Jak mumia
Szli ze szkoły rozgadani i roześmiani.
- Jutro sobota i wielkie leniuchowanie - cieszył się Kuba.
- No chyba ostatnio zbyt się nie zmęczyłeś - Magda poklepała go po ramieniu - żadnej klasówki, żadnego odpytywania no i spokój od Jureczka.
- O tak ! - przytaknął Kuba - od kiedy Jurek leży w szpitalu skończyły się kłótnie, bójki, przepychanki. Pan Bóg nierychliwy ale sprawiedliwy - jak mówi babcia - i na Jureczka znalazła się kara.
- No co ty pleciesz! Przecież Pan Bóg na pewno nie chciał, żeby Jurek wpadł pod samochód - oburzyła się Magda.
- No ale sama przyznasz, że jak go teraz nie ma, to wszyscy oddychają z ulgą.
- Może i tak. Ale wiesz? Mnie jakoś go żal. Może powinniśmy go odwiedzić?
- Czemu my? - zdziwiła się Agnieszka.
- Bo nikt z klasy pewnie do niego nie pójdzie, a jego tata całe dnie pracuje.
- To niech leży sobie tam sam! - Kuba kopnął zgrabioną na brzegu chodnika gromadkę liści - Już zapomniałaś jak podeptał Klarze plecak, Karola zepchnął ze schodów, a Jadwini podarł rysunek z Aniołem? Ja go nie znoszę i nie mam zamiaru go pocieszać.
- Pan Jezus by jednak poszedł, a przecież mamy Go naśladować! - powiedziała cicho Magda.
Kuba udał, że słowa Magdy nie zrobiły na nim żadnego wrażenia, ale szedł szurając głośno butami jakby chciał zagłuszyć szept sumienia.
-No dobra! - zawołała w końcu Agnieszka - chodźmy do niego od razu. Jaki był, taki był, ale teraz jest chory i może potrzebuje odwiedzin.
Chyba czekali na ten głos Agnieszki, bo od razu skręcili w ulicę prowadzącą do szpitala. Kiedy tam weszli na korytarzu pierwszego piętra zobaczyli księdza Jacka niosącego Pana Jezusa w Hostii. Uklękli, przeżegnali się i jakoś zrobiło im się lepiej na sercach. Weszli na salę w której leżał Jurek.
- Wyglądasz jak mumia - zażartował Kuba widząc kolegę całego zabandażowanego i leżącego bez ruchu. Ale Jurek wcale się nie uśmiechnął, tylko popatrzył na niego smutno.
- Nie martw się stary, wyzdrowiejesz - Kuba nachylił się na Jurkiem i wtedy tamten zobaczył zawieszony na szyi Kuby krzyżyk z Panem Jezusem.
- Taki sam krzyżyk nosiła moja mama, jak jeszcze żyła - wyszeptał z trudem- A ja, gdy umarła przestałem chodzić do kościoła bo byłem zły, że Pan Bóg nam ją zabrał. Na was też byłem zły, że macie swoje mamy a ja nie.
- Może masz mamę w niebie? - Magda usiadła przy Jurku i pogłaskała go po zabandażowanej ręce. - I jeszcze możesz poprosić o opiekę Maryję.
- Ale Pan Jezus mi tych wszystkich moich złości nie wybaczy! Zresztą nawet gdybym chciał iść teraz do kościoła to nie mogę, sami widzicie!
- A gdyby On przyszedł do ciebie? Gdybyśmy go przyprowadzili?
Jurek otworzył buzię ze zdziwienia. Jak to Pan Jezus mógłby przyjść tu do niego?
Magda nie czekała na jego odpowiedz tylko wybiegła z sali i po paru minutach wróciła z księdzem Jackiem, który dał im znak, by poczekali na korytarzu.
- Super z was koledzy - pochwalił ich ksiądz, gdy po jakimś czasie wyszedł od Jurka a oni czekali modląc się cichutko - możecie już wrócić do waszego ozdrowieńca.
Jurek wyglądał teraz zupełnie inaczej. Na jego buzi pojawił się uśmiech a oczy jaśniały jakby ktoś zapalił w nich małe żaróweczki.
- Teraz już będziesz zdrowy - zapewniła go Magda.
- Najważniejsze, że mam zdrowe serce - zamrugał oczami Jurek - Pan Jezus je uleczył. A teraz mi się wydaje że i rękach i nogach nie czuję bólu.
- To super! Jutro też wpadnę do ciebie - Kuba pomyślał, że z tego Jurka jest całkiem sympatyczny chłopak.
- Jak to? Przecież miałeś leniuchować - zażartowała Magda.
-Oj tam, leniuchować mogę z Mumią nieprawdaż? A jak namówię chłopaków to przyjdziemy tu całą gromadą. Tylko nie wiem, czy Mumia z nami wytrzyma!
- Wytrzyma, wytrzyma - wyszeptał Jurek z trudem powstrzymując łzy - przecież nie jestem sam… Czuję, że jest ze mną moja mama, Maryja, no i Pan Jezus.