracie kochany, to przez życzliwość dla ciebie.

DYREKTOR

(z ironią) O! dziękuję ci.

TARAPATKIEWICZ

(rozczulony)

Bracie (kochany!

DYREKTOR

(jak wyżej)

Nie wiem doprawdy, jak mam podziękować wam za tę życzliwość i gorliwość o

mój spokój i moje szczęście domowe.

Krewniaki Strona 277/301

Bałucki Michał

CIOTKA

To mnie tylko masz do zawdzięczenia. Ja pierwsza...

TARAPATKIEWICZ

O, przepraszam ciotkę, bo to właściwie ja.

BIBISIA

Pozwól, Kajtusiu, ale jeśli komu, to mnie powinien pan brat podziękować,

bo przecież ja pierwsza dowiedziałam się z ich rozmowy ...

TARAPATKIEWICZ

(z wyrzutem)

Bibisiu! przecież mąż a żona, to jedno.

WIWANDOWSKI

(występując naprzód)

Krewniaki Strona 278/301

Bałucki Michał

Już to jeśli mam powiedzieć szczerą prawdę, ,to moja w tym największa

zasługa, że ci otworzyłem oczy. Musiałeś zapewne odebrać mój list anonim.

DYREKTOR

Z oślą głową?

WIWANDOWSKI

Szło tu o twoje szczęście i honor naszej rodziny. Nie mogłem się wahać, a

choć lekarstwo było gorzkie ...

DYREKTOR

Jak żółć.

WIWANDOWSKI

Daruj mi, kuzynie drogi. Tylko przywiązanie skłoniło mnie do tego kroku.

Ja ci tyle winien jestem.

DYREKTOR

Krewniaki Strona 279/301

Bałucki Michał

Chciałeś mi od razu wszystko zapłacić. (Widząc, że Wiwandowski chce coś

mówić) No, nie mówmy już o tym, siadajcie. (Wszyscy siadają z powagą).

Chciałbym, żebyście mojej żonie w oczy powtórzyli to wszystko, coście mnie

mówili.

TARAPATKIEWICZ

(przestraszony) W oczy?

DYREKTOR

Jeżeli jesteście przekonani o jej winie ...

WIWANDOWSKI

Tak, ale kobiecie mówić w oczy coś podobnego, to drażliwa rzecz.

BIBISIA

Ja tam w oczy i za oczy powtórzę każdemu, com widziała i słyszała.

(Poprawia się na krześle).

Krewniaki Strona 280/301

Bałucki Michał

TARAPATKIEWICZ

Brawo, Bibisiu. (Do Wiwandowskiego) Zuch kobieta! prawda?

CIOTKA

Zobaczymy, jakim czołem będzie śmiała stanąć wobec rodziny, którą tak.

ciężko pokrzywdziła w osobie najdroższego Felisia.

BIBISIA

Zabiła jego szczęście domowe.

WIWANDOWSKI

Zdaje mi się, że idzie.

TARAPATKIEWICZ

Trzymaj się ostro, Bibisiu. (Wszyscy siadają i stroją surowe miny).

Scena szósta

CIŻ i ANDZIA. ANDZIA

(wchodzi z lewej strony, łkając)

Ślicznie się szwagierek spisał, nie ma co mówić. Czy się to tak godzi:

inaczej mówić, a inaczej robić.

DYREKTOR (obojętnie)

Czegoż ta znowu chce ode mnie?

ANDZIA

Tak, teraz szwagier udajesz, że niby nie wiesz o niczym. Bardzo ładnie!

DYREKTOR

O cóż ci właściwie idzie?

Krewniaki Strona 281/301

Bałucki Michał

ANDZIA

Ja wiem dobrze, o co mi idzie. Nie będzie temu więcej jak kilka godzin,

jak mi szwagier mówiłeś, że się czujesz szczęśliwym, mając takiego

sekretarza, że drugiego takiego nieprędko byś znalazł, a teraz to go

szwagier oddalasz. (Płacze).

DYREKTOR

Cóż ciebie to obchodzić może?

ANDZIA

Jak to nie ma obchodzić? A któż mnie więcej obchodzić może oprócz niego i

Reginki na świecie. (Wszyscy krewni spoglądają na siebie, dając sobie znak

porozumienia).

DYREKTOR

Nie wiedziałem nawet, że znasz tego pana.

ANDZIA

Aha, nie wiedział. A czemuż mi się szwagier dziś rano tak o niego

wypytywał, czy go znam?

Krewniaki Strona 282/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

No, i powiedziałaś, że go nie znasz.

ANDZIA

Bo to był sekret.

DYREKTOR

Przed kim sekret?

ANDZIA

Przed Reginką.

CIOTKA

(półgłosem do Bibisi) A co?

Krewniaki Strona 283/301

Bałucki Michał

TRAPATKIEWICZ

(ucieszony) Mamy ich!

ANDZIA

„Nie chcę — powiedział mi, kiedyśmy się tu przedwczoraj widzieli — nie

chcę drogą protekcji zdobywać sobie stanowiska". A że wiedział, że

Reginka, gdyby się dowiedziała, iż się stara o tę posadę, byłaby z

pewnością wstawiła się za nim do szwagra, więc prosił mnie o sekret, aż

dopóki nie otrzyma tej posady.

CIOTKA (do Tarapatkiewicza)

Oho! już kręcą.

TARAPATKIEWICZ

To się na nic nie przyda. Bibisia widziała, i basta.

Krewniaki Strona 284/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

To musi być zapewne jakiś wasz dobry znajomy?

ANDZIA

(zażenowana, patrząc mu nieśmiało w oczy) Niech też szwagierek nie udaje,

że nie wie. Przecież Reginka musiała szwagierkowi coś mówić o tym

(spuszcza oczy i skubie chusteczką).

DYREKTOR

(rozjaśniając twarz)

Więc to może jest ten twój dawny nauczyciel?

ANDZIA

(jak wyżej)

A któż by inny? Czyżby mi to szło tak o kogo innego, żebym aż płakała.

Krewniaki Strona 285/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

Więc to on? Ach! (oddycha swobodnie).

(Na stronie)

I ja mogłem posądzać najniewinniejszą, najuczciwszą kobietę!... a to

niegodziwie z mojej strony!

ANDZIA

(z płaczem)

Cieszyłam się, że będziemy teraz razem, że się już nigdy nie rozłączymy; a

tu tymczasem nic z tego, bo on znowu będzie musiał wyjechać i starać się

gdzie indziej - o posadę. O! ja tego szwagierkowi nigdy nie daruję.

DYREKTOR

(biorąc ją za rękę)

Darujesz, moja droga, darujesz,'bo teraz zrobię wszystko, co zechcesz.

ANDZIA

(z niedowierzaniem)

Krewniaki Strona 286/301

Bałucki Michał

Jak to? Więc dasz mu tę posadę?

DYREKTOR

Teraz bez wahania.

ANDZIA

O mój szwagierku złoty! (śmieje się i płacze z radości).

CIOTKA

A co? już go zbałamuciła. Nie powiedziałam.

TARAPATKIEWICZ

Słaby człowiek, panie dobrodzieju.

WIWANDOWSKI

Pantofel! zero kompletne!

Krewniaki Strona 287/301

Bałucki Michał

Scena siódma

ClŻ, REGINA, ADOLF.

REGINA

(prowadząc za rękę Adolfa)

Mój mężusiu, co to znaczy? Pan Adolf przyszedł pożegnać się z nami;

powiada, że mu znowu odmówiono tej posady.

DYREKTOR

(zawstydzony) . Nie, nie, owszem zostaje na niej.

REGINA

(zdziwiona) Więc cóż się stało?

DYREKTOR

Było to nieporozumienie, za które przepraszam pana z całego serca! (podaje

Adolfowi rękę) i ciebie,

Krewniaki Strona 288/301

Bałucki Michał

Reginko (bierze ją za rękę).

REGINA

A mnie za co?

DYREKTOR

Zawiniłem ciężko przeciw tobie. Ale widzisz, człowiek żeniący się w tak

późnym wieku, jak ja, z kobietą znacznie młodszą od siebie, miewa czasem

brzydkie przypuszczenia.

REGINA

O ty paskudny zazdrośniku! (uderza go po ręce). Zasłużyłeś, żebym się

gniewała na ciebie. .

ANDZIA

Co? szwagier może sądził, że "Reginka i pan Adolf...

Krewniaki Strona 289/301

Bałucki Michał

O! wstydź się szwagier! Szwagier nawet nie wiesz, jak Reginka cię kocha.

DYREKTOR

(rozpromieniony całuje Reginkę w rękę) Czy to prawda?

ANDZIA

Szwagier niewart jesteś takiej żony. I jeżeli mi tu zaraz na kolanach nie

przeprosisz Reginki, to będziesz miał ze mną do czynienia.

DYREKTOR

Przeproszę, odpokutuję, zrobię, co chcecie, tylko przebaczcie mi to

chwilowe zwątpienie, tym więcej że tu nie ja sam tylko byłem winien. Byli

tacy usłużni ludzie (patrzy na krewniaków, którzy stoją zaambarasowani,

powarzeni), którzy niegodziwymi podszeptami obudzili we mnie te

podejrzenia. Dostałem nawet list ostrzegawczy, do którego autorstwa

przyznał się ten pan (wskazuje na Wiwandowskiego).

Krewniaki Strona 290/301

Bałucki Michał

REGINA

Co? pan? (patrzy mu bystro w oczy) pan śmiałeś zrobić coś podobnego? pan?

A! to więcej niż bezczelność!

WIWANDOWSKI

Łaskawa pani, nie ośmieliłbym się nigdy na takie posądzenie, gdyby nie ci

państwo (wskazuje na resztę krewnych).

TARAPATKIEWICZ

Bracie, jak mi Boga przy śmierci potrzeba, tak ja się do tego nie

mieszałem. Powtarzałem tylko, co Bibisia mówiła, że ten pan całował panią

bratową.

BIBISIA

Ale tylko w rękę.

Krewniaki Strona 291/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

I to wam wystarczyło do potępienia kobiety, rzucenia podejrzeń w serce

męża i zburzenia spokoju domowego? Pięknieście się odpłacili mojej żonie

za życzliwość, jaką wam okazywała.

TARAPATKIEWICZ

Bracie kochany, na ewangelię ci przysięgam, że nie znałem jeszcze pani

bratowej, tylko ze. słuchu, a już miałem dla niej szacunek i sympatię

wielką — niech Bibisia powie. Dopiero ciotka pierwsza (wskazuje na nią

palcem) nagadała mi na nią niestworzonych rzeczy i z kretesem mnie

zbałamuciła.

CIOTKA

Co? ja? patrzcie państwo, teraz na mnie wszystko!

TARAPATKIEWICZ

Tak, tak, na ciotkę, bo ciotka wszystkiemu winna jesteś. {Do Dyrektora)

Mówiła, że pan brat będzie

Krewniaki Strona 292/301

Bałucki Michał

gorzko żałował, że się ożenił z młodą kobietą - że pani bratowa udaje

tylko cnotliwą.

CIOTKA

Ja to mówiłam? święty Kapistranie!

TARAPATKIEWICZ

E! co tam ciotka wyjeżdżasz ze świętym Kapistranem. Ja się klnę na

szczęście moich dzieci, żeś ciotka tak mówiła. Myślę, że pan brat więcej

temu uwierzy niż świętemu Kapistranowi.

DYREKTOR

Pięknych rzeczy się dowiaduję.

CIOTKA (z płaczem)

Krewniaki Strona 293/301

Bałucki Michał

O! widzę ja to dobrze, żeście się wszyscy sprzysięgli, aby zgubić biedną,

nieszczęśliwą istotę, za którą nie ma się komu ująć. Skoro tak, skoro wam

zawadzam, to dobrze, to pójdę sobie. (Coraz rzewniej) Pójdę sobie z moją

Pinią na kraj świata, że minie oko ludzkie nie zobaczy.

DYREKTOR

Szczęśliwej podróży, nie zatrzymujemy wcale ciotki.

CIOTKA

A! wyszło szydło z worka! Chciałeś mnie się pozbyć z domu i dlatego

wymyśliłeś razem z twoimi krewniakami taką niecną przeciw mnie intrygę.

DYREKTOR

(do żony)

Ja wymyśliłem? a. to kapitalne! — ona mnie tu jeszcze gotowa zbrodniarzem

zrobić.

Krewniaki Strona 294/301

Bałucki Michał

CIOTKA

(z płaczem)

Dobrze, pójdę, pójdę, ale pamiętajcie, że was Pan Bóg skarze za moją

krzywdę. (Wychodzi do drugich drzwi na prawo, płacząc głośno).

REGINA

(wzruszona) Mężusiu!

DYREKTOR

(nie dając jej iść za Ciotką)

Daj pokój, niech sobie idzie. Odetchniemy trochę swobodniej.

CIOTKA

(wraca)

Krewniaki Strona 295/301

Bałucki Michał

Za moje dobre serce, za to, com się wam tyle lat wysługiwała — o!

(Wychodzi znowu z płaczem).

REGINA Mężusiu, przecież nie można jej tak puszczać.

DYREKTOR

Dam jej, co zechce, dam jej całe utrzymanie, tylko niech sobie stąd,idzie.

Mani już po uszy tego jej serca i przywiązania.

CIOTKA

(wraca)

Pamiętajcie, że noga moja więcej tu nie postanie. (Płacze i znowu

odchodzi).

Scena ósma

CIŻ oprócz Ciotki, DUMSKA, ŻYD.

Krewniaki Strona 296/301

Bałucki Michał

DUMSKA

(ciągnąc Żyda)

Jest, jest dokument, dowód.

DYREKTOR

Macie! teraz ta jeszcze.

DUMSKA (do Żyda)

Daj ten weksel prędzej. (Gdy wystraszony Żyd waha się, wyrywa mu weksel i

biegnie z nim do Dyrektora) Masz, przekonaj się, jakimi ludźmi byłeś

otoczony. Chyba byłbyś człowiekiem bez najmniejszej energii, żebyś to

puścił płazem. Oto dowód.

Krewniaki Strona 297/301

Bałucki Michał

DYREKTOR

(nie rozwijając weksla)

Czego dowód?

DUMSKA

Dowód nieuczciwości, podłości tego twojego pana sekretarza.

ADOLF

(zbliżając się)

Czy pani o mnie mówi.

DUMSKA

(w pierwszej chwili cofa się zmieszana).

ADOLF (z drwiącym uśmiechem)

Co to pani ma za dowód mojej nieuczciwości?

Krewniaki Strona 298/301

Bałucki Michał

DUMSKA

(wyniośle)

Przepraszam pana, ja z panem nie mam nic do gadania - przyszłam tu do mego

kuzyna, którego mam obowiązek przestrzec, żeby nie ufał ludziom, którzy

nie zasługują na zaufanie. (Do Dyrektora żywo)A co? przekonałeś się.

Sfałszowano twój podpis - to kryminał!

DYREKTOR

Rzeczywiście podpis mój sfałszowany, ale obok niego stoi nazwisko twojego

syna.

DUMSKA

Co, nazwisko Napcia?

DYREKTOR

Masz, czytaj.

Krewniaki Strona 299/301

Bałucki Michał

DUMSKA

(zobaczywszy weksel)

Nowa zbrodnia! sfałszowano i nazwisko mego syna. Napcio? Gdzie Napcio — on

wam to sam powie.

Scena dziewiąta

CIŻi NAPCIO.

DUMSKA

(ujrzawszy Napcia)

A, w sam raz (przychodzisz zadać kłam potwarzy i oszczerstwu. (Bierze go

za rękę i prowadzi na przód sceny pokazując weksel) Prawda, że to nie ty

pisałeś?

NAPCIO

(zobaczywszy swój podpis, patrzy pomieszany na matkę, na Żyda i na

otaczających).

DUMSKA

No, prawda, że to nie ty pisałeś? prawda?

NAPCIO

Kiedy bo mama o byle głupstwo zaraz takie historie wyprawia. No, ja

pisałem, i cóż wielkiego?

DUMSKA

Fałszerz! syn takiego ojca i takiej matki - ach! ach! ach! (spazmuje i

przewraca się).

(Regina, Andzia, Tarapatkiewiczowa otaczają i podtrzymują Dumską).

DYREKTOR

(do Adolfa)

Mili krewniacy, nieprawda?

CIOTKA

(z torbeczkami i w kapeluszu, z parasolem i Pinią ukazuje się we drzwiach

środkowych z płaczem)

Pamiętajcie sobie, że noga moja tu więcej nie postanie.

DYREKTOR

Chwała Bogu.

(Kurtyna spada).



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bałucki Michał BILECIK MIŁOSNY Komedia Teatralna

więcej podobnych podstron